Marcel Doth-Gray
Nazwisko matki: Doth-Gray
Miejsce zamieszkania: Londyn, Anglia
Czystość krwi: Krew czysta ze skazą
Zawód: Artysta
Wzrost: Wysoki, mierzy sobie 182 centymetry wzrostu. Ponoć ma zadatki na modela, ale jego kariera w tym kierunku zakończyła się na wystąpieniu w jednej półminutowej reklamie zachwalającej pobliski region agroturystyczny na obrzeżach jego rodzimego Dijon. Tu jego zapał do podobnych rzeczy zaliczył spektakularny zgon.
Waga: Nieco zbyt niska, choć wciąż jeszcze w umownych granicach normy. Obecnie waży 68 kg.
Kolor włosów: Jasny blond, włosy raczej mu się nie kręcą i obecnie sięgają nieco za łopatki.
Kolor oczu: Ciemno-szare oczy, zwykle przymglone i nieobecne. W zależności od aktualnego nastroju delikwenta (na ogół jest to coś w stylu "Idź pan do diabła i przynieś mi drinka z palemką") mogą wydawać się nieco ciemniejsze lub też jaśniejsze niźli w rzeczywistości.
Znaki szczególne:
Poza blizną, skrzypcom zawdzięcza jedno jeszcze znamię, mianowicie wgłębienie w lewym obojczyku. Odkształcenie nie jest widoczne na pierwszy rzut oka, ale gdy się go dotknie, wyczuwalne.”
Palca złamałem w dzieciństwie, głupim przypadkiem. Od lat najmłodszych ciągnęło mnie do pianino, oui, stało jedno takie, niezbyt pokaźnej wielkości i klasy nie najwyższej, a niegdyś grywała na nim Constance. Zajrzałem tam kiedyś; pech jednak chciał, że nakrywa klawiaturowa opadła mi na rękę. La curiosité c'est un vilain défaut.
♣ Constance Doth-Gray - nie bez powodu o jej względy ubiegali się zarówno czarodzieje jak i mugole. Francja nigdy po prawdzie nie była jej prawdziwym domem, osiadła w niej jednak tuż po tym jak Gaspard Rosier uczynił ją brzemienną.
Jak sama o sobie zwykła mawiać, jest "mieszkańcem świata, a nie administracyjnie ustanowionych ludzką ręką granic", Marcel jako dziecko chciwie słuchał jej opowieści. Klasycznym kanonem piękna Constance jest długowłosą platynową blondynką, nadal piękną pomimo siateczki zmarszczek jaką czas otulił jej twarz pieszczotliwie. Jest wilą choć w przeciwieństwie do większości przedstawicielek swojej rasy jest o dziwo kobietą stateczną i twardo stąpającą po ziemi (nie brakuje jej również fantazji, potrafi bez zarzutu łączyć obie natury). Choć nigdy nie zdradziła Marcelowi zbyt wiele o własnym pochodzeniu i latach młodości, jest osobą doskonale wykształconą - do tego stopnia, że by utrzymać się we Francji, przez długie lata pracowała jako guwernantka.
Jej poglądy polityczne nadal są skrajne, aczkolwiek niezmienne przez wszystkie te lata - mugolski świat nie mógłby istnieć bez kontrwagi w postaci świata magicznego; działa to również i w drugą stronę, o czym wielu zdaje się nie mieć o tym pojęcia.
Marcel mówi do niej po imieniu, nigdy nie pozwalała nazywać się mamą - oboje uważają to za wygodę.
♣ Gaspard Rosier - ojciec Marcela, głowa rodziny z czystej teorii. Ich stosunki były dość oszczędne w rodzicielsko-synowskim aspekcie, nie wiąże z nim generalnie żadnych cieplejszych wspomnień. Nie narzeka przy tym na ich brak, choć mógłby wymarzyć to sobie lepiej. Gaspard nie należy do ludzi szczególnie wylewnych i uczuciowych, stąd osoba trzecia mogłaby nie skojarzyć od razu, iż łączą ich jakiekolwiek więzy krwi (pomijając fakt, iż Marcel jest jego nieślubnym dzieckiem). O ile z początku Marcel mieszkając w domu matki godził się z tym niewygodnym faktem, tak po śmierci ojca niecały rok temu - miał mu za złe, że odsunął od siebie jego matkę i był związany z inną kobietą. Przez długi czas jego podejście było silnie nacechowane głębokim rozczarowaniem i żalem, w związku z wyraźnym faworyzowaniem swojej nowej rodziny. Oczywiście ciężko powiedzieć, by traktował go niewłaściwie, aczkolwiek Marcel najprawdopodobniej do tej pory nosi do niego trudny do zbicia uraz. Nie usynowił Marcela, toteż Gray nie może rościć sobie pretensji do przysposobienia części majątku.
14 cali, sztywna, wykonana z daglezji. W skład rdzenia wchodzi sierść ponuraka. Rękojeść wykonana na zamówienie,; trzon różdżki z motywami wężowymi, wykonany ze srebra, co czyni ją odporniejszą na uszkodzenie.
Od 10. roku życia uczęszczał do Beauxbatons (Harpie), został jednak przeniesiony do Hogwartu decyzją ojca, z którym zamieszkał w wieku szesnastu lat. Spędził w Slytherinie ostatni, dwuletni etap edukacji.
Koliber
Jest artystą całą duszą, więc to chyba nie dziwota, że jego boginem jest Michelangelo Merisi da Caravaggio - wyśmiewający jego sztukę.
Olejek goździkowy, terpentyna, kalafonia
Za nic by się nie przyznał, ale w zwierciadle zobaczyłby niewielkie, odosobnione domostwo gdzieś w Prowansji. I pewnego małego wieszcza.
Sztuka możliwie niekonwencjonalna
Nikomu
Jest florecistą
Klasyczna. Bardzo lubi interpretacje Horowitza, w porywach dobrego humoru przemawia do niego jazz.
Andrej Pejic
Kilka słów o charakterze
Jako persona o osobowości książkowo histrionicznej każdemu pozwoli poznać się od innej strony, na inny sposób. Marcel ma setki twarzy, wchodzenie w kompletnie inną, nową rolę nie stanowi dlań żadnego problemu. Wszystkie swoje oblicza wchłonął i bierze je za własne oraz prawdziwe, nawet jeśli często wzajemnie się wykluczają.
Do niektórych form przywykł bardziej i chętniej do nich wraca, potrafi obstawać przy jednej konkretnej przez dłuższy czas.
Nie jest w stanie określić się precyzyjnie, bez osób przy których mógłby się samokreować i wchodzić w rolę kompletnie się gubi i panikuje.
Raz na jakiś czas zdarza mu się popaść w depresyjny, dekadencki nastrój - nie jest wtedy ani zdolny ani dość zmotywowany by zmusić się do czegokolwiek, a wszelkie próby nakłonienia go do zmiany postawy kończą się nie tyle fiaskiem, co infernalną awanturą. W takich chwilach należy pozostawić go samemu sobie, by w spokoju przezimował spadek formy.
Z cech mniej-więcej stałych i powtarzających się cyklicznie w większości jego odsłon, wymienić można przywiązanie do naturalnego piękna - ma ono wiele twarzy i przez jakiś czas stanowiło dlań inspirację. Obecnie romansuje zawzięcie z symbolizmem i brzydotą, gdyż jest zdania, że paradoksalnie lepiej od piękna uwydatnia wartości które chciałby przekazać - wówczas ludzie zwrócą uwagę nie tyle na powierzchowność co na ideę. Jest człowiekiem dociekliwym i zainteresowanym przyczyną, nie zawsze celem.
Szybko adaptuje się do warunków zewnętrznych, w zależności od fantazji przejawia się na tej płaszczyźnie dosyć plastycznie. Nie należy tego mylić ze spolegliwością, jeśli coś mu nie odpowiada czy kompletnie gryzie się z jego wewnętrznym poczuciem wartości (w którym nieodzowny prym wiedzie estetyka) - mówi o tym od razu, i to dobitnie.
Nie potrafi radzić sobie ze stresem, ani też o nim mówić, czy rozładowywać go w sposób konstruktywny. Stosunkowo łatwo jest wyprowadzić go z równowagi, w domu rodzinnym to zawsze Marcel był tym gniewnym, szalonym i impulsywnym, Constance równoważyła zaś owe popędy dla jego własnego dobra. Przyniosło to całkiem wymierny efekt, z biegiem lat Francuz ustabilizował się i podjął próby okiełznania swojego temperamentu.
Upór, oddanie własnym ideom, silna potrzeba odnalezienia ładu i harmonii oraz niekiedy wyjątkowa determinacja i konsekwencja w dążeniu do wyznaczonych przez siebie celów czyni z niego fanatycznie oddanego i niebezpiecznego człowieka w zestawieniu z pojawiającymi się na obranej przezeń drodze przeszkodami. Nie ma za to serca do rzeczy błahych, w wykonywaniu których nie widzi większego sensu.
Mimo iż jest brany za figurę awangardową, kontrę, przeciwnika wszelkiego moralnego porządku i skostniałych zasad przyjętych odgórnie "bo tak" (dosłowniej takich, których wytłumaczalność ich słuszności jest znikoma), ma w sobie pewną dozę bojaźni i głębokiego szacunku wobec osób które z własnych powodów uzna za autorytety. W połączeniu z zawziętością w obronie własnych racji kreuje go to na zawziętego bojownika i obrońcę swoich przekonań.
Co zabawne, pomimo jego względnej chaotyczności (w której swoją drogą doskonale się odnajduje) jest w stanie dokładnie zaplanować swoje działania, a jego metodykę cechuje pasja, oddanie i staranność czy precyzja. Nienawidzi fuszerki, krew mu się ścina gdy widzi, że coś zrobione jest na przysłowiowe pół gwizdka.
Jest przeciwieństwem swojej matki - w świecie własnego twórczego szaleństwa i porywczości, momentami skrajnej nieodpowiedzialności, - istny Deus faber i exterminans w jednym.
Krótko i biograficznie
Wczesne dzieciństwo spędził we Francji w Dijon, wraz z matką i ojczymem oraz przysposobioną siostrą. Rodzice od najmłodszych lat faworyzowali jego dziewczynkę, choć w niezbyt zauważalny z zewnątrz sposób, poświęcali swój czas i uwagę, a przede wszystkim spędzali z nią długie godziny ucząc i wspierając. Marcel czuł się z tego wykluczony, co więcej - już wtedy wziął sobie do serca tę jawną niesprawiedliwość. Był to bardzo krótki okres czasu, w którym głęboko nienawidził ich wszystkich.
Wiele zmieniło się natomiast podczas urodzin które nakreśliły jego pasje i zamiłowania. Wówczas otrzymał od rodziców komplet do kaligrafii wykonany na specjalne zamówienie (wiązało się to między innymi z tym, iż Marcel przez bardzo długi czas udawał, że nie potrafi pisać - do siódmego roku z resztą; o tym że jest inaczej wiedziała jedynie Kadma). Pierwsza rzecz jaką zrobił, było pokrycie kilkudziesięciu kart atlasu georaficznego pani Gray pierwszymi pałeczkowatymi ludzikami, jednorożcami i koślawymi smokami; był wówczas bez reszty oddany procesowi tworzenia, więc nie zauważył nawet, iż kobieta siedziała tuż za nim odkąd zbezcześcił dział poświęcony budowie skorupy ziemskiej. Gdy odkrył jej obecność w pierwszym odruchu chwycił go paraliżujący strach. Wtedy jednak kobieta wzięła książkę do ręki, przyjrzała się wszystkim rysunkom i objęła go ramieniem, nie mówiąc ani słowa - Marcel jest do tej pory przekonany, że uśmiechnęła się choć przez chwilę.
Z czasem gdy przestał się stawiać i protestować na wszystko co mu narzucone, zauważył że to co zdawało mu się ostre, nastawione negatywnie i nieprzychylne jest w gruncie rzeczy łagodniejsze i dobre, a jeśli zajdzie się temat od innej strony może liczyć na ciepło i wsparcie. Poznał się na swoich pierwszych błędach, nadeszła zatem pora na kolejne, i kolejne, i następne jeszcze. Młodość ma swoje prawa - zwłaszcza, kiedy twoja matka jest wilą a ty dziedziczysz po połowie.
Mężczyzna który zajął miejsce ojca Marcela był entuzjastą sztuk czarnomagicznych. We własnym zakresie i oczywiście incognito, owy niewygodny fakt ukrywał również przed Constance, nie umknął on jednak nazbyt ciekawskiemu dziecku. Niejednokrotnie dzieciak włamywał się do prywatnej biblioteczki w gabinecie i jeszcze za czasów szkolnych przyswoił część teorii, ciekawy nie tyle faktycznego jej zastosowania co chłonny wiedzy i faktów niedostępnych dla większości.
W Beauxbatons spędził prawie sześć lat, był to nowy etap w jego życiu, na którym usiłował zdeterminować czymś swoją pozycję w świecie. Przez pierwsze trzy lata był dzieckiem wyjątkowo sumiennym, pracowitym, choć silnie nerwowym i niespokojnym. Za punkt honoru postawił sobie uszczęśliwienie matki i nawiązanie z nią silnej relacji, co rzutowało na ich późniejszą komitywę. Marcel był niezdrowo zazdrosny o wszelkie przejawy aktywności towarzyskiej, zwłaszcza o jej kontakty z mężczyznami. W wakacje poprzedzające trzeci rok jego nauki wpłynął na decyzję matki odnośnie małżeństwa ze znanym graczem Quidditcha francuskiej reprezentacji tamtych czasów; do tej pory nie pozwolił nikomu wejść w swoją rodzinę i wyklucza taką możliwość. Toleruje obecność mężczyzny w swym domu, tak samo jak i Kadmy zresztą – ich relacja są neutralne.
Po szóstej klasie rozhulał się już zupełnie, objął miejsce głowy rodziny (a przynajmniej jego zdaniem, bo matka niejednokrotnie studziła jego impulsywne zapędy i w ostatecznym rozrachunku to ona temperowała jego pomysły) - twierdząc, że ma do tego święte i niezbite prawo. W gwoli ścisłości chciał po prostu dbać o matkę, gdyż w jego mniemaniu tylko ona mu pozostała.
Zdarzały mu się kilkudniowe ucieczki z domu i ze szkoły, wchłonęła go francuska bohema i na początku szóstej klasy był już człowiekiem całkowicie oddanym sztuce. Spotkało się to z niejednoznacznym odbiorem matki, która okazywała pobłażanie i aprobatę wobec rozwijania talentów Marcela, ale i ostrożnością wobec wyrażania entuzjazmu o środowisku w jakim obracał się jej syn. Zachłyśnięty możliwościami jakie stwarzała sztuka, szybko pojął że jest to doskonały sposób translacji jego emocji, idei i poglądów, z czym miałby problem gdyby próbował oddawać je inną metodą.
Ostatnie dwa lata nauki różniły się znacząco od poprzednich, Marcel dojrzewał przez poprzednich parę lat i rozwijał się intensywnie, skupiając przede wszystkim na tym co wewnątrz. Wówczas nawiązał kontakt ze swoim biologicznym ojcem, co zaowocowało decyzją o zamieszkaniu w Londynie przez jakiś czas. Nie bez znaczenia pozostawał fakt, iż Gray nie zasymilował się do końca w Beauxbatons. W Hogwarcie znalazł się w drugim semestrze szóstej klasy, przydzielono go do Slytherinu i w zadziwiająco prędkim tempie zjednał sobie niewielu przyjaciół… oraz oddany tłum wrogów jego specyficznej postawy, poglądów i natury. Jako półwila, Marcel jest wyjątkowo temperamentny i uparty, łatwo wyprowadzić go z równowagi i tym samym rozpętać wojnę. Zazwyczaj zaczepki dotyczące swojej urody i pochodzenia znosił z wysoko uniesioną głową, jednakże rzecz ma się już inaczej, gdy zgryźliwości zaczęły imać się jego sztuki. Jest na tym punkcie wyjątkowo wrażliwy, nic więc dziwnego w tym, że gdy nadepnięto mu na odcisk, zareagował. Dał pokaz na środku szkolnego korytarza, prezentując niespodziewającym się niczego zupełnie inne oblicze wili.
Jest artystą w każdym tego słowa znaczeniu, choć nie zawsze pielęgnował to, co słuszne. O ile zazwyczaj skupiał się na człowieku jako jednym z wielu oblicz sztuki, tak wtedy pojął, że może być zaskakująco dobrym materiałem czy środkiem. Pragnienie empirycznego i organoleptycznego zweryfikowania tej teorii nie pozwala mu swobodnie tworzyć i narzuciło mu blokadę twórczą, co potęguje frustrację. O ile Doth-Gray był do tego czasu osobą komunikatywną i otwartą, tak przed ukończeniem szkoły stał się zauważalnie wycofany i niechętny do nawiązywania niezobowiązujących znajomości, zdarzało się również, że na próby nakłonienia go do zmiany zdania reagował agresywnie.
Na początku ostatniego roku nauki jego uwagę zwrócił pewien Krukon – ot, niskie to takie i niepozorne, wątłe niebaczne. Z pozoru. Gray przez kilka tygodni uprawiał podchody, dźgał i wycofywał się by zaraz wrócić i zaczepić po raz kolejny. Nie był pewien co myśleć o tym błyskotliwym i często zbyt wyszczekanym dzieciaku, noszącym się ekstrawagancko nawet jak na tamte czasy. Koniec końców, bardzo szybko nawiązali nić porozumienia i zżyli się ze sobą, do tej pory utrzymując stale korespondencję.
Po ukończeniu szkoły zdecydował o pozostaniu w Anglii przez wzgląd na matkę - gdziekolwiek nie poniosłoby go w rodzimej Francji, kobieta zawsze wiedziała gdzie i w jakim towarzystwie szukać syna. Jak to Francuz, za Anglikami nie przepada a ich flegmatycznego języka nienawidzi całym sercem, dlatego też nie zadał sobie nigdy trudu by nauczyć się go wybitnie dobrze. Jest komunikatywny i to wystarcza.
O dziwo, na miejsce w jego sercu zasłużyło sobie również... zielarstwo. Kontakt z naturą zawsze pomagał odnaleźć mu wewnętrzny spokój, instynktownie ciągnęło go poza sztuczną i umowną cywilizację. To była jego fuga od świata, który do tej pory przyniósł mu dość rozczarowań, by Marcel zapragnął odwrócić się od niego całkiem i zwrócić się ku temu, co wydało mu się najbardziej pierwotne i naturalne.
Francuz nie zawsze jest w stanie wyczarować cielesnego patronusa, jednak gdy już usiłuje to zrobić, przywołuje w pamięci wspomnienie swojego kilkudniowego pobytu za Paryżem wraz z wędrowną trupą mugolskich artystów objazdowego teatru.
7 | |
1 | |
4 | |
0 | |
0 | |
2 | |
3 |
Zaklęcie Fideliusa, różdżka