Matylda Wronski
Nazwisko matki: Fawley
Miejsce zamieszkania: Devon, San Francisco a od wczoraj Londyn
Czystość krwi: połówka
Status majątkowy: średniozamożna
Zawód: malarka
Wzrost: 166
Waga: 45
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: ubiera czarne ubrania, koronki, frędzle, trochę futer, plecie warkocze
11 cali, bardzo giętka, lipa srebrzysta, Krew Reem
hufflepuff
nie umie
dowiedzieć sie, że on nie kochał
orientalne olejki
odnaleźć swój zen
twoja twarz zamknięta w dwóch trzech kreskach na jej notatniku
nie interesuje się Q, ale kibicuje bratu
muzyka, taniec, szkic i miłość
jazz, blues, rock'n'roll
taylor stillwell
Pamiętasz młodość? Czasy pachnące kwiatem bzu, jaśminem i orientalnymi olejkami, których bogactwo tak mocno opatuliło panieńskie szale Twej matki, że pachniało nimi w całym domu jeszcze długo po Twoich dziesiątych urodzinach. To właśnie te urodziny zapamiętałaś najlepiej. Był tort, dużo gości, przedszkolanka i doktor rodzinny. Ciepło biło od każdego, uśmiechnięte twarze.
Rok później urodziny spędzałaś w Hogwarcie. Okazało się, że jest tu więcej wyjątkowych dzieci, ale wciąż miałaś jedną rzecz, którą nad nimi górowałaś. Wiedzę o przyszłości. To było coś kosmicznego, coś czego nie wyczyta się w książkach. Nie chodziło o sprawy błahe, więc nie znałaś z wyprzedzeniem odpowiedzi na klasówki, niestety nigdy nie przyśniło ci się jak napisać wypracowanie na piątkę. Ale wystarczyło, że usiadłaś z kartką w dłoni i skupiłaś się na rysowaniu karykatury nauczyciela. Pół biedy z karykaturami, bo im piękniejsze i im bardziej realistycznie przedstawiałaś postaci, tym bliżej było ci do widzenia rzeczy.. których widzieć nie powinnaś.
Nic więc dziwnego, że w szkole nie byłaś orłem. Kto poświęcałby czas na naukę, kiedy może dowiadywać się o głupich zamiarach swoich nauczycieli. Byłaś odludkiem, który chichrał się do siebie w czasie ważenia eliksirów. Ledwo udało ci się skończyć szkołę, a na każdą przerwę pierwsza chciałaś jechać do domu. Czułaś się tam lepiej, nikt nie karał cię za to, że byłaś jakaś inna. Nie wiedzieli, że oszukujesz podczas gier w kalambury, ale to nic. W domu było ci tak dobrze, że zaraz po szkole postanowiłaś w nim zostać, pomagałać matce. W tamtym czasie matka miała na pieńku z Józiem (pamiętasz jak byłaś mała pisałaś mu listy zaczynając od "Kochany Juziu"), a rozchodziło się o grę w Quiddicha. Chciałaś jej wytłumaczyć, że tak będzie lepiej, bo pewnego dnia rysując jego twarz widziałaś jego smutny wzrok i za nic nie mogłaś dopuścić, by ta wizja stała się faktem. Chciałaś wiele rzeczy, na przykład przekonać tatę, by nie leciał tamtego wieczoru. Ale nie byłaś jego ulubienicą, wolał dobroduszną Amelkę. Nawet nazwał ją jak mugolkę, co przeleciała Atlantyk. Amelka nie protestowała, a ojciec wyszedł i nigdy nie wrócił. Nie mogłaś nic powiedzieć, znasz zasady.
Twoi rodzice mieli romantyczną historię. Wtuleni sobie ramiona uciekali mugolskim sprzętem, zostawiając za sobą nie tylko Zjednoczone Królewstwo z całym jego dobrobytem, Twoja matka zostawiła nazwisko, prawo do spadku, poświęciła się cała i oddała życie za miłość do ojca. Ten ich scenariusz, to jedyny dla którego warto przeżyć życie.
Ty nigdy nie miałaś szczęścia do miłości. Twe serce zdeptane, osamotnione, pozostawione, krwawiło i wciąż sączą się z niego soki, ledwo jednak już dyszy.
Jesteś wdową, chociaż cztery lata temu myślałaś że świat jednak może być życzliwy, nawet dla Ciebie. Poznałaś go na pierwszej wycieczce z przyjaciółmi, miał ładnie zbudowany mózg i dłonie, które grały najpiękniejszą muzykę pod słońcem. Dziś jeszcze, kiedy słuchasz gry na fortepianie, przebiega cię dreszcz. Kiedy spacerowaliście leśnymi szlakami, doznałaś dwóch wizji. Wykluczały się, natomiast obie dotyczyły jego. Jedna dobra, druga zła. Która wybrać, która będzie tą prawdziwą? Wiele razy zdarzało ci się widzieć coś na opak. I tym razem znów nie chciałaś patrzeć w przyszłość, więc uwieszona na jego ramieniu śmiałaś się przeznaczeniu w twarz. Ono nie lubi, kiedy ktoś tak robi. Pozwoliło ci spędzić z nim dwie nieprzespane noce, później rok, a później wybrało wizję złą. On odszedł. Gdzie? Nie wiesz, ale na pewno odszedł od ciebie. Zostawił bez słowa wyjaśnienia.
Nie umiesz liczyć dni, ale ktoś powiedział, że równy rok skamlałaś pod oknem domu w którym mieszkał. Jego rzeczy znikły, ale dotykając murów, kładąc się na nich, chciałaś dowiedzieć się czy znikły z nim, czy też przez niego. Nic. Wiadomości nie przyszły, minął drugi rok, wyjechałaś.
Za Oceanem pojawiłaś się w czerni, blada i smutna. Nie interesowały cię widoki, ludzie, alkohol, czy dym. Chodziłaś powoli i tylko dlatego, że ciągnęła cię siostra. Ona nie rozumiała Twego bólu, bo chociaż powtarzała ciągle "współczuję", przeplatała to z nawoływaniem do zmiany nastawienia. Męczyła cię, aż jej się udało. Pewnego dnia wymalowałaś się w kolorach i wyszłaś bawić w nowojorskim Greenwich Village. Tańczyłaś do muzyki i opowiadałaś o swoich przygodach z Europy. Przyjemnie było żyć w tym miejscu, zgubić się, być kimkolwiek sobie wymarzysz. Nawet, jeżeli oznaczało to wieczne kłamstwo. Wróciłaś do malowania, przejechałaś z młodym mężczyzną przez kontynent, zamieszkałaś w San Francisco i miałaś już nigdy nie wrócić do domu.
Wczoraj odpowiedziałaś na ostatni list matki, napisałaś jej, że już dotarłaś do Londynu i jedziesz znaleźć Józia. Wiesz, że ona się o ciebie martwi, ale to nie wynika ze zwykłej matczynej opiekuńczości. Ona wie, że zostawiłaś starszą siostrę samą w Nowym Yorku, uciekłaś na trzy/dwa lata do San Francisco i wysyłałaś jedną marną kartkę raz na trzy miesiące. Ona wie, a przede wszystkim wie o Twoim darze i tym, że nie potrafisz sobie z nim poradzić. W każdym liście przypomina, że jeżeli tylko wyrazisz chęć, to ona zaraz pozbędzie się wszelkiej dumy i napisze do kuzynostwa, by pociągnęli za sznurki i umieścili cię w zakładzie. Czy ona na prawdę sądzi, że jasnowidztwo jest uleczalne? Dostałaś amulet wyciszenia od przyjaciół na drogę. Pomógł uspokoić myśli, ale sama wiesz najlepiej, że jesteś uzależniona od malowania, patrzenia i widzenia.
Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy. Jeżeli niebo to miejsce w którym łączą się dowie zaginione dusze, chcę już tam iść, to chcę cię znaleźć. Wyłącz myślenie, daj kierować swoim zmysłom. Rozpocznij od naciągnięcia płótna. Postaraj się zrobić to dobrze, pamiętasz jak męczyłaś się ze zbyt luźnym podobraziem? Przybij go mocno, przyciśnij kolanem, będzie ci łatwiej. Teraz sięgnij po białą pastę i zagruntuj. Im bardziej się przyłożysz, tym gładszą uda ci się osiągnąć fakturę. Jakie podłoże chcesz mieć tym razem? Coś nierównomiernego? Wyczuwam, że jest to spowodowane Twoim modelem. Zaraz przyjdzie, idź umaluj przynajmniej oczy, przecież Ci się podoba. Ma piękną twarz, wszak jest aktorem. Na mokrym gruncie będzie malowało ci się przezabawnie, mogłaś się przygotować. O, pardon, już widzę, że masz inne płótno przygotowane na dzisiejszą sesje. Wiec jak będzie z tymi oczętami? O, maluj je mocno, i ciemną kredkę na usta, niech myślą, że jesteś taka poważna. Oni. Przyszedł z nią. Po cholerę, czytam z twojego roztargnienia. Wiem, że nie umiesz tak pracować. Wygoń ich, ale najlepiej tylko ją. Powiedz, żeby poszła do sklepu, teatru, kina, parku. Mówisz coś pod nosem, ale to właśnie on oswobadza cię i pozbywa się tej, która ci nie odpowiada. Zostajecie sami, jesteś taka jak się namalowałaś: jesteś poważna. Wskazujesz mu łóżko i prosisz, żeby się przygotował. Zasiadasz za sztalugami. Pięć. Pędzel maczasz w przygotowanej wcześniej farbie będącej połączeniem cynobru i emulsji z soku z młodych pędów figowych. Cztery. Dwie krople wody spływają ci z oczu. Trzy. Opierasz pędzel na płótnie. Dwa, przyciskasz i... wtedy to się dzieje.
Miałaś tak zawsze, wystarczyło, że wpatrywałaś się za długo w modela. Czy był nim pies sąsiadów, czy ojciec, czy klient. Chwila w której zagłębiałaś się w proces twórczy, zamieniała się w istny armagedon wizji. Przyszłość i przeszłość modela zmieszane z wielkim bólem Twoim w okolicach krtani, urwany krzyk. Z czasem znienawidziłaś malowanie, bo było udręką. Wiedziałaś o ludzkim losie zbyt wiele, a oni nie mogli się dowiedzieć, że ty wiesz, bo wstydzili by się tego. Wszystko co widzisz, to wstyd, którego będą żałowali. Chcą tak żyć, by nie żałować niczego, ale ty łatwo możesz im wykazać, co zrobią źle. Złe decyzje, definiują człowieczy byt. Czasami udaje ci się dojrzeć coś pozytywnego, ale to zwykle odnosi się jedynie do nowego istnienia, poza tym, dzieje się to w zupełnie niespodziewany sposób. Nigdy nie wiesz, co zobaczysz.
Teraz patrzysz na płótno, na nim szkice światła i cienia. Dobrze ci to wyszło. Mrugasz oczętami zmęczonymi, jesteś blada a zaniepokojony model wstaje, powiedział, że nie odzywałaś się całe dwie godziny, czy robił coś źle? Posyłasz mu tajemniczy uśmiech, bo dobrze wiesz, że będzie miał dziecko z kochanką za którą robi mu pani z warzywniaka, wiesz, że złamie nogę za miesiąc i że to odbije się na jego przyjaźni z Ministrem Magii. Ale nie mówisz mu tego, bo on chciał tylko obraz. Oni zawsze chcą tylko obraz, bo są narcystycznymi i powierzchownymi. Gardzisz ich pojmowaniem rzeczywistości. Ale nie gardzisz ich pieniędzmi, są ci przecież potrzebne.
Bardzo często pytasz na co pomarli ludzie, których znałaś, ale czy nie zdarzyło się spytać również o tych, których przyjemności spotkać nie miałaś? Śmierć daje większe możliwości wyboru, dlatego nigdy nie pytasz na co się urodził. Pytasz na co umarł. Licząc na to, że otrzymasz historię, która cię zainspiruje. Potrzebujesz nowych bodźców, nowej inspiracji, nowej muzy.
Śmierć nie jest ci obca, flirtujesz z nią co jakiś czas, przyznaj się. Lubicie patrzeć sobie w oczy, mrugać do siebie i zaśmiewać się z ludzi, którzy się jej boją. Ale stojąc przed lustrem płaczesz, bo znów nie możesz nadziwić się, jak ona musi być piękna. Podobają ci się szczególnie takie jej elementy jak osiągnięcie pełnej świadomości, piękna i prawdy, spokój duszy, jeżeli jakąkolwiek masz. To też przecież nie jest takie pewne.
Tęsknota za końcem przepełnia cię tak mocno, że już nie raz próbowałaś złączyć się w tańcu i bawić na pompie funebris, bawić jako gość naczelny. Nic z tego, bo każda próba kończyła się fiaskiem. Pan śmierć wcale nie chce utulić cię w ramionach, pan śmierć to żmija, odrzuca twe zaloty. Próbowałaś z ostrymi narzędziami, próbowałaś tonąć, odkręcałaś gaz. Niestety, masz pecha, pan śmierć cię nie chce. Pogódź się z tym. Nie, ona sie nie pogodzi.
Wszystkie rzeczy, które widzsz, wstrząsają tobą, to cię niszczy. Każda wizja zostawia swój ślad. Na bladej twarzy błękitny cień. Nieprzespane noce dwie. Nie możesz jeść, bo kształty ci się rozchodzą, zmieniają, a kolory szaleją. Nie zjesz przecież pomarańczy, która ma fioletowe plamki.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 0 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 14 | +5 (różdżka) |
Czarna Magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 5 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 0 | Brak |
Biegłość | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: polski | II | 0 |
Język obcy: angielski | II | 6 |
Wróżbiarstwo | IV | 13 |
Malarstwo | V | 25 |
Rzeźba | II | 3 |
Anatomia | II | 3 |
Genetyka: jasnowidzenie | - | 20 |
5 |
różdżka, sowa, 4 statystyki i amulet wyciszenia
forgotten it
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Witamy wśród Morsów
prządką