Tron księcia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Tron księcia
Przy jednym ze strumyków na czerwonej, obitej jedwabiem poduszce, siedzi żaba - ale żaba nie byle jaka, bo żaba nazywana księciem. Żaba na poduszce wygląda zaiste godnie, pręży szyję, kumka bardzo rzadko, a przekrzywiona złota korona zdobiąca jego głowę wydaje mu się wcale nie ciążyć. Zwyczaj zachęca panny do całowania księcia, ponoć pocałunek prawdziwej księżniczki może go odczarować.
Rzut kością: k100 - jeśli wyrzucisz 100, książę zostaje odczarowany, konieczna jest interwencja mistrza gry. Podczas jednej wizyty księcia można ucałować tylko raz - za drugim razem zaczyna uciekać.
Rzut kością: k100 - jeśli wyrzucisz 100, książę zostaje odczarowany, konieczna jest interwencja mistrza gry. Podczas jednej wizyty księcia można ucałować tylko raz - za drugim razem zaczyna uciekać.
Lokacja zawiera kości.
Nie wiedziała nawet kim dokładnie była Demelza, chociaż na pewno kojarzyła ją ze szkoły – z wyglądu bardziej niż z czegokolwiek innego. Chociaż były w jednym domu, pochodziły z różnych światów i nie zaczepiały się tak samo jak i nie zajmowały się co robi jedna i druga. Dopiero teraz, dzięki Jamesowi, poznała ją bardziej i chociaż jeszcze do końca nie wiedziała, co powinna o niej myśleć, wynikało to raczej z niewiedzy co do samej postawy Demelzy wobec wielu rzeczy niż ze względu na jej historię. Może kiedy mogłaby poprosić ją o dodatkowe nauki? Wiedziała, że szyła, miała więc nadzieję, że kiedyś dałaby się uprosić na wspólne spotkanie gdzie podałaby Doe parę wskazówek.
Chyba też dlatego udało jej się przekonać do panny Fancourt tak szybko – bo dzięki opiniom Jamesa zdołała przebić się przez swoją nieufność. Zresztą, prosty charakter (co nie znaczy, że Demelza była nieciekawa) sprawiał, że ciężko było jej nie polubić. Zastanawiało ją jedynie, że w sumie sama nigdy nie zapytała, jak dokładnie się poznali z jej bratem.
- Ma, i to bardzo, chociaż w sumie to nie to samo było przez dwa lata co z rodziną. Ale mi pomaga. Pracuję u niej i uczy mnie, zarówno edukacji przez ostatnie dwa lata, jak i teraz fachu. Nie wiem, mam szczerą nadzieję, że uda mi się co nieco zarobić i polepszyć moje umiejętności, bo dopiero w tym zaczynam. Taki trochę ze mnie człowiek od wszystkiego i od niczego. – W końcu umiała dobrze się zajmować domem bo właśnie tak się wychowała, ale żeby nagle zająć się czymś raz a porządnie? Tutaj już się robił konflikt. Cóż, nie każdemu dane było od razu być bogiem we wszystkim. W sumie to mało kto kiedy był.
Uśmiechnęła się lekko, nie rozważając już więcej ani na temat przygarnięcia, ani też nie rozważając tak mocno na temat konia. Wierzyła, że był w dobrych rękach, czyli też szczęśliwy. Zwierzęta bardzo dobrze wyczuwają emocje, więc jeżeli okolica była spokojna, a jego życie dostatnie, na pewno żył i miał się spokojnie. Musiała w to wierzyć, bo w końcu nie miała nic przeciwko temu aby ktoś inny go teraz trzymał. Może w końcu, kiedy znów wrócą do bycia w taborze, będą mogli go odzyskać i znów spotka się ze swoim przyjacielem!
- Mam wrażenie, że z opowieści po prostu nie dostrzega się też trudów jakie stoją po tej drugiej stronie i jakie są z tego problemy. – Bo w końcu wychowane w domach dziewczęta nie rozważały mocno nad kąpielami w strumieniach czy pracy dookoła mężczyzn, słuchając raczej o cygańskich miłościach i cygańskich kradzieżach. Sheili również wydawało się, że życie w mieście jest zupełnie inne, zwłaszcza, że z własnego pamiętała niewiele, ale mimo wszystko nie była przygotowana na szary moloch. A może to wojna tak mocno wypaczyła jej obraz Londynu?
Również zauważyła zmianę w zachowaniu Demelzy, delikatnie więc ścisnęła ją za rękę, prowadząc ją gdzieś z dała od żabiego księcia, który najwyraźniej nie odnalazł dziś swojej damy. Zaśmiała się lekko, kiedy dowiedziała się o wielkim sekrecie, udając, że zaraz po tym się namyśla, aby odpowiedzieć równie konspiracyjnym szeptem.
- Powinnyśmy kiedyś pójść na wzajemną naukę. Kiedy nam nie będzie wychodzić, przynajmniej nikt nie będzie świadkiem naszych porażek. – Parsknęła, rozważając, jak obydwie by wyglądały, rzucając w siebie zaklęciami które nawet by się nie udawały. Tak, dwójka dziewcząt machająca w siebie patykami na pewno wzbudziłaby się zainteresowanie. Może powinny wystąpić z tym na Arenie Carringtonów? Przynajmniej ludzie by się pośmiali a one by mogłyby jakoś dodatkowo zarobić.
- Dam mu znać z wyprzedzeniem, że jesteś zainteresowana, musi się przygotować na spotkanie z prawdziwą księżniczką. – Uśmiechnęła się, ale sama też wiedziała, że sama nie nastawiała się na jakiekolwiek festiwale. Na pewno nic się nie uspokoi do przyszłego lata. – Dziękuję, chętnie skorzystam. Może zawsze wydawało się interesujące, ale nieczęsto je widywałam. No i nie umiem pływać.. – Więc pewnie raczej by zatonęła, niż powalczyła z falami. – Tak, nauczyłam się w lato!
To, że ukończyła edukację domowo, nie znaczyło, że nie podeszła do kursu. Miała pomoc i dzięki temu mogła się zgłosić, a dzięki Adeli stać ją było na wpisowe do tego. Zachęcona zaś słowami Demelzy, jeszcze mocniej ujęła ją pod ramieniem, ruszając wraz z nią. Cóż, może niewiele jej tego pozostało, ale przynajmniej mogły przeżyć jakąś ciekawą przygodę we dwójkę. Nawet jeżeli teraz był to tylko deser.
|ztx2
Chyba też dlatego udało jej się przekonać do panny Fancourt tak szybko – bo dzięki opiniom Jamesa zdołała przebić się przez swoją nieufność. Zresztą, prosty charakter (co nie znaczy, że Demelza była nieciekawa) sprawiał, że ciężko było jej nie polubić. Zastanawiało ją jedynie, że w sumie sama nigdy nie zapytała, jak dokładnie się poznali z jej bratem.
- Ma, i to bardzo, chociaż w sumie to nie to samo było przez dwa lata co z rodziną. Ale mi pomaga. Pracuję u niej i uczy mnie, zarówno edukacji przez ostatnie dwa lata, jak i teraz fachu. Nie wiem, mam szczerą nadzieję, że uda mi się co nieco zarobić i polepszyć moje umiejętności, bo dopiero w tym zaczynam. Taki trochę ze mnie człowiek od wszystkiego i od niczego. – W końcu umiała dobrze się zajmować domem bo właśnie tak się wychowała, ale żeby nagle zająć się czymś raz a porządnie? Tutaj już się robił konflikt. Cóż, nie każdemu dane było od razu być bogiem we wszystkim. W sumie to mało kto kiedy był.
Uśmiechnęła się lekko, nie rozważając już więcej ani na temat przygarnięcia, ani też nie rozważając tak mocno na temat konia. Wierzyła, że był w dobrych rękach, czyli też szczęśliwy. Zwierzęta bardzo dobrze wyczuwają emocje, więc jeżeli okolica była spokojna, a jego życie dostatnie, na pewno żył i miał się spokojnie. Musiała w to wierzyć, bo w końcu nie miała nic przeciwko temu aby ktoś inny go teraz trzymał. Może w końcu, kiedy znów wrócą do bycia w taborze, będą mogli go odzyskać i znów spotka się ze swoim przyjacielem!
- Mam wrażenie, że z opowieści po prostu nie dostrzega się też trudów jakie stoją po tej drugiej stronie i jakie są z tego problemy. – Bo w końcu wychowane w domach dziewczęta nie rozważały mocno nad kąpielami w strumieniach czy pracy dookoła mężczyzn, słuchając raczej o cygańskich miłościach i cygańskich kradzieżach. Sheili również wydawało się, że życie w mieście jest zupełnie inne, zwłaszcza, że z własnego pamiętała niewiele, ale mimo wszystko nie była przygotowana na szary moloch. A może to wojna tak mocno wypaczyła jej obraz Londynu?
Również zauważyła zmianę w zachowaniu Demelzy, delikatnie więc ścisnęła ją za rękę, prowadząc ją gdzieś z dała od żabiego księcia, który najwyraźniej nie odnalazł dziś swojej damy. Zaśmiała się lekko, kiedy dowiedziała się o wielkim sekrecie, udając, że zaraz po tym się namyśla, aby odpowiedzieć równie konspiracyjnym szeptem.
- Powinnyśmy kiedyś pójść na wzajemną naukę. Kiedy nam nie będzie wychodzić, przynajmniej nikt nie będzie świadkiem naszych porażek. – Parsknęła, rozważając, jak obydwie by wyglądały, rzucając w siebie zaklęciami które nawet by się nie udawały. Tak, dwójka dziewcząt machająca w siebie patykami na pewno wzbudziłaby się zainteresowanie. Może powinny wystąpić z tym na Arenie Carringtonów? Przynajmniej ludzie by się pośmiali a one by mogłyby jakoś dodatkowo zarobić.
- Dam mu znać z wyprzedzeniem, że jesteś zainteresowana, musi się przygotować na spotkanie z prawdziwą księżniczką. – Uśmiechnęła się, ale sama też wiedziała, że sama nie nastawiała się na jakiekolwiek festiwale. Na pewno nic się nie uspokoi do przyszłego lata. – Dziękuję, chętnie skorzystam. Może zawsze wydawało się interesujące, ale nieczęsto je widywałam. No i nie umiem pływać.. – Więc pewnie raczej by zatonęła, niż powalczyła z falami. – Tak, nauczyłam się w lato!
To, że ukończyła edukację domowo, nie znaczyło, że nie podeszła do kursu. Miała pomoc i dzięki temu mogła się zgłosić, a dzięki Adeli stać ją było na wpisowe do tego. Zachęcona zaś słowami Demelzy, jeszcze mocniej ujęła ją pod ramieniem, ruszając wraz z nią. Cóż, może niewiele jej tego pozostało, ale przynajmniej mogły przeżyć jakąś ciekawą przygodę we dwójkę. Nawet jeżeli teraz był to tylko deser.
|ztx2
Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
03.01.1958 godz.13:13
Trzynaście razy czytała otrzymany wczoraj list, by po każdym z nich coraz bardziej utwierdzać się w przekonaniu, że cała sytuacja była, jakby to ująć, dziwna? Nietypowa? Zastanawiająca? Tak naprawdę Octavia nie była do końca pewna co w ogóle tu robi, bo gdyby kierować się czymś takim jak zdrowy rozsądek prawdopodobnie w życiu by się tutaj nie zjawiła. Żeby jednak nie było aż tak straszliwie nieodpowiedzialnie to wyjątkowo, naprawdę wybitnie wyjątkowo, zabrała ze sobą przyzwoitkę. Najbardziej zaufaną i dyskretną ze służących w rezydencji, z którą miała najlepszy kontakt, na dodatek jedną z młodszych, co też ułatwiało wzajemne zrozumienie. Dziewczyna nie miała snuć się za nią jak cień dwa kroki w tyle, jak to często bywało, a jedynie towarzyszyć jej gdzieś w tłumie i zbliżyć się, kiedy zachodziłaby taka potrzeba.
Po cóż jednak takie środki, skoro panna Lestrange normalnie nawet nie wpadłaby na pomysł dodatkowego towarzystwa? Ano temu, że zazwyczaj spotykała się ze znajomymi czy rodziną, którym bezgranicznie ufała. Tym razem jednak padło na, no właśnie, niby podejrzewała, ale pewności mieć nie mogła. Wspomniany wcześniej list był jednym z piękniejszych, jakie do niej skierowano. Na pewno przyprawiał o szybsze bicie serca i lekkie zakłopotanie, a formą mógł przebić większość tych, jakie pisali szlachetnie urodzeni. Co jednak istotne, podpis, specjalnie czy też przypadkiem, był tak bardzo nieczytelny... jeśli jednak zobaczy tę osobę, jakiej się spodziewała, to i tak nazwisko wiele by jej nie pomogło, bowiem nie miała pojęcia jak rzeczony mężczyzna się nazywa. Widziała go raz, kiedy mijał ją przechodząc wraz z grupą znajomych. Nie miała wątpliwości, że z danej grupy typować należało jedynie na niego, bowiem jako jedyny wykazywał przejawy ogłady i kultury, a nie wyobrażała sobie, by ktoś bez tych cech napisać mógł podobną wiadomość. Kierowała się w umówione miejsce nie do końca wiedząc czego się spodziewać i jak postąpić. Mężczyzna ewidentnie należał do niższej grupy społecznej, w teorii więc nie powinna się z nim nawet spotkać. Jak jednak miała odmówić chociażby rozmowy po tak wzniosłym liście? I tak oto szła w kierunku umówionego miejsca, w lśniącym, ciemnozielony płaszczu, ciut spóźniona, co wynikło z nieco wolniejszego chodu jej towarzyszki. Ale podobno spóźnienie daje lepsze wejście, prawda?
Octavia A. Lestrange
Zawód : Konsultant artystyczny w rodzinnej operze
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Odrobina szaleństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie przepadała za takimi zdarzeniami - jak nagle wciągana była w wir wydarzeń, które pociągały ją za sobą i wypluwały w miejscu, w którym nie powinna się znaleźć. Ot, parę spotkań przemytniczych, korzystających z tego, że nowy rok zaczynał się leniwie, na szlachcicach odbijając się zmęczeniem po sabacie, co pozwalało harcować podziemiu, zawierać nowe umowy i świętować kolejny rok trwania tych poprzednich. Thalia zaś ostrożnie podchodziła do tych spotkań, wiedząc, że w nich jeszcze miała trafić się okazja na ciekawe zdarzenia...przynajmniej dopóki nie dowiedzą się, że wcale nie była Thomasem Brownem. Męskie alter ego pozwalało odsunąć od siebie podejrzenia, a także, co stwierdzała ze sporym smutkiem, zdecydowanie otwierało o wiele więcej drzwi. Los w tych czasach był niezbyt pomyślny dla kobiet.
Wspomnienia z poprzedniego wieczoru wydawały się niebywale zamglone, ale pamiętała zdecydowanie, jak przechodziła koło nich pięknie ubrana dama. Emmanuel krzyknął coś za nią, ona go skarciła, a potem słali list, o którym słuchała tak piąte przez dziesiąte, bo obserwowała jak "śmiałkowie" wskakują do basenu z langustnikiem ladaco, uciekając przed jego ukąszeniem, ale rzuciła, że jak mają pisać list do kobiet to powinni to robić z klasą, potem zaś znów przestała zwracać uwagę bo jednak ktoś postanowił rzucić tym gwieździstym pyłem, a może sam się stłukł...idioci jakich mało, ale czego spodziewać się po wstawionym półświatku, pewnym swojego bezpieczeństwa przynajmniej przez jedną noc. Cóż, może ten brokat na koniec wcale nie był taką złą opcją, bo wychodząc z kanałów, niekoniecznie chciało się nimi pachnieć.
Noc spędziła w jednym z miejsc, które kiedyś odnalazła, na szczęście nie musząc się martwić o ogrzewanie, bowiem drobne pomieszczenie w fabryce ciepło ciągnęło od rur biegnących pod podłogą. Była umówiona na rano i nie zmieniała okolicy, wciąż pozostając w męskiej formie. Miała jednak nadzieję, że jak najszybciej będzie mogła opuścić Londyn, bo w umyśle wciąż jej dźwięczało listowne ostrzeżenie Cilliana, by od tego miejsca trzymała się jak najdalej. Oby ta cała umowa była tego warta!
Miejsce to było dziwne, ale w końcu czy dwie osoby spacerujące po ogrodzie zoologicznym zwracały uwagę? Co innego przecież można było zrobić w takich miejscach? Przyszła więc, drapiąc się lekko po brodzie, spojrzeniem mniej lub bardziej uważnym zaszczycając płaza, który wydawał się trwać na tej swojej poduszce w nieskończoności. Biedak, ktoś by kiedyś mógł mu pomóc! Sama pochyliła się lekko, całując jego oblicze i odchylając się, akurat jak nadchodziła w jego kierunku powabna dama.
- Proszę wybaczyć, panna do żaby? Już się odsuwam. - Powiedziała łagodnie w jej stronę, rzeczywiście się odsuwając. Nie skojarzyła, że ona przyszła tu na spotkanie, nie skojarzyła, po co kierowała się w jej (jego?) stronę. Spojrzenie błękitnych oczu było subtelne i pozbawione cienia zrozumienia. Albo strachu.
Wspomnienia z poprzedniego wieczoru wydawały się niebywale zamglone, ale pamiętała zdecydowanie, jak przechodziła koło nich pięknie ubrana dama. Emmanuel krzyknął coś za nią, ona go skarciła, a potem słali list, o którym słuchała tak piąte przez dziesiąte, bo obserwowała jak "śmiałkowie" wskakują do basenu z langustnikiem ladaco, uciekając przed jego ukąszeniem, ale rzuciła, że jak mają pisać list do kobiet to powinni to robić z klasą, potem zaś znów przestała zwracać uwagę bo jednak ktoś postanowił rzucić tym gwieździstym pyłem, a może sam się stłukł...idioci jakich mało, ale czego spodziewać się po wstawionym półświatku, pewnym swojego bezpieczeństwa przynajmniej przez jedną noc. Cóż, może ten brokat na koniec wcale nie był taką złą opcją, bo wychodząc z kanałów, niekoniecznie chciało się nimi pachnieć.
Noc spędziła w jednym z miejsc, które kiedyś odnalazła, na szczęście nie musząc się martwić o ogrzewanie, bowiem drobne pomieszczenie w fabryce ciepło ciągnęło od rur biegnących pod podłogą. Była umówiona na rano i nie zmieniała okolicy, wciąż pozostając w męskiej formie. Miała jednak nadzieję, że jak najszybciej będzie mogła opuścić Londyn, bo w umyśle wciąż jej dźwięczało listowne ostrzeżenie Cilliana, by od tego miejsca trzymała się jak najdalej. Oby ta cała umowa była tego warta!
Miejsce to było dziwne, ale w końcu czy dwie osoby spacerujące po ogrodzie zoologicznym zwracały uwagę? Co innego przecież można było zrobić w takich miejscach? Przyszła więc, drapiąc się lekko po brodzie, spojrzeniem mniej lub bardziej uważnym zaszczycając płaza, który wydawał się trwać na tej swojej poduszce w nieskończoności. Biedak, ktoś by kiedyś mógł mu pomóc! Sama pochyliła się lekko, całując jego oblicze i odchylając się, akurat jak nadchodziła w jego kierunku powabna dama.
- Proszę wybaczyć, panna do żaby? Już się odsuwam. - Powiedziała łagodnie w jej stronę, rzeczywiście się odsuwając. Nie skojarzyła, że ona przyszła tu na spotkanie, nie skojarzyła, po co kierowała się w jej (jego?) stronę. Spojrzenie błękitnych oczu było subtelne i pozbawione cienia zrozumienia. Albo strachu.
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Thalia Wellers' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 94
'k100' : 94
Rozpoznała go od razu, chociaż tamtego wieczoru nie miała wiele czasu, aby przyjrzeć mu się bliżej. Wyróżniał się w grupie, w której nie wiedzieć czemu się znajdował. Głośni, niekulturalni, nietaktowni, a pośród nich on, pilnujący ich wybryków i przepraszający za nieodpowiednie słowa skierowane do przypadkowych osób. Jedną z nich była ona, chociaż nie sądziła, że po tak krótkim spotkaniu zdarzenie to będzie miało swój dalszy ciąg. A jednak list się pojawił, wyznaczony czas nadszedł, a on się zjawił, nie mogło więc być mowy o pomyłce. Odetchnęła głębiej i zrobiła jeszcze kilka kroków, by znaleźć się tuż przy nim. Nie do końca wiedziała jak zacząć rozmową. Wspominać o liście? Nie zajmować się takim szczegółem? W sumie może nie powinna nawet zadawać sobie tego pytania, wielu by rzekło, że to przecież powinnością mężczyzny jest rozpocząć konwersację, jednak ona wolała szykować się na różne scenariusze. Nim jednak zdecydowała się na coś konkretnego to on odezwał się pierwszy i cóż, jednak pojawiła się sytuacja, na którą nie była gotowa. Życie lubiło po prostu płatać figle.
-W sumie nie była ona moim głównym celem, ale kto wie, może okaże się najbardziej interesująca tutaj - uśmiechnęła się lekko i skoro była już okazja, to nachyliła się, by dać stworzeniu krótkiego całusa. - Mimo wszystko nie od żaby raczej dostałam list. Nie powiem, zaskoczył mnie on, ciężko określić czy bardziej sama jego obecność czy jego piękna forma - spojrzała znów na niego, próbując nawiązać do powodu jej obecności tutaj.
Jak zauważyła jej przyzwoitka przycupnęła na pobliskiej ławeczce dyskretnie obserwując sytuację. Póki co jednak wszystko wyglądało na spokojne i poprawne, nie miała więc powodów do zmartwień czy interwencji. Octavia nie sądziła zresztą, by cokolwiek miało się w tej materii zmienić. Człowiek tworzący podobne dzieła jak to ostatnie musiał przecież reprezentować sobą jakiś poziom, co zresztą tym bardziej udowodnił karcąc swego znajomego za nieodpowiednie zachowanie. Sam wiec też powinien stosować się do własnych wytycznych i żadna dama nie powinna mieć przy nim powodów do niepokoju.
-W sumie nie była ona moim głównym celem, ale kto wie, może okaże się najbardziej interesująca tutaj - uśmiechnęła się lekko i skoro była już okazja, to nachyliła się, by dać stworzeniu krótkiego całusa. - Mimo wszystko nie od żaby raczej dostałam list. Nie powiem, zaskoczył mnie on, ciężko określić czy bardziej sama jego obecność czy jego piękna forma - spojrzała znów na niego, próbując nawiązać do powodu jej obecności tutaj.
Jak zauważyła jej przyzwoitka przycupnęła na pobliskiej ławeczce dyskretnie obserwując sytuację. Póki co jednak wszystko wyglądało na spokojne i poprawne, nie miała więc powodów do zmartwień czy interwencji. Octavia nie sądziła zresztą, by cokolwiek miało się w tej materii zmienić. Człowiek tworzący podobne dzieła jak to ostatnie musiał przecież reprezentować sobą jakiś poziom, co zresztą tym bardziej udowodnił karcąc swego znajomego za nieodpowiednie zachowanie. Sam wiec też powinien stosować się do własnych wytycznych i żadna dama nie powinna mieć przy nim powodów do niepokoju.
Octavia A. Lestrange
Zawód : Konsultant artystyczny w rodzinnej operze
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Odrobina szaleństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Octavia Lestrange' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Może byłoby lepiej, gdyby w takich sytuacjach umiała trzymać język za zębami, cicho opuszczać głowę i nie pokazywać po sobie, że opinię miała jakkolwiek inną od tego, co prezentowali sobą ci, którym towarzyszyła. Że powinna bardziej wtapiać się w tłum, zwłaszcza, że ten tłum był bliższy jej niż cokolwiek innego, że od urodzenia przeznaczone jej było takie, a nie inne towarzystwo, a skoro umiejętności poza zmianą siebie w inne osoby nawet jej nie dopisały, to już zawsze będzie skazana na porażkę. Okazało się to zmianą i rozczarowaniem i znalazła swoje miejsce na ziemi, ale wciąż miała w sobie jakiś bunt przeciwko wszystkiemu. I chyba tym bardziej, przez to, co spotykało ją w ostatnich latach, nie umiała podejść obojętnie do faktu, że właśnie jakaś kobieta otrzymuje żarty dość niewybredne.
Spoglądał z ciekawością, jak delikatny pocałunek został złożony na płazie, sam jednak nie skomentował tego w żaden sposób, zwłaszcza faktu, że książę chyba wciąż nie odnalazł swojej księżniczki. Trudno, jak wolał trwać i czekać, na to Thalia nie mogła mu zbyt wiele poradzić. Zaraz jednak jej oczy uciekły w stronę Octavii, a policzki mężczyzny, którym była, pokryły się szkarłatem. Dłoń przysłoniła na chwilę usta, a umysł szybko analizował możliwe reakcje i odpowiedzi. Było to stanowczo niedopuszczalne i miała w tym momencie ochotę wpaść do siedziby, w wyzywaniu od kurew i paru innych przekleństwach po prostu sprać żartownika, który postanowił się tak zabawić. Mimo to, nie mogła zrobić tego teraz, a stojąca przed nią lady oczekiwała od niego odpowiedzi, nawet nie wiedząc, że nie miała do czynienia z prawdziwym mężczyzną.
Odchrząknął, wyprostowując się tak, aby jednak nie przedłużać niezręcznej ciszy, szukając słów które mogły zaświadczyć o intencjach, a jednocześnie wskazać, że nie miało się na myśli nic gorszącego i obiecać, że coś takiego już się nie powtórzy.
- Rozumiem, list zdecydowanie musiał być nieco…niepokojącą niespodzianką. Dopilnuję, aby taka sytuacja już nigdy się nie powtórzyła. – Przynajmniej nie z jej ramienia, a sądziła, że po tym wieczorze i tej sytuacji dowcipnisie skupią się już raczej na czymś innym niż wysyłaniu listów miłosnych do bogatych dam. – I chociaż mogę zapewnić, że każde słowo było pisane z autentyczną myślą, nie sądzę, aby wypadało nam się spotykać ponownie. Twoja opinia, pani, może znacznie ucierpieć na spotkaniu człowieka z gminu, nie mówiąc już o regularnych kontaktach, a zdecydowanie w wypadku, kiedy ten człowiek jest marynarzem. – Zaczepiała o to nie tylko dlatego, że było to prawdą, ale że również dawało jasny sygnał, że prędzej czy później zniknie. I wbijało ją jeszcze niżej na drabinie społecznej, ewidentnie odcinając ich dwa światy. – Dlatego proszę wybaczyć i uznać, że ten list nigdy się nie pojawił. Jeżeli mogę coś dla lady jednak zrobić…
O ile to nie miało wymagać od niej zbyt wiele, może była drobna przysługa którą mogła jakoś osłodzić to spotkanie.
Spoglądał z ciekawością, jak delikatny pocałunek został złożony na płazie, sam jednak nie skomentował tego w żaden sposób, zwłaszcza faktu, że książę chyba wciąż nie odnalazł swojej księżniczki. Trudno, jak wolał trwać i czekać, na to Thalia nie mogła mu zbyt wiele poradzić. Zaraz jednak jej oczy uciekły w stronę Octavii, a policzki mężczyzny, którym była, pokryły się szkarłatem. Dłoń przysłoniła na chwilę usta, a umysł szybko analizował możliwe reakcje i odpowiedzi. Było to stanowczo niedopuszczalne i miała w tym momencie ochotę wpaść do siedziby, w wyzywaniu od kurew i paru innych przekleństwach po prostu sprać żartownika, który postanowił się tak zabawić. Mimo to, nie mogła zrobić tego teraz, a stojąca przed nią lady oczekiwała od niego odpowiedzi, nawet nie wiedząc, że nie miała do czynienia z prawdziwym mężczyzną.
Odchrząknął, wyprostowując się tak, aby jednak nie przedłużać niezręcznej ciszy, szukając słów które mogły zaświadczyć o intencjach, a jednocześnie wskazać, że nie miało się na myśli nic gorszącego i obiecać, że coś takiego już się nie powtórzy.
- Rozumiem, list zdecydowanie musiał być nieco…niepokojącą niespodzianką. Dopilnuję, aby taka sytuacja już nigdy się nie powtórzyła. – Przynajmniej nie z jej ramienia, a sądziła, że po tym wieczorze i tej sytuacji dowcipnisie skupią się już raczej na czymś innym niż wysyłaniu listów miłosnych do bogatych dam. – I chociaż mogę zapewnić, że każde słowo było pisane z autentyczną myślą, nie sądzę, aby wypadało nam się spotykać ponownie. Twoja opinia, pani, może znacznie ucierpieć na spotkaniu człowieka z gminu, nie mówiąc już o regularnych kontaktach, a zdecydowanie w wypadku, kiedy ten człowiek jest marynarzem. – Zaczepiała o to nie tylko dlatego, że było to prawdą, ale że również dawało jasny sygnał, że prędzej czy później zniknie. I wbijało ją jeszcze niżej na drabinie społecznej, ewidentnie odcinając ich dwa światy. – Dlatego proszę wybaczyć i uznać, że ten list nigdy się nie pojawił. Jeżeli mogę coś dla lady jednak zrobić…
O ile to nie miało wymagać od niej zbyt wiele, może była drobna przysługa którą mogła jakoś osłodzić to spotkanie.
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Tron księcia
Szybka odpowiedź