Madame Tussaudus
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Muzeum Figur Woskowych Madame Tussauds
Już od dawien dawna słynne muzeum Madame Tussauds przyciąga tłumy turystów. Wewnątrz dziwacznego budynku z charakterystyczną zieloną kopułą i czerwonymi ścianami, które prawie bezustannie oklejone są plakatami, zwiedzający mają okazję przejść przez kilka sal wypełnionych pełnowymiarowymi woskowymi figurami stworzonymi na wzór wszelkiego rodzaju sław. To wyjątkowe miejsce umożliwia spędzenie niezapomnianych chwil w towarzystwie popularnych obecnie lub sławnych przed laty pisarzy, aktorów, muzyków, naukowców oraz polityków, w ofercie znajduje się również wykonanie zdjęcia pamiątkowego. Ponadto muzeum raz na jakiś czas, w dniach nieczynnych dla mugoli, organizuje wydarzenia, w trakcie których figury woskowe za sprawą zaklęć ożywają. Goście mają wtedy okazję porozmawiać ze swoimi idolami, lecz figury przypominają pierwowzory w sposób właściwy ruchomym portretom - chociaż postaci posiadają wspomnienia i osobowość, nie są duchami sław, nie są również w stanie wyjawiać ich nieznanych szerszej publiczności sekretów.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:16, w całości zmieniany 3 razy
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
Choć wiele czasu spędzała w towarzystwie Mulcibera, będącego Niewymownym i mającego zarazem ogromną wiedzę z zakresu numerologii, sama o tej dziedzinie wiedzy nie wiedziała absolutnie nic. Można by powiedzieć, że byłaby to dla niej czarna magia, gdyby nie fakt, że w ciemnych mocach Sigrun od lat była rozmiłowana i rozsmakowana, a dzięki nieustannej praktyce - władała nimi coraz sprawniej. Nie rozumiała teorii magi, ani praw, którymi się rządziła. Tym bardziej nie rozumiała anomalii i sposobu w jaki oddziaływały na czary, na energię w eterze; nawet nie starała się tego zrozumieć. Wystarczy, że była świadoma ryzyka, jakie wiązało się z korzystaniem magii w obecnych czasach, lecz czyż nie przywykła do bólu? Czarna magia zawsze była obecna w jej życiu; kusiła niezwykle mocno, lecz zarazem często dawała bardzo bolesne lekcje. Dużo bardziej bolesne, niż krwotok z nosa, czy poczerniałe żyły. Przywykła do tego, znosiła to z zaciśniętymi zębami; nigdy nie wyrzekłaby się magii. To było coś, co odróżniało ich od mugoli, od brudu, od szlamu.
Bez wahania sięgnęła po magię w chwili zagrożenia, choć po dziedzinę, w której nie czuła si najpewniej; potrafiła więcej, niż niektórzy, lecz transmutacja wymagała od niej wysiłku - a powinna była przychodzić jej być boże z łatwością ze względu na wrodzony dar. Urodziła się wszak metamorfomagiem; może to ułatwiło dziś sprawę. Promień zaklęcia objął figury, które zamierzały zagrodzić im drogę do źródła anomalii; unieruchomił je, zmieniając z powrotem po prostu w wosk. Cicho wypuściła z ust powietrze, rada, że w latach szkolnych ćwiczyła to zaklęcie. Może powinna była większą teraz uwagę poświęcić transmutacji? Trudno było jej odnaleźć na to czas; najmocniej kusiła ją czarna magia - i to jej potęgę pragnęła sięgnąć.
To ona była jej niezbędna, by wykonywać rozkazy Czarnego Pana. Podążyła za Rowlem w stronę ogniska anomalii; wyczuwali je, powietrze gęstniało i wibrowało. Czuła się znów poddenerwowana, lecz starała się wyciszyć myśli - musiała się skupić. Nie nosiła na przedramieniu Mrocznego Znaku, walczyła jednak o to, aby być tego wartą; wierzyła, że ujarzmienie niestabilności anomalii będzie krokiem ku temu. Musiało się udać.
Przyłączyła się do Magnusa, gdy rozpoczął znajomy już proces; próbowała zsynchronizować się z jego mocą i ich wspólny strumień magii nakierować na źródło anomalii - aby w końcu uczynić ją posłuszną, spokojną, by ją ułagodzić i poskromić. Mocno wytężała swą wolę - i magię.
Bez wahania sięgnęła po magię w chwili zagrożenia, choć po dziedzinę, w której nie czuła si najpewniej; potrafiła więcej, niż niektórzy, lecz transmutacja wymagała od niej wysiłku - a powinna była przychodzić jej być boże z łatwością ze względu na wrodzony dar. Urodziła się wszak metamorfomagiem; może to ułatwiło dziś sprawę. Promień zaklęcia objął figury, które zamierzały zagrodzić im drogę do źródła anomalii; unieruchomił je, zmieniając z powrotem po prostu w wosk. Cicho wypuściła z ust powietrze, rada, że w latach szkolnych ćwiczyła to zaklęcie. Może powinna była większą teraz uwagę poświęcić transmutacji? Trudno było jej odnaleźć na to czas; najmocniej kusiła ją czarna magia - i to jej potęgę pragnęła sięgnąć.
To ona była jej niezbędna, by wykonywać rozkazy Czarnego Pana. Podążyła za Rowlem w stronę ogniska anomalii; wyczuwali je, powietrze gęstniało i wibrowało. Czuła się znów poddenerwowana, lecz starała się wyciszyć myśli - musiała się skupić. Nie nosiła na przedramieniu Mrocznego Znaku, walczyła jednak o to, aby być tego wartą; wierzyła, że ujarzmienie niestabilności anomalii będzie krokiem ku temu. Musiało się udać.
Przyłączyła się do Magnusa, gdy rozpoczął znajomy już proces; próbowała zsynchronizować się z jego mocą i ich wspólny strumień magii nakierować na źródło anomalii - aby w końcu uczynić ją posłuszną, spokojną, by ją ułagodzić i poskromić. Mocno wytężała swą wolę - i magię.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Odczuł ujście magii, ale też je zobaczył - satysfakcjonujący widok po żmudnym zmaganiu się z niepokorną mocą, wymagającą nałożenia jej kagańca, spętania jak nieposłusznego zwierzęcia. Magnus miał o sobie mniemanie wysokie, był potężnym i dobrze wyszkolonym czarodziejem, więc narzucenie anomalii swej myśli nie stanowiło dlań czegoś niemożliwego. Dla niego - nie, dla innych - jak najbardziej. Wraz z Rycerzami Walpurgii posiadł przecież wiedzę wprost od Czarnego Pana, podejmował się okiełznywania energii Jego ścieżką, kierując się Jego słowem i Jego mądrością, więc jakże pospolita gawiedź, naiwni prostaczkowie nieposiadający pojęcia o prawdziwej potędze mieliby niby się z nim równać? Magnus nie poczuwał się do rozumienia istoty samego zjawiska anomalii - te niepokoiły go, lecz nie lękał się ich, może brawurowo, może niemądrze. Magia z natury była żywa i trudna do opanowania, zatem załamania się wirów czarodziejskiej mocy wywoływało u mężczyzny ledwie lekki dyskomfort, delikatne łaskotanie, ekscytację ewentualnymi skutkami ubocznymi. Możliwość przekucia ich na własne, klarowne triumfy kusiła skuteczniej, niż obawa przed spekakularnym zmieceniem z powierzchni ziemi najbliższych ludzkich siedzib.
Magnus teatralnie otrzepał szatę z niewidzialnych pyłków kurzu i wsunął różdżkę za pazuchę. Skończyli z tym miejscem, magia znalazła się już pod ich wpływem, pod ich butem. Tak przynajmniej mu się zdawało, do momentu, w którym przyjemna muzyka nie przerodziła się w niemożebny do zniesienia zgrzyt, przywołujący wspomnienia feralnego wieczora. Rowle instynktownie próbował zatkać sobie uszy, acz i tak dochodziły go okropne trzaski, rozchodzące się od razu pulsującym bólem głowy. Wysokie sufity sprzyjały rozchodzeniu się dźwięków i tak, jak do niedawna doceniał znakomitą akustykę budynku, tak w tym momencie przeklinał jego architekta. W zaaferowaniu zdołał jednak dostrzec pod jedną ze ścian potencjalne źródła swych nieprzyjemności; pięć gramofonów jednocześnie grało identyczną (pozornie) melodię, zatem jeden musiał być wadliwy. Nie oglądając się na Sigrun zbliżył się do instrumentów, aby zbadać, których z nich psuje muzykę i ostatecznie go zdekapitować.
|st 40
Magnus teatralnie otrzepał szatę z niewidzialnych pyłków kurzu i wsunął różdżkę za pazuchę. Skończyli z tym miejscem, magia znalazła się już pod ich wpływem, pod ich butem. Tak przynajmniej mu się zdawało, do momentu, w którym przyjemna muzyka nie przerodziła się w niemożebny do zniesienia zgrzyt, przywołujący wspomnienia feralnego wieczora. Rowle instynktownie próbował zatkać sobie uszy, acz i tak dochodziły go okropne trzaski, rozchodzące się od razu pulsującym bólem głowy. Wysokie sufity sprzyjały rozchodzeniu się dźwięków i tak, jak do niedawna doceniał znakomitą akustykę budynku, tak w tym momencie przeklinał jego architekta. W zaaferowaniu zdołał jednak dostrzec pod jedną ze ścian potencjalne źródła swych nieprzyjemności; pięć gramofonów jednocześnie grało identyczną (pozornie) melodię, zatem jeden musiał być wadliwy. Nie oglądając się na Sigrun zbliżył się do instrumentów, aby zbadać, których z nich psuje muzykę i ostatecznie go zdekapitować.
|st 40
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Od tej pory to ustabilizowane za pomocą czarnej magii miejsce staje się terenem sprzyjającym rzucaniem czarów przez wszystkich Rycerzy Walpurgii. Sukces zagwarantował wszystkim poplecznikom Czarnego Pana bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców podczas kolejnych gier w tej lokacji. Zostanie wam to zapamiętane.
| Możecie kontynuować rozgrywkę.
| Możecie kontynuować rozgrywkę.
Nie uważała się za czarownicę słabą, czy pozbawioną talentów; gdyby brakowało jej pewności siebie, bądź rzeczywiście umiejętności - jakże mogłaby służyć ich Panu? W szeregach Rycerzy Walpurgii nie było miejsca dla słabych i miałkich; liczyli się najsilniejsi. Rookwood była pewna swej mocy, lecz nie narcystycznie - jeszcze nie. Miała wciąż sporo do nadrobienia, rozwijała się i uczyła; spoglądała na potężniejszych od siebie z zazdrością, ale i podziwem, wierząc, że zdoła sięgnąć po podobną moc. A przynajmniej zamierzała uczynić wszystko, by tak się stało. Walka z anomaliami miała być nie tylko wypełnieniem rozkazu, ale i krokiem naprzód. Nauką i wiedzą. Podczas minionych tygodni odniosła wiele niepowodzeń, lecz w końcu wyciągnęła z nich wnioski. Podążała za instrukcjami przekazanymi przez Pana, coraz bardziej rozumiejąc ich istotę i lepiej stosując je w praktyce; czuła, że magia im się poddaje. Czuła, że ją tłamszą. Powietrze jęło się uspokajać, nie drżało już i nie pulsowało. Rookwood nie odpuszczała jednak ani na moment, obawiając się, że anomalia znów wyślizgnie im się z palców - ale tak się nie stało.
Gdy myślała, że to koniec, rozległ się muzyka, lecz ponad przyjemną melodię przebrzmiewał straszliwy zgrzyt; Sigrun skrzywiła się znacznie. Miała już dość anomalii, które wwiercały się do jej mózgu, znacznie ją osłabiając. Tak było w przypadku wybrzeża Dover, Magicznej Oranżerii - i feralnego zaułka na Pokątnej, kiedy to oboje, zarówno Rookwood, jak i Rowle, niemal potracili zmysły. Uspokojona anomalia buchnęła na nowo i ich wysiłek poszedł na marne. Teraz musiało być inaczej. Magnus ruszył ku gramofonom, ona za nim, tak na wszelki wypadek; nie wiedziała wiele o muzyce, właściwie to nic nie wiedziała, znała zaledwie kilku wykonawców, których lubiła słuchać i tańczyć do ich muzyki. Szlachta otrzymywała jednak wszechstronne wychowanie, także artystyczne; zaowocowało to niespodziewanie, nagle. Magnus bezbłędnie naprawił gramofon i nieznośny zgrzyt ustal. Sigrun opuściła różdżkę dopiero wówczas, gdy wyczuła, że anomalia poddała się im całkowicie - i nie wyczuwała już jej niestabilności w eterze.
- Udało się - wyrzekła z satysfakcją, szelmowsko uśmiechnięta - i piekielnie z siebie zadowolona. Poczyniła dziś duży krok do przodu. Miała okazję uczyć się od Śmierciożercy i uczyniła to, przyniosło to pożądane efekty. - O ile mnie pamięć nie myli, to proponowałeś, by się napić - przypomniała mu lekkim tonem; dziś mogli być z siebie zadowoleni. Zasłużyli na chwilę wytchnienia.
Gdy myślała, że to koniec, rozległ się muzyka, lecz ponad przyjemną melodię przebrzmiewał straszliwy zgrzyt; Sigrun skrzywiła się znacznie. Miała już dość anomalii, które wwiercały się do jej mózgu, znacznie ją osłabiając. Tak było w przypadku wybrzeża Dover, Magicznej Oranżerii - i feralnego zaułka na Pokątnej, kiedy to oboje, zarówno Rookwood, jak i Rowle, niemal potracili zmysły. Uspokojona anomalia buchnęła na nowo i ich wysiłek poszedł na marne. Teraz musiało być inaczej. Magnus ruszył ku gramofonom, ona za nim, tak na wszelki wypadek; nie wiedziała wiele o muzyce, właściwie to nic nie wiedziała, znała zaledwie kilku wykonawców, których lubiła słuchać i tańczyć do ich muzyki. Szlachta otrzymywała jednak wszechstronne wychowanie, także artystyczne; zaowocowało to niespodziewanie, nagle. Magnus bezbłędnie naprawił gramofon i nieznośny zgrzyt ustal. Sigrun opuściła różdżkę dopiero wówczas, gdy wyczuła, że anomalia poddała się im całkowicie - i nie wyczuwała już jej niestabilności w eterze.
- Udało się - wyrzekła z satysfakcją, szelmowsko uśmiechnięta - i piekielnie z siebie zadowolona. Poczyniła dziś duży krok do przodu. Miała okazję uczyć się od Śmierciożercy i uczyniła to, przyniosło to pożądane efekty. - O ile mnie pamięć nie myli, to proponowałeś, by się napić - przypomniała mu lekkim tonem; dziś mogli być z siebie zadowoleni. Zasłużyli na chwilę wytchnienia.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Piskliwy jazgot dudnił mu w głowie zwielokrotnionym echem, jakby to nie jeden, a setki magicznie skopiowanych instrumentów wydobywało z siebie ten piekielny odgłos. Który prędko ustał pod delikatnymi dłońmi Magnusa. Zdołał naprawić gramofon, wybrał przecież bezbłędnie, precyzyjnie ciskając nim o marmurową posadzkę, z satysfakcją obserwując turlające się po podłodze trybiki i sprężyny. Irytujące dźwięki ustały momentalnie, a w pomieszczeniu na powrot zabrzmiała muzyka; zostali przy Schubercie, choć tym razem była to jakaś wariacja na temat. Może Czajkowski grający Schuberta? Podobało mu się, nie potrzebował wiele, by się przy tym odprężyć i chętnie poznałby specyfikację muzyki - prawie otworzył usta, chcąc zastanowić się nad tym z Rookwood, acz jej mina odwiodła mężczyznę od zadania pytania. Sigrun raczej nie znała na nie odpowiedzi, ale to przecież nie szkodzi. Zawładnęli mocą anomalii, nieważne, czy akompaniował im Austriak czy Rosjanin, a po słonych porażkach poprzedniego dnia, mieli co świętować. Rowle wsunął różdżkę za pazuchę, odczuwając przyjemny oddech ciepła, który musnął go po twarzy: magia w tym miejscu miała pozostać im łaskawa. Nieśpiesznie sięgnął do kieszeni, wyciągając z kieszeni papierośnicę. Nową, wciąż nie przywykł do jej kształtu i szorstkiej faktury i wiele oddałby, żeby odzyskać swoją starą. Najprawdopodobniej już wymienioną drogą handlu towarowego za tygodniowy zapas mięsa, miarkę soli i worki mąki przez rosyjską starowinkę.
-A czym płuczesz sobie gardło? - spytał wyzywająco, wyciągając ku niej papierośnicę i hojnym gestem nakazując jej się poczęstować. Miała niezły (żaden?) wybór, pośród czarodziejskich papierosów zawieruszyły się zgrabne skręty o charakterystycznym zapachu i zielonkawej bibułce. Magnus bez ceregieli odpalił jednego z nich, wpuszczając w płuca dawkę leczniczego dymu, odganiającego ciężkie chmury znad jego czoła. Dwa buchy później był już przyjemnie odprężony i rozsiadał się wygodnie pod ścianą, tuż obok rozbitego mechanizmu wadliwego gramofonu - właściwie to nie chce mi się nigdzie iść - poinformował Sigrun, gapiąc się jednocześnie na zastygłą figurę długowłosego faceta w białej szacie - gdyby ten tutaj jeszcze był żywy, pewnie zmieniłby nam wodę w wino - zauważył, dopasowując postać do właściwej bajki.
-A czym płuczesz sobie gardło? - spytał wyzywająco, wyciągając ku niej papierośnicę i hojnym gestem nakazując jej się poczęstować. Miała niezły (żaden?) wybór, pośród czarodziejskich papierosów zawieruszyły się zgrabne skręty o charakterystycznym zapachu i zielonkawej bibułce. Magnus bez ceregieli odpalił jednego z nich, wpuszczając w płuca dawkę leczniczego dymu, odganiającego ciężkie chmury znad jego czoła. Dwa buchy później był już przyjemnie odprężony i rozsiadał się wygodnie pod ścianą, tuż obok rozbitego mechanizmu wadliwego gramofonu - właściwie to nie chce mi się nigdzie iść - poinformował Sigrun, gapiąc się jednocześnie na zastygłą figurę długowłosego faceta w białej szacie - gdyby ten tutaj jeszcze był żywy, pewnie zmieniłby nam wodę w wino - zauważył, dopasowując postać do właściwej bajki.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przez kilka chwil miała wrażenie, że Magnus chce ją o coś zapytać, jednakże najwyraźniej zrezygnował z tego pomysłu, być może odwiodła go od tego zdezorientowana mina Sigrun, która pojawiła się na bladej twarzy. Sama nie poradziłaby sobie z gramofonem, nie znała się na jego budowie, ani tym bardziej na instrumentach muzycznych. W domu podobne urządzenie posiadała, zaczarowane rzecz jasna, potrafiła je obsługiwać, niewiele jednak więcej. Jej wiedza o muzyce była dość żenująca, słuchała zazwyczaj tego, co po prostu wpadło jej w ucho. A to zazwyczaj różniło się od klasycznej melodii, która gładko i czysto popłynęła teraz z naprawionego gramofonu. Nie miała pojęcia cóż to za muzyka, ani tym bardziej kto ją skomponował. Nazwisko Schubert, czy Czajkowski niewiele by jej powiedziało. Rookwood nie była w tym względzie partnerką do rozmowy; właściwie nie nadała się do rozmowy o żadnej dziedzinie sztuki, bo ta niezbyt ją pociągała. Nie miała natury romantycznej, czy sentymentalnej. Nie wzruszało ją piękno obrazu na płótnie, czy doskonałość rzeźby; zachwyt Sigrun wzbudzały zdecydowanie inne widoki.
- Najchętniej zieloną wróżką - odparła z rozbrajającą szczerością, a na jej pełne usta wpłynął drapieżny uśmiech; zamiłowaniem do Zielonej Wróżki chwalić się głośno nie należało, była wszak nielegalna, lecz sięganie po niedozwolone używki było najlżejszym z grzechów, które Rookwood miała na sumieniu. A właściwie żadnym. Z chęcią poczęstowała się oferowanym przez Magnusa tytoniem; zgrabnie wydobyła z papierośnicy jeden papieros i potarła jego kraniec. Od razu zapłonął, wetknęła go sobie więc do ust, zaciągając się głęboko. Sama oparła się o najbliższy stolik, dając sobie kilka chwil na upojenie się sukcesem - okiełznała anomalię. W końcu się udało. Usta same rozciągały się w uśmiechu.
Podążyła za spojrzeniem Magnusa, marszcząc jednocześnie brwi, gdy ujrzała mężczyznę w białej szacie. Zamiana wody w wino?
- To czarodziej? - spytała Rookwood, a po twarzy przemknął cień. Sądziła, że muzeum to jest mugolskie, skąd więc tu postaci magów? Bo jak inaczej wytłumaczyć zamianę wody w wino? Tego nie wiedziała. Utkwiła w Magnusie zaciekawione spojrzenie.
- Najchętniej zieloną wróżką - odparła z rozbrajającą szczerością, a na jej pełne usta wpłynął drapieżny uśmiech; zamiłowaniem do Zielonej Wróżki chwalić się głośno nie należało, była wszak nielegalna, lecz sięganie po niedozwolone używki było najlżejszym z grzechów, które Rookwood miała na sumieniu. A właściwie żadnym. Z chęcią poczęstowała się oferowanym przez Magnusa tytoniem; zgrabnie wydobyła z papierośnicy jeden papieros i potarła jego kraniec. Od razu zapłonął, wetknęła go sobie więc do ust, zaciągając się głęboko. Sama oparła się o najbliższy stolik, dając sobie kilka chwil na upojenie się sukcesem - okiełznała anomalię. W końcu się udało. Usta same rozciągały się w uśmiechu.
Podążyła za spojrzeniem Magnusa, marszcząc jednocześnie brwi, gdy ujrzała mężczyznę w białej szacie. Zamiana wody w wino?
- To czarodziej? - spytała Rookwood, a po twarzy przemknął cień. Sądziła, że muzeum to jest mugolskie, skąd więc tu postaci magów? Bo jak inaczej wytłumaczyć zamianę wody w wino? Tego nie wiedziała. Utkwiła w Magnusie zaciekawione spojrzenie.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sączące się leniwie dźwięki poprawnej interpretacji muzycznego geniusza nastroiły Magnusa do całkiem znośnego humoru, nakazującego mu kontemplację chwili. Po burzy zawsze przychodziła cisza; szkwał w muzeum nie wywołał porażających szkód, a oni mogli już zwycięsko moczyć usta w kielichach, radując się zwycięstwem. Jednym z licznych, jakie odnieśli Rycerze.
Wypolerowana, marmurowa podłoga choć chłodna i twarda stanowiła obecnie całkiem niezłe miejsce wypoczynku - nie musiał kombinować, jak ułożyć długie nogi tak, by było mu wygodnie i najzwyczajniej w świecie wyciągnął je przed siebie, z ukontentowaniem zaciągając się skręconym blantem. Papieros zostawiał mu w ustach mocny ziołowy posmak, był znacznie ostrzejszy od zwykłego tytoniu i Magnus o włos uniknął kompromitującego kaszlnięcia, nabierając w płuca jeszcze większy haust dymu.
-Doceniam gust - przechylił głowę, spoglądając na Sigrun zmrużonymi oczami, będąc już lekko nieobecnym. Muzyka łechtała zmysły podrażnione narkotykiem, ziąb trząsł nieco biernym ciałem, a słowa kobiety zdawały się jakby nieco stłumione, jakby wypowiadała je przez grubą warstwę waty. Sięgnął za pazuchę szaty, gmerając zaciekle w jej wewnętrznych kieszeniach i w końcu, po dość długich poszukiwaniach, udało mu się odnaleźć niewielką piersiówkę. Mozolnie odkręcił drobny korek i przystawił butelkę do nosa, wąchając zawartość.
-Whisky - oznajmił, krzywiąc się odrobinę po upiciu solidnego łyku, choć raczej nie powinien mieszać na raz dwóch przyjemności. Pośpiesznie schował piersiówkę - nie chciał, by go kusiło - i wbił umiarkowanie zainteresowane spojrzenie w rzeźbę brodatego, mugolskiego proroka.
-Raczej kuglarz - wyjaśnił, zgrabnie dźwigając się na nogi i podchodząc do woskowego mężczyzny, by obejrzeć go sobie z bliska. Artysta miał tendencję do powiększania czoła postaciom - czyżby jakiś kompleks? - mugole za jarmarczne sztuczki uznali go bogiem. To było w czasach Tyberiusza, nie musiał uczynić wiele, by zaimponować prostaczkom - pokrótce streścił historię, nie rozwodząc się nad szczegółami. Diable ziele zrobiło swoje, czuł się nieco oszołomiony, ale i czarcio szczęśliwy.
-Chyba go sobie wezmę - podzielił się myślą z Sigrun, po czym wycelował różdżką w Jezusa - Libramuto - wypowiedział melodyjnie, nie troszcząc się na razie o to, jak przejdzie niezauważony przez pół Londynu z rzeźbą o wymiarach dorosłego człowieka. Grunt, że niosąc go się nie spoci.
|jolo
Wypolerowana, marmurowa podłoga choć chłodna i twarda stanowiła obecnie całkiem niezłe miejsce wypoczynku - nie musiał kombinować, jak ułożyć długie nogi tak, by było mu wygodnie i najzwyczajniej w świecie wyciągnął je przed siebie, z ukontentowaniem zaciągając się skręconym blantem. Papieros zostawiał mu w ustach mocny ziołowy posmak, był znacznie ostrzejszy od zwykłego tytoniu i Magnus o włos uniknął kompromitującego kaszlnięcia, nabierając w płuca jeszcze większy haust dymu.
-Doceniam gust - przechylił głowę, spoglądając na Sigrun zmrużonymi oczami, będąc już lekko nieobecnym. Muzyka łechtała zmysły podrażnione narkotykiem, ziąb trząsł nieco biernym ciałem, a słowa kobiety zdawały się jakby nieco stłumione, jakby wypowiadała je przez grubą warstwę waty. Sięgnął za pazuchę szaty, gmerając zaciekle w jej wewnętrznych kieszeniach i w końcu, po dość długich poszukiwaniach, udało mu się odnaleźć niewielką piersiówkę. Mozolnie odkręcił drobny korek i przystawił butelkę do nosa, wąchając zawartość.
-Whisky - oznajmił, krzywiąc się odrobinę po upiciu solidnego łyku, choć raczej nie powinien mieszać na raz dwóch przyjemności. Pośpiesznie schował piersiówkę - nie chciał, by go kusiło - i wbił umiarkowanie zainteresowane spojrzenie w rzeźbę brodatego, mugolskiego proroka.
-Raczej kuglarz - wyjaśnił, zgrabnie dźwigając się na nogi i podchodząc do woskowego mężczyzny, by obejrzeć go sobie z bliska. Artysta miał tendencję do powiększania czoła postaciom - czyżby jakiś kompleks? - mugole za jarmarczne sztuczki uznali go bogiem. To było w czasach Tyberiusza, nie musiał uczynić wiele, by zaimponować prostaczkom - pokrótce streścił historię, nie rozwodząc się nad szczegółami. Diable ziele zrobiło swoje, czuł się nieco oszołomiony, ale i czarcio szczęśliwy.
-Chyba go sobie wezmę - podzielił się myślą z Sigrun, po czym wycelował różdżką w Jezusa - Libramuto - wypowiedział melodyjnie, nie troszcząc się na razie o to, jak przejdzie niezauważony przez pół Londynu z rzeźbą o wymiarach dorosłego człowieka. Grunt, że niosąc go się nie spoci.
|jolo
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Płynąca z gramofonu spokojna, klasyczna melodia niespecjalnie trafiała w niezbyt wyrafinowane gusta muzyczne Rookwood, choć budziła pewne skojarzenia. Jej ojciec, choć nigdy nie należał do pokroju estetów i ludzi szanuujących i doceniających piękno sztuki, zwykł zamykać się w swym gabinecie na piętrze i gdy przystawiała ucho do drzwi, aby sprawdzić co robi, to chyba słyszała podobne melodie. Nie miała pewności, bo wspomnienia z dzieciństwa skupiały się głównie na koszmarach, które najmocniej zapisały się w pamięci. Zapisały się w niej na zawsze, niestety. Ze szczególną częstotliwością przypominały o sobie przez kilka tygodni po Azkabanie, a tamte noce uczyniły je jeszcze bardziej przerażającymi. Odsunęła od siebie jednak te myśli, skupiając się na tym, co tu i teraz. Bo tu i teraz osiągnęła sukces. Na pełnych ustach jawił się triumfalny uśmiech, a gdy Magnus pochwalił jej dobry gust co do wyboru trunków, odsłonił wyraźną przerwę między jedynkami, gdy skinęła na to głową. Zbyt wyrafinowany to on nie był, bo i nie miała środków finansowych, aby sięgać po najdroższe trunki (tym bardziej doceniała zebrania Rycerzy Walpurgii w podwodnym balecie Tristana Rosiera, La Fantasmagorie, bo mogła raczyć się tam doskonałym - i drogim - winem), a gdy gardło suszy, była skłonna pić co było, nie mniej jednak Zielona Wróżka była dziś wymarzonym zwieńczeniem dnia. Nie nagrodą za to, bo nią byłoby zadowolenie Czarnego Pana i kręgu jego najwierniejszych sług, za wypełnienie rozkazu.
- Aha - odparła niezbyt elokwentnie, ale i nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć. W innym towarzystwie najpewniej zaczęłaby kpić, lecz zbyt wiele miała szacunku do najbardziej zaufanych sług Czarnego Pana. Nie wiedziała skąd Magnus znał tę mugolską postać, ani tym bardziej dlaczego była mu znana jego historia, nie zadawała jednak pytań. Sigrun niespecjalnie interesowała mugolska literatura, ani tym bardziej ich bogowie, czy też kuglarze, obojętnie Zmierzyła figurę znużonym spojrzeniem.
- Jak sobie życzysz - mruknęła obserwując próbę rzucenia zaklęcia przez Magnusa na woskową figurę; okazało się zbyt słabe, dlatego wyciągnęła własną różdżkę. Skoro tak bardzo tego chciał. - Libramuto - wyrzekła ostrożnie, znów dziś sięgając po transmutację.
Niedługo potem oboje opuścili Muzeum.
| zt x2
- Aha - odparła niezbyt elokwentnie, ale i nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć. W innym towarzystwie najpewniej zaczęłaby kpić, lecz zbyt wiele miała szacunku do najbardziej zaufanych sług Czarnego Pana. Nie wiedziała skąd Magnus znał tę mugolską postać, ani tym bardziej dlaczego była mu znana jego historia, nie zadawała jednak pytań. Sigrun niespecjalnie interesowała mugolska literatura, ani tym bardziej ich bogowie, czy też kuglarze, obojętnie Zmierzyła figurę znużonym spojrzeniem.
- Jak sobie życzysz - mruknęła obserwując próbę rzucenia zaklęcia przez Magnusa na woskową figurę; okazało się zbyt słabe, dlatego wyciągnęła własną różdżkę. Skoro tak bardzo tego chciał. - Libramuto - wyrzekła ostrożnie, znów dziś sięgając po transmutację.
Niedługo potem oboje opuścili Muzeum.
| zt x2
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Odkrycia jakich dokonała jednostka badawcza Rycerzy Walpurgii były naprawdę fascynujące. Nawet dla takich ignorantów naukowych jak Sigrun Rookwood. Nie znała się ani na numerologii, ani na prawach teorii magii, nigdy nie była typem mózgowca, czy prymuski, choć nie brakowało jej bystrości umysłu - ale przejawiającej się zgoła inaczej. Cassandry Vablatsky, przemawiającej w imieniu jednostki, podczas niedawnego spotkania, słuchała jednak z uwagą i fascynacją. Niepokojem, gdy mówiła o bitwie o Azkaban, o wyścigu do którego musieli stanąć. Miała nadzieję, że nigdy więcej ani nie ujrzy, ani nie usłyszy o tym miejscu; nadzieja jednak znów okazała się matką głupich, a los złośliwie zagrał im na nerwach. Teraz musieli więzienie ochronić, nie dopuścić, aby dostał się tam Zakon Feniksa. Uzdrowicielka wspomniała jednak i o innym odkryciu, które wzbudziło w Rookwood zainteresowanie. Nie rozumiała tego jak miałoby dojść do wzmocnienia mocy w jej różdżce, nie rozumiała błędów, które wkradły się do procedury naprawy, której używali w miejscach owładniętych przez anomalie - jeśli jednak możliwe było wykorzystanie tego na ich korzyść, pragnęła by tak się stało. Wszyscy oni potrzebowali wzmocnienia, dodatkowej mocy, zwłaszcza, gdy zadania przed nimi stawiane były coraz trudniejsze.
Podczas spotkania mówiono, iż należy zebrać próbki magii w miejscach, gdzie dokonano naprawy. Żaden z członków jednostki badawczej nie powinien pojawiać się tam sam; nie wiadomo wszak, czy znów nie pojawią się członkowie Zakonu Feniksa, czy może służby kontrolne Ministerstwa Magii. Potrzebowali towarzystwa, ochrony - i tej nocy Sigrun miała służyć w ten sposób swą różdżką Dolohovowi. Noc była prana i gorąca, gdy lądowała nieopodal Muzeum, które wciąż było zamknięte. Być może Ministerstwo Magii nie zorientowało się wciąż, czy magia została tu ustabilizowana? Dla nich tym lepiej.
- Potrzebujesz czegoś konkretnego? - spytała ostrożnie, krocząc obok alchemika w kierunku muzeum. Sięgnęła do kieszeni, po różdżkę, na której mocno zacisnęła palce. Czy uda się ją wzmocnić? Miała taką nadzieję. Była jednocześnie niezwykle ciekawa tego, co alchemik miał tu do roboty - i tego jak cała procedura miała wyglądać.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Odkrycie techniki wzmacniania mocy różdżek rycerzy na pewno wzbogacało siłę organizacji. Kreowało nowe możliwości. Nie tylko pod kątem samego wzmocnienia, lecz również rozwijało możliwości na inne metody wykorzystania wypaczonej magii. Valerij należał do naukowców których to nieznane intrygowało bardziej zwłaszcza iż cały proces wzmacniania magii użytkownika różdżki który dokonał naprawy był nie tylko mozolny oraz zwyczajnie nudny, lecz również nieprzyjemny. O ile pierwszy etap nie był taki zły jeżeli pomijało się element zmuszający go do wyjścia z piwnicy o tyle kolejny nie był czymś... odpowiednim. Między innymi z takich anie innych względów zawsze wolał zajmować się mieszankami wybuchowymi. Ich produkcja i testowanie same w sobie nie krzywdziły o ile taka była wola produkującego. Krzywdę i zniszczenie czyniły dopiero w innych rękach. Tak jak większość tworów Dolohova, który czynnik eksperymentowania na ludzkim organizmie, wykorzystywania żywego ludzkiego organizmu jako ingrediencji...pomijał, jeśli tylko mógł. Bał się jednak odmówić wiedząc, że to może rzutować na zaufanie Czarnego Pana wobec niego. Nie chciał tego stracić.
Pojawił się w umówionym miejscu o czasie co potwierdził kieszonkowy zegar alchemika. Skinął głową czarownicy na powitanie. Minę miał nieco nietęgą, zupełnie jakby został zmuszony przez nią do fizycznych ćwiczeń na świeżym powietrzu. Nie był na nią zły, lecz to zdecydowanie ten rodzaj gburnego niezadowolenia plątał się aurą wokół niego.
- W zasadzie to tak. Zaprowadź mnie konkretnie do miejsca w którym się znajdowałaś w chwili oddziaływania na anomalię. Jeżeli potrafisz dokładnie określić gdzie konkretnie stałaś to nawet lepiej - skończył przyczyniając półkroku w tył, tak by czarownica przedzierała szlak prowadząc go. Jednocześnie wyciągnął zza pazuchy butelkę wypełnioną drobnymi kośćmi - szczurzymi. Były stare, nagie, suche. Sama butelka nie była idealnym walcem z szyjką. Była bardziej prostopadłościanem o zaokrąglonych krańcach i wąskiej jednej ściance. Potrząsnął nią. Kości zagrzechotały o szkło. Przyjrzał się im. Uniósł gęste brwi wyżej popadając w lekką zadumę.
- Anomalia zaczynała działać zaraz po przekroczeniu progu muzeum? Była wyczuwalna tuż na wstępie czy dopiero gdy się weszło w głąb budynku?
Pojawił się w umówionym miejscu o czasie co potwierdził kieszonkowy zegar alchemika. Skinął głową czarownicy na powitanie. Minę miał nieco nietęgą, zupełnie jakby został zmuszony przez nią do fizycznych ćwiczeń na świeżym powietrzu. Nie był na nią zły, lecz to zdecydowanie ten rodzaj gburnego niezadowolenia plątał się aurą wokół niego.
- W zasadzie to tak. Zaprowadź mnie konkretnie do miejsca w którym się znajdowałaś w chwili oddziaływania na anomalię. Jeżeli potrafisz dokładnie określić gdzie konkretnie stałaś to nawet lepiej - skończył przyczyniając półkroku w tył, tak by czarownica przedzierała szlak prowadząc go. Jednocześnie wyciągnął zza pazuchy butelkę wypełnioną drobnymi kośćmi - szczurzymi. Były stare, nagie, suche. Sama butelka nie była idealnym walcem z szyjką. Była bardziej prostopadłościanem o zaokrąglonych krańcach i wąskiej jednej ściance. Potrząsnął nią. Kości zagrzechotały o szkło. Przyjrzał się im. Uniósł gęste brwi wyżej popadając w lekką zadumę.
- Anomalia zaczynała działać zaraz po przekroczeniu progu muzeum? Była wyczuwalna tuż na wstępie czy dopiero gdy się weszło w głąb budynku?
Madame Tussaudus
Szybka odpowiedź