Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki :: Opuszczone magazyny
Opuszczona portiernia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Opuszczona portiernia
Opuszczona portiernia jest ulokowanym tuż obok bramy dwupiętrowym budynkiem, z którego rozciąga się doskonały widok zarówno na cały plac i magazyny, jak i na otaczającą ten przybytek okolicę. Nietrudno więc dostrzec stąd ewentualne zagrożenie, zwłaszcza podczas nocnych eskapad lub poszukiwania kryjówek.
Ponieważ portiernia w czasach świetności przyportowego obiektu pełniła rozmaite funkcje, od biura zacząwszy, a na stołówce skończywszy, do dziś pełna jest ona różnorakich pomieszczeń, obecnie zakurzonych, zniszczonych i przeżartych zębem czasu. Brudne, stłuczone szyby nie lśnią już w blasku słońca i nie chronią przed deszczem, większość drzwi została wyniesiona lub spalona, a drewniane barierki schodów powyrywane, jednak przy odrobinie trudu wciąż w dziesiątkach tychże pomieszczeń - jak i na terenie całych magazynów - można znaleźć bezpieczne schronienie tudzież nietknięte przez nikogo skarby: butelki alkoholu, książki, fiolki nieznanych eliksirów, sykle, knuty, pergaminy. Miejsce to pełne jest bowiem rozmaitych skrytek zabezpieczonych wszelakimi czarami i nikt, naprawdę nikt nie wie, czy istniały one tutaj już wcześniej, czy powstały dopiero podczas wojny.
Parter zajmują pokój portierów, szatnia i kilkanaście zagraconych pokojów o bliżej nieznanym przeznaczeniu - obecnie pełne kurzu i gruzu, najpewniej stratowanych podczas jakiegoś czarodziejskiego pojedynku. Na pierwszym piętrze znajdują się natomiast toalety, dawna stołówka - dziś zionąca pustką - a także wielka sala z dwoma połamanymi regałami i rozbitym kominkiem kaflowym, w której niegdyś najprawdopodobniej pracownicy magazynów spędzali swe przerwy obiadowe. Na samej górze umiejscowiono zaś pokoje biurowe oraz schody prowadzące na płaski dach, z którego rozpościera się iście bajkowy widok na sunące po Tamizie statki, barki oraz łódeczki, a także okoliczne uliczki i magazyny. Z oddali widać też majestatyczną, przepiękną wieżę zegarową, jaką jest Big Ben.
Ponieważ portiernia w czasach świetności przyportowego obiektu pełniła rozmaite funkcje, od biura zacząwszy, a na stołówce skończywszy, do dziś pełna jest ona różnorakich pomieszczeń, obecnie zakurzonych, zniszczonych i przeżartych zębem czasu. Brudne, stłuczone szyby nie lśnią już w blasku słońca i nie chronią przed deszczem, większość drzwi została wyniesiona lub spalona, a drewniane barierki schodów powyrywane, jednak przy odrobinie trudu wciąż w dziesiątkach tychże pomieszczeń - jak i na terenie całych magazynów - można znaleźć bezpieczne schronienie tudzież nietknięte przez nikogo skarby: butelki alkoholu, książki, fiolki nieznanych eliksirów, sykle, knuty, pergaminy. Miejsce to pełne jest bowiem rozmaitych skrytek zabezpieczonych wszelakimi czarami i nikt, naprawdę nikt nie wie, czy istniały one tutaj już wcześniej, czy powstały dopiero podczas wojny.
Parter zajmują pokój portierów, szatnia i kilkanaście zagraconych pokojów o bliżej nieznanym przeznaczeniu - obecnie pełne kurzu i gruzu, najpewniej stratowanych podczas jakiegoś czarodziejskiego pojedynku. Na pierwszym piętrze znajdują się natomiast toalety, dawna stołówka - dziś zionąca pustką - a także wielka sala z dwoma połamanymi regałami i rozbitym kominkiem kaflowym, w której niegdyś najprawdopodobniej pracownicy magazynów spędzali swe przerwy obiadowe. Na samej górze umiejscowiono zaś pokoje biurowe oraz schody prowadzące na płaski dach, z którego rozpościera się iście bajkowy widok na sunące po Tamizie statki, barki oraz łódeczki, a także okoliczne uliczki i magazyny. Z oddali widać też majestatyczną, przepiękną wieżę zegarową, jaką jest Big Ben.
Żadna ze stron nie pozostawała bierna i nikt nie odpuszczał choćby na moment. Wydawało się nawet, że sytuacja zaostrzała się z każda mijaną chwilą, rzuconym zaklęciem, czy wyprowadzonym ciosem. To jednak co działo się pośród cieni starych magazynów...czy miało wyjść poza nie?
Brendan pierwszy wyprowadzony cios sięgną celu, ale twój przeciwnik musiał być wystarczająco wytrzymały, by odpowiedzieć zaklęciem, nieudanym jednak, bo paskudna klątwa minęła cię, nie robiąc żadnej krzywdy. Kolejny twój wyprowadzony atak był niezwykle silny i jeśli tylko Craig się nie obroni - zostanie znokautowany. Rycerz ma szansę na unik (st musi być większe od rzutu+sprawność Brendana) lub umknąć pod postacią czarnej mgły.
Samantha - pod postacią czarnej mgły, nie sięgnęła cię petryfikacja, ale jeśli chcesz odzyskać różdżkę, musisz na powrót się zmaterializować (zrobisz to automatycznie, po takiej deklaracji). Przypominam jednak rycerzom o mechanice działania tej zdolności i ilości jej wykorzystywania podczas trwania wątku.
Garrett - chociaż twoje zaklęcie pomknęło gdzieś obok przeciwnika, wciąż masz szansę zaatakować lub wykonać inną akcję. Dodatkowo masz przed sobą tajemniczą postać, nieoczekiwanego sprzymierzeńca?. Wróg czy przyjaciel? Crispin - twoje działanie wywróciło sytuację o całe 180 stopni, ale silna petryfikacja przemknęła przez cienisty dym, który jeszcze przed chwilą był Samanthą. Możesz wciąż atakować lub wykonać inną akcję.
Kolejka: Craig, Samantha, Garrett, Brendan, Crispin.
Na odpis macie 48h
Brendan pierwszy wyprowadzony cios sięgną celu, ale twój przeciwnik musiał być wystarczająco wytrzymały, by odpowiedzieć zaklęciem, nieudanym jednak, bo paskudna klątwa minęła cię, nie robiąc żadnej krzywdy. Kolejny twój wyprowadzony atak był niezwykle silny i jeśli tylko Craig się nie obroni - zostanie znokautowany. Rycerz ma szansę na unik (st musi być większe od rzutu+sprawność Brendana) lub umknąć pod postacią czarnej mgły.
Samantha - pod postacią czarnej mgły, nie sięgnęła cię petryfikacja, ale jeśli chcesz odzyskać różdżkę, musisz na powrót się zmaterializować (zrobisz to automatycznie, po takiej deklaracji). Przypominam jednak rycerzom o mechanice działania tej zdolności i ilości jej wykorzystywania podczas trwania wątku.
Garrett - chociaż twoje zaklęcie pomknęło gdzieś obok przeciwnika, wciąż masz szansę zaatakować lub wykonać inną akcję. Dodatkowo masz przed sobą tajemniczą postać, nieoczekiwanego sprzymierzeńca?. Wróg czy przyjaciel? Crispin - twoje działanie wywróciło sytuację o całe 180 stopni, ale silna petryfikacja przemknęła przez cienisty dym, który jeszcze przed chwilą był Samanthą. Możesz wciąż atakować lub wykonać inną akcję.
Kolejka: Craig, Samantha, Garrett, Brendan, Crispin.
Na odpis macie 48h
Na raz działo się naprawdę wiele.
Craig doskonale wiedział, że nie powinien się koncentrować tylko i wyłącznie na jednym z zakonników, w końcu obaj byli niebezpieczni... ale w momencie kiedy ktoś rzuca się na ciebie z pięściami, ciężko skupić uwagę na czymś ponad to.
Jego zaklęcie jednak nie trafiło. Szlag by to. Szczerze powiedziawszy, po niedawnym treningu z Tristanem miał nadzieję, że jego zaklęcia nie będą już chybiać celu. W końcu dorosły, rozjuszony facet był znacznie lepszym celem niż mały gryzoń chowający się w cieniu piwnicy.
Nie miał też wiele czasu do namysłu. Cios w podbródek nie był co prawda specjalnie mocny, ale Craig zdecydowanie wolał zachować od rudego oszołoma większy dystans. Zdążył jeszcze tylko dostrzec jak drugi auror - ten, którego pierwotnie mieli odwiedzić - rzuca zaklęcie, a także kątem oka zobaczył błysk kolejnego zaklęcia... i to bynajmniej nie skierowanego przeciwko aurorom...
Na nic innego nie miał czasu gdyż po chwili podjął próbę ponownej przemiany w czarną mgłę. Wszystko szło nie tak, jak by sobie tego życzył, zdecydowanie nie tak...
Craig doskonale wiedział, że nie powinien się koncentrować tylko i wyłącznie na jednym z zakonników, w końcu obaj byli niebezpieczni... ale w momencie kiedy ktoś rzuca się na ciebie z pięściami, ciężko skupić uwagę na czymś ponad to.
Jego zaklęcie jednak nie trafiło. Szlag by to. Szczerze powiedziawszy, po niedawnym treningu z Tristanem miał nadzieję, że jego zaklęcia nie będą już chybiać celu. W końcu dorosły, rozjuszony facet był znacznie lepszym celem niż mały gryzoń chowający się w cieniu piwnicy.
Nie miał też wiele czasu do namysłu. Cios w podbródek nie był co prawda specjalnie mocny, ale Craig zdecydowanie wolał zachować od rudego oszołoma większy dystans. Zdążył jeszcze tylko dostrzec jak drugi auror - ten, którego pierwotnie mieli odwiedzić - rzuca zaklęcie, a także kątem oka zobaczył błysk kolejnego zaklęcia... i to bynajmniej nie skierowanego przeciwko aurorom...
Na nic innego nie miał czasu gdyż po chwili podjął próbę ponownej przemiany w czarną mgłę. Wszystko szło nie tak, jak by sobie tego życzył, zdecydowanie nie tak...
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
Czar przeszył jedynie kłęby dymu, Samantha nie skończyła jeszcze gry. Nie była jednak pewna następnego ruchu. Wprawdzie gotowało się w niej, jak w kotle Baby Jagi i oddałaby wszystko co miała (czego trzeba przyznać za wiele nie było), by móc wydrapać Crispinowi oczy, ale nie postradała jeszcze zmysłów. Wiedziała, że jeżeli się zmaterializuje, nie będzie mogła już uciec. Nie była też na tyle głupia, by myśleć, że Craig jej nie zostawi, gdy sam uzna, że nic więcej nie wskóra. Teraz miała jedyną szansę na ucieczkę i ten wybór wydawał się najrozsądniejszy mimo konieczności zostawienia przeciwnikom swojej różdżki. Widocznie to jeszcze nie był ten dzień. Ale ten dzień nadejdzie, wiedziała o tym. O niczym więcej teraz nie marzyła, jak o zemście na Russellu. Ten jeden moment, dosłownie sekunda zmieniła całkowicie jej nastawienie względem jego osoby. Był zdrajcą i musiał ponieść karę. Weasley zrobiłaby wszystko dla Czarnego Pana, by ten pozwolił jej tylko zemścić się na Crispinie... Z tymi myślami wyleciała z portierni, świadoma marnych szans na powodzenie tej misji. Postąpiła z Burkiem tak, jak ten postąpiłby z nią, zresztą on pewnie i tak planował już ucieczkę.
A różdżka jej została na zimnej posadzce portierni.
A różdżka jej została na zimnej posadzce portierni.
The member 'Samantha Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 90
'k100' : 90
Choć jego zaklęcie chybiło celu - przemknęło nad ramieniem atakowanego przez Brendana napastnika - ten i tak wkrótce obrócił się kłęby czerniejącego dymu; takim sam los spotkał przeciwniczkę o kobiecym głosie. Nie zaklął pod nosem, nie znalazł na to czasu; zbyt przejął się najciemniejszą z magii pulsującą w powietrzu. Nie miał pojęcia, czym był ten nagły atak, nie wiedział, dlaczego nieznajomi chcieli rozmawiać (bądź wyłącznie wydawali takie - o ironio? - komendy, by rozproszyć ich uwagę). Zatrzymał się, wypuścił z ust powietrze, dając sobie sekundy na przyswojenie sytuacji.
Musieli reagować szybko: ale czy nie kończyło się to tak podczas każdej aurorskiej misji?
Pozostała jeszcze trzecia osoba czająca się w cieniu; najpierw nieznajomy bezpiecznie lokował się po drugiej stronie barykady, by (w chwili, gdy wiedział już, że ich trójka skazana jest na porażkę?) w ostatniej chwili zmienić fronty. Garrett nie rozdawał zaufania, wiedział, że Brendan też lekkomyślnie nie zawiesi różdżki.
Uniósł więc swoją - osikową, jasną jak kość słoniowa - na wysokość klatki piersiowej; choć prawdziwi wrogowie uciekli pod postacią czarnej jak smoła mgły, to nie był koniec walki.
- Expelliarmus - wypowiedział inkantację, bezwzględnie kierując koniec różdżki na ostatniego z nieznajomych. Jeśli był przyjacielem, porozmawia nawet rozbrojony.
Na chłodnym bruku pozostało drewniane przedłużenie ręki jednego z wrogów; Garrett zmarszczył lekko brwi, pomiędzy którymi odznaczyły się dwie wątłe bruzdy.
- Brendan - rzucił bez większego celu w przestrzeń, nie upominając go, nie motywując do działania; przepełniała go pewność, że jego kuzyn zareagowałby nawet bez dźwięku swojego imienia przecinającego melodię nocnej ciszy.
Musieli reagować szybko: ale czy nie kończyło się to tak podczas każdej aurorskiej misji?
Pozostała jeszcze trzecia osoba czająca się w cieniu; najpierw nieznajomy bezpiecznie lokował się po drugiej stronie barykady, by (w chwili, gdy wiedział już, że ich trójka skazana jest na porażkę?) w ostatniej chwili zmienić fronty. Garrett nie rozdawał zaufania, wiedział, że Brendan też lekkomyślnie nie zawiesi różdżki.
Uniósł więc swoją - osikową, jasną jak kość słoniowa - na wysokość klatki piersiowej; choć prawdziwi wrogowie uciekli pod postacią czarnej jak smoła mgły, to nie był koniec walki.
- Expelliarmus - wypowiedział inkantację, bezwzględnie kierując koniec różdżki na ostatniego z nieznajomych. Jeśli był przyjacielem, porozmawia nawet rozbrojony.
Na chłodnym bruku pozostało drewniane przedłużenie ręki jednego z wrogów; Garrett zmarszczył lekko brwi, pomiędzy którymi odznaczyły się dwie wątłe bruzdy.
- Brendan - rzucił bez większego celu w przestrzeń, nie upominając go, nie motywując do działania; przepełniała go pewność, że jego kuzyn zareagowałby nawet bez dźwięku swojego imienia przecinającego melodię nocnej ciszy.
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 96
'k100' : 96
Był przekonany, że jego cios pozwoli pozbyć się jednego z trzech problemów - przekonany; i równie wielkie było jego zdziwienie, kiedy jego noga przeszła przez czarną smolistą mgłę, w której rozpłynął się napastnik. Nie był pewien, czy napotkał w tej mgle opór, czy to gęstsze powietrze, czy jego ciało, czy zdążył go sięgnąć, czy nie, pewne było jedno - mgła się ulatniała. Czym byli ci ludzie? Czy to wciąż byli ludzie? Posiadali wielką, dziwną moc, moc, której jeszcze - jako auror - dotąd nie widział. Czy to możliwe, by wampiry zaszły między ludzi? Miał przecież na twarzy maskę, niezwykłą maskę, ciosaną w misternie wykonane wzory dopasowaną, zdać by się mogło, idealnie - mimo uderzenia nie spadła z jego twarzy. Wszystko wokół - było dziwne.
Noga napotkała ziemię; zachwiał się, nie spodziewając się takiego obrotu sprawy - ale starając się zachować równowagę i nie tracąc refleksu w wirze śmiercionośnej walki natychmiast odwrócił się ku kobiecie - której sylwetka rozpłynęła się w takiej samej mgle. Nie zdążył się jej nawet przyjrzeć, ale oczy nie dowierzały wcale temu, co widziały - a widziały potężną czarnomagiczną moc.
Brendan, głos kuzyna go ocucił; głośne Expelliarmus, został ostatni z trójki napastników - zajęty Craigiem nie widział, co się wydarzyło. Miotnął zaklęciem, zaraz za kuzynem - ten jeden nie mógł uciec.
- Regressio!
Noga napotkała ziemię; zachwiał się, nie spodziewając się takiego obrotu sprawy - ale starając się zachować równowagę i nie tracąc refleksu w wirze śmiercionośnej walki natychmiast odwrócił się ku kobiecie - której sylwetka rozpłynęła się w takiej samej mgle. Nie zdążył się jej nawet przyjrzeć, ale oczy nie dowierzały wcale temu, co widziały - a widziały potężną czarnomagiczną moc.
Brendan, głos kuzyna go ocucił; głośne Expelliarmus, został ostatni z trójki napastników - zajęty Craigiem nie widział, co się wydarzyło. Miotnął zaklęciem, zaraz za kuzynem - ten jeden nie mógł uciec.
- Regressio!
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 1
'k100' : 1
Czas chyba zwolnił, aby mógł dokładnie zobaczyć jak jego doskonale wymierzone zaklęcie nie trafia celu. Widział klatka po klatce jak Samantha zauważa mknące w jej stronę zagrożenie. Wydawało mu się, ze słyszy przekręcające się w jej głowie trybiki, a potem całą grozę i piękno czarnej magii, która chroni ją od petryfikusa. Żałował, że to akurat na nią padło. Była jedną z niewielu osób w szeregach popleczników Czarnego Pana, którą naprawdę lubił. Nie zależało mu na jej krzywdzie, miał świadomość, że doświadczyła jej wiele. To on po prostu nie miał wyboru. Zbyt długo odwlekał tę decyzję. Był niczym śnięta ryba, płynął z prądem, jak gdyby pozbawiono go świadomości. Robił to, co było wygodne. Teraz już nie było na to miejsca.
Z ust wyrwało mu się ciche westchnienie na widok uciekającej bez różdżki Weasley'ówny. Z jednej strony potrafił ją zrozumieć, do niedawna prawdopodobnie zrobiłby to samo, ale teraz wkroczył już w błoto, z którego nie było drogi powrotnej. Musi teraz stawić czoło aurorom, tyle że zupełnie inaczej nie przypuszczał wcześniej. Kątem oka zauważył jak również Burke zmienia się w chmurę, a Brendan nie goni beznadziejnie za chmurą dymu tylko celuje w niego. Milutko.
To przypomniało mu o trzecim Weasley'u. Raptownie odwraca głowę, aby idealnie ujrzeć wycelowaną w niego różdżkę. Kolejne zaklęcie rozbrajające leciało w jego stronę. Bezwiednie uniósł swoją różdżkę, instynkt aurora raz wyćwiczony nigdy nie zawodził. Jednak tym razem nie zrobił nic poza tym. Co by to dało? Wzięliby go w ostateczności za niepodważalnego wroga, a teraz byli przynajmniej zdezorientowani. Nie liczył na ich łaskę, znał procedury. Ale w tym wypadku najgorszą opcją był pocałunek dementora, co przy dostaniu się w ręce Riddle'a było aktem miłosierdzia. Cokolwiek się wydarzyło, teraz nie było już odwrotu. Opuścił rękę wzdłuż tułowia zaciskając dłoń na swojej różdżce. Być może po raz ostatni.
Z ust wyrwało mu się ciche westchnienie na widok uciekającej bez różdżki Weasley'ówny. Z jednej strony potrafił ją zrozumieć, do niedawna prawdopodobnie zrobiłby to samo, ale teraz wkroczył już w błoto, z którego nie było drogi powrotnej. Musi teraz stawić czoło aurorom, tyle że zupełnie inaczej nie przypuszczał wcześniej. Kątem oka zauważył jak również Burke zmienia się w chmurę, a Brendan nie goni beznadziejnie za chmurą dymu tylko celuje w niego. Milutko.
To przypomniało mu o trzecim Weasley'u. Raptownie odwraca głowę, aby idealnie ujrzeć wycelowaną w niego różdżkę. Kolejne zaklęcie rozbrajające leciało w jego stronę. Bezwiednie uniósł swoją różdżkę, instynkt aurora raz wyćwiczony nigdy nie zawodził. Jednak tym razem nie zrobił nic poza tym. Co by to dało? Wzięliby go w ostateczności za niepodważalnego wroga, a teraz byli przynajmniej zdezorientowani. Nie liczył na ich łaskę, znał procedury. Ale w tym wypadku najgorszą opcją był pocałunek dementora, co przy dostaniu się w ręce Riddle'a było aktem miłosierdzia. Cokolwiek się wydarzyło, teraz nie było już odwrotu. Opuścił rękę wzdłuż tułowia zaciskając dłoń na swojej różdżce. Być może po raz ostatni.
Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Czarną mgła w postaci umykającej Samanthy pozostała ledwie widoczna w i tak panujących ciemnościach, ale Craig nadal miał wybór - podążyć za umykającą kobietą, czy...zrobić coś zupełnie innego. Śmierciożerca wciąż pamiętał jasny przekaz woli Czarnego Pana.
Garrett bez najmniejszego kłopotu rozbroił - kolejny raz dzisiejszego wieczoru - stojącego w oddaleniu przeciwnika? Crispina, który nie próbował się bronić, pozwalając, by świetlista smuga wytrąciła mu z ręki różdżkę. Jeśli Garrett podejdzie bliżej, bez problemu rozpozna, kim był ich tajemniczy sprzymierzeniec. Auror widzi też, że jego kuzyn został potraktowany własnym zaklęciem.
Brendan, coś poszło nie tak. Różdżka do tej pory zaciskana w ręku odmówiła posłuszeństwa, a zwerbalizowane zaklęcie, zamiast pognać we wskazanym kierunku - zatrzymało się na końcu różdżki, a Weasley poczuł piekące ciepło pod palcami i mrowienie, które zawładnęło całym ciałem. W głowie zapanował chaos. Brendan został skonfudowany na jedną turę.
Kolejka: Craig, Garrett, Crispin, Brendan
(Samantha zdołała umknąć)
Na odpis macie 48h
Garrett bez najmniejszego kłopotu rozbroił - kolejny raz dzisiejszego wieczoru - stojącego w oddaleniu przeciwnika? Crispina, który nie próbował się bronić, pozwalając, by świetlista smuga wytrąciła mu z ręki różdżkę. Jeśli Garrett podejdzie bliżej, bez problemu rozpozna, kim był ich tajemniczy sprzymierzeniec. Auror widzi też, że jego kuzyn został potraktowany własnym zaklęciem.
Brendan, coś poszło nie tak. Różdżka do tej pory zaciskana w ręku odmówiła posłuszeństwa, a zwerbalizowane zaklęcie, zamiast pognać we wskazanym kierunku - zatrzymało się na końcu różdżki, a Weasley poczuł piekące ciepło pod palcami i mrowienie, które zawładnęło całym ciałem. W głowie zapanował chaos. Brendan został skonfudowany na jedną turę.
Kolejka: Craig, Garrett, Crispin, Brendan
(Samantha zdołała umknąć)
Na odpis macie 48h
Dzisiejsza akcja była już spalona. Wiedział to doskonale. Nie musiał nawet spoglądać na uciekającą Samanthę. Sam nie miał szans przeciwko dwójce wyszkolonych aurorów i zdrajcy... no właśnie. Zdrajca!
Było ciemno, ale Craig z góry doskonale widział jak Russell odwraca się od miejsca w którym wcześniej stała Samantha. Przez kogo musiała uciekać? Przez niego, dość oczywiste! Widział jak mimo bycia wystawionym jak na widelcu, Crispin nie ruszył się z miejsca, a przecież znał tę samą sztuczkę co sam Burke i Weasleyówna. Na pewno nie był to popis odwagi, tym bardziej że różdżka Russella nie została znów podniesiona do ataku, a wręcz przeciwnie - znów wylądowała na ziemi.
Zdrajca!
Czarna mgła nagle zawróciła z kursu. Poszybowała bardzo gwałtownie ku ziemi za plecami aurorów, a kiedy śmierciożerca ponownie się zmaterializował, jego własna różdżka była już w górze, gotowa pluć zaklęciami o straszliwej naturze.
- Larynx depopulo! - wysyczał, wkładając w zaklęcie całą gorycz i złość, odczuwaną w wyniku bycia zmuszonym do odwrotu. Zaklęcie to było skierowane ku Crispinowi.
Nie liczył na to, że zdradziecka szuja udusi się krwią. Ale nie mógł pozwolić, by Russell zdradził aurorom zbyt wiele o Czarnym Panu oraz jego sługach. Chociaż przez pewien czas. Dopóki się go nie wyeliminuje.
Śmierćkowy bonus - Larynx depopulo (-5 do ST)
Było ciemno, ale Craig z góry doskonale widział jak Russell odwraca się od miejsca w którym wcześniej stała Samantha. Przez kogo musiała uciekać? Przez niego, dość oczywiste! Widział jak mimo bycia wystawionym jak na widelcu, Crispin nie ruszył się z miejsca, a przecież znał tę samą sztuczkę co sam Burke i Weasleyówna. Na pewno nie był to popis odwagi, tym bardziej że różdżka Russella nie została znów podniesiona do ataku, a wręcz przeciwnie - znów wylądowała na ziemi.
Zdrajca!
Czarna mgła nagle zawróciła z kursu. Poszybowała bardzo gwałtownie ku ziemi za plecami aurorów, a kiedy śmierciożerca ponownie się zmaterializował, jego własna różdżka była już w górze, gotowa pluć zaklęciami o straszliwej naturze.
- Larynx depopulo! - wysyczał, wkładając w zaklęcie całą gorycz i złość, odczuwaną w wyniku bycia zmuszonym do odwrotu. Zaklęcie to było skierowane ku Crispinowi.
Nie liczył na to, że zdradziecka szuja udusi się krwią. Ale nie mógł pozwolić, by Russell zdradził aurorom zbyt wiele o Czarnym Panu oraz jego sługach. Chociaż przez pewien czas. Dopóki się go nie wyeliminuje.
Śmierćkowy bonus - Larynx depopulo (-5 do ST)
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 69
'k100' : 69
Różdżka nieznajomego wystrzeliła ze świstem w powietrze. To koniec?
Kątem oka spostrzegł jeszcze, że zaklęcie zatańczyło na końcu różdżki Brendana, nie wymykając się dalej; zadrżało, by w końcu... powalić aurora. Garrett przeklął, to miejsce musiała wypełniać potężna, straszna magia, skoro zdołała sparaliżować jego umiejętności. Nawet jego - osoby, o której wiedział, że jest niezawodna.
Czy miała z tym coś wspólnego ciemna, mroczna mgła? Najczarniejsza z dziedzin magii?
Zatrzymał się, przez krótką chwilę walcząc z myślami; kuzyn w widoczny sposób potrzebował pomocy, ale został ten tajemniczy napastnik - napastnik, który w ulotnej chwili zmienił strony i któremu nie potrafił po prostu zaufać. Wydychając bezgłośnie powietrze, ruszył w jego kierunku, wciąż nie opuszczając różdżki; słusznie, bo zaraz z ciemnego dymu znów wykształciła się postać władająca mocą, której żaden z nich nie widział wcześniej. Kim byli? Skąd wynieśli te nauki?
Zanim zdążył zareagować - posłać zaklęcie rozbrajające, unieruchamiające, cokolwiek - mężczyzna wypowiedział inkantację, która sprawiła, że serce Garretta na krótki moment stanęło w miejscu; znał ją, oczywiście, że znał, był przeklętym aurorem.
I znów - czarna magia.
Szykował się do obrony, z niezrozumiałych przyczyn pewien, że urok mknie w jego kierunku, ale wtedy spostrzegł, że mroczny promień próbuje dosięgnąć kogoś innego: zdrajcy. Zdrajcy, który może im pomóc, stać się źródłem informacji na temat wroga.
I zdrajcy, którego przed chwilą profilaktycznie rozbroił.
Nie przeklął, nie mógł zmarnować na to czasu; choć momenty, w których zastanawiał się, co uczynić, zdawały ciągnąć się w nieskończoność, w rzeczywistości trwały wyłącznie ulotne ułamki sekundy. Odebrał nieznajomemu możliwość obrony - czas ją zwrócić.
- Expecto Patronum! - ryknął, wskazując końcem różdżki pędzące zaklęcie - nie mógł pozwolić na to, żeby ich potencjalny informator (lub po prostu zbieg, którego bezlitośnie zamkną wkrótce w celi w Tower) skończył z rozoranym gardłem. Poznając na nowo zaklęcie Patronusa, dołączając do Gwardii, zyskał moc do walki z najgorszymi siłami zła; nie tylko specjaliści od ciemnych mgieł skrywali asy w rękawie.
Niech srebrzysta jaskółka przetnie nocne powietrze i zniweczy działanie czarnej magii.
Korzystam ze zdolności Zakonu (1/6 użyć!) - Patronus pochłaniający zaklęcia jak Protego z ST 30.
Kątem oka spostrzegł jeszcze, że zaklęcie zatańczyło na końcu różdżki Brendana, nie wymykając się dalej; zadrżało, by w końcu... powalić aurora. Garrett przeklął, to miejsce musiała wypełniać potężna, straszna magia, skoro zdołała sparaliżować jego umiejętności. Nawet jego - osoby, o której wiedział, że jest niezawodna.
Czy miała z tym coś wspólnego ciemna, mroczna mgła? Najczarniejsza z dziedzin magii?
Zatrzymał się, przez krótką chwilę walcząc z myślami; kuzyn w widoczny sposób potrzebował pomocy, ale został ten tajemniczy napastnik - napastnik, który w ulotnej chwili zmienił strony i któremu nie potrafił po prostu zaufać. Wydychając bezgłośnie powietrze, ruszył w jego kierunku, wciąż nie opuszczając różdżki; słusznie, bo zaraz z ciemnego dymu znów wykształciła się postać władająca mocą, której żaden z nich nie widział wcześniej. Kim byli? Skąd wynieśli te nauki?
Zanim zdążył zareagować - posłać zaklęcie rozbrajające, unieruchamiające, cokolwiek - mężczyzna wypowiedział inkantację, która sprawiła, że serce Garretta na krótki moment stanęło w miejscu; znał ją, oczywiście, że znał, był przeklętym aurorem.
I znów - czarna magia.
Szykował się do obrony, z niezrozumiałych przyczyn pewien, że urok mknie w jego kierunku, ale wtedy spostrzegł, że mroczny promień próbuje dosięgnąć kogoś innego: zdrajcy. Zdrajcy, który może im pomóc, stać się źródłem informacji na temat wroga.
I zdrajcy, którego przed chwilą profilaktycznie rozbroił.
Nie przeklął, nie mógł zmarnować na to czasu; choć momenty, w których zastanawiał się, co uczynić, zdawały ciągnąć się w nieskończoność, w rzeczywistości trwały wyłącznie ulotne ułamki sekundy. Odebrał nieznajomemu możliwość obrony - czas ją zwrócić.
- Expecto Patronum! - ryknął, wskazując końcem różdżki pędzące zaklęcie - nie mógł pozwolić na to, żeby ich potencjalny informator (lub po prostu zbieg, którego bezlitośnie zamkną wkrótce w celi w Tower) skończył z rozoranym gardłem. Poznając na nowo zaklęcie Patronusa, dołączając do Gwardii, zyskał moc do walki z najgorszymi siłami zła; nie tylko specjaliści od ciemnych mgieł skrywali asy w rękawie.
Niech srebrzysta jaskółka przetnie nocne powietrze i zniweczy działanie czarnej magii.
Korzystam ze zdolności Zakonu (1/6 użyć!) - Patronus pochłaniający zaklęcia jak Protego z ST 30.
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 94
'k100' : 94
Opuszczona portiernia
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki :: Opuszczone magazyny