Craigowe
AutorWiadomość
- Żywotność:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 218żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 176 - 196 71-80% brak -10 154 - 175 61-70% brak -15 132 - 153 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 111 - 131 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 89 - 110 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 67 - 88 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 45 - 66 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 44 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
- Osobiste:
Osobiste Ważne przedmioty RóżdżkaPierwsza różdżka. Ta, którą kupił u Ollivanderów, gdy miał zaledwie jedenaście lat. Jakaranda, pazur garboroga, 11 i 1/4 cala, dość sztywna. Wiernie służyła Craigowi, aż do momentu, gdy utracił ją w potyczce przeciwko dwójce sympatyzujących ze szlamami aurorów.Notatnik z historią chorobyCraig zawsze bardzo poważnie podchodził do swojego schorzenia. Dlatego w niedługim czasie po wykryciu u niego choroby zaczął zapisywać w zeszycie wszystko co było z nią związane - eliksiry, które przyjmował oraz ich dawki, daty ataków, nawet nazwiska swoich uzdrowicieli.Maska śmierciożercyJako sługa lorda Voldemorta, Craig otrzymał nową twarz. Maska wykonana jest z czaszki mugolskiej kobiety, zamordowanej własnoręcznie przez Burke'a. Wyrzeźbiona przez niego maska jest jedyna w swoim rodzaju.
Pełen wygląd
- Zwierzęta i magiczne stworzenia:
Zwierzęta i magiczne stworzenia BlancheDumna i wyniosła Blanche, była podarkiem od matki dla syna. Najwierniejsza przyjaciółka, zawsze gotowa towarzyszyć swojemu panu w ponurym milczeniu. Zawzięta i uparta, donosi listy zawsze na czas z godną podziwu determinacją.Bash[...] Cóż, obaj - Craig i Bash - mieli swój sposób bycia. Nie mógł się nie zgodzić z Tristanem, ale nie mógł się też przyznać mu racji w stu procentach. Kot faktycznie nie był zbyt wiernym towarzyszem, nie tak jak pies. Chadzał własnymi ścieżkami, miał swój styl bycia, charakter, ale miał też momenty, kiedy przychodził się przytulić, pomiziać. Znosił też swojemu właścicielowi prezenty. Craig lubił tę niezależność, właśnie dlatego tak długo wytrzymał z Bashem.ZołzaNikt nie chciał jej kupić z powodu jej nieufności i dość... agresywnego zachowania. To jednak w żaden sposób kobiety nie zniechęciło, a wręcz właśnie zachęciło do zakupu niesfornego zwierzęcia.
Rudzi powinni trzymać się razem i najwyraźniej tą również zasadę upodobała sobie Zołza. Kotka od razu znalazła wspólny język ze swoją tymczasową właścicielką w pełni akceptując jej towarzystwo, a stety, bądź niestety nie znalazła go jednak z innymi mieszkańcami dworku chcąc wszystkim wydrapać oczy i nie przestać prychać, bądź syczeć na zbliżające się zbyt blisko do niej osoby. Doprawdy urocza. Na pewno spodoba się jej bratu.
~Rowan o Zołzie
- Drzewo genealogiczne:
- Opowiadania pracownicze:
- Myślodsiewnie:
Myślodsiewnie Rok 1942 | Z Rowan Yaxley | Durham~Zakończony~
[...] - Wiesz kiedy ojciec tu ostatnio zaglądał? Chyba z miesiąc temu, jak przyszedł w odwiedziny lord Yaxley. Wiem bo co jakiś czas sprawdzałem co znika. - powiedział po cichu otwierając drzwi gabinetu.
Ich najmłodszy brat był nieco za młody na takie przygody ale Rowan chyba nie powie mu, że nie chciałaby spróbować ognistej ojca?!
- Marzec 1956:
1956 Marzec 1 marca | Z rodziną Burke | Posiadłość nad Wear~Zakończony~
[...] Craig zdecydował się w końcu porzucić obczyznę oraz powrócić do kraju. Nie poinformował jednak o tym ani najbliższej, ani też dalszej rodziny. Czy to nie był więc szczęśliwy zbieg okoliczności, że w krótkim czasie od jego powrotu, Burke'owie zwołali spotkanie rodzinne? Jeśli miałby wyrazić swoje zdanie, lepiej nie mógł trafić. Nie chciał robić wielkiego wejścia, choć podejrzewał, że swoim niespodziewanym pojawieniem się, wywoła lekkie zamieszanie. Nie mógł jednak przepuścić takiej okazji, by od razu przywitać się z jak największą liczbą osób. W końcu Burke'owie byli osobami niezwykle przywiązanymi do swojego rodu, prawda? A niemal czuł pod skórą, że jego siostra tam będzie. Bardzo chciał ją zobaczyć po tak długim czasie.
~Rozliczony za marzec~3 marca | z Rowan Yaxley | Makowy ogród~Zakończony~
[...] Jakże więc inaczej miałby spędzić to popołudnie inaczej, niż z własną siostrą, nadrabiając chociaż niewielki kawałek czasu z tego, co stracili kiedy był we Francji? Ubrany w ciepły płaszcz z kołnierzem obszytym futrem lisów przekroczył właśnie z Rowan bramę makowych ogrodów. Tobias także tu był, chociaż jak to dziecko, wyrwał do przodu zaciekawiony czymś w oddali. Póki jednak nie odchodził zbyt daleko, wszystko było w porządku.
Grzechem byłoby nie odwiedzenie tego miejsca, skoro już oboje znaleźli trochę wolnego czasu by pobyć ze sobą. Prowadząc siostrę pod ramię powolnym krokiem, Craig rozkoszował się tą chwilą.
~Rozliczony za marzec~5 marca | Z Evelyn Slughorn | Esy&Floresy~Zakończony~
[...] Dziś jednak nie mógł się oddać wspomnieniom. Przybył bowiem na Pokątną w konkretnym celu i nie mógł się spóźnić. Cóż, wyszło nawet na to, że był za wcześnie. Do spotkania miał jeszcze kilka chwil, które, naturalnie, postanowił przeczekać w cieple księgarni a nie na chłodzie na ulicy. Odruchowo ruszył w kierunku działu z literaturą romantyczną. Miał prezent dla Rowan i wymagał on odpowiedniej oprawy. Był pewien, że na pewno znajdzie coś odpowiedniego.
~Rozliczony za marzec~8 marca | Z Rowan Yaxey | Księżycowa aula~Zakończony~
- Gdyby matka wiedziała, o jakiej porze się tu wybieraliśmy, nie byłaby zadowolona - uśmiechnął się do niej.
Craig był dość zaintrygowany, kiedy siostra zaproponowała mu nocną przechadzkę po ogrodzie magizoologicznym późną nocą. Fakt, księżyc wyglądał z tego miejsca naprawdę niesamowicie, nawet jeśli nie było pełni. Ale on pewnie nie wpadłby na taki pomysł. Z radością jednak wyrwał się ponownie z domu. Niewiele czasu minęło od jego powrotu a on już musiał zabrać się ponownie do pracy.
~Rozliczony za marzec~9 marca | z Rowan Yaxley i Morgothem Yaxley | Hol w Yaxley Manor~Zakończony~
[...] Podobnie jak Morgoth, nie do końca miał ochotę na tego typu spotkanie rodzinne. Podobne zjazdy tolerował głównie, gdy dotyczyły one samych Burków - ale cóż, mógł tym razem przymknąć na to oko. W końcu chodziło o jego siostrę, a ona, jak to często z dumą powtarzała, pochodziła właśnie z tego rodu. Nie zmieniało to jednak faktu, że czuł się w tym domu raczej obco i miał wrażenie, że teściowa Rowan patrz na niego raczej niechętnie znad wazonu kwiatów, który właśnie układała.
~Rozliczony za kwiecień~9 marca | z Rowan Yaxley i Morgothem Yaxley | W salonie Yaxley Manor~Zakończony~
~Kontynuacja powyższego wątku~
Nie minęło wiele czasu kiedy całą czwórką znaleźli się w salonie. Craig musiał oprzeć się wielkiej pokusie by traktować Rowan jako główną gospodynię. Mimo wszystko liczyła się dla niego bardziej niż jej teściowa, co było w sumie dość zrozumiałe. Wprowadził ją, użyczając jej swojego ramienia a następnie pomógł usiąść.
~Rozliczony za kwiecień~10 marca | - | Fontanna Magicznego Braterstwa w Ministerstwie Magii~Referendum~
Ważny dzień. Bardzo ważny dzień. Craig nie wyczekiwał go może jakoś szczególnie, niemniej w Ministerstwie pojawił się dość chętnie. Należało w końcu spełnić obowiązek, oddać głos decydujący co do tego, w którym kierunku ten kraj powinien zmierzać. Bo póki co wcale tak kolorowo nie było.12 marca | Z Aidenem Carrowem | Szpital Świętego Munga~Zakończony~
[...] Między innymi też dlatego Craig cieszył się, gdy przez wszystkie te lata swojego pobytu za granicą, miał osobistego uzdrowiciela, który na dodatek był jeszcze jego przyjacielem. Tutaj jednak nie miał tej wygody, dlatego też zachęcony rozmową ze swoją kuzynką postanowił odwiedzić konkretnego specjalistę i to jemu przekazać teraz pieczę nad własnym zdrowiem. Bo te z kolei bardzo sobie cenił.
~Rozliczony za marzec~13 marca | Z Aurigą Slughorn | W Esach&Floresach~Zakończony~
[...] Miał wrażenie, że rozpoznaje personę, która właśnie najwyraźniej była z czegoś wybitnie niezadowolona. Niegrzecznością byłoby nie podejść i się nie przywitać. A tym bardziej pomóc.
Odłożył więc swoją książkę i po chwili jego oczom ukazała się osóbka, którą wcale nie tak dawno poznał.
- Oh, lady Slughorn - odezwał się chcąc zwrócić jej uwagę na siebie. - To dość niezwykłe, że cię tu spotykam, pani.
Nie tak dawno temu mniej więcej w tym samym miejscu widział się z Evelyn!
- Cieszę się, że widzę cię w dobrym zdrowiu. Zdaje się, że jednak ma lady jakiś kłopot. Może mógłbym pomóc?
~Rozliczony za kwiecień~14 marca | Z Tobiasem Yaxleyem | Cukiernia "Słodka Próżności"~Zakończony~
Dzień był jak co dzień, pogoda nie była najpiękniejsza, chociaż robiło się coraz cieplej. Chociaż nawet gdyby miało lać, i tak nic nie mogło zepsuć dzisiejszego popołudnia. Nie, kiedy dwójka mężczyzn razem wkroczyła do cukierni. Siłą rzeczy jeden z nich podbiegł do witryny, a później do lady z dużo większym entuzjazmem niż drugi - ale nie było się co dziwić, skoro miał zaledwie sześć lat.
~Rozliczony za marzec~7, 15, 19 marca | - | Próba Rycerza~Zakończony~
Nadeszła pora, by pokazać swoją wartość. Że i on nie zapomniał, czego tak naprawdę dotyczyła sprawa. Że był oddany i lojalny, że nieobce było mu poświęcenie. Bo Craig już od pewnego czasu czuł rodzącą się w trzewiach niepewność. Nie przydzielono mu żadnych zadań, nie słyszał ostatnio ani słowa od pozostałych członków rycerzy. Ale nareszcie nadeszła odmiana. Wieści szybko się roznosiły na Nokturnie. A okazja do wykazania się była wręcz idealna. Po długim okresie stagnacji, musiał nastąpić jakiś zwrot. Craig tylko na to czekał.25 marca | W większym gronie| Kryształowa Sala w posiadłości Rosierów~Zakończony~
Ach, śluby, śluby!
O ile zwykle Craig nie przepadał za tego typu zbiegowiskami szlachty, tym razem wybrał się na uroczystość bardzo chętnie. Widok Rosiera stojącego obok kobiety i składającego przyrzeczenia ślubne już sam w sobie był na tyle interesujący, by się tu pojawić. Nie byli jakoś szczególnie blisko ze sobą, sporadyczne kontakty jakie ze sobą mieli ograniczały się raczej do tych biznesowych - musiało tak być zważywszy na ich powiązania z krajem żabojadów oraz służbę, którą obaj pełnili u jednego czarnoksiężnika. Dlatego też widok Tristana w odświętnym ubraniu, stojącego obok swojej wybranki, tak go rozbawił. Nie pozwolił jednak tej wesołości odmalować się na twarzy. Przecież wkrótce i jego to czeka.
~Rozliczony za marzec~26 marca | Z Judith Skamander | Pod Roztańczonym Czartem~Zakończony~
[...] Dziś jednak sytuacja była zupełnie inna. Dziś mężczyzna potrzebował po prostu czasu dla siebie. Wyjście na miasto wydawało się najrozsądniejsze. Nawet jeśli w posiadłości nad Wear mógł się w zupełności rozluźnić - w końcu był u swoich - czuł się tam odrobinkę przytłoczony. A co mogło temu lepiej zaradzić niż wyjście na miasto i wlanie sobie w gardło kilku głębszych? Tym bardziej gdy mógł zajść do lokalu na poziomie. O to właśnie mu dziś chodziło - gdy przekroczyło się próg pubu pod Roztańczonym Czartem, mogło było odnieść wrażenie, że wszystkie problemy zostawały przed lokalem, czekając w zimnie i mglistej dżdżawce aż ich właściciel wróci. Cóż, odebranie ich z chodnika z pewnością nie będzie przyjemne, ale to nastąpi dopiero za jakiś czas. Póki co, niech one marzną na zewnątrz, podczas gdy on wleje sobie do gardła nieco ognistej whisky.
~Rozliczony za marzec~26 marca | W większym gronie | w Dziurawym Kotle~Zakończony~
~Kontynuacja powyższego wątku~
Jeśli do tego momentu ktokolwiek miał wątpliwości, jak dla tej dwójki skończy się dzisiejszy wieczór, mógł się ich już pozbyć. Widok pary, która opuszcza pospiesznie lokal, do tego trzymając się za ręce, raczej jasno dawał do zrozumienia, co się będzie działo.
Craig bez zbędnych ceregieli pozwolił ująć się kobiecie za dłoń i wyciągnąć z pubu. Nawet mu się to podobało - ta poufałość - bo rudowłosa jasno dawała mu w ten sposób znak, czego chce. A on nie znosił dziewczyn, które nie potrafiły przekazać, czego pragną. Rozmemłane małolaty go nie pociągały.
~Rozliczony za marzec~27 marca | Zebranie Rycerzy | w Białej Wywernie~Zakończony~
[...] Mroczna ulica zdawała się ciągnąć bez końca, gdy Craig kierował się do gospody. Znajome, ciemne sklepy szczerzyły do niego okna witryn, jakby cieszyły się razem z nim na to spotkanie. A on tylko naciągnął mocniej kaptur na głowę i przyspieszył, by w końcu móc wkroczyć do tego niezbyt porządnego przybytku.
~Rozliczony za marzec~
[bylobrzydkobedzieladnie]
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 06.07.21 11:52, w całości zmieniany 36 razy
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Kwiecień 1956:
1956 Kwiecień 4 kwietnia | z Rowan Yaxley | W ogrodach rezydencji w Tees Valley~Zakończony~
[...] Czy była istota bliższa jego ponuremu, burke'owemu sercu? Nie. Craig nie sądził, by kiedykolwiek jakakolwiek kobieta nawiązała z nim taką nić porozumienia jak to było w przypadku Rowan. Tak samo jak w przypadku siostry - nawet w momencie kiedy ten już ożeni się, wedle woli matki, prawdopodobnie małżonkowie nie odnajdą takiego języka jak to rodzeństwo.
- Stęskniłaś się? - uśmiechnął się ponownie, robiąc kilka kroków do przodu a potem odwracając się do siostry.
~Rozliczony za kwiecień~6 kwietnia | z Winfredem Burke | W bibliotece rezydencji w Tees Valley~Zakończony~
[...] - Ojcze - mężczyzna powitał starszego z należytym szacunkiem. O tyle dobrze, że lord Burke przynajmniej zapowiedział swoje przybycie, nie to co jego ukochana córeczka przed kilkoma dniami! - We Francji miałem okazję poznać wartość książek. - odpowiedział jeszcze, tłumacząc chyba tym samym samą obecność tak okazałej biblioteki w tej rezydencji, jak i również powód swojego pobytu tutaj.
~Rozliczony za kwiecień~7 kwietnia | Z pozostałymi | Uśpione wzgórze~Zakończony~
[...] O dziwo bez większego trudu dosiadł swojego wierzchowca.
Życzył w myślach powodzenia sobie, swoim kuzynom i chyba nawet Tristanowi. Był ciekaw czy Auriga spogląda w tę stronę z okien posiadłości. Cóż, będzie musiała mu uwierzyć na słowo, jeśli później powie, że ani razu nie spadł!
Poklepał swojego siwka po szyi, kiedy już usadowił się na jego grzbiecie - i spojrzał w kierunku ich trasy. Zabawę czas zacząć.
~Rozliczony za kwiecień~7 kwietnia | Z pozostałymi | Parkiet w sali balowej posiadłości Carrowów~Zakończony~
Był niezwykle ciekaw, jak ta zabawa taneczna się potoczy. I o ile gonitwę mógł potraktować jako zabawę, tak tym razem wiedział, że musiał się postarać - ot, chociażby dlatego, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony. W końcu jego partnerką do tańca miała być lady Auriga. Tak po prawdzie, starałby się również, gdyby na jej miejscu była jakaś inna lady, jednakże tę konkretną darzył szczególną sympatią. Wypadało więc wypaść jak najlepiej.
- Niech ta lilia przyniesie nam szczęście - powiedział do swojej towarzyszki, wpinając jej we włosy kwiat zdobyty podczas gonitwy. Prezentowała się niezwykle gustownie z białymi płatkami kontrastującymi z jej ciemnymi włosami.
~Rozliczony za kwiecień~8 kwietnia | z Quentinem Burke | W salonie rezydencji w Tees Valley~Zakończony~
Jeszcze wczoraj wydawało mu się to idealnym pomysłem, niemniej dziś Craig już nie był tego taki pewien. A chodziło dokładnie o pomysł zaproszenia Quentina dzisiejszego dnia na herbatę. Wiedział, że mimo hucznej zabawy, jego kuzyn nie będzie sięgał po alkohol w ogóle lub w ilościach minimalnych. W końcu za nim nie przepadał.
[...]
Głowa nieco mu ciążyła od wina wypitego wczorajszego dnia, ale niegrzecznie było przecież odwołać zaproszenie tylko z powodu lekkiej niewygody, którą odczuwał!
- Kuzynie! - zawołał na powitanie, kiedy tylko służący wprowadzili Quentina do salonu, gdzie Craig go oczekiwał.
~Rozliczony za kwiecień vol2~9 kwietnia | Z Titusem Ollivanderem | W rezydencji Ollivanderów~Zakończony~
[...] - Doprawdy, piękną rezydencję mają Ollivanderowie - odezwał się na powitanie, chociaż szczerze mówiąc, liczył bardziej na spotkanie z seniorem. W końcu to od niego kupował różdżkę. Ten podlotek z pewnością potrafił to i owo - inaczej by go tu nie przysłali by zajmował się klientem - Craig jednak był sceptyczny. Wolał by jego różdżką zajął się ten, kto ją, prawdopodobnie, stworzył.
- Twój ojciec, lordzie, musi być na pewno bardzo zajęty. Podejrzewałem, że spotkam się tutaj z nim.
~Rozliczony za kwiecień~10 kwietnia | Z Rowan Yaxley | Nad jeziorem~Zakończony~
[...] Mimo że nadal był zaledwie kwiecień słońce świeciło tego dnia jasno, powietrze było już nawet ciepłe, a do tego wybierał się poza miasto, Craig ubrał się nieco luźniej niż zwykle. Miał na sobie białą koszulę z długimi rękawami a także skórzane spodnie.
Swoją siostrę zobaczył już z daleka. Uśmiech od razu rozjaśnił jego twarz. Podszedł prosto do niej i ucałował ją w oba policzki.
~Rozliczony za kwiecień~11 kwietnia | Z Tristanem Rosier | W piwnicach Białej Wywerny~Zakończony~
Kiedy usłyszał jakie przypadło im zadanie... miał wrażenie, że ktoś z niego zakpił. Jak to się stało, że przypadło mu tak... poniżające zajęcie? Podświadomie czuł, że inni naśmiewali się z niego w duchu. Nikt jednak nie pozwolił sobie na okazanie wesołości publicznie. Niewielkim pocieszeniem było to, że nie ruszył na tę niezwykle niebezpieczną i ryzykowną misję sam. Ba, że zszedł do piwnicy by wymordować szczury z kimś o takim samym statusie krwi, z innym śmierciożercą. Gdyby jego siostra dowiedziała się na czym polegało jego zadanie... miałaby ubaw do końca życia. Nigdy nie dałaby mu zapomnieć o tym dniu.
~Rozliczony za kwiecień~12 kwietnia | z Islą Podmore | Restauracja Le Revenant~Zakończony~
[...] Troszkę się bał, że szuka igły w stogu siana. Ale jednak gdy pokrążył nieco korytarzami, prędko wpadł na ślady eleganckich kobiecych butów odciśniętych w kurzu. Kiedy zapytał jakiegoś ducha o kobietę, ten również potwierdził i powiedział mu, że widział jakąś damę w pustej sali. Tam też się Craig udał.
- A ty nie mogłaś usiedzieć nawet chwilę na miejscu, hm? - powiedział, wchodząc po cichu do pokoju wypełnionego lustrami.
Nie miała mu za złe spóźnienia, ale jednak poszła pozwiedzać - to w końcu kazała jej robić dusza odkrywcy, poszukiwacza. Typowe.
Powoli podszedł do niej, ujął jej dłoń i ucałował jej wierzch.
- Dla mnie się tak wystroiłaś? - przywołał na twarz lekki uśmieszek.
~Rozliczony za majoczerwiec~13 kwietnia | Z Matthewem Bottem | Doki~Czara ognia~
~Zakończony~
[...] Zaczął więc szukać wisiora... którego nigdzie nie było! Craig już zaczynał się wściekać, bo przeszukał cały sklep. Użył nawet zaklęcia Accio, chociaż wiedział, że nie zadziała. Wtedy też wiedział, co musi zrobić. Odnaleźć Matta. Bott na pewno nie był na tyle głupi, by uciekać z jego amuletem, prawda? Craig był tego niemal pewien, chociaż nie mógł wykluczyć również i takiej możliwości. No dobrze, pomyślmy, gdzie mógł poleźć ten przybłęda... Chyba wspominał coś o dokach?
Po szybkim upewnieniu się, że sklep został należycie zamknięty, Craig deportował się właśnie do doków - i jak widać, był to strzał w dziesiątkę. Już w oddali usłyszał charakterystyczny głos, spierający się z kimś. Oh na brodę Merlina, czy ten ulicznik nie potrafi przejść na ulicy trzech kroków, bez pakowania się w kłopoty?
~Rozliczony za kwiecień vol2~13 kwietnia | z Matthewem Botteem | Tower~Kontynuacja Czary~
~Zakończony~
Kiedy tylko wepchnięto ich do celi, Craig posłał Mattowi niezwykle gniewne spojrzenie. Nie byłoby tej niezwykle hańbiącej go sytuacji, gdyby Matt odkładał przedmioty na ich miejsce. Przecież już nie był dzieckiem. Czy Burke naprawdę musiał się przekonywać o braku jego kompetencji w taki sposób? Przecież mógł nawalić w każdy możliwy sposób. Craig wtedy po prostu wyrzuciłby go na zbity pysk. Może nawet nie aż tak obity. Z całą pewnością obyłoby się jednak bez tak upokarzających momentów. I tak miał ich już na swoim koncie kilka.
- Powiedz mi, Bott. - zaczął, opierając się o kraty i spoglądając na odpowiedni moment by zacząć rozmowę - Czy ty masz cokolwiek pomiędzy uszami? Wychodzić ze sklepu z takim przedmiotem, nie poinformowawszy o tym nawet mnie?!
~Rozliczony za kwiecień vol2~14 kwietnia | Z Rowan Yaxley | Salon w Tees Valley~Zakończony~
[...] Czy Craig podejrzewał, że w bardzo niedalekiej przyszłości będzie posiadaczem nie jednego, ale dwóch kotów? Nie. Nie wpadłby na pomysł, że Rowan może mu kolejnego sierściucha sprowadzić do domu, w końcu to ona jako główna wyśmiewała się z niego, jako z "kociego taty". Łatka ta powoli przylegała do niego mocniej, tym mocniej im dłużej pozostawał kawalerem. Kolejny kot... kotka! tylko by tę sytuację pogorszył!
~Rozliczony za kwiecień~15 kwietnia | z Estelle Slugorn | Na skalnym wybrzeżu~Zakończony~
[...] Westchnął w duchu i wyciągając różdżkę mruknął "Accio!" a chustka przyleciała do jego ręki. Ruszył więc by oddać ją właścicielce. Gdy zaś pokonał mniej więcej z połowę dzielącego ich dystansu, już wiedział, że rozmowa będzie bardzo ciekawa.
Bardzo, bardzo ciekawa.
- Lady Slughorn - odezwał się, kiedy już obok niej stanął. - Chyba wiatr pragnął coś pani ukraść.
~Rozliczony za kwiecień vol2~17 kwietnia | Z Estelle Slughorn | Winiarnia~Zakończony~
[...] Całe szczęście, że Craig posiadał swój zmysł handlowca i wiedział, gdzie można zamówić dostawy najlepszego wina znad Loary. Jego dom był więc zawsze dobrze zaopatrzony. Jego kuzynostwo nieco krzywo patrzyło na ten rodzaj alkoholu, on jednak bardzo chętnie wypijał od czasu do czasu wieczorem jedną lampkę. Zdecydowanie łatwiej się potem spało.
Już przy wejściu dostrzegł kilka znajomych twarzy. Przywitał się z kilkorgiem znajomych, jednak już po chwili ruszył do wolnego stolika, znajdującego się nieopodal kominka. Ponoć w karcie pojawiło się kilka nowych gatunków win, a on nie mógł opuścić okazji, by ich nie spróbować. Jeśli któreś z nich by mu zasmakowało, zaraz na pewno zamówiłby kilka beczek do swojej rezydencji.
~Rozliczony za kwiecień vol2~18 kwietnia (rano) | Z Estelle Slughorn | Malinowy las~Zakończony~
[...] Tymczasem ledwo otworzył rano oczy - co wcale nie było prostą czynnością, wczorajsze wino okazało się być dość mocne, nawet jeśli nie wypił go wcale wiele! - zaraz doniesiono mu o tym, że czeka na niego sowa z doczepioną do nóżki wiadomością. Szczątkowej budowy i niezwykle tajemnicze zaproszenie od Estelle... naprawdę intrygujące. Jak miałby z niego nie skorzystać? Chociaż jego żołądek raczej nie był zbyt zadowolony z faktu, że w takim stanie miał się gdzieś teleportować, Craig po prostu wypił mocną herbatę, i cóż mu zostało. Ruszył w drogę!
~Rozliczony za kwiecień vol2~18 kwietnia (noc) | Z Crispinem Russellem, Samanthą, Garrettem i Brendanem Weasleyami | Opuszczona portiernia~Zakończony~
Noc była piękną porą.
W nocy świat zamierał, udawał się na spoczynek. Noc oznaczała mrok, ciemność, osłonę. Noc pozwalała na tajemne spotkania parom kochanków, których miłość była czymś niepożądanym w świetle dnia. W mrocznych uliczkach, w najpóźniejszą godzinę zawierane były najgorsze rodzaje umów - te, w których ceną często było czyjeś życie, czyjaś krew. A w reszcie, gdy księżyc i gwiazdy zdobiły czarne niebo, na żer wychodziły drapieżniki.
~Rozliczony za kwiecień vol2~18 kwietnia (noc) | Z Brendanem Weasleyem | Ślepy zaułek~Zakończony~
~Kontynuacja powyższego wątku~
[...] A teraz jeszcze wylądował w jakiejś brudnej uliczce - ranny, bezbronny, oszołomiony. Cóż, przynajmniej jest o jedną różdżkę mniej przeciwko jego osobie. Przez kilka pierwszych sekund nie był nawet pewien, czy teleportował się w miejsce, w które pragnął. Szybkie, gorączkowe spojrzenie zaraz jednak potwierdziło jego domysły. Nokturn. Miejsce, które było mu niemalże domem.
Jęknął głucho, kiedy się poruszył, ramię i bark ponownie przeszyła błyskawica bólu. Nie mógł jednak leżeć bezczynnie. Nadal nie był bezpieczny, nadal wisiało nad nim - po chwili niemal dosłownie - zagrożenie w postaci drugiego aurora... Niech go diabli wezmą.
~Rozliczony za kwiecień vol2~18 kwietnia (noc) | Z Brendanem Weasleyem, Benjaminem Wrightem i Alanem Bennettem | Mieszkanie Benjamina Wright'a~Zakończony~
~Kontynuacja powyższego wątku~
[...] Kiedy jednak w końcu odrobinę się uspokoił, rozum zaczął przejmować ponownie kontrolę i do Craiga wróciły wspomnienia. Rozkazy Czarnego Pana, ciemna uliczka, walka pomiędzy dwiema grupami czarodziejów, zdrada Crispina, przerwana teleportacja a potem... ciemność. W tej samej chwili na dno jego żołądka spadła ciężka, przeraźliwie zimna kula.
Został schwytany!
Mógł udawać i zamierzał rzecz jasna udawać, niemniej bał się. Nie miał zamiaru przyznać tego nawet przed samym sobą, ale strach chwycił go za gardło i nie zamierzał puścić. Czuł się niemal nagi, całkowicie bezbronny, tym bardziej że nad sobą zobaczył nie jedną, nawet nie dwie... a trzy postaci!
~Rozliczony za kwiecień vol2~
[bylobrzydkobedzieladnie]
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 23.05.20 17:20, w całości zmieniany 5 razy
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Majoczerwiec 1956:
1956 Majoczerwiec z Deirdre Tsagairt | Sen~Zakończony~
[...] Mikroskopijna ilość światła wydobyła spośród ciemności oczy - dzikie, rozbiegane, ciemne, mętne, choć wciąż z nieco przeszywającym spojrzeniem. Ciemny kształt uniósł się, opierając ciężko o ścianę. Mięśnie, kiedyś będące w całkiem dobrej kondycji, teraz straciły wigor - zupełnie jakby spędziły tutaj lata, a nie zaledwie dni. To miejsce tak działało na psychikę człowieka.
- Na włócznię Gudrøda - w głębokiej ciemności rozległ się w sumie dość trudny do zrozumienia charkot; tak dawno przez te struny głosowe nie przechodziło nic, poza krzykiem - Jeśli moja podświadomość próbuje jakoś utrzymać mnie przy zdrowych zmysłach, podsyłając mi kobietę, raczej nie wybrałbym ciebie...
~Rozliczony za majoczerwiec~z Quentinem Burke | Sen~Zakończony~
[...] Zamknięty jak pantera, jak dzikie, niebezpieczne zwierzę. Odseparowany od innych, by nie zrobić krzywdy. Chowający w sobie gniew, urazę, buzujące emocje. Bał się, to oczywiste. Sama obecność dementorów, ich pachnący zgnilizną oddech, powiewające pomimo braku wiatru peleryny oraz pokryte liszajami ręce - wystarczy, że któryś przeszedł obok, a Craig trząsł się z przerażenia. Wciąż jednak usilnie wmawiał sobie, że to nic. Że to nie wstyd troszeczkę się pobać. Dementorzy byli w końcu istotami budzącymi trwogę nawet u najodważniejszych, a chociaż Burke chętnie by za takiego uchodził, daleko mu było do nieustraszonego herosa z legend.
Wciąż jednak mógł udawać. To był jego sen.
~Rozliczony za majoczerwiec~z Estelle Slughorn | Retrospekcja~Zakończony~
[...] - Lady Slughorn - uniósł brew, z twarzą niewyrażającą póki co żadnej głębszej emocji. Och, z jednej strony powinien się obrazić, Estelle miała już swoje lata, przecież rodzice z pewnością wpoili jej do głowy, że mężczyznom nie należy deptać po stopach! Z drugiej jednak, musiał po prostu przyznać, że była urocza, szczególnie gdy dostrzegł te zaróżowione policzki i delikatnie mglisty wzrok. Ktoś tu chyba przesadził z winem! - Panienka chyba musi chwilkę odpocząć od tańca. Co powiesz, by wyjść na taras, zaczerpnąć świeżego powietrza, milady?
~Rozliczony za majoczerwiec~z Estelle Slughorn | Sen~Zakończony~
[...] Tym razem jednak wzrok go nie zwodził. Kiedy mężczyzna pochylił się nad rulonikiem, jego palce wyczuły delikatną frakturę papieru oraz jedwabistą gładkość wstążki. Ba! Do jego nosa doleciał łagodny, słodki zapach kobiecych perfum. Znał tę woń. I nie spodziewał się, że jeszcze kiedykolwiek ją poczuje.
Nieco drżącymi, wychudłymi palcami rozwinął pergamin, jednocześnie bojąc się, że pobrudzi delikatny, lśniącobiały papier. A potem zmarszczył lekko brwi, wyraźnie skonsternowany. To było zaproszenie. Zaproszenie na ślub! Ba! Na jego ślub!
~Rozliczony za majoczerwiec~z Tristanem Rosierem | Sen~Zakończony~
[...] Nie spodziewał się, że przez te kraty ujrzy oblicza inne, niż te należące do dementorów - a jej nigdy nie pragnął tutaj zobaczyć. Przecież to był Azkaban! Nie mógł jednak zaprzeczyć faktowi, że jego zastygłe, skurczone serce odczuło zwyczajną, najprawdziwszą radość na jej widok. Najpierw niedowierzanie i strach o jej bezpieczeństwo, rzecz jasna. Ale radość również.
- Aldora! Na włócznię Gudrøda, dziecko, co ty tutaj robisz!? - wychrypiał, głosem suchym i świszczącym, odzwyczajonym od mówienia. Skupił się na niej tak bardzo, że w pierwszej chwili nie zauważył, że do jego celi zbliża się ktoś jeszcze - cień zdecydowanie większy od małej dziewczynki.
~Rozliczony za majoczerwiec~~Zakończony~
[...] Powoli tracił pamięć o tym, jak wyglądał świat zewnętrzny. Mroczna aura celi wydzierała mu wspomnienia, jedno po drugi. Zapominał już twarze, zapominał jakie ciepło dawało słońce, zapominał jak miękka była sierść jego kotów... Jedyną prawdziwie realną rzeczą, w tym stale zmieniającym się obłędzie, było znamię na lewym przedramieniu. W chwilach największej rozpaczy, w których miał ochotę bić głową o mur, póki nie będzie czuł już niczego, łapał prawą dłonią za znak - choć sprawiało mu to głównie większy ból, na kilka chwil wracała mu również świadomość. Bardzo szybko jednak ponownie gasła, przytłoczona aurą dementorów, a on osuwał się znów w letarg, sprawiając wrażenie osoby, której dusza już dawno została wyssana przez posępnych strażników tego więzienia.
~Rozliczony za majoczerwiec~25 czerwca | Z Lyanną Zabini | Spalony sierociniec~Zakończony~
[...] Wydostał się! Naprawdę się stamtąd wydostał! Po miesiącach niewoli, gdy dzień zlewał się z nocą, doprowadzając umysł do szaleństwa, a dementorzy czerpali z jego wspomnień niczym z miski z przekąskami. Zostawił w tyle to przeklęte, zapomniane przez los miejsce, wyrwał się z klatki, wychudzone, dzikie zwierzę jakimś sposobem odnalazło drogę na wolność. Jednak nawet mimo, że całą jego osobą wręcz wstrząsał spazm ulgi i radości, nie potrafił odnaleźć w sobie na tyle dużo sił, by wstać.
~Rozliczony za majoczerwiec~25 czerwca | Z Rycerzami Walpurgii | Gabinet Lupusa~Zakończony~
~Kontynuacja powyższego wątku~
[...] Nawet nie próbował jakoś łagodzić upadku, nie miał na to sił. Po prostu puścił magiczny artefakt i w następnej chwili czuł jak jego plecy uderzają w coś twardego. Legł potem na podłodze, zasypany deszczem pergaminów, nie mając specjalnej ochoty się ruszyć. Dłuższą chwilę zajęło mu nawet otworzenie oczu, ale spojrzenie które powiodło po okolicy, nie było bardzo przytomne. Nie rozpoznał miejsca, w którym się znaleźli, dostrzegł jednak znajomą sylwetkę po drugiej stronie pokoju. Widok Morgotha oraz panujące w pokoju ciepło sprawiły, że Craig pozwolił sobie na rozluźnienie mięśni - skoro tutaj mieli przybyć, nie zagrażał mu już żaden inferius...
~Rozliczony za majoczerwiec~30 czerwca | Z Zacharym Shafiqiem | Zamek Durham~Zakończony~
[...] Matka patrzyła na niego krzywo, gdy oznajmił jej, że podejmie gościa właśnie w tym salonie. Prawdopodobnie martwiła się, że jej syn znów wplącze się w sam środek zdarzeń, które potencjalnie mogłyby go zaprowadzić do Azkabanu - a ona nie będzie mogła go podsłuchać. Nie winił jej, jej obawy nie były w końcu bezpodstawne. I choć bolało go serce, musiał przełożyć swój obowiązek nad miłość do niej. Musiał odzyskać swoje życie, by móc dalej godnie służyć Czarnemu Panu. A Zachary miał być jednym z tych, którzy mieli pomóc mu w odzyskaniu jego twarzy. Błękitnokrwiści winni się w końcu trzymać razem. Słowo jednego szlachcica można było podważyć. Trzeba było jednak być szaleńcem, by podważyć słowa kilku zbratanych ze sobą rodów.
~Rozliczony za majoczerwiec~
[bylobrzydkobedzieladnie]
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 23.05.20 17:20, w całości zmieniany 23 razy
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Lipcosierpień 1956:
1956 Lipcosierpień 5 lipca | Spotkanie | La Fantasmagorie~Zakończony~
[...] To dlatego gdy już stanął w drzwiach sali bankietowej, gdzie miało odbyć się spotkanie, głowę nosił prosto. Choć po samej jego postawie widać było, że wciąż jest słaby, ze wszystkich sił starał się, by tejże słabości okazać jak najmniej. Był drapieżnikiem. Przeszedł przez piekło, wciąż żył, oddychał, był żywym dowodem na to, co potrafią zarobić śmierciożercy i rycerze, gdy połączą swoje siły. Był symbolem ich potęgi.8 lipca | z Cygnusem Blackiem | Gabinet~Zakończony~
[...] Burke zachwiał się lekko, gdy jego nogi z impetem uderzyły o podłogę. Nigdy nie przepadał za takim środkiem transportu, wydawał mu się zbyt... chaotyczny. Gdyby przy lądowaniu łupnął o ziemię choć odrobinę mocniej, był pewien że przebiłby się przez deski na niższe piętro.
- Cygnusie. Witaj. - zaczął, odwracając się do Blacka, którego dostrzegł za biurkiem. Zaciągnął się specyficznym zapachem, unoszącym się w pomieszczeniu, a potem znów skupił wzrok na drugim mężczyźnie. - Czy wszystko gotowe?15 lipca | Z Amadeusem Crouchem | Biblioteka w Durham~Zakończony~
[...] Z jakiegoś powodu uznał, że to w bibliotece odnajdzie coś, co pozwoliłoby mu powrócić, chociaż w niewielkim stopniu, do dawnego siebie. W finalnym rozrachunku, to właśnie tak później Craig spędzał większość swojego czasu. Jego przeczucie okazało się słuszne - gdy zajmował miejsce przed kominkiem, usadawiając się w jednym ze swoich ulubionych fotelu i zagłębiał się w morzu liter i słów, dawał radę zapominać o demonach, które wciąż próbowały go dręczyć. Zawsze jednak wracały.23 lipca | z Titusem Ollivanderem | Sklep Ollivanderów~Zakończony~
[...] Bo Craig potrzebował różdżki.
Pozbawiony swojej własnej, starej dobrej przyjaciółki, odebranej mu siłą tamtego pamiętnego wieczora, ponad dwa miesiące temu, lord Burke cierpiał. Był niemal bezbronny, niezdolny do wykrzesania z siebie choć odrobiny magii, pozbawiony możliwości korzystania ze swojego dziedzictwa krwi, z dziedzictwa wszystkich czarodziejów. Jego młodszy brat nie mógł tego zrozumieć, nie potrafił. Przecież wciąż miał swoją różdżkę. Wciąż mógł naginać rzeczywistość wedle własnej woli. Odwiedziny u Ollivandera były więc koniecznością.24 lipca | z Deirdre Tsagairt | Oranżeria~Zakończony~
[...] To dlatego do niej napisał. Być może była to w pewnym sensie prośba o pomoc. Chciał podnieść się na nogi, odzyskać honor, zrozumieć sytuację. Spotkanie w La Fantasmagorie było niezwykle chaotyczne, a ponadto w tamtych dniach umysł Craiga wciąż jeszcze zasnuwała lodowata mgła - pamiątka po terrorze, jaki budzili dementorzy. Planował porozmawiać z każdym z nich. Na spokojnie. I szczerze.02 sierpnia | z Elodie Parkinson | Wzniesienie~Zakończony~
[...] Wdrapanie się na wzniesienie zajęło mu dłuższą chwilę, ale to dlatego, że zwyczajnie nie spieszył się na jego szczyt. Deszcz miał trwać dłuższą chwilę, nawet jeśli przegapi gwiazdę lub dwie, nic się nie stanie. Czas wspinaczki wypełnił sobie rozmyślaniami o życzeniach. Był niemal stuprocentowo pewien, że wśród gapiów pełno będzie tępych, pustych szlachcianek, pragnących aby któraś z gwiazd spełniła ich życzenia i święcie przekonanych, że sama wiara w cuda sprawi iż staną się one rzeczywistością.
Niemal im tej naiwności zazdrościł.14 sierpnia | z Hjallmarem Goylem | Złoty Znicz~Zakończony~
[...] Nagły wstrząs, który rzucił fotelem Burke'a był nadzwyczaj niespodziewany. Dzierżony przez mężczyznę kieliszek z winem niemalże wypadł z jego dłoni - gdyby uderzenie było odrobinę mocniejsze, ani chybi naczynie roztrzaskałoby się o jego blat, rozsypując dookoła drobinki szkła i kropelki wina. Craig na szczęście dał radę utrzymać swój napitek w rękach bez jakichkolwiek szkód materialnych. Odstawił prędko kieliszek na stolik, gotów rozerwać na kawałki każdego, kto postanowił mu tak bezczelnie przerwać spokojny wieczór.
- Ty przeklęty...! - i tu przerwał, bo jego wzrok spoczął na... dziecku.22 sierpnia | z Zacharym Shafiqiem | Ogrody na wyspie Man~Zakończony~
[...] Przeciągająca się cisza ze strony Zachary'ego także nie wprawiała go w dobry nastrój, postanowił jednak dać przyjacielowi trochę czasu na ochłonięcie oraz przemyślenie całej sytuacji. Prędzej czy później i tak mieli powrócić tematu, tym bardziej, że przecież już w Durham Craig otrzymał zaproszenie, by odwiedzić posiadłość na wyspie Man. Wyczekiwał tego spotkania. I kiedy tego dnia w końcu postawił nogę na terenach przynależnych Shafiqom, czuł głównie zniecierpliwienie. Odwiedziny w tym miejscu zawsze były niezwykłe, począwszy od egzotycznego, obcego charakteru samej rezydencji, a skończywszy na oczywistości, jaką była radość płynąca z odwiedzin u tak bliskich mu osób.29 sierpnia | Z Lukem Larsonem | Pracownia u Borgina&Burke'a~Zakończony~
[...] O tej porze Nokturn wydawał się szczególnie wymarły. Każdy cień, który pojawiał się na horyzoncie, zwiastował jakieś nieszczęście - rabunek, gwałt, porwanie, śmierć. Albo dobrze wykonaną robotę.
- Masz? - tymi to słowami Burke powitał mężczyznę, który przekroczył próg sklepu. Poprowadził Luke'a schodami w dół, do pracowni - uznał, że to będzie najlepsze pomieszczenie do odbioru i przechowania zamówionego towaru, a także późniejszej pracy z nim związanej.Lipiec-Sierpień | Nauka | Durham~Nauka magii bezróżdżkowej~
Gdy któregoś razu zamknął oczy i wyobraził sobie w ręce własne pióro, już po chwili poczuł w na skórze łaskotanie - przyrząd do pisania, wcześniej leżący na stoliku, wślizgnął się w jego dłoń. Kiedy Burke zacisnął je w pięści, jego wnętrze przepełniła duma. Nie było to mistrzostwo. I choć zamierzał ćwiczyć codziennie, wiedział, że do całkowitego opanowania tej umiejętności będzie potrzebował zapewne miesięcy, jeśli nie lat... ale już wiedział, jak miał to robić. Jak rozwijać swoją moc oraz jak uniezależnić się od polegania tylko i wyłącznie na różdżce. Mógł polegać na swojej własnej sile.
Wiedział, jak nie pozwolić sobie znów upaść.
[bylobrzydkobedzieladnie]
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 23.05.20 17:21, w całości zmieniany 14 razy
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Wrześnipaździernik 1956:
1956 Wrześniopaździernik 5 września | Spotkanie | Biała Wywerna~Zakończony~
[...] Gdy dotarła do niego wieść, że razem z Deirdre otrzymał zadanie poprowadzenia przyszłego spotkania rycerzy, wcale nie był zadowolony. Czuł się potwornie wycofany, niedoinformowany, nieświadomy w dużej mierze tego, co się działo w Londynie i w ogóle na świecie, podczas gdy on tkwił zamknięty w Azkabanie. Postanowił jednak potraktować to jak wyzwanie. Nadrobienie wszystkich zaległości i tak mogło przynieść mu tylko korzyści, więc bez marudzenia postanowił tę lekcję odrobić. Przynosiło to efekty.
~Rozliczony za wrześniopaździernik~17 września | z Magnusem Rowlem | Myre, Norwegia~Zakończony~
~Misja Poboczna~
[...] - Słyszę. - odpowiedział cicho. Niepokojące i niezrozumiałe szepty rozbrzmiały w jego uszach kiedy tylko przekroczyli próg jaskini, jednak z każdym krokiem zdawały się być coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Nadal oczywiście nie potrafił zrozumieć ani słowa, dlatego też zerknął pytająco na Magnusa. - Co dokładnie śpiewają? - postanowił dopytać. Jemu nordyckie opowieści były niestety obce, stąd też zdać musiał się w całości na Magnusa. Jednocześnie posuwał się wciąż wgłąb jaskini, aż do momentu, gdy był pewien, że odnalazł właściwe miejsce. Szepty były tutaj znacznie głośniejsze, a jego różdżka rozgrzała się mocniej niż do tej pory.
~Rozliczony za wrześniopaździernik~10 października | Spotkanie na szczycie | Stonehenge | Studnia na Nokturnie~Zakończony~
[...] Właściwie miał wątpliwości, czy powinien zjawić się na tym spotkaniu. Chociaż omawiane miały być rzeczy szczególnie istotne - zarówno kwestie szczególnie istotne dla samych Burke'ów, jak i dla Rycerzy Walpurgii. Wahał się, czy jego obecność nie przyniesie więcej szkody niż pożytku. Wśród szlachty mogły znaleźć się osoby znające prawdę o jego dwumiesięcznej nieobecności, którą to ród Blacków i Burke postarali się przysłonić grubym całunem kłamstwa. Póki nikogo nie dotyczyło to osobiście, błękitnokrwiści zwykle siedzieli cicho. Ale w momencie, gdy Craig wystawiał się publice, podczas zgromadzenia, które miało zaważyć na dalszym losie polityki prowadzonej przez Ministerstwo, mogły pojawić się problemy. Mimo to zdecydował się pojawić. Był to jego obowiązek - ojciec na pewno myślał tak samo, spoglądając na syna przed opuszczeniem posiadłości.
~Rozliczony za wrześniopaździernik~10 października | z Laetitią Burke | Główny salon posiadłości~Zakończony~
[...] Do domu dotarł późno. Zdecydowanie później niż Edgar i Quentin a także pozostali członkowie rodziny, którzy udali się na szczyt. To z resztą było kolejnym z powodów tego, że czuł się tak zirytowany i nieswój. Nie dał rady uciec z walącego się Stonehenge o własnych siłach. W chwili największego stresu czarna magia znów odmówiła mu posłuszeństwa, a on runął na kamień po tym, jak zatrzęsła się ziemia i finalnie musiał zdać się na pomoc Czarnego Pana. To chyba było najbardziej poniżające.
A teraz finalnie wrócił do domu - po długim locie nad angielskimi miastami i polami. Był obolały, stłuczone żebro i biodro pulsowały bólem, a ponadto całkiem porządnie przesiąkł deszczem. Czuł się także rozdygotany wewnętrznie - choćby się starał ze wszystkich sił, widok dementorów już zawsze budzić miał w nim lęk i przerażenie.
~Rozliczony za wrześniopaździernik~11 października | Pojedynek na anomalii | Sklep z kociołkami~Zakończony~
[...] Gdy we dwójkę zbliżali się do sklepu opanowanego przez rozszalałą magię i w oddali dostrzegli kogoś, kogo zdecydowanie o tej porze być tu nie powinno, Burke poczuł jednocześnie złość i ekscytację. Liczył na spokojnie przeprowadzoną akcję, swoisty chrzest bojowy Blacka. Ale nie było wątpliwości, że stanęli naprzeciwko członków Zakonu, a to była dobra okazja, by sobie nieco poużywać.
~Rozliczony za wrześniopaździernik~11 października | z Alphardem i Cassandrą | Lecznica~Zakończony~
[...] - Cassandro! - gdy obaj znaleźli się już we właściwym miejscu, Burke nie zawahał się ani chwili, pewnie wkraczając do wnętrza lazaretu. Był tu kilka razy, wiedział, że na pewno uzyskają potrzebną pomoc. Musieli tylko uważać... na trolla.
~Rozliczony za wrześniopaździernik~13 października | Z Zacharym Shafiqiem | Jadalnia~Zakończony~
[..] Burke podejrzewał więc, że kwestią kilku dni będzie więc, aż nadejdzie moment, gdy na parapecie swojego okna dostrzeże znajomą sylwetkę smukłego raroga. I był bardziej niż zadowolony, że to właśnie on może udzielić odpowiedzi na liczne z pytań, które na pewno będą się cisnąć Shafiqowi na usta. A ponadto wyjaśnić wiele z nieporozumień, które były powodem ich drobnej sprzeczki w nie tak dalekiej przeszłości.
~Rozliczony za wrześniopaździernik~14 października | z Eddardem Nottem | Salon w posiadłości Nottów~Zakończony~
[...] Dziś jednak jego myśli skupiały się wokół tej ciemniejszej strony szczytu. Tej niechlubnej, bolesnej niemal. Kiedy jego stopy stanęły przed Ashfield Manor, Burke poświęcił dłuższą chwilę na obserwację posiadłości - i gdy tak spoglądał na fasady, zdobne okna i zadbane, bujne ogrody, z jakiegoś powodu przemknęło mu przez myśl, że rezydencja przypomina mu nieco psa. Leżącego, kanciastego kundla z łbem złożonym na łapach, skarconego przez swojego pana i starającego się za wszelką cenę nie zwracać na siebie uwagi. Może to była po prostu panująca wokół atmosfera. Nie był do końca pewien. Nie bardzo miał ochotę przekraczać próg, ale doskonale wiedział, jakie były jego obowiązki. A rozmowę z Eddardem uznał za właśnie taki obowiązek - wobec szlachcica, ale też wobec rycerza.
~Rozliczony za wrześniopaździernik~15 października | Za zamkniętymi drzwiami | Kraina Jezior Tajny Bunkier~Zakończony~
~Event~
Dyniobranie! Dyniobranie!
Czy można było sobie wyobrazić coś równie obrzydliwego i plugawego, a jednocześnie wspaniałego i przyprawiającego o pełen ekscytacji dreszcz na plecach, jak to tajemnicze, tajne i niezwykle niebezpieczne przyjęcie? Burke nie mógł go opuścić. Chociaż rodzeństwo ostrzegało go, że to zbyt niebezpieczne, że w tym roku nie powinien odwiedzać Kumbrii, Craig zdecydował się pójść. Nie zabrakło go na tej tej uroczystości w latach poprzednich, jakim prawem miałby je sobie darować w tym roku? Praca wymagała, by tu był. Obecność Burke'a w tym właśnie miejscu była niemalże obowiązkowa, w końcu ktoś musiał dbać o rodzinny biznes...
~Rozliczony za wrześniopaździernik~
[bylobrzydkobedzieladnie]
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 23.05.20 17:25, w całości zmieniany 4 razy
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Listopadogrudzień 1956:
1956 Listopadogrudzień 5 listopada | Spotkanie Rycerzy | Biała Wywerna~Zakończony~
[...] Miejsce ich spotkania było, jak zawsze, dość ponure i pogrążone w ciszy. Przechodząc przez próg, Craig skinął głową już zgromadzonym, witając się tym jednym, oszczędnym gestem na raz ze wszystkimi. Powiódł spojrzeniem po już zgromadzonych rycerzach, unosząc lekko brew, gdy dostrzegł nieznajomą sobie jasnowłosą kobietę, a także gdy dostrzegł, że u szczytu stołu górowała Sigrun. Ale choć ten widok był zastanawiający, Burke nie wyrzekł ani słowa. Podążył za Zacharym, po drodze zsuwając z siebie zroszoną obfitym deszczem szatę wierzchnią, finalnie zajmując miejsce między Shafiqiem, a Edgarem. Mieli dziś naprawdę wiele do omówienia.
~Rozliczony za listopadogrudzień~15 listopada | z Edgarem Burke | Zaplecze~Zakończony~
[...] - Twój list był dość tajemniczy - zauważył, samemu postanawiając wyciągnąć z kieszeni blaszaną papierośnicę i zapalić papierosa. - O co tak naprawdę się rozchodzi? Mamy jakieś kłopoty? - wyobraźnia podsuwała mu różne scenariusze, ale wiedział, że niezależnie od tego, który z nich byłby najbliższy rzeczywistości, wyeliminują ewentualne problemy raz-dwa. Po Stonehenge niewiele było im w stanie zagrozić i tylko głupiec - lub samobójca - próbowałby narażać się Burke'om. Musiało chodzić o coś innego.
~Rozliczony za listopadogrudzień~XX listopada | z Letycją Burke | Podwodna scena~Zakończony~
[...] O trzech gwiazdach mieszkających w sercu La Fantasmagorie słyszał wiele - jednak wszystkie epitety, którymi określano ich piękno oraz sztukę, którą prezentowały publiczności były na tyle abstrakcyjne, że ciężko było zdecydować, co jest bliższe prawdzie. Niektórzy określali ten spektakl jako przerażający, co akurat Burke mógł zrozumieć, bo przecież syreny specjalizowały się w sianiu strachu w sercach mężczyzn. Inni twierdzili jednak, że nie sposób znaleźć piękniejszego przedstawienia - głos najstarszej z występujących artystek miał być ponoć słodki niczym miód, a połyskująca łuska dwóch młodszych tancerek nęciła i kusiła niczym śmiertelna pułapka. Już się nie mógł doczekać.
~Rozliczony za styczniolutomarzec~28 listopada | z Lyanną Zabini | Muzeum Quidditcha~Zakończony~
~Misja poboczna~
[...] Do pokonania zostały im jeszcze jedne schody oraz dwa korytarze. Burke już miał skręcić w odpowiedni z nich, gdy musiał się nagle gwałtownie zatrzymać. Ciche przekleństwo cisnęło mu się na język, ale pozwolił sobie jedynie na nieco pogardliwe spojrzenie posłane grupce czarodziejów, która przecięła im drogę. Jego mina jednak już po chwili przybrała raczej wyraz lekkiej konsternacji i zaskoczenia, kiedy do jego uszu dotarły niewyraźne szepty, spośród których wyłowił doskonale znane sobie nazwisko Longbottoma. Aż zerknął na Lyannę, doszukując się u niej potwierdzenia, czy na pewno się nie przesłyszał.
~Rozliczony za listopadogrudzień~30 listopada | z Uną Bulstrode | Esy&Floresy~Zakończony~
[...] Ku swojemu raczej średniemu zadowoleniu, robił dziś za chłopca na posyłki. Oraz za poszukiwacza. Kiedy jednak kobieta domagała się, aby przynieść jej książkę, Craig nie mógł odmówić - szczególnie gdy w grę wchodziła nie jedna, a dwie kobiety z rodziny. O ile jednak Letycja była na tyle miła, że poprosiła go o odebranie wcześniej zamówionego tomu, traktującego o uzdrowicielstwie, tak co do Tytanii, Burke sam musiał odnaleźć coś interesującego. To w końcu miał być prezent dla matki.
~Rozliczony za listopadogrudzień~5 grudnia | z Hesperosem Crouchem | Oranżeria~Zakończony~
[...] Powstał ze swojej kanapy, aby móc uścisnąć rękę Hesperosa. Naprawdę nie był pewien, kiedy ostatni raz mogli na spokojnie porozmawiać. A przecież jeszcze parę lat wstecz byli niemalże nierozłączni. Dziś każdy miał swoje życie, obaj skupiali się na zupełnie innych aspektach. Żałował, że więzi, które ich łączyły, uległy delikatnemu rozluźnieniu. Na szczęście nadrabianie zaległości nie było specjalnie trudne. Ani nieprzyjemne. Niestety wielka szkoda, że ich dzisiejsze spotkanie nie miało oscylować jedynie wokół tematów przyjacielskich. Prędzej czy później do ich słów wkraść się miała polityka - brudna gra, której Burke bezwzględnie używał, jednocześnie niesamowicie się nią brzydząc.
~Rozliczony za listopadogrudzień~16 grudnia | z Morgothem Yaxleyem | Mugolski komisariat~Zakończony~
~Naprawa anomalii~
[...] Burke zerknął na Morgotha, jedynie lekkim skinieniem głowy doceniając jego zaklęcie. Nie musieli się poklepywać po ramionach za sukcesy, nie po to tu przyszli. Craig wspiął się dalej jako pierwszy, już stąd czuł niespokojną magię kłębiącą się na komisariacie. Zanim wszedł do środka, zajrzał przez szklane okna - ale nie zauważył niczego specjalnego. Biurka, szafki, pełno mugolskiego śmiecia. Mężczyzna upewnił się, że na pewno jego maska spoczywa bezpiecznie na twarzy, obejrzał się przez prawe ramię na Morgotha, a następnie pchnął drzwi by wkroczyć do środka. Do roboty.
~Rozliczony za listopadogrudzień~20 grudnia | z Morgothem Yaxleyem | Zamszony las~Zakończony~
~Naprawa anomalii~
[...] Ledwo zmaterializował się koło Morgotha i próbował przekroczyć granicę lasu, już z niego wychodził. Wcale mu się nie uśmiechało, że trzeba było skorzystać z magii, która specjalizowała się w przełamywaniu tego typu uroków. Zamierzał oczywiście spróbować - ale Morgoth go ubiegł. I udało mu się - Craig dostrzegł wśród gąszczy i pni drzew wyraźną ścieżkę, którą mieli podążyć. Jednocześnie dostrzegł też inne efekty zaklęcia Yaxleya. Skrzywił się wyraźnie widząc ogień, który zaczął trawić pobliską roślinę. Nie wyciągnął jednak różdżki by ją ugasić, spodziewał się raczej, że zrobi to deszcz. On nie miał zamiaru ryzykować rzucaniem kolejnych zaklęć w pobliżu anomalii, więc po prostu zagłębił się w las.
~Rozliczony za listopadogrudzień~noc, 28-29 grudnia | z Mathieu Rosierem i Antonią Borgin | Cukiernia "słodka próżności"~Zakończony~
[...] Ich misja była bardzo prosta i, jak raz, całkiem przyjemna. Spalić cukiernię w której pracował członek zakonu feniksa. Zostawić ślady, mające być wiadomością dla szlamolubów podążających za Bagshot. Troszeczkę żałował, że to właśnie ten lokal musiał pójść z dymem. To było ulubione miejsce odwiedzin Tobiasa. Teraz Craig po cichu wyrzucał sobie, że nie zabrał siostrzeńca na ciastko jeszcze jeden, ostatni raz. Ale mówiło się trudno. Będą musieli obaj znaleźć jakąś inną cukiernię, w Londynie było ich na pęczki.
~Rozliczony za listopadogrudzień~noc, 29 grudnia | z Zacharym Shafiqiem | Szpital świętego Munga~Zakończony~
~Po zniszczeniu cukierni~
[...] Przekraczając próg miał wrażenie, że odczuł jeszcze większą słabość, która jeszcze nasiliła się, gdy zdał sobie sprawę, że będzie musiał się wdrapać na czwarte piętro. Samodzielnie udało mu się wdrapać na pierwsze. Tam też zauważył go jeden z uzdrowicieli - i widząc krwawe ślady zostawiane przez Burke'a, niemal natychmiast rzucił się do pomocy. Upierał się że zajmie się arystokratą - ale Craig uparcie powtarzał nazwisko Shafiq'a, aż w końcu obrażony uzdrowiciel pomógł mu się wdrapać na to przeklęte czwarte piętro.
~Rozliczony za listopadogrudzień~
[bylobrzydkobedzieladnie]
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 23.05.20 17:29, w całości zmieniany 2 razy
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Styczniolutomarzec 1957:
1957 Styczniolutomarzec 2.01 | z Belviną Blythe | Pracownia Belviny~Zakończony~
[...] Stojąca tyłem do wejścia, nawet jeśli zauważyła jego wtargnięcie, nie dała mu o tym znać. Nie czekał więc dłużej, powoli podchodząc do Belviny i odgarniając ciemne włosy z jej smukłej szyi. Przywarł ustami do jej delikatnej skóry, kładąc obie dłonie na jej talii. Przymknął na chwilę oczy, czując jak z jego własnego ciała uchodzi napięcie. Ostatnich kilka dni - wliczając nawet sabat - było bardzo stresujących.
- Szczęśliwego nowego roku - ciche słowa, które wypadły z jego ust, wywołały także lekką wesołość. Formalności z głowy, można było rozpocząć świętowanie.
~Rozliczony za styczniolutomarzec~5.01 | Spotkanie Rycerzy | Yaxley's Hall~Zakończony~
[...] Nie miał wcale zbyt wiele do powiedzenia, mógł tylko wyliczać kluczowe momenty, w których magia go zawiodła, czyniąc pośmiewisko wśród rycerzy. Nawet zadowolenie ze zniszczenia cukierni już dawno przeminęło - to nie był sukces, nie pełny. A gdyby wciąż odczuwał jeszcze jakąś satysfakcję ze spalenia Słodkiej Próżności, i tak przeminęłaby ona wkrótce potem, gdy anomalie zwyczajnie jednej nocy zniknęły. Nie dostał od nikogo oficjalnej informacji o tym, co się stało, ale nietrudno było się domyślić. Niezależnie od podawanych na dzisiejszej kolacji dań, Burke był pewny, że wszyscy odczują dziś na języku gorzki smak porażki.
~Rozliczony za styczniolutomarzec~04.03 | z Zacharym Shafiqiem | Wyspa Man~Zakończony~
Wypatrywał tego dnia. Zawsze, gdy mógł po prostu złapać chwilę oddechu i skorzystać z odrobiny odpoczynku, zamierzał to wykorzystać. Cieszyć się chwilą, odciąć od myśli związanych z pracą, ze służbą. Po prostu zrelaksować się u boku kogoś, kto go znał, kto był mu niemal tak drogi jak rodzina. Czy była ku temu lepsza sposobność, niż kolacja z Zechariahem? Szczególnie w czasie, gdy mieli co świętować.
~Rozliczony za styczniolutomarzec~27.03 | Misja poboczna | Marina~Zakończony~
Port oraz doki były dla Burke'a środowiskiem doskonale znajomym. Chociaż zwykle zajmował raczej ciepłą posadkę w biurze, biznes prowadzony przez lordów Durham czasami zmuszał go także do odwiedzania nadbrzeżnych doków. Powody bywały różne, jednak motyw dla którego znalazł się tu dziś był zdecydowanie bardziej przyjemny. Choć również w pewien sposób można było nazwać go pracą, Craig ze zdecydowanie większą sprężystością w ruchach przemierzał dziś portowe ulice razem z dwójką swoich towarzyszy. Trochę żałował, że nie byli w stanie wyciągnąć z konającego marynarza więcej - chłop był dość potężny, niemal wielki jak dąb. Burke spodziewałby się po takim byku, że wytrzyma tortury zdecydowanie dłużej. Fakt, że pozwolił mu umrzeć, zanim dowiedzieli się wszystkiego, był swego rodzaju wpadką - kolejną już na jego koncie. Mieli jednak dość informacji, aby działać dalej, a to było najważniejsze.
~Rozliczony za styczniolutomarzec~27.03 | z Zacharym Shafiqiem | Święty Mungo~Zakończony~
[...] Burke dziś był ledwie cieniem tego energicznego, sarkastycznego czarodzieja, który ledwie rok temu powrócił do Anglii po swoich zagranicznych podróżach. Stanowił tylko wspomnienie tamtego lorda, dumnego i gotowego do działania. Wielkie marzenia i planu zderzyły się boleśnie z rzeczywistością. Choćby przyznał sobie milion tytułów, Burke wiedział, że tak naprawdę jego osoba nie była warta złamanego knuta.
Mimo to, jakoś czepiał się życia. Gdy tylko pole antymagiczne przestało działać, a jego ciało samowolnie znów zmieniło się w czarną mgłę, w pierwszym odruchu chciał lecieć do domu. W myśl zasady, że ranne zwierzę zawsze chowa się we własnej norze. Nie chciał pytań, nie chciał czujnych, uważnych, lustrujących go spojrzeń. Po prostu ukryć się i wlać w siebie alkohol by o wszystkim zapomnieć.
~Rozliczony za styczniolutomarzec~
[bylobrzydkobedzieladnie]
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Kwietniomajoczerwiec 1957:
1957 Kwietniomajoczerwiec 08.04 | z Belviną Blythe | Restauracja "Czar Par"~Zakończony~
[...] - Wyglądasz po prostu zjawiskowo - powiedział cicho, z psotnym ognikiem w oczach. Och, chociaż nie dało się odmówić Belvinie uroku nawet wtedy, gdy miała na sobie najprostszą i upaćkaną farbą sukienkę, to jednak w takiej kreacji zwyczajnie rozkwitała. Nawet gdy Burke zasiadł już na swoim miejscu przy stoliku, nie mógł oderwać od niej oczu. - A dlaczego nie? - odpowiedział w końcu jednocześnie na oba jej pytania. Brzmiało to zdecydowanie bardziej elegancko niż "bo taki miałem kaprys". - Każdy wieczór jest dobry, żeby się spotkać z piękną kobietą. - dziś nie mogła mu odmówić. Taniec był im tego dnia pisany.
~Rozliczony za Kwietniomajoczerwiec~10.04 | Spotkanie rycerzy | Wywerna~Zakończony~
[...] Wymieniając milczące powitania z już zgromadzonymi, swoje kroki skierował ku wolnemu krzesłu tuż obok miejsca zajmowanego przez Edgara. Zasiadłszy już sięgnął po jedną z butelek drogiego trunku i nalał trochę do kielicha, który stał tuż naprzeciwko. W pierwszej chwili chciał także polać kuzynowi, dostrzegł jednak, że jego naczynie było już napełnione. Nie był pewien czego się spodziewać po tym spotkaniu, chociaż odrobinę się martwił. Kropla alkoholu miała go odrobinę rozruszać. Nie czuł już ran po ostatnich, tragicznych pojedynkach, jednak w nadal miał wrażenie że jest dość odrętwiały. Nie po raz pierwszy nie mógł się pochwalić żadnym sukcesem, wywołany do odpowiedzi mógłby opowiadać tylko i wyłącznie o porażkach.
~Rozliczony za Kwietniomajoczerwiec~15.04 | z Zacharym Shafiqiem | Biblioteka~Zakończony~
[...] Dziś, w odróżnieniu od większości poprzednich wizyt, to obowiązki były tym, co przygnało Burke'a na wyspę. Jak w przypadku każdego zadania, które postawiono przed Rycerzami, należało uczynić odpowiednie przygotowania. Craig skłamałby, gdyby powiedział, że nie czuł pewnej obawy na myśl o wycieczce w dzikie ostępy, zamieszkałe jedynie przez plemię średnio rozumnych, dzikich olbrzymów. Nie miał najlepszej ręki do zwierząt - poza kilkoma chwalebnymi wyjątkami, z Blanche na czele, rzecz jasna. Nie pociągała go wizja zostania zgniecionym lub pożartym przez durne bestie. Niestety podejrzewał, że olbrzymom nie zrobiłoby żadnej różnicy, czy kości które wydłubywałyby sobie spomiędzy zębów, pochodziły od czarodzieja krwi szlachetnej, czy też od zwykłej szlamy. Nie mogli pozostawić nic przypadkowi.
~Rozliczony za Kwietniomajoczerwiec~10.05 | z Zacharym Shafiqiem | Highlands~Zakończony~
~Misja poboczna~
[...] Ciężko jednak ukryć, że samo planowanie wyprawy, połączone z popijaniem herbatki i rozkoszowaniem się przekąskami podanymi w pięknych, zdobionych półmiskach było warunkami znacznie bardziej komfortowymi, niż te, w których obecnie się znaleźli. Natomiast już wyruszenie w dzikie ostępy jednak napełniało już całą masą wątpliwości.
Na całe szczęście nie musieli poruszać się pieszo. Tego jeszcze brakowało, aby upokarzali się w podobny sposób, wspinając się pod górę jak jakieś zwierzęta. Albo mugole. Nie chciał nawet myśleć ile czasu zajęłaby im ta wspinaczka i przedarcie się przez przełęcz. Od czegoś w końcu mieli magię.
~Rozliczony za Kwietniomajoczerwiec~19.05 | w większym gronie | Ruiny Big Bena~Zakończony~
[...] Odleciał trochę dalej od swoich towarzyszy, chcąc pokryć większą połać terenu. Po cichu liczył na to, że lot będzie spokojny - nawet jeśli doświadczenie nauczyło go, że zawsze trzeba było być przygotowanym na każdą ewentualność.
Tak jak teraz, gdy Caelan dał im znać, że coś wypatrzył. Burke natychmiast skoncentrował się na wieży Big Bena, kiedyś dumnej chluby miasta, dziś będącej ruiną. Podleciał bliżej, wyciągając różdżkę, która mogła być mu zaraz potrzebna.
- Naprawdę? - prychnął cicho, dostrzegając plakat.
~Rozliczony za Kwietniomajoczerwiec~30.05 | z Drew Macnairem | Mieszkanie Drew~Zakończony~
[...] Gospodarz tego mieszkania musiał się spodziewać, że prędzej czy później podobna wizyta będzie mieć miejsce - i to nawet pomimo faktu, że śmierciożerca nie uprzedzał o swoim przybyciu. Nie wysłał sowy ani nie skontaktował się z Drew w żaden inny sposób. Nietrudno było jednak domyślić się, że wizyta ta była ściśle powiązana z Rycerzami Walpurgii oraz ich panem. W innym wypadku Craig nie naruszałby rewiru mężczyzny, spotkaliby się na zdecydowanie bardziej neutralnym gruncie.
~Rozliczony za Kwietniomajoczerwiec~
[bylobrzydkobedzieladnie]
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 23.02.21 0:43, w całości zmieniany 1 raz
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Lipcosierpniowrzesień 1957:
1957 Lipcosierpniowrzesień 10.07 | z Safiyą Shacklebolt | Jadalnia~Zakończony~
[...] - Lady Shacklebolt? - wykrztusił, w pierwszej chwili nie będąc nawet pewnym, czy to faktycznie ona - chociaż przecież znał tę twarz. Nie mógł jednak powiedzieć, że znał jej osobę dobrze - ich kontakty były do tej pory raczej znikome, Burke znacznie częściej spotykał się z jej ojcem, młodą Safiyę widując raczej tylko przelotnie w ich rodowej posiadłości. Nie sposób było jednak pomylić tej egzotycznej urody z żadną inną personą.
Przez krótki moment stał jeszcze jak kołek, w końcu jednak zreflektował się, spiesząc jej z pomocą i podając kobiecie pomocną dłoń - rezydencja była obłożona zaklęciami ochronnymi, kobieta nie mogła się tu więc dostać tak łatwo. Czkawka teleportacyjna?
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~11.07 | z Cassandrą Vablatsky | Lecznica~Zakończony~
[...] Gdyby chodziło o kogoś innego, Craig zupełnie zignorowały sprawę. Nie raz i nie dwa klienci musieli oczekiwać na swoje zamówienia dzień dłużej, niż się początkowo spodziewali. Czy mieli pretensje, narzekali, wyrażali głośno swoje niezadowolenie? Tak. Czy wracali potem po więcej? Również tak, bo choć nielegalne substancje szło dostać także gdzie indziej, Borgin&Burke's oferowali zawsze najwyższą jakość produktu. A bardzo często towar z niższej półki albo półśrodki po prostu nie wchodziły w grę.
Tym razem chodziło jednak o Cassandrę - a Cassandra była szczególnym klientem.
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~22.07 | z Belviną Blythe | Most nad Tamizą~Zakończony~
[...] Gdy jednak w końcu jego wzrok spoczął na znajomym obliczu, wszystkie wcześniejsze ustalenia i plany przestały mieć znaczenie. W pierwszej chwili nie był pewien, co właściwie powinien rzec - jednak przeprosić? Zapytać co u niej? Wybrała za niego, pragnąc go za wszelką cenę wyminąć. Nie dał jej jednak tej szansy, odczytując jej ruchy i zagradzając jej drogę. - Naprawdę? Zmarszczysz nosek i ot tak sobie pójdziesz? - warknął, przytrzymując ją za przedramię, którym wcześniej się na nim wsparła.
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~25.07 | z Alphardem Blackiem i Zacharym Shafiqiem | Cmentarz z kapliczką~Zakończony~
[...] Choć Londyn został oczyszczony, wiedział doskonale, że licho nie śpi - a szkodniki nadal czają się wszędzie. Zgłosił się więc do pomocy Alphardowi - nie godziło się puścić go samego, narażonego na atak. Poza tym, istotnie, była to niezgorsza okazja do tego, aby się odrobinę zrehabilitować. Zarówno w oczach własnych jak i pozostałych rycerzy.
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~29.07 | z Aquilą Black | Salon Blacków~Zakończony~
[...] Głupotą z jego strony byłoby, gdyby spodziewał się, że w posiadłości nie zostanie nikogo innego, niż tylko Alphard - skrzatów domowych rzecz jasna nie liczył. Wiedział, na kogo może się tu natknąć. A jednak, kiedy w drzwiach salonu stanęła dobrze znana mu niewiasta, Burke drgnął, lekko zaskoczony. Powstał prędko z kanapy, odstawiając jednocześnie filiżankę na spodek spoczywający na blacie. Nie godziło się przecież powitać jedną z mieszkanek tego domostwa, jednocześnie siedząc rozwalonym na siedzisku.
- Lady Black - odezwał się cicho, z szacunkiem, chociaż w jego oczach błąkał się także lekko rozbawiony ognik - Niezmiernie miło cię widzieć - dopowiedział jeszcze, wyciągając dłoń z zamiarem złożenia zwyczajowego pocałunku na dłoni stojącej przed nim szlachetnie urodzonej damy.
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~10.08 | z Francisem Lestrange'm | Palarnia opium~Zakończony~
[...] Znał doskonale wszystkie jego zalety, nie mógłby przecież nim handlować gdyby było inaczej. Wiedział jednak także o wszystkich niebezpieczeństwach, które niosło za sobą wdychanie oparów mleka niedojrzałych makówek. Cassandra ostatnio niemalże potępiła go za stosowanie tego specyfiku. Cóż, zamknęła się może w jednym czy dwóch zdaniach, ale posłała mu niezwykle wymowne spojrzenie. Nie winił jej, nie mógł jednak także nic poradzić na fakt, że po prostu zajmował się tym, czym się zajmował. Świat nie był kolorowy, a najłatwiej było wzbogacić się na przyjemnościach innych. Nawet jeśli przyjemności te mogły finalnie zakończyć się raczej groteskową śmiercią.
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~20.08 | Egzekucja | Connaught Square~Zakończony~
[...] Och, zdecydowanie pochwalał sam pomysł publicznej egzekucji, nie dało się chyba dobitniej zaznaczyć tego, że rycerze stanowili teraz prawo - i każdy kto się im przeciwstawi, zostanie skrócony o głowę. Ale Burke czułby dużo większą uciechę, gdyby straceńcy byli mu znajomi. Gdyby kojarzył ich z imienia i nazwiska, ze szkodliwości czynów. Z nocnych pojedynków na ulicach Londynu. Mimo to jednak przybył. Jego obowiązkiem było się tu pojawić. Chciał czy nie. Pozycja zmusiła go do tego, aby swoją obecnością zaznaczył stanowisko swojego rodu.
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~21.08 | z Drew Macnairem i Sigrun Rookwood | Mokradła Salisbury~Zakończony~
~Misja Poboczna~
[...] Zagadka rozwiązała się, gdy otrzymali wytyczne co do werbunku wilkołaków. Właściwie to nawet bydlakowi trochę współczuł. Goldsteinowi przytrafiło się dokładnie to, czego tak bardzo obawiał się sam Craig. No a Anglia straciła tamtego dnia porządnego, wyznającego i głoszącego właściwe poglądy obywatela, temu chyba nikt nie mógł zaprzeczyć. Gdy więc Sigrun przekazała mu informacje o tym, że odkryła okolicę, w której skrył się poszukiwany przez nich człowiek, Burke był gotów do misji. Swoje awersje względem wilkołaków musiał odłożyć na bok, nie było innej opcji.
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~02.09 | z Primrose Burke | Altana~Zakończony~
[...] O ile dość często spotykał się z Edgarem, tak już zdecydowanie mniej czasu spędzał na przykład z własnym bratem - czy też z Primrose. Miał jednak na tyle przyzwoitości, aby nie odrzucić kolejnego już zaproszenia kuzynki. Doszedł też do wniosku, że właściwie wcale nie pogardziłby dniem wolnym - inne sprawy mogły poczekać jeden dzień, podczas gdy on spędzi popołudnie na piciu herbaty razem ze swoją krewniaczką. Zasłużył. Ona z resztą też.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~18.09 | z Aquilą Black | Biblioteka w durham~Zakończony~
[...] - Nikt... nikt mnie nie poinformował, że mamy gościa - wykrztusił w końcu. Krótki rzut oka na papiery oraz książki ustawione na stole utwierdziły go w przekonaniu, że kobieta spędziła tu już trochę czasu. I naprawdę nikt mu nie powiedział? Od razu poczuł wyraźne ukłucie złości. Czy była tu tyle czasu sama? Czy może jednak towarzyszyła jej Primrose, która na chwilę tylko oddaliła się gdzieś, poza zasięg jego wzroku? - Lady Black, wybacz mi proszę. Gdybym tylko wiedział...
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~~Zakończony~
~Event~
[...] Stąpanie po bruku Nokturnu było dla Burke'a niemal tak naturalne jak oddychanie. Gdy przechodził, ulica niemal pustoszała, zalegające w kątach cienie umykały, kryjąc się w budynkach. Ignorował je, kierując się tam, gdzie go oczekiwano. Choć miał jeszcze spory zapas czasu, nie zwlekał z przedostaniem się z głównej sali do pomieszczenia, gdzie miało odbyć się spotkanie. To był przywilej - uczestniczenie w tych zebraniach. Liczył na to, że obce twarze, które dostrzegł przy stole po przekroczeniu progu, będą tego w pełni świadome.
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~21.09 | Primrose Burke | Hol~Zakończony~
[...] Nigdy nie chciał oglądać jej zapłakanej, serce mu pękało na taki widok. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że nie dało się tego uniknąć. Primrose miała jednak dziś szczęście. Oni wrócili żywi. Ranni, skrzywdzeni, ale żywi. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia.
- Prim... - zachrypiał, zdając sobie nagle sprawę z tego, jak bardzo zaschło mu w gardle. Odchrząknął - Nie płacz, proszę - dodał, unosząc zdrową rękę i ocierając łzę z jej policzka. - Naprawdę nic mi nie jest.
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~22.09 | Primrose i Edgar Burke | Szklarnia~Zakończony~
[...] - Co tu się dzieje? - jak nigdy Craig ucieszył się z tego, że Maczek był taką straszną paplą i doniósł mu o scenie w szklarniach. Stworzonko samo nie było pewne, o co dokładnie chodzi, przekazało mu jednak że "wielmożny lord nestor jest bardzo zasmucony, a panienka Primrose wzburzona. Krzyczała, żeby wielmożny lord nestor przestał, a poza tym padło stwierdzenie że wielmożny lord Craig nie żyje." Po dotarciu na miejsce mężczyzna dostrzegł, że faktycznie, atmosfera była bardzo napięta, a nie tego spodziewał się po swoim kuzynostwie. O co się kłócili? - Edgarze? Prim?
~Rozliczony za Lipcosierpniowrzesień~22.09 | Edgar Burke | Ogrody~Zakończony~
[...] - A spróbuj mi teraz uciec... - warknął Craig, właściwie bardziej do siebie, niż do kuzyna. Przedzierał się jeszcze przez zarośnięte ścieżki, w końcu stając przed drugim krewniakiem - Edgarze. Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz, dobrze? - zaczął, próbując zachować zimną krew i cierpliwość. Naprawdę nie lubił podobnych akcji. Rodzina była jego oparciem, kiedy działo się im coś złego, Craig czuł jakby spod stóp usuwał mu się grunt. Musiał działać. Musiał to naprawić, by wszystko było tak jak poprzednio.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
[bylobrzydkobedzieladnie]
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 09.08.21 20:18, w całości zmieniany 4 razy
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
2.10 | z Xavierem Burke | Gabinet Craiga
~Zakończony~
[...] Ilekroć poruszył głową, czuł ciężar poroża, które postanowiło przyozdobić dziś jego głowę. To nie był pierwszy raz, gdy się tam pojawiło. Zdążył poznać już jakim było utrapieniem - i nie chodziło tu tylko o godziny spędzone w podziemiach Gringotta. Miał nadzieję, że plugawa magia, którą przesiąknięte było tamto miejsce, da mu spokój w chwili, gdy je opuszczali. Ale nie. Oczywiście że nie.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
[...] Ilekroć poruszył głową, czuł ciężar poroża, które postanowiło przyozdobić dziś jego głowę. To nie był pierwszy raz, gdy się tam pojawiło. Zdążył poznać już jakim było utrapieniem - i nie chodziło tu tylko o godziny spędzone w podziemiach Gringotta. Miał nadzieję, że plugawa magia, którą przesiąknięte było tamto miejsce, da mu spokój w chwili, gdy je opuszczali. Ale nie. Oczywiście że nie.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
3.10 | z Orianą Burke | Salonik
~Zakończony~
[...] Zupełnie nie wyczuwał podstępu, który nań przygotowano. Bo przecież dlaczego miałby się czuć zagrożonym we własnym domu? Była to ostoja dla każdego Burke'a! Dla małego i dla dużego. A jednak przekraczając próg, Craig rozejrzał się po pomieszczeniu nieco podejrzliwie. Czy może był to jakiś psikus, którego autorem była jego własna siostra? Albo Primrose? Właściwie to bardziej obstawiał tę pierwszą, to było bardziej w jej stylu. Kuzynka jednak także mogła pragnąć nieco rozruszać kuzyna, chociaż cała ta sytuacja jakoś do niej nie pasowała. Salonik był jednak pusty, o co więc mogło chodzić?
[...] Zupełnie nie wyczuwał podstępu, który nań przygotowano. Bo przecież dlaczego miałby się czuć zagrożonym we własnym domu? Była to ostoja dla każdego Burke'a! Dla małego i dla dużego. A jednak przekraczając próg, Craig rozejrzał się po pomieszczeniu nieco podejrzliwie. Czy może był to jakiś psikus, którego autorem była jego własna siostra? Albo Primrose? Właściwie to bardziej obstawiał tę pierwszą, to było bardziej w jej stylu. Kuzynka jednak także mogła pragnąć nieco rozruszać kuzyna, chociaż cała ta sytuacja jakoś do niej nie pasowała. Salonik był jednak pusty, o co więc mogło chodzić?
5.10 | Pogrzeb | Krypta Blacków
~Zakończony~
[...] Rycerze stracili tamtego dnia niezwykle potężnego i obiecującego sojusznika, niemniej to inny aspekt tego odejścia tak bardzo nim wstrząsnął. Choć oboje jego rodzeństwa było całe i zdrowe, Burke wiedział, co znaczy utrata krewniaka. Znał ten rozdzierający ból, który potęgował się jeszcze bardziej, kiedy tylko Craig spoglądał na Edgara, Primrose lub na swoją własną siostrę. Choć żegnany ze wszystkimi honorami i uroczystościami, Alphard nie zasłużył na takie traktowanie. Powinien żyć nadal i wspierać własną rodzinę, a także swoich druhów.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
[...] Rycerze stracili tamtego dnia niezwykle potężnego i obiecującego sojusznika, niemniej to inny aspekt tego odejścia tak bardzo nim wstrząsnął. Choć oboje jego rodzeństwa było całe i zdrowe, Burke wiedział, co znaczy utrata krewniaka. Znał ten rozdzierający ból, który potęgował się jeszcze bardziej, kiedy tylko Craig spoglądał na Edgara, Primrose lub na swoją własną siostrę. Choć żegnany ze wszystkimi honorami i uroczystościami, Alphard nie zasłużył na takie traktowanie. Powinien żyć nadal i wspierać własną rodzinę, a także swoich druhów.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
5.10 | z Aquilą Black | Fantasmagoria
~Zakończony~
[...] - Lady Black, najmocniej przepraszam. - zaczął, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. To z nią tak pragnął porozmawiać - Jeśli mógłbym prosić lady na słowo. Zajmę dosłownie sekundę, obiecuję - skłamał, bo oczywistym przecież było, że ich rozmowa nie miała się skończyć na zaledwie grzecznościowym, osobistym złożeniu kondolencji. A przynajmniej on miał nadzieję, że Aquila to zrozumie. Pozory jednak należało zachować.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
[...] - Lady Black, najmocniej przepraszam. - zaczął, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. To z nią tak pragnął porozmawiać - Jeśli mógłbym prosić lady na słowo. Zajmę dosłownie sekundę, obiecuję - skłamał, bo oczywistym przecież było, że ich rozmowa nie miała się skończyć na zaledwie grzecznościowym, osobistym złożeniu kondolencji. A przynajmniej on miał nadzieję, że Aquila to zrozumie. Pozory jednak należało zachować.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
6.10 | z Iriną i Caillianem Macnairami | Hotel "Elizabeth"
~Zakończony~
[...] Na miejscu zjawił się jako drugi. Przynajmniej od razu wiedział, że jego wiadomość została odebrana, a jego rozkaz - wypełniony. Mężczyzna spojrzał na Irinę, kiwając jej bardzo krótko na powitanie. Podobnie jak kobieta, także i Craig dokładnie i badawczo obejrzał fasadę budynku, o którym napisał mu w liście Cygnus. Póki co nie widział nic, co przykułoby jego uwagę. Jeśli dopisze im szczęście, budynek, niegdyś zapewne miejsce wypoczynku i relaksu, stanie się świadkiem aktu przelania krwi. Jeśli będą mieli pecha... powiedzmy że ściany będą musiały przyjąć na siebie ich gniew i rozczarowanie.
[...] Na miejscu zjawił się jako drugi. Przynajmniej od razu wiedział, że jego wiadomość została odebrana, a jego rozkaz - wypełniony. Mężczyzna spojrzał na Irinę, kiwając jej bardzo krótko na powitanie. Podobnie jak kobieta, także i Craig dokładnie i badawczo obejrzał fasadę budynku, o którym napisał mu w liście Cygnus. Póki co nie widział nic, co przykułoby jego uwagę. Jeśli dopisze im szczęście, budynek, niegdyś zapewne miejsce wypoczynku i relaksu, stanie się świadkiem aktu przelania krwi. Jeśli będą mieli pecha... powiedzmy że ściany będą musiały przyjąć na siebie ich gniew i rozczarowanie.
22.10 | z Belviną Blythe | Nokturn
~Zakończony~
[...] Starczyło jednak że Craig tylko postawił nogę na Nokturnie, zamykając za sobą drzwi sklepu, a w tej samej sekundzie całe jego skupienie uleciało niczym dym na wietrze. Czy to dziwne, że ktoś kręcił się po Nokturnie? Nie. Że była to kobieta? Także nie. Ale że była to akurat ona, ta, która postanowiła wbić mu sztylet w serce, mając jeszcze czelność twierdzić, że to dla jego dobra? Tego się nie spodziewał. Jego twarzy niemal natychmiast pociemniała, kiedy przypomniał sobie ich ostatnią rozmowę na moście. Nie miał najmniejszej ochoty na wymianę słów z nią.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
[...] Starczyło jednak że Craig tylko postawił nogę na Nokturnie, zamykając za sobą drzwi sklepu, a w tej samej sekundzie całe jego skupienie uleciało niczym dym na wietrze. Czy to dziwne, że ktoś kręcił się po Nokturnie? Nie. Że była to kobieta? Także nie. Ale że była to akurat ona, ta, która postanowiła wbić mu sztylet w serce, mając jeszcze czelność twierdzić, że to dla jego dobra? Tego się nie spodziewał. Jego twarzy niemal natychmiast pociemniała, kiedy przypomniał sobie ich ostatnią rozmowę na moście. Nie miał najmniejszej ochoty na wymianę słów z nią.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
01.11 | z Wren Chang | Oranżeria
[...] Wstał, podchodząc bliżej i przez krótką chwilę z uprzejmym zainteresowaniem przyglądając się ciemnowłosej. Mógł zrozumieć, skąd brała się męska słabość do kobiet o takiej urodzie, tak. Nawet wśród szlachty. Egzotyczne zawsze kusi, szczególnie jeśli znajdowało się w zasięgu ręki. Taka już była natura ludzka.
- Niezmiernie się cieszę, że znalazła pani czas, aby przybyć tu osobiście - a spróbowałaby nie - Proszę usiąść, porozmawiamy o mojej małej prośbie - wskazał jej miękkie, niskie, podłużne siedzisko, idealnie wręcz dopasowane do ich otoczenia. Oranżeria była idealna, gdy potrzeba było miejsca do odpoczynku lub niezobowiązującej, luźnej rozmowy.
- Niezmiernie się cieszę, że znalazła pani czas, aby przybyć tu osobiście - a spróbowałaby nie - Proszę usiąść, porozmawiamy o mojej małej prośbie - wskazał jej miękkie, niskie, podłużne siedzisko, idealnie wręcz dopasowane do ich otoczenia. Oranżeria była idealna, gdy potrzeba było miejsca do odpoczynku lub niezobowiązującej, luźnej rozmowy.
05.11 | Spotkanie Rycerzy | Biała Wywerna
~Zakończony~
[...] Do bocznej sali wkroczył niedługo po Edgarze. Wchodząc do środka obrzucił krótkim spojrzeniem osoby znajdujące się już przy stole. Krótko skinął głową na powitanie już zebranym, ułamek sekundy dłużej zatrzymując wzrok na Sigrun, królującej w dalekim krańcu stołu. Każdy kto był członkiem wyprawy do głębin Gringotta, wyszedł stamtąd pod pewnym względem odmieniony. Głęboko jednak wierzył w to, że dzisiejsze spotkanie miało przebiec bez niepożądanych wypadków czy zakłóceń.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
[...] Do bocznej sali wkroczył niedługo po Edgarze. Wchodząc do środka obrzucił krótkim spojrzeniem osoby znajdujące się już przy stole. Krótko skinął głową na powitanie już zebranym, ułamek sekundy dłużej zatrzymując wzrok na Sigrun, królującej w dalekim krańcu stołu. Każdy kto był członkiem wyprawy do głębin Gringotta, wyszedł stamtąd pod pewnym względem odmieniony. Głęboko jednak wierzył w to, że dzisiejsze spotkanie miało przebiec bez niepożądanych wypadków czy zakłóceń.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
06.11 | w większym gronie | Sala bankietowa
~Zakończony~
[...] Nadal czuł się mocno rozbity, trochę także obawiał się powtórki z wczorajszego dnia. Wysnuł już kilka teorii na temat przyczyn niezwykłych i dość makabrycznych wydarzeń z Wywerny - były to jednakowoż czcze domysły, nie miał żadnego potwierdzenia dla ani jednej z nich... Nie był też pewny, jak wiele chciałby potwierdzać, spotykając się ponownie w gronie popleczników Czarnego Pana... i ryzykując ponowne włożenie korony cierniowej.
Sprawa była jednak ważna, więc chociaż wciąż blady, wciąż osłabiony, Burke rozkazał przynieść sobie szaty, a następnie przywdział je z zamiarem opuszczenia domu. Nie mógł uciekać od problemu, musiał stawić mu czoła - a kto inny mógł mu w tym pomóc jak nie pozostali? Poza tym, wczorajsze spotkanie nie przyniosło zbyt wielu odpowiedzi co do ogólnej sytuacji w Anglii, skoro więc Tristan wystosował odpowiednie listy, Craig zamierzał się stawić.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
[...] Nadal czuł się mocno rozbity, trochę także obawiał się powtórki z wczorajszego dnia. Wysnuł już kilka teorii na temat przyczyn niezwykłych i dość makabrycznych wydarzeń z Wywerny - były to jednakowoż czcze domysły, nie miał żadnego potwierdzenia dla ani jednej z nich... Nie był też pewny, jak wiele chciałby potwierdzać, spotykając się ponownie w gronie popleczników Czarnego Pana... i ryzykując ponowne włożenie korony cierniowej.
Sprawa była jednak ważna, więc chociaż wciąż blady, wciąż osłabiony, Burke rozkazał przynieść sobie szaty, a następnie przywdział je z zamiarem opuszczenia domu. Nie mógł uciekać od problemu, musiał stawić mu czoła - a kto inny mógł mu w tym pomóc jak nie pozostali? Poza tym, wczorajsze spotkanie nie przyniosło zbyt wielu odpowiedzi co do ogólnej sytuacji w Anglii, skoro więc Tristan wystosował odpowiednie listy, Craig zamierzał się stawić.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
15.11 | w większym gronie | Palarnia opium
~Zakończony~
[...] Craig był naprawdę dumny z Primrose, która była przecież główną pomysłodawczynią tej inicjatywy. Z brata również, bo przecież wywiązał się ze swojego zadania wzorowo, przygotowując lokal na przyjęcie samych najważniejszych gości. Jedno potknięcie i reputacja Burke'ów mogła porządnie ucierpieć, więc wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Craig nie mógł przypisać sobie żadnych zasług, poza odrobiną pomocy w postaci przekazania kilku fantów na mającą odbyć się później aukcję. Musiał jednak przyznać, że młodsi Burke'owie spisali się... szczególnie biorąc pod uwagę, że ich rodzina raczej nie lubiła takich zbiegowisk.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
[...] Craig był naprawdę dumny z Primrose, która była przecież główną pomysłodawczynią tej inicjatywy. Z brata również, bo przecież wywiązał się ze swojego zadania wzorowo, przygotowując lokal na przyjęcie samych najważniejszych gości. Jedno potknięcie i reputacja Burke'ów mogła porządnie ucierpieć, więc wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Craig nie mógł przypisać sobie żadnych zasług, poza odrobiną pomocy w postaci przekazania kilku fantów na mającą odbyć się później aukcję. Musiał jednak przyznać, że młodsi Burke'owie spisali się... szczególnie biorąc pod uwagę, że ich rodzina raczej nie lubiła takich zbiegowisk.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
20.11 | z Ritą Runcorn | Czystki w Durham
~Zakończony~
[...] - Kilkoro musimy złapać żywcem. Przydadzą się do eksperymentów - poinformował Runcorn, obracając w palcach różdżkę. Rozmawiali o tym na ostatnim spotkaniu, zanim zostało ono brutalnie przerwane przez inwazję demonicznych kreatur cienia. - Całą resztę można spalić - to miał być pokaz siły. Czystka, definitywne wyplewienie brudu i nieczystości z tych ziem. Propaganda, którą w dużej mierze zajmowała się Primrose, już wcześniej bardzo agresywnie głosiła o tym, że szlam nie jest mile widziany na terenach Burke'ów. Ale czasami same słowa nie wystarczą. Należało podjąć akcje. Craig cieszył się, że Edgar nie bał się podejmować konkretnych kroków.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
[...] - Kilkoro musimy złapać żywcem. Przydadzą się do eksperymentów - poinformował Runcorn, obracając w palcach różdżkę. Rozmawiali o tym na ostatnim spotkaniu, zanim zostało ono brutalnie przerwane przez inwazję demonicznych kreatur cienia. - Całą resztę można spalić - to miał być pokaz siły. Czystka, definitywne wyplewienie brudu i nieczystości z tych ziem. Propaganda, którą w dużej mierze zajmowała się Primrose, już wcześniej bardzo agresywnie głosiła o tym, że szlam nie jest mile widziany na terenach Burke'ów. Ale czasami same słowa nie wystarczą. Należało podjąć akcje. Craig cieszył się, że Edgar nie bał się podejmować konkretnych kroków.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
21.11 | z Ritą Runcorn | Gospoda "Złoty Dąb"
~Zakończony~
[...] Tak oto przedstawiało się ich zadanie. Znaleźć osobę odpowiedzialną za organizację oraz transport zdrajców dalej na północ, a także eliminacja każdego uciekiniera, jakiego się da. Może uda się wyciągnąć jeszcze kilka nazwisk osób odpowiedzialnych za utworzenie tego nielegalnego szlaku przerzutowego. W ostateczności, trzeba będzie po prostu wszystko spalić i zrównać z ziemią. Rita dobrze znała ten plan, Burke przedstawił jej go już wcześniej. Mężczyzna zerknął na swoją towarzyszkę, sprawdzając czy jest gotowa. Najlepiej będzie zacząć od rozmowy z właścicielem gospody. Nie mogli jednak ot tak wejść do gospody zapytać o gospodarza, a potem poprosić go o wyjście na zewnątrz.
- To co, gotowa odegrać mały teatrzyk? - zapytał.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
[...] Tak oto przedstawiało się ich zadanie. Znaleźć osobę odpowiedzialną za organizację oraz transport zdrajców dalej na północ, a także eliminacja każdego uciekiniera, jakiego się da. Może uda się wyciągnąć jeszcze kilka nazwisk osób odpowiedzialnych za utworzenie tego nielegalnego szlaku przerzutowego. W ostateczności, trzeba będzie po prostu wszystko spalić i zrównać z ziemią. Rita dobrze znała ten plan, Burke przedstawił jej go już wcześniej. Mężczyzna zerknął na swoją towarzyszkę, sprawdzając czy jest gotowa. Najlepiej będzie zacząć od rozmowy z właścicielem gospody. Nie mogli jednak ot tak wejść do gospody zapytać o gospodarza, a potem poprosić go o wyjście na zewnątrz.
- To co, gotowa odegrać mały teatrzyk? - zapytał.
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
10.12 | z Ritą Runcorn | Laboratorium w lesie
~Zakończony~
[...] - Co za partactwo - skomentował cicho, gdy dotarli na miejsce. Laboratorium było słabo chronione. Ogromne niedopatrzenie, jeśli ktoś by pytał Craiga o zdanie. Po raz kolejny mógł porównać tę wyprawę do ostatniej misji odbytej na bagnach. I o dziwo, to przebrzydły kundel tym razem zyskał punkt - jego rozlatująca się chata była zabezpieczona czarami, a droga do niej naszpikowana pułapkami. Co też Armand sobie myślał? Jeśli nie chciał by go odnaleziono, jeśli pragnął by owoce jego pracy były bezpieczne, to naprawdę bardzo słabo się postarał. Nawet kamuflaż był średni. Wydało się to Burke'owi odrobinę podejrzane, ale oto bez żadnego trudu dotarli aż do samego laboratorium. Może coś gorszego czekało ich w środku?
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
[...] - Co za partactwo - skomentował cicho, gdy dotarli na miejsce. Laboratorium było słabo chronione. Ogromne niedopatrzenie, jeśli ktoś by pytał Craiga o zdanie. Po raz kolejny mógł porównać tę wyprawę do ostatniej misji odbytej na bagnach. I o dziwo, to przebrzydły kundel tym razem zyskał punkt - jego rozlatująca się chata była zabezpieczona czarami, a droga do niej naszpikowana pułapkami. Co też Armand sobie myślał? Jeśli nie chciał by go odnaleziono, jeśli pragnął by owoce jego pracy były bezpieczne, to naprawdę bardzo słabo się postarał. Nawet kamuflaż był średni. Wydało się to Burke'owi odrobinę podejrzane, ale oto bez żadnego trudu dotarli aż do samego laboratorium. Może coś gorszego czekało ich w środku?
~Rozliczony za Październikolistopadogrudzień~
11.12 | z Primrose Burke | Gabinet Craiga
~Zakończony~
[...] Przez krótką chwilę skrobał jeszcze piórem po pergaminie, kończąc notatkę, zanim jej treść miała okazję wypaść mu z głowy. Złożył papier i zalakował go - a potem podniósł wzrok na kuzynkę.
I od razu coś mu nie zagrało, oczywiście że tak. To Craig był tutaj większym aktorem, to on zawsze musiał robić dobrą minę do złej gry, nawet przed rodziną ukrywając pewne aspekty swojego życia. To on nie chciał martwić krewnych, chowając przed nimi prawdziwą głębię dręczących go koszmarów, a także problemów, które czasem piętrzyły się nad jego głową. Jednakże Primrose też potrafiła skrywać swoje uczucia, dobrze to wiedział. Są jednak takie momenty, kiedy fasada zwyczajnie pęka. Kiedy już dłużej nie da się tłamsić w sobie bólu. I to najwyraźniej był właśnie taki moment.
[...] Przez krótką chwilę skrobał jeszcze piórem po pergaminie, kończąc notatkę, zanim jej treść miała okazję wypaść mu z głowy. Złożył papier i zalakował go - a potem podniósł wzrok na kuzynkę.
I od razu coś mu nie zagrało, oczywiście że tak. To Craig był tutaj większym aktorem, to on zawsze musiał robić dobrą minę do złej gry, nawet przed rodziną ukrywając pewne aspekty swojego życia. To on nie chciał martwić krewnych, chowając przed nimi prawdziwą głębię dręczących go koszmarów, a także problemów, które czasem piętrzyły się nad jego głową. Jednakże Primrose też potrafiła skrywać swoje uczucia, dobrze to wiedział. Są jednak takie momenty, kiedy fasada zwyczajnie pęka. Kiedy już dłużej nie da się tłamsić w sobie bólu. I to najwyraźniej był właśnie taki moment.
20.12 | w większym gronie | Connaught Square
~Zakończony~
[...] - Moje panie - odezwał się, gdy w drzwiach otwartych przez służbę pojawiła się pierwsza ze szlachcianek. Po kolei każdej z nich podawał dłoń, pomagając w wydostaniu się z dorożek - Wiem, że to niespodziewane, jednakże postanowiłem czuwać dziś nad waszym bezpieczeństwem - poinformował je krótko i zwięźle, kłaniając się nisko. Nawet Primrose nie wiedziała, że spotka tu dziś swojego kuzyna. Swoje spojrzenie na ułamek sekundy dłużej mężczyzna zatrzymał na lady Aquili. Wszystkie trzy lady wyglądały niezwykle elegancko, nawet jak na okazję, ale to właśnie ona przyciągała jego wzrok najbardziej. Ale to był ich dzień - on był tu tylko po to, by upewnić się, że nic go nie zakłóci.
[...] - Moje panie - odezwał się, gdy w drzwiach otwartych przez służbę pojawiła się pierwsza ze szlachcianek. Po kolei każdej z nich podawał dłoń, pomagając w wydostaniu się z dorożek - Wiem, że to niespodziewane, jednakże postanowiłem czuwać dziś nad waszym bezpieczeństwem - poinformował je krótko i zwięźle, kłaniając się nisko. Nawet Primrose nie wiedziała, że spotka tu dziś swojego kuzyna. Swoje spojrzenie na ułamek sekundy dłużej mężczyzna zatrzymał na lady Aquili. Wszystkie trzy lady wyglądały niezwykle elegancko, nawet jak na okazję, ale to właśnie ona przyciągała jego wzrok najbardziej. Ale to był ich dzień - on był tu tylko po to, by upewnić się, że nic go nie zakłóci.
24.12 | Wigilia | Jadalnia w Durham Castle
[...] Tegoroczna wigilia zorganizowana miała być przez Primrose, co Craig jednocześnie odbierał za pewnik, że wszystko będzie przygotowane perfekcyjnie. Mowa była przecież w końcu o Prim, w kwestiach organizacyjnych ta kobieta nie miała sobie równych. Gdy więc mężczyzna w końcu pojawił się w jadalni, z radością dostrzegł, że się nie pomylił. Nawet pomimo tego, że jego kuzynka przeżywała ciężko ostatnie wydarzenia, dała z siebie wszystko. Tak jak zawsze. Wszyscy tu byli dla niej, tak, jak ona była dla nich. Wszyscy razem dawali sobie wzajemnie siłę.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 31.01.22 21:33, w całości zmieniany 2 razy
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
31.12.1957 | Sylwestrowa Maskarada | Hampton Court - sala balowa
~Zakończony~
[...] Stracił już właściwie rachubę ile razy gościł w Hampton Court. Za każdym razem bale były co prawda inne, różnice nie były jednak znaczące.
- Spokojnie, Prim - dodał kuzynce otuchy. Wiedział, że pobyt tu mógł wiązać się z pewnymi nieprzyjemnościami, była jednak wśród swoich. Wszyscy tu byli pod wrażeniem jej grudniowego koncertu. - Po prostu bawmy się dobrze - dodał jeszcze po bracie. Mrugnąłby jeszcze do kuzynki porozumiewawczo, nie dostrzegłaby jednak tego gestu pod maską, którą przywdział, więc zrezygnował. Idąc w ślady za rodziną, on także poczęstował się alkoholem z tacy, która akurat znalazła się w pobliżu. Pora pożegnać stary rok z przytupem i zwrócić swój wzrok ku nowemu, pełnemu nowych szans i obietnic.
[...] Stracił już właściwie rachubę ile razy gościł w Hampton Court. Za każdym razem bale były co prawda inne, różnice nie były jednak znaczące.
- Spokojnie, Prim - dodał kuzynce otuchy. Wiedział, że pobyt tu mógł wiązać się z pewnymi nieprzyjemnościami, była jednak wśród swoich. Wszyscy tu byli pod wrażeniem jej grudniowego koncertu. - Po prostu bawmy się dobrze - dodał jeszcze po bracie. Mrugnąłby jeszcze do kuzynki porozumiewawczo, nie dostrzegłaby jednak tego gestu pod maską, którą przywdział, więc zrezygnował. Idąc w ślady za rodziną, on także poczęstował się alkoholem z tacy, która akurat znalazła się w pobliżu. Pora pożegnać stary rok z przytupem i zwrócić swój wzrok ku nowemu, pełnemu nowych szans i obietnic.
31.12.1957 | z Belviną Blythe | Hampton Court - balkon południowy
[...] Balkon oczywiście nie był pusty, pomijając zorganizowaną tam atrakcję, osoby nadzorujące bezpieczeństwo całej zabawy oraz kilkoro chętnych na wzięcie udziału, była tam jeszcze jedna osoba. Osoba, która w poprzednich latach notorycznie unikała atencji, uciekając z tłumu i zaszywając się właśnie w miejscach takich jak to. Gdyby nie to, że wszyscy i tak nosili maski, prawdopodobnie właśnie taką atencję by do siebie przyciągała - biorąc pod uwagę, że nie należała przecież do szlachty. Jeszcze rok temu nie istniała nawet najmniejsza szansa na to, aby panna Blythe mogła chociaż pomyśleć o postawieniu stopy w Hampton Court. Jaką więc ironią okazał się fakt, że gdy w tym roku dostała zaproszenie, Craig trafił tutaj właśnie na nią.
31.12.1957 | z Calypso Carrow | Hampton Court - wschodnie skrzydło
~Zakończony~
[...] - Nie, to moja wina, proszę się nie przejmować - dodał zaraz jeszcze, zerkając pobieżnie na swój strój. Na szczęście brakowało na nim plamy z czekolady. - Lady Carrow, jeszcze raz przepraszam. To prawdziwa przyjemność wpaść na ciebie tego wieczora, choć nie było moim planem uczynienie tego w sposób... tak dosłowny - spróbował rozluźnić atmosferę lekkim żartem. Jego znajomy w międzyczasie oddalił się prędko, zostawiając ich samych, aby wyjaśnili sobie całe zajście.
[...] - Nie, to moja wina, proszę się nie przejmować - dodał zaraz jeszcze, zerkając pobieżnie na swój strój. Na szczęście brakowało na nim plamy z czekolady. - Lady Carrow, jeszcze raz przepraszam. To prawdziwa przyjemność wpaść na ciebie tego wieczora, choć nie było moim planem uczynienie tego w sposób... tak dosłowny - spróbował rozluźnić atmosferę lekkim żartem. Jego znajomy w międzyczasie oddalił się prędko, zostawiając ich samych, aby wyjaśnili sobie całe zajście.
5.01 | z Xavierem Burke i Hannibalem Rookwoodem | Mglisty las
~Zakończony~
[...] Dziś Burke miał prawdziwie doborowe towarzystwo. Gdy usłyszał od brata, że pewien mały, udręczony ptaszek wyśpiewał lokalizację kolejnego gniazda karaluchów, nie zamierzał przepuścić okazji, aby znów zrobić coś dobrego. Ponadto, skoro mógł zobaczyć swojego brata w akcji, dlaczego miałby to przegapić? Obaj z Hannialem dopiero niedawno zostali zaakceptowani w węższym kręgu organizacji, Craig zamierzał więc zobaczyć, jak sprawnie działali i poruszali się w terenie. Wcześniej liczyły się tylko wyniki - dziś ważne było również dopracowanie metod i planu działania. Nie zamierzał jednak tylko i wyłącznie obserwować, co to, to nie. Jako najwyższy rangą musiał przecież dawać im przykład.
- Te wycieczki zabierają mnie w coraz ciekawsze miejsca - mruknął do siebie.
[...] Dziś Burke miał prawdziwie doborowe towarzystwo. Gdy usłyszał od brata, że pewien mały, udręczony ptaszek wyśpiewał lokalizację kolejnego gniazda karaluchów, nie zamierzał przepuścić okazji, aby znów zrobić coś dobrego. Ponadto, skoro mógł zobaczyć swojego brata w akcji, dlaczego miałby to przegapić? Obaj z Hannialem dopiero niedawno zostali zaakceptowani w węższym kręgu organizacji, Craig zamierzał więc zobaczyć, jak sprawnie działali i poruszali się w terenie. Wcześniej liczyły się tylko wyniki - dziś ważne było również dopracowanie metod i planu działania. Nie zamierzał jednak tylko i wyłącznie obserwować, co to, to nie. Jako najwyższy rangą musiał przecież dawać im przykład.
- Te wycieczki zabierają mnie w coraz ciekawsze miejsca - mruknął do siebie.
11.01 | z Xavierem Burke | Komnata sypialna Craiga
~Zakończony~
[...] Nikt tak naprawdę nie wiedział wiele, stąd też tak niezwykle skąpe informacje, którymi rodzice podzielili się z Xavierem. Uzdrowiciel spędził następne godziny upewniając się, że ranny otrzymał wszelaką potrzebną pomoc, ale koniec końców jedyne co mogli zrobić, to czekać. Gdy Xavierowi pozwolono w końcu wejść do pokojów starszego brata, nie mógł zobaczyć wiele. Craig leżał w swojej pościeli, przykryty kołdrą niemal po szyję. Wśród tak wielu poduszek znów wyglądał niczym porzucona zabawka, mały i zepsuty. Nie można było także nie zauważyć kolorytu jego skóry - dużo bledszej nawet niż zwykle, wręcz chorobliwie białej. Na wierzchu, na pościeli spoczywała jego lewa ręka - obandażowana dokładnie od nadgarstka, aż po łokieć. Gdyby nie ten drobny szczegół, Craig wcale nie wyglądałby wcale na tak poważnie chorego. Ale był. Dało się to wyczytać w twarzy uzdrowiciela, a także w nieprzyjemnej ciszy, zalegającej w pokoju niczym ciężki, zakurzony płaszcz.
[...] Nikt tak naprawdę nie wiedział wiele, stąd też tak niezwykle skąpe informacje, którymi rodzice podzielili się z Xavierem. Uzdrowiciel spędził następne godziny upewniając się, że ranny otrzymał wszelaką potrzebną pomoc, ale koniec końców jedyne co mogli zrobić, to czekać. Gdy Xavierowi pozwolono w końcu wejść do pokojów starszego brata, nie mógł zobaczyć wiele. Craig leżał w swojej pościeli, przykryty kołdrą niemal po szyję. Wśród tak wielu poduszek znów wyglądał niczym porzucona zabawka, mały i zepsuty. Nie można było także nie zauważyć kolorytu jego skóry - dużo bledszej nawet niż zwykle, wręcz chorobliwie białej. Na wierzchu, na pościeli spoczywała jego lewa ręka - obandażowana dokładnie od nadgarstka, aż po łokieć. Gdyby nie ten drobny szczegół, Craig wcale nie wyglądałby wcale na tak poważnie chorego. Ale był. Dało się to wyczytać w twarzy uzdrowiciela, a także w nieprzyjemnej ciszy, zalegającej w pokoju niczym ciężki, zakurzony płaszcz.
12.02 | z Calypso Carrow | Biblioteka
~Zakończony~
[...] Wiedział co prawda o tym, że ktoś miał pojawić się w zamku, Craig nie zamierzał jednak wychodzić przybyszowi na spotkanie. Nie przewidział jednak sytuacji, że dzisiejszy gość w Durham postanowi odwiedzić bibliotekę. Lady Carrow zastała go więc w niezbyt szlacheckiej pozie, gdy zgarbiony pod kocem zasiadał w jednym z foteli przed kominkiem, czytając dość opasły tom traktujących o zaklęciach obronnych. Pogrążony w lekturze i zasłuchany w kojące trzaskanie ognia, nawet nie zauważył jej nadejścia.
[...] Wiedział co prawda o tym, że ktoś miał pojawić się w zamku, Craig nie zamierzał jednak wychodzić przybyszowi na spotkanie. Nie przewidział jednak sytuacji, że dzisiejszy gość w Durham postanowi odwiedzić bibliotekę. Lady Carrow zastała go więc w niezbyt szlacheckiej pozie, gdy zgarbiony pod kocem zasiadał w jednym z foteli przed kominkiem, czytając dość opasły tom traktujących o zaklęciach obronnych. Pogrążony w lekturze i zasłuchany w kojące trzaskanie ognia, nawet nie zauważył jej nadejścia.
17.02 | z Calypso Carrow | Purpurowa knieja
[...] Przejażdżka dorożką w owo miejsce może nie była idealnym pomysłem na schadzkę - przyjemniejszy byłby spacer - jednakże sposób ten pozwolił im na w miarę komfortowe podróżowanie. Byli tu chronieni przed zimnem, opadami, błotem czy poślizgnięciem się. Oczywiście nie mogło odbyć się bez przyzwoitki, Burke jednak poświęcił jej zaledwie moment swojej uwagi. A dokładnie trzy sekundy w chwilę przed tym jak pomógł lady Carrow wsiąść do wnętrza dorożki. Obecnie zaś ignorował towarzyszkę Calypso całkowicie, skupiając się na swoim gościu.
10.03 | z Xavierem Burke | Salonik
[...] Po cichu i niespiesznie pchnął ciemne, drewniane drzwi i wkroczył do pokoju, zastając Xaviera rozpartego w fotelu i ze szklanicą alkoholu w dłoni. Bez słowa podszedł do barku i samemu także nalał sobie szczodrą porcję ognistej, zasiadając na kanapie obok fotelu brata. Spojrzał na mężczyznę z troską wyzierającą z oczu. Jestem tutaj.
- Xavier - wypowiedział jego imię chcąc nadać własnemu głosowi ciepłą barwę. Pochylił się także, zaciskając rękę na jego ramieniu. Nie pytał go, jak się czuje. Wiedział, że był rozbity. Załamany. Ale od małego byli nauczeni, by tego nie okazywać.
- Xavier - wypowiedział jego imię chcąc nadać własnemu głosowi ciepłą barwę. Pochylił się także, zaciskając rękę na jego ramieniu. Nie pytał go, jak się czuje. Wiedział, że był rozbity. Załamany. Ale od małego byli nauczeni, by tego nie okazywać.
15.03 | z Primrose Burke | Beamish Town
[...] - Primrose, przypomnij mi jeszcze raz po co właściwie tu jesteśmy... - poprosił cicho, idąc za kuzynką. Pogoda może i sprzyjała spacerom, jak na marzec, dzień był całkiem miły i nawet słoneczny. Wciąż było zimno, ale przynajmniej porywisty wiatr nie targał ich za ubrania i włosy. Craig nie do końca rozumiał dlaczego kuzynka uparła się, aby wyciągnąć go z domu i przegonić akurat po Beamish Town. To znaczy... rozumiał dlaczego, co jednak niekoniecznie równało się temu, że zgadzał się z jej argumentami. To fakt, że mniej więcej od połowy stycznia bardzo niechętnie opuszczał mury Durham, miał jednak ku temu dobre powody... Poza tym, w międzyczasie odbył jedną podróż dorożką. To chyba wystarczyło, prawda?
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
17.07 | z Primrose Burke | W pokoju muzycznym w Durham Castle
[...] Jego przyjazd faktycznie był dość spontaniczny. Pierwotnie planował pojawić się w Anglii dopiero w przyszłym tygodniu. Jak to jednak bywało, interesy nie zawsze chciały się układać, a pewnych rzeczy nie dało się rozwiązać przez pośredników. Nie żałował jednak. Bolało go tylko to, że wiedział jak szybko musiał wracać do Francji - i jaką przykrość sprawi tym rodzinie, która chociaż na krótką chwilę chciałaby nacieszyć się jego obecnością.
19.08 | z Primrose i Xavierem Burke | Główny salon w Durham Castle
[...] Nie chcąc ryzykować życia kolejnej sowy, zjawił się w Durham niezapowiedziany. Służący byli rzecz jasna zaskoczeni widząc jak dorożka zajeżdża nagle przed główne wejście, szybko jednak zorientowali się z kim mają do czynienia i pospieszyli mu pomóc. Nie zwracając na nich specjalnej uwagi, Craig zażądał tylko by zdradzić mu gdzie znajdzie kogoś z rodziny - a gdy dowiedział się, że Primrose i Xavier mają akurat spotkanie w głównym salonie, popędził tam czym prędzej. Drzwi otworzył może nieco zbyt gwałtownie, ale po prostu chciał ich znów ujrzeć.
20.08 | z Imogen Travers | Sala balowa w Corbenic Castle
[...] Starszyzna Burke w osobie jego matki nie szczędziła Craigowi wykładów o tym, jak ważne jest wspieranie się rodzin szlacheckich w tych trudnych czasach, zacieśnienie stosunków łączących ich rodziny oraz wzajemna pomoc - i to w takim celu rzekomo miała odbyć się ta wizyta. Mężczyzna widział w tym rozumowaniu więcej dziur niż w serze szwajcarskim - naprawdę doceniłby gdyby jego rodzicielka postarała się o nieco bardziej sensowną argumentację, albo jeszcze lepiej... gdyby powiedziała mu wprost jaki jest cel jego wizyty. Tego jednak Burke domyślił się już wkrótce, kiedy tylko jeden ze służących wepchnął mu w ręce obfity bukiet róż, którym towarzyszyły także kwiaty maków.
Świat się walił, a on był posyłany na zaloty.
Świat się walił, a on był posyłany na zaloty.
23.08 | z Gudrun Borgin | Zaplecze sklepu Borgina&Burke'a
[...] - Ah, tutaj jeszcześ. Mam dla ciebie zadanie, z dość krótkim terminem. - odezwał się ponownie, przekraczając próg zaplecza. Pod pachą ściskał zawiniątko - bardzo szczelnie owinięte zawiniątko. Nieszczególnie lubił, kiedy proszono go o to, aby jakiś przedmiot pozbawić zaklętej w nim, przeklętej magii, ale nawet Burke niespecjalnie mógł odmówić, kiedy prośba wychodziła od jednego z francuskich lordów. Własne upodobania i animozje trzeba było schować do kieszeni, kiedy w grę wchodziły nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim dobra opinia w towarzystwie oraz dług wdzięczności u potężnego człowieka.
24.08 | z Xavierem Burke | Gabinet Xaviera
[...] - Xavier! - zawołał donośnie, będąc w głębokim szoku. Czy w ten sam sposób czuli się inni Burke'owie, widząc jego poroże? - Co to jest? - i przeczuwając, że brat może chcieć skryć swoją nową, dziwną i zdecydowanie niepokojącą przypadłość, w kilku krokach znalazł się przy zajmowanym przez niego fotelu, aby złapać go za rękę ściskającą jedno z tomiszczy. Książka upadła na dywan z głuchym stuknięciem, a Craig uniósł dłoń Xaviera nieco ku górze - tak że idealnie widać było pulsujące na niej czarne żyły, powoli wspinające się ku nadgarstkom. - Klnę się na Gudrøda, jeśli powiesz że "to nic"... - urwał.
8.09 | z Mannananem Traversem | Wnętrze sklepu Borgina&Burke'a
[...] W żadnym wypadku Craig nie spodziewał się tak znamienitego gościa. Gdyby wiedział, że przyjdzie mu stanąć dziś twarzą w twarz z lordem Norfolk, zaprosiłby go raczej do palarni, gdzie byłoby im zdecydowanie bardziej komfortowo. - Mannanan Travers, no proszę. Minęło trochę czasu - powitał go w podobnym tonie. On także nie rozpoznał swojego gościa natychmiast. Na szczęście ta chwila zawahania była tak krótka, że niemal niezauważalna. Burke zdecydował się wyjść zza kontuaru, by należycie przywitać się z mężczyzną. Dobrze było zobaczyć kolejną znajomą personę całą i zdrową, nawet jeśli w przeszłości nie łączyło ich nic poza wspólnymi interesami.
Kupidynek | z Valerie Sallow | Steall Falls
[...] Stojąc na brzegu, przysłonięta delikatną mgiełką rozsiewaną przez wodospad, wyglądała jak rusałka. Jego serce wiedziało. Kierowało go ku niej, pchało, bo to ona miała być dopełnieniem... tego wszystkiego. Prawdziwą gwiazdą olśniewającą swoim blaskiem każdy element na jaki spojrzała - rozbłyski wśród traw, grzmiący nad nimi wodospad no i przede wszystkim, jego samego. Zmierzając w jej stronę czuł się, jakby stąpał po chmurach, nie zaś brodził w wodzie.
- Cały świat, galaktykę, uniwersum.- odpowiedział jej lekko zachrypniętym głosem. Czułym gestem położył jedną dłoń na jej talii, drugą zaś odgarnął kosmyk jasnych włosów za ucho. Była idealna - Złożę u twoich stóp co tylko będziesz chciała. - obiecał jej, czując jak spływa na niego błogi spokój.
- Cały świat, galaktykę, uniwersum.- odpowiedział jej lekko zachrypniętym głosem. Czułym gestem położył jedną dłoń na jej talii, drugą zaś odgarnął kosmyk jasnych włosów za ucho. Była idealna - Złożę u twoich stóp co tylko będziesz chciała. - obiecał jej, czując jak spływa na niego błogi spokój.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Craigowe
Szybka odpowiedź