Wydarzenia


Ekipa forum
Carrantoohill, Kerry
AutorWiadomość
Carrantoohill, Kerry [odnośnik]01.12.15 23:56
First topic message reminder :

Carrantoohill

Carrantuohill to najwyższy szczyt Irlandii - wznosi się ponad tysiąc metrów nad poziomem morza. Droga przez górę jest stosunkowo prosta, pomimo tego, że szlak nie został w żaden sposób oznaczony. Zaleca się jednak ostrożność, momentami zejście jest bardzo strome. Stanowi część tak zwanych Czarnych Szczytów, najbardziej znanego irlandzkiego pasma górskiego.
Ze szczytu roztacza się przepiękny widok na irlandzki krajobraz.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Carrantoohill - Carrantoohill, Kerry - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]25.01.22 18:52
Wolałbym nie dowiedzieć się, że ktoś może wziąć mnie za nierozgarniętego. Jeżeli jest jedna cecha, której w sobie nie jestem w tym momencie niepewny, to to, że czuję nieustanną potrzebę dociekania prawdy w swoich badaniach. I ta ciekawość świata popchnęła mnie do zbadania dalekich krain z których wróciłem, żeby poznać Aurorę. Czasami zastanawiam się, czy może gdybym był bardziej ograniczony, to czy nie byłoby moje życie łatwiejszym. Znałbym odpowiedź na pytania: czy to jest białe czy czarne, nie dociekałbym sposobów i nie miałbym konfliktów moralnych, które narodziły się po przeczytaniu wszystkich woluminów filozoficznych, które trzymano w bibliotekach.
Aurora przywołuje wspomnienie o książce, jednej z wielu, które przywiozłem z podróży. Nie znalazłem dla niej lepszego prezentu, bo przecież było oczywiste, że mój dar dla niej nie może być złotą broszką czy łańcuchem - te dobre są dla ludzi, którzy muszą karmić swoją miłość świecidełkami, by tak przybrana nie wydała im się zbyt nudna. My nie musieliśmy zatrzymywać się na tym poziomie, bo połączenie naszych dusz przekraczało ziemskość doznań.
Stąd książka w prezencie. Pamiętam jak wyglądała, jej wytłaczane w ciężkiej skórzanej obwolucie litery i skarabeusza ze złota. Wiem nawet gdzie Aurora trzyma tę książkę - no w każdym razie trzymała, nim nie postanowiłem złamać jej serca.
Kręcę głową, bo już czas wziąć wdech i znów zanurzyć się w głębinach kłamstw. Tak, Twoje imię Auroro musi zniknąć, ale nie dlatego, że byłoby mi niepotrzebne. Musi zniknąć, bo jeżeli będę je pamiętać, to istnieje niebezpieczeństwo, że stracę znów zmysły wszystkie i przyniosę wstyd całemu rodowi, kiedy pójdę szukać Twoich śladów na piasku. Istnieje niebezpieczeństwo, że skrzywdzę niewinną dziewczynę, która liczy na to, że będzie miała we mnie oparcie. I istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś dowie się o naszym uczuciu, a wtedy będziesz nie tylko moją słabością, którą wykorzystają przeciwko mnie, ale istnieje też możliwość, że ktoś zrobi ci krzywdę. Bo kto to widział, żeby zadawać się z wrogiem? I nie będą to dzielni Rycerze, którzy walczą z rebeliantami, ale to właśnie ci rebelianci, którym podajesz zupę przez płot.
- tak - nic więcej na razie. Nie byłbym sobą, gdybym nie musiał skomentować tej sytuacji w żartobliwy sposób. - Dziękuję. Można powiedzieć, że dziś mamy podwójną stypę - biorę łyk herbaty a moje oczy znów unoszą sie by zajrzeć w przejętą twarz Aurory. Ja żartuje, a widzę, że ją zzżerają myśli złe. i mnie to zabolało, dlatego zrozumiałem, że potrzebuję jej pomóc, żeby poczuć się lepiej, nie jak ktoś, kto raz za razem niszczy kogoś tak mu drogiego. - Mogę coś dla ciebie zrobić?
Bo przecież może poprosić teraz o wszystko, nie ma rzeczy która byłaby zbyt dużą za to, co Aurora chce dla mnie zrobić.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]18.03.22 12:31
Nie miała pojęcia dokładnie, jak wyglądają wszystkie spotkania szlachty na szczycie. Jak się do siebie nawzajem odnoszą i jak postrzegają siebie nawzajem, ale czasem wyobrażała sobie, że Ares z pewnością jest tam szanowany. Bo przecież nie było powodu, żeby było inaczej. Z zaskoczeniem dlatego przyjęła fakt tego, jak opowiadał jej o swoich trudnościach w czasie koncertu. Brak zrozumienia i jakiejkolwiek empatii ze strony innych szlachetnych państwa wydawał jej się zupełnie niezrozumiały. A już zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że to nikt inny, jak właśnie narzeczona Aresa zorganizowała koncert, podczas, gdy jej narzeczony cierpiał. Dla niej stało się jasne, że właśnie przez taką oziębłość i fałszywość, nie, tyle że by nie pasowała do szlachty, ile nawet nie chciałaby do niej należeć. Wolała swoich mniej zamożnych, acz prawdziwych, choć nielicznych znajomych.
Ale Ares pochodzi z tego środowiska i chociaż czasem jest zupełnie inny, czasem, gdy są razem, potrafi być tak cudowny, jak żaden inny oczytany mężczyzna, to jednak teraz sprawia, że Aurora zastanawia się, która z jego twarzy jest prawdziwa. Czy to wtedy gdy rzekoma zrzuca maskę szlachectwa, żeby pomóc jej zasadzić magnolię lub zbić uszkodzone wiatrem ogrodzenie? Czy może właśnie wśród błyszczących sztućców i pięknych drogich obrazów było jego prawdziwe miejsce?
Skłaniała się ku tej drugiej odpowiedzi. Czemu? Gdyby było inaczej, to z nią chciałby przeżyć, chociażby najstraszniejsze chwile, byle tylko mieć ją u boku. A wolał zapomnieć. Nawet próbował żartować, chyba jakoś rozgonić ciemne chmury nad irlandzkim niebem, ale nawet gdyby to mu się udało, to zostawały jeszcze te, które zasnuły jej niebieskie oczy.
Spróbowała się nawet uśmiechnąć, wiedząc, że byłoby łatwiej, ale nie umiała odgonić przeraźliwego smutku. Niewinne dziewczę, które chciał chronić… Dlaczego więc nie obronił przed laty niewinnej Aurory przed nią samą? Czemu pozwolił, żeby jej niewinność poszła na zmarnowanie i potem wszystko jej tak to wygarnął, mówiąc o niej, jak o wybrakowanym elemencie.
- Nie… Nic nie nie możesz dla mnie zrobić Aresie. Wszystko, co mogłam, już od ciebie otrzymałam. - Odpowiedziała łagodnie. Chyba jednak po raz pierwszy to ona skłamała, bo niczego bardziej nie pragnęła od życia w tym momencie, jak tego, żeby wziął ją w ramiona, objął i swoim sposobem ucałował czubek jej głowy. Żeby zapewnił, że oto właśnie wybudza się ze złego snu i wcale nie odszedł. Że miała koszmar, nic więcej. Wiedziała jednak, że nie wszystkie życzenia można spełnić i nie dla wszystkich los będzie równie łaskawy.
- Kiedy ma się odbyć twój ślub? Spróbuje go wykonać wcześniej. Jeśli mi się nie uda, znam kogoś, kto może wykonać na tobie Obliviate. - Powiedziała, wiedząc doskonale, że od tego zaklęcia nie ma odwrotu.
I chciała, naprawdę chciała zachować zimną krew i spokój, ale gdy tak na nią spojrzał, gdy chciał jej dać ostatnie cząstki, które mogły należeć do niej, Aurora porzuciła maskę — nie umiała jak szlachta, zgrywać zimnej. Odsunęła od siebie kubek z herbatą, który niefortunnie nie utrzymał się na krawędzi szafki i z hukiem spadł na posadzkę, a ona przylgnęła do torsu dawnego kochana, a wciąż miłości.
Objęła go, przytuliła z całych sił, być może ostatni już raz.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Carrantoohill - Carrantoohill, Kerry - Page 15 D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]08.07.22 15:49
Ostatni raz, ostatni, kolejnych nie będzie. To już postanowione. Bo jest przecież mężem honoru, tak został wychowany. Kiedy dajesz obietnicę, nie możesz jej złamać. I to tragiczne, bo przez ostatnie lata Ares dawał już tyle obietnic, że sam się zaczyna w nich gubić. Wpierw obiecał sam sobie nie dawać nikomu żadnego słowa. Nie chciał mieć później na głowie spraw, które były często tylko wynikiem chwilowej słabości. Niestety, kiedy pierwszy raz złamie się takie sobie słowo dane, że się nie da nikomu słowa - to później jest już tylko łatwiej je łamać. I tak obiecankami obsypywał już każdego, to zresztą ułatwiało robić biznesy. Jak się okazuje, biznes jest cały postawiony na obietnicach. Tak czy siak, w nawyk weszło mu obiecywanie. I tak obiecał kiedyś Aurorze, że ucieknie z nią i zostawi wszystko. Ale wcześniej obiecał ojcu, że będzie wykonywał jego oczekiwania. Która obietnica była ważniejsza? Ta, którą złożył pierwszą, czy ta w którą bardziej wierzył?
Smutek, który w jej głosie nie zniknął. Nic dziwnego, nie mógł przegonić go ten żałosny żart, za którego błazen mógłby zostać o głowę skrócony. Bo to Aurora. Jej delikatność i prostota to to, co ujęło jego skomplikowaną, umęczoną i nieszczęśliwą duszę. Jemu wydaje się dziś, że tak wiele myśli krąży mu w głowie, a przecież jedna jest na te pytania odpowiedź i siedzi tu przed nim. Skoro jednak jej smutek wciąż trwa, a on nie może poradzić sobie z jego przegonieniem, chce logicznym być, wszak jest Krukonem, dlatego myśli ma teraz pragmatyczne. Proponuje: - To może chociaż zostawię Ci ten dom? Byłabyś tu przynajmniej bardziej bezpieczna niż w Dolinie Godryka. Wiesz.. wygląda na to, że mieszkając tam, tylko możesz sobie zaszkodzić. Londyn krzywo patrzy na to, co się dzieje w obszarach Somerset - ta rozmowa dawno nie pojawiła się pomiędzy nimi, bo przecież kiedy byli obok siebie, wojna i różnice poglądów nie istniały. Liczyła się tylko miłość. Ciągnie dalej: - Moglibyście przeprowadzić się tu całą rodziną. Mogę wam pomóc to zorganizować, chociaż... oczywiście nikt nie może się dowiedzieć, że wam pomogłem. - bo nie wie przecież o tym, że umarł jej kolejny bliski ktoś. Bo zamiast spytać co u niej, to opowiada tylko o swoich kolejnych niedoszłych ślubach. Potarł skroń nieco zmęczony albo zażenowany tą całą sytuacją, w której musi prosić ją o to, żeby rzuciła na niego czar zapomnienia. Nagle czuje się niezwykle słaby.
- Prawdopodobnie za pół roku. W czasie wojny nie czeka się długo ze ślubem - pomyślał teraz o tym, że nie tylko dla niego to jest za szybko. Przecież narzeczona też nie garnie się wcale do wychodzenia za mąż. Musi ją najpierw oswoić i coś tak czuje, że te pół roku wcale mu nie wystarczy. I spojrzał na Aurorę tym winnym spojrzeniem, a ona już oczy zamyka i się do niego przytula tak żałośnie łapiąc ten moment ostatni, kiedy na odmianę do poprzednich dni, już nie kłócą się, nie krzyczą w złości i udawanej nienawiści. To pożegnanie tak smutno wybrzmiewa, tak nierówno jak nierówne bicie serca, które przyśpiesza przy niej i którego on chce na siłę zmienić bieg na wolniejszy. Bierze głębszy wdech, lecz to nie działa ani trochę, serce dalej bije mocno. Słychać jego dźwięk, przypomina tętent kopyt konia po suchej ziemi. Zaciskając ramię wokół jej ciała milczy.
Trwa to chwile. Minut kilka. Może pół godziny. Może trochę dłużej.
Zastanawia się, czy skoro i tak wszystko zapomną, to czy nie można by jeszcze tych dwóch dni poświęcić na miłość? A może wziąć ślub wcześniej, tak jak planowali. Uciec. Nie może się wahać teraz, kiedy już tyle osób na niego liczy, ale... ale jak trudno się do tego przekonać, kiedy tak przytuleni siedzą w ciemności irlandzkiej chatki. Już tylko chwila została, niedługo się rozstaną. Tylko pytanie zostanie: po co to było?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]12.07.22 21:04
Wybiórczość jego obietnic ciągnęła za sobą z pewnością więcej ofiar niż tylko złamane serce Sproutówny, ale w tym momencie nieszczególnie chciała myśleć o ewentualnych innych pannach w jego życiu. A powinna przynajmniej o tej, która miała dostać wszystko, czego Aurora pragnęła. Jego. W życiu niewiele otrzymała od losu za darmo, dlatego, gdy spotkała na swojej drodze kogoś, komu ufała, komu oddała się bez zapamiętania, kogo mogłaby słuchać bez przerwy na sen, była wtedy pewna, że jednak bogowie i magowie litościwi, postanowili wynagrodzić jej przedziwny charakter, piegowate ramiona i inne smutki z życia. Była pewna, że znalazła swojego czarodzieja. I być może nawet tak było, ale problem polegał na tym, że nawet jeśli on był jej, to ona nie była jego. Mnogość jego obietnic i rozbieżność w ich wynikach, w żaden sposób nie zmniejszały cierpienia, jakie siał wokół siebie. Aurora była beznadziejnym przypadkiem, bo nie wiedziała, że może spaść na jej głowę właśnie taki cios. Rozstanie było nagłe, wyrywające z sennych objęć o poranku. Czy gdyby odszedł bez słowa, nie wyrządziłby jej mniejszej krzywdy? Teraz nie umiała ocenić. Zwłaszcza że kolejny raz szuka obietnic, które może złożyć. Kolejny raz chce płacić za uczucia. I Aurora nie ma innego wyjścia, jak żałować jedynie, że to jedyny sposób, w jaki jej ukochany umie radzić sobie z tym, co zostaje z ich wielkiego przecież uczucia.
- Co mi po domu wypełnionym wspomnieniami? Chcesz, żeby każdy krok wypełniony był echem naszego tańca w tej kuchni? Każde migotanie światła było jak wspomnienie świąt, gdy pomogłeś mi po raz pierwszy ubrać choinkę? Każdy sen kończyłby się tym, że budziłabym się w pustym łóżku, a zimna pościel po twojej stronie zdradzałaby, że nie spałeś w niej od dawna. - Podniosła na niego spojrzenie. Chciała wierzyć, że nie chciał źle. Że jego propozycja wynikała z tego, że naprawdę pragnął, by była bezpieczna wraz z rodziną. Rzeczywiście, tu nikt by ich nie szukał, nikt by nie dopytywał. Ale nie mogła tego zrobić. A skoro ma nie pamiętać już niczego całkiem niedługo, to może powiedzieć mu wszystko. - Ty będziesz tu jeszcze szczęśliwy Aresie. Beze mnie w pamięci stworzysz nowe wspomnienia i dom ten będzie tętnił śmiechem, jakby nigdy nikt go nie opuścił. - Ten dom zasługiwał na to, by znów się w nim radowano i smucono. By go podziwiano i w nim budzono się i chwytano za dłonie. - Dla mnie nie ma już bezpiecznych czasów Aresie. Przyszedł mi czas odpowiedzieć na pewne wezwania, które być może pomogą uratować wiele żyć, które obecny czas zabiera. - Miała wstąpić w szeregi sojuszników Zakonu Feniksa. Aurora niezdolna była do walki nienawistnej. Nie mogła wykrzesać z siebie złości, by rzucać w kogoś zaklęcia krzywdy. Mogła leczyć i tym zamierzała pomagać. Iść w ogień i pomagać wszystkim, którzy cierpieli. Niezależnie od strony. W naiwności swojej gotowa była schylać się pod zaklęciami, by ratować nawet wroga. W tym nie mógł jej pomóc. Ale ona eliksirem jemu mogła. Będzie wolny od zmartwień i może nawet wyrzutów sumienia wobec niej. Jemu też pomoże więc w czasie wojny. Pamięć o niej być może przyczyniłaby się do konfliktu, gdzieś w jego rodzinie. Skinęła więc głową słabo, dając mu znać, że pół roku jej z pewnością wystarczy, żeby przygotować mu wszystko. I już wie, że spróbuje mu go podać niespodziewanie, tak by nie wiedział. Tak, żeby nie mógł się wycofać. Dla jego własnego dobra. Pozwoliła sobie na szloch szczery i przeraźliwie smutny, bo oto nadchodzi prawdziwy koniec. Już nie trzeba udawać, że się nienawidzi, bo nie można nienawidzić kogoś, kogo kochało się tak mocno. Była zmęczona żałobą, po tych wszystkich smutkach. Teraz gdy przyszedł moment, pożegnania niemal słyszy, jak wzdycha niedaleki las; jak szlochają poruszane wiatrem kwiaty w ich ogrodzie. Pochowali swoją miłość tej nocy.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Carrantoohill - Carrantoohill, Kerry - Page 15 D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]12.07.22 22:00
Czy właśnie doznaje oświecenia? Gdy tak nagle jasno i wprost wypowiadała swoje myśli, wcale nie pilnując się przed tym, co pomyśli. I w tym momencie wiedział już, że mógłby jej takiej słuchać w nieskończoność. Bo brzmiała jak ubiegłej wiosny, nieskrępowana murem, którym ich rozdzielił na własne życzenie. Była odważna i nie zwracała uwagi na jego wysoką pozycję. I imponowało mu to bardzo zawsze, czuł, że ta jej pewność siebie świadczyła o autentyczności, której nie będzie już później mógł w nikim poznać. Spokojne spojrzenie w oczach jej niebieskich utkwił, kiedy wykładała mu jasno, dlaczego to bardzo dziwny pomysł z tym pozostaniem tutaj w Irlandii bez niego. Widział tę sytuację może mniej emocjonalnie, ale miała wiele racji. Tak, on też nie byłby zadowolony budząc się bez niej i patrząc we wszystkie te kąty, które wypełnili wspólnymi wspomnieniami - wszak po to chce, by mu wyczyściła pamięć do reszty.
- Rory, przecież... może ktoś inny mógłby zająć moje miejsce? - ostrożnie chce ją namówić do tego, żeby poszła do przodu, nawet ręką przesuwa po wychudzonym przez wojnę ramieniu. Nie pomyślał też o tym, że kiedy on pije Tojour Pur już tylko raz w miesiącu, ona najpewniej musiała zrezygnować z kilku posiłków. Kręci jeszcze głową. - Nie, jeżeli ty nie chcesz tu mieszkać, będę musiał pozbyć się tego domu. To jedyne wyjście. Słyszałem pogłoski, że niektórym wracają wspomnienia, albo nachodzą ich migawki tego co mieli zapomnieć w miejscach większego przywiązania emocjonalnego, to jest... no wiesz, niedopuszczalne - ze smutkiem dał więc na siebie wyrok i kiedy
zaniepokojony wyraz twarzy, dopiero później analizując jej słowa. Zmarszczył czoło. -Co chcesz przez to powiedzieć Rory? Jakie wezwania?
Tak, więc tego może obawiać się najmocniej. Podobno nie ma nic bardziej ostatecznego niż miłość i śmierć, a Aurora wypada z jednej zjeżdżalni i chce zaraz się znaleźć w drugiej. Bo jeżeli dobrze rozumie jej słowa, to jego Rory marzy się uczestniczenie w tej wojnie. Nie, przecież to nie może być. A jednak.. zna ją, więc wie, jak silną ma potrzebę niesienia pomocy czy też czynienia dobra. Czy za wszelką cenę? Czy za cenę własnego życia? Och, kogo on oszukuje, przecież to Sprout, oni mają tę nieznośne poczucie honoru. Jakby mieli spłonąć od tego, że komuś jest źle. Ares czeka na odpowiedź, ale powoli wewnętrznie się przekonuje jaka będzie. Jak na nią zareaguje? Przecież nie może jej zabronić uczestniczenia w wojnie. Ale czy w takim razie jest gotów zobaczyć ją po drugiej stronie barykady? Bo tak, myśl okropna, przecież Aurora nie będzie walczyć w szeregach broniących interesów szlachty. Zbyt ostro potraktował ją ten system. Czy to możliwe, że to z jego, Aresa, winy, ona teraz zamierza położyć kres wieloletniej tradycji, na której został zbudowany ich Magiczny Świat? Nagle przeraziła go myśl, że w zawierusze wojennej, nie znając jej i nie mając o niej pamięci, mógłby zrobić głupstwo, błąd, przerażający grzech wielki i... skrzywdzić ją. Ba, nawet zabić. I nie wie nagle czy to dobrze, by brać ten eliksir zapomnienia. Nachodzą go wątpliwości. Dla dobra małżeństwa, powinien. Burke zaraz wyczuje, że nie jest wobec niej poważny, jeżeli będzie ciągle dumał o byłej ukochanej, ale ta wizja w której robi krzywdę Aurorze... mocno go wyprowadza z równowagi. I mimo że głaszcze ją po włosach, to zimny pot zaczyna oblewać jego ciało.
Nie, nie powinien.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]13.07.22 15:09
Spojrzała na niego, jakby właśnie z nieba uderzył ją piorun, co w Irlandii nie zdarza się praktycznie wcale. I właśnie z takim prawdopodobieństwem Aurora oceniała swoje szanse na ponowne znalezienie miłości w swoim życiu. Przez chwilę zastanawiała się, czy powinna oburzyć się na sugestie, że z łatwością kogoś ponownie pokocha. Zaraz jednak odsunęła tę myśl. Powinna już dawno pojąć to, że on nie postrzega jej w taki sposób. Że to ona jedynie w ten sposób patrzy na ich związek. Lekkość, z jaką mówił o ewentualnym zastępstwie, a przynajmniej jak brzmiał, sprawiała, że uświadomiła sobie, jak beznadziejną walkę toczyła. On był dla niej wyjątkowy. Ona była kimś, na kogo miejsce łatwo można kogoś znaleźć.
- Nikt nigdy nie zajmie twojego miejsca. - Wolała, żeby to wiedział, nawet jeśli ta wiedza miała ulotnić się wraz z zaaplikowaniem eliksiru zapomnienia. - Nie każdego da się zastąpić. - A niestety on, lord Carrow, należał właśnie do tego typu ludzi.
Na wieść o możliwej sprzedaży domu, poczuła, jak gula podchodzi jej do gardła, ale nie powiedziała nic, co mogłoby zostać odebrane jako sprzeciw. To jest jego własność, więc może z nią poczynić, co tylko pragnie. Bo to wcale nie było tak, jak mówił. To nie tak, że nie chciała tu mieszkać. Ona po prostu nie chciała tu mieszkać bez niego.
Wypuściła powietrze, jakby licząc się z tym, że może powie coś samoistnie, ale pojawił się tylko oddech. Aurora nienawidziła wojny. Kreatura to niosła za sobą cierpienie, ból i śmierć. Kobieta oburzała się na bezmyślną przemoc i samosądy. Ale nie miała na to wpływu. Mogła pomagać tylko tak, jak umiała. Lecząc.
- Wiesz dobrze, co mam na myśli… - Był mądry. Doskonale rozumiał, że przed pewnymi wyborami należało stanąć prędzej, czy później. I to wcale nie oznaczało, że Aurora nie kochała życia. Miłowała je ponad wszystko. Ale myśl o cierpieniu innych, rzeczywiście doprowadzała ją na skraj obłędu. Czy marzyła więc o uczestniczeniu w wojnie? Nie. Bała się jej, jak tylko można. Ale wiedziała, że tacy jak ona też są potrzebni. Żeby ratować tych, których czas jeszcze nie nadszedł. Czy gdyby trwała w związku z Aresem zdecydowałaby się pójść na front, niemalże jawnie występując przeciwko temu, co on sobą reprezentował? Być może, chociaż z pewnością z mniejszym zaangażowaniem. Teraz gdy opadły już zobowiązania i gdy świat obiecywał jej jedynie mroźną mogiłę, ona sama mogła sprawić by pod ziemią, było nieco luźniej. By nie grzebano tych, których można uratować. Nie była jeszcze w Zakonie. Była pomagierem posyłanym tam, gdzie istniała szansa, że bardziej wprawieni magowie ucierpią i będzie potrzebna jej wprawna ręka. - Są czarodzieje, którym jestem potrzebna Aresie… To całkiem ważne, by mieć cel w życiu. - Stwierdziła, dając mu do zrozumienia, że musi czuć się potrzebna, żeby widzieć dla siebie przyszłość. Wcześniej tym celem była ich wspólna przyszłość. Teraz chronienie innych, nawet za najwyższą cenę.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Carrantoohill - Carrantoohill, Kerry - Page 15 D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]13.07.22 15:49
- Wiem - uśmiecha się słabo, bo przecież właśnie dlatego musi dołożyć mniej naturalnych starań, by o niej zapomnieć. - Ale Tobie będzie prościej zapomnieć niż mnie, Rory. Jesteś jeszcze młoda i.. zakochasz się nie raz. Zobaczysz, że z czasem to wyda ci się takie oczywiste. Ja przecież też myślałem, że już nikogo po Niej nie spotkam, aż nie spotkałem Ciebie - mówi, wspominając Kwiat Pustynii, czyli dziewczynę, która otworzyła jego młodzieńcze serce na miłość. Przy Aurorze starał się nie mówić o niej, ale jeden raz wyznał jej, że był ktoś taki. Opowiedział jej całą... no może nie całą, ale część ich historii. Jak to poznali się w egzotycznych okolicznościach i była księżniczką, którą chciał przywieźć do Anglii ale która nie pozwoliła mu na to, bo była zbyt dzika i zbyt ceniła swoją wolność. I o złamanym sercu jej powiedział, o tym, jak nie dbał o siebie po powrocie i o tym, jak odmieniło się jego życie, kiedy młoda wielbicielka lekarstw zabroniła mu łączyć wszystko co sobie przyszedł do apteki kupić w przerwie pomiędzy spektaklem. Jak Aurorka uratowała nie tylko jego ciało, ale i duszę. Bo przecież w tych oczach było tak wiele dobra. Nie powiedział jej o tym, że gdyby nie spotkanie jej, to zapewne postradałby do końca zmysły i przez to stracił zupełnie jakiekolwiek prawa i obowiązki w swojej rodzinie, bo zostałby pominięty jako dziedzic. To paradoksalnie mogłby umożliwić ich związek, więc teraz, kiedy zawdzięczał jej życie, oboje sobie zawdzięczali również tę nieszczęśliwą historię.
I znów się zamknęła, jak ten kwiatek który nocą ochrania swoje wnętrze. Dzień już musiał przeminąć, skoro tak szybko wróciła do milczącego wpatrywania się w niego i ukrywania swoich myśli.
Nie powinien dłużej się dziwić, do tego przecież ją zmusił. A jednak poruszył się niespokojnie, niezadowolony z tego, że nie pozna już żadnej z jej myśli. Czytać z oczu musi się nauczyć, ale wcale mu tak dobrze to nie idzie. Przecież nie potrafi znać jej myśli tak łatwo - zawsze zaskakiwało go to, co mówiła. I to ten ciągły pęd za zrozumieniem tak go w niej pociągał. Kiedy więc nie mówiła nic, miał wrażenie, że odcina go tak, jak on ją odciął, kiedy rzucił jak zużytą lalkę.
Jedno czego się domyślał, to to, że Aurora chce dołączyć do ruchu oporu. Ale póki nie usłyszy tego z jej ust, to przecież nie uwierzy.
- Na prawdę nie - daje jej przestrzeń do tego, żeby sama mu powiedziała. Bo kiedy postanowił, że nie będzie się domyślać, była jeszcze szansa, że nie powie mu tego co najgorsze. A przecież właśnie to go martwiło: że Aurora jednak potwierdzi jego obawy.
Jakiś dystans zaczynał pomiędzy nimi rosnąć, kiedy rozmowa weszła na te trudne tematy.
- Oczywiście, że jesteś potrzebna Rory - trochę nie pojmował jej toku myślenia, bo dla niego było to oczywiste, ale nie sądził, że dla niej ta potrzeba równała się z oddwaniem życia za kogoś. - Więc jaki masz cel w życiu? Przecież chciałaś być magilekarzem, coś się zmieniło?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]13.07.22 17:08
Aurora zacisnęła swoje pełne usta w wąską kreskę. Wiedziała, że Ares nikomu nie ufał w podobnym stopniu, jak jej, co niestety wiązało się z tym, że słuchała również o jego przeszłych porywach serca. I chociaż wdzięczna była za tę szczerość, to jednak miała wrażenie, że była tylko lekarstwem, które miało postawić go na nogi, by mógł dalej ruszyć w świat podbojów.
- Przestań… - Poprosiła, gdy zaczął opowiadać o tym, jak wielka czeka ją jeszcze miłość. Może i będzie ktoś, kogo spotka na swojej drodze i kto sprawi, że poczuje się lepiej. Ale czy to znaczyło, że to będzie ktoś, kto zajmie jego miejsce? Nie. Nigdy nie będzie kogoś drugiego. Ale on nie rozumiał. Według niego istniało łatwiejsze zapomnienie, niż to, z którym chciała mu pomóc. - Aresie… Nie zapomnę cię nigdy. - Mogła prawdę pokazać mu w inny sposób. Mogła go okłamać, że rzeczywiście nastąpi przełom i nadejdą lepsze dni. Ale nie zrobiła tego.
Gdy stwierdził jednak, że nie wie, o czym mówi, zamrugała powoli, hamując tym samym napływające do oczu łzy. Ciemne rzęsy skutecznie powstrzymały kilka kropli napływających piekąco i bezlitośnie.
- Może to i lepiej. - Stwierdziła. Nie mogła powiedzieć mu wprost. Nie mogła narażać całego porządku, tylko dlatego, że ona jemu ufała bezgranicznie. Nie wydałby jej na krzywdę. Ale jednocześnie, gdyby w jej wspomnieniach odnaleziono to wyznanie, byłaby stracona i być może na jego głowę ściągnęłaby nieszczęście. Bez pamięci, czy z nią, Ares pozostawał lordem po stronie strasznego Lorda Voldemorta. Nawet jeśli sam nie podniósł różdżki przeciwko nikomu, to jego rodzina poglądy miała raczej dość ukierunkowane. Ufała mu i ufała sobie. Nie ufała całemu światu, jaki ich otaczał i w jakim przyszło im żyć.
- Teraz jestem. - Cały szereg obcych twarzy potrzebował jej do tego, by mogła służyć im swoją wiedzą i umiejętnościami. Kilka znajomych może też się przewinie, ale w ten właśnie sposób być może przyjdzie jej wypełnić obowiązek uzdrowiciela. - Jestem magilekarzem Aresie. Taki jest mój cel. Pomagać. - Kiedyś można było pomagać bezpieczniej — leczyć zadrapania, składać złamania, ogrzewać odmrożenia. Teraz również miała to czynić, ale pod ogniem lecących zaklęć i nie zawsze przychylnych sił. - To będzie nasze pożegnanie Aresie. Nie spotkajmy się więcej… - Definitywność tego wieczoru nabierała realnych kształtów. Pomóc była gotowa mu zawsze. Oglądać jego twarz? Nie miała na to wszystko wystarczająco siły.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Carrantoohill - Carrantoohill, Kerry - Page 15 D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]01.04.24 18:25
| 25.09

Gdy w jej ręce wpadł dzisiejszy numer „Czarownicy”, od razu poczuła pokusę nie do odparcia. Yana zawsze była wewnętrznie rozdarta pomiędzy rolą dobrej córki i czarownicy z dobrego domu, a własnymi, skrywanymi głęboko pragnieniami poznawania świata i znajdowania rozmaitych skarbów. Była jak sroka, uwielbiała rozmaite skarby, zwłaszcza takie, które można było wykorzystać do tworzenia biżuterii i talizmanów. Zdecydowanie nie pogardziłaby złotem, zwłaszcza że surowiec ten nie należał do tanich, ale też nie była osobą naiwną i brała poprawkę na to, że w artykule mogą się mylić. Jak przystało na byłą Ślizgonkę zawsze podchodziła do różnych rzeczy z pewną dozą ostrożnej podejrzliwości i rezerwy, wolała najpierw sama coś sprawdzić nim uwierzyła tak po prostu na słowo, zwłaszcza że nigdy nie traktowała „Czarownicy” jako poważnego pisma czy autorytetu w jakiejkolwiek sprawie, w przeciwieństwie do swojej matki, która zawsze namiętnie zaczytywała się w różnych poradach i korzystała z przepisów kulinarnych, i to że po jej śmierci czasem egzemplarze pisma wciąż trafiały do ich domu, to kwestia tego, że w obliczu mnogości tragedii nikt nie miał głowy do zajęcia się tym. W każdym razie, Yana nie była swoją matką, i jeśli „Czarownicę” przeglądała, to głównie wtedy, kiedy jej się nudziło i nie miała pod ręką nic ambitniejszego, ale dziś akurat jej uwagę przykuł artykuł na głównej stronie i zaczęła go czytać, a w wyobraźni zakiełkowała już wizja wyprawy do Irlandii i poszukiwań leprokonusa, który miał gubić złoto, które nie znikało tak, jak to zwykle miało miejsce w przypadku skarbów gubionych przez te istoty. Nawet jeśli miało się to okazać nieprawdą – to czy sama przygoda nie byłaby wystarczającą zachętą? Żywot Yany w ostatnich miesiącach był w końcu dość monotonny, od dawna nie była nigdzie dalej niż w Londynie. Ale kiedyś, w spokojniejszych czasach, kiedy była świeżo po Hogwarcie, lubiła się wyprawiać w różne zakamarki kraju, zwykle z którymś z braci lub z jakimiś znajomymi. Ale później nadeszły gorsze czasy i o wiele rzadziej się gdzieś wybierała, zwykle ograniczając się do wizyt w Londynie, albo u rodziny, albo do latania na miotle po okolicy.
O swoich planach wspomniała tylko bratu, który niestety z racji innych zobowiązań nie mógł jej towarzyszyć. Ojcu powiedziała, że udaje się do koleżanki. Zawsze dawał jej dużo swobody, więcej niż matka, ponieważ patrzył na nią pobłażliwie jako na najmłodsze dziecko, ale w trosce o jej bezpieczeństwo pewnie nie byłby zachwycony taką wyprawą, zwłaszcza że dwoje dzieci już pochował. Ale Yana nie planowała robić niczego niestosownego ani głupio nadstawiać karku, była przecież rozsądna i przygotowała się w swoim mniemaniu dobrze, do torby biorąc trochę prowiantu i wody, ubrała się stosownie do tego, jaką pogodę spodziewała się zastać w Irlandii, i teleportując się, zabrała ze sobą także miotłę, która mogła być pomocna do przemierzania obszaru, a także do ewentualnej ucieczki, gdyby tak sytuacja się skomplikowała i trzeba by się było ewakuować. Oczywiście miała też różdżkę.
Pojawiła się w Kerry niedaleko góry Carrantoohill i musiała przyznać, że warto było tu przybyć choćby dla samych widoków, choć te z pewnością prezentowały się dużo lepiej przed trzynastym sierpnia. Zgodnie z poradami z gazety znalazła miejsce w pobliżu jednego z kraterów, które musiały zostać po Nocy Tysiąca Gwiazd i znalazła rozłożysty krzew, na którym zawiesiła swoją starą czerwoną skarpetkę, obok zostawiła też swoje stare, zniszczone trzewiki w których od dawna nie chodziła, bo jej ojca było stać na to, żeby nie musiała nosić rozklejających się butów. Poczekała do wieczora, siedząc schowana w innym krzaku, skąd miała dobre widoki i jakiś rozsądny głosik w głowie cały czas zastanawiał się, czy to wszystko aby na pewno było dobrym pomysłem, czy nie robiła właśnie jakiegoś głupstwa. Jej zmarły brat, Fabian, na pewno jednak postąpiłby tak samo jak ona, też uwielbiał przygody, ale jego społeczeństwo z pewnością oceniłoby łaskawiej. A ona? Niezamężna panienka z dobrej czystokrwistej rodziny siedzi w zaroślach daleko od domu, wypatrując pojawienia się leprokonusa, bo zachciało jej się zdobyć trochę złota i dostarczyć sobie wrażeń. Jakby Noc Tysiąca Gwiazd nie dostarczyła ich nadto! Jej siostra na pewno by podobnego głupstwa nie zrobiła, Elia szybko po szkole wyszła za mąż jak na grzeczne dziewczątko przystało i nie w głowie jej były takie szaleństwa. Ale to Fabian był jej zawsze bliższy. I do niego była bardziej podobna i z wyglądu i z charakteru, podczas gdy Elia była młodszą kopią matki. Ale hej, w gruncie rzeczy przecież nie wyłamywała się spośród Blythe’ów, pamiętała historie opowiadane niegdyś przez ojca o protoplaście rodziny, który przed wiekami wytrwale przemierzał kraj w poszukiwaniu szczęścia, a i późniejszych Blythe’ów zawsze ciągnęło do złota i skarbów. Ten głód był silny i w niej, silniejszy niż wychowanie, które próbowała uskuteczniać jej matka i które w przypadku Yany wyszło mniej skutecznie niż z Elią. Nie była też jeszcze pewna, co zrobi, kiedy już leprokonus się pojawi. Złapie go? Namówi do sypnięcia złotem? Czy może wystarczy go śledzić i zbierać to, co zgubi? Siedziała wygodnie, obok leżała jej miotła w bezpośrednim zasięgu ręki, także różdżka była umieszczona tak, że mogła sięgnąć po nią od razu. Podczas czekania zjadła jedną kanapkę, drugą zostawiła na później, bo nie wiedziała, ile jeszcze minie czasu. Równie dobrze leprokonus mógł nie pojawić się wcale – ani ten z „Czarownicy”, ani żaden inny, i wróci do domu z pustymi rękami.
Yana Blythe
Yana Blythe
Zawód : początkująca twórczyni talizmanów
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie wypali, to pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15 +3
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11890-yana-blythe https://www.morsmordre.net/t11970-poczta-yany https://www.morsmordre.net/t12090-yana-blythe#372680 https://www.morsmordre.net/f451-suffolk-obrzeza-blythburga-dom-rodziny-blythe https://www.morsmordre.net/t11975-skrytka-nr-2584 https://www.morsmordre.net/t11973-yana-blythe
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]01.04.24 18:25
The member 'Yana Blythe' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 52
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Carrantoohill - Carrantoohill, Kerry - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]03.04.24 22:27
Okolica, w której się znalazłaś, wydawała się wyjątkowo spokojna; choć niedaleko, za połacią drzew, znajdowała się prowadząca na górski szlak ścieżka, to wyglądało na to, że tego wieczoru nikt nie zdecydował się na zdobycie szczytu. Głęboki krater, pozostałość po Nocy Tysiąca Gwiazd, mienił się w słabym świetle lśniącymi pomiędzy czernią drobinkami; sprawiał wrażenie trochę upiornego, zwłaszcza, że otaczał go szpaler połamanych jak wykałaczki drzew. Na dnie krateru wciąż spoczywał dosyć duży fragment meteorytu.
Chociaż z miejsca, w którym usiadłaś, miałaś doskonały widok na zawiązaną na krzewie skarpetkę, to przez bardzo długi czas nic się nie działo. Zjedzona kanapka dodała ci sił, ale nuda doskwierała skutecznie, a wraz z zapadnięciem zmroku dopadło cię też znużenie. W miarę, jak robiło się ciemniej, w górę zaczynała podnosić się wieczorna, jasna mgła; nie była zbyt wysoka, snuła się wokół kolan i kostek, ale zawieszona w niej wilgoć osiadała na ubraniu, wsiąkając w tkaninę.
W którymś momencie musiałaś przysnąć, bo na moment straciłaś poczucie czasu – a gdy podniosłaś głowę parę minut później, towarzyszyło ci mijające szybko zdezorientowanie. Rozejrzawszy się dookoła, od razu mogłaś dostrzec, że czerwona skarpetka zniknęła – a kiedy spojrzałaś w tamtym kierunku, zauważyłaś, że krzak, na którym wisiała, poruszył się lekko. Jeżeli podeszłaś do niego, zorientowałaś się, że zniknął także jeden ze starych trzewików – a w drugim błyszczało coś złotego: niewielka, ciężka grudka wielkości piłeczki pingpongowej. Była chłodna w dotyku, ale dzięki doświadczeniu alchemicznemu mogłaś od razu rozpoznać w niej złoto.
Coś przed tobą zaszeleściło i dostrzegłaś, że gałęzie kolejnego krzewu – parę metrów od ciebie, pomiędzy pniami drzew – gną się lekko. Miałaś wrażenie, że pomiędzy nimi mignęło coś czerwonego, ale znajdowałaś się za daleko, żeby mieć pewność.

Mistrz gry wita serdecznie.

W bucie znalazłaś kawałek złota, który możesz spieniężyć za 72 PM. Możesz również wykorzystać go jako alchemiczny komponent.

Szczęśliwy leprokonus był, rzecz jasna, primaaprilisowym żartem, aczkolwiek mistrz gry zaprasza do kontynuowania rozgrywki. Pozostanie w temacie będzie jednoznaczne z podjęciem wątku z MG. Jeśli wolisz opuścić temat, również możesz to zrobić.

W razie pytań – zapraszam. <3

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Carrantoohill - Carrantoohill, Kerry - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]04.04.24 12:54
Nie była pewna, czy dobrze wybrała miejsce, ale musiała czekać. Ona była tylko jedna, a Irlandia wielka i rozległa, więc równie dobrze leprokonus mógł przemierzać teraz zupełnie inne rejony kraju. O ile w ogóle istniał. „Czarownica” nie była autorytetem naukowym, a piśmidłem dla kobiet pokroju jej matki i siostry. Może nie powinna była w ogóle traktować poważnie tego, co przeczytała, ale… ciekawość i chęć zdobycia złota była zbyt wielka. Poza tym, wydawało jej się, że najgorsze w związku z Nocą Tysiąca Gwiazd było już za nimi, i że Irlandia uchodziła za miejsce bezpieczniejsze niż Anglia, gdzie zwolennicy czystości krwi i zwolennicy równości wciąż walczyli o wpływy.
Wybrała miejsce, gdzie jak się wydawało, nie powinni jej zagrażać żadni mugole, w pobliżu wydawało się nie być żywej duszy. Większym zagrożeniem mogły być dzikie zwierzęta, jeśli jakieś akurat by się tu napatoczyło. Ale miała miotłę, w razie gdyby nie mogła się teleportować, to zawsze mogła na nią wskoczyć i odlecieć. Albo w ostateczności pomóc sobie czarami. Czym to więc różniło się od jej lotów na miotle nad obszarami Suffolk, poza tym, że Irlandia była trochę dalej?
Przezornie nie zbliżała się do krateru ani zalegającego w nim fragmentu meteorytu, i przycupnęła w bezpiecznej odległości od niego, a także od połamanych drzew, wybierając sąsiedztwo takiego, które wydawało się stać stabilnie i nie grozić przewróceniem na nią. Co jakiś czas zerkała w stronę skarpetki i starych trzewików, choć była coraz bardziej znużona. Ile już czasu minęło? Gdy zaczęło się ściemniać, zaczęła się pojawiać mgła niosąca ze sobą nieprzyjemną wilgoć oblepiającą ubrania. Zdawała sobie sprawę, że nie mogła tak siedzieć do rana, bo choć ubrała się ciepło, ubrania w końcu przemokną.
Nic się nie działo, nic się nie pojawiało, więc w którymś momencie znużenie wzięło górę i przysnęła na bliżej nieokreślony czas. Równie dobrze mogło to być pięć minut, jak i godzina. Poderwała głowę i rozejrzała się szybko, zauważając że zniknęła czerwona skarpetka i jeden z butów. Czy to możliwe, że pojawił się jakiś leprokonus? Ten z „Czarownicy” lub nawet jakiś zwykły, których podobno w Irlandii żyło sporo? Pospiesznie wstała i ruszyła w tamtą stronę, podnosząc z ziemi drugi but, który został; poczuła że coś w nim jest i kiedy odwróciła go, na jej dłoń wypadła niewielka, ale ciężka grudka złota. Obejrzała ją uważnie, po czym schowała do torby; po powrocie do domu będzie musiała ją zbadać w zaciszu pracowni i sprawdzić, czy było to prawdziwe złoto, czy może bezwartościowy kruszec leprokonusów, który zniknie po kilku godzinach. Teraz było zbyt ciemno na precyzyjne obserwacje, poza tym jej uwagę szybko przykuł szelest w pobliskich zaroślach. Od razu spojrzała w tamtą stronę i mogłaby przysiąc, że mignęło jej tam coś czerwonego. Ale było zbyt ciemno i zbyt daleko, żeby mogła być pewna, czy rzeczywiście coś widziała, czy może to tylko przywidzenie. Równie dobrze w zaroślach mógł znajdować się jakiś ptak albo wiewiórka, ale i tak postanowiła ruszyć w tamtą stronę, bo co, jeśli znajdowała się tam istota, która podrzuciła grudkę złota do buta? Może miała go jeszcze więcej? Skoro już zadała sobie trud tej całej wyprawy, musiała to sprawdzić, dlatego podążyła ku zaroślom i dopadła ich w kilku susach. Ostrożnie zaczęła rozgarniać je trzonkiem od miotły, którą trzymała w prawej ręce, cały czas zachowując czujność i rozglądając się, a w lewej dłoni ściskała mocno różdżkę.
Yana Blythe
Yana Blythe
Zawód : początkująca twórczyni talizmanów
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie wypali, to pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15 +3
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11890-yana-blythe https://www.morsmordre.net/t11970-poczta-yany https://www.morsmordre.net/t12090-yana-blythe#372680 https://www.morsmordre.net/f451-suffolk-obrzeza-blythburga-dom-rodziny-blythe https://www.morsmordre.net/t11975-skrytka-nr-2584 https://www.morsmordre.net/t11973-yana-blythe
Re: Carrantoohill, Kerry [odnośnik]19.05.24 23:34
Yana, wątek kontynuujesz tutaj.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Carrantoohill - Carrantoohill, Kerry - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 15 z 15 Previous  1 ... 9 ... 13, 14, 15

Carrantoohill, Kerry
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach