Elizabeth 'Lizzy' Waffling
Nazwisko matki: Waffling
Miejsce zamieszkania: wcześniej Nokturn, teraz szary Londyn
Czystość krwi: mama mówi, że półkrwi
Wzrost: 93 cm
Waga: 17 kg
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: zmarszczony, piegowaty nosek
mam taką z papieru, piękny rulonik!
Slytherin jak mama!
a co to patronus?
zaszyte usta
czekolada
gdzie jest mama?
lubię te księgi, co mama przede mną chowa
nie lubię Os
marudzę, ale dużo się uśmiecham
gram na garnkach
córka Magdaleny Berny
Bo ja tak naprawdę lubiłam Nokturn. A mieszkałam tam cztery lata. Miałam jeden pokoik z mamą, ale swoje łóżko! Skrzypiało za każdym razem jak się kręciłam. Mama wtedy mówiła, że powiesi mnie za kostki do sufitu, a ja wskakiwałam do jej łóżka i się przytulałam. Nie lubiła tego, krzyczała na mnie i wyrzucała na podłogę. Ale nie chciałam spać sama. Pod moim łóżkiem kryły się gargolki, to takie małe zwierzątka podobne do gnomów, które ciągną za duże palce u stóp. Widziałam je na własne oczy! Mają takie zakręcone nosy jak trąbka, wielkie szpony, ale byli mniej więcej tak duzi jak stopy wujka Douglasa. Jak on na nich potrafi chodzić? Nie mów, że kłamię. To, że czegoś nie widziałeś na własne oczy, nie oznacza, że to nie istnieje. Nie znasz się i tyle. Bo mama mi powiedziała, że mam rację. Ja dużo mówię, wiesz? Lubię mówić z mamą. To znaczy lubiłam, bo teraz jej nie ma. Nie wiesz, kiedy wróci?
Nie wiem, jak poznali się rodzice. Nie znam taty. Mama często mówiła mi o nim, ale zawsze był kim innym. Podobno to zły człowiek i mam nawet nie myśleć, ale jak tak chodzę po ulicy i widzę kogoś, to myślę, czy to mój tata? Mama, Abigal, to piękna kobieta. Mam takie włosy jak ona. A nos i oczy podobno taty. Nie lubię go tak nazywać. Czy może być panem… Fasolą? Mieliśmy dzisiaj fasolkę na śniadanie. To mama i pan Fasola mogli się poznać tu na ulicy albo w lodziarni, albo tam gdzie są książki, albo tam gdzie można zjeść takie kręcone lody z posypką kolorowa. Jak byłam niegrzeczna, mama mówiła mi, że jestem taka sama jak tata, a to niedobry człowiek. Nigdy go nie poznałam. Dużo płakałam jak mnie do niego porównywała. Chowałam się pod łóżkiem i nie bałam się już gargolków. Bo one potrafią być przyjazne jak się smucę. Ale lubią tez płatać figle. Tak jak ja!
Nie wiem, kim była mama. Czasami na mnie syczała, że mam siedzieć cicho pod stołem i bawić się szmacianą lalką. Miała dużo książek. Coś mówiła o klątwach, ale ja nie wiem, co to. Powiesz mi? Nie lubiłam jak przychodzili do nas jacyś mężczyźni. Oni są tacy niefajni. Mają taki niski głos i dziwnie chodzą. Tak jak kaczka! Bo mama mówiła, że oni są wszyscy tacy sami. „Niedorajdy życiowe i imperycoś tam świnie”. Śmiałam się z tego pod stołem, a potem opowiadałam cioci Cassandrze, jakich słów się nauczyłam!
A czekaj, miałam opowiedzieć, jak się poznali. Tak, tak. Nie wiem, nie wiem. Nikt nie chciał mi powiedzieć. Mama powiedziała, że to było ziarenko głupoty, skrzydła znicza i trochę krzyku ludzi. A z tego ziarenka ja urosłam, a przyniosło mnie grudniowe pierwsze słońce. Tata podobno nie istniał i nie brał udziału w sadzeniu. Ja nie wiem, jak mama to zrobiła. Ale Abi jest wielką czarownicą!
Mieszkaliśmy na przedostatnim piętrze na Nokturnie. Tam często kapała mi woda z parapetu, ale kładliśmy ręczniki. Nie umiem jeszcze dobrze czytać, ale całkiem ładnie wychodzą mi pierwsze litery alfabetu. Lubię pisać piórem. Mama krzyczy, że robię za dużo plan atramentem i przeszkadza jej skrzypienie tego ostrego metalowego o pergamin. Śpiewałam wtedy pod nosem, nie słuchając. Zawsze marzyłam o cymbałkach, ale mama zabroniła komukolwiek mi dawać hałasującego prezentu. Zrobiłam więc z garnka jeden cymbałek i uderzałam w niego, gdy byłam sama w domu. Mama szybko wracała, ale to nie było ważne.
Nasze dni były takie same. Mama pracowała, a ja często bawiłam się z ciocią Cassandrą i Lisą. Sama się uczyłam, ale tak naprawdę udawałam, że to robię, wymyślając nowe melodie na garnku. Mama skarżyła się na mnie cioci. Mówiła, że jeszcze nie umiem czarować i boi się, że jestem kimś na "ch". Nie potrafiłam się dowiedzieć, kto to jest. Czy ja robiłam coś źle?
I jak miałam cztery świeczki na śmiesznym torcie, mama dziwnie się zachowywała. Nie mogłam odwiedzać Lisy. Ciocia czasami tylko do nas przychodziła. Szłyśmy szybko ulicą, mama ciągle nosiła mnie na rękach i próbowała chować pod peleryną. Nie chodziłam już do pracy mamy. Nie słuchałam o klątwach. Nie widziałam więcej świń – mężczyzn. Mama mówiła, że jest niebezpiecznie i muszę być grzeczna. Nie słuchałam jej. Wyrywałam się i biegłam tam, gdzie chciałam. Raz nawet ukradłam ze sklepu lizaka. Biła mnie po rękach aż nie przeproszę. Powiedziałam jej, że jest głupia. A ona zabrała mi szmacianą lalkę.
Mama przestała sypiać. Co otwierałam oczy, to siedziała na łóżku i coś pisała. Nie mogłam tego przeczytać, a potem wszystko chowała w takiej wielkiej skrzyni na najwyższej półce regału. I tej nocy, kiedy się jej zapytałam, co się stało, złapała mnie za rękaw. Mocno mną trząsała, a potem zaczęła pakować moje rzeczy do walizki. Spytałam, gdzie moja lala, ale ona mi nie odpowiedziała. Wcisnęła mi płaszczyk, a potem powiedziała, że idziemy do cioci. Chciałam lalę i płakałam głośno. Mama zagroziła, że zaraz uciszy mnie zaklęciem. Wycierając nos ręką, dzielnie szłam, a mama nawet mnie nie pochwaliła. Ciocia kazała mi iść do Lisy, ale nie posłuchałam się. Stałam za drzwiami, podsłuchiwałam, a mama tego bardzo nie lubiła. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a ciocia kazała nam iść do łóżek. Krzyczałam, gdzie jest mama, ale widziałam w rękach cioci Cassandry ten pergamin, co mama pisała go wcześniej. I pierwszy raz źle spałam, a na następny dzień poznałam wujka Douglasa. To u niego miałam mieszkać, bo on niby świetnie lata i potrafi się bawić. Nie wiedziałam, że ciocia mnie okłamie. Wujek ani nie potrafi się bawić, ani nie jest miły. Nazywa mnie gnomem, siedzi ciągle na miotle i syczy, kiedy pytam o mamę.
To co, powiesz mi, kiedy wróci?
Nie lubię kataru, a mam go cały rok. Chciałabym zamieniać w coś rzeczy. O widzisz, mam tu lalkę i mogłabym zrobić tak różdżką, a ona zamieniłaby się w coś słodkiego. O, albo jak masz te guziki, to one mogłyby mieć zielone kropki. Nie wiem, jak to się jeszcze nazywa, ale spytam wujka. Albo cioci. Ciocia jest mądrzejsza. Lubię robić wujkowi Douglasowi psikusy, a on się wtedy złości i nazywa mnie gnomem. To ja mu mówię, że jest gorszy od gargolków. Mama miała rację, wszyscy są tacy sami. Nie lubię sprzątać, bo to nie ma sensu. Wrócę do tego samego łóżka, więc dlaczego mam je ścielić? Tak to wskoczę w nie od razu, zakryję się kołdrą i będę udawać, że mnie nie ma. Wujek i tak mnie zauważy, bo on wszystko widzi. Nie ma z nim zabawy. A to jak lata na miotle to też jest bez sensu. Mówi, że ma świetny wzrok i nic przed nim nie ukryje, ale ja w to nie wierzę. Bo mama nauczyła mnie, że mężczyznom nie można ufać. Nie lubię jak ktoś inni niż Abi nazywa mnie Lizzy, wtedy marszczę nos i wyobrażam sobie, jak rzucam na niego zaklęcia moją papierową różdżką. Bo ja jestem z Nokturnu, a tam wszyscy tak robią. Wujek nie powie mi prawdy, ale ja wiem. Będę kiedyś wielką czarownicą tak jak mama!
mydełko z żabiego skrzeku (25), cukrowe pióro (25), łajnobomba (25)
[bylobrzydkobedzieladnie]
Witamy wśród Morsów
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych