Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Shropshire
Rzeka Severn
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Rzeka Severn
Rzeka Severn jest najdłuższą rzeką Wielkiej Brytanii. Jej koryto wije się przez setki kilometrów zarówno tworząc miejsca przystępne, doskonałe do letniej kąpieli, zimowej jazdy na łyżwach, jak i te całkowicie niedostępne, zarośnięte chaszczami, bardzo głębokie, unikane przez mugoli. Jej brzegi łączy wiele, najczęściej żeliwnych mostów. Jednakże w tej części biegu rzeki nie uświadczy się żadnego z nich w promieniu wielu kilometrów. Choć rzeka traci na przystępności podczas roztopów, w trakcie suchego lata jej nurt jest spokojny, mało rwący, przynajmniej na tyle, by nie utonąć. W tej części dorzecza nie pojawia się zbyt wiele osób, być może jest to spowodowane działaniem zaklęć antymugolskich, a może związane jest to z położeniem miejsca na terenach należących do rodu Averych, którzy słyną z przetrzymywania na swoich terenach groźnych trolli rzecznych. Mówi się, że przy odrobinie pecha można je tutaj spotkać. Dlatego, by uniknąć nieproszonych gości, pewne części rzeki i pobliskich lasów chronią przed czarodziejami zaklęciami uniemożliwiającymi teleportację.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 08.01.19 7:45, w całości zmieniany 3 razy
To, że czapka zsunęła mu się z głowy pchnięta przez dwa pokaźnych rozmiarów królicze uszy było całkiem zabawne i pewnie w innych okolicznościach Titus tarzałby się po posadzce płacząc ze śmiechu. Niestety! Wokół tyle się działo, że Ollivander sam już nie wiedział co robić i zanim zdążył zrobić cokolwiek oberwał kolejnym zaklęciem, a później to już zaliczał bliskie spotkanie z falą alkoholu, szkła i pewnie nawet jakiś drzazg z tego stolika, który przed chwilą staranował. Jęknął, chociaż zdawało się, że jakoś specjalnie nie ucierpiał - ot, może złapał kilka kolejnych siniaków, a może nawet obyło się bez tego? W każdym razie czym prędzej zebrał się na równe nogi i powodził wzrokiem dookoła szukając jakiejkolwiek drogi ucieczki... No i proszę - zamajaczyła gdzieś na horyzoncie, więc się zaczął przepychać w tamtym kierunku, ale jak się tak rozglądał to i dostrzegł, że w stronę Bertiego mkną świetliste smugi zaklęć i choć jedna nie sięgnęła celu, to druga zdawała się być na dobrej drodze do zrzucenia cukiernika z miotły. Ollivander machnął różdżką, skupiając myśli na wszelkich przyjemnych wspomnieniach, jakie tylko mógł przywołać w tym całym chaosie.
- Expecto Patronum! - rzucił, w nadziei, że jego patronus zechce przyjąć swoją cielesną formę i zdąży dotrzeć do Bertiego przed klątwą rzuconą przez jednego z przeciwników.
- Expecto Patronum! - rzucił, w nadziei, że jego patronus zechce przyjąć swoją cielesną formę i zdąży dotrzeć do Bertiego przed klątwą rzuconą przez jednego z przeciwników.
Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,
why not us?
If they can do it,
why not us?
The member 'Titus F. Ollivander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 44
'k100' : 44
Chaotyczne działania Bertiego oraz Matthew spowodowały w pomieszczeniu niemałe zamieszanie, ale Douglas – na swoje szczęście – nie musiał się już tym przejmować; niemalże bez problemu udało mu się wykorzystać zdobywane latami umiejętności do uniknięcia trzech atakujących go zaklęć. Musnęło go jedynie czwarte: niewielka kula ognia otarła się o skraj cienkiego płaszcza, sprawiając, że uniesiony pędem powietrza materiał, zajął się płomieniem. To nie powstrzymało go jednak przed umknięciem przez otwór w suficie i sekundę później czarodziej mógł poczuć na twarzy chłód nocnego powietrza; wyjście zamknęło się za nim bezpowrotnie i wkrótce jedyną pozostałością po przybytku, jaką dostrzegał, była wątła brzoza, wokół której kręciło się co najmniej kilkadziesiąt sylwetek. W panujących dookoła ciemnościach, nie mógł widzieć ich dokładnie; blade światło przebijającego się przez chmury księżyca było zbyt słabe. Douglasa otaczał mrok; za swoimi plecami oraz po lewej stronie nie mógł dojrzeć kompletnie niczego, po prawej migotała szeroko rozlana rzeka Severn, natomiast przed nim – oddzielony szeroką połacią pustej przestrzeni – majaczył las. Póki co nikt go nie zaatakował, płonący płaszcz świecił jednak w ciemności jak ognista latarnia, doskonale widoczny nawet z dużej odległości.
Bertiemu udało się umknąć przed silnym zaklęciem konfundującym, ale nadlatująca z przeciwnej strony Dementiascopa ugodziła prosto w jego miotłę, sprawiając, że prawie natychmiast stracił nad nią panowanie. Drewniany trzonek zawibrował wściekle, po czym szarpnął się w gwałtownie w lewo, kompletnie nieczuły na ewentualne próby nakierowania go na właściwy kurs.
Zaklęcie rzucone przez Matthew okazało się niecelne, ale niespodziewana zmiana kierunku lotu zaskoczyła atakujących funkcjonariuszy; zanim zdążyli zareagować, mężczyzna skrył się częściowo wśród unoszących się w pomieszczeniu oparów, zyskując kilka dodatkowych sekund na ewentualną akcję. Sterowanie miotłą wewnątrz pełnego ludzi pomieszczenia nie należało jednak do najłatwiejszych zadań, a otwór w suficie nie stanowił już ewentualnej drogi ucieczki.
Patronus rzucony przez Titusa nie przybrał cielesnej formy, nie uchronił też Bertiego w żaden sposób; strzęp jasnej mgły rozwiał się w powietrzu, mieszając się z wszechobecnym dymem. Szarpiąca się gwałtownie miotła Botta póki co skupiała na sobie prawie całą uwagę obecnych funkcjonariuszy, sprawiając, że nikt nie atakował młodego Ollivandera. Od ostatniej drogi ucieczki – bocznego korytarza – wciąż dzieliło go jednak kilkanaście metrów otwartej przestrzeni oraz dwóch odwróconych do niego tyłem policjantów.
Przepychanie się przez podążający w przeciwnym kierunku tłum nie było proste, ale czujne oczy Sophii bardzo szybko wypatrzyły to, czego szukały – musiała oddalić się o zaledwie dwa metry od bocznego wyjścia, zanim dostrzegła leżącą na ziemi różdżkę. Ledwie jednak zdążyła się do niej zbliżyć, poczuła czyjeś palce, zaciskające się na jej lewym ramieniu – tym samym, w którym wciąż trzymała wyścigową miotłę. – Stój! – usłyszała nad sobą; głos należał do jednego z funkcjonariuszy Patrolu Egzekucyjnego, wysokiego, ale szczupłego mężczyzny, który wpatrywał się w nią surowym spojrzeniem uważnych oczu.
Oba wymierzone w Feliksa zaklęcia dosięgły celu; pozbawiony różdżki i unieruchomiony przez magiczne kajdany, został wyprowadzony na zewnątrz przez dwóch rosłych czarodziejów.
Douglas – na chwilę obecną masz wolne pole manewru; możesz skierować miotłę w dowolnym kierunku lub spróbować ugasić płonący płaszcz. Rzut kością wymagany jest tylko w przypadku rzucania zaklęć oraz jeżeli wykorzystujesz kolejkę na zrzucenie z siebie płonącego okrycia.
Bertie – straciłeś panowanie nad miotłą. Jeżeli próbujesz skierować lot w którąkolwiek stronę, rzucasz kością k100, a ST przełamania skutków zaklęcia wynosi 46 (do rzutu dolicza się bonus z biegłości latania oraz sprawność). Jeżeli decydujesz się na rzucanie zaklęć, również rzucasz kością k100, ale ze względu na utrudnione celowanie, ST każdego zaklęcia jest o 15 punktów wyższe od wartości na obowiązującej na forum liście.
Matthew – masz wolne pole manewru; podobnie jak Titusa, od bocznego wyjścia oddziela Cię dwóch funkcjonariuszy Patrolu Egzekucyjnego, którzy aktualnie nie patrzą na Ciebie, a na szarpiącego się z miotłą Bertiego. Niezależnie od rodzaju podejmowanej akcji, rzucasz kością k100.
Titus – możesz wykonać dowolną akcję. Jeżeli chcesz spróbować dostać się do bocznego wyjścia, musisz minąć dwóch funkcjonariuszy Patrolu Egzekucyjnego. Masz możliwość zrobienia tego w sposób niezauważony (ST=37, do rzutu dolicza się bonus z biegłości ukrywania się) lub jakikolwiek inny. W każdym wypadku rzucasz kością k100. (W sprawie ostatniej kolejki – pamiętaj, że Patronus działa jak Protego dopiero od II poziomu biegłości Zakonu Feniksa.)
Sophia – różdżka znajduje się w zasięgu Twojej ręki (możesz ją zabrać, sięgnięcie po nią nie liczy się jako osobna akcja), ale w miejscu przytrzymuje Cię funkcjonariusz ministerstwa. Jeżeli mu się wyrwiesz (ST wyrwania ręki z uścisku wynosi 30, bądź o 10 punktów mniej, jeżeli zdecydujesz się pomóc sobie miotłą), będziesz w stanie bez problemu rzucić się do wyjścia i wmieszać w znikających w przejściu ludzi. Możesz też rzucać zaklęcia (oczywiście, jeżeli podniesiesz różdżkę).
Felix – Twój udział w wydarzeniu w tym miejscu się kończy. W celu ustalenia dalszych losów postaci, skontaktuj się z Mistrzem Gry drogą prywatnej wiadomości.
Na odpis macie 48 godzin.
Bertiemu udało się umknąć przed silnym zaklęciem konfundującym, ale nadlatująca z przeciwnej strony Dementiascopa ugodziła prosto w jego miotłę, sprawiając, że prawie natychmiast stracił nad nią panowanie. Drewniany trzonek zawibrował wściekle, po czym szarpnął się w gwałtownie w lewo, kompletnie nieczuły na ewentualne próby nakierowania go na właściwy kurs.
Zaklęcie rzucone przez Matthew okazało się niecelne, ale niespodziewana zmiana kierunku lotu zaskoczyła atakujących funkcjonariuszy; zanim zdążyli zareagować, mężczyzna skrył się częściowo wśród unoszących się w pomieszczeniu oparów, zyskując kilka dodatkowych sekund na ewentualną akcję. Sterowanie miotłą wewnątrz pełnego ludzi pomieszczenia nie należało jednak do najłatwiejszych zadań, a otwór w suficie nie stanowił już ewentualnej drogi ucieczki.
Patronus rzucony przez Titusa nie przybrał cielesnej formy, nie uchronił też Bertiego w żaden sposób; strzęp jasnej mgły rozwiał się w powietrzu, mieszając się z wszechobecnym dymem. Szarpiąca się gwałtownie miotła Botta póki co skupiała na sobie prawie całą uwagę obecnych funkcjonariuszy, sprawiając, że nikt nie atakował młodego Ollivandera. Od ostatniej drogi ucieczki – bocznego korytarza – wciąż dzieliło go jednak kilkanaście metrów otwartej przestrzeni oraz dwóch odwróconych do niego tyłem policjantów.
Przepychanie się przez podążający w przeciwnym kierunku tłum nie było proste, ale czujne oczy Sophii bardzo szybko wypatrzyły to, czego szukały – musiała oddalić się o zaledwie dwa metry od bocznego wyjścia, zanim dostrzegła leżącą na ziemi różdżkę. Ledwie jednak zdążyła się do niej zbliżyć, poczuła czyjeś palce, zaciskające się na jej lewym ramieniu – tym samym, w którym wciąż trzymała wyścigową miotłę. – Stój! – usłyszała nad sobą; głos należał do jednego z funkcjonariuszy Patrolu Egzekucyjnego, wysokiego, ale szczupłego mężczyzny, który wpatrywał się w nią surowym spojrzeniem uważnych oczu.
Oba wymierzone w Feliksa zaklęcia dosięgły celu; pozbawiony różdżki i unieruchomiony przez magiczne kajdany, został wyprowadzony na zewnątrz przez dwóch rosłych czarodziejów.
Douglas – na chwilę obecną masz wolne pole manewru; możesz skierować miotłę w dowolnym kierunku lub spróbować ugasić płonący płaszcz. Rzut kością wymagany jest tylko w przypadku rzucania zaklęć oraz jeżeli wykorzystujesz kolejkę na zrzucenie z siebie płonącego okrycia.
Bertie – straciłeś panowanie nad miotłą. Jeżeli próbujesz skierować lot w którąkolwiek stronę, rzucasz kością k100, a ST przełamania skutków zaklęcia wynosi 46 (do rzutu dolicza się bonus z biegłości latania oraz sprawność). Jeżeli decydujesz się na rzucanie zaklęć, również rzucasz kością k100, ale ze względu na utrudnione celowanie, ST każdego zaklęcia jest o 15 punktów wyższe od wartości na obowiązującej na forum liście.
Matthew – masz wolne pole manewru; podobnie jak Titusa, od bocznego wyjścia oddziela Cię dwóch funkcjonariuszy Patrolu Egzekucyjnego, którzy aktualnie nie patrzą na Ciebie, a na szarpiącego się z miotłą Bertiego. Niezależnie od rodzaju podejmowanej akcji, rzucasz kością k100.
Titus – możesz wykonać dowolną akcję. Jeżeli chcesz spróbować dostać się do bocznego wyjścia, musisz minąć dwóch funkcjonariuszy Patrolu Egzekucyjnego. Masz możliwość zrobienia tego w sposób niezauważony (ST=37, do rzutu dolicza się bonus z biegłości ukrywania się) lub jakikolwiek inny. W każdym wypadku rzucasz kością k100. (W sprawie ostatniej kolejki – pamiętaj, że Patronus działa jak Protego dopiero od II poziomu biegłości Zakonu Feniksa.)
Sophia – różdżka znajduje się w zasięgu Twojej ręki (możesz ją zabrać, sięgnięcie po nią nie liczy się jako osobna akcja), ale w miejscu przytrzymuje Cię funkcjonariusz ministerstwa. Jeżeli mu się wyrwiesz (ST wyrwania ręki z uścisku wynosi 30, bądź o 10 punktów mniej, jeżeli zdecydujesz się pomóc sobie miotłą), będziesz w stanie bez problemu rzucić się do wyjścia i wmieszać w znikających w przejściu ludzi. Możesz też rzucać zaklęcia (oczywiście, jeżeli podniesiesz różdżkę).
Felix – Twój udział w wydarzeniu w tym miejscu się kończy. W celu ustalenia dalszych losów postaci, skontaktuj się z Mistrzem Gry drogą prywatnej wiadomości.
Na odpis macie 48 godzin.
Udało mu się uciec przed jednym zaklęciem! Ucieszył się, już liczył, że wróci, zgarnie przyjaciela i może jeszcze uda im się wylecieć wszystkim trzem, jednak w jego miotłę trafiło drugie zaklęcie. Ładnie wypolerowany, drewniany trzonek zadrgał, cała miotła zaczęła szaleć i Bertie mógł już tylko zacisnąć na niej dłonie i starać się utrzymać równowagę.
Byle nie zlecieć. Usiłował nakierować miotłę w dół, żeby - jeśli już spadnie - polecieć z niezbyt dużej wysokości. Nie oglądał się na innych, jedynie dwaj skupieni na nim agresorzy bardzo, ale to bardzo mu się nie podobali, nie było jednak szans na to, żeby zaatakować ich na tej miotającej się miotle. Tyle dobrego, że trafienie go chyba też było przez ten cały chaos utrudniony!
Próbuję kierować lot na dół ._.
Byle nie zlecieć. Usiłował nakierować miotłę w dół, żeby - jeśli już spadnie - polecieć z niezbyt dużej wysokości. Nie oglądał się na innych, jedynie dwaj skupieni na nim agresorzy bardzo, ale to bardzo mu się nie podobali, nie było jednak szans na to, żeby zaatakować ich na tej miotającej się miotle. Tyle dobrego, że trafienie go chyba też było przez ten cały chaos utrudniony!
Próbuję kierować lot na dół ._.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Wymykał się; promienie wielobarwnych zaklęć trzaskały wkoło i zręcznie manewrował między nimi miotłą, ale gdy kątem dostrzegł efekt ostatniego z ataków, musiał podjąć decyzję - pędzić czym prędzej w kierunku zamykającego się otworu czy ostatni raz zakręcić miotłą i zaryzykować, że nie zdąży stąd uciec? Zacisnął zęby; pochylił się mocniej nad miotłą, by przyspieszyć i wydostać się na zewnątrz. Leciał szybciej niż kiedykolwiek - adrenalina jak nigdy wcześniej dodała mu znacznego zastrzyku sił.
Dopiero gdy znalazł się na zewnątrz i wziął jeden, pełen ulgi oddech (na więcej nie starczyło mu czasu), dostrzegł, że... płonie. Przeklął i to tak przeraźliwie, że gdyby jego słowo miało moc sprawczą, świat pogrążyłby się w Szatańskiej Pożodze i przestał istnieć. W pierwszym odruchu Jones chciał jak najsprawniej zrzucić z siebie ten paskudny płaszcz, ale potem przypomniał sobie, że w jego kieszeni wciąż znajduje się różdżka. Sięgnął więc po nią, wyrwał spośród otchłani ciemnego materiału i lekkomyślnie - z braku laku - przytrzymał ją zębami. A potem zabrał się do zrzucania z pleców płonącego nakrycia; nie przejmował się tym, że może owiać go zabarwiony lekkim chłodem wiatr, nie przejmował się tym, że płaszcz może spaść na kogoś i zamienić go w żywą pochodnię, nie przejmował się też tym, że pozostawi po sobie ślad - czarnych peleryn były tuziny, ciężko użyć ich jako dowodu w śledztwie. Co mogło pójść nie tak?
Dopiero gdy znalazł się na zewnątrz i wziął jeden, pełen ulgi oddech (na więcej nie starczyło mu czasu), dostrzegł, że... płonie. Przeklął i to tak przeraźliwie, że gdyby jego słowo miało moc sprawczą, świat pogrążyłby się w Szatańskiej Pożodze i przestał istnieć. W pierwszym odruchu Jones chciał jak najsprawniej zrzucić z siebie ten paskudny płaszcz, ale potem przypomniał sobie, że w jego kieszeni wciąż znajduje się różdżka. Sięgnął więc po nią, wyrwał spośród otchłani ciemnego materiału i lekkomyślnie - z braku laku - przytrzymał ją zębami. A potem zabrał się do zrzucania z pleców płonącego nakrycia; nie przejmował się tym, że może owiać go zabarwiony lekkim chłodem wiatr, nie przejmował się tym, że płaszcz może spaść na kogoś i zamienić go w żywą pochodnię, nie przejmował się też tym, że pozostawi po sobie ślad - czarnych peleryn były tuziny, ciężko użyć ich jako dowodu w śledztwie. Co mogło pójść nie tak?
and I don't give a damn
about my bad reputation
about my bad reputation
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Douglas Jones' has done the following action : rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
Wszystko szło nie tak, jak miało. Tyle dobrego, że najwyraźniej nikt nie zakładał, że ktoś mógłby zrezygnować z szansy ucieczki, gdy ta była bardziej niż tylko w zasięgu ręki. Cholera - sam bym nie pomyślał, że tacy idioci istnieją, a jednak - zapikowałem na nowo w odmęty nie ustającego chaosu. Starałem się unosić w cieniu, w dymie, w oparach rozbijanych zaklęć i wypatrywać tych głupków, których straciłem z oczu. Po chwili jednak dojrzałem Titusa. Wydawał się być zdezorientowany tym wszystkim i szczerze to mu się wcale tym nie dziwiłem. Chwilę później dojrzałem Bertiego. Wiedząc, przeczuwając to co mogło zaraz się wydarzyć postanowiłem zareagować - chwyciłem trzonek miotły Titusa powstrzymując go od potencjalnego wyrwania się z odsieczą swojemu przyjacielowi
- Wrócę po niego w razie potrzeby. Nie mogę myśleć o waszej dwójce na raz - więc z łaski swojej nie stawiaj oporu. Podkreśliłem pewnie i szorstko. Mimo wszystko wątpiłem by Bertie miał mi za złe, że postanowiłem skorzystać z okazji i pomóc właśnie Titusowi. Z naszej trójki to bez wątpienia właśnie on miał najwięcej do stracenia...
Starałem się więc wyprowadzić Titusa w sposób niezauważony w stronę bocznego wyjścia.
- Wrócę po niego w razie potrzeby. Nie mogę myśleć o waszej dwójce na raz - więc z łaski swojej nie stawiaj oporu. Podkreśliłem pewnie i szorstko. Mimo wszystko wątpiłem by Bertie miał mi za złe, że postanowiłem skorzystać z okazji i pomóc właśnie Titusowi. Z naszej trójki to bez wątpienia właśnie on miał najwięcej do stracenia...
Starałem się więc wyprowadzić Titusa w sposób niezauważony w stronę bocznego wyjścia.
The member 'Matthew Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 20
'k100' : 20
Sophia bardzo chciała odnaleźć swoją różdżkę. Przedzieranie się przez tłum uciekających nie było łatwe, nawet kiedy było się stosunkowo drobną, niewysoką kobietą. Wszyscy chcieli stąd uciec, a ona kierowała się w przeciwną stronę, wracała do namiotu. Nie musiała jednak długo szukać; jej oczy dość szybko wypatrzyły znajomy zarys drewienka na ziemi nieopodal bocznego wyjścia.
Pomknęła w tamtą stronę, przezornie wciąż mając przy sobie miotłę, już wyciągała dłoń po różdżkę... Kiedy nagle poczuła zaciskającą się na ramieniu dłoń. Domyśliła się, że ma do czynienia z którymś z ministerialnych funkcjonariuszy. Zawahała się; czy to był dobry moment, żeby ujawnić, kim była naprawdę? Miała przecież czyste sumienie – była aurorem pod przykrywką wysłanym tutaj w ramach akcji. Wzięcie udziału w samym wyścigu miało być elementem kamuflażu, próbą zdobycia zaufania tych ludzi i kryjącego się wśród nich poszukiwanego podejrzanego, który z powodów, jakich nie ujawniono jej szczegółowo, był dla aurorów ważniejszy niż nielegalne zgromadzenie nie podpadające pod zakres ich obowiązków. Nie była jednak pewna, czy mężczyzna chciałby w ogóle jej słuchać, czy może uznałby jej słowa jedynie za próbę oszukania go. Może, biorąc pod uwagę fakt, że jej misja i tak zakończyła się klapą, powinna przynajmniej pozorować chęć współpracy? Mężczyzna widział ją, niewykluczone, że byłby w stanie rozpoznać ją w ministerstwie. Jeszcze na samym początku straciła przecież swój kamuflaż.
- Jestem z Biura Aurorów – wyznała cicho. Wolną dłonią powoli sięgnęła po swoją różdżkę, ale nie uczyniła nic poza tym, nie zamierzała przecież atakować funkcjonariusza na służbie. Poza tym była leworęczna, więc prawą ręką mogła co najwyżej potrzymać różdżkę w palcach. – Przebywałam tutaj służbowo, a wasze najście przerwało mi próbę wykonania pewnej ważnej sprawy zleconej mi przez Biuro. Proszę mnie puścić.
Teraz to ona spojrzała na niego wyczekująco, chociaż w środku była cała spięta. Chociaż mogła się wyszarpnąć i spróbować uciec, liczyła na to, że mężczyzna uwierzy w jej dobrą wolę i tym samym pozwoli uniknąć dalszych problemów.
Pomknęła w tamtą stronę, przezornie wciąż mając przy sobie miotłę, już wyciągała dłoń po różdżkę... Kiedy nagle poczuła zaciskającą się na ramieniu dłoń. Domyśliła się, że ma do czynienia z którymś z ministerialnych funkcjonariuszy. Zawahała się; czy to był dobry moment, żeby ujawnić, kim była naprawdę? Miała przecież czyste sumienie – była aurorem pod przykrywką wysłanym tutaj w ramach akcji. Wzięcie udziału w samym wyścigu miało być elementem kamuflażu, próbą zdobycia zaufania tych ludzi i kryjącego się wśród nich poszukiwanego podejrzanego, który z powodów, jakich nie ujawniono jej szczegółowo, był dla aurorów ważniejszy niż nielegalne zgromadzenie nie podpadające pod zakres ich obowiązków. Nie była jednak pewna, czy mężczyzna chciałby w ogóle jej słuchać, czy może uznałby jej słowa jedynie za próbę oszukania go. Może, biorąc pod uwagę fakt, że jej misja i tak zakończyła się klapą, powinna przynajmniej pozorować chęć współpracy? Mężczyzna widział ją, niewykluczone, że byłby w stanie rozpoznać ją w ministerstwie. Jeszcze na samym początku straciła przecież swój kamuflaż.
- Jestem z Biura Aurorów – wyznała cicho. Wolną dłonią powoli sięgnęła po swoją różdżkę, ale nie uczyniła nic poza tym, nie zamierzała przecież atakować funkcjonariusza na służbie. Poza tym była leworęczna, więc prawą ręką mogła co najwyżej potrzymać różdżkę w palcach. – Przebywałam tutaj służbowo, a wasze najście przerwało mi próbę wykonania pewnej ważnej sprawy zleconej mi przez Biuro. Proszę mnie puścić.
Teraz to ona spojrzała na niego wyczekująco, chociaż w środku była cała spięta. Chociaż mogła się wyszarpnąć i spróbować uciec, liczyła na to, że mężczyzna uwierzy w jej dobrą wolę i tym samym pozwoli uniknąć dalszych problemów.
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
Mimo uciążliwych skutków zaklęcia, Bertiemu udało się odzyskać część kontroli nad wyrywającą się miotłą; poszybował w dół, kierując się prosto ku bocznemu wyjściu i najprawdopodobniej stałby się bohaterem widowiskowej ucieczki, gdyby nie fakt, że przed niedużym otworem wciąż gromadziło się kilkunastu czarodziejów. Ci, zajęci próbą własnej ewakuacji, nie zauważyli nadlatującego niebezpieczeństwa i nie zdążyli w porę odskoczyć; powietrze przeszyły wystraszone krzyki, gdy Bertie – źle oceniwszy prędkość i odległość? – wleciał prosto w nich, powodując lawinę popychania i wywracania, a także otrzymując barwną litanię przekleństw pod swoim adresem. Sam Bott wyszedł z tego starcia niemal bez szwanku; zatrzymał się przed samym przejściem, cudem utrzymując się na zawieszonej nisko (choć wciąż podrygującej dziwnie od czasu do czasu) miotle, a jego jedynym zmartwieniem było dwóch funkcjonariuszy Ministerstwa, którzy ruszyli właśnie w jego kierunku, w biegu wyciągając różdżki. Całe to zamieszanie sprawiło, że mężczyźni kompletnie nie zwrócili uwagi na Matthew i Titusa; mężczyźni przedostali się w pobliże bocznego wyjścia praktycznie bez problemów, mimo że nadal odstające, królicze uszy, trudno było ominąć. Od udanej ucieczki oddzielało ich już tylko dwóch członków Patrolu Egzekucyjnego i Bertie.
Mężczyzna, z którym rozmawiała Sophia, uniósł brwi w wyrazie pełnym powątpiewania, mierząc spojrzeniem najpierw ją, a później miotłę, którą zaciskała w lewej ręce. To, że jej nie uwierzył, było więcej niż oczywiste. – W takim razie nie powinnaś mieć nic przeciwko, żebyśmy wyszli na zewnątrz i to sprawdzili? – zapytał, uśmiechając się odrobinę kpiąco i ani na moment nie zwalniając uścisku. – Jeżeli masz przy sobie dokumenty, to nie powinno być tr… – Reszta zdania zginęła w przeciągłym urgh, które wyrzucił z siebie, gdy nagła, niespodziewana siła, popchnęła go do tyłu. Dłoń ściskająca ramię Sophii szarpnęła nią do przodu, ale chwilę później zwolniła uścisk, a kobieta mogła zauważyć, że sprawcą całego zamieszania był jeden z uczestników wcześniejszego wyścigu, który wleciał w próbującą ucieczki grupkę osób, przy okazji nokautując funkcjonariusza Ministerstwa. Mężczyzna, z którym jeszcze sekundę temu rozmawiała aurorka, leżał na posadzce nieprzytomny i najprawdopodobniej wymagał pomocy. Oprócz niego z podłogi podnosiło się właśnie kilku innych czarodziejów, ale dla Sophii droga do bocznego wyjścia była wolna – musiałaby jedynie przemknąć się za plecami Bertiego.
Płonące okrycie Douglasa poddało się próbom ściągnięcia wyjątkowo łatwo; płaszcz, wciąż jaśniejący w ciemnościach jak pochodnia, poszybował w kierunku ziemi, targany mocnymi podmuchami wiatru. Zanim został odrzucony, zdążył jednak ściągnąć na siebie uwagę znajdujących się na zewnątrz funkcjonariuszy; Douglas nie tyle widział (ciemności pozwalały na wyłowienie z nich jedynie niewyraźnych, ciemniejszych smug), co słyszał pojawiające się dookoła niego sylwetki. – Patrol Egzekucyjny! Proszę natychmiast wylądować! – rozległ się wzmocniony zaklęciem głos, dobiegający gdzieś od strony lśniącej w świetle księżyca wstęgi rzeki.
Bertie – znajdujesz się bardzo blisko wyjścia i w tej chwili nic nie zagradza Ci ku niemu drogi, po piętach depcze Ci jednak dwójka funkcjonariuszy Ministerstwa (tych samych, którzy stoją na drodze Titusowi i Matthew). Możesz ich zignorować i rzucić się do ucieczki – w takim wypadku rzucasz kością k100 na uniknięcie ewentualnych zaklęć. Niezależnie od wykonywanej akcji, jeżeli pozostajesz na miotle, wykonujesz dodatkowy rzut na przełamanie skutków wciąż działającego zaklęcia (ST, tak jak poprzednio, wynosi 46). Zejście z miotły nie liczy się jako osobna akcja.
Matthew i Titus – znajdujecie się blisko wyjścia, od otworu oddziela Was jedynie dwóch funkcjonariuszy i Bertie. Mężczyźni w chwili obecnej Was nie widzą, choć to na pewno się zmieni, jeżeli zdecydujecie się ich wyminąć. Rzut kością obowiązuje w przypadku próby ataku (fizycznego lub magicznego) oraz ucieczki – jeżeli decydujecie się na tę ostatnią, rzucacie kością k100 na uniknięcie ewentualnych zaklęć. Matthew – pamiętaj, że wciąż masz przebitą łydkę, wciąż obowiązuje Cię też kara -10 do rzutów związanych z przemieszczaniem się.
Sophia – rzut kością obowiązuje Cię jedynie w przypadku rzucania zaklęć bądź korzystania z fizycznego ataku.
Douglas – otaczają Cię funkcjonariusze Ministerstwa, nie jesteś jednak w stanie stwierdzić, ilu ich jest, ani gdzie dokładnie się znajdują. Bez względu na wykonywaną akcję, rzucasz kością k100 dwa razy, gdzie pierwszy rzut odpowiada za spostrzegawczość i dolicza się do niego bonus wynikający z biegłości. Do drugiego, w zależności od rodzaju wykonywanej akcji, doliczają się statystyki i/lub biegłość latania (jeżeli akcja związana jest z przemieszczaniem się na miotle).
Mistrz Gry ze swojej strony przeprasza bardzo za poślizg i w ramach rekompensaty oferuje +5 do wszystkich rzutów w aktualnej kolejce.
Na odpis macie 48 godzin.
Mężczyzna, z którym rozmawiała Sophia, uniósł brwi w wyrazie pełnym powątpiewania, mierząc spojrzeniem najpierw ją, a później miotłę, którą zaciskała w lewej ręce. To, że jej nie uwierzył, było więcej niż oczywiste. – W takim razie nie powinnaś mieć nic przeciwko, żebyśmy wyszli na zewnątrz i to sprawdzili? – zapytał, uśmiechając się odrobinę kpiąco i ani na moment nie zwalniając uścisku. – Jeżeli masz przy sobie dokumenty, to nie powinno być tr… – Reszta zdania zginęła w przeciągłym urgh, które wyrzucił z siebie, gdy nagła, niespodziewana siła, popchnęła go do tyłu. Dłoń ściskająca ramię Sophii szarpnęła nią do przodu, ale chwilę później zwolniła uścisk, a kobieta mogła zauważyć, że sprawcą całego zamieszania był jeden z uczestników wcześniejszego wyścigu, który wleciał w próbującą ucieczki grupkę osób, przy okazji nokautując funkcjonariusza Ministerstwa. Mężczyzna, z którym jeszcze sekundę temu rozmawiała aurorka, leżał na posadzce nieprzytomny i najprawdopodobniej wymagał pomocy. Oprócz niego z podłogi podnosiło się właśnie kilku innych czarodziejów, ale dla Sophii droga do bocznego wyjścia była wolna – musiałaby jedynie przemknąć się za plecami Bertiego.
Płonące okrycie Douglasa poddało się próbom ściągnięcia wyjątkowo łatwo; płaszcz, wciąż jaśniejący w ciemnościach jak pochodnia, poszybował w kierunku ziemi, targany mocnymi podmuchami wiatru. Zanim został odrzucony, zdążył jednak ściągnąć na siebie uwagę znajdujących się na zewnątrz funkcjonariuszy; Douglas nie tyle widział (ciemności pozwalały na wyłowienie z nich jedynie niewyraźnych, ciemniejszych smug), co słyszał pojawiające się dookoła niego sylwetki. – Patrol Egzekucyjny! Proszę natychmiast wylądować! – rozległ się wzmocniony zaklęciem głos, dobiegający gdzieś od strony lśniącej w świetle księżyca wstęgi rzeki.
Bertie – znajdujesz się bardzo blisko wyjścia i w tej chwili nic nie zagradza Ci ku niemu drogi, po piętach depcze Ci jednak dwójka funkcjonariuszy Ministerstwa (tych samych, którzy stoją na drodze Titusowi i Matthew). Możesz ich zignorować i rzucić się do ucieczki – w takim wypadku rzucasz kością k100 na uniknięcie ewentualnych zaklęć. Niezależnie od wykonywanej akcji, jeżeli pozostajesz na miotle, wykonujesz dodatkowy rzut na przełamanie skutków wciąż działającego zaklęcia (ST, tak jak poprzednio, wynosi 46). Zejście z miotły nie liczy się jako osobna akcja.
Matthew i Titus – znajdujecie się blisko wyjścia, od otworu oddziela Was jedynie dwóch funkcjonariuszy i Bertie. Mężczyźni w chwili obecnej Was nie widzą, choć to na pewno się zmieni, jeżeli zdecydujecie się ich wyminąć. Rzut kością obowiązuje w przypadku próby ataku (fizycznego lub magicznego) oraz ucieczki – jeżeli decydujecie się na tę ostatnią, rzucacie kością k100 na uniknięcie ewentualnych zaklęć. Matthew – pamiętaj, że wciąż masz przebitą łydkę, wciąż obowiązuje Cię też kara -10 do rzutów związanych z przemieszczaniem się.
Sophia – rzut kością obowiązuje Cię jedynie w przypadku rzucania zaklęć bądź korzystania z fizycznego ataku.
Douglas – otaczają Cię funkcjonariusze Ministerstwa, nie jesteś jednak w stanie stwierdzić, ilu ich jest, ani gdzie dokładnie się znajdują. Bez względu na wykonywaną akcję, rzucasz kością k100 dwa razy, gdzie pierwszy rzut odpowiada za spostrzegawczość i dolicza się do niego bonus wynikający z biegłości. Do drugiego, w zależności od rodzaju wykonywanej akcji, doliczają się statystyki i/lub biegłość latania (jeżeli akcja związana jest z przemieszczaniem się na miotle).
Mistrz Gry ze swojej strony przeprasza bardzo za poślizg i w ramach rekompensaty oferuje +5 do wszystkich rzutów w aktualnej kolejce.
Na odpis macie 48 godzin.
Udało mi się powstrzymać Titusa przed nawrotem. Odetchnąłem w duchu z ulgą czując, że w końcu coś się w jakikolwiek sposób zaczęło układać i wychodzić. Poprowadziłem bowiem przyjaciela mojego kuzyna umiejętnie w stronę wyjścia. Trochę nie wierzyłem, że pójdzie w miarę łatwo - panowało ogólne zezwierzęcenie poruszenie, ciągle dokuczała mi noga uniemożliwiając płynny, żwawy krok, a młody z króliczymi uszami... - powiedzmy, że miałem aż nadto powodów by myśleć, że to co chcę zrobić się nie uda, a jednak wyjście było w naszym zasięgu. Prawie. Dzieliło nas od niego dwóch strażników i chyboczący się na miotle Bertie.
Psia jego...
- Cokolwiek by nie było - biegnij do wyjścia - powiedziałem na wprędce pochylając się nad Titem. Klepnąłem go jeszcze w plecy na zachętę po czym sam wyrwałem do przodu by zamachnąć się z pięścią na jednego z egzekutorów. Nawet jeśli nieudolnie to wciąż była szansa na to, że chłopakom będzie łatwiej przemknąć.
Psia jego...
- Cokolwiek by nie było - biegnij do wyjścia - powiedziałem na wprędce pochylając się nad Titem. Klepnąłem go jeszcze w plecy na zachętę po czym sam wyrwałem do przodu by zamachnąć się z pięścią na jednego z egzekutorów. Nawet jeśli nieudolnie to wciąż była szansa na to, że chłopakom będzie łatwiej przemknąć.
The member 'Matthew Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 52
'k100' : 52
Nie wiedział, jakim cudem ale udało mu sie utrzymać na miotle. Staraował po drodze trochę osób, nasłuchał się przekleństw, zleciał na kogoś, ten ktoś jednak zaraz wstał, pewnie w normalnych okolicznościach by mu przyłożył, teraz jednak wolał biec do wyjścia. Bertie w końcu dał radę zejść z miotły. Nie zamierzał dalej ryzykować latania na niej. Odwrócił się jednak, żeby zorientować się w sytuacji. Za nim dwóch funkcjonariuszy, Matt właśnie rzucił się na jednego, popychając przy tym Titusa. Jeśli on i Matt zajmą się funkcjonariuszami, króliczy Ollivander powinien uciec bez większego problemu - a ostatecznie to jego mieli teraz chronić przede wszystkim.
Nie miał wiele czasu, żeby zastanawiać się nad zaklęciem, zazwyczaj używał tych nieszkodliwych, raczej zabawnych psikusów, te sprawdzały się często w pojedynkach - ale co w tej sytuacji? Wpadło mu jednak do głowy coś odpowiedniego, coś co nie pozwoli funkcjonariuszowi stanowić dla nich dłużej zagrożenia - jeśli tylko się uda!
Bertie przetestował efekty tego zaklęcia na kilku osobach w swoim życiu. W tym też na kuzynie pewnego pięknego pierwszokwietniowego wieczoru. Tak, czy inaczej kilka razy w życiu mu się udało, oby i tym razem dał radę!
- Regressio. - skierował różdżkę w stronę drugiego z funkcjonariuszy.
Nie miał wiele czasu, żeby zastanawiać się nad zaklęciem, zazwyczaj używał tych nieszkodliwych, raczej zabawnych psikusów, te sprawdzały się często w pojedynkach - ale co w tej sytuacji? Wpadło mu jednak do głowy coś odpowiedniego, coś co nie pozwoli funkcjonariuszowi stanowić dla nich dłużej zagrożenia - jeśli tylko się uda!
Bertie przetestował efekty tego zaklęcia na kilku osobach w swoim życiu. W tym też na kuzynie pewnego pięknego pierwszokwietniowego wieczoru. Tak, czy inaczej kilka razy w życiu mu się udało, oby i tym razem dał radę!
- Regressio. - skierował różdżkę w stronę drugiego z funkcjonariuszy.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Rzeka Severn
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Shropshire