Wydarzenia


Ekipa forum
Plac Piccadilly Circus
AutorWiadomość
Plac Piccadilly Circus [odnośnik]02.05.15 12:47
First topic message reminder :

Plac Piccadilly Circus

Plac Piccadilly Circus przecina ulice West End, centrum teatralnego Londynu. To częste miejsce spotkań młodzieży, blisko kultury, oraz jedna z bardziej rozpoznawalnych atrakcji turystycznych miasta. Gwarny i mocno zatłoczony, usytuowany w pobliżu dużej ilości mniej lub bardziej znanych kawiarenek i sklepików otoczony jest wieloma starymi kamieniczkami.
Pośrodku placu, na podwyższeniu, znajduje się urokliwa fontanna z figurką bożka Anternosa, chłopca o motylich skrzydłach, który symbolizuje nieszczęśliwą miłość. Na schodach pod fontanną gromadzą się młodzi ludzie.  

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac - Plac Piccadilly Circus - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]28.02.16 18:31
Czy to doprawdy niezabawne? Gdyby tylko spędzili ze sobą więcej czasu, to zapewne mogliby stwierdzić, że są jak dwie krople wody, które rzucone w ocean zlewają się w tłumie ludzi i starają się za wszelką cenę nie skupiać na sobie zbyt dużej uwagi. Ona obserwowała mijających pracowników Ministerstwa i mieszkańców Londynu, by móc kiedyś wykorzystać wygląd, który w jej odczuciu był najbardziej odpowiedni i najmniej charakterystyczny. Avery zaś zdawał się iść z wieloletnią nauką, którą wyniósł z rodzinnego domu, ale w tym wszystkim tkwił także szczegół, który można było przypasować do uroczej panny Ollivander.
Czas. Czas jest blokadą dla każdego, ale najwierniejszą z kochanek, która nidy nie pozwala zapomnieć.
-Pewnie dlatego na siebie wpadliśmy, skoro nie charakteryzujemy się cechą osób rozważnych, prawda? - zagaiła luźno pomimo, że słowa, których użyła były oczywistym stwierdzeniem, aniżeli oczekiwaniem na potwierdzenie. Szła rozkojarzona i pozbawiona czucia rzeczywistości, która ją otaczała, ale to nie było w żaden sposób złe ani tym bardziej niewłaściwe. Zapewne do momentu, w którym nie zderzyła się z mężczyzną, bo nie chciała go denerwować, zawstydzać, ani w jakikolwiek sposób peszyć. Czasami zdarzało jej się palnąć coś głupiego, a kwestia spoufalania się chyba był zbyt... Bezpośrednia, czego żałowała kiedy tylko dostrzegła jego reakcję, a przykry rumieniec pokrył jej dziewczęcą twarz.
Spięła się lekko, a w głębi siebie zaczęła się śmiać, bo zachowywali się jak dzieciaki, które nigdy nie rozmawiały z drugim człowiekiem. Spojrzała na Sørena przepraszająco i przygryzła policzek do środka, a nąstepnie odwzajemniła raz jeszcze ten uśmiech.
-To bardzo dobrze, bo przecież to było twoje marzenie, prawda panie Avery? - zapytała zainteresowana jego odpowiedzią, a fakt, że mu się udało sprawił, że mogła w pewien sposób mu zazdrościć, bo ona sama? Pomagała w sklepie, ale nie pełniła żadnej ważnej części rodzinnego interesu. -W jakiej drużynie? Co prawda, jestem ignorantką i nie znam się na Quidditchu, ale wierzę, że nie trafił pan w szpony czegoś marnego - powiedziała, być może zbyt śmiele, ale przecież starała się za wszelką cenę przybrać naturalny ton. -Och, literatura to jedyny element codzienności, który nie wydaje bezpodstawnych osadów. Powinnam natomiast, jak najszybciej wrócić do biblioteki, gdyż ta zniszczona książka nie była moją własnością.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]28.02.16 22:17
Ostatnim słowem, jakim opisać można Avery'ego jest nierozważność. Być może absolutnie nie pasowało to do teraźniejszych wydarzeń, ale na dłuższą metę była to prawda. Jego życie od początku nie było usłane różami, a z biegiem lat było wypełnione głównie cierniami. Wiele rzeczy, o które porządnie się zranił nauczyły go rozwagi. Nie bez powodu inni ludzie znający go powierzchownie uważali, że zachowuje się zbyt dojrzale jak na swój wiek. Miał zaledwie dwadzieścia cztery lata, a już jego zachowanie charakteryzowało metodyczne działanie i momentami skrajna wręcz nieufność. Nie opierał się temu jednak ani trochę, przyjął ten schemat postępowania, jako swoistą tarczę ochronną przed czynnikami, na które nie miał wpływu, a nie chciał być wobec nich bezsilny. Niestety ostatnimi czasy zdawał się opuszczać wszystkie mury obronne, jakie wniósł do tej pory. Przyczyna tego siedziała głęboko w jego głowie i za nic nie chciała puścić. Miło odmianą było przestawienie się na chwilę na inne tory i zapomnienie na chwilę o tym wszystkim.
- A podobno to przeciwieństwa się przyciągają - odpowiedział z rozbawieniem w głosie. Było coś przyjemnego w niezobowiązującej, przypadkowej rozmowie na środku ulicy z osobą, która nic nie wiedziała o dręczących go demonach i nie osądzała go z góry. Po prostu spotkał dawno niewidzianą znajomą, a ta przypadkiem wniosła w jego ponurą egzystencję trochę przyjemnego światła.
- Zgadza się - skinął głową, nie mając zamiaru zagłębiać się w blaski i cienie tego spełnienia marzeń. Zadziwiło go też, że zapamiętała go, jako gracza, którego marzeniem było zostać zawodowcem. - Byłoby czymś niezwykłym, gdyby pani wiedziała. Zazwyczaj zaczytani ludzie niezbyt interesują się sportem. Gram dla Os z Wimbourne. - Dopiero po chwili dotarło do niego do kogo pił mówiąc o niezainteresowanych Quidditchem. Na szczęście opanował się przed widowiskowym plaśnięciem dłonią w czoło. Chociaż tyle miał nad sobą kontroli. - Na Salazara, nie wiedziałem, naprawdę przepraszam! - Zrobiło mu się jeszcze bardziej głupio, że zniszczyła przez niego książkę, która w dodatku nie była jej własnością. Widać za chwilę przejaśnienia w swoim życiu musiał zapłacić. Nic za darmo.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]29.02.16 20:17
Natomiast Katyę, jak najbardziej można opisać tym słowem. Igrała z własnym przeznaczeniem, które było spisane od dawna, a ona nie potrafiła się pogodzić z losem, który stworzył dla niej ojciec. Byli więc z Averym do siebie podobni, bo oboje mieli usłane życie kolcami, które raz po raz ich raniły, a sami nie mogli przewidzieć skąd nadejdzie nowa porcja bólu, która ich rozgromi i zmusi do padnięcia na kolana. Problem polegał na tym, że zdawali się być niezwykle silni i odporni, ale była to jedna z masek, która pozwalała im przetrwać kolejny dzień. Czy tak nie było lepiej? Wygodniej z pewnością - tylko właściwie... Dla kogo?
-Naprawdę? Przykro mi, ale nie zdążyłam tego zauważyć. Jestem chyba większą ignorantką niż sądziłam - powiedziała w jakiejś głębokiej zadumie, gdyż nie miała pojęcia o tym, co tak naprawdę sugerował Søren. Była duszą towarzystwa i potrafiła żartem rozbawić, ale żadnego mężczyzny - oprócz Percivala - nie postrzegała do tej pory, jako swojego partnera. Teraz starała się oswoić z myślą, że posiada narzeczonego, który w sposób perfekcyjny wzbudził w niej poczucie beznadziejności na własną wiedzę, która została jej wtłoczona do żył. Rozchodziła się po organizmie, jak trucizna. Najgorszy z możliwych eliksirów, który winien odebrać jej życie.
-To prawda, ale w moich książkach jest dużo sportu - zagaiła z uśmiechem i przechyliła lekko głowę, by wbić w niego badawcze spojrzenie. Każdy w końcu wiedział, że niegdyś spotykała się z mugolakiem, który był kapitanem drużyny Gryffonów. -Na przykład, takie eliksiroznastwo... Nie dość, że trzeba się schylać i robić skłony po rośliny, to jeszcze potem fiolki podnosić do góry. To również jest gimnastyka! - zabrzmiała niezwykle poważnie, a zaraz potem wybuchła nieopanowanym śmiechem. Starała się uspokoić i dopiero zrobiła to, gdy jakaś starsza pani posłała jej gromiące spojrzenie. -Przepraszam, ale nie jestem zbyt... Zbyt... Uchms... - chciała powiedzieć, że nie umie żartować, bo przecież jej żarty były specyficzne i już nawet miała zamiar przeprosić, gdy Avery po raz kolejny ją przeprosił. -Gdyby to było na Godryka to bym zrozumiała i rozważała przyjęcie, ale na Salazara? - spytała z przekąsem i posłała mu długie spojrzenie, które miało sugerować, że nic w tej materii się nie zmieniło i wszyscy wyznający ideę Slytherina byli dla niej skreśleni. -Jesli chce pan mi to jakoś wynagrodzić, to może się uda ze mną do biblioteki? - zaproponowała z uśmiechem, bo wbrew pozorom - nie była tak sztywna, jak okładka medycyny magicznej.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]01.03.16 22:36
Maski nie były tylko wygodą. Dla niego były ochroną, bezpiecznym kocem, którym opatulał się w towarzystwie innych, obcych mu ludzi. Może to się wydawać dziwne, wszak był czarodziejem o szlachetnej krwi, a więc wychowanym wśród wytwornych przyjęć i spotkań śmietanki towarzyskiej. Jednak te kojarzyły mu się tylko z tymi dawnymi momentami chwilowego ciepła, jakim obdarzała go na pokaz matka, aby uchodzić za wspaniałą rodzicielkę. Im starszy był, tym bardziej gardził tymi spędami sztuczności, a jego maski nabierały kunsztu niczym karnawałowe nakrycia twarzy wychodzące spod rąk weneckich mistrzów. Wcale sobie schlebiał, po prostu stwierdzał fakt. Systematyczne wykonywanie czynności stopniowo, chcąc czy nie chcąc, szlifowało jego umiejętności. Chowanie emocji wychodziło mu coraz lepiej. Nie zmieniało to faktu, że gdzieś głęboko w środku czuł, że jest to całkiem nienaturalne. Dlatego błogosławione były chwile wśród ludzi, przy których nie musiał się ukrywać. Teraz także nie czuł takiej potrzeby, chociaż nie do końca wiedział dlaczego. Miał trochę wprawy w rozczytywaniu ludzi, ale raczej nie szastał swoim zaufaniem. Cóż, od każdej reguły są wyjątki.
- Powiedziałem podobno, a nie na pewno - odparł uśmiechając się cierpko. Z jednej strony rozmawiało się z nią łatwo, ale z drugiej nie był do końca pewny, czy chodzi jej o to, co on myśli, że chodzi. Jak gdyby ich toki rozumowania chadzały zupełnie innymi ścieżkami. Co oprócz drobnych niedogodności było całkiem ciekawe.
- Eliksiroznastwo? Praktyka nie jest przypadkiem ciekawsza? - zagaił unosząc brew ku górze. Jednak nie zdziwiłby się, gdyby nie dosłyszała jego słów zza swoje salwy śmiechu, która sprawiła, że nawet jemu kąciki ust delikatnie uniosły się w uśmiechu. Dopiero teraz docierało do niego coraz więcej szczegółów. Im bardziej ćwiczył pamięć przyglądając się jej, tym więcej sobie przypominał. Jak na przykład fakt, że widywał ją u boku jednego ze swoich największych rywali jeszcze za czasów Hogwartu. Zdziwił się, a wręcz uśmiechnął, gdy spojrzenie nieznajomej kobiety zatamowało ten potok wesołości. Sprawiło to, że uśmiechnął się jeszcze bardziej i pokiwał głową zbywając jej zbędne przeprosin. - Ranisz mnie - rzucił teatralnym tonem, kładąc sobie dłoń na piersi i patrząc jej prosto w oczy. - Nie wiesz jak wielce jest krzywdzący stereotyp ślizgona? - To akurat była prawda, bo jeśli ktoś był szlachetnie urodzony i wychowany pod znakiem węża od razu dostawał w prezencie łatkę. On taki nie był. - Chętnie, ale czy czasem to miejsce nie jest już zamknięta? - Nie był mimo wszystko pewien, czy chce odwiedzić miejsce, które pełne było skojarzeń, których próbował unikać.


okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you


Soren Avery
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
sny są dla ludzi bez wyobraźni
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t796-sren-avery https://www.morsmordre.net/t859-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-whitcomb-st-43-7 https://www.morsmordre.net/t1180-sren-avery
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]01.03.16 23:52
Katya nie przypuszczała nawet jaki dramat rozgrywa się w życiu Avery'ego. Nie mogła tego wiedzieć, bo nigdy nie była ciekawska. Sprawdzała ludzi w zupełnie inny sposób, a dla nich nadal pozostawała uroczą dziedziczką Ollivanderów, która jest w stanie stworzyć doskonałą różdżkę i nie posiada zmartwień ani trosk, które mogłyby zasmucić jej słodkie lico. Może dlatego szukała odpowiedzi na wiele pytań w obecności Sørena, który zdawał się być człowiekiem zagadką i chodzącą tajemnicą. Czy chciała ją zatem rozwiązać? Możliwe, że w jakimś stopniu, bo widziała smutek w jego oczach, ale przede wszystkim zamierzała dać mu swobodę i poczucie stabilności. Przy niej nikt nie musiał czuć się zagrożony, o ile sam tego zagrożenia nie stwarzał względem Kat, która była wyczulona na pewnym punkcie. Mogła żałować spotkania z Ramseyem, ale dał jej do myślenia swoim zachowaniem. Czuła, że ją oszuka, a jednak - wycofała się i wolała dać złapać oddech i sobie i jemu.
-Zaufam panu na słowo, dobrze? - uśmiechnęła się przekornie, a zaraz potem przygryzła policzek od środka, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Miał w końcu piękne oczy, w który zawarte było wiele różnych i specyficznych emocji. Znała je z autopsji, ale czy chciała do nich wrócić? Niekoniecznie.
-Eliksiry to nie jest moja broszka, niestety - mruknęła smutno i spuściła wzrok, a następnie cofnęła się w tył, bo wiedziała, że bez względu na jego decyzję - musi udać się do biblioteki. Nabrała jeszcze powietrza w płuca, bo im dłużej tkwiła na placu, tym chłód grał jej bardziej na nosie i stwarzał sytuację, w której najzwyczajniej w świecie mogła zmarznąć, a przecież... Była przemoczona! Nie wiedziała o rywalizacji między mężczyzną, a Morpheusem, ale czy to miało dla Katyi jakąkolwiek wartość? Sheeran nie żył, a ona wybierając prace aurora sprawiała wrażenie czujniejszej niż kiedykolwiek wcześniej.
-Och, to pierwsze spotkania, a ja już ranię? - rzuciła z teatralnym przejęciem, a po chwili posłała mu przepraszający uśmiech, by móc się wsłuchać w słowa, które kierował z taką pewnością i swobodą, że byłaby w stanie w to uwierzyć. -Wybacz, miałam brata i kuzyna w Slytherinie i nikt nigdy nie dał mi tak w kość jak oni - powiedziała poważnie i wzruszyła lekko ramionami. Nie zamierzała oceniać Avery'ego, ale Anthony i Marin... Cóż, zakorzenili w niej pewne poczucie beznadziejności, a im była starsza - tym mocniej się to odbijało na psychice Ollivander. Nie była traktowana w końcu jak równa im, a gorsza - porównywalnie - szlama. -Powinniśmy mieć jeszcze godzinę, więc jeśli tylko chciałbyś mi towarzyszyć, to naprawdę będę niezwykle uradowana. - dodała ze spokojem, a potem? Potem ruszyli już w stronę - Działu Ksiąg Zakazanych.

/zt - DKZ i to jest chyba w tym samym subforum


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]01.04.16 21:02
Londyn zimą był miastem bardzo dziwnym. Przez cały rok nad Wielką Brytanią wisiała zmienność pogody, jednakże na przełomie listopada i grudnia dawało się to jeszcze bardziej we znaki. Płatki śniegu mieszały się z kroplami deszczu co wywoływało nieprzyjemny efekt w postaci papki. Ciężko było powiedzieć, że ta pora roku była urocza. Ba, Asellus śmiało mógł stwierdzić, że nie cierpiał tego okresu. Pal licho ze świętami, nie przywiązał się zbytnio do klimatu świąt. Po prostu męczyła go nieprzyjemna aura, która roztaczała się dookoła. Zwłaszcza jeśli miał do czynienia z ludźmi, którym wydawało się, że zbliżające się święta czynią świat na kilka dni lepszym.
Piccadilly Circus było dziwnym miejscem. Głównie dlatego, że było w większości używane przez mugoli. Nienawidził ich. Asellus żywił otwartą urazę do gorszej jakości ludzi, którzy zdominowali świat mimo tego, że mieli wielkie klapki na oczach.
Dlatego też spacer po Londynie, który był tego dnia koniecznością Black uznawał za nieprzyjemność, która musi szybko minąć. Nim jednak zdążył jakkolwiek odnieść się do własnych myśli poczuł drobne ciało, które go uderzyło. Ze wściekłością podniósł głowę mając na końcu języka masę przekleństw ale w moment zauważył, że tym razem nie będzie miał do czynienia z zamyślonym mugolem.
- Panienka Vane? - odparł tylko szybko z lekkim gniewem w głosie. Ostatnią osobą którą mógłby tu spotkać byłaby służąca żony Fabiana. Skąd on w ogóle pamięta o tym jak ona ma na nazwisko?
- Cóż za spotkanie, nie spodziewałem się spotkać Ciebie tutaj. W domu wszystko dobrze? - surowy ton głosy Asellusa jednoznacznie wskazywał na to, ze nie ma na myśli jej rodzinnego domu, a własnie Fabiana i Leandrę, którzy zdecydowali się ją zatrudnić. Nigdy w życiu nie pozwoliłby sobie na to, by jego dom skaziła osoba w której żyłach płynęła mugolska krew.
- Co Cię sprowadza na jakże cudowny Piccadilly Circus? - w tym momencie zrobił gest rękoma jakby przedstawiał dziewczynie całą okazałość placu.
Asellus Black
Asellus Black
Zawód : łowca wilkołaków
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Słońce świeci, ptaszek kwili
Może byśmy się zabili?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 n/d
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2548-asellus-black https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2681-asellus-black#42870
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]01.04.16 21:42
Pogoda w Londynie absolutnie nie odpowiadała młodej Monique. Zachowywała się tak, jakby nie mogła się zdecydować, czy jest jednak jesień, czy może zima. Dzisiejszy dzień był podobny do całej reszty. Nie dość, że zimno, to jeszcze taka atmosfera. Nie zraziła się jednak, postanowiła zrobić sobie spacer, kiedy będzie wracać do domu lady Malfoy i tak też zrobiła.
Tutaj nigdy nie była. Niby główny plac, miejsce spotkań młodych ludzi, a jeszcze nigdy jej tu nie było. W wakacje najpierw ogarniała Pokątną, szukała pracy, nie było czasu na zagłębianie się w nie magiczną część Londynu.
Szła zamyślona, oglądała, jak mugole poruszają się tymi śmiesznymi, dziwnymi puszkami. Otworzyła lekko usta zdziwiona, widząc parę, która pod fontanną stykała się zdecydowanie zbyt blisko, wpadła na jakiegoś człowieka.
Na początku myślała, że to jakiś mugol. Już chciała przepraszać i się oddalać, ale usłyszała, jak mężczyzna zwraca się do niej jej nazwiskiem. Spojrzała na niego zdziwiona, czuć było od niego złość. Lord Black zawsze traktował ją niechętnie.
- Lord Black - dygnęła, uchylając przed nim głowę.
Widziała już raz tego mężczyznę, a pracując w takim domu musiała zapamiętać kim jest. Przecież nie mogłabym któregoś razu podejść do niego i się zapytać jak ma na nazwisko, żeby zapowiedzieć jego wizytę.
- Dziękuje, dobrze. Lady Malfoy jest teraz w pracy, w Świętym Mungu, a lord Malfoy w Ministerstwie i prawdopodobnie wróci do domu dopiero wieczorem. Oboje czują się też dobrze, chociaż lady Malfoy jest ostatnio bardzo zapracowana - odpowiedziała grzecznie.
Czuła, że nie będzie to przyjemne spotkanie. Jego chłód w jej kierunku bił z ogromną siłą, zresztą, mężczyzna nawet zbytnio nie krył się z niechęcią, jaką ją darzył. Monique za to starała się zachować najlepiej jak tylko potrafiła. Nie chciała, aby lord Black, podczas spotkania z Leandrą zwracał jej uwagę, że ma niewychowaną służkę.
- Chciałam się przespacerować, miałam chwilę wolnego czasu, a nigdy mnie tutaj nie było - stwierdziła szczerze. - Po wykonaniu swoich obowiązków, moja pani pozwala, abym spędziła resztę czasu do jej powrotu w jakiś miły sposób i nie ma nic przeciwko, abym opuszczała w tym czasie jej posiadłość.
Spojrzała na niego z lekkim zainteresowaniem. Czy mężczyzna będzie chciał pociągnąć z nią tę rozmowę, czy może spławi zaraz albo zacznie obmyślać złowieszczy plan, jakby tu uprzykrzyć jej życie?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]02.04.16 20:30
Asellus dobrze znał układ Londynu. Co prawda najbardziej orientował się na Pokątnej i znał dosyć dobrze układ ulic na Nokturnie, ale mugolska część miasta także nie sprawiała mu problemu. Zdarzało mu się czasem, że miał tam bowiem różne, dziwne sprawy do załatwienia. Poza tym ta wiedza była mu potrzebna jeśli jakiś zbłakany wilkołak pojawił się w Londynie. Wtedy młody Black miałby dużo większe szanse na to, żeby pokonać bestie.
Piccadilly Circus było pełne kolorowych reklam, które nie kojarzyły się Asellusowi z niczym. Dlaczego Ci mugole musieli być tacy dziwni? Krzykliwi, nadgorliwi, zbytnio zaangażowani w życie publiczne. Nie zdawali sobie jednak sprawy, że w razie konfrontacji ze światem, który tętnił za ich oczami nie mieliby żadnych szans.
- Lady Malfoy jest zapracowana? - zapytał nagle Asellus jakby wyrwał to zdanie z całej wypowiedzi i skupił się właśnie na nim. Czy Leandra faktycznie zajmowała się teraz pracą w Świętym Mungu? Chyba za mało uwagi poświęcił w ostatnim czasie rodzinie Malfoyów, którzy w końcu byli mi bliscy. - Oczywiście, w takim razie będę musiał skontaktować się z Fabianem. - powiedział jakby do siebie, a nie do dziewczyny młody Black i podrapał się po brodzie. Wątpił, by dziewczyna była gotowa nazwać go po imieniu w jego obecności, ale czemu on miałby sobie na to nie pozwolić?
- To bardzo szlachetne ze strony lady Malfoy, nic tylko pozazdrościć Ci takiej pracy. - jakby szyderczo stwierdził Asellus uśmiechając się z kpiną. Nie za bardzo przejmował się tym, co dziewczyna sobie pomyśli. Poskarży się Leandrze? Spróbowałaby. Chyba nie chce uprzykrzać sobie życia?
- Swoją drogą... Powiesz mi o której lord Malfoy wraca do domu? Z chęcią przekazałbym mu wiadomość, a Ty nadajesz się do tego znakomicie. - uśmiechnął się do dziewczyny Asellus trzymając jednakże niezbędny dystans. Rozmawiał w końcu z osobą o zhańbionej krwi.
Asellus Black
Asellus Black
Zawód : łowca wilkołaków
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Słońce świeci, ptaszek kwili
Może byśmy się zabili?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 n/d
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2548-asellus-black https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2681-asellus-black#42870
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]02.04.16 23:19
Akurat, ulicą obok nich przesunęła się czerwona puszka, która wydała głośny, prawie ogłuszający dźwięk. Monique odwróciła głowę od mężczyzny i obserwowała całe to zdarzenie lekko marszcząc brwi i zastanawiając się jak to działa, że to w ogóle się porusza. Pamiętała, że mama przed śmiercią próbowała przybliżyć ją trochę do mugolskiego świata, ale to było tak dawno, że dziewczyna praktycznie nic z tego nie pamiętała. Dopiero na pytanie lorda Blacka spojrzała ponownie na niego.
- Tak, zapracowana - przytaknęła. - To przez ten staż, czasami zdarza jej się wrócić później niż sam lord Malfoy.
Wyczuła sarkastyczny ton mężczyzny, zacisnęła mocno usteczka, ale nie pisnęła nawet słowem. Wiedziała, że znajduje się na o wiele niższej pozycji i, że wielu jest czarodziejów szlachetnej krwi, którzy nie są dla niej tak uprzejmi jak lady Malfoy albo Alexander. Lord Black należał do tego grona ludzi, którzy najchętniej zmieszali by ją z błotem, zapewne plując na twarz wciskając butem w ziemię.
- Ma pan rację, lordzie Black. Mogłam trafić zdecydowanie gorzej - odpowiedziała.
Cóż, mogła trafić właśnie na takiego lorda, ale było to mało możliwe. Na pewno nie pozwoliłby, aby u jego boku pracował ktoś z tak brudną, tak bardzo nieczystą krwią.
Kiwnęła lekko głową na kolejne jego słowa.
- Lord Malfoy wraca różne z pracy, więc nie jestem w stanie podać lordowi dokładnej godziny, ale przekażę wszystko co mi pan poleci - dodała pokornie.
Skoro już rozpoczęli rozmowę, to trudno było ją teraz przerwać. Tym bardziej, że widać było, że mężczyzna momentami czerpie wielką satysfakcję, kiedy może wytknąć coś młodej Albinosce.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]03.04.16 0:43
Mugolskie autobusy były kolejną rzeczą, która drażniła Asellusa. W ogóle wynalazki, które powstawał w rękach mugoli były absurdalne. Świadczyły tylko o tym jak bardzo zaccofaną rasą są ludzie pozbawieni magicznych mocy. Teleportacja lub ewentualnie proszek fiuu wprowadzała do życia spokój i pewność, że zawsze można się przenieść w inne miejsce w każdej chwili. Środki transportu mugoli tylko w nikłym procencie nadrabiały różnicę między pieszą wędrówką, a teleportacją.
- A jak się czuje psychicznie lady Malfoy? Jestem przekonany, że robisz wszystko, żeby wszystko z nią było w porządku. Powinnaś wiedzieć, że jesteśmy rodziną, a ja o swojej rodzinie zawsze pamiętam. - powiedział Asellus robiąc groźne spojrzenie. Wyglądało na to, że chciał nastraszyć dziewczynę. Skąd ta nagła troska o Leandrę? Cóz, to bardzo długi temat do rozmowy i niekoniecznie młody Black chciał tłiumaczyć się ze swoich zażyłości z lady Malfoy jej służącej. Ciekawe ile ona o nich wie i jak bardzo jest im wierna?
- Mogłaś o tym nie wiedzieć, jednak większość z nas, szlachty, jest ze sobą w mniejszym lub większym stopniu spokrewniona, a Twoja Pani należy do bliskiej gałęzi mego rodu. Jeżeli coś niepokoiłoby moją kuzynkę to na pewno byś mnie o tym poinformowała, prawda? - zapytał całkiem uprzejmym głosem Asellus. Nie chciałby z pewnością, żeby Leandrze stało się coś złego. Czemu miałby nie skorzystać z darmowego źródła informacji jakim była jej służka?
- Doskonale zdaje sobie z tego sprawę. - uciął krótko Asellus nie chcąc zdradzać Monique jak bardzo zażyłe relacje ma z Fabianem. Swoją drogą dawno się z nim nie widział, może pora nadeszła, żeby odświeżyć kontakt? - Przekazałabyś mu informację, że powinniśmy odwiedzić wspólnie restaurację, która nam się przed laty tak podobała? - zapytał dziewczyny prawie kładąc rękę na jej ramieniu, jednak w porę się powstrzymując. Nie chciał mieć z nią zbytniego kontaktu .
Asellus Black
Asellus Black
Zawód : łowca wilkołaków
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Słońce świeci, ptaszek kwili
Może byśmy się zabili?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 n/d
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2548-asellus-black https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2681-asellus-black#42870
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]05.04.16 19:00
Pytania lorda Blacka o lady Malfoy były tak bardzo przeszyte nieufnością. Jakby nie był pewien, czy Monique aby na pewno dobrze wykonuje swoje obowiązki. A przecież ona tak bardzo się starała, coraz rzadziej popełniała błędy, była na każde zawołanie, każde skinięcie palca, na każdą chęć rozmowy. Dlatego słowa mężczyzny były dla niej tak bardzo nie miłe. Co miało oznaczać, że on pamięta o swojej rodzinie? Moniczka nie pamiętała albo jej nie miała?
Co mu Monique miała odpowiedzieć? Według niej jej pani dobrze sobie radziła, jeżeli powiedziałaby, że nie wie, to naraziłaby się na srogą krytykę. Zacisnęła lekko usta.
- Lady Malfoy bardzo dobrze sobie radzi. Czuje się szczęśliwa mogąc odbywać swój staż. Proszę mi wierzyć, że dbam o Lady najlepiej jak potrafię - zapewniła go, omijając dalszą cześć jego wypowiedzi.
Jego groźne spojrzenie faktycznie lekko wystraszyło dziewczynę, która umknęła wzrokiem gdzieś w bok. Nie lubiła mężczyzny, nie zrobiła mu nic złego, a on ją tak traktował. Chociaż w pewnym sensie też i go rozumiała.
- Zdaje sobie z tego sprawę, lordzie Black - odpowiedziała, dając sobie chwilę czasu do namysłu, jak odpowiedzieć na jego kolejne pytanie. - Będę w stanie podzielić się z lordem informacjami na temat mojej pani na tyle, na ile ona sama mi na to pozwoli. Jeżeli nie zechce bym z kimkolwiek o czymś rozmawiała, to nawet pańskie pokrewieństwo z moją panią nie zwolni mnie z dotrzymywania tajemnicy. Tak więc proszę wybaczyć, jeżeli nie będę mogła panu o czymś powiedzieć.
Miała nadzieję, że wyszła z tej sytuacji najlepiej jak potrafiła. Nie powiedziała nie i nie powiedziała tak, ale zasłoniła się lojalnością w stosunku do swojej pracodawczyni, to chyba najlepsze co mogła zrobić.
- Oczywiście, że przekażę, lordzie Black. Czy coś jeszcze? - spytałam grzecznie.
Lord Black zdecydowanie działał dziewczynie na nerwy, aczkolwiek ta bała się pokazać mu to tak otwarcie. Denerwował ją fakt, że cały czas starał się podkreślić swoją wyższość nad jej osobą, chociaż w głębi duszy była pewna, że jest o wiele bardziej wartościowym człowiekiem, niż pięciu takich lordów Blacków jak on.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]07.04.16 11:17
O Asellusie można było powiedzieć wiele złego. Mocno odnosił się ze swoim stanowiskiem wobec szlam, bywał bezpośredni i uszczypliwy. Nie zaliczano go do grona osób, które potrafią współczuć ludziom jeśli cierpią. Kierował się powiem przekonaniem, że bezwzględność uchroni go przed popełnianiem błędów. Każdego dnia stawał się coraz bardziej zdystansowany i chłodny. Oczywiście nikt nie szukał tego przyczyn. Udawało mu się odpychać od siebie ludzi na tyle, żeby nie wkładali nosa w nie swoje sprawy.
- Myślę, że ta odpowiedź jest zadowalająca. Pamiętaj jednakże, żeby nie myśleć nawet o tym, żeby zawieść lady Malfoy. Ludzie tacy jak ja z chęcią wyrównują rachunki z innymi, a tego byśmy chyba nie chcieli, prawda? - zapytał z kpiącym uśmiechem Asellus patrząc na dziewczynę. Cieszyło go to, że wywoływał w niej strach. Oznaczało to mniej więcej tyle, że ma przewagę nad dziewczyną również pod względem psychicznym. Dlatego szlachetne pochodzenie było wyjątkowe. Budziło w ludziach pewność siebie, która pozwalała łatwiej osiągać wymierzane cele.
- Chyba nie do końca się zrozumieliśmy. Ja nie potrzebuję informacji o tym, czym zajmuje się lady Malfoy, gdzie jada poza domem, o której wychodzi do łazienki i ile czasu spędza ze swoim mężem. Chciałbym po prostu wiedzieć kiedy dzieje się coś niedobrego, co negatywnie wpływa na Twoją panią, rozumiesz? - wyraz twarzy Asellusa wskazywał, że powoli się niecierpliwi. Dlaczego ona musiała być tak uparta? Naprawdę chciała, żeby stał się niemiły? W końcu tylko przez wzgląd na to, że jest pracownicą najdroższej kuzynki sprawia, że jeszcze nie zrównał ją z ziemią.
- To tyle, liczę na szybkie załatwienie sprawy. Nie powinnaś już wracać do pracy? - zapytał kpiąco z nieprzyjemnym wyrazem twarzy Asellus i się uśmiechnął. Chyba faktycznie przyszła pora, gdy ich rozmowa powinna się zakończyć. Co jeśli ktoś jeszcze zobaczy, że rozmawia ze szlamą? To byłoby niewybaczalne.

//nie wiem czy ciągniemy jeszcze wątek? bo chyba w sumie jakoś tak naturalnie się wykańcza, ew. możemy zagrać jeszcze po evencie <3
Asellus Black
Asellus Black
Zawód : łowca wilkołaków
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Słońce świeci, ptaszek kwili
Może byśmy się zabili?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 n/d
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2548-asellus-black https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2681-asellus-black#42870
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]08.04.16 20:48
Jego kolejne słowa jeszcze bardziej wystraszyły Monique. Gdyby coś stało się lady Malfoy, gdyby to była jej wina, nie miała by na głowie tylko jej męża, ale i jej rodzinę, a już na pewno stojącego przed nią lorda Blacka. Ciekawa była jak by skończyła, ale kiedy zaczęły pojawiać się w jej głowie dziwne sceny, od krzyków, po rzucania jakiś torturujących zaklęć, szybko pożałowała swojej ciekawości. Przełknęła jedynie ślinę lekko poddenerwowania.
- Oczywiście, że nie, lordzie Black. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby nigdy nie zawieść swojej pani - odpowiedziała mu potulnie.
Spuściła lekko wzrok. Bała się go. Z jakiegoś naprawdę dziwnego powodu się go bała. Miała wrażenie, że mężczyzna ma nad nią niesamowicie wielką przewagę i że potrafi ją wykorzystywać. Bała się, że gdyby zrobiła coś złego, zaraz on znalazłby się za jej plecami, a ona sama byłaby już skończona.
- Rozumiem, ale nadal pozostaję przy tym, że mogę powiedzieć panu tylko tyle, ile pozwoli mi moja lady. Jeżeli będzie się coś działo, a zabroni, aby wiedział o tym ktoś jeszcze oprócz jej męża, to nadal nie będę mogła panu nic powiedzieć - odpowiedziała z niepewnością w głosie.
Nie wiedziała, czy taka odpowiedź nie rozgniewa lorda. Wiedziała o co mu chodziło, chciał, aby Monique go informowała o takich sprawach, ale były takie kwestie, o których nie mogła, tak jak te podejrzenia o ciąży. Lord Black może chciałby o tym się od Moniczki dowiedzieć, ale tej nie wolno było pisnąć słowa.
- Przekażę lordowi Malfoy’owi pańskie słowa jeszcze dziś wieczorem - powiedziałam. - Tak, powinnam.
Już miała się żegnać, ładnie, nisko dygać i odwrócić się i pójść, kiedy nagle jeszcze jedno pytanie przyszło jej do głowy. Nie wiedziałam, czy powinnam była o to pytać, ale czemu nie?
- Lordzie Black, czy będzie chciał pan niedługo odwiedzić lady Malfoy? Uprzedzić o pańskiej chęci odwiedzenia jej? - spytałam.


/Nie dam ci jeszcze skończyć, potrzebuje jeszcze jednego, aby mieć do rozliczenia iksde
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]09.04.16 20:35
W życiu Asellusa bardzo dużo spraw przybierało ogromne znaczenie dla których potrafił i był bezwzględny. Można powiedzieć, że maksymą, którą się kierorwał było do celu po trupach. Niejednokrotnie zdarzało mu się nadszarpnąć tych słów i zbyt dosadnie je wykorzystać. Może z jego szafy nie wypadały trupy ale spowodowany to było tylko tym, że współcześnie dużo ciężej było pozbyć się kogoś bez informowania o tym połowy kraju. Chociaż mimo wszystko tożsamości martwego wilkołaka nikt do tej pory nie odkrył.
Słowa Monique o tym, że postara się nie zawieść Leandry tylko skwitował kiwnięciem głowy jakby robił to od niechcenia i znudzenia. Faktycznie miał lekko dość stawiania się przez dziewczynę na sytuacji biednej dziewczynki, która tylko mogła się starać. Z takim myśleniem wcale się nie dziwił, że jest tylko służącą. Nie miała poza tym w sobie krwi, która dawała pewność siebie. I była kolejnym przykładem słabości mieszańców krwi.
- Nie wiem czy rozumiesz powagę sytuacji. Jeżeli dowiem się, że Leandrze dolegiwało coś złego, jeżeli była smutna, rozgoryczona z konkretnego powodu i znacząco wpłynęło to na jej samopoczucie, a wyjdzie to od kogoś innego od Ciebie to inaczej porozmawiamy. - skwitował tylko chłodno nie pozostawiając dziewczynie miejsca na odpowiedź. Uciął temat szybko i gładko, tak aby mogła zrozumieć, że nie ma innego wyjścia niż tylko skinąć głową.
Jej dobre chęci nijak wpływały na nastawienie do jej osoby. Miał wrażenie, że dziewczyna po prostu ucieka, bo trafiła pod skrzydła litościwej lady, która nie wymaga od niej wiele i nie przypomina kim jest. Nie rozumiał zachowania Leandry pod tym względem. Z drugiej strony dlaczego wolała tą dziewczynkę jako służkę od skrzata?
- Możesz przekazać lady Malfoy wiadomość o tym, że mnie spotkałaś i wyraziłem ogromną chęć odwiedzenia zarówno jej, jak i jej męża. A temat który poruszyliśmy radziłbym zostawić dla siebie. - odrzekł z niesmakiem w głosie kiedy dziewczyna z własnej woli zapytała go o coś, co nie powinno być jej interesem. Skinął jej lekko głową nie wiedząc czemu zachowuje resztki kultury i powoli się odwrócił, żeby odejść.

//ojezu wybacz, źle policzyłem posty xDDD dasz nam 2xzt? :D
Asellus Black
Asellus Black
Zawód : łowca wilkołaków
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Słońce świeci, ptaszek kwili
Może byśmy się zabili?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 n/d
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2548-asellus-black https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2681-asellus-black#42870
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]10.04.16 16:11
Nie odpowiedziała nic więcej. Odpowiedź mężczyzny ją przeraziła z lekka i teraz zastanawiała się tylko czy powinna zwrócić uwagę swojej pani na to, jak lord Black ją potraktował. Ale czy Leandra jakkolwiek by na to zareagowała? A nawet jeśli, to czy Monique nie pogorszyłaby tym samym swojego aktualnego położenia? Kiwnęła więc jedynie głowa, nie chcąc się więcej narażać. Nie chciała rozmawiać z lordem Blackiem w inny sposób, a już na pewno nie w taki, jaki on miał na myśli.
Wysłuchała jego ostatnich słów. Dzisiejszego wieczoru będzie musiała pozostać w domu, dopóki lord Malfoy nie wróci. Kiedy mężczyzna skinął jej głowa i już chciał odchodzić, Monique dygnęła lekko.
- Oczywiście - zapewniła go jeszcze.
Nie powiedziała nic więcej. Nie zdążyła się nawet pożegnać, bo mężczyzna był już jakiś kawałek dalej. Wiec i ona odwróciła się na pięcie i odeszła. Straciła ochotę na zwiedzanie, chciała jak najszybciej pojawić się w domu.

ztx2
Gość
Anonymous
Gość

Strona 5 z 22 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 13 ... 22  Next

Plac Piccadilly Circus
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach