Finnick Morpheus Potter
Nazwisko matki: Slughorn
Miejsce zamieszkania: Dolina Godryka
Czystość krwi: czysta ze skazą
Zawód: spiker radiowy
Wzrost: 178 cm
Waga: 76 kg
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: brąz
Znaki szczególne: podłużna blizna pod lewą łopatką, niewielka plamka na karku
12,5 cala, dość giętka, świerk, skrzydło żądlibąka
Hufflepuff
małpa
jego brat, Charlus, przemieniony w wilkołaka
świeżo ścięta trawa, whisky i lawenda
Finn, Charlie i Klara przy świątecznym stole
wycinanie numerów wszystkim dookoła, quidditch, muzyka
Sroki z Montrose
głównie rekreacyjna gra w quidditcha ze znajomymi, ale jakieś treningi też mają miejsce
wszystkiego po trochu, ale Elvis rządzi!
Dylan O'Brien
Klara. Pierwsze wypowiedziane przeze mnie słowo. Imię mojej starszej siostry. To właśnie z nią spędzałem większość chwil ze swojego dzieciństwa. I to właśnie dla poprawy jej humory zacząłem wyczyniać te wszystkie rzeczy, które później ze mną pozostały. Już jako smarkacz podrzucałem bratu do pokoju łajnobomby, latałem na swojej dziecięcej miotełce niczym prawdziwy pirat i przede wszystkim, krok w krok chodziłem za siostrą. Nawet nie przeszkadzała mi zabawa lalkami! Strasznie podobało mi się poznawanie świata i pchałem swoje ciekawskie łapki w niemalże każde miejsce, a już szczególnie w takie, które nie było ku temu odpowiednie. Chyba miałem po prostu wrodzony talent do pakowania się w kłopoty! Kombinacjom nie było końca, oczywiście do czasu, kiedy to pierwszy raz nie stanąłem na peronie 9 i 3/4.
Hufflepuff. Właśnie to słowo padło z "ust" Tiary Przydziału w Hogwarcie, kiedy zawitałem tam po raz pierwszy. Zawsze uważałem, że pójdę w ślady starszego brata i, podobnie jak on, wyląduje w Gryffindorze, jednak musiało być ze mną coś nie tak, skoro skończyłem jako Puchon. Nie, żeby mi to przeszkadzało, wręcz przeciwnie, już pierwszego dnia udało mi się odnaleźć w tym domu. Nie byłem jednak typowym, spokojnym wychowankiem domu Helgi Hufflepuff. Podobno przyjmowała ona pod swoje skrzydła każdą zbłąkaną duszę, może właśnie to tłumaczy dlaczego wylądowałem właśnie tam? Jednak nie w tym rzecz. Jeśli o moją naukę chodzi, no cóż, nie mogę powiedzieć, że byłem orłem. Nigdy nie miałem powołania do przykładania się do nauki. Zbyt łatwo się rozpraszałem, ale nigdy nie brakowało mi kreatywności. Nie potrafiłem zbyt długo wysiedzieć na miejscu i dlatego też, zamiast zająć się nauką, wycinałem numery wszystkim dookoła. Może to było powodem, dla którego wszyscy mieli mnie za niespełna rozumu? Tego nie wiem, z całą pewnością mogę powiedzieć, że najlepiej, w Hogwarcie, szły mi Zaklęcia i Eliksiry, natomiast kompletną nogą byłem z Transmutacji.
Trzeci rok. To właśnie on był dla mnie najgorszy. Podczas wakacji miał miejsce wypadek, na skutek którego życie straciła moja siostra. Byłem dzieciakiem, a jednak doskonale pamiętam jak wielką stratą było to dla mnie. Na głowę Merlina, była ona dla mnie chyba najważniejszą osobą na świecie. Do tej pory pamiętam to cierpienie w oczach matki, kiedy wypłakiwała oczy przy kolacji. Ale pamiętam również, z jaką dziwną odrazą ojciec spoglądał na mojego brata. Chyba go o to obwiniał, ale przecież Charlie... był jeszcze dzieckiem. Kochał Klarę tak samo jak ja i jestem pewien, że w życiu nie przeszłoby mu przez głowę, żeby zrobić jej krzywdę. Musiałby być potworem, a przecież był moim bratem. Był dobry. Doskonale wiedziałem, że to nie jego wina. Pewnego wieczoru podjąłem nawet rozmowę na ten temat z ojcem, ale on tylko zbył mnie machnięciem ręki. Podejrzewam, że po prostu nie wiedział jak ma sobie z tym poradzić. Ja też nie wiedziałem, minęły w szkole długie miesiące, kiedy w końcu się po tym otrząsnąłem i nawiązałem bliższą więź z bratem. W końcu teraz mieliśmy tylko siebie.
Miłość jest ślepa, wiecie? Zwłaszcza, jeśli postanowi się obdarzyć uczuciami niewłaściwą osobę. Wiele razy słyszałem, że jestem głupi, ale dopiero w ostatniej klasie przyszło mi przekonać się o tym na własnej skórze. Laoise. Piękna Ślizgonka. Ktoś taki jak ja z założenia powinien trzymać się od niej z daleka, prawda? Była dla mnie jakby nieosiągalna, a jednak, próbowałem. Wysyłałem jej sowy z zaproszeniami na schadzki, czekoladowe żaby, raz nawet wysłałem jej piękną kartkę, która śpiewała jedną z najpiękniejszych ballad! Ale ona zdawała się nie zwracać na mnie uwagi. Do czasu. W końcu się ze mną umówiła, wiecie? Z początku sam w to nie wierzyłem, ale cholera, byłem jeszcze smarkaczem, miałem prawo być w nią ślepo zapatrzony. Spędziliśmy razem cudowny wieczór, naprawdę. Okazało się, że jest nie tylko ładną dziewczyną, wbrew pozorom była również bardzo fajna. Od razu wpadłem po uszy, nie przeszkadzał mi nawet fakt, że cała ta nasza randka była jedynie efektem jej zakładu z przyjaciółkami. Powiedziała mi o tym, sama. Czy to przypadkiem o czymś nie świadczy? Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby spróbować być na nią złym, wręcz przeciwnie, zgodziłem się nawet, żeby ośmieszyć się przed jej koleżankami (w końcu i tak uchodziłem już za błazna, więc co mi szkodziło?), dzięki czemu wygrała zakład, a my mogliśmy się zacząć spotykać. W ukryciu.
Skończyłem Hogwart. Od razu było wiadomo, że jako typowa czarna owca w rodzinie, raczej wielkiej kariery miał nie będę. I nawet nie próbowałem celować w coś ambitnego. Jasne, pójście w ślady brata i rozpoczęcie kariery aurora brzmiało nad wyraz kusząco, ale nie, to nie było dla mnie. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że potrzebuję czegoś... niekonwencjonalnego. I znalazłem, udało mi się załapać na staż w siedzibie radia. Wbrew pozorom wcale nie było tak łatwo jak mogłoby się wydawać. Nie wróżono mi tam zbyt długiej przyszłości, do pewnego dnia. Jeden z głównych spikerów najwyraźniej zdradzał swoją ukochaną, która potraktowała go zaklęciem wywołującym biegunkę. Pech chciał, że dostał jej akurat wtedy, kiedy zbliżała się jego audycja. Z racji tego, że w pobliżu nie było nikogo innego, usadził mnie przed mikrofonem i raczej nie miałem innego wyjścia, jak po prostu przejąć jego pałeczkę. Nie, żeby mi to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, od zawsze wiedziałem, że mam gadane i coś takiego było dokładnie tym, w czym się odnalazłem. Oczywiście, nie awansowali mnie z dnia na dzień, ale dwa miesiące później zostałem pełnoprawnym spikerem radiowym.
Czar prysł. Wszystko układało się zbyt dobrze, żeby mogło być prawdą. Nadszedł czas, w którym i Laoise skończyła Hogwart, a wtedy nasza komunikacja stała się utrudniona. Nie było mowy o tajnych spotkaniach w Hogsmeade, a już tym bardziej o wysyłaniu sów do domu jej rodziców. Ryzykowaliśmy. Wiele ryzykowaliśmy. I w końcu zostaliśmy przyłapani. Jej ojciec przechwycił nasze listy i zagroził, że jeśli Lao nie położy kresu temu związkowi, to najzupełniej w świecie mnie zabije. Czy byłby do tego zdolny? Zdecydowanie. Dlatego też całkowicie rozumiałem jej decyzję, mimo, że uparcie twierdziłem, że przecież możemy poradzić sobie sami i rodzina nie jest jej do niczego potrzebna. Chyba nie podzielała mojego zdania. Mimo wszystko, była przecież typową arystokratką, naprawdę ceniła sobie życie na poziomie, a ja nie mogłem jej zapewnić aż takich luksusów. Nie było wyjścia, musieliśmy się rozstać.
Minęło pięć lat. Pięć długich, bezsensownych lat. A ja? Nadal ją kocham. Nie kontaktujemy się, nie piszemy do siebie, bywa, że nawet odwracamy głowy, kiedy spotykamy się na ulicy. Nie zmienia to jednak faktu, że cała ta sprawa cholernie boli. Próbowałem odnaleźć się w innych związkach, ale to wszystko było na nic. Moje myśli nadal sprowadzały się tylko i wyłącznie do niej. Starałem się całą swoją uwagę skupić na pracy i chyba nawet mi to wychodziło. Zawsze było to lepsze wyjście niż zadręczanie sobie myśli czymś, co i tak nie miało większej przyszłości. I wiecie co? Nawet się zaręczyłem. Chociaż nie ma to nic wspólnego z miłością, a jedynie spełnia rolę umowy pomiędzy dwójką przyjaciół.
Jeśli natomiast chodzi o przywoływane wspomnienie, no cóż, chyba nikogo nie zdziwi fakt, że myśli wtedy o jedynej kobiecie, którą kiedykolwiek tak naprawdę kochał. Przywołuje na myśl ich pierwszą randkę, tą z pozoru udawaną, na skutek której zrodziło się między nimi prawdziwe uczucie.
9 | |
3 | |
7 | |
6 | |
0 | |
0 | |
4 |
różdżka, teleportacja, sowa, 10 punktów
Ostatnio zmieniony przez Finnick Potter dnia 22.09.15 13:50, w całości zmieniany 3 razy
Witamy wśród Morsów
prządką