Saoirse Sheridan
Nazwisko matki: Borgin
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamorzny
Zawód: wytwórca magicznych portretów
Wzrost: 163
Waga: 55
Kolor włosów: miedziany rudy
Kolor oczu: jasnobrązowy
Znaki szczególne: niebieska plamka w lewym oku; pieprzyki na plecach układające się w Gwiazdozbiór Liska; częste plamy od farby na ubraniach czy dłoniach; spokojny, altowy głos; 6-centymetrowa blizna na udzie;
11 cali Cedr Kieł chropianka
Hogwart, Ravenclaw
Lis
Wylewająca się bardzo powoli gęsta ciecz z wanny; bezwładna, blada ręka zwisająca z krawędzi
Zapach świeżo zmieszanej farby; dopiero co wyjętych z piecyka czekoladowych ciastek; delikatna, kwiatowa woń; duszący zapach męskich perfum
Spokojny rodzinny obiad - jej rodzeństwo oraz rodzice siedzący przy jednym stole, dzielący się zabawnymi anegdotami ze swojego życia
Malarstwo; transmutacja; historia magii; mugolskie przepisy kulinarne; muzyka - zarówno czarodziejska, jak i mugolska;
Harpie z Holyhead
malowanie; pieczenie; pomaganie komu się tylko da; eksperymentowanie
Celesta Warbeck; Rick Charlie i jego Zmiatacze;
Maike Schwanitz
Bernard Sheridan poznał Ruth, wtedy jeszcze znaną jako Ruth Borgin, na ulicy Pokątnej, gdy mieli kolejno dwadzieścia dwa i czternaście lat. Dziewczyna zwróciła jego uwagę swoją wysoką, smukłą sylwetką i wyraźnie zarysowanymi rysami twarzy, które wyróżniały ją z grona rówieśniczek. To, że potrafiła utrzymać rozmowę w interesującym napięciu, było tylko małym dodatkiem – jego głównym obiektem zainteresowań było jej czyste pochodzenie oraz pewna uległość w spojrzeniu.
W momencie, gdy tylko Ruth skończyła siedemnaście lat i wszystkie formalności zostały spełnione, para pobrała się, ku uciesze obu rodzin. Bernard niespecjalnie jednak interesował się swoją żoną, poza aspektami, które tego w naturalny sposób wymagały. Zostaw wychowany w przekonaniu, że największą wartością mężczyzny jest ciężka praca oraz spłodzenie syna. Cała reszta była nonsensem, a przejmowanie się nim – luksusem. Sheridanowie nie byli oczywiście biedni – od pokoleń starannie zbierali swój dobytek, ale daleko było im statusem to rodzin postawionych jeszcze wyżej. Bernard jednak nie aspirował do ich poziomu, zupełnie się nimi nie przejmował. Oczywiście przejmował się ich opinią, jednak nie planował nigdy do nich dołączyć. Chciał zrobić to, co do niego należało – utrzymać rodowe nazwisko przy życiu.
Pierwszy start był dobry. Już rok po ślubie urodziło im się dziecko – syn. Idealny w każdym calu, głównie z powodu tego, co miał między nogami. Nazwany tradycyjnym, irlandzkim imieniem i obdarowany podbródkiem swojego ojca przez dwa lata pełnił rolę jedynego dziecka państwa Sheridan. Ruth szybko zaszła jednak w kolejną ciążę – przez całe jej trwanie uparcie twierdziła, że znowu urodzi chłopca. Bernard, którego żona do tej pory jeszcze nigdy nie rozczarowała, z niecierpliwością wyczekiwał kolejnego potomka. Cóż to było za rozczarowanie, gdy po porodzie okazało się, że jest to dziewczynka. Zaniepokojony Berdnard słyszał w głowie głos swojego ojca ostrzegający go jak ważnym jest posiadanie zapasowego syna. Świat jest niebezpiecznym miejscem, powtarzał. Przezorny jest zawsze ubezpieczony!
Wziął się więc do pracy i po raz trzeci spełnił swój małżeński obowiązek. Analogicznie do poprzedniej ciąży – Ruth zapewniała, że tym razem na pewno będzie syn. Saoirse była ostatnią córką państwa Sheridanów i tym samym zakończeniem 6-letniego maratonu potomków. Barnard, zniechęcony dwoma, nieudanymi próbami, zdecydował, aby więcej nie ryzykować córek, które przecież były wysoce niepraktyczne i nieprzydatne. Zamiast tego skupił się na swoim synu, który dodatkowo zaczął wykazywać pierwsze objawy umiejętności magicznych, ku uciesze wszystkich domowników. W wieku jedenastu lat dostał list do Hogwartu, a następnie został przydzielony do domu swego ojca – Hufflepuffu. Sheridan zdawali się reprezentować te najbardziej flagowe cechy Puchonów – wierność, pracowitość czy lojalność. Z czasem jednak poczucie sprawiedliwości uległo wypaczeniu. Być może dlatego, że ciężko obiektywnie ocenić, co jest sprawiedliwe, ale gdy z perspektywy czasu Saoirse oceniała zachowanie swojego ojca, to sprawiedliwość to było ostatnie słowo, którego by użyła.
Żadna z córek Sheridanów nie miała łatwo. Wychowywane w tradycyjnym, irlandzkim domostwie – od małego uczone zarówno angielskiego, jak i irlandzkiego, uczone były ogromnej zależności wobec swoich męskich członków rodziny. Już od małego w sytuacji, gdy pojawiał się konflikt między nimi a ich bratem, rodzice zazwyczaj rozstrzygali na jego korzyść. W momencie jednak, gdy ich jedyną wadą było bycie płci żeńskiej, sprawy nie miały się tak źle. Z każdym rokiem jednak Ruth obserwowała swoje córki z pewną dozą obawy, gdyż żadna z nich nie wykazywała magicznych zdolności. Okrutne domysły szybko zamieniły się w okrutną prawdę, gdy w dniu jedenastych urodzin ich pierwszej córki, do domu nie przyszedł list. Saoirse do dnia dzisiejszego pamięta krzyki, które tej nocy dobiegały z sypialni jej rodziców.
Dolegliwość jej siostry odbiła się mocno na dorastaniu Saoirse. Nikt nawet nie chciał na głos wypowiedzieć tego słowa – charłak. Jej siostra zaczęła być stopniowo wymazywana z rodzinnej historii. Zabierali ją na coraz mniej spotkań rodzinnych czy wyjść na ulicę Pokątną, aż ostatecznie siedziała całymi dniami w domu. Saoirse również nie była pokazywana – zapewne przez obawę, że ona również okaże się taka siostra. Ruth czuła jak jej status opiekunki ogniska domowego traci z każdym dniem na znaczeniu, co tylko odbijało się na tym jak traktowała swoją dwójkę młodszych dzieci.
Cud zdarzył się jednak niedługo po dziesiątych urodzinach Saoirse, gdy to podczas rodzinnej kolacji jej filiżanka znalazła się nagle po przeciwnej stronie stołu. Początkowo ojciec spojrzał gniewnie na swojego syna, pewny, że ten używa magii poza Hogwartem, jednak, gdy dostrzegł zdziwienie w jego oczach, swój wzrok skierował na Saoirse. Euforia była krótka, jednak wystarczająca, żeby trwale skrzywdzić starszą siostrę Saoirse, która zmuszona była przeżywać na nowo tragedię sprzed niecałego roku.
- Widzicie, rodzina dumnych czarodziejów i czarownic. Czysta magia mocno płynie w naszych żyłach! - oznajmił radośnie Bernard przy wieczornym posiłku. Spojrzenie Saoirse dyskretnie powędrowało w kierunku jej siostry, której obecność zdawała się być ignorowana. Ta szybko wstała od stołu i pobiegła na górę starając się ukryć napływające do oczu łzy. Nikt z obecnych nic nie powiedział.
List do Hogwartu był kolejnym, długo wyczekiwanym wydarzeniem. We wspomnieniach Saoirse od tamtego momentu wszystko działo się w jakby przyspieszonym tempie. Wycieczka po pierwszą różdżkę, nowy kociołek, utęsknione spojrzenia na model najnowszej miotły – chwilę później, zdawać by się mogło, była już w Hogwart Express, nieśmiało wciśnięta na siedzeniu obok swojego starszego brata. Ich siostra nie dostała nawet pozwolenia, żeby odprowadzić ich na peron.
Wspomnienie ściśniętego żołądka, gdy kierowała się w stronę Tiary Przydziału do dziś prześladuje ją w snach. Jej ojciec był Puchonem, jej brat był Puchonem, jej siostra... czymś gorszym niż jakikolwiek dom w Hogwarcie. Przy tych rzadkich okazjach, gdy rozmawiała ze swoim ojcem, słyszała wiele o tym, jak ważnym i poszanowanym domem jest Huffelpuff. Pracowitość! Lojalność, wobec swojej rodziny i swojego nazwiska! To są cechy prawdziwego czarodzeja mówił. Podchodząc trzęsącymi się nogami w stronę Tiary Przydziału myślała tylko o jednym – żeby nie przynieść kolejnego wstydu rodzinie.
- Ravenclaw! - krzyknęła Tiara jeszcze zanim dotknęła jej głowy.
Saoirse spędziła następny rok przekonana, że była to koszmarna pomyłka. Ciężko było jednak zaprzeczyć, że wśród Krukonów po raz pierwszy poczuła się, jakby do czegoś należała. Wieczorne dyskusje nad ulubioną książką, wspólne modyfikowanie zaklęć dla zabawy czy pierwsza styczność z farbami. Już od pierwszych zajęć stało się jasne, że transmutacja jest czymś, w czym była wyjątkowo dobra. Uroki również przychodziły jej bez większego wysiłku, w przeciwieństwie do eliksirów, które były zbyt techniczne jak na jej gust. Nie lubiła tego, jak sztywno trzeba było się trzymać określonych przepisów. Profesor Slughorn powtarzał jej, że aby móc eksperymentować, trzeba najpierw poznać podstawy, jednak nie brzmiało to dla niej specjalnie interesująco. Lubiła wybiegać poza omawiany materiał, często zaglądając z ciekawości do książek z wyższych roczników. Szybko jednak przerzuciła się na zwykłe „zobaczmy co się stanie”, co spowodowało niejeden pożar w pokoju wspólnym Krukonów.
Pierwszy rok minął szybciej, niż się tego spodziewała. Z żalem rozstała się ze swoimi nowopoznanymi przyjaciółmi i wróciła do domu na wakacje. Podczas przerwy jej rodzice wyrazili się dość jasno, że nie aprobują wartości domu Ravenclaw. Osobiście uważali, że bez ciężkiej pracy nie można oczekiwać rezultatów, a nieustanne kwestionowanie wszystkiego i zadawanie głupich pytań do niczego nie prowadzi. Uważali, że ich córka niczego przydatnego się nie nauczyła przez ten rok – jedynie bawiła w malowanie czy przeszkadzała na zajęciach zadając uciążliwe pytania niezwiązane z tematem lekcji. Kreatywność nie była cechą, którą państwo Sheridan chcieliby pielęgnować u swojej córki.
Jedyną osobą w domu, która tak naprawdę chętnie słuchała o nowych pomysłach czy przygodach, Saoirse w Hogwarcie, była jej siostra. Sama przez cały rok zamknięta była w domu - przy wyjątkowych okazjach dostawała pozwolenie, aby wyjść do ogrodu, jednak jej świat głównie ograniczał się do czterech ścian pokoju. Gdy jej rodzeństwo uczęszczało do szkoły, rodzice traktowali ją jakby w ogóle jej tam nie było. Saoirse czuła się winna, że wraca do szkoły po zaledwie dwóch miesiącach, ale jednocześnie nie mogła powstrzymać podekscytowania. Nienawidziła siebie za tak samolubne uczucia.
Drugi rok edukacji nie był jednak tak sielankowy jak poprzedni - po szkole grasowały plotki o wypuszczonym potworze z Komnaty Tajemnic. Potwierdziły się one, gdy jedna z uczennic została zamordowana. Marta była tylko o rok starsza od Saoirse, czasami pomagała jej z zadaniami domowymi z eliksirów czy siadała obok niej przy śniadaniu. Saoirse nie mogła przestać płakać przez następne trzy dni. Było to jej pierwsze, choć jak się niedługo miało okazać nieostatnie, spotkanie ze śmiercią.
Podczas trzeciego roku swojej edukacji Saoirse zainteresowała się mocniej Quidditchem. Udało jej się dostać do reprezentacji Ravenclawu i chociaż nie była specjalnie uzdolniona, to bawiła się całkiem dobrze na pozycji Ścigającego. Nie spotkało się to z dużym entuzjazmem ze strony jej ojca, który uważał, że kobiety nie mają miejsca na miotle, a już w szczególności nie po to, aby grać w Quidditcha. Zmuszona była więc pod koniec roku zrezygnować, gdy dostała wyjca od zdenerwowanej jej nieposłuszeństwem Ruth.
Czwarty rok również był rokiem tragedii. Nic nie zapowiadało, żeby miał się różnić od poprzednich. Saoirse zdążyła się już przyzwyczaić do kąśliwych uwag na temat swoich zainteresowań ze strony rodziców i chociaż kłócili się, że nie będą już dłużej sponsorować jej absurdalnego pociągu do malarstwa, to w domu było wyjątkowo spokojnie. Do czasu.
Dzień przed powrotem do Hogwartu jej siostra targnęła się na własne życie. Ciężko powiedzieć czy była to pierwsza próba czy pierwsza zauważona przez resztę domowników. Być może podczas roku szkolnego, było ich więcej, po prostu nie było nikogo, kogo by to obchodziło. Saoirse była tą, która znalazła bezwładne ciało siostry w łazience. Ta nie została jednak przewieziona do św. Munga, a uleczona w domu - dyskretnie, "żeby nie przyniosła więcej wstydu niż musi". Gdyby to zależało od Saoirse, to nie wsiadłaby następnego dnia do pociągu, jednak w tym momencie dziewczyna miała bardzo mało kontroli nad swoim życiem i jego torami. To był jednak moment, w którym postanowiła, że gdy tylko będzie miała ku temu okazję, wydostanie się z tego domu wraz z siostrą. Mogą zamieszkać nawet wśród mugoli, jeśli będą musiały.
Jednak gdy wróciła do domu na Boże Narodzenie, jej siostry już nie było. Wszyscy zachowywali się jakby taki był domyślny stan.
Wszystkie kolejne lata jej edukacji były równie nieszczęśliwe - śmierć Albusa Dumbledore’a, potem Wielka Wojna Czarodziejów. Poziom edukacji w Hogwarcie zdawał się spadać z dnia na dzień, co zmotywowało Saoirse do samodzielnego poszukiwania odpowiedzi na dręczące ją pytania. Od czwartego roku, do końca jej edukacji, można było znaleźć ją niemal całymi dniami przesiadująca w bibliotece. Dzięki temu udało jej się zakończyć edukację z Wybitnym za transmutację, a także Powyżej Oczekiwań za uroki, historię magii, starożytne runy, astronomię i numerologię. Udało jej się również odkryć sposób zarabiania na swoim hobby. Jej prawdziwą pasją było malowanie magicznych portretów. Zaczęła więc wykonywać szybkie rysunki swoich kolegów i koleżanek, za drobną opłatą oczywiście.
Z wiekiem Saoirse nauczyła się być znacznie twardsza niż w dzieciństwie, wciąż jednak pozostała w niej ogromna chęć niesienia pomocy każdemu, kto tylko jej potrzebuje (nieważne, czy o nią poprosi). W momencie ukończenia edukacji, jej priorytetem stało się odnalezienie siostry. Obstawiała, że ta uciekła do świata mugoli, gdzie brak magicznych mocy nie byłby żadną anomalią.
Przez krótki czas po zakończeniu edukacji mieszkała wraz z garstką znajomych w mieszkaniu w Londynie, zarabiając na siebie głównie ze sprzedawanych obrazów. Z początku nie były to duże sumy - nawet teraz, nie są to imponujące kwoty. W tym okresie jednak sytuacja eskalowała do tego stopnia, że zmuszona była rozmnażać jedzenie za pomocą transmutacji. Od zawsze przychodziła jej z łatwością, ale nawet to nie pomogło zbytnio na jakość tego jedzenia. Dużo w tym okresie schudła, jej skóra wydawała się wręcz przezroczysta, a worki pod oczami praktycznie nigdy nie znikały.
Porażki jednak nigdy nie demotywowały Saoirse, która dzięki temu wróciła do systematycznej nauki transmutacji. Przez dwa lata to oraz malarstwo było jej całym życiem. Nie ograniczała się jednak tylko do malarstwa - lubiła czytać dużo o literaturze, rzeźbie czy muzyce, pogłębiając znacznie swoją wiedzę teoretyczną o różnych dziedzinach sztuki.
Z czasem udało jej się zdobyć minimalną rozpoznawalność w świecie czarodziejów, dzięki jednemu, dość kontrowersyjnemu dziełu. Oczywiście oprócz kilku dodatkowych zamówień, zyskała również złą "sławę" wśród bardziej konserwatywnych rodów. Całe szczęście ludzie bardziej kojarzyli dzieło niż autora (o ile w ogóle).
Jej relacje z rodziną można określić jako chłodne i kruche. Chociaż prywatnie Saoirse nie podziela poglądu swoich rodziców na temat mugoli i obraca się w towarzystwie bardzo różnym - w tym wśród mugolaków, to nie angażuje się politycznie w żadną ze stron. Jej rodzina ma konserwatywne poglądy na temat czystości krwi, jednak albo nie jest świadoma zdania ich córki, albo zdecydowali się je ignorować. Kontakt między nimi ograniczony jest do minimum - okazjonalnych obiadów na święta czy grzecznych rozmów, jeśli spotkają się przypadkiem na Pokątnej.
Saoirse lubi obracać się w towarzystwie osób osobliwych, wyróżniających się w jakiś sposób z tłumu. Nienawidzi osób prostych, z banalnymi lub zerowymi ambicjami – inaczej po prostu nudnych. Sprawia to, że nie stroni od towarzystwa osób mocno upolitycznionych, chociaż sama myśli o sobie jako o bycie apolitycznym. Ciężko jednak, nawet jej, ignorować wydarzenia ostatnich lat. Panujące magiczne obostrzenia czy przerażające historie krążące dookoła sprawiają, że każdy kolejny dzień jest jedną wielką niewiadomą. Nie chodzi tutaj już tylko o kwestię funduszy, a zwykłego bezpieczeństwa. Grindelwald czy Czarny Pan… dla niej to jedno i to samo. Czasami żałuje, że nie ma więcej samozaparcia oraz potrzeby bycia mesjaszem narodu, aby zaangażować się w walkę o poprawę ich sytuacji. W głębi serca jest jednak tchórzem, któremu wygodniej jest pić i rysować wulgarne portrety, niż walczyć o to, co uważa za słuszne.
Wspomnienie używane przez Saoirse do wyczarowania patronusa to wspomnienie letniego wieczoru, gdy była sama w domu ze swoją siostrą. Zdecydowały się same przygotować sobie kolację, eksperymentując przy tym ze wszystkim dostępnymi im składnikami.ksperymentując przy tym ze wszystkim dostępnymi im składnikami.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 4 | 1 (rożdżka) |
Uroki: | 9 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Magia lecznicza: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 15 | 4 (rożdżka) |
Eliksiry: | 2 | 0 |
Sprawność: | 5 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Reszta: 5 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
język angielski | II | 0 |
język irlandzki | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Astronomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
Numerologia | I | 2 |
Starożytne Runy | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Malarstwo (tworzenie) | III | 25 |
Malarstwo (wiedza) | II | 7 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Rzeźba (wiedza) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Quidditch | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 26.5 |
Ostatnio zmieniony przez Saoirse Sheridan dnia 23.06.21 22:14, w całości zmieniany 9 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Tristan