Richard Wisdom
Nazwisko matki: Donovan
Miejsce zamieszkania: Przedmieścia Londynu
Czystość krwi: Półkrwi
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: Uzdrowiciel (zatrucia eliksiralne i roślinne)
Wzrost: 187 cm
Waga: 70 kg
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: szaro-zielone
Znaki szczególne: ma kilka blizn na ciele spowodowanych warzeniem różnych eliksirów, jest również bardzo wysoki i chudy
Wiśnia, 12 cali, Skrzydło trzminoreka, dość sztywna
Ravenclaw
-
Umierająca córka
Zioła, czysty pergamin, nowa książka
On, dumny z córki-aurora
Eliksiry
Sroki z Montrose
Pracuje i zajmuje się córką
Ike Turner
Robin Lord Taylor
Wszystko zwykle zaczyna się od tego, że człowiek się rodzi. W tym przypadku nie było oczywiście inaczej - urodził się Richard, owoc wielkiej miłości Penelope Donovan i Victora Wisdoma. Ona - pracująca w aptece mugolka. On - szanowany czarodziej, zajmujący jedno ze stanowisk w Ministerstwie Magii, konkretnie w Czarodziejskim Pogotowiu Ratunkowym. Po godzinach lubił ślęczeć nad księgami o magicznych wywarach, ale jakoś nigdy nie miał talentu do eliksirów - w szkole kilka razy wybuchł mu kociołek i wolał już do tego nie wracać, niemniej jednak mikstury zawsze go fascynowały. Poznali się w Londynie, właśnie w aptece, w której pracowała Penny.
To była miłość od pierwszego wejrzenia - tak zawsze mówiła mama, gdy mały Richard pytał, jak poznała ojca i kiedy się w nim zakochała. Richie nie miał powodu, by jej nie wierzyć, zwłaszcza, że zawsze mówiła o tym z takim pięknym uśmiechem i błyskiem w jasnych, zielonych oczach. Lubiła opowiadać małemu o tym, jak Victor pokazywał jej słodkie zaklęcia w zaciszu domowym, a Richard lubił tego wszystkiego słuchać i wcale się nie dziwił, że mama zakochała się w tacie - dla Richarda ojciec od zawsze był ideałem. Nie wiedział o swoich rodzicach jedynie tego, że w momencie, gdy on, jako kilkuletni brzdąc, zaczął przejawiać zdolności magiczne, a matka tym samym dowiedziała się o magii, chciała odejść od ojca - bo ją okłamał, bo nie powiedział jej o magii. Na szczęście wytłumaczył jej, że po prostu nie mógł jej tego powiedzieć, bo to niezgodne z zasadami, a ona po jakimś czasie przestała się gniewać.
Jak każde dziecko w którego krwi płynie magia, Rich w wieku 11 lat poszedł do Szkoły Magii. Och, jak się cieszył z otrzymanego listu! Nie mógł się z nim rozstać, chodził z nim dosłownie wszędzie. Oczywiście, wiedział wcześniej, że jest czarodziejem, w końcu jego ojciec potrafił posługiwać się magią, a on sam potrafił wpływać na motylki, kwiatki i inne takie, ale co innego wiedzieć, a co innego na własne oczy zobaczyć adresowany do Ciebie list. Zasypywał ojca pytaniami o szkołę, gdy tylko miał okazję - Victor był zapracowanym człowiekiem, ale uwielbiał swoją pracę i chętnie spędzał w niej czas - czasami jednak pojawiał się w domu na dłużej, niż tylko na kilka chwil, a wtedy musiał odpowiadać na masę pytań, których dzieciom nigdy nie brakuje. Który dom jest najlepszy? Czy duchy są zimne? Ile kroków trzeba zrobić żeby okrążyć jezioro? Czy w lesie są wilkołaki? Dużo pytań, dużo odpowiedzi, ale odpowiadał na wszystkie pytania dzieciaka z uśmiechem i cierpliwością.
Jak wyglądał pierwszy dzień w zamku młodego panicza Wisdoma? Był pełen zniecierpliwionych, podekscytowanych szeptów chłopców, podskakiwania dziewcząt, rozmów o tym kto, gdzie i dlaczego trafi, a gdzie by trafić nie chciał. Richard w głębi duszy wiedział, że na pewno nie będzie to Slytherin - czytał i słyszał wiele o Domu Węża i jakoś siebie tam nie widział. Nie miał jednak "wybranego" domu, zdał się kompletnie na Tiarę Przydziału. Gdy usiadł na krzesełku... nie zapomni nigdy tego śmiesznego i jednocześnie niesamowitego uczucia, podobnie jak kupna różdżki na Pokątnej. To piękne wspomnienia, które pozostaną na zawsze. Ravenclaw! - oznajmiła głośno Tiara, a czarnowłosy chłopczyk z wielkim uśmiechem na ustach pobiegł w stronę właściwego stołu. Gdy najedzony i podekscytowany kładł się tego wieczora spać, już nie mógł się doczekać następnego dnia, kiedy to zacznie zajęcia. Zwłaszcza eliksiry, o których zdążył już dowiedzieć się sporo ciekawych rzeczy z książek ojca.
Nie zawiódł się - eliksiry były cudowne i stały się na wszystkie lata w Hogwarcie jego ulubionym przedmiotem, na który chodził zawsze, niezależnie od tego jak źle się czuł. Poza eliksirami lubił również zaklęcia, nie przepadał natomiast za wróżbiarstwem, a do Quidditcha się nigdy nie nadawał - przynajmniej tak mu się wydawało, więc nie startował nawet do żadnych naborów do drużyny. Wracał na ferie zimowe i wakacje do domu, uczył się, czasami zdarzało mu się trochę poleniuchować... Skończył szkołę z dobrymi wynikami z egzaminów i wiedział już dokładnie co chce robić w życiu - właściwie wiedział chyba od początku szkoły, odkąd poszedł na pierwsze zajęcia z eliksirów. Zostanie uzdrowicielem.
Swoją żonę poznał w Hogwarcie i wydawało mu się, że to właśnie jest ta wielka miłość, ta jedyna i uparcie starał się zignorować to, że falami wracały do niego wspomnienia jego kolegi ze szkoły, z którym spędzał bardzo dużo czasu, ale i tak wiecznie było mu za mało. Nie rozumiał dlaczego to do niego tak uparcie wraca. Przecież ani on, ani ten kolega... no, żaden z nich nie był kobietą. Mężczyzna mu się podobać nie powinien, a te nawiedzające go wspomnienia często przyprawiały go o szybsze łomotanie serca lub uśmiech, nawet w momentach, kiedy było mu źle. Może to po prostu przyjaźń tak działa na człowieka?
Wielka Wojna Czarodziejów dotarła do Anglii, gdy żona Richarda była w ciąży. Bał się nie tylko o siebie, ale również o żonę i nienarodzone dziecko. Nie był pewien dnia ani godziny. Mógł przecież zginąć w każdej chwili. Każdy mógł.
Casey urodziła się, gdy Richard miał 21 lat i szkolił się na uzdrowiciela. Niestety, kobieta, która urodziła dziewczynkę, zniknęła z życia Richarda chwilę później, zostawiając go dla jakiegoś swojego kochanka - najprawdopodobniej, bo poza tym, że pewnego dnia obudził się, a jej i jej rzeczy nie było, nie wie kompletnie nic. Nie wie gdzie mogła zniknąć, z kim, dlaczego... nic. Od tamtej pory wychowuje dziewczynkę samotnie.
Kilka lat późnej rozpoczął pracę jako uzdrowiciel. To było doświadczenie, które naprawdę wiele dla niego znaczyło. Był z siebie dumny, że udało mu się dotrzeć aż tutaj, aż na to stanowisko. Może i nie wszyscy doceniali pracę uzdrowicieli, ale... co by było, gdyby nie oni? Każdy dzień w pracy jest dla niego wyzwaniem, coraz to nowe przypadki zatruć najróżniejszymi świństwami, których żaden normalny człowiek nie wziąłby do ust, ale jak już zdążył się przekonać - różnie to bywa i niektórzy mają całkiem oryginalne pomysły na to, jak zrobić sobie "chwilę relaksu". Niejednokrotnie kończy się to śpiączką, z której Richard, przy pomocy swoich eliksirów, musi wybudzić delikwenta.
Teraz Casey ma 10 lat, on nadal pracuje jako uzdrowiciel na oddziale zatruć eliksiralnych i roślinnych, w domu bawi się eliksirami w swojej pracowni-piwnicy... czy jest dobrze? Chyba tak. Najgorzej mu było przez pierwsze miesiące bez kobiety u boku, kiedy dziewczynka była mała, a on się uczył... udało się wszystko pogodzić dzięki pomocy ukochanych rodziców.
Jego życie prywatne? Nie ma życia prywatnego. Opiekuje się córką, pracuje i czasem znajduje czas na książki. Nie ma niestety ani czasu ani siły na nic innego, ale... nie żałuje tak właściwie, bo zawsze eliksiry i rodzina były dla niego najważniejsze (niekoniecznie w tej kolejności).
Wspomnienia o koledze ze szkoły nadal wracają.
2 | |
0 | |
2 | |
7 | |
8 | |
0 | |
2 |
różdżka, aparat fotograficzny, kociołek miedziany, 4 ptk. statystyk
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Skaza dnia 28.04.16 8:03, w całości zmieniany 8 razy
Witamy wśród Morsów
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych