Dzikie wybrzeże, Walia
Strona 14 z 15 • 1 ... 8 ... 13, 14, 15
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dzikie wybrzeże
Walia słynie z fascynujących krajobrazów, które wcale nierzadko stanowiły inspirację dla artystów i poetów. Ta część wybrzeża ulokowana jest pomiędzy klifami, doskonale dbającymi o prywatność osób, które odnalazły tę odludną część stanowiącą zaledwie niewielki fragment Parku Narodowego Pembrokeshire Coast. Mgła osadza się tutaj o wczesnych godzinach porannych i wieczornych. Grafitowe skały zachęcają do odpoczynku i kontemplacji morskich fal bijących o ściany wysokich klifów, morska bryza drażni skórę, a jod wypełniający powietrze jest doskonale wyczuwalny szczególnie w późniejszych porach roku. Odpoczywać można także w wysokich, gęstych trawach urozmaiconych różnokolorowymi kwiatami. Warto wybrać się także na spacer po nieodległych, piaszczystych plażach podczas jednego z monstrualnych odpływów. Niestety, kąpiel możliwa jest tylko w kilku miejscach, gdzie skały łagodnie opadają w głąb płycizny. Doskonale odnajdą się tutaj także miłośnicy skamielin - na wybrzeżu z łatwością można odnaleźć mniejsze i większe amonity wyrzucone na brzeg lub wrośnięte w skały. Jeśli ma się wystarczającą ilość szczęścia, w oddali można dojrzeć bawiące się delfiny i hipokampusy.
Nie wiedziała nigdy jak wyjdzie jej skradanie się, zwłaszcza jeżeli chodziło o teren, który mimo skał jakoś pozostawał otwarty. Na całe szczęście mężczyźni nie dość, że znajdowali się tyłem do niej, to byli chyba skupieni – albo najzwyczajniej w świecie poruszanie się pomiędzy półcieniami wyszło jej wyjątkowo dobrze. Wysunęła jeszcze różdżkę, celując w jednego z przemytników: bardzo dobrze wiedziała, że zaklęcie, które spłynęło z jej ust nie jest trwałe i niewiele wystarczy, aby mężczyzna się obudził, dlatego do momentu dalszego go uziemienia należało zachować ostrożność. Przez chwilę wstrzymała oddech, na wszelki wypadek, gdyby jednak upadek drugiego z przemytników zbudził mężczyznę, ale wydawało się, że jeszcze na razie nie było to zagrożenie.
Upewniając się szybkim przejrzeniem okolicy, że na ten moment nie są obserwowani, Thalia ostrożnie wysunęła się zza swojej kryjówki. Na razie musieli zabezpieczyć teren i wyciągnąć informacje jakie mieli, a że lord Abbott zajął się sprawdzaniem tego, czy nie czekają na nich groźne zabezpieczenia, sama mogła związać mężczyznę…a przynajmniej spróbować.
- Esposas. – Wypowiedziane cicho zaklęcie wydobyło się z różdżki, tylko po to aby ostatecznie się rozpłynąć. Zmarszczyła brwi, mając nadzieję, że to nie oznacza, że dobra passa tak szybko ją opuściła. – Esposas. – Druga próba również nie uniosła skutku. Dopiero kiedy lekko się wyprostowała i odetchnęła, na nowo mierząc w spetryfikowanego mężczyznę, czuła że może się udać.
- Esposas. – Tym razem kajdany wystrzeliły z jej różdżki, a ona miała nadzieję, że przynajmniej w tym momencie oznaczać to będzie, że przy możliwości wybudzenia się przemytnik nigdzie nie ucieknie. Spojrzała jeszcze na Rhennarda, nie wiedząc, czy skupia się dalej na zaklęciach, czy jednak zwraca uwagę na to, co robiła, dlatego machnęła dłonią aby zwrócić na siebie uwagę, werbalną komunikację stosując oszczędnie.
- Zaklęcie, które rzuciłam na niego… - wskazała końcem różdżki niezwiązanego przeciwnika - …nie jest trwałe i niewiele potrzeba do rozbudzenia. Proponowałabym go związać i rzucić Silencio, aby nie mógł nikogo zawiadomić. – Na obydwu w sumie by rzuciła to zaklęcie, tak na wszelki wypadek, ale nie wiedziała na ile mają czasu.
Upewniając się szybkim przejrzeniem okolicy, że na ten moment nie są obserwowani, Thalia ostrożnie wysunęła się zza swojej kryjówki. Na razie musieli zabezpieczyć teren i wyciągnąć informacje jakie mieli, a że lord Abbott zajął się sprawdzaniem tego, czy nie czekają na nich groźne zabezpieczenia, sama mogła związać mężczyznę…a przynajmniej spróbować.
- Esposas. – Wypowiedziane cicho zaklęcie wydobyło się z różdżki, tylko po to aby ostatecznie się rozpłynąć. Zmarszczyła brwi, mając nadzieję, że to nie oznacza, że dobra passa tak szybko ją opuściła. – Esposas. – Druga próba również nie uniosła skutku. Dopiero kiedy lekko się wyprostowała i odetchnęła, na nowo mierząc w spetryfikowanego mężczyznę, czuła że może się udać.
- Esposas. – Tym razem kajdany wystrzeliły z jej różdżki, a ona miała nadzieję, że przynajmniej w tym momencie oznaczać to będzie, że przy możliwości wybudzenia się przemytnik nigdzie nie ucieknie. Spojrzała jeszcze na Rhennarda, nie wiedząc, czy skupia się dalej na zaklęciach, czy jednak zwraca uwagę na to, co robiła, dlatego machnęła dłonią aby zwrócić na siebie uwagę, werbalną komunikację stosując oszczędnie.
- Zaklęcie, które rzuciłam na niego… - wskazała końcem różdżki niezwiązanego przeciwnika - …nie jest trwałe i niewiele potrzeba do rozbudzenia. Proponowałabym go związać i rzucić Silencio, aby nie mógł nikogo zawiadomić. – Na obydwu w sumie by rzuciła to zaklęcie, tak na wszelki wypadek, ale nie wiedziała na ile mają czasu.
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Różdżka odpowiedziała dziwną magią; magią, której dotąd nie znał, nie potrafił podobnego odczucia wydobyć z głębi pamięci. Mimo to wszystko podpowiadało mu, że zaklęcie dało pozytywny efekt i zaraz obszar, który obejmowały poszczególne pułapki. Nie zapowiadały się dobrze. Bystry umysł powiadał charakter wielu z nich, chodź nie mógł być do końca pewien.
- Thalio, dokładnie zabezpieczyli teren statku, nie wiem, czy jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić - powiedział do niej na tyle głośno, by mogła go usłyszeć, idąc obok, i by nie był przekrzyczany przez deszcz, ale na tyle cicho, by głos nie dotarł dalej, niż tylko do samej kobiety. Wysłuchał jej od razu, kiwając głową na jej wskazówki. Różdżkę kierując na pirata, którego Thalia wcześniej uśpiła. Efekt faktycznie mógł być nietrwały - Silencio.
- Thalio, dokładnie zabezpieczyli teren statku, nie wiem, czy jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić - powiedział do niej na tyle głośno, by mogła go usłyszeć, idąc obok, i by nie był przekrzyczany przez deszcz, ale na tyle cicho, by głos nie dotarł dalej, niż tylko do samej kobiety. Wysłuchał jej od razu, kiwając głową na jej wskazówki. Różdżkę kierując na pirata, którego Thalia wcześniej uśpiła. Efekt faktycznie mógł być nietrwały - Silencio.
Kiedy jeden mężczyzna był skuty, drugi wyłącznie pozbawiony możliwości wzniesienia alarmu, a jednak wciąż mogli stanowić bardzo poważne zagrożenie dla misji odnalezienia i odbicia przeznaczonych na nielegalny handel znikaczy, w których sytuacji lord Abbott orientował się jak nikt inny.
Może to ilość zabezpieczeń, a może niepewność względem własnych umiejętności przywoływała wątpliwości w umysłach dzisiejszych bohaterów - bohaterów, których zadaniem było nie pozwolenie na dokonującą się pod nosami wszystkich niesprawiedliwość względem magicznych stworzeń, ale i magizoologów, którym los zwierząt były bardziej niż drogi. Znikacze były zagrożonym gatunkiem, o którego przetrwanie wymagana była walka również z brakiem praworządności i nieczystymi zamiarami szmalcowników podobnych do tych, którzy dzisiaj znaleźli się na tym statku połączeni w chciwości.
Zdawało się, że i przodkowie Rhennarda wspierają go w tej sytuacji, bo wraz z Thalią mogli zobaczyć na ziemi mieniące się złotymi drobinkami żołędzie, które próbowały jakby prowadzić ich w kierunku statku i zapewnić o słuszności ich drogi. Żołędzie, które zdawały się już po chwili rozmywać w powietrzu, pozostawiając wyłącznie złote drobiny w miejscu, w którym były widoczne - jakby były czymś pomiędzy iluzją, a rzeczywistości.
Czas na odpis jest do północy 24 lipca, jeśli będziecie potrzebować więcej proszę o wiadomość.
W poście możecie wykonać do trzech dowolnych akcji.
Może to ilość zabezpieczeń, a może niepewność względem własnych umiejętności przywoływała wątpliwości w umysłach dzisiejszych bohaterów - bohaterów, których zadaniem było nie pozwolenie na dokonującą się pod nosami wszystkich niesprawiedliwość względem magicznych stworzeń, ale i magizoologów, którym los zwierząt były bardziej niż drogi. Znikacze były zagrożonym gatunkiem, o którego przetrwanie wymagana była walka również z brakiem praworządności i nieczystymi zamiarami szmalcowników podobnych do tych, którzy dzisiaj znaleźli się na tym statku połączeni w chciwości.
Zdawało się, że i przodkowie Rhennarda wspierają go w tej sytuacji, bo wraz z Thalią mogli zobaczyć na ziemi mieniące się złotymi drobinkami żołędzie, które próbowały jakby prowadzić ich w kierunku statku i zapewnić o słuszności ich drogi. Żołędzie, które zdawały się już po chwili rozmywać w powietrzu, pozostawiając wyłącznie złote drobiny w miejscu, w którym były widoczne - jakby były czymś pomiędzy iluzją, a rzeczywistości.
W poście możecie wykonać do trzech dowolnych akcji.
Thomas Doe
Rhennardowi udało się wyciszyć przeciwnika, sama też zresztą uniosła różdżkę, bo nie mogła pozwolić sobie na to, aby mężczyzna mimo wszystko wstał i pobiegł dając problemy wszystkim.
- Petrificus Totalus. - Zaklęcie chyba nie podziałało, albo w ogóle się nie udało, nie patrzyła za przyczyną bo gdy tylko zobaczyła, że nie wyszło, na nowo uniosła różdżkę. - Petrificus Totalus.
Odetchnęła z ulgą, gdy drugi raz zaklęcie bardziej wyszło. Dopiero wtedy zwróciła spojrzenie na Abbotta.
- Możemy się wycofać... - ale wtedy odpłyną -...albo spróbować tam wejść. Mogę spróbować rzucić zaklęcie zmieniające ciało w cień, to na chwilę może nam pomóc przemknąć się przez pułapki. - Spojrzała jeszcze na mężczyzn, ale w tym momencie uwagę zwróciły jej żołędzie...które zaraz zniknęły w złotym pyle. Przez chwilę nie miała pojęcia, co powiedzieć, ale w końcu co szkodziło pójście za iluzją spowodowaną pewnie tym, że woda morska na nich chlapnęła jak nie patrzyła? - Jeżeli chcemy tam wejść, może przydać się Vigila czy Cito, no i związać tego tutaj.
- Mogę spróbować się zmienić w jednego... - spojrzała na mężczyznę, próbując odwzorować jego kształty, co jednak zakończyło się niepowodzeniem - nie drgnął jej nawet włos na głowie.
Za zgodną MG dodaję ekwipunek: różdżka, szata, talizman, broń mała (nóż), kryształ, świstoklik-koralik i Eliksir Słodkiego Snu
- Petrificus Totalus. - Zaklęcie chyba nie podziałało, albo w ogóle się nie udało, nie patrzyła za przyczyną bo gdy tylko zobaczyła, że nie wyszło, na nowo uniosła różdżkę. - Petrificus Totalus.
Odetchnęła z ulgą, gdy drugi raz zaklęcie bardziej wyszło. Dopiero wtedy zwróciła spojrzenie na Abbotta.
- Możemy się wycofać... - ale wtedy odpłyną -...albo spróbować tam wejść. Mogę spróbować rzucić zaklęcie zmieniające ciało w cień, to na chwilę może nam pomóc przemknąć się przez pułapki. - Spojrzała jeszcze na mężczyzn, ale w tym momencie uwagę zwróciły jej żołędzie...które zaraz zniknęły w złotym pyle. Przez chwilę nie miała pojęcia, co powiedzieć, ale w końcu co szkodziło pójście za iluzją spowodowaną pewnie tym, że woda morska na nich chlapnęła jak nie patrzyła? - Jeżeli chcemy tam wejść, może przydać się Vigila czy Cito, no i związać tego tutaj.
- Mogę spróbować się zmienić w jednego... - spojrzała na mężczyznę, próbując odwzorować jego kształty, co jednak zakończyło się niepowodzeniem - nie drgnął jej nawet włos na głowie.
Za zgodną MG dodaję ekwipunek: różdżka, szata, talizman, broń mała (nóż), kryształ, świstoklik-koralik i Eliksir Słodkiego Snu
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Pogoda w niczym nie pomagała - wiatr targał płaszczem, a deszcz zacinał, wbijając się w twarz i odsłoniętą skórę drobnymi igłami. Wiedział jednak, że taka szansa może się już nie pojawić, a uwięzione w klatkach znikacze wypłyną nie tam, gdzie miał być ich dom, gdzieś daleko, gdzie zaburzą naturalną faunę, nie zaadaptują się, nie po tragicznym czasie anomalii. Chciał je uratować, choćby miał postawić wszystkie swoje karty na ten jeden ruch.
- Spróbujmy się przedostać - słowo „spróbujmy” było bardzo ostrożne z jego strony. Zdawał sobie sprawę z zabezpieczeń obecnych na statku. Kojarzył tylko Tenuistis, ale reszty... nie za bardzo. Może kojarzył coś z czasów Hogwartu, ale jeśli już, to naprawdę słabo. - Ciało w cień? Mocna ingerencja w ludzką naturę... ale wydaje się słuszna. Spróbuj, Thalio, jeśli to ma nam pomóc. - ufał jej, choć nie znali się długo. - Cito - zaklęcie było pozornie proste, ruch dłoni miał być więc pewny, a głos przebijający się przez orkan nawiedzający plażę; różdżkę skierował na Thalię. Podszedł do szmalcownika, którego udało mu się wcześniej spetryfikować i spróbował najpierw odszukać, a następnie zabrać mu różdżkę.
| nie wiem, jak traktować ostatnią akcję, więc rzucam tu kostką - zrób z tym, co pragniesz, drogi MG!
- Spróbujmy się przedostać - słowo „spróbujmy” było bardzo ostrożne z jego strony. Zdawał sobie sprawę z zabezpieczeń obecnych na statku. Kojarzył tylko Tenuistis, ale reszty... nie za bardzo. Może kojarzył coś z czasów Hogwartu, ale jeśli już, to naprawdę słabo. - Ciało w cień? Mocna ingerencja w ludzką naturę... ale wydaje się słuszna. Spróbuj, Thalio, jeśli to ma nam pomóc. - ufał jej, choć nie znali się długo. - Cito - zaklęcie było pozornie proste, ruch dłoni miał być więc pewny, a głos przebijający się przez orkan nawiedzający plażę; różdżkę skierował na Thalię. Podszedł do szmalcownika, którego udało mu się wcześniej spetryfikować i spróbował najpierw odszukać, a następnie zabrać mu różdżkę.
| nie wiem, jak traktować ostatnią akcję, więc rzucam tu kostką - zrób z tym, co pragniesz, drogi MG!
gdybym ziarnka
choć nie wszystkie
mocnym zawrzeć mógł uściskiem
gdybym z grzmiącej fali jedno choć ocalił
mocnym zawrzeć mógł uściskiem
gdybym z grzmiącej fali jedno choć ocalił
The member 'Rhennard Abbott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 5
'k100' : 5
Cito rzucone przez czarodzieja zaraz oplotło zarówno jego, jak i towarzyszącą mu Wellers wstęgami magii, sprawiając że ich sylwetki zaświeciły się przez sekundę, a oni sami poczuli jak wiele mogli dokonać - i jak prędko poruszać.
Mające na celu unieruchomienie szmalcowników zaklęcie również się powiodło, dzięki czemu ci teraz znajdywali się na ziemi niezdolni do poruszenia. Ich różdżki, wcześniej na posterunku trzymane w dłoniach, nie były trudne do odnalezienia - Rhennard bez problemy schylił się po nie i mógł zabrać, a podnosząc się mógł dostrzec zarys sylwetki czarownicy. Dumnej, eleganckiej ubranej w złote szaty z drobnym dodatkiem czerni, o rysach surowych i dojrzałych, która skinęła delikatnie głową, a po tym spojrzała w kierunku głębi statku zanim się rozmyła w powietrzu.
Thalia dostrzegła podobną sylwetkę - nie będąc jednak pewną czy nie był to efekt jej klątwy. Na morzu w końcu ginęło wielu ludzi, a kto wiedział do jak wielu śmierci przyczynili się ludzie na tym statku czy jak wielu marynarzy straciło życie podczas sztormów. Sylwetka, którą jednak dostrzegła, wcale nie była przerażająca - wręcz przeciwnie. Mimo, że wyłącznie widziana przez moment, od czarownicy emanowała potężna siła charakteru i zdecydowania, pewność siebie, która mogła być w pewien sposób inspirującą. Czy był to dobry omen dla niej, a nie przekleństwo towarzyszące jej przez lata?
Rhennard z kolei nie tylko dzięki swojej znajomości historii magii, ale również i przez swoje wychowanie - a może i najważniejsze, przez swoje urodzenie w rodzie Abbott i pracę w rezerwacie, od razu rozpoznał w sylwetce kobiety Modestę Rabnott, która jakby utwierdzała go w pewności co do podjętej decyzji o wejściu na statek i kontynuowaniu misji. W końcu to właśnie ta czarownica zadbała o ochronę znikacza podczas rozgrywek Quidditcha i nie bez powodu rezerwat wspierany przez ród Abbott był jej imienia - kobieta poświęciła swoje życie w imię obrony magicznych stworzeń, zwracając uwagę magicznej społeczności na to, że i im należą się prawa, które ich obowiązkiem jako czarodziejów jest utworzyć i przestrzegać.
A dzisiaj obserwowała poczynania jednego z potomków Abbott.
Czas na odpis jest do północy 28 lipca.
Cito rzucone z krytycznym sukcesem nie tylko oddziałuje na Thalię, ale również i na Rhennarda. Do końca wątku możecie cieszyć się jego efektem, mogąc wykonywać do 5 akcji w turze.
Mające na celu unieruchomienie szmalcowników zaklęcie również się powiodło, dzięki czemu ci teraz znajdywali się na ziemi niezdolni do poruszenia. Ich różdżki, wcześniej na posterunku trzymane w dłoniach, nie były trudne do odnalezienia - Rhennard bez problemy schylił się po nie i mógł zabrać, a podnosząc się mógł dostrzec zarys sylwetki czarownicy. Dumnej, eleganckiej ubranej w złote szaty z drobnym dodatkiem czerni, o rysach surowych i dojrzałych, która skinęła delikatnie głową, a po tym spojrzała w kierunku głębi statku zanim się rozmyła w powietrzu.
Thalia dostrzegła podobną sylwetkę - nie będąc jednak pewną czy nie był to efekt jej klątwy. Na morzu w końcu ginęło wielu ludzi, a kto wiedział do jak wielu śmierci przyczynili się ludzie na tym statku czy jak wielu marynarzy straciło życie podczas sztormów. Sylwetka, którą jednak dostrzegła, wcale nie była przerażająca - wręcz przeciwnie. Mimo, że wyłącznie widziana przez moment, od czarownicy emanowała potężna siła charakteru i zdecydowania, pewność siebie, która mogła być w pewien sposób inspirującą. Czy był to dobry omen dla niej, a nie przekleństwo towarzyszące jej przez lata?
Rhennard z kolei nie tylko dzięki swojej znajomości historii magii, ale również i przez swoje wychowanie - a może i najważniejsze, przez swoje urodzenie w rodzie Abbott i pracę w rezerwacie, od razu rozpoznał w sylwetce kobiety Modestę Rabnott, która jakby utwierdzała go w pewności co do podjętej decyzji o wejściu na statek i kontynuowaniu misji. W końcu to właśnie ta czarownica zadbała o ochronę znikacza podczas rozgrywek Quidditcha i nie bez powodu rezerwat wspierany przez ród Abbott był jej imienia - kobieta poświęciła swoje życie w imię obrony magicznych stworzeń, zwracając uwagę magicznej społeczności na to, że i im należą się prawa, które ich obowiązkiem jako czarodziejów jest utworzyć i przestrzegać.
A dzisiaj obserwowała poczynania jednego z potomków Abbott.
Cito rzucone z krytycznym sukcesem nie tylko oddziałuje na Thalię, ale również i na Rhennarda. Do końca wątku możecie cieszyć się jego efektem, mogąc wykonywać do 5 akcji w turze.
Thomas Doe
Spróbowała wszystkiego - spowolnić oddech, dokładnie przyjrzeć się mężczyźnie, uspokoić bicie serca. Mijały minuty kiedy próbowała, raz, drugi, trzeci, czwarty. Chociaż przodkowie Rhennarda wydawali się poświęcać mu pełnie uwagi, jej geny ją w tym momencie wydawały się opuścić ją w jej szczęściu, szło jej słabiej niż dotychczas. Zaklęła cicho pod nosem, próbując jeszcze rzucić zaklęcie o którym opowiadała, wcelowując różdżkę w Rhennarda.
- Inumbravi. - Lecz i tym razem magia nie posłuchała jej. Przygryzła wargę, już nawet nie chcąc komentować tego, jak musiała objawiać się w tym momencie w oczach Rhennarda. Miała ochotę rzucić jeszcze inny komentarz, kiedy jaśniejsza postać zjawiła się przed jej oczyma. Nie wiedziała nawet co powiedzieć, przez chwilę myśląc, że po prostu jej się pogarsza z klątwą i pojawia się nowy duch. Ale...ale kobieta wydawała się mieć inny cel. Cierpliwość. A także zachętę, by działali. Co wyglądało na dość nowe.
- Chodźmy może już w kierunku statku. Wespnij się od boku jak umiesz za pomocą lassa, ja...ja pójdę. Jak uruchomię pułapki, jak zwrócę ich uwagę, wykorzystaj ten czas na przedostanie się do ładowni. - Może przywołane duchy będą sprawować nad nimi piecze, kiedy ruszyła w stronę statku, samej łapiąc się drabinki prowadzącej na statek, ale czekając aż Rhennard potwierdzi jej słowa zanim wejdzie.
Cztery próby przemiany: 1 (potencjalnie połowicznie udany), 2, 3, 4
- Inumbravi. - Lecz i tym razem magia nie posłuchała jej. Przygryzła wargę, już nawet nie chcąc komentować tego, jak musiała objawiać się w tym momencie w oczach Rhennarda. Miała ochotę rzucić jeszcze inny komentarz, kiedy jaśniejsza postać zjawiła się przed jej oczyma. Nie wiedziała nawet co powiedzieć, przez chwilę myśląc, że po prostu jej się pogarsza z klątwą i pojawia się nowy duch. Ale...ale kobieta wydawała się mieć inny cel. Cierpliwość. A także zachętę, by działali. Co wyglądało na dość nowe.
- Chodźmy może już w kierunku statku. Wespnij się od boku jak umiesz za pomocą lassa, ja...ja pójdę. Jak uruchomię pułapki, jak zwrócę ich uwagę, wykorzystaj ten czas na przedostanie się do ładowni. - Może przywołane duchy będą sprawować nad nimi piecze, kiedy ruszyła w stronę statku, samej łapiąc się drabinki prowadzącej na statek, ale czekając aż Rhennard potwierdzi jej słowa zanim wejdzie.
Cztery próby przemiany: 1 (potencjalnie połowicznie udany), 2, 3, 4
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Hikorowe drewno połączone z włóknem ze smoczego serca (miał nadzieję, że na pewno nie tego z Kent) wibrowały magią zupełnie przez Rhennarda niezrozumiałą. Miał przecież wrażenie, że niepoprawnie nakierował poprzednie Carpiene, a mimo to magia obudziła na całym terenie pułapki, pomagając mu ogromnie w sytuacji, w jakiej się znaleźli, bo przecież zamiast iść na głupiego, woleli rozegrać to strategicznie. A teraz poczuł, jak jego ciało zaczyna robić się bardziej elastyczne, tętno przyspiesza, a serce zaczyna mocniej pompować krew. Spojrzał na magiczne narzędzie i mocniej zacisnął na nim palce. Nie rozumiał, co się działo - to jego determinacja, by uratować znikacze, tak kierowała jego mocą? Choćby miał się domyślać i tysiąc lat, nie wpadłby na rozwiązanie.
Schylił się po różdżki strażników statku, z ogromną chęcią zabierając im różdżki i zaraz chowając je do głębokich kieszeni płaszcza, gdzie mogły być bezpieczne. Dostrzegł na ziemi złote drobiny tak, jak przed chwilą, ale sądził, że to zwidy, majaki podyktowane kiepską pogodą i zbyt dużym skupieniem. Jednak kiedy uniósł głowę, dotarło w końcu do niego, że to wcale nie były majaki. Była tam niemal jak żywa. Nie wyglądała jak duch, raczej jak wspomnienie - dumne wspomnienie rodu Abbott, odziane w ich barwy, które od początku miało kojarzyć im się ze znikaczami. Ze stworzeniami, które od początku swojego istnienia poprzysięgli bronić. Patrzył na nią jak oczarowany - rzeczywistość była temu bardzo bliska - aż w końcu zniknęło.
- Nie - szepnął do siebie głucho. Zrozumiał jej gest zbyt dobrze i choć męczyły go wątpliwości, to jednak chciał jej zaufać. Spojrzał na Thalię, kiedy mówiła. Nie dostrzegł nieudanych prób rzucania zaklęć, zbyt skupiony na sylwetce legendarnej Modesty Rabnott. Zamrugał, nie do końca wierząc w to, co mówiła. Ale może była w tym szaleństwie jakaś metoda. - Masz na siebie uważać. Oboje za siebie odpowiadamy. Magicus Extremos - skierował na nią różdżkę, ale dopiero za drugim wypowiedzeniem inkantacji poczuł, jak wypływa z niego magia. Musiała ją wzmocnić. Wykorzystał szansę na to, żeby podejść do statku, czasu było coraz mniej. - Homenum Revelio - hikorowe drewno wskazało statek. Chciał zobaczyć, ile w środku czekało na nich strażników i gdzie mniej więcej mogły znajdować się znikacze. Kiedy zobaczył jasny blask, podszedł do ściany statku, żeby zastosować propozycję Thalii. - Orbis - wystrzelił jaśniejące lasso w stronę wystającego i, miał nadzieję, stabilnego łącznika na samym skraju burty, o który mógł się oprzeć i wspiąć wyżej, na pokład. Wierzył Modeście. Wierzył jej gestowi i swojej krwi, która była również i jej krwią. Jeśli wszystko zawiedzie, uciekną, ale teraz należało działać. Uchwycił mocno wyczarowaną linę i zaczął wspinać się po burcie statku.
| ostatni rzut tutaj jest na wspinaczkę, idk <3
Schylił się po różdżki strażników statku, z ogromną chęcią zabierając im różdżki i zaraz chowając je do głębokich kieszeni płaszcza, gdzie mogły być bezpieczne. Dostrzegł na ziemi złote drobiny tak, jak przed chwilą, ale sądził, że to zwidy, majaki podyktowane kiepską pogodą i zbyt dużym skupieniem. Jednak kiedy uniósł głowę, dotarło w końcu do niego, że to wcale nie były majaki. Była tam niemal jak żywa. Nie wyglądała jak duch, raczej jak wspomnienie - dumne wspomnienie rodu Abbott, odziane w ich barwy, które od początku miało kojarzyć im się ze znikaczami. Ze stworzeniami, które od początku swojego istnienia poprzysięgli bronić. Patrzył na nią jak oczarowany - rzeczywistość była temu bardzo bliska - aż w końcu zniknęło.
- Nie - szepnął do siebie głucho. Zrozumiał jej gest zbyt dobrze i choć męczyły go wątpliwości, to jednak chciał jej zaufać. Spojrzał na Thalię, kiedy mówiła. Nie dostrzegł nieudanych prób rzucania zaklęć, zbyt skupiony na sylwetce legendarnej Modesty Rabnott. Zamrugał, nie do końca wierząc w to, co mówiła. Ale może była w tym szaleństwie jakaś metoda. - Masz na siebie uważać. Oboje za siebie odpowiadamy. Magicus Extremos - skierował na nią różdżkę, ale dopiero za drugim wypowiedzeniem inkantacji poczuł, jak wypływa z niego magia. Musiała ją wzmocnić. Wykorzystał szansę na to, żeby podejść do statku, czasu było coraz mniej. - Homenum Revelio - hikorowe drewno wskazało statek. Chciał zobaczyć, ile w środku czekało na nich strażników i gdzie mniej więcej mogły znajdować się znikacze. Kiedy zobaczył jasny blask, podszedł do ściany statku, żeby zastosować propozycję Thalii. - Orbis - wystrzelił jaśniejące lasso w stronę wystającego i, miał nadzieję, stabilnego łącznika na samym skraju burty, o który mógł się oprzeć i wspiąć wyżej, na pokład. Wierzył Modeście. Wierzył jej gestowi i swojej krwi, która była również i jej krwią. Jeśli wszystko zawiedzie, uciekną, ale teraz należało działać. Uchwycił mocno wyczarowaną linę i zaczął wspinać się po burcie statku.
| ostatni rzut tutaj jest na wspinaczkę, idk <3
gdybym ziarnka
choć nie wszystkie
mocnym zawrzeć mógł uściskiem
gdybym z grzmiącej fali jedno choć ocalił
mocnym zawrzeć mógł uściskiem
gdybym z grzmiącej fali jedno choć ocalił
The member 'Rhennard Abbott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 65
'k100' : 65
Ciało Thalii zdawało się być niezwykle oporne na poddawanie się jej własnej magii - nie tylko jej zaklęcie, mające na celu transformacje jej ciała w cień nie przyniosło skutku, ale również i jej ciało zdawało się opierać naturalnym umiejętnościom, które posiadała od urodzenia. Mimo iż groszek pachnący nie kwitł o tej porze roku, gdyby Thalia posiadała nieco więcej wiedzy na temat roślin, mogłaby być wręcz pewna, że to toksyny pochodzące z tego lubującego się w chłodnym i nadmorskim klimacie kwiatu osłabiał jej magiczne zdolności - ale jednak ani zapach, ani otoczenie nie sugerowało, żeby po trudnej zimie, te kwiaty już rozkwitały.
Przemiana kobiety nie szła tak gładko jakby tego chciała - nie według własnych, wysoko ustawionych sobie ambicji, bowiem jej tęczówki wciąż pozostawały bez zmiennie w jej naturalnej barwie. Cała iluzja, głównie przez zbyt nieporadne i częste zmiany w krótkim czasie, zdawała się odbiegać od oryginału czarodzieja, w którego próbowała się zmienić. Wydawała się być odrobinę niższa, nieco szersza w barach, ale za to szczuplejsza w udach, nos był bardziej podobny do jej własnego niż kulfona, który szpecił twarz unieruchomionego czarodzieja - pozostała nadzieja, że potencjalne towarzystwo nabierze się na sztuczkę.
Kobieta mogła jednak poczuć dodatkowe wsparcie ze strony Rhennarda dzięki jego opanowaniu białej magii, choć on wciąż odczuwał dziwne wibracje ze swojej różdżki. Nie był pewny, który z magicusów odniósł skutek na kobiecie - był pewny, że jedno z zaklęć poskutkowało, ale nie mógł dokładnie wskazać, które.
Podobnie wydarzyło się za sprawą homenum revelio, które ukazało sylwetki innych przemytników znajdujących się na statku, niczym przez mgłę. Niektóre błyszczące poświaty błyszczały mocniej, a inne zdawały się pojawiać i znikać - lord mógł naliczyć między pięciu, a dwunastu ludzi, z których znaczna część zdawała się spać lub być przejęta piciem i graniem w kości niż tym, co działo się na zewnątrz.
Dostrzegł również drogę w kierunku zwierząt - choć był niemalże pewny, że nie dostrzegł wyłącznie sylwetek znikaczy, a również i czegoś większego - może psidwaków, może niuchaczy, a może jeszcze czegoś, co zniknęło jednak z jego pola widzenia.
Biała magia wyraźnie zachowywała się dziwnie, jakby coś ją zakłócało.
Wejście na statek okazało się być dziecinnie łatwym, kiedy pilnujący go szmalcownicy wcale nie starali się wykonywać swojej pracy porządnie. Mimo złudzenia Rhennarda podczas wspinaczki, że lasso mogło się w każdej chwili zarwać pod jego ciężarem, dodarł bez większych trudności na pokład, może poza kilkoma poślizgnięciami na mokrym drewnie.
Ani Thalia, ani Rhennard nie aktywowali żadnej z wykrytych przez lorda Abotta pułapek. Dosłyszeliście cię jednak dokładniej radosne głosy załogi, którzy bawili się w najlepsze i pili, korzystając z opóźnionego wypłynięcia statku w rejs.
Cały pokład był spowity w ciemnościach. Musieliście stąpać ostrożnie po zmoczonych deskach, aby zachować równowagę. Większość załogi znajdywała się pod pokładem w miejscu przeznaczonym do ich odpoczynku, kiedy wcześniejszego zaklęcie Rhennarda ukazało kilku szmalcowników w kajucie kapitańskiej. Zwierzęta znajdywały się z kolei w ładowni, nieopodal miejsca w którym większość załogi odpoczywała, a lord Abbott był - prawie - pewny, że pilnowało ich dwóch dodatkowych szmalcowników.
Czas na odpis do 3 sierpnia, do północy.
Do końca wątku możecie wykonywać do 5 akcji w turze.
Thalia: EM 48/50 PŻ 241/241; +8 do zaklęć (magicus extremos) 1/3 tury
Rhennard: EM 43/50 PŻ 205/205
Przemiana kobiety nie szła tak gładko jakby tego chciała - nie według własnych, wysoko ustawionych sobie ambicji, bowiem jej tęczówki wciąż pozostawały bez zmiennie w jej naturalnej barwie. Cała iluzja, głównie przez zbyt nieporadne i częste zmiany w krótkim czasie, zdawała się odbiegać od oryginału czarodzieja, w którego próbowała się zmienić. Wydawała się być odrobinę niższa, nieco szersza w barach, ale za to szczuplejsza w udach, nos był bardziej podobny do jej własnego niż kulfona, który szpecił twarz unieruchomionego czarodzieja - pozostała nadzieja, że potencjalne towarzystwo nabierze się na sztuczkę.
Kobieta mogła jednak poczuć dodatkowe wsparcie ze strony Rhennarda dzięki jego opanowaniu białej magii, choć on wciąż odczuwał dziwne wibracje ze swojej różdżki. Nie był pewny, który z magicusów odniósł skutek na kobiecie - był pewny, że jedno z zaklęć poskutkowało, ale nie mógł dokładnie wskazać, które.
Podobnie wydarzyło się za sprawą homenum revelio, które ukazało sylwetki innych przemytników znajdujących się na statku, niczym przez mgłę. Niektóre błyszczące poświaty błyszczały mocniej, a inne zdawały się pojawiać i znikać - lord mógł naliczyć między pięciu, a dwunastu ludzi, z których znaczna część zdawała się spać lub być przejęta piciem i graniem w kości niż tym, co działo się na zewnątrz.
Dostrzegł również drogę w kierunku zwierząt - choć był niemalże pewny, że nie dostrzegł wyłącznie sylwetek znikaczy, a również i czegoś większego - może psidwaków, może niuchaczy, a może jeszcze czegoś, co zniknęło jednak z jego pola widzenia.
Biała magia wyraźnie zachowywała się dziwnie, jakby coś ją zakłócało.
Wejście na statek okazało się być dziecinnie łatwym, kiedy pilnujący go szmalcownicy wcale nie starali się wykonywać swojej pracy porządnie. Mimo złudzenia Rhennarda podczas wspinaczki, że lasso mogło się w każdej chwili zarwać pod jego ciężarem, dodarł bez większych trudności na pokład, może poza kilkoma poślizgnięciami na mokrym drewnie.
Ani Thalia, ani Rhennard nie aktywowali żadnej z wykrytych przez lorda Abotta pułapek. Dosłyszeliście cię jednak dokładniej radosne głosy załogi, którzy bawili się w najlepsze i pili, korzystając z opóźnionego wypłynięcia statku w rejs.
Cały pokład był spowity w ciemnościach. Musieliście stąpać ostrożnie po zmoczonych deskach, aby zachować równowagę. Większość załogi znajdywała się pod pokładem w miejscu przeznaczonym do ich odpoczynku, kiedy wcześniejszego zaklęcie Rhennarda ukazało kilku szmalcowników w kajucie kapitańskiej. Zwierzęta znajdywały się z kolei w ładowni, nieopodal miejsca w którym większość załogi odpoczywała, a lord Abbott był - prawie - pewny, że pilnowało ich dwóch dodatkowych szmalcowników.
Do końca wątku możecie wykonywać do 5 akcji w turze.
Thalia: EM 48/50 PŻ 241/241; +8 do zaklęć (magicus extremos) 1/3 tury
Rhennard: EM 43/50 PŻ 205/205
Thomas Doe
Mogłaby przysiąc, że albo szło im jakoś wybitnie prosto, co zawsze budziło powody do zmartwień, albo wszystko się sypało, co jeszcze bardziej budziło powody do zmartwień. Czy miała teraz coś, co przydałoby się Rhennardowi? Bardziej nóż niż dobre słowo, ale na to drugie chyba i tak było już za późno skoro zdecydowali się wejść na pokład.
Chciała jeszcze raz postarać się jakoś zakamuflować Abbotta, lecz uniesiona różdżka na niewiele się zdała - ani pierwsze, ani drugie zaklęcie kameleona nie wydawało się zbytnio udane...a tak właściwie to wcale, bo przecież dalej widziała swojego towarzysza. Ostrożnie zbliżyła się do niego, skoro żadnych pułapek na pokładzie nie uruchomili.
- Inumbravi - wyszeptała jeszcze raz, wiedząc, że magia chyba im nie sprzyja - im bliżej statku, tym wszystko gorzej wypadało. - Inumbravi - powtórzyła, lecz magia milczała, jakby już spełniła swoją powinność.
- Dobrze, zrobimy inaczej. - Dalej szeptała, ale chyba już musieli zastosować inny plan. - Odwrócę uwagę osób na dole, powiem coś o tym jak mnie uszkodziło. Dzięki temu może zwolnię dostęp do ładowni, musisz wejść i ocenić stan istot. - Nie przepadała za robieniem tego, ale udawanie pod metamorfomagią wymagało poświęceń, machnęła więc dłonią aby zadać sobie lekki cos w oko i spowodować zaczerwienienie...i ból.
Chciała jeszcze raz postarać się jakoś zakamuflować Abbotta, lecz uniesiona różdżka na niewiele się zdała - ani pierwsze, ani drugie zaklęcie kameleona nie wydawało się zbytnio udane...a tak właściwie to wcale, bo przecież dalej widziała swojego towarzysza. Ostrożnie zbliżyła się do niego, skoro żadnych pułapek na pokładzie nie uruchomili.
- Inumbravi - wyszeptała jeszcze raz, wiedząc, że magia chyba im nie sprzyja - im bliżej statku, tym wszystko gorzej wypadało. - Inumbravi - powtórzyła, lecz magia milczała, jakby już spełniła swoją powinność.
- Dobrze, zrobimy inaczej. - Dalej szeptała, ale chyba już musieli zastosować inny plan. - Odwrócę uwagę osób na dole, powiem coś o tym jak mnie uszkodziło. Dzięki temu może zwolnię dostęp do ładowni, musisz wejść i ocenić stan istot. - Nie przepadała za robieniem tego, ale udawanie pod metamorfomagią wymagało poświęceń, machnęła więc dłonią aby zadać sobie lekki cos w oko i spowodować zaczerwienienie...i ból.
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Próbował się skupić na tym, gdzie lśnią punkty ujawnione homenum revelio, skupić się na nich, umiejscowić w głowie i stworzyć z tego pobieżną mapę, dzięki której będą mogli sprawniej poruszać się po terenie. Deszcz zacinał o jego twarz, kiedy wspinał się wyżej, mieszał z pierwszymi kropelkami potu wychodzącymi na skroń, spływając razem z nimi na przemoknięty już płaszcz. Wskoczył jednak w końcu na pokład, ze wszystkich sił starając się zrobić to jak najciszej - buty nie miały metalowych okuć, były skórzane. Rozejrzał się po pokładzie, zamierając w miejscu, czekając na cokolwiek, co zdradzi, że wskakując na pokład aktywował wszystkie obecne na nim pułapki. Ale nic się nie stało. Na jego twarzy pojawił się grymas niezrozumienia. Spojrzał na różdżkę, jakby chciał obarczyć ją winą za tę gierkę, ale ostatecznie tylko uścisnął ją mocniej i zwrócił się ku Thalii, zniżając ton głosu do szeptu, wciąż jednak na tyle głośnego, by deszcz nie był przeszkodą do zrozumienia.
- Zauważyłem jakiś tuzin ludzi - powiedział do niej. - I zwierząt. Na pewno znikacze, ale są ruchliwe, nie mogłem naliczyć, ile jest ich tam dokładnie. Oprócz nich porwali inne zwierzęta. Może uda nam się je uratować. - to szepnął bardziej do siebie. - W kajucie kapitańskiej mają jakieś spotkanie, niżej stoi na straży, bo ani nie śpią, ani nie balują, dwóch szmalcowników. Chyba dwóch. - spojrzał na nią, słuchając. W końcu skinął głową. - Możemy tak zrobić. Festivo - różdżkę skierował na statek. Może faktycznie znajdowało się tu coś, co nie współgrało z ich mocami, coś, co je zakłócało. Nie poczuł jednak, że magia z niego w jakiś sposób wypłynęła, więc rzucił zaklęcie jeszcze raz. - Festivo. - magicznym drewnem dotknął swojego ciała, by rzucić w myślach zaklęcie kameleona, sądząc, że ta podstawowa, znana wszystkim czarodziejom, inkantacja pomoże mu się schować, kiedy Thalia wyciągnie piratów na zewnątrz. - Uciekaj, jeśli zrobi się gorąco. Ja sobie poradzę.
Ruszył w stronę masztu znajdującego się najbliżej wejścia, o którym mówiła Thalia, i przykucnął przy nim chowając się za najgrubszą częścią, licząc, że nie tylko zaklęcie, ale i pogoda pomogą mu pozostać niewidocznym. I wtedy zobaczył, jak kobieta (w praktyce tamten pirat) próbuje dać sobie fangę w nos. Wyszeptał pod nosem jakieś kulturalne przekleństwo, mrugając z zaskoczeniem.
| ostatnia kostka to chowanko, nie mam skradania, więc -40
- Zauważyłem jakiś tuzin ludzi - powiedział do niej. - I zwierząt. Na pewno znikacze, ale są ruchliwe, nie mogłem naliczyć, ile jest ich tam dokładnie. Oprócz nich porwali inne zwierzęta. Może uda nam się je uratować. - to szepnął bardziej do siebie. - W kajucie kapitańskiej mają jakieś spotkanie, niżej stoi na straży, bo ani nie śpią, ani nie balują, dwóch szmalcowników. Chyba dwóch. - spojrzał na nią, słuchając. W końcu skinął głową. - Możemy tak zrobić. Festivo - różdżkę skierował na statek. Może faktycznie znajdowało się tu coś, co nie współgrało z ich mocami, coś, co je zakłócało. Nie poczuł jednak, że magia z niego w jakiś sposób wypłynęła, więc rzucił zaklęcie jeszcze raz. - Festivo. - magicznym drewnem dotknął swojego ciała, by rzucić w myślach zaklęcie kameleona, sądząc, że ta podstawowa, znana wszystkim czarodziejom, inkantacja pomoże mu się schować, kiedy Thalia wyciągnie piratów na zewnątrz. - Uciekaj, jeśli zrobi się gorąco. Ja sobie poradzę.
Ruszył w stronę masztu znajdującego się najbliżej wejścia, o którym mówiła Thalia, i przykucnął przy nim chowając się za najgrubszą częścią, licząc, że nie tylko zaklęcie, ale i pogoda pomogą mu pozostać niewidocznym. I wtedy zobaczył, jak kobieta (w praktyce tamten pirat) próbuje dać sobie fangę w nos. Wyszeptał pod nosem jakieś kulturalne przekleństwo, mrugając z zaskoczeniem.
| ostatnia kostka to chowanko, nie mam skradania, więc -40
gdybym ziarnka
choć nie wszystkie
mocnym zawrzeć mógł uściskiem
gdybym z grzmiącej fali jedno choć ocalił
mocnym zawrzeć mógł uściskiem
gdybym z grzmiącej fali jedno choć ocalił
The member 'Rhennard Abbott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 65
'k100' : 65
Magia zdawała się być zakłócona na różnych polach - jednak nie było to nic z czym doświadczeni czarodzieje nie powinni sobie poradzić. Na jeden lub na inny sposób.
Inumbravi w końcu otoczyło lorda Abbotta wstęgami zaklęcia, a on sam nie dostrzegł w pierwszej chwili tak wielu zmian w swoim ciele - dopiero, gdy spojrzał na własne dłonie, dostrzegł ze był bardziej półprzezroczysty, a kiedy stawał w jednym miejscu, potrafił jakby wtopić się w otoczenie. Był jakby lżejszy, przemieszczając się po pokładzie jego materiałowe buty wywoływały jeszcze mniej hałasu niż wcześniej. Zdawało się, że nawet nie stąpał po drewnianym pokładzie, a bardziej po nim sunął - czy raczej tuż nad nim.
Pierwsze rzucone przez Rhennarda festivo od razu ukazało pod pokładem kilka skrzyń - i przedmiotów, które nieco bardziej rozbłysnęły, wskazując na powiązanie z czarną magią. Drugie zaklęcie z kolei, wskazywało że w kajucie kapitańskiej znajdywały się u boków czarodziejów różdżki splamione czarną magią. Czy mieli do czynienia z czarnoksiężnikami? W umyśle Rhennarda pojawiła się wątpliwość co do tego, które zaklęcie pokazywało prawdę, a które nie. Nie był w stanie odróżnić, kiedy biała magia zdawała się działać w nieprzewidywalny sposób za każdym razem, kiedy po nią sięgał.
Nie sprawiło mu trudu ukrycie się za masztem - szczególnie biorąc pod uwagę oddziałowujące na niego zaklęcie. Wystarczyło, aby znalazł się we względnym bezruchu, aby nie zwracać na siebie większej uwagi potencjalnych przechodniów.
Thalia za to pod postacią czarodzieja, skutecznie podbiła sobie oko, wyglądając jeszcze bardziej sfatygowanie niż rzeczywiście była. Nadawało to jej kreacji pewnego rodzaju spójności i wyjaśnienia, dlaczego nie do końca wyglądała w pełni jak strażnik z pokładu.
Im bliżej znaleźliście się otwartego zejścia pod pokład, tym bardziej dobiegały do was radosne dźwięki szant i zabawy - dochodzące wyłącznie od strony zejścia. Wystarczyło domknąć dokładniej klapę, aby wszystkie dźwięki ustały.
Czas na odpis do 5 sierpnia, do północy.
Do końca wątku możecie wykonywać do 5 akcji w turze.
Thalia: EM 42/50 PŻ 233/241 obrażenia: 8 (tłuczone); +8 do zaklęć (magicus extremos) 2/3 tury
Rhennard: EM 39/50 PŻ 205/205; bonus do ukrycia i cichszego poruszania się (połowiczne inumbravi) 1/3 tury
Inumbravi w końcu otoczyło lorda Abbotta wstęgami zaklęcia, a on sam nie dostrzegł w pierwszej chwili tak wielu zmian w swoim ciele - dopiero, gdy spojrzał na własne dłonie, dostrzegł ze był bardziej półprzezroczysty, a kiedy stawał w jednym miejscu, potrafił jakby wtopić się w otoczenie. Był jakby lżejszy, przemieszczając się po pokładzie jego materiałowe buty wywoływały jeszcze mniej hałasu niż wcześniej. Zdawało się, że nawet nie stąpał po drewnianym pokładzie, a bardziej po nim sunął - czy raczej tuż nad nim.
Pierwsze rzucone przez Rhennarda festivo od razu ukazało pod pokładem kilka skrzyń - i przedmiotów, które nieco bardziej rozbłysnęły, wskazując na powiązanie z czarną magią. Drugie zaklęcie z kolei, wskazywało że w kajucie kapitańskiej znajdywały się u boków czarodziejów różdżki splamione czarną magią. Czy mieli do czynienia z czarnoksiężnikami? W umyśle Rhennarda pojawiła się wątpliwość co do tego, które zaklęcie pokazywało prawdę, a które nie. Nie był w stanie odróżnić, kiedy biała magia zdawała się działać w nieprzewidywalny sposób za każdym razem, kiedy po nią sięgał.
Nie sprawiło mu trudu ukrycie się za masztem - szczególnie biorąc pod uwagę oddziałowujące na niego zaklęcie. Wystarczyło, aby znalazł się we względnym bezruchu, aby nie zwracać na siebie większej uwagi potencjalnych przechodniów.
Thalia za to pod postacią czarodzieja, skutecznie podbiła sobie oko, wyglądając jeszcze bardziej sfatygowanie niż rzeczywiście była. Nadawało to jej kreacji pewnego rodzaju spójności i wyjaśnienia, dlaczego nie do końca wyglądała w pełni jak strażnik z pokładu.
Im bliżej znaleźliście się otwartego zejścia pod pokład, tym bardziej dobiegały do was radosne dźwięki szant i zabawy - dochodzące wyłącznie od strony zejścia. Wystarczyło domknąć dokładniej klapę, aby wszystkie dźwięki ustały.
Do końca wątku możecie wykonywać do 5 akcji w turze.
Thalia: EM 42/50 PŻ 233/241 obrażenia: 8 (tłuczone); +8 do zaklęć (magicus extremos) 2/3 tury
Rhennard: EM 39/50 PŻ 205/205; bonus do ukrycia i cichszego poruszania się (połowiczne inumbravi) 1/3 tury
Thomas Doe
Strona 14 z 15 • 1 ... 8 ... 13, 14, 15
Dzikie wybrzeże, Walia
Szybka odpowiedź