Wydarzenia


Ekipa forum
Statek rejsowy
AutorWiadomość
Statek rejsowy [odnośnik]04.12.16 1:02
First topic message reminder :

Statek Rejsowy

★★★
Zaczarowany statek rejsowy zwykle cumuje w magicznym porcie i codziennie po południu przewozi pasażerów wzdłuż Tamizy, raz w tygodniu wypływając na otwarte morze. Wyjątkową atrakcją są jednak rejsy odbywające się zawsze pierwszego dnia miesiąca, kiedy to statek zanurza się całkowicie pod wodę, skąd odbywa wycieczkę wzdłuż terenów zamieszkałych przez trytony, olbrzymie kałamarnice, wyrośnięte meduzy, święcące ryby oraz inne stworzenia, które mugolom nawet się nie śniły, a o których czarodzieje najczęściej mają okazję czytać jedynie w książkach. Wycieczka trwa tylko trzy dni, bowiem statek teleportuje się pomiędzy trzema punktami: Karaibami, Syberią i Australią. Będąc pod wodą, zostaje zaklęty w ogromnej bańce powietrznej, dzięki której pasażerowie nie tylko są bezpieczni, ale i mogą bez przeszkód cieszyć się pięknem podwodnego świata.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 22:32, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Statek rejsowy [odnośnik]01.07.20 15:08
Spowodowane przez głośny wybuch ogłuszenie ustępowało powoli, ale nieuchronnie, sprawiając, że uszy znajdujących się przy statku ludzi zaczęły wypełniać się dźwiękami; ucichł wyciszający wszystko pisk, zastąpiony czymś innym: krzykami, trzaskiem płomieni na statku, nawoływaniem; dookoła panował chaos, czarodzieje i czarownice wykrzykiwali nawzajem swoje imiona, starając się odnaleźć w ograniczającym widoczność dymie, inni zwyczajnie wzywali pomocy. Było też coś jeszcze – świsty w powietrzu, gdy w górę wzbijały się kolejne sygnały ostrzegawcze, czerwone snopy fajerwerków, opadających później na ziemię w mgiełce blaknących drobinek i pyłu. O tym, że coś stało się w porcie, musieli już wiedzieć wszyscy dookoła – nie było innej możliwości.

Ella i Florean bez trudu dotarli do Harveya, który wciąż kaszlał i słaniał się na nogach; z ich pomocą zdołał jednak podnieść się z ziemi, choć poruszanie się razem z nim przy jednoczesnym pilnowaniu, by peleryny szczelnie okrywały ich ciała, było trudne i powolne. Mężczyzna był ciężki, powłóczył nogami – a próba rzucenia na niego zaklęcia kameleona przez Floreana zakończyła się fiaskiem. Mężczyźnie udało się jednak wyczarować chmurę gęstego, fioletowego dymu, który częściowo zdusił płomienie przy najbliższej im części statku; prawdopodobnie tymczasowo, ugaszenie całego pożaru miało być zdecydowanie bardziej czasochłonne. Ella tymczasem przyjrzała się Harveyowi, i mogła bez większych wątpliwości stwierdzić, że z jego ucha ciekła krew, jednak poważniejszym problemem wydawały się obecnie zbliżające się cały czas sylwetki. Unoszący się w alejce dym utrudniał widoczność, gdy jednak znaleźli się kilka metrów od pierwszych czarodziejów, zarówno dla Elli, jak i dla Floreana, stało się jasne, że był to oddział magicznej policji. – Stać! – krzyknął jeden z umundurowanych mężczyzn, wyciągając przed siebie otwartą dłoń, słowa najwidoczniej kierując do Harveya. Zmrużył oczy, starając się przyjrzeć mu dokładniej; u jego boku pozostał jeden inny funkcjonariusz, reszta ruszyła dalej, przyspieszając i wyciągając różdżki w stronę płomieni – z niektórych z nich buchnęły chmury fioletowej mgły, takiej samej, jak ta wyczarowana przez Floreana. – W porządku, sir? – zapytał czarodziej; nie celował różdżką w stronę Harveya, ale zrobił kolejny krok w jego stronę. Zaułek, do którego zmierzała Ella i Florean znajdował się niedaleko, wystarczyłyby trzy metry – ale jeśli chcieli dotrzeć do niego niezauważeni, nie mogli zrobić tego w towarzystwie zatrzymywanego staruszka.

Calanthe i Vincent, znajdując się tuż przy płonącym statku, mocniej od innych odczuwali bijące od pożaru gorąco, a gęstniejący dym sprawiał, że oddychało się coraz trudniej. Próby ugaszenia płomieni przy pomocy mgły spełzły na niczym – fioletowe opary rozmyły się, nim zdołałyby dotrzeć do okrętu. Calanthe zdołała jednak uklęknąć przy leżącym czarodzieju – z bliska mogła być pewna, że to właśnie on próbował powstrzymać zamachowca, widziała też rozległość jego obrażeń: ostry odłamek tkwił w jego klatce piersiowej głęboko, a każdy wydech powodował pojawienie się na jego wargach czerwonych pęcherzyków powietrza. Jej działania oraz leżącego mężczyznę dostrzegał również Vincent – który jeśli chciał, mógł bez problemu podejść bliżej. Kiedy nad staruszkiem pochyliła się Calanthe, ten przeniósł na nią spojrzenie nieco nieprzytomne, zamglone; wyciągnął rękę, żeby zacisnąć palce na kobiecym przedramieniu – mimo jego stanu, uścisk był dziwnie mocny. – Nie chcieliśmy – zdołał powiedzieć, po czym rozkaszlał się, opluwając twarz Calanthe kropelkami krwi. – Musisz mi uwierzyć – zdołał jeszcze wycharczeć; jego słowa można było nie tylko odczytać z ruchu warg, ale również usłyszeć – co samo w sobie świadczyło o powrocie zmysłu słuchu. Jakby na zawołanie, do Calanthe i Vincenta dotarły też inne dźwięki: okrzyki, dobiegające od zbliżających się od strony miasta sylwetek, które częściowo rozpierzchły się wśród rannych, a częściowo zatrzymały przy nich. Kobiety i mężczyźni nosili mundury magicznej policji. – Co się tutaj stało? – zapytała jedna z nich, czarownica około czterdziestki, z włosami poznaczonymi siwizną i ściągniętymi w kucyk; uklękła przy Calanthe i mężczyźnie, przesuwając spojrzeniem od jednego do drugiego.

Elaine, ukryta pod działaniem maskującego zaklęcia, pozostawała niewidoczna dla wszystkich, sama mogła jednak bez problemu obserwować sytuację w porcie: widziała zarówno pojawienie się mundurowych, jak i kobietę klękającą przy umierającym mężczyźnie, widziała też, że niektórzy z policjantów zatrzymywali spanikowanych ludzi, którzy starali się wydostać z alejki, przy której zacumowany był statek. Jej zaklęcie było udane, potężna chmura mgły dołączyła do innych, rzucanych zarówno przez umundurowanych czarodziejów i czarownice, jak i – zdawałoby się – przypadkowych ludzi lub tych poszkodowanych, którzy byli w stanie ustać na własnych nogach. Jednocześnie arystokratka przesuwała się dalej od statku, wzdłuż alejki; wydawało jej się, że jeśli tylko by chciała, zdołałaby opuścić to miejsce i zagłębić się w jednej z uliczek.

Działające eliksiry i zaklęcia:

Oculus (Florean) - 2/3, 10/10 PŻ
Zaklęcie Kameleona (Elaine) - 2/5, ST dostrzeżenia: 44

Obrażenia i kary do rzutów:

Vincent - 183/213 (-5) (30 - tłuczone; zwichnięcie lewego barku)
Calanthe - 182/202 (20 - cięte; krwawienie z łuku brwiowego)

Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Statek rejsowy [odnośnik]02.07.20 17:53
Stopniowo słuch powracał, wypełniając powietrze krzykami paniki i bólu. Zamiast pisku jej uszy stopniowo wypełniały imiona bądź wołania o pomoc, co jakiś czas przerywane przez charakterystyczny syk puszczanych fajerwerków, które miały sprowadzić czyjąś pomoc. Nie wiedziała ile czasu minęło od wybuchu, nie potrafiła nawet zgadywać. Jednakże pojawienie się odpowiednich służb stało się jedynie kwestią czasu, bowiem nie było możliwości by potężny wybuch i coraz większa łuna ognia umknęła uwadze mieszkańców.
Patrzyła w skupieniu na mężczyznę, a siła z jaką złapał jej ramienia zaskoczyła ją na tyle, iż nie uczyniła żadnego ruchu by uwolnić się z uścisku. Zamiast tego słuchała uważnie wypowiadanych przez niego słów, które nie uspokajały ją jednak, wręcz przeciwnie. Na powrót poczuła złość, która zmieszała się z obrzydzeniem w chwili, gdy poczuła kropelki krwi lądujące na swojej twarzy. Mimowolnie wierzchem dłoni przetarła twarz, a szkarłat pokrywał już nie tylko jej policzki, ale też i ręce.
Nie chcieliśmy... Musisz mi uwierzyć...
Mimowolnie prychnęła, kręcąc nieznacznie głową.
- Twój znajomy doskonale wiedział czego chciał i co robi - odpowiedziała oschle, a na jej twarzy wyraźna była pogarda. Nie przeczyła, że leżący przed nią nieznajomy nie chciał zapobiec tragedii, ale w dalszym ciągu znał plan i wiedział co ma się wydarzyć. W jej oczach dalej był współwinnym i równie podejrzanym co inni, a dodatkowe kłamstwa na statku nie pomagały mu. - Jaki to miało cel?
Nie sądziła że mężczyzna powie cokolwiek więcej, a nagłe przybycie magicznej policji jedynie utwierdziło ją w tym przekonaniu. Poza tym jego dni były już policzone. Calanthe nie dawała mu wielkich szans na przeżycie.
W pierwszym momencie nie spojrzała nawet na policjantkę skupiona na twarzy nieznajomego. Zawahała się, nie do końca wiedząc od czego zacząć. W końcu przeniosła wzrok na kobietę, próbując zachować powagę i sprawiać wrażenie opanowanej.
- Byłam na statku, kiedy nagle na pokładzie pojawił się mężczyzna. Użył mikstury buhorożca, która wywołała wybuch - zaczęła mówić, skupiona wziąć na nieznajomym który przed nią leżał. - Ten tutaj... bardzo usilnie próbował się do niego dostać i go powstrzymać. Pewnie znał cały plan, choć twierdzi że inaczej to wszystko miało przebiec.
Dopiero w tym momencie przeniosła wzrok na kobietę, która klęczała obok niej. W swojej wypowiedzi póki co skupiła się na najbardziej istotnych faktach. Podejrzewała, iż później nie ominą ją przesłuchania. Poczuła nagle zmęczenie i ogromną chęć powrotu do domu. Potrzebowała chwili spokoju i ciszy, w której będzie mogła zebrać myśli. Jedyną zaś osobą, której mogłaby opowiedzieć wszystko był brat. Była ciekawa jego opinii i wniosków, choć była niemalże pewna iż będą się ze sobą zgadzali. Z drugiej strony jednak w głowie mogła sobie wyobrazić troskę malującą się na jego twarzy, a nie lubiła mu przysparzać zmartwień.
Zamknęła na chwilę oczy, a dłonią dotknęła czoła które cały czas uparcie pulsowało. Nie chciała nawet myśleć o transakcji, do której ostatecznie nie doszło.


I’m not afraid of my truth anymore, and I will not omit pieces of myself to make you more comfortable.
Calanthe Goyle
Calanthe Goyle
Zawód : alchemiczka (trucicielka)
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Sometimes the best thing a flower can do for us is die
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8474-calanthe-goyle https://www.morsmordre.net/t8487-parapet-panny-goyle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-pokatna-29-7 https://www.morsmordre.net/t8496-skrytka-bankowa-nr-2014 https://www.morsmordre.net/t8488-calanthe-goyle
Re: Statek rejsowy [odnośnik]03.07.20 10:39
Zesztywniała, zatrzymując się, gdy funkcjonariusz skierował kroki w ich stronę, ale w końcu uświadomiła sobie, że przecież otulający ją materiał zapewnia jej coś, czego nigdy jeszcze nie doświadczyła - niewidzialność.
Wzrok mężczyzny nie prześlizgnął się po jej ciele, on naprawdę go nie widział, to jedno powtarzała sobie jak mantrę - zaraz potem jakiś głos w głowie podszepnął także - i lepiej, by tak pozostało.
Jeśli funkcjonariusz zrobi jeszcze kilka kroków, czy nie usłyszy ich oddechu? Czy nie wyczuje pozostałości po kwiecistych perfumach, którymi spryskała się z samego rana? Może po zapachu nie zostało już nic, a ona przesiąknęła dymem z pożaru, wonią wgryzającym się w całe ciało.
Niemniej - jeśli istniały czary dające niewidzialność, musiały być też takie ją odbierające.
Naraziliby Harveya na większe niebezpieczeństwo, uparcie tkwiąc przy jego boku - jakkolwiek nie uśmiechało się jej podejmowanie tej decyzji, ścisnęła go nieco mocniej za ramię, jakby chciała dodać mu otuchy, dać znać, że ma się trzymać, i nie zostawią go przecież, będą obok. Gotowi, aby pomóc mu, gdy tylko funkcjonariusz straci nim zainteresowanie i zajmie się palącym problemem.
Oby tak było - nie wiedziała wcale, czy znajomy ojca również nie przebywa na terytorium Londynu nielegalnie - ale jeśliby coś poszło nie tak, może Florean będzie w stanie mu pomóc? Albo ona wymyśli coś, aby odciągnąć uwagę nieznajomego?
Nie było jednak czasu na takie rozważania, raz jeszcze spojrzała na znaną jej twarz, zmizerniałą, oblepioną krwistą wyciekliną - poczuła się więcej niż winna. Nie byłoby go tutaj, gdyby nie czekał na ich dwójkę w umówionym miejscu - opiekowałby się zapewne uciekinierami, z dala od wybuchającego statku.
Stąpając jak najostrożniej obeszła Harveya, z ręką wysuniętą nieco do przodu - lecz wciąż pilnowała się, by peleryna się nie zsunęła; wiedziała, że Florean podtrzymywał mężczyznę z drugiej strony, acz czuła się, jakby błądziła we mgle, po omacku starając się zorientować, gdzie stał.
Palce dotknęły materiału doskonale jej już znanego, peleryna przyjaciela była wierną kopią tej, którą nosiła sama. Chwyciła go za nadgarstek, a potem odciągnęła nieco od Harveya, licząc na to, że Florean ruszy za nią.
Nie przestawała trzymać go za przegub - inaczej nie wiedzieliby przecież, dokąd iść. A zmierzała w kierunku wskazanym przez Harveya, w stronę zaułka - to było wciąż na tyle blisko, by mogli obserwować działania funkcjonariusza, lecz z bezpiecznej odległości.
Szła powoli, bacząc na to, na co stawia stopy, nie chcąc kopnąć przypadkiem w jakiś kamień ani potknąć się o rąbek własnej peleryny. Cała feeria emocji doprowadziła do tego, że w jej oczach pojawiło się kilka łez, lecz one szybko pociekły po policzku, niknąc z kołnierzu sukienki. Z opóźnieniem dotarło do niej to, iż zaczynała słyszeć dźwięki, które wybuch jej odebrał. Teraz dałaby jednak wszystko, by ponownie spowiła ją znieczulająca cisza. Wołania o pomoc rozbijały się o kruchy mur zobojętnienia, którym starała się odgrodzić od tego wszystkiego - ale przecież nie potrafiła. Rzeczywistość wygrywała właśnie na strunach chaosu, a ona stała się tego częścią.
Plan był prosty - poczekać na odejście funkcjonariusza i wrócić się po Harveya. Dlaczego więc miała wrażenie, że to nie mogło się udać?


ma­gno­lie chy­lą na bok cię­żar bia­łych twa­rzy
nie mów­my dziś o śmier­ci, gdy świat się roz­ma­rzył


Ella Figg
Ella Figg
Zawód : nić widmo
Wiek : 26
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
nie wypełniony tobą
mój pokój się nie kończy
nie ma ścian
ani okien
mój niepokój o ciebie
ogromnieje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8109-arabella-figg https://www.morsmordre.net/t8165-listy-z-nieba#234455 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f126-hogsmeade-173 https://www.morsmordre.net/t8171-skrytka-bankowa-nr-1940#234911 https://www.morsmordre.net/t8166-arabella-figg#234557
Re: Statek rejsowy [odnośnik]03.07.20 13:11
Przez chwilę łudziłem się, że uda nam się przejść do zaułka niezauważeni. Cóż, ja i Ella faktycznie mogliśmy tam przejść, ale nie mogliśmy zostawić Harveya na pastwę funkcjonariuszy – nie wiadomo jak się zachowają, nie wiedziałem nawet czy Harvey ma zarejestrowaną różdżkę i odpowiednie dokumenty w kieszeni. Dlatego zdrętwiałem, kiedy zobaczyłem jak podchodzi do nas umundurowany mężczyzna. Od razu zacząłem się stresować, że może mam odsłonięty kawałek ciała i nawet o tym nie wiem. Bałem się nawet głośniej oddychać, dlatego nieznacznie podskoczyłem, kiedy poczułem na sobie czyjś dotyk. Zorientowanie się, że to na pewno Ella, zajęło mi kilka cennych milisekund. Wcale nie byłem przekonany czy puszczenie Harveya to dobry pomysł, ale nie mogłem się teraz zacząć sprzeczać. Chciałem go uspokoić i szepnąć mu, że zaraz po niego wrócimy (bo nie wyobrażałem sobie, żeby plan Elli tego nie zakładał), ale nawet tego nie mogłem teraz zrobić. Ścisnąłem więc go mocniej za ramię zanim je puściłem i cicho podążyłem za Ellą. Te peleryny niewidki to był cudowny wynalazek, ale komunikacja pod nimi była beznadziejna. Może gdybyśmy zszyli te peleryny i chodzili pod jedną? Ale teraz to mogłem sobie gdybać. Wciąż jednak miałem wyczarowane trzecie oko, więc ruszyłem nim dalej wgłąb zaułka. Musiałem się upewnić czy tam nie ma więcej funkcjonariuszy, czy tam już będzie spokój.

Przesuwam oczko dalej w zaułek


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 6 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Statek rejsowy [odnośnik]04.07.20 18:22
Dźwięki dochodzące ze świata zewnętrznego, wracały do niechcianej formy. Kilkuminutowa głuchota otworzyła wrażliwe narządy na szeroką gamę przerażającego rytmu. To dziwne uczucie owładnęło zgromadzonych, skonfrontowanych z prawdziwym wymiarem tragedii. Kaskady dymu wznosiły się w szare przestworza. Trzask łamanych przez ogień desek wydawał się tak obecny i wyraźny. Gryzące opary utrudniały widoczność, powodowały coraz mocniejsze duszności. Narastała panika. Krzyk potrzebujących roznosił się głośnym echem – nawoływali, prosili o natychmiastową pomoc, walczyli o przetrwanie. Zdumienie pojawiające się na twarzy wzrastało z każdą sekundą. Bezsilność okazała się przytłaczająca, tak samo jak bezużyteczne zaklęcie. Skarcił się w duchu. Nie był w stanie odpowiedniego skupienia. Mrużąc oczy rozejrzał się dookoła, aby przez chwilę zawiesić je na rozpostartych snopach czerwonego światła. Odetchnął. Ktoś poszedł po rozum do głowy. Wierzchem dłoni zasłonił twarz chcąc zredukować wchłanianie trującej mgły. Przesunął się do przodu, dostrzegając miejsce, do którego zbliżyła się blond klientka. Jako pierwsza dostrzegła ranne ciało mężczyzny, który dosłownie kilka minut temu przedzierał się przez obszerną łajbę. Dlaczego w takim momencie, tak bardzo zależało jej na dociekaniu prawdy? Rozszerzył źrenice i w miarę możliwości, szybkim krokiem przedarł się do dwójki zgromadzonych. Usłyszał ostatnie sylaby słabej odpowiedzi poszkodowanego. Posłał dziewczynie dość karcące, podejrzliwe spojrzenie. Kucając z drugiej strony przyjrzał się obrażeniom. Poprawił swą prawdopodobnie złamaną rękę bliżej ciała i wypowiedział łagodnie: – Niech Pan już nic nie mówi. Zaraz na pewno przyjdzie pomoc… – nadzieja prześlizgująca się w tembrze głosu była złudna – starał się, aby wybrzmiała wiarygodnie, prawdziwie. Łapanie oddechu przychodziło z coraz większą trudnością. Nie chciał pogarszać sytuacji, widząc w jak niekomfortowej pozycji znajduje się siwowłosy mężczyzna. – Proszę oddychać jak najpłycej, odłamek utkwił naprawdę głęboko, a dym nie poprawia sytuacji. – dodał po chwili, starając się zadbać o niespodziewanego znajomego. Odchrząknął kilkukrotnie, kiedy czyjaś obecność przecięła katastrofalny teren. Obce jednostki rozpierzchły się w różne strony. Ciemnowłosy podniósł się do góry, prostując plecy. Zauważył charakterystyczne mundury magicznej policji nie napawające zbyt dużym optymizmem. Wiedział do kogo należeli. Przełknął ślinę, jednak z nich obeszła ich z drugiej strony. Odwrócił się, przyklękła przy alchemiczce zadając typowe, standardowe pytanie. Kiedy ta rozpoczęła swą wypowiedź, wtrącił pewnym głosem: – Czy zamiast zadawać na tę chwilę niezbyt ważne pytanie, mogłaby Pani zająć się rannym? – nie było czas na przesłuchania, kiedy tam wiele żywotów potrzebowało natychmiastowej pomocy. Wskazał kątem oka na mężczyznę i kontynuował: – Jeśli w przeciągu kliku minut nie zostanie mu udzielona pomoc, zginie na miejscu. Wystarczy już śmierci na dziś, mam rację? – dodał wymownie, dobitnie hamując wzrastające zdenerwowanie. Przycisnął rękę do klatki piersiowej dając sygnał, iż sam nie jest w pełni zdrowia. Uniósł podbródek, aby dopowiedzieć: – Ma ogromną ranę od odłamka. Nam nic nie jest. Nie musi się Pani o nas martwić. Myślę, że jesteśmy w stanie przydać się przy interwencji, bądź odjeść w bezpieczne miejsce. – w tym momencie pragnienie ucieczki zaczęło wzrastać. To nie był dobry znak, lecz musiał trwać w swej postawie.



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Statek rejsowy [odnośnik]04.07.20 20:21
Pisk w uszach był bardzo nieprzyjemny, ale kakofonia, która go zastąpiła też nie oferowała zbyt wiele komfortu. Niektóre z imion, które były wzywane, niektóre z głosów, które wzywały, brzmiały zdecydowanie zbyt znajomo. Mogłoby zrobić jej się na tą myśl przykro, ale prawdę mówiąc zdążyła poczuć głównie złość i później... jak zbiera jej się na wymioty. Zagryzła dolną wargę. Zatrzymała się. Spoglądając to w stronę statku, to w stronę nadchodzących walczyła z oddechem i wreszcie z samą sobą. Przyspieszyć kroku, i niedługo byłaby wolna. Od swądu spalenizny i krzyków rannych. Zupełnie realnego zagrożenia, że to wszystko to jeszcze nie koniec. Tylko... wciąż było jeszcze coś, co mogła tu zdziałać. Powoli obróciła się twarzą do statku.
- Nebula exstiguere. - Ponowiła zaklęcie, celując znów w stronę pokładu. Liczyła na to, że jej głos zginie wśród ogólnego hałasu, a jeśli mogło jej udać się raz jeszcze - to przecież tyle chociaż mogła zrobić dla tych, którzy najzwyczajniej w świecie mieli mniej ślepego szczęścia od niej i wciąż jeszcze, przytomni lub nie, tkwili w śmiertelnej pułapce. Zatrzymała też wzrok, zupełnie mimo woli, na mężczyźnie, który wcześniej próbował się wedrzeć na statek, a teraz wzbudzał wyraźnie coraz większe zainteresowanie... bez oczywistych konsekwencji. Spodziewała się raczej błysku zaklęć, leczniczych, czy nie. W zamian po prostu docierały do niego co i rusz kolejne osoby. Nie najlepiej dla niego. Potencjalnie niefortunnie też dla niej, jeśli ściągnie więcej osób bliżej. Szczególnie, jeśli sam był powiązany z niebezpieczeńśtwem, a trudno było jakoś, choćby podskórnie, nie łączyć zamieszania, które spowodował z katastrofą, która nastąpiła w przeciągu kilku sekund. Póki co jednak trwała w miejscu, korzystając z względnej niedostrzegalności.


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Statek rejsowy [odnośnik]04.07.20 20:21
The member 'Elaine Avery' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 93
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Statek rejsowy [odnośnik]06.07.20 9:25
Ella i Florean niezauważenie odsunęli się od Harveya, wciąż ukryci pod magicznym materiałem zapewniających im niewidzialność peleryn; staruszek, do tej pory przytrzymywany przez nich z obu stron, zachwiał się - ale nim zdążyłby osunąć się na ziemię, jeden z funkcjonariuszy, którzy go zatrzymali, pokonał dzielący ich dystans, wyciągając w jego stronę ramię i chroniąc go przed upadkiem. Wydawało się, że wszystko miało pójść gładko: Ella i Florean bez trudu dotarli do zaułka, a jego cień zapewnił im dodatkową ochronę przed ewentualnymi spojrzeniami; z odległości kilku metrów wciąż byli też w stanie śledzić rozgrywające się w alejce wydarzenia. Widzieli - choć nie słyszeli - krótką wymianę zdań pomiędzy Harveyem a policjantami, dostrzegli też, jak nagle drugi z nich na moment odciągnął pierwszego w bok, nachylając się i wypowiadając kilka słów prosto do jego ucha. Brwi mężczyzny zmarszczyły się, gdy ponownie przenosił spojrzenie na staruszka, po czym coś w jego twarzy gwałtownie się zmieniło - najpierw mignął tam ślad zrozumienia, prędko zastąpiony determinacją. Chociaż do tej pory zachowywał się raczej przyjacielsko, w jednej chwili jego wzrok stał się wrogi - i nim ktokolwiek zdążyłby zareagować, uniósł różdżkę, kierując ją prosto w Harveya; wystarczyło krótkie szarpnięcie nadgarstkiem, by z jej końca wyleciał łańcuch, dymiący lekko w chłodnym powietrzu, a metalowe zwoje oplotły ciało mężczyzny, który krzyknął - prawdopodobnie z zaskoczenia i bólu - po czym, pozbawiony równowagi, upadł ciężko na wilgotną alejkę, wijąc się i pokrzykując. Stojący nad nim mężczyźni nie odeszli, zamiast tego stając nad nim, wciąż z wyciągniętymi różdżkami; Ella i Florean byli w stanie dostrzec ruchy ich warg, słyszeli gniewne głosy, ale znajdowali się zbyt daleko, by wyróżnić poszczególne słowa - mieli jednak wrażenie, że funkcjonariusze zadawali staruszkowi pytania, które jednak nie doczekiwały się odpowiedzi.
Uliczka, w której znaleźli się Ella i Florean, była pusta i cicha - nic nie blokowało im drogi w kierunku wskazanym przez Harveya.

Umierający mężczyzna wciąż wpatrywał się w Calanthe błagalnie, choć uścisk jego palców na jej ramieniu nieco zelżał; w reakcji na jej słowa pokręcił głową i spróbował coś powiedzieć, ale z jego ust wydobyło się tylko charczenie, okraszone kolejnymi kroplami spływającej po twarzy krwi. Calanthe - dzięki podstawowej wiedzy anatomicznej - mogła się domyślać, że wystający z klatki piersiowej czarodzieja odłamek musiał przebić płuco - i o ile nie otrzyma natychmiast pomocy, nic już nikomu nie wyjaśni. Do podobnych wniosków mógł również dojść Vincent, przyglądając się z boku słabnącemu mężczyźnie, który co prawda przeniósł na niego zamglone spojrzenie, ale trudno było stwierdzić, czy w ogóle zrozumiał kierowane do niego słowa.
Funkcjonariuszka magicznej policji wysłuchała uważnie Calanthe; jej brwi zbiegły się do środka. - Ten drugi mężczyzna - ten, który użył mikstury - jest pani w stanie go wskazać? Czy był z nimi ktoś jeszcze? - zapytała, a w jej głosie wyraźnie słychać było ponaglenie. Kiedy odezwał się Vincent, zmierzyła go chłodnym spojrzeniem, z którego wyraźnie biła dezaprobata. - Tak, ma pan rację - i jeśli nie zadam tych pytań, i nie ustalimy, od czego ten wybuch miał odwrócić uwagę, to może dzisiaj zginąć jeszcze więcej ludzi - odpowiedziała, również podnosząc się z ziemi; najwyraźniej uznając, że przesłuchiwanie ledwie żywego czarodzieja nie miało sensu. - Niechże się więc pan skupi. Czy ci mężczyźni coś mówili? Czy cokolwiek sobie pan przypomina? - naciskała, a jej oczy wędrowały od Vincenta do Calanthe. - Magomedycy za chwilę tu dotrą - dodała jeszcze, dostrzegając, jak mężczyzna przyciska do siebie ranne ramię.

Elaine przemieszczała się coraz dalej, a dym i zaklęcie kameleona póki co zapewniało jej jaką taką niewidoczność; funkcjonariusze mijali ją, nie zwracając na nią uwagi, i niewiele brakowało, a wydostałaby się bez większego szwanku z panującego w alejce chaosu, postanowiła się jednak odwrócić, po raz kolejny kierując różdżkę na statek. Jej zaklęcie było silne, a chmura fioletowej mgły, która wydobyła się z jej różdżki, skutecznie zdusiła sporą część trzaskających najbliżej płomieni - jednocześnie odsłaniając jej obecność. Co prawda inkantacja zaklęcia, zgodnie z przypuszczeniami arystokratki, zginęła wśród okrzyków, jednakże wydobywającego się znikąd magicznego dymu trudno było nie zauważyć. - Hej! - usłyszała za sobą, i zanim zdążyłaby zareagować, ktoś złapał ją za ramię. Elaine poczuła mocne szarpnięcie, a jeśli się odwróciła, dostrzegła stojącego tuż obok mężczyznę w mundurze magicznej policji. Czarodziej spojrzał na nią, z oczywistych względów nie rozpoznając jednak jej rysów, po czym odwrócił się przez ramię. - Tutaj! Mam jednego, próbował się wymknąć! - krzyknął; drugi z policjantów odwrócił się w ich stronę. - Expelliarmus - wypowiedział pewnie, kierując wiązkę zaklęcia ku Elaine; zaklęcie jednak chybiło.

Tymczasem w alejce, ponad głowami znajdujących się tam ludzi, rozległ się kolejny trzask, którego źródłem tym razem nie były płomienie, a drewniany maszt statku; uszkodzony pożarem, poddał się pod własnym ciężarem, i zaczął się niebezpiecznie przechylać, lada moment mając upaść - na pokład okrętu i na samą alejkę, choć póki co trudno było ocenić, gdzie dokładnie. Jedynie Ella i Florean, skryci w bocznej uliczce, mogli mieć pewność, że znajdowali się poza zasięgiem zagrożenia.

Działające eliksiry i zaklęcia:

Oculus (Florean) - 3/3, 10/10 PŻ
Zaklęcie Kameleona (Elaine) - 3/5, ST dostrzeżenia: 44
Adolebitque (Harvey) - 1/2

Obrażenia i kary do rzutów:

Vincent - 183/213 (-5) (30 - tłuczone; zwichnięcie lewego barku)
Calanthe - 182/202 (20 - cięte; krwawienie z łuku brwiowego)

Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Statek rejsowy [odnośnik]07.07.20 23:18
Skupiona na nieznajomym dopiero po chwili spostrzegła obecność handlarza ingrediencjami, z czego nie była zadowolona. On początku wyczuwała w mężczyźnie nieco przeciwne jej nastawienie do nieznajomego oraz całej sytuacji, toteż mogła się spodziewać jedynie kolejnych różnic zdań czy nawet słownych potyczek. Nie myliła się bardzo. Widząc karcące spojrzenie mężczyzny, zmarszczyła czoło i zacisnęła mocniej wargi, tym samym dusząc w sobie jakąkolwiek reakcję choć miała ochotę kazać mu iść do diabła. Czuła jednak irytację, która rosła wraz z kolejnym wypowiedzianym przez niego słowem. Najwyraźniej nie tylko ona miała takie odczucia, bowiem policjantka również sprawiała wrażenie rozdrażnionej uwagami mężczyzny.
- Sądzę, iż nie jestem w stanie z całą pewnością wskazać zamachowca - odpowiedziała na pytanie policjantki, ignorując wtrącenia towarzysza. - Byłam skupiona na trzymanej przez niego fiolce niż na twarzy, ale naturalnie mogę spróbować jeśli będzie taka konieczność.
Przeniosła wzrok z kobiety na rannego. Utkwiła wzrok w jego ranie. Podstawowa znajomość anatomii pozwalała jej mniej więcej określić jego stan. Podejrzewała, że miał przebite płuco, co dawało mu nikłe szanse na przeżycie. Oczywiście, magomedycy wciąż mogli mu pomóc, ale zawsze istniało ryzyko niepowodzenia. Poza tym Calanthe nie czuła strasu o los mężczyzny, bowiem był jej obojętny. To dociekliwość sprawiała, iż wciąż uparcie trwała przy jego boku. Liczyła, że dowie się czegoś więcej. Później mogło być już za późno, ponieważ jeżeli wybuch statku (co też zauważyła policjantka) miał odwrócić uwagę, to w tej chwili. Coś musiało się więc dziać w tym momencie. Pamięcią spróbowała wrócić do chwili wybuchu. Chciała przywołać pamięcią pełen obraz czarodzieja, choć z największą łatwością przychodziło jej przypomnienie sobie eliksiru. Pamiętała, iż był elegancko ubrany, toteż nie wyróżniał się znacznie na tle pozostałych uczestników przyjęcia. Była pewna, że w jego zachowaniu i oczach kryła się determinacja.
Nagle podniosła wzrok na handlarza, a potem na policjantkę.
- Zamachowiec miał na imię Robert - powiedziała, gdy w głowie rozbrzmiało echo słów nieznajomego.- A przynajmniej tak się do niego zwrócił...
Jej wzrok z powrotem padł na Hayesa, który wydawał się jej wyjątkowo utrudniać rozmowę z policjantką. Wciąż czuła zirytowanie wywołane jego zachowaniem, a bolesne pulsowanie głowy nie działało na jego korzyść. Od początku dostrzegała wyraźną różnicę nastawienia pomiędzy nimi, lecz nagle zaczęła się zastanawiać z czego ono wynikało. Było to spowodowane jej naturą osoby analizującej wszystko. Już we wczesnych szkolnych latach lubiła doszukiwać się ukrytych emocji bądź gestów, które potem mogła wykorzystać. Często takie szczegóły mówiły jej tez wiele o drugiej osobie, a w tym przypadku taka wiedza była jej niezbędna. W dalszym ciągu istniała szansa na to, iż będą razem robić interesy. Musiała wiedzieć z kim nawiązuje współpracę, bowiem relacje biznesowe bywały dla niej czasem równie istotne co te bliższe.

rzucam na spostrzegawczość


I’m not afraid of my truth anymore, and I will not omit pieces of myself to make you more comfortable.
Calanthe Goyle
Calanthe Goyle
Zawód : alchemiczka (trucicielka)
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Sometimes the best thing a flower can do for us is die
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8474-calanthe-goyle https://www.morsmordre.net/t8487-parapet-panny-goyle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-pokatna-29-7 https://www.morsmordre.net/t8496-skrytka-bankowa-nr-2014 https://www.morsmordre.net/t8488-calanthe-goyle
Re: Statek rejsowy [odnośnik]07.07.20 23:18
The member 'Calanthe Goyle' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 68
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Statek rejsowy [odnośnik]08.07.20 0:26
Przekląłem soczyście pod nosem, choć nie miałem tego w zwyczaju, ale sytuacja aż się o to prosiła. Owszem, udało nam się uciec od funkcjonariuszy, ale za to Harvey wpadł w jeszcze większe tarapaty. Rozejrzałem się, sprawdzając, czy w pobliżu nas nikt nie stoi. Przesunąłem się na tyle blisko Elli, żebyśmy stykali się ramionami; w tych warunkach tak łatwiej mi się rozmawiało. - Zasłonię im oczy, wtedy spróbujemy zabrać Harveya - wytłumaczyłem, chociaż doskonale zdawałem sobie sprawę, że ten plan ma wiele dziur i może nie wypalić. Nie miałem jednak czasu żeby głębiej się nad tym zastanawiać. - Możliwe, że zauważą skąd leci zaklęcie i się obronią, dlatego przesuń się dalej jak tylko rzucę czar – dodałem, bo Ella nie mogła się znaleźć na ich celowniku. Jeżeli zaklęcie nie wyjdzie i skierują swoje różdżki w naszą stronę, przynajmniej Elli już nie będzie. Żaden ze mnie taktyk, ale to chyba miało sens.
Wreszcie odzyskałem słuch, ale wolałem znowu go stracić. Nie mogłem zignorować krzyków tych wszystkich ludzi, ich donośne głosy wręcz wyryły mi się gdzieś w czaszce. Głos rozsądku mówił mi, że powinienem złapać Ellę za rękę i pociągnąć wgłąb zaułka. To przede wszystkim ona miała wyjść stąd bezpiecznie, a nie jakiś mężczyzna, którego poznałem dosłownie godzinę temu. A jednak nie potrafiłem go zostawić na pastwę losu. Zresztą bez niego niewiele zdziałamy – tak na dobrą sprawę nie wiedzieliśmy gdzie iść poza tym nieszczęsnym zaułkiem, a czas uciekał. Jeżeli chcieliśmy znaleźć ojca Elli, musieliśmy się pośpieszyć. - Obscuro - rzuciłem, celując w jednego z dwóch policjantów, atakujących Harveya. - Obscuro - powtórzyłem czar, celując w drugiego z nich. Nie mogłem ich tak po prostu zaatakować – na pewno byli świetnie wyszkoleni w pojedynkach (w przeciwieństwie do mnie) i nie miałbym większej szansy w bezpośrednim starciu. Mieliśmy tylko na chwilkę ich unieszkodliwić, żeby zabrać ze sobą Harveya. Tylko tyle i aż tyle.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 6 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Statek rejsowy [odnośnik]08.07.20 0:26
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 1, 23
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Statek rejsowy [odnośnik]08.07.20 23:26
Mogła liczyć na to, że szczęście się do nich uśmiechnie, a sami funkcjonariusze ruszą na pomoc tym, którzy potrzebowali jej bardziej niż wciąż trzymający się na nogach Harvey (choć nie była już taka pewna, czy bez ich pomocy da radę się przemieszczać - gdy obejrzała się przez ramię po raz pierwszy, z trudem ustawał). Zakleszczyła mocniej dłoń na przedramieniu Floreana, żeby zwrócić jego uwagę na to, czemu zapewne i bez tego gestu przyglądałby się z zaniepokojeniem - funkcjonariusze wcale nie stracili zainteresowania przewodnikiem ich dwójki, w gruncie rzeczy dopiero co je tak naprawdę okazali - gwałtowna zmiana ich nastawienia nie pozostała przez Figg niezauważaną.
Do jakich wniosków ci mężczyźni mogli dojść? Tego nie wiedziała, ale łańcuch, który oplatał teraz Harveya nie pozostawiał wiele do domysłu.
Oszołomiony, zraniony, skrajnie wyczerpany, a teraz jeszcze spętany - czy miał jakąkolwiek szansę, żeby spróbować się obronić samemu? Nie wyglądał nawet, jakby chciał spróbować; a ona nie miała najmniejszego pojęcia, co teraz. Choć odwrócenie się od potrzebujących pomocy nieznajomych, którzy ucierpieli w wyniku wybuchu, nie było najłatwiejsze, to kilka minut temu jej jedynym celem było tylko wydostanie się stąd - ale przecież jego nie mogą tu zostawić. I choć nie miała żadnej mocy sprawczej, i choć mogła tylko biernie przyglądać się zdarzeniom, tkwiła uparcie w miejscu, a w skroni szumiało jej coraz bardziej, myśli stały się rozbiegane, nie już nie był jej wybór - nie potrafiła się ruszyć, sparaliżowana tym widokiem. Bała się tego, co jeszcze mogą mu zrobić. Co stanie się, jeśli utwierdzą się w przekonaniu, że to jeden z rebeliantów.
Krzyk, który wydobył się z jego ust, był też jej krzykiem. Stłumiła jednak swoją reakcję, zachowując resztki zdrowego rozsądku.
I wtedy odezwał się Florean. Wzdrygnęła się, gdy z nicości wydobył się jego głos - dźwięcząca w uszach cisza zdeformowała dobrze znane brzmienie barwy jego głosu, kolorując go inaczej, niemal obco.
Zasłoni im oczy?
Podejdzie do nich i zasłoni im oczy? Co to miało...?
- Magicznie? - w przypływie olśnienia połączyła jakże szybko fakty; i wydedukowała, że za tym skrótem myślowym musiało jednak kryć się coś innego niż zabawa w ciuciubabkę.
Zrozumiała tylko tyle - najpierw funkcjonariuszom jakoś zasłoni oczy, być może później unieszkodliwi ich w jeszcze w jakiś inny sposób, a dopiero potem będą mogli zabrać się za przechwycenie samego Harvey'a. Bezwiednie skinęła głową - bardziej do siebie, niż, z oczywistych względów, do kogokolwiek innego. - Powodzenia - rzuciła jeszcze cicho, walcząc ze swoim ciałem, by zmusić się do ruchu, choć nogi miała jak z waty. Odsuwając się jednak od Floreana jak najdalej, tak, jak jej powiedział - wtedy też wybrzmiały nieznane jej inkantacje.
Polegała na nim całkowicie - dwa problemy w postaci funkcjonariuszy zostały na głowie Florka, ona w międzyczasie rozejrzała się uważnie po uliczce, szukając miejsc, w których mogliby się ewentualnie schować, gdyby udało im się pokonać z Harveyem te kilka metrów - czy były w pobliżu jakieś otwarte drzwi? Cokolwiek, co mogłaby sprawdzić?

rzut na percepcję (I)


ma­gno­lie chy­lą na bok cię­żar bia­łych twa­rzy
nie mów­my dziś o śmier­ci, gdy świat się roz­ma­rzył


Ella Figg
Ella Figg
Zawód : nić widmo
Wiek : 26
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
nie wypełniony tobą
mój pokój się nie kończy
nie ma ścian
ani okien
mój niepokój o ciebie
ogromnieje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8109-arabella-figg https://www.morsmordre.net/t8165-listy-z-nieba#234455 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f126-hogsmeade-173 https://www.morsmordre.net/t8171-skrytka-bankowa-nr-1940#234911 https://www.morsmordre.net/t8166-arabella-figg#234557
Re: Statek rejsowy [odnośnik]08.07.20 23:26
The member 'Ella Figg' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 99
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek rejsowy - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Statek rejsowy [odnośnik]09.07.20 22:37
Nie było czasu na przemyślenia oraz zbyteczne rozmowy. Od kiedy funkcjonariusze publicznej władzy przeprowadzali rzekomo istotny wywiad w samym środku śmiercionośnej tragedii? Był zirytowany i poddenerwowany. Ów stan, widoczny był w lekkim kołysaniu całego ciała, zamkniętych ramionach oraz w nieprzyjemnym wyrazie twarzy prześlizgującym się po kobiecych sylwetkach. Westchnął sam do siebie starając się przytrzymać emocje na statycznej wodzy. Typowo spokojne, introwertyczne usposobienie odpłynęło na drugi plan – nie mógł patrzeć, gdy wokół działa się okrutna krzywda. Słysząc niewyraźne, charczące dźwięki, przeniósł tęczówki na strapioną twarz starego mężczyzny. Zmarszczył brwi domyślając się, iż prawdopodobnie głęboko przebite płuco, nie wytrzyma zbyt długo. Wypuścił powietrze na zewnątrz, odchrząknął i nie spuszczając oczu z leżącego, zaczął statycznie, dość pretensjonalnie: – Człowiek, który spowodował wybuch zapewne nie żyje. – ostre spojrzenie utknęło w sylwetce policjantki. Było przenikliwe, wymowne, pragnące wzbudzić emocję – nie mógł uwierzyć, iż nie domyśla się tak  oczywistych następstw: – Był w samym centrum wybuchu, myśli Pani, że zostały z niego jeszcze jakieś kawałki? -  zapytał retorycznie kręcąc głową z dezaprobatą. Dlaczego teraz, po co to wszystko? Na kolejne słowa prychnął z niedowierzaniem tracąc cierpliwość: – Tracimy czas. Wszędzie są potrzebujący, a Pani przeprowadza wywiad na środku pobojowiska. Wspaniała postawa. – wycedził rozczarowany tracąc jakiekolwiek nadzieje. Sprawa była podejrzana, czuł to. Nie mieli pojęcia o niczym, jednakże nacisk funkcjonariuszki wydawał się uzasadniony. Przyglądał się jej kątem oka, próbując wyłapać najdrobniejszy szczegół, gest, potknięcie. Co się tu tak właściwie działo? – Magomedycy są potrzebni już! – wybełkotał i ponownie ulokował wzrok na staruszku. Sprawdzał, kontrolował czy jego stan się nie pogarsza, czy wydaje choć jeden życiodajny oddech. – Nic sobie nie przypominam. – skwitował jeszcze, dobitnie, wywracając oczami. On nie był potrzebującym – jego uraz nic nie znaczył. Dźwięk ludzkich nawoływań ustawał, jednakże zgliszcza płonącego statku stanowiły niebezpieczeństwo. Każda para rąk była w tej chwili cenna. Czy obie przedstawicielki płci przeciwnej nie zdawały sobie z tego sprawy? Nie przejmował się interesem, koligacjami. Żył chwilą. Odwracając się na chwilę, rozejrzał się wokół chcąc skontrolować pracę reszty funkcjonariuszy, a także wypatrzeć obiecanych uzdrowicieli. Podświadomość nakazywała czujność.

1. Rzuca na spostrzegawczość (I).
2. Bardzo Was przepraszam za zwłokę, nie miałam możliwości napisania wcześniej.


[bylobrzydkobedzieladnie]



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself


Ostatnio zmieniony przez Vincent Rineheart dnia 06.08.20 2:00, w całości zmieniany 3 razy
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Statek rejsowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach