Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]10.09.15 16:18
First topic message reminder :

Salon

Najbardziej przytulne pomieszczenie w całym mieszkaniu z dużą, wygodną sofą, kominkiem, leżanką, pełne książek leżących tu i ówdzie. Do pokoju wpada dużo dziennego światła przez wysokie okna; oczywiście, o ile nie są opuszczone rolety. Pod ścianą znajduje się gramofon i regał wypełniony winylami - dominuje wśród nich muzyka jazzowa.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Salon [odnośnik]08.01.16 20:33
Nie była przyzwyczajona do takiej szczerości i bezpośredniości jakie cechowały jej dzisiejszego gościa. Uczona była czytać między wierszami, gdzieś na granicy ironii i na pewno daleko od szczerości. Mathilda za to bez problemu przyznała jej nagle, że ją podziwiała i nie było to myśl, do której mogła się szybko przyzwyczaić. Była w szkole popularna, ale nadal była jednym z dzieciaków, które nie do końca wiedziały o co do końca chodzi z tym życiem, a już na pewno nie była aniołem z aureolą, by stawiać ją za wzór.
- Czym zasłużyłam sobie na ten zaszczyt? I cieszę się, że w końcu przyszło nam porozmawiać, że się odważyłaś. – stwierdziła nie  będąc pewna jak powinna zareagować na jej wyznanie. Ucieszyć się, że całkiem dobry obraz wykreowała własnej osoby dla innych czy może poczuć żal, że zapewne jest on daleki od prawdy? Znała swoją wartość i często wykazywała się za dużą arogancją, ale potrafiła aż za dobrze wypunktować swoje słabości i wtedy jej postać traciła coraz bardziej. Każdy jednak tworzy sobie swoją indywidualną opinię na temat jakieś osoby, a że nikt nie zna się dostatecznie dobrze, by pojąć ogrom człowieczeństwa drugiej osoby to tworzy go z brakami i uproszczeniami.
- Nie chodzi mi o zawód, to czuje się spełniona. Daje mi niezależność, którą bardzo cenie. Bardziej o sam wygląd mojego życia. Zawsze zastanawiałam się jaki zawód powinnam wybrać, ale nie jak powinno wyglądać moje życie. Myślę o wyjeździe, by odpocząć. Obawiam się jednak konsekwencji tego. W końcu nie wiem jeszcze co szykuje dla mnie los. – przyznała, gdyż czuła się zmęczona wszechobecną stęchlizną Londynu, ich społeczeństwa, a Anglia wydawała się jej taka ciasna.
- Na co dzień zajmujesz się wróżeniem? To twój zawód?- zapytała nagle zmieniając temat jakby chcąc uciec myślami od tematy swojej przyszłości, a przecież Mathilda za swoim intrygującą osobowością była idealną postacią, na której mogła skupić myśli. Napiła się alkoholu, gorzkość nie minęła.

zt
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]18.08.16 16:20
/ 21 lutego (mam nadzieje, że Ci pasuje)

Mówi się, że jeżeli masz dach nad głową, co wrzucić do garnka i ludzi o czystym sercu masz więcej niż niejedna osoba na Ziemi. Nie potrzebujesz przecież majątku by być szczęśliwym. Zaradność to połowa sukcesu, a druga połowa to chęci. Dla Lynn ludzie, którymi się otaczała zawsze znaczyli najwięcej. Poradziłaby sobie ze wszystkim, ale nie poradziłaby sobie bez tych wszystkich ludzi. Z Elizą przyjaźniły się już od najmłodszych lat. To przy niej Lynn mogła być sobą i nie musiała grać przejętej każdą małą sprawą arystokratki. Były bardzo do siebie podobne nawet jeżeli więzy krwi jakie je łączyły były lekko rozcieńczone. Czy to przez wzgląd na ten sam wiek, czy przez to, że w dzieciństwie spędzały w swoim towarzystwie niemalże każdą chwilę – Lynn wiedziała, że Lizzie jest jedyną osobą, której szczerze może powiedzieć dosłownie o wszystkim. Bez krytyki, bez obawy przed  tym, że ktoś się o tym dowie. Dogadywała się z nią lepiej niż z rodzeństwem, które przecież miała codziennie przy swoim boku. Tylko kto mógł się jej dziwić? Obie panny były niekontrowersyjne. Miały własne cele, marzenia, które wybiegały całkowicie poza arystokratyczne ramy. Spotykały się, kiedy tylko miały na to okazję. Tak powinno być. Powinny mieć czas by się znać. By się dzielić tym co je spotkało. Trzymanie w sobie wszystkiego nigdy nie przynosi niczego dobrego. Sieć fiuu nie była jej ulubionym sposobem transportu, ale czasami po prostu było w ten sposób łatwiej. Kominkiem przeniosła się do salonu Panny Fawley. Rozejrzała się po pomieszczeniu i widząc znajomą twarz przed sobą uśmiechnęła się. - Lady Fawley.. - zażartowała podchodząc do niej i mocno ją do siebie przytulając. - Na szczęście nic się tu nie zmieniło. Jeszcze bym pomyślała, że źle trafiłam. Zdarzyło mi się już to. - odparła przyglądając się kuzynce bacznie. Wyglądała właściwie tak samo jak kilka miesięcy wcześniej. Tylko czego się Lynn spodziewała? Pierścionka na palcu? Aurora przy boku? Z takimi wiadomościami na pewno nie czekałyby do następnego spotkania. - Chyba urosłaś. - dodała głosem ciekawskiej ciotki. Oooo tak obie wiedziały jak ciekawskie mogą być.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Salon [odnośnik]23.08.16 17:49
Pasuje
Ze wszystkich jej przyjaciółek to Lynn była do niej najbardziej podobna. Inara była o wiele pogodniejsza i nadal można było ją określić za udany przykład arystokratki – tego już o Lizzy nie można było powiedzieć. Ally za to była spokojniejsza i poważniejsza – wydawała się tajemnicza damą, która skrywa przed światem wielkie sekrety. Agatha za to była najbardziej nietypową osobą, którą przyszło jej poznać; to zapewne przez wpływy bohemy artystycznej na jej charakter. Lucinda za to dzieliła z nią marzenia, chęci podążania swoimi drogami i zamiłowanie do niebezpiecznych zawodów. Może dlatego rozumiały się świetnie – na tyle ile drugi człowiek może sobie na to pozwolić, nikt nie jest wypełniony tylko empatią. Ze wszystkich jej przyjaciółek tylko Agatha pozostawała stale na miejscu, ale często była pogrążona w swoim świecie, do którego sama Elizabeth nigdy nie potrafiła dotrzeć. Na szczęście mogła liczyć jeszcze na męskie towarzystwo i pracę, gdyż częstotliwość wyjazdów Lynn była niezmiennie wysoka. Za każdym razem jak wracała Lady Falwey szukała w niej zmian, czegoś co wskazało, by że to nie jest już ta sama osoba, ale ona zawsze była jej drogą przyjaciółką. Oczywiście, teraz jej kuzynka różniła się od swojej nastoletniej wersji, ale zmiana ta wyszła tak naturalnie, że wręcz nie wie kiedy to się stało. Teraz jednak potrafiła dostrzec, że coś gryzie od wewnątrz Lady Selwyn. Jakby trzymała w sobie tajemnice, która coraz trudniejsza jest od utrzymania tylko dla siebie. Jeśli jakiś sekret nie powinien zostać ujawniony to nawet jego posiadacz powinien o nim zapomnieć.
- Lucinda, dobrze Cię widzieć. – powiedziała szczerze, przytulając ją. Minęło niby tylko kilka miesięcy, ale tyle się wydarzyło w tym czasie, że aż nie mogła uwierzyć, że był to tak krótki wyjazd kuzynki. – Zdarzyło Ci się pomylić domy? Czemu mam wrażenie, że kryje się za tym fascynująca historia? – prowokowała ją do zwierzeń wskazując miejsce na kanapie. Odwzajemniła ciekawie spojrzenia Lynn dając sobie chwilę, by nacieszyć się jej ponowną obecnością. – Chyba wystarczą mi moje sto siedemdziesiąt pięć centymetrów, które mam obecnie. Za to ty się zmieniałaś, wyglądasz na zmęczoną. – zauważyła patrząc na nią z niepokojem. Mogła to być jej złudzenie albo kobieta niedawno wróciła z podróży, ale wolała się dopytać. – Masz ochotę na herbatę lub kawę? – zaproponowała wstając, by udać się do kuchni.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]23.08.16 22:12
Lucinda odkąd sięga pamięcią więcej czasu spędza w towarzystwie mężczyzn niż kobiet. Kiedy była młodsza w jej rodzinie roiło się od mężczyzn, a prawie wszystkie jej kuzynki były wystrojonymi od stóp do głów arystokratkami, z którymi Lynn nie miała za wiele wspólnego. Później w szkole choć liczba koleżanek diametralnie wzrosła to ona i tak czuła się pewniej i swobodniej w towarzystwie chłopców. Nie chodziło tylko o to, że miała więcej z nimi wspólnego, ale głównie o fakt, że nie musiała nikogo przy nich udawać bo przecież wcale ich to nie obchodziło. Po szkole na pewien czas zatraciła się w świecie arystokracji, a to wszystko za sprawą ojca, któremu śpieszyło się do wydania swojej drugiej córki. Kiedy jednak szybko okazało się, że Lynn nie nadaje się na żonę i matkę, a już na pewno nie pod przymusem postanowiła wziąć nogi zapas i zająć się czymś co od zawsze ją pociągało. Przygodą. Wtedy też jej głównymi towarzyszami byli mężczyźni. Dlatego też nigdy nie miała problemu z jakimikolwiek kontaktami jeżeli chodzi o mężczyzn, ale nie mogła zaprzeczyć, że od czasu do czasu potrzebowała kobiety w swoim życiu. Mama, babcia, ciocia… one nie wchodziły w grę. Bo w końcu chodziło o jedną kobietę jaka była w stanie ją zrozumieć i nie oceniać powierzchownie. Mało było takich osób, a już na pewno było mało, którym Lynn ufała. Tylko czemu się tu dziwić skoro każdy komu zaufała na każdym kroku pokazuje jej jak wielki błąd popełniła? - W przerwie świątecznej w szóstej klasie, ale to naprawdę czystym przypadkiem. - powiedziała posyłając kobiecie szeroki uśmiech. Usiadła na kanapie jeszcze raz dokładnie przyglądając się kobiecie. Nie widziały się tylko kilka miesięcy, ale były to zbyt intensywne miesiące by nie myśleć o nich jak o długich latach. Na szczęście kobieta nie zmieniła się za wiele chroniąc Lynn tym samym przed wyrzutami sumienia.  Kiedy Lizzie wspomniała o zmęczeniu Lucinda wzruszyła ramionami. Była. Bardzo. Choroba, poszukiwania z Morgo, wspomnienia Edgara… tego było za dużo jak na jej małą duszyczkę. Tylko przecież ona nigdy się nie poddawała. Teraz też nie miała zamiaru. Nawet za cenę zdrowia. - Wino? -uniosła brew pytając cicho. - Widzimy się raz na kilka miesięcy. To chyba szczególna okazja. Służba skończona, Pani Auror. - powiedziała uśmiechając się szeroko. Wiedziała, że praca Elizabeth jest niebezpieczna. Pewnie równie niebezpieczna co Lynn, a prawdopodobnie jeszcze bardziej. W końcu przyszło im żyć w niebezpiecznych czasach. Jednak czasami potrzebowała takiego odcięcia. Nie przez wypity alkohol, ale przez czyste słowa, zwykłe spędzanie czasu wolna od adrenaliny i przygód. Tak. Ona tego też potrzebowała. - Co mnie ominęło? Jak wiele tym razem straciłam? - zapytała, kiedy blondynka wróciła z kuchni.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Salon [odnośnik]06.10.16 22:45
Zazdrościła czasem Lynn, że z taką łatwością i odwagą zdecydowała się na opuszczenie kraju. Lizzy też czasem wyjeżdżała, ale były to krótkie wyprawy w czasie, których  głównie zwiedzała. Były to krótkie momenty, gdy nie musiała się przejmować opinią rodziny czy innych ludzi. Nigdy jednak nie podjęła się wyjazdu na dłużej, może na jakiś staż zagranicą. Tyle narzekała na sytuacje w Wielkiej Brytanii, ale zawsze pozostawała w kraju. Za to Lynn zwiedziła dużą część świata, poznała nowe kultury i jeszcze zdobywała doświadczenie w pracy. Nie mogła odmówić jej odwagi na taki ruch, ale Elizabeth zawsze była przekonana, że nigdzie jak w Anglii nie będzie się czuła tak dobrze. Znała swoją ojczyznę tak dobrze, była do niej przyzwyczajona i nie wyobrażała sobie życie gdzie indziej. Z drugiej strony była pewna, że gdyby sytuacja ją do tego zmusiła umiałaby się dostosować do nowych warunków. Była ślizgonką – wystarczająco sprytna do zaadaptowania się do nowego świata w innym kraju. Znała francuski – mogłaby szukać szczęścia w Paryżu, ale jakoś ta myśl sprawiała, że nie czuła się najlepiej. To byłoby zbyt blisko, i nadal byłaby to Francja… Może zatem inny anglosaski kraj? Ta wizja była już jej bliższa, ale nadal tak odległa.
- Czy było to jedno z tych szaleństw lat nastoletnich? Jakież to były dobre czasy. – westchnęła z nostalgią na myśl o latach szkolnych. Spięła wysoko włosy i podwinęła rękawy niebieskiej koszuli nie spuszczając oczu z przyjaciółki. Zdecydowanie nie była ubrana jak ja arystokratkę przystało w spodnie, które można by nazwać nawet symbolem strachu przed feminizmem niektórych mężczyzn. Ona lubiła je nosić – było w tym coś buntowniczego, a zarazem czuła miłe uczucie zawłaszczając atrybut kiedyś przypisywany tylko mężczyzną.
- Niech będzie wino. – zgodziła się udając się do kuchni po butelkę oraz kieliszki. – Mówiąc, że widzimy się raz na kilka miesięcy informujesz mnie, że znowu masz zamiar wyjechać? – zapytała stawiając kieliszki na stole i nalewając uważnie alkohol. Nie chciała tak szybko tracić kuzynki zanim w ogóle przyzwyczaiła się do jej powrotu, byłoby miło mieć ją obok. Nie wiedziała również czy rodzina pozwoliłaby jej znowu opuścić kraj, przecież Ally nie miała już potem wyboru jak wróciła. – Straciłaś dziesiątki przyjęć, szczególnie ślubów, ale że żadne nie było rewolucyjne, więc nie masz co płakać. Kolejne zaręczyny, dzieci i tak w kółko. Nic nowego. O tym co się stało w Sylwestra to chyba wiesz… - zainsynuowała pijąc łyk wytrawnego, czerwonego wina, którego gorzkość długo została jej na języku. – Opowiedz lepiej o wyprawie. Spraw bym była zazdrosna. – poleciła jej z szerokim uśmiechem, choć była pewna prawda w jej słowach.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]09.10.16 18:32
Pod tym względem dziewczyny bardzo się różniły. Lynn nie miała oporów przed opuszczeniem kraju. W Anglii nic jej nie trzymało. W Anglii musiała być arystokratką, a gdzieś daleko nikt nie patrzył na jej status. Ba! Ona nawet o nim zapominała. Powrót do Wielkiej Brytanii traktowała trochę jak przymus. Spędzenie miesiąca tutaj było ciężkie dla kogoś kto przez prawie całe swoje życie prowadził koczowniczy tryb życia. Czasami się zastanawiała nad tym jak jej życie wyglądałoby gdyby nie sytuacja w domu. Jak jej życie by wyglądało gdyby nie ciągły wzrok matki utwierdzający ją w przekonaniu, że nigdy nie będzie tak idealna jak siostra i nigdy nie zrobi nic co mogłoby jej dorównać. Kochała swoją rodzinę, ale pod tym względem nie czuła się bezpiecznie. Odstawała pod każdym kątem i dlatego też wybrała banicje. Tak wybrała. Bo przecież to był tylko jej wybór. Jedyny jaki mogła podjąć. W końcu wszystko inne w jej życiu miało być określone z góry. Oczywiście wiedziała, że powrót do domu przynosi ze sobą także pozytywne rzeczy. Tak jak na przykład spotkania z bliskim jej ludźmi. Trochę żałowała, że już są dorośli. Kiedyś było łatwiej. Nie było obowiązków, nie musiały się przejmować, że praca odbierze im przyjemność spędzania wspólnie czasu. Kiedyś spotykały się o wiele częściej. Teraz musiały łapać wolne chwile. Jednak blondynce to wystarczało. Dopóki wiedziała, że ich relacje przez uciekający czas nie zmieniły swojej natury. Zaśmiała się na jej pytanie. - Namawiałaś mnie do złego, Ślizgonie. - powiedziała posyłając jej ciepły uśmiech. Nie mówiła o tej danej sytuacji, ale o wszystkich innych. Chociaż to i tak zwykle Lynn się obrywało za najgorsze pomysły na ziemi. Może i najgorsze, ale czy najciekawsze? Kolejne pytanie zbiło ją z pantałyku. Za szybko. Nie chciała tak szybko przejść do tematów tak ostatnio ją dręczących. Nic nie odpowiedziała chcąc zrzucić to wszystko na drugi plan. Sięgnęła po kieliszek i upiła łyk. Słodycz wina była tym czego potrzebowała by przejść po nierównych stepach swojego życia. A przynajmniej w ostatnich miesiącach. Jak to się stało, że zdążyła tak bardzo się w tym wszystkim pogubić? Wsłuchała się dokładnie w to ominęło ją przez ostatnie miesiące i pokiwała głową. Obie wiedziały, że nie ominęło ją nic przyjemnego. Wszystkie uroczystości były takie same. Lynn i Lizzie nie raz marzyły by się z nich po prostu wynieść.  - Ah tak Sylwester… - słyszała. Plotki rozchodziły się bardzo szybko. A do tego jeszcze ta cała sprawa z Morgo… analizowali te wszystkie wydarzenia godzinami. - To wszystko jest straszne. Nie wiadomo kto się do czegoś takiego posunął prawda? - zapytała. Nic jej nie było na ten temat wiadomo, ale Lizzie jako aurorka wiedziała na pewno o wiele więcej od niej. Westchnęła. - Wyprawa. Chyba moja ostatnia… - powiedziała w końcu. Nie mogła dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Za bardzo jej to leżało, a po drugie nie czuła się z tym dobrze. Było niewiele osób, którym mogła powiedzieć prawdę. Upiła duży łyk wina zostawiając ledwo zakryte dno kieliszka.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Salon [odnośnik]05.02.17 21:29
Lubiła te różnice między nimi. Sprawiało to, że czasem były między nimi nieporozumienia, ale również chęć poznania tej drugiej osoby. Chciała wiedzieć jak Lynn myśli, czuje – to była naturalna próba zrozumienia drugiego człowieka. Wiedziała, że człowiek nie jest zdolny do pełnego zrozumienia drugiego człowieka, ale mógł się starać. Człowiek nie był samotną wyspą, musiał budować mosty do innych wysp – komunikować. Dlaczego? Ponieważ ludzie potrzebują ludzi. Lynn mogła różnić się wszystkim od Elizabeth , ale nadal była jej bardzo bliska i Lizzy jej potrzebowała. Mogła od niej usłyszeć na temat tych wszystkich podróżach, kulturach czy nowo poznanych miejscach. Podróże uczą otwartości umysłu, ona musiała tego szukać w ojczyźnie i w książkach. Wiedziała też, że podróż to świetna ucieczka przed obowiązkami, kajdanami nałożonymi przez ród. Selwyn zagranicą była wolna, a wolności w takim wymiarze Lizyy nigdy nie poznała. Chyba właśnie tego najbardziej zazdrościła przyjaciółce – wiedzy  jak dobrze może być, a jak źle jest.
- Namawiałam? Sama wręcz nie mogłaś usiedzieć na miejscu. Zbyt dobrze pamiętam twój entuzjazm, byś teraz mi mówiła, że to moja wina. Nie zapominaj jak często sama byłaś inicjatorką. – pogroziła jej palcem. Upiła wina, które smakowało naprawdę bardzo dobrze. Nie powie przyjaciółce, że to jedno z tańszych win, a nie jakiś wykwintny  i drogi francuski  trunek. Wiedziała, że trafiła z pytaniem od razu widząc reakcje Lucindy. Nie chciała odpowiadać, może czuła się niezręcznie? Ależ Elizabeth chciałaby wiedzieć, co ona teraz myślała. Czekała spokojnie na odpowiedź. Nie dostała jej co oznacza, że naprawdę coś gryzło jej przyjaciółkę.
- Nie wiadomo, na razie można się tylko domyślać. Ja myślę, że maczał w tym palce obecny dyrektor Hogwartu. Straszna sytuacja, ale nie wiem czy świat wiele stracił. – przyznała się Selwyn wiedząc, że takie rzeczy można nielicznym powiedzieć. Nie powinno się źle mówić o zmarłych, ale Elizabeth była powoli zmęczona całym teatrem w jakim przyszło jej żyć. Arystokracja stanowiła zepsuty stan i fakt, że tak mało osób to dostrzegało był zasmucający.
- Ostatnia? Lucinda, wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć? – zapytała ją chwytając jej dłoń. Obawiała się, że kajdany właśnie złapały Selwyn.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]14.02.17 22:03
Nie zapominaj jak często sama byłaś inicjatorką. Nie zapomniała. Lucinda od zawsze lubiła ryzykować. A w związku z tym pchała się wszędzie tam gdzie mogła je spotkać. Pomysłów nie było końca. Potrzebowała tylko ludzi, z którymi mogła te pomysły realizować. Takich jednak też nie brakowało. Wierzyła, że każdy ma w sobie trochę z buntownika i trochę z podróżnika. Połączenie tych dwóch aspektów gwarantowało sukces. Wielki sukces. Uśmiechnęła się lekko na jej słowa. - Czasem się dziwie, że w ogóle nie wyrzucili nas ze szkoły. Dobrze postawieni rodzice przestają być utrapieniem kiedy w głowie masz milion głupich pomysłów. Nierealnych i pozbawionych logiki. Dobrze wiedzieć, że nic się nie zmieniło. - powiedziała uśmiechając się. Lucinda nadal taka była. Nadal miała tyle pomysłów w głowie i nadal nie były one logiczne ani całkiem realne. Jednak teraz wiedziała, które pomysły jest w stanie zrealizować, a które powinna odpuścić. Chociaż tyle przyniosły jej minione lata. Pokiwała głową na jej słowa upijając przy tym łyk wina. Jego cierpki smak dokładnie pasował do słów, które wypowiedziała. Taka była prawda nawet jeśli jeszcze nie zdawały sobie z tego sprawy. Nie wiedziały co mają przynieść kolejne miesiące i jak będzie wyglądać ich rola w tym wszystkim, ale Lucinda wierzyła, że to wszystko nie może być takie złe. Ludzie zasługują na to by mówić to co myślą, a przynajmniej przy ludziach, których znają i mają do nich zaufanie. Lizzie ufała w stu procentach. Czasem bardziej niż samej sobie. Miała nadzieje, że kobieta o tym wie. - Nie wiem, Lizzie. To jest straszne. To jest tragedia. I kogokolwiek by to nie spotkało to nikt nie zasługuje na taką śmierć. Jednak nikt z nich nie płakałby nad naszym losem. Boli mnie jednak to co dzieje się z tym światem. Dlatego, że to podniosło wrzawę tylko ile ta wrzawa potrwa? Ludzie sami pozwalają sobie na to by takie rzeczy stały się codziennością. - odparła. Tylko czy mówiła już tylko o tym co się działo na sylwestrze? Czy może już myślami była w temacie, o którym chciała jej powiedzieć? Nadal nie była do końca pewna czy powinna. Nie chodziło o zaufanie. Nie chodziło to, że bała się jej to powiedzieć. Bała się własnej reakcji. Czy była gotowa powiedzieć na głos to co spędzało jej sen z powiek. Pokręciła głową nie wiedząc co powiedzieć. Czując jej delikatną dłoń przeniosła wzrok z kieliszka na twarz kobiety. - Od zawsze byłam słaba. To do mnie wracało. Wirowania, spadki sił. Myślałam, że to wszystko jest spowodowane tym, że za dużo podróżuje, za dużo od siebie wymagam. Piłam eliksiry wzmacniające i na jakiś czas pomagały. Wróciłam do Londynu z dwóch powodów i na Merlina uwierz mi żaden nie był ode mnie zależy. Chociaż tęsknie za tobą i resztą każdego dnia to Londyn nie jest moim miejscem już nie. Wróciłam tu bo znowu było ze mną kiepsko. Zrobili mi badania. Jestem chora, Lizzie. Jestem chora i nie mogę już się tym zajmować. Nie mogę bo… umrę. Tylko czy to, że rezygnuje z tego co najbardziej kocham nie oznacza, że umieram?


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Salon [odnośnik]17.05.17 16:39
Musiała to oddać Lucindzie – jedne z najlepszych pomysłów wyszły z jej głowy. Każdy wiedział, że Krukoni do głupich nie należą, ale gracja i kreatywność jaką wkłada Lynn w swoje niecne plany mogła zaskoczyć. Gorzej było już z ich realizacją i konsekwencjami, ale kto by się nimi przejmował, gdy czeka na ciebie przygoda życia. Zresztą, bardzo często nikt ich nie przyłapywał – przecież musieli dbać o renomę.
- Nawet im by to do głowy nie przyszło, choć teraz nie wiem jak to wygląda w Hogwarcie. Grindelwald może być o wiele surowszy i mniej podatny na wpływy rodzin arystokratycznych. Jednak na początku swojego urzędowania nie pozmieniał wszystkiego jak dobrze pamiętam. – powiedziała marszcząc czoło wyraźnie próbując przypomnieć sobie ostatnie lata w Hogwarcie. Miała wtedy tyle na głowie… Eseje, egzaminy, przyszłość i zbliżający się ślub ojca. O wiele wyraźniej pamiętała dni po śmierci Dumbledore’a niż rządy Grindelwalda w szkole. Nie wiedziała jak to obecnie wygląda, ale słysząc o zachwytach Walczącego Maga to zapewne by się jej nie spodobało. Żałowała, że Hogwart – jej dom – został tak zmieniony, a nawet w pewnym sensie utracony.
- Tak, jest to straszne, ale na przestrzeni burzliwej historii Anglii takie sytuacje nie było niespotykane. Ludzie akceptują agresje i potrafią żyć obok niej, choć nigdy nie jest to komfortowe życie.  Patrzysz na człowieka, ale wiec, że w odpowiednich warunkach może okazać się katem i mordercą. Przecież wiesz jak nerwowa sytuacja jest od pewnego czasu w Anglii, nie patrzyłabym na to wydarzenie jak na przyczynę, lecz na skutek. – stwierdziła zakładając kosmyk włosów za ucho. Elizabeth czuła, że nadchodzą ciężkie czasy i wszystko co znała do tej pory się zmieni. Przecież poprzednia wojna nie zakończyła się wcale tak dawno, ale ludzie szybko zapominają o tragedii, ale o zemście już nie.
-  Czy osoba, która porzuca ukochaną jest umierający? Lynn, tak mi przykro. Żałuje tylko, że nie miałaś wcześniej do mnie zaufania, by mi to powiedzieć, choć zapewne słowa otuchy nic by nie dały. Wiem jak kochasz ten zawód, ale nie może być on twoją klatką. Możesz znaleźć inną pasję albo pozostać w tej, ale brać mniej ekstremalne przypadki? Ale jeśli wszystko i tak zawiedzie to po prostu rób to na co masz ochotę. – zakończyła uśmiechając się lekko.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]19.05.17 8:55
Ponoć mówi się, że nawet z najgorszych zmian można wyciągnąć jakieś pozytywy. Chociaż Lucinda była osobą często rozumiejącą wszystko i wszystkich to nie wyobrażała sobie sytuacji, w której miała zaakceptować chorobę trawiącą ją od środka. Chorobę obecną przy niej przez całe życie. Na tyle bezczelną by pojawić się dopiero niedawno. Traktowała to jak karę, którą otrzymała za brak posłuszeństwa. Za to, że śmiała marzyć o czymś innym niż bale, sabaty i herbatki na których najważniejsze było to jaką ktoś suknie założył, a nie to co miał do powiedzenia. Lizzie była tą która mogła ją zrozumieć. Sama wybrała niebezpieczeństwo zamiast szlacheckiej wygody. Obie były niekonwencjonalne chociaż Lucindzie się czasem zdawało, że ona bardziej. W końcu… znała swoją kuzynkę na tyle by wiedzieć, że na swój cel. Jej cel zmieniał się co chwile, ale tak naprawdę ona chciała tylko trwać w tym szczęściu, które posiadała. W tym, które rozpadło się teraz wraz z chorobą i tym o czym się dowiedziała. Westchnęła na słowa najlepszej przyjaciółki. - Nie chodzi o zaufanie Lizzie… - mruknęła odwracając się w stronę kobiety. - Sama dowiedziałam się o tym dość niedawno, a… nikt o tym nie wie. Nawet nie wyobrażasz sobie z jakim trudem przeszło mi to przez gardło. - dodała. Cisza, która nastała po chwili była potrzebna by zrozumieć co dokładnie w tym momencie blondynka czuje. Mówienie o tym było trudne. Lucinda była osobą, która nigdy nie przyznawała się do swoich słabości. W jej umyśle one nie istniały. Wystarczyły słowa matki, która co chwile powtarzała jej jak wiele jej brakuje, jak bardzo się różni od siostry i jak nigdy nie będzie w żadnym stopniu tak idealna jak ona. To właśnie jej matka była motorem napędzającym każdą rodzącą się w niej wątpliwość i przez chwile nawet zastanawiała się czy ona po prostu nie wiedziała o tym co ją czekało. Jaka matka nie wie, że jej dziecko jest chore genetycznie? Tym bardziej kiedy choroby tego typu dotykają arystokracje niemalże na każdym kroku. Dla blondynki słabości nie istniały. Nie istniały by finalnie nikt nie mógł jej zranić. - Wróciłam do Londynu bo wszystko się pokomplikowało. Za dużo. Zostanę tu bo nie potrafię sobie z tym radzić, ale… nie chce, żeby to moja niemoc była dla mnie klatką. To jest… niesprawiedliwe. - jej głos się załamał. Nie było nikogo innego przy kim mogłaby się otworzyć i pozwolić by słowa po prostu z niej wyleciały. - To była jedyna rzecz, która trzymała mnie tutaj i pozwoliła nie zwariować, Lizzie. Widocznie nie zasługuje na to by mieć cokolwiek. - dodała.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Salon [odnośnik]19.05.17 20:37
Obydwie wybrały ścieżkę trudną, pełną wątpliwości i która była atakowana przez wszystkich znanych jej konserwatystów. To że chciały czegoś innego nie powinno być, krytykowane tylko dlatego, że tak nie wypadało. To co wypada nie powinno narzucać w jaki sposób osiągniesz szczęście. A w ich życiu liczyło się tylko to co wypada. Wypada mieć czwórkę dzieci przed trzydziestką, a w wieku lat osiemnastu być szczęśliwą małżonką. Nie wypada robić czegoś niekonwencjonalnego, bo konwencjonalność to ich droga życiowa i cel życia. Musisz robić to co robiła twoja babka, a najlepiej i to co prababka – tak dla tradycji. Jedz, pij, uśmiechaj się, ródź dzieci, a co najważniejsze nie myśl za dużo, bo cię głowa zacznie boleć. Wszystko co najważniejsze przekaże Ci ojciec – prorok, który oświeci Ci drogę, którą musisz podążyć. Masz się przecież tylko poddać konwencjonalności.
- Wiesz, że możesz mi zawsze wszystko powiedzieć. Nieważne jak bolesne byłoby to dla ciebie lub dla mnie. Musisz się niestety oswoić z chorobą, ona nie odejdzie. – powiedziała po cichu jakby się bała, że może przestraszyć tym Lynn. Tylko że Lucinda była jedną z najbardziej odważnych osób jakie znała, nie tylko w kwestii swojej pracy, ale też sposobu życia. Odwagi cywilnej zawsze brakowało w ich kręgach, a przecież kto milczy ten się zgadza. W takim razie Elizabeth zgadzała się prawie na wszystko, gdyż czy kiedykolwiek powiedziała stanowcze nie przeciwko temu światu? Odrzucała propozycje ojca, negowała pozycje macochy i krytykowała w myślach arystokracje, ale czy kiedykolwiek krzyknęła co się jej nie podoba? Nie, bo zawsze kierowała się dobrem jednostki – swoim. Dbała o ludzi, których kochała; uważała, że wykonywała dobrą pracę jako aurorka i robiła to z powołania, ale nigdy nie przeciwstawiła się głośno.
- Tak, jest to niesprawiedliwie. Tylko wiesz, że Londyn będzie dla ciebie wtedy klatką, gdy pozwolisz się zamknąć. Jest wiele metod cichego buntu. – stwierdziła, gdyż nie trzeba było daleko szukać. Czym innym był jej udział w Zakonie Feniksa? Była to najbardziej buntownicza, altruistyczna i szczera rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiła w swoim życiu. I smakowała ona wyśmienicie w jej ustach nawet z świadomością, że ryzykuje własne życie.
- Zasługujesz, zobaczysz. Poradzimy sobie z tym, razem. Jestem twoją przyjaciółką, nic tego nie zmieni. – obiecała jej całkowicie poważnie i naprawdę wierzyła, że może dotrzymać tej obietnicy.

zt x 2 <3
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]18.09.17 10:31
Ostatnimi czasy wiele się zmieniło. Nie tylko w jej życiu, ale także w życiu jej bliskich i w całym czarodziejskim świecie. Gdyby miała wrócić wspomnieniami do dnia, w którym była tu ostatnio… poczułaby różnice. Bo chociaż już wtedy wszystko zaczynało walić się jej na głowę to miała wystarczająco dużo determinacji by pchnąć to do przodu i ostatecznie nie ulec chęci rezygnowania. Wtedy wiedziała, że jeżeli chce cokolwiek mieć z życia musi o to zawalczyć i naprawdę walczyła. Merlin jeden jej świadkiem jak bardzo walczyła by nie dać się rodzinie, chorobie, złamanemu sercu. Wynajdywała nowe sposoby na radzenie sobie z pojawiającymi się na jej drodze problemami i naprawdę myślała, że radzi sobie świetnie. Aż do teraz kiedy zwyczajnie coś w niej pękło. Może to przez to co widziała, a może przez to, że świat już dawno przestał być bezpieczny i już od dawna nie zachęcał do korzystania z jego uroków. Lucinda jednak nie miała zamiaru się poddać. Chociaż czuła się przygnieciona wszystkim co w ostatnim czasie się wydarzyło to kiedy w myśli wkradało jej się pytanie „czy to już koniec? czy wszystko już zrobiłaś w życiu?” nie potrafiła powiedzieć tak. Miała tylko, a w oczach niektórych aż dwadzieścia sześć lat. Nie wyobrażała sobie życia u boku jakiegoś szlachcica, nie wyobrażała sobie siebie w roli matki i żony, ale wyobrażała sobie siebie robiącą coś dobrego. Coś znaczącego. Nie wiedziała do końca co jeszcze może zrobić i jak, ale to się nie liczyło. Chciała przestać marnować swoje życie; na smutki, żale, uczucia. Chciała przestać zastanawiać się nad tym co by się stało gdyby postąpiła inaczej. Selwyn wyszła ze szpitala z towarzyszącą jej wielką ulgą. Czuła się tak jakby ktoś ściągnął ciężar z jej piersi. Nienawidziła czuć się bezradna i ograniczona, a szpital właśnie to jej zapewniał. Obiecała Lizzie, że z nią porozmawia jak tylko poczuje się lepiej, a nie miała w zwyczaju jej okłamywać ani zbywać. Jeżeli żył na świecie ktoś komu Lucinda powierzała wszystkie swoje sekrety i zmartwienia to była to właśnie Elizabeth. Przeżyły ze sobą wiele, a Selwyn zawsze była wdzięczna za to, że chociaż ją ma u swojego boku. Ją i Notta, który teraz już nie dla nie a dla jej przyjaciółki ma stanowić element na całe życie. O tym też w końcu musiały porozmawiać. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie tak wiele rzeczy zmieniło się w ich życiu? Jak to się stało, że cały świat stanął na głowie, a one muszą zastanawiać się jak ze sobą o tym porozmawiać bo przecież to wszystko brzmi dziwnie, całkowicie pogrążone w chaosie. Znała swoją przyjaciółkę na tyle dobrze by wiedzieć, że decyzje, które podjęła przez ostatni czas Lucinda były w jej oczach złe i że będzie musiała stawić czoła temu co kuzynka ma jej do powiedzenia. Jakie by to nie było. Weszła do salonu, w którym całkiem niedawno była, ale miała wrażenie jakby to było całkiem inne życie. - Zawsze jest tutaj tak ciepło – zaczęła spoglądając na kuzynkę z delikatnym uśmiechem.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Salon [odnośnik]27.09.17 22:09
Poczucie odosobnienia zawsze jej towarzyszyło. Czuła, że nie pasuje do własnej rodziny — rozmarzonych artystów — ze swoim brakiem talentu w sztuce. Nie pasowała do arystokracji ze swymi progresywnymi poglądami i chęcią wolności. Arystokracja uwielbiała ograniczenia, które miały wywyższyć ich na piedestał, a zamiast tego uniemożliwiały im rozwinięcia skrzydeł. Tym bardziej ceniła swoich przyjaciół,ich wybrała i zawsze ją akceptowali. Włożyła swój wysiłek, by jej zaufali i stworzyli twarde fundamentu relacji. Nie byli jej projektem. Byli jej rodziną, wybraną przez nią i niepodyktowaną przez nikogo. Tym gorzej czuła się w ostatnich tygodniach, widząc mury wyrastające między nimi. Z Alastairem nawet nie rozmawiała, unikali siebie i pytań, jakie się z nimi wiązały. Lucinda była w swoim świecie, odległym od jej i nie chciała zdradzić jak ten świat wygląda. Również temat jej zaręczyn był ... nieprzedyskutowany. Dlatego, że niszczyły one ich starą dynamikę. Lynn i Al mieli swój krótki romansik, ale było to lata temu. Byli trójką przyjaciół. Pozostawała jeszcze Inara, wielka nieobecna od czasu ślubu. Miały w niedługim czasie dzielić nazwisko, ale po informacji o Percym nie wiedziała jak móc patrzeć na to wszystko. Dlatego milczała we wszystkich tych sprawach, ale Elizabeth nie była w tym dobra. W ignorowaniu problemu, odwracaniu wzroku. Tym bardziej zadowoliła ją wiadomość od Lucindy, gdyż był to czas na rozmowę. Miała dość marazmu, jaki spotkał ją w kwietniu. Nawet jeśli będzie to bolesne, emocjonalne i nieprzyjemne to zrobi to co musi.
Tak jak zawsze. Na spotkaniu Zakonu dowiedziała się, że dużo bliskich jej osób i wpływowych macza palce w przestępczych organizacjach. To, że Ci młodzi ludzie poszli tę drogę to wina lat zaniedbać, ignorowania problemów przez osoby u władzy, szczególnie nestorów. Ona nie zamierzała popełnić tych samych błędów, obiecała to sobie. Selwyn obiecała jej, że opowie co się wydarzyło i Elizbeth była ciekawa.
Nie zmieni to jednak jej zdania i powinności — jej przyjaciółka musiała to usłyszeć. Spojrzała na kuzynkę, która weszła do salonu i uśmiechnęła się delikatnie. Musiał sobie przypomnieć, że to nie było przesłuchanie. I nie, Lynn nie była oskarżoną.
- Małe mieszkanie, szybko się ogrzewa. - odpowiedziała wskazując na miejsce na kanapie. - Mimo wszystko zrobiłam nam po filiżance herbaty, tak na dobre rozpoczęcie. - dodała sięgając po swoją filiżankę.
Czuła napięcie i oczekiwanie związane z opowieścią, jaką miała dać jej Lynn, jak i lekką obawę o ich relacje po tym spotkaniu. Nie dała jednak wątpliwościom wygrać. - Rozumiem, że jesteś gotowa powiedzieć mi bieg wydarzeń, który doprowadził Cię do ponownej wizyty w szpitalu. - Nie zapytała, jej wizyta miała jasny cel.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]16.10.17 19:37
Nie wiedziała do końca dlaczego przyszła do Elizabeth. Oczywiście potrzebowała jej towarzystwa, potrzebowała by w końcu z nią porozmawiać tym bardziej, że ostatnio nie miały na to zbyt wiele czasu, a nawet kiedy w szpitalu był czas na przeprowadzenie rozmowy to nie miała na to siły. Nie wiedziała dlaczego tak ciężko mówiło jej się o tych wszystkich rzeczach, które przydarzyły jej się pod koniec kwietnia. Wiedziała, że Lizzie zrozumiałaby, a już na pewno nigdy nie pokazałaby jej, że wszystko co mówi ma zły odbiór. Blondynka sama nie wiedziała czy to co zobaczyła i to co się stało nie było tylko wytworem jej wyobraźni. Nie była prawdopodobnie gotowa na mówienie o tym, ale wiedziała, że jest to jej wina. Jako przyjaciółce, jako rodzinie, jako osobie, której mogła ufać. A Merlin jej świadkiem, że w ostatnim czasie przekonała się iż nie było tych ludzi znowu tak dużo w jej życiu. Lucinda rozejrzała się po znanym jej salonie. Chyba nic nie zmieniło się tutaj od jej ostatniej wizyty, a temat, z którym miała się zmierzyć też nie należał do najprostszych – dokładnie tak jak ostatnim razem. Czy tak już po prostu było? Widywały się kiedy coś ciążyło im na piersiach? Żadna z nich nie była typem osoby, która otwarcie mówi o tym co ją gnębi. Właściwie wolały rozmawiać o problemach innych niż o swoich. Zawsze to było bezpieczniejsze. Zawsze było łatwiejsze. Usiadła sięgając od razu po filiżankę z herbatą. Zastanawiała się co jej kuzynka sobie wyobrażała o nocy, po której trafiła do szpitala. Musiała mieć jakieś myśli dotyczące tego zdarzenia, a Lucinda nie mogła jej się dziwić. - Nie wiem czy jestem gotowa – zaczęła skupiając się na złotym kolorze herbaty. - Nie wiem czy to o gotowość chodzi. Chyba bardziej o to, że sama nie wiem co tak naprawdę tam się wydarzyło. - westchnęła. - Wszystko zaczęło się od tego, że dostałam pracę, ściągnięcie klątwy, ale mężczyzna chciał się spotkać w mugolskiej karczmie i to w środku nocy. Poszłam tam z Percym… nie chciał, żebym szła sama i chyba miał racje, że nie powinnam. Nie wiem jak wyjaśnić to co się tam stało, ale nagle do karczmy wpadła kobieta z wielką dziurą w klatce – odparła krzywiąc się i dotykając miejsca, w którym kobieta była ranna. - Potem wszystko działo się bardzo szybko. Szyby rozsypały się w drobny mak, Percy ochronił mnie przed kawałkami szkła, ale sam bardzo dostał, wiesz? A potem było już tylko gorzej, wiesz? - przerwała spoglądając na Lizzie sprawdzając jej reakcje. To był tylko początek, a najgorsze do opowiedzenia dopiero przed nią.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach