Ogrody
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dużo kolorowych kwiatków i krzaków :p
Dużo kolorowych kwiatków i krzaków :p
W chłodny, listopadowy poranek obudził się z myślą, że czeka go coś przyjemnego. Coś bardzo przyjemnego, co zmaterializowało się chwilę później, gdy wzrok Colina padł na futerał z floretami, które specjalnie na tę okazję pożyczył (na wieczne nieoddanie) od Samaela. Nic dziwnego, że księgarz kolejne godziny spędził na nerwowym wyczekiwaniu i nawet obiad, który składał się z jego ulubionej pieczeni, wydawał się niesamowicie dłużyć. Kiedy więc zegar wybił szesnastą, Colin pofatygował się do ogrodu, gdzie miał oczekiwać a przybycie panny Greengrass. W międzyczasie przytachał jedną z ławek, które znajdowały się w altance i usiadł na niej, rozpierając się wygodnie o oparcie. Powinien jeszcze przygotować coś ciepłego do picia, ale uznał, że adrenalina i emocje towarzyszące pojedynkowi, rozgrzeją ich wystarczająco. A gdyby zmarzli, zawsze przecież mogli wejść do środka, gdzie czekał już płonący kominek.
Poderwał się z ławki w tej samej chwili, gdy tylko dojrzał swojego gościa. Założył ręce z tyłu i przechylił się lekko na piętach, pozwalając sobie powitać panienkę Greengrass uroczym uśmiechem - w którym jeszcze nie czaiła się pewność siebie - pojawiającym się na jego twarzy. Płuca odetchnęły z ulgą, gdy okazało się, że kobiece słowo jednak coś znaczy.
- Przyznam, że do ostatniej chwili nie byłem pewien, czy się pani pojawi - wyznał szczerze podchodząc do niej, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Wskazał brodą na futerał z floretami i podprowadził do niego dziewczynę. - Proponuję nie przedłużać i załatwić sprawę szybko, zanim się ściemni. A potem zapraszam na kieliszek wina... jeśli pani lubi. Obiecuję, że w zasięgu pani wzroku nie znajdzie się nawet kropla wódki - obiecał, przypominając sobie jej niechęć do tego alkoholu.
W sumie, może szklaneczka nie zaszkodziłaby i jemu? Albo dwie szklaneczki, gdyby jednak przypadkowo przegrał dzisiejszy pojedynek. Rozważał nawet, czy nie poddać go specjalnie, walcząc jedynie dla samego pokazu i tym samym dać swojej towarzyszce fory, ale uznał, że takie olewcze podejście do pojedynku zostałoby od razu zauważone. I poza tym - nie ukrywajmy - obudził się w nim również duch walki, który pozostawał uśpiony od czasu, gdy prawie poćwiartował Samaela. Przypadkiem.
Poderwał się z ławki w tej samej chwili, gdy tylko dojrzał swojego gościa. Założył ręce z tyłu i przechylił się lekko na piętach, pozwalając sobie powitać panienkę Greengrass uroczym uśmiechem - w którym jeszcze nie czaiła się pewność siebie - pojawiającym się na jego twarzy. Płuca odetchnęły z ulgą, gdy okazało się, że kobiece słowo jednak coś znaczy.
- Przyznam, że do ostatniej chwili nie byłem pewien, czy się pani pojawi - wyznał szczerze podchodząc do niej, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Wskazał brodą na futerał z floretami i podprowadził do niego dziewczynę. - Proponuję nie przedłużać i załatwić sprawę szybko, zanim się ściemni. A potem zapraszam na kieliszek wina... jeśli pani lubi. Obiecuję, że w zasięgu pani wzroku nie znajdzie się nawet kropla wódki - obiecał, przypominając sobie jej niechęć do tego alkoholu.
W sumie, może szklaneczka nie zaszkodziłaby i jemu? Albo dwie szklaneczki, gdyby jednak przypadkowo przegrał dzisiejszy pojedynek. Rozważał nawet, czy nie poddać go specjalnie, walcząc jedynie dla samego pokazu i tym samym dać swojej towarzyszce fory, ale uznał, że takie olewcze podejście do pojedynku zostałoby od razu zauważone. I poza tym - nie ukrywajmy - obudził się w nim również duch walki, który pozostawał uśpiony od czasu, gdy prawie poćwiartował Samaela. Przypadkiem.
Niemal przez cały dzień nie mogłam sobie znaleźć miejsca ani na niczym się skupić, moje myśli krążyły tylko wokół umówionego spotkania, jakże niecodziennego zresztą; prawdę mówiąc po incydencie jaki miał miejsce na wernisażu naprawdę nie sądziłam, że do niego dojdzie. Więc kiedy kilka dni temu sowa przyniosła list z zaproszeniem od Colina, odetchnęłam z ulgą. Nie tylko dlatego, że moje zachowanie na przyjęciu nie okazało się totalną klapą i nie zniechęciło go do mojej osoby, był chyba pierwszym (no poza Cezarem) mężczyzną który potraktował mnie poważnie. Podniósł rękawice którą mu rzuciłam a tym samym, sprawił mi ogromną przyjemność.
Aportowałam się wprost w ogrodzie Colina. Potrząsnęłam lekko głową chcąc pozbyć się skutków ubocznych teleportacji po czym wzięłam głęboki oddech przymykając przy tym na chwilę oczy.
- Miał Pan rację, to powietrze jest zupełnie inne niż nasze. - Rzuciłam, posyłając mu uśmiech po czym ruszyłam w jego stronę. Pomimo lekkiego ubioru nie odczuwałam zimna, chyba byłam zbyt podekscytowana by zwracać uwagę na takie niuanse.
- Jeśli mam być szczera, to ja nie sądziłam, że dotrzyma Pan słowa. - Posłałam mu znaczące spojrzenie, nie chciałam roztrząsać tego, co stało się na wernisażu. - Poza tym jest Pan chyba pierwszym mężczyzną który mnie nie spławił i przyjął moją propozycję, jak mogłabym się nie zjawić? - Uniosłam sugestywnie brew, lustrując go przy tym wzorkiem. Wyglądał inaczej, jego uśmiech wydawał się być szczerym a myśli skupione na mnie; taka wersja Colina odpowiadała mi bardziej.
Podeszliśmy do futerału; Colin wspomniał o wódce, powodując tym samym lekkie rumieńce na moich policzkach. Bardzo śmieszne Panie Fawley. - Spokojnie, wygram nim się ściemni. - Rzuciłam pewnie, wodząc wzrokiem po florecie po czym ujmując go w dłonie, przejechałam palcami po klindze zatrzymując się na jej końcu. - A wino lubię. - Dodałam, tym razem spoglądając mu już prosto w oczy by następnie odwrócić się i odejść od niego parę kroków.
Przyjęłam pozycję, unosząc floret ku górze - Ach i proszę mnie nie oszczędzać - na treningach i kursie również tego nie robią. Rzuciłam mu wyzywające spojrzenie, któremu towarzyszył równie wyzywający uśmiech.
Aportowałam się wprost w ogrodzie Colina. Potrząsnęłam lekko głową chcąc pozbyć się skutków ubocznych teleportacji po czym wzięłam głęboki oddech przymykając przy tym na chwilę oczy.
- Miał Pan rację, to powietrze jest zupełnie inne niż nasze. - Rzuciłam, posyłając mu uśmiech po czym ruszyłam w jego stronę. Pomimo lekkiego ubioru nie odczuwałam zimna, chyba byłam zbyt podekscytowana by zwracać uwagę na takie niuanse.
- Jeśli mam być szczera, to ja nie sądziłam, że dotrzyma Pan słowa. - Posłałam mu znaczące spojrzenie, nie chciałam roztrząsać tego, co stało się na wernisażu. - Poza tym jest Pan chyba pierwszym mężczyzną który mnie nie spławił i przyjął moją propozycję, jak mogłabym się nie zjawić? - Uniosłam sugestywnie brew, lustrując go przy tym wzorkiem. Wyglądał inaczej, jego uśmiech wydawał się być szczerym a myśli skupione na mnie; taka wersja Colina odpowiadała mi bardziej.
Podeszliśmy do futerału; Colin wspomniał o wódce, powodując tym samym lekkie rumieńce na moich policzkach. Bardzo śmieszne Panie Fawley. - Spokojnie, wygram nim się ściemni. - Rzuciłam pewnie, wodząc wzrokiem po florecie po czym ujmując go w dłonie, przejechałam palcami po klindze zatrzymując się na jej końcu. - A wino lubię. - Dodałam, tym razem spoglądając mu już prosto w oczy by następnie odwrócić się i odejść od niego parę kroków.
Przyjęłam pozycję, unosząc floret ku górze - Ach i proszę mnie nie oszczędzać - na treningach i kursie również tego nie robią. Rzuciłam mu wyzywające spojrzenie, któremu towarzyszył równie wyzywający uśmiech.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Rozciągnął mięśnie, wymachując od niechcenia jednym a potem drugim ramieniem, by po chwili napiąć i rozluźnić mięśnie barków. To nie był dobry moment na to, aby przyznawać się pannie Greengrass, że będzie trzymał w dłoni floret po raz drugi w życiu; a już na pewno nie był to moment, w którym powinien błagać ją o litość, delikatność i oszczędzenie mu życia. Dopiero teraz dotarło bowiem do Colina, na co się porywał - wyzwał na pojedynek dziewczynę wyraźnie pewną siebie, co sugerowało, że znała ten sport doskonale i nie obawiała się żadnych wyzwań. A on? Jedno zwycięstwo nie czyniło go przecież mistrzem.
- Nie mógłbym odmówić tak pięknej kobiecie - wymruczał cicho, nagle spoglądając na nią spojrzeniem, w którym czaiła się dziwna czułość. Jego wzrok powoli, ale sugestywnie przesunął się po dziewczęcej sylwetce, próbując speszyć młodą damę i ją rozkojarzyć. - I nie mogę się doczekać, kiedy odbiorę swoją nagrodę za wygraną - dorzucił po chwili, gdy już odszedł kilka kroków i ustawił się we właściwej pozycji. Chociaż wciąż patrzył na pannę Greengrass tym samym wzrokiem, uśmiechając się przy tym lekko, z bezczelną śmiałością, jego ciało było napięte do granic możliwości i gotowe na pierwszy ruch.
Wyciągnął przed siebie floret i wykonał jeden próbny krok. Podłoże było twarde; stopy nie ślizgały się ani na wilgotnej trawie, ani na błocie i Colin upewnił się, że wykonywanie gwałtowniejszych wypadów nie skończy się upokarzającym upadkiem na cztery litery. To byłoby chyba jeszcze gorsze niż przegrana z niewiastą na swoim własnym terenie. Cofnął się, machnął lekko floretem, sprawdzając jego ułożenie w dłoni i znów spojrzał na pannę Greengrass. Dobrotliwy uśmiech zniknął z jego twarzy, czułe spojrzenie zmieniło się w zimne opanowanie, gdy wykonywał pierwszy ruch.
- Nie mógłbym odmówić tak pięknej kobiecie - wymruczał cicho, nagle spoglądając na nią spojrzeniem, w którym czaiła się dziwna czułość. Jego wzrok powoli, ale sugestywnie przesunął się po dziewczęcej sylwetce, próbując speszyć młodą damę i ją rozkojarzyć. - I nie mogę się doczekać, kiedy odbiorę swoją nagrodę za wygraną - dorzucił po chwili, gdy już odszedł kilka kroków i ustawił się we właściwej pozycji. Chociaż wciąż patrzył na pannę Greengrass tym samym wzrokiem, uśmiechając się przy tym lekko, z bezczelną śmiałością, jego ciało było napięte do granic możliwości i gotowe na pierwszy ruch.
Wyciągnął przed siebie floret i wykonał jeden próbny krok. Podłoże było twarde; stopy nie ślizgały się ani na wilgotnej trawie, ani na błocie i Colin upewnił się, że wykonywanie gwałtowniejszych wypadów nie skończy się upokarzającym upadkiem na cztery litery. To byłoby chyba jeszcze gorsze niż przegrana z niewiastą na swoim własnym terenie. Cofnął się, machnął lekko floretem, sprawdzając jego ułożenie w dłoni i znów spojrzał na pannę Greengrass. Dobrotliwy uśmiech zniknął z jego twarzy, czułe spojrzenie zmieniło się w zimne opanowanie, gdy wykonywał pierwszy ruch.
The member 'Colin Fawley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 24
'k100' : 24
Czekałam aż do mnie podejdzie. Czułam jak pod wpływem adrenaliny moje serce zaczyna bić szybciej i mocniej a przecież walka jeszcze się nie rozpoczęła. Utkwiłam wzrok w jego twarzy, dokładnie badający każdy grymas jaki pojawił się na niej pojawił. Jego wzrok... Czemu tak na mnie patrzył? Zupełnie inaczej niż poprzednim razem. Przymknęłam oczy w myślach karcąc się za stracenie czujności. Powinnam skupić się na jego postawie, śledzić mowę ciała, która tak często zdradzała następny ruch przeciwnika. Jeśli chciał mnie rozproszyć - poskutkowało.
- Nagrodę? - Spytałam, nie kryjąc swego zdziwienia. - To ja z chęcią ją od Pana odbiorę. - To mówiąc posłałam mu kolejny, wyzywający uśmiech. Co prawda nie przypomniałam sobie, żebyśmy umawiali się na jakieś nagradzanie, musiał to więc wyjść z jego własnej inicjatywy, co właściwie miało sens; za taki trud musiało się coś należeć. Pytanie teraz, czego chciał Colin?
Stanął przede mną. Poprawiłam się, korygując swoją postawę. Mój wzrok był skupiony, oddech umiarkowany, nie mogłam jedynie powstrzymać uśmiechu który jak nigdy, cisnął mi się na usta. Wpatrywałam się w niego jak zwierz który tylko czeka na odpowiedni moment do ataku. Kiedy wykonał swój pierwszy ruch, cofnęłam się miękko mając nadzieję, że uniknę wyprowadzonego ciosu.
- Nagrodę? - Spytałam, nie kryjąc swego zdziwienia. - To ja z chęcią ją od Pana odbiorę. - To mówiąc posłałam mu kolejny, wyzywający uśmiech. Co prawda nie przypomniałam sobie, żebyśmy umawiali się na jakieś nagradzanie, musiał to więc wyjść z jego własnej inicjatywy, co właściwie miało sens; za taki trud musiało się coś należeć. Pytanie teraz, czego chciał Colin?
Stanął przede mną. Poprawiłam się, korygując swoją postawę. Mój wzrok był skupiony, oddech umiarkowany, nie mogłam jedynie powstrzymać uśmiechu który jak nigdy, cisnął mi się na usta. Wpatrywałam się w niego jak zwierz który tylko czeka na odpowiedni moment do ataku. Kiedy wykonał swój pierwszy ruch, cofnęłam się miękko mając nadzieję, że uniknę wyprowadzonego ciosu.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lilith Greengrass' has done the following action : rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
Jego misterny atak powiódłby się tylko w jednym przypadku - gdyby panna Greengrass była sparaliżowana, związana lub nieprzytomna i nie mogła przez to odparować uderzenia floretu. Niestety (to znaczy na szczęście, oczywiście!), nic takiego nie miało miejsce i po chwili rozległ się dźwięk metalu uderzanego o metal, gdy florety zwarły się ze sobą, a dziewczyna zręcznie uniknęła ciosu. Colin mimowolnie się uśmiechnął, ale uznał tę obronę za zwyczajne kobiece szczęście. Zrobił dwa kroki w bok i uśmiechnął się jeszcze szerzej, bez najmniejszego skrępowania lustrując kobiecą sylwetkę, jakby szukając w niej jakiegoś słabego punktu.
- Nie sądzi chyba pani, że zwycięzca odejdzie z pustymi rękoma? - zapytał przekornie, ujmując rękojeść floretu pewniejszym uściskiem i kierując ostrze nieco w dół. - Byłbym niezmiernie zawiedziony, gdyby pozbawiono mnie mojej nagrody - spojrzał na nią z dziwnym błyskiem w oku tuż przed tym, gdy jego dłoń gwałtownie wystrzeliła do przodu, celując w kobiece ciało. W ich pojedynku nie chodziło o to, aby skrzywdzić przeciwnika, ale by podkreślić swoją przewagę; a Colin zamierzał to zrobić w prosty sposób, wyprowadzając serię szybkich, konkretnych ciosów skumulowanych w jednym miejscu jej ciała, by nie dać Lilith ani chwili odpoczynku.
- Nie sądzi chyba pani, że zwycięzca odejdzie z pustymi rękoma? - zapytał przekornie, ujmując rękojeść floretu pewniejszym uściskiem i kierując ostrze nieco w dół. - Byłbym niezmiernie zawiedziony, gdyby pozbawiono mnie mojej nagrody - spojrzał na nią z dziwnym błyskiem w oku tuż przed tym, gdy jego dłoń gwałtownie wystrzeliła do przodu, celując w kobiece ciało. W ich pojedynku nie chodziło o to, aby skrzywdzić przeciwnika, ale by podkreślić swoją przewagę; a Colin zamierzał to zrobić w prosty sposób, wyprowadzając serię szybkich, konkretnych ciosów skumulowanych w jednym miejscu jej ciała, by nie dać Lilith ani chwili odpoczynku.
The member 'Colin Fawley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Florety skrzyżowały się, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk; na mojej twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. Chyba nie sądził, że tak łatwo mu ze mną pójdzie? Może sobie być doświadczonym szermierzem. Może stoczył więcej pojedynków niż ja, może spędził na treningach więcej godzin, nieważne. Jest zasada o której Pan Fawley najwyraźniej zapomniał: Nigdy nie lekceważ swojego przeciwnika. Cóż, najwyraźniej przecenił swoje możliwości.
Obserwowałam go uważnie, wiedziałam, że to jedynie zagrywki, że próbuje mnie rozkojarzyć ale nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- Szczerze mówiąc wystarczyła by mi sama radość z wygranej. - Na mojej twarzy zagościł złośliwy uśmieszek, pewny. Bardzo chętnie rozłożyłabym go na łopatki.
Błysk w jego oku był taki specyficzny, dobrze wiedziałam co zaraz nastąpi. Nie minęło więc parę sekund od momentu zadania przeze mnie pytania kiedy mężczyzna wyprowadził kolejny cios. Zrobiłam krok w tył, samej kierując floret w stronę Colina; miałam nadzieję, że i tym razem odepchnę jego atak.
Obserwowałam go uważnie, wiedziałam, że to jedynie zagrywki, że próbuje mnie rozkojarzyć ale nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- Szczerze mówiąc wystarczyła by mi sama radość z wygranej. - Na mojej twarzy zagościł złośliwy uśmieszek, pewny. Bardzo chętnie rozłożyłabym go na łopatki.
Błysk w jego oku był taki specyficzny, dobrze wiedziałam co zaraz nastąpi. Nie minęło więc parę sekund od momentu zadania przeze mnie pytania kiedy mężczyzna wyprowadził kolejny cios. Zrobiłam krok w tył, samej kierując floret w stronę Colina; miałam nadzieję, że i tym razem odepchnę jego atak.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lilith Greengrass' has done the following action : rzut kością
'k100' : 73
'k100' : 73
Po raz kolejny udało mi się odeprzeć atak, nie dając mu tym samym najmniejszych szans na chociażby muśnięcie mojego ciała. Zbiłam jego floret nim zdołał się do mnie zbliżyć a w powietrzu po raz kolejny rozszedł się dźwięk szczęknięcia dwóch metali. Nie mogłam pohamować uśmiechu który tak silnie cisnął mi się na usta. Zrobiłam kilka kroków w bok, przekładając nogę za nogę, cały czas uważnie przyglądając się mojemu przeciwnikowi.
- O jakiej nagrodzie więc mówimy? - Posłałam mu wyzywające spojrzenie. Coś nie bardzo wychodził mu ten pojedynek. Czyżbym była za dobra? A może dawno się nie z nikim nie pojedynkował? Dziwne, szczerze mówiąc spodziewałam się cięższej walki z kimś, kto podobno świetnie się pojedynkuje a tym czasem... robiłam go jak dziecko.
- Może to ja powinnam dać Panu fory? - Spytałam nieco kpiąco a na moich ustach zagościł zadziorny uśmiech. Może powinnam, skoro nie potrafił wyprowadzić ani jednego ciosu; naprawdę zastanawiające. Cóż wychodzi na to, że Pan Fawley przegra tą walkę z kretesem.
Wystrzeliłam do przodu, zupełnie nieoczekiwanie (a przynajmniej mam taką nadzieję), ostrze kierując prosto w jego tułów. Zobaczymy, czy jego umiejętność obrony kuleje równie mocno co ataku.
- O jakiej nagrodzie więc mówimy? - Posłałam mu wyzywające spojrzenie. Coś nie bardzo wychodził mu ten pojedynek. Czyżbym była za dobra? A może dawno się nie z nikim nie pojedynkował? Dziwne, szczerze mówiąc spodziewałam się cięższej walki z kimś, kto podobno świetnie się pojedynkuje a tym czasem... robiłam go jak dziecko.
- Może to ja powinnam dać Panu fory? - Spytałam nieco kpiąco a na moich ustach zagościł zadziorny uśmiech. Może powinnam, skoro nie potrafił wyprowadzić ani jednego ciosu; naprawdę zastanawiające. Cóż wychodzi na to, że Pan Fawley przegra tą walkę z kretesem.
Wystrzeliłam do przodu, zupełnie nieoczekiwanie (a przynajmniej mam taką nadzieję), ostrze kierując prosto w jego tułów. Zobaczymy, czy jego umiejętność obrony kuleje równie mocno co ataku.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lilith Greengrass' has done the following action : rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Kobieca twarz wykrzywiona uśmiechem - złośliwym i kpiącym? Co panna knuje, panno Greengrass - wystarczająco go rozpraszała mimo wszelkich prób zachowania zdrowego rozsądku. Oczami wyobraźni widział dziewczynę pochylającą się nad nim i szepczącą mu coś do ucha w ciemnej loży na wernisażu. Mimo to wyprowadził cios nieco lepszy od poprzedniego, silniejszy i celniejszy... ale odbity z nie mniejszą łatwością jak pierwsze uderzenie. Sam się uśmiechnął, chociaż był to uśmiech lekko kwaśny.
- Doceniam pani troskę, ale poradzę sobie bez okazywania mi specjalnych względów - zaprotestował, robiąc kolejne małe kroczki wokół dziewczyny mierząc ją uważnym spojrzeniem. Do tej pory to on atakował, a ona od niechcenia odparowywała jego ciosy. O ile jednak powtarzalna walka była domeną początkujących, po pannie Greengrass spodziewał się rzeczy bardziej zaskakujących, jak niespodziewanego ataku. Wolał być przygotowany, więc mimo coraz większego rozprzężenia i rozproszenia, starał się za wszelką cenę wychwycić moment, w którym dziewczyna zaatakuje.
I po prawdzie nie czekał długo, bo po odparowaniu jego własnego ciosu nie minęło nawet kilka sekund, gdy floret przeciwniczki wystrzelił w jego stronę. Colin wyciągnął przed siebie broń, starając się odbić ostrze wycelowane w jego ciało; czując przy tym rosnącą adrenalinę i coraz większe, typowo niedżentelmeńskie, pragnienie wygranej i pokazanie dziewczynie, kto z nich dwojga zasługuje na tytuł zwycięzcy.
- Doceniam pani troskę, ale poradzę sobie bez okazywania mi specjalnych względów - zaprotestował, robiąc kolejne małe kroczki wokół dziewczyny mierząc ją uważnym spojrzeniem. Do tej pory to on atakował, a ona od niechcenia odparowywała jego ciosy. O ile jednak powtarzalna walka była domeną początkujących, po pannie Greengrass spodziewał się rzeczy bardziej zaskakujących, jak niespodziewanego ataku. Wolał być przygotowany, więc mimo coraz większego rozprzężenia i rozproszenia, starał się za wszelką cenę wychwycić moment, w którym dziewczyna zaatakuje.
I po prawdzie nie czekał długo, bo po odparowaniu jego własnego ciosu nie minęło nawet kilka sekund, gdy floret przeciwniczki wystrzelił w jego stronę. Colin wyciągnął przed siebie broń, starając się odbić ostrze wycelowane w jego ciało; czując przy tym rosnącą adrenalinę i coraz większe, typowo niedżentelmeńskie, pragnienie wygranej i pokazanie dziewczynie, kto z nich dwojga zasługuje na tytuł zwycięzcy.
The member 'Colin Fawley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 15
'k100' : 15
Kiedy zrobiłam wypad a mój floret wystrzelił w stronę Colina nie sądziłam, że trafię; jego reakcja była niemal natychmiastowa to też moje zdziwienie było nie małe kiedy końcówka ostrza dotknęła ciała Colina, przecinając materiał na jego prawym ramieniu a zaraz po nim skórę. Przeniosłam wzrok z broni na mojego przeciwnika; serce waliło mi jak oszalałe. Na mojej twarzy powoli, zaczął się pojawiać triumfalny uśmiech. Cofnęłam floret a za nim swoje ciało, ustawiając się już w normalnie pozycji z bronią przyległą do nogi.
- Poszło szybciej niż myślałam. - Rzuciłam od niechcenia, zupełnie tak jakbym od samego początku wiedziała, że wygram. Kilkakrotnie zdarzyło mi się mu o tym powiedzieć, jednak nie mogłam być pewna, że w stu procentach mi się powiedzie. Uśmiechałam się do niego bezczelnie, wyzywająco a moje oczy błyszczały jak nigdy dotąd. W środku skakałam z radości, jednak nie chciałam mu tego pokazywać, zamiast tego więc wpatrywałam się w niego, tak prowokująco nie spuszczając z twarzy uśmiechu. Byłam ciekawa co się teraz stanie. Bez wątpienia był zaskoczony, raczej nie sądził, że przegra z kobietą.
- Chyba trzeba to opatrzyć. - Rzuciłam, podbródkiem wskazując na jego ramię z którego ciekła już stróżka krwi, nic specjalnego jednak byłoby dobrze, gdyby nie dostało się tam żadne zakażenie.
- Poszło szybciej niż myślałam. - Rzuciłam od niechcenia, zupełnie tak jakbym od samego początku wiedziała, że wygram. Kilkakrotnie zdarzyło mi się mu o tym powiedzieć, jednak nie mogłam być pewna, że w stu procentach mi się powiedzie. Uśmiechałam się do niego bezczelnie, wyzywająco a moje oczy błyszczały jak nigdy dotąd. W środku skakałam z radości, jednak nie chciałam mu tego pokazywać, zamiast tego więc wpatrywałam się w niego, tak prowokująco nie spuszczając z twarzy uśmiechu. Byłam ciekawa co się teraz stanie. Bez wątpienia był zaskoczony, raczej nie sądził, że przegra z kobietą.
- Chyba trzeba to opatrzyć. - Rzuciłam, podbródkiem wskazując na jego ramię z którego ciekła już stróżka krwi, nic specjalnego jednak byłoby dobrze, gdyby nie dostało się tam żadne zakażenie.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Ogrody
Szybka odpowiedź