Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight
Krucza wieża
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Krucza wieża
Położona na na wzgórzach wyspy Wight, sprawiająca wrażenie opuszczonej, wieża stanowi niezwykłe centrum zainteresowania kruków. Trudno stwierdzić, dlaczego miejsce jest tak licznie obsiadane przez czarnoskrzydłe, wieszcze stworzenia. Jedno jest pewne: jeśli rzeczywiście wybierasz się w te okolice, nie próbuj samotnie zwiedzać ciemnych zakamarków i strzelistej wieży, otulonej ciężkim zapachem piór i ciszy naruszanej tylko przez pojedyncze skrzeki.
Mówi się, że miejsce okryte jest klątwą rzuconą przez zamordowanego czarnoksiężnika, a sama ofiara tuż przed śmiercią oddała dech zemście. Dopóki nie zostanie pomszczony, jego dusza będzie dręczyć napotkanych ostrymi szponami kruczej armii.
Po wieży zostały ruiny.
Mówi się, że miejsce okryte jest klątwą rzuconą przez zamordowanego czarnoksiężnika, a sama ofiara tuż przed śmiercią oddała dech zemście. Dopóki nie zostanie pomszczony, jego dusza będzie dręczyć napotkanych ostrymi szponami kruczej armii.
Po wieży zostały ruiny.
Kamienne stopnie w dół, wilgotne ściany, ciemności z trudem rozpraszane przez ogień pochodni i niosące się wśród skalnych korytarzy echo, wydawały się jej aż nadto znajome – choć starała się blokować niechciane wspomnienia jak mogła, nie potrafiła nie skojarzyć tego wszystkiego z podziemną jaskinią, z której zaledwie miesiąc wcześniej wydobyli skrzynię z sercem Grindelwalda. Nie chciała o tym myśleć; nie mogła o tym myśleć; a jednak, zdrowy rozsądek chwilami się rozmywał, a wyobraźnia podsuwała jej zdradliwe szczegóły, czy to w postaci pajęczych, tańczących na ścianach cieni, czy kwaskowatego zapachu bulgoczącej, śmiertelnie groźnej wody. Woda zdawała się zresztą rzeczywiście bulgotać gdzieś w oddali – czy tylko jej się wydawało, czy naprawdę słyszała niepokojące pluski?
Widok nieznajomego staruszka nie przyniósł ulgi, a już na pewno nie zrobiły tego przerażone krzyki i dźwięki wybuchu, ale chociaż Margaux czuła wspinające się po plecach, lodowate palce paniki, nie pozwoliła, żeby ta ją ogarnęła. Skinęła głową starszemu mężczyźnie i rozluźniła uścisk na dłoni dziewczynki; planowała coś powiedzieć, ale słowa otuchy zamarły jej na ustach. – Ma pan różdżkę? – zapytała dla pewności, tak naprawdę nie potrzebując wcale werbalnego zaprzeczenia; widziała, że jego ręce były puste. Sięgnęła do torby, mechanicznymi, bezosobowymi ruchami wyciągając z niej różdżkę, którą odebrała jednemu ze strażników i wręczając ją mężczyźnie. – Proszę wziąć tę, na wszelki wypadek. – Nierozsądnie byłoby zostawiać ich tutaj bez możliwości obrony. – Poprzedniemu właścicielowi już się nie przyda – dodała ciszej. Posłała ostatnie spojrzenie ku drobnej twarzyczce przestraszonego dziecka, starając się ułożyć zaciśnięte wargi w coś na kształt pokrzepiającego uśmiechu, ale nie czekała, żeby sprawdzić, jaki uzyskała efekt – ściskając własną różdżkę w zbielałych palcach, pomknęła przed siebie, podążając śladami migającej pochodni Brendana.
Nie wiedziała, co spodziewała się zastać w kolejnej komnacie, ale rzeczywistość z całą pewnością przerosła te wyobrażenia, sprawiając, że na kilka sekund zamarła w miejscu, niezdolna do poruszenia się w którąkolwiek stronę. Komnatę wypełniały krzyki, chaos i smród zgnilizny, unoszący się znad powykrzywianych sylwetek ożywionych ciał; choć nie chciała się im przyglądać, to gdy raz już zatrzymała wzrok na pustych oczodołach, nie potrafiła przestać patrzeć. Przeprawa na drugą stronę była jeszcze gorsza – wąska kładka, wyrwa w połowie i woda, wszędzie woda; dlaczego to zawsze musiała być woda?
Ocknęła się z odrętwienia na dźwięk kolejnego krzyku, nie była w stanie stwierdzić, czyjego; nie miała też pojęcia, jakim cudem nogi poniosły ją do przodu, podczas gdy instynkt przeraźliwie wrzeszczał, żeby uciekać, skąd przyszła. Zamiast go usłuchać, przyspieszyła, rozglądając się intensywnie, ale ciemności pomieszane z latającymi smugami zaklęć zdecydowanie działały na jej niekorzyść. Odruchowo wycelowała różdżkę w inferiusa (3), który znajdował się bezpośrednio przed Michaelem (czy to na pewno był Michael?) i szykował się do zadania ciosu. – Petrificus totalus! – krzyknęła, a przynajmniej tak jej się wydawało – bo jej głos utonął w ogólnym hałasie.
Nie zatrzymała się, żeby ocenić skuteczność ataku – biegła dalej, prosto ku ziejącej w chodniku wyrwie, mając nadzieję, że uda jej się ją przeskoczyć tak samo łatwo, jak pasy w pierwszej komnacie.
| pierwsza kostka na atak, druga kostka na skok
Widok nieznajomego staruszka nie przyniósł ulgi, a już na pewno nie zrobiły tego przerażone krzyki i dźwięki wybuchu, ale chociaż Margaux czuła wspinające się po plecach, lodowate palce paniki, nie pozwoliła, żeby ta ją ogarnęła. Skinęła głową starszemu mężczyźnie i rozluźniła uścisk na dłoni dziewczynki; planowała coś powiedzieć, ale słowa otuchy zamarły jej na ustach. – Ma pan różdżkę? – zapytała dla pewności, tak naprawdę nie potrzebując wcale werbalnego zaprzeczenia; widziała, że jego ręce były puste. Sięgnęła do torby, mechanicznymi, bezosobowymi ruchami wyciągając z niej różdżkę, którą odebrała jednemu ze strażników i wręczając ją mężczyźnie. – Proszę wziąć tę, na wszelki wypadek. – Nierozsądnie byłoby zostawiać ich tutaj bez możliwości obrony. – Poprzedniemu właścicielowi już się nie przyda – dodała ciszej. Posłała ostatnie spojrzenie ku drobnej twarzyczce przestraszonego dziecka, starając się ułożyć zaciśnięte wargi w coś na kształt pokrzepiającego uśmiechu, ale nie czekała, żeby sprawdzić, jaki uzyskała efekt – ściskając własną różdżkę w zbielałych palcach, pomknęła przed siebie, podążając śladami migającej pochodni Brendana.
Nie wiedziała, co spodziewała się zastać w kolejnej komnacie, ale rzeczywistość z całą pewnością przerosła te wyobrażenia, sprawiając, że na kilka sekund zamarła w miejscu, niezdolna do poruszenia się w którąkolwiek stronę. Komnatę wypełniały krzyki, chaos i smród zgnilizny, unoszący się znad powykrzywianych sylwetek ożywionych ciał; choć nie chciała się im przyglądać, to gdy raz już zatrzymała wzrok na pustych oczodołach, nie potrafiła przestać patrzeć. Przeprawa na drugą stronę była jeszcze gorsza – wąska kładka, wyrwa w połowie i woda, wszędzie woda; dlaczego to zawsze musiała być woda?
Ocknęła się z odrętwienia na dźwięk kolejnego krzyku, nie była w stanie stwierdzić, czyjego; nie miała też pojęcia, jakim cudem nogi poniosły ją do przodu, podczas gdy instynkt przeraźliwie wrzeszczał, żeby uciekać, skąd przyszła. Zamiast go usłuchać, przyspieszyła, rozglądając się intensywnie, ale ciemności pomieszane z latającymi smugami zaklęć zdecydowanie działały na jej niekorzyść. Odruchowo wycelowała różdżkę w inferiusa (3), który znajdował się bezpośrednio przed Michaelem (czy to na pewno był Michael?) i szykował się do zadania ciosu. – Petrificus totalus! – krzyknęła, a przynajmniej tak jej się wydawało – bo jej głos utonął w ogólnym hałasie.
Nie zatrzymała się, żeby ocenić skuteczność ataku – biegła dalej, prosto ku ziejącej w chodniku wyrwie, mając nadzieję, że uda jej się ją przeskoczyć tak samo łatwo, jak pasy w pierwszej komnacie.
| pierwsza kostka na atak, druga kostka na skok
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k100' : 89
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k100' : 89
Nie chciał zostawiać dziewczynki samej ze starszym mężczyzną, ale zmienił zdanie po usłyszeniu niepokojących odgłosów dobiegających z jaskini. Nie zwiastowały one niczego dobrego, więc dziecko mogło im tam tylko przeszkadzać i narażać zarówno siebie jak i ich na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Ścisnął mocniej dłoń dziewczynki zanim ją puścił, kiwając w podzięce głową Waldy'emu. Miał nadzieję, że ich historia zakończy się happy endem. Florian natomiast ruszył za Brendanem i Margo, lecz to co zobaczył kazało mu się zastanowić, czy jednak nie wolałby zawrócić. W historycznych księgach widział wiele przerażających rycin, ale mógłby przysiąc, że żadna z nich nie była tak przerażająca jak to co przyszło mu zobaczyć. Inferiusy. Najbardziej czarnomagiczne istoty ze wszystkich właśnie atakowały jego przyjaciół i więźniów. Florian nie od razu ruszył na pomoc. Najpierw się zawahał, będąc świadomym swojego zerowego doświadczenia w walce. Przestraszył się konfrontacji z tymi stworzeniami; zaczął drżeć na samą myśl zbliżenia się do nich - co tu dopiero mówić o walce. Przeszło mu przez myśl, że wcale nie jest gotowy na działanie w Zakonie skoro ma się to wiązać z takimi rzeczami. Spodziewał się niebezpieczeństw, ale nie aż takich. Nie czarnej magii w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie był odważnym Gryfonem stworzonym do sytuacji takich jak ta. Był jedynie sympatycznym Puchonem, któremu było daleko do wojownika. A jednak jakimś cudem się tutaj znalazł i musiał teraz szybko podjąć decyzję. Zapewne adrenalina płynąca w jego żyłach nakazała mu szybkiego biegu za resztą. Robił to instynktownie, niewiele przy tym myśląc. Wycelował różdżką w jednego z inferisów (3), a z jego ust wydobyło się głośne - Petrificus totalus! - choć nawet nie był pewny czy to zaklęcie na nie podziała. Zaraz potem przygotował się do skoku i dalszego biegu. Niech będzie co będzie.
atak, skok
atak, skok
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : rzut kością
'k100' : 42, 70
'k100' : 42, 70
Waldy przyjął różdżkę od Margaux, dziękując jej i nie zadając zbędnych pytań o pochodzenie przedmiotu. Odprowadził Zakonników wzrokiem, po czym zaczął przechadzać się po pomieszczeniu nasłuchując dźwięków dochodzących z korytarza. Zerkał przy tym co rusz na pozostawioną z nim dziewczynkę, która usiadła pod ścianą i podciągając kolana pod brodę oplotła je ramionami, wbijając wzrok we własne stopy.
Alan wymierzył Everte Stati w inferiusa (6), atakującego leżącą na ziemi Catherine. Zaklęcie nie było rzucone idealnie i choć uniemożliwiło potworowi atak to odrzuciło go na zbyt małą odległość, by dziewczyna mogła być bezpieczna. Inferius znów na nią ruszył, a Catherine w dalszym ciągu leżała tam, gdzie wcześniej. Spod jej zaciśniętych powiek spływały strumienie łez, a klatka piersiowa unosiła się w krótkich i płytkich, roztrzęsionych oddechach. Pod wpływem krzyku uzdrowiciela otworzyła jednak oczy i spróbowała unieść się odrobinę na łokciu. Potwór zamachnął się, wymierzając silny cios w jej brzuch.
Frederick wycelował idealnie w monstrum czające cię na uzdrowiciela. Inferius (2) ugodzony zaklęciem znieruchomiał i wpadł do czarnej toni jeziora, znikając z oczu obecnych. Aurorowi nie udało się jednakże przeskoczyć dziury w chodniku: przy wybijaniu się do skoku kawałek ścieżki usunął się spod nóg Fredericka, co przełożyło się na odległość skoku. Fox wpadł do wody tuż przed przeciwległą krawędzią. Jako, że umiał pływać nie miał większego problemu z utrzymaniem się nad powierzchnią wody, sam chodnik był też na wyciągnięcie ręki. Problematycznym mógł być jednak inferius, który młócił wodę niecałe dwa metry od Foxa.
Sally wykonała unik, jednak nie był on na tyle szybki by skutecznie uniknąć ataku inferiusa (4). Silny cios w górną część głowy spowodował nieprzyjemne chrupnięcie. Łuk brwiowy Sally był złamany, a stwór dodatkowo rozszarpał jej skórę na skroni. Głowę kobiety przeszył okropny ból, a ciepła posoka ściekała po policzku i na szyję. Potwor odchylił się do tyłu przed zadaniem kolejnego ciosu, umożliwiając Sally atak lub próbę ucieczki. Pochodnia leżąca tuż obok jej ręki nadal płonęła, będąc najwyraźniej zaczarowaną, by nie gasła. W powietrzu wciąż wyczuwalna była woń gazu.
Choć skoki zarówno Margaux jak i Floreana zostały zwieńczone sukcesem, to ich zaklęcia chybiły celu. Sam Michael nie zdążył obronić się przed atakiem. Monstrum z pełnym impetem wpadło na niego, uderzając czarodzieja w klatkę piersiową i spychając go do wody. Tonks mógł poczuć nieznośny ból z lewej strony klatki piersiowej, który spowodowany był złamanym w wyniku ciosu inferiusa (3) żebrem. Nieumarły rzucił się do wody za Michaelem, próbując pochwycić go i tym samym uniemożliwić wypłynięcie, co wiązało się z ryzykiem utonięcia.
Zarówno zaklęcie jak i przeprawa przez chodnik Brendana okazały się udane. Inferius atakujący Everetta padł parę stóp dalej, unieruchomiony - przynajmniej na razie.
Ścieżka była jednakże zbyt wąska, by Weasley mógł wyminąć Alana - tym samym zarówno on, jak i pozostali przeprawiający się za nim musieli zaczekać, aż uzdrowiciel postanowi pójść dalej naprzód.
Everett w końcu się otrząsnął i choć z początku chwiejnie, to jednak stanął na nogi. Chwycił pręt i uniósł go nad głowę, po czym opuścił wymierzając silny cios w głowę potwora (5). Trafił go w bok głowy, powodując zwichnięcie żuchwy. Ożywieniec miał teraz ohydnie wykrzywioną twarz.
Carolynn po nieudanym ataku musiała przejść do defensywy. Udało jej się w odpowiednim momencie odskoczyć, a rozpędzony inferius w nią nie trafił.
| Frederick - ST podciągnięcia się na chodnik przed tym, jak dopadnie Cię inferius wynosi 40. Do rzutu dodana zostanie podwojona wartość statystyki sprawności. Możesz również próbować poradzić sobie z tym nieumarłym problemem w inny sposób.
Michael - ST wymknięcia się z rąk inferiusa i utrzymania na powierzchni wynosi 60. Do rzutu doliczona zostanie podwojona wartość statystyki sprawności oraz bonus wynikający z biegłości pływania.
Catherine leży na ziemi i próbuje się podnieść, jednak inferius (6) wymierzył cios w jej brzuch o sile = 97. Bez pomocy kogoś innego Catherine otrzyma odpowiadające mu obrażenia.
Postaci znajdujące się już na chodniku nie muszą rzucać po raz kolejny na próbę przemieszczenia się naprzód.
W związku z tym, że ścieżka jest zbyt wąska na wyminięcie się NA CHODNIKU OBOWIĄZUJE KOLEJNOŚĆ ODPISÓW (nie dotyczy ona aktualnie Fredericka). Jeżeli ktoś z niżej wymienionych postanowi pozostać na swoim miejscu i nie przemieści się w tej kolejce do przodu może odpisać poza poniższą kolejnością.
Kolejność: Alan, Brendan, Margaux, Florean.
I rzut MG, II rzut MG.
Kontynuujemy kolejkę siedemnastą.
Na odpis macie 48 godzin.
Alan wymierzył Everte Stati w inferiusa (6), atakującego leżącą na ziemi Catherine. Zaklęcie nie było rzucone idealnie i choć uniemożliwiło potworowi atak to odrzuciło go na zbyt małą odległość, by dziewczyna mogła być bezpieczna. Inferius znów na nią ruszył, a Catherine w dalszym ciągu leżała tam, gdzie wcześniej. Spod jej zaciśniętych powiek spływały strumienie łez, a klatka piersiowa unosiła się w krótkich i płytkich, roztrzęsionych oddechach. Pod wpływem krzyku uzdrowiciela otworzyła jednak oczy i spróbowała unieść się odrobinę na łokciu. Potwór zamachnął się, wymierzając silny cios w jej brzuch.
Frederick wycelował idealnie w monstrum czające cię na uzdrowiciela. Inferius (2) ugodzony zaklęciem znieruchomiał i wpadł do czarnej toni jeziora, znikając z oczu obecnych. Aurorowi nie udało się jednakże przeskoczyć dziury w chodniku: przy wybijaniu się do skoku kawałek ścieżki usunął się spod nóg Fredericka, co przełożyło się na odległość skoku. Fox wpadł do wody tuż przed przeciwległą krawędzią. Jako, że umiał pływać nie miał większego problemu z utrzymaniem się nad powierzchnią wody, sam chodnik był też na wyciągnięcie ręki. Problematycznym mógł być jednak inferius, który młócił wodę niecałe dwa metry od Foxa.
Sally wykonała unik, jednak nie był on na tyle szybki by skutecznie uniknąć ataku inferiusa (4). Silny cios w górną część głowy spowodował nieprzyjemne chrupnięcie. Łuk brwiowy Sally był złamany, a stwór dodatkowo rozszarpał jej skórę na skroni. Głowę kobiety przeszył okropny ból, a ciepła posoka ściekała po policzku i na szyję. Potwor odchylił się do tyłu przed zadaniem kolejnego ciosu, umożliwiając Sally atak lub próbę ucieczki. Pochodnia leżąca tuż obok jej ręki nadal płonęła, będąc najwyraźniej zaczarowaną, by nie gasła. W powietrzu wciąż wyczuwalna była woń gazu.
Choć skoki zarówno Margaux jak i Floreana zostały zwieńczone sukcesem, to ich zaklęcia chybiły celu. Sam Michael nie zdążył obronić się przed atakiem. Monstrum z pełnym impetem wpadło na niego, uderzając czarodzieja w klatkę piersiową i spychając go do wody. Tonks mógł poczuć nieznośny ból z lewej strony klatki piersiowej, który spowodowany był złamanym w wyniku ciosu inferiusa (3) żebrem. Nieumarły rzucił się do wody za Michaelem, próbując pochwycić go i tym samym uniemożliwić wypłynięcie, co wiązało się z ryzykiem utonięcia.
Zarówno zaklęcie jak i przeprawa przez chodnik Brendana okazały się udane. Inferius atakujący Everetta padł parę stóp dalej, unieruchomiony - przynajmniej na razie.
Ścieżka była jednakże zbyt wąska, by Weasley mógł wyminąć Alana - tym samym zarówno on, jak i pozostali przeprawiający się za nim musieli zaczekać, aż uzdrowiciel postanowi pójść dalej naprzód.
Everett w końcu się otrząsnął i choć z początku chwiejnie, to jednak stanął na nogi. Chwycił pręt i uniósł go nad głowę, po czym opuścił wymierzając silny cios w głowę potwora (5). Trafił go w bok głowy, powodując zwichnięcie żuchwy. Ożywieniec miał teraz ohydnie wykrzywioną twarz.
Carolynn po nieudanym ataku musiała przejść do defensywy. Udało jej się w odpowiednim momencie odskoczyć, a rozpędzony inferius w nią nie trafił.
| Frederick - ST podciągnięcia się na chodnik przed tym, jak dopadnie Cię inferius wynosi 40. Do rzutu dodana zostanie podwojona wartość statystyki sprawności. Możesz również próbować poradzić sobie z tym nieumarłym problemem w inny sposób.
Michael - ST wymknięcia się z rąk inferiusa i utrzymania na powierzchni wynosi 60. Do rzutu doliczona zostanie podwojona wartość statystyki sprawności oraz bonus wynikający z biegłości pływania.
Catherine leży na ziemi i próbuje się podnieść, jednak inferius (6) wymierzył cios w jej brzuch o sile = 97. Bez pomocy kogoś innego Catherine otrzyma odpowiadające mu obrażenia.
Postaci znajdujące się już na chodniku nie muszą rzucać po raz kolejny na próbę przemieszczenia się naprzód.
W związku z tym, że ścieżka jest zbyt wąska na wyminięcie się NA CHODNIKU OBOWIĄZUJE KOLEJNOŚĆ ODPISÓW (nie dotyczy ona aktualnie Fredericka). Jeżeli ktoś z niżej wymienionych postanowi pozostać na swoim miejscu i nie przemieści się w tej kolejce do przodu może odpisać poza poniższą kolejnością.
Kolejność: Alan, Brendan, Margaux, Florean.
I rzut MG, II rzut MG.
Kontynuujemy kolejkę siedemnastą.
Na odpis macie 48 godzin.
- Mapa:
Spalone inferiusy zaznaczone są czarną kropką. Nieprzytomni czarodzieje są oznaczeni szarą kropką. Okrąg z żółtych kropek oznacza zasięg rażenia ewentualnego wybuchu pochodni.
Legenda:
Alan | Brendan | Florean | Frederick | Margaux | Michael | Dziewczynka | Waldy | Sally | SP - starszy pan | SPi - starsza Pani | E - Everett | S - Suzanne | Ct - Catherine | Cr - Carolynn | Inferiusy
- Żywotność postaci:
Postać Wartość Kara ALAN 215 Brak BRENDAN 312 Brak FLOREAN 210 Brak FREDERICK 245 Brak MARGAUX 205 Brak MICHAEL 210 [-15 do czarów] SALLY 186 -10
- Żywotność NPC:
Postać Wartość Kara Carolynn 165/215 Catherine 100/200 -30; blokowanie ciosów Dziewczynka 80/80 Everett 137/215 -15; zaklęcia z ST > 90; potężne ciosy Starszy pan 200/200 Starsza pani 200/200 Suzanne 100/100 Waldy 210/210 [-15 do czarów]
- Żywotność inferiusów:
Inferius Wartość Kara 1 35/75 2 75 petryfikacja (sześć tur) 3 75 4 75 5 57/75 petryfikacja (cztery tury) 6 55/75 7 70/75
Zdawało mu się, że czas zwolnił, gdy w bezruchu obserwował snop magii, który wyleciał z jego różdżki kierując się ku infernusowi. Przez chwilę miał wrażenie, że wszystko się udało, wszystko będzie dobrze, lecz zawód szybko uderzył w niego, gdy zorientował się, że jego działania dały kobiecie jedynie kilka sekund więcej. Krzyk samoistnie wydobył się z jego gardła i choć od Catherine dzieliło go wiele metrów, wierzył, że jakoś do niej dotarł. Choć w małym stopniu. Ale co z tego, skoro kreatura znów atakowała, a ona nie miała czasu na reakcję, ani nic, by się obronić? Zupełnie zapomniał o infernusie, który stał tuż za jego plecami. A może nie chciał się nim przejmować? Przecież byli tu nie po to, aby bronić siebie, a w celu obrony innych. ,,Po co różdżka, która odmawia wykonania zaklęcia?" - dokładnie pamiętał słowa Garretta, które od tamtej pory co dzień pojawiały się w jego głowie. Nie chciał być bezużyteczną różdżką. Zwłaszcza teraz, gdy był tutaj i nie miał czasu na wątpliwości.
Przez ramię spojrzał na snop magii, który uderzył w infernusa nim ten dopadł jego. Nie miał czasu dziękować i zastanawiać się kto rzucił zaklęcie. Jego nogi same zareagowały, gdy ruszył z miejsca biegnąć przed siebie. Nie tylko chciał pomóc bezbronnej kobiecie i wszystkim tym, którzy byli teraz w niebezpieczeństwie (widział wszystko, lecz jakby wcale nie potrafił ogarnąć co się dzieje), chciał też ustąpić miejsca tym, których kroki dobiegały do niego z oddali, a którzy nie mieli szansy go wyminąć w wąskiej ścieżce.
- Nie daj się, Michaelu. - Tylko tyle krzyknął do Tonks'a, gdy mijał jego i infernusa, który atakował go w wodzie. Nie mógł mu teraz pomóc, pomoc bezbronnym była priorytetem. Pobiegł więc w stronę Catherine i infernusa (6), już w biegu wyciągając różdżkę. Gdy upewnił się, że już zszedł z wąskiej ścieżki, skupił się całkowicie na rzuceniu zaklęcia w stronę infernusa (6). Zacisnął usta i starał się opanować drżące dłonie. Tak bardzo chciał ją uratować.
- Petrificus Totalus! - Zatrzymał się na chwilę, by rzucić zaklęci i natychmiast po tym znów ruszył biegiem, chcąc jak najszybciej znaleźć się blisko Catherine. W tej chwili nie obchodziło go nic.
Przez ramię spojrzał na snop magii, który uderzył w infernusa nim ten dopadł jego. Nie miał czasu dziękować i zastanawiać się kto rzucił zaklęcie. Jego nogi same zareagowały, gdy ruszył z miejsca biegnąć przed siebie. Nie tylko chciał pomóc bezbronnej kobiecie i wszystkim tym, którzy byli teraz w niebezpieczeństwie (widział wszystko, lecz jakby wcale nie potrafił ogarnąć co się dzieje), chciał też ustąpić miejsca tym, których kroki dobiegały do niego z oddali, a którzy nie mieli szansy go wyminąć w wąskiej ścieżce.
- Nie daj się, Michaelu. - Tylko tyle krzyknął do Tonks'a, gdy mijał jego i infernusa, który atakował go w wodzie. Nie mógł mu teraz pomóc, pomoc bezbronnym była priorytetem. Pobiegł więc w stronę Catherine i infernusa (6), już w biegu wyciągając różdżkę. Gdy upewnił się, że już zszedł z wąskiej ścieżki, skupił się całkowicie na rzuceniu zaklęcia w stronę infernusa (6). Zacisnął usta i starał się opanować drżące dłonie. Tak bardzo chciał ją uratować.
- Petrificus Totalus! - Zatrzymał się na chwilę, by rzucić zaklęci i natychmiast po tym znów ruszył biegiem, chcąc jak najszybciej znaleźć się blisko Catherine. W tej chwili nie obchodziło go nic.
There are no escapes There is no more world Gone are the days of mistakes There is no more hope
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Alan Bennett' has done the following action : rzut kością
'k100' : 74
'k100' : 74
Może zareagował zbyt późno, a może to różdżka odmówiła mu posłuszeństwa, nie materializując przed nim tarczy wystarczająco szybko. Inferius rzucił się na niego z całym impetem; był zadziwiająco szybki i silny jak na ożywionego trupa. Michael poczuł przenikliwy ból po lewej stronie klatki piersiowej, w miejscu, gdzie uderzył go inferius. Stracił też równowagę i runął do zimnej wody, gdzie zaraz za nim rzucił się też nieumarły. Chociaż Michael posiadł podstawy umiejętności pływania, musiał utrzymać się na wodzie i jednocześnie nie pozwolić się pochwycić i wciągnąć pod powierzchnię. Wtedy jego szanse wydostania się znacznie by zmalały, a przecież nie chciał tu pozostać. Chciał stąd wyjść, spełnić dobrze swoje zadanie i nawet jeśli jego dotychczasowe życie zapewne stało pod dużym znakiem zapytania, miał dla kogo żyć. Miał córkę, rodzeństwo, rodziców... Nadal nie wiedział nawet co stało się z jego siostrą po przesłuchaniach w ministerstwie. Mimo doskwierającego bólu w boku, wciąż walczył. Młócił wodę próbując uciec przed próbującymi go złapać gnijącymi ramionami. Chciał umknąć inferiusowi i wydostać się z powrotem na chodnik, poza zasięg stwora.
The member 'Michael Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 90
'k100' : 90
To bez sensu - było ich zbyt wiele. Zza ramienia Alana patrzył na dramatyczną scenę, chmara inferiusów była zbyt wielka; poradziliby sobie z nimi, ale nie mieli na to czasu. Musieli iść na przód - wydostać stąd uwięzionych ludzi. Pędzili przed siebie chaotycznie i bez planu, tracąc szansę na powodzenie misji. Usłyszał plusk wody i z westchnieniem ulgi zauważył, że pochodziło akurat od Foxa - wiedział, że auror da sobie radę, niezależnie od tego, czy miał inferiusa na ogonie, czy nie. Gorzej, że niósł przy sobie klucze, które z dużym prawdopodobieństwem pasowały do krat znajdujących się przed nimi.
- Nie mamy czasu z nimi walczyć - stwierdził, pośpiesznie, głosem na tyle podniesionym, by usłyszeli go wszyscy wokół. - Musimy przedrzeć się do wyjścia. Margie, mała musi do nas dołączyć. Nie zdążymy się po nią wrócić, trzeba ich przywołać jak najszybciej, patronus spełni to zadanie. Osłaniajcie jej drogę. - Być to lepiej, że Fox został zatrzymany przez naturalną przeszkodę - dzięki temu wciąż znajdował się na pozycji, z której mógł dziewczynce pomóc. - Trzymaj się, Tonks - rzucił krótko, wierząc, że czarodziej poradzi sobie sam: był Zakonnikiem, priorytetem byli ludzie, po których tutaj przyszli. Błysk zaklęcia Alana poszybował chronić dziewczynę, która wydawała się być w najgorszym stanie; pozostali zdawali radzić sobie lepiej - za wyjątkiem walecznej dziewczyny osłaniającej przejście do krat. Miała zakrwawioną twarz. Brendan pobiegł przed siebie, skręcając w przeciwną stronę - do Carolynn, nie wypuszczając z dłoni pochodni.
- Do krat! Jesteśmy tu, żeby wam pomóc: wszyscy, wycofujcie się do krat! - Mogąc jedynie mieć nadzieję, że ktokolwiek go usłucha - mury otaczające kraty pomogą ukryć się rannym, a im znacznie łatwiej będzie się bronić, póki wszyscy nie będą gotowi przez nią przejść. Miał nadzieję, że krzyk zwróci ku niemu uwagę przynajmniej najbliższego inferiusa - dziewczyna nie wydawała się być w najlepszym stanie. - Petrificus totalus - wycelował po drodze w inferiusa znajdującego się jednak najbliżej Sally (4).
- Nie mamy czasu z nimi walczyć - stwierdził, pośpiesznie, głosem na tyle podniesionym, by usłyszeli go wszyscy wokół. - Musimy przedrzeć się do wyjścia. Margie, mała musi do nas dołączyć. Nie zdążymy się po nią wrócić, trzeba ich przywołać jak najszybciej, patronus spełni to zadanie. Osłaniajcie jej drogę. - Być to lepiej, że Fox został zatrzymany przez naturalną przeszkodę - dzięki temu wciąż znajdował się na pozycji, z której mógł dziewczynce pomóc. - Trzymaj się, Tonks - rzucił krótko, wierząc, że czarodziej poradzi sobie sam: był Zakonnikiem, priorytetem byli ludzie, po których tutaj przyszli. Błysk zaklęcia Alana poszybował chronić dziewczynę, która wydawała się być w najgorszym stanie; pozostali zdawali radzić sobie lepiej - za wyjątkiem walecznej dziewczyny osłaniającej przejście do krat. Miała zakrwawioną twarz. Brendan pobiegł przed siebie, skręcając w przeciwną stronę - do Carolynn, nie wypuszczając z dłoni pochodni.
- Do krat! Jesteśmy tu, żeby wam pomóc: wszyscy, wycofujcie się do krat! - Mogąc jedynie mieć nadzieję, że ktokolwiek go usłucha - mury otaczające kraty pomogą ukryć się rannym, a im znacznie łatwiej będzie się bronić, póki wszyscy nie będą gotowi przez nią przejść. Miał nadzieję, że krzyk zwróci ku niemu uwagę przynajmniej najbliższego inferiusa - dziewczyna nie wydawała się być w najlepszym stanie. - Petrificus totalus - wycelował po drodze w inferiusa znajdującego się jednak najbliżej Sally (4).
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
Świat pociemniał mi ponownie przed oczami. Zalała mnie kolejna fala bólu. Miałam wrażenie, że tym razem coś rozsadziło mi głowę, lecz moje oczy mimo wszystko ponownie się uchyliły. Poczułam uczucie łaskotania na twarzy - to była krew, która spłynęła mi po skroni, policzku, szyi. Nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę. Że krwawię i to moja własna posoka mnie tak łaskocze. Ogarnął mnie strach. Wstyd przyznać, lecz nie myślałam w tym momencie o innych, a o sobie. O tym, że nie chcę tu umrzeć,że chcę zobaczyć swojego ojca, braci, o tym, że nie mam siły i się boję. Mój mózg nie potrzebował więcej - zmusił ciało do ucieczki.
The member 'Sally Moore' has done the following action : rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
Stopy ślizgały jej się po wilgotnym chodniku, gdy biegła przed siebie, z trudem pokonując ziejącą w kamieniu wyrwę; udało jej się, nie upadła, ale za to snop światła, który wydobył się z jej różdżki chybił celu, mijając atakującego inferiusa i rozbijając się o ścianę po drugiej stronie komnaty. Nie podniosło jej to na duchu, ale też nie zdziwiło; dookoła panował chaos, a pozycja, w jakiej się znajdowała, nie ułatwiała wcale celowania. Wydawało się, że znaleźli się w potrzasku; tłoczyli się na cienkiej nitce skalnej we czwórkę (piątkę? szóstkę? straciła z oczu Freddiego, Michaela dostrzegała kątem oka), a ich głosy z trudem przebijały się przez ogólny zgiełk. Potrzebowali porządku, planu działania, konkretnych celów; bez tego po prostu miotali się bezładnie i Margaux uświadamiała sobie z niepokojem, że właściwie należało się tego spodziewać. Nie byli w końcu zgranym zespołem pracujących ze sobą od lat czarodziejów, nawet jeżeli łączyły ich więzy przyjaźni; podbramkowa sytuacja odsłoniła bezlitośnie to, jak daleko im było do starannie naoliwionego mechanizmu.
Nie była pewna, dlaczego odruchowo odnalazła spojrzeniem Brendana, jakby milcząco błagając go o jakieś polecenie (był doświadczonym aurorem, gwardzistą, koniec końców – niekwestionowanym autorytetem w ich grupie), ale na szczęście nie musiała czekać długo; głos mężczyzny przedarł się przez świst zaklęć i wywrzaskiwane formuły, niosąc się wyraźnym echem i nakazując im przedostanie się na drugi koniec komnaty, a Margaux tym razem nie zastanawiała się, czy porzucenie walki było dobrym rozwiązaniem, czy nie – po prostu skinęła głową, unosząc różdżkę. – Expecto patronum! – rzuciła, przywołując z pamięci cieplejsze wspomnienia jaśniejszych i mniej wypełnionych śmiercią dni, posyłając staruszkowi i dziewczynce jednoznaczną wiadomość: dołączcie do nas jak najszybciej. Ciesząc się w myślach, że przynajmniej jedno z nich nie było już bezbronne – i mając nadzieję, że różdżka, którą im przekazała, nie odmówi posłuszeństwa – ruszyła w ślad za resztą Zakonników, kierując się w stronę zamkniętej kraty.
Nie była pewna, dlaczego odruchowo odnalazła spojrzeniem Brendana, jakby milcząco błagając go o jakieś polecenie (był doświadczonym aurorem, gwardzistą, koniec końców – niekwestionowanym autorytetem w ich grupie), ale na szczęście nie musiała czekać długo; głos mężczyzny przedarł się przez świst zaklęć i wywrzaskiwane formuły, niosąc się wyraźnym echem i nakazując im przedostanie się na drugi koniec komnaty, a Margaux tym razem nie zastanawiała się, czy porzucenie walki było dobrym rozwiązaniem, czy nie – po prostu skinęła głową, unosząc różdżkę. – Expecto patronum! – rzuciła, przywołując z pamięci cieplejsze wspomnienia jaśniejszych i mniej wypełnionych śmiercią dni, posyłając staruszkowi i dziewczynce jednoznaczną wiadomość: dołączcie do nas jak najszybciej. Ciesząc się w myślach, że przynajmniej jedno z nich nie było już bezbronne – i mając nadzieję, że różdżka, którą im przekazała, nie odmówi posłuszeństwa – ruszyła w ślad za resztą Zakonników, kierując się w stronę zamkniętej kraty.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 50
'k100' : 50
Krucza wieża
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight