Wydarzenia


Ekipa forum
Jezioro Magicznej Sasanki
AutorWiadomość
Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]04.12.16 1:03
First topic message reminder :

Jezioro Magicznej Sasanki

Niewielkie, zdumiewająco przejrzyste jezioro, jak na londyńskie okolice; fakt trzymania go z daleka od mugoli z pewnością pomaga tę czystość utrzymać. Jest to sztuczny zbiornik stworzony przy pomocy magii, pośrodku którego znajduje się wielki głaz, kształtem przypominający sasankę - stąd jego nazwa. Sasanka jest fontanną, z jej kielicha co jakiś czas wytryskują strumienie różnobarwnej wody, która zamienia się w krystaliczną, kiedy wchłonie ją jezioro. Potężna bariera sprawia, że mugole instynktownie omijają to miejsce.
Kiedy dni są cieplejsze, kilka stóp nad zadbanymi trawnikami lewitują dywany, na których piknikują czarodzieje, a na wodę wypływają drewniane łódki o zaczarowanych sterach, bezpiecznie dryfujące po przyjemnie kołyszącej nimi się wodzie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sasanki - Jezioro Magicznej Sasanki - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]22.08.18 0:59
wracamy

172/232, -10

Nie chciała tego. Nie, też nie tak. Nie chciała tego tak. Nie chciała stać na przeciw niego ciskając uroki niosące obrażenia w zamiarze mając odebrać mu żywotność. Nie, z pewnością tego nie chciała. Nigdy.
Ale nigdy i na zawsze były przecież czymś w rodzaju utopi. Słów demonów, upiorów nawiedzające realne krainy w których nie miały buty. Nic nie mogło być na zawsze. Bo zawsze, nie było żadną stałą. Najbliżej określenia długości zobowiązania wszak było do kresu życia. Nikt nie wiedział, co znajdowało się dalej. A zawsze kłamliwie obiecywało dokonywać czegoś, nawet potem. Nigdy tylko z pozoru zdawało się być prostsze do obiecania. Jednak życie było przewrotne, czyż nie? Wczorajsze nigdy, mogło stać się dzisiejszym zawsze. Los lubił być przewrotny.
Te ciche rozważania zdawały się dostawać do niej coraz głośniej, prowadząc właśnie do tej sytuacji w której się znajdowali. Czy byłaby w stanie prawdziwie mu się postawić? Nie jedynie na treningu. Gdyby ceną mogło być życie - jej, kogoś innego. Nie wiedziała. Zdawał się jej falochronem, zdawał się przystanią, domem, portem, latarnią, która wołała do domu.
Nie była do końca pewna na co jest bardziej zły - na wybory, których się podejmowała, czy to, ze robiła to stawiając go przed faktem dokonanym. Ale musiała. Czy nie rozumiał? On jako jedyny był ją w stanie odwieść od przedsięwziętych planów. Posiadał moc, a ona nie mogła się jej poddawać. Musiała kierować się swoimi postanowieniami, cicho licząc na to, że kiedyś jej to wybaczy.
Nie podobał jej się chłód, który mknął w jej stronę. Nie podobały jej się słowa jasno sugerujące, iż to ona sama sprowadza na siebie problemy - to jeszcze żywo wbijały się szpilą w serce. Ale nie zamierzała odmawiać. Chciała nauczyć się jak najwięcej - nie tylko z jego biblioteczki, ale też od niego. Nie jej Skamandera, a Skamander aurora. Dlatego odpychała od siebie słabość, która atakowała ją z coraz większą siłą, próbując zrzucić ją z nóg.
- Szczegóły mają znaczenie. - powtórzyła cicho, przytakując głową. Łapała łapczywie każde słowo, jednak zdawała sobie sprawę, że prawdziwie nauczyć może się jedynie w praktyce - od tego miał być kurs właśnie. Od umiejętności wypatrywania tych szczegółów i słabości o których mówił. Kolejne zaklęcie pomknęło obok niego. A dłoń zadrżała jej, gdy wciągała ciężko powietrze.
- Powiedziałeś jeszcze jedno. - odcięła się cicho, nadal nie tracąc odrobiny butności i przekory, która zawsze w niej drgała. Zmarszczyłaby brwi, gdyby szum w głowie nie odsunął od niej tej myśli sprawdzając innej. Wściekał się, gdy nie robiła tego co chciał. Wściekał się też, gdy postępowała wedle jego życzeń. Gubiła się i błądziła. Ruszyła w jej kierunku, a ona cofnęła się o krok, kręcąc głową. Chciała coś powiedzieć, że nie, że da radę. Ale wszystko rozmyło się w zawrocie głowy, który zatrzymał ją w miejscu. A potem znajome ciepło rozlało się na jej policzku. Ufne, niebieskie spojrzenie zawiesiło się na jego twarzy, by za chwilę powieki przymknęły się na kilka długich sekund, chcąc nacieszyć się jego dotykiem.
Błąd. Podniesienie powiek ponownie okazało się jeszcze trudniejsze. Trudne zdawało się też nabranie powietrza. Dłoń odnalazła jego ramię i zacisnęła się na nim kurczowo. Mroczki przed oczami zdawały się nasilać. Zamrugała. Gdzie była?
- Ona postępuje za szybko. - szepnęła cicho drżącymi wargami. Grawitacja zaczynała ciągnąć ją ku ziemi, czuła miękkość w kolanach i tylko ramię, na którym się wspierało zdawało się powstrzymywać ją przed upadkiem.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Sasanki - Jezioro Magicznej Sasanki - Page 2 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]05.09.18 23:14
185/250 (-15)

Krążąca w żyłach adrenalina łączyła się z wciąż, cicho tętniącym gniewem, przelewając się chłodem przed skórę, niczym chorobowe dreszcze. Szkarłatna posoka kleiła się do rozciętej koszuli, przesączając coraz większe plamy na piersi i bokach. Zapach potrafił mdlić, ale jeziorny wiatr co chwilę przeganiał unoszące się nad skórą, metaliczną woń. W pewien pokrętny sposób przyzwyczaił się do krwawych tonów. Pisana nią była jego przeszłość, gdy szkarłatna strużka przeciekała przez palce, a umykając z martwego ciała Gabrielle. Naznaczała i teraźniejszość, przez próbę, wielokrotne umieranie. I zakładał, że przyszłość nie rysowała się inaczej. Dziwna, okrutna towarzyszka, a mimo to cierpliwa i wierna. Czy powinien się jej wstydzić? Bać? Odsuwać? Walczyć? i czy stojąca przed nim kobieta potrafiła zrozumieć, skąd brał się jego gniew?
Stali na przeciw siebie, niczym wrogowie na polu bitwy, którą sam jej rzucił. Jeśli chciała się uczyć, jeśli rzeczywiście chciała podążać upartą ścieżką, przed która próbował ją ochronić, musiała zmierzyć się z nim. Postawić na szali to, co trzymała w sercu. Wiedziała, że będzie musiała odrzucić to wszystko? Daleko poza zasięg przyszłości, odcinając dopływ nadziei? Nie. W końcu żyli dzięki niej. Cokolwiek miało się wydarzyć, nie był samobójcą, który odda życie za nic. Ktokolwiek mu je odbierze w przyszłości, zapłaci srogą cenę.
Nie był pewien co bardziej go uderzyło. Decyzje, nad którymi nie mógł zapanować, brak zaufania, czy porażka, kolejna, która wpisywała się w poczet ofiar, które miał nosić na barkach. Nie nie użalał się nad sobą, chociaż chmurne myśli często próbowały zaszczepić się sadzą na duszy. Chłodna perspektywa, którą nabył jako oklumenta z precyzją alchemika odcinała gorzkie podszepty. Tylko tego brakowało, by gwardzista chodził pogrążony w depresji, niczym tragiczny, literacki bohater. Daleko mu było do tego. I do marazmatycznego smutku i do bohatera.
Ten sam chłód przecinał emocje, które rzucały się na pierwszą linię ich starcia. Uczucia wiły się pod kopułą woli, która nakazywała zranić. Rozedrzeć relację która otulała ich dwoje. Zabić... nim klątwa zabije Tonks. O tym nie miała prawa dowiedzieć się nigdy - Zawsze mają znaczenie, nie tylko u wrogów - powtórzył, zmieniając formę wypowiedzi, wypuszczając słowa na cichym wydechu. Miały nawet teraz, gdy dostrzegał narastającą słabość malująca się w coraz bledszych licach, w kropli potu płynącej przez skroń, przez zamglony błękit źrenic.
- Jeszcze jedno słowo - zmarszczył brwi, a dłoń zacisnęła się w pięść i rozluźniła, wypluwając spięcie, które targnęło ciałem - nie zaklęcie - zamknął usta bez skrupułów spoglądając prosto w oczy cofającej sie kobiety - a chybionym zaklęciem dałaś mi szansę na zmniejszenie dystansu - kontynuował chłodno - wiesz, co mógłbym ci teraz zrobić? - wyszeptał niemal do ucha, drażniąc skórę oddechem, gdy dłonią sunął po bladym czole. Była rozpalona gorączką i nawet taki anatomiczny laik, jak on potrafił rozpoznać podobne symptomy. Nie czekał, aż drobne ciało upadnie na ziemię. Gdy tylko bielące się słabością palce zacisnęły na jego ramieniu, pewnie przesunął kobiece ramię na swój bark, by kolejnym chwytem złapać ją w tali i pod kolanami, podnosząc do góry - Oblałaś lekcję - nie musiał mówić głośno. Była na tyle blisko, że każde chrypiące słów mogła spijać niemal z jego spierzchniętych warg - Przeciwnik właśnie cię dopadł - odetchnął ciężko, czując jak rozpalone ciało ociera się o cięte rany na piersi, ale zamiast bolesnego grymasu, kącik warg uniósł się do góry, jakby ulotny przebłysk dawno zapomnianej drapieżności, na moment odurzony zapachem i kobiecą bliskością. Zupełnie inny od chłodnego tonu, który jeszcze przed momentem drażnił ciszę. Ruszył powoli w stronę, z której wcześniej przyszedł. Naokoło jeziora, do ukrytego świstokliku. Musiał zanieść ją jak najszybciej do uzdrowiciela. Paradoksalnie, gdy miał jedną na rękach.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Sasanki - Jezioro Magicznej Sasanki - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]06.09.18 18:05
162/232, -15

Coś, niczym rysa na szkle, bruździło krystaliczną, czystą relację. A może uczucie, choć logika podpowiadała iż robi to on. Ta sama logika wyciągała wnioski i stawiały tezy, na które odpowiedzieć mogła jej tylko jedna osoba. Sam Skamander, stojący na przeciw niej. Rzucający w jej stronę słowami, niczym lodowymi pociskami, pod których naporem chwiała się tarcza utkana z jej oddania i miłości. Dlaczego to robił? Z troski, chcąc by poradziła sobie na kursie na który zdecydowała się bez pytania go o zdanie. Czy ze złości, że właśnie o nie nie zapytała stawiając go przed faktem dokonanym. A może zrobiła jeszcze coś innego.
Winy doszukiwała się w sobie, szybko odrzucając jedną z myśli iż nie robi tego przez nią, a dla niej. Że w jego pojmowaniu świata to on może okazać się zagrożeniem, że bez niego będzie bezpieczniejsza. Gdyby powiedział jej to kiedyś, głośno i wyraźnie. Nazwałaby go głupcem. Jednym z największych, jacy chodzili po tym świecie. Nawet jeśli w egotystycznym wyborze nie chciał jej tracić, tracić na zawsze, a nie jedynie stracić jej bliskość, powinien również dać jej wybór. Zdecydować czy woli trwać u jego boku gotowa na wszelkie możliwe konsekwencje, czy też odsunąć się, próbując w ten sposób sprawić obłudne wrażenie odrobinę większego bezpieczeństwa.
Winę zdawał się i odnajdować on, gdy mówił iż sama rzuca się kłopotom i problemom. Że gdyby ich nie zapraszała, nigdy nie odnalazłby do niej drogi. Może i miał coś w swoim twierdzeniu z racji, jednak nie spraszała wszystkiego do siebie naumyślnie. Zwyczajnie nie potrafiła trwać w miejscu, ciepłym ogrodzonym domu - złotej klatce, gdy świat dookoła chwiał się w posadach. Nie zgadzała się z nim w ogóle - na początku. Potem nie zgadzała się z nim całkiem. By trochę później zacząć dokładnie zastanawiać się, czy nie miał racji. Ale nie miało to znaczenia. Zimne, chłodne zdania zdążyły już wbić się szpilami w poraniony stratami organ.
Dlaczego to robił? - pytanie niezmiennie kołatało się w jej głowie nie odnajdując konkretnej odpowiedzi.
Przytaknęła ponownie głową. Czując słabość, która otulała ją z każdą chwilę, przywierając do niej coraz mocniej. Gorączka która ją trapiła nie mogła należeć do normalnych, tych z grona zwyczajnych. Żadna nie postępowała tak szybko, żadna nie odbierała sił tak otwarcie.
- Och. - wypadło krótko z jej ust. Dopiero teraz uświadamiając sobie, że to, co zwiastowało nadchodzącą radę, uznała za pojedynkowe polecenie. Poczuła się zwyczajnie głupio, przeraźliwe zmęczenie jednak nie dało jej długo utrzymywać tego uczucia. Każde inne blakło pod dreszczami, które partiami nawiedzały jej niewielkie ciało. Zniknęło też pod jego dotykiem, który przyniósł ich kolejną partię, jednak innych, cieplejszych, rozgrzewająco obiecujących, gdy ciepły oddech owinął się wokół jej ucha, a dłoń z troską sprawdzała jej czoło.
- Nie. - odpowiedziała cicho lekko drżąc pod jego dotykiem i bliskością. Brakowało jej tego brakowało jej jego. Rozpuszczała się pod ciepłem dłoni. Ginęła w ciemnych, mądrych ale smutnych oczach. - Wiem co chciałabym byś mi zrobił. - odpowiedziała słabo, czując jak powieki zapadają się ciążąc jej okrutnie. Próbowała zachować świadomość, jednak z opóźnieniem zarejestrowała, że ciało nie ciągnie jej już ku ziemi, dźwignięte ku górze przez niego. - Jestem jeszcze w stanie iść. - mruknęła, protestując cicho, wola walki - nawet teraz, tutaj, przy nim - w niej nie gasła. Wydając ostatnie rozpaczliwe drgania. Chciała pokazać mu jak silna się stała, jak wiele potrafi po tym, co przeszła, jak to wszystko wzmocniło ją. A jednak, po raz kolejny, kończyła w jego ramionach, krucha, bezbronna, pokonana. Oddech spłycał się. Ułożyła głowę na jego ramieniu, bliżej obojczyka, odnajdując szybko już od dawna zapomnienie miejsce w który układała się, gdy sen nie nadchodził. Przymknęła powieki, a ciepły oddech owijał się wokół jego szyi. Walczyła nadal, chcąc pozostać świadomą. Nie chcąc poddać kolejnej walki.
Jedną już dzisiaj przegrała.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Sasanki - Jezioro Magicznej Sasanki - Page 2 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]02.10.18 0:24
Miał otwarte oczy, szeroko, wychwytując zmieniającą się barwę rzeczywistości z tej popołudniowej na wieczorną. Kolory bladły, pogrążając sie powoli w cieniu, jakby szykowały się do snu. Budziły się za to mroczniejsze tony, wychylając się spomiędzy wydłużających się cieni. Te same, znaczyły obecność dwóch sylwetek, najpierw ścierających się w dziwnej walce, potem ujętych w całość w nieprzytomnym objęciu. Czy tak wyglądać miała ich relacja? Przez walkę, do skrywanej bliskości, przez gniew, do wypalonych po nim ran. Objęcie całości nie mieściło się jakoś w zasięgu pełnego zrozumienia.
Skamander wiedział skąd pochodził tłamszony i dogasająca złość. Znał jej źródło, odnajdując niepokojącą prawdę, którą nie miał prawa podzielić się z nikim. Nawet jeśli tłumaczyłoby całe, głupie w ujęciu niektórych, zachowanie. Samuel nie potrzebował żalu. Na pewno nie nad sobą. Sam zdecydował się na swój los, wybrał ścieżkę świadomie, ale - z nadzieją, że jest w  stanie ochronić tych, na których zależało mu najmocniej. I chociaż brzmiało to cierpiętniczo, auror był jednym z bardziej realnych zagrożeń, jaki mógł na nich sprowadzić. Fatum, los, rządziło się swoimi prawami, a Skamander mógł przynajmniej poświęcić rozdania tylko na siebie. W końcu poświęcenie wpisało się w los gwardzisty. Może nawet samą naturę. Czy dało się tak? Jak wiele niebo mogło znieść?
Niewyraźne słowo, mieszanka stłumionego westchnięcia i planowanego pytania, po prostu wypadło w postaci mruknięcia. Tym bardziej, gdy miał przed sobą niepokojący obraz postępującej, zdecydowanie zbyt szybko - słabości i gorączki - Anomalia - powiedział wyraźniej, będąc już przy niej. I samo słowo, wywołało w nim nieprzyjemny dreszcz. Nie tylko samą obecnością - walczył z nimi już nie raz, ale faktu, który niósł ze sobą. Winy. Drobne, niby nie tak bolesne zadry czuł za każdym razem, gdy magia wykrzywiała się. Na dziś, rzeczywiście starczyło wrażeń. Był zmęczony, a piekące rany żywo przypominały o swojej obecności. Tylko ognik, który zbudził się pod wpływem padających słów, nie chciał milknąć - Uważaj, czego sobie życzysz, bo może sie spełnić - mruknął ciszej, mniej chłodno, drażniąc kobiecy policzek własnym oddechem. Napięcie zadrgało wyraźniej, burząc krew na tych kilka chwil, w których pragnienie umknęło okowom woli. Rozpalone od gorączki ciało, przeraźliwie bliskie i dalekie jednocześnie, z wyboru, z którym dziś niebezpiecznie walczył. Absurdalnie, wynikając z innego ognia, gniewnego, chłodnego. Równie niestabilnego. Tak prosto było nachylić się, ukraść bladym ustom coś więcej niż urwany oddech. I równie szybko sie pogrążyć.
Odetchnął głębiej, spokojniej, gdy drobne ciało powoli wiotczało, ogarniane gorączkową słabością. I on sam wrócił na stabilność tańczących nieprzyzwoicie emocji. Nie oddał zgarniętej bliskości, na tych kilka chwil pieszej wędrówki chłonąc ciepło z kobiecego ciała - inne niż te targane chorobą. Tylko tyle i aż tyle. Na więcej nie mógł pozwolić. I wierzył, że na więcej nie zasługiwał.

zt x2


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Sasanki - Jezioro Magicznej Sasanki - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]16.01.19 19:14
Po raz kolejny w historii Matyldy i Samuela pojawia się woda. Wcześniej była woda płynąca, dziś jest zastała. Wcześniej wyciągnął z wody jej wianek z perłą smutku wplecioną pomiędzy listki laurowe, dziś.. dziś wyciągnie wspomnienie o Matyldzie spomiędzy mgieł, które po raz kolejny zeszły na pola roztaczające się wokół Londynu.
Droga Matylda pojawiła się znikąd, niczym zjawa. Wyszła spomiędzy białych smug w swojej czarnej, długiej do ziemi sukni i spojrzeniem nieobcym, nieobecnym. Przez chwilę wyglądała jak duch z kolekcji upiorów zimnej jesieni, ale wtedy, kiedy już miałaby znknąć za kolejnym podmuchem wiatru znikąd, wtedy pojawił się pierwszy obserwator.
Czy myślał, że to fatamorgana? A on w tym wszystkim został nagle rzucony na pustynne piaski, tylko jakieś takie bardziej nieprzyjemnie zimne, jakieś takie denerwująco błękitne, jakieś takie mgliste. Czy może miał pojęcie, co tu się dzieje? Że spomiędzy drzew lasu wychodzi dziewczę z przeszłości.
Ona woli nie pamiętać o tym co było. Wszystko bowiem co ich kiedykolwiek łączyło i dalej możliwe, że łączy, wywiera jakiś dziwny nacisk na jej ciele, który nie pozwala jej frunąć. Czuje się przybita gwoździami do Londynu, do jego okolic. Nigdy nie chce tu wracać, ale niestety czasami jest zmuszona.
Tak jak dziś. Kiedy pojawia się na polach i zbliża do Samuela rannego. Czy faktycznie jest ranny? Czy już umiera? Jej przyśniło się, że umrze niedługo, więc zaraz pognała, pozostawiając swoje życie tak jakby nie liczyło się ani pensa. On zaś jest wciąż pełen sił, może nawet bardziej ich pełen niż kiedy go opuszczała bez słowa ten rok temu. Dziś w rocznicę znów pojawia się w Londynie.
Podchodzi coraz bliżej i jej spojrzenie wreszcie odsłania się. Jest zaniepokojona, wyciąga rękę do aurora.
- Potrzebujesz pomocy
Czy to było pytanie, czy stwierdzenie, czy obetnica pomocy?
A może zaklęcie przeklinające go na wieki.


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]26.01.19 21:26
krew płynęła zbyt obficie, by śliska od posoki dłoń zdołała właściwie zatamować cieknącą ścieżkę. Różdżka wysunęła się ze zdrętwiałych palców, upadając gdzieś obok zroszonej szkarłatem, wyblakłej trawy. Czarnomagiczne więzy puściły, ale ciemniejące, krwawe ślady znaczyły miejsca, gdzie trzymał go łańcuch. Wylatkowo potężny. Ciężkie rany i złamany bark wyjątkowo skutecznie krępowały jego działania. Prawdopodobnie, gdyby nie zakonna zdolność, nie zdążyłby obronić się wściekle sunącym promieniem zgniłej zieleni. Avada. Nie, kiedy wdepną w większe, czarnomagiczne gówno, w swojej karierze.
Splunął krwawą mieszanką, zbierając możliwe siły, by utrzymać przytomność wystarczająco długo, nim... nim co? Nim ktoś domyśli się, gdzie rzuciła go losowa teleportacja? Potrzebował wysłać wiadomość, w jakiejśkolwiek formie. I znaleźne pomoc. Mógł co prawda, próbować czarować lewą dłonią, ale pierwsze próby kończyły się fiaskiem. Był osłabiony i w grę wchodziło albo ogromne szczęście, albo coś bardzo prostego. Nim podciągnął ciało nieco wyżej, opierając głowę o pień drzewa, w otulającej okolice, rzadkiej mgle, dostrzegł cień. Niewyraźny, ale widoczny, rysował się na tle linii lasu, jakby za chwile miało odbić się w tafli jeziora. Jeziora? Znał to miejsce. Pamiętał, ale jeśli jego zmysły nie szalały, a przed sobą miał żywa istotę, to mogło się to skończyć różnie. Jakie było prawdopodobieństwo, że wrogowie znaleźli go aż tutaj?
Kolejna, migocząca dziko myśl, nakreśliła coś zupełnie innego. Zimna fala rozlała się przez całą długość kręgosłupa, gdy głęboko zakorzeniony strach doszedł do głosu. Szyszymora? Wciągnął gwałtownie powietrze, wbijając wzrok w poruszający się wolno cień. Skamander zacisnął zęby i mimowolnie sięgnął po upuszczoną różdżkę. Ból przeszył ciało, niemal pozbawiając go wydechu, ale palce zacisnęły się na wciąż ciepłym od magii drewnie - Kto... - rzucił ochryple w przestrzeń, w zmysły w końcu przestały nakładać na rzeczywistość szaleństwo bogina.
Zamarł z uniesioną różdżką, gotową do rozpaczliwej obrony. Cień, który wyłonił się z mgły, przybrał rysy twarzy, których nie widział... jak długo? Mathilda. Ta sama, która nagle zniknęła tak dawno temu, pojawiła się równie niespodziewanie, niby wędrujący duch. Zamknął i otworzył powieki, mocniej wbijając palce w drewno różdżki. Ciemne źrenice utkwił w twarzy, która nie rozmyła się we mgle. Coraz wyraźniej i bliżej odnajdując się w polu jego widzenia. Cichy, rozpaczliwy głos próbował udowodnić, że osłabiony auror stoi przed zjawą, wymysłem własnej świadomości. Tylko dlaczego teraz?
A jednak była ona. Obleczona w znajoma czerń i blade lico kierowane ku niemu. Rozpoznał głos, nieważki ton, pytanie i dłoń białą, tę samą, która trzymał kiedyś w swoim ręku. Nie zatrzymał i warg, które poruszyły się w krótkim słowie - Tak - głos miał ochrypły, ale słabość nie zajęła spojrzenia, które ujęły stojąca przed nim kobietę. Nie zapytał skąd przybyła, ani dlaczego. Duch, który odnalazł go w przeszłości.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Sasanki - Jezioro Magicznej Sasanki - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]03.03.19 10:15
Rzeczywiście potrzebował pomocy. To nie był sen, bo żaden sen nie byłby sobą, gdyby pokazywał to co w koszmarze istoty dnia dziś zobaczyła Matylda. Samuela chwiejnego, który trzymał się boku toczącego krew. Zbyt dużo krwi, dobrej krwi, dziś z niego wypływa. Matylda zaraz wsuwa się pod jego bark i pomaga mu znów usiąść pod drzewem spokoju. Sama klęczy obok i z małej czarnej (a jakże) torebki wyjmuje swoją różdżkę. Jeszcze obraca ją w palcach przez chwilę, żeby odsunąć od siebie i wyjąć coś jeszcze z torebki. Ma tam ziele jakiegoś egzotycznego kwiatu i apaszkę. Najpierw oczyszcza ranę zaklęciem prostym, a następnie przykłada to ziele do rany i obwiązuje go apaszką. Nic nie mówi, bo jest w szoku. Nie chciała żeby to co widziała było prawdą, ale jednak okazało się, że jest tak a nie inaczej. I jest zła na siebie, zła na to, że jej tutaj tyle nie było, jest zła na niego i na tego kto go tak urządził.
- Potrzebujesz prawdziwego medyka Sam - mówi w końcu, świadoma tego, że sama nie jest w stanie mu pomóc. Prawdziwy medyk powinien obejrzeć te rany i zadecydować o tym, w jaki sposób zminimalizować szkody. Jednak nie ona. Ona musiała się tylko tu pojawić, żeby pomóc mu się przedostać w bezpieczne miejsce. Wie też, że czas jest teraz na wagę złota, a jednak póki co nie rusza się, tylko patrzy na niego przerażona. Czy na prawdę musieli się tak spotkać? Czy to nie mogła być scena z romansu Jane Austen, kiedy pan Darcy biegnie przez pole by rzucić się w ramiona swojej ukochanej? Nie. Bo ani z niej żadna pannica do kochania, ani z niego żaden zakochany pan Darcy. Dotknęła jego policzka i pokręciła głową. - Widzisz, co narobiłeś, nawet nie wiem kto cię tak urządził i za co, a jednak wiedziałam, że będziesz mnie potrzebował
Bo przecież odpowiedzi może byś milion. Może to zazdrosny kochanek jego nowej dziewczyny. Może jej ojciec, mąż, syn. Może to porachunki mafijne, może tylko praca, może znalazł się w złym czasie w złym miejscu? A może, a może to ma związek z tymi ludźmi których popiera Sam? Czy on nie wie wciąż jak to się skończy? Bo ona, ona już powoli zaczyna odkrywać tę przyszłość i napawa ją to przerażeniem.


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]10.08.19 18:37
3 lutego

Nigdy specjalnie nie interesowała się naturą; jako dziecko wychowane w niewielkim, angielskim domku z dala od świata miała jej aż nadto, nic więc dziwnego, że z czasem jej zbrzydła. Jak długo można było żyć w takiej izolacji? Brać sobie za towarzystwo jedynie kwitnące krzewy, olbrzymie drzewa i cieniste zaułki? Jako małe dziecko nie sądziła nawet, że może istnieć coś poza ich olbrzymim ogrodem i pastwiskami za żywopłotem. Dopiero później poczęła dostrzegać jak bardzo Multonowie tak naprawdę uciekali od świata, od życia, a co za tym idzie - jak nic nie znaczący byli w kontekście nie tylko swojego rodu, czy hrabstwa, ale także mugolskiego miasteczka w pobliżu, gdzie niektórzy nie wiedzieli nawet, że za ostatnią uliczką mieszka jeszcze jakaś rodzina. Nie istniały żadne interesujące historie o przygodach i wyjazdach, którymi mogłaby się wymieniać z innymi dziećmi, kiedy jej leniwa matka nareszcie zdecydowała się ruszyć na jakieś spotkanie odrzuconych arystokratek bez nazwiska. W Hogwarcie przez długi czas nie potrafiła odnaleźć się w tłumie i hałasie, do których nie była przyzwyczajona. W zasadzie każde jej niedopasowanie, frustracja i wrogość miały swój początek w tej zapomnianej chałupie otoczonej naturą.
Dlaczego więc teraz, kończąc niedawno dwadzieścia osiem lat, znalazła swoje miejsce nad jeziorem, co więcej - czarodziejskim jeziorem, błyszczącym krystalicznie pod mieniącą się kolorami fontanną. O tej porze roku i dnia, gdy brzegi pokrywał śnieg oraz lód, a słońce ledwie co wychylało się ponad horyzontem, oświetlając unoszącą się nad ziemią chłodną, mętną mgłę, nie dało się uświadczyć tu zbyt wielu spacerowiczów. Zimowa samotność nad wodą miała swój niepowtarzalny urok, o którym jej zniedołężniała matka byłaby pewnie jeszcze w stanie tworzyć poezję. Poezję, którą Elvira również darzyła niechęcią.
Czego oczekiwała? Jakie wiatry ją tutaj przygnały w czasie, w którym powinna wylegiwać się pod pierzyną i odpoczywać po męczącym tygodniu pracy?
Och, praca. Śmierdzący, szary szpital ze swoimi tłumami i brzękiem szklanych fiolek na metalowych tackach. Miejsce, które sama wybrała, w którym miała nareszcie osiągnąć wszystko to, za czym tęskniła jako nastolatka. Sławę, wielkość, poważanie, szacunek. Autorytet i potęgę większą niż któremukolwiek z żałosnych polityków i zapatrzonych w siebie czytelników Walczącego Maga przyszłoby do głowy. Tak wiele włożyła w to pracy, tak wiele już osiągnęła, lecz musiał przyjść moment, w którym chwilowo odpadła z wyścigu szczurów, przystanęła z boku, by złapać oddech. Wraz z porcją świeżego powietrza przyswoić zrozumienie, że wśród innych limonkowych kitlów między rzędami szarych łóżek pozwoliła sobie na taką samą niewidzialność, jaką cechowali się Multonowie ukryci za krzewami róż i peoni. Być może dlatego od czasu swoich urodzin większość godzin wolnych nie spędzała już nad książkami tylko w coraz bardziej oddalonych i niedostępnych punktach spacerowych, jakby próbowała wrócić do początku po to tylko, żeby mieć szansę zacząć od nowa.
Okuta w czarny, elegancki, ale męsko skrojony płaszcz, ze srebrną chustką owiniętą niedbale wokół wąskiej szyi i spływającą między rozpiętymi guzikami, Elvira siedziała tak na ławce wpatrzona w jezioro, odizolowana nie tyle fizycznie, co emocjonalnie. Dziewczęce rysy, czyniące ją dużo młodszą niż wskazywałby na to wiek, nie zanieczyszczały grymasy, które zazwyczaj uparcie przedstawiała światu. Jasne, niemalże białe i nieco wilgotne od śniegu włosy pozostawiła rozpuszczone, ostro odcinające się kontrastem od czarnego materiału płaszcza. Błękitne oczy wykazywały ślady mętności, eterycznego rozdzielenia od rzeczywistego świata.
Musiała wyglądać niezwykle bezbronnie, nawet jeżeli w kieszeni pod prawą dłonią jak zwykle zachowała w pogotowiu różdżkę.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]15.08.19 19:53
Wiele ostatnio myślałem. O wszystkim - o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Co właściwie osiągnąłem i co zamierzałem jeszcze osiągnąć? Dokąd prowadziło mnie życie i czy byłem szczęśliwy? Na tym zawsze zależało mi najbardziej, na własnym szczęściu, choć to może brzmi kompletnie egoistycznie. Byłem jednak hedonistą, gotowym sięgnąć po cokolwiek dla chwili przyjemności; potrzebowałem różnych bodźców i tych bodźców mi ostatnio brakowało. Nawet żar alkoholu palący w przełyk nie dawał tyle radości co kiedyś; żadna z lokalnych prostytutek nie potrafiła mnie zaskoczyć; a narkotykowy odlot zawsze był jakiś... niewystarczający. Popadałem w melancholię i wiedziałem doskonale za czym tęskni moje serce - za wodą rozciągającą się aż po sam horyzont, za śmierdzącymi, zbutwiałymi deskami pokładu i głośną załogą, składającą się z tuzina pijanych chłopów. Szukałem zastępstwa w malarstwie i chociaż sprawiało mi to wiele radości, chociaż sztuka zawsze była jedną z moich największych pasji, to nie odnajdywałem spełnienia tworząc tak, jak nigdy nie chciałem tworzyć. Bo przecież sprzedałem wszystkie swoje ideały dla kilku złotych monet, zapełniających sakiewkę. Sprzedałem się Prewettom i Fantasmagorii; fakt, odczuwałem pewną satysfakcję z tego, że będąc zwykłą szlamą, i to szlamowatą tak bardzo, że bardziej się już nie dało, tworzyłem w wystawnych salach dworku w Weymouth, albo jeszcze wystawniejszych komnatach magicznego baletu, to kiedy dłużej o tym myślałem, dochodziłem do wniosku, że zwyczajnie mi siebie żal. Kiedyś krzyczałem głośno, że skostniałe zasady czarodziejskiego malarstwa powinny odejść do lamusa ustępując miejsca całkiem nowym, awangardowym kanonom, a teraz? Teraz sam brodziłem w tym całym gównie po same łokcie.
Podrzucam złoty galeon, który robi kilka obrotów w powietrzu i na nowo ląduje w mojej dłoni; jest ciężki, masywny, o nierównej fakturze i lekko mętnym blasku, pewnie zwiedził już wiele sakiewek, portfeli i pięści. Przyglądam mu się chwilę, po czym ciskam monetą prosto w taflę jeziora, od której odbija się kilka razy zanim pójdzie na dno. Nawet nie zdążyłem pomyśleć życzenia, chociaż nie sądziłem by magiczna sasanka potrafiła je spełnić. Chowam dłonie w kieszenie starego płaszcza i podążam wzdłuż brzegu, aż moje spojrzenie nie zatrzyma się na bladej, kobiecej sylwetce, spoczywającej na jednej z tutejszych ławek. Wówczas zatrzymuję się na moment, przesuwam wzrokiem po długich puklach jasnych włosów, po równie alabastrowej skórze i wreszcie wielkich oczach, wpatrzonych gdzieś w przestrzeń. Czuję jak moje palce same zaciskają się na miękkiej okładce wciśniętego w obszerną kieszeń szkicownika. To naprawdę piękny widok, bo oto siedzi tu przede mną prawdziwa Królowa Śniegu, a jeden z jej lodowych odłamków chyba właśnie wpadł mi w oko i kierował się prosto do serca, tak jak i ja skierowałem kroki w jej stronę. Z westchnieniem opadłem na siedzisko tuż obok i chociaż moje spojrzenie sunęło właśnie gdzieś po przejrzystej tafli jeziora, zwróciłem się do nieznajomej.
- Zimą jest tu bardzo spokojnie - powoli założyłem nogę na nogę, wspierając na kolanie niewielki notes; przekartkowałem go mijając kilka chaotycznych szkiców i zatrzymałem się na pustej stronie, po której z wolna zacząłem mazać grafitem, zaznaczając linię horyzontu, kilka śnieżnych zasp oraz wypukłość magicznej sasanki - Zimowe pejzaże są takie nudne, równie dobrze mógłbym zostawić pustą stronę i uznać, że to przecież biel śniegu - roześmiałem się - Ale wiesz, zaczynają intrygować gdy coś zakłóci spokój uśpionego, ukrytego pod zimową pierzyną świata - choćby odcisk czyjejś stopy, albo czerń płaszcza - mówię; stawiam jeszcze kilka kresek i przerzucam kolejną kartkę, a gdy rysik na nowo zetknie się z równą fakturą papieru, przenoszę spojrzenie na dziewczynę - Jesteś takim zakłóceniem. Zakłóceniem, które, paradoksalnie, idealnie wpisuje się w całość - kiwam lekko głową, a moja dłoń zaczyna kreślić kontur jej twarzy.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]16.08.19 18:51
Cóż za astronomiczny zbieg okoliczności, że dwójka czarodziei dręczona tak podobnymi w swych fundamentach wątpliwościami została tego poranka równocześnie złapana na wędkę Fortuny i rzucona pod jezioro magicznego kwiatu. Choć rozbieżności w charakterach i poglądach Elviry oraz Johnatana można by opisywać setkami mil, dziewczyna także pojawiła się na tym spacerze z powodu głęboko przeżywanego zawodu czarownicy z wizjami, które nabywały lat wraz z nią i zdawały się uciekać przez palce. Etap najgorętszej frustracji miała już chyba za sobą. Tereny post inferno w swojej głowie zastała całe pokryte popiołem i gruzem; pusty plac, po którym wędrowała, próbując odnaleźć nową drogę. Albo - jeżeli tylko zbierze w sobie na tyle siły - odbudować wszystko jeden do jednego, a potem odrestaurować znajome sprawy. Tak byłoby bezpieczniej, tyle że ona już nie wiedziała, czego właściwie oczekiwała od samej siebie - spokoju i metodyczności, czy pozbawionego skrupułów sięgnięcia po... po co?
Siedziała tak zagubiona w myślach, z nieznacznie przymkniętymi powiekami. Zimowy chłód przyjemnie ją otępiał, specjalnie nie sięgnęła po różdżkę i nie ogrzała się, rozkoszując szczypaniem na łagodnie zaróżowionych policzkach i brakiem czucia pobielałych, tkniętych fioletem warg.
Nie od razu zauważyła mężczyznę siadającego obok, a kiedy wreszcie podjęła inicjatywę, by zareagować, ten już wyciągnął szkicownik i zaczął mówić. Nieznacznie przechyliła głowę w stronę głosu, przesuwając bladą dłonią po rękawie swojego czarnego płaszcza. Miała wrażenie, że słyszy w jego słowach nie pozbawioną znaczenia paplaninę nieznajomego, ale uosobionego ducha własnego dzieciństwa, który pojawił się tutaj, by utwierdzić Elvirę w przekonaniu, że powinna zacząć od nowa. Niczym znak.
Naprawdę była przemęczona.
- Każdy pejzaż jest nudny - powiedziała cicho to, co odpowiedziałaby, gdyby znowu miała dziesięć lat, a nie dwadzieścia osiem. Zdaniu brakowało złośliwości nabytej przez lata, lekceważącej pogardy do wszystkiego, co poetyckie. Była niemalże niepewna, na kilka minut otworzyła się na rzeczy, których nie rozumiała.
Subtelnie zmarszczyła brwi, raz jeszcze skupiając na srebrzącej się wodzie (miała wrażenie, że jeżeli spojrzy na mężczyznę to czar pryśnie i znów stanie się rozżalona, może nawet bardziej niż wcześniej; wściekła. A na to była teraz zbyt zmęczona). Po kilku sekundach odetchnęła chłodnym powietrzem, wypuszczając z ust obłok pary.
- Jak zakłócenie może pasować do całości, skoro w definicji jest stworzone po to, by niszczyć? Jeśli w masie bieli pojawi się czarna plama to wszyscy będą patrzeć tylko na nią. Reszta nie będzie miała znaczenia - powiedziała, próbując sprawdzić, czy może sprowadzić ten punkt widzenia do czegoś czysto logicznego, obedrzeć go z artyzmu.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]01.10.19 16:15
- Oooo, naprawdę tak uważasz? - pytam, na moment zatrzymując rysik tańczący po równym parkiecie szkicownika; moje spojrzenie pada na profil dziewczyny, ale przyglądam się jej tylko chwilę, ostatecznie powracając do lśniącej tafli jeziora - W takim razie chyba nigdy nie byłaś na Hawajach - unoszę nieznacznie obie brwi, po czym parskam lekkim śmiechem; jego dźwięk odbija się od nagich pni drzew, a echo niesie go gdzieś poza horyzont. Ale to prawda - barwne pejzaże odległych krajów zawsze wzruszały mnie bardziej niż szare widoki ojczystych wysp... Jasne, było mnóstwo romantyzmu w pochmurnych, deszczowych wzgórzach Wielkiej Brytanii, ale mi znacznie bliższe okazały się słoneczne plaże ciepłych krajów. Westchnąłem przeciągle, gdy kilka wspomnień zawirowało mi na zwojach mózgowych, wprawiając w jeszcze bardziej melancholijny nastrój; autentycznie poczułem ścisk w okolicach żołądka (a może nawet serca?) jak tylko o tym pomyślałem.
- Hm, sama odpowiedziałaś sobie na to pytanie - kiwam lekko głową, wprawiając w ruch aureolę ciemnych spirali, otaczającą moją głowę. Powracam spojrzeniem do dziewczyny, a moja dłoń ponownie śmiga po papierze, kreśląc kolejne linie kobiecej twarzy - Wiesz, to o czym mówisz nazywa się dominantą kolorystyczną i jest całkiem popularnym zabiegiem w malarstwie; z definicji ma zwracać uwagę i sprawiać, żeby patrzono tylko na tę część obrazu, ma przyciągać spojrzenia. Czyli... właściwie jest to w pewnym sensie zakłócenie idealnie wpisujące się w całość - może to miało sens, może nie miało, każdy sam oceni; na moje to to właśnie było w tym naszym dziwacznym świecie piękne, że nie wszystko się dało logicznie wytłumaczyć. Wbijam spojrzenie w swój niedokończony jeszcze szkic, dumając nad nim przez chwilę; końcówkę grafitu wsuwam nieświadomie między wargi, brudząc je czernią; zostawiam także kilka ciemnych śladów na zaróżowionych od mrozu policzkach, kiedy sięgam ku nim odgarniając za uszy niesforne kosmyki włosów.
A później wracam do pracy twórczej, z uporem znacząc kolejne kreski oraz niewyraźne cienie; pochylam się bardziej nad szkicownikiem i dodaję kilka surrealistycznych elementów tła, zgrabnie przenosząc rysunek na stronę obok; być może zakrzywienie po środku wkrótce stanie się drzewem?... A może jednak czymś innym.
- O czym właściwie myślisz? - pytam po chwili milczenia, na nowo poświęcając więcej uwagi mojej dzisiejszej modelce.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]09.10.19 8:53
Stwierdzenie mężczyzny z początku zmąciło spokój dziewczyny; zmarszczyła jasne brwi i wydęła usta jak rozżalona księżniczka, na kilka sekund odwracając spojrzenie jeszcze dalej, chowając się przed jego uwagą. Potem jednak odetchnęła cicho i wróciła do wcześniejszej statyczności, wyciągając jedynie posiwiałą dłoń w stronę nieba, by wyłapywać na nią pojedyncze, zbłąkane płatki śniegu.
- Nie, nigdy nie byłam na Hawajach - przyznała tonem na tyle suchym, by mógł zabrzmieć nieuprzejmie.
Rozmowa o tym, jak niewiele świata zdołała zwiedzić, o tym, że właściwie nigdy nie wyjechała nawet za granicę nie była czymś, na co miała ochotę tego zimowego poranka. Przyszła tutaj, by oczyścić myśli i ostudzić gniew, nie zamierzała na nowo mieszać we własnym zgorzknieniu.
Potem nieznajomy znów zaczął rysować - słyszała skrobanie rysika na papierze, nawet jeżeli nadal nie miała odwagi spojrzeć na pejzaż, abstrakcję, czy cokolwiek innego, co zdecydowałby się tworzyć - a ona znowu zatopiła się we wspomnieniach stymulowanych przez głoszony przez mężczyznę wykład. Nie znała się ani na malarstwie ani na sztuce, ale tego typu słowa, terminy i kryjąca się za nimi głęboka (naiwna) wrażliwość przywodziły jej na myśl matkę. Kobietę, która tak bardzo starała się wzbudzić w niej miłość do poezji, że nie zauważyła, iż jej córka z każdym dniem darzy artystów coraz większą nienawiścią. Może pogardą. Niezrozumieniem.
- Brzmi sensownie - powiedziała nieco tylko ironicznie, podczas gdy oczy zmrużyły jej się smutno, a policzki bardziej zaróżowiły. - O czym myślę? O niczym, na całe szczęście. Po to właśnie tutaj przyszłam - nie zamierzała zagłębiać się w historię swojego dzieciństwa, ale ta krótka odpowiedź wydała jej się na tyle szorstka w tej surrealistycznej sytuacji, że dodała nieco bardziej miękkim tonem - Wspominam przeszłość. Cieszę się, że już jej nie ma, ale również zastanawiam, czy wszystko odpowiednio zinterpretowałam...
Przygryzła wargę, nie będąc pewną, czy nie zaczęła się przesadnie uzewnętrzniać. Zdała sobie sprawę, że właściwie nie ma pojęcia kto dosiadł się do niej na ławce i tak ochoczo zaczął rozmowę. To zrozumienie wzbudziło w niej lęk, więc przemogła się w końcu i rzuciła na niego okiem. Był mężczyzną, młodym, tak jak podejrzewała, ale jej uwagę i tak natychmiast przyciągnął jego szkicownik.
- Rysujesz mnie? - szepnęła, z jakiegoś powodu zaskoczona, choć przecież zaledwie kilka minut wcześniej człowiek ten nazwał ją "zakłóceniem".
Fakt, że nie odebrała tego natychmiast jako artystyczne porównanie pokazywał tylko jak niewiele z tego wszystkiego rozumiała.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]06.11.19 22:55
Uśmiechnąłem się na dziewczęce słowa, ale milczałem, nie chcąc denerwować jej jeszcze bardziej. Bo wyczułem coś oschłego w tonie jej głosu, a przecież nie miałem niczego złego na myśli; przede wszystkim jednak nie chciałem robić sobie kolejnych wrogów - wystarczająco dużo nieprzechylnych mi osób krążyło po Wyspach Brytyjskich... właściwie po całym świecie. Marszczę brwi, przez chwilę nad tym dumając i choć początkowo owa myśl napawa mnie chwilowym smutkiem, to ostatecznie przypominam sobie tych wszystkich wspaniałych ludzi, których zdążyłem poznać w swoim dosyć krótkim życiu i których uśmiechy zatańczyły mi teraz przed oczami; zmieniały się jak w kalejdoskopie, niektóre zlewały pokracznie z innymi, tworząc w pamięci odrealnione portrety, więc pokręciłem lekko łbem, odsuwając od siebie te myśli. Byłem tu i teraz i tylko miało się liczyć. A tu i teraz była ze mną jeszcze Królowa Śniegu, więc to w niej utkwiłem spojrzenie.
- To znaczy? - pytam. Jeśli będzie chciała to powie, jeśli nie, pewnie jasno da mi do zrozumienia, że nie ma ochoty na żadne zwierzenia, ale byliśmy tylko obcymi sobie ludźmi i może właśnie z takimi rozmawia się najłatwiej? Pewnie nie spotkamy się już nigdy - ona nazajutrz zapomni o tej krótkiej, wspólnej chwili, a mi będzie o tym przypominać jeno szkic pośród setek innych szkiców, które ciągle i ciągle robiłem, ostatnio coraz więcej - Przeszłość... To ona nas definiuje, to co przeżyliśmy, to o czym marzyliśmy, to jakie stawialiśmy sobie cele i to czy udało nam się do nich dotrzeć, tobie się to udało? To co pamiętamy i to o czym już dawno zapomnieliśmy. Może nie byłoby nas tutaj, gdyby zmienić choćby drobny szczegół w naszych życiorysach? Chciałabyś coś zmienić gdybyś mogła? - rzucam kolejne słowa, dając im ulecieć w eter wraz z chmurą ciepłego powietrza. Sam zresztą zastanawiam się nad zadanym pytaniem, ponownie przerywając na moment rysownie; bo do tej pory smaruję po papierze, nakładając kolejne warstwy cieni - Ja nie, nie zmieniłbym zupełnie nic. Popełniłem w życiu mnóstwo błędów, ale dzięki temu nie popełnię ich znowu - wzruszam lekko ramionami. Kiedy zaś pyta o rysunek, wbijam spojrzenie najpierw w niego, a później w nią, odsuwając dłonie z papieru, by pokazać jej jak to wygląda - Tak. Mam przestać? - ludzie różnie reagowali na fakt, że ktoś uwiecznia ich twarze na kartach - jedni odczuwali swego rodzaju satysfakcję, bo przecież zostali wybrani, inni burzyli się, a jeszcze inni zawstydzali. A co ty na to powiesz, Królowo Śniegu?




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]24.11.19 14:13
W rzeczywistości istniała pewna nieuświadomiona reguła, która sprawiała, że zupełnie inaczej prowadziło się wrażliwe rozmowy z ludźmi spotykanymi codziennie oraz tymi, których los zupełnie przypadkiem łączył na swojej drodze. Mężczyznę tak niespodziewanie decydującego się dołączyć do niej na ławce Elvira widziała po raz pierwszy, nic też nie zapowiadało, by miała nawiązać się między nimi głębsza relacja. Kiedy już skończyła oceniać go krytycznym spojrzeniem - ponieważ dokładniejsze oględziny podrażniły jej kobiecą intuicję faktem, że wydawał się niechlujny, przesadnie swobodny - ponownie zmogła ją zmęczona neutralność. Wcale nie miała ochoty karcić go za towarzystwo i za szkicownik. Być może jednak była jakaś prawda w teorii zakłócenia; choć do tej pory uważała, że spokój lodowatego poranka i odżywcza aura jeziora jej wystarcza, teraz czuła się nawet jeszcze przyjemniej. Zarumieniła się nieco z niespodziewanego ciepła, ponieważ w trakcie życia spotykała się już z wieloma żałośliwymi oznakami podziwu, od miłosnych listów po szczeniackie pogwizdywania, nigdy jednak nie zdarzyło się, by ktoś zechciał w ten sposób uwiecznić jej urodę. Nie próbowała nawet się o to prosić, pragnąć uciec od sztuki, którą uznawała za przekleństwo swojego dzieciństwa.
Nie chciała mieć z nią już więcej niż wspólnego, tym bardziej więc zaskoczyła ją własna ambiwalentna reakcja na zainteresowanie zbłąkanego artysty.
- Nieistotne - uchyliła się od odpowiedzi na pytanie, gdyż sama nie w pełni potrafiła to wyjaśnić. Nie zamierzała też przypadkiem zdradzać zbyt wiele informacji na swój temat, które mogłyby umożliwić odnalezienie jej w przyszłości. - Wydaje mi się, że udało - wyszeptała później miękkim tonem, myśląc o swoim gabinecie w Świętym Mungu, szpitalnych salach, dziesiątkach uratowanych żyć. - Czy może raczej: wydawało - kolejne pytania ją dezorientowały. Czy chciałaby coś zmienić? - Nie jestem pewna, ale co to ma za znaczenie? Jakakolwiek nie byłaby moja odpowiedź, nie potrafię cofać się w czasie - abstrakcyjne dywagacje ją drażniły, w życiu od dawna kierowała się bowiem tylko logiką.
Przez chwilę milczała, odwracając głowę i zupełnie świadomie dając artyście lepszy widok na swój gładki profil.
- Nie byłabym taka pełna entuzjazmu. Nadal czyha na ciebie cała paleta nowych błędów. Nie każdy też potrafi wyciągać lekcje ze wspomnień - westchnęła, a następnie zamyśliła się. Ostatnie pytanie mężczyzny miało najprawdopodobniej największą wagę. - To zależy, co masz później zamiar zrobić z tym szkicem - zdecydowała w końcu, nie chcąc całkiem osunąć się w objęcia artyzmu, ale też nie będąc w stanie zrezygnować z satysfakcji bycia obiektem uwagi.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]09.12.19 22:31
Wzruszam lekko ramionami, bo nie zamierzam naciskać; nie chciałem by to przypadkowe spotkanie zamieniło się w ciętą wymianę zdań, tak jak teraz było perfekcyjnie i nie czułem w ogóle czasu, który właśnie mijał.
- Może nie ma żadnego, to tylko pytanie - moje ramiona ponownie podskakują. Zerkam w przestrzeń ponad zmarzniętym jeziorem i marszczę lekko brwi. To nawet zabawne jak bardzo byliśmy różni, i jak szybko dało się to wyczuć. Wystarczyło kilka zamienionych zdań, o dziwo, rzucanych z niezwykłą łatwością. Ja, typ marzyciela, kogoś, kto lubi gdybać i snuć różne scenariusze; i Ona, twardo stąpająca po ziemi, kierująca się w życiu racjonalną logiką; a jednak potrafiliśmy siedzieć teraz obok siebie. Rysuję dalej, z każdym kolejnym pociągnięciem zbliżając się do końca, tym bardziej intensywnie macham ręką, kiedy odwraca się lekko dając mi idealny wręcz pogląd na swój profil.
- I chwała Bogu, inaczej jeszcze zacząłbym się nudzić - śmieję się. Tego właśnie nie lubiłem najbardziej - nudy oraz monotonii wkradającej się w egzystencję; zaczynałem je odczuwać kiedy wszystko szło zbyt gładko, kiedy układało się po mojej myśli i choćbym wreszcie doszedł na sam szczyt, wiedziałem, że nie zaznam szczęścia jeśli z niego nie spadnę. To najbardziej mnie napędzało - każde kolejne potknięcie, każda sytuacja, w której powinęła mi się noga. Wyciągałem pewne wnioski ze swoich błędów, ale nigdy przesadnie ich nie analizowałem, tym samym bez przerwy narażając się na powtórkę z rozrywki. Moje życie było pasmem wielu niepowodzeń, od święta przeplatanym drobnymi zwycięstwami i w gruncie rzeczy nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo.
- Jeszcze nie wiem - wzruszyłem lekko ramionami, kiedy zapytała o szkic; opuszczam na niego spojrzenie, przesuwając kciukiem po gładkim, wyrysowanym policzku nieznajomej - Może po prostu zostawię go tutaj w zeszycie, pokażę kilku osobom, a później zapełnię szkicownik i odrzucę go gdzieś w kąt, kompletnie zapominając o wszystkim, co zostało utrwalone na jego kartach. A może przeniosę go na ogromne płótno i wystawię w jakiejś galerii? Albo, jeśli chcesz, mogę oddać go tobie - odwracam twarz w kierunku dziewczyny i uśmiecham się do niej lekko. Jeśli był to jej pierwszy raz, to kto wie, może zechce go zatrzymać na pamiątkę?




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Jezioro Magicznej Sasanki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach