Wydarzenia


Ekipa forum
Ukryte stoliki
AutorWiadomość
Ukryte stoliki [odnośnik]06.09.16 22:29
First topic message reminder :

Ukryte stoliki

Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora, i smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny, w noc ciemną i złą nam będzie się śnił... Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover i znów noc w kubryku wśród legend i bajd...  W tawernie już od wejścia czuć przejmujący swąd nade wszystko męskiego potu, a w drugiej kolejności - męskiego moczu. Silny zapach alkoholi drażniąco przesyca powietrze, skądinąd wyczuć można również nuty aromatów zgniłych ryb. Huk pijackich przyśpiewek dominuje nad wszechobecnym gwarem - prawie nie słychać przechwalającego się przy szynku mężczyzny, który opowiada o swojej ostatniej batalii, w której rzekomo wypatroszył morskiego smoka, mało kto zwraca uwagę na marynarzy tłukących się po mordach po przeciwległej ścianie. Zrezygnowany barman dekadencko przeciera brudną szklankę brudną szmatą, spode łba łypiąc na drzwi, które właśnie otworzyłeś...

Możliwość gry w czarodziejskie oczko, darta, kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:27, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
ukryte stoliki - Ukryte stoliki - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ukryte stoliki [odnośnik]30.03.20 9:36
W jej głowie działy się ogromne kalkulacje, których nikt nie mógł sobie wyobrazić. Ile mógł mieć ten jegomość w swojej sakiewce? Ile miał ukrytych monet po kieszeniach? Czy w ogóle je posiadał? Poza tym kim był i dlaczego Philippa nie wyegzekwowała swojej zapłaty na miejscu? Nie tak ją tego uczyła! Co gdyby trafiła na kogoś, kto nigdy by już nie wrócił?! Musiała się tego dowiedzieć jak najszybciej. Potem musiała to poważnie przedyskutować!
Coś nadal jej nie odpowiadało. Czarodziej był wysoki – znaczy zapewne był dobrze karmiony (choćby w dzieciństwie!), zbyt czysty – znaczy, że pewnie miał dobry dom albo sporo zarabiał. Nie wierzyła w jego historyjkę o tym, że jeżeli miał teraz zapłacić, to pewnie ominąłby go obiad. Był owszem chudy, ale wciąż nie na tyle chudy, żeby mówić o głodzie. Miała już odpowiedzieć, że nic ją to nie interesuje; że trzeba było myśleć zanim spędziło się noc na piętrze i poproszono w dodatku o budzenie. To i tak było mało. W innych miejscach zapłaciłby więcej. Jednak szczery gest wyrzucenia zawartości sakiewki na ladę sprawił, że powstrzymała się od okrutnego zamiaru wymierzenia sprawiedliwości dla spóźnialskiego.
W ciszy, którą najbardziej lubiła, zaczęła przeliczać pieniądze. Jeden marny galeon świecił się przed nią, jak gdyby miał wartość setki. Kusił. Krzywiła się w niezadowoleniu, bo wahała się w głębi siebie. Wahała się, ale dobrze to ukrywała.
Jak się ty w ogóle nazywasz? – zapytała. Ktoś mógłby powiedzieć, że może nawet się zmartwiła. Plotki o tym, że przygarniała różne sieroty rozchodziły się po całych dokach, jeżeli nie całym Londynie. Jednak ci, którzy dobrze ją poznawali wiedzieliby, że próbuje ocenić to czy pozbawić mężczyznę wszystkich środków. Była wredna, ale nie było sensu być niemiłym, jeżeli klient miał wrócić. Poza tym, na oko, powiedziałaby że jegomość mógłby być jej synem w alternatywnej rzeczywistości. Co prawda nie z przeklętym Boylem, ale z dobrym Fudgem tak. Czyżby doganiały ją lata, a ona stawała się zbyt miękka? A może stwierdzenie, że próbowała go oskubać w jakiś dziwny sposób na nią oddziaływało? Owszem, skubała ludzi z pieniędzy, ale takie było życie. Musiała mieć jak zapłacić swoim pracownikom i mieć fundusze na dostawy w tych wyjątkowo ciężkich czasach. Jej spojrzenie wciąż było surowe i oceniające.
Dorothea odchrząknęła głośno. Czyżby to był jakiś tajny sygnał? A może zabolało ją gardło? Zza firanki na zapleczu wynurzył się wysoki i szeroki w barkach mężczyzna. Na twarzy miał szeroki uśmiech. Czyżby szczęście nieznajomego klienta miało się skończyć w tej chwili? Mięśniak pewnym krokiem zaczął podchodzić do lady. Był już na kilka kroków od czarodzieja, ale pani Boyle wskazała prawidłowy kierunek ruchem głowy. Gdzieś w stronę jednego ze stolików. Uwaga pomocnika została zwrócona na dwójkę czarodziejów, którzy planowali wyjść bez zapłacenia. Nerwowość jednej z kobiet zwróciłaby uwagę nawet ślepej osoby, a co dopiero czarownicy, która w lokalu spędziła połowę swojego życia. Tego typu zagrywki znała lepiej od zawartości własnej kieszeni. Dwójka natychmiast stanęła w miejscu, a czarodziej pilnujący porządku natychmiast pokazał im drogę powrotną do stolika, do którego się następnie przysiadł. Spojrzenie pani Boyle ponownie wróciło skupiło się na młodym mężczyźnie przy barze i marne knuty i sykle oraz samotnego galeona na ladzie. Ciężka decyzja. Bardzo ciężka, musiała to przyznać w głębi siebie. Miała trzy opcje: zabrać marne knuty i sykle, no i zostawić galeona na szczęście, zabrać galeona i zostawić marną resztę lub zabrać wszystko i puścić czarodzieja z niczym.
I co ja mam z tobą zrobić? – Zapytała, a jej spojrzenie znacznie złagodniało.



nectar and balm
Dorothea Boyle
Dorothea Boyle
Zawód : Szefowa Parszywego; tarocistka
Wiek : 47
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Nie patrzcie na mnie, żem śniada, że mnie spaliło słońce.
Śniada jestem, lecz piękna.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t8286-matilda-dorothea-boyle#239983 https://www.morsmordre.net/t8307-friedel https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8309-skrytka-bankowa-nr-1867#240509 https://www.morsmordre.net/t8308-d-boyle#240506
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]30.03.20 12:59
Nie interesuję się historią świata, za to pociągają mnie ludzie. Wybiórcza antropologia kulturowa, którą uskuteczniam przede wszystkim przez bierną obserwację, stając się niemym świadkiem świąt i dramatów, przygarnianym zawsze jakimś mimochodem czy po prostu szczęśliwym trafem. Bratając się z pospólstwem nie trzeba się starać w ogóle, by cię uznano za swojego. Jeśli nie zadzierasz nosa, masz w zanadrzu ciekawą opowiastkę albo dwie, stać cię na jedno piwo przy barze - gratuluję, już otwierają się przed tobą jak wiosenne kwiatki. Są też ci nieufni, lecz język rozwiązuje się wszystkim jednakowo po północy. Zresztą - nie trzeba mi dużo. Wystarczy, że mówią, że patrzą, że się ruszają, a ja rozpływam się nad tym, jak to robią. Każdy inaczej i pociąga mnie to niesamowicie; spojrzenia są dla mnie bardziej erotyczne niż obnażone udo i koronka bielizny pod grzeczną spódnicą.
Teraz jestem tu gościem i łapserdakiem, niesfornym klientem, któremu uśmiech nie schodzi z lekko zaspanej mordy, ot, kimś, kogo życie pieści może nie nazbyt delikatnie, ale jednak częściej posyła pozdrowienia niż kopniaki. A ona? Za jej plecami szczękają wyszczerbione naczynia, myte samoistnie przez szczotkę, której włosie sterczy w każdym możliwym kierunku, a ona sama wyrasta zza lady niczym posąg - kiedyś być może obiekt kultu, teraz, relikt przeszłości. Jej lica nie przysłania jednak pajęczyna, więc świat jeszcze o niej nie zapomniał - kobieta na to nie pozwoliła. Ma ostre rysy, rzekłbym nawet, że szlachetne, choć południowy sznyt zaprzecza, by cokolwiek wspólnego miała z nami - tymi, których słońce nie dotyka, bo boi się, że się sparzy. Krzywi wąskie usta i gapi się na mnie spode łba, nieprzychylnie, jakby przyłapała mnie na rabunku co najmniej. A przecież okraść jej wcale nie chcę, moje intencje są szczere i czyste jak dziewica, oto zwracam dług, którego przecież wcale nie mam, Phillipie odpłacam się inaczej.
-Morgan Lynch, psze pani - salutuję jej wesolutko - żeglarz, pływak, długodystansowiec, syrenousty, człowiek do zadań specjalnych - przedstawiam się szerzej, niech wie, z kim ma do czynienia. Podciągam rękawy koszuli i stawiam kołnierz szaty, bo irytuje mnie, jak materiał plącze się przy mej szyi i zaczynam myśleć, że tą fanfaronadą w połączeniu ze strojem, przypominam raczej komika (jeśli nie klauna!), a nie człowieka czynu. Trudno, entuzjazmu ciężko mi odmówić i modlę się, by to starczyło, a matrona okazała się łaskawa - a pani to najpewniej córka właściciela? - dopytuję, plącząc się w liczbach, ale jakie one mają znaczenie w obliczu nawiązania bliższych relacji z panią Robinson, która nieco przypomina mi lady Naehri, wężową boginkę? Ciemnowłosa diwa nagle chrząka, a moje oczy stają się wielkie jak spodki, ale to wcale nie efekt białego proszku. Uraziłem ją? Oto zza podartej zasłonki wyłania się najpierw masywny kark, a potem cała reszta równie okazałego ciała, które zaczyna nacierać w moim kierunku. Ja już prawie jestem jedną nogą za drzwiami z zamiarem dania dyla, gdy osiłek niespodziewanie zakręca i zajmuje się szczurowatym czarodziejem i jego towarzyszką, których zauważyłem wcześniej. Uff. Oddycham z ulgą, chociaż zdążyłem się już spocić. Słuszny wpierdol mi nie straszny, ale nie lubię dostawać batów za nic.
-Kiedyś jak byłem niegrzeczny, to mama dawała mi lanie - popisuję się elokwencją, pozostając w temacie kar cielesnych. Oczywiście gówno prawda, raz czy dwa zdarzyło mi się oberwać, ale to zawsze od ojca. Przynajmniej nie kazał bić któremuś z guwernerów - ale mogę po prostu zostawić tu cały mój kapitał i dwa razy wpaść na kolację - proponuję wyjście awaryjne i uśmiecham się do kobiety najpiękniej, jak potrafię.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
ukryte stoliki - Ukryte stoliki - Page 4 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]21.04.20 20:53
Morgan Lynch miał zbyt delikatne dłonie, żeby być żeglarzem i pływakiem. Być może była stara i wiele osób uważało, że jest głupia. Miała jednak oko do ludzkich dłoni, w które patrzyła niemal codziennie. Jej metoda wróżenia z dłoni nie była doskonała, bo przecież częściej korzystała z kart, ale jednak zdążyła ją do pewnego stopnia opanować. Kto wie, może jego dłonie jednak przywykły do pracy, a on zwyczajnie dobrze o nie dbał. To też było całkiem możliwe. Nie mniej, przyglądała się jego ruchom bardzo uważnie. Chciała wyczytać z jego twarzy i innych szczegółów jak najwięcej informacji.
Była przekonana, że nie musiała wymawiać zbędnych i niepotrzebnych formułek typu „miło cię poznać”, bo przecież nie wiedziała jeszcze czy rzeczywiście było to miłe doświadczenie. Mógł mówić najsłodszymi słowami na świecie, a potem zachować się jak ostatni cham. Pani Boyle spotkała wielu takich mężczyzn w swoim życiu. Do pewnego stopnia uodporniła się na tę słodycz. Pan Lynch malował się na tę chwilę na kogoś w stylu cwaniaka, który chciał przejść jak najlepiej. Cwaniaka, który wiedział jak używać słów. Miała jedynie nadzieję, że nie okaże się chamem.
Żoną – odpowiedziała mu krótko. Pan Boyle kiedyś rzucał się w oczy, obecnie jednak rozkoszował się swoim nieróbstwem i popijał piwo na zapleczu i palił zapewne swoją fajkę. Magicznym sposobem pojawiał się dopiero wtedy, kiedy wyczuwał dobry interes.
Czy on chciał jej ubliżyć, czy rzeczywiście starał się być miły? Rozmyślała nad tym bardzo intensywnie. Słuchała go dalej. Nie rozumiała dlaczego informował ją o swoich intymnych wspomnieniach. Czy były one w ogóle prawdziwe? Czy po prostu znowu próbował ją udobruchać? Nie mniej, jego propozycja dotycząca późniejszego odwiedzania Parszywego była korzystna dla wszystkich.
Chwilę rozmyślała, aż w końcu wyciągnęła w jego stronę dłoń, oczekując że ten nie będzie miał nic przeciwko. Tym bardziej, że potrafił rzucać komplementami na lewo i prawo, a to sugerowało, że nie powinien być aż tak wstydliwy.
Mogę? – zapytała dla pewności, wskazując na jego dłoń. Miała nadzieję, że w ten sposób mogła dowiedzieć się o nim więcej. Często korzystała z tej metody by dowiedzieć się czegoś więcej o swoim rozmówcy. Metoda wątpliwa, ale najczęściej działała… w kwestiach ogólnych. Z całą pewnością chciała spojrzeć na jego linię życia, serca i losu. Pomimo swojego cwaniarstwa budził w niej zaufanie. Ograniczone, ale jednak.



nectar and balm
Dorothea Boyle
Dorothea Boyle
Zawód : Szefowa Parszywego; tarocistka
Wiek : 47
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Nie patrzcie na mnie, żem śniada, że mnie spaliło słońce.
Śniada jestem, lecz piękna.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t8286-matilda-dorothea-boyle#239983 https://www.morsmordre.net/t8307-friedel https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8309-skrytka-bankowa-nr-1867#240509 https://www.morsmordre.net/t8308-d-boyle#240506
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]22.04.20 10:17
Wchodząc do Pasażera mam na myśli cierpki uśmiech Filipki i jej naleśniczki, trochę słodkie, trochę kwaśne, z dżemem domowej roboty i minimalną ilością cukru. Tęsknię za jej wścibskimi paluszkami, tak chętnie zajmującymi się moim odzieniem, czasami do głowy wpada mi to odsłonięte ramię, z którego ona nic sobie nie robi, brew poruszana zawodowym napomnieniem zwykłego ochlapusa, tego, co trochę się zapomina, schludny fartuszek zawiązany z tyłu na fantazyjną kokardę. Nadziewam się zaś na bar prawie pusty, a zamiast niepodzielnie tu panującej samozwańczej władczyni, dostaję kogoś, kto rządzi faktycznie. Milczenie pani Boyle - teraz już wiem, jak nazywać tę stateczną matronę - nieco bruździ w moim wizerunku rozgadanego i rozbrykanego młodziana. Wchodzę w jego skórę tak, jakbym ubierał ulubiony płaszcz, ale teraz robi mi się jakoś niewygodnie, coś uwiera, coś drapie; drapieżne spojrzenie prześwietla mnie na wylot i mimo tych wszystkich warstw, czuję je, jak usiłuje pociągnąć mnie za język od wewnątrz. Ale przecież nie mam niczego do ukrycia, prawda?
Ot, zwykły chłopak ze mnie, prosty, ale o manierach doskonałych, nabytych podczas służby na hiszpańskim galeonie u możnych z Półwyspu Iberyjskiego. A może lepiej u Francuzów? Po hiszpańsku nie znam ani słowa, z wyjątkiem hasta la vista, baby, a przecież rywalizacja - zwłaszcza na morzach - brytyjsko-hiszpańska przeszła już do historii. Wiarygodniej będzie postawić na Francję. Alibi mam godne, lepszego nie mógłbym wymyślić, więc pozostaje napawać się słodką nadzieją, że pani Boyle nie czytuje Czarownicy. Moją skórę ratuje ewentualnie tamto przeterminowane zdjęcie, bo moje policzki od tego czasu znacznie zeszczuplały, a ja sam chyba jakoś zmalałem od ciągłego garbienia.
-Żoną? - powtarzam po niej i aż gwiżdżę przez zęby z niedowierzania, zatrzymując ciepłe spojrzenie na jej surowej twarzy. Nie dałbym jej tylu lat, ile... najpewniej ma? - cóż, szkoda - wzdycham ciężko, opierając łokieć o bar, a twarz na swej dłoni - liczyłem, że jak dostanę wynagrodzenie, da się pani wyciągnąć na tańce - mówię, uśmiechając się najpiękniej, jak potrafię, bo zdaje mi się, że ta kobieta w życiu zaznała niewiele rozrywki - ale skoro ma pani męża, to chyba nic  z tego - mruczę, choć z nadzieję, że pani Boyle pośle swojego starego w trzy diabły i skoczy ze mną na jakieś randewu.  Nie pożałowałaby, Moragn to typ, który w pierwszy tydzień po wypłacie przewala trzy czwarte tego, co zarobił, a przez resztę miesiąca klepie biedę. Nie żałowałby na nią. No i proszę, proszę, jak na zawołanie mam swój wymarzony kontakt cielesny i choć pewny nie jestem, czy dobrze robię, podaję jej swoją dłoń. Waham się ułamek sekundy, ale coś mi się zdaje, że to ociąganie nie ujdzie uwadze pani Boyle.
-Ależ proszę się nie krępować - stwierdzam, odwracając rękę tak, by mogła weń spojrzeć, z siatki linii i żył odczytać moje dalsze losy. Jej uścisk jest zaskakująco mocny, silny - przypomina mi lepkie macki druzgotka, lecz z pominięciem obrzydliwego śluzu. Milczę, choć kusi mnie zapytać, czy w ogóle mam jakąś przyszłość, ale, jak mi się zdaje, do takiej demaskacji trzeba ciszy. Przestaję więc trajkotać i tylko zastanawiam się, czy właśnie się koncertowo nie wydałem.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
ukryte stoliki - Ukryte stoliki - Page 4 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]07.05.20 11:48
Nie zwykła być wylewna. Życie nauczyło ją, że zwyczajnie zbyt dużo gadania może zaszkodzić. Lepiej było słuchać – w taki sposób można było dowiedzieć się o klientach wielu faktów, podczas gdy ci nie wiedzieli zbyt wiele o niej samej. Poza, oczywiście, podstawowymi faktami. Nikt nie mógł jej zastraszyć, zaszkodzić… poza samym panem Boylem. Tylko on wiedział o niej trochę więcej… i skutecznie wykorzystywał te wszystkie informacje przeciwko niej samej, żeby zatrzymać ją w tym śmierdzącym rowie. Wiedziały też i „dzieci”, które wiernie dla niej pracowały i pomagały jej w utrzymaniu biznesu. Och, szkoda, że nie były jej prawdziwymi dziećmi. Może wtedy byłaby w stanie obudzić w przeklętym mężu choć trochę empatii. A i w samej sobie też.
Spoglądała wciąż na nieustępliwego czarodzieja, który najwyraźniej chciał zagadać ją na śmierć, zamiast spłacić choć trochę długu, który przysługiwał Philippie. Westchnęła cicho, kiedy usłyszała gwizd z jego strony. Jak nie lubiła kiedy ktoś tak się zachowywał.
Nie jesteśmy na morzu, żebyś gwizdał. To przynosi pecha – zwróciła mu natychmiast uwagę. A naprawdę wierzyła w tego typu przesądy. Była przecież wróżbiarką! – Możesz sprowadzić na siebie nieszczęście lub złego ducha.
Spojrzała na niego sceptycznie, kiedy zaczął prawić jej komplementy, o ile tak można było nazwać zaproszenie do tańca. Nie zamierzała tańczyć. Nie przy klientach i nie z młodzieniaszkiem, z którym wciąż nie wiedziała co powinna zrobić. W myślach prowadziła bitwę dotyczącą tego czy powinna go oskubać, oskubać tylko trochę, czy może dać mu czas na zebranie odpowiednich funduszy. Przemilczała jego kwestię i ten szeroki uśmiech, który zapewne mógłby uwieść wiele młodych czarownic, ale nie ją. Nie, kiedy pomiędzy nimi była wciąż nierozwiązana kwestia finansowa!
Ujęła jego dłoń pewniej i dumała nad nią chwilę. Kciukiem wędrowała po skórze, próbując wyczuć jak najwięcej wgłębień, które nie dostrzegało jej oko. Pod uwagę brała dosłownie wszystko. Jego ręka mówiła więcej niż on sam, pomimo tego że był gadatliwy i to bardziej od papugi. Jego linia życia była wyraźna, co oznaczało, że na pewno się nie nudził. Linia serca jednak nie wyglądała jej jednak tak wyraźnie, a to wzbudziło jej podejrzenie. Linia miłości… cóż, wolała tego nie komentować.  Najbardziej jednak interesowało ją to, co nie było związane z wróżbiarstwem, a było oczywistym faktem. Ta dłoń chyba nigdy nie była skażona pracą.
Z całą pewnością twoje życie jest całkiem emocjonujące – zdradziła mu. – Choć musisz uważać na kłamstwa – tu wskazała na przecinające się na skraju dłoni linie. – I na to, żeby nie narobić sobie długów – spojrzała na niego wymownie. O tak, miała na myśli między innymi i ten wobec Pasażera. – Zostawię tobie galeona. Ale masz mi zwrócić resztę. Za każdy tydzień naliczam po dziesięć procent. Jeżeli mnie oszukasz… to lepiej, żebyś wyniósł się z Londynu – wyjaśniła.
Zdecydowanie nie miała do czynienia z byle kim… podejrzewała, że miała do czynienia z całkiem szalonym artystą, który (jak każdy prawie artysta!) nie miał przy sobie grosza.



nectar and balm
Dorothea Boyle
Dorothea Boyle
Zawód : Szefowa Parszywego; tarocistka
Wiek : 47
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Nie patrzcie na mnie, żem śniada, że mnie spaliło słońce.
Śniada jestem, lecz piękna.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t8286-matilda-dorothea-boyle#239983 https://www.morsmordre.net/t8307-friedel https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8309-skrytka-bankowa-nr-1867#240509 https://www.morsmordre.net/t8308-d-boyle#240506
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]09.05.20 10:54
Starsze kobiety bywają wesołym wyzwaniem: w naszych sferach często nie przestają widzieć w mężczyznach dorastających chłopców i tak się bujamy już do końca z łatką wyrośniętego dzieciucha. Mi ona specjalnie nie przeszkadza, może czasami, gdy zbyt długo traktuje się mnie niepoważnie, ale wymykanie się tym osądom potrafi sprawić przyjemność. Niechętnie daję sobie tarmosić policzek, za to bajerowanie dam o tą dyszkę (i więcej) przewyższających mnie wiekiem to niemal moja koronna dyscyplina. Wszystko z przymrużeniem oka, wszystko w granicach niedopowiedzenia, oblizywania ust i wznoszenia toastów, gdzieś za kamienną fontanną, by broń Merlinie ktoś tych ekscesów nie zobaczył.
Teraz jestem więc w swoich butach, a nie tych znoszonych po dziadku, więc mogę skorzystać z trików lubianych na salonach. Moje plany co prawda nie zahaczają o poddasze i talię pani Boyle, ale obejmują poprawienie jej humoru i postawieniu jej na moment w centrum dowcipnego zainteresowania Morgana.
-Na to już za późno, psze pani - odpowiadam, gotów do opowiedzenia jej wyssanej z palca historii, powstającej dokładnie w chwili, kiedy otwieram paszczę - będzie z tydzień temu przyczepił się do mnie jakichś wszawy poltergeist. Przeprowadziłem się z siostrą do nowego domu i tam się kitrał w skrzyni na pościel. Miałem zrobić pranie a ten przeklęty duch pochował nam połowę skarpetek. Znaczy, nie mamy teraz żadnej do pary - opowiadam, gotów podciągać nogawki spodni i ukazywać jej mocne łydki obleczone rzeczywiście w dwie różne skarpety. W szufladzie z bielizną mam wieczny syf i nie pozwalam skrzatom, by wtykały tam swoje długie paluchy, a oto i efekt. Zgrabna historyjka, wiarygodna jak ta lala - ale być może to przez to gwizdanie - tu poważnieję, patrząc jej w oczy. Szczerze, prosto, niezwykle przejęty tą mądrością, której słyszeć nie mogłem. W moim domu nie przykłada się dużej wagi do przesądów, chyba że idzie o wybór imienia u jakiejś wróżki, bo jakiś Lestrange zrobił tak kilkaset lat temu, więc teraz też trzeba - nie wiedziałem, przepraszam - zarzekam się i miękko korzę. Nie chcę jej lekceważyć: jej, jej wiedzy i doświadczenia. Wygląda na taką, co sporo widziała, nawet jeśli uparcie unika wdania się w dyskusję.
-Jak nie na tańce, to może chociaż na spacer? Albo do teatru? - nie rezygnuję, bo nie odpowiedziała, a to wcale nie jest równoznaczne z odmową, a ja potrzebuję silnego zaplecza przyjaznych mi duchów. Nie takich złośliwych. Robię sobie plecy w razie nagłego wypadku, znajomości po obu stronach są dla mnie bardziej rozsądnym zabezpieczeniem niż jakakolwiek poduszka finansowa. A pani Boyle... jest jakaś taka zgorzkniała, a szkoda na to - jej czasu i urody. Podaję jej dłoń i aż się wzdrygam, kiedy zaciska swoje palce na moim nadgarstku. Jest pewna w tym, co robi, duma nade mną przez moment, lecz nie tak szarlatańsko, a w pełnym skupieniu, a ja (wstyd!), zaczynam się pocić ze stresu.
-A czy może mi pani coś powiedzieć o moich relacjach z bliskimi? Martwię się trochę... - tu urywam, bo o Wandzi mówić mi zdecydowanie nie wypada. Dotąd nie poukładałem sobie, co i jak i... chyba jednak nie jestem tak dobrym bratem, jak myślałem - ale to już jest przecież procent od procenta - jęczę, szczerze oburzony - oddałem co do grosza za pokój i nawet ciut więcej, a pani jeszcze chce ze mnie doić? - pytam, niezwykle niezadowolony - zapłacę, ale pani to nie ma serca - mruczę sobie pod nosem, zbierając się, jak niepyszny. Filipka jest jak wiewiórka, ale ta to węża trzyma w kieszeni.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
ukryte stoliki - Ukryte stoliki - Page 4 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]02.06.20 20:15
Z całą pewnością nie brała go niepoważnie. W Parszywym było wielu mężczyzn, którzy próbowali ją oszukać na kilka nędznych knutów. Zbyt długo siedziała w tych czterech ścianach, żeby nie być ostrożną. Na początku tej nędznej kariery w porcie częściej ją oszukiwali, bo nie była przyzwyczajona do takiego zachowania. Nawet teraz się jej to zdarzało… ale rzadziej, a ci, którzy ją oszukiwali kończyli marnie. Miała swój wypracowany mechanizm działania.
A mimo to dała się złapać na tę opowieść o poltergeiście.  Nie miała podstaw, żeby w nią nie wierzyć. Historyjka była zbyt banalna, żeby wyłapała z niej kłamstwo. Poza tym, niezbyt ją obchodziło to, że czarodziej miał na głowie irytującego towarzysza w postaci ducha.
Powinieneś zgłosić się do specjalisty w tej kwestii – stwierdziła jedynie. – Chociaż kiedyś czytałam, że poltergeisty nie lubią niektórych zapachów kadziła – dodała, ale wspomnienie artykułu o którym mówiła było zbyt blade, żeby potrafiła lepiej doradzić mężczyźnie. Właściwie nie wiedziała nawet czy czasem nie wymieszało jej się to z jakimś innym artykułem, na przykład z Czarownicy. – Ale nie pamiętam jakich. Może kogoś rozwścieczyłeś i rzucił klątwę. Tak czy inaczej, lepiej by było gdybyś przestał gwizdać – kontynuowała swoje gdybania. – To pokazuje brak wychowania, a wydajesz się mieć więcej rozumu niż inni... klienci.  
Nie spodziewała się jednak, że ten będzie tak uparty, że ciągle będzie wyciągać ją na jakąkolwiek formę aktywności. Czy on sobie z niej żartował? Mówił poważnie? Czy może starał się zmniejszyć dług do całkowitego zera? Jak miała na to zareagować? Sama nie wiedziała, ale nie chcąc zdradzać swoich emocji, wpatrywała się w niego tak, jak gdyby mówił o przepisie na paszteciki, a nie wyjściu do opery. Nie skomentowała jednak tej kwestii, nie jeszcze.
Jego pytanie sprawiło, że spojrzała ponownie na jego dłoń i ponownie zaczęła po niej wodzić palcami. Szybko zrozumiała, że tak nic nie wyczyta. Dłonie opowiadały o życiu zbyt ogólnie i dlatego preferowała karty. Były dokładniejsze. Zanim jednak cokolwiek powiedziała, mężczyzna zaczął oburzać się na jej propozycję, a to wyraźnie ją podirytowało…
Nie zamierzam „doić”. Każdy klient chce tutaj pić, jeść i robić coś więcej, ale większość z was ucieka od płacenia jak gdyby był to luksusowy hotel z rachunkiem na tysiące galeonów, a nie zwykły bar przy porcie – wyjaśniła wyraźnie niezadowolona. Nie przejęła się określeniem, że nie miała serca. – Zaczekaj minutę, a zaraz ci powiem co będzie z twoimi bliskimi i twoimi relacjami z nimi – dodała jak gdyby ktoś rzucił w nią zaklęciem zmieniającym nagle nastawienie. Mówiła spokojnie, jak gdyby przed chwilą młodzieniec wcale jej nie obraził. Być może dlatego, że przywykła do takich oskarżeń. Pozostali klienci byli jednak bardziej agresywni. Właściwie od razu próbowali przejść do rękoczynów.
Ważniejsze było jednak szybkie sprawdzenie informacji, których szukał. Szybko poszła na zaplecze by wziąć karty ze swojego stolika. Wróciła z nimi, wyciągnęła Wielkie Arkany z całej talii, przetasowała je i obróciła w stronę mężczyzny.
Wybierz trzy karty, które najbardziej przyciągają twoją dłoń – zasugerowała. – I oczywiście myśl w tym czasie o relacjach z bliskimi – dodała aby wszystko było jasne. – A o procentach i zapłacie porozmawiamy jeszcze za chwilę.
Chciała mu pokazać, że te pieniądze były jednak czegoś warte.



nectar and balm
Dorothea Boyle
Dorothea Boyle
Zawód : Szefowa Parszywego; tarocistka
Wiek : 47
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Nie patrzcie na mnie, żem śniada, że mnie spaliło słońce.
Śniada jestem, lecz piękna.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t8286-matilda-dorothea-boyle#239983 https://www.morsmordre.net/t8307-friedel https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8309-skrytka-bankowa-nr-1867#240509 https://www.morsmordre.net/t8308-d-boyle#240506
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]03.06.20 13:20
Krótkie spięcie z posągową kobietą w sile wieku to tylko igraszka, zatrzasnę drzwi Parszywego, poprawię włosy, nałożę na grzbiet porządną szatę, a pani Boyle już dawno ulotni się z mojej głowy. Może wspomnę sobie ją raz jeszcze przed snem, innym razem wróci do mnie, gdy będę się produkować przed wysublimowaną ciotką albo w ogóle pojawi się bez kontekstu, jako kwaskowate widmo przelotnej znajomości. Lubię jednak nadpisywać znaczenia, trzymać je na później, na zaś, w ukrytej kieszonce. Dziś ściemniam jej i łżę prosto w oczu, podpierając się małomiasteczkową historyjką o duchach, a może jutro ona wyciągnie mnie za uszy z jakiejś kabały, tylko dlatego, że moja morda zapadnie jej w pamięć i uzna, że wcale nie jestem taki zły, a nawet sympatyczny.
-A zna pani jakichś? - pytam, bo może to kolejny rodzinny biznes albo może inne rodzinne polecajki. Co prawda żadnym fachowcom ufać nie można, chyba że takim, którzy rozwiązują nieistniejący problem, bo oni też są, no wiecie, wyimaginowani - ostatnio widziałem taką ekipę, porozklejali plakaty chyba w całym porcie. Chodzili w takich kombinezonach z rurami na plecach, ale to trochę daje tandetą - dzielę się swoimi wątpliwościami, co do zatrudnienia szumnych ghost busters. Zresztą, poltergeist to też tak do końca nie jest duch. Uff, zaczynam się tym przejmować, niedobrze, w domu żadne stworzenia oprócz skrzatów nie grasują, a gdyby ich zabrakło, to szybko bym zatęsknił.
-Poważnie? - rozpromieniam się, błyskając zadowolonym uśmiechem, choć komplement to-to średnich lotów jest. Zadowalam się jednak, czym mnie częstuję, ba, wezmę z pocałowaniem ręki.
-No ale wie pani, jeśli pani nie chce, to ja zrozumiem, tylko proszę mi powiedzieć, to następnym razem się jakoś bardziej postaram, kwiaty i te sprawy, bilecik, jakieś czekoladki - mityguję się, bo kobieta dalej nic nie mówi i tylko lustruje mnie wzrokiem nieodgadnionym, jakby chciała przyszpilić mnie do przeciwległej ściany i tak sprawdzić me intencje. I weź tu człowieku, ja jej serce na dłoni, a ona co? Koniec, foch, więcej propozycji już nie będzie. Bez łaski, wydymam usta i zaplatam ręce na piersi, bo ile można się błaźnić i nawet durnego "może" nie usłyszeć.
-Ale przecież płacę - denerwuję się - jem, piję, reguluję rachunki, zostawiam porządek i nie robię awantur - wyliczam, bo ewentualna strata z mojego ramienia tutaj to może jakiś jeden pokal, który zbiłem przez nieuwagę, a takie szkody to i tak się prostuje machnięciem różdżki. Nie daję tu nikomu popalić, więc podobne insynuacje mocno mnie krzywdzą. Znaczy, słuchać ich nie chcę, daleko mi do draba z doków, co to faktycznie tylko guza i zaczepki szuka. Daję się jednak omamić, kręcę się na stołku, lecz czekam, a gdy kobieta wraca z kartami, kiwam głową robiąc mądrą minę.
-Nikt mnie jeszcze nie stawiał tarota - mówię, ale instynktownie lewą dłoń zanurzam między talię kart, żeby wybrać swoją przyszłość. Tak jak mi każe, skupiam się na rodzinie, na siostrze, na starym, nawet na matce, koncentruję się na tym co trudne, na tym, co chcę naprawić. Cynthia też wpada mi do głowy i właściwie niech się rozgości, a ja finalnie wybieram trzy karty, których jednak nie ważę się odwrócić, żeby podejrzeć, co kryją pod spodem - i co teraz? - pytam niecierpliwie, podekscytowany. Niby bajanie, ale jak pierwsze dziecko w drodze, to wszyscy z naszych zaraz do wróżki lecą.

|rzucam 3 razy k100, raz za każdą kartę i potem odliczam do 22


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
ukryte stoliki - Ukryte stoliki - Page 4 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]03.06.20 13:20
The member 'Francis Lestrange' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 69, 45, 13
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
ukryte stoliki - Ukryte stoliki - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]10.08.20 15:09
Na pytanie jegomościa pokręciła głową. Nie miała problemu z duchami. Starała się być jak najbardziej poprawna z drugim światem, o ile było to możliwe. Nie lubiła drażnić martwych. Słyszała jednak o tym, że w porcie kiedyś była jakaś kobieta w wieku średnim i zajmowała się właśnie przeganianiem poltergeistów. Pytanie tylko czy naprawdę potrafiła robić to o czym mówiła, czy może kłamała. Nie zamierzała jej reklamować, bo nigdy jej nie poznała i nie była w stanie sprawdzić jej umiejętności.
Być może są jacyś w Porcie. Mógłbyś wypytać przechodniów – odpowiedziała. A to o czym mówił wydawało się być jednym wielkim oszustwem. – To oszuści – dodała pewnie i westchnęła. Typowy port. Pełen nietypowych osób o wątpliwym pochodzeniu i tym bardziej wątpliwych dłoniach, kiedy na drodze pojawi się możliwość zarobienia.
Zignorowała jego chwilowe rozpromienienie. I ona miła nie była, ale i on próbował uniknąć odpowiedzialności jak każdy rasowy klient Parszywego. Przyglądała się uważnie jego ruchom dłoni i szczególnym znakom jego zachowania. Na jej twarzy pojawił się skromny uśmiech. Powoli odkrywała każdą z kart. Najpierw Wieżę, potem Pustelnika, a na końcu Śmierć. Trio, którego nie oczekiwała Chwile je analizowała, a nawet dotykała, jak gdyby próbując wyczuć pod placami energię.
Ta karta – zaczęła od pierwszej, którą odkryła. Zamierzała najpierw omówić każdą z osobna, a potem przedstawić swoją interpretację. – Symbolizuje często wielkie zmiany, wybieranie pomiędzy jednym a drugim, ale też i przywiązanie do pieniędzy i wynoszenie ich jako wartość ponad pozostałe. Może być też nagłym, nieoczekiwanym zdarzeniem. To także stary system myślenia i informacja o tym, że być może nastąpią zmiany. Ta karta mówi o przeszłości. – Zamilkła na chwilę i przyjrzała się ponownie drugiej karcie, na której postawiła swój wskazujący palec. – Ta karta to teraźniejszość. Eremita często symbolizuje osobę, która różni się od pozostałych. Kogoś, kto lubi podróżować i cały czas stara się znaleźć swój sposób bycia. To równie dobrze osoba, która unika problemów, marzyciel, ktoś, kto buja w obłokach.  Może być też osoba mądrą i doświadczoną lub starą. W tym przypadku oznacza twoją rodzinę. – Na końcu spojrzała na kartę Śmierci, która wielu klientów odstraszała. – Nie ma sensu się bać, przynajmniej nie śmierci – uprzedziła natychmiast. Nie chciała słyszeć jęków i obaw strachu – Aczkolwiek symbolizuje ona zmiany lub ostrzega przed złym.
Ale znowu zamilkła, a przy tym uniosła palec, żeby dać sygnał Morganowi by ten nawet nie próbował się odezwać. Ten sam palec stawiła na swoje usta i zamknęła oczy. Tak mogła skupić się najlepiej rozmyślając o ułożeniu.
Morganie – odezwała się po dłuższej chwili. – Nie wiem z jakiej rodziny pochodzisz, ale jeżeli karta Eremity ma przedstawiać twoją rodzinę, to zapewne i trochę mnie oszukałeś lub też zataiłeś część informacji. Nie wnikam w to, choć ponownie mnie rozczarowałeś – była pewna, że ją okłamał, bo karty rzadko kiedy ją kłamały. A jeżeli to robiły, to robiły to z jej winy. – Twoja rodzina musiała dokonać wyboru, ważnego, który doprowadził do jakieś kłótni. Być może chodzi o pieniądze, być może chodzi o coś… bardziej wartościowego niż złoto i galeony, jakieś myślenie, poglądy. A zdecydowanie poszłabym w stronę poglądów lub obyczajów w kombinacji Wieży i Eremity. Poza tym symbolizuje też to, że twoja rodzina jest stara, a jej korzenie są długie. W każdym razie ten wybór będzie ciążyć na twojej najbliższej rodzinie. Karta Śmierci mówi, że trzeba poważnie pomyśleć nad tym, co się wybrało, żeby nie doprowadzić do tragedii. I mowa tu o najbliższej rodzinie lub o kimś, kto jest w stanie decydować o losach rodziny. To może być dziadek, ojciec, matka, babka, kuzyn, ale na pewno ktoś, kogo poznajesz i ktoś kto wie, co robi… ktoś, kto jest mądry i ma główny wpływ na decyzję rodziny – musiała to podkreślić raz jeszcze.
Spojrzała na niego, chcąc prześledzić jego emocje, a potem wróciła do mówienia:
Uważaj. Tragedia w tym rozdaniu nie oznacza śmierci, ale może oznaczać kompromitację, chorobę albo ogromne rozczarowanie, stratę materialną. Zależy od tego, co twoja rodzina musiała wybrać. To zagrożenie, porażka. Nie jest to do końca odpowiedź na twoje pytanie, chyba że sam pokłóciłeś się z dziadkiem o jakąś opinię i przez to twoja sytuacja i przyszłość okazują się być niepewne.
Po postawieniu tarota zebrała karty jednym ruchem dłoni. Nie zapomniała przypomnieć Morganowi, że będzie pamiętać o długu, szczególnie teraz, kiedy zapamiętała go. Zajęła się sprawami związanymi z portem.

| zt oboje



nectar and balm
Dorothea Boyle
Dorothea Boyle
Zawód : Szefowa Parszywego; tarocistka
Wiek : 47
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Nie patrzcie na mnie, żem śniada, że mnie spaliło słońce.
Śniada jestem, lecz piękna.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t8286-matilda-dorothea-boyle#239983 https://www.morsmordre.net/t8307-friedel https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8309-skrytka-bankowa-nr-1867#240509 https://www.morsmordre.net/t8308-d-boyle#240506
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]04.10.20 18:17
12.08

Byłem trochę tajemniczy w swoim liście do pana Macnaira, ale ufałem, że nie odmówi mi spotkania; ja bym nie odmówił, jeśli w grę wchodziły pieniądze. To Wroński mnie to niego skierował, zapewniał, że na pewno pomoże mi w... w tej sprawie, z którą potrzebowałem pomocy. Wiedziałem już na co przewalę zapewne większość zarobionych ostatnio pieniędzy i muszę przyznać, że byłem tym faktem mocno podekscytowany. Ale szczegóły później. Teraz siedzę przy barze i popijam portera Starego Sue, obok mnie Łapserdak, z uwagą słuchający wszystkiego co mam mu do powiedzenia; a jak zwykle pierdolę dużo, o sprawach nieszczególnie istotnych. Niektórzy łypią na nas dziwnie - kto to widział żeby skrzat siedział w obecności czarodziejów? Ale ja mam na to wywalone, to mój towarzysz i jeśli zechcę będzie nawet leżał na jebanej kozetce i pachniał, popijając sobie skrzacie wino i rzucając galeony biedniejszym od niego lumpom z ulicy. Jaram długą, cienką szlugę, którą wysępiłem od jednej z tutejszych tancerek; te magiczne papierosy przeznaczone specjalnie dla pań smakowały naprawdę... dziwnie (żeby nie powiedzieć kiepsko), ale jak się nie ma co się lubi to się pali co akurat dają, więc nie narzekam. Wokół nas unosi się mocny zapach perfum, to chyba piżmo? I jakieś orientalne nuty, których nie potrafię nazwać. Właśnie kończę opowiadać mojemu małemu przyjacielowi o ostatniej libacji, kiedy nieopodal nas zatrzymuje się kolejny jegomość. Milknę, przysłuchując się jego słowom (podsłuchiwałem każdego kto akurat zbliżał się do baru, bo przecież na kogoś czekałem, nie?) i... BINGO! Oto słyszę własne nazwisko i zanim barmanka zdąży kiwnąć w moim kierunku głową, gaszę fajkę w popielniczce, zeskakuję ze stołka i podchodzę bliżej, uśmiechając się lekko do nieznajomego - Aaaa, więc to pan? Cieszę się, że jednak się pan pojawił, Johnatan Bojczuk - przedstawiam się, wyciągając ku niemu rękę - Może usiądźmy... - wodzę spojrzeniem naokoło w poszukiwaniu jakiegoś wolnego stolika, najlepiej w ustronnym miejscu, oddalonym od reszty rozdartego towarzystwa i na nasze szczęście dostrzegam jeden - O tam - macham w jego kierunku łbem. Potem zwracam się do barmanki - Dla mnie jeszcze raz to samo - bo poprzedni kufel zdążyłem już osuszyć - A dla pana... co tam pan będzie chciał, dopiszesz mi do rachunku, złotko? - rzucam jej czarujący uśmiech; wie, że zapłacę, kiedyś bym tego nie zrobił, ale skoro teraz zarabiałem regularnie, to nie zaciągałem nowych długów (szczególnie, że nie zdążyłem jeszcze spłacić wszystkich poprzednich; po jakim czasie się przedawniają?). Na koniec rzucam do Łapserdaka - Zaraz wracam, dobra? Zamów sobie coś jak chcesz, a jakby ktoś miał jakiś problem to po prostu ustaw go do pionu - wzruszam ramionami, bo nikt mi nie będzie skakał do mojego skrzata, a wiedziałem przecież, że czarodzieje zwykli nie okazywać im nawet grama szacunku. Zjeby.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]22.10.20 20:20
Listy stopniowo napływały, kolejne obce sowy pojawiały się, pozostawiając wiadomości i umożliwiając mu znów wpaść w rytm pracy. Lubił to, cholernie lubił mieć zajęcie, które poza szybko płynącym czasem dawało możliwość zarobku oraz co również czasami miewało miejsce, poczucia delikatnej adrenaliny. Ostatnia sowa przyniosła jednak coś nad czym zastanawiał się dłużej, mimo że po przeczytaniu pierwszego zdania miał pewność, że weźmie zlecenie. Standardowo nie kwapił się, aby odpisać i potwierdzić, że będzie. Rzadko to robił, a ten, kto był nadawcą powinien mieć tą świadomość, skoro adresował listo do Macnaira. W większości nadal widniał zwrot „Panie Ross”, lecz skoro tutaj był wyjątek, musiało iść to po znajomości. Był tego ciekaw i dlatego konkretnego dnia, o konkretnej godzinie przekroczył próg Parszywego. Bez większego zainteresowanie przesunął wzrokiem po otoczeniu, ale nie próbował nawet typować, który z zasiadających w środku może być tym, który miał dla niego robotę. Podszedł do baru, opierając się nieco o kontuar, który oddzielał go od barmanki.
- Szukam niejakiego Bojczuka, powiesz mi, który to? – mruknął, spoglądając na kobietę. Nie usłyszał jednak jej odpowiedzi, a męski głos obok. Przenosi ciężkie spojrzenie z barmanki na młodego mężczyznę. Po tym, jak się prezentował, mógł zakładać, że to, czego chciał będzie najpewniej niebanalne i być może pożałuje, że przyszedł. Osoby jego pokroju, zwykle wpadały na dziwne pomysły, ale cóż skoro już się pofatygował, to mógł posłuchać i najwyżej dopisać ów zlecenie do listy tych, których więcej nie będę realizował.
- Cillian Macnair.- odparł, chociaż nie musiał się przedstawiać, jego imię i nazwisko było już znane owemu człowiekowi. Uścisnął wyciągniętą dłoń tak jak zawsze, zdecydowanie.
Zerknął jeszcze raz na kobietę znajdującą się za barem.
- Portera.- najpewniej i tak nie wychyli całego kufla do końca spotkania, ale cóż, wolał postawić na coś, co pozwoli mu zachować względnie trzeźwe myślenie przez całą rozmowę. Podążył na wskazane miejsce, zajmując jedno z krzeseł.- Więc cóż to takiego, że wymagało tak tajemniczego listu? I skąd założenie, że będę w stanie to załatwić? – spytał, dopiero teraz nieco spuszczając z tonu, zahaczając o pewną swobodę bycia. Liczył, że dowie się, kto podpowiedział Bojczukowi, do kogo się zwrócić z tym czego chciał, czymkolwiek to miało być.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]22.10.20 22:12
Cóż za uścisk dłoni - mocny i zdecydowany; uśmiecham się ponownie, trochę tajemniczo, po czym odbieram swój kufel, puszczając barmance zalotne oczko - odwdzięcza mi się przesłodkim grymasem i równie kokieteryjnym mrugnięciem. W Parszywym byłem swój, odkąd skończyłem Hogwart spędzałem tu mnóstwo czasu, niezależnie od tego czy w przerwach dryfowałem po głębokich wodach oceanów czy nurzałem się przestępczym półświatku. Siadam przy stole i wpierw upijam łyk ze swojego kufla, nie spieszy mi się do wyjaśnień, chociaż przecież jesteśmy tu w celach biznesowych - Cóż, nasz wspólny znajomy zapewniał, że będziesz w stanie mi pomóc - skoro już się sobie przedstawiliśmy, to chyba mogliśmy przejść na ty? To dawało większą swobodę w rozmowie - Pozwolisz, że nie będę się wdawał w tak nieistotne szczegóły - to nie miało znaczenia; najważniejszym zostawał fakt, że dostałem kontakt, a ten zdecydował się ze mną spotkać - To o co poproszę jest pewnie dosyć... osobliwe, podejrzewam, że nieczęsto dostajecie takie zlecenia, dlatego zgłaszam się do najlepszych w swoim fachu - kiwam głową, tym wstępem chcąc delikatnie połechtać paserskie ego mojego towarzysza - bo jeśli on, najlepszy z najlepszych, nie będzie umiał mi pomóc, to do kogóż innego mógłbym się zgłosić? - Widzisz nie wiem jak dobrze są ci znane mugolskie technologie, ale cokolwiek by o nich nie sądzić, jedno trzeba przyznać, tak zwane samochody to naprawdę piękne i w pewnym sensie majestatyczne maszyny. Wiem także, że czarodzieje zrobili już z nich użytek przekształcając je na latające pojazdy. I o taki chcę cię prosić - kiwam delikatnie głową, dając mu chwilę na przetrawienie mojej, bądź co bądź, dosyć nietypowej prośby - Kominki nie działają, miotły nie są zbyt wygodne, a teleportacja przyprawia mnie o mdłości, za to auto... auta są bardzo wygodne i nie tak skomplikowane jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka - łżę, tak na prawdę był to zwykły kaprys. Lubiłem otaczać się oryginalnymi rzeczami, mieć w posiadaniu coś, co nie jest może zbyt popularne wśród reszty społeczeństwa, a auto które Bertie Bott trzymał w swoim garażu i którym uczył mnie jeździć (z pomocą starego pana Arnolda) kompletnie mnie zauroczyło - Więc? Możesz załatwić mi takie cacko? - to, że zapłacę ile będzie trzeba chyba pozostawało jasne, inaczej bym go tu nie sprowadzał.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]04.12.20 23:53
Zignorował ten krótki pokaz jakiejkolwiek znajomości między potencjalnym zleceniodawcą, a barmanką. To nie był jego interes, a sam Parszywy Pasażer, chociaż był mu znanym lokalem, nie był często przez niego uczęszczany. Doki, chociaż miały swój urok, doceniany przez typa jego pokroju, bo tylko tutaj można było załatwić wiele, ale również ściągnąć na siebie wszelakie kłopoty. Z powodu tej drugiej cechy odkąd powrócił do Anglii, raczej unikał podobnych miejsc, nie wykluczając jednak, że w końcu przyjdzie mu zahaczyć o tą część Londynu, bo paskudne otoczenie przyciągało dupków jego pokroju. Cierpliwie czekał na wyjaśnienia, pierwszy raz od dawna ze spokojem przyjmując to, że chłopakowi siedzącego naprzeciwko wyraźnie nie spieszyło się z podaniem, chociażby jednego konkretu czego potrzebował. Dlatego, zamiast pytać lub spoglądać na niego wyczekująco, upił łyk zaciskając palce na kuflu. Porter był czymś, co pijał częściej niż jakiekolwiek inne procentowe trunki, dlatego przestawał zwracać uwagę, jaki potrafił mieć okropny smak, gdy był rozwadniany. Teraz o dziwo nie było tego przykrego dodatku. Przestał kontemplować nad słabym alkoholem, kiedy jego towarzysz odezwał się.
- Nasz wspólny znajomy? – podjął, obstawiając max trzy osoby, które mogły go polecić, bo wiedziały, że zawitał do Londynu i czasami podsyłali mu pewne zlecenia. Pokiwał głową, godząc się na niewdawanie w szczegóły, bo tak naprawdę ich nie potrzebował. Uniósł nieco brew, wykrzywiając usta w pobłażliwym uśmiechu, kiedy Bojczuk bez wahania próbował połechtać jego ego. Niezbyt mądrym było tak podchodzić szmuglera, ale zważywszy, że trafili na siebie z polecenia, postanowił przemilczeć ten fakt i wsłuchać się w dalszą część- Wcale. Nie interesują mnie mugolskie wynalazki.- odpowiedział, mając już złe przeczucia, skoro temat zahaczył o cokolwiek mugolskiego. Dalsza część nie wprawiała go w lepszy nastrój. Nie chciał babrać się w niczym co niemagiczne, czując wstręt na samą myśl, że miałby temu poświęcać czas.- Piękne i majestatyczne… - powtórzył głucho, mając wrażenie, że ktoś tu próbuje go nieźle wkręcić, a on totalnie nie łapie ów żartu. Wiedział, że to nie będzie proste i ściągnięcie takiego pojazdu zmusi go do współpracy z kimś, kto ma jakieś większe pojęcie o takich rzeczach. Zdecydowanie go to nie pocieszało, dlatego przez krótką chwilę rozważał odmowę, ale może jednak, mimo wszystko warto było zaryzykować takie zlecenie.- To Cię będzie dużo kosztować, bardzo dużo.- wyjaśnił, uświadamiając swego rozmówcę, bo takie zabawki same w sobie najpewniej tanie nie były, a pomoc szmuglera kosztowała równie dużo.- Zobaczę, co mogę z tym zrobić. To nie jest standardowa zachcianka, więc trochę poczekasz.- niech wie, że nic nie było pewne.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Ukryte stoliki [odnośnik]13.12.20 21:40
- Wiele z nich przenika do magicznego świata - zauważam, wzruszywszy przy tym ramionami - wspomniane już samochody, radio, express do Hogwartu, gramofon, każdy magiczny zegarek był inspirowany tym mugolskim, a wygaszacze? Przecież wyglądają jak zapalniczki, a i działają podobnie tylko odwrotnie. Gdybym się zastanowił, pewnie znalazłbym tego znacznie więcej, ale nie to było najważniejsze, więc daruję sobie robienie listy. Wbijam spojrzenie w mężczyznę, ciekaw jego reakcji, patrzę jak zmienia mu się twarz i wiem, dałbym se rękę odciąć, że rozważa odmowę... tylko czy nie warto zaryzykować? To niecodzienna prośba, ale z pewnością opłacalna - byłem gotów zapłacić ile będzie trzeba, więc kiwam delikatnie głową i upijam łyk portera - O to się nie martw - rzucam i sięgam po sakiewkę, układając ją na blacie stolika, niespiesznie przesuwając w kierunku pasera - Połowa z góry, połowa po robocie, przelicz i zobacz czy wystarczy - kiwam łbem, dopiero po chwili zabierając dłoń z pękatego woreczka; wszystkie fundusze odkładane do skarpety na czarną godzinę właśnie szły się jebać, ale niedawno dostałem nową pracę i hajs z baletu w końcu na mnie spłynie złotą rzeką, więc chuj, najwyżej przybieduję przed kolejną wypłatą - Aha, mam nadzieję, że nie wciśniesz mi kompletnego grata, chcę żeby to auto służyło mi na lata - ponownie kiwam głową - Będę też potrzebował świstka... Papierów, że mogę prowadzić, tak na wszelki wypadek. Nazwisko znasz - wzruszam ramionami, moszcząc się wygodniej w oparciu krzesła - Ile to może potrwać? - dopytuję. W sumie miałem czas, nigdzie mi się nie spieszyło, ale jak zniknie z moim hajsem na pół roku, to naprawdę będę zasmucony. Teraz upijam kolejny łyk piwa i, och Godryku, płuca domagają się dymka, więc rzucam okiem naokoło, ostatecznie zatrzymując spojrzenie na moim towarzyszu - Masz jakieś fajki? - może nie powinienem tego robić, ale chuj, słowo już się rzekło, byle tylko chciał się podzielić - Jakie to są standardowe zachcianki? Czego ludzie najczęściej sobie życzą? - zagaduję, zwyczajnie ciekaw czego pragną inni? Na co wydają swoje ciężko zarobione pieniądze? Albo na co przepuszczają majątki swoich przodków? - Chyba nie muszę dodawać, że wolałbym by wszystko odbyło się dyskretnie? - bo po pierwsze latające samochody były nielegalne, a po drugie nie chciałem się chwalić, że posiadam takie zajebiste cacko. Jeszcze nie, później pewnie z dumą będę się woził po ulicach, skoro teleportacja w mieście była zabroniona, a miotły średnio się nadawały do podróży między budynkami. Ciekawe kiedy czarodzieje zaczną przerabiać pod siebie rowery? Albo skorzystają z metra?...




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Ukryte stoliki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach