Dział Ksiąg Zakazanych
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Dział Ksiąg Zakazanych
Londyńska biblioteka, podobnie jak te w szkołach magii, posiada działy, do których dostęp mają tylko osoby z odpowiednimi uprawnieniami lub wydanymi upoważnieniami. Księgi tu umieszczone traktują nie tylko o czarnomagicznych zaklęciach i najsilniejszych truciznach, znajdują się tu także informacje o starożytnych rytuałach, łamaniu klątw, alchemii, magii starożytnej i skomplikowanych rytuałach. Regały ciągną się wgłąb pomieszczenia, często rozdzielają się na mniejsze odgałęzienia, przez co z łatwością można stracić orientację, więc w sieci uliczek najlepiej zapuszczać się z jednym z pracowników. W powietrzu wyczuwa się czarną magię, oddziałującą na co wrażliwszych poszukiwaczy, stąd uzasadnione są tabliczki informujące o przebywaniu w tym dziale przez najkrótszą możliwą ilość czasu. Zakazana magia kusi do otwarcia grubaśnych woluminów, zawierających zakazaną wiedzę. Ciężkie, żeliwne kraty uniemożliwiają swobodne wejście do tej części biblioteki. Dla miłośników nielegalnych wtargnięć, które zdarzają się stosunkowo często, wprowadzono kolejne utrudnienia. Księgi zabezpieczone są przed kradzieżą, a także samoistnym otwarciem za pomocą magicznych łańcuchów, które otworzyć może tylko przy pomocy kluczy znajdujących się w posiadaniu opiekunów działu. Innym z zabezpieczeń są popiersia ustawione przy wejściu do każdego z działów - dzięki specjalnym zaklęciom transmutacyjnym, informują one o wejściu intruza.
Legalny dostęp do tematu można uzyskać przez wysłanie listu na sowę mistrza gry wraz z fabularnym uzasadnieniem prośby.
Legalny dostęp do tematu można uzyskać przez wysłanie listu na sowę mistrza gry wraz z fabularnym uzasadnieniem prośby.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:07, w całości zmieniany 2 razy
18 września 1957 roku
Zezwolenie na wejście do Działu Ksiąg Zakazanych w końcu przyszło, wywołując na ustach eterycznej alchemiczki uśmiech zadowolenia. W czasach Hogwartu, będąc prefektem oraz prefektem naczelnym, kilka razy udało jej się otrzymać dostęp do zakazanych ksiąg. Odnalazła tam wtedy kilka, niezwykle interesujących pozycji. Teraz, gdy zdobyła już o wiele wyższy poziom w swojej dziedzinie, a naukowa droga stała przed nią otworem, była ciekawa, co też uda jej się z naleźć w o wiele większym zbiorze Biblioteki Londyńskiej. Okazja nadarzyła się sama, a kilka listów wymienionych z Primrose sprawiły, że nie musiała przychodzić tu w samotności. Towarzystwo, zwłaszcza tak wyśmienite, zawsze napawało radością.
Ubrana w czarną sukienkę podkreślającą kobiecą figurę, z delikatną, transparentną materią otulającą smukłe ramiona; panna Burroughs kroczyła przez kolejne działy wielkiej Biblioteki Londyńskiej w kierunku tego najbardziej upragnionego działu, przy wejściu do którego miała spotkać się z równie zdolną lady Burke. Eteryczne dziewczę pomachało dłonią skrytą pod rękawiczką, gdy tylko w znajoma sylwetka pojawiła się w zasięgu spojrzenia.
- Dzień dobry, Primrose! - Rzuciła radośnie, zbliżając się, aby w przyjaznym geście powitania malinowymi ustami musnąć policzek dziewczęcia. Specyficzne podejście panny Burroughs do szlachty sprawiało, że nie do końca znajoma była z wszelkimi ich konwenansami. Pewna, iż czarodziejów winno szanować się za wiedzę oraz czyny nie wierzyła w szacunek wywoływany ledwie nazwiskiem. A ostatnie spotkania z Primrose sprawiły, że czarownica wyjątkowo przypadła alchemiczce do gustu. W końcu, czy dwie piękne oraz zawikłane w naukowy świat czarownice mogłyby się nie dogadać? Frances szczerze w to wątpiła. - Jak Twoje samopoczucie? Gotowa na popołudnie z zakazanymi księgami? - Spytała z wyraźną ekscytacją wypisaną na jasnej twarzy. Nie mogła doczekać się, gdy będą mogły zagłębić się w zakazane tomy, pełne wiedzy, która nie była dostępna dla przeciętnych naukowców. Miała nadzieję, że uda jej się odnaleźć poszukiwane przez nią informacje... I że nie będą to informacje, z których nie da się skorzystać. Mimo słów profesora, była ciekawa, czy mogłaby poczynić pierwsze kroki w teorii, która przykuwała jej największe zainteresowanie. W końcu, nie musiała od razu dokonywać przełomowych odkryć, mogła zacząć od zrozumienia podstawowych procesów, jakie były z nimi powiązane.
W towarzystwie Primrose eteryczna alchemiczka ruszyła w kierunku przejścia, oraz znajdującego się przy nim czarodzieja. Z niewielkiej torebeczki wyjęła równiutko złożony list z zapisanym numerem pozwolenia.
- Interesują mnie dzieła skupiające się na szeroko pojętej alchemii zarówno starożytnej, jak i bardziej nam bliskiej łącznie z truciznami. - Wyjawiła pracownikowi, który miał za zadanie, przynajmniej według listu dyrektora biblioteki, skompletować dla niej odpowiednie dzieła. Poczekała grzecznie aż Primrose powie, po jakie księgi przyszła, z zainteresowaniem przysłuchując się wypowiadanym informacją. A gdy obie powiedziały, jakich ksiąg potrzebują pracownik działu zniknął między regałami.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Gdy odebrała sowę z informacją, że uzyskała dostęp do Działu Ksiąg Zakazanych nie ukrywała swojej radości. Obawiała się, że otrzyma odmowę z uwagi na nazwisko jakim się posługuje. Społeczeństwo czarodziei mogło sądzić, że szlachta wszędzie miała dostęp i wszystko podane na tacy, ale tak nie było. Wojna sprawiła, że podpisywanie się nazwiskiem Burke przynosiło więcej wrogów niż sprzymierzeńców. Musiała przywyknąć do tego, że wiele drzwi zostało przed nią zamkniętych, a ludzie unikali jej towarzystwa bojąc się odezwać słowem. Jednak Frances nie oceniała jej przez pryzmat nazwiska co niezwykle cieszyło pannę Burke. Znalazły nic porozumienia, połączył je pęd do wiedzy i chęć zawojowania świata naukowego, a parę listów wymienionych ukazały, że mają też wspólnego znajomego. Wroński był przyjacielem rodziny, kiedy była małą dziewczynką pracował na stałe w sklepie, aż stanął na własne nogi i teraz załatwiał o ciekawsze artefakty dla sklepu. Jednak przyjaźń pozostała, a Primrose miała słabość do tego zawadiaki. Zdumiała się, że ta przechera postanowiła się ustatkować i pojąć za żonę drobną alchemiczkę. Poznała na tyle Frances, że wiedziała iż za delikatną powłoką kryje się niezwykła osoba. Jej jasne oczy wręcz płonęły, gdy opowiadała z pasją o swoich odkryciach. Teraz dojrzała czarownicę i uniosła swoją dłoń na powitanie, sama ubrana w nieśmiertelną szkocką kratę, którą upodobała w okresie jesiennym, a do tego jedwabna koszula i kamizelka zapinana na dwa rzędy guzików. Wszystko idealnie dopasowane, nic nie pozostawione przypadkowi. Całość jak zwykle zaburzała fryzura, gdzie z misternego upięcia wysuwały się pasma włosów i wiły się wokół twarzy oznajmiając, że Primrose ma w sobie pasję i energię, którą trzyma na wodzy.
-Dzień dobry, Frances – odpowiedziała na powitanie i odwzajemniła gest. Gest, który w jej kręgach był traktowany jako bardzo intymny między dwiema osobami, ale Prim często łamała zasady gdy wiedziała kiedy to zrobić. Nie raz wyśmiewała przedstawicieli swojej klasy, którzy byli zwyczajnie grubiańscy, a nie eleganccy. – Przyznam się, że miałam lekką obawę iż dostępu nie otrzymam.
Odpowiedziała zgodnie z prawdą wyciągając list z pozwoleniem. Tak się jednak nie stało. Właśnie zmierzała do Działu Ksiąg Zakazanych aby zdobyć kolejne pokłady wiedzy, by otrzymać dostęp do informacji, które nie były powszechnie znane. Wiedziała po co przyszła, a była to wiedza, która mogła mrozić krew w żyłach i wzbudzać niepokój. Być może już nigdy więcej taka okazja się nie nadaży. Podeszła do pracownika również pokazując swoje pozwolenie.
-Poszukuję dzieł związanych z rytuałami krwi, dotyczącymi numerologii starożytnej oraz pozycji, które dotyczą legilimencji i kontroli snów z zewnątrz. – Wymieniła co ją interesuje czując na sobie zaciekawione spojrzenie Frances. Kiedy pracownik zniknął by odszukać wymagane pozycje zwróciła się do czarownicy.
-Twój ostatni list mocno mnie zaintrygował.- Wyznała chowając pozwolenie do torebki. – Jestem ciekawa nad czym teraz pracujesz i co już udało ci się odnaleźć.
-Dzień dobry, Frances – odpowiedziała na powitanie i odwzajemniła gest. Gest, który w jej kręgach był traktowany jako bardzo intymny między dwiema osobami, ale Prim często łamała zasady gdy wiedziała kiedy to zrobić. Nie raz wyśmiewała przedstawicieli swojej klasy, którzy byli zwyczajnie grubiańscy, a nie eleganccy. – Przyznam się, że miałam lekką obawę iż dostępu nie otrzymam.
Odpowiedziała zgodnie z prawdą wyciągając list z pozwoleniem. Tak się jednak nie stało. Właśnie zmierzała do Działu Ksiąg Zakazanych aby zdobyć kolejne pokłady wiedzy, by otrzymać dostęp do informacji, które nie były powszechnie znane. Wiedziała po co przyszła, a była to wiedza, która mogła mrozić krew w żyłach i wzbudzać niepokój. Być może już nigdy więcej taka okazja się nie nadaży. Podeszła do pracownika również pokazując swoje pozwolenie.
-Poszukuję dzieł związanych z rytuałami krwi, dotyczącymi numerologii starożytnej oraz pozycji, które dotyczą legilimencji i kontroli snów z zewnątrz. – Wymieniła co ją interesuje czując na sobie zaciekawione spojrzenie Frances. Kiedy pracownik zniknął by odszukać wymagane pozycje zwróciła się do czarownicy.
-Twój ostatni list mocno mnie zaintrygował.- Wyznała chowając pozwolenie do torebki. – Jestem ciekawa nad czym teraz pracujesz i co już udało ci się odnaleźć.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Panna Burroughs uśmiechnęła się - szczerze i ślicznie, gdy głos lady dotarł do jej uszu. Nie dziwiły ją obawy, co prawda nie za bardzo wiedziała, jakie dziedzictwo wiązało się z nazwiskiem towarzyszki, nie raz słyszała jednak, iż dostanie się do tego konkretnego działu wiązało się z nie małym wyzwaniem.
- Och, też nie byłam pewna, czy otrzymam dostęp, mimo powołania się na profesora. - Odpowiedziała odrobinę ciszej, z delikatnym uśmiechem wyrysowanym na ustach, nie chcąc aby jej słowa przypadkiem dotarły do pracownika, w którego kierunku przyszło im zmierzać. Sprawnie wypowiedziała jakich ksiąg poszukuje, z zaciekawieniem przysłuchując się temu, czego poszukuje towarzysząca jej czarownica. To, o czym mówiła, zdawało się być równie
fascynującym co jej poszukiwania. Granice moralne eterycznej alchemiczki w kwestii badań naukowych pozostawały mocno zaburzone. Gdy pozostały same, a wyrazy ciekawości opuściły usta Primose, szaroniebieskie spojrzenie błysnęło w przejawie ekscytacji. Nikomu jeszcze nie zdradziła ogromu swoich zapędów, z nikim - po za profesorem Lacework - nie podzieliła się tym, co od dłuższego czasu zaprzątało jej myśli. Frances przysunęła się do panny Burke, zapewne nazbyt blisko, musiała mieć jednak pewność, iż jej słowa dolecą jedynie do tej jednej pary uszu.
- Mam wysokie ambicje, moja droga. Pewnego dnia chciałabym powtórzyć wyczyn profesora Flammela... - Mówiła cicho, z błyszczącym płomieniem utkwionym w buzi towarzyszki. - Nie posiadam jeszcze tak wielkich
umiejętności, zapewne trochę minie, nim będę mogła rozpocząć pracę... Chciałabym jednak zaznajomić się z procesami starożytnej alchemii. Od jakiegoś czasu interesuje mnie, czy dałoby się przyrządzić eliksir, w którym możnaby wyhodować kamień szlachetny, bądź półszlachetny. Mam... Pewien pomysł, jak można byłoby to osiągnąć, chciałabym jednak poszukać informacji na ten temat. Sprawdzić, czy gdzieś znajdują się zapiski na ten temat. - Zamyślenie pojawiło się na delikatnej twarzyczce. Teorie, jakie nawiedzały jej głowę były śmiałe... i niezwykle kuszące. Aż prosiły, aby poszukać informacji w tych kwestiach, podjąć jakichś eksperymentów oraz naukowych prób.
- Idealnym byłoby, gdyby podczas hodowli dałoby się nadać mu jakąś niewielką właściwość. Nie wiem, choćby świecenie w ciemnościach albo coś podobnego... Jeśli to nie byłoby możliwym, chciałabym spróbować naładować kamień odpowiednim działaniem, właśnie za pomocą procesów alchemicznych... - Dodała, a ciężkie westchnienie opuściło jej pierś. Pracy zapowiadało się niezwykle wiele, zwłaszcza w połączeniu z projektami, jakie panna Burroughs prowadziła z profesorem Lacework. Czego jednak nie robi się, by przybliżyć się do spełnienia najskrytszych marzeń? Frances była w stanie poświęcić wiele.
- Co o tym sądzisz? Chciałabym mocniej przysiąść do tematu gdy już uporamy się z przygotowaniami do ceremonii... I przyda mi się przy tym odpowiednie towarzystwo. - Błysk pojawił się w oku Frances, gdy złożyła subtelną propozycję. W końcu, co dwie naukowe głowy to nie jedna, czyż nie? Panna Burroughs z przyjemnością wtajemniczyłaby Primrose w swój projekt; sprawdziła jak pracuje się z ciemnowłosą oraz do jakich teorii byłyby w stanie dojść łącząc ich siły.
- Teraz Twoja kolej, rytuały krwi i kontrola snów z zewnątrz? - Spytała z zaciekawieniem, delikatnie przekręcając głowę w bok. Plany panny Burrke zdawały się brzmieć równie interesująco, co jej same. W kwestiach naukowych Frances posiadała dwie słabości - manipulowanie umysłem oraz błyszczące, magiczne kamienie.
- Och, też nie byłam pewna, czy otrzymam dostęp, mimo powołania się na profesora. - Odpowiedziała odrobinę ciszej, z delikatnym uśmiechem wyrysowanym na ustach, nie chcąc aby jej słowa przypadkiem dotarły do pracownika, w którego kierunku przyszło im zmierzać. Sprawnie wypowiedziała jakich ksiąg poszukuje, z zaciekawieniem przysłuchując się temu, czego poszukuje towarzysząca jej czarownica. To, o czym mówiła, zdawało się być równie
fascynującym co jej poszukiwania. Granice moralne eterycznej alchemiczki w kwestii badań naukowych pozostawały mocno zaburzone. Gdy pozostały same, a wyrazy ciekawości opuściły usta Primose, szaroniebieskie spojrzenie błysnęło w przejawie ekscytacji. Nikomu jeszcze nie zdradziła ogromu swoich zapędów, z nikim - po za profesorem Lacework - nie podzieliła się tym, co od dłuższego czasu zaprzątało jej myśli. Frances przysunęła się do panny Burke, zapewne nazbyt blisko, musiała mieć jednak pewność, iż jej słowa dolecą jedynie do tej jednej pary uszu.
- Mam wysokie ambicje, moja droga. Pewnego dnia chciałabym powtórzyć wyczyn profesora Flammela... - Mówiła cicho, z błyszczącym płomieniem utkwionym w buzi towarzyszki. - Nie posiadam jeszcze tak wielkich
umiejętności, zapewne trochę minie, nim będę mogła rozpocząć pracę... Chciałabym jednak zaznajomić się z procesami starożytnej alchemii. Od jakiegoś czasu interesuje mnie, czy dałoby się przyrządzić eliksir, w którym możnaby wyhodować kamień szlachetny, bądź półszlachetny. Mam... Pewien pomysł, jak można byłoby to osiągnąć, chciałabym jednak poszukać informacji na ten temat. Sprawdzić, czy gdzieś znajdują się zapiski na ten temat. - Zamyślenie pojawiło się na delikatnej twarzyczce. Teorie, jakie nawiedzały jej głowę były śmiałe... i niezwykle kuszące. Aż prosiły, aby poszukać informacji w tych kwestiach, podjąć jakichś eksperymentów oraz naukowych prób.
- Idealnym byłoby, gdyby podczas hodowli dałoby się nadać mu jakąś niewielką właściwość. Nie wiem, choćby świecenie w ciemnościach albo coś podobnego... Jeśli to nie byłoby możliwym, chciałabym spróbować naładować kamień odpowiednim działaniem, właśnie za pomocą procesów alchemicznych... - Dodała, a ciężkie westchnienie opuściło jej pierś. Pracy zapowiadało się niezwykle wiele, zwłaszcza w połączeniu z projektami, jakie panna Burroughs prowadziła z profesorem Lacework. Czego jednak nie robi się, by przybliżyć się do spełnienia najskrytszych marzeń? Frances była w stanie poświęcić wiele.
- Co o tym sądzisz? Chciałabym mocniej przysiąść do tematu gdy już uporamy się z przygotowaniami do ceremonii... I przyda mi się przy tym odpowiednie towarzystwo. - Błysk pojawił się w oku Frances, gdy złożyła subtelną propozycję. W końcu, co dwie naukowe głowy to nie jedna, czyż nie? Panna Burroughs z przyjemnością wtajemniczyłaby Primrose w swój projekt; sprawdziła jak pracuje się z ciemnowłosą oraz do jakich teorii byłyby w stanie dojść łącząc ich siły.
- Teraz Twoja kolej, rytuały krwi i kontrola snów z zewnątrz? - Spytała z zaciekawieniem, delikatnie przekręcając głowę w bok. Plany panny Burrke zdawały się brzmieć równie interesująco, co jej same. W kwestiach naukowych Frances posiadała dwie słabości - manipulowanie umysłem oraz błyszczące, magiczne kamienie.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Ambicja i pragnienia towarzyszyły jej od zawsze. Od kiedy była małym dzieckiem. Chciała więcej i szybciej, a to oznaczało niecierpliwość i pochopne działanie. Ostatnio Edgar wygarnął jej tą wadę i to dość wyraźnie. Wiedziała, że brat ma rację, nawet jeżeli się jej to nie podobało, zgodziła się z nim. Ta niecierpliwość czasami bywała korzystna. Gdyby cierpliwie czekała zapewne nie byłoby jej tu dzisiaj. Nie rozmawiałaby z Frances o niesamowitych możliwościach i próbach stworzenia niemożliwego. Z ogromnym zafascynowaniem słuchała słów alchemiczki. Osoba Nicholasa Flamela nie była jej obca. Każde dziecko o nim słyszało, albo przynajmniej powinno. Studiował sztukę transmutacji. Był w kontakcie ze wszystkimi uczonymi mężczyznami swoich czasów. Posiadał wiele manuskryptów zajmujących się alchemią, zwłaszcza Almasatus. Miał również wiedzę o symbolach, z których alchemicy zwykli korzystać. Dorównanie temu wybitnemu człowiekowi było ogromną ambicją. Pragnieniem, które w pełni rozumiała i popierała.
Z każdym wypowiedzianym słowem przez Frances Prim unosiła coraz wyżej brwi. Evandra kiedyś zwróciła uwagę, że Prim nie mówiła za wiele, ale mimikę miała ogromną, aż dziw brał, że już w szkole nie nabawiła się wielu zmarszczek.
-Kamień z eliksiru – powtórzyła za czarownicą jakby w lekkim zamyśleniu. - Nie jest już dla nas tajemnicą, że jedną substancję można przemienić w inną, jednak wymaga to ogromnej precyzji. Co do tego nie ma wątpliwości. Dużej wiedzy z transmutacji...
Spojrzała uważnie na twarz towarzyszki widząc ten błysk w spojrzeniu, to pożądanie wiedzy, łaknienie poznania tajemnic jakie skrywa świat. Czuła dokładnie to samo, gdyż temat, który poruszała kobieta niezwykle ja zainteresowała, aż sama zaczęła się zastanawiać nad zagadnieniami jakie poruszyła.
-Samo pozyskanie takiego kamienia jest procesem niezwykle trudnym, naładowanie go odpowiednimi substancjami nie będzie aż tak problematyczne.
Rozważała na głos powracając myślami do samego stworzenia takiego kamienia. Nie była aż tak biegła w alchemii, wiedziała że jeszcze musi sporo się doszkolić. Musi podnieść swoje umiejętności i zdobyć wiedzę. Biblioteka w Durham powinna być bogata w takie informacje, a bracia na pewno będą w stanie jej wskazać odpowiednie pozycje do przeczytania. Kiedy błądziła myślami wokół spraw czystko naukowych delikatna i subtelna propozycja ze strony Frances ledwo się przebiła przez skotłowane myśli panny Burke. Czarownica zamrugała parę razy oczami wracając do rzeczywistości. Nie spodziewała się tego delikatnego acz jasnego pytania. W odpowiedzi uśmiechnęła się delikatnie.
-Będę zaszczycona.
Nagle uderzyło ją coś innego, przecież Frances pisała w swoim liście o zaręczynach z Wrońskim.
-Ceremonia – dodała szybko. - Jak idą przygotowania? Na kiedy planowany jest ślub?
Spojrzała za pracownikiem biblioteki, który szukał ich książek i wróciła wzrokiem szarozielonych oczu do blondynki.
-Nie od dziś wiadomo, że krew jest czymś więcej niż płynem w naszym ciele. - Zaczęła mówić spokojnie, równie przyciszonym głosem aby jednak ktoś nie usłyszał za dużo. Mógłby opacznie zrozumieć słowa lady Burke. - Każda krew jest unikatowa i jedyna w swoim rodzaju. Krew może być narzędziem, nośnikiem, symbolem i tropem. Zanim opanowaliśmy magię za pomocą różdżek, zanim zaczęliśmy dzielić ją na złą i dobrą plemiona zamieszkujące nasze ziemie stosowały magię krwii. Wiedza ta jednak nie przepadła, ale nie jest ogólnie dostępna. Magia i krew mają ogromną moc. Naukowcy do dzisiaj nie zrozumieli jej tajemnic. Tworząc talizmany można je związać z osobą za pomocą krwi. Taka więź jest niezwykle silna. Jednak wiem, że istnieją inne formy. Rytuały, które potrafią otworzyć drzwi do innego wymiaru. A magia krwi to też manipulacja. Słyszałam o rytuałach, w których wykorzystywano krew aby dotrzeć do umysłu osoby śpiącej, wpłynąć na sny jakie śni, a ta... nawet się nie orientowała, że sny są wytworem kogoś innego. Prastara magia ma w sobie wielką moc, tylko została schowana do szuflady i trzymana jest w takich miejscach jak kto. Wielu uważa, ze to złe praktyki. Tylko kto ustala zasady co jest złe, a co jest dobre? To kwestia granicy, a jak wiemy granice można przesuwać.
Koniecznie chciała poznać stare manuskrypty traktujące o więzi jaką wytwarza zaklęcie i krew. Już wiedziała jak silne potrafi był połączenie runy i krwi, jak to pęta, obezwładnia i bardzo ciężko z takiego powiązania się wyplątać. Czasami zostaje ono do końca, gdyż każda magia, a zwłaszcza ta silna i pierwotna, przez innych nazywana czarną magią pozostawia ślad na zawsze.
-Szukam informacji o rytuale Krwawej Świecy. Bardzo trudna i skomplikowana sprawa. Zwany jest rytuałem poświęcenia i stosowanym gdy mamy nóż na gardle. Nie znam jednak szczegółów i mam nadzieję, że znajdę jakieś informacje.
Podzieliła się tym co ja tutaj sprowadza. Na razie nie prowadziła skomplikowanych badań, dopiero zbierała informacje, gromadziła wiedzę, którą chciała w przyszłości wykorzystać do tworzenia własnych artefaktów. Wiedziała, że pewnego dnia stworzy własną recepturę na przedmioty, które przez pewne grono będzie uznawane za przedmioty czarnomagiczne, ale nie da się zadowolić wszystkich. Nie każdy miał otwarty umysł i był chętny poznawać różne możliwości. Strach to potężne narzędzie, można komuś wmówić, że coś jest złe, a coś innego dobre, chociaż wcale tak nie jest.
Z każdym wypowiedzianym słowem przez Frances Prim unosiła coraz wyżej brwi. Evandra kiedyś zwróciła uwagę, że Prim nie mówiła za wiele, ale mimikę miała ogromną, aż dziw brał, że już w szkole nie nabawiła się wielu zmarszczek.
-Kamień z eliksiru – powtórzyła za czarownicą jakby w lekkim zamyśleniu. - Nie jest już dla nas tajemnicą, że jedną substancję można przemienić w inną, jednak wymaga to ogromnej precyzji. Co do tego nie ma wątpliwości. Dużej wiedzy z transmutacji...
Spojrzała uważnie na twarz towarzyszki widząc ten błysk w spojrzeniu, to pożądanie wiedzy, łaknienie poznania tajemnic jakie skrywa świat. Czuła dokładnie to samo, gdyż temat, który poruszała kobieta niezwykle ja zainteresowała, aż sama zaczęła się zastanawiać nad zagadnieniami jakie poruszyła.
-Samo pozyskanie takiego kamienia jest procesem niezwykle trudnym, naładowanie go odpowiednimi substancjami nie będzie aż tak problematyczne.
Rozważała na głos powracając myślami do samego stworzenia takiego kamienia. Nie była aż tak biegła w alchemii, wiedziała że jeszcze musi sporo się doszkolić. Musi podnieść swoje umiejętności i zdobyć wiedzę. Biblioteka w Durham powinna być bogata w takie informacje, a bracia na pewno będą w stanie jej wskazać odpowiednie pozycje do przeczytania. Kiedy błądziła myślami wokół spraw czystko naukowych delikatna i subtelna propozycja ze strony Frances ledwo się przebiła przez skotłowane myśli panny Burke. Czarownica zamrugała parę razy oczami wracając do rzeczywistości. Nie spodziewała się tego delikatnego acz jasnego pytania. W odpowiedzi uśmiechnęła się delikatnie.
-Będę zaszczycona.
Nagle uderzyło ją coś innego, przecież Frances pisała w swoim liście o zaręczynach z Wrońskim.
-Ceremonia – dodała szybko. - Jak idą przygotowania? Na kiedy planowany jest ślub?
Spojrzała za pracownikiem biblioteki, który szukał ich książek i wróciła wzrokiem szarozielonych oczu do blondynki.
-Nie od dziś wiadomo, że krew jest czymś więcej niż płynem w naszym ciele. - Zaczęła mówić spokojnie, równie przyciszonym głosem aby jednak ktoś nie usłyszał za dużo. Mógłby opacznie zrozumieć słowa lady Burke. - Każda krew jest unikatowa i jedyna w swoim rodzaju. Krew może być narzędziem, nośnikiem, symbolem i tropem. Zanim opanowaliśmy magię za pomocą różdżek, zanim zaczęliśmy dzielić ją na złą i dobrą plemiona zamieszkujące nasze ziemie stosowały magię krwii. Wiedza ta jednak nie przepadła, ale nie jest ogólnie dostępna. Magia i krew mają ogromną moc. Naukowcy do dzisiaj nie zrozumieli jej tajemnic. Tworząc talizmany można je związać z osobą za pomocą krwi. Taka więź jest niezwykle silna. Jednak wiem, że istnieją inne formy. Rytuały, które potrafią otworzyć drzwi do innego wymiaru. A magia krwi to też manipulacja. Słyszałam o rytuałach, w których wykorzystywano krew aby dotrzeć do umysłu osoby śpiącej, wpłynąć na sny jakie śni, a ta... nawet się nie orientowała, że sny są wytworem kogoś innego. Prastara magia ma w sobie wielką moc, tylko została schowana do szuflady i trzymana jest w takich miejscach jak kto. Wielu uważa, ze to złe praktyki. Tylko kto ustala zasady co jest złe, a co jest dobre? To kwestia granicy, a jak wiemy granice można przesuwać.
Koniecznie chciała poznać stare manuskrypty traktujące o więzi jaką wytwarza zaklęcie i krew. Już wiedziała jak silne potrafi był połączenie runy i krwi, jak to pęta, obezwładnia i bardzo ciężko z takiego powiązania się wyplątać. Czasami zostaje ono do końca, gdyż każda magia, a zwłaszcza ta silna i pierwotna, przez innych nazywana czarną magią pozostawia ślad na zawsze.
-Szukam informacji o rytuale Krwawej Świecy. Bardzo trudna i skomplikowana sprawa. Zwany jest rytuałem poświęcenia i stosowanym gdy mamy nóż na gardle. Nie znam jednak szczegółów i mam nadzieję, że znajdę jakieś informacje.
Podzieliła się tym co ja tutaj sprowadza. Na razie nie prowadziła skomplikowanych badań, dopiero zbierała informacje, gromadziła wiedzę, którą chciała w przyszłości wykorzystać do tworzenia własnych artefaktów. Wiedziała, że pewnego dnia stworzy własną recepturę na przedmioty, które przez pewne grono będzie uznawane za przedmioty czarnomagiczne, ale nie da się zadowolić wszystkich. Nie każdy miał otwarty umysł i był chętny poznawać różne możliwości. Strach to potężne narzędzie, można komuś wmówić, że coś jest złe, a coś innego dobre, chociaż wcale tak nie jest.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Szaroniebieskie spojrzenie błyszczało, a ekscytacja wymalowana była na buzi panny Burroughs, gdy głosiła swoje, jakże śmiałe, idee. Nie wiedziała, czy uda im się osiągnąć zamierzony cel, była jednak pewna, że i tak uda im się zauważyć coś nowego; lepiej zrozumieć jakiś proces bądź zwyczajnie wpaść na nowy pomysł bądź teorię.
- Transmutacja nie koniecznie wchodzi w grę, moja droga. - Zaczęła, uważnie przyglądając się buzi panny Burke. - Istnieje coś takiego jak proces krystalizacji, jeśli rozpuścisz sól kuchenną bądź siarczan miedzi i pozostawisz je w odpowiednich warunkach z czasem zaczną wytrącać się ich kryształki. To bardzo prosty proces, lecz jakby wykorzystać go jako bazę, doprawić odpowiednią ilością czynnika magicznego oraz alchemicznych sztuczek... Może by się udało. - Wysnuła swoją teorię cicho, w wyraźnym zamyśleniu. I gdyby nie profesor Lacework, z pewnością nie byłaby w stanie wysnuć podobnej teorii. Wiedza, jaką oferował przełożony, była zaskakująca, a eteryczna alchemiczka była mu wdzięczna za wszystkie, przekazywane przez niego lekcje.
- W takim razie, gdyby nie wyszło pozyskanie, możnaby spróbować ze zwykłym naładowaniem... Obie opcje wydają mi się równie fascynujące. - Odpowiedziała, a delikatny uśmiech wyrysował się na jej buzi. Naukowe przygody były tymi, w które panna Burroughs angażowała się najchętniej.
- Och, to wspaniale! - Entuzjazm pojawił się w głosie, a blondynka aż klasnęła w niewielkie dłonie, gdy Primrose wyraziła chęci, aby brać udział w ich małym eksperymencie. Towarzystwo zdolnej czarownicy z pewnością się przyda, zwłaszcza gdy władała odrobinę innymi umiejętnościami niż panna Burroughs. Pozostawało mieć nadzieję, iż w księgach odnajdą odpowiednie informacje.
Delikatny rumieniec pojawił się na twarzy eterycznej alchemiczki, gdy Primrose spytała o zbliżającą się ceremonię.
- Po małym ataku paniki udało mi się wybrać odpowiednią suknię oraz dodatki... Planujemy pobrać się z końcem miesiąca bądź na początku października, ale to załatwia Daniel, zobaczymy więc, co z tego wyjdzie. - Odpowiedziała z odrobiną rozbawienia w głosie. Jakoś to będzie. W tej konkretnej chwili panna Burroughs nie chciała ryzykować kolejną porcją nerwów, zbyt pochłonięta wizją zakazanych podręczników.
A później zamilkła, uważnie wsłuchując się w słowa, jakie wypadały z ust towarzyszącej jej czarownicy. Teorie równie śmiałe co jej, jeśli nie śmielsze w swoim istnieniu. Zaciekawienie pojawiło się w szaroniebieskim spojrzeniu, gdy Frances uważnie słuchała śmiałych słów.
- Jeden uzdrowiciel mówił mi, że każdy organizm posiada własną alchemię... - Zaczęła w zamyśleniu, przypominając sobie słowa Zacharego. Posiadała podstawową wiedzę anatomiczną, która była potrzebna jej do pracy nad wcześniejszymi eliksirami. - W krwi jak i komórkach ciała zapisany jest kod genetyczny, to takie równanie opisujące daną osobę. Przy eliksirze odtworzenia używa się krwi oraz włosów, aby wyhodowana część ciała była w pełni zgodna z organizmem, dla którego się ją tworzy. - Wysnuła kolejną teorię, powiązaną z tematem, jakim interesowała się Primrose. - Do nakładania klątw również ponoć używa się krwi, jestem więc pewna, że to o czym mówisz jest możliwym do osiągnięcia. I jest niezwykle fascynujące. - Odpowiedziała z wyraźnym uznaniem w głosie. Uwielbiała ambitne projekty, jakich podejmowali się ambitni czarodzieje... A fakt, że tym czarodziejem była znajoma kobieta, również zanurzona w naukowy świat, jedynie dodawał temu wszystkiemu smaczku. Chwilę później rozbawienie pojawiło się na jej buzi. - Och, z pewnością nie ja. Wychodzę z założenia, że nauka czasem wymaga odpowiednich poświęceń. - Przeprowadziła eksperyment na mugolach; testowała swoje mikstury na niczego nie świadomych czarodziejach... Z pewnością nie była kimś, kto winien rozmawiać o moralności projektów.
I już miała spytać, na czym polega wspomniany rytuał, gdy pracownik biblioteki powrócił z dwoma, całkiem sporymi kupkami ksiąg. Uprzejmie poprosił dziewczęta, aby te podążyły za nim, co też Frances uczyniła po krótkim spojrzeniu, jakie powędrowało w kierunku Primrose. Przeszły do czegoś, co przypominało specyficzną czytelnię - nie możliwym było wyniesienie podręczników po za mury działu, a to oznaczało, iż musiały pracować na miejscu.
Szaroniebieskie spojrzenie alchemiczki spoczęło na księgach, nie odezwała się jednak, nim pracownik biblioteki nie zniknął z pola widzenia.
- Na czym polega ten rytuał? - Spytała z wyraźnym zainteresowaniem, po czym zajęła miejsce przy jednym ze stołów, by w trakcie wypowiedzi Primrose rozpocząć przeglądanie przyniesionych jej tytułów. Dzień był krótki, informacji w księgach niezwykle wiele, a ona po za informacjami dla siebie, musiała odnaleźć odpowiednie informacje, które pomogłyby im ukończy projekt, jaki prowadziła wspólnie z profesorem. Pracy było wiele, pomagała jednak odsunąć myśli od lęków, jakie wiązały się z planowanym małżeństwem, a to zbliżało się wielkimi krokami.
- Transmutacja nie koniecznie wchodzi w grę, moja droga. - Zaczęła, uważnie przyglądając się buzi panny Burke. - Istnieje coś takiego jak proces krystalizacji, jeśli rozpuścisz sól kuchenną bądź siarczan miedzi i pozostawisz je w odpowiednich warunkach z czasem zaczną wytrącać się ich kryształki. To bardzo prosty proces, lecz jakby wykorzystać go jako bazę, doprawić odpowiednią ilością czynnika magicznego oraz alchemicznych sztuczek... Może by się udało. - Wysnuła swoją teorię cicho, w wyraźnym zamyśleniu. I gdyby nie profesor Lacework, z pewnością nie byłaby w stanie wysnuć podobnej teorii. Wiedza, jaką oferował przełożony, była zaskakująca, a eteryczna alchemiczka była mu wdzięczna za wszystkie, przekazywane przez niego lekcje.
- W takim razie, gdyby nie wyszło pozyskanie, możnaby spróbować ze zwykłym naładowaniem... Obie opcje wydają mi się równie fascynujące. - Odpowiedziała, a delikatny uśmiech wyrysował się na jej buzi. Naukowe przygody były tymi, w które panna Burroughs angażowała się najchętniej.
- Och, to wspaniale! - Entuzjazm pojawił się w głosie, a blondynka aż klasnęła w niewielkie dłonie, gdy Primrose wyraziła chęci, aby brać udział w ich małym eksperymencie. Towarzystwo zdolnej czarownicy z pewnością się przyda, zwłaszcza gdy władała odrobinę innymi umiejętnościami niż panna Burroughs. Pozostawało mieć nadzieję, iż w księgach odnajdą odpowiednie informacje.
Delikatny rumieniec pojawił się na twarzy eterycznej alchemiczki, gdy Primrose spytała o zbliżającą się ceremonię.
- Po małym ataku paniki udało mi się wybrać odpowiednią suknię oraz dodatki... Planujemy pobrać się z końcem miesiąca bądź na początku października, ale to załatwia Daniel, zobaczymy więc, co z tego wyjdzie. - Odpowiedziała z odrobiną rozbawienia w głosie. Jakoś to będzie. W tej konkretnej chwili panna Burroughs nie chciała ryzykować kolejną porcją nerwów, zbyt pochłonięta wizją zakazanych podręczników.
A później zamilkła, uważnie wsłuchując się w słowa, jakie wypadały z ust towarzyszącej jej czarownicy. Teorie równie śmiałe co jej, jeśli nie śmielsze w swoim istnieniu. Zaciekawienie pojawiło się w szaroniebieskim spojrzeniu, gdy Frances uważnie słuchała śmiałych słów.
- Jeden uzdrowiciel mówił mi, że każdy organizm posiada własną alchemię... - Zaczęła w zamyśleniu, przypominając sobie słowa Zacharego. Posiadała podstawową wiedzę anatomiczną, która była potrzebna jej do pracy nad wcześniejszymi eliksirami. - W krwi jak i komórkach ciała zapisany jest kod genetyczny, to takie równanie opisujące daną osobę. Przy eliksirze odtworzenia używa się krwi oraz włosów, aby wyhodowana część ciała była w pełni zgodna z organizmem, dla którego się ją tworzy. - Wysnuła kolejną teorię, powiązaną z tematem, jakim interesowała się Primrose. - Do nakładania klątw również ponoć używa się krwi, jestem więc pewna, że to o czym mówisz jest możliwym do osiągnięcia. I jest niezwykle fascynujące. - Odpowiedziała z wyraźnym uznaniem w głosie. Uwielbiała ambitne projekty, jakich podejmowali się ambitni czarodzieje... A fakt, że tym czarodziejem była znajoma kobieta, również zanurzona w naukowy świat, jedynie dodawał temu wszystkiemu smaczku. Chwilę później rozbawienie pojawiło się na jej buzi. - Och, z pewnością nie ja. Wychodzę z założenia, że nauka czasem wymaga odpowiednich poświęceń. - Przeprowadziła eksperyment na mugolach; testowała swoje mikstury na niczego nie świadomych czarodziejach... Z pewnością nie była kimś, kto winien rozmawiać o moralności projektów.
I już miała spytać, na czym polega wspomniany rytuał, gdy pracownik biblioteki powrócił z dwoma, całkiem sporymi kupkami ksiąg. Uprzejmie poprosił dziewczęta, aby te podążyły za nim, co też Frances uczyniła po krótkim spojrzeniu, jakie powędrowało w kierunku Primrose. Przeszły do czegoś, co przypominało specyficzną czytelnię - nie możliwym było wyniesienie podręczników po za mury działu, a to oznaczało, iż musiały pracować na miejscu.
Szaroniebieskie spojrzenie alchemiczki spoczęło na księgach, nie odezwała się jednak, nim pracownik biblioteki nie zniknął z pola widzenia.
- Na czym polega ten rytuał? - Spytała z wyraźnym zainteresowaniem, po czym zajęła miejsce przy jednym ze stołów, by w trakcie wypowiedzi Primrose rozpocząć przeglądanie przyniesionych jej tytułów. Dzień był krótki, informacji w księgach niezwykle wiele, a ona po za informacjami dla siebie, musiała odnaleźć odpowiednie informacje, które pomogłyby im ukończy projekt, jaki prowadziła wspólnie z profesorem. Pracy było wiele, pomagała jednak odsunąć myśli od lęków, jakie wiązały się z planowanym małżeństwem, a to zbliżało się wielkimi krokami.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Słuchała z ogromnym zaciekawieniem słów alchemiczki. Pasja i zaangażowanie czarownicy porywały również ją samą i mogłaby spędzić wiele godzin aby zgłębiać zagadnienia jakie poruszała. Tematyka była Prim obca, gdyż nie zajmowała się nią na co dzień. Alchemia była jej potrzebna do łączenia składników na talizmany, ale nie musiała zgłębiać jej bardziej. Praca Frances sprawiła, że zaczęła się poważnie zastanawiać nad tym czy jednak nie sięgnąć po odpowiednie dzieła i zapoznać się lepiej z tym zagadnieniem. A cóż lepszego może być niż pochylenie się nad problemem wraz z Frances. Każdy czasami potrzebował motywatora aby się czymś zająć, nie inaczej było w przypadku Primrose. Nie zwykła zajmować się paroma rzeczami naraz, wychodząc z założenia, że lepiej zrobić jedna rzecz pożądanie. Jednak nie potrafiła odmówić prośbie, a sama myśl była niezwykle kusząca. Mężczyzna naukowiec nie zaprosiłby jej do wspólnych badań, gdyby był jeszcze z rodziny to może, ale całkowicie obcy? Nie do pomyślenia. Współpraca z Frances mogła za to przynieść wiele ciekawych przemyśleń, mogły dojść do interesujących teorii, które nie musiałby mieć pokrycia w rzeczywistości, ale mógłby stanowić drzwi do kolejnych zagadnień. Takim propozycjom się nie odmawia.
-Proces krystalizacji – powtórzyła za alchemiczką. Chyba coś starszy brat kiedyś o tym wspominał, albo może o czymś innym? Musiała przyznać sama przed sobą, że nie słuchała go wtedy dość uważnie zajęta innymi sprawami. - Wydaje mi się, że coś słyszałam od brata na ten temat, ale możliwe, ze to moja wyobraźnia. Jest to jednak niezwykle ciekawe o czym mówisz, bo to oznacza, że możesz wykorzystać naturalne procesy i jedynie je odpowiednio zmodyfikować poprzez magię. Ciekawe w ilu dziedzinach jeszcze da się wykorzystać takie podejście...
Istniała szansa, że sama mogłaby wykorzystać ten tok myślenia przy tworzeniu artefaktów. Należało zgłębić ten temat w najbliższym czasie. Płynne przejście do kwestii zaślubin wywołał miękki uśmiech na twarzy Primrose.
-Wroński załatwia całość? - Zapytała unosząc do góry brwi. - Aż jestem ciekawa co wymyślił...
Nie wątpiła w to, że sprytny i szczwany niczym lis czarodziej poradzi sobie z organizacją przyjęcia weselnego i samej ceremonii. Bardziej interesowała ją kwestia jak to będzie wyglądać. Była też ciekawa co połączyło tę dwójkę? Czy towarzyszyła im prawdziwa miłość? W jej świecie małżeństwa były z rozsądku, dla korzyści dwóch rodzin, które poprzez mariaż powiększały swoje wpływy i majątki. Nie było tam miejsca na wielkie uczucia. Zwykle był chłód i wzajemne tolerowanie się. W dużych majątkach małżonkowie mogli się nie widywać całe dnie. Mieszkając razem, ale żyjąc obok siebie.
-Ogromnie się cieszę dla was dwojga. Cenie niezwykle Wrońskiego i uważam, że trafiła ślepa kura ziarno. - Dodała z cichym rozbawieniem w głosie. Odświeżenie znajomości z dawną Krukonką było dobrym pomysłem. Primrose ceniła sobie towarzystwo drobnej alchemiczki, która nie zadawała pytań „czy to słuszne” tylko „jak to osiągnąć”, a to sprawiało, że chciało się pracować i odpowiedzieć na to drugie pytanie.
-Zgadza się. - Pokiwała głową na słowa Frances odnośnie uzdrowiciela, który wypowiadał się na temat krwi. - Jest ona nośnikiem wielu informacji o danej osobie. Dlatego wszelka magia z nią związana jest niezwykle siłą i czasami wielce kusząca. Dlatego tu jestem, chcę zbadać to zagadnienie. Poznać inne patrzenie na ten rodzaj magii. Zrozumieć go i wiedzieć jak umiejętnie wykorzystać...
W półzdania przerwało jej przybycie pracownika biblioteki więc podążyła za nim oraz Frances w głąb pomieszczenia. Patrzyła na wysokie regały zastawione książkami z łańcuchami. Zastanawiało ją ile było prób włamań do tego działu. Jak wiele osób desperacko potrzebowało jakieś wiedzy i zdecydowało się na taki krok. Usiadła za stołem i spojrzała po tytułach książek jakie jej przydzielono. Czekał ją długi dzień nad starymi woluminami, przekopywanie się ze sterty informacji i odpowiednie ich wyselekcjonowanie. Słysząc pytanie Frances podniosła na nią spojrzenie szaro-zielonych oczu.
-Właśnie dokładnie nie wiem. Mam nadzieję, ze znajdę tu odpowiedź. Wiem tylko, że nieumiejętne zastosowanie go powoduje coś gorszego niż śmierć. Czasami kaleczy ciało, a czasami umysł, ale nigdy wszystkiego naraz.
Sięgnęła po książkę ze szczytu stosu, a następnie wyciągnęła piór oraz stos czystych kartek pergaminu gotowych do zapisania.
-Proces krystalizacji – powtórzyła za alchemiczką. Chyba coś starszy brat kiedyś o tym wspominał, albo może o czymś innym? Musiała przyznać sama przed sobą, że nie słuchała go wtedy dość uważnie zajęta innymi sprawami. - Wydaje mi się, że coś słyszałam od brata na ten temat, ale możliwe, ze to moja wyobraźnia. Jest to jednak niezwykle ciekawe o czym mówisz, bo to oznacza, że możesz wykorzystać naturalne procesy i jedynie je odpowiednio zmodyfikować poprzez magię. Ciekawe w ilu dziedzinach jeszcze da się wykorzystać takie podejście...
Istniała szansa, że sama mogłaby wykorzystać ten tok myślenia przy tworzeniu artefaktów. Należało zgłębić ten temat w najbliższym czasie. Płynne przejście do kwestii zaślubin wywołał miękki uśmiech na twarzy Primrose.
-Wroński załatwia całość? - Zapytała unosząc do góry brwi. - Aż jestem ciekawa co wymyślił...
Nie wątpiła w to, że sprytny i szczwany niczym lis czarodziej poradzi sobie z organizacją przyjęcia weselnego i samej ceremonii. Bardziej interesowała ją kwestia jak to będzie wyglądać. Była też ciekawa co połączyło tę dwójkę? Czy towarzyszyła im prawdziwa miłość? W jej świecie małżeństwa były z rozsądku, dla korzyści dwóch rodzin, które poprzez mariaż powiększały swoje wpływy i majątki. Nie było tam miejsca na wielkie uczucia. Zwykle był chłód i wzajemne tolerowanie się. W dużych majątkach małżonkowie mogli się nie widywać całe dnie. Mieszkając razem, ale żyjąc obok siebie.
-Ogromnie się cieszę dla was dwojga. Cenie niezwykle Wrońskiego i uważam, że trafiła ślepa kura ziarno. - Dodała z cichym rozbawieniem w głosie. Odświeżenie znajomości z dawną Krukonką było dobrym pomysłem. Primrose ceniła sobie towarzystwo drobnej alchemiczki, która nie zadawała pytań „czy to słuszne” tylko „jak to osiągnąć”, a to sprawiało, że chciało się pracować i odpowiedzieć na to drugie pytanie.
-Zgadza się. - Pokiwała głową na słowa Frances odnośnie uzdrowiciela, który wypowiadał się na temat krwi. - Jest ona nośnikiem wielu informacji o danej osobie. Dlatego wszelka magia z nią związana jest niezwykle siłą i czasami wielce kusząca. Dlatego tu jestem, chcę zbadać to zagadnienie. Poznać inne patrzenie na ten rodzaj magii. Zrozumieć go i wiedzieć jak umiejętnie wykorzystać...
W półzdania przerwało jej przybycie pracownika biblioteki więc podążyła za nim oraz Frances w głąb pomieszczenia. Patrzyła na wysokie regały zastawione książkami z łańcuchami. Zastanawiało ją ile było prób włamań do tego działu. Jak wiele osób desperacko potrzebowało jakieś wiedzy i zdecydowało się na taki krok. Usiadła za stołem i spojrzała po tytułach książek jakie jej przydzielono. Czekał ją długi dzień nad starymi woluminami, przekopywanie się ze sterty informacji i odpowiednie ich wyselekcjonowanie. Słysząc pytanie Frances podniosła na nią spojrzenie szaro-zielonych oczu.
-Właśnie dokładnie nie wiem. Mam nadzieję, ze znajdę tu odpowiedź. Wiem tylko, że nieumiejętne zastosowanie go powoduje coś gorszego niż śmierć. Czasami kaleczy ciało, a czasami umysł, ale nigdy wszystkiego naraz.
Sięgnęła po książkę ze szczytu stosu, a następnie wyciągnęła piór oraz stos czystych kartek pergaminu gotowych do zapisania.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Panna Burke, jeśli chodzi o zgłębianie tajników alchemii, znajdowała się w najlepszej możliwej pozycji, bowiem Frances była skora, aby podzielić się z nią niektórymi tajemnicami. Sama osiągnęła poziom mistrzowski w jej dziedzinie, cały czas jednak odczuwała głód wiedzy. Ciągle było jej mało tajemnic, mikstur oraz kolejnych, nowych teorii. Podobny głód wiedzy odczuwała w Primrose, a to sprawiało, iż chciała dzielić się z nią informacjami. Tak samo jak chciała sprawdzić, jak będzie im się wspólnie pracować. Naukowa brać zdawała się darzyć niechęcią kobiece jednostki, w tym jednak momencie eteryczna alchemiczka była z tego niezwykle zadowolona - lepszego towarzystwa do zgłębiania wiedzy, z pewnością nie znalazłaby wśród zadufanych mężczyzn.
- Pokażę Ci. - Obiecała, będąc pewną, że niewielki eksperyment z pewnością przypadnie pannie Burke do gustu. - Wydaje mi się, że jedyną odpowiedzią na to pytanie są odpowiednie eksperymenty. Zaczniemy z alchemią, gdyż ta jest mi doskonale znana... I zobaczymy, na czym przyjdzie nam się zatrzymać. - Odpowiedziała z uśmiechem wyrysowanym na ustach. Naturalne procesy wydawały się jej niedocenianie oraz mylnie pomijane, a przecież z nich również można było wynieść nie tylko wiele wiedzy, ale i pożytku.
Kolejne słowa sprawiły, że Frances roześmiała się cicho i dźwięcznie.
- Och, Roweno broń! Gdyby Daniel załatwiał wszystko, zapewne wyszłabym w dwóch różnych butach, a on z szablą... - Zaczęła, z wyraźnym rozbawieniem w głosie, szczerze wątpiąc w estetyczny gust przyjaciela. - On zajmuje się formalnościami, a ja tym, co wymaga odpowiedniej ilości gustu oraz dozy elegancji. - Wyjaśniła, z delikatnym uśmiechem wyrysowanym na ustach. Fakt, iż to ona również stała za rozważaniem wszystkich możliwości oraz wyknuciem odpowiedniej sieci kłamstw oraz planów, aby ich układ się udał, wolała przemilczeć.
Wzruszenie pojawiło się w szaroniebieskim spojrzeniu na jedną, krótką chwilę, wywołane następnymi słowami Primrose.
- Dziękuję chociaż... Nie jestem pewna, kto w tym układzie jest kurą, a kto ziarnem. - Odpowiedziała, delikatnie wzruszając wątłymi ramionami. Tych słów była w pełni pewna, w końcu bratniej duszy nie znajduje się za każdym kolejnym rogiem. Fakt, iż trafiła właśnie na niego, jej prywatnego rycerza, uważała za jeden z niewielkich cudów codzienności.
Uśmiechnęła się, słysząc odpowiedzi na swoje teorie. Panna Burroughs była wyraźnie zaciekawiona słowami, jakie padały z ust jej towarzyszki. Pierwszy raz spotykała się ze słowami, dotyczącymi podobnej magii. Ta wiedza musiała być stara oraz częściowo zapomniana, a pannę Burroughs interesowało, jak wiele dałoby się dzięki niej uzyskać.
Nie dane im było jednak kontynuować rozmowy, którą przerwał pracownik biblioteki. Obie panny podążyły za jego krokami, by zająć miejsca przy wielkim stole, na którym już czekały na nie odpowiednie podręczniki.
- W takim razie miejmy nadzieję, że znajdziesz odpowiednie informacje, które uchronią Cię przed podobnym losem... Chociaż... Może dałoby się przygotować jakieś zabezpieczenie? - Wysnuła teorię, po czym posegregowała przyniesione tytuły. Z lewej strony ułożyła księgi, w których miała odnaleźć odpowiednie informacje dla profesora Lacework, z prawej zaś księgi, w których mogły znajdować się informacje, powiązane z projektem, o którym napomniała pannie Burke. W ostatnim ruchu wyjęła pióro, kałamarz oraz stertę pergaminów.
- Powodzenia, daj znać, jak znajdziesz coś interesującego. - Rzuciła, po czym ujęła w dłonie pierwszą z ksiąg, jakie znajdowały się po jej lewej stronie. Praca zawsze była na pierwszym miejscu. Panna Burroughs nie mogła zawieść profesora Lacework, doskonale wiedząc, iż przytrafiła się jej jedna szansa na milion. Niewielu było w stanie pracować pod skrzydłami wybitnego naukowca, zwłaszcza będąc kobietą. I Frances doskonale o tym wiedziała.
Z najwyższą dokładnością przeglądała księgi, wyszukując w nich odpowiednie informacje oraz skrupulatnie zapisując je na pergaminie, kilkukrotnie sprawdzając, czy posiada wszystkie informacje, o które poprosił je profesor... Oraz odpowiednią ilość dodatkowych informacji, o które Aegis z pewnością ją zapyta. Ledwie kilka tygodni wystarczyło, aby eteryczna alchemiczka była w stanie zgrać się z systemem przełożonego oraz zrozumieć jego metody działania oraz przekazywania wiedzy. Specyficzne lecz, przynajmniej do tej pory, miała wrażenie że niezwykle skuteczne.
Nie wiedziała, ile dokładnie zajęło jej znalezienie informacji, w końcu jednak złożyła notatki w odpowiedniej kolejności, by schować je do torebki.
- Jak Ci idzie? Ja znalazłam już wszystko, czego potrzebuję dla profesora Lacework, teraz pora na poszukiwania czegoś w sprawie kamienia. - Rzuciła, przeciągając się delikatnie. Mięśnie, nawet przyzwyczajone do trwania w jednej pozycji, zaczynały dawać o sobie znać.
- Pokażę Ci. - Obiecała, będąc pewną, że niewielki eksperyment z pewnością przypadnie pannie Burke do gustu. - Wydaje mi się, że jedyną odpowiedzią na to pytanie są odpowiednie eksperymenty. Zaczniemy z alchemią, gdyż ta jest mi doskonale znana... I zobaczymy, na czym przyjdzie nam się zatrzymać. - Odpowiedziała z uśmiechem wyrysowanym na ustach. Naturalne procesy wydawały się jej niedocenianie oraz mylnie pomijane, a przecież z nich również można było wynieść nie tylko wiele wiedzy, ale i pożytku.
Kolejne słowa sprawiły, że Frances roześmiała się cicho i dźwięcznie.
- Och, Roweno broń! Gdyby Daniel załatwiał wszystko, zapewne wyszłabym w dwóch różnych butach, a on z szablą... - Zaczęła, z wyraźnym rozbawieniem w głosie, szczerze wątpiąc w estetyczny gust przyjaciela. - On zajmuje się formalnościami, a ja tym, co wymaga odpowiedniej ilości gustu oraz dozy elegancji. - Wyjaśniła, z delikatnym uśmiechem wyrysowanym na ustach. Fakt, iż to ona również stała za rozważaniem wszystkich możliwości oraz wyknuciem odpowiedniej sieci kłamstw oraz planów, aby ich układ się udał, wolała przemilczeć.
Wzruszenie pojawiło się w szaroniebieskim spojrzeniu na jedną, krótką chwilę, wywołane następnymi słowami Primrose.
- Dziękuję chociaż... Nie jestem pewna, kto w tym układzie jest kurą, a kto ziarnem. - Odpowiedziała, delikatnie wzruszając wątłymi ramionami. Tych słów była w pełni pewna, w końcu bratniej duszy nie znajduje się za każdym kolejnym rogiem. Fakt, iż trafiła właśnie na niego, jej prywatnego rycerza, uważała za jeden z niewielkich cudów codzienności.
Uśmiechnęła się, słysząc odpowiedzi na swoje teorie. Panna Burroughs była wyraźnie zaciekawiona słowami, jakie padały z ust jej towarzyszki. Pierwszy raz spotykała się ze słowami, dotyczącymi podobnej magii. Ta wiedza musiała być stara oraz częściowo zapomniana, a pannę Burroughs interesowało, jak wiele dałoby się dzięki niej uzyskać.
Nie dane im było jednak kontynuować rozmowy, którą przerwał pracownik biblioteki. Obie panny podążyły za jego krokami, by zająć miejsca przy wielkim stole, na którym już czekały na nie odpowiednie podręczniki.
- W takim razie miejmy nadzieję, że znajdziesz odpowiednie informacje, które uchronią Cię przed podobnym losem... Chociaż... Może dałoby się przygotować jakieś zabezpieczenie? - Wysnuła teorię, po czym posegregowała przyniesione tytuły. Z lewej strony ułożyła księgi, w których miała odnaleźć odpowiednie informacje dla profesora Lacework, z prawej zaś księgi, w których mogły znajdować się informacje, powiązane z projektem, o którym napomniała pannie Burke. W ostatnim ruchu wyjęła pióro, kałamarz oraz stertę pergaminów.
- Powodzenia, daj znać, jak znajdziesz coś interesującego. - Rzuciła, po czym ujęła w dłonie pierwszą z ksiąg, jakie znajdowały się po jej lewej stronie. Praca zawsze była na pierwszym miejscu. Panna Burroughs nie mogła zawieść profesora Lacework, doskonale wiedząc, iż przytrafiła się jej jedna szansa na milion. Niewielu było w stanie pracować pod skrzydłami wybitnego naukowca, zwłaszcza będąc kobietą. I Frances doskonale o tym wiedziała.
Z najwyższą dokładnością przeglądała księgi, wyszukując w nich odpowiednie informacje oraz skrupulatnie zapisując je na pergaminie, kilkukrotnie sprawdzając, czy posiada wszystkie informacje, o które poprosił je profesor... Oraz odpowiednią ilość dodatkowych informacji, o które Aegis z pewnością ją zapyta. Ledwie kilka tygodni wystarczyło, aby eteryczna alchemiczka była w stanie zgrać się z systemem przełożonego oraz zrozumieć jego metody działania oraz przekazywania wiedzy. Specyficzne lecz, przynajmniej do tej pory, miała wrażenie że niezwykle skuteczne.
Nie wiedziała, ile dokładnie zajęło jej znalezienie informacji, w końcu jednak złożyła notatki w odpowiedniej kolejności, by schować je do torebki.
- Jak Ci idzie? Ja znalazłam już wszystko, czego potrzebuję dla profesora Lacework, teraz pora na poszukiwania czegoś w sprawie kamienia. - Rzuciła, przeciągając się delikatnie. Mięśnie, nawet przyzwyczajone do trwania w jednej pozycji, zaczynały dawać o sobie znać.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Branie udziału w badaniach było czymś o czym jeszcze tak intensywnie nie myślała. Sądziła, że minie jeszcze sporo czasu nim podejmie się tej czynności. W końcu musi sporo wiedzy jeszcze uzupełnić. Z drugiej zaś strony nie ma lepszej metody do nauki niż praktyka. Oczywiście nie raz mogła wybuchnąć w twarz, ale w końcu inaczej niczego by się nie nauczyli. Sama myśl, że będzie mogła wziąć udział w czymś takim napawała ją lekkim dreszczykiem ekscytacji. Do jakich wniosków mogłyby dojść, czego mogą się spodziewać? Potwierdzą istniejące teorie, zbudują nowe? Nauka stała przed nimi otworem należało jedynie z pokorą ją przyjąć i podążać za wskazówkami. Odkrywanie nowego zawsze się jej kojarzyło z poszukiwaniem skarbów. Wskazówki powoli kierowały ku rozwiązaniu, które nie raz nie było oczywiste, czasami zapędzało w kozo róg, ale to też była ważna nauka. Warta zapamiętania.
-Brzmi to fantastycznie, jestem przekonana, że wyjdziemy z tego dużą dozą wiedzy. - Uśmiechnęła się delikatnie do alchemiczki, a uśmiech ten wyłagodził dość ostre rysy panny Burke dodając jej wdzięku i uroku. Na wspomnienie o Danielu i szabli zaśmiała się cicho pod nosem, zdając sobie sprawę, że taki scenariusz były bardzo prawdopodobny.
-To dobrze, że pod twoją pieczą są elementy eleganckie i gustowne – zgodziła się nadal wielce rozbawiona. Na pewno ceremonia pod batutą Daniela mogłaby okazać się niezwykle barwna i dość kontrowersyjna. Jednak czego innego można spodziewać się po tak barwnej postaci jak Wroński. Prim osobiście uważała, że to Daniel był przysłowiową kurą, ale nie wiedziała dokładnie jakie relacje łaczy tych dwojga, być może było w tym coś więcej, ale nie była na tyle wścibska i ciekawska aby wypytywać Frances o szczegóły. Skomentowała wypowiedzieć jedynie uśmiechem i przeglądając księgi odpowiedziała jeszcze:
-Liczę na to, że wśród tych książek znajdę coś co mnie naprowadzi. Nie oczekuje gotowych odpowiedzi, ale jakiś... wskazówek.
Po tych słowach zanurzyła się w świecie informacji i wiedzy, a było tego sporo. Zauważyła nawet wśród nich ostatni artykuł lorda Blacka, brata Rigela i Aquili, który zgłębił temat różnicy krwi. Znała ten artykuł więc odłożyła go na bok. Po jakimś czasie leżały przed nią cztery książki, każda otwarta, a czarownica skrupulatnie notowała wszystko co uznała, że mogło się jej przydać przy dalszych badaniach. Stalówka cicho skrzypiała, ale nie zwracała na to uwagi. Miała zadanie do wykonania. Przeglądała rozdziały na temat magii starożytnej i wierzeniach dawnych Inków oraz Celtów. Ci ostatni byli im najbliżsi oraz Normanowie, który podbijali tereny Anglii. To ich zwyczaje były dla Prim najważniejsze i miały stanowić grunt pod budowanie dalszych teorii, a na końcu na stworzenie artefaktu w oparciu o badania jakie właśnie zaczęła poczynać. Poczekała aż atrament wyschnie i obróciła kartkę na drugą stronę by pisać dalej. Sterta notatek rosła z każdą minutą, a Prim nie czuła upływu czasu. Podniosła głowę słysząc słowa towarzyszki wskazała piórem na otwarte księgi.
-Najwięcej rytuałów związanych z krwią dotyczy tych miłosnych. Bardzo dużo też traktują o sposobie poświęcania krwi i w jaki sposób aby nikt postronny jej nie wykorzystał. Wiele z nich bazuje na fazach księżyca i układzie planetarnym. Od tego zależy ich skuteczność. To typowo pierwotna magia, związana z naturą i cyklem życia. Coś czego właśnie szukałam. - Powiedziała z wyraźną pasją w głosie, po czym zerknęła na stosik notatek Frances.
-Gratuluje, widzę, że dużo tego masz. Oznacza, że przyjdzie tutaj już jest owocne. Sama jeszcze chwilę poszukam informacji o magii krwi i zabieram się za umysł i numerologię. - Po tych słowach wróciła do swoich notatek. Wiedziała, że nie może tracić żadnej cennej minuty i musi skupić się na swojej pracy. Po dłużej chwili odłożyła na bok książki traktujące o pierwotnych rytuałach i sięgnęła po te dotyczące magii umysłu. Wiedziała też, że ta wiedza na pewno przyda się Forysthi. Zresztą sama ją zachęci aby napisała prośbę o dostęp do Działu Ksiąg Zakazanych. Skoro ktoś z rodu Burke otrzymał dostęp, to tym bardziej osoba z nazwiskiem Crabbe nie będzie miała problemu z uzyskaniem takiej zgody.
-Brzmi to fantastycznie, jestem przekonana, że wyjdziemy z tego dużą dozą wiedzy. - Uśmiechnęła się delikatnie do alchemiczki, a uśmiech ten wyłagodził dość ostre rysy panny Burke dodając jej wdzięku i uroku. Na wspomnienie o Danielu i szabli zaśmiała się cicho pod nosem, zdając sobie sprawę, że taki scenariusz były bardzo prawdopodobny.
-To dobrze, że pod twoją pieczą są elementy eleganckie i gustowne – zgodziła się nadal wielce rozbawiona. Na pewno ceremonia pod batutą Daniela mogłaby okazać się niezwykle barwna i dość kontrowersyjna. Jednak czego innego można spodziewać się po tak barwnej postaci jak Wroński. Prim osobiście uważała, że to Daniel był przysłowiową kurą, ale nie wiedziała dokładnie jakie relacje łaczy tych dwojga, być może było w tym coś więcej, ale nie była na tyle wścibska i ciekawska aby wypytywać Frances o szczegóły. Skomentowała wypowiedzieć jedynie uśmiechem i przeglądając księgi odpowiedziała jeszcze:
-Liczę na to, że wśród tych książek znajdę coś co mnie naprowadzi. Nie oczekuje gotowych odpowiedzi, ale jakiś... wskazówek.
Po tych słowach zanurzyła się w świecie informacji i wiedzy, a było tego sporo. Zauważyła nawet wśród nich ostatni artykuł lorda Blacka, brata Rigela i Aquili, który zgłębił temat różnicy krwi. Znała ten artykuł więc odłożyła go na bok. Po jakimś czasie leżały przed nią cztery książki, każda otwarta, a czarownica skrupulatnie notowała wszystko co uznała, że mogło się jej przydać przy dalszych badaniach. Stalówka cicho skrzypiała, ale nie zwracała na to uwagi. Miała zadanie do wykonania. Przeglądała rozdziały na temat magii starożytnej i wierzeniach dawnych Inków oraz Celtów. Ci ostatni byli im najbliżsi oraz Normanowie, który podbijali tereny Anglii. To ich zwyczaje były dla Prim najważniejsze i miały stanowić grunt pod budowanie dalszych teorii, a na końcu na stworzenie artefaktu w oparciu o badania jakie właśnie zaczęła poczynać. Poczekała aż atrament wyschnie i obróciła kartkę na drugą stronę by pisać dalej. Sterta notatek rosła z każdą minutą, a Prim nie czuła upływu czasu. Podniosła głowę słysząc słowa towarzyszki wskazała piórem na otwarte księgi.
-Najwięcej rytuałów związanych z krwią dotyczy tych miłosnych. Bardzo dużo też traktują o sposobie poświęcania krwi i w jaki sposób aby nikt postronny jej nie wykorzystał. Wiele z nich bazuje na fazach księżyca i układzie planetarnym. Od tego zależy ich skuteczność. To typowo pierwotna magia, związana z naturą i cyklem życia. Coś czego właśnie szukałam. - Powiedziała z wyraźną pasją w głosie, po czym zerknęła na stosik notatek Frances.
-Gratuluje, widzę, że dużo tego masz. Oznacza, że przyjdzie tutaj już jest owocne. Sama jeszcze chwilę poszukam informacji o magii krwi i zabieram się za umysł i numerologię. - Po tych słowach wróciła do swoich notatek. Wiedziała, że nie może tracić żadnej cennej minuty i musi skupić się na swojej pracy. Po dłużej chwili odłożyła na bok książki traktujące o pierwotnych rytuałach i sięgnęła po te dotyczące magii umysłu. Wiedziała też, że ta wiedza na pewno przyda się Forysthi. Zresztą sama ją zachęci aby napisała prośbę o dostęp do Działu Ksiąg Zakazanych. Skoro ktoś z rodu Burke otrzymał dostęp, to tym bardziej osoba z nazwiskiem Crabbe nie będzie miała problemu z uzyskaniem takiej zgody.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Dla panny Burroughs branie udziału w badaniach nie było niczym nowym. Wpierw prowadziła projekty samodzielnie, błądząc i próbując stawiać pierwsze kroki w naukowym świecie, a od pierwszego sierpnia, badania naukowe stały się jej codziennością - w pracowni profesora Lacework zajmowali się tylko i wyłącznie tym, gdyż profesor nie zwykł przyjmować alchemicznych zleceń, zbyt pochłonięty rozpracowywaniem wszystkich możliwych tajemnic powiązanych z ich dziedziną. Fakt, iż mogła w ten świat, choć odrobinę, wprowadzić kogoś ze swoich znajomych wydawał jej się niezwykle przyjemny - większość nie chciała słuchać o jej pracy bądź nie rozumiała większości słów, jakie padały z jej ust. Jednocześnie była przekonana, że przyjdzie im znacznie powiększyć ich wiedzę.
Uśmiechnęła się na słowa, jakie padły z ust Primrose. Cieszyła ją radość towarzyszki na plany, jakie przyszło im tu wysnuć i zawtórowała jej cichym śmiechem, na wspomnienie o Danielu. Nie znali się długo, panna Burroughs była jednak pewna, że przyszło im wiedzieć o sobie więcej, niż ktokolwiek inny wiedział na ich temat. Uwielbiała go, była jednak pewna, że z pewnymi kwestiami ona poradzi sobie lepiej. Wszystko w końcu miało być do bólu wiarygodnym.
Kiwnęła delikatnie głową w potwierdzeniu jej kolejnych słów, również mając nadzieję, że obie odnajdą to, czego poszukiwały... Niekoniecznie w formie dokładnych rozwiązań, a wskazówek, które nakierują niezwykle bystre umysły na odpowiednie działania.
Minuty mijały, kolejne notatki powstawały tworzone zarówno przez pannę Burroughs jak i pannę Burke, gdy dwie kobiety trwały w pochłonięciu nad nowymi dla nich, naukowymi teoriami oraz informacjami. Pośród takich informacji, niedostępnych dla większości, nie było trudnym aby zaginąć i mieć problem z powrotem do rzeczywistości. Niewielka przerwa dla oczyszczenia myśli z jednego tematu, by móc wsiąknąć w drugi, była niemal wskazana.
Uśmiechnęła się delikatnie, słysząc, co udało się odnaleźć jej towarzyszce.
- Miłosne rytuały? Jeśli jest tam coś o powodzeniu w małżeństwie, może powinnam się tym zainteresować? Jak sądzisz, Primrose? - Rzuciła z wyraźnym rozbawieniem w głosie. Chwila przerwy nie wydawała jej się niczym złym, sam profesor Aegis zalecał jej niewielkie przerwy od obliczeń, średnio co godzinę, by móc świeżo patrzeć na sprawę. Zamyślenie pojawiło się na buzi panny Burroughs, gdy towarzyszka wspomniała o astronomii. - W zasadzie tę teorię praktykuje się do dziś dnia, przynajmniej jeśli chodzi o eliksiry. Przy ich warzeniu niezbędna jest znajomość astronomii, cyklu księżyca bądź zmian w układzie planetarnym... Jeśli potrzebowałabyś jakichś informacji, chętnie pomogę, gwiazdy nie mają przede mną tajemnic, mam też całkiem pokaźny zbiór map nieba. - Zaoferowała swoją pomoc z uśmiechem na ustach. Chcąc poznać wszystkie tajemnice alchemii, Frances musiała również poznać wszelkie zakamarki astronomii, co udało jej się osiągnąć.
- Och, praktyka. - Odpowiedziała jedynie na gratulacje, delikatnie machając dłonią, jakoby sporządzenie sporej ilości notatek nie było czymś wielkim. Wiedziała czego szukać, wiedziała jak to zapisać i wiedziała co jeszcze dodać, aby Aegis był z niej zadowolony.
Panna Burroughs sięgnęła po pierwszą z książek, by zatopić się w jej tekście. Pierwszy rozdział zawierał kilka możliwych poszlak, które panna Burroughs zanotowała na boczku jednego z pergaminów, drugi rozdział przekonał ją jednak, iż książka zawiera jedynie teoretyczne rozważania, to też eteryczna alchemiczka odłożyła ją na bok. Kolejna księga okazała się o wiele ciekawszym dziełem, dokładnie opisującym założenia starożytnej alchemii, z której przecież wywodziło się niezwykle wiele.
-Starożytna alchemia dążyła do przemiany naturalnych elementów i substancji w bardziej szlachetne poprzez udoskonalanie ich... - Przeczytała na głos, spojrzenie później przenosząc na twarz jej towarzyszki, niepewna czy odnalazła odpowiedni trop. Z drugiej strony lepszy trop niepewny niż żaden. - Jeśli ta teoria jest trafna, możnaby użyć niewielkiego zarodka, który przekształci się i będzie stanowił podstawę kamienia... Sądzisz, że to może być poszlaką? - Spytała, z zaciekawieniem unosząc brew ku górze, ciekawa zdania panny Burke na ten temat. Książka zapowiadała się niezwykle obiecująco.
Uśmiechnęła się na słowa, jakie padły z ust Primrose. Cieszyła ją radość towarzyszki na plany, jakie przyszło im tu wysnuć i zawtórowała jej cichym śmiechem, na wspomnienie o Danielu. Nie znali się długo, panna Burroughs była jednak pewna, że przyszło im wiedzieć o sobie więcej, niż ktokolwiek inny wiedział na ich temat. Uwielbiała go, była jednak pewna, że z pewnymi kwestiami ona poradzi sobie lepiej. Wszystko w końcu miało być do bólu wiarygodnym.
Kiwnęła delikatnie głową w potwierdzeniu jej kolejnych słów, również mając nadzieję, że obie odnajdą to, czego poszukiwały... Niekoniecznie w formie dokładnych rozwiązań, a wskazówek, które nakierują niezwykle bystre umysły na odpowiednie działania.
Minuty mijały, kolejne notatki powstawały tworzone zarówno przez pannę Burroughs jak i pannę Burke, gdy dwie kobiety trwały w pochłonięciu nad nowymi dla nich, naukowymi teoriami oraz informacjami. Pośród takich informacji, niedostępnych dla większości, nie było trudnym aby zaginąć i mieć problem z powrotem do rzeczywistości. Niewielka przerwa dla oczyszczenia myśli z jednego tematu, by móc wsiąknąć w drugi, była niemal wskazana.
Uśmiechnęła się delikatnie, słysząc, co udało się odnaleźć jej towarzyszce.
- Miłosne rytuały? Jeśli jest tam coś o powodzeniu w małżeństwie, może powinnam się tym zainteresować? Jak sądzisz, Primrose? - Rzuciła z wyraźnym rozbawieniem w głosie. Chwila przerwy nie wydawała jej się niczym złym, sam profesor Aegis zalecał jej niewielkie przerwy od obliczeń, średnio co godzinę, by móc świeżo patrzeć na sprawę. Zamyślenie pojawiło się na buzi panny Burroughs, gdy towarzyszka wspomniała o astronomii. - W zasadzie tę teorię praktykuje się do dziś dnia, przynajmniej jeśli chodzi o eliksiry. Przy ich warzeniu niezbędna jest znajomość astronomii, cyklu księżyca bądź zmian w układzie planetarnym... Jeśli potrzebowałabyś jakichś informacji, chętnie pomogę, gwiazdy nie mają przede mną tajemnic, mam też całkiem pokaźny zbiór map nieba. - Zaoferowała swoją pomoc z uśmiechem na ustach. Chcąc poznać wszystkie tajemnice alchemii, Frances musiała również poznać wszelkie zakamarki astronomii, co udało jej się osiągnąć.
- Och, praktyka. - Odpowiedziała jedynie na gratulacje, delikatnie machając dłonią, jakoby sporządzenie sporej ilości notatek nie było czymś wielkim. Wiedziała czego szukać, wiedziała jak to zapisać i wiedziała co jeszcze dodać, aby Aegis był z niej zadowolony.
Panna Burroughs sięgnęła po pierwszą z książek, by zatopić się w jej tekście. Pierwszy rozdział zawierał kilka możliwych poszlak, które panna Burroughs zanotowała na boczku jednego z pergaminów, drugi rozdział przekonał ją jednak, iż książka zawiera jedynie teoretyczne rozważania, to też eteryczna alchemiczka odłożyła ją na bok. Kolejna księga okazała się o wiele ciekawszym dziełem, dokładnie opisującym założenia starożytnej alchemii, z której przecież wywodziło się niezwykle wiele.
-Starożytna alchemia dążyła do przemiany naturalnych elementów i substancji w bardziej szlachetne poprzez udoskonalanie ich... - Przeczytała na głos, spojrzenie później przenosząc na twarz jej towarzyszki, niepewna czy odnalazła odpowiedni trop. Z drugiej strony lepszy trop niepewny niż żaden. - Jeśli ta teoria jest trafna, możnaby użyć niewielkiego zarodka, który przekształci się i będzie stanowił podstawę kamienia... Sądzisz, że to może być poszlaką? - Spytała, z zaciekawieniem unosząc brew ku górze, ciekawa zdania panny Burke na ten temat. Książka zapowiadała się niezwykle obiecująco.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Magia rytualna została dawno zapomniana. Czarodzieje przyzwyczajeni do innych rodzajów magii, prostszych i łatwiejszych odchodzili o skomplikowanych inkantacji i obserwacji natury aby móc stworzyć jak najsilniejszy ryt. Ostatnio temat przezywał swój renesans, ale głównie jako dysputa czysto akademicka. Mało kto podejmował się prób odtworzenia starych rytuałów, spisania ich na nowo i przekazania kolejnym pokoleniom. Na szczęście rody szlacheckie hołubiły starym tradycjom i dzięki temu pewna wiedza pozostała nie ginąc w pomrokach dziejów. Zapoznała się z nią w domu rodzinnym, a teraz zapragnęła ją zgłębić. Dział Ksiąg Zakazanych dawał nadzieję, że znajdzie na tyle dużo informacji, że pewnego dnia będzie mogła poszczycić się posiadaną wiedzą. Nie tylko teoretyczną, ale przede wszystkim praktyczną. Spojrzała na delikatne oblicze alchemiczki, a potem zerknęła na rytuały miłosne.
-Sądzę, że z twoją wiedzą z alchemii Wroński i tak musi być czujnym – uśmiechnęła się delikatnie choć na wargach czaił się cień zaczepności. - Jeśli połączysz to z tymi rytuałami, będzie na twojej wiecznej uwięzi.
Któż nie lubi panować nad innymi? Magia dawała ogromną moc i siłę, która zmuszała do klękania całe narody. Magia w dłoniach silnych jednostek stawała się narzędziem zdolnym kreować nową rzeczywistość na co miały codziennie dowód. Siła ta jednak niosła za sobą ofiary, które nie zawsze były konieczne. Magia była czymś pięknym, a niektórzy ją plugawili do niecnych występków. Magia nie miała woli, nie kieruje się emocjami ani spostrzeżeniami. Istnieje, należy jedynie wiedzieć jak to istnienie wykorzystać. Jedynie albo aż. Wszystko zależało od punktu widzenia.
-Patrząc na to jak stworzone są te rytuały będę musiała odświeżyć sobie pamięć z gwiazdozbiorów. Z tego co widzę one jak również fazy księżyca i cykl słońca są bardzo ważne. Chyba znalazłam to czego szukałam odnośnie magii krwi...
Postukała palcem drobnej dłoni w kartki papieru i zanotowała parę słów. W międzyczasie Frances zaczęła czytać fragment, który znalazła i Prim skupiła na tym całą swoją uwagę.
-Myślę, że poszlakę masz już w naturze – odpowiedziała patrząc uważnie na blondynkę, po czym dodała. - Perły.
Wyprostowała się na swoim miejscu i kontynuowała.
-By powstała perła należy umieścić w muszli ciało obce, choćby ziarno piasku.- To była pierwsza myśl jaka jej się skojarzyła kiedy Frances zadała swoje pytanie. Już wcześniej przecież zgodnie stwierdziły, że naturalne procesy aż się proszą aby wykorzystać je w magii. Skoro już proces taki istnieje, to dlaczego nie dowiedzieć się więcej o nim samym i spróbować go odpowiednio zmodyfikować do tego aby powstał szlachetny kamień. - Małż broni się, odkładając wokół niego kolejne cieniutkie warstwy masy perłowej, którą wyścielona jest od wewnątrz muszla. Po kilku latach powstaje drogocenna lśniąca perła. Poznanie dokładnie tego procesu można użyć per analogiam do stworzenia podstawy kamienia. Musimy tylko znaleźć naszego małża.
-Sądzę, że z twoją wiedzą z alchemii Wroński i tak musi być czujnym – uśmiechnęła się delikatnie choć na wargach czaił się cień zaczepności. - Jeśli połączysz to z tymi rytuałami, będzie na twojej wiecznej uwięzi.
Któż nie lubi panować nad innymi? Magia dawała ogromną moc i siłę, która zmuszała do klękania całe narody. Magia w dłoniach silnych jednostek stawała się narzędziem zdolnym kreować nową rzeczywistość na co miały codziennie dowód. Siła ta jednak niosła za sobą ofiary, które nie zawsze były konieczne. Magia była czymś pięknym, a niektórzy ją plugawili do niecnych występków. Magia nie miała woli, nie kieruje się emocjami ani spostrzeżeniami. Istnieje, należy jedynie wiedzieć jak to istnienie wykorzystać. Jedynie albo aż. Wszystko zależało od punktu widzenia.
-Patrząc na to jak stworzone są te rytuały będę musiała odświeżyć sobie pamięć z gwiazdozbiorów. Z tego co widzę one jak również fazy księżyca i cykl słońca są bardzo ważne. Chyba znalazłam to czego szukałam odnośnie magii krwi...
Postukała palcem drobnej dłoni w kartki papieru i zanotowała parę słów. W międzyczasie Frances zaczęła czytać fragment, który znalazła i Prim skupiła na tym całą swoją uwagę.
-Myślę, że poszlakę masz już w naturze – odpowiedziała patrząc uważnie na blondynkę, po czym dodała. - Perły.
Wyprostowała się na swoim miejscu i kontynuowała.
-By powstała perła należy umieścić w muszli ciało obce, choćby ziarno piasku.- To była pierwsza myśl jaka jej się skojarzyła kiedy Frances zadała swoje pytanie. Już wcześniej przecież zgodnie stwierdziły, że naturalne procesy aż się proszą aby wykorzystać je w magii. Skoro już proces taki istnieje, to dlaczego nie dowiedzieć się więcej o nim samym i spróbować go odpowiednio zmodyfikować do tego aby powstał szlachetny kamień. - Małż broni się, odkładając wokół niego kolejne cieniutkie warstwy masy perłowej, którą wyścielona jest od wewnątrz muszla. Po kilku latach powstaje drogocenna lśniąca perła. Poznanie dokładnie tego procesu można użyć per analogiam do stworzenia podstawy kamienia. Musimy tylko znaleźć naszego małża.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Panna Burroughs zachichotała cichutko na sugestie, jakie padły z jej ust. Mało kto wiedział, że eteryczna alchemiczka posiadała całkiem niezłe doświadczenie w podlewaniu mikstur tak, by nikt nie zauważył. Wpierw podtruwała klientów Parszywego którzy mieli zbyt lepkie dłonie, później wykorzystując tę umiejętność do sprawdzania działania jej eliksirów. I Wroński kiedyś padł ofiarą podobnego fortelu, było to jednak tak dawno, iż miała wrażenie, że wydarzyło się w zupełnie innym świecie.
- Nie kuś mnie na pokuszenie, Primrose. - Rzuciła z rozbawieniem nim temat przeszedł na astronomię. Frances uśmiechnęła się lekko. - Mam dobrą mapę gwiazdozbiorów, jeśli chcesz, mogę Ci ją pożyczyć. - Zaoferowała się, chętna aby ułatwić pannie Burke dążenie do jej naukowych osiągnięć. Dwie kobiety w przepełnionym mężczyznami zawodzie powinny się wspierać. W dodatku panna Burroughs odnalazła w dawnej koleżance kogoś, kto rozumiał jej dążenie do wielkich odkryć podłapując teorie miast zadręczać ją moralnymi kwestiami bądź subtelnymi sugestiami dotyczącymi zmiany tematu.
Powróciła do przeglądania ksiąg, lecz nie na długo, gdyż jedna z nich zawierała coś, co przykuło jej uwagę na dłużej. Szaroniebieskie spojrzenie błysnęło ekscytacją, w miarę jak Primrose wygłaszała swoją teorię. Drobna dłoń alchemiczki, skryta pod materią rękawiczki, odruchowo pomknęła do łabędziej szyi, aby przejechać palcami po sznurze bielutkich pereł, jakie znajdowały się na jej szyi.
Na Merlina, że też ona na to nie wpadła! Zachwyt wyrysował się na buzi Frances, a ta klasnęła dłonie, gdy tylko Primrose zakończyła wypowiadanie swojej teorii.
- Och, Primrose! Jesteś genialna! - Rzuciła z zachwytem w głosie. - W tym wszystkim zapomniałam o możliwościach małży. Jeśli dowiedziałabym się, jakie substancje towarzyszą temu procesowi... Istnienie szansa, że byłabym w stanie przygotować miksturę, która przyniosłaby podobne działanie. - Odpowiedziała, po czym na kawałku pergaminu zanotowała nazwę księgi. Ot tak, na wszelki wypadek... Niemal pewna, że będzie znała kogoś, kto mógłby dotrzeć do tego dzieła znajdującego się po za Działem Ksiąg Zakazanych.
- Musimy sprawdzić wiele czynników, nim przejdziemy do rozmyślenia nad dokładniejszą recepturą. Chciałabym sprawdzić, który proces byłby lepszy... I czy przypadkiem nie powinnam połączyć obu teorii w jedno... - Dodała w zamyśleniu, a szaroniebieskie spojrzenie na chwilę spoczęło na buzi Primrose. Wiele kwestii było do przemyślenia, jeszcze więcej obliczeń będzie musiała wykonać, nim choćby pomyśli o tworzeniu odpowiedniej receptury. - Masz coś? - Spytała z wyraźnym zaciekawieniem, zerkając w kierunku jej ksiąg.
- Nie kuś mnie na pokuszenie, Primrose. - Rzuciła z rozbawieniem nim temat przeszedł na astronomię. Frances uśmiechnęła się lekko. - Mam dobrą mapę gwiazdozbiorów, jeśli chcesz, mogę Ci ją pożyczyć. - Zaoferowała się, chętna aby ułatwić pannie Burke dążenie do jej naukowych osiągnięć. Dwie kobiety w przepełnionym mężczyznami zawodzie powinny się wspierać. W dodatku panna Burroughs odnalazła w dawnej koleżance kogoś, kto rozumiał jej dążenie do wielkich odkryć podłapując teorie miast zadręczać ją moralnymi kwestiami bądź subtelnymi sugestiami dotyczącymi zmiany tematu.
Powróciła do przeglądania ksiąg, lecz nie na długo, gdyż jedna z nich zawierała coś, co przykuło jej uwagę na dłużej. Szaroniebieskie spojrzenie błysnęło ekscytacją, w miarę jak Primrose wygłaszała swoją teorię. Drobna dłoń alchemiczki, skryta pod materią rękawiczki, odruchowo pomknęła do łabędziej szyi, aby przejechać palcami po sznurze bielutkich pereł, jakie znajdowały się na jej szyi.
Na Merlina, że też ona na to nie wpadła! Zachwyt wyrysował się na buzi Frances, a ta klasnęła dłonie, gdy tylko Primrose zakończyła wypowiadanie swojej teorii.
- Och, Primrose! Jesteś genialna! - Rzuciła z zachwytem w głosie. - W tym wszystkim zapomniałam o możliwościach małży. Jeśli dowiedziałabym się, jakie substancje towarzyszą temu procesowi... Istnienie szansa, że byłabym w stanie przygotować miksturę, która przyniosłaby podobne działanie. - Odpowiedziała, po czym na kawałku pergaminu zanotowała nazwę księgi. Ot tak, na wszelki wypadek... Niemal pewna, że będzie znała kogoś, kto mógłby dotrzeć do tego dzieła znajdującego się po za Działem Ksiąg Zakazanych.
- Musimy sprawdzić wiele czynników, nim przejdziemy do rozmyślenia nad dokładniejszą recepturą. Chciałabym sprawdzić, który proces byłby lepszy... I czy przypadkiem nie powinnam połączyć obu teorii w jedno... - Dodała w zamyśleniu, a szaroniebieskie spojrzenie na chwilę spoczęło na buzi Primrose. Wiele kwestii było do przemyślenia, jeszcze więcej obliczeń będzie musiała wykonać, nim choćby pomyśli o tworzeniu odpowiedniej receptury. - Masz coś? - Spytała z wyraźnym zaciekawieniem, zerkając w kierunku jej ksiąg.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Jeszcze parę lat temu nie myślała, że jej praca z talizmanami sprawi iż zgłębi bardziej różne tematy i zacznie się zastanawiać nad badaniem magii, jej struktur, zadając tym samym wiele pytań. Kobieta naukowiec, to było już szokujące, a dodać do tego arystokratkę naukowcem, to było przekroczenie wszelkich granic. Powinna walczyć z igłą i tamborkiem, nie zaś z odczynnikami czytając o pradawnych rytuałach. Musiała mieć niezwykłe szczęście, że trafiła tego konkretnego dnia na Frances w bibliotece i zaczęły rozmawiać. Jej niecierpliwość tym razem się opłaciła, mogła przecież poczekać aż brat wróci z misji i jej wszystko opowie lub sam załatwi książki.
Pokręciła głową słysząc słowa Frances.
-To nic takiego, po prostu to od razu skojarzyło mi się z tym co przeczytałaś. - Odstawiła jedną książkę na bok, z której wiedziała, że nic nie wyciągnie. Traktowała o teorii numerologii, ale nie mówiła o niczym nowym. - Teraz jedynie zdobyć małża, a nawet kilka i zacząć badać cały proces aby go zrozumieć. Może Evandra byłaby w stanie w tym pomóc...
Powiedziała na głos to o czym myślała. Lady Rosier przecież wywodziła się znad morskich okolic, być może jej rodzina mogłaby dostarczyć parę małży. Będzie musiała wysłać sowę do przyjaciółki z tym zapytaniem. Musiała parę dostarczyć do Frances aby ta mogła rozpocząć pracę, w końcu gdzieś musiały zacząć. A to wydawało się dobrym punktem zaczepienia.
Sięgnęła po kolejną książkę i przejrzała spis treści czy jest coś co by mogło pomóc jej w zrozumieniu kreowania rzeczywistości poprzez numerologię.
-Poszukuje czegoś co traktuje o numerologii starożytnej w rytuałach. Czy jesteśmy w stanie wykreować rytuał, który zmienia otaczającą nas rzeczywistości bez użycia różdżki, a czystą esencję magii i odpowiednich wyliczeń - Odpowiedziała w stronę alchemiczki przerzucając kolejne kartki. - Jest to dość mgliste zagadnienie, które zaciera się w historii dziejów, ale jestem przekonana, że jeszcze druidzi w okresie Celtów posługiwali się taką formą magii.
Szelest przekładanych kartek, dźwięk pióra na pergaminie, zapach atramentu i kurzu. Czuła się bardzo dobrze w podobnym otoczeniu. Lubiła tą mieszaninę zapachów, kojarzyła się jej ze spokojem i ciszą.
-Podejrzewam, że podobnie jak przy innych rytuałach, będę potrzebować znajomości astronomii -westchnęła ciężko czując, że przed nią wiele nauki nim zrobi kolejny krok, ale to tez była dobra wiadomość. Więcej wiedzy, będzie mogła lepiej łączyć fakty, informacje czy wydarzenia. Uśmiechnęła się do Frances. - Chętnie skorzystam z twojej wiedzy, ale może też skontaktuje się z profesorem z Hogwartu. Z tego co wiem już nie naucza w szkole i zajmuje się typową pracą naukową. Może będzie chętny do podzielenia się swoją wiedzą?
Wątpiła aby ją pamiętał z czasów szkolnych, akurat wtedy nie przykładała się do astronomii, a przynajmniej nie na tyle na ile powinna. Teraz to wiedziała.
Pokręciła głową słysząc słowa Frances.
-To nic takiego, po prostu to od razu skojarzyło mi się z tym co przeczytałaś. - Odstawiła jedną książkę na bok, z której wiedziała, że nic nie wyciągnie. Traktowała o teorii numerologii, ale nie mówiła o niczym nowym. - Teraz jedynie zdobyć małża, a nawet kilka i zacząć badać cały proces aby go zrozumieć. Może Evandra byłaby w stanie w tym pomóc...
Powiedziała na głos to o czym myślała. Lady Rosier przecież wywodziła się znad morskich okolic, być może jej rodzina mogłaby dostarczyć parę małży. Będzie musiała wysłać sowę do przyjaciółki z tym zapytaniem. Musiała parę dostarczyć do Frances aby ta mogła rozpocząć pracę, w końcu gdzieś musiały zacząć. A to wydawało się dobrym punktem zaczepienia.
Sięgnęła po kolejną książkę i przejrzała spis treści czy jest coś co by mogło pomóc jej w zrozumieniu kreowania rzeczywistości poprzez numerologię.
-Poszukuje czegoś co traktuje o numerologii starożytnej w rytuałach. Czy jesteśmy w stanie wykreować rytuał, który zmienia otaczającą nas rzeczywistości bez użycia różdżki, a czystą esencję magii i odpowiednich wyliczeń - Odpowiedziała w stronę alchemiczki przerzucając kolejne kartki. - Jest to dość mgliste zagadnienie, które zaciera się w historii dziejów, ale jestem przekonana, że jeszcze druidzi w okresie Celtów posługiwali się taką formą magii.
Szelest przekładanych kartek, dźwięk pióra na pergaminie, zapach atramentu i kurzu. Czuła się bardzo dobrze w podobnym otoczeniu. Lubiła tą mieszaninę zapachów, kojarzyła się jej ze spokojem i ciszą.
-Podejrzewam, że podobnie jak przy innych rytuałach, będę potrzebować znajomości astronomii -westchnęła ciężko czując, że przed nią wiele nauki nim zrobi kolejny krok, ale to tez była dobra wiadomość. Więcej wiedzy, będzie mogła lepiej łączyć fakty, informacje czy wydarzenia. Uśmiechnęła się do Frances. - Chętnie skorzystam z twojej wiedzy, ale może też skontaktuje się z profesorem z Hogwartu. Z tego co wiem już nie naucza w szkole i zajmuje się typową pracą naukową. Może będzie chętny do podzielenia się swoją wiedzą?
Wątpiła aby ją pamiętał z czasów szkolnych, akurat wtedy nie przykładała się do astronomii, a przynajmniej nie na tyle na ile powinna. Teraz to wiedziała.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Wyraz zastanowienia pojawił się na delikatnej buzi eterycznego dziewczęcia.
- Evandra? - Spytała z zaciekawieniem w głosie, niemal pewna, że nieznane jej było bliżej to imię. Nie znała zbyt wielu czarodziejów szlachetnej krwi, w zasadzie nie znała zbyt wielu czarodziejów, większość czasu spędzając w książkach bądź przy kociołkach. - Och, nie wiem, czy byłabym w stanie zbadać żywą małże... Ale mam przyjaciela, który posiada niezwykle obszerną wiedzę dotyczącą stworzeń. Jestem pewna, że jeśli poproszę go o informacje bądź podręczniki z pewnością nie odmówi... Albo znajdzie wszystko, co będzie mi potrzebne. - Odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem wymalowanym na malinowych wargach. Była pewna, że Cilly z pewnością jej nie odmówi i pomoże jej dalej się rozwijać. Może bywał specyficzny i szorstki, panna Burroughs była jednak pewna, że chce dla niej dobrze i nie odmówi jej udzielenia odpowiedniej pomocy. - Zaproponuję projekt profesorowi Lacework, istnieje szansa, że wspomoże nas w tym działaniu. - Dodała z delikatnym uśmiechem, mając nadzieję, że uda jej się uszczknąć
Zamyślenie nie zniknęło z jej twarzy, gdy panna Burke opowiedziała jej, czego potrzebuje. Panna Burroughs uważnie słuchała jej słów, jednocześnie wertując karty księgi, która najmocniej ją zaciekawiła.
- Nawet jeśli będzie to możliwe, z pewnością nie będzie proste. - Zaczęła, uważnie przyglądając się buz Primrose. - Zmiana rzeczywistości zwłaszcza bez użycia różdżki będzie procesem niezwykle skomplikowanym. Wydaje mi się, że jeśli chcesz tego dokonać musisz wpierw zrozumieć wszystkie elementy, które będą z tym powiązane. Profesor powtarza, że tworzenie jedynki z zera to działanie graniczące z cudem i że najpierw winno się stworzyć milion z jedynki. - Przytoczyła słowa swojego mentora, nie będąc jednak pewną, czy Primrose zrozumie zawiłe oraz niejasne nauki Aegisa. Mężczyzna nigdy nie zwykł mówić wprost, zwłaszcza jeśli rozchodziło się rady dotyczące naukowej kariery oraz hamowanie ambitnych zapędów swojej asystentki. - Skoro druidzi w okresie Celtów posługiwali się taką formą magii... Może warto byłoby przeanalizować stare legendy? Ponoć jest w nich ziarno prawdy, a one chyba najlepiej się zachowały. - Zaproponowała w wyraźnym zamyśleniu, zastanawiając się nad słowami, jakie ulatywały z jej ust. W sytuacji gdy nie było innego wyjścia, nawet niekonwencjonalne metody mogły okazać się tymi odpowiednimi. Panna Burke potrzebowała tropu, podpowiedzi, bądź chociaż niewielkiej wskazówki która nakierowałaby ją na odpowiednie myślenie. Kto wie, może odnalałaby je w jakiejś legendzie?
- Chętnie Ci pomogę. - Zapewniła, z delikatnym uśmiechem na buzi. - Ale jeśli chodzi Ci o profesora Vane... Nie miałabym wielkich nadziei, Primrose. Kilka miesięcy temu spotkałam go na jednej z konferencji i jak w szkole był niezwykle uprzejmy tak wtedy... Och, nie mam słów, aby opisać jego zachowanie... Było oburzające oraz niezwykle rozczarowujące. - Odpowiedziała wzruszając wątłymi ramionami. Nie rozumiała, skąd pojawiła się zmiana w zachowaniu profesora, nie potrafiła jednak wyprzeć ze wspomnień nieprzyjemnego zachowania, jakim ją uraczył. Na szczęście panna Burroughs na tyle rozwinęła wiedzę astronomiczną, że nie musiała dłużej nikogo prosić o jakąkolwiek pomoc. Frances przeniosła spojrzenie ponownie na karty jakże interesującej księgi, by skupić się na wypisywaniu odpowiednich informacji, chcąc wycisnąć z popołudnia w Dziale Ksiąg Zakazanych jak najwięcej.
- Evandra? - Spytała z zaciekawieniem w głosie, niemal pewna, że nieznane jej było bliżej to imię. Nie znała zbyt wielu czarodziejów szlachetnej krwi, w zasadzie nie znała zbyt wielu czarodziejów, większość czasu spędzając w książkach bądź przy kociołkach. - Och, nie wiem, czy byłabym w stanie zbadać żywą małże... Ale mam przyjaciela, który posiada niezwykle obszerną wiedzę dotyczącą stworzeń. Jestem pewna, że jeśli poproszę go o informacje bądź podręczniki z pewnością nie odmówi... Albo znajdzie wszystko, co będzie mi potrzebne. - Odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem wymalowanym na malinowych wargach. Była pewna, że Cilly z pewnością jej nie odmówi i pomoże jej dalej się rozwijać. Może bywał specyficzny i szorstki, panna Burroughs była jednak pewna, że chce dla niej dobrze i nie odmówi jej udzielenia odpowiedniej pomocy. - Zaproponuję projekt profesorowi Lacework, istnieje szansa, że wspomoże nas w tym działaniu. - Dodała z delikatnym uśmiechem, mając nadzieję, że uda jej się uszczknąć
Zamyślenie nie zniknęło z jej twarzy, gdy panna Burke opowiedziała jej, czego potrzebuje. Panna Burroughs uważnie słuchała jej słów, jednocześnie wertując karty księgi, która najmocniej ją zaciekawiła.
- Nawet jeśli będzie to możliwe, z pewnością nie będzie proste. - Zaczęła, uważnie przyglądając się buz Primrose. - Zmiana rzeczywistości zwłaszcza bez użycia różdżki będzie procesem niezwykle skomplikowanym. Wydaje mi się, że jeśli chcesz tego dokonać musisz wpierw zrozumieć wszystkie elementy, które będą z tym powiązane. Profesor powtarza, że tworzenie jedynki z zera to działanie graniczące z cudem i że najpierw winno się stworzyć milion z jedynki. - Przytoczyła słowa swojego mentora, nie będąc jednak pewną, czy Primrose zrozumie zawiłe oraz niejasne nauki Aegisa. Mężczyzna nigdy nie zwykł mówić wprost, zwłaszcza jeśli rozchodziło się rady dotyczące naukowej kariery oraz hamowanie ambitnych zapędów swojej asystentki. - Skoro druidzi w okresie Celtów posługiwali się taką formą magii... Może warto byłoby przeanalizować stare legendy? Ponoć jest w nich ziarno prawdy, a one chyba najlepiej się zachowały. - Zaproponowała w wyraźnym zamyśleniu, zastanawiając się nad słowami, jakie ulatywały z jej ust. W sytuacji gdy nie było innego wyjścia, nawet niekonwencjonalne metody mogły okazać się tymi odpowiednimi. Panna Burke potrzebowała tropu, podpowiedzi, bądź chociaż niewielkiej wskazówki która nakierowałaby ją na odpowiednie myślenie. Kto wie, może odnalałaby je w jakiejś legendzie?
- Chętnie Ci pomogę. - Zapewniła, z delikatnym uśmiechem na buzi. - Ale jeśli chodzi Ci o profesora Vane... Nie miałabym wielkich nadziei, Primrose. Kilka miesięcy temu spotkałam go na jednej z konferencji i jak w szkole był niezwykle uprzejmy tak wtedy... Och, nie mam słów, aby opisać jego zachowanie... Było oburzające oraz niezwykle rozczarowujące. - Odpowiedziała wzruszając wątłymi ramionami. Nie rozumiała, skąd pojawiła się zmiana w zachowaniu profesora, nie potrafiła jednak wyprzeć ze wspomnień nieprzyjemnego zachowania, jakim ją uraczył. Na szczęście panna Burroughs na tyle rozwinęła wiedzę astronomiczną, że nie musiała dłużej nikogo prosić o jakąkolwiek pomoc. Frances przeniosła spojrzenie ponownie na karty jakże interesującej księgi, by skupić się na wypisywaniu odpowiednich informacji, chcąc wycisnąć z popołudnia w Dziale Ksiąg Zakazanych jak najwięcej.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
-Lady Evandra Rosier – odpowiedziała Frances kiwając nieznacznie głową. - Możliwe, że będzie miała dostęp do małż.
Słuchała uważnie słów alchemiczki a na jej twarzy nie drgnął ani jeden mięsień. Doskonale wiedziała o tym ta mówiła. Dlatego Prim siedziała w bibliotece i zbierała materiały na temat tegoż zagadnienia. Nie porywała się z motyką na słońce, wiedząc, że nim przejdziesz do praktyki, która była wielce fascynująca, najpierw musi poznać teorię. Należy znać pewne procesy, nawet jeśli nie takie same to bardzo podobne lub zbliżone do tego co samemu chciało się osiągnąć. Frances miała szczęście, że posiadała obok siebie taka osobę jak profesor, który nawet jeśli miał swoje dziwactwa czy irytujący sposób bycia to jednocześnie był wsparciem dla blondynki. Prim szukała wiedzy po różnych czarodziejach i czarownicach. Co miało swoje plusy gdyż poznawała różne punkty widzenia na dane zagadnienie. Istniała szansa, że ktoś może ją naprowadzić na jakiś trop. Tak w tej chwili robiła to Frances.
-Baśnie – wyszeptała zaskoczona – Nie pomyślałam o tym wcześniej. A to takie oczywiste.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością do Frances. Doskonale znała jedną osobę, która badała dokładnie te baśnie. Rozbierała je na części pierwsze, analizowała, poszukiwała alegorii i odniesień do prawdziwych wydarzenia w historii czarodziejów. Na pewno panna Black będzie w stanie jej pomóc i chętnie podzieli się swoją wiedzą. Odkopanie też samych legend celtyckich, ich kalendarza i mocy drzew, z których zresztą robione są różdżki mogą pomóc w poszukiwaniach. Nagle wszystko się ze sobą łączyło, należało jedynie znaleźć wspólny mianownik. Właśnie w tym momencie wiedziała, że przyjście do Działu Ksiąg Zakazanych z Frances było mądrym posunięciem. Czuła jakby zrobiła duży krok, przeskoczyła sporej wielkości dziurę, która przeszkadzała w osiągnięciu kolejnego celu w jej poszukiwaniach. Zamknęła z zadowoleniem książkę, a na wspomnienie profesora Vane uniosła do góry brwi w niemym zdziwieniu.
-Doprawdy? Wspominam go jako niezwykle ciepłego i oddanego swojej pracy czarodzieja. Może życie poza Hogwartem tak na niego wpłynęło?
Pamiętała, że był dość surowy i restrykcyjny, ale nie kojarzyła go jako osoby nieprzyjemnej w obejściu. Jednak nie widziała go ładnych parę lat i nie znała osobiście na tyle, żeby stwierdzić czy w czasie lekcji zachowywał się inaczej niż w normalnym życiu.
Sięgnęła po kolejną książkę i zanurzyła się w lekturze podobnie jak Frances chcąc jak najlepiej spożytkować czas jaki im został w Dziale Ksiąg Zakazanych. Kto wie kiedy ponownie się tu zjawi więc należało wycisnąć jak najwięcej informacji z tego co otrzymała.
zt x 2
Słuchała uważnie słów alchemiczki a na jej twarzy nie drgnął ani jeden mięsień. Doskonale wiedziała o tym ta mówiła. Dlatego Prim siedziała w bibliotece i zbierała materiały na temat tegoż zagadnienia. Nie porywała się z motyką na słońce, wiedząc, że nim przejdziesz do praktyki, która była wielce fascynująca, najpierw musi poznać teorię. Należy znać pewne procesy, nawet jeśli nie takie same to bardzo podobne lub zbliżone do tego co samemu chciało się osiągnąć. Frances miała szczęście, że posiadała obok siebie taka osobę jak profesor, który nawet jeśli miał swoje dziwactwa czy irytujący sposób bycia to jednocześnie był wsparciem dla blondynki. Prim szukała wiedzy po różnych czarodziejach i czarownicach. Co miało swoje plusy gdyż poznawała różne punkty widzenia na dane zagadnienie. Istniała szansa, że ktoś może ją naprowadzić na jakiś trop. Tak w tej chwili robiła to Frances.
-Baśnie – wyszeptała zaskoczona – Nie pomyślałam o tym wcześniej. A to takie oczywiste.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością do Frances. Doskonale znała jedną osobę, która badała dokładnie te baśnie. Rozbierała je na części pierwsze, analizowała, poszukiwała alegorii i odniesień do prawdziwych wydarzenia w historii czarodziejów. Na pewno panna Black będzie w stanie jej pomóc i chętnie podzieli się swoją wiedzą. Odkopanie też samych legend celtyckich, ich kalendarza i mocy drzew, z których zresztą robione są różdżki mogą pomóc w poszukiwaniach. Nagle wszystko się ze sobą łączyło, należało jedynie znaleźć wspólny mianownik. Właśnie w tym momencie wiedziała, że przyjście do Działu Ksiąg Zakazanych z Frances było mądrym posunięciem. Czuła jakby zrobiła duży krok, przeskoczyła sporej wielkości dziurę, która przeszkadzała w osiągnięciu kolejnego celu w jej poszukiwaniach. Zamknęła z zadowoleniem książkę, a na wspomnienie profesora Vane uniosła do góry brwi w niemym zdziwieniu.
-Doprawdy? Wspominam go jako niezwykle ciepłego i oddanego swojej pracy czarodzieja. Może życie poza Hogwartem tak na niego wpłynęło?
Pamiętała, że był dość surowy i restrykcyjny, ale nie kojarzyła go jako osoby nieprzyjemnej w obejściu. Jednak nie widziała go ładnych parę lat i nie znała osobiście na tyle, żeby stwierdzić czy w czasie lekcji zachowywał się inaczej niż w normalnym życiu.
Sięgnęła po kolejną książkę i zanurzyła się w lekturze podobnie jak Frances chcąc jak najlepiej spożytkować czas jaki im został w Dziale Ksiąg Zakazanych. Kto wie kiedy ponownie się tu zjawi więc należało wycisnąć jak najwięcej informacji z tego co otrzymała.
zt x 2
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Strona 2 z 2 • 1, 2
Dział Ksiąg Zakazanych
Szybka odpowiedź