Percival Lucien Nott Blake
Nazwisko matki: Ollivander
Miejsce zamieszkania: Menażeria Woolmanów
Czystość krwi: zdrajca krwi (czysta szlachetna)
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: dowodzi grupą smoczych łowców pod zwierzchnictwem rezerwatu w Peak District
Wzrost: 185 cm
Waga: 81 kg
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: przygaszona zieleń
Znaki szczególne: przybladłe, słabo już widoczne ślady po rozległych poparzeniach na dłoniach i przedramionach; podłużna, cienka blizna na plecach; lekko wyczuwalna woń papierosów; świeża, czarna blizna po poparzeniu, rozlewająca się nieregularną plamą na nadgarstku, miejscami sięgająca wierzchu dłoni
13 i pół cala, palisander, łuska skorpeny, dość giętka
Slytherin
Wilk kaspijski
śmierciotulę
rumiankiem, mugolskimi papierosami, ognistą whisky, kwiatami bzu, powietrzem po burzy, deszczem i dębowym drewnem
kilkuletniego chłopca, beztrosko bawiącego się przed domem, otoczonym przez dziki, nienaruszony ludzką ręką krajobraz
dalekimi podróżami, tresurą magicznych stworzeń, opieką nad smokami
wciąż Jastrzębiom z Falmouth
prowadzę hodowlę smoczogników, chodzę na spacery z psami, latam na grzbiecie aetonana; w tajemnicy zbieram karty z czekoladowych żab
bluesa
Michiel Huisman
Dzieciństwo miało zapach chłodu, dębowego drewna i jaśminu.
Chłodne było powietrze, wypełniające komnaty rodowej rezydencji w Nottinghamshire. Nie był pewien dlaczego, ale zapamiętał je właśnie tak; było ciche, spokojne, wyniosłe, jak twarze przodków zerkające na niego zza złoconych ram portretów albo blade spojrzenie wielkich oczu w kolorze rozwodnionego błękitu, osadzonych głęboko w pomarszczonej twarzy domowego skrzata. Być może wysokie pomieszczenia były zbyt duże i zbyt puste, żeby mógł ogrzać je trzaskający w kominkach ogień; może ciepło, onieśmielone przez drzemiącą w starych murach historię, samo umykało przez drobne szczeliny we framugach sięgających sufitu okien; a może przejmujące zimno przeniknęło jedynie do zachowanych w pamięci wspomnień, barwiąc je nieodwracalnie lodowatymi odcieniami nieprzekraczalnego dystansu i sprawiając, że tak naprawdę nigdy nie nazywał budynku, w którym się wychował, domem. Nie wiedział; był za to pewien, że to właśnie chłód drzemał w śledzącym go z końca jadalnego stołu wzroku ojca, kiedy jako trzylatek po raz pierwszy przypadkowo posłał porcelanową zastawę w kierunku sufitu. Pamiętał też, jak niezmiennie chłodne były szczupłe dłonie jego matki, gdy zdarzyło jej się opuszkami anemicznych palców dotknąć przelotnie dziecięcego policzka. Chłodno brzmiały również polecenia nauczycieli, karcących go za mylenie dat historycznych wydarzeń, za zbyt długie plątanie się w rodowodach i fałszywe nuty, rozbrzmiewające na jego rozkaz spomiędzy kredowobiałych klawiszy fortepianu. Wreszcie – chłodna była podskórna realizacja, że nigdy nie będzie wystarczająco dobrym Nottem; świadomość, która przyszła do niego wyjątkowo wcześnie i za nic nie chciała go opuścić, cementując się za każdym razem, gdy bezlitośnie przyrównywano go do starszego brata albo ostrymi słowami rozbijano w puch dziecięce marzenia o przygodach, ściągając rozpierzchnięte myśli brutalnie na przykrytą grudniowym śniegiem ziemię.
A przecież szmaragdowozielone lasy Sherwood tak pięknie pachniały dębowym drewnem; kochał tę woń od dnia, w którym po raz pierwszy postawił stopy na skraju porośniętej drzewami doliny, a później wielokrotnie śnił o niej na jawie, jednocześnie pochylając się nad zakurzonymi stronnicami opasłych ksiąg z domowej biblioteki. Kojarzyła mu się z mglistym echem szczęścia i wolności, choć oba te słowa w czasie lat dziecięcych stanowiły jeszcze koncept zbyt odległy, żeby mógł marzyć o dosięgnięciu ich bladą dłonią. Wiedział jednak, że to właśnie pod gołym niebem czuł się najlepiej; tam nie przeszkadzał mu nawet chłód, bo kryjące się wśród zacienionych ścieżek powietrze studziło jedynie nieosłoniętą szalikiem skórę, w spokoju pozostawiając budzącą się do życia duszę. Wymykał się więc do tych przesiąkniętych zapachem kory przestrzeni tak często, jak tylko mógł, czasami za towarzyszy mając bliższe i dalsze kuzynostwo, częściej – jedynie samego siebie. Choć nie gardził ich obecnością, do większości żywiąc uczucia co najmniej ciepłe, nie przeszkadzała mu również samotność; zdarzało się, że fantomowych przyjaciół zastępowała mu nieskrępowana grubymi murami wyobraźnia, zamieniająca szemrzące strumienie w rwące potoki, a umykające spod stóp wiewiórki w groźne i niebezpieczne stworzenia. Mimo że zdawał sobie sprawę z dezaprobaty, z jaką spotykały się jego zainteresowania, szybko zrozumiał też, jak ją stłumić; drobne wybryki uchodziły mu na sucho tak długo, jak długo udawało mu się bez zafałszowania odgrywać rolę idealnego syna własnego ojca. Z biegiem czasu zaczął więc przykładać się do arystokratycznych obowiązków bardziej, mozolnie acz starannie rzeźbiąc w dębowym drewnie szlachetne rysy pięknej maski, którą płynnie nakładał tuż po przekroczeniu progu rezydencji. Opanowawszy kroki, tańczył posłusznie do narzuconej z góry melodii, uśmiechając się do ciotek w precyzyjnie wyważony sposób i recytując imiona przodków bez najmniejszego zająknięcia.
Subtelny zapach jaśminu był tym, co czyniło poruszanie się po sztywnych ramach korytarzy bardziej znośnym; woń była słaba, ledwo wyczuwalna i często mieszała się z aromatem rumiankowego naparu, ale to właśnie białymi płatkami niepozornych kwiatów pachniała porcelanowa skóra jego młodszej siostry, gdy jako siedmiolatek nachylał się nad wyłożoną jedwabiami kołyską. Ulla wdarła się do jego życia niepostrzeżenie, z charakterystyczną dla siebie gracją kradnąc mu resztki dzielonej na czworo uwagi rodziców i chorowitymi rączkami przywłaszczając sobie całą troskę, na jaką byli w stanie się zdobyć. O dziwo, nie potrafił mieć jej tego za złe; przejrzysta zieleń tęczówek, tak podobnych do tych, które wcześniej oglądał jedynie w lustrze, budziła w nim jedynie odruchową potrzebę otoczenia ich posiadaczki opieką, nie pozostawiając ani skrawka miejsca dla niedojrzałej zazdrości. Uczucie było nowe i odrobinę przerażające, ale jednocześnie wypełniało klatkę piersiową dziwnym ciepłem, i o ile Julius nieświadomie nauczył go pokory, a czujny wzrok Raphaela hamował butę i lekkomyślność, o tyle Ulla ufnym uśmiechem skruszyła wrodzone zalążki percivalowego egoizmu, sprawiając – kompletnie bez wysiłku – że po raz pierwszy zaczął stawać cudze dobro ponad własnym. Połączeni jakąś niewidzialną, nierozerwalną więzią, zdawali się rozumieć bez słów, w ciężkich od niewypowiedzianych zdań spojrzeniach chowając sekrety, skrywane nawet przed resztą domowników. W pewien sposób była jego słabością, choć była to słabość, którą wyraźnie dostrzegał, i na którą świadomie się godził, odsuwając swoje potrzeby i marzenia na dalszy plan za każdym razem, gdy tylko powietrze wypełniało się delikatnym zapachem jaśminu.
Dorastanie miało zapach pergaminu, deszczu i kremowego piwa.
Chociaż woń pergaminu nie była mu obca, to ten, na którym wprawna dłoń nakreśliła informację o przyjęciu do Szkoły Magii i Czarodziejstwa, zdawał się w niczym nie przypominać długich arkuszy zapisywanych w trakcie nużących ćwiczeń kaligraficznych. Otrzymany w jedenaste urodziny list niósł ze sobą zapach śniegu, wiatru i obietnicy, której uchwycił się niemal kurczowo, przez kolejne miesiące składając i rozkładając zachowany pergamin więcej razy, niż sam byłby gotów przyznać. Kojarząca się z książkami woń towarzyszyła mu zresztą jeszcze dłużej; to ona unosiła się wśród regałowych labiryntów hogwarckiej biblioteki oraz mieszała się z cierpkością atramentu, wysychającego szybko na długich wiadomościach, jakie słał do młodszego rodzeństwa. Uwielbiał ją i nienawidził niemalże w równym stopniu, przeklinając barwnie nad zadaniem domowym z transmutacji, ale za to z typową dla dziecka ciekawością rozczytując formuły zaklęć i uroków. Przez pewien czas to właśnie zaklęcia darzył największym szacunkiem i zainteresowaniem – przynajmniej dopóki w pewien świąteczny poranek nie znalazł w nogach łóżka niezdarnie zapakowanego egzemplarza Fantastycznych zwierząt, z żartobliwą dedykacją na pierwszej stronie, wysmarowaną trzynastoletnią dłonią Benjamina Wrighta. Wtedy jeszcze nie wiedział, że zarówno magiczne stworzenia, jak i ofiarodawca podręcznika, staną się jednymi z najważniejszych elementów jego jestestwa, bo wbite do głowy przekonania oraz chłodna logika podpowiadały mu zupełnie coś innego. Różniło ich przecież wszystko; wzajemna pogarda była wpisana w barwy, jakie nosili na szatach – Gryfoni i Ślizgoni raczej rzadko chodzili ze sobą ramię w ramię – a okrutnie przemieszana krew płynąca w żyłach Bena powinna była skreślić go już w chwili, w której jego pozbawiony górnej jedynki uśmiech pojawił się w rozsuniętych drzwiach pociągowego przedziału. Obdarzenie kogoś takiego przyjaźnią zakrawało o absurd, a jednak to dla niego przeznaczone były pergaminowe kulki z krótkimi notkami, którymi ciskał na korytarzach, przez cały czas utrzymując na twarzy staranną maskę pozorów.
Deszczem pachniało rozmoknięte boisko do Quidditcha, na którym lądował po wyczerpujących treningach, mocno ściskając w dłoni wysłużony kij pałkarza. Nie, nie był nigdy szkolną gwiazdą, w trakcie meczów radził sobie raczej przeciętnie, ale wysiłek fizyczny zdawał się przynosić ukojenie coraz mocniej nadwyrężonym nerwom. Miotane wściekle tłuczki idealnie nadawały się do wyładowania drzemiącego w nastoletnim ciele gniewu; nieukierunkowanego i nieokreślonego, zapalającego się tym intensywniej, im dłużej myślał o przyszłości. Wybieganie wyobraźnią zbyt daleko do przodu napawało go niewyjaśnionymi obawami, przed którymi odruchowo uciekał, przerażony nie tyle czekającymi na niego obowiązkami, co samym sobą. Nie rozumiał, co było z nim nie tak – nie wiedział, dlaczego zamiast trzymać się z resztą wychowanków Slytherinu, którzy przyjęliby go do swojego grona bez mrugnięcia okiem, wolał pozostawać na uboczu, samotnie studiując kolejne gatunki magicznych stworzeń albo wymykając się do przesiąkniętego zapachem deszczu Zakazanego Lasu. Garstka bliskich przyjaciół, których zdecydował się do siebie dopuścić, dodatkowo mieszała mu w głowie, sprawiając, że z biegiem czasu zaczął kwestionować wszystko, co od dziecka mu wpajano; co jeśli Ollivander miał rację, podważając oczywiste różnice między błękitem płynącej w ich żyłach krwi, a obrzydliwie rozwodnioną posoką, utrzymującą przy życiu mugolaków? Odsuwał od siebie te wątpliwości, wiedząc, że i tak nie miały żadnego znaczenia; jego historia została napisania już dawno, zaprojektowana jeszcze zanim się narodził. Przyswoił ją do wiadomości, bez słowa sprzeciwu zaakceptował; dlaczego więc perspektywa spędzenia długich lat za biurkiem w Ministerstwie Magii oraz u boku wybranej przez nestora żony sprawiała, że dusił się niewypowiedzianymi słowami, mnąc w rękach niewysłane listy i odpychając od siebie jedynych ludzi, którzy zdawali się przejmować jego losem?
Ostatni rok, spędzony w murach Hogwartu, miał zapach kremowego piwa; słodko-gorzka woń unosiła się w zatłoczonych Trzech Miotłach, do których zabrał ją. Miała oczy w kolorze lasu, szlachetne nazwisko, piękny uśmiech i w żadnym przypadku nie zasługiwała, żeby paść ofiarą niedojrzałego zakładu. Miał wyrzuty sumienia od chwili, w której porozmawiał z nią po raz pierwszy, jednak w tamtym okresie był już zbyt doświadczony w uciszaniu podszeptów wewnętrznych głosów, żeby móc ich posłuchać. Potraktował ją jak zabawkę, ładny dodatek do utkanej z kłamstw iluzji; zrobił z niej aktorkę w swoim własnym przedstawieniu, kompletnie nieświadomą, że zamiast tworzyć część czegoś prawdziwego, odgrywała jedynie chwilową rolę w spontanicznie stworzonym scenariuszu. Nie miał pojęcia, co w nim widziała, ale zanim się obejrzał, zaczęła malować słowami absurdalne obrazki przyszłości, kryształowe wizje wydarzeń, które nigdy nie miały prawa się ziścić. Chciałby powiedzieć, że nie złamał jej serca specjalnie, że coś, co miało być niegroźną zabawą, wymknęło mu się spod kontroli, docierając do punktu, w którym nie potrafił już niczego zatrzymać, ale tylko fałszywie łagodziłby wtedy fakty. Prawda rzucała na niego znacznie mniej przychylne światło; nikt jednak mógł się dowiedzieć, że to jego wargi smakowały kremowym piwem, ani że podczas gdy ze słabo skrywanym znudzeniem kiwał głową, słuchając jej słów, tak naprawdę marzył o wyjazdach w nieznane w jego towarzystwie. Zabawne, że koniec końców sam padł ofiarą swojego okrutnego żartu, bo gdy wreszcie odsunął od siebie ich oboje – jego z poczucia obowiązku, ją dzięki resztkom przyzwoitości – został sam jak palec, nienawiścią i pogardą rzucając jedynie w lustrzane odbicie, podczas gdy na języku czuł już tylko krew, wypływającą ze zbyt mocno zagryzanych warg.
Młodość miała zapach powietrza po burzy, drogiego wina i kurzu.
Ciężkie, ołowiane chmury wisiały nad Nottinghamshire, gdy po otrzymaniu owutemów informował ojca, że planuje zostać łowcą smoków. Z niewiadomych przyczyn, zapamiętał to dokładnie: uchylone okno eleganckiego gabinetu, grube, ciężkie krople deszczu, zmywające z szyb drobinki pozostałego po suchym i upalnym lecie kurzu oraz surowy, doskonale znajomy głos, mieszający się z pierwszymi, dobiegającymi z oddali odgłosami grzmotów. Kłócili się długo i zaciekle, tak, jak kłócić mogło się jedynie dwóch Nottów, choć właściwie nie było o co; wyniki egzaminów raczej wykluczały rozpoczęcie kwitnącej kariery politycznej, a Percival, zdeterminowany do utrzymania w całości chociaż jednego z rozsypujących mu się w dłoniach marzeń, nie miał zamiaru ustąpić. Kompromis, do jakiego finalnie dotarli, zgrzytając zębami i łypiąc na siebie wrogo zza przeciwnych stron dębowego biurka, w rzeczywistości nie zadowalał nikogo; decyzja jednak zapadła, a podanie o przyjęcie na pięcioletni staż powędrowało do Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Burzowe chmury zniknęły, wędrując gdzieś dalej, choć mylne było wrażenie, że rozwiały się na dobre; naelektryzowane wyładowaniami powietrze zdążyło już przedostać się przez niedomknięte okiennice i wypełnić rodzinną rezydencję na tyle skutecznie, by podniesione głosy i zażarte dyskusje, niosące się echem po przestronnych korytarzach, przeszły do porządku dziennego.
Drogim winem pachniały sabaty, w których zaczął regularnie uczestniczyć, płynnie powracając do swojej (dalekiej od prawdy) roli idealnego syna. Wśród arystokratycznej śmietanki, gromadzącej się na organizowanych często przyjęciach, czuł się równie źle, co swobodnie, bardzo szybko przypominając sobie skomplikowane kroki naszpikowanego półsłówkami oraz półgestami tańca. Brakowało mu wciąż tkwiącego w Hogwarcie, młodszego rodzeństwa, niemal boleśnie odczuwał też pustkę, którą pozostawił po sobie zajęty zdobywaniem sportowych sukcesów Ben; tęsknotę tę tłamsił jednak w sobie, przekuwając cierpienie na egoizm, a ciepłe uczucia zastępując chłodną nonszalancją. Odcięcie się od emocji przynosiło obiecujące efekty, nie zawsze jednak udawało mu się zachować stoicki, zakropiony obojętnością spokój. Gorzkie doświadczenia nie przeprowadziły swojej lekcji wystarczająco uważnie, bo wciąż istniały osoby, które do siebie dopuszczał; piętę achillesową stanowiła zazwyczaj jego rodzina, nadal zajmując w jego systemie wartości najwyższą lokatę i potrafiąc bez problemu zepchnąć go na ruchome piaski irracjonalnych zachowań. Ale nie tylko ona; z niewiadomych przyczyn, przez wypolerowaną, gładką fasadę, przedarła się także Isabelle, choć zrobiła to w sposób tak cichy i subtelny, że początkowo nawet nie zauważał jej eterycznej, nienachalnej obecności. Po raz pierwszy zobaczył ją na jednym z wystawnych, szlacheckich balów, gdy – zupełnie jak on sam – szukała samotności na otaczających salę balkonach. Miała jasną sukienkę, białą różę wplecioną w kruczoczarne kosmyki i kremową serwetkę w bladych palcach, kreślących zgrabne linie na cienkim materiale. Pamiętał, że otaczała ją przejrzysta aura tajemnicy i nieuchwytności, choć nie był pewien, co właściwie ją tworzyło: nieobecne, utkwione w rysunku spojrzenie? Pogłoski o spędzonej we Francji młodości? Nieodgadniony uśmiech, który posłała w jego kierunku, gdy zmięta tkanina wylądowała pod jego stopami? Mógł jedynie zgadywać; prawda przemykała mu między palcami, nieodzownie kojarząc się z wiatrem – wolnym i pachnącym niezależnością, ale jednocześnie ulotnym, jak przemijająca szybko cierpkość, którą drogie wino pozostawiało na jego języku.
Zapach kurzu unosił się wśród wąskich korytarzy Ministerstwa Magii, gdy kursował od jednego biura do drugiego, starając się na czas wykonać wszystkie zrzucone na niego obowiązki. Chociaż pracował w departamencie skupiającym swoją uwagę tylko i wyłącznie na magicznych stworzeniach, była to praca daleka od upragnionego spełnienia marzeń; nikt przy zdrowych zmysłach nie postawiłby świeżo upieczonego stażysty oko w oko z żywym smokiem, pierwsze lata spędził więc głównie na nauce i przerzucaniu nudnych, naskrobanych urzędowym językiem raportów. Nie narzekał jednak, choć z niemałym trudem godził się na zgięcie dumnego karku i pokorne przyjęcie oferowanej mu rzeczywistości. Zdawał sobie sprawę, że sortowanie pergaminów z listami dostaw do rezerwatów i uczenie się na pamięć nazw gatunków zwierząt w pięciu językach, stanowiło jedynie okres przejściowy, więc bez skarg znosił do rezydencji kolejne przesycone zapachem kurzu tomiszcza. Kurzem pachniały też książki, które studiował razem z Juliusem; zdecydowanie stare, oprawione w ciemne, skórzane okładki, traktowały o magii równie czarnej, co potężnej, i przez jakiś czas budziły w Percivalu (nie?)zdrową fascynację, choć trudno powiedzieć, czy powodem ku temu była wiedza sama w sobie, czy raczej pełne obietnic historie, snute przez starszego brata. W utkaną z przywiezionych z podróży opowieści pułapkę wpaść było niezwykle łatwo i być może mroczne formuły oraz podejrzane artefakty stałyby się również i jego pasją, gdyby pewnego dnia nie zaoferowano mu udziału w pierwszej zagranicznej wyprawie. Perspektywa zobaczenia szerokiego świata na własne oczy bez wysiłku wyrwała go z chwilowego marazmu i sprawiła, że lekką ręką porzucił zakurzone pergaminy, rozpoczynając jeden z najszczęśliwszych i najmocniej wyrytych we wspomnieniach okresów w życiu.
Dorosłość miała zapach bzu, dymu i ognistej whisky.
Kwiatem bzu pachniały jej włosy, gdy pochylała się nad ustawionym na samym środku podróżnego namiotu kociołkiem, a na ściągniętej w skupieniu twarzy pojawiała się charakterystyczna, pionowa zmarszczka, śmiało lokująca się dokładnie pomiędzy ciemnymi brwiami. Ta sama woń trzymała się jej ubrań, fiolek z ingrediencjami i kawałków pergaminu, które podawała mu z szerokim uśmiechem; pamiętał go doskonale, choć wśród dzikich bezdroży i pokrytych pyłem pustkowi, trudno było przywołać wspomnienia o jasnej sukience i białej, wplecionej w czarne kosmyki róży. Nazywała go Łowcą, siebie określając jako Alchemiczkę i sprawiając, że niezwykle łatwo było zapomnieć o istnieniu drugiej, pozostawionej w Londynie rzeczywistości. Paradoksalnie, biorąc pod uwagę, że w jakiś sposób – choć zrozumiał to dopiero wiele lat później – stanowiła idealny łącznik pomiędzy pozornie ścierającymi się ze sobą światami. Mimo że początkowo sprzeciwiał się jej udziałowi w wyprawach, przyzwyczaił się do jej obecności błyskawicznie, orientując się, że po prostu czuł się przy niej dobrze – bez względu na to, czy akurat leczyła jego oparzenia gdzieś na zapomnianych krańcach Europy, czy posyłała mu porozumiewawcze spojrzenia na szlacheckich przyjęciach. Nie wyłapał momentu, w którym zaczął traktować ją jako stały element swojego jestestwa, chociaż gdy akurat rozdzielały ich podróże, łapał się na tym, że mu jej brakowało; nie na tyle, żeby pisać tęskne listy, ale wystarczająco, by nasłuchiwać beztroskiego śmiechu w przerywanej trzaskającym ogniem, nocnej ciszy oraz wyłapywać z powietrza subtelny, fantomowy zapach kwiatów bzu, wracający do niego w miejscach, w których nie miał prawa tego robić.
Dymem pachniały smocze wyprawy, na które, ukończywszy wreszcie kilkuletni staż w Ministerstwie Magii, zaczął wyjeżdżać coraz częściej, bez zawahania wykorzystując kolejne wymówki do odciągnięcia w czasie majaczącego na horyzoncie małżeństwa. Trącający siarką zapach zdawał się przenikać wszystko; woń pozostawała na ubraniach, listach oraz skórze, unosiła się wśród otwartych przestrzeni, do których tak bardzo go ciągnęło. Jeżeli kiedykolwiek w życiu czuł się sobą, to miało to miejsce właśnie wtedy: w otoczeniu członków ekipy badawczej i dzikiej fauny nie musiał niczego udawać, sztywną maskę pozostawiając głęboko na dnie podróżnego kufra. Zapach dymu nieodzownie zaczął kojarzyć mu się z niczym nieskrępowaną wolnością – to właśnie tak pachniały przecież mugolskie papierosy, które wypalał z na nowo goszczącym w jego życiu Benem, zaśmiewając się z utraconych lat i ciesząc z tych na nowo odzyskanych. Przez jakiś czas miał wszystko: robił to, co kochał, stopniowo zyskując szacunek współpracowników i przełożonych, a młodzieńcze marzenia, pogrzebane wraz z ukończeniem Hogwartu, wydawały się znowu żywe, migocząc kusząco tuż na wyciągnięcie ręki. Być może to właśnie go zgubiło; może poczuł się zbyt pewnie, może sprzyjające szczęście nakłoniło go do opuszczenia czujnych barier oraz dopuszczenia do głosu wrodzonej buty, a może uczyniła to zabójcza mieszanina brawury i głupoty. Nie wiedział; nie wie tego do tej pory, coś jednak skłoniło go do odrzucenia zdrowego rozsądku oraz zignorowania ostrzeżeń przyjaciół. Słabość trwała tylko chwilę, ale wystarczyła, by gorące, peruwiańskie powietrze wypełniło się smrodem dymu, unoszącego się ku absurdalnie błękitnemu niebu w akompaniamencie przerażonych, przepełnionych bólem krzyków mugoli, obserwujących, jak płonie ich wioska – i płonących razem z nią. Chociaż dzisiaj szczegóły zdążyły już zatrzeć się w jego pamięci – zapomniał, jak wściekle furkotały potężne skrzydła przysłaniającej słońce sylwetki Żmijozęba, oraz jak przeraźliwie piekła odchodząca od ciała skóra – wszechobecna woń spalenizny nie opuściła go nigdy. Zapach dymu towarzyszył mu na białych, sterylnych, szpitalnych korytarzach, przy przekazywaniu przełożonym starannie skonstruowanych kłamstw i na cichym pogrzebie jednego z członków wyprawy, w czasie którego prawie udusił się niewypowiedzianymi słowami przeprosin.
Ognistą whisky pachniało jego mieszkanie, do którego finalnie wrócił, składając wcześniej na ministerialnym biurku prośbę o przeniesienie do jednostki administracyjnej. Szum w uszach powoli cichł, a rany fizyczne się goiły, ale zaufanie do samego siebie spłonęło doszczętnie razem ze skromnymi zniczami na granitowym nagrobku, pozostawiając w gardle gorzki posmak cierpienia, który bezskutecznie starał się spłukać alkoholem. Od tej pory towarzyszyła mu głównie cisza, choć była to cisza bardzo pozorna; odsunąwszy się od większości osób, na których mu zależało, pozostał sam na sam z odzywającymi się jedynie w jego własnej głowie echami pogrzebanej przeszłości, rozlegającymi się niespodziewanie i ostro, jak nieprzyjemny zgrzyt paznokci po suchej tablicy albo histeryczny płacz dziecka w przestronnej, pustej sali. Teoretycznie funkcjonował normalnie; w świeżo otrzymanym gabinecie pojawiał się punktualnie, posyłał suche uśmiechy interesantom, odwiedzał regularnie rodzinną rezydencję i uczestniczył we wszystkich wydarzeniach, w których udziału od niego oczekiwano, ale wewnątrz czuł się abstrakcyjnie wręcz martwy. Zmarnowawszy raz otrzymaną od losu szansę, nie oczekiwał już na nic, przyjmując obojętnie to, co mu podsuwano i nawet nie starając się protestować, gdy nestor po raz kolejny zaczął naciskać na ożenek. Kończąc trzydzieści lat, miał narzeczoną, której nie kochał, pracę, której nie znosił i znajdował się jedynie o krok od urzeczywistnienia wizji przeszłości, która koszmarami nękała go od dziecka. Kto by się spodziewał, że to właśnie przemieszane zapachy ognistej whisky, dymu z ogniska i kwiatów bzu, wywołają rozbłysk nowej nadziei, w której istnienie już dawno przestał wierzyć?
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 26 | +5 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 40 | +1 (pazur gryfa) |
Czarna magia: | 0 | +1 (różdżka) |
Uzdrawianie: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Alchemia | 0 | Brak |
Sprawność: | 18 | Brak |
Zwinność: | 15 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język obcy: francuski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Astronomia | I | 2 |
Geomancja | I | 2 |
Historia magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Numerologia | I | 2 |
ONMS (spec. smokowate) | IV | 40 |
Perswazja | III | 25 |
Skradanie | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Odporność magiczna | I | 5 (+51) |
Wytrzymałość psychiczna | II | 10 |
Savoir-vivre | II | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Zakon Feniksa | 0 | 9 |
Rozpoznawalność (list gończy) | II | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | ½ |
Literatura (tworzenie prozy) | I | ½ |
Muzyka (wiedza) | I | ½ |
Sztuka (wiedza) | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | ½ |
Taniec balowy | I | ½ |
Jeździectwo | II | 7 |
Lot na aetonanie | I | ½ |
Lot na hipogryfie | I | ½ |
Łyżwiarstwo | I | ½ |
Pływanie | I | ½ |
Quidditch | I | ½ |
Wspinaczka górska | I | ½ |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 2,5 |
I am not there
I do not sleep
Ostatnio zmieniony przez Percival Blake dnia 13.10.19 17:53, w całości zmieniany 48 razy
Sierpień '55 - Wrzesień '56
Ścieżka kariery: Po trzech latach pracy za ministerialnym biurkiem awansował, zyskując zwierzchnictwo nad własną grupą łowców smoków.
Rozwój: Wisząca nad Wielką Brytanią wojna sprawiła, że skupił się głównie na dziedzinach pojedynkowych, szlifując swoje umiejętności w urokach i obronie przed czarną magią; przez jakiś czas zgłębiał również i samą czarną magię, studiując księgi pozostawione przez starszego brata – po opuszczeniu szeregów Rycerzy Walpurgii, porzucił jednak naukę tej dziedziny całkowicie.
Więzy krwi: Niespodziewana śmierć starszego brata, połączona z tragedią na organizowanym przez jego ród sabacie, skłoniły go do powrotu do rodzinnej rezydencji oraz podjęcia próby odbudowania rodzinnych więzi. Zgodnie z wolą nestora, w kwietniu poślubił swoją długoletnią przyjaciółkę, przyrzeczoną mu Isabelle Carrow; aktualnie spodziewają się narodzin dziecka, mającego przyjść na świat na przełomie grudnia i stycznia. Nie będzie ono jednak nigdy nosiło nazwiska Nott – za otwarte sprzeciwienie się rodowi w trakcie politycznego wiecu w Stonehenge, Percival zapłacił bowiem wydziedziczeniem, a zawarte kilka miesięcy wcześniej małżeństwo zostało rozwiązane. Pozostał sam – bez rodziny, praw do majątku i tytułu, przyjmując nazwisko Blake i godząc się ze statusem zdrajcy krwi.
Zyskane znamiona: Misja w Albury pozostawiła po sobie czarną bliznę po poparzeniu, rozlewającą się nieregularną plamą na nadgarstku.
as my story came to a close
I realized that I was the villain all along
Miniony rok rozpoczął od przebudzenia – chociaż gdy przekraczał granice Weymouth, by wziąć udział w organizowanym przez Prewettów Festiwalu Lata, nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że to wydarzenie będzie stanowiło dla niego kamień milowy. Pogrążony w trwającym od dwóch lat marazmie, ciągnącym się od tragicznej w skutkach wyprawy do Peru, uwięziony w pracy, której nie znosił, oraz w narzeczeństwie, którego nigdy nie chciał, uparcie starał się uciec zarówno przed przeszłością, jak i przyszłością, przekonany, że nie czekało na niego już nic wartego uwagi. To właśnie wtedy przewrotny los zdecydował się z niego zadrwić, stawiając na jego drodze dwójkę przyjaciół, których od dawna uważał już za utraconych – a którzy mieli pomóc mu ostatecznie wyrwać się z pędzącej donikąd spirali autodestrukcji.
Kolejne miesiące minęły mu pod znakiem mozolnej odbudowy nadwątlonych (lub, w niektórych przypadkach, kompletnie spopielonych) relacji. Z Isabelle, pomagającą mu w uporaniu się ze smutkiem po śmierci bliskiej kuzynki, oraz niezawodnie pokazującą mu drogę ucieczki z arystokratycznych salonów; z Benjaminem, u którego – po burzliwym pojednaniu – spędzał coraz więcej czasu, godząc się stopniowo z ideą zakazanej, ale zupełnie realnej miłości, odkrywanej na nowo w obskurnym zaciszu nokturnowej kawalerki; wreszcie – z rodziną, znów zaczynającą pełnić w jego życiu jedną z najważniejszych ról. Pozorna sielanka trwała jednak krótko, zakończona niespodziewanym, tragicznym w skutkach finałem: wojna, którą Percival przez dłuższy czas wygodnie ignorował, dopadła go we wnętrzu rodowej posiadłości, materializując się pod postacią nieznanego mordercy, który w trakcie noworocznego sabatu pozbawił życia kilkunastu członków arystokracji. Atak, wymierzony tak blisko, wstrząsnął nim bardziej, niż sam by przypuszczał, sprawiając, że instynktownie i na nowo zbliżył się do rodziny, zmagającej się wtedy również z przedłużającym się zaginięciem najstarszego z Nottów, Juliusa. Zaakceptował wolę nestora, godząc się na zaręczyny z Isabelle, powrócił również do Ashfield Manor, porzucając odosobnione mieszkanie w Londynie. Te decyzje, choć wydawały mu się słuszne, stanowiły punkt zapalny dla niszczycielskiego pożaru, po raz trzeci równającego z ziemię z trudem odbudowaną przyjaźń z Benjaminem; Percival, postawiony przed wyborem, zwrócił się w stronę rodowych obowiązków, paląc za sobą kolejne mosty.
Poszukiwania brata doprowadziły go w lutym do progów Białej Wywerny, skąd trafił prosto w szeregi zgromadzonych wokół Czarnego Pana Rycerzy Walpurgii. Chociaż nigdy tak naprawdę nie podzielał napędzającej ich wizji oczyszczenia świata z osób o brudnej krwi (jak mógłby?), to przez jakiś czas właśnie wśród tajnej organizacji odnajdywał odpowiedzi na dręczące go pytania, zafascynowany potęgą, jaką mogła dać mu czarna magia. Studiował tę zakazaną dziedzinę przez kilka miesięcy, bez sprzeciwu wykonując również otrzymywane zadania. Punktem zwrotnym okazała się mające miejsce pod koniec czerwca misja w manufakturze kominków w Albury, w trakcie której był świadkiem śmierci członka bliskiej rodziny, a następnie sam niemal stracił życie – po to tylko, by po powrocie do Nottinghamshire dowiedzieć się o spalonym przez Rycerzy Ministerstwie Magii. Dręczony przez wątpliwości i wyrzuty sumienia, zaczął coraz mocniej wątpić, jednak myśl o poślubionej w kwietniu Isabelle i rozwijającym się pod jej sercem dziecku, nie pozwalała mu na podjęcie żadnej śmielszej decyzji. Zmienił zdanie w trakcie kolejnego Festiwalu Lata, po otwierającej oczy rozmowie z Benjaminem, przyjmując wyciągniętą w jego stronę dłoń i decydując się na zdradzenie organizacji zagrażającej jego bliskim. Niedługo później obiecał również pomóc – jemu, oraz Zakonowi Feniksa, w którego szeregach walczył przyjaciel.
Porzucenie ścieżki utkanej z kłamstw i pozorów okazało się trudniejsze, niż mógłby przypuszczać. Zaostrzający się konflikt nie pozostawiał miejsca na kluczenie pomiędzy, a on nie miał zamiaru już dłużej udawać – dlatego gdy w odpowiedzi na ogłoszenie stanu wojennego arystokracja zwołała polityczny szczyt w Stonehenge, otwarcie przeciwstawił się rodzinie, wyrażając swoje poparcie dla potępianego przez konserwatywne rody Ministra Magii. Reakcja ze strony nestora była natychmiastowa: Percival został wydziedziczony; za publiczne opowiedzenie się za stroną promugolską, pozbawiono go nazwiska, tytułu, prawa do majątku oraz dachu nad głową, a z inicjatywy Carrowów rozwiązano również jego małżeństwo, jego samego uznając za martwego. To, jak poradzi sobie z prowadzeniem życia opieczętowanego łatką zdrajcy krwi, dopiero się okaże – biorąc jednak pod uwagę, że zdradzeni Rycerze Walpurgii milcząco obiecali mu zemstę, jego przetrwanie w nowej rzeczywistości stoi aktualnie pod poważnym znakiem zapytania.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.12.18 18:22, w całości zmieniany 3 razy
Październik '56 - Wrzesień '57
Ścieżka kariery: Po przymusowym odejściu z Ministerstwa Magii, on i jego grupa łowców smoków trafili pod zwierzchnictwo rodu Greengrassów – od tej pory pracuje jako smokolog dla rezerwatu w Peak District, organizując wyprawy, opiekując się trójogonami edalskimi i szkoląc nowych kursantów. W styczniu stał się właścicielem prywatnej hodowli smoczogników i zajął się ich tresurą.
Rozwój: Na przestrzeni ostatniego roku niezmiennie szkolił się w dziedzinach pojedynkowych, osiągając coraz wyższy poziom zarówno w magii defensywnej, jak i ofensywnej, a nabyte umiejętności wykorzystując przy pracy ze smokami oraz – w głównej mierze – w walce w szeregach Zakonu Feniksa. Bliskie spotkanie z wybuchem anomalii w Kumbrii skłoniło go do podjęcia nauki oklumencji, którą po kilku długich miesiącach ćwiczeń opanował, ucząc się zamykać swój umysł przed ingerencją z zewnątrz. Dzięki pracy nad badaniami naukowymi i przez wzgląd na konieczność korzystania ze świstoklików, zgłębił podstawy numerologii. Z kolei przeprowadzka do kornwalijskiego lasu, opieka nad magicznymi stworzeniami i praca w rezerwacie sprawiły, że poprawiła się jego kondycja fizyczna.
Więzy krwi: W styczniu został ojcem, do tej pory nie było mu jednak dane poznać swojego syna, dorastającego pod opieką matki, w Sandal Castle. Chociaż początkowo starał się utrzymywać kontakty z rodziną, od kilku miesięcy nie otrzymał od nich żadnej wiadomości.
Zyskane znamiona: Po wybuchu anomalii w Kumbrii pozostały mu blednące stopniowo ślady oparzeń – głównie na dłoniach i przedramionach.
the chains are broken,
but are you truly free?
Miniony rok rozpoczął się od upadku – zarówno dosłownego, jak i metaforycznego, bo gdy opadł kurz po zniszczonym Stonehenge, Percival pozostał z niczym: skreślony przez rodzinę, pozbawiony pracy, nazwiska i tytułów, musiał od nowa uczyć się funkcjonowania w rzeczywistości, którą do tej pory oglądał zza bezpiecznych okien rodowego dworu. Schronienie odnalazł u przyjaciela i człowieka, którego kochał, na dłuższy czas – a później na stałe – zatrzymując się w jego domu, ukrytym w lasach otaczających kornwalijską wioskę Sennen. To tam powoli stawał na nogi, lecząc rany: te na ciele, i te znacznie gorsze, niewidoczne; na gruzach po starym życiu stopniowo zaczynając budować nowe. Z oczywistych względów nie wrócił do kontrolowanego przez Rycerzy Walpurgii Ministerstwa Magii, początkiem października wraz z grupą łowców smoków przechodząc pod zwierzchnictwo rodu Greengrassów. Jego drugim domem stał się rezerwat w Peak District – w którym zaczął spędzać coraz więcej czasu, poznając tamtejsze smoki, nawiązując przyjaźnie, szkoląc kursantów i organizując smoczą wyprawę w szkockie góry. Gdy za bramy rezerwatu omyłkowo trafiły odratowane z przemytu smoczogniki, nie pozwolił na odesłanie ich za granicę – zamiast tego kupując podupadły budynek i tworząc w nim azyl dla magicznych stworzeń, stopniowo przekształcający się w prywatną hodowlę.
Przeszłości nie dało się jednak ignorować długo, a z obietnic złożonych przyjacielowi wycofywać się nie miał zamiaru – dobrowolnie zgodził się więc stanąć przed Gwardią Zakonu Feniksa, pod wpływem veritaserum wyznając wszystkie swoje dotychczasowe przewiny i dzieląc się informacjami na temat Rycerzy Walpurgii. Za wolność zapłacił złożeniem przysięgi wieczystej – obiecując poświęcić resztę życia walce w szeregach Zakonu Feniksa, a po wojnie stawić się przed Wizengamotem. Silna magia na zawsze związała go z organizacją, a chociaż nie od razu mu zaufano, od tej pory wszystkie siły poświęcił angażowaniu się w jej działania: wyciszając anomalie, stając do otwartej walki z jej wrogami, pomagając w tworzeniu powstałej na gruzach Azkabanu Oazy; smakując zarówno drobnych zwycięstw, jak i gorzkich porażek. Tę najdotkliwszą podniósł w trakcie wyprawy do Kumbrii, gdzie na skutek wybuchu niestabilnej magii, stał się ofiarą zbiorowych halucynacji, przypominających te wywoływane przez czarnomagiczne zaklęcie viento somnia. To wtedy po raz pierwszy zaczął poważnie myśleć nad nauką oklumencji, niedługo po odzyskaniu sił zaczynając zgłębiać sztukę zamykania własnego umysłu. Dzięki pomocy znajomych legilimentów, po długich miesiącach ćwiczeń udało mu się opanować podstawy tej trudnej umiejętności.
Chociaż dla swojej rodziny oficjalnie stał się martwy, to całkowite zerwanie łączących go z nimi więzi okazało się niemożliwe – zwłaszcza, gdy początkiem roku na świat przyszedł jego syn, James Benjamin. Wywalczenie świata, w którym chłopiec będzie mógł żyć bez strachu i uprzedzeń, stało się jego główną motywacją, choć ani jego rodzeństwo, ani była żona, zdawali się nie podzielać tego sentymentu. Z miesiąca na miesiąc wymiana korespondencji niosła ze sobą zresztą coraz większe niebezpieczeństwo; wiedział, że jest poszukiwany, a gdy w trakcie Bezksiężycowej Nocy Londyn spłynął krwią mugoli i mugolaków, stał się zbiegiem oficjalnie: na murach zawisły listy gończe z jego fotografią i hojną ceną wyznaczoną za jego schwytanie. Zmuszony do działania w ukryciu, działać jednak nie przestał, starając się wspomóc Zakon Feniksa w odzyskaniu kontroli nad stolicą. Początkowo mu się to udawało, w końcu jednak się potknął – a jedno ze starć zakończyło się przymusową ucieczką z pola bitwy i długą rekonwalescencją, w czasie której na kilka tygodni zaszył się w Sennen, dochodząc do siebie i pracując nad kiełkującym w głowie projektem badań naukowych. Wojna tymczasem toczyła się dalej, niczym szatańska pożoga przenosząc się na kolejne hrabstwa – coraz ciaśniejszym kręgiem otaczając również Peak District. Perspektywa utraty rezerwatu obudziła go z przedłużającego się letargu; wiedział, że nie mógł się poddać – i to nie tylko dlatego, że przysięgał na własne życie, że tego nie zrobi.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 01.03.21 2:05, w całości zmieniany 1 raz
Witamy wśród Morsów
twoja karta została zaakceptowana- znajdź towarzystwo •
- wylosuj komponenty •
- załóż domek
- mapa forum •
- pogotowie graficzne i kody •
- ekipa forum
Kartę sprawdzał: Garrett Weasley
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 24.11.23 21:25, w całości zmieniany 3 razy
[09.02.19] Ingrediencje (wrzesień/październik)
[20.03.19] Ingrediencje (listopad/grudzień)
[22.07.19] Ingrediencje (styczeń-marzec)
[15.02.20] Ingrediencje (kwiecień-czerwiec)
[29.07.20] Kryształ (lipiec-wrzesień)
[01.02.21] Komponenty (październik/grudzień)
[16.02.17] Zakup: +2 PB
[12.08.17] Wsiąkiewka +2 PB do reszty
[23.10.17] Zakup: +3 PB
[02.11.17] +1 PB do puli (nagroda za szybką zmianę)
[23.09.18] Wsiąkiewka maj/czerwiec: +2 PB do reszty
[18.10.18] Wsiąkiewka lipiec/sierpień: +2 PB do reszty
[21.10.18] Podniesienie biegłości: odporność psychiczna II -> III, zakup biegłości: literatura (tworzenie prozy) I, -5,5 PB
[25.12.18] +1 PB do reszty (Minął fabularny rok...)
[03.03.19] Wsiąkiewka wrzesień/październik: +2 PB do reszty
[03.03.19] Zakup punktów biegłości: +7 PB
[03.03.19] Rozwój biegłości: retoryka II -> III, -15 PB
[07.06.19] Wsiąkiewka (listopad/grudzień): +2 PB do reszty
[03.10.19] Rozwój postaci: +1 PB; Numerologia I (2 PB z reszty); Jeździectwo I->II (6,5 PB z reszty)
[01.07.20] Wsiąkiewka (kwiecień-czerwiec): +2 PB
[25.01.21] Wsiąkiewka (lipiec-wrzesień): +2 PB do reszty
[28.02.21] Minął fabularny rok: +1 PB do reszty
[19.04.21] Rozwój postaci: Ekonomia (0 na I), Skradanie się (0 na I) (4pb z reszty)
[23.08.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień): +1PB
[31.01.22] Zakup: +1 PB do reszty;
[01.01.24] Wsiąkiewka (lipiec-sierpień); +0,5 PB
[29.11.15] Udział w Festiwalu Lata +40 pkt
[25.12.15] Opuszczona Portiernia +100 pkt
[21.02.16] Wsiąkiewka sierpień +60 pkt
[09.04.16] Pies i lusterko dwukierunkowe - prezent
[19.04.16] Wsiąkiewka listopad +30
[19.04.16] Zawód listopad +50 pkt
[25.04.16] Wygaszacz -450 pkt
[16.07.16] Zwrot PD +340 pkt
[22.07.16] Sabat +55 pkt
[22.07.16] +3 pkt do zaklęć; -360 pkt
[16.08.16] Spotkanie Rycerzy +15PD
[19.08.16] udział w gonitwie; +30 PD; zdobyto konia
[24.08.16] Klub Pojedynków (luty) +20 pkt
[01.10.16] Wsiąkiewka (gru) +60 pkt
[23.10.16] Osiągnięcie: weteran +100 pkt
[06.11.16] +15pkt ; mecz Quidditcha
[03.01.17] Wsiąkiewka styczeń/luty +60 PD, +2PB
[03.01.17] Klub pojedynków (kwiecień) +20PD
[11.01.17] Zawód (marzec) +50PD
[28.01.17] Zwrot PD; -40PD, 2pkt Zaklęć
[16.02.17] Zakupy: +2 PB; -100 PD
[16.02.17] Prezent (łzy nimfy, 3 uncje) od Samaela Avery'ego
[24.02.17] Organizacja wydarzenia +80PD
[25.02.17] Osiągnięcia: Obieżyświat, Zaobrączkowany +60 PD
[26.03.17] Za zasłoną cienia - udział w evencie; +120 PD
[02.04.17] zwrot pd (teleportacja) +1 CM; (statystyki x3) +60 PD
[28.05.17] Rozdanie dodatkowych punktów statystyk (+4 CM, +1 sprawność)
[13.06.17] Aktualizacja postaci: +1 punkt CM, -40 PD
[01.08.17] Rozwój Postaci: +3 CM, +5 Zaklęcia; -800 PD
[12.08.17] Wykonywanie zawodu (kwiecień), +50 PD
[12.08.17] Wsiąkiewka (kwiecień, I), +60 PD, +2 PB
[20.08.17] Zdobycie osiągnięcia (Ślepy los), +30 PD
[05.10.17] Zdobycie osiągnięcia (Weteran II) +100PD
[23.10.17] Zakupy: +3 PB, -150 PD
[11.11.17] Zwrot za statystyki, +220 PD
[28.11.17] Klub pojedynków (maj), +20 PD
[28.11.17] Zdobycie osiągnięcia: Nieugięty, +30 PD
[04.12.17] Klub Pojedynków (czerwiec) +10PD
[04.12.17] Zdobycie osiągnięcia: Masakrator, Czarmistrz, +60 PD
[07.01.18] Zwrot PD: +100 PD
[18.01.18] Zdobyto: zaklęte łyżwy
[02.03.18] +10 do zaklęć, -800 PD
[06.03.18] Zdobycie osiągnięć: Mroczny Znak I, Specjalista w Zaklęcia, Szklany Pantofelek; +120PD
[20.05.18] Wykonywanie zawodu (majoczerwiec) +50PD;
[06.06.18] Spotkanie Rycerzy Walpurgii, +10 PD
[27.07.18] Udział w wydarzeniu Odbudowa Białej Wywerny: +5 PD
[13.08.18] Zdobyto podczas Festiwalu Lata: odłamek spadającej gwiazdy x3
[15.08.18] Zdobycie osiągnięć: Do wyboru, do koloru, Egzekutor, Mam tę moc, Nie jestem leszczem, Wodzirej I, +150 PD
[16.08.18]Rozwój Postaci: +5CM, -400PD
[18.09.18] Wykonywanie zawodu (lipiec/sierpień), +50PD
[22.09.18] [G] Zakupy (broszka z alabastrowym jednorożcem, białe kryształy, turmalin czarny [dla Elise Nott]), -900 PM
[22.09.18] Zakupy (fluoryt), -65 PD
[23.09.18] Wsiąkiewka maj/czerwiec: +90 PD, +2PB
[04.10.18] Zdobycie osiągnięcia (Weteran III), +100 PD
[04.10.18] Zakup karty zmiany, -200 PD
[15.10.18] Podsumowanie napraw anomalii (lipiec/sierpień): +75 PD, +1PB organizacji
[17.10.18] Zdobycie osiągnięcia: Złoty myśliciel, +30 PD
[17.10.18] Otrzymane od Inary: juchtowa szarfa i pazur gryfa zatopiony w bursztynie
[18.10.18] Wsiąkiewka lipiec/sierpień: +90 PD, +2 PB
[19.10.18] Zakupy (czarna perła), -100 PD
[21.10.18] Wykonywanie zawodu (wrzesień/październik), +50 PD
[21.10.18] +190 PD, osiągnięcia: w pocie czoła, po szczeblach kariery, na głowie kwietny ma wianek
[21.10.18] Zakupy (+1 opcm, +3 uroki, zaklęcia ochronne: Abscondens, Bubonem, Cave Inimicum, Duna, Muffliato, Repello Mugoletum, Tenebris, Tenuistis evanescunt, Tenuistis vivere), -320 PD
[21.10.18] Podniesienie biegłości: odporność psychiczna II -> III, zakup biegłości: literatura (tworzenie prozy) I, -5,5 PB
[21.10.18] Klub pojedynków (wrzesień), +10 PD
[23.10.18] Zdobycie osiągnięć; Mały pędzibimber, Kastrat; 35PD
[23.10.18] Zakupy: +1 uroki, -80 PD
[06.01.19] Spotkanie na szczycie +35 PD
[06.01.19] Klub pojedynków (październik), +10 PD
[03.03.19] Wsiąkiewka wrzesień/październik: +90 PD
[03.03.19] Wydarzenie (Za zamkniętymi drzwiami), +100 PD
[03.03.19] Zdobycie osiągnięć (Lekką ręką, Wodzirej II), +120 PD
[03.03.19] Zakup biegłości: +7 PB, -350 PD
[03.03.19] [G] Zakupy: odbiornik czarodziejskiej rozgłośni, -100 PM
[05.04.19] Klub pojedynków (listopad), +30 PD
[20.04.19] Osiągnięcie: Sędzia kalosz; +30 PD
[13.05.19] Wykonywanie zawodu (listopad/grudzień), +50 PD
[13.05.19] [G] Zakup: peleryna niewidka, -100 PM
[13.05.19] Wykorzystanie peleryny niewidki, odpisano z wyposażenia
[07.06.19] Wsiąkiewka (listopad/grudzień): +90 PD
[14.06.19] Zdobycie osiągnięcia: Błędny rycerz, +30 PD
[16.06.19] Rozwój postaci: +3 opcm, +1 uroki, amulet wyciszenia; -470 PD
[16.07.19] Podsumowanie napraw anomalii (listopad/grudzień): +50 PD, +1 PB organizacji
[21.07.19] Zdobycie osiągnięć: Partia nigdy cię nie zdradzi (Rycerze), Architekt, +90PD
[26.07.19] Klub Pojedynków (styczeń), +10 PD
[28.07.19] Rozwój postaci: +2 sprawność, -160 PD
[10.09.19] Osiągnięcie: Księżniczka na wieży, +30 PD
[02.10.19] Wsiąkiewczka (sty/lut/marz) +90 PD, +2 PB
[03.10.19] Wykonywanie zawodu (sty/lut/mar): +50 PD
[03.10.19] Rozwój postaci: +1 PB, +1 Zwinność; -130 PD
[04.10.19] Zdobycie osiągnięć (Weteran (4), Maratończyk, Na sterydach, Złote dziecko), +400 PD
[01.10.19] Rozwój postaci: oklumencja; -500 PD
[01.10.19] [G] Zakup: peleryna z włóknami ze smoczej skóry; - 450 PM
[12.10.19] Zdobycie osiągnięcia (Samouk), +30 PD
[04.11.19] +1 do OPCM, -80 PD
[26.12.19] [G] Zakup hodowli smoczogników, -800 PM
[26.12.19] Zdobycie osiągnięć: Wilk z Pokątnej Street, Dziurawe kieszenie, Pracoholik, +120 PD
[21.02.20] +3 OPCM: -240 PD
[04.04.20] +30 PD, osiągnięcie: czarna owca
[06.04.20] Klub Pojedynków (marzec), +30 PD
[23.04.20] Osiągnięcia (Kwestia czasu, Sędzia Anna Maria Wesołowska, Uśmiech losu): +220 PD
[25.04.20] Wykonywanie zawodu (kwiecień-czerwiec): +50 PD
[25.04.20] +5 do zwinności: -400 PD
[01.07.20] Wsiąkiewka (kwiecień-czerwiec): +90 PD
[29.07.20] Spokojnie jak na wojnie: +25 PD
[29.07.20] Awans na I poziom Zakonu Feniksa; +3 OPCM
[30.07.20] Osiągnięcia (Światło w ciemnościach I, Ostrożny sprzymierzeniec): +60 PD
[01.08.20] +3 OPCM: -240 PD
[03.10.20] Osiągnięcia (Weteran V, Chłopiec z Placu Broni): +130 PD
[14.01.21] Spokojnie jak na wojnie: +25 PD
[25.01.21] Wykonywanie zawodu (lipiec/wrzesień): + 20 PD
[25.01.21] Wsiąkiewka (lipiec-wrzesień): +90 PD
[28.02.21] Wzmocnienie różdżki: +1 OPCM
[28.02.21] Minął fabularny rok: -4 CM, +1 OPCM, +3 S
[06.04.21] Wykonywanie zawodu (październik-grudzień): +20 PD
[16.04.21] Osiągnięcia (50 pierwszych randek, Specjalista w OPCM, Ojciec natura, Władca lochów): +150 PD
[19.04.21] Zakup hipogryfa -500 PD
[23.07.21] Spokojnie jak na wojnie: +32 PD, +1 PB organizacji
[01.08.21] Aktualizacja zdolności: +4 PB, -3 OPCM
[23.08.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień): +60 PD, +1PB
[23.08.21] Przekazanie Neali smoczognika
[23.01.22] Osiągnięcia (Powieść epistolarna, Syn marnotrawny); +35 PD
[31.01.22] Zakup 1 PB; -50 PD
[20.03.22] Spokojnie jak na wojnie: +50 PD; +1 PB organizacji
[21.03.22] Osiągnięcia (Fanatyk); +60 PD
[19.05.23] Przywrócenie rangi po okresie nieaktywności, aktualizacja postaci; +25 PD
[24.05.23] Zdobycie osiągnięć: Dojrzały Mors I, Dojrzały Mors II, Dojrzały Mors III, Zlot Czarownic, Na Łysej Górze; +320 PD
[21.12.23] Zdobycie osiągnięcia: Dusza towarzystwa; +100 PD
[27.12.23] Zakupy: 5 czekoladowych żab; -50 PD
[01.01.24] Wsiąkiewka (lipiec-sierpień); +30 PD
[10.02.24] Wydarzenie: Śmiałym szczęście sprzyja +50 PD
[23.03.24] Zakupy: 3 czekoladowe żaby; -30 PD
[24.06.24] Zakupy: 3 czekoladowe żaby; -30 PD
[01.09.24] Zakup limitu - 500PD
[01.11.24] Gdy śmierć mówi dobranoc +150 PD
[01.11.24] Przebudzenie postaci jako duch - 300 PD