Dom Petriego
Budynek nazwano imieniem Williama Petriego, jednego z najwybitniejszych łamaczy klątw w dziejach nowożytnych, a zarazem założyciela tej placówki.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:39, w całości zmieniany 2 razy
Powoli weszła do budynku, dziękując lordowi za przepuszczenie w drzwiach. Był to już kolejny dowód na jego nienaganne maniery, które nie traciły na blasku od ich pierwszego spotkania. Tym samym za każdym razem dawał on świadectwo odpowiedniego wychowania, wyniesionego z domu rodzinnego i utwierdzał ją w przekonaniu, iż ten był jednym z najlepszych przedstawicieli własnego rodu pod względem reprezentacji ideałów rodziny. Przy tym też nieco różnił się do Elisabeth, której nie można było określić podobnym mianem. Ją było można nazwać mianem hybrydy, gdyż wychowywana zarówno przez ród matki i ojca, mimowolnie zmieszała w sobie ideały i jednego i drugiego. I chociaż czasami sądziła, iż to wpływ Crouchów był wyraźniejszy, to ostatecznie zmieniała zdanie, nie dokładnie stwierdzić, który ród przeważał. Tym samym stała się przyczyną zawodu dla ciotek Parkinson, oczekujących od każdej nowej dziewczynki tylko i wyłącznie zamiłowania do mody. Nigdy nie mogły zrozumieć jej pociągu w stronę polityki czy historii, którą tak bardzo ukochała od najmłodszych lat. Lubiła słuchać o tym co było, przyrównując niektóre wydarzenia historyczna do czasów obecnych. Tym samym szybko udało jej się stwierdzić, że historia lubi zataczać koło. Fakt ten wzbudził w dziewczynce jeszcze silniejszą ciekawość, a im więcej ksiąg czytała, tym bardziej pozwalała się uwodzić urokowi przeszłości, stając się już na zawsze jej ogromną miłośniczką. Czyż więc mogła odmówić lordowi Yaxley wizyty w podobnym miejscu, do tego mając okazję do zapoznania się z nową wystawą? Poza tym nie miałaby powodów do zignorowania zaproszenia, póki co ich wzajemne stosunki były dość odpowiednie, o ile tak można nazwać relacje pomiędzy cichymi partnerami w interesach.
Idąc dość przestrzennym holem, po chwili dostrzegła postać starszego mężczyzny, wyraźnie ich oczekującego. Jego twarz wydawała się być dość miła, niszcząc tym samym wszelkie wyobrażenia kobiety o osobach, pracujących w takich miejscach. Krótko się przywitali, wyraźnie starając się uniknąć pogawędek z kustoszem. Ostatecznie dłuższa konwersacja ze starcem nie miała miejsca, jednakże wynagrodzono im to dość bogatym stosem broszur, pokrótce opisujących wystawy i tym samym zachęcających do częstszych odwiedzin. Po tym dość bogatym zaopatrzeniu, pozwolono im ruszyć dalej, w stronę ich celu podróży.
- Byłabym zapomniała o podziękowaniu za zaproszenie! - powiedziała w chwili, gdy szli obok siebie dość równym tempem. - Proszę mi wybaczyć, myśl o rychłym kontakcie z historią pochłonęła mnie do tego stopnia, iż doprawdy nie było w niej już miejsca na pozostałe kwestie.
Mówiąc to jedynie na moment na niego spojrzała kątem oka, pragnąć skupić się na wystawie, którą już za chwilę mieli podziwiać.
Gdy znaleźli się w środku, przywitał ich kustosz muzeum, który dość dobrze znał Morgotha. Yaxley był częstym gościem w domu Petriego, a jego żywe zainteresowanie historią najwyraźniej mile łechtało ego starszego jegomościa. Widać było, że był dumny i szczęśliwy z tego, że ludzie odwiedzają miejsce, którym się opiekował. I to tak zażarcie. Wytłumaczył gdzie powinni się udać, a także oznajmił, że wszystkie pomieszczenia stoją przed nimi otworem. Szczególnie te niedostępne dla mugoli. Morgoth podziękował za nich oboje, po czym wspólnie z Parkinson przeszli w głąb. Ona jako pierwsza przerwała ciszę, która wcale nie wydawała się taka niezręczna.
- Rozumiem doskonale - odpowiedział lekko i spokojnie, po czym spojrzał na swoją towarzyszkę. - Długo na to czekałem, więc będzie mi musiała lady wybaczyć, jeśli chwilowo odpłynę - dodał, pozwalając by delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy. W tej samej chwili weszli do pierwszej sali, gdzie czekały na nich oczywiście sarkofagi tętniące złotem i klejnotami. Skierował się za kobietą na lewo w stronę największego z nich i zerknął na broszurę, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej. Gdy stanęli przed szybą, odezwał się:
- To ja powinienem dziękować. Dzięki jej interwencji mój wyjazd przebiegł bez zastrzeżeń.
Umilkł, obserwując złotą, zastygłą twarz jednego z członków rodziny faraona. Rodziny bogów. Najwyraźniej jednak nie byli nimi, gdy czas sprawił, że ich istnienie przeszło do historii, którą podziwiali.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
- Pozostaje mi się cieszyć, iż wyjazd lorda przebiegł po jego myśli - odpowiedziała na jego słowa, czując, jak lewy kącik jej ust delikatnie unosi się ku górze. Nie patrzyła jednak na niego, patrząc w ten sam punkt, co on. Faraonowie... Starożytność była prawdopodobnie jedną z jej najbardziej ulubionych epok. Pomimo ostatecznemu upadkowi tak wielu cywilizacji, podziwiała je. Szczególnie umiłowała sobie historię Grecji, związaną z jej własnymi korzeniami - z Troją, której upadek zwiastował jednocześnie coś nowego. Nową potęgę, która chociaż schowana w cieniu, trwała, czając się, co zresztą tworzyło nazwisko rodowe jej matki. Sama Elisabeth na początku swojej kariery bywała przeciwieństwem tego słowa - bywała głośna, zbyt głośna, jak teraz zaczynała sądzić. Na szczęście umiała wysnuwać wnioski z przeszłości zarówno swojej, jak i świata. W końcu uczyła się tego od najmłodszych lat.
A oni tym czasem ruszyli dalej, przechodząc od sarkofagu do sarkofagu, powoli i cierpliwie podziwiając kolejne zmarłe oblicza. Nie spieszyli się, a przynajmniej ona nie z racji, iż nie mogła na razie narzekać na brak czasu. Jej częsta wymówka straciła na znaczeniu.
- A zatem lord również pasjonuje się historią - przerwała po chwili milczenie, mówiąc jednak dość cicho, dzięki czemu nie zepsuła atmosfery spokoju i swego rodzaju hołdu, posyłanego w stronę oglądanego skrawka przeszłości. - Czy jest może konkretny okres czasowy, który lord ukochał sobie najbardziej?
- Dzięki jej pomocy - dodał na słowa, które padły z ust lady Parkinson. Nie mógł mu umknąć fakt, że byli podobni. Oboje zdawali sobie sprawę, że w pewnym sensie ich czas się kończył. Podobnie jak skryci pod złotem byli faraonowie mieli zniknąć lub przetrwać. Ale by to osiągnąć rodziny czystej krwi musiały się złączyć i zawalczyć o spuściznę. Dlatego by przetrwać potrzebowali czegoś, co pozwoliłoby im stanąć ramię w ramię - sojusze, ale również i krew. Silne i nieskalane. Niezaburzone filary, na których opierała się rodzina Yaxley'ów. Lojalność wobec niej musiała mieć prymat nad lojalnością wobec czegokolwiek i kogokolwiek innego. Musieli uczyć się od siebie, ochraniać się i czuć, że przede wszystkim byli ze sobą nawzajem związani. Ale jeśli ich wzajemna lojalność zawiodłaby, wszyscy zostaliby potępieni. Dlatego właśnie musiał wziąć sobie za żonę kobietę, która wiedziałaby co to oznacza. Która podtrzymałaby rodzinę Yaxley'ów. Takie samo zadanie stało przed Elisabeth i jej obowiązkiem względem Parkinsonów. Tak. Ich czas się kończył.
Obserwowali kolejne eksponaty, zatrzymując się przy niektórych dłużej, nie martwiąc się ciszą, która nie była w tym momencie niezręczna. Gdy się odezwała, Morgoth podniósł na nią spojrzenie. Jej stwierdzenie nie potrzebowało żadnych uściśleń. Oboje znali odpowiedź. Jednak na kolejne pytanie odpowiedzieć nie tyle musiał, co chciał. Było bardzo trafne.
- Nie - odparł spokojnie, podchodząc do niej i stając obok, by obserwować klejnoty koronne należące do Setiego I. - Każdy okres na osi czasu posiada w sobie coś wartościowego. I każdy wart jest poznania - umilkł na chwilę, pozwalając by w spokoju przeczytali odpowiednie odniesienia do eksponatu. W przerwie między jednym a drugim pozwolił sobie na również na pytanie. Czuł, że te chwile były przyjemnie spędzonym czasem. I chociaż gdzieś w myślach pałętała mu się Megara i nadchodząca noc, nie zburzyły one jego spokoju.
- Była lady w Egipcie?
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Oddała jego spojrzenie, skupiając się przez chwilę na oczach mężczyzny. Trwało to jednak jedynie przez chwilę, bo szybko wróciła spojrzeniem do oglądanego przed chwilą eksponatu. A potem kolejnego, co jakiś czas rozczytując się również w widocznych tabliczkach czy danych wcześniej przez kustosza broszurach. Podobny sposób na poznawanie kawałka historii czy uzupełnianie dotychczasowej wiedzy, wydawało się być niezwykle przyjemne, między innymi za sprawą bezpośredniego obcowania ze skarbami z dawnych lat. Myśl, iż wcześniej miała z nią kontakt już dawno zmarła, lecz jakże ważna dla świata osoba, wydawała się być niezwykle fascynującą dla kobiety. Tak, dzisiejsze spotkanie już od początku zdawało się gwarantować udane popołudnie, a kolejne chwile tylko utwierdzały ją w śmiałym przekonaniu. Wzbogacało to też dość przychylną opinię o lordzie.
- Niestety, nie dane mi było zaznać tej przyjemności - odpowiedziała, ponownie pozwalając sobie na spojrzenie w kierunku towarzysza. - A ty, lordzie? Miałeś okazję podziwiać na żywo dawne państwo faraonów?
Rzeczywiście, kobieta nigdy nie odwiedziła tego miejsca i nie potrafiła stwierdzić, jaki był tego powód. Pamiętała, iż kiedyś pragnęła odwiedzić to miejsce, jednakże marzenie to zgubiło się gdzieś pomiędzy innymi, odchodząc w niebyt. Teraz jednak, kiedy temat zboczył na podobne tory, ponownie zapragnęła pojechać do Egiptu. Dawno nie miała okazji do podróży, a przynajmniej nie takiej, która pozwalałby na jakiekolwiek bliższe zapoznanie się z nowym miejscem. Jedynie praca, staż, rozmowy i skupianie uwagi na tym, co czeka ją w przyszłości. Nie mogła jednak narzekać, lubiła swoją pracę, toteż nie przeszkadzało jej to aż zanadto. Zwłaszcza, że zanim podjęła pracę w Ministerstwie, udało jej się zwiedzić to i owo. Szczególnie w głowie utkwiła jej podróż z dziadkiem, którą Ci wspólnie odbyli. Ten pragnął pokazać dziewczynce miejsce ich korzeni, a zatem szczątki Troi - niegdyś ogromnej potęgi, która przetrwała w jej potomkach i trwa po dziś dzień.
- Jako dziecko. Ojciec miał interesy odnośnie swojego sklepu i udaliśmy się tam z matką razem z nim - odparł na jej pytanie, przenosząc na nią spojrzenie, chociaż później odetchnął i skupił się na dalszych odkryciach. - To tylko wspomnienia - dodał, po czym przejechał dłonią we włosach. - Sądzę jednak że powrót na te ziemie to obowiązek.
Kultura egipska upadała, ale nie upadała spuścizna. Wciąż można było podziwiać antyczne budowle, które zapierały dech w piersiach. Do tego rodzina Shafiq posiadała wiele wpływów, z których mogli korzystać goście owego rodu. Morgoth wciąż pamiętał ich bogaty pałac w Kairze, krokodyle w basenach i dziką roślinność w ogrodach. Kiedy tak o tym rozmyślał, zdał sobie sprawę, że wyjazd do Egiptu nie byłby wcale taki niemożliwy w tym właśnie momencie. Z Sabirem Shafiqiem był w bardzo dobrych relacjach i wystarczyłby jeden list, by poinformował swoją rodzinę o przyjeździe Yaxley'a.
- Powinna się tam lady wybrać - powiedział z przekonaniem. - Delta Nilu o tej porze wygląda wspaniale.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
- Cóż z pewnością zastosuję się do rady lorda i w przyszłości wybiorę się do Egiptu - odpowiedziała, przenosząc ponownie wzrok na jego osobę, a następnie z powrotem na oglądane przedmioty.
Zatrzymała się przy diamencie pochodzącym z czasów Kleopatry VII, a zatem z czasów upadku potęgi starożytnego Egiptu. Chwilę przyglądała się przedmiotowi, myślami będąc jednak nieco dalej niż on, niż bogactwo które niejako symbolizował. Myślała o kobietach tamtych czasów, nie tylko Kleopatrze, ale chociażby Hatszepsut, która również sprawowała niegdyś władzę w Egipcie. Chociaż była kobietą, udało jej się pokonać stojące przed nią trudności i rządzić potężnym państwem. Skoro już wówczas płeć piękna potrafiła obejmować typowo męskie posady, dlaczego do dziś utrzymał się stereotyp słabej płci i kobiecej nieumiejętności obejmowania ważnych posad? Szczególnie wśród szlachcianek, które według wielu powinny jedynie przebywać w domu, szydełkować, a na salonach pięknie wyglądać. Czyż tak trudno było zaakceptować, że nie wszystkie kobiety to osoby delikatne, że należy im się coś więcej niż odpowiedni mąż? Czyż wiele z nich nie dowiodło swojej wartości?
Część wystawy znajdująca się w tej sali, powoli dobiegała końca. Gdy w końcu udało im się obejrzeć wszystkie elementy wystawy, przyszedł czas na te, nieprzeznaczone dla mugoli. Kobieta kroczyła za lordem, który wydawał się wiedzieć, gdzie powinni się udać, by móc je zobaczyć. Nie musieli iść zbyt długo, bowiem jedno z przejść do ukrytej komnaty okazało się być ukryte w kawałku ściany pokrytej hieroglifami. Szybkie dotknięcie różdżką odpowiedniego znaku i już po chwili znajdowali się w krótkim korytarzyku, prowadzącym do ukrytego pokoju. A w nim czekały kolejne artefakty, niektóre nieznane im czy światu.
Przeszli razem z Elisabeth do dalszych części Domu Petriego, ale w końcu musiał ją lekko wyprzedzić, by poprowadzić do miejsc skrytych przed wzrokiem szarych obywateli i mugoli. Szli jednak dalej niespiesznie, obserwując wszystko dookoła. Sam budynek stanowił jedno dzieło sztuki, a zachowane wewnątrz eksponaty jedynie dodawały mu atrakcyjności. W końcu jednak przystanął przy wielkim odpowiedniej ścianie, za którą czekały ich dalsze odkrycia. Morgoth spojrzał na Parkinson i wszedł jako pierwszy, wiedząc, że pomieszczenie nie było oświetlane. Zaraz jednak pochodnie zapaliły się, rozświetlając mrok i ukazując im skarby z Doliny Królów.
- Może być coś wspanialszego? - spytał, chociaż bardziej sam siebie, obserwując rozpościerają się przed nimi ogromną salę. Uśmiechnął się pod nosem, zamierzając czym prędzej wszystko obejrzeć. Dzięki jego znajomościom byli pierwszymi ludźmi, którzy zobaczyli tą zbieraninę po przywiezieniu ich prosto z Egiptu.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
- Muszę przyznać, iż jestem pod wrażeniem lordowskich znajomości i umiejętności zdobywania z nich jak największych korzyści - oznajmiła, przechodząc od jednego znaleziska do drugiego. Tutaj również mówiła spokojnym, nieco przyciszonym głosem, jakby nagły hałas miał zbudzić do tej pory pozornie niegroźne przedmioty. - Nie mówiąc już o tym, iż naturalnie jestem mu wdzięczna za zaproszenie.
Jej słowa mogły zabrzmieć jak formułka, wypowiadana przez dzieci za każdym razem, bo tak wypadało. Zachowała resztki swojego charakteru, nie mając zamiaru aż zanadto dać ponieść się chwili. Gdzieś w głębi jednak prawdziwie była mu wdzięczna za zaproszenie, bowiem sama prawdopodobnie nie przybyłaby tutaj tak szybko. O ile w ogóle znalazłaby czas. Tymczasem teraz stała w tajemniczej sali, mogąc podziwiać rzeczy, które dotychczas jedynie mogła sobie wyobrażać. Tak, nawet ona czasami czuje wdzięczność. Potrafi docenić gest, zwłaszcza że nie spodziewała się po lordzie Yaxley żadnego zaproszenia. Wcześniej wypowiedziany zarzut pod adresem charakteru ich spotkań był zadziorny, może i miał na celu uświadomienie czegoś mężczyźnie. Czy jednak wierzyła w jakiś skutek?
W pewnym momencie przystanął i obserwował lady Parkinson jak ta kluczyła między jednym eksponatem a drugim. Naprawdę potrafił odnaleźć w tym wartość, a przy okazji okazać się godną szacunku, którym zdecydował się obdarzyć ją za pierwszym razem. Mimo że wszystko tyczyło się interesów i zapewne przy nich miało pozostać, dobrze było podziękować jej za trud pracy właśnie w ten sposób. Szczególnie że jej praca miała się wkrótce drastycznie zmienić. Morgoth miał nadzieję, że szlachciankę z takimi ambicjami jak i możliwościami ulokują w odpowiednim dla niej miejscu. O urodzeniu nie trzeba było wspominać. Wszystko jednak miało swój koniec podobnie zresztą jak ich pobyt w Domu Petriego. Obejrzeli wszystko, co można było, a Yaxley miał jeszcze kilka godzin do swojej misji. Nie bał się. Bardziej bał się o Megarę i o komplikacjach, które mogły nastąpić po tej nocy. Miał nadzieję, że w żaden sposób nie miało stać się coś, czego nie chciał. Nie ufał Mariannie. Nie ufał żadnemu z Rycerzy, ale nie miał wyboru. Wrócił jednak myślami do swojej dzisiejszej towarzyszki. Zastanawiające było, co też czekało lady Parkinson w najbliższej przyszłości. Po pożegnaniu Morgoth udał się jeszcze na Nokturn. To był zajęty dzień.
|zt x2
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Tu także w wyniku rozładowania magii zapanował istny chaos - moc magiczna była niestabilna, niebezpieczna. Choć za dnia Ministerstwo nie dopuszczało nikogo w pobliże okolic, w których magia szalała najbardziej, ministerialne próby zaprowadzania porządku kończyły się klęską. Nie minęło parę dni, gdy czarodzieje zaczęli zastanawiać się, czy aby na pewno Ministerstwo chce, aby magia została doprowadzona do porządku - postanowili więc wziąć to w swoje ręce.
Odkąd Ministerstwo Magii oznaczyło to miejsce jako niebezpieczne, pojawienie się w nim mogło grozić aresztowaniem przez Patrol egzekucyjny. Do czasu uspokojenia się magii nie można rozgrywać tu wątków innych niż te polegające na jej naprawie.
Muzeum, posiadające w swych zbiorach niezwykłe artefakty, zarówno mugolskie, jak i magiczne, zostało zamknięte na cztery spusty z powodu pęczniejącej wsród gablot anomalii. Wy jednak znaleźliście sposób, by dostać się do środka. Szliście cicho przez opustoszałe sale muzealne, prosto do centrum anomalii - lecz tam, w niezwykle przestronnym, marmurowym pomieszczeniu, ozdobionym hieroglifami oraz mapami starożytnego Egiptu, dostrzegliście sakorfag. Jego ciężkie wieko otworzyło się z głośnym skrzypnięciem od razu, gdy przekroczyliście próg sali, a ze środka wyłoniła się mumia Ramzesa. Wysoka, drapieżna, oblepiona bandażami; część z nich rozpadała się w pył, lecz spomiędzy szpary na oczy w głowie, emanowała mroczna, czarna energia, czekająca wieki magia, spoglądająca wprost na was.
Wymaganie: Poprawne rzucenie zaklęcia Petryficus Totalus przez jednego czarodzieja.
Niepowodzenie skutkuje zbliżeniem się mumii, owiewającej was trującym, toksycznym oddechem przez którego zbiera się na mdłości. Jeśli wam obojgu nie uda się jej powstrzymać, mdłości przybiorą na sile i zmuszą was do gwałtownego odwrotu. Przez kolejne trzy dni będziecie zmagać się z silnym rozstrojem żołądka - biegunkę, wzdęcia, zaparcia i wymioty powstrzyma tylko wizyta u uzdrowiciela.
Przed rozpoczęciem kolejnego etapu należy odczekać co najmniej 24h. W tym czasie do lokacji może przybyć kolejna (wyłącznie jedna) grupa chcąca ją przejąć, by naprawić magię na sposób inny, niż miała być naprawiona dotychczas.
Walka odbywa się zgodnie z forumową mechaniką oraz z arbitrażem mistrza gry do momentu, w którym któraś z grup zdecyduje się na ucieczkę bądź nie będzie w stanie prowadzić dalszej walki.
Wymaganie: ST ujarzmienia magii jest równe 150, a sposób obliczania otrzymanego wyniku zależny jest od wybranej metody naprawiania magii.
Uwaga - jeżeli postać posiada zerowy poziom biegłości organizacji, mnoży statystykę nie razy ½, a razy 1. Postać posiadająca pierwszy poziom biegłości mnoży razy 1½.
W metodzie neutralnej każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+Z; wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Rycerzy Walpurgii każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(CM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Zakonu Feniksa każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(OPCM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
Gdy już czuliście, że anomalia chyli przed wami czoła, poddając się waszej władzy, to mumia faraona Neferusobeka ockneła się, powstała, znów zmierzając w waszą stronę. Tym razem bandaże opadły jeszcze niżej, obnażając czaszkę i ruszającą się żuchwę, a w pustych oczodołąch lśniły przerażające ogniki. Mumia była w pewnym sensie żywa, nie reagowała jednak na żadne zaklęcia, była otoczona zbyt potężną mocą anomalii - któreś z was musiało ją przekonać, by powróciła do sarkofagu, uspokoić ją, zakląć słowem mówionym.
Wymaganie: ST przekonania mumii, by powróciła do sarkofagu, wynosi 60, do rzutu doliczany jest bonus wynikający z biegłości retoryka. Przy sukcesie mumia uda się do sarkofagu i zamknie w nim wraz z potężną magią, która chroniła ją przed czarami.
W przypadku niepowodzenia mumia atakuje. Przeklęty oddech odbiera wam przytomność oraz nakłada na was starą, egipską klątwę, skutkującą stałym pechem aż do następnego górowania księżyca. Do końca tego okresu fabularnego będziecie cierpieć na rozstrój żołądka.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 14.03.19 19:25, w całości zmieniany 1 raz
Zdarzyło mu się tu być w znacznie bezpieczniejszych okolicznościach, gdy wiedziony głodem historycznej wiedzy podziwiał skarby przywiezione (w niekoniecznie etyczne sposób) znad Nilu. Pochodziły ze starożytnego Egiptu, od okresu predynastyczneg do panowania Potolemeuszy i śmierci ostatniej przedstawicielki tego rodu o macedońskich korzeniach, słynnej Kleopatrze. Później nastała władza Rzymu i nic już nie było takie samo, Egipt Faraonów został zagrzebany w piaskach pustyni. Na szczęście te piaski rodziły skarby, owoce tysięcy lat rozwoju jednej z najstarszych cywilizacji w dziejach. Mniej więcej o tym Artur uparcie opowiadał biednej Carter w drodze na miejsce.
- ... stopniowy wzrost znaczenia chrześcijaństwa w końcu wyparł pozostałości politeistycznych wierzeń Egipcjan - zakończył opowieść, poprawiając kaptur. Ubrał się tak samo jak przy wczorajszej nieudanej próbie, czyli dżinsy oraz jesienną kurtkę, z powodzeniem mógł uchodzić za mugola. - Później przyszli kolejni najeźdźcy, aż w końcu kraj nad Nilem już nie przypominał swojej starożytnej wersji - podsumował ze smutkiem.
Muzeum zostało zamknięte, jednak znaleźli sposób, by dostać się do środka, sprawne Alohomora dosłownie otwiera wiele drzwi. Skradali między nieruchomymi eksponatami, prosto do centrum anomalii, do marmurowego pomieszczeniu, gdzie postawiono wspaniały sarkofag, ozdobionym hieroglifami oraz mapami starożytnego Egiptu. Nie mieli czasu napawać się majestatem dawnego władcy, bowiem ciężkie wieko nagle odskoczyło z wielką siłą, wypuszczając ze swojego wnętrza najprawdziwszą mumię. Oparła się niszczącemu działaniu stuleci, zakonserwowana technikami mistrzów balsamowania oraz zapewne z pomocą zaklęć. Wychudzona sylwetka emanowała tajemniczą mocą, jednocześnie intrygując i przerażając.
Istota potraktowała ich jak rabusiów grobowców, bez wahania ruszając na gwałcicieli tradycji zapoczątkowanych po śmierci boga Ozyrysa.
- Przepraszam - Artur rzucił odruchowo, czując pewne opory przed atakowaniem "żywego" reliktu starożytności. W zaistniałej sytuacji najlepszym wyjściem wydawała się próba sparaliżowania istoty, bez wdawania się w walkę mogliby zrobić swoje. - Petryficus Totalus! - Longbottom pewnie wycelował różdżką w mumię.
Jeśli przeżyje, będzie miał o czym opowiadać.
| Ekwipunek: Eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 29, moc = 103), Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 5), Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 5) oraz Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 7)
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nigdy nie interesowała się zbytnio historią – ani tą mugolską ani czarodziejską. Choć praca łamacza klątw przez pewien czas jeszcze za pobytu w Hogwarcie wydawała się brzmieć fascynująco za sprawą podróży i ekscytujących poszukiwań artefaktów, bardzo szybko przestała rozmyślać o takiej ścieżce, kiedy stało się jasne, że do tego trzeba zaawansowanej znajomości run. Nigdy na nie nie uczęszczała, ale w dorosłości przydałoby się jednak poznać podstawy, skoro czarnoksiężnicy często używali ich do nakładania klątw.
Kiedyś słyszała o miejscu, w którym się pojawili, ale nie miała okazji tu być. Szkoda, że miała je poznać w takich okolicznościach, ale anomalie opanowywały coraz to nowe miejsca. Ktoś musiał oczyszczać z nich kraj, nawet jeśli nie działało to raz na zawsze. Ale może jeśli w Azkabanie osiągną sukces, to wreszcie anomalie znikną całkiem? Na to liczyła.
- Wydaje się, że naprawdę dużo wiesz o kulturze mugolskiego Egiptu – zauważyła, gdy już skończył swoją opowieść, mimo wszystko ciekawą i zdradzającą jego szerokie zainteresowania. Ale wiedziała, że czarodzieje nie wierzyli w bożki, była to domena mugoli, którzy potrzebowali wyjaśniać sobie niewytłumaczalne zjawiska działaniem bóstw. Tworzyli własne opowieści, i do tej pory w wielu ich baśniach znajdowały się stworzenia, których istnienie było dla czarodziejów oczywiste. Niemniej jednak świat się zmieniał, zarówno ten mugolski jak i magiczny, choć miała wrażenie, że magiczny wolniej. Mugole stawali się coraz bardziej postępowi i wyzwoleni, podczas gdy czarodzieje nadal tkwili przy wielu przestarzałych zwyczajach.
- Ciekawe, co anomalia zrobiła z tym miejscem... Trochę już ich widziałam, ale za każdym razem czymś mnie zaskakują.
I tutaj musieli się postarać, żeby dostać się do wnętrza zamkniętego muzeum, ale udało im się to. Sophia upewniła się, czy ma przy sobie wszystkie zabrane wcześniej eliksiry i broszę z alabastrowym jednorożcem skryte głęboko w wewnętrznej kieszeni, a także naszyjnik z fluorytem na szyi. Poprawiła też kaptur, naciągając go mocno na głowę, by ocieniał jej twarz.
Nie musieli długo czekać, żeby dowiedzieć się, co czekało ich tym razem. Na przeciw nim wyszła mumia okryta starymi, rozpadającymi się bandażami, zapewne ożywiona anomalią. Emanowała dziwną, mroczną energią, i musieli spróbować ją unieszkodliwić.
Artur zareagował pierwszy, ale chybił dosłownie o cale.
- Petryficus totalus! – rzuciła, kierując różdżkę wprost na mumię i mając nadzieję, że tym razem jej dłoń nie zadrży.
| mam przy sobie różdżkę, fluoryt, broszkę z alabastrowym jednorożcem i eliksiry: maść z gwiazdy wodnej x1, kameleon x1, eliksir niezłomności x1, smocza łza x1, marynowana narośl ze szczuroszczeta x1, czuwający strażnik x1
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.