Wydarzenia


Ekipa forum
Dzikie wybrzeże, Walia
AutorWiadomość
Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]03.04.16 20:43
First topic message reminder :

Dzikie wybrzeże

Walia słynie z fascynujących krajobrazów, które wcale nierzadko stanowiły inspirację dla artystów i poetów. Ta część wybrzeża ulokowana jest pomiędzy klifami, doskonale dbającymi o prywatność osób, które odnalazły tę odludną część stanowiącą zaledwie niewielki fragment Parku Narodowego Pembrokeshire Coast. Mgła osadza się tutaj o wczesnych godzinach porannych i wieczornych. Grafitowe skały zachęcają do odpoczynku i kontemplacji morskich fal bijących o ściany wysokich klifów, morska bryza drażni skórę, a jod wypełniający powietrze jest doskonale wyczuwalny szczególnie w późniejszych porach roku. Odpoczywać można także w wysokich, gęstych trawach urozmaiconych różnokolorowymi kwiatami. Warto wybrać się także na spacer po nieodległych, piaszczystych plażach podczas jednego z monstrualnych odpływów. Niestety, kąpiel możliwa jest tylko w kilku miejscach, gdzie skały łagodnie opadają w głąb płycizny. Doskonale odnajdą się tutaj także miłośnicy skamielin - na wybrzeżu z łatwością można odnaleźć mniejsze i większe amonity wyrzucone na brzeg lub wrośnięte w skały. Jeśli ma się wystarczającą ilość szczęścia, w oddali można dojrzeć bawiące się delfiny i hipokampusy.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]05.06.19 21:54
Wszystko we wszechświecie miało swoje miejsce i czas. Pewnych sytuacji, gdzie krzyżowały się ze sobą dwie z kilku ścieżek, nie rozumiała, ale to nie znaczyło, że je ignorowała. Liczby były porządkiem, a każda z takich ścieżek miała przyporządkowaną sobie pewną cyfrę. Jaką on był cyfrą? Ile znaczył? Jak wielką miał mieć wartość w jej życiu? Te pytania zaczynały tłoczyć się w jej głowie jak zaganiane do zagrody owce – jedna po drugiej, jedno słowo następując po poprzednim. Graham był mediatorem między nimi, spajającym łańcuch ogniwem, tak samo jak matka… ale dlaczego oni? Dlaczego dwie osoby tak ściśle ze sobą połączone? Wiedziała, że to równanie – jednak równanie, którego rozwiązać za nic nie potrafiła. Szukała wykładnych, które mogłyby spełniać warunki, ale takie nie istniały. Dookoła było mnóstwo niewiadomych.
Był najważniejszą z nich. Znała tylko jego parszywe personalia i to nic jej nie dawało. Mógł być każdym i nikim. Mógł być jej najgorszym koszmarem. Los nie lubił zbyt wiele o sobie mówić, przynajmniej nie tym, którzy na to nie zasłużyli – trzecie oko otwierało się wszak tylko niektórym.
Krzywiła się na każde jego słowo, jeżyła sierść, usiłując schować strach daleko za siebie, z dala od jego nienasyconego wzroku. I chociaż był w idealnej pozycji, żeby uczynić jej krzywdę, nie zrobił tego. Jeden dotyk ją przeraził, wywrócił żołądek do góry nogami, ale nie doznała większego uszczerbku – zaklęcie można było cofnąć, wrażenie dotyku minie po kilku dniach. Promień był jaskrawy, silny, nie umniejszała jego mocy. Ale żyła.
Sądziła, że ostatecznie cofnie zaklęcie zanim odejdzie, ale jak tylko ukłonił się, wiedziała, że coś jest nie tak.
Hej! – syknęła do niego. Uderzyła dłonią w ścianę raz. Potem drugi, mocniej. – Miałeś je cofnąć! TY SUKINSYNIE!
Krzyknęła do siebie ze wściekłości, z chwilowej bezradności, która ją ogarnęła. Dłoń, którą ściskała tak długo różdżkę, opadła bezwładnie, drżące mięśnie odmówiły współpracy. Przetarła twarz dłonią, zmuszając ścięgna do kolejnych, tym razem mniej wymagających. Zamknęła oczy, kształtując w myślach zaklęcie – Finite Incantatem. Oczekiwała efektów. Nogi wciąż były jak z waty. Zaklęła szpetnie pod nosem, ale próbowała dalej – Finite Incantatem – tym razem dobitnie, twardo. Nic. Znów. Jeszcze raz. Ręka bolała, jak tylko wykonywała nią odpowiedni gest. I w końcu się udało. W nogach poczuła dreszcze, mrówki przebiegające stadem po każdym calu skóry, krew wypuszczona za tamę, wypełniająca znów naczynia, szczupłe rurki jej organizmu. Spróbowała wstać, ale mięśnie okazały się zbyt słabe – upadła. Musiała dać sobie kolejnych kilka chwil na rozruszanie ich, przywrócenie sprawności.
Jak tylko mogła postawić kilka kolejnych kroków, chwyciła walizkę i suknię matki, po czym zniknęła, przysięgając sobie, że nigdy tu nie wróci.

| zt :c


we're all killers
we've all killed parts of ourselves

to survive

Yana Dolohov
Yana Dolohov
Zawód : badaczka, numerolog
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
ty mi ciągle
z dna pamięci
wypływasz jak

t o p i e l e c

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7237-yana-dolohov#194477 https://www.morsmordre.net/t7240-hieronim https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f274-smiertelny-nokturn-2 https://www.morsmordre.net/t7794-skrytka-bankowa-nr-1773#217747 https://www.morsmordre.net/t7714-yana-dolohov
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]21.02.20 18:29
14 kwietnia - kupidynek


W pierwszej chwili kiedy Bertie zobaczył list, był pewien że to jakiś żart. Matt, Alex, Steff, ktokolwiek będzie się z niego teraz nabijał i wyskoczy przed tajemniczą randką żeby powytykać jak to młody Bott rozemocjonował się jakąś tajemniczą wielbicielką. To przeświadczenie malało jednak powoli, kiedy usiłował badać sytuację i ostatecznie całkowicie nie wiedział co myśleć. List był w jakiś sposób pociągający, nasuwał mu przyjemne wspomnienia i Bertie nie do końca uświadamiał sobie, że chodzi o zapach jaki rozprowadza. Dodatkowo młody Bott nie był zbyt przyzwyczajony do komplementów, zdecydowanie wolał je prawić niż odbierać, a jednak nie mógłby nie przyjść, kiedy dzieje się coś takiego.
No i... było w tym coś więcej, czego nie rozumiał ale na prawdę chciał przyjść. Od samego rana szczerzył się jak głupi do sera z myślą o wieczornym spotkaniu, randce czy cokolwiek to jest. W jego głowie odbywały się przeróżne scenariusze, możliwości trochę było, jednak nie mógł ostatecznie dojść do tego kto to konkretnie jest. Ostatecznie przestał zadawać dziwne pytania bliższym znajomym i postanowił zdać się na los. Obecnie pracował z domu, pieczenie szło mu jednak o wiele przyjemniej, ekscytacja widocznie dodaje kucharskich skrzydeł. Skończył jednak przed osiemnastą, żeby się solidnie ogarnąć, przebrać i teleportować.
Kupując tego ranka kwiaty, znów zastanawiał się nad tym, że to może być żart, ale jakoś wcale mu to nie przeszkadzało. Coś z resztą podpowiadało mu, że może jednak nie, chyba miał nadzieję, że nie. Miał za dużą ochotę na to spotkanie, za mocno pociągał go dreszcz i świadomość, że w gruncie rzeczy nie wie kto to.
Stojąc u wybrzeża bawił się niewielkim bukiecikiem kolorowych kwiatków. Kompletnie się na nich nie znał, ale sam kolor go urzekł, zawsze dobierał jak najbardziej bujne bukieciki.
Wieczorna mgła delikatnie unosiła się dookoła, nadając temu miejscu i całemu wieczorowi jeszcze więcej uroku. Bertie czekał na miejscu, z każdą chwilą bardziej rozemocjonowany myślą o tym, kogo zaraz zobaczy. Szedł powoli po kolejnych kamieniach blisko samej wody, rozglądając się uważnie dookoła i usiłując wychwycić drugą sylwetkę.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]21.02.20 21:46
| 14 kwietnia 1957 r. (Kupidynek)

Zdaje się, że każdy miał swoje skrzynie i listy, w które nie powinien się zagłębiać. Angelica, szczerze mówiąc, nie zdawała sobie z tego początkowo sprawy. Przed otwarciem koperty zaryzykowałaby nawet stwierdzeniem, że wie, kto ośmielił się ją wysłać. W rzeczywistości jednak nie wiedziała kto to ani nawet nie domyślała się, co ją czeka.
Kiedy ze swoim już kultowym znudzonym wyrazem twarzy wyciągnęła list, dobiegł ją zapach, którego od dawna nie czuła. Sprawiał, że aż ślinka ciekła na samą myśl. Małże, wytrawne wino, do tego cytryny i opiekany ser... Woń ta omotała biedną Blythe tak bardzo, że nie zastanawiała się nawet, skąd, u licha, w jej domu wzięło się danie prosto z francuskiej restauracji. Choć próbowała się temu przeciwstawiać, krzywić się i odwracać od źródła zapachu, było już za późno. Wpadła po uszy. Nie wiedziała tylko, kto jest temu winien.
Kilka godzin spędziła więc przed lustrem, jąkając się i wahając, czy na pewno powinna pójść na umówione spotkanie. Domowa atmosfera została zastąpiona przez (przynajmniej o wiele częstsze niż zazwyczaj) kobiece krzyki dotyczące złego koloru pudru czy za małych ozdób do włosów. O rady prosiła co chwilę swojego nieco starszego brata, który, na co dzień choć chętnie służył jej radą, teraz miał swojej przyrodniej siostry już serdecznie dosyć. Ostatecznie wypchnął ją za drzwi, oświadczając, że ma się już udać na miejsce i przestać marudzić.
Niepewność jednak, czy wszystko było dopięte na ostatni guzik i czy potomkini wil sama w sobie była wystarczająca, spowodowała, że droga na miejsce okropnie się dłużyła. Z oczami wbitymi w ziemię Angelique wolno posuwała się w wyznaczonym kierunku. Jak się można było tego spodziewać – było to przyczyną jej spóźnienia o całe dziesięć minut, gdy dotąd raczej bywała punktualna.
Stres zjadał ją od środka, ale dotarła wreszcie nad wybrzeże. Wokół roztaczał się wspaniały widok, ale gdy podniosła wzrok, nie napotkała wcale fal morskich. Napotkała jego.
Nie mogła wyjaśnić uczucia, które wywołało w niej sztorm, a równocześnie wypełniło jej ciało przyjemnym ciepłem. Nie zorientowała się nawet, jak bardzo było to po niej widać. Na jej alabastrowych policzkach, nosku, szyi i dekolcie odcinał się rumieniec koloru dorodnej piwonii. Nie sposób było go przeoczyć. Ona jednak go nie widziała, nie mogąc przejrzeć się w lustrze.
Przełknęła ślinę, mrugając głupio i niemo patrząc na nieznajomego. Nie kojarzyła go, a jednak wprawiał jej serce w szybsze bicie. Ani trochę jej się to nie podobało. To uczucie w niczym nie przypominało czystego jak łza podziwu dla ojczyma czy miłości do rodzeństwa. Skrzywiła się, po czym podeszła powoli w stronę mężczyzny. Jej usta zadrżały, gdy włosy wytrącone z fryzury przez wiatr, zawirowały w powietrzu. Otworzyła różowiutkie wargi ostrożnie, jakby bojąc się konsekwencji swojego czynu, po czym powiedziała niemal tak cichutko i delikatnie jak myszka:
P-przepraszam, chyba pana z kimś pomyliłam, pójdę już.
W istocie nie miała tego za pomyłkę. Była niemal pewna, że ich obecność tutaj nie była przypadkowa. Nie mogła jednak uwierzyć, że ktoś byłby w stanie ją ujrzeć jako kogoś innego niż wilą potomkinię… Wiele razy o tym fantazjowała, ale to były tylko fantazje. Nie miało racji bytu, były głupim, do granic możliwości naiwnym marzeniem i... tyle.
Dlatego zrywając z nieznajomym kontakt wzrokowy, poszła dalej. Starała się go wyminąć, żeby się nią nie przejął – dla obojga byłoby tak najlepiej.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]22.02.20 10:41
Był pewien, że ostatecznie nie przyjdzie nikt i - choć z reguły całkiem lubił żarty, także te z samego siebie, tak dziś doprawdy był zawiedziony. Pewnie, łaził przez ostatni dzień jak kretyn, ciesząc się do jakiegoś listu i udając, że to jak został w nim nazwany wcale nie wskazuje dość jawnie na to, że ktoś sobie z niego kpi. Robił sobie głupią nadzieję w związku z nim, choć nie potrafił do końca stwierdzić czego dokładnie oczekiwał. A jednak ten list go przyciągał, jego zapach nadal wyraźny nawet po całym dniu, zapach świeżych, odrobinę słodkawych perfum.
Emocje jakie wzbudzał w nim fakt, że ostatecznie nikt się nie zjawił były jednak zbyt silne i nienaturalne dla niego. Przyjmował zawody wszelkiej maści wielokrotnie w swoim życiu i nie odbijały się one na nim aż tak silnie. Teraz jednak był mocno zawiedziony i poirytowany. Nie potrafił odnaleźć klu całej sytuacji, tego co miałoby wywołać w niej uśmiech, a coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to właśnie mało przyjemny żart. Zły zamachnął się, chcąc wrzucić bukiet w wodę, kiedy usłyszał za sobą głos. Odwrócił się i... rozumiał jeszcze mniej, choć jednocześnie kamień spadł mu z serca. Wiedział, że to ona. To musiała być ona, choć kompletnie jej nie znał, nie wiedział kim może być. Była prześliczna, choć nie było wielu kobiet o których Bertie nie powiedziałby że są ładne, czy piękne, tak taka uroda doprawdy nie zdarzała się często. Brutalnie targane przez wiatr, gęste włosy okalały drobną, uroczą twarz, w tej chwili oblaną solidnym rumieńcem dodającym jej jeszcze więcej uroku. Cała sceneria chyba tylko to podbijała, niesamowicie do niej pasując. Spokojny szum, gęsta mgła w której mogła za chwilę zniknąć. Wybrała, trzeba przyznać idealnie.
- Proszę zaczekać. - odezwał się zaraz w obawie, że młoda kobieta teleportuje się. W jaki sposób odnalazłby ją później? A coś w niej było, coś więcej niż wygląd czy ten list, był tego pewien, choć nie mógłby tego wyjaśnić, całkowicie jej przecież nie znając. - Dostałem niedawno list. Był od pani, prawda?
Spytał z nadzieją w głosie, po części z pewnością, widział w końcu jej reakcję, skrępowanie, obawę, rumieniec. Uśmiechnął się lekko.
- Znamy się skądś? - spytał zaraz. - Jestem pewien, że bym pani nie zapomniał, a jednak nie mam pojęcia gdzie mogliśmy się wcześniej spotkać. - przyznał jeszcze, bo skoro wysłała mu list to musiała go znać. Może trafiła na niego w cukierni, kiedy były w niej tłumy? Od marca co prawda nie pokazał się w lokalu, wyglądała jednak na delikatną i płochliwą, może dlatego milczała tyle czasu.
- Powinienem chyba wybrać coś bardziej subtelnego, ale mam nadzieję, że się pani spodobają. - dodał zaraz, bo jego kolorowe kwiaty wydały mu się nagle strasznie krzykliwe. Wyciągnął bukiet w kierunku nieznajomej. - Bertie Bott. Bardzo mi miło. - przedstawił się zaraz.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]23.02.20 19:48
To, co ich połączyło, było bez wątpienia dziwne i niewyjaśnione. Zdawała sobie z tego sprawę. Słyszała co prawda w wielu utworach o przypadkach, gdzie pary zakochiwały się w sobie od pierwszego wejrzenia, ale czy było to możliwe? Czy to, co się działo, było prawdziwe? A może było tylko rezultatem czarów, zwykłym złudzeniem, śnieniem na jawie, które zdarzało się przecież wcale nie tak rzadko…
Po usłyszeniu jego głosu stanęła nagle jak za dotknięciem magicznej różdżki. Rozchyliła lekko usta w oczekiwaniu na jego dalsze słowa. Te jednak nieco ją zaskoczyły.
Pierwsze z nich były tymi, których tak bardzo wyczekiwała… Ale te drugie? Droczył się z nią? Jeżeli dobrze jej się zdawało, to właśnie on napisał pierwszy. Przecież nawet go nie znała.
A to przypadkiem nie pan wysłał mi list? – spytała, mrugając, próbując w ten sposób odeprzeć nacierające łzy. Nie rozumiała, po co cała ta szarada. Jeżeli ją lubił, nie powinien z niej drwić… A jeśli robił sobie z niej żarty to w jakim celu? Odrzuciła go kiedyś? Nie kojarzyła przecież nawet jego twarzy. – Ja… Sama nie wiem, czy to panu pisałam. Ostatnio często zdarza mi się zaglądać do kałamarza z atramentem… – zmieszała się odrobinę. Może ją zamroczyło i wysłała list w amoku? Ale jak to możliwe, że nie pamiętała ani koperty, ani imienia jej odbiorcy? To przecież niemożliwe…
Zmarszczyła brwi, próbując sobie go jeszcze raz przypomnieć. Na próżno. Szkoła? Nieszczególnie łączyły ją z kimkolwiek zażyłe relacje i jeszcze rzadziej były to relacje z chłopcami. Adoratorzy? Nie widziała nikogo, kto wyglądałby w ten sposób. A może był jakimś znajomym jednego z jej braci?
Nie, nie znamy się… – odpowiedziała w zamyśleniu. – A-ale… ale mam wrażenie, jakbyśmy znali się od bardzo dawna.
Wbiła w niego wzrok tak serdeczny i rozrzewniony, że można byłoby pomyśleć, że jej uczucia są prawdziwe. Że nie są tylko efektem działania amortencji. Prawda była jednak zgoła inna i Angelica nie była do końca tego świadoma.
Spojrzała na bukiet, przyjmując go z wdzięcznością. Nie musiał, ale było to bardzo miłe.
Dziękuję. – Zanurzyła twarz w kolorowych pączkach. – Są piękne.
Uniosła wzrok znad kwiatów, lustrując jego twarz. Bertie Bott… Nawet do niego pasowało. Do jego twarzy, oczu. Do wszystkiego.
Angelique Blythe, wzajemnie – odparła, ściskając w ramionach kwiaty, jakby miała w ramionach mężczyznę.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]25.02.20 17:53
Uśmiechnął się delikatnie i ciepło w odpowiedzi na reakcję kobiety. Trudno mu było uwierzyć, że nie pamiętała jak pisała list, z drugiej strony jednak mogła po prostu się krępować, wstydzić wspomnieć o tym, postanowił więc bardziej nie naciskać widząc jak jej oczy wilgotnieją. Była delikatna, a on wolał uważać, nie chcąc nieświadomie sprawić jej przykrości.
- Możliwe. Z resztą bez znaczenia, skoro się spotkaliśmy. - stwierdził, bo prawda, tutaj liczył się efekt, liczyło się ich spotkanie.
- Ja też. - przyznał. Zupełnie jakby dziewczynę która istniała w jego życiu, ktoś wymazał z jego pamięci pozostawiając jedynie uczucia. Dziwiła go ta kwestia, nigdy nie trzeba mu było wiele aby zwrócił uwagę na jakąś kobietę, tym razem było to jednak coś zupełnie innego, znacznie silniejszego i bardziej nagłego.
- Proszę mówić do mnie po imieniu. - powiedział zaraz, chcąc trochę skrócić dystans między nimi. Zaraz też podszedł trochę bliżej, wręczając jej kwiaty. - Przejdziemy się? To piękne miejsce. - dodał, rozglądając się dookoła i nie mogąc się nadziwić, jak wspaniałą scenerię im dobrała. - Nie chodziła pani do Hogwartu, prawda? Jestem pewien, że bym zapamiętał. - odezwał się zaraz. Kojarzył olbrzymią część rówieśników, jak i osób niewiele starszych lub młodszych, nie wierzył by ona mogła umknąć jego uwadze.
- Proszę opowiedzieć coś o sobie. Czym się pani zajmuje? - spytał zaraz ciekawsko, w gruncie rzeczy chcąc wiedzieć jak najwięcej. Może zrozumie tym sposobem skąd się znają, co tak mocno ich połączyło, czego oboje nie pamiętają? - Jakie jest pani największe marzenie? Nawet najbardziej nierealne się liczą.
Dodał, bo w końcu nie po pracy poznaje się człowieka, choć wiek, czy zawód to w sumie pierwsze co człowiekowi przychodzi do głowy, najbardziej oczywiste. Idąc dalej ujął lekko jej dłoń, czując wesołość która zawsze wiązała się w jego przypadku z zakochaniem.
- Można panią prosić do tańca? - dodał trochę zaczepnie, raczej znali się na innych tańcach i raczej za nią nie nadąży tym bardziej, że może i porusza się do żywej muzyki ale szum fal może mu nie starczyć, ale kto by się przejmował? Nawet ukłonił się lekko! Jak przed damą należy w końcu.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]27.02.20 0:55
O dziwo tego dnia nie miała ani trochę ochoty otwierać ust. Zawsze tak szybka w osądach i sarkastycznych ripostach, dzisiaj najchętniej kiwałaby głową, nic nie mówiąc. Tak jakby rozumieli się bez żadnego werbalnego znaku – jakby złożyli sobie dawno obietnicę, która nie potrzebowała słów.
Pokiwała tylko głową na jego wypowiedź. Nawet jeżeli się nie pamiętali – to co z tego? Nie zmieniało to uczucia pomiędzy nimi. Byli po prostu sobie przeznaczeni.
Dobrze, Bertie – odparła zdawkowo, jednak jej wyraz twarzy zdradzał, że jest jej sympatią. „Kocham cię” było tu zbędne, ciepło w jej naturalnie chłodnych oczach samo grało tę rolę. – Tak, przejdźmy się. I… To prawda, pięknie tu.
… tylko dlatego, że przy mnie jesteś. – Zagryzła dolną wargę pod wpływem tej zawstydzającej myśli. Nie była typem czarownicy, która wyznawałaby w tak tani sposób miłość. Zawsze uważała to za prostackie.
Uczęszczałam do Beauxbatons, więc na pewno nie poznaliśmy się w szkole – dokończyła za niego, marszcząc brwi. Jeżeli nie poznali się na zajęciach to gdzie indziej?
Przechyliła głowę w zamyśleniu na jego kolejne pytanie. Czy uzna ją za snobkę, gdy powie, że jest śpiewaczką w operze? Wielu tak właśnie ją postrzegało… Rozkoszna ćwierćwila przeznaczona arystokracie, bytująca tylko w teatrach i galeriach sztuki. Ale ona nie była lalką wystawową, miała w sobie coś więcej. Szkoda że taką rzadko ją widziano…
Moja praca to nic ciekawego, drobna posada w operze – odpowiedziała niemal bez namysłu. Nie musiał wiedzieć, że gra najczęściej główne skrzypce i czarodziejskie media aż biją się o jej atencję. Zresztą, była zbyt skromna, by przyznać się do osobistego sukcesu, zwłaszcza kiedy częściowo mogła zawdzięczać go komuś innemu. – A pan… to znaczy ty, Bertie?
Nie przywiązywała większej uwagi do zawodu – nie powinno się oceniać kogoś tylko dlatego, że gra pierwsze skrzypce czy drugie… A może tak właśnie myślała dzięki niemu? Nie chciała się zawieść, więc nie stawiała tymczasowo żadnych wymagań. Nurtowało ją jednak, kogo w dzisiejszym świecie reprezentował jej ukochany. Był aurorem? Byłym więźniem? A może żeglarzem? Z wszystkich trzech trzeci najbardziej wpadał w romantyczną wizję, ale jak już sobie postanowiła – wolała nie marzyć na zapas. Wszak każde marzenie potrafi zostać zdeptane przez dramat codzienności.
Spłonęła jeszcze większym rumieńcem, słysząc o marzeniu. Nie oznaczał on jednak zawstydzenia – tylko zmartwienia. Bała się, że po tym jak usłyszy, że jej najśmielszym i największym marzeniem jest zemścić się na oprawcach swojego brata, przestanie ją lubić. Ale była po części wilą – nie była to jej wina, że tak ostro reagowała. Nie mogła nic poradzić na swój paskudny charakter… nie, raczej na swoje geny, pochodzenie, na to nie miała przecież żadnego wpływu.
Chciałabym, żeby ktoś zobaczył mnie taką, jaką jestem – wyrwało jej się tak, że ledwo poczuła, że porusza ustami. Naprawdę o tym marzyła. Bez wilego uroku, młodości i wspaniałej urody byłoby jej łatwiej.
Odchrypnęła niezręcznie. Nie zamierzała się skarżyć. Tak po prostu wyszło.
A ty, Bertie? Co widzisz w swoich najskrytszych snach? – spytała, lustrując go uważnie. Może miał podobne, równie nierealne marzenie? Mogliby razem ponarzekać na los.
Doceniała to, że nie naciskał. Zamiast namiętnych pocałunków wybrał dziecięce trzymanie za dłonie… Ale jej to zupełnie nie przeszkadzało. Czuła się jak wcześniej, kiedy życie było prostsze niż teraz. Z chęcią więc ujęła jego dłoń, kiedy to zasugerował.
Przygryzła policzek, odwracając wzrok. Dalej była mimo wszystko zawstydzona. Okazywanie sobie uczuć publicznie… uchodziło w wysokich sferach za brak taktu.
Ale tu chyba nikt ich nie widział, prawda? To miejsce oddzielało od Londynu tysiąc kilometrów, góry i lasy. Tu mogli się poczuć swobodnie. Jak w domu.
Popatrzała na niego z lekkim politowaniem. Nie musiał pytać, po prostu pewnie ujęła jego dłoń, dając mu tym samym przyzwolenie. Kto powiedział, że w razie czego nie można dać się prowadzić partnerce?




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]29.02.20 19:56
- Mhmm. - nie drążył tematu. Zaledwie przez chwilę przypomniał sobie chwilę, kiedy czuł się podobnie, poprzednie tak nagłe zauroczenie związane z resztą z podobną gamą kolorystyczną. Przez krótką chwilę snuł nawet podejrzenia, czy to samo nie zdarzyło się ponownie, ostatecznie jednak porzucił te myśli i odesłał w niepamięć. Niemożliwe. To co czuł było dziwne, czuł się jak w amoku ale jednak było to zbyt silne by mógł walczyć z myślą, że to dzieje się naprawdę.
- W operze? Brzmi ciekawie. Choć niewiele wiem w tych tematach. - przyznał. Na codzień nie miał najmniejszego problemu z tym, że pewne dziedziny po prostu nie były dla niego, może był zbyt prosty - nie przeszkadzało mu to, nigdy nie próbowałby polubić czegokolwiek na siłę. Teraz jednak poczuł się niesamowicie wręcz, koszmarnie głupio. Może jednak powinien czasem wyrazić zainteresowanie czymś więcej, choćby po to by nie wychodzić przy damach na kretyna?
- Jestem cukiernikiem. Mam swój lokal na Pokątnej. Nie jest to może nic imponującego ale bardzo to lubię i chyba ludzie też lubią to co robię. - odpowiedział jej zaraz. Może i dla niewielu cukiernia byłaby spełnieniem marzeń, on był jednak dumny z tego co osiągnął i przede wszystkim bardzo swoje zajęcie lubił. Cóż, do niedawna był także urzędnikiem, nie chciał jednak poruszać tematów politycznych, a chyba nie dałoby się wspomnieć o tym, nie mówiąc nic na temat wydarzeń zeszłych miesięcy.
Obserwował ją, jej rumieńce. Ciekawiła go pod każdym względem, a kiedy wypowiedziała swoje marzenie, cóż - zaciekawiła go jeszcze bardziej.
- A jaka jesteś? - spytał wprost, uśmiechając się przy tym. - I co widzą inni? - dodał zaraz.
- Ja... sam nie wiem. Jestem dość spełnionym człowiekiem prywatnie. - przyznał. Nie miał może wszystkiego co mógłby mieć, ale był szczęśliwy z tym jak jest, nieczęsto marzył o tym, jak mogłoby być. Nie chciał także poruszać tematów politycznych. - Może rodzina? Albo podróże. Albo jedno i drugie. Chciałbym zobaczyć najdziwniejsze kraje. - przyznał.
Kiedy podała mu dłoń, na jego twarz wstąpił wesoły uśmiech. Pociągnął ją do tańca, jakiego raczej nie znała. Raczej mało zgrabnego, weselszego. Okręcał ją lekko i obracał, bardziej jak na weselach niskiej klasy, niż balach czy w klubach.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]10.04.20 23:09
Więc rzeczywiście nie mieli okazji poznać się podczas pracy czy realizacji zainteresowań. Nie przypominała sobie, żeby często wpadała do cukierni. Nie chodziło o to, że uważała je nawet za plebejskie – od uroczo pakowanych słodyczy wolała zawsze serwowane przez restauracje owoce morza, wytrawne wino i sery. Nie oznaczało to naturalnie, że nie chadzała w takie miejsca czy nie spożywała tego rodzaju posiłków – sama uwielbiała makaroniki, bardzo popularne w jej drugiej ojczyźnie, Francji. Wiedziała po prostu dzięki naukom ojczyma, że przesadzenie z nimi może się źle skończyć.
Hm, rozumiem – oznajmiła, walcząc z ochotą, by przygryźć wargę w zamyśleniu. – Na pewno więc nie spotkaliśmy się w cukierni ani w operze.
Prócz szkoły, odparła kolejna rzecz. Została jeszcze jakaś inna? Może spotkali się przypadkowo na ulicy? Pokątna przecież często bywała zatłoczona. Mnóstwo czarodziejów spieszyło się tamtędy zwykle z zakupami, nie patrząc na nikogo, zatem może wtedy miało miejsce ich spotkanie. Może się ze sobą zderzyli i pomógł jej wstać jak w tych wszystkich romantycznych powieściach? Ale jak? Przecież nic sobie takiego nie przypominała!
Spojrzała na niego zaskoczona, słysząc pytanie i zaraz potem wbiła wzrok w ziemię. Posmutniała, ale nie dlatego że ją uraził. Raczej… Chodziło o absurd tej sytuacji. Półwile i ćwierćwile często były postrzegane jako ideały piękna, materiały na żony, zwłaszcza przez czarodziejów o wysokich pozycjach. Nie raz i nie dwa Angelica słyszała, że wszystko przychodzi jej z łatwością, bo odziedziczyła to po swojej babce. W dodatku w takim Beauxbatons arystokratki uważały ją za chcącą się wkupić w łaski szlachty trzpiotkę. A przecież nie tego chciała. Wypełniała tylko obowiązki wobec rodziny; nie wybrała sobie, by żyć w ten sposób.
To… trochę skomplikowane – odparła cicho, próbując znaleźć słowa. Ale nie było słów, które by cokolwiek oddało jej myśli. – I to też trochę skomplikowane.
Bo tak naprawdę całe jej życie było skomplikowane. Składało się z tak wielu czynników, że być może gdyby jedna z bliskich jej osób nadal żyła, Angelica nie mieszkałaby nawet w Anglii. Miała całkiem liczną rodzinę we Francji, w dodatku sytuacja w Londynie przez ostatnie lata była dość napięta. Kto wie, może gdyby nie dostała posady jako śpiewaczka, wyszłaby ostatecznie za jakiegoś miłego dżentelmena i żyła w jakiejś samotni? Gdzieś, gdzie szum fal nigdy nie zanika i żadna chmura nie zasłania słońca.
To, co mówił, brzmiało jak marzenie. Może dla niej niemal nieosiągalne, w końcu nie lubiła nowych sytuacji, bo wpędzały ją w zdenerwowanie, ale samo to, by wyruszyć i oderwać się od zaciskającej się wokół niej codzienności… Naprawdę kusiło. Ale nie mogła zostawić swojej rodziny. Kochała i Valeriana, i Belvinę, ale chyba najbardziej tych, z którymi nie łączyła ją nić pokrewieństwa. To z nimi spędziła najwięcej lat, przy nich się wychowywała i przeżywała najgorsze. Szkoda że w dobie obowiązków i własnych sprzeczek o tym nie wiedzieli. Nie chciała im przeszkadzać. Zresztą, jak miała im to przekazać, by się zatrzymali i wysłuchali?
Chciałabym tak żyć, Bertie – westchnęła, aż tu on pociągnął ją do tańca. Nie znała kroków, wedle których się ruszał, ale nie przeszkadzało jej to w dobrej zabawie. Przynajmniej na chwilę zyskała okazję, by oderwać się od zmartwień.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]24.05.20 23:30
20 maja, misja poboczna
Powietrze było przesycone zapachem deszczu i morskiej soli. Znajdowali się w końcu blisko wybrzeża, a pogoda daleka była od idealnej, choć w porównaniu z tym, co działo się w czasach szalejących anomalii, nie można było narzekać.
Jamie zdawała sobie sprawę z tego, jak ważne zadanie mieli dziś wykonać, dlatego już w minionych dniach starała się do niego przygotować. Dzięki temu, że pod koniec kwietnia w Zakazanym Lesie zobaczyła olbrzymów i powiedziała o nich reszcie, Zakon Feniksa mógł zareagować i podjąć próbę przeciągnięcia tych istot na ich stronę, by nie opowiedziały się za ich wrogami i nie stały się w ich rękach narzędziem do siania dalszego spustoszenia.
Kilkoro śmiałków miało podjąć się Próby Olbrzyma, która była warunkiem wsparcia ze strony tego konkretnego plemienia olbrzymów, zamieszkującego wybrzeże Walii. Do zadania wytypowano Jamie, a także Bertiego i Steffena. Każde z nich posiadało inny talent, który mógł się okazać bardzo cenny w wykonaniu zadania zwyczajowo przeznaczonego dla młodych olbrzymów wchodzących w wiek dorosły.
Plemię, które mieli odwiedzić, zamieszkiwało odludną część stromego wybrzeża, gdzie trudno było się dostać, ale na szczęście mogli posłużyć się miotłami. Na miejscu stawili się o świcie, w końcu nie wiadomo było, jak wiele czasu zajmie im wykonanie zadania, jakim było przyniesienie do wioski olbrzymów fragmentu purpurowej magicznej skały – a musieli go dostarczyć przed zachodem słońca. Dobrze, że majowe dni były długie, więc wydawało się, że mieli wiele czasu na dostanie się do labiryntu skalnych jaskiń i przeszukanie ich.
Z tego, co wynikało z pierwszej rozmowy z gurgiem olbrzymów, to zadanie tylko z pozoru brzmiało prosto, ale w rzeczywistości mogło przysporzyć wiele komplikacji. Cała ich trójka ważyła mniej niż jeden młody olbrzym, dlatego gurg zgodził się, by udali się tam wszyscy razem. Niewykluczone, że mogli zastać tam pułapki lub nawet klątwy, które nie czyniły krzywdy posiadającym grubą skórę olbrzymom, ale mogły stanowić zagrożenie dla ich ludzkich organizmów. Dodatkowym warunkiem znalezienia kamieni była obecność sztormu – ale szczęśliwie wiosną nie były one rzadkością. Dlatego też wybrali właśnie ten dzień, deszczowy i wietrzny. Do uszu Jamie od czasu do czasu docierały echa grzmotów; burza nie była bezpośrednio nad nimi, ale dość blisko. Oby to oznaczało, że uda im się odnaleźć to, czego chciały od nich olbrzymy.
Ubrała się na tę wyprawę przede wszystkim wygodnie i praktycznie. Miała na sobie ciepłe spodnie z solidnego materiału, by nie uległy zbyt łatwo przetarciom, sweter, mocne, skórzane sznurowane buty z wysokimi cholewkami trzymającymi kostkę i sięgającymi do połowy łydki oraz ocieplaną, nieprzemakalną szatę z dużym kapturem, który miała narzucony na krótkie, wystrzępione na końcach czarne włosy. Na dłonie założyła rękawiczki miotlarskie, a na oczy gogle chroniące je przed deszczem i mocnymi podmuchami wiatru. Jako zawodniczka quidditcha nie raz i nie dwa latająca w takich, a nawet gorszych warunkach wiedziała, jak się ubrać i to samo przed spotkaniem poleciła swoim towarzyszom. W systemie jaskiń także mogło być zimno i wilgotno, więc ciepłe ubrania na pewno nie zaszkodzą, a mogły ich ochronić przed magicznym katarem i innymi skutkami ubocznymi. W wewnętrznej kieszeni szaty miała różdżkę, a także kilka fiolek z eliksirami tak na wszelki wypadek, bo nie wiadomo, co mieli zastać w środku. Do przewieszonej przez ramię wysłużonej torby zabrała też butelkę wody i parę kanapek, gdyby poszukiwania się przeciągnęły i zaszłaby konieczność wzmocnienia się posiłkiem.
Z Bertiem i Steffenem miała się spotkać na jednym ze skalnych klifów w pobliżu miejsca, gdzie według zapewnień olbrzymów znajdowała się grota. Opcje dostania się do niej było dwie: na miotłach lub po skalnej ścianie, która z pewnością była mokra i śliska, a najprawdopodobniej żadne z nich nie znało się na wspinaczce. Jamie spędziła sporą część dzieciństwa na łażeniu po drzewach, ale nie po stromych nadmorskich klifach, gdzie każdy zły krok mógł oznaczać bolesny i być może śmiertelny upadek. Dlatego oczywistym wyborem musiały być miotły.
- Czy obaj potraficie latać w takich warunkach? – zapytała. Żaden z nich nie grał w quidditcha, nie wiedziała na jakim poziomie stoją ich umiejętności, a wolałaby żeby nie pospadali do wzburzonego morza ani nie rozbili się o skały, pchnięci na nie silnym podmuchem wiatru. Ona sobie poradzi, co do nich nie była taka pewna. Ale nadal lot wydawał się bezpieczniejszy niż wspinaczka. – Na wszelki wypadek lećmy blisko siebie, gdyby któreś z nas miało kłopoty i byłoby konieczne udzielenie mu pomocy. Wypatrujmy też czegoś, co może być wejściem do jaskini, ma znajdować się gdzieś na skalnej ścianie, kilkadziesiąt metrów nad linią wody.
Nie wiedziała jak konkretnie ma to wyglądać. Bazowali jedynie na informacjach udzielonych przez gurga, a perspektywa olbrzymów mogła być inna niż ich. Wydawało się jednak, że grota powinna być spora, skoro mieściły się w niej olbrzymy. Jeśli tak, nie powinni mieć problemów z jej wypatrzeniem nawet w deszczu. A ona była spostrzegawcza, to był jej znaczący atut. Na pewno ją znajdą i czuła, że to będzie najłatwiejszy etap.
- Co zabraliście ze sobą? – zapytała ich jeszcze, przekładając nogę przez miotłę i siadając na niej. Była gotowa, by w każdej chwili odbić się od podłoża szczytu klifu i poszybować w dół, ale zanim wystartowała, musiała się upewnić, czy jej kompani również są przygotowani na to, co miało ich czekać. – Gotowi? – zapytała, oglądając się na nich. Kilkadziesiąt metrów poniżej było słychać fale z łoskotem rozbijające się o podnóże skał, i nawet tutaj docierały maleńkie drobinki morskiej wody niesione wiatrem. Gdy zaczną lot nad wodą, w podmuchach wiatru wszechobecna wilgoć i zimno wciskające się nawet pod materiał ciepłych ubrań i szat będą jeszcze bardziej odczuwalne, ale była na to przygotowana i nie bała się tego. Bardziej niepokoiło ją to, co mogli znaleźć już w jaskiniach, ale musiała zaufać że Steffen z jego umiejętnościami klątwołamacza poradzi sobie z przeszkodami. Dla niej samej była to pewnego rodzaju przygoda; w końcu kiedyś, dawno temu, miała taką przelotną myśl, że zawód łamacza klątw i poszukiwacza rozmaitych przedmiotów jest interesujący. Teraz będzie miała okazję tego posmakować i przekonać się jak wyglądałoby jej życie, gdyby obrała inną ścieżkę.






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]25.05.20 23:55
Nadal dochodził do siebie po całej obławie, jaka zaledwie dwa dni temu przepędziła go z własnego domu. Kiedy dostał propozycję wykonania misji zaraz, dobrą chwilę zajęło mu zrozumienie, o co w ogóle chodzi i co się dzieje. Życie jednak toczyło się dalej, przygotowywali się do tego zadania już od jakiegoś czasu. Tak czy inaczej zgodził się na termin, niemal od razu dochdząc do wniosku, że im szybciej wróci do prostego życia tym lepiej.
Zjawił się na miejscu o umówionej porze ubrany w dżinsowe spodnie, ciepły sweter i nieprzemakalną szatę. Ze sobą miał pożyczone od znajomego google, bo skoro już ma nim wiatr rzucać na skały to chciałby cokolwiek po drodze widzieć. Uśmiechnął się lekko, widząc dzisiejsze towarzystwo na miejscu.
- Hej. - przywitał się, z kolei na pytanie zadane mu przez Jamie wzruszył ramionami. - Mistrzem nie jestem, zobaczymy. W głębi ducha mam nadzieję, że szybciej rzucasz mobilicorpusa, niż ja spadam. - stwierdził całkiem szczerze, bo prawda była taka, że latał całkowicie, ale to absolutnie przeciętnie. To, czy uda mu się dostać do groty zależało właściwie tylko od tego czy i dziś przyświeci mu szczęście.
- Choć w zestawieniu z jedzeniem surowego mięsa polanego krwią bez wymiotów, ta część misji wydaje mi się całkiem prosta. - przyznał niezbyt chętnie. Niewątpliwie powstanie z tego jakiś nowy smak fasolek, przełoży chociaż nową traumę w coś dobrego. - Mogę po wszystkim wbić do ciebie?
Spytał zaraz. Mieszkanie Matta nie było najlepszym pomysłem, liczył że zgarnie wszystkich Bottów niebawem, sam chciał pozostać w okolicach Londynu - choć ta kwestia nadal budziła w nim pewne wątpliwości. Może jednak jutro będzie miał trochę czasu na to, żeby po prostu wszystko przemyśleć.
- Damy radę. Skoro ma się tam zmieścić olbrzym, na pewno tej groty nie przegapimy. - dodał zaraz, spoglądając na Jamie. Akurat o znalezienie właściwego miejsca kompletnie się nie martwił, gorsza kwestia to dostanie się do niej.
- Nie mam nic, co mogłoby być dzisiaj wybitnie przydatne. - stwierdził w odpowiedzi na pytanie. Miotła i różdżka powinny im dzisiaj wystarczyć. - Eliksir niezłomności i czuwającego strażnika mam na wszelki wypadek.
Powinno się obejść bez walki, ale jeśli pułapki zrobią im krzywdę, eliksir niezłomności być może pomoże im zakończyć zadanie.
- W sumie, może weź Steffa do kieszeni? Chyba, że ukrywasz też talent do latania. - uśmiechnął się pod nosem, zerkając na Steffena. Gdyby sam miał możliwość zmienić się w małe zwierzę, byłoby to bardzo sensowne wyjście. Był jednak zdany na swoje zdolności, podczas gdy szczurzy przyjaciel mógł liczyć na ułatwienie sprawy.
Ostatecznie odbił się od ziemi i ruszył, nie spiesząc się nadmiernie. Mieli sporo czasu. Choć trzeba przyznać, uczucie było dość niesamowite, podobnie jak widok fal rozbijających się o klif tuż pod nimi. Im niżej lecieli, tym bardziej potężny był też odgłos i szum. Wiatr szarpał ubrania, deszcz siekał w twarz, na szczęście jednak Bott dawał radę utrzymać się na miotle, nisko pochylony nad jej trzonem.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]27.05.20 5:12
Spodziewał się misji, odkąd na spotkaniu Zakonu wszyscy zaczęli mówić o olbrzymach. Potem zawirowania w jego życiu nieco odciągnęły jego uwagę od negocjacji z olbrzymami: nieudane przejmowanie antykwariatu i leczenie odniesionej rany, nowa praca, niespodziewany powrót Isabelli, szampańska zabawa i komplikacje na weselu Macmillanów, wiadomość o ucieczce Bertiego z Rudery... ostatni miesiąc obfitował w szalone wrażenia. Cattermole sam nie wiedział, czego spodziewać się po dzisiejszym dniu. Czy jedzenie gulaszu olbrzymów będzie mniej czy bardziej szalone od całego kwietnia i maja?
-Może mógłbym zamienić ten ich gulasz w oranżadę, gdy nie będą patrzeć? - rzucił do towarzyszy w odpowiedzi na skargi Bertiego. Przez moment miał kamienną minę, ale potem się roześmiał. -Żartuję, nie narażałbym na szwank dyplomatycznych negocjacji. Ale skoro już o tym mowa, to mam przy sobie Płynne Srebro, może się przydać do naszych końcowych przemów. I jeszcze eliksir kociego wzroku, gdyby ta grota była jednak jakaś ukryta, eliksir niezłomności, oraz złoto leprekonusów, łajnobombę, brzękadło... te ostatnie to w sumie tak na wszelki wypadek, ale kiedyś brzękadło uratowało mi życie! - zaczął wyliczać, ale w końcu odchrząknął nerwowo i uśmiechnął się blado.
-Koszmarna dzisiaj pogoda, nie? W sumie tu pewnie zawsze jest koszmarna. Bertie, to jasne, że po wszystkim śpisz u mnie. Ciebie, Jamie, też zapraszam na kolację jeśli chcesz! Słyszałem, że jesteśmy teraz prawie sąsiadami, a pewnie wszystkim nam przydadzą się kanapki po tym gulaszu olbrzymów. Albo chociaż herbata. - zaczął paplać, usiłując zabić instynktowny niepokój i wyobrażając sobie miły wieczór po misji. Ale nagle odchrząknął, postanawiając się skupić na obecnym zadaniu.
-Przeszkody zostawcie mnie, umiem zdejmować zarówno pułapki, jak i klątwy. Po prostu... niczego dziwnego nie dotykajcie, chyba, że umiecie rozpoznać jakąś pułapkę! - pouczył ich nieco kujońskim tonem, ale w trakcie wypowiedzi złagodniał, bo przypomniał sobie, że Bertie dobrze zna się przecież na numerologii. Nie miał chyba okazji porozmawiać z Jamie o runach, ale była przecież bystrą kobietą, mogła znać się na nakładaniu i zdejmowaniu niektórych pułapek. Trudno tylko przewidzieć, co zastaną w jaskini. Na szczęście, praca w Gringottcie i ostatnie misje dla Zakonu nauczyły go zarówno przezornej ostrożności, jak i wiary we własne umiejętności.
-Umiem latać na miotle, ale nie jestem asem... Jamie, mogę polecieć z tobą jako szczur? Będę się rozglądał i jakbym widział coś, co wygląda jak wejście to... zapiszczę głośno i podrapię Cię w kieszeni! - zaproponował, korzystając z okazji, że Jamie zapewne lata bezpieczniej od Bertiego. Kumpel zresztą zdawał sobie sprawę z własnych możliwości.
Steff miał nadzieję, że całe przeżycie kontaktu z animagiem (i bezsłowna komunikacja!) nie będą dla Jamie zbyt niezręczne. Przemienił się w szczura i pozwolił Jamie podsadzić się do odpowiedniej kieszeni, a potem zaczął się bacznie rozglądać. Skoro nie musiał nawigować miotłą, to może wypatrzy to wejście?

ekwipunek: różdżka, brzękadło, łajnobomba, złoto leprekonusów, eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 0), płynne srebro (1 porcja, stat. 0), eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 0)
rozglądam się przed lotem i w jego trakcie, rzucam na spostrzegawczość


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]27.05.20 5:12
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 42
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]27.05.20 21:51
Ostatnie dni z pewnością nie były łatwe dla Zakonników. Twarz Jamie szczęśliwie póki co nie zdobiła londyńskich budynków, ale zdawała sobie sprawę z tego, że kiedyś taki dzień może nadejść i że nic w życiu nie jest już pewne. Że quidditch, a nawet możliwość mieszkania we własnym domu były czymś, co lada moment mogła stracić. Wojna dominowała kolejne sfery życia, ale musieli postarać się, żeby nie było jeszcze gorzej niż już jest. Dlatego bardzo potrzebowali olbrzymów – nawet jeśli nie zgodziliby się na otwarte poparcie ich, to najważniejsze, by nie przeszły na stronę wroga. Choć oczywiście najlepiej byłoby, gdyby udało się sprawić, że współpraca z Zakonem będzie dla nich na tyle opłacalna, że w razie czego będą mogli kiedyś liczyć na ich pomoc. Przed tą wyprawą Jamie musiała co nieco się doedukować na temat tych istot i w tym momencie żałowała, że większość lekcji historii magii przespała i nie pamiętała co profesor Binns opowiadał im o dziejach burzliwych relacji olbrzymów i czarodziejów. Może by się to teraz przydało. A może rzeczywiście wystarczy, jak w trójkę przejdą Próbę Olbrzyma i powrócą do gurga z kryształem, a następnie zjedzą z olbrzymami ich popisową potrawę i nie zwymiotują.
Zakon na nich liczył, więc nie mogli zawieść. Każdy olbrzym po ich stronie był teraz bezcenny.
Obaj pojawili się w umówionym miejscu. Jamie wiedziała, że choć byli bardzo młodzi, obaj posiadali cenne atuty. Bertie był znakomity w urokach, a Steffen był utalentowanym runistą. Zespołu dopełniała ona, umiejąca dobrze latać i posiadająca bystre oko.
- W razie czego pomogę wam w kłopotach, ale miejmy nadzieję, że nie będzie to konieczne. Jako że warunki są trudne lepiej nie szarżować. Musimy lecieć na tyle wolno, by nie przegapić jaskini w strugach deszczu, ale na tyle szybko, by nie przemoknąć do szpiku kości zanim do niej dotrzemy. Nie możemy też lecieć zbyt blisko skał – powiedziała. Latanie to była ta część, na której ona znała się najlepiej z ich trójki.
- Też tak myślę. I czuję, że znalezienie jej i tak będzie najprostszym zadaniem dzisiejszego dnia. – Bo nawet trudne warunki pogodowe nie były aż tak niebezpieczne jak to, co mogli znaleźć w jaskiniach. A mogły tam być nawet klątwy, choć miała nadzieję, że nie. Że znajdą tylko standardowe pułapki nie opierające się na czarnej magii. Z takimi mogli sobie poradzić odrobiną sprytu, ale nawet na wypadek klątwy mieli tu runistę. – Tak czy inaczej damy radę. Co trzy głowy to nie jedna. A ta pogoda jest beznadziejna, ale nie aż tak, jak ta którą mieliśmy w listopadzie i grudniu. – Teraz było nieprzyjemnie, owszem, ale nie tak niebezpiecznie jak wtedy. A Jamie nawet wtedy grała w quidditcha i po tamtych doświadczeniach to żadna zwykła, wolna od anomalii pogoda już jej nie przestraszy. – Po wszystkim, jak wrócimy już do Doliny Godryka, chętnie wpadnę – zgodziła się na propozycję Steffena. Ale najpierw musieli wykonać zadanie. Potem przyjdzie czas na przyjemności i miała nadzieję że świętowanie sukcesu.
Zgodziła się ze Steffenem. Skoro ostrzeżono ich przed pułapkami, to musieli być bardzo uważni. Dobrze, że przelotna fascynacja runami pozostawiła w jej pamięci znajomość podstaw tej dziedziny, a co za tym idzie, z najprostszymi pułapkami powinna sobie poradzić.
- Wezmę cię. Będę się starała cię nie zgubić, ale gdybyś tak wypadł, to w wodzie zmień się w siebie, bym mogła cię łatwiej wypatrzeć i wyciągnąć – powiedziała; małego, szarego szczura dużo łatwiej byłoby przegapić nawet z jej spostrzegawczością. Miała jednak nadzieję, że Steffen nie wypadnie z jej kieszeni, bo szukanie go we wzburzonych falach byłoby jak szukanie igły w stogu siana. – A teraz trzymaj się mocno. – Gdy się przemienił, ostrożnie umieściła go w głębokiej kieszeni swojej szaty i zanim wystartowała, upewniła się, że dobrze w niej siedzi. Pierwszy raz nosiła w kieszeni animaga, ale nie myślała zbyt długo o tym, jakie to dziwne, bo zaraz odbiła się od podłoża i poszybowała w dół, nie pikując zbyt ostro, bo nie chciała by Steffen wypadł przy zbyt gwałtownym pochyle. Wiatr szarpał połami jej szaty i gdyby nie miotlarskie gogle, pewnie nic nie widziałaby przez deszcz. Kilkadziesiąt metrów pod nimi wzbijały się wielkie i pewnie przeraźliwie zimne fale, a choć potrafiła pływać, zdecydowanie nie miała ochotę na spadnięcie w tą wzburzoną, lodowatą toń.
Upewniła się, czy Bertie leci za nią i zaczęła lecieć wzdłuż klifu, nie podlatując jednak za blisko, by mocniejszy podmuch wiatru nie cisnął nią o skałę. Dzięki umiejętnościom zdobytym na boisku quidditcha oraz przez lata zamiłowania do latania potrafiła zapanować nad miotłą i utrzymać kurs, choć momentami bywało ciężko nawet dla niej. Rozglądała się dookoła, co jakiś czas upewniając się, że nadal ma w kieszeni Steffena. W pewnym momencie na tle skalnej ściany dostrzegła coś ciemniejszego i w tym momencie poczuła drapanie w kieszeni; najwyraźniej Steffen też zwrócił uwagę na to miejsce. Jamie zdecydowała się podlecieć bliżej, zauważając wejście do pokaźnej rozpadliny, która miała w najwyższym miejscu kilka metrów wysokości, więc z pewnością mógłby się tu wcisnąć młody olbrzym.
Machnęła ręką, by zwrócić uwagę Bertiego i poleciała w tamtą stronę. Nie od razu udało jej się wylądować, bo akurat zerwał się silny podmuch wiatru, ale w końcu znaleźli się w rozpadlinie, gdzie wiatr stracił na sile, podobnie jak deszcz. Byli tu częściowo osłonięci, więc mogła wylądować. Gdy stanęła na stabilnym podłożu, sięgnęła ręką do kieszeni, ostrożnie wyciągając Steffena i stawiając go na ziemi, by mógł przemienić się z powrotem w siebie.
- Mam nadzieję, że to tutaj – powiedziała, zdejmując mokre gogle i rozglądając się. – Więc co powinniśmy zrobić? Myślisz, że Carpiene wystarczy? Czy lepsze byłoby Hexa revelio? – zapytała znawcy w temacie pułapek i klątw. Ona sama coraz lepiej radziła sobie z białą magią, ale wielu rzeczy wciąż się uczyła. Może dziś, obserwując Steffena w akcji, dowie się czegoś nowego jeśli chodzi o sprawdzanie terenu pod kątem potencjalnych przykrych niespodzianek. Ale póki co musieli znaleźć się tu w komplecie i obmyślić wstępny plan działania. Z tego co mogła zauważyć grota posiadała co najmniej dwie odnogi, więc dalsza droga wcale nie była oczywista. Tak samo jak nie wiadomo było, gdzie natrafią na to, czego szukali.






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Dzikie wybrzeże, Walia [odnośnik]28.05.20 23:37
- Jest to jakaś myśl. - uśmiechnął się pod nosem do Steffena. Co prawda jak był dzieciakiem, zdarzało mu się zjeść dżdżownicę (Matt obiecywał mu, że dzięki temu szybciej urośnie i będzie silniejszy), miewał typowo chłopięcy pociąg do rzeczy obleśnych, może nawet część tego pociągu mu została, bo choć zdecydowanie mniej rzeczy pakował sobie do ust to patrzeć na różne dziwadła nadal lubił. Jest jednak spora różnica między jedną małą dżdżownicą, a michą surowego mięsa oblaną krwią. Nie jest to oczywiście coś, czego nie zrobiłby dla Zakonu, ale nie-zwymiotowanie przy tym realnie jawiło mu się jako najtrudniejsza część zadania.
- Ewentualnie wmówimy sobie, że to tatar. Kto wie, może to jest taki olbrzymi tatar tak na prawdę? - dodał zaraz, bo ta myśl wydawała mu się pocieszająca. Jak i to, że ma gdzie się podziać, jak już skończą swoje zadanie. Perspektywa przyjemnej posiadówki po wszystkim była taka kusząca spokojem i normalnością. Dobrze było myśleć o czymś takim, wsiadając na miotłę i wyruszając w poszukiwaniu przygód. Nie odzywał się już, tylko wsiadł na miotłę i ruszył, wypatrując właściwego miejsca i utrzymując się na miotle, co było łatwiejsze niż się wydawało, przynajmniej przez pewien czas, bo kiedy dostrzegł że Jamie skręca i chciał ruszyć za nią, wiatr zaczął mu stawiać poważny opór. I jak myślał już, że udało mu się wejść pod wiatr właściwym kontem, silniejszy podmuch miotnął nim tak, że na moment Bott stracił panowanie nad miotłą. Utrzymał się, nim zdążył trzepnąć o skały, przyspieszył żeby trafić do groty i tylko za sprawą swojego cholernego szczęścia, kolejny podmuch wiatru uderzył tak, że Bertie wleciał prosto do wnętrza skalnej szczeliny. Przeturlał się boleśnie, poobijał, na koniec uderzając o skałę, a w drodze obijając o podłoże i własną miotłę, czując jednak pod sobą mocny grunt, zaśmiał się jakby to, co właśnie się stało było tylko wygłupem.
- Żywy! - odezwał się tylko, podnosząc się zaraz. Poobijał się trochę, nie było to jednak nic poważniejszego, nad czym potrzebowałby się szczególnie poużalać. Tym bardziej, że byli na miejscu. Część zadania za nimi. Gorzej tylko, że nie ma pewności, czy któryś krok tutaj nie okaże się krokiem prosto w pułapkę. Zerknął na Jamie, a potem Steffena.
- Carpiene. - wypowiedział zaraz formułę zaklęcia, wykonując przy tym gest różdżką w nadziei, że odkryje wszelkie sekrety tego miejsca, a Steff sobie z nimi poradzi. Chyba, że przyjaciel uzna że jego czar to za mało i sam dorzuci hexa.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
dzikie - Dzikie wybrzeże, Walia - Page 9 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Strona 9 z 15 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 15  Next

Dzikie wybrzeże, Walia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach