Wydarzenia


Ekipa forum
Opuszczona portiernia
AutorWiadomość
Opuszczona portiernia [odnośnik]10.03.12 23:07
First topic message reminder :

Opuszczona portiernia

Opuszczona portiernia jest ulokowanym tuż obok bramy dwupiętrowym budynkiem, z którego rozciąga się doskonały widok zarówno na cały plac i magazyny, jak i na otaczającą ten przybytek okolicę. Nietrudno więc dostrzec stąd ewentualne zagrożenie, zwłaszcza podczas nocnych eskapad lub poszukiwania kryjówek.
Ponieważ portiernia w czasach świetności przyportowego obiektu pełniła rozmaite funkcje, od biura zacząwszy, a na stołówce skończywszy, do dziś pełna jest ona różnorakich pomieszczeń, obecnie zakurzonych, zniszczonych i przeżartych zębem czasu. Brudne, stłuczone szyby nie lśnią już w blasku słońca i nie chronią przed deszczem, większość drzwi została wyniesiona lub spalona, a drewniane barierki schodów powyrywane, jednak przy odrobinie trudu wciąż w dziesiątkach tychże pomieszczeń - jak i na terenie całych magazynów - można znaleźć bezpieczne schronienie tudzież nietknięte przez nikogo skarby: butelki alkoholu, książki, fiolki nieznanych eliksirów, sykle, knuty, pergaminy. Miejsce to pełne jest bowiem rozmaitych skrytek zabezpieczonych wszelakimi czarami i nikt, naprawdę nikt nie wie, czy istniały one tutaj już wcześniej, czy powstały dopiero podczas wojny.
Parter zajmują pokój portierów, szatnia i kilkanaście zagraconych pokojów o bliżej nieznanym przeznaczeniu - obecnie pełne kurzu i gruzu, najpewniej stratowanych podczas jakiegoś czarodziejskiego pojedynku. Na pierwszym piętrze znajdują się natomiast toalety, dawna stołówka - dziś zionąca pustką - a także wielka sala z dwoma połamanymi regałami i rozbitym kominkiem kaflowym, w której niegdyś najprawdopodobniej pracownicy magazynów spędzali swe przerwy obiadowe. Na samej górze umiejscowiono zaś pokoje biurowe oraz schody prowadzące na płaski dach, z którego rozpościera się iście bajkowy widok na sunące po Tamizie statki, barki oraz łódeczki, a także okoliczne uliczki i magazyny. Z oddali widać też majestatyczną, przepiękną wieżę zegarową, jaką jest Big Ben.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
portiernia - Opuszczona portiernia - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]22.09.19 17:07
Uśmiechnęła się jedynie na jego warknięcie. Rain bardzo rzadko mówiła o swoich uczuciach, uważała to za niezwykle niebezpieczne, ponieważ mogło zostać wykorzystane przeciwko niej. W momencie, gdy się wychowuje niemalże na ulicy trzeba umieć o siebie zadbać, ograniczyć ryzyko, dlatego człowiek nabywa pewnego rodzaju zachowania, które mają go ustrzec przed dodatkowym bólem, rozczarowaniem i nieprzyjemnościami. Mówienie o swoich uczuciach mogłoby także zostać odebrane jako słabość, a tego tym bardziej nie chciała. Nie w stosunku do osób, w których oczach nadal była, pewnego rodzaju, autorytetem. Na stratę tego statusu trzeba sobie zapracować, a Keat, w jej mniemaniu, nie miał większego powodu, by przestać ją szanować jako osobę dużo bardziej doświadczoną w życiu w tak zapyziałym miejscu jak Doki. Łączyła ich dziwna relacja, lawirowali pomiędzy wrogością i niechęcią przez obojętność po wzajemną troskę. To, że ze sobą przez ostatnie miesiące praktycznie nie rozmawiali, nie oznaczało, że Huxley nie wiedziała co dzieje się z chłopakiem. Dlatego też zwróciła się do niego, aby dać mu impuls do życia, do działania i poprawienia swojej sytuacji.
- Ma godność i ma twarz, ale to za chwilę. Co do pieniędzy - wzruszyła lekko ramionami. - Ja również ich na razie nie posiadam. Aczkolwiek zlecenie jest od osoby, która dotychczas nigdy mnie w tej kwestii nie zawiodła. A nawet jeśli, to czy kiedykolwiek zostawiłam cię bez odpowiedniej zapłaty?
Uśmiechnęła się unosząc lewą brew lekko ku górze. Nie oczekiwała od niego odpowiedzi, ponieważ bardzo dobrze ją znała. Zawsze, nawet jeśli sama nie miała dużo, to Keat swoją część zapłaty otrzymywał co do knuta. O dobre relacje z partnerami należało dbać, nie chciała bowiem kiedyś potrzebować jego pomocy i nie otrzymać jej. Głupia nie była, zdecydowanie.
- Zbliż się - poleciła. - Lumos.
Gdy tylko Keat podszedł do niej, ta skierowała swoją różdżkę na wyrwane kartki papieru z gazet. Mężczyzna mógł zobaczyć na nich twarz mężczyzny w średnim wieku, na fotografii miał ciemne włosy i oczy oraz zarost. Huxley starała się wybrać takie zdjęcia, które najbardziej odpowiadałyby wyglądowi mężczyzny, którego we wspomnieniu pokazał jej Ramsey Mulciber. Dała chłopakowi chwilę, aby przyjrzał mu się uważnie.
- Percival Nott, jeszcze w lipcu wyglądał podobnie do uwiecznionych wizerunków w gazetach. Jest łowcą smoków i dlatego zwróciłam się z tym do ciebie. Nox - światło zniknęło, a ona swoje spojrzenie przeniosła na towarzysza. Gdy ich wzrok przyzwyczaił się do ponownej ciemności, Keat mógł dostrzec z jaką intensywnością się Rain w niego wpatrywała. - Percival przeciwstawił się swojej rodzinie i ród Nott go wydziedziczył, ale to nie znaczy, że zrezygnował ze swojego zwodu. A ty masz dostęp do tego środowiska...
Chciała by dowiedział się czy Nott nadal pracował, najlepiej w którym rezerwacie, a by dostarczył jej wiedzę jakąkolwiek, abym mogła złapać kolejny punkt, który przybliżyłby ją do zdobycia informacji, na których zależało Mulciberowi.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]23.09.19 18:05
Przez takie reakcje i on wykształcił w sobie niechęć do głośnego nazywania swoich uczuć; osoby z jego najbliższego otoczenia podchodziły do tego zachowawczo, tak jakby szczera deklaracja była masochistyczną formą negliżu, a nihilizm emocjonalny stanowił zabezpieczenie przed ewentualnym zranieniem. Nie rozumiał tego, że wyraz troski odbierało się jako coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca; coś naruszającego odwieczne prawidła rządzące dokową przestrzenią, w której panował ostracyzm ekshibicjonizmu uczuć.
Troszczył się o nią - pomimo jej protekcjonalnego uśmiechu i szyderczego spojrzenia; czy było coś złego w tym, że dbał o to, by żadnemu z członków parszywej rodziny nic się nie stało? Funkcjonowanie w tej przestrzeni samo w sobie niosło ryzyko, do którego już zdążyli przywyknąć - ale przecież nie mogli nie mieć się na baczności, zawsze, o każdej porze, jeśli pewnego równie pięknego dnia nie chcieli obudzić się gdzieś w zaświatach, patrząc na swoje butwiejące w rynsztoku ciało oczami duszy.
Mogła myśleć, że sama potrafi o siebie zadbać - ale była częścią tej społecznej tkanki, nierozerwalnie z nią związaną; gdyby coś jej stało, reszta z nich nie mogłaby przejść obok tego faktu obojętnie. On nie mógłby tego zrobić. A ona?
Czy patrzyłaby spokojnie na jego śmierć?
Czy wzruszyłaby jedynie ramionami, czytając koślawy nekrolog?
Może pozostało w nim zbyt wiele dziecięcej naiwności, ale wierzył w to, że i on nie był jej całkiem obojętny.
Oznaka słabości - czy siły? Demonstracja uczuć była dla niego tym drugim. Sam nie potrafił mówić o nich otwarcie - i właśnie to uznawał za swoją ułomność.
- Godność człowieka? Czy to tylko zwykła szumowina, która nadepnęła komuś porządnie na odcisk? - sardoniczny uśmiech ledwie na chwilę pojawił się na jego twarzy, zniknął jednak szybko, gdy Keat zaczął przysłuchiwać się temu, co miała mu do powiedzenia odnośnie samej zapłaty - bez wątpienia był to temat, który zainteresował go najbardziej; powoli zaczynał mu do doskwierać koczowniczy tryb życia i cyrkulacja pomiędzy pustymi pokojami, wieczne oczekiwanie, czy któryś z nich będzie wolny - zastanawianie się, czy jeśli wszystkie okażą się zajęte, Philippa pozwoli mu spać na wycieraczce, czy będzie musiał szukać przypadkowego noclegu w obcym łóżku (nie potrafił się przemóc, by wrócić do domu, jakby oznaczało to osobistą porażkę, skoro nie tak dawno temu opuścił go z buńczucznie uniesioną głową - tylko przestrzeń, nie rodzinę, ale to nie wiele zmieniało w tej kwestii); chciał wynająć niewielki pokój, jednak na taką przyjemność, zważywszy na wielkość dziur w rodzinnym budżecie, nie mógł sobie w tym momencie pozwolić. Ale... pojawił się cień szansy, że zmieni się to za niedługo?
Jej gwarancja wystarczyła w zupełności. Mogli przejść do szczegółów.
Zaciągnął się naprędce papierosem, po czym przysunął się, by rzucić okiem na trzymane przez nią świstki papieru - rozmywające się plamy niewyraźne w rażącym nieprzyjemnie świetle. Widniejącemu na nich mężczyźnie przyjrzał się tylko przez chwilę - będzie miał jeszcze dużo czasu, żeby pochylić się nad zgromadzonym przez nią materiałem. - Przy okazji odkryłem chyba twój mroczny sekret, nie podejrzewałem, że do poduszki czytasz Czarownicę... - tuż obok jednego ze zdjęć plotkarski nagłówek krzyczał coś o szlacheckim mariażu, przywołany tytuł to czysty strzał, ale najprawdopodobniej celny - pozwolisz, że to zarekwiruję, przyjrzę im się bliżej w lepszym świetle.
Aż do dzisiaj nie słyszał nigdy o Percivalu Notcie - tego mógł być pewien, ale...
- Rozumiem, że nie ma już prawa do tego nazwiska? Wiesz może, jakim się prawdopodobnie posługuje? Czy używa nowego imienia? - pomyślał przez chwilę o Philippie, która odcinając się od przeszłości, zdecydowała się zapomnieć o tym, że kiedyś była Annie - może wspomniany mężczyzna zrobił dokładnie to samo?
Dopiero kiedy wspomniała o tym, że to smokolog - wreszcie zrozumiał. Nie skomentował tego jednak; odnotował jedynie w pamięci.
Przestał mrużyć oczy, gdy tylko zgasło światło, pozwalając znów otulić się łagodnej ciemności; zaczął wyławiać skryte w niej kształty, zarys kobiecej sylwetki. Wiedział, że i ona nie odrywa od niego wzroku, obserwując każdą jego reakcję.
- Rodzina się za nim stęskniła? - zapytał od niechcenia, dym załaskotał go w gardło, wdzierając się do płuc. Wspomniała o sowitej zapłacie - ktoś z Nottów zdecydowanie mógł sobie pozwolić na to, by nie szczędzić galeonów. - Udało ci się natrafić na jakiś trop? Wiesz coś, co mogłoby mnie naprowadzić na właściwy? - zaciekawiła go ta sprawa, lecz pytania zadawał rzeczowym tonem, tak jakby odhaczał je w pamięci, by wykorzystać informacje do poszukiwań.
- Rain, powiedz mi jeszcze, szukają człowieka... czy ciała? - równie dobrze mógłby pytać o prognozę pogody na najbliższe dni - wypłowiałe emocje, wyblakłe spojrzenie, beznamiętny ton. Dobrze go nauczyła, kalkował ją perfekcyjnie.
Kogo chcą znaleźć - żywego czy trupa?
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]31.10.19 13:40
To przeszłość kształtuje człowieka, jego rodzina lub jej brak, najbliżsi członkowie otoczenia, w którym się przebywa. Życie nigdy Huxley nie rozpieszczało, nic więc dziwnego, że miała problemy z tym, aby okazywać swoje uczucia. Jej pogląd na ten aspekt był z lekka spaczony i nic nie zapowiadało, aby się to zmieniło. Rzadko kiedy pozwalała sobie na to, aby pokazać swoje prawdziwe uczucia i jeśli już się to działo, to z pewnością działo się to dopiero po paru kieliszkach whisky. A teraz zdecydowanie była trzeźwa, bo tego wymagała od niej sytuacja. Szlajając się po dokach całkowicie naprutym nigdy nie przynosiło nic dobrego. No, chyba że ktoś był i napruty i pod wpływem eliksiru szczęścia, ale to zupełnie co innego.
Nie tylko Keat był osobą, do której mogłaby się zwrócić w tej sprawie. Nie jest jedynym, który obraca się w towarzystwie smokoloków i dobrze musiał zdawać sobie z tego sprawę. Ale z jakiegoś powodu, to do niego Rain się zgłosiła o pomoc, o współpracę. Wyciągnęła do niego rękę zapraszając do wspólnego tańca, okazała mu swoje zaufanie. Gdzieś tam było także i drugie dno, chęć ponownego posiadania wspólnika była kusząca, być może młody mężczyzna będzie miał ochotę co jakiś czas nawiązać z nią współpracę? Rain nie była ślepa ani głucha, na ulicach pojawiało się coraz więcej osób, które mogły świadczyć podobne do jej usług, być może jedynie innymi sposobami, dlatego musiała mieć swoich zaufanych ludzi. Czy Keat miał do nich należeć?
- Czarownicę? Zawsze i wszędzie - prychnęła lekko rozbawiona. - Bierz, ale zniszcz potem. Zapamiętaj jego twarz dobrze. Co do nazwiska, to nie ma do niego prawa i prawdopodobnie je zmienił, a czy zachował swoje imię, to nie mam pojęcia.
Wstyd było się przyznać, że przez ostatnich kilka tygodni nie udało jej się ruszyć z miejsca. Otoczeni byli zupełnie różnymi światami, nie znała go wcześniej i nawet niezbyt się nim interesowała. Dlatego zdobycie tych paru informacji przysporzyło jej sporo problemów. Ludzie gadali, ale nic sensownego. Z tego też powodu zdecydowała się na to, aby poprosić Keata o pomoc. Dzięki niemu ruszą dalej do przodu, taką miała nadzieję.
- Nic konkretnego właśnie, to był dość delikatny temat i zbytnie interesowanie się jego osobą mogło zostać odebrane jako podejrzane. Myślę, że bardzo dobrym punktem zaczepienia będzie właśnie rezerwat smoków. Dlatego do ciebie napisałam - wyjaśniła.
Ciemność sprawiła, że oprócz ponurych cieni i zarysów kształtów nie widzieli zbyt wiele. Jednak nawet mrok zasłaniający jej twarz nie pozwolił, aby udało jej się wykrztusić z siebie, że poprosiła go o pomoc. Oczywiście zaproponowała mu pieniądze, było to na zasadzie współpracy, ale jeśli chłopak się nie zgodzi, to Rain nie ruszy dalej. Na pytanie Keata przez chwilę nic nie odpowiedziała. Sama się nad tym zastanawiała, gdy po raz kolejny przyglądała się jego twarzy we wspomnieniu otrzymanym od Ramsey’a.
- Mam go tylko znaleźć, a to co z nim się potem stanie nie powinno nas interesować - odpowiedziała cicho. - Dobrze wiesz, że im mniej się wie tym lepiej się śpi.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]15.11.19 23:27
W całkowitym zadufaniu pewien był, że on w jakiejś mierze potrafił ukształtować sam siebie. Że nie nasiąknął jedynie wszystkim tym, czym przez lata obrzucało go życie; nie przeglądał się w oczach najważniejszych osób z jego otoczenia, kalkując wszystko to, co widział w ich spojrzeniu.
Zbudował własny kręgosłup (nie)moralny, kręg po kręgu, cel po wyznaczanym co celu. Czasem dopatrując się go i w bezcelowości.
Nie, nie miał pewności - pewnie chciałby myśleć, że jest niezastąpiony i tylko on mógłby jej pomóc, ale przeczuwał, jak dalece odbiegało to od prawdy. Gdyby z niezachwianą pewnością wiedział, że spośród wszystkich osób, do których mogła dotrzeć, wybrała właśnie jego, poczułby się pewnie wyróżniony.
Tak jak wtedy, gdy lata temu to właśnie jego umorusana twarz przyciągnęła jej uwagę - a potem skrzyżowały się ich spojrzenia, podobnie czujne, widzące więcej, dalej.
Wyróżniła go. On sam nie wyróżniał się aż tak bardzo. To ona nadała mu wartość. Jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi, nauczyła go, jak to, co inni postrzegają w nim jako wadę, przekuć w zaletę, wykorzystać do własnych celów (do ich celów, współdzielonych w partnerskiej komitywie).
- Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności, Rain, koniecznie podziel się jakimiś cennymi wskazówkami, które całkowicie zmieniły twoje życie - Czarownica musiała przecież kryć w sobie wiele mądrości, na jej łamach poruszano same życiowe tematy.
Z zaskakującą starannością złożył przekazane mu materiały na pół i wsunął je do kieszeni płaszcza, pewien, że jeszcze tej nocy pochyli się nad nimi, studiując je z uwagą. Z coraz większym zdumieniem, plączącym myśli, tworzącym z nich mętlik.
Gdy okaże się już, że uchwycona na zdjęciach twarz wcale nie jest mu obca. I nie będzie musiał nawet wysilać się, by ją zapamiętać.
Ostatni buch, dym rozpryskujący odłamki smug w ostoi ciemności, która zdominowała otaczającą ich przestrzeń, gdy tylko zaklęcie przestało działać; żar opadł niedaleko podeszwy buta, jeden szybki ruch zdławił go, wycisnął z niego ostatnią iskrę.
- Uruchomię kontakty, środowisko smokologów to mała enklawa, jeśli nadal w nim działa, obojętnie pod jakim imieniem i nazwiskiem, ktoś musiał o nim słyszeć, ktoś inny pewnie z nim współpracował... ale jeśli ten pańczyk ma choć trochę zdrowego rozsądku, zaraz po wiadomym wydarzeniu zapadł się pewnie pod ziemię... a przynajmniej ja bym tak zrobił - niechlujnie wzruszył ramionami, zdając sobie sprawę z tego, że gdybanie na niewiele się zda. Nie chciał jednak, by zbyt wiele sobie obiecywała. Nie sądził, by ktoś, kto na plecach czuje oddech ścigającej go osoby, mógł uznać, iż znajdzie dla siebie ciepłą posadkę w którymś z rezerwatów, pozostając przy tym anonimowym.
Jej odpowiedź zdradzała wszystko - przede wszystkim to, co sama podejrzewała.
Teraz nie miał już najmniejszych wątpliwości, że wspomnianego szlachcica nie szuka stęskniona siostra.
- To naprawdę wystarczy, Rain? - wyrwało mu się, zanim pomyślał, jak może odebrać jego pytanie - moralizatorsko? Oskarżycielsko? Ale kim on był, żeby wymierzać w jej stronę różdżkę sprawiedliwości.
To naprawdę wystarczy - odwrócić wzrok, wmówić sobie, że nie ma się pojęcia, która z szal - życia czy śmierci - przeważy, gdy położy się na niej poszukiwane przez kogoś informacje?
- Wiem, że to bezcelowe, ale nigdy nie potrafiłem całkowicie się zdystansować - przyznał w końcu cichy głos ciemności. Sumienia?
Zawsze zastanawiał się, czy to dlatego przestała już go potrzebować. Czy zadawał zbyt wiele (każde jedno było już niewłaściwe, żadne nie powinno paść) pytań? Nie znalazł innego wyjaśnienia - sprawdzał się przecież dobrze. Niemal jej nie zawodził.
- Nie dopatrywałbym się tu zależności; wiem niewiele - o świecie, mechanizmach życia, trybikach emocji, politycznych zawiłościach - ale wcale nie śpi mi się znacznie lepiej - dodał jeszcze, pozwalając sobie na szczekliwy śmiech, w którym próżno było szukać wesołości.
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]03.12.19 22:24
Nikt nigdy nie był niezastąpiony. Na miejscu Huxley znalazło by się dziesięć innych, na miejscu Keat’a również. Chociaż to na nim kiedyś spoczął jej wzrok, równie dobrze mógł być to każdy inny chłopiec, który w tym czasie kręcił się po dokach. Na szczęście, jej intuicja zadziałała dobrze i okazało się, że Burroughs był dobrym nabytkiem. Nie mogła jednak przewidzieć, czy inny z tych chłopców byłby lepszy lub gorszy. Głupotą byłoby sądzić, że jest się tą jedyną osobą, zawsze należało liczyć się z tym, że kiedyś dobra passa przeminie, głównym celem było działanie w taki sposób, aby nastąpiło to jak najpóźniej. Rain uważała, że należało żyć tak, aby móc zniknąć w cieniu z wysoko uniesioną brodą, a nie podkulonym ogonem. Cechowała ją zbyt duża pewność siebie, jednak bycie nieśmiałą szarą myszką w dokach zabijało. Keat zdobył jej zainteresowanie swoją postawą, faktem, że nie puścił wzroku, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Wykazał się odwagą, determinacją. Nadal taki był, co Huxley bardzo ceniła.
Na jego słowa nie odpowiedziała nic, jedynie lekko się uśmiechając. Skupiła się za to bardziej na obserwowaniu jego ruchów, gdy składał wycinki z gazet i chował je do kieszeni płaszcza. Czuła dziwne pod denerwowanie, może bardziej ekscytację. Dawno razem nie współpracowali i aż miło przechodziły przez jej ciało dreszcze.
- Nie każdy z taką łatwością jest w stanie pozbyć się dawnych przyzwyczajeń, oderwać od znajomego środowiska. Może jego życiowa pasja była mu bliższa niż rodzina, jeśli tak, to nie będzie chciał z niej rezygnować. Jego przyjaciele mogą go chronić, dzięki czemu może nadal zajmować się swoją pracą - odparła. - Przyzwyczajenie jest ludzką słabością.
Lekko wzruszyła ramionami wypowiadając ostatnie słowa. Ona również była w tej kwestii słaba, gdyby chciała, to w końcu jakiś kapitan zabrałby ją na swój pokład. W końcu przekonałaby któregoś, że bzdurą jest, że kobieta na statku przynosi pecha; mogłaby pływać po oceanach, zwiedzać porty, pić alkohol z różnych krańców świata. Kiedyś tego pragnęła, a teraz ciepły kąt i znajomości trzymały ją na lądzie. Bo była przyzwyczajona do życia tu, ot co. Nie raz zastanawiała się jak wyglądałoby jej życie, gdyby popłynęła, ale codzienność szybko sprowadzała ją na ziemię.
Zmrużyła oczy słysząc jego pytanie, ale nim zdążyła na nie odpowiedzieć, Keat kontynuował swoją wypowiedź. Westchnęła na nią tylko. Bo co miała mu powiedzieć? Że ona umiała?
- W końcu się zapomina, odsiewa myśli i skupia na kolejnych zadaniach. Jeśli nie jest to osoba ci bliska, to jest zdecydowanie łatwiej - wyszeptała.
Nie raz i nie dwa sama przez to przechodziła, chcąc o czymś zapomnieć wyzbywała się wspomnieć wlewając je do myślodsiewni. Czuła się wtedy lżej i spokojniej, ułatwiało jej to spojrzeć na całą sytuację z dystansem. Pomagało we wszystkich trudnych chwilach, umożliwiało zdystansować się.
- Uwierz mi, że mi też nie śpi się dobrze. Ale spałoby mi się jeszcze gorzej na zimnym betonie pod mostem - dodała łagodnie. - Życie jest przecież brutalne, od początku świata istniał drapieżnik i ofiara i nic tego nie zmieni. Trzeba po prostu robić wszystko, co sprawi, że nie staniesz się ofiarą, bo to może oznaczać twój koniec.
Uniosła dłoń, by prawie że matczynym gestem, położyć ją na jego policzku. Był od niej o głowę wyższy, musiała unosić wzrok, aby ich spojrzenia w tej ciemności spotkały się. Dobry mentor, przywódca, musiał wiedzieć kiedy huknąć, a kiedy należy wesprzeć. To był ten moment, kiedy musiała mu pomóc, aby móc nadal korzystać z ich współpracy. Nie nazwałaby tego manipulacją, w końcu była z nim szczera. Raczej pewnym kierowaniem i pokazywaniem odpowiedniej drogi, którą powinien podążać dalej. Żal było zmarnować jego potencjał.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]14.12.19 18:34
Nikt nie jest - ale większość tkwiąca w swojej małej bańce próżności lubiła myśleć, że tak właśnie jest; on też, choć światu wciąż niewiele miał do zaoferowania, lubił wierzyć w to, że dokowa rzeczywistość nie funkcjonowałaby tak samo, gdyby nie on (i jego ego).
Mógłby to być każdy inny chłopiec - ale kurczowo uczepił się myśli, że spośród nich wszystkich padło akurat na niego. Zrządzeniem przypadku czy też nie - wybrała właśnie jego, tworząc tę dziwną więź, która od tamtej pory wciąż ich ze sobą łączyła.
- I naszą drugą naturą - odwracając się, chcemy wiedzieć, co za nami; skinął głową mechanicznie, po części zgadzając się z nią, że to właśnie przyzwyczajenie mogłoby zgubić tego czarodzieja. - Skoro jednak on sam był w stanie wyrzec się własnych korzeni, nie jestem pewien, czy z porównywalną łatwością nie mógłby również porzucić jednej pracy na rzecz innej, ale chyba gdybanie na ten temat faktycznie nie ma większego sensu - co można sprawdzić, sprawdzi; dyskretnie roześle wici w środowisku smokologów, dowie się - czy już nie Nott pozostał więźniem przyzwyczajenia.
Ostatni kłąb dymu wydobył się z jego ust, niedopałek zgasł gdzieś pod jego butem, moneta już dawno przestała wibrować na fakturze podłogi, a ich rozmowa zmierzała ku końcowi.
Wyczuł zniecierpliwienie w jej głosie, gdy podjęła poruszaną przez niego kwestię - zupełnie tak, jakby poczuła się jego słowami rozczarowana.
- Brzmi więc prosto - cyniczny uśmiech pozostał tajemnicą oblewającej ich ciemności; nawet jeśli wcale takie nie jest; nawet, jeśli płaci za to odcinaniem się od wszystkich ludzi - nie tylko emocjonalnie od tych, na których urządza swoje małe polowanie. Za nic w świecie nie mógł przypuszczać, że to, którego on stał się częścią, zastawiało sidła na osobę niekoniecznie obcą.
- Wciąż mogłabyś spać w Parszywym, wiesz o tym doskonale, pozostałaby kwestia zapłaty - lecz i tam bez trudu znaleźlibyśmy ci coś do roboty... pamiętaj o tym, gdybyś... gdybyś po prostu nie chciała czuć przymusu; jeśli chcesz robić to na pełen etat, w porządku, ale niech to będzie twój wybór, a nie konieczność... - może wcale tego nie wiedziała? Może nie było to takie oczywiste z jej perspektywy?
Krótki, matczyny gest odcisnął na nim emocjonalne piętno, którego intensywności nie rozumiał; drgnął nieznacznie, z trudem powstrzymując irracjonalną chęć położenia własnej dłoni na tej jej. - Czasem to drapieżnik staje się ofiarą - dodał jeszcze, choć sam nie wiedział, co tak właściwie miało to oznaczać - może przestrogę; może powinna pamiętać o tym, że w jej grze nietrudno o błąd, a wtedy role szybko się odwracają. Ale kto, jak nie ona, wie o tym najlepiej. - Będziemy w kontakcie - ostatnie słowa były już oddającym się szeptem, zniknęły tak szybko, jak on.

| zt <33333
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]14.02.20 15:03
13 marca

Trzynaście dni dzieliło Francescę od następnej, krótkiej wyprawy na zlecenie ojca. Trzynaście dni, które – oceniając przez pryzmat minionych nieco ponad dwóch miesięcy spędzonych w brudnej Anglii – były niczym, a już na pewno nie tak odległym terminem, do którego odliczała dni.
Do portu i w okolicę doków zapuszczała się stosunkowo rzadko, jedynie w celach kontrolnych, chcąc się upewnić, czy aby na pewno statek, który miała częściowo pod swoją opieką, znajdował się na swoim miejscu w takim stanie, w jakim widziała go ostatnim razem, czy może któryś nieszczęśliwiec z okolicznej konkurencji wiedziony irytacją na nią – kobietę, która doskonale radziła sobie w patriarchalnym świecie – postanowił przyśpieszyć jej klęskę. W zasadzie dziwiła się, że od tylu lat jeszcze żaden z nich nie posunął się do czegoś podobnego, jednak to potwierdzało tylko tezę Borgii: widocznie nie tylko kobiety lubiły dużo gderać, plotkować i narzekać, niż brać sprawy w swoje ręce.
Po krótkiej kontroli zazwyczaj w równie szybkim tempie znikała z doków, których nie cierpiała za całokształt i uznawała za najmniej przyjemny aspekt swojej pracy. Chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie znaczna część kapitanów z okolicznych łajb spędzała tutaj cały swój czas, niezależnie od tego, czy akurat gdzieś płynęli, ona kierowała się dbaniem o swój nos, wygodę i zwyczajnym przekonaniem, że od tego ma załogę, a załoga niemal w całości pływająca od lat u boku jej ojca, a teraz jej, dbała o to, żeby wszystko było w jak najlepszym porządku. Współpraca ta oczywiście dotyczyła obu stron, bo to oni jako pracodawcy opiekowali się swoimi pracownikami i pielęgnowali obustronną lojalność wobec siebie. Tego zresztą nie rozumiała u Anglików; nawykła do obserwowania otaczającego świata już niejednokrotnie odniosła wrażenie zaskakującej nieufności wobec swoich ludzi. Naturalnie nie chodziło to pełne zaufanie, które Borgia pozostawiała tylko dla swojej rodziny, lecz o minimalne przekonanie, że towarzyszące ci osoby nie postanowią zrobić czegoś głupiego. W końcu kapitan był jeden, zbuntowana załoga liczyła od kilku do kilkunastu osób.
Dzisiejsza wizyta w porcie miała wyglądać tak samo jak każda inna, a przynajmniej taką żywiła nadzieję przemieszczając się pośpiesznie pomiędzy budynkami i czyhającymi za każdym źle postawionym krokiem kałużami pełnymi błota. Kiedy już dotarła na miejsce, z kolei po jakimś czasie zbierała się do powrotu wyraźnie zadowolona, że odnalazła jedną z zaginionych w akcji butelek z włoskim winem wyrwaną niemal siłą strażnikom w Walencji, w drobne dłonie Włoszki wpadło coś jeszcze. Chociaż nigdy nie zainteresowałaby się kawałkiem zwiniętego i poniewierającego się po ziemi pergaminu, ten nie dość, że znajdował się na jej własności, tak w dodatku skierowany był bezpośrednio do niej. Krótką chwilę przyglądała się koślawo postawionym na wierzchu literom składającym się w całości w jej imię, a dopiero potem zadecydowała się przeczytać zawartość, która w ostatecznym rozrachunku okazała się, cóż, wybuchowym wyznaniem miłosnym. Odważnym i niezwykle opisowym. Jedna z ładnie zakreślonych brwi Borgii powędrowała nawet do góry, gdy po raz drugi przesuwała wzrokiem po każdym zdaniu, ale na próżno było jej szukać choćby wskazówki kto był nadawcą.
Z początku prawie wcale nie przejęła się tajemniczym wyznaniem, aż do momentu swojego powrotu do domu. Bo kiedy tylko planowała ponownie w pośpiechu skierować się do swojego mieszkania, mieszczącego się wcale nie tak daleko stąd, jej bystre oko wyłapało zbyt znajomą sylwetkę oddalającą się z zaskakującą prędkością, dokładnie tak, jakby uciekała przed złapaniem na gorącym uczynku. Wprawdzie resztki rozsądku podpowiadały, że w jakikolwiek sposób nieznajomy mógł wejść na pokład statku, ale czarownica kierowana kobiecą nie–logiką, lekkim rozżaleniem zmieszanym z nieposkromioną irytacją, w sekundzie nabyła pewności, że to na pewno on był nadawcą listu. I w ten sposób szybko zboczyła ze standardowego kursu, po raz drugi w tym roku zapuszczając się głębiej w dzielnicę, której tak naprawdę nie do końca znała tak, jak powinna. Zaciskając dłoń w kieszeni na różdżce pokonywała każdy z zakrętów, aż wreszcie natrafiła na ślepą uliczkę, jak sądziła w wieczornym mroku, a przy tym z niepokojem zauważyła, że ścigany przez nią człowiek rozpłynął się w powietrzu.

na prośbę @ przenosimy się stąd i udajemy, że to ten temat


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]27.02.20 2:31
Tego wieczora nie planował wybierać się w okolice doków, jednak otrzymany list zmienił jego plany. Cumujący w porcie statek nie tylko zwierał wiele nielegalnych towarów, od których drewniane skrzynie pękały w szwach, ale i człowieka odpowiadającego za sprawny oraz bezpieczny przemyt. To właśnie z jego powodu szatyn opuścił swoje mieszkanie i udał się we wskazane miejsce, bowiem liczył, że mężczyzna dostarczy mu nowych, wartych uwagi informacji, a także zgubę, którą zapewniał odzyskać. Znali się wiele lat – do tej pory Drew nie potrafił sprecyzować okoliczności pierwszego spotkania, albowiem wówczas rum lał się strumieniami i nie przeszedł obok tego obojętnie. Nikła migawka przypominała mu, iż zasiedli przy wspólnym stole i rozkoszując się wybornym płynem lawirowali pomiędzy wieloma tematami, a ów pewność podkreślił jedynie fakt, iż pierwszym, który zapamiętał był aspekt szerzącej się, mugolskiej zarazy, zaś drugi to niezły towar w okolicznym burdelu. Zapewne nie grzeszyli wtem zbytnią kurtuazją, jednakże pozostawił to w sferze domysłów.
Witając starego druha nie spodziewał się żadnych rewelacji i nadmiernej ilości pytań. Towarzysz nie przywykł pakować nosa w nie swoje sprawy, co szatyn wyjątkowo cenił, a ponadto nawet nie wnikał w duże zainteresowanie odnalezionym przez siebie przedmiotem. Na widok zawiniętej w brudny materiał fiolki uśmiechnął się z wyraźnym zaintrygowaniem, a w jego oczach można było dostrzec satysfakcję. Nie sądził, że Louisowi powiedzie się ów misja, właściwie nawet nie przypuszczał, iż takowej się podejmie, bowiem daleko było mu do poszukiwacza z krwi i kości. Preferował proste rozwiązania i szybką gotówkę, a wejście w posiadanie ów skarbu na pewno do podobnych nie należało.
Wymieniwszy jeszcze kilka grzeczności wcisnął mu do łapy odpowiednią sumę, a następnie skinął głową w geście pożegnania dowiadując się, że mężczyzna postanowił pozostać w Londynie na kilka dni. To był dobry znak – zyskali sporo czasu na dalsze interesy i nie musieli obawiać się, że nie zdążą ponownie przechylić kieliszka.
Narzuciwszy kaptur na głowę rozejrzał się po okolicy z nadzieją, że powrót do domu okaże się szybki i bez zbędnych ekscesów. Nie miał czasu na żadne dyskusje, spory i pozornie niewinne spotkania, które w owej okolicy rzadko kończyły się rozejmem, dlatego też szybkim krokiem opuścił alejkę Musiał wstąpić jeszcze w jedno miejsce, dlatego zrezygnował z teleportacji.
Wychodząc na otwartą przestrzeń dostrzegł stojącą w miejscu postać, która zdawała się skupiać na kawałku pergaminu i w ręku trzymała coś na kształt butelki. Uniósł nieznacznie brew uświadamiając sobie, iż była to kobieta, z resztą nie pierwsza spotkana w ów parszywej okolicy późną porą. Czyżby naprawdę dzierżyły w sobie tak wielką odwagę, iż ignorowały niebezpieczeństwo z tym związane? Pragnienie wyzwań, adrenaliny, być może walki? Nie wiedział, właściwie nie tracił na to nader wiele energii, lecz dopiero gdy o tym pomyślał zrozumiał, że przez moment wpatrywał się w nią jak kretyn. Westchnąwszy ze zrezygnowaniem wybrał inną, nieco dłuższą drogę i ruszył nią nie oglądając się za siebie – do czasu.
Wpierw jego uszu doszedł dźwięk pluskanej wody, a następnie cichych kroków. Ściągnąwszy brwi obrócił nieznacznie głowę, aby kątem oka upewnić się, iż pozostał sam i szybko okazało się, że był w błędzie. Dobywając różdżki bez zastanowienia nałożył na siebie proste zaklęcie kameleona, które nocną porą znacznie zyskiwało na wartości, po czym przyległ do ściany dając sobie czas na poznanie rys podążającej za nim kobiety.
O mały włos się nie wysypał, gdy jego oczom ukazała się Borgia; cholerna Francesca. Co u licha robiła w Londynie? -Proszę, proszę. Kogo my tu mamy.- rzucił pewnie po krótkiej chwili, a następnie ściągnął czar maskujący i wyszedł z cienia. -Śledzisz mnie?- uniósł brew pytająco pozostawiając różdżkę w gotowości.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]29.02.20 0:37
Była niemal przekonana, że ślad po Macnairze zaginął a jej pozostało tylko powrócić tą samą – niezbyt znaną – drogą do głównej ścieżki, z której mogła swobodnie udać się do własnego mieszkania, gdy nagle usłyszała szelest a jej oczom ukazał się nikt inny, jak śledzony w całej swojej okazałości. Cholerna Francesca zmrużyła oczy i bez problemu dostrzegła kątem oka kierowaną w jej osobę różdżkę, czując jak zaledwie po ułamku sekundy na pełne wargi wkrada się nieco pobłażliwy, rozbawiony uśmiech. Klasyczny Macnair – wszystko musiał załatwiać zaklęciami, a przynajmniej takim go zapamiętała między innymi przywarami, które mogła doń dopasować. Naturalnie rozumiała tę postawę zważywszy na okoliczności, ale nie wierzyła w to, że dopiero teraz zorientował się z kim ma do czynienia.
Dlaczego zawsze kiedy się spotykamy czymś musisz we mnie mierzyć? – odparła dwuznacznie, chociaż nie była specjalnie zadowolona z faktu, że znajdowali się w ślepym zaułku, w porcie i we dwoje zaciskali palce na różdżkach, jakby dawna nić zaufania i łącząca ich relacja nic już nie znaczyła. Osobiście wcale nie zamierzała posuwać się do rzucania urokami, jednak nie wiedziała jakie zamiary miał stojący naprzeciwko mężczyzna. W pierwszej chwili pomyślała, że może zdołał ją znienawidzić przez te lata, lecz nie zdążył jej o tym drobnym fakcie poinformować? Dopiero w drugiej chwili przyszło otrzeźwienie: w kieszeni trzymała przecież list miłosny, który przypasowała bezsprzecznie do jego osoby, po co więc miałby teraz posuwać się do przemocy? Ściągnęła brwi, czując już, że coś przestało pasować jej w całej tej absurdalnej sytuacji, ale nauczona robienia dobrej miny do złej gry, nie planowała od razu konfrontować go z treścią listu. Miała całkiem niezły nastrój, dużo czasu i skoro już pokusiła się o ten niewielki pościg, to musiała wykorzystać tę okazję na tyle, na ile mogła.
Stęskniłeś się za mną? – zignorowała zadane pytanie, a raczej w średnio kulturalny sposób puściła je mimo uszu, chcąc poprzeciągać struny, wybadać i sprawdzić potencjalne zamiary Drew. W głowie z kolei próbowała ułożyć plan, czy podstęp, jakim mogła go podejść i potwierdzić swoje przekonanie; ten jednak jeszcze nie nadchodził, więc wiedziała, że będzie musiała trochę improwizować.
W którym momencie zorientowałeś się, że to ja? – zaczęła spokojnie, nie poruszyła się jednak ani o centymetr, pozostając na swoim miejscu. Przynajmniej na razie. Z tego co zdołała zauważyć, jej towarzysz wyglądał na zmęczonego i może nieco podirytowanego, co akurat niespecjalnie było zaskakujące. Z wyglądu zdecydowanie zmężniał – młodzieńcza twarz nabrała męskiego, statecznego wyrazu, cała postawa z kolei powagi.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]05.03.20 1:35
-Bo zwykle wtedy rzucasz w odwecie inkantacje, a nie biadolisz od rzeczy.- odparł właściwie od razu nie porywając się na zbędną kurtuazję. Spodziewałby się spotkać dzisiejszego wieczora każdego, ale nie dziewczynę z przeszłości, którą miał okazję poznać jeszcze na wschodzie. Cóż robiła w Londynie? Doskonale pamiętał ich rozmowę, kiedy to wypierali się powrotu, negowali go i nie widzieli ku niemu żadnych podstaw. Czy u niej również tak wiele aspektów uległo zmianie? Mógł drążyć pytania i podjąć próbę odnalezienia na takowe odpowiedzi, jednak nie czuł takiej potrzeby, podobnie jak tłumaczyć się z własnych decyzji.
Nie zamierzał jej atakować – a przynajmniej nie w tej chwili – bowiem nie zrobiła, ani nie powiedziała jeszcze nic, co mogłoby go do tego skutecznie sprowokować. Potrafiła zachodzić za skórę, umiejętnie lawirować na granicy prawdy i kłamstwa rzucając przysłowiową rękawicę, którą jeszcze kilka lat temu honorowo podnosił, ale wówczas wszystko uległo zmianie. Wtedy podobała mu się ta gra, kusiły tajemnice oraz przepełniona brawurą relacja bez żadnej odpowiedzialności, zobowiązań i konieczności zachowania ostrożności. Dziś patrzył na to zgoła inaczej, właściwie do wielu kwestii zmienił swe nastawienie i w perspektywie czasu nawet by tego głębszą relacją nie nazwał. Wspomnienie ostatniego spotkania było dla niego zbyt mgliste, ukryte jakoby za setką innych, o wiele intensywniej pchających się przed szereg, aby mógł przejrzyście o nim opowiedzieć. Być może za ów zasłoną stała też ognista – wtem pił znacznie więcej i nierzadko świt mieszał się ze zmrokiem.
List, gdyby tylko wiedział o tym parszywym skrawku papieru, o którego nakreślenie został oskarżony, szybko wyprowadziłby dziewczynę z błędu. Miłosne wyznania nie były w jego stylu, podobnie jak dopuszczanie do siebie jakichkolwiek uczuć, z czego zdawała sobie sprawę, dlatego pozostawało liczyć, iż po głębszej analizie sama dojdzie do właściwego wniosku. -Niezmiernie. W chwili, gdy uświadomiłem sobie, że nigdy więcej Cię nie zobaczę, skazałem się na wieczne cierpienie w samotności.- zaśmiał się kpiąco pod nosem nie spuszczając wzroku z jej twarzy. Czy stęsknił się? Rzecz jasna, że nie, jednakże dobrze widzieć było ją zdrów, bowiem do najgrzeczniejszych kobiet nie należała.
-Gdy poczułem na sobie czyiś wzrok, a następnie usłyszałem kroki. Zawsze wiedziałem, że jesteś szurnięta, ale liczyłem, że ów defekt może nieco zelżał na sile przez te wszystkie lata.- uniósł brew poważniejąc, choć była to tylko krótka gra na zwłokę. Znała jego denny humor, nasłuchała się setek kretyńskich żartów, więc jeśli nie zyskała kija, to nie obrazi się nader bardzo. Może na sekundkę.
-Co robisz w Londynie?- spytał, po czym schował różdżkę nie widząc sensu dalej w nią mierzyć. -Zrób to samo, bo jeszcze sobie wydłubiesz oko. Nadal nie mam pojęcia jak wyleczyć zadrapanie, a co dopiero wzrok.- rzucił sięgając po piersiówkę, z której upił siarczystego łyka i podał dziewczynie. Czyżby dalej nie wylewała za kołnierz?




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]08.03.20 0:04
Podobnych dennych i zasuszających żartów wyrzucanych przez Macnaira szybciej niż pomyślał Włoszka usłyszała w tej krótkiej znajomości zdecydowanie zbyt wiele i z pewnością na tyle, żeby teraz się ani nie obrażać ani nie udawać zaskoczonej jego głupimi odzywkami. Czasami zastanawiała się na co one mu właściwie były, skoro pod pancerzykiem, który wokół siebie budował, znajdowała się osoba całkiem mądra i do porozmawiania, z pewną wizją świata i przekonań – inaczej nigdy nie straciłaby na niego swojego czasu. Zaraz potem przypominała sobie, że każda osoba udawała zupełnie kogoś innego, niż jest, kierując się różnymi pobudkami, i ona wcale w tej kwestii się nie różniła od otoczenia.
Spodziewałam się innej reakcji, ale lubię oryginalne komplementy – dygnęła nienagannie w podzięce, chociaż tak naprawdę nie odebrała jego słów jako komplementu. Właściwie, nie odebrała ich w żaden sposób, sądząc, że znowu po prostu słowa z jego ust wypłynęły wcześniej niż zdążył je zarejestrować. – Mieszkam. A to, że często podróżuję jest zupełnie normalne przy mojej pracy – przypomniała niezbyt subtelnie, dziwiąc się zaskoczeniu na jej widok, jak i pytaniu o pobyt w Anglii. W Londynie mieszkała przecież od urodzenia, później dużo podróżowała, fakt, jednak to tutaj prowadziła znaczną część interesów, w tym tych rodzinnych. Siłą rzeczy nie było możliwości, żeby opuściła Anglię, niezależnie od tego jak czasami bardzo by tego chciała, a częste podróże niekoniecznie rekompensowały dni, które spędzała poza statkiem.
O to nie musisz się martwić – westchnęła, jednak idąc w ślad Macnaira, również puściła rękojeść różdżki i skrzyżowała ręce pod biustem, ściągając wcześniej całkowicie kaptur okrywający ciemne, gęste włosy. – Widzę, że pewne rzeczy się nie zmieniły – nie poczęstowała się zaoferowanym trunkiem a zamiast tego obrzuciła piersiówkę pełnym dezaprobaty spojrzeniem. W gruncie rzeczy nie piła często, właściwie sporadycznie, do tego jedynie dobrej jakości wino było w stanie ją do siebie przekonać. Nie lubowała się w pospolitym rumie ani w ognistej whiskey, chociaż i tych rodzajów alkoholu czasami sobie nie odmawiała w wyjątkowych okolicznościach. Tych do takich nie zaliczała, przynajmniej na razie.
Więc... jak się masz? Znowu szukasz sobie guza? – czarownica nie wiedziała jak inaczej mogłaby nazwać dobrowolne chodzenie po porcie, ale znając zamiłowanie Drew do pakowania się w kłopoty i do znajdowania się tam, gdzie akurat nie powinien podejrzewała, że to one były przynajmniej jednym z dwóch powodów, przez które się tu znajdował. Drugim był oczywiście przeklęty list, o którym zapomniała na moment, przypominając sobie o jego istnieniu w chwili sięgania po papierośnicę.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]21.03.20 21:05
Zdawał sobie sprawę, że puści jego uwagi mimo uszu, w końcu zawsze tak robiła, a on wcale nie miał jej tego za złe. Był przyzwyczajony, iż ludzie, którzy wytrzymywali z nim dłużej jak kilka minut już dawno przyzwyczaili się do dennego humoru i tym samym nie brali nic z tego co mówił do siebie. Zwykle jeśli jego słowa miały nabrać na powadze od razu to wyczuwali – wtem nie kpił bez żadnych hamulców, a tym bardziej nie porywał się jedynie na ironię. -Dla Ciebie wszystko.- uśmiechnął się szelmowsko, po czym zerknął w kierunku jednej z ławek, na której zamierzał przycupnąć wraz z dziewczyną. Dawno nie mieli okazji wymienić choć zdania, dlatego liczył, że nie odwróci się na pięcie i nie ucieknie nader szybko. Mieli za sobą kawałek całkiem przyjemnej, a zarazem burzliwej i porywczej historii, do której czasem lubił powracać – szczególnie jak ilość wypitego trunku była znacznie pokaźniejsza niżeli zwykle. Upijając kolejnego już łyka z piersiówki rozsiadł się na chłodnym drewnie, a następnie wbił w nią wzrok. Nieustannie było na czym zawiesić wzrok – odniósł wrażenie, że lecące lata były dla czarownicy iście pobłażliwe, albowiem wciąż zniewalała swą urodą.
-W ostatnim czasie podróże znacznie utrudniły anomalie. Szczerze mówiąc na ich skutek znacznie zmniejszyłem działania w terenie.- stwierdził zgodnie z prawdą mając w pamięci, jak spadła ilość zleceń. Utrudniona teleportacja wydłużała misje przez co mógł ich przyjmować znacznie mniej i tym samym ilość galeonów po prostu przestała się zgadzać. Finalnie nie wyszło mu to jednak na gorsze – rozsławiając się pośród czarnoksiężników jako specjalista od klątw, a szczególnie ich zakładania, klienci posypali się sami za pomocą poczty pantoflowej. Był rad, że w końcu jego wysiłki zaowocowały nowym źródłem dochodu, a mianowicie Karczmą Pod Mantykorą, którą w ostatnim czasie kupił wraz z Goylem. Przed przyjazdem do Londynu nawet nie brał pod uwagę podobnego obrotu spraw, albowiem miał zjawić się jedynie na moment i ruszyć do dalekiej, dzikiej Bułgarii.
Zaśmiał się pod nosem widząc jej kąśliwy wyraz twarzy, po czym poklepał miejsce tuż obok siebie.
-Chodź, nie wstydź się. Nie zdążyłem wygrzać obu, ale jestem pewien, że jak będzie Ci zimno dasz mi znać.- uniósł wymownie brew i ponownie upił ognistej. Słysząc pytanie dziewczyny pokręcił głową z wyraźnym uśmiechem. Czy szukał guza? Właściwie to nie, nigdy nie pchał się w niebezpieczeństwo z premedytacją, jednakże takowe bardzo często lubiło wciągać je w swoje sidła. Odkąd wstąpił do Rycerzy Walpurgii nieustannie stawał na szali życia i śmierci – nie robił z siebie czarodzieja nieustraszonego, ale podejmowane decyzje niosły za sobą konsekwencje, które chcąc nie chcąc musiał zaakceptować. -Ja? Nigdy.- zaprzeczył, choć jego wyraz twarzy wskazywał na coś zupełnie odwrotnego. Był przekonany, że domyśliła się prawdy. Właściwie, gdyby zdradził jej ile razy w ostatnim razie lądował nieprzytomny u medyka, to z pewnością oberwałby za ów „nieodpowiedzialność”. Wbrew pozorom nie miało to jednak z nią nic wspólnego, albowiem wykonywał rozkazy i dawał z siebie wszystko, aby takowe zakończyć z sukcesem. Wysiłki miały swoją cenę.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]23.03.20 19:27
Nie odpowiedziała; jak nikt inny wiedziała o przeklętych utrudnieniach w podróży i chociaż życzyła sobie na urodziny, by jak najszybciej zniknęły wypuszczając ją z powrotem ze spokojem na wodę, podejrzewała, że będzie jeszcze gorzej.
Francesca uśmiechnęła się zjadliwie na kolejną uwagę Macnaira, jednak wbrew sobie powstrzymała się od komentarza. Chociaż istotnie, jeszcze kilka lat temu, podobne słowa potraktowałaby z jego strony jako zaczepkę, zaproszenie do flirtu, który później prowadził ich zazwyczaj tylko w jedno miejsce, od dłuższego czasu zrobiła się stała w uczuciach i partnerach, swoje lokując w konkretnym człowieku. To on wypełniał teraz niektóre dnie i noce, jeśli akurat praca nie zatrzymała go nigdzie na dłużej, a ze względu na szacunek i to, że traktował ją przynajmniej pozornie na równi sobie, jeszcze ani razu nie wciskając patriarchalnej postawy, sprawiało, że była mu w dużej mierze wierna. Tego samego za to nie spodziewała się po Drew, już niejednokrotnie zastanawiając się ile kobiet zdołało przewinąć się przez jego łóżko – o stałość w uczuciach go nie podejrzewała, tym bardziej o uczuciach lokowanych głównie w spodniach. Mimo tego, że ich bliska relacja nie trwała zbyt długo, dzięki rozmowom na wszelkie tematy i obserwacjom zdołała zrobić sobie w głowie portret psychologiczny tego człowieka. I to właśnie to teraz powodowało, że dostrzegła problem z alkoholem i dalej tą samą absurdalną chęć pakowania się w kłopoty. Miała nadzieję, że z biegiem czasu dorośnie, wyzbędzie się młodzieńczych nawyków, widać jednak rzeczywiście mężczyźni dorastali z opóźnieniem. Westchnęła, podchodząc powoli do ławki i siadając tuż obok. Ten raz mogła zrobić wyjątek w doborze trunków, więc wysunęła drobną rękę odbierając od niego piersiówkę i muskając zupełnie niechcący kawałek odsłoniętej skóry.
Jestem ostatnią osobą, która powinna dawać komuś życiowe porady, ale wiesz, że jestem bezpośrednia... długo w taki sposób nie można żyć – domyśliła się; wiedziała też, że miał tego świadomość. Doskonale rozumiała ludzkie słabości, męskie słabości, niemal każdego dnia od kilku lat obserwując je wokół siebie, w pracy, w innych krajach, w różnorakich okolicznościach i niemal niczym się od siebie nie różniły. Perfekcyjnie potrafiła je również wykorzystywać, co zakiełkowało weń tylko tym, że pomiędzy wszystkimi darzonymi go emocjami, odnalazła w sobie niewielkie pokłady troski; mimo wszystko wolałaby nie dowiedzieć się z gazet, czy plotek, o jego śmierci – alkohol znieczula, ale nie na długo a do tego rozprasza w działaniu, przecież dobrze o tym wiesz – i nim zdołał zarzucić ją ewentualną opowieścią o mocnej głowie, czy całkowitym i naturalnym macnairowskim odruchu, wykpieniu, kontynuowała – mam nadzieję, że chociaż pomiędzy robieniem wielkich rzeczy i wyznawaniem pięknych idei wysypiasz się i jadasz, coby cię własny organizm nie zniszczył od środka – choroby, schorzenia zazwyczaj niszczyły wnętrze powoli, potajemnie, nie dając objawów przez długi czas, żeby w ostatnim momencie ujawnić się z przytupem, a wtedy zazwyczaj było już za późno na wszelkie medykamenty i zaklęcia. Zakładała jednak, że i to nie robiło na nim wrażenia, dlatego postanowiła nie tracić cennych słów.
Komu teraz uprzykrzasz życie? – zmieniła temat, wkraczając na kolejny cienki lód. Kto wie, może życie postanowiło ją zaskoczyć i ujrzy zaraz na jego palcu obrączkę? Czy to nie wykluczało się przypadkiem z przeklętym listem? Sam pergamin wreszcie wyjęła z kieszeni i podała mężczyźnie, widząc, że z jej podchodów nic nie wyniknie. – Sądząc po fantazjach i opisie moich piersi, uważałam, że ty mi to podrzuciłeś – dając mu chwilę na zapoznanie się z listownym erotykiem, pociągnęła łyk z piersiówki.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]28.03.20 23:55
Gdyby tylko Borgia oznajmiła mu wprost, że jest wierna jednemu mężczyźnie, a co istotniejsze poczuła do niego coś więcej jak pożądanie, z pewnością początkowo by nie uwierzył. Doskonale pamiętał jak zdradzała swego męża i choć wówczas rzekomo tylko z nim to nie mógł mieć owej pewności. Właściwie nigdy szczególnie w to nie wnikał, bowiem nie miało to dla niego większego znaczenia. Łączył ich biznes i łóżko, co wtem stanowiło dla niego układ idealny. Mimo wszystko wiele się zmieniło przez te kilka lat i wbrew wizji Borgii nie był on już tym samym człowiekiem, który przede wszystkim dbał o własne interesy. Będąc częścią czegoś większego hierarchia wartości Drew uległa diametralnemu przekształceniu, a co za tym szło jego prywatne cele oraz pragnienia.
Brew szatyna powędrowała wysoko ku górze, a twarz wygięła się w pytającym wyrazie, kiedy zamiast upić zawartości piersiówki zapragnęła prawić mu życiowe porady. Skrzyżowawszy przedramiona na piersi wbił w nią wzrok i udawał zainteresowanego ów kwestiami, które czym prędzej wolałby zapomnieć, aby nie pomyśleć, że postradała zmysły. -Słodkie, wciąż się o mnie martwisz. Nie narzekałbym nader bardzo gdybyś, zgodnie ze swą jakże altruistyczną naturą, zdecydowała się gotować mi obiadki.- przechylił głowę starając się zrozumieć, co właściwie miało wówczas miejsce. Nikt, ale to nikt nie wybiłby mu z głowy codziennej dawki wyśmienitej ognistej, która nie tylko pobudzała go do działania, ale i przyjemnie paliła w gardło. -Tak mamo, wiem. Możesz mi już oddać piersiówkę, bo nie chce być niegrzeczny? Wiesz, że potrafię.- uśmiechnął się szelmowsko, po czym wyciągnął dłoń w jej kierunku licząc, że spełni jego prośbę bez większych oporów.
Być może i uznawano to za słabość, być może osoby trzecie wciąż widziały w nim bezczelnego gnojka, który nie robił nic innego poza dawkowaniem procentów i uwodzeniem kobiet, ale był to błąd. Zwykle patrzenie na okładkę. Możliwe, że było w tym sporo jego winy – w końcu nie przywykł zachowywać się reprezentatywnie i nadal nie zamierzał – ale nie przykładał do tego szczególnej wagi, albowiem zakorzenione przekonanie, iż człowieka mierzy się miarą jego dokonań, a nie słów, było wciąż żywe. -Skąd ta troska?- spytał w końcu nie wysilając się na ironiczny uśmiech. Był naprawdę ciekaw, dlaczego tak bardzo zależało dziewczynie na jego zdrowiu i witalnej sile.
Zaśmiał się pod nosem rozglądając teatralnie na boki. -A widzisz tutaj kogokolwiek poza nami? Odpowiedź zatem nasuwa się sama, tylko Tobie.- rzucił z szelmowskim wyrazem twarzy, po czym zerknął tęsknie na piersiówkę. Jeśli dalej miał słuchać wywodów o jego alkoholizmie, to musiał się napić – zdecydowanie.
W chwili, gdy dziewczyna podała mu pergamin, ściągnął brwi nie bardzo wiedząc o czym mówiła. Opis jej piersi? Miała czym oddychać, to prawda, ale raczej nie był skłonny opisywać tego na kartce papieru, aż tak stęskniony nie był. -Co to?- mruknął rozpoczynając wędrówkę oczami wzdłuż zapisanych wersów. Czym dalej w las, tym coraz trudniej było zachować mu powagę. -Naprawdę uważasz, że to moja sprawka?- zaśmiał się pod nosem oddając jej list, gdy tylko doczytał go do końca. -Wiem, że bardzo byś tego chciała, ale jestem zmuszony Cię zasmucić.- wzruszył ramionami, jakoby miało być mu z tego powodu przykro.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Opuszczona portiernia [odnośnik]30.03.20 13:39
Niech ci skrzat gotuje – odparła machinalnie i uniosła brew w geście niezrozumienia; czy on naprawdę nie wierzył w to, że nawet teraz była nieco zaniepokojona jego stanem? Nie przejęła się tym jednak szczególnie mając pełną świadomość, że za kilka dni całkowicie zapomni o tym spotkaniu. – Moja jakże altruistyczna natura każe mi odmówić gotowania obiadków, bo jak na razie nie miałam zamiaru cię otruć – ani ona (ani tym bardziej Giovanna) nie potrafiła gotować, więc trzymała się z daleka od kuchni i co najwyżej zaglądała tam tylko po to, żeby napić się wody, nalać wina, bądź zaparzyć kawę, w tym ostatnim zyskując mistrzostwo. Nie uważała tego jednak za coś złego, chociaż dla wielu nie potrafiąca gotować Włoszka może się wykluczać, bowiem rodzice przykładali uwagę do innych, zdecydowanie ważniejszych, kwestii w ich wychowaniu niż tego, by stały się typowymi casalinga. Gdy sięgała pamięcią do młodości, nie przypominała sobie widoku własnej matki w kuchni a babci, czy też sporadycznie skrzata – nie miała więc od kogo nawet przejąć zamiłowania do sztuki kulinarnej. Sztukę pochłaniania włoskich przysmaków za to wszyscy mieli we krwi i nie wiedzieć czemu pierwszą rzeczą o której teraz pomyślała było najzwyczajniejsze cacio e pepe, które nie plasowało się nawet w pierwszej piątce ulubionych potraw.
Nie – odparła krótko i zamiast piersiówki w średnio żartobliwym geście podała mu dłoń jak podczas powitania, drugą, z piersiówką, jednocześnie odsuwając jak najdalej z męskiego zasięgu – myślę, że ustawia się do ciebie szerokie grono chętnych na demonstrację, więc ustąpię im miejsca; miałam swój czas – nie wątpiła, że przez lata nabył jeszcze większej wprawy niż wtedy, jednak mimo krótkotrwałego zaciekawienia szybko doszła do wniosku, że nie ma zamiaru tego sprawdzać. Temat zresztą sam niemal natychmiast uległ zmianie i Francesca dostrzegając, że pytanie Macnaira było zupełnie poważne, niepodszyte ironią i głupim uśmiechem, przesunęła spojrzeniem po jego twarzy. Musiała się zastanowić nad odpowiedzią, by nie zabrzmieć absurdalnie, czy co gorsza ckliwie. To nie było w jej stylu.
Nie mam zamiaru dowiedzieć się z gazety o twoim pogrzebie albo znaleźć twoich zwłok na ulicy, mój kalendarz nie uwzględnia dodatkowych wydarzeń, czy to wystarczający powód? – potulnie wysunęła rękę z wcześniejszego uścisku, zastępując jej miejsce piersiówką a sama wyjęła z kieszeni papierośnicę. Ogromnie żałowała, że przywieziony niedawno smakowy tytoń zgubiła gdzieś na ulicy podczas poszukiwań uciekającego kucharza, ale uzależniona od tytoniu Włoszka nie gardziła nawet najprostszym w swoim rodzaju suszem. Ze stoickim spokojem zabrała się do skręcania papierosa, chociaż panujący wokół półmrok zdecydowanie nie sprzyjał dokładności, a po chwili nareszcie skosztowała swojego dzieła.
Mamma mia... i ty śmiesz twierdzić, że jesteś niegrzeczny? Zero polotu i finezji – parsknęła rozbawiona, nie rozumiejąc jego zdziwienia. Nie prowokowała go jednak w żaden sposób, o liście rozprawiając co najmniej tak, jakby opisywała właśnie aktualną pogodę. W głębi duszy wprawdzie uznała, że mógłby poudawać autora bohomazów i zdjąć z niej zirytowanie wywołane niewiedzą. Tymczasem wciąż pozostawała w punkcie wyjścia, bo nie miała absolutnie żadnego pojęcia kto ośmielił się podrzucić ten anonim a niewiedza była tym, czego wprost nie cierpiała.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091

Strona 18 z 23 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19 ... 23  Next

Opuszczona portiernia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach