Pereuka Bannan
Nazwisko matki: niwidunisłychu (nieznane)
Miejsce zamieszkania: pokoik na poddaszu u Marlene
Czystość krwi: 1/2
Wzrost: 120 cm
Waga: 18 kg
Kolor włosów: rude
Kolor oczu: brąz
Znaki szczególne: wypadające mleczaki
N/D
N/D
na razie kupa, nic nie ma
gruba skrzatka Berta mówiąca w języku niemieckim
sernik
on w kosmicznym kombinezonie tańczący lambadę na księżycu
zabawki, zabaweczki, zabawianie
żadna, serio
skakanie w kałuże, grzebanie w śmietnikach, poszukiwanie magicznych stworzeń
brzdękanie komarów latem, no czasem much
Kyle Harrison Breitkopf
Pereuka Bannan, serio? Serio!
Wiadomo, że gdzieś u szkockich rolników rosną kapusty, a główki mają całkiem dorodne i pełne wielu warstw kapuścianej rozkoszy. Prawdopodobnie tam Bannan spędził swój pierwszy rok żywota poczciwego, acz jeszcze na tyle młodego i nieświadomego bytowego bytowania, że oddanego wyłącznie zabawie własną kupą. Po roku kobieta, która dzieckiem się zajmowała (nie wiadomo czy była matką, ciotką, siostrą, pieprzniętą porywaczką zza rogu, czy prorokiem nowowiejskiej sekty ku czci kapusty) wymieniła Bannana na kapustę. Znaczy no może, aż tak dramatycznie, to nie wyglądało, spokojnie. Po prostu, któregoś dnia się pomyliła i w pieluchy odziała kapustę, którą zaczęła pieszczotliwie nazywać Pimpek. Wraz z Pimpkiem potem spędziła (a może i nadal spędza) trochę czasu w świętym Mungu. Choć, co do ich żywota, to nie mamy pojęcia moi mili (ich znaczy kobiety i Pimpka) aczkolwiek bardzo możliwe, że Pimpek zwyczajnie zgnił. Kiedy zrównoważona, ale nie w granicach powszechnie przyjętej czarodziejskiej normy pierwsza piastunka Bannana zaczęła spędzać upojne chwile w białym kaftanie, z Pimpkiem przy poduszce, sam Bannan trafił do mugolskiego sierocińca. Tam pan woźny artysta z zezem obuocznym, który zajmował się tworzeniem różnych ciekawych rzeczy (jak np. Jezuski z drewna, Jezuski z pazłotka, Jezuski z muliny, Jezuski o zgrozo z kapusty) nazwał go po prostu Pereuka Bannan, a że nikomu nie chciało się nazwać kapuścianego chłopca, to też został Bannanem. Niedługo potem podrósł, jadał marchewki, siusiał na sukieneczki starszych dziewczynek, podkradał ziemię z doniczek i rozsypywał ją po korytarzach. A także wiele innych atrakcji, które ma w zwyczaju praktykować po dziś dzień. Swoje zdolności magiczne zaczął przejawiać już w wieku trzech lat, aczkolwiek nie miał świadomości swych czynów. A to coś przypadkiem spadło, a to się podpaliło.
Pewnego dnia, a była, to chyba sobota, całkiem brudna, mglista i pełna ludzi o nudnych twarzach skąpiących sykli na pączka. W tę zakapturzoną sobotę, którą większość spędzała przy kominku pijąc kakao, jedząc pianki, albo zwyczajnie biegnąc gdzieś z parasolem w ręku Bannan liczył ile razy chlupie mu woda w dziurawym acz prześmiesznym bucie (w czerwone grochy). Uwielbiał kałuże, toteż sobie w nie bezkarnie wskakiwał, aż wskoczył i ochlapał pewną panią. A, że chłopiec z niego (wtedy czteroletni) bezwstydny, bez jedynek na przedzie, manier i sepleniący straszliwe tylko patrzył na ową pannicę. Po czym powiedział.
- Ma pani brusznego płaszća
A historia potoczyła się dalej tak, że już od następnego tygodnia nie sypiał w sierocińcu z grubym Joe, pierdzącym Krychą i śliniącym żaby Garbusem, a z panią od brusznego płaszća (hymhymhym jakież pięknie, to brzmi) znaczy spał w swoim pokoiku na poddaszu. Jak okazało się, to całkiem miła pańcia, zabrała mu tylko ulubione dziurawe buty, ale teraz ma nowe, takie czaderskie z różowymi sznurówkami i misiami po bokach. Poza tym nosi głowę wysoko uniesioną, bo wszystkim w koło rozpowiada jakim, to nie jest superbohaterem. Wszak roznosi zamówienia Marlenki i ma tę fuchę za całkiem poważną! Czasem zdarza mu się czegoś zapomnieć, coś zepsuć, zajrzeć nie tam gdzie trzeba. No nie przepraszam, czasem tylko udaje mu się dostarczyć towar bez skazy. Dopiero u Marlene odkrył, że jest nieco inny niż mugolskie dzieci, że świat Marlene jest nieco inny. Aczkolwiek niesamowicie odpowiada mu obcowanie w świecie magicznym i poznawanie go. Jako, że żyje dawnymi przyzwyczajeniami często bawi się różnymi rzeczami, uwielbia robić małe bajorka w ogródkach sąsiadów, rzuca z procy łajnobombami w okna. A także bardzo dużo czasu spędza na ulicach testując ciągle tę samą gierkę, w żebracze dziecko. Przez co czasem za bardzo się obiada słodyczami i wraca z bolącym brzuszkiem, no i nie musi wtedy roznosić zamówień Marlen. Bo przecież jest chory. Tak na koniec proszę zapamiętać - Pereuka Bannan jest obrzydliwie grzeczny. Dziękuję za uwagę.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Pereuka Bannan dnia 19.12.15 1:15, w całości zmieniany 2 razy
Witamy wśród Morsów
alone in the wind and the rain you left me
it's getting dark darling, too dark to see