Wydarzenia


Ekipa forum
Opuszczona portiernia
AutorWiadomość
Opuszczona portiernia [odnośnik]10.03.12 23:07

Opuszczona portiernia

Opuszczona portiernia jest ulokowanym tuż obok bramy dwupiętrowym budynkiem, z którego rozciąga się doskonały widok zarówno na cały plac i magazyny, jak i na otaczającą ten przybytek okolicę. Nietrudno więc dostrzec stąd ewentualne zagrożenie, zwłaszcza podczas nocnych eskapad lub poszukiwania kryjówek.
Ponieważ portiernia w czasach świetności przyportowego obiektu pełniła rozmaite funkcje, od biura zacząwszy, a na stołówce skończywszy, do dziś pełna jest ona różnorakich pomieszczeń, obecnie zakurzonych, zniszczonych i przeżartych zębem czasu. Brudne, stłuczone szyby nie lśnią już w blasku słońca i nie chronią przed deszczem, większość drzwi została wyniesiona lub spalona, a drewniane barierki schodów powyrywane, jednak przy odrobinie trudu wciąż w dziesiątkach tychże pomieszczeń - jak i na terenie całych magazynów - można znaleźć bezpieczne schronienie tudzież nietknięte przez nikogo skarby: butelki alkoholu, książki, fiolki nieznanych eliksirów, sykle, knuty, pergaminy. Miejsce to pełne jest bowiem rozmaitych skrytek zabezpieczonych wszelakimi czarami i nikt, naprawdę nikt nie wie, czy istniały one tutaj już wcześniej, czy powstały dopiero podczas wojny.
Parter zajmują pokój portierów, szatnia i kilkanaście zagraconych pokojów o bliżej nieznanym przeznaczeniu - obecnie pełne kurzu i gruzu, najpewniej stratowanych podczas jakiegoś czarodziejskiego pojedynku. Na pierwszym piętrze znajdują się natomiast toalety, dawna stołówka - dziś zionąca pustką - a także wielka sala z dwoma połamanymi regałami i rozbitym kominkiem kaflowym, w której niegdyś najprawdopodobniej pracownicy magazynów spędzali swe przerwy obiadowe. Na samej górze umiejscowiono zaś pokoje biurowe oraz schody prowadzące na płaski dach, z którego rozpościera się iście bajkowy widok na sunące po Tamizie statki, barki oraz łódeczki, a także okoliczne uliczki i magazyny. Z oddali widać też majestatyczną, przepiękną wieżę zegarową, jaką jest Big Ben.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
portiernia - Opuszczona portiernia Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]23.10.15 22:11
Ciepła, sierpniowa noc, idealna, aby pozwiedzać okolice takie jak ta. Zważywszy na miejsce, dziwnym mogłoby się zdawać to, że akurat ten budynek cieszył się taką popularnością. Oczywiście, nie spotykało się tu tłumów. Jedynie pojedyncze osoby lub niewielkie grupki, które przekradały się między licznymi cieniami, jakby mieli coś do ukrycia. Och, bo przecież mieli. Miejsce to było dość słynne, rzecz jasna jedynie w niektórych kręgach. Jeśli spytałeś odpowiednią osobę, szukając szybkiego sposobu do zarobku czy specyficznej rozrywki, to tu właśnie zostałeś skierowany...

Pojedynkowicze oraz inny, zaczynacie na pierwszym piętrze w opuszczonej, zdewastowanej sali. Znajdujecie się wśród tłumu, niedużego, ale jednak. Składał się on z ludzi spod ciemnej gwiazdy. Czekacie na swoją kolej, przyglądając się, jak zakrwawiony mężczyzna zostaje wyciągnięty z koślawo narysowanej, ot, zwykłą kredą, areny. To była szybka, brutalna walka, oby następna była ciekawsza.

Aurorzy i Pers, znajdujecie się przed budynkiem, dopiero się zbieracie. Macie pełną dowolność, co zrobicie. Oprócz was, nikogo tutaj nie ma. Od czasu do czasu słyszycie jakieś krzyki, nieraz jest to skowyt bólu, innym razem głośny śmiech kilkunastu osób. Szefostwo spodziewa się wyników, postarajcie się nie zawieść.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
portiernia - Opuszczona portiernia Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]23.10.15 23:21
Ciężka atmosfera panująca w zdewastowanym budynku oddawała stan jego ducha niemal idealnie, zgrywając się z (auto)destrukcyjnymi zapędami w ponurej harmonii. Sielskie echa prewettowego festiwalu dawno już wybrzmiały, pozostawiając po sobie jedynie paskudny niesmak i kilka nowych, niechcianych wspomnień, co rusz wyrywających go z wygodnej obojętności i sadzających na emocjonalnej huśtawce, od której robiło mu się niedobrze. Gwałtowne zanurzenie w odmętach przeszłości sprawiało, że powrót do starych nawyków i życiowych dylematów znów zaczynał stanowić zagrożenie zdecydowanie realne, gromadzące się wokół niego jak wypełniający starą stołówkę pył. Zamierzał zdusić je w zarodku, dlatego nad przybyciem tamtej nocy do doków wahał się jedynie sekundę – niepewność została zamordowana błyskawicznie przez pierwotną, trudną do powstrzymania potrzebę pobrudzenia sobie rąk. Tak po prostu.
Póki co trzymał się na uboczu, ubrany zdecydowanie nie-szlachecko, doskonale zlewając się z głośnym tłumem, ale sam fakt przebywania tutaj działał na niego w sposób oczyszczający. Wypełniająca jego nozdrza woń pleśni, tytoniu i świeżej krwi tak bardzo różniła się od sterylnego zapachu ministerialnych korytarzy, że czuł się prawie jak na zasłużonych wakacjach, a co bardziej istotne – czuł się jak ktoś zupełnie inny, kto wreszcie zrzucił uwierającą go irytująco, sztywną maskę i był w stanie swobodnie oddychać. Nie tracił co prawda przy tym zwyczajowej czujności – wbrew pozorom, nie otaczały go przecież jednostki o nieskalanej reputacji, gotowe w każdej chwili podać mu przyjaźnie dłoń – ale nie zaprzątał sobie też głowy niepotrzebnym niepokojem czy obawami. Z pełną świadomością pozwalał sobie na nieskrępowaną niczym lekkomyślność, niemalże licząc na jakieś kłopoty i przykre konsekwencje, a tak naprawdę zwyczajnie szukając okazji do wyładowania na kimś nawarstwiającej się od ponad tygodnia, gryzącej, zatruwającej organizm frustracji.
Kiedy z wewnętrznego kręgu wywleczono pozostałości po przegranym czarodzieju, przesunął się nieco do przodu, ręce kryjąc w kieszeniach kurtki i przyglądając się krwawej smudze na posadzce z czymś w rodzaju uprzejmego zainteresowania. Palce świerzbiły go coraz bardziej, nie wyrywał się jednak przed szereg, uśmiechając się jedynie krzywo i od czasu do czasu odpowiadając na rzucony gdzieś obok komentarz. Nie spieszyło mu się przecież nigdzie – noc zapowiadała się na długą, a on nie miał zamiaru opuścić imprezy przedwcześnie.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]24.10.15 0:35
Łuna bijąca od gwiazd rozlała się na niebie, by chwilę później zatopić się w odmętach londyńskich doków. Być może, gdyby ktoś bardzo się postarał, dałby radę wyłowić wzrokiem choć część gwiaździstego atlasu, zagubionego w melancholijnym nurcie Tamizy. Aczkolwiek przed oczami opierającego się o ścianę (osnutą pyłem czasu) jegomościa rozgrywał się w tym momencie dużo ciekawszy (ciekawszy z racji swej niecodzienności) spektakl. I to właśnie temu widowisku Felix poświęcił całą swoją uwagę.
Wraz z garstką żądnych brutalności czarodziejów tkwił w zdewastowanym pomieszczeniu, przepełnionym dławiącym zapachem stęchlizny, wymieszanej z ludzkim potem. Iście naturalistyczną scenerię dopełniał widok ciągniętego po spróchniałych deskach, oblepionego krwią mężczyzny, któremu aktualnie bliżej było chyba do bezkształtnej masy niż przedstawiciela homo sapiens.
Tremaine odwrócił głowę, bynajmniej nie z obrzydzenia, lecz dlatego, że usilnie starał się ignorować natrętną myśl, iż być może za chwilę będzie wyglądał dokładnie tak samo. Albo tysiąc razy gorzej. Dzieci nokturnu nie zadowalały się pojedynkami, o których można było przeczytać w czarodziejskiej literaturze pięknej – przestrzeganie reguł; honorowe zachowanie; sekundanci gotowi pomścić swych panów, gdyby coś poszło nie tak… To zupełnie nie ta bajka.
W niedbale nakreślonym kredą okręgu mogło zdarzyć się wszystko. Gdy dwójka walczących zaczyna krążyć wokół siebie w czymś na kształt tańca śmierci, liczy się tylko spryt, szybkość i wyczucie taktyki przeciwnika. Tutaj nie ma miejsca na żadne remisy; nikt jeszcze nie był chyba również na tyle głupi, by próbować się poddać, co zapewne równałoby się samosądowi tłumu.
Felix poprawił kaptur, który niemal całkowicie przysłonił mu widoczność, i dyskretnie rozejrzał się wokół siebie. Nie mógł dostrzec osoby, dla której tak właściwie pojawił się w tym miejscu, aczkolwiek liczył na to, że ów staruszek zostanie poinformowany przez swoje liczne oczy o obecności Tremaine’a. Być może ten fakt ociepliłby nieco ich przesadnie ostrożne relacje, co zapewne znacznie przyspieszyłoby rozwiązanie przynajmniej dwóch śledztw, które prowadził obecnie dla pewnej trójki trzymających go w szachu aurorów.
Jest więc tutaj poniekąd służbowo, prawda. Aczkolwiek nie wyklucza to tego, iż przy okazji może się naprawdę nieźle zabawić. W końcu o gustach się nie dyskutuje, a taka rozrywka dla osoby o sadomasochistycznych zapędach to bez wątpienia sposób na udany wieczór.


what matters most is how well you walk through the f i r e.
Felix Tremaine
Felix Tremaine
Zawód : goni mnie przeszłość
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
w środku pękają struny
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
maybe I deserve all of this.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1475-felix-tremaine https://www.morsmordre.net/t1556-papierowe-wspomnienia#15039 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-smiertelny-nokturn-13-poddasze https://www.morsmordre.net/t1577-felix-tremaine
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]24.10.15 9:39
Szczęście ostatnio uśmiechało się do Benjamina, szczerząc pożółkłe i zdekompletowane zęby oraz zionąc płonącym oddechem, sponsorowanym przez tajemniczy przepis na merlinową potrawkę. Śmierć Franka, spotkanie z Percivalem oraz intensywna wymiana listów z - niech Merlin przeklnie ją na wieki - Hattie okazały się ostatnimi nieprzyjemnymi wydarzeniami z jego życia, kończąc piękną, bolesną klamrą okres depresyjnego pijaństwa. Wszystko to odpłynęło w niepamięć, zmieniło swoją formę z obrazków powodujących cierpienie w pewne katharsis, wycinające z jego marnej egzystencji każdą osobę, którą kiedykolwiek kochał. Smok radośnie fruwał w przestworzach innego wymiaru, Hattie gziła się z obrzydliwym arabusem a Percy pewnie przygrywał na flecie swojemu ojcu. Oni byli szczęśliwi, dlaczego więc i biedny Benjamin nie mógł w końcu pozbyć się emocjonalnych naleciałości? W imię dobra, pokoju i chudego trupka Gellerta G, podejrzanego o najgorsze zbrodnie, którego to wyśledzenie i zamordowanie było kwestią czasu? Rudowłosy, piegowaty anioł, zwiastujący mu dobrą nowinę, uzdrowił dotąd nieczułą na doznania metafizyczne duszę Wrighta, dając mu nie tylko nowy cel, ale - przede wszystkim - usprawiedliwiając każdą niezbyt legalną działalność wyższym dobrem. Od tamtej pory, czyli właściwie od trzech dni, kontakt z szemranymi osobnikami, kantowanie w karty, uwodzenie dzierlatek (bądź dzierlatków), opychanie czarnomagicznych przedmiotów i wszczynanie burd w Mantykorze miało charakter czysto zakonowy, bo wykonywany na trzeźwo, po tylko jednej butelce Ognistej. Zaufanie Garretta uświęciło środki, prowadzące do celu, oraz zbawiło - nie bójmy się tego słowa - mroczną duszę Jaimie'go, obecnie szlajającego się po nokturnowym bagnie bez żadnych wyrzutów sumienia.
Także i w miejscu nielegalnych pojedynków pojawił się z wewnętrzną misją, uskuteczniając chrześcijańskie rozdawnictwo dóbr. Musiał pozbyć się części niegodnych rzeczy ze swojego szczelnie ukrytego składziku, co najlepiej było zrobić w tym przemiłym acz nieco śmierdzącym towarzystwie. Jeszcze zanim trzeci pojedynek dobiegł końca, Ben nie miał już w swoim płaszczu ani jednego zakurzonego przedmiotu, posiadając za to miło brzęczącą sakiewkę z galeonami. Zero wyrzutów sumienia, zero artefaktów, nieco kłócących się z jego obecnym zaangażowaniem politycznym, zero jakiejkolwiek troski, która mogłaby zmarszczyć jego gładziutkie czoło w wyrazie zafrasowania. Co prawda przegapił poprzednie walki - tylko raz instynktownie schylając się przed rykoszetującym zaklęciem - ale teraz zamierzał całkowicie poświęcić się widowisku. Przystanął więc pod jedną ze ścian i tak doskonale widząc ponad głowami zakapturzonych postaci prowizoryczną arenę. Wieczór był gorący, jednak mili obserwatorzy nie pojawiali się tutaj w szortach lub innych nowoczesnych wynalazkach. Konserwatywny półświatek pozostawał niezwykle moralny, co zapewne wzruszyłoby Benjamina na tyle, by gorzko zapłakał...gdyby nie ktoś, kto pojawił się w zasięgu jego wzroku, nieco na prawo, nieco niewyraźnie acz nie na tyle, by nie rozpoznał w mężczyźnie kogoś, kogo całkiem niedawno oficjalnie pogrzebał. Co ten salonowy pajac tutaj robił? Szukał mugoli do wysadzenia w powietrze? Ben przez sekundę rozważał podejście do Notta, ale zdrowy rozsądek (oraz nowy rozdział w życiu) przytrzymał go pod ścianą, skąd jednak czujnie obserwował przeklętego Percivala. Miał nieprzyjemne wrażenie, że zaraz któryś obdarzony liszajami nielegalny kompan zedrze sobie z twarzy skórę i okaże się przesłodką Hattie. Aż wzdrygnął się na tą myśl, uspokajając się szybko dotykiem sakiewki ze złotem, ukrytej w wewnętrznej kieszeni płaszcza.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
portiernia - Opuszczona portiernia Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]24.10.15 11:06
Wydawałoby się, że świeże, jeszcze ciepłe zwłoki, ostudzą zapał zebranych tu osób. Nic bardziej mylnego, najwidoczniej widok szkarłatnej cieczy działał na nich zupełnie inaczej, niż na zwykłego, szarego człowieka, którzy nie obracają się w tak specyficznym towarzystwie. Przez tłum przelała się fala komentarzy oraz szyderstw, wszystkie skupiały się na zdecydowanie zbyt szybko zakończonym pojedynku. Lud łaknął krwi, a tak marne przedstawienie nie miało szans, aby zaspokoić ich pragnienie. Nie trzeba było długo czekać, aż niewielki człowieczek znalazł się w tej jakże nie tak świętej arenie. Określić go można było zaledwie jednym słowem, ale za to bardzo trafnym. Paskudny. Jego twarz z kształtu przypominała jakiegoś zdeformowanego ziemniaka, kaprawe oczy miał różnego koloru, jedno niebieskie, a drugie żółte. Nos, no tego to akurat praktycznie nie miał, jakby ponad połowa z niego została odcięta przy pomocy tasaka. Najwidoczniej mężczyzna ten dbał o wrażliwych widzów i zasłaniał swoje braki dziwną przepaską, która do złudzenia przypominała piracki gadżet.
- Ekhm! - odchrząknął głośno, swym piskliwym, szczurzym głosikiem, przydreptując krótkimi nóżkami w miejscu. - Noc jest młoda, a chętnych dużo... - pomimo tego, że jego głos zdawał się niepewny, to w spojrzeniu małego potwora czaił się dziwnym błysk. - Więc! Kto następny?
Zatarł dłonie, rozglądając się jednocześnie po zebranych. Kilka osób w tłumie poruszyło się niepewnie, jakby do końca nie będąc pewnym, czy są gotowi, aby postawić swoje życie na szali.

Benjamin, nie tylko stary znajomy przykuł twe spojrzenie. Udało ci się dostrzec, że ktoś przyglądał się tobie. Drobnej budowy dzierlatka, o postrzępionych, mysich włosach, ubrana w jakieś wytarte szmaty, posyłała ci badawcze spojrzenie. Od jak dawna to robiła? Kto wie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
portiernia - Opuszczona portiernia Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]24.10.15 12:21
Nie planował się wychylać; jego wciąż jeszcze działający, choć zdecydowanie już od dawna nabierający rozpędu na długiej równi pochyłej, zdrowy rozsądek, przez jakiś czas utrzymywał go skutecznie na nieprzekraczalnej krawędzi koślawego kręgu, nawet pomimo faktu, że jego właściciel tak naprawdę coraz mniej miał do stracenia. I to nie tylko w wyniku wydarzeń ostatniego miesiąca; jego starannie uporządkowane życie już od prawie dwóch lat zdawało się rozwarstwiać, a kolejne tworzące je składowe łuszczyły się i odpadały potężnymi płatami, podobnymi do przegniłej, odłażącej od ścian tapety, zdobiącej ściany zapuszczonej portierni. Chwilami czuł się wręcz jak tragiczny bohater, prześladowany przez bezwzględne fatum; porównanie przerysowane i brzmiące co najmniej dramatycznie, ale do tego również od zawsze miewał skłonności, naczytawszy się w młodości zbyt wielu dzieł z zakurzonej, matczynej biblioteczki. Koniec końców wciąż udawało mu się jednak utrzymywać jaki taki pion, który, do spółki z nieskalaną (no, prawie, ale któż był dzisiaj bez wad?) reputacją, czynił jego egzystencję zdecydowanie wygodniejszą. Nawet niepokorna przeszłość, coraz głośniej dysząca mu w kark, wydawała się nieszkodliwa, przynajmniej dopóki udawało mu się utrzymywać od niej odpowiedni dystans.
Ale czy na pewno?
Znajoma twarz mignęła mu w tłumie dosłownie przez sekundę; mógłby uznać, że się pomylił, gdyby nie to, że niemożliwym było pomylić się w tej kwestii – pełne pogardy słowo tchórz, podwojone jeszcze przez drugi, również niepokojąco znajomy głos, odbiło się dźwięcznie o wnętrze jego czaszki, sprawiając, że pole widzenia przesłoniła mu przejrzysta, mleczna mgiełka. Upchnięte w kieszeniach dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści, rozluźniając się dopiero na widok stojącego pośrodku kredowego okręgu jegomościa, najwyraźniej pytającego o kolejnych ochotników do obsadzenia w roli krwawych, podłogowych smug (a przynajmniej tak mu się wydawało – w uszach dzwoniło mu zbyt mocno, żeby mógł rozróżnić słowa). Powinien był zapewne się zawahać - widok pokrytego szkarłatem ciała nie wyblakł w końcu jeszcze w jego głowie – ale zamiast tego po prostu zrobił trzy, niespieszne kroki do przodu, zatrzymując się dopiero pośrodku wolnej przestrzeni. Nie odezwał się ani słowem, jego zamiary były przecież jasne, ale dla potwierdzenia skinął jeszcze głową w stronę niskiego człowieczka. Podpisując swój własny akt zgonu? To dopiero miało się okazać, ale, o dziwo, nie rozważał tego w takich kategoriach. Nie rozważał zresztą niczego, umysł mając zaskakująco czysty i pozbawiony dramatycznych rozterek, czy myśli w ogóle. Palce prawej dłoni zacisnął na różdżce, obracając ją swobodnie dookoła; zdecydowanie zbyt długo nie miał okazji użyć jej w walce i smukłe drewienko wydawało się być tego samego zdania, bo wibrowało delikatnie pod jego opuszkami.
A może po prostu go ostrzegało, krzycząc milcząco idioto, idioto?




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]24.10.15 17:28
- Chyba powinniśmy się rozdzielić - powiedział nagle do reszty aurorów, gdy kolejny raz nocną ciszę przeciął niemal zwierzęcy jęk bólu. Garrett nie znał szczegółów - obawiał się, że nikt nie miał okazji się z nimi zapoznać - dlatego słodka wizja rychłej akcji podszyta była nieznośną warstewką niepewności. Już od momentu, gdy przeteleportował się w któryś z meandrów zaciemnionych uliczek, każdemu jego krokowi akompaniowały uporczywe myśli zalewające umysł w rytm dudniącego miarowo serca. Miejsca takie jak te kojarzyły mu się wyłącznie z pracą, a każdy blask niepokojąco migający za którymś z zakrętów stawał się potencjalnym przeciwnikiem z ciężkim oddechem czyhającym na jego życie. Był ostrożny.
A gdy stał tak z kapturem szczelnie zasłaniającym głowę i gubiącym twarz w ścianie cienia, patrzył wzwyż; pochłaniał wzrokiem budynek, analitycznie przyglądając się rozbitym szybom, jakby te pod presją natarczywego spojrzenia miały ugiąć się i śpiewnym głosem wysnuć opowieść tego miejsca. Zdewastowane okna nie zdawały się jednak skore do rozmowy - dlatego Garry ścisnął usta w linię, psychicznie szykując się na to, co dopiero miało się wydarzyć. Żałosne skowyty i parsknięcia okrutnego śmiechu nie zapowiadały niczego dobrego, a szefostwo zdawało się nie przyjmować słów wyjaśnień; nie udało się brzmiało obco i haniebnie, Weasley nie pozwoliłby, aby gorzki smak tych zgłosek zagościł mu pomiędzy wargami.
Rozejrzał się raz jeszcze; wkoło nie dostrzegł złowrogich twarzy czy nieprzychylnych oczu mordujących ich nieustępliwym spojrzeniem z rozszerzonymi źrenicami, lecz wiedział, że wszelakie poczucie bezpieczeństwa było wyjątkowo ułudne. Wyjął więc ukradkiem różdżkę, wskazując nią własne włosy ginące gdzieś w otchłaniach ciemnego kaptura; jedna z ostatnich wizyt na Nokturnie na nowo nauczyła go chorobliwej przezorności. Wiedział, że jego bujna czupryna była jak największy z drogowskazów i szybka wskazówka dotycząca jego pochodzenia - widok Weasley'ów w tak plugawych miejscach nie należało do codzienności.
- Capillus - mruknął więc, mając nadzieję, że wkrótce jego włosy na dłuższą chwilę przybiorą ciemnej barwy; wspomnienie stającej w ogniu peleryny wciąż pozostawało żywe.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
portiernia - Opuszczona portiernia Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]24.10.15 17:28
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : rzut kością

'k100' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
portiernia - Opuszczona portiernia Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]24.10.15 19:39
Rozdzielić. To słowo, na które od czterech lat reagowałam dokładnie w ten sam sposób - zaciskając zęby i starając się uspokoić oddech. Nie, nie bałam się działać na własną rękę nie mając za sobą oparcia reszty aurorów, powód był zupełnie inny. Odkąd przez "rozdzielanie się" straciłam Octaviusa, nie mogłam pozbyć się lęku, że gdy tylko któremukolwiek z nas zabraknie oparcia, może dojść do tragedii. W nosie miałam, czy coś stanie się mnie samej, jednak nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby przez moją nieuwagę na służbie ucierpiał którykolwiek z aurorów.
- Rozdzielić? - powtórzyłam za nim, chwilę po tym jak z wnętrza opuszczonego budynku dobiegł kolejny krzyk. - Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, Garry. Sądząc po hałasie, mają nad nami przewagę liczebną i jeśli coś pójdzie nie tak, możemy mieć poważny problem. Może powinniśmy się podzielić? - zasugerowałam, naciągając na głowę kaptur obszernej peleryny. Kobiety w takich miejscach zawsze wzbudzały uwagę, dlatego za wszelką cenę starałam się ukryć kosmyki długich włosów, usilnie starających się wydostać spod ciasno splecionego warkocza. Paradoksalnie, mogło mi to tylko uratować skórę. Lata doświadczenia pokazały mi, że podczas nielegalnych pojedynków, więcej podejrzeń wzbudza czarodziej pewny siebie, niż usilnie skrywający swoją tożsamość w cieniu. Wetknęłam dłonie do kieszeni i zacisnęłam palce na różdżce, jednocześnie wyczulając wszystkie swoje zmysły na otaczające mnie dźwięki.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]24.10.15 22:29
Moja praca to całkiem niezła zabawa, jeśli bierze się pod uwagę to, że tylko bezustannie oszukuję wszystkich naokoło. Najpierw kręcę się dookoła światka przestępczego, pozwalając wierzyć jego przedstawicielom w to, że solennie się z nimi solidaryzuję, później mydlę oczy pracownikom ministerstwa, serwując im informacje przefiltrowane w taki sposób, by na radar nie trafiły, moim zdaniem, nieodpowiednie osoby. Rycerz Walpurgii walczący ze złem ramię w ramię z aurorami, dobre sobie.
Ten wieczór był inny niż pozostałe, zazwyczaj nie dostaję wezwania do akcji w terenie, a jedynie robię wywiad środowiskowy i udzielam wskazówek, od kilku lat coraz trafniejszych. Przybyłem na miejsce, które obserwowałem już od jakiegoś czasu, wcześniej niż aurorzy, by z niewidocznego miejsca przyglądać się wchodzącym do budynku osobom i mieć chociaż mgliste rozeznanie w kwestii tego, jakie wydarzenia i z jaką ilością uczestników rozgrywają się w środku. Kiedy we wskazanym miejscu zaczęli się pojawiać aurorzy, podszedłem w ich kierunku i skinąłem głową na przywitanie, zaciskając usta w wąską kreskę, gdy zauważyłem wśród zebranych słodką Hazel, a przez głowę przeszła mi niesamowicie szowinistyczna myśl, że do takich zadań nie powinny zostawać przydzielane kobiety. Jeden błąd i wszystkim przyjdzie zapłacić wysoką cenę.
- W środku jest jakieś kilkanaście osób, kilka z nich to stali bywalcy Nokturnu. - poinformowałem zebranych, zupełnie niewzruszony dobiegającymi naszych uszu okrzykami bólu, głuchymi tąpnięciami osób powalonych na ziemię czy salwami okrutnego śmiechu widowni. - O ile nie macie zamiaru złapać ich wszystkich, co do jednego, nie mogę zbyt nieroztropnie ryzykować spalenia mojej przykrywki. Jeśli więc sprawy przyjmą niekorzystny obrót sytuacji, zachowujcie się tak, jakbym był jednym z podejrzanych, wolałbym tego uniknąć, ale możemy być zmuszeni do wymiany zaklęć między sobą, żeby wszystko wyglądało wiarygodnie. - dodałem, kierując swoje słowa głównie do Garretta, którego do czasu ewentualnego przybycia bardziej doświadczonych aurorów uznałem za mózg tej operacji. W komentowanie rozdzielnia się jednak się nie plątałem, pozwalając im między sobą uzgodnić szczegóły techniczne, które przecież mnie, jako bardziej konsultanta niż członka zespołu, nie dotyczyły bezpośrednio.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
1: Opuszczona portiernia. [odnośnik]24.10.15 23:11

Staliśmy w cieniu, w dość ciasnym korytarzu, jaki utworzyły dwie sąsiadujące ze sobą kamienice. Z jakiegoś powodu twórca budynków nie zdecydował się na złączenie ich w jeden. Całość wyglądała tak, jakby zabrakło mu cegieł i sił na dokończenie tego niewielkiego kawałka, na którym mogłaby powstać jedynie ciasna klatka schodowa. Punkt, w jakim staliśmy nie był jedynym wąskim skrawkiem niezagospodarowanego terenu na tej ulicy. Co kilka kamienic pojawiały się większe lub jeszcze mniejsze przesmyki, które wcale nie ułatwiały nam pracy. Na drugim brzegu Tamizy migotały światła budzącego się do nocnego życia Londynu. Zmierzch, jak na sierpień zapadł zbyt szybko. Od południa wiał suchy wiatr, który uporczywie szukał każdej szczeliny, by wedrzeć się do środka. Jeszcze dziwniejsza była jego siła, szarpał pozostałymi okiennicami i stukał żelaznymi okuciami niedomkniętych frontowych drzwi segmentu z na przeciwka. Czułem jak po karku spływają mi pierwsze krople potu, a peleryna unosi się i opada w nieregularnym rytmie. Wolą dłonią przytrzymywałem kaptur, który bez ustanku próbował ześlizgnąć się z głowy. Pomimo ciągłych odgłosów, ulicą wyraźnie niósł się zwierzęcy krzyk zmieszany ze stłumionym szumem tłumu.
 
Opuszczona portiernia znajdowała się dokładnie po skosie od naszej czwórki. Dookoła niej gmachy stanowiły pas ziemi niczyjej, jakby reszta doków starała się odgrodzić od niebezpiecznego miejsca, pozostawiając jedynie przegniłe ruiny, splądrowane dokładnie, nim wszyscy wynieśli się stąd na dobre. Pod moimi stopami chrzęściły fragmenty tynku, plecami przyciskałem się do gołych cegieł, porośniętych lepkim mchem. Pozostając w cieniu próbowałem ocenić budynek. Oddychałem spokojnie, palcami głaszcząc rączkę swojej różdżki. Czasu wbrew pozorom mieliśmy sporo, nie należało oszczędzać go na przygotowaniach. Niespiesznie mój wzrok prześlizgiwał się po fasadzie. Rozdzielić. Hazel ostro zaprotestowała, odsunąłem się od krawędzi, bardziej przeciskając się do nich, by włączyć się do rozmowy.
 
- Budynek ma doskonały widok na całą okolicę. Jestem prawie pewny, że co najmniej trzy osoby obserwują ten plac. – Zaczynam, patrząc jak Garett rzuca zaklęcie na swoje włosy. – Od strony magazynów nie podejdziemy. Z drugiej może ich być jedynie więcej, gdybym spodziewał się ataku, to właśnie od brzegu rzeki. Jeśli wyjdziemy wszyscy, będziemy odkryci. To kwestia minut, gdy zaatakuje nas patrol, a dobić spróbuje reszta z środka. Reszta co odważniejszych ucieknie – dodaję, uśmiechając się złośliwe. – Okna są szczelnie zasłonięte, nie widać świateł, ciężko oszacować ilość osób wewnątrz. Obszar jest duży, naliczyłem trzy klatki schodowe od frontu, nie wiem jak dalej. W oczy rzuca się jeden większy komin na dachu, gdzieś na połowie musi być duże pomieszczenie – nabieram spokojnie powietrza i patrząc w jej roziskrzone oczy, mówię spokojnie – Hazel, Garett ma rację. To jedyny sposób by wejść tam bez zwrócenia na siebie uwagi. Ten budynek to cholerny labirynt, ale inaczej pierwszorzędnie rozpieprzymy tą akcję nim na dobre zaczniemy.

Z premedytacją ignoruję słowa Avery'ego. To, że muszę z nim pracować, nie oznacza wcale, że będę bezkrytycznie przyjmować jego rady. 
Gość
Anonymous
Gość
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]25.10.15 11:50
Heterochromiczne spojrzenie mężczyzny, który wystąpił z tłumu, dość uważnie omiotło zgromadzonych, prześlizgując się po wszystkich twarzach tak, jakby aspirujący do miana prowadzącego (notabene o wybitnie nieurodziwej aparycji) chciał wybadać, kto z nich jest w stanie zapewnić rozrywkę na nieco wyższym poziomie… spektakularności?
Czyżby rzucał im wszystkim wyzwanie?
Felix nie zamierzał na razie podnosić rękawicy i zgłaszać się pierwszy. Przede wszystkim chciał zobaczyć swojego przeciwnika, by upewnić się, że nie zestawią go w parze z jakąś przerośniętą masą mięśni o wybitnie tępym spojrzeniu, wyrzucającą z siebie zaklęcia bez żadnego zastanowienia. Były cyrkowiec nie mógłby tak po prostu zadowolić się zwykłą sieczką - zamarzył mu się widowiskowy pojedynek, będący prawdziwym wyzwaniem i rywalizacją dwóch światłych umysłów (a przynajmniej umysłów skalanych myśleniem). Postanowił zaufać swojej intuicji, nawet jeśli musiał opierać się tylko na pierwszym wrażeniu, i zgłosić się dopiero wtedy, gdy rywal wyda mu się intrygujący.
Kiedy tłum rozstąpił się nieznacznie, by przepuścić mężczyznę o podobnych do Tremaine'a gabarytach, Felix wygiął usta w czymś na kształt aprobującego półuśmiechu. Nie miał pojęcia, kim jest milczący człowiek, ale spodobało mu się to, co mogło kryć się za (tylko udawanym?) stoickim spokojem i niespiesznie podejmowanym wyzwaniem. Być może za chwilę albo dwie okaże się jedynie pomyłką, rozczarowaniem; albo wprost przeciwnie – zaskoczy Tremaine’a szybkością oraz znajomością całej palety zaklęć tajemnych... Cokolwiek miałoby się nie wydarzyć – Felix chciał po prostu zmierzyć się z kimś, z kim zaszczytem będzie wygrać; a nie aż taką hańbą przegrać. Miał nadzieję,  że tajemniczy brunet jest taką właśnie jednostką.
Dlatego też ściągnął kaptur, wyswobadzając z całunu czerni ukrytą do tej pory burzę loków (tym razem wyjątkowo ujarzmionych kawałkiem materiału i związanych w kucyk, by nie ograniczały jego pola widzenia) i, łącząc się ze wspomnianym mężczyzną w komitywie milczenia, podszedł do namiastki areny, tym samym niewerbalnie anonsując swą gotowość do walki.
Mimowolnie zacisnął knykcie na gładkiej fakturze różdżki (przybrały niemal białawy odcień), znajdując w tej czynności upust nadmiaru emocji, które wyzwoliła w nim perspektywa ekscytującego zdarzenia. Czasem miał wrażenie, że jest uzależniony od adrenaliny – nie znał przyjemniejszego uczucia ponad to, gdy tańczył na linie nad przepaścią, a serce trzepotało w piersi z taką intensywnością, jakby chciało uciec ze swej klatki; jego klatki.


what matters most is how well you walk through the f i r e.
Felix Tremaine
Felix Tremaine
Zawód : goni mnie przeszłość
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
w środku pękają struny
chwil, pulsuje rzeka
czerwienią moich win,
gonię sam siebie i znów
zamiera świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
maybe I deserve all of this.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1475-felix-tremaine https://www.morsmordre.net/t1556-papierowe-wspomnienia#15039 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-smiertelny-nokturn-13-poddasze https://www.morsmordre.net/t1577-felix-tremaine
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]25.10.15 12:45
Podpieranie ścian na morderczym dansingu nokturnowych dźwięków stanowiło bardzo rozsądną aktywność w tym miejscu. Odwracanie się plecami do któregokolwiek z oddanych, mrocznych przyjaciół równało się tutaj rozpoczęciu prywatnej kolekcji noży, wbitych równiutko od łopatek aż do lędźwi. Benjamin raczej nie miał żadnego zbierackiego hobby, nie darzył także zbytnią atencją metalowych ostrzy, dlatego stateczne spoczywanie na tyłach tłumu zupełnie mu dzisiaj wystarczało. Kiedyś byłby przecież w pierwszym rzędzie, ba, stałby na środku narysowanego kredą kręgu, łypiąc złowrogo na swojego przeciwnika. Słodkie, szczeniackie czasy, które pożegnał zaledwie kilkadziesiąt godzin temu, starzejąc się w ekspresowym tempie.
Klątwa dojrzałości była bolesna: chyba zatęsknił za tym strzałem adrenaliny, kiedy obrywał wyjątkowo paskudnym zaklęciem, za rykiem tłumu, nawet za bólem, rozprzestrzeniającym się natychmiastowo od rozciętego ramienia. Chłodna ściana, o którą się opierał, gwarantowała mu względne bezpieczeństwo i dość dobry widok na centrum tego kulturalnego bankieciku oszpeconych sukinsynów, ale to nie wystarczało jakiejś obrzydliwej części jego duszy, pragnącej mocniejszych wrażeń.
Nie zdążył nawet wykrystalizować tej myśli, pozwolić jej urosnąć i później ściąć nową, zakonową godnością, gdy jego nieme życzenie zostało spełnione, a na środku krwistego kręgu stanął Percival. Z tą swoją jednocześnie zbolałą, prowokującą, tragiczną i komiczną miną, tak typową dla starego przyjaciela, że Benjamin poczuł mocne ukłucie gdzieś w okolicach mięśnia sercowego. Wcale nie rozpoczynającego morderczej gonitwy. Patrzył prosto na Notta z kompletnym spokojem, obojętnie, z niemalże przedśmiertnym stężeniem wszystkich tkanek. Tchórz. Pieprzony tchórz. Widocznie przyszedł tutaj na misję samobójczą, znowu kogoś zostawiając, znowu uciekając od odpowiedzialności. Gdzieś pod grubą warstewką zazdrości, Jaimie poczuł coś w rodzaju zrozumienia dla tej całej, zapewne istniejącej, narzeczonej. On chociaż mógł obserwować Percivala teraz, w tej żenującej sytuacji, w śmierdzącym zawieszeniu między śmiertelną groźbą a wstydliwym zwycięstwem. Kątem oka zauważył znajomego z Nokturnu, występującego przeciwko Nottowi. Cóż, na sali właściwie nie było osoby, z którą Ben nie wyłoiłby butelki Ognistej, jednak o długowłosym brunecie nie miał żadnych dodatkowych informacji. Nie oceniał szans na zwycięstwo, nie brał udziału w zakładzie, po prostu zastygając pod tą brudną ścianą w jakimś nieprzyjemnym letargu, między pełną nadziei radością sprzed chwili a obecnym, trudnym do sklasyfikowania ciężarem, zmywającym z jego brodatej twarzy podekscytowany uśmiech.
Nie odrywał wzroku od Percivala, chociaż wątpił, by ten przyglądał się teraz właśnie jemu. To nie była ostatnia scena taniego harlequina z chemiczną kastracją jako finalnym wątkiem. To była po prostu brudna, nokturnowa rzeczywistość i kolejne tarapaty, w które tym razem Nott wpadał samotnie, bez wsparcia Benjamina, pogrążonego jednak w jakiejś ckliwej próbie złapania jego spojrzenia. Wspaniałe piekło żałosności - byli więc siebie warci - od którego musiał się oderwać, przenosząc wzrok na przypatrującą się mu dziewczynę. Niezbyt urodziwą, obszarpaną; w tym stanie emocjonalnym nie mógł stwierdzić, czy kiedyś, w przypływie desperacji ugościł ją w swoim łóżku, okantował w kartach czy po prostu minął w pachnącym fekaliami zaułku. W tej chwili mogła być każdym, nawet kryptoaurorką: uśmiechnął się więc do niej dość wieloznacznie, raczej krzywo niż zachęcająco, i wiedziony prymitywną frustracją powrócił wzrokiem do pojedynkowego kręgu.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
portiernia - Opuszczona portiernia Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]25.10.15 23:08
Na pierwszym piętrze zapanowała dość nerwowa atmosfera, jedna z tych, co to można ją kroić nożem albo postawić tort, po czym zrzucić go na otyłą ciotkę, co to za bardzo spoufala się ze swoim pieskiem. Impas postanowił przerwać pan, co to był nadzwyczaj spokojny, jakby widok rozciapanej mazi, która przed chwilą była kształtnym człowieczkiem, nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Nie trzeba było czekać długo, a kolejny śmiałek się pojawił. Widać, sala była pełna samobójców. Mały człowieczek uśmiechnął się jeno, przyglądając się przy tym odważnym, bądź głupi, jak kto woli, śmiałkom.
- Wyrośnięte z was niewiasty. - rzucił pogardliwie, a jego krótka uwaga wywołała wśród tłumu pomruk rozbawienia. - Mężczyźni się skończyli? - zakrzyknął, przebiegając jednocześnie kaprawym spojrzeniem po zgromadzonych ludziach.  
Jego słowa nie przypadły do gustu niektórym paniom na sali, więc aby wyrazić swe niezadowolenie, obdarowały go kilkoma, siarczystymi epitetami, odnoszącymi się zarówno do jego najbliższej rodziny, jak i preferencji łóżkowych.
I wtedy pojawił się on, aż dziw bierze, że wcześniej nie zwróciliście na niego uwagi. W końcu miał ponad dwa metry wzrostu. Może kucał? Na jego twarzy malowało się jedno, tępota, no na bystrego to on nie wyglądał.
- O tak, to ja rozumiem. - karzełek zaśmiał się chrapliwie, a tłum mu zawtórował. - Trzech na ringu! - zapiszczał nagle, podrzucając krótkie kończyny. - A tylko jeden przeżyje, ale który!?
Szybkim krokiem wycofał się z kręgu, pozostawiając walczących samym sobie. Macie pełne prawo do uważania, że zostaliście oszukani. Chyba ktoś postanowił sobie na was nieźle zarobić. Jak na znak, udało wam się usłyszeć jedno, specyficzny dźwięk, który wydają monety podawane z ręki do ręki.

Benjamin, nie udało ci się dostrzec reakcji na twój uśmiech, którym obdarowałeś myszatą pannę. Poruszenie w tłumie, wywołane pojawieniem się kandydatów do pojedynku sprawiło, że straciłeś ją z oczu.

Garrett, jednego mogłeś być pewien, twe wiewiórcze loki nie stanęły w płomieniach. Fakt, coś ci wyszło, ale co? Tego chyba nie będziesz pewien, dopóki nie zaprzyjaźnisz się z jakimś lustrem. Najwidoczniej oszukiwałeś na egzaminach, ponieważ zapomniałeś, że transmutacja to najniebezpieczniejsza z magicznych dziedzin. Ruda czupryna rzeczywiście się zmieniła, ale nie tak jak się tego spodziewałeś. Chociaż, lepiej pasuje tu słowa zlała się. Och, tak. Włosy dosłownie złączyły się z kapturem, który miałeś na głowie, tworząc bardzo, ale to bardzo groteskowy widok, którego opisem nawet najbardziej wyrodna z matek nie straszyłaby swojego bachora. Kilkanaście loczków dosłownie wyrastało z materiału, który znalazł się niepokojąco blisko twojej czaszki.

Fridtjof Brand, w nagrodę za opieszałość otrzymujesz -7 punktów do wszystkich rzutów, wykonywanych w tym wątku.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
portiernia - Opuszczona portiernia Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 1 z 23 1, 2, 3 ... 12 ... 23  Next

Opuszczona portiernia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach