Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight
Krucza wieża
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Krucza wieża
Położona na na wzgórzach wyspy Wight, sprawiająca wrażenie opuszczonej, wieża stanowi niezwykłe centrum zainteresowania kruków. Trudno stwierdzić, dlaczego miejsce jest tak licznie obsiadane przez czarnoskrzydłe, wieszcze stworzenia. Jedno jest pewne: jeśli rzeczywiście wybierasz się w te okolice, nie próbuj samotnie zwiedzać ciemnych zakamarków i strzelistej wieży, otulonej ciężkim zapachem piór i ciszy naruszanej tylko przez pojedyncze skrzeki.
Mówi się, że miejsce okryte jest klątwą rzuconą przez zamordowanego czarnoksiężnika, a sama ofiara tuż przed śmiercią oddała dech zemście. Dopóki nie zostanie pomszczony, jego dusza będzie dręczyć napotkanych ostrymi szponami kruczej armii.
Po wieży zostały ruiny.
Mówi się, że miejsce okryte jest klątwą rzuconą przez zamordowanego czarnoksiężnika, a sama ofiara tuż przed śmiercią oddała dech zemście. Dopóki nie zostanie pomszczony, jego dusza będzie dręczyć napotkanych ostrymi szponami kruczej armii.
Po wieży zostały ruiny.
The member 'Frederick Fox' has done the following action : rzut kością
'k100' : 38
'k100' : 38
Maska ciążyła mu w dłoni o wiele bardziej niż wskazywała by na to jej waga. Wciąż pamiętał o jej kruczoczarnym odbiciu, przez co nie mógł pozbyć się niepewności, że zaraz coś mu się stanie - że maska jakimś cudem zamieni się w coś czym teraz nie jest. Niemniej nie puszczał jej, czując, że może jeszcze się przydać. Biegł szybko w stronę Wieży, widząc tam już Alana, Fredericka i Brendana. Przestraszył się, nigdzie nie widząc Margo, ale wkrótce i ja zauważył. Dobiegł do reszty i wziął głęboki wdech, starając się uspokoić przyspieszone tętno spowodowane biegiem. - Spadła z tego... czegoś - wyjaśnił pokrótce Lisowi, spoglądając na swoją zdobycz. - Stwierdziłem, że może się przydać - dodał i potrzedł bliżej drzwi, chcąc się upewnić, że maska na pewno pasuje do dziury. Pasuje. Spojrzał na towarzyszy, woląc sie upewnić, że myślą o tym samym co on, po czym delikatnie włożył maskę w drzwi. Byle tylko to nie pogorszyło ich sytuacji.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Zaklęcie Margaux nie podziałało, jednak drugie podejście do Finite w wykonaniu Alana okazało się bezbłędne: Zakonnicy mogli zaobserwować, jak Brendan młodnieje, ostatecznie wracając znów do swojej dwudziestopięcioletniej postaci.
Weasley rzucił zaklęcie dość dobrze, lecz nie idealnie. Pozwoliło mu to jednak dostrzec dziwne drżenie wokół malunku na drzwiach, jakby informujące go o magii w nim drzemiącej. Florean jednak zadziałał szybciej, nim auror zdążyłby go przestrzec. Maska wsunięta w szczelinę wydała cichy klik, po którym srebrny metal ożył pod palcami Zakonnika. Kruk zamachał na powierzchni drewna swoimi skrzydłami z farby, potrząsnął lekko głową i z przeciągłym ziewnięciem otworzył oczy.
- Ludzieeee czy ptaaaaki? - zakrakał przeciągając niektóre sylaby, gdy dostrzegł stojącą przed nim piątkę. - Nieważne zrrresztą, wiedz twórrr wszelaki, iż strzegę wejścia dniami i nocą, brrronię tajemnic przed tymi co wchodzą - machnął raz jeszcze silnie skrzydłami, a choć był tylko namalowany, Zakonnicy mogli poczuć na swoich twarzach podmuch powietrza. - Każdy chce wejść, lecz ten tego dokona, kto mi odpowiedź wnet podać zdoła. Jeśli i wy w tym celu zmierzacie, powiedzcie kogo tu postrzegacie. Dziobu dotknijcie, słowa wyjawcie, czy próg przejdziecie się przekonajcie - kruk zakończył swój wstęp, po czym odchrząknął i wyrecytował Zakonnikom treść zagadki.
Głowa w koronie, mag utajniony
Po ojcu i braciach trzech naznaczony;
Wielki wizjoner przez wieki patrzył
Pobił też wroga, co ojca zwalczył;
Choć cenił ksiąg powszechne poznanie
Jednej z klęsk jego na imię: Czytanie.
|Brendan, wszelkie negatywne skutki zaklęcia zostały z Ciebie zdjęte.
Zasady zgadywania:
1. Macie jedną szansę na udzielenie odpowiedzi.
2. Każda z postaci posiadająca biegłość historii magii na przynajmniej pierwszym poziomie może raz zwrócić się do prowadzącego Mistrza Gry o podpowiedź (drogą prywatnej wiadomości na konto Alexandra Selwyna). Im wyższy poziom biegłości tym bardziej dokładna wskazówka.
3. W jednej kolejce podpowiedzi mogą uzyskać maksymalnie dwie osoby.
4. Po podpowiedzi należy zgłosić się przed opublikowaniem posta na wydarzeniu.
5. Treści otrzymanych wskazówek nie możecie omawiać między sobą przed ich fabularnym przedstawieniem.
Kontynuujemy kolejkę drugą.
Na odpis macie 24 godziny.
Weasley rzucił zaklęcie dość dobrze, lecz nie idealnie. Pozwoliło mu to jednak dostrzec dziwne drżenie wokół malunku na drzwiach, jakby informujące go o magii w nim drzemiącej. Florean jednak zadziałał szybciej, nim auror zdążyłby go przestrzec. Maska wsunięta w szczelinę wydała cichy klik, po którym srebrny metal ożył pod palcami Zakonnika. Kruk zamachał na powierzchni drewna swoimi skrzydłami z farby, potrząsnął lekko głową i z przeciągłym ziewnięciem otworzył oczy.
- Ludzieeee czy ptaaaaki? - zakrakał przeciągając niektóre sylaby, gdy dostrzegł stojącą przed nim piątkę. - Nieważne zrrresztą, wiedz twórrr wszelaki, iż strzegę wejścia dniami i nocą, brrronię tajemnic przed tymi co wchodzą - machnął raz jeszcze silnie skrzydłami, a choć był tylko namalowany, Zakonnicy mogli poczuć na swoich twarzach podmuch powietrza. - Każdy chce wejść, lecz ten tego dokona, kto mi odpowiedź wnet podać zdoła. Jeśli i wy w tym celu zmierzacie, powiedzcie kogo tu postrzegacie. Dziobu dotknijcie, słowa wyjawcie, czy próg przejdziecie się przekonajcie - kruk zakończył swój wstęp, po czym odchrząknął i wyrecytował Zakonnikom treść zagadki.
Głowa w koronie, mag utajniony
Po ojcu i braciach trzech naznaczony;
Wielki wizjoner przez wieki patrzył
Pobił też wroga, co ojca zwalczył;
Choć cenił ksiąg powszechne poznanie
Jednej z klęsk jego na imię: Czytanie.
|Brendan, wszelkie negatywne skutki zaklęcia zostały z Ciebie zdjęte.
Zasady zgadywania:
1. Macie jedną szansę na udzielenie odpowiedzi.
2. Każda z postaci posiadająca biegłość historii magii na przynajmniej pierwszym poziomie może raz zwrócić się do prowadzącego Mistrza Gry o podpowiedź (drogą prywatnej wiadomości na konto Alexandra Selwyna). Im wyższy poziom biegłości tym bardziej dokładna wskazówka.
3. W jednej kolejce podpowiedzi mogą uzyskać maksymalnie dwie osoby.
4. Po podpowiedzi należy zgłosić się przed opublikowaniem posta na wydarzeniu.
5. Treści otrzymanych wskazówek nie możecie omawiać między sobą przed ich fabularnym przedstawieniem.
Kontynuujemy kolejkę drugą.
Na odpis macie 24 godziny.
- Żywotność postaci:
Postać Wartość Kara ALAN 215 Brak BRENDAN 277 -5 do rzutu k100 FLOREAN 175 -5 do rzutu k100 FREDERICK 245 Brak MARGAUX 205 Brak
Z wielką ulgą obserwował jak twarz Brendana wraca do poprzedniego stanu. Zadowolony z faktu, iż nie tak dawno temu zdecydował się ćwiczyć z Bertiem Bottem zaklęcie Finite Incantatem, poklepał go po ramieniu, w ten sposób witając z powrotem jego 25-letnią wersję. Z lekkim uśmiechem wymalowanym na twarzy rozejrzał się po innych. Tak naprawdę dopiero zaczynali, wiele złego i niebezpiecznego mogło ich czekać po drodze, jednak nie potrafił kryć zadowolenia z faktu, że wszyscy byli cali i zdrowi. No, prawie. Zdążył jedynie spojrzeć w stronę Floreana, gdy ten wkładał maskę w miejsce najwyraźniej do tego przeznaczone. Drgnął zaskoczony i nieco zaniepokojony, gdy coś się zaczęło dziać. A potem wysłuchał w milczeniu gadającego, namalowanego ptaka, by zaraz potem skupić się i wysłuchać zagadki. Gdy tylko postać zamilkła, westchnął z rezygnacją.
- Dlaczego akurat zagadka? Jestem beznadziejny w zagadkach. - Rozłożył ramiona w pełnym bezradności geście, od razu przyznając się do faktu, iż w rozwiązywaniu jej może być słabym pomocnikiem. Zaraz jednak, zapewne tak samo jak reszta, zamilkł, analizując treść zasłyszanej rymowanki. Coś mu świtało, coś mu dzwoniło. Ale w którym kościele?
- Coś mi świta, ale nie mogę sobie przypomnieć co - mruknął w zamyśleniu. - Głowa w koronie, mag utajniony... - Pod nosem recytował zasłyszaną zagadkę. - Coś mi mówi, że tu chodzi o postać, która żyła nie później niż w XV wieku. - Myślał na głos wiedząc, że nawet jeżeli się myli - ktoś wyprowadzi go z błędu. Albo podłapie jego słowa i tym sposobem, drogą wzajemnej pomocy i dedukcji wkrótce odkryją jak brzmi prawidłowa odpowiedź. Nim jednak tak się stało, Bennettowi przyszło do głowy coś jeszcze.
- A skoro mamy chwilę - podleczę was. Widziałem, że uderzyliście w ziemię i nawet jeżeli to nic takiego - lepiej ładować siły i niwelować wszelkie obrażenia póki mamy na to czas. Florean. - Skinął na niego głową, prosząc, by Fortescue podszedł bliżej. A gdy tak się stało, poprosił go o odwrócenie się i skierował na niego różdżkę. - Episkey. - Zaklęcie przeciw małym ranom, siniakom i potłuczeniom. Z pewnością powinno zabrać od niego uczucie bólu i dyskomfortu.
- Dlaczego akurat zagadka? Jestem beznadziejny w zagadkach. - Rozłożył ramiona w pełnym bezradności geście, od razu przyznając się do faktu, iż w rozwiązywaniu jej może być słabym pomocnikiem. Zaraz jednak, zapewne tak samo jak reszta, zamilkł, analizując treść zasłyszanej rymowanki. Coś mu świtało, coś mu dzwoniło. Ale w którym kościele?
- Coś mi świta, ale nie mogę sobie przypomnieć co - mruknął w zamyśleniu. - Głowa w koronie, mag utajniony... - Pod nosem recytował zasłyszaną zagadkę. - Coś mi mówi, że tu chodzi o postać, która żyła nie później niż w XV wieku. - Myślał na głos wiedząc, że nawet jeżeli się myli - ktoś wyprowadzi go z błędu. Albo podłapie jego słowa i tym sposobem, drogą wzajemnej pomocy i dedukcji wkrótce odkryją jak brzmi prawidłowa odpowiedź. Nim jednak tak się stało, Bennettowi przyszło do głowy coś jeszcze.
- A skoro mamy chwilę - podleczę was. Widziałem, że uderzyliście w ziemię i nawet jeżeli to nic takiego - lepiej ładować siły i niwelować wszelkie obrażenia póki mamy na to czas. Florean. - Skinął na niego głową, prosząc, by Fortescue podszedł bliżej. A gdy tak się stało, poprosił go o odwrócenie się i skierował na niego różdżkę. - Episkey. - Zaklęcie przeciw małym ranom, siniakom i potłuczeniom. Z pewnością powinno zabrać od niego uczucie bólu i dyskomfortu.
There are no escapes There is no more world Gone are the days of mistakes There is no more hope
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Alan Bennett' has done the following action : rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Czym prędzej puścił maskę i odskoczył krok do tyłu, kiedy coś zaczęło się dziać. Zadrżał ledwo zauważalnie na widok ożywionego kruka, spodziewając się kolejnego ataku - czy to fizycznego czy to za pomocą kolejnej paskudnej klątwy. Na szczęście nic takiego się nie stało, lecz to wcale nie sprawiło, że Florean się rozluźnił. Cały czas był spięty, nawet nie do końca zdając sobie z tego sprawę. Mięśnie miał napięte, jakby jego ciało podświadomie wiedziało, że w każdej chwili musi być gotowe do ucieczki. Zagadka. Lubił zagadki, stare legendy i podania tylko wolał zajmować się nimi w wolnych chwilach dla relaksu. W tej chwili i w tym miejscu kompletnie nie miał na nie ochoty. Skup się, Florean pomyślał, na moment zasłaniając twarz w dłoniach, by móc na moment oderwać się myślami od wszechogarniającego ich niebezpieczeństwa. - Król... mag utajony... król mugoli? Naznaczony... chorobą, odpowiedzialnością... koroną? - mruczał pod nosem, bardziej do siebie niż do reszty, opuszczając dłonie. - Wizjoner... Pobił wroga, co ojca zwalczył... Czyli długie najazdy... Cenił wiedzę... - w jego głowie pojawiło się wiele nazwisk, ale każdemu z nich brakowało co najmniej jednej z wymienionych cech. Zamilkł, próbując przypomnieć sobie którąkolwiek z przeczytanych ksiąg. Przecież były ich setki. Niech teraz godziny spędzone nad jedną z nich okażą się przydatne. Podszedł bezwiednie do Alana, analizując jego słowa. - Masz rację. To na pewno musi być jeden ze średniowiecznych władców - powiedział, dopiero teraz spoglądając na jego różdżkę. - Nic mnie nie boli - odparł, choć wcale nie był przekonany czy to przypadkiem adrenalina nie tuszuje wszystkich jego urazów. - Pobił też wroga, co ojca zwalczył - powtórzył. - To musi być średniowieczny władca, który panował podczas długotrwałych najazdów na ziemie Brytyjskie - zawyrokował, spoglądając na twarze swoich towarzyszy. - Na razie przychodzi mi do głowy tylko Alfred Wielki - powiedział im, czekając na jakąś odpowiedź, bo wcale nie był przekonany co do swojej propozycji. Musiał się jeszcze zastanowić.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Różdżka wybrała nie najlepszą chwilę, aby zakpić z moich starań, nie wykonując choćby najmniejszego drgnięcia. Zacisnąłem palce mocniej wokół gładkiej, drewnianej rękojeści, poszukując wewnętrznego spokoju, który był niezbędny przy najbardziej wymagającej magii.
- Magicus Extremos! - Powtórzyłem inkantację, znacznie dobitniej, wykonując staranny ruch nadgarstka, po czym przeniosłem uwagę na Floreana, z konsternacją potakując na jego wyjaśnienia. Gdy chwilę później przykładał maskę do szczeliny, w pełnej gotowości stałem tuż przy nim, przygotowany na najgorszy scenariusz. Głuchy szczęk obwieszczający zderzenie dwóch materiałów zesłał zagadkę, która mogła wydawać się wręcz błogosławieństwem – ale przywołując z pamięci ostatnią wyprawę do Tower, szybko nabrałem dystansu do wymalowanego na ścianie kruka, licząc na to, że nie trzyma na łańcuchu żadnej wiwerny.
Albo gorszego ustrojstwa.
- Król mugoli, ale jednak czarodziej. Albo przynajmniej z czarodziejami w jakiś sposób spokrewniony. - Podchwyciłem słowa Floreana, próbując uściślić znaczenie pierwszego wersu zagadki. - Długie najazdy. W okresie średniowiecza. - Powtórzyłem informacje, zmuszając własny umysł do dedukcji, która przecież nie była mi obca w pracy aurora, jakkolwiek z wiedzą historyczną byłem nieco na bakier. - Myślicie, że może chodzić o wojnę stuletnią? - Było to jedyne, co przyszło mi na myśl. Na brodę Merlina, dlaczego Binns musiał być tak monotonny podczas swoich wykładów? - Albo... - gdy padło imię pierwszego władcy, zawiesiłem nagle głos, nerwowo spoglądając na towarzyszy, gdy z odmętów pamięci przytoczyłem zajęcia z heraldyki i historii rodów, prowadzone przez wyjątkowo wymagającą guwernantkę. - Karol VII? Wiemy przecież, że wieżę wzniósł Lestrange. Znajdujemy się na ich terenach, czy to nie oczywiste? Karol VII był królem mugoli, synem Karola Szalonego, którego uważa się poniekąd za protoplastę całego rodu. Nie wiem tylko, ilu miał braci. I czy miał ich w ogóle.
A może odpowiedź była zbyt prosta, by wydawała się właściwa?
- Magicus Extremos! - Powtórzyłem inkantację, znacznie dobitniej, wykonując staranny ruch nadgarstka, po czym przeniosłem uwagę na Floreana, z konsternacją potakując na jego wyjaśnienia. Gdy chwilę później przykładał maskę do szczeliny, w pełnej gotowości stałem tuż przy nim, przygotowany na najgorszy scenariusz. Głuchy szczęk obwieszczający zderzenie dwóch materiałów zesłał zagadkę, która mogła wydawać się wręcz błogosławieństwem – ale przywołując z pamięci ostatnią wyprawę do Tower, szybko nabrałem dystansu do wymalowanego na ścianie kruka, licząc na to, że nie trzyma na łańcuchu żadnej wiwerny.
Albo gorszego ustrojstwa.
- Król mugoli, ale jednak czarodziej. Albo przynajmniej z czarodziejami w jakiś sposób spokrewniony. - Podchwyciłem słowa Floreana, próbując uściślić znaczenie pierwszego wersu zagadki. - Długie najazdy. W okresie średniowiecza. - Powtórzyłem informacje, zmuszając własny umysł do dedukcji, która przecież nie była mi obca w pracy aurora, jakkolwiek z wiedzą historyczną byłem nieco na bakier. - Myślicie, że może chodzić o wojnę stuletnią? - Było to jedyne, co przyszło mi na myśl. Na brodę Merlina, dlaczego Binns musiał być tak monotonny podczas swoich wykładów? - Albo... - gdy padło imię pierwszego władcy, zawiesiłem nagle głos, nerwowo spoglądając na towarzyszy, gdy z odmętów pamięci przytoczyłem zajęcia z heraldyki i historii rodów, prowadzone przez wyjątkowo wymagającą guwernantkę. - Karol VII? Wiemy przecież, że wieżę wzniósł Lestrange. Znajdujemy się na ich terenach, czy to nie oczywiste? Karol VII był królem mugoli, synem Karola Szalonego, którego uważa się poniekąd za protoplastę całego rodu. Nie wiem tylko, ilu miał braci. I czy miał ich w ogóle.
A może odpowiedź była zbyt prosta, by wydawała się właściwa?
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : rzut kością
'k100' : 88
'k100' : 88
Desperacka ucieczka przed kruczymi strażnikami wieży musiała wytrącić ją z równowagi bardziej, niż jej się wydawało, bo rzucone przez nią zaklęcie nie zdało się na nic; magia jedynie słabo zadrgała pod opuszkami zaciśniętych na różdżce palców, ale z całą pewnością nie poprawiła stanu Brendana. Pokręciła lekko głową, karcąc samą siebie za brak skupienia i już miała spróbować raz jeszcze, gdy z pomocą pospieszył Alan. – Dziękuję – mruknęła do niego, uśmiechając się słabo i obserwując, jak bezbłędne Finite cofa skutki uroku postarzającego.
Opuściła różdżkę, robiąc krok do tyłu i wreszcie przenosząc spojrzenie na drzwi prowadzące do wieży, wzdrygając się wewnętrznie na widok wymalowanego tam ptaka. Mimo że był to jedynie malunek, miała wrażenie, że przez ostatnich kilkanaście minut zdążyła wyrobić sobie trwałą niechęć do tych stworzeń. Nie podobało jej się to; tajemnicza wieża, zaklęte w słowach zagadki hasło, szmer łopoczących im nad głowami skrzydeł – co jeśli każdy z tych elementów stanowił po prostu część finezyjnie skomponowanej pułapki? Co stanie się, jeżeli odpowiedzą nieprawidłowo? Czy wyposażeni w ostre szpony strażnicy rzucą się na nich ponownie, nie zważając tym razem na tkwiące w kieszeniach pióra?
Początkowo słuchała wymienianych przez towarzyszy uwag w milczeniu, bardziej niż na rymowance, skupiając się na stanie zdrowia poszczególnych członków wyprawy. Mimo że twierdzili, że nie byli ranni, pamiętała Floreana, upadającego ciężko na plecy; najwidoczniej pamiętał to też Alan, postanawiając mimo wszystko zaleczyć chociaż część zdobytych w ten sposób obrażeń. Idąc jego śladem, znów odwróciła się w stronę Brendana. – Jesteś pewien, że nic ci nie jest? – zapytała, ale właściwie nie czekała na odpowiedź, unosząc różdżkę i dotykając nią lekko pleców czarodzieja. – Episkey – powtórzyła, licząc na to, że prosty urok poradzi sobie przynajmniej z większością stłuczeń.
Ponieważ nigdy nie była szczególnie biegła w magicznej historii, rozważania dotyczące łamigłówki przepływały gdzieś obok; choć starała się śledzić ich tok, gubiła się w powiązaniach i datach, i dopiero znajome imię, padające z ust Freddiego, zwróciło jej uwagę. – Karol? – powtórzyła. – Król Francji? – Nie wiedziała, że korzenie Lestrange’ów sięgały tak daleko, ale właśnie tutaj – pośrodku przesiąkniętej czarami wyspy – wracały do niej strzępki wspomnień z mugolskiej szkoły. – Czterech. Wydaje mi się też, że wszyscy umarli bardzo młodo – powiedziała powoli, marszcząc brwi i bezwiednie pocierając skroń wolną dłonią. – Ale ojciec Karola Szalonego, Karol V, miał trójkę. I pokonał Czarnego Księcia, który wcześniej pokonał jego ojca, to mógłby być ten wróg, o którym mówi zagadka. Nie wiem tylko, dlaczego czytanie miałoby być jego klęską. Ani czy był utajonym magiem. – Wzruszyła ramionami, żałując, że nie pamiętała więcej, mając wrażenie, że wszyscy błądzili w gęstej mgle. Możliwych odpowiedzi były dziesiątki – jak mieli trafić w tę właściwą?
Opuściła różdżkę, robiąc krok do tyłu i wreszcie przenosząc spojrzenie na drzwi prowadzące do wieży, wzdrygając się wewnętrznie na widok wymalowanego tam ptaka. Mimo że był to jedynie malunek, miała wrażenie, że przez ostatnich kilkanaście minut zdążyła wyrobić sobie trwałą niechęć do tych stworzeń. Nie podobało jej się to; tajemnicza wieża, zaklęte w słowach zagadki hasło, szmer łopoczących im nad głowami skrzydeł – co jeśli każdy z tych elementów stanowił po prostu część finezyjnie skomponowanej pułapki? Co stanie się, jeżeli odpowiedzą nieprawidłowo? Czy wyposażeni w ostre szpony strażnicy rzucą się na nich ponownie, nie zważając tym razem na tkwiące w kieszeniach pióra?
Początkowo słuchała wymienianych przez towarzyszy uwag w milczeniu, bardziej niż na rymowance, skupiając się na stanie zdrowia poszczególnych członków wyprawy. Mimo że twierdzili, że nie byli ranni, pamiętała Floreana, upadającego ciężko na plecy; najwidoczniej pamiętał to też Alan, postanawiając mimo wszystko zaleczyć chociaż część zdobytych w ten sposób obrażeń. Idąc jego śladem, znów odwróciła się w stronę Brendana. – Jesteś pewien, że nic ci nie jest? – zapytała, ale właściwie nie czekała na odpowiedź, unosząc różdżkę i dotykając nią lekko pleców czarodzieja. – Episkey – powtórzyła, licząc na to, że prosty urok poradzi sobie przynajmniej z większością stłuczeń.
Ponieważ nigdy nie była szczególnie biegła w magicznej historii, rozważania dotyczące łamigłówki przepływały gdzieś obok; choć starała się śledzić ich tok, gubiła się w powiązaniach i datach, i dopiero znajome imię, padające z ust Freddiego, zwróciło jej uwagę. – Karol? – powtórzyła. – Król Francji? – Nie wiedziała, że korzenie Lestrange’ów sięgały tak daleko, ale właśnie tutaj – pośrodku przesiąkniętej czarami wyspy – wracały do niej strzępki wspomnień z mugolskiej szkoły. – Czterech. Wydaje mi się też, że wszyscy umarli bardzo młodo – powiedziała powoli, marszcząc brwi i bezwiednie pocierając skroń wolną dłonią. – Ale ojciec Karola Szalonego, Karol V, miał trójkę. I pokonał Czarnego Księcia, który wcześniej pokonał jego ojca, to mógłby być ten wróg, o którym mówi zagadka. Nie wiem tylko, dlaczego czytanie miałoby być jego klęską. Ani czy był utajonym magiem. – Wzruszyła ramionami, żałując, że nie pamiętała więcej, mając wrażenie, że wszyscy błądzili w gęstej mgle. Możliwych odpowiedzi były dziesiątki – jak mieli trafić w tę właściwą?
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
Wersy zagadki wybrzmiały w jego głowie, a on próbował skupić myśli na jej rozwiązaniu. Bezradność ogarniała ich wszystkich, ale nie mogli tak po prostu rozłożyć rąk - byli zbyt blisko, a sama ich misja, zbyt ważna. Alan miał rację, nie mogło chodzić o kogoś, kto żył później; mugolscy królowie byli już później mugolami i na próźno szukać wśród nich czarodzieja. Florean również myślał słusznie: lecz Alfreda nie dało się w żaden sposób połączyć z porażką, jaką było czytanie. Słuszne było również rozumowanie Fredericka, w którym ten łączył nazwisko Lestrange z dawnymi francuskimi władcami, rozwiązanie tej rymowanki nie mogło przecież leżeć daleko od historii, z którą już się zapoznali. Oni wszyscy mieli rację, a odpowiedź musiała znajdować się na wyciągnięcie ręki. Niedaleko.
- Karol Mądry spisał testament, którego nigdy nie odczytano, w ten sposób poniósł pośmiertną klęskę. Ale do tekstu tej zagadki równie dobrze pasuje Ryszard Lwie Serce, najmłodszy z czworga braci, którego legenda przez wieki nie ucichła. Nigdy nie nauczył się czytać po angielsku. - Brendan był lwem i lisem, pół Weasleyem, pół Longbottomem. Nie mógł pominąć imienia równie walecznego władcy, pozostając zagubionym w mieszających się w jego głowie życiorysach. Posiadał podstawową wiedzę z historii, owszem, studiował biografie rodzin, głównie po to, by wiedzieć, jak bardzo obrzydliwe były. Ta krucza wieża należała do dziedzictwa Lestrange'ów, odpowiedź musiała leżeć w ich drzewie genealogicznym. Ale czy na pewno?
Westchnął, ujmując w dłoń różdżkę, nie chcąc marnować czasu, poszedł w ślad Fredericka, rzucając najpotężniejsze z zaklęć wspierających:
- Magicus Extremos - szeptał, układając różdżką odpowiedni gest, kiedy odgadną zagadkę, będą musieli wszak wejść do środka. I wtedy już nic im nie pomoże; powinni przygotować się tutaj, póki mieli ku temu czas. Słysząc pytanie Margie, pokręcił jedynie głową; mieli rację wcześniej - nie było im nic naprawdę poważnego.
- To tylko małe zasinienie - odparł spokojnie, przymykając powieki, kiedy usłyszał znajomą inkantację zaklęcia. Merlinowi dzięki za twoją troskę, Margie, już wkrótce nadejdzie ulga.
- Karol Mądry spisał testament, którego nigdy nie odczytano, w ten sposób poniósł pośmiertną klęskę. Ale do tekstu tej zagadki równie dobrze pasuje Ryszard Lwie Serce, najmłodszy z czworga braci, którego legenda przez wieki nie ucichła. Nigdy nie nauczył się czytać po angielsku. - Brendan był lwem i lisem, pół Weasleyem, pół Longbottomem. Nie mógł pominąć imienia równie walecznego władcy, pozostając zagubionym w mieszających się w jego głowie życiorysach. Posiadał podstawową wiedzę z historii, owszem, studiował biografie rodzin, głównie po to, by wiedzieć, jak bardzo obrzydliwe były. Ta krucza wieża należała do dziedzictwa Lestrange'ów, odpowiedź musiała leżeć w ich drzewie genealogicznym. Ale czy na pewno?
Westchnął, ujmując w dłoń różdżkę, nie chcąc marnować czasu, poszedł w ślad Fredericka, rzucając najpotężniejsze z zaklęć wspierających:
- Magicus Extremos - szeptał, układając różdżką odpowiedni gest, kiedy odgadną zagadkę, będą musieli wszak wejść do środka. I wtedy już nic im nie pomoże; powinni przygotować się tutaj, póki mieli ku temu czas. Słysząc pytanie Margie, pokręcił jedynie głową; mieli rację wcześniej - nie było im nic naprawdę poważnego.
- To tylko małe zasinienie - odparł spokojnie, przymykając powieki, kiedy usłyszał znajomą inkantację zaklęcia. Merlinowi dzięki za twoją troskę, Margie, już wkrótce nadejdzie ulga.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Malowidło zerkało na Zakonników to lewym, to prawym okiem, uważnie przysłuchując się ich rozważaniom. Milczało jednak, nie chcąc powiedzieć już nic więcej.
|Florean dzięki zaklęciu Alana otrzymuje +5 do żywotności. Czar Margaux niestety tym razem się nie udał, tak samo jak ten Brendana.
Zaklęcie Fredericka zapewnia pozostałym +10 do rzutów na czas najbliższych trzech kolejek. Paradoksalnie, podczas najbliższych dwóch kolejek następne próby rzucania Magicus Extremos mogą okazać się niezbyt udane.
Po podpowiedź w następnej (czwartej) kolejce może zgłosić się już jedynie Margaux.
Zasady zgadywania:
1. Macie jedną szansę na udzielenie odpowiedzi.
2. Każda z postaci posiadająca biegłość historii magii na przynajmniej pierwszym poziomie może raz zwrócić się do prowadzącego Mistrza Gry o podpowiedź (drogą prywatnej wiadomości na konto Alexandra Selwyna). Im wyższy poziom biegłości tym bardziej dokładna wskazówka.
3. W jednej kolejce podpowiedzi mogą uzyskać maksymalnie dwie osoby.
4. Po podpowiedzi należy zgłosić się przed opublikowaniem posta na wydarzeniu.
5. Treści otrzymanych wskazówek nie możecie omawiać między sobą przed ich fabularnym przedstawieniem.
Kolejka trzecia.
Na odpis macie 48 godzin.
|Florean dzięki zaklęciu Alana otrzymuje +5 do żywotności. Czar Margaux niestety tym razem się nie udał, tak samo jak ten Brendana.
Zaklęcie Fredericka zapewnia pozostałym +10 do rzutów na czas najbliższych trzech kolejek. Paradoksalnie, podczas najbliższych dwóch kolejek następne próby rzucania Magicus Extremos mogą okazać się niezbyt udane.
Po podpowiedź w następnej (czwartej) kolejce może zgłosić się już jedynie Margaux.
Zasady zgadywania:
1. Macie jedną szansę na udzielenie odpowiedzi.
2. Każda z postaci posiadająca biegłość historii magii na przynajmniej pierwszym poziomie może raz zwrócić się do prowadzącego Mistrza Gry o podpowiedź (drogą prywatnej wiadomości na konto Alexandra Selwyna). Im wyższy poziom biegłości tym bardziej dokładna wskazówka.
3. W jednej kolejce podpowiedzi mogą uzyskać maksymalnie dwie osoby.
4. Po podpowiedzi należy zgłosić się przed opublikowaniem posta na wydarzeniu.
5. Treści otrzymanych wskazówek nie możecie omawiać między sobą przed ich fabularnym przedstawieniem.
Kolejka trzecia.
Na odpis macie 48 godzin.
- Żywotność postaci:
Postać Wartość Kara ALAN 215 Brak BRENDAN 277 -5 do rzutu k100 FLOREAN 180 -5 do rzutu k100 FREDERICK 245 Brak MARGAUX 205 Brak
- Veritas claro – w ślad za udanym zaklęciem rzuciłem kolejne – zagadka czy nie, być może istniało inne wejście, którego nie byliśmy w stanie dostrzec, poddani działaniu iluzji – twórca wierzy w końcu lubował się w mieszaniu ludziom w umysłach...
- Alfred Wielki? On był czarodziejem? - Utkwiłem spojrzenie we Floreanie, jakbym oczekiwał potwierdzenia, gdyż sam nie znałem odpowiedzi. Nie kontynuowałem nauki historii magii po SUMach, moja wiedza w tej dziedzinie była dość powierzchowna – a od nauki zawsze wolałem miotłę i wojaże na świeżym powietrzu. Zdaje się, że pośród nas nie było także ani jednego eks-Krukona. Dla mieszkańców domu Roweny zagadki stanowiły chleb powszedni, a my traciliśmy już zbyt dużo czasu na to, by dostać się do środka.
- Mógł być. - Przytaknąłem Margaux, dochodząc do wniosku, że Karol V zdawał się o o wiele bardziej trafnym wyborem, niż wskazanie na jego wnuka. Słowa Brendana tym bardziej potwierdziły, że był odpowiedzią na zagadkę Kruka – by po chwili wrócić nas do punktu wyjścia, z którego należało zadecydować, która z dwóch sylwetek bardziej wpisywała się w wykrakane wersy. Musieliśmy wybrać dobrze. Ścigaliśmy się z czasem, a chmary ptaków ponad naszymi głowami zdawały się krążyć niczym sępy oczekujące na padlinę.
- Musi chodzić o Karola Mądrego lub Ryszarda. Jeśli ten drugi rzeczywiście nie potrafił czytać i był najmłodszy z czworga braci... - zawiesiłem głos, nie chcąc sugerować pozostałym odpowiedzi. Lwie Serce, żywa legenda, oraz niewątpliwy przodek Lestrange'ów. Jeśli żadne z nas nie było w stanie odnaleźć informacji, która przeważyłaby szale na rzecz jednego z władców, byliśmy zdani na ślepy los.
- Wiecie, co najbardziej wyryło mi się w pamięci z nudnego ględzenia Binnsa? - Rzuciłem po chwili milczenia, zażenowany własną niewiedzą, choć najpewniej wzbudzałem w pozostałych jedynie złudną nadzieję. - Że kroniki co do niektórych podań się nie mylą, zwłaszcza, jeśli chodzi o oficjalnych członków rodzin królewskich. - I był to szczyt mojej historycznej wiedzy.
- Alfred Wielki? On był czarodziejem? - Utkwiłem spojrzenie we Floreanie, jakbym oczekiwał potwierdzenia, gdyż sam nie znałem odpowiedzi. Nie kontynuowałem nauki historii magii po SUMach, moja wiedza w tej dziedzinie była dość powierzchowna – a od nauki zawsze wolałem miotłę i wojaże na świeżym powietrzu. Zdaje się, że pośród nas nie było także ani jednego eks-Krukona. Dla mieszkańców domu Roweny zagadki stanowiły chleb powszedni, a my traciliśmy już zbyt dużo czasu na to, by dostać się do środka.
- Mógł być. - Przytaknąłem Margaux, dochodząc do wniosku, że Karol V zdawał się o o wiele bardziej trafnym wyborem, niż wskazanie na jego wnuka. Słowa Brendana tym bardziej potwierdziły, że był odpowiedzią na zagadkę Kruka – by po chwili wrócić nas do punktu wyjścia, z którego należało zadecydować, która z dwóch sylwetek bardziej wpisywała się w wykrakane wersy. Musieliśmy wybrać dobrze. Ścigaliśmy się z czasem, a chmary ptaków ponad naszymi głowami zdawały się krążyć niczym sępy oczekujące na padlinę.
- Musi chodzić o Karola Mądrego lub Ryszarda. Jeśli ten drugi rzeczywiście nie potrafił czytać i był najmłodszy z czworga braci... - zawiesiłem głos, nie chcąc sugerować pozostałym odpowiedzi. Lwie Serce, żywa legenda, oraz niewątpliwy przodek Lestrange'ów. Jeśli żadne z nas nie było w stanie odnaleźć informacji, która przeważyłaby szale na rzecz jednego z władców, byliśmy zdani na ślepy los.
- Wiecie, co najbardziej wyryło mi się w pamięci z nudnego ględzenia Binnsa? - Rzuciłem po chwili milczenia, zażenowany własną niewiedzą, choć najpewniej wzbudzałem w pozostałych jedynie złudną nadzieję. - Że kroniki co do niektórych podań się nie mylą, zwłaszcza, jeśli chodzi o oficjalnych członków rodzin królewskich. - I był to szczyt mojej historycznej wiedzy.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : rzut kością
'k100' : 91
'k100' : 91
Krucza wieża
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight