Gaspard Cyprien Lestrange
Nazwisko matki: Slughorn
Miejsce zamieszkania: Wyspa Wright
Czystość krwi: Szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów MKCz
Wzrost: 182 cm
Waga: 82 kg
Kolor włosów: brązowe
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: długa blizna na obojczyku, zawsze pachnie różnego rodzaju mieszanką ziół, blizny po sparzeniu na małym palcu lewej dłoni
13,5 cala, dość giętka, Jakaranda, Błona druzgotka
Slytherin
Skorpion
Hipogryf
Piołun, Mięta, Płyn relaksujący
On jako okrzyknięty najznamienitszym alchemikiem w dziejach magii.
Eliksiry, czarno magiczne przedmioty, starożytne runy.
Brak
szachy czarodziejów
Klasycznej
joseph gordon-levitt
Co byłoby gdyby nie musiał udawać, że te skrzypce są niesamowicie interesujące, tak jak chciał tego ojciec? Nic nie potrafił poradzić na to, że miłość ojca do muzyki i do skrzypiec nie znalazła odbicia u niego. Nic nie mógł poradzić na to, że tato poświęca mu więcej czasu niż bratu, chociaż on tego czasu wcale nie potrzebował. Chętnie podzieliłby się tym czasem z każdym, byle nie musieć udawać idealnego dziedzica dla swojego ojca. Chociaż tyle w tym dobrego, że potrafił dobrze udawać, bo przez długi okres udawało mu się spełniać wizję Guillaume. Dość dobrze wpasowywał się w podstawowy kanon Lestrangów według jego ojca. Przykładał się do swoich obowiązków z różną motywacją, ale najczęściej w strachu przed gniewem. Przestrzegał zasad etykiety i pilnie zapamiętywał jej zasady. Ojciec starannie przygotowywał swoją latorośl na jego pierwszy sabat. Obowiązkowe lekcje języka francuskiego i nauka o historii rodu. Nawet on sam dostrzegał swoją dużą faworyzację. Często było mu przykro z tego powodu, kiedy obwiniał młodszego o śmierć ich matki. Miał 3 lata, kiedy to się stało, więc nawet, kiedy podrósł niewiele to znaczyło, nie pamiętał za dobrze matki. Przez szlacheckie ambicje ojca, bracia oddalali się od siebie. Gaspard nie miał takiego talentu jak ojciec do muzyki, ale gdyby nie był tak ślepy i głuchy dostrzegłby, że wcale nie musiał rezygnować z ambicji, tylko dostrzec talent Barthélemy, który bił starszego brata o głowę.
Ambicje starego francuza były na tyle chore, że kiedy zaniepokojony tym, że jego najstarszy syn może być charłakiem zdobył się na niecodzienne metody. Kiedy w zwyczaju było, że dzieci szlachetnych rodów wykazują cechy magiczne ok. 3 roku życia, Gaspard w wieku 6 lat miał problemy z opanowaniem miotły. Zabrał chłopca na spacer, wycieczkę krajoznawczą dość daleko od domu, pod pretekstem nauki latania na miotle, a raczej chodziło o wyleczenia go z jego niemagicznego problemu. Kiedy byli na miejscu rozpoczęli lekcje, na nieszczęście chłopaka szło mu zaskakująco dobrze i kiedy tylko na chwilę stracił ojca z oczu, myśląc, że udało mu się go prześcignąć, to zorientował się, że zgubił się. Wołania tylko pogorszyły sytuację, bo chwilę później przed chłopakiem stanął młody hipogryf. Nie znając zasad obchodzenia się z takimi zwierzętami, szybko go rozdrażnił. Sytuacja skończyła by się gorzej niż tylko jedno większe zadrapanie, gdyby nie to, że wszystkie drobiazgi leżące wokół tej dwójki i wystrzeliły w zwierzę, zmuszając je do wycofania się. W tym momencie zjawił się ojciec i sprawnie zakończył to spotkanie. Guillaume udało się osiągnąć swój cel, bo cała akcja była zaplanowana i od tamtej pory chłopak zaczął przejawiać magiczne zdolności, paniczny lęk przed hipogryfami i regularne koszmary w nocy.
Więcej w nim Słughorna, niż Lestranga, odkrył to już w Hogwarcie. Nie tylko dlatego, że eliksiry szybko stały się jego konikiem. Księgi z zapiskami zostawionymi przez matki w jej sporych zbiorach o eliksirach, zielarstwie i magii leczniczej były o wiele ciekawsze, niż gra na skrzypcach. Jednak, kiedy podrósł zobaczył, że piękno muzyki nie tylko tkwiło graniu na instrumencie ojca. Coraz częściej chodził do opery w Hampshire coraz bardziej zainteresowany muzyką klasyczną. W szkole stronił od większego towarzystwa, otaczał się tylko garstką wybranych, którzy potrafili nie zirytować go tak szybko niż zazwyczaj inni. Skryty, nieufny, oziębły na pierwszy rzut oka, nie przyciągał za sobą tłumów. Szkolne wybryki, ganianie za duchami czy mecze quidditcha nie były jego domeną. Wymiana zdań, warzenie eliksirów i przebywanie w towarzystwie tych wybranych, już tak. Wśród nauczycieli cieszył się dobrą opinią przykładnego ucznia z nienagannym zachowaniem. Szkolna biblioteka jego drugim domem. Pragnął wiedzy, czuł się wtedy lepszy, kiedy wiedział więcej i potrafił więcej niż inni. Zgłębianie tajników czarnej magii w szkole, a nie tylko w domu z ojcem, oraz moc jakie skrywały w sobie eliksiry pokazał mu Tom Riddle. Klub Ślimaka był miejscem, gdzie poznał swojego idola. Zaimponował mu swoim obyciem, elokwencją i to w jaki sposób potrafił zaskarbić sobie czyjeś uznanie. Nie podzielał w pełni tego co mówił lider Rycerzy Walpurgrii, chociaż w większości sprawach się zgadzali, ale jego zdolności sprawiały, że chciał jego obecności. To dzięki niemu nabrał jeszcze większych ambicji do zostania wielkim alchemikiem. Otwarcie Komnaty Tajemnic było momentem który sprawił, że przypieczętował jego losy z Tomem, chociaż nikt nie wiedział kto za tym stoi to Gaspard snuł domysły. Gdzie jedni widzieli wielką tragedię i katastrofę, młody Lestrange dostrzegał ile potęgi może skrywać jeden na pierwszy rzut oka niepozorny człowiek, bo był przekonany, że tylko Tom był do tego zdolny.
Nadszedł czas bycia dorosłym. W przeciwieństwie do części osób które zastanawiały się kim chcą być, on swój kierunek wybrał już dawno temu i mocno się go trzymał. Na drodze do bycia profesjonalnym alchemikiem został mu już jeden wybór. Trzyletni kurs w katedrze alchemii i uzdrowicielstwa przy Klinice Magicznych Chorób i Urazów Świętego Munga. Dlaczego tutaj? To miejsce zdawało mu się zdecydowanie bardziej ekskluzywne, niż kurs w ministerstwie, którym notabene brzydził się coraz bardziej, kiedy spoglądał na to co się dzieje na świecie i na poczynania ministerstwa. Nauka szła mu tak jak sam przypuszczał, czyli bardzo dobrze. Eliksiry nie były problem, w końcu to coś co wręcz kochał. Kochany tatuś niezbyt cieszył się z drogi jakiej wybrał syn, ale wolał, żeby był zdolnym alchemikiem, niż mizernym muzykiem. Ojciec pochłonięty drugim małżeństwem dał w końcu spokój najstarszemu synowi, więc Gaspard mógł w końcu przestać udawać wybitnego skrzypka, chociaż zamiłowanie do muzyki rosło w nim coraz bardziej. Nawet zdecydował się otworzyć niewielki fundusz dla swoich ulubionych artystów, a opera stała się miejscem do którego wracał regularnie i z podnieceniem. Niezbyt angażował się w relacje z nową rodziną, ale śmierć najmłodszej odbiła się również na nim. Szaleństwo Lestrange dopadło i Gasparda. Chociaż w jego przypadku nie było to tak groźne. Miewał depresję, stany lękowe, koszmary, ale na szczęście potrafił pomóc sam sobie dzięki eliksirom.
Po skończeniu 3 letniego kursu, postawił na klinikę Munga. Chociaż nie wydawała się mu to praca marzeń to czuł, że jest tam potrzebny. To miejsce nadawało się też bardzo dobrze to praktyk, bowiem medycznych eliksirów i specyfików nigdy nie było tam za dużo. Brakowało mu jednak w tym polotu i finezyjności. Warzenie w kółko i tych samych lekarstw nie było po czasie rozwijające, był zbyt ambitny i kreatywny, żeby na to przystać. Porzucił klinikę i po namyślę postawił na ministerstwo w Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów MKCz. Raczej to za niego postawili, bo on osobiście brzydził się ministerstwem, tym w jak swobodny sposób mówią o mugolach, jak to niby są podobni do czarodziejów, że są tacy sami jak my. Nawet nie chciał myśleć, że być może będzie pracował razem z mugolakami. Wcześniej jednak musiał ukończyć kolejny kurs przed rozpoczęciem pracy w ministerstwie, który przebiegł u niego bez przeszkód. Rzecz jasna postawił na linię relacji Anglii i Francji, biorąc pod uwagę znajomość języka francuskiego oraz savoir-vivre. Był prawie w połowie Francuzem, więc idealnie pasował do tej pracy. Mimo swojej niechęci do tego organu musiał ulec woli ojca. Nie cierpiał działać wbrew sobie, ale nie mógł sobie pozwolić na samowolkę. Nestor pod groźbą sprowadził go na ziemię i musiał zgodzić się na zaręczyny.
2 | |
0 | |
0 | |
17 | |
0 | |
5 | |
5 |
Różdżka, teleportacja, sowa, kociołek cynowy
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Lennard dnia 16.04.16 15:45, w całości zmieniany 5 razy
Witamy wśród Morsów
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych