Wydarzenia


Ekipa forum
Kraina Jezior
AutorWiadomość
Kraina Jezior [odnośnik]08.04.16 14:38
First topic message reminder :

Kraina Jezior

Kraina Jezior to jedno z najlepszych miejsc w Anglii na spędzenie wakacji, oderwania się od przytłaczającej codzienności. Tuż pod granicami ze Szkocją, praktycznie odludnych terenach można odpocząć od hałasu samochodów, widoku drapaczy chmur czy ludzi wciąż ze sobą rywalizujących, skupionych na własnej karierze i sprawach doczesnych. Osoby obdarzone choć odrobiną artystycznej duszy z pewnością docenią uroki Lakes, wszak zbiorowisko akwenów znajduje się na włościach Fawleyów, jednych z najbardziej rozmiłowanych w sztuce i potrafiących docenić piękno magicznych rodów. Nic w tym dziwnego, gdy potomkowie dorastają na takich terenach! Kraina Jezior to nie tylko wszechobecna woda i malownicze lasy pełne dębów i sosen. Tutaj niewinne niziny, łąki osiągają rozmiary potężnych oraz stromych szczytów, które przyciągają miłośników górskiej wspinaczki i aktywnego wypoczynku; pasjonaci niższych terenów na pewno zachwycą się bezkresnymi wrzosowiskami. Niezależnie od pory roku woda w jeziorach ulokowanych w głębokich kotlinach jest lodowata. Choć zdecydowana większość wypoczywających ogranicza się do plażowania tuż poniżej zboczy, na których wypasane są owce, pozostała część zażywa niezapomnianych kąpieli. Wieczorami czarodzieje powracają do namiotów, przy których biwakują, a w rytm celtyckich melodii wyśpiewywane są historie o Pani z Jeziora, umilające czas przy ogniskach.
Na mniej zatłoczonych częściach można napotkać spokojne konie dziesiątkami przebiegające przez wody Krainy Jezior lub pasące się tuż przy zboczach w pobliżu brzegu. Niech to jednak nie zmyli nierozważnych śmiałków! Pomimo licznych ostrzeżeń i informacji wciąż zdarzają się przypadki porwania przez kelpie w głębokie tonie, gdy tylko zdejmie się magiczne wędzidła okiełzujące te zapierające dech w piersi stworzenia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kraina Jezior - Kraina Jezior - Page 10 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kraina Jezior [odnośnik]30.12.21 22:07
The member 'Hector Vale' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 63
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kraina Jezior - Kraina Jezior - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kraina Jezior [odnośnik]30.12.21 22:35
Mówił, że dobrze, pokiwał nawet głową. To faktycznie dobrze, bo przynajmniej kontaktował. W sytuacjach wysoko stresowych, gdy nie miał przy sobie nikogo, komu mógł w stu procentach zaufać (grono to ograniczyło się znacznie, choć może... nigdy nie było duże? Może właśnie rozszerzało się, mozolnie, przyjmując teraz w ten zbiór nie tylko Michaela, któremu ufał, zdawało mu się, że od zawsze, ale także Justine), przechodził w trochę inny, prawie odruchowy tryb działania. Odsuwał swe emocje na bok, spychał je bez większych sentymentów i choć było mu ciężko, bo przecież to właśnie emocje go definiowały i ich tłumienie wysłało go w pierwszej kolejności do walijskiego gabinetu Hectora Vale — wiedział, że tak było trzeba.
Nie zdążył złapać go za rękę, ani wyrwać z niej różdżki. Ascendio popchnęło Hectora dalej, a Castor nie mógł pozwolić mu na zrobienie jakiejś głupoty.
Ascendiorzucił z ręką wyciągniętą w kierunku, w którym magia porwała jego dotychczasowego towarzysza. Dla niego nie chciała być z początku taka łaskawa, chyba dalej był roztrzęsiony. Próbował prędko unormować oddech, przymknąć oczy, skupić się na swobodnym przepływie magii. Powtórzył więc zaklęcie Ascendio i spokój wydawał się opłacać. Przemknął obok Hectora, dopadając do poszkodowanego dosłownie chwilę później, bez wcześniejszych przystanków. Oglądanie magipsychiatry wchodzącego w rolę uzdrowiciela na człowieku, któremu nie można było przecież pomóc (zawiódł, zawiódł, kolejny raz zawiódł, był faktycznie tylko płaczkiem i cizią, prostym kąskiem dla tych, którzy pragnęli zrobić komuś krzywdę; a przecież obiecał bronić tych, którzy nie potrafili zadbać o swe bezpieczeństwo! Czy... czy zasługiwał na wybaczenie? Każde wytłumaczenie było przecież tylko marną wymówką, czymś stworzonym tylko dla uspokojenia rozkołatanego sumienia).
Wreszcie podszedł do Hectora, ułożył długie, kościste palce na jego barkach, chciał go podnieść, niech ziemia i trawa nie brudzą mu spodni, niech nie płacze, cholera, tylko niech on nie płacze...
Bo to właśnie kryształki łez cieknące po policzkach magipsychiatry zakłuły Castora na tyle, że nie mógł już się powstrzymać. Przełamał jedną z dzielących ich barier, nie widział innego wyjścia. Podciągnął go do góry, użył siły, jeżeli trzeba było. Po tym wszystkim, w gęstym milczeniu obrócił go twarzą do siebie, a plecami do człowieka bez duszy. Kościste ramiona objęły ciało starszego mężczyzny mocno i pewnie, długie palce wplotły się w noszące pierwsze ślady siwizny włosy.
Pozwolił mu nawet ułożyć głowę na lewym barku.
— To nie śpiączka... — szepnął, przypadkowo zdradzając się z własną wiedzą medyczną; tym, że dobrze wiedział, co zamierzał zrobić Hector i że na jego miejscu pewnie zrobiłby to samo. Gdyby starczyło mu odwagi i wiary.
Gdyby nie drżał z przerażenia, nie mogąc oderwać wzroku od tego makabrycznego widoku, choć... chyba nie potrafił płakać.
— Hectorze, wrócisz zaraz do domu — szeptał nad jego uchem, choć starał się o stanowczość swego tonu — Wrócisz do Walii, weźmiesz gorącą kąpiel. Wypłaczesz się, a potem zrobisz sobie obiad, wypierzesz spodnie i przyjmiesz popołudniowych pacjentów. — dodał chwilę później, nie wypuszczając go z objęć. — Zrozumiałeś?


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Kraina Jezior [odnośnik]30.12.21 23:34
Udało się - był tego pewien. Pobudzający prąd spełzł z drewienka różdżki na leżącego mężczyznę, był taki młody, magiczna energia powinna pobudzić zdrętwiałe nerwy i wyrwać każdego z letargu. Rzucał to zaklęcie wielokrotnie, doskonale wiedział, kiedy zrobił to poprawnie - a choć teraz zrobił wszystko jak należy, to leżący człowiek nadal był odrętwiały, a szeroko otwarte oczy nienaturalnie wręcz puste. Mina zupełnie bez wyrazu.
-N...nie, nie, proszę, już jest bezpiecznie, Pax... - głos mu drżał, ale palce zaciskał już kurczowo na różdżce, musiał spróbować jeszcze raz, musiał próbować do skutku. W głębi duszy, którą wciąż jeszcze posiadał, wiedział, że to bez sensu - że nic nie da się zrobić. Potrzebował jednak kotwicy, czegoś co umożliwi mu zapanowanie nad narastającą paniką i gorzką bezsilnością, potrzebował działania.
Kotwicą okazało się jednak co innego. Zadziwiająco silne ramiona. Drgnął, gdy poczuł smukłe palce na swoich plecach, a potem pozwolił podciągnąć się do góry i obrócić, nie stawiał oporu, jak szmaciana lalka. Usta lekko mu drżały, podobnie jak rzęsy. Chwiejąc się na nogach, podparł czoło o bark blondyna. Zarejestrował, że nagle zrobiło się odrobinę cieplej, a potem - gdy poczuł delikatne dłonie na karku i tyle głowy - że bardzo dawno nikt nie dotykał go w ten sposób. Kupując czas dziewczyn w Wenus i wchodząc w układ z Sykes chciał przecież czuć jak najwięcej i jak najmniej zarazem, chciał żeby bolało. Teraz bolały go tylko noga i dusza.
Dopiero wtedy, gdy Oliver wplótł palce w jego włosy, zaszlochał cicho - i uświadomił sobie, że faktycznie płacze.
Nie płakał od... nie pamiętał od jak dawna. Nie płakał, gdy dowiedział się o śmierci Beatrice, gdy trzymał w ramionach zdziwionego i nierozumiejącego odejścia matki Deimosa, gdy opuszczano trumnę na pogrzebie. Zdobył się na łzy dopiero teraz, przy obcym człowieku...?
-To niemożliwe... - wymamrotał na pozór bez związku, lewą rękę usiłując wznieść ponad bark Castora-Olivera i dotknąć własnego policzka, poczuć mokre ślady łez. Wziął płytki, urywany wdech.
-Wiem, że nie, ale... - szepnął jeszcze ciszej. Zamknął oczy, trzęsąc się z zimna i tłumionego już szlochu. Castor-Oliver czuł wyraźnie, jak trzęsą mu się plecy, jak drży lekko mięsień na policzku.
Gorąca kąpiel brzmiała tak kusząco, ale...
-N..nie zostawię cię tu. - cofnął głowę, usiłując podchwycić spojrzenie Olivera. Był za niego odpowiedzialny. Swojego pacjenta z szeregiem traum, pacjenta który właśnie nabawił się nowej, pacjenta który go... dotykał, choć tak bał się dotyku?
-W gazetach pisali, że nie atakują obywateli z zarejestrowanymi różdżkami, zarejestrowałeś różdżkę, Oliverze? - zmarszczył lekko brwi, po policzkach spłynęły dwie kolejne łzy, chwycił się tej myśli jak kolejnej kotwicy, przeklinając się zarazem za to, że samemu dopełnił tej formalności dopiero w styczniu. Co, jeśli... jeśli dementor napadłby jego?


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12123-hector-vale#373184 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Kraina Jezior [odnośnik]31.12.21 11:09
Gdy przyglądał się oczom bez wyrazu — jak gdyby nie mógł oderwać od nich wzroku, bo ten należący do Hectora Vale pchał jego własny aparat wzroku w każdym kierunku, w którym akurat zwracał się magipsychiatra — poczuł dziwne ukłucie w boku; tym razem w lewym, nie prawym. Oczy wciąż miał suche, zbyt suche nawet, piekły go zupełnie tak, jakby ktoś siłą wciskał pod powieki ziarenka piasku, jakby nie mógł się ich pozbyć, choćby mrugał do samego wieczora. Chłopak, albo młody mężczyzna, na którym dementor wykonał wyrok... Mógł być w jego wieku. Za życia mógł mieć jasną twarz, taką promieniejącą od uśmiechu, którego już nigdy nie zobaczą. Oczy miał ciemne, podobne chmurom, które zaszły na niebie, ale matowe jakieś, prawie jak u ślepca.
Miał tyle przed sobą.
— Zrobiłeś wszystko, co mogłeś — szeptał, wciąż jedną dłoń mając opartą na jego plecach, silnie na tyle, na ile pozwalało mu wygłodniałe ciało, gotowy do przyciśnięcia go jeszcze bliżej, gdyby próbował się wyrwać, gdyby była taka potrzeba. — Nie byłeś obojętny, to najważniejsze — i chyba w jakiś przerażający sposób ten brak obojętności, chęć pospieszenia poszkodowanemu na ratunek, pomimo logiki, pomimo bolącej nogi i strachu, który zawisł w powietrzu zbyt mocno, zbyt prędko, jakoś Castora pocieszył. Ściągnął mu z pleców jeden ciężar, ten, którego najbardziej obawiał się w walijskim gabinecie; że człowiek, któremu próbował zaufać, któremu chciał zaufać za pieniądze, mógł być kimś złym. Miał sumienie. Miał emocje, chciał pomóc nawet wbrew wiedzy... W ponurym człowieku tlił się jakiś ogień, ogień, o którego obecność Castor się bał. Ogień, który Oliver Meadowes mógł podtrzymać, zupełnie tak, jak podtrzymywał teraz jego ciało.
Gdy mężczyzna sięgał do swego policzka, dłoń Castora wysunęła się z włosów, oparła się na moment o zimny kark mężczyzny. Wydawał się być znów taki zmęczony, adrenalina i wilgoć nie sprzyjały utrzymaniu odpowiedniej temperatury ciała. Ostrożnie sunął więc dłonią dalej. Na policzek uzdrowiciela, chłodny i mokry od łez.
Hector...
— Jestem dorosły i za siebie odpowiedzialny — przypomniał mu, miękko, tym razem samemu wchodząc w rolę upominającej strony rozmowy. Skąd brał się ten dziwny spokój? Był przecież tylko powierzchowny, bo czuł w kościach, czuł w prędkości, z jaką płynęła jego krew, że trzyma się na ostatniej lince, że musiał złapać się jej niezwykle kurczowo i nie puścić, bo był teraz odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale za roztrzęsionego magipsychiatrę, który łkał tak szczerze i prawdziwie, że chyba i jego pacjent chciał wyrzucić to wszystko z siebie, ale misja, którą sobie obrał, nie pozwalała na takie podchody; był przecież odpowiedzialny też za tego młodzieńca tuż obok. Przypominał sobie, co w takich sytuacjach robili jego najbliżsi. Wypracowali sobie już szereg zachowań, próbował sobie wyobrazić, co by było, gdyby zamiast Castora Sprouta na miejscu było któreś ze starszej części rodzeństwa Tonks. Poza tym, że nie musieliby przecież się nad tym zastanawiać, bo patronus by wszystko załatwił...
Sens. Musiał odnaleźć działanie, którego sens dałby Hectorowi poczucie misji, spełnienia obowiązku.
— Ale możesz mi pomóc. Dam ci teraz moją miotłę, przytrzymaj ją w miejscu tak, abym mógł spokojnie na nią wsiąść z pacjentem — gdy cofnął się o krok, kościstym kciukiem starł jeszcze jedną łzę, która zatrzymała się na linii szczęki mężczyzny. Usta drgnęły w słabym uśmiechu, bo uśmiech był tutaj nie na miejscu, nie chciał tego robić, ale musiał. Dość już było wrażeń. Zdjął z pleców miotłę, którą wręczył Hectorowi zgodnie z wcześniej przekazanym planem. Gdy ten współpracował, Castor podszedł powoli do młodzieńca bez duszy.
Na sam początek zamknął mu oczy i próbował przymknąć usta.
Tak będzie prościej.
Potem dźwignął go z ziemi. Z trudem, bo przecież silny wcale nie był, ale chyba adrenalina wystarczyła, by mógł chociaż przesunąć go do Hectora. Ostrożnie ułożył go przed sobą, ledwo panując nad drżącymi dłońmi. Nigdy nie był tak blisko kogoś, kto... A teraz łydkami asekurował nogi pod miotłą tak, by nie latały na wszystkie strony, lewym ramieniem obejmował w pasie w tym samym celu, głowę — odchyloną makabrycznie w tył — miał opartą o swe ramię. I chyba chciał wymiotować i krzyczeć, i zniszczyć coś z tego żalu, bólu, ze s t r a c h u, ale nie mógł go, nie mógł ich zostawić.
— Mam dokumenty — odpowiedział wreszcie na pytanie Vale, choć w jego tonie nie można było odnaleźć ulgi. Tylko zawieszony wyrok, który wisiał nad jego głową od stycznia.
— Uważaj na siebie, Hectorze — poprosił, wzbijając się w powietrze. Zapach śmierci wgryzał się we wszystko, co mógł, choć ciało wciąż nie umarło. Poleciał do Leśnej Lecznicy, jedynego miejsca, w którym byli ludzie zdolni do wydania ostatecznej diagnozy. Których ocenie mógł i musiał się poddać, dla spokoju swego i wiecznego spoczynku nieszczęsnego młodzieńca.

| z/t x2 chlip


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Kraina Jezior [odnośnik]02.08.22 0:49
stąd

Dom nad jeziorem oddalał się, gdy Steff rozpędził się w swoim spacerze. Patrzył pod nogi, na plecy zarzucił czerwony koc, w lewej ręce niósł siatkę z jedzeniem, a w prawej - różdżkę.
-No dalej... - mruczał pod nosem, bo miał wrażenie, że gdzieś blisko czuje źródło podziemnej energii - ale gdzie? A może tylko mu się wydawało? Miał nadzieję, że koledzy nie będą mu mieli za złe zmiany miejscówki. Kontrolnie zerknął na słońce - było już wyżej na niebie, tak jakby łaził wzdłuż jezior ponad godzinę, kiedy minęło tyle czasu? Burczało mu w brzuchu, a Marcela i Iana jak nie było, tak nie było.
Ech, nie może w nieskończoność szukać żył. Opamiętał się, znów rzucił koc na ziemię i usiadł. Może faktycznie lepiej dać znać Marcelowi, co jeśli nie znajdzie strzałek?
Nie skupi się jednak na czarowaniu, jeśli będzie głodny. Sięgnął po jedną z pomarańczy i zaczął obierać ją ze skórki, nadal myśląc o geomancji. Wpakował sobie do ust kilka kawałków, a słodki smak przypomniał mu o słodyczy ust Isy gdy całowali się w piwnicy. Wtedy też zdobył pomarańcze i nauczył się wielu rzeczy o życiu - na przykład, że dziewczyny się peszą jeśli całuje się je zbyt zachłannie i że lepiej wtedy zrobić przerwę i zaproponować poczęstunek.
Dobra, może jednak zdoła wyczarować tego patronusa. Przymknął oczy, myśląc o ślubie, o najpiękniejszych chwilach spędzonych z narzeczoną, o śpiewie feniksa po włamaniu do Banku Gringotta i o tym, jak nestor lord Sorphon Macmillan spoglądał na niego z uznaniem (a przynajmniej bez złości) gdy odczarował lorda Prewetta na weselu, i jeszcze o Haroldzie Longbottomie.
-Expecto Patronum.
Świnka morska zajaśniała przed nim, chyba nawet nieco bardziej świetlista niż zwykle. Uśmiechnął się, czując ciepło własnego zaklęcia.
-Powiedz Marcelowi: sorry, zmieniłem miejscówkę, szukam... - żyły brzmią obciachowo -kelpie i ktoś był w starej. Podążajcie za strzałkami z Flagrate, a potem wzdłuż brzegu. - urwał, żeby za bardzo się nie rozgadać.
Świnka pomknęła za horyzont, a on rozejrzał się ponownie. Patronusa wyczarowało się tutaj jakoś... lżej i łatwiej, niż gdzie indziej. Czy to sprawa jego dobrego humoru, czy może naprawdę siedział na źródle magii? W tych jeziorach naprawdę żyły kelpie, to historyczne miejsce, podziemne źródła powinny znajdować się gdzieś w okolicy.

rzut
szukam żyły!



intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Kraina Jezior [odnośnik]02.08.22 0:49
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kraina Jezior - Kraina Jezior - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kraina Jezior [odnośnik]07.08.22 21:24
Kiedy dotarli na umówione miejsce - powiedział im, że Steffen zapraszał na piwo, nie mógł mówić poważnie z tym piknikiem - odnajdując tylko ognistą strzałkę i wyjątkowo rozbawione i chyba nieco kpiące spojrzenia barczystych czarodziejów, którzy rozsiedli się z alkoholem niedaleko, na pewno wiedział tylko jedno: Steffen tu był. Zeskoczywszy z miotły wsparł się na jej kiju, przez chwilę przyglądając się pozostawionemu przez niego znakowi. Cóż, gdyby stało się coś ważnego, prawdopodobnie nie zostawiłby znaku tak oczywistego, choć niewiele rzeczy w życiu Marcel uznawał za pewne.  
- Chyba mamy iść za strzałką  - rzucił do Iana z konsternacją. Westchnął, spoglądając na Jamesa, on znał dziwactwa Steffena, ale przed Ianem było trochę wstyd. - No nic, lecimy dalej - rzucił, wskakując na miotłę; w górskim pejzażu naprawdę przyjemnie się latało, nie tylko ze względu na rześkie powietrze i brak zabudowy, ale i jeszcze bardziej niezwykłe pejzaże podziwiane z lotu ptaka. Umiejętności całej trójki były nadprzeciętne, więc nie musiał się hamować, wspólnie wybijali wysoko z bardzo dużą prędkością, bez trudu wykonując ryzykowne manewry na mijanych wierzchołków drzew, gdy okrzyk zadowolenia niósł się echem po dolinach, płosząc okoliczne ptaki; trochę jak nie tak dawno nad boiskiem Quidditcha, tylko lepiej, tutaj przestrzeń była większa i niczym nieograniczona. Raz za czas zamykał oczy, ponad czas odnalezienia Steffena przedkładając przyjemność; zdarzało mu się kręcić w powietrzu koła i ósemki, dawno zapomniane manewry Quidditcha, rozkoszując się przepiękną krainą jezior. Był tutaj pierwszy raz.
Znaki znajdowały się w bliskiej odległości od siebie, pędząc na miotłach pokonywali kolejne dystanse znacznie szybciej od spacerującego Steffena. Nad kolejnym ognistym znakiem zakręcił kilka kołek, zanim zawisł w powietrzu ponad nim, przez chwilę kontemplując kształty. Para obściskująca się na łodzi zdążyła odpłynąć na inny brzeg.
- Pom... Oom... Uom... To jakiś rebus? - zapytał, próbując rozczytać pismo Steffena. - Oom rao jez... tam jest chyba jezioro. Steffen, poważnie? - Ściągnął brew, a jego czoło przecięła pionowa zmarszczka. - Przecież tu są same jeziora! Rozumiecie coś z tego? - Obejrzał się na chłopaków.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Kraina Jezior [odnośnik]16.08.22 15:35
Propozycję wspólnego wypadu przyjmuje z entuzjazmem, ciesząc się na możliwość poznania znajomego Marcela. Dawno nie ma okazji na zorganizowane wyjście, czy chociażby piwo w plenerze - o barach nawet nie wspominając. W tych bywa wyłącznie w czasach szkoły i to w Hogsmeade na kremowe, bo tylko to wolno mu pić. Nie tęskni za imprezami, nie ma okazji, by ich doświadczyć, poza tymi w pokoju wspólnym, oczywiście, bo gdy kończy wreszcie szkołę, wojna jest już w pełni i nie daje możliwości zakosztowania prawdziwie wolnego, a przede wszystkim dorosłego życia.
Kumbria jest mu obca, ale nie sprzeciwia się, słysząc o miejscu spotkania. Nie zna Steffena, ani jego specyficznego usposobienia, o którym kumple go nie informują, oszczędzając tłumaczeń i wymowności spojrzeń. Pozostaje w błogiej nieświadomości i może dziwi się nieco pozostawionej na skale strzałce, ale nie pyta, uznając ją za ichszy zwyczaj. Wsiada tylko na miotłę i leci we wskazanym kierunku, odprowadzając wzrokiem zasiadających na brzegu mężczyzn. Przemyka mu przez myśl, że można by spytać czy widzieli Steffena i czy mają może jakieś dodatkowe wskazówki, ale zaraz wyrzuca z głowy ten pomysł. Gdyby mieli odpowiedzi, Cattermole nie zostawiłby strzałki.
Szybując wysoko w przestworzach rozgląda się po okolicy, pierwszy raz znajdując się wśród tutejszych jezior. W głowie zapisuje już sobie, że powinien jeszcze kiedyś pojawić się w okolicy, może nawet ze szkicownikiem? O tym chłopakom nie powie, bo przecież żadnemu nie przyzna się do niemęskich zainteresowań. Lądując na następnym brzegu od razu rozgląda się za kolejną wskazówką, podekscytowany grą. Opierając się obiema rękami na drążku miotły mruży mocno oczy i przekręca głowę na bok, chcąc rozszyfrować tajemniczy rebus.
- Eem… To dom! Jest tu jakiś dom? - pyta zadowolony z odgadniętego hasła. - Czekaj, tu jest jeszcze coś. To trójka? Trzy domy... - myśli na głos, próbując zrozumieć koślawość liter. - A może to znak nieskończoności? - Sięga ręką na kark i drapie się w tył głowy, niewiele rozumiejąc. Przenosi wzrok na Jamesa, łudząc się że może on rozpozna kolejne znaki. Coraz mniej mu się podoba ta cała gra, zabawy logiczne nie są dla niego, nigdy nie czuje się dobrze wśród łamigłówek. - Czemu nie zostawił kolejnej strzałki?
Ian Smith
Ian Smith
Zawód : stolarz, lotnik w oddziale łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
and the only solution
is to stand and fight
OPCM : 10 +2
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11168-ian-smith#343705 https://www.morsmordre.net/t11207-oisin#344724 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f422-irlandia-cork-maryborough-woods https://www.morsmordre.net/t11208-skrytka-bankowa-nr-2441#344725 https://www.morsmordre.net/t11209-ian-smith#344726
Re: Kraina Jezior [odnośnik]18.08.22 9:47
Zmarszczył brwi na widok ognistej strzałki, unosząc jedną brew. Wyglądało to jak niezbyt sekretne ale jednak sekretne wskazówki do super sekretnego miejsca i zaczynał poważnie obawiać się o to, co zastaną na miejscu. Wyprawa na piwo nie powinna być taka problematyczna. Od kiedy dbał o ich rozrywkę w ten sposób?
— Kiedy byliśmy mali bawiliśmy się w podchody. Po drodze zbieraliśmy fanty, kto zebrał ich najwięcej wygrywał. Ale jemu chyba nie o to chodzi, co? — skrzywił się, szukając sensu w pozostawionych znakach. Obejrzał się za siebie, odprowadzając barczystych kolesi, którym posłał pogardliwe i nieco zaczepne spojrzenie, by westchnąć i wsiąść znów na miotłę. Latanie przy takiej pogodzie było nie tylko przyjemne — wiatr szarpiący włosy, ubranie i zapach lata, które nadeszło szybciej niż powinno przypominało o wolności i beztroskich chwilach, o których już dawno pewnie wszyscy zdążyli zapomnieć. Trzymał się nieco za chłopakami, aż nie znaleźli się przy tajemniczym rebusie. Spojrzał z góry na ognisty napis, ale nic z niego nie rozumiał. — Czy to jakiś runy? — zdziwił się, spoglądając na rysunek, który przypominał mu cycki, ale wstyd mu było przyznać, że miał wyłącznie takie skojarzenia. — Wygląda jak cycki — mruknął jednak, zdradzając się w końcu. — Steffen poszedł oglądać cycki nad jezioro? — dedukował, aż w końcu otworzył szeroko usta, jakby się zapowietrzył i zadarł miotłę. — Znalazł plażę nudystów! To stąd te znaki! — powiedział głośno do chłopaków z przejęciem, ani przez moment nie myśląc o tym, że to ni w ząb nie pasowało do kurońskiego stylu bycia Steffena. W końcu to jego przyłapali wymykającego się do dormitorium dziewczyn w szkole, by je podglądać. Cholerny bezwstydnik. — Prowadzi nas na plażę nudystów! — Spojrzał porozumiewawczo na chłopaków. — Jesteśmy w domu — skwitował z uśmiechem, dumny z własnego odkrycia. — Drań uwielbia łamigłówki, cholerny kujon — A już się bał, że pozostawił im jakieś runy, ale w końcu wiedział, że w życiu by tego nie odczytali i nigdy nie znaleźli miejscówki, którą chciał im pokazać. — Tam — Wskazał ruchem głowy wybrzeże, plaża nudystów musiała być gdzieś tam, więc jeśli będą kierować się wzdłuż wybrzeża z pewnością na nią trafią lada moment. — Może powinniśmy zejść z mioteł, żeby... — Nie skończył, wzruszył tylko ramionami, zerkając to na Iana to na Marcela. Cwany uśmiech wykwitł mu na twarzy. Zapikował niżej, nie oglądając się już na ognisty napis, by kilkanaście metrów dalej od niego wylądować w trawie, blisko wybrzeża.



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Kraina Jezior [odnośnik]18.08.22 9:59
The member 'James Doe' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Kraina Jezior - Kraina Jezior - Page 10 DkueKwD
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kraina Jezior - Kraina Jezior - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kraina Jezior [odnośnik]18.08.22 10:48
Gdy James wylądował na ziemi, zobaczył światło. Nie takie, odbijające się w tafli jeziora i rażące w oczy podczas podglądania dziewczyn, a inne, srebrzyste, o chłodnym odcieniu. Zanim się obejrzał, utkana ze światła puchata, gruba i cętkowana świnka morska pobiegła wprost na niego, by wzbić się w powietrze i zatrzymać nad miotłą Marcela z przejętym wyrazem pyszczka
-Sorry, zmieniłem miejscówkę, szukam...kelpie i ktoś był w starej. Podążajcie za strzałkami z Flagrate, a potem wzdłuż brzegu. - odezwała się świnka przejętym głosem Steffena, by - spełniwszy swoje zadanie - wzbić się na powrót w powietrze i melancholijnie rozpłynąć wśród chmur.

Ian, Marcel i James mogli dostrzec kolejną strzałkę, prowadzącą na przeciwległy brzeg - albo jeszcze kilka z nich. Musieli się jednak dobrze rozejrzeć.*

Tymczasem Steff stracił na brzegu rachubę czasu. Gdy stanął na piasku, nad brzegiem, poczuł, że ziemia lekko pulsowała. Gdzieś obok zauważył rozmyty ślad kopyta (może to legendarna kelpie?), ale to go nie obchodziło. Liczyło się tylko to, że te jeziora są stare, pewnie polodowcowe, pełne mitycznych stworzeń, przyciąganych tutaj zapewne pokładami magii. Kucnął i przyłożył dłoń do piasku, wreszcie znajdując źródło tejże magii. Żyła magiczna?! Tutaj, pod ziemią?!
To o wiele lepsze niż plaża nudystów. Kolegów nie było jeszcze nigdzie widać, miał chyba trochę czasu. To znaczy, otwarcie żyły zajmuje dwie godziny, ale po pierwsze to piknik chyba potrwa dłużej, po drugie jakoś im to wytłumaczy, a po trzecie chciał się tylko uewpnić, że na pewno tu jest. Poderwał się na równe nogi, wycelował różdżką w grunt i zaczął gorączkowo szeptać:
-Aperi te, aperi te, aperi te. - drewno rozgrzało się w jego dłoni, ziemia zdawała się lekko zadrzeć, musiał mieć rację!
Wziął głęboki wdech i spróbował skupić się na energii samej żyły - jakiego rodzaju magia mogła się tu znajdować? Może gdyby nie wyczarował przed chwilą patronusa, z większą łatwością wyczułby, że ta magia niekoniecznie jest dobra - ale na razie niosła go fala pozytywnych wspomnień i emocji. Głos na moment uwiązł mu w gardle, może z ekscytacji, nie powiązał jeszcze tego z pulsowaniem magii.

Gdy koledzy podążali za szlakiem ze strzałek, mogli wreszcie go dostrzec - stojącego na brzegu jeziora, zgarbionego i wpatrzonego w ziemię. W końcu podniósł wzrok i pomachał im radośnie:
-CHŁOPAKI! ZNALAZŁEM COŚ SUPER! - krzyknął, w okolicy nie było w końcu żywego ducha, więc mógł sobie na to pozwolić. Szukał w końcu długo idealnego miejsca na piknik, bez innych pijaczków, bez obściskujących się par, bez gapiów, z żyłą magiczną. Banany jedzone w tym miejscu na pewno będą smakować jakoś lepiej.



*st 60, dodajemy biegłość spostrzegawczości

ile czasu na was już czekam odkąd zacząłem otwierać żyłę?
1. 1h 45min
2. 2h
3. trudno powiedzieć, szczęśliwi czasu nie liczą


intellectual, journalist
little spy



Ostatnio zmieniony przez Steffen Cattermole dnia 29.08.22 16:36, w całości zmieniany 2 razy
Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Kraina Jezior [odnośnik]18.08.22 10:48
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kraina Jezior - Kraina Jezior - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kraina Jezior [odnośnik]21.08.22 17:52
Trzy domy... Mieli szukać trzech domów? Zastanawiał się nad słowami Iana, swoje trzy grosze wtrącił James.
- Na fanty bym nie liczył - odparł lekko, z nie mniejszą konsternacją. Przez chwilę zawahał się, czy może nie schował dla nich fantów w tych trzech domach, ale Jim zdążył w tym czasie rozwikłać zagadkę. Nie runiczną, a... erotyczną? Bezwiednie otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz powstrzymało go przejęcie przyjaciela. - Czekaj, Steff tam biega na golasa? My też będziemy musieli... - Będziemy musieli się rozebrać? Może i występował na scenie, ale przecież nie na golasa! Nie do końca wiedział, jak takie plaże działały, w zasadzie nie był pewien, czy w ogóle naprawdę istniały, czy były tylko częścią bzdurnych portowych opowieści i tak oto pozostał rozdarty między oglądaniem ładnych nagich dziewczyn a własnym wstydem, którego zawsze miał w sobie więcej niż Steffen. Może jednak powinni uprzedzić Iana, że Steff jest... Steffem? - Żeby co... - Żeby się rozebrać? Ty tak na poważnie? Chłopaki, weźcie, myślał intensywnie, ale nic nie powiedział, lecąc w kierunku wskazanym przez Jamesa. To wtedy przed nim... objawił się patronus. Gadający patronus.
- Zwariował - westchnął, byli tutaj sami, ale jeszcze przed momentem mijali grupę mężczyzn, której nie znali. Widział już ten cud magii, ciepłą, dobrą energię roztaczającą wokół siebie jasną aurę nadziei i spokoju. I wiedział, że kilkoro Zakonników było w stanie opanować zdolność przenoszenia przy pomocy tych świetlistych istot głosowych wiadomości. Lecz ile osób w kraju to potrafiło? Gdyby podejrzał ich teraz szmalcownik szukający ofiar... Kiedy Cattermole stał się taki nieostrożny? Ostatecznie byli w górach, a plaża nudystów nie wyglądała na bardzo zatłoczoną. - Jednak wystraszył się golasów - stwierdził, ukrywając ulgę, że jednak nie będzie musiał się rozbierać. Nie wiedział, że dotarł do plaży nudystów? Lakoniczne ktoś tam był dawało do myślenia. Ruszyli za jego dalszymi wskazówkami, już pieszo, wiedząc, że był niedaleko. Marcel przerzucił miotłę przez ramię.
- No i jest - rzucił, kiedy w oddali, na wybrzeżu, zamajaczyła sylwetka Steffena, wieńcząc ich przedłużającą się wędrówkę. Przystanął parę metrów od niego, zakładając ręce na piersi, by krytycznie przyjrzeć się przyjacielowi. - Szukasz muszelek, Steff? To jest Ian, nasz kumpel. Ian, to Steff. Miłośnik ognistych podchodów - przedstawił ich sobie, machając ręką na to, że Cattermole chyba nie zamierzał ruszyć się z miejsca. - Kto ostatni w wodzie, ten fujara! - zawołał zamiast tego, odrzucając na bok swoją miotłę.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Kraina Jezior [odnośnik]22.08.22 17:04
Rozgląda się wokół, szukając czegoś, co mogłoby za rzeczony fant posłużyć, jednak widząc że reszta chłopaków nie kwapi się, by po cokolwiek sięgać, także zaniecha pomysłu i wzrusza ramionami. Na hasło “cycki” ogląda się naraz wielce zdumiony, chcąc mieć pewność, że dobrze słyszy. Buraczany rumieniec wykwita na Ianowych policzkach, bo z nagością, nudystami, ani żadnymi innymi cyckami nie ma nic wspólnego. Nie, że nie chce, bo chce bardzo! Ale żadna z dziewcząt mu tego dotąd nie proponuje, a i samemu głupio tak spytać, więc tkwi wciąż gdzieś na uboczu, grzecznie czekając na ten odpowiedni moment.
- Co?! Piwo na golasa? - pyta nie kryjąc przemożnego zdziwienia, ale widząc szeroki uśmiech Jamesa odpowiada mu tym samym - przecież nie może zostać w tyle, by zaraz ktoś nie stwierdził, że jest nudny czy świętoszkowaty. Przenosi wzrok na Marcela, ale za bardzo mu te cycki w głowie, by przyjmować jego wątpliwości za swoje. Nigdy dotąd nie pojawia się nago w publicznej przestrzeni, a nawet gdy wybiera się spontanicznie nad jezioro i nie ma ze sobą kąpielówek, do wody wskakuje w zwykłych gatkach. Nie zastanawia się czy kieruje nim wstyd czy po prostu przyzwoitość, ale na myśl o plaży nudystów waha się nad obraniem strony.
Lądując na plaży rozgląda się od razu z wypiekami na twarzy i jakiż gorzki jest jego zawód, gdy zamiast wymarzonych nagich biustów pojawia się światło. Migotliwy chłód zaraz pozwala mu zapomnieć o niespełnionych oczekiwaniach, kiedy światło to formuje się w zwierzę i ląduje tuż przed Marcelem.
- Co to jest?! - Po raz kolejny przebija się przez niego zdumienie, kiedy wspierając ręce na kolanach schyla się ku czarodziejskiej śwince morskiej. - To był Steffen? Jak to możliwe? - sypie dodatkowymi pytaniami, utkwiwszy wyczekujące spojrzenie w Marcelu. Nigdy dotąd nie spotyka się z wiadomością posyłaną patronusem, nie wie o ich istnieniu, a tym bardziej nie kojarzy ich sobie z Zakonem Feniksa. - I na co mu kelpie? Nie mieliśmy iść na piwo? I co z plażą nudystów? - Tym razem odwraca się do Jamesa, łudząc się, że ten jeszcze przywróci nadzieję na odnalezienie tegoż celu.
Rusza dalej za strzałkami, rozglądając się wokół i dochodząc do wniosku, że zarówno cycki, jak kelpie muszą być pewnym szyfrem. Na widok majaczącego się w oddali Steffena uśmiecha się, ciesząc że poszukiwania dobiegają już końca.
- Hej Steff, miło poznać! Świetna gra, tam po drodze - śmieje się szczerze tym irlandzkim akcentem, nawet nie dopuszczając do siebie myśli, że to żadna gra. - Trochę nas zmyliły te domy i… reszta. - Czy powinien wspominać o skojarzeniach z cyckami? Co, jeśli nie taki był zamiar?
Widząc jak Sallow rzuca kolejne wyzwanie, musi nań odpowiedzieć, bo przecież żadna z niego fujara. Pozostawia swoją miotłę na brzegu i w biegu zrzuca kolejno kurtkę i koszulkę. Nieomal wywraca się, potykając o własne sznurówki, ale gnanie do wody na czas ma już zbyt dobrze opracowane, żeby pozwolić, by taki drobiazg go spowalniał. Szybko pozbywa się też spodni i biegnie, by przeciąć linię brzegu, zupełnie zapominając, że woda może być lodowata.
Ian Smith
Ian Smith
Zawód : stolarz, lotnik w oddziale łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
and the only solution
is to stand and fight
OPCM : 10 +2
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11168-ian-smith#343705 https://www.morsmordre.net/t11207-oisin#344724 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f422-irlandia-cork-maryborough-woods https://www.morsmordre.net/t11208-skrytka-bankowa-nr-2441#344725 https://www.morsmordre.net/t11209-ian-smith#344726
Re: Kraina Jezior [odnośnik]29.08.22 16:09
Srebrzyste światło zmaterializowało się przed nim pod postacią świnki morskiej z bardzo przejętą miną. Obejrzał się dookoła, nieco wystraszony świadomością, że ktoś mógłby to zobaczyć. Nie wiedział, że tak się dało, było to niezwykłe, wyjątkowe. Ian był tu z nimi, ale przecież ktoś mógłby się tym zainteresować. Na przykład ci barczyści mężczyźni, których mijali. Zwierzątko wypluło z siebie wiadomość, a James nieświadomie przyjął równie przejętą minę, próbując pojąć, co właściwie miało miejsce.
— Marcello...— zaczął, mrugając powoli, kiedy świnka zniknęła.— Czy ty... — urwał, to nie było miejsce, by o tym dyskutować. Spojrzał na przyjaciela tylko niepewnie. Czy wszyscy zakonnicy tak umieli? Widział to po raz pierwszy w domu, w którym mieszkali, w Dolinie. Wtedy był przejęty sytuacją, istotą, którą widział — z jednej strony niosącą ciepło i nadzieję, ale w obliczu tego wszystkiego wprawiająca ją w lęk przed nieznanym. Nie był do końca świadom, że to właśnie jej światło i obecność łagodziły wtedy jego podejście, agresję, strach. Zbyt wiele się działo. — ...to widziałeś? — dokończył ostatecznie, głupio, ale przecież nie mógłby spytać go wprost. Nie przy Ianie. Zerknął na niego; wyglądał na zaskoczonego tym widokiem. To wyglądało na wygodny sposób przekazywania wieści — po co komu sowa, jeśli można było powtarzać wiadomości za pomocą patronusa. Zawsze, w każdej sytuacji? Poczuł dziwne ukłucie zazdrości; też chciałby potrafić. Mieć tę wygodę by zawsze i w każdej chwili wysłać ważne lub nie — wieści. Umieć coś tak wyjątkowego.
Zerknął na Marcela z zastanowieniem.
— Nie, jeśli się schowamy... — Nie przemyślał tego do końca, ale nie planował też wyprawy między półnagimi kobietami tylko po to, by podziwiać ich pozbawione wstydu ciała. Dopiero po chwili przygryzł policzek od środka, zdawszy sobie sprawę, że wyjdą na bezwstydnych podglądaczy — chociaż może, jeśli ktoś się rozbierał dobrowolnie to lubił się wystawiać. — Nie wiem — ale to Steff. Był mózgiem. Na pewno szukał kelpie w jakimś bardzo ważnym celu. Może to jednak nie chodziło o nagie ciała i plaże; może to jednak nudne eksperymenty, a on zamiast na piwo ściągnął ich jako obiekty doświadczalne. Mina mu zrzedła. Wyraźnie niezadowolony ruszył za chłopakami, aż dotarli do Cattermole'a. — Nauczysz nas tego? — wypalił od razu, bez ogródek. Słyszał, że samo wyczarowanie patronusa jest niezwykle trudne. W szkole niemożliwe; ponoć potrafili to tylko wyjątkowi i utalentowani czarodzieje, ale Steffen nie mógł być dobry we wszystkim. Mógł? Jak autorzy? — Ian już miał nadzieję, że znalazłeś fajną miejscówkę z odpowiednimi... widokami. A ty co? Siedzisz tu tak... Sam... — mruknął smętnie, lustrując kumpla od góry do dołu. Wyglądał smutno. Sam, z różdżka w dłoni. Jego uwadze nie umknęły dwa banany. Zerknął na Marcela, chcąc go o coś spytać — może jednak Steff miał jakiś głębszy plan, ale wtedy Sallow wystrzelił do wody jak z procy. Zaklął siarczyście, odrzucając miotłę na ziemię i pobiegł za nim i Ianem do wody, po drodze rozpinając koszulę, zsuwając szelki. — To nie fair, ej! — krzyknął za nimi. Jak to możliwe, że miał nagle zostać fujarą. — Oszukujecie, dranie zawszone — burknął z niezadowoleniem. ściągając po drodze buty, a na końcu spodnie, by rzucić się w wodę, na główne, kiedy jej poziom sięgał już prawie bioder. Ślizg szczupaka pozwolił mu zanurkować i dotknąć brzuchem dna, wyłonił się z wody między chłopakami i z całej siły strzelił ręką w wodę. Cholerne świnie. — On nie mówił poważnie o tych kelpiach, nie? — spytał na wszelki wypadek, odgarniając włosy z czoła — mokre i proste wydawały się równie długie, co Marcela. Spojrzał w wodę, wypływając głębiej, a potem wziął głęboki wdech i zanurkował. Nie pływał tak dobrze jak Thomas i nie potrafił tak długo wytrzymać pod wodą, ale może uda mu się wypatrzyć na dnie jakieś skarby.

k6 na skarby:

1. kapsel od piwa
2. metalowy pierścionek (chyba pierścionek?)
3. ładna muszla
4. muszla zamieszkała przez kraba, który gryzie
5. rozgwiazda
6. super poważnie wyglądający kamień szlachetny, który tak naprawdę jest bezwartościowym szkiełkiem od butelki

k100 na wyłowienie — ST 60; no dalej panowie kto lepszy





ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe

Strona 10 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12  Next

Kraina Jezior
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach