Wydarzenia


Ekipa forum
Boczna ulica
AutorWiadomość
Boczna ulica [odnośnik]02.05.15 13:10
First topic message reminder :

Boczna ulica

Jedna z wielu bocznych uliczek Londynu, mniej zatłoczona, cichsza, otoczona raczej budynkami i kamienicami mieszkalnymi, niż sklepikami i restauracjami. Wzdłuż chodnika piętrzy się rząd przepięknych latarni, rozświetlających nocą gęste mroki nieprzeniknionej londyńskiej mgły. Raz na jakiś czas przejedzie mugolski samochód, kiedy indziej drogę przebiegnie dziecko. Wysoka zabudowa uniemożliwia rozpoznanie jakichkolwiek orientacyjnych punktów miasta w oddali, nie da się dostrzec stąd Big Bena. Łatwo się zgubić, jeśli nie zda się dobrze miasta.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 10 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Boczna ulica [odnośnik]15.09.17 1:11
Jak było wspomniane - lubił gdy wszystko było uporządkowane, gdy panował jakiś porządek. Tyczyło się to zarówno myśli, jak i działań następujących po sobie w z góry zaplanowany sposób. Niestety istniejący w świecie pierwiastek niepewności, losowości lubił zaburzać to wszystko. Valerij jednak usilnie próbował ignorować wiszące w powietrzu sygnały świadczące o tym, że dziś nie wszystko pójdzie po jego myśli. Po wyjściu z gabinetu zbyt długo szwendał się po pomieszczeniach w poszukiwaniu drogi do celu, dwa razy zdarzyło mu się potknąć o kawałek krzesła dla petenta czy inny typowy dla urzędu nic nie wnoszący mebel. Za pierwszym razem ucierpiał mały palec u stopy, za drugim razem feralny mebel niemalże runą na ziemię przyśpieszając puls alchemika. Niepotrzebny rumor mógłby narobić kłopotów. Valerij co prawda nie natkną się na ślady świadczące o tym, że ktoś może czuwać w tym miejscu. Nie oznaczało jednak, że nikogo takiego nie było. Na chwilę obecną mogli się szczęśliwie mijać. Aby tak pozostało. Zwłaszcza po tym, jak znalazł drogę do archiwum z którego była już tylko jedna droga ucieczki - schody którymi posłużył się by do niej zejść.
Wypuścił powietrze z ust próbując się uspokoić. Zastanawiał się przez chwilę czy nie uruchomić tej dziwnej użytkowej, mugolskiej magii lecz zrezygnował. Stąd mogli go jeszcze wykryć, a wzrok wcale nie był mu tak bardzo potrzebny. Wystarczyło w zupełności że dostrzegał charakterystyczne kontury drzwi. Podszedł do jednych przykucną przy nich. Sięgną do wewnętrznej kieszeni swojej szaty ponownie wyciągając podłużne narzędzia pracy - wytrychy. Mógł użyć zaklęcia. Było by szybciej,łatwiej, lecz to było nie rozważne. Co jeśli zaklęcie wywołałoby jakąś głośna anomalie? Albo jakąś związaną ze światłem lub ogniem. Co gdyby zaklęcie mające otworzyć zamek sprawiło, że ten zostałby rozniesiony kulą ognia...? Valerij nie miałby czasu na przeszukanie dokumentów,na odnalezienie mapy. To w końcu było archiwum. Dużo papierów, dużo szuflad i pudeł z jeszcze większa ilością nieuporządkowanej makulatury, bo nie oszukujmy się, każdy użytkownik w poważaniu ma jakąkolwiek systematykę. Mugolscy to pewnie już w ogóle.
Valerij zmrużył upominająco ślepia. Znów odpływał myślami. Zamrugał więc doprowadzając się do porządku i dalej obmacywał końcówki wytryków szukając tego podstawowego, którym miał zbadać głębokość zamka i ocenić ile dźwigni ma do pokonania. Obrócił w palcach kawałek wąskiego pręta upewniając się, ze to właśnie ten którego szukał. Palcami drugiej dłoni wymacał zamek do którego wsunął wytrych. Metodycznie zaczął go obracać próbując wyczuć drgania i przeszkody. Nastawiał też uszy. Słuchał każdego zgrzytu, skrobniecia. To wszystko to były informacje. Będzie potrzebne wyszczerbienie na środku. Co najmniej trzy milimetrowe. Na górze głębsze uwypuklenie. Trzy zapadki. Cholera. Zmieści się w tak wąski zamek? Rosjanin wyciągnął wytrych by włożyć inny. Bardziej wygięty, a potem kolejny z innego rodzaju uwypukleniami. Dziurka w zamku była niewielka. Metalowe druciki ocierały się o siebie utrudniając manewry. Opierały się o siebie, blokowały. Szorstkim dłoniom Dolohova,pokrytych grubą skorą przez te wszystkie oparzenia i zranienia sprawiały, że brakowało mu pewnej złodziejskiej subtelności. Nadrabiał to jednak cierpliwością, która była nagradzana w nie mniejszym stopniu - wytrychy oparły się na każdej zapadce zaczął je obracać...a one się wzieły i złamały cholerne dwa metalowe pręty które nadawały się w tym momencie tylko do przeciągnięcia przez układ trawienny pokracznej kreatury!!
Dolohov burknął z niezadowoleniem pod nosem tracąc kolejny kwadrans na wyciągnięciu blokującego zamek złomu i spróbowania ponownie. Wszystko po to by się dowiedzieć, że właśnie oto włamał się do pracowniczej łazienki. Fantastycznie.
Przez dziesięć sekund przeżywał dziwnego rodzaju zirytowanie, a potem przez kolejne pięć dość pokraczny proces akceptacji tego co się właśnie wydarzyło. Przeczesał potem dłońmi brodę, włosy. Mamrotaną do siebie coś po rosyjsku i z anielską maską cierpliwości podszedł do kolejnych drzwi dłonią szukając zamka. Nachylił się nad nim zaczynając cały proces włamania od nowa

|próba #2
|Wykonuję a) dot. map zejścia do podziemi sposobem e) wykradnięcie odpowiednich dokumentów (st 75, dodajemy biegłość ukrywania się i zręcznych rąk łącznie);
|moje bonusy do rzutu: +5 biegłość zręczne ręce (poziom I), +10 biegłość ukrywanie się (poziom II), +26 do ukrywania się po zażyciu eliksiru kociego kroku
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Boczna ulica [odnośnik]15.09.17 1:11
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 25
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]17.09.17 16:19
To nie był jego dzień. A powinien. Gdzieś z tyłu głowy rodziła się nieprzyjemna obawa. Nie chciał o tym myśleć, pozwolić by to uciekło i niczym zaraza rozprzestrzeniła się po jego głowie, obłapiając myśli, usztywniając stresem palce. Już teraz, mając świadomość, że oto właśnie złamał dwa z sześciu posiadanych wytrychów nie był zbyt pozytywnie nastawiony do pracy. Nie afiszując się z tym jednak w sposób specjalny wydłubał je z zamka nie chcąc by mugole zorientowały się o tym, że ktoś tu był, a i może Lucas da rade to jakoś naprawić, przetopić, czy zrobić coś z tego...coś. Lucas był szmuglerem handlującym wszystkim - od słoików, sztućców po niebezpieczne ingrediencje poprzez artefakty o których powinno się milczeć. Valerij ufał mu na tyle, na ile można było sobie pozwolić na takie odczucia względem kogoś, kto nie miałby oporów przed ohandlowaniem własnej babki. Czyli nie na tyle by rozmawiać o czymś innym niż interesy, lecz dostatecznie by nie pomyśleć nawet o tym, że posiadane wytrychy mogły być drugorzędnej jakości. Pierwsze drzwi się przecież ostatecznie uchyliły, ujawniając dość niechlubną zawartość.
Wziął głęboki wdech. Otarł nieco spotniałe dłonie o wierzch szaty podchodząc do kolejnych drzwi. Palcami wymacał dziurkę wykrojoną na tle czegoś co miało przypominać stal, lecz nią nie było. Zdecydowanie zbyt plastyczna powierzchnia. Może to jakaś dziwna emalia? Nie ważne - istotne było to, że Valerij się skupił badając kształt i myśląc o tym co dalej. Dziurka od klucza w drugich drzwiach była mniejsza od poprzedniej - w sensie węższa, lecz nieco dłuższa. Trójka wejdzie, a jak trzeba będzie to dopchnie dwójkę, lecz nic powyżej. Zresztą powyżej to nie miał za dużego wyboru - czwórka złamała się w jednej trzeciej długości. Piątka niebezpiecznie odgięła. No ale nic - skupił się na badaniu drugiego zamka. Wyostrzył słuch wyłapując delikatne skrobanie metalu o metal gdzieś pomiędzy drewnianymi płytami z których złożone były drwi. Szuranie, zgrzytanie. Dobrze, teraz głębiej. Zahaczanie i drapanie. Alchemik zacmokał. Mechanizm był zdecydowanie bardziej skomplikowany. Siergiej by sobie z nim poradził. Valerij nie był tu jednak z bratem. Był zdany na samego siebie i musiał sobie radzić. Zrezygnował więc z próby sforsowania zamka w ten sposób. Zrobi to inaczej. Trochę zaryzykuje, lecz tak będzie lepiej jak gdyby miał stracić kolejne wytrychy. Biorąc pod uwagę wątpliwej jakości framugę okalającą drzwi oraz kierunek w którym otwierało się skrzydło to mogło się udać. Valerij więc schował narzędzia, poprawił szatę i otwartą dłonią naparł z siłą w miejsce w którym rygiel zamka wchodził we framugę blokując przejście. Valerij próbował w ten sposób wyczuć to jak głęboko w ścianę on wchodzi, jakiej jest szerokości i czy jest w ogóle szansa na to, że blokada ulegnie. Była. Gdy alchemik zdał sobie z tego sprawę naparł na nie umiejętnie, z siłą. Nie taką siłą, że siłą,a po prostu rozpędem swojej masy. Mimo wszystko był człowiekiem postawnym i w takich chwilach się to wykorzystywało. Łupnął o drzwi raz, drugi, czwarty. Drewno prychało, jęczało, mozolnie z każdym głuchym dupnięciem rozchodzącym się po kościach Rosjanina uświadczyło go o swej słabości, aż ostatecznie uległo wpuszczając go do wnętrza małego pokoju, mogącego służyć za gabinet. Dolohov mógł to stwierdzić dopiero po tym, jak wyciągnął zza pazuchy fiolkę. Potrząsnął nią budząc blade światło. Trzymając ją umiejętnie w zębach zaczął przeszukiwać regał i biurko w poszukiwaniu tego po co tu przyszedł. Co prawda trafił na kilka mugolskich planów i projektów, lecz tonie było to. Wcześniejsze obawy w tym momencie przybrały na sile. A co jeśli popełnił błąd, co jeśli wcale tutaj niema tego po co przyszedł? Valerij zamrugał gwałtownie, szybko, zupełnie jak gdyby dokonując pewnego restartu samoświadomości by następnie niczym lalka prowadzona przez swojego twórce na scenę, tak jego ciało znalazło się przy ostatnich drzwiach. Jego myśli były głupie. Gdybanie nic nie zrodzi. Pewność da tylko sprawdzenie. Z nową falą determinacji zabrał się więc za próbę sforsowania ostatnich możliwych drzwi za którymi miało znajdować się to po co tu przyszedł. Wóz albo przewóz.

|próba #3
|Wykonuję a) dot. map zejścia do podziemi sposobem e) wykradnięcie odpowiednich dokumentów (st 75, dodajemy biegłość ukrywania się i zręcznych rąk łącznie);
|moje bonusy do rzutu: +5 biegłość zręczne ręce (poziom I), +10 biegłość ukrywanie się (poziom II), +26 do ukrywania się po zażyciu eliksiru kociego kroku
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Boczna ulica [odnośnik]17.09.17 16:19
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 76
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]17.09.17 16:32
Ogień determinacji Dolohova podsycił skupienie, które znalazło się w tym momencie na wyższym poziomie niż dotychczas. Za jego sprawą każdy ruchy wytrychem Rosjanina w zamku był bardziej niż umyślny i przemyślany. On sam stał się wytrychem! Jednym wielkim narzędziem przedłużonym o dodatkowy kawałek metalu zyskując na precyzji. Jeszcze trochę obrócić, trochę jeszcze, chrobotnięcie, zgrzyt, zapadka się obraca. Tak, dobrze, powoli...jest! Zamek pokrótce uległ,wpuszczając Rosjanina do czegoś co mógł w końcu nazwać archiwum z prawdziwego zdarzenia. Wszędzie znajdowały się regały z wysuwanymi szufladami lub pudłami. Teraz należało to wszystko przejrzeć. Żmudna praca jednak mu nie przeszkadzała.Alchemia sama w sobie była właśnie takim zajęciem - powolnym, wymagającym cierpliwości. Z metodyczną skutecznością studiował wzrokiem to co widział, trafiając w końcu na to po co przyszedł. Teraz wystarczyło już tylko z gracją cichego kocura uciec po uprzednim doprowadzenia miejsca zbrodni do porządku.

|zt
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Boczna ulica [odnośnik]17.09.17 20:46
|10/11 maja

Choć wzdrygam się na samą myśl o tym, uświadamiam sobie, że ostatnimi czasy moje myśli częściej krążyły wokół czegoś innego, niż raczej skupiały się na jedynej słusznej sprawie. A przecież wizja nowego, lepszego świata wciąż pozostawała głęboko w moim sercu. Nie potrafiłem przerwać tej bezczynności, wykonać jakiegoś kroku w stronę przyszłości organizacji. Można by więc wręcz powiedzieć, że prośba pomocy, zasłyszana od dwóch znajomych Rycerzy wydawała się szczęściem. I nie chodziło już nawet o to, że nie mógłbym odmówić przyjaciołom, w pewien sposób cieszyłem się tym, że wreszcie choć trochę wpłynę na powodzenie kolejnej misji. Wizja ta wydaje mi się dość przyjemna, przynajmniej póki nie dostaję szczegółów mojego zadania. Wiem, że ani Rowle ani Sauveterre nie robią mi na złość, bo sami mają do nich taki sam stosunek. Mugole. Jak na ludzi, którzy tak bardzo nimi gardzą, zdecydowanie zbyt często się nimi zajmujemy. Przyjmuję jednak zadanie, z eleganckim uśmiechem na ustach, lecz z przekleństwem w myśli. Nie mam jednak innego wyboru - sprawy prywatne zbyt często ostatnio zabierały cały mój czas.
Nie mam bladego pojęcia o mugolach, nigdy nie poszukiwałem takiej wiedzy - tym razem jednak wygląda na to, że będę musiał jej poszukać. Wybieram się zatem do jednego z pracowników Ministerstwa, który na moje oko przebywa w tym środowisku zdecydowanie zbyt długo. Nie jest to samotna wyprawa, towarzyszy mi bowiem butelka ekskluzywnego alkoholu. Wiem, że Raphael Rokwood ma dziwną słabość do tego akurat trunku - i równie dziwną przypadłość mówienia wszystkim o wszystkim, zaledwie po jednej szklance. Krzywię się, gdy przekraczam próg, jednak karcę się natychmiast i na moją twarz powraca obojętny, może nawet przyjazny wyraz. Nie przepadam za Raphaelem, ale uznaję, że jest przydatny. A każdą znajomość można prędzej czy później wykorzystać.
Witam go serdecznie, starając się usilnie nie zwracać uwagi na bałagan jaki panuje we wnętrzu oraz na bałagan jaki reprezentuje sobą ten człowiek. Nierówno przystrzyżone włosy, niedbale zapuszczona broda, niestaranny ubiór. Myślę, że tacy właśnie są Ci, którzy zadają się z niemagiczną społecznością zbyt często. Zwłaszcza Ci, którzy przecież reprezentują sobą niemal zupełnie czystą linię krwi - jak mogą wybierać pospólstwo i nędzne szkodniki, kiedy mają tak wiele możliwości?
Mówi, że stara się nie pić, ale ja elokwentnie przekonuję go, że nie ma się przecież czym martwić. Jest już po pracy, a z pewnością jutro czeka go ciężki dzień. Proszę go zatem, żeby opowiedział mi więcej o swoich obowiązkach, udając zainteresowanie tym, czymkolwiek zajmuje się jego urząd. Następne kilkanaście minut spędzam słuchając i wyglądając na zainteresowanego, choć w rzeczywistości umieram w środku. Delikatnie spycham rozmowę na inne tory, wchodząc w rejony jego mugolskich zainteresowań. Z pewnością nie mam ochoty słuchać o ich dziwnych wynalazkach, jednak wiem, że nie mogę spytać bezpośrednio. Wreszcie odzywam się, mówiąc o tym nowym, dziwnym budynku, który magiczna społeczność uważa za tak szkaradny. W pełni podzielam ich opinię, tym razem wyrażam jednak raczej zdziwienie i zainteresowanie tym, kto mógł wymyślić plany tak zadziwiającego budynku. Rokwood nie ma pojęcia kim jest architekt, ale mówi, że plany powinny znajdować się w czymś co nazywa mugolskim urzędem. Nie wiem do końca co o tym myśleć, ale wyciągam z niego potrzebne szczegóły, a później upewniam się, żeby jego szklanka pozostała pełna do końca tego dłużącego się strasznie wieczoru.

Następnego dnia wstaję z łóżka ociężale i z grymasem na twarzy. Odkładam każdy ruch na później, mając nadzieję, że nie będę musiał osobiście wybrać się do tego felernego mugolskiego urzędu, czymkolwiek by nie był. Zgodnie ze wskazówkami Raphaela, którego zostawiłem już zupełnie pijanego, staram się wybrać ze swoich ubrań coś, co nie będzie budziło szczególnych podejrzeń. Przychodzi mi to bardzo ciężko - tamtejsza moda wydaje się dziwna i niezwykle pospolita. W końcu jednak wyruszam we wskazane miejsce, w kieszeni płaszcza mając fiolkę wypełnioną beżowym płynem. Sam nigdy nie byłbym w stanie stworzyć czegoś podobnego. Dobrze, że w szeregach Rycerzy, jest ktoś taki jak Valerij. Doceniam jego umiejętności, nawet jeśli wśród jego przodków znaleźli się mniej chlubni przodkowie. W mojej rodzinie przodkowie są czymś co ceni się bardzo mocno - dobrze jednak, że przynajmniej część czarodziejów pół-krwi jest w stanie być produktywnymi przedstawicielami społeczeństwa. Docieram pod drzwi odpowiedniego budynku, przypominając sobie w głowie wszystko czego dowiedziałem się wczorajszego wieczora. Wyciągam eliksir wężowych ust i wypijam go w całości, zgodnie z zaleceniami alchemika. Próbując nie zrobić z siebie skończonego kretyna, otwieram je i kieruję się w stronę miło wyglądającej sekretarki. Ma bardzo jasne włosy i miodową skórę, wygląda na młodą i ładną - przynajmniej tak wyglądałaby, gdyby nie urodziła się pasożytem dla czarodziejskiego społeczeństwa. Powstrzymuję obrzydzenie, powstrzymuję swoje uprzedzenia, które natychmiast odzywają się w mojej głowie i zamiast tego przywołuję na twarzy wymuszony uśmiech, który jednak na taki zupełnie nie wygląda. Odzywam się czarującym, lecz nieco zagubionym głosem, prosząc kobietę o pomoc. Mojej uwadze w rozmowie nie umykają nieudolne próby flirtu, które zdecydowanie wykorzystuję na swoją korzyść. Śmieję się dźwięcznie i uprzejmie odpowiadam na wszystkie pytania, by w końcu dojść do tematu, na którym mi zależy. Gdybym tylko mógł, spędziłbym we wnętrzu jak najmniej czasu, ale nie mogę ryzykować. Wierzę, że dobre kłamstwo i siła przekonywania leży po części w poświęconym temu czasie. Wyjaśniam zatem, że jestem młodym pracownikiem elektrowni - powtarzając w głowie to dziwne słowo sto razy, by się nie pomylić - i że przypadkiem zgubiłem mapę pierwszego piętra. Przełożeni zabiją mnie, jeśli natychmiast nie uzyskam kopii i właśnie dlatego mnie tu wysłali. Kobieta chichocze i znika by przynieść mi to po co się tu zjawiłem, a ja mam czas by odetchnąć z ulgą. Kiedy dostaję plan w swoje ręce, staram się jak najszybciej zakończyć rozmowę, nie pozostawiając po sobie żadnych dziwnych podejrzeń. W końcu opuszczam urząd, błagając Merlina, by ten dzień zakończył się jak najszybciej. Wszystko co dziś widziałem usilnie staram się wymazać z pamięci - pozostaje mi już tylko decyzja, którego z przyjaciół dziś odwiedzę.

| Wykonuję: 1) map elektrowni: pierwszego piętra, sposobem 4) przekonanie do podzielenia się informacjami (st 75, dodajemy biegłość retoryki i kłamstwa łącznie);
Biegłości: Retoryka IV, Kłamstwo II, Eliksir wężowe usta = 40+10+26 = 76
Rhysand Crouch
Rhysand Crouch
Zawód : Służby administracyjne Wizengamotu, znawca prawa
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Meet the time as it seeks us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 aut vincere aut mori
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5204-rhysand-crouch https://www.morsmordre.net/t5250-lyonesse#117101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t5251-skrytka-bankowa-nr-1307#117104 https://www.morsmordre.net/t5312-rhysand-crouch
Re: Boczna ulica [odnośnik]22.04.18 23:33
Para nr 2

Targana anomaliami Wielka Brytania tylko pozornie nie skłaniała czarodziejów z Kontynentu do podróży. Podczas gdy przeciętni, dbający o swoje bezpieczeństwo, obywatele raczej unikali narażania się na nieprzewidziane wypadki podczas spacerów przez londyńskie ulice, ciekawscy łowcy przygód oraz odważni badacze chętnie pojawiali się w Anglii. Ignorowali ryzyko, a pęd do wiedzy - lub chęć przeżycia czegoś niesamowitego - przesłaniał zdrowy rozsądek. Jednym z badaczy, którego niezwykle zainteresował wpływ anomalii na artefakty, był Francuz, Theodore Dubouis. Zdobył on niezwykłą, wręcz światową sławę jako badacz klątw oraz starożytnych run. Wydał wiele woluminów a środowisko związane z łamaczami i nakładaczami klątw uważała go za jeden z najtęższych obecnie żyjących umysłów.


Zarówno Lara jak i Rameses, dzięki swojemu zainteresowaniami klątwami, doskonale znali nazwisko Dubois. Dowiedzieli się także, swoimi drogami, o wieczornym spotkaniu, które miało mieć miejsce pewnego czerwcowego wieczoru w pubie znanym wśród tej grupy czarodziejów - Klątwa Urodzaju słynęła z specyficznej klienteli, niechęci wobec obcych oraz dyskrecji.


Lara doskonale znała nazwisko Theodora. Wielokrotnie czytała jego książki, niektóre z ich udało się jej zdobyć już w Durmstrangu, dlatego gdy tylko usłyszała o tym, że pojawi się on w Londynie, zdecydowała, że musi pojawić się na spotkaniu. Jako młoda badaczka nie otrzymała zaproszenia, ale dzięki Nokturnowym znajomościom oraz sprytowi, udało się jej znaleźć w Klątwie Urodzaju. Już od progu towarzyszyły jej niechętne spojrzenia, ba, zdarzyły się nawet gwizdy - była tutaj chyba jedyną kobietą. Zajęła miejsce tuż przy ścianie obok postawnego mężczyzny o egzotycznej urodzie. Rameses, jako szlachcic i szanowany specjalista w zakresie łamania klątw, przed kilkoma dniami otrzymał od jednego z przyjaciół sowę z oficjalnym zaproszeniem na zamknięte spotkanie z Dubois. Pomiędzy wierszami odczytał sugestie, że badacz przedstawi całkiem nową klątwę, coś, czego czarodziejski świat jeszcze nie widział. Można było powątpiewać w te słowa, znając nieco szaleńczą opinię o Theodorze, ale dociekliwość oraz chęć podyskutowania ze znanym w środowisku czarodziejem zwyciężyła. Lord Shafiq nie miał problemu z zajęciem wygodnego miejsca w fotelu, tuż przy ścianie, skąd miał doskonały widok na kilkudziesięciu czarodziejów, właściwie samych mężczyzn, zgromadzonych wokół podestu, na którym znajdowało się miejsce dla francuskiego badacza klatw.

Dubois pojawił się przed publicznością punktualnie; był całkowicie siwy, niezwykle pomarszczony i niedorzecznie wręcz wysoki. Odchrząknął i rozpoczął swoją przemowę. Przywitał zgromadzonych w Klątwie Urodzaju przyjaciół, skrytykował Ministerstwo Magii, nazywając syna Tuft pomiotem gumochłonki, negatywnie wypowiadając się także o mugolach (pozbycie się szlamu, mości panowie, to jedyny sposób na to, by na świecie zapanował pokój i dobrobyt). Zanim jednak ktokolwiek zdążył wyrazić swoją opinię, mężczyzna dramatycznie uniósł dłonie do góry.

- To jednak mniej ważne, przyjaciele. Zaprosiłem was tu po to, by pokazać, w jaki sposób można zamknąć szalejącą po Wilykiej Brytanie w klątwie; podporządkować ją sobie! Sprawić, by działała w przedmiocie! - mówił gorączkowo, nerwowo gestykulując - a robił to w tak teatralny sposób, że nikt nawet nie śmiał się zaśmiać ani unieść brwi. - Jesteśmy w gronie znajomych, dobrych dusz, dlatego chcę z wami podzielić się tym sekretem - tym razem zaszeptał, wyciągając z kieszeni pozłacaną bransoletę i małą, lśniącą na fioletowo bransoletę. - To skomplikowana mikstura, za chwilę zdradzę wam, w czym przewyższa chociażby krew...Ale została pobrana z miejsca najsilniejszej anomalii. Teraz wystarczy jedynie kropla... - kontynuował zajadle, zapewne dopiero rozpoczynając dzielenie się szczegółami - ale, niestety, nie zdołał dokończyć nawet drugiego zdania. W momencie, w którym odkorkował fiolkę z tajemniczą substancją, w pomieszczeniu nastąpił wybuch.

Zarówno Lara jaki i Rameses nie mieli szans na jakąkolwiek reakcję. Nie zorientowaliście się w momencie wybuchu; słyszeliście tylko ogłuszający huk, coś popchnęło was w tył, przez okno, obok którego staliście, a potem zapanowała ciemność.

Gdy się ocknęliście, znajdowaliście się w raczej niewesołej sytuacji - choć mieliście szczęście. Widocznie cały budynek pubu zapadł się do środka, grzebiąc pod gruzami wszystkich się w nim znajdujących. Wy znaleźliście się na szczycie rumowiska, z boku - wypadnięcie przez okno uratowało wam życie. Lara leży na Ramesesie, obydwoje jesteście przygnieceni fotelem, na którym znajdował się lord Shafiq. Tuż obok was spoczywa oderwana, jeszcze krwawiąca ręka (od dłoni aż do przedramienia), dalej głowa, potwornie zdeformowana. Buchają płomienie, widocznie drewniane części budynku zaczęły się palić. Jesteście potłuczeni, ale posiadacie różdżki i wygląda na to, że oprócz szoku, nie stało się wam nic złego. Nie macie pojęcia co tak naprawdę znajdowało się w fiolce - wokół nie znajduje się nikt żywy i patrząc na to w jakim stanie znajduje się rumowisko, możecie być pewni, że nikt, kto został w środku, nie przeżył spotkania z łamaczem klątw. Widocznie tajemnica anomalii została pogrzebana razem z nim.

Aby bezpiecznie zejść z rumowiska, musicie podjąć pewne kroki.

Etap 1 - odepchnięcie fotela z Lary:
 
Etap 2 - ugaszenie pożaru:
 
Etap 3 - bezpieczne zejście:
 
Datę spotkania możecie założyć sami. Czara Ognia nie kontynuuje z Wami rozgrywki. Wszystko jest w Waszych rękach.
Miłej zabawy!


Czara Ognia
Czara Ognia
Zawód : n/d
Wiek : 0
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/u731contact https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153
Re: Boczna ulica [odnośnik]26.07.18 11:09
24 czerwca


Theodore Dubouis był jednym z jej mistrzów, a wieści o spoktaniu w Londynie szybko rozniosły się w kręgach badaczy i klątwołamaczy. Mówiono o niezwykłym odkryciu, którego dokonał, nikt jednak nie wiedział, gdzie Duboius miał prezentować swoją pracę, ani kiedy dokładnie miało to nastąpić. Mogła zlekceważyć te plotki, jednak sprawa anomalii była jedną z tych, które spędzały jej sen z powiek. Bez względu na to, ilu starych ksiąg nie przetrzebiła, czuła się, jakby nieustannie brodziła we mgle, pozostając z dala od źródła tej niespotykanej mocy. Duboius miał rzucić światło na tę mętną sprawę. Stać się inspiracją. Dokonać przełomu, którego Dolohov nie była w stanie nawet sobie wyobrazić.
Tajemnica spotkania okazała się ciężka do rozszyfrowania, nawet dla kogoś, kto na co dzień obcował z enigmatycznymi symbolami. Nikt, kto szanował swoją pozycję w środowisku naukowym, nie chciał zdradzić młodej kobiecie - kobiecie! - szczegółów dotyczących spotkania. O czasie dowiedziała się przypadkiem, podsłuchując rozmowę dwóch mężczyzn w jednym z Nokturnowych barów. Miejsce poznała dzięki dawnym znajomościom, jeszcze z czasów pracy w spelunie. Barmani chętniej dzielili się poufnymi informacjami niż badacze, których krąg pozostawał zamknięty dla tych, którzy brodzili pośrodku szarej, nic nie znaczącej masy. Dolohov była świadoma swojej pozycji, ale nie zamierzała przyjmować jej za ostateczność. Pragnienie wiedzy było silniejsze niż społeczne konwenanse, a ona zamierzała dotrzeć na sam szczyt, bez względu na koszty.
To był świat wielkich naukowców - a do tego męski świat, o czym przekonała się nie po raz pierwszy, przekraczając progi Klątwy Urodzaju. Czuła na sobie wszystkie spojrzenia, przepełnione oburzeniem i niechęcią. Była intruzem, była inna - zbyt młoda i zbyt kobieca, by swoim towarzystwem bezcześcić spotkanie z tak znamienitą osobistością ze świata nauki. Zajęła miejsce na uboczu, dumnie zadzierając podbródek ku górze i obdarzając głębokim spojrzeniem każdego, kogo wzrok powędrował w jej stronę. Jej drobne ciało skrywało pod cienką skórą więcej siły, niż mogłoby się wydawać, nikt też nie odważył się jej wyprosić - więc zamiast upokorzenia, z każdym karcącym spojrzeniem czuła jedynie satysfakcję. Dokonała niemożliwego, czy nie zasługiwała na odrobinę szacunku?
Gdy Dubouis w końcu wystąpił, wzbudził w Dolohov mieszane uczucia. Wydał się jej nieco zbyt ekscentryczny jak na badacza, odsunęła jednak na bok tę nietypową otoczkę, która w niczym nie przypominała języka, którym przemawiał do niej poprzez swoje publikacje, skupiając się na słowach mistrza.
Słowach, które urwały się razem, wraz z donośnym hukiem i uderzeniem niewyobrażalnej siły. Poczuła szarpnięcie, znaczne bardziej brutalne niż to, które towarzyszyło teleportacji, a następną rzeczą, którą zdołała wychwycić jej świadomość, był przygniatający ją fotel i unoszący się w powietrzu swąd spalenizny. Bystre oko zarejestrowało kilka nieprzytomnych sylwetek, zalegających tuż nieopodal niej samej, a instynkt samozachowawczy w nieomal bezwarunkowym odruchu napiął wszystkie mięśnie, próbując pozbyć się przedmiotu, uniemożliwiającego jej ucieczkę, do której wyrywała się każda, najmniejsza komórka.

zrzucam fotel



Dreamers, they never learn beyond the point of no return. It's too late, the damageis done

Lara Dolohov
Lara Dolohov
Zawód : badaczka klątw, konstruktorka pułapek
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Amidst a crowd of strangers,
I still remain unknown
to myself.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5641-lara-dolohov https://www.morsmordre.net/t5643-hagalla#132372 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t5644-skrytka-bankowa-nr-1387#132373 https://www.morsmordre.net/t5645-lara-dolohov#132374
Re: Boczna ulica [odnośnik]26.07.18 11:09
The member 'Lara Dolohov' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 67
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]11.12.18 19:02
Aura zostawiona przez Czajkowskiego szybko prysła, kiedy opuścili mury Tower of London, jakby te ponure kamienie zaplecione w ciasne ściany miały w sobie element magii, tej najczystszej, absolutnie niezwiązanej z jakimkolwiek nawiązaniem do śmierci za kratami czy długimi wyrokami za nimi spędzonymi. W gruncie rzeczy nie miała ku temu żadnych przeciwwskazań – podjęli razem z Arthurem temat zbyt poważny, by okrasić go beztroską plątaniną nut tworzących jedną z najbardziej rozpoznawalnych melodii tworzących podkład w dziełach baletowych. Jackie nie znała się ani na muzyce, ani tym bardziej na balecie (choć lubiła używać go do barwnych porównań, bo taka z niej dama jak z grubego rzeźnika baletnica), ale już dawno doceniła miękkie brzmienie wręcz nakazujące jej ciału spokój i trzeźwe myślenie. W domu, w sprzyjających warunkach.
Teraz mieli do rozwiązania sprawę, która była ważna nie tylko dla nich osobiście, ale przede wszystkim dla nich jako dla Biura Aurorów – zaginiony auror i jego żona, która zginęła w bardzo dziwnych okolicznościach.
Pytałam po naszych kontaktach – mówiła Arthurowi, gdy szli ulicą wzdłuż pustej ulicy stosunkowo niedaleko Tower. – Felicia McKeen, powinieneś ją kojarzyć, współpracuje z Biurem od dłuższego czasu. Znała kogoś, kto widział człowieka wychodzącego z mieszkania Wallace’ów w tamtą tragiczną noc. Podała mi jego adres, chcę go odwiedzić. Oczywiście nie miałam zamiaru zrobić tego sama, nie jestem jeszcze aż tak lekkomyślna. Czarodziej nazywa się Frank Cori. Niefortunny dobór personaliów rodzinnych, co? – na kursie uczono ich, jakich zaklęć należy spodziewać się po wrogu, jakie dają efekty i jak się przed nimi chronić. Corio było jednym z nich, klątwą przynoszącą ogrom cierpienia. – Musimy dotrzeć na miejsce, to całkiem niedaleko. W następnej przecznicy.
Wiedziała, gdzie powinno szukać wspomnianego mężczyzny – również świadoma była tego, że mogli nie szukać go tylko oni. Śledztwo trwało już jakiś czas, miesiąc przeszło, a ona dopiero niedawno dowiedziała się o Felicii. Mogli się spóźnić, brała to pod uwagę we wszystkich obliczeniach, które skrupulatnie dokonywała w swojej głowie.
Znałeś Doriana, prawda? – spojrzała na Arthura, na jego profil, szedł tuż obok. – Przynajmniej dłużej niż ja. Posiadał wrogów, o których nie wiedzieliśmy?
Chciała zdradzić mu, co sądziła o śmierci jego żony, ale to wciąż było jakby zbyt wcześnie.



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
boczna - Boczna ulica - Page 10 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Boczna ulica [odnośnik]15.12.18 21:22
| wcześniej tu

Szli przez uliczkę Londynu, podobną do wszystkich innych, w swej nijakości będąca wyjątkową, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Łatwo można się zgubić w takich miejscach jak to, gdzie nie widać nic charakterystycznego.
Z uwagą słuchał Jackie, nie chcąc stracić nawet najmniejszego skrawka informacji. Tak, ta sprawa była dla niego wyzwaniem, łamigłówką, która kusiła swoją zagadkowością. Starał się na bok odłożyć osobiste uczucia, będąc świadomym ich nikłej pożyteczności. Lepiej potraktować to wszystko jak złożoną grę, rozgrywaną na spokojnie.
- Jak tu nie wierzyć zwolennikom czystej krwi, że nazwisko ma naprawdę znaczenie... - odpowiedział, siląc się na ponury żart. - Wiem, że pytam o to któryś z kolei raz, ale nie ma mowy o pomyłce? - spytał zrezygnowany. - Identyfikacja zwłok wykluczyła wszelkie próby transmutacji lub inne oszustwa?
Obiecał sobie, że pyta już ostatni raz. Ostatni raz na głupią nadzieję. Dorian odszedł, jego żona tak samo. Pozostawili po sobie zagadkę, która Artur z Jackie mają zamiar rozwiązać.
- Jak my wszyscy, Jackie. Dokładnie tylu wrogów, ilu robi sobie auror wykonujący swoją robotę. O niczym więcej mi nie wiadomo - wyznał obojętnym tonem. - Mogłabyś przypomnieć jaki wisiorek miała na sobie Balissa? - spytał niespodziewanie, wahając się jednak między imieniem zamordowanej a bezosobowym "ofiara". Obie opcje były trudne do wypowiedzenia.
Szli przez chwilę w milczeniu, zbierając myśli. Longbottom jeszcze nie miał (w swojej opinii) teorii wartej podzielenia się, choć do głowy przychodziły mu różne pomysły.
- Na ciele znaleziono runy Jera i Wunjo? - dopytał, przypominając sobie raporty oraz oględziny zwłok. - Ktoś miał poczucie humoru, Jera symbolizuje przemijanie i ponowne narodziny, a Wunjo radość oraz zwycięstwo. Zupełnie jakby ktoś kosztem jednego życia próbował przywrócić drugie - zaczął snuć mgliste rozważania, co jakiś czas popadał w takie dziwne teoretyzowanie. - Wątpię w taki obrót spraw, abstrahując od wykonalności takiej magii, runy naniesiono dopiero po śmierci.
Zastanawiała go kwestia tych znaków, w tym sposobu ich wykonania. Wyglądały niedbale, zupełnie jakby ktoś dopiero uczył się je wykonywać.
- Myślisz, że to może być zmyłka?

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Artur Longbottom dnia 10.02.19 21:24, w całości zmieniany 1 raz
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 10 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Boczna ulica [odnośnik]18.01.19 23:22
Działo się źle – wiedzieli o tym oboje, zwłaszcza, że też oboje mieli wgląd w sprawy Zakonu Feniksa, które doskonale pokazywały stan polityczny i moralny Wielkiej Brytanii, głównie Anglii. Do tej pory ten stan wydawał się stabilny, opanowany przez służby, ale teraz, kiedy zaczęto mordować rodziny aurorów, a oni sami znikali bez wieści? To wyglądało jak osobista zemsta. Jakby ktoś spuścił z łańcuchów wygłodniałe, rozwścieczone stado kundli. To porównanie wydawało jej się teraz okrutnie prawdziwe – mające nieprawdopodobnie realne odzwierciedlenie w rzeczywistości. Samozwańczy Lord Voldemort zdawał się być głównym paliwem napędzającym tę machinę. Jakby jego pojawienie się, a potem, co gorsza ukazanie się przed wszystkimi, dodało czarnoksiężnikom animuszu.
Historia śmierci Balissy na razie miała swój koniec, musieli razem odnaleźć początek i prześledzić całą linię czasową od tych dwóch punktów. Plątanina kontaktów, jaka doprowadziła Jackie do Franka Cori, była pewna, mogli jej zaufać. Szybki krok prowadził ich do celu. Byli niedaleko.
Nie ma – odparła równie pewnie, przeświadczona o nie tylko swoich przekonaniach, ale również osób, które potem oglądały jej ciało w prosektorium. Przeciwzaklęcia musowo zostały rzucone. – Kamień był garantowy, lśniący, ale nie znam się na kamieniach szlachetnych, nie powiem ci więcej. Zabezpieczono go i wrzucono do archiwum w Tower. Nie nałożono na niego żadnej klątwy. To był po prostu naszyjnik, jej osobista rzecz. Zmyłka? Sądzisz, że odwrócili naszą uwagę od czegoś ważniejszego?
Zabójca próbował im coś przekazać, swój motyw, potrzebę zabrania życia osoby, którą dobrze znał – zrobił z tego spektakl, dość dramatyczny. I wtem słowa Arthura zapaliły w jej głowie lumos. Nieświadomie poparł jej niewypowiedziane podejrzenia swoim słowem.
A gdyby… gdyby on w płonącym Ministerstwie został złapany? Ktoś rzucił na niego Imperiusa, był ranny, nie mógł się obronić. I jego dłonią postanowił zabić jego najbliższych – zemsta za to, że wsadził tylu złowierców do Azkabanu? – uniosła brwi, szukając u Arthura albo poparcia albo wyprowadzenia nowych spekulacji. – Wpadłam na to, kiedy przyjrzałam się twarzy Balissy. Była tak spokojna… jakby zupełnie nie spodziewała się ataku. Jakby doskonale znała tego, kto po nią przyszedł. Zastanawiam się tylko, co stało się z ich… to tam.
W niewysokich domu, bliźniaczo podobnym do innych domków w linii ulicy, pojawiły się zielone światła. Spojrzała na Arthura i zaczęła biec w stronę drzwi. Spóźnili się czy przybyli w ostatniej chwili?



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
boczna - Boczna ulica - Page 10 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Boczna ulica [odnośnik]10.02.19 18:53
Ich praca zawsze wiązała się z zagrożeniem, nie bez powodu wymagała dużych kwalifikacji oraz silnego charakteru. Działo się jednak coś wyjątkowo złego, częściej celem stawały się rodziny aurorów, a oni sami znikali w dziwnych okolicznościach. Nad nimi wszystkimi wisiała niewypowiedziana groźba. Najpierw Grindelwald, teraz Voldemort, potężni czarnoksiężnicy podważali siłę aurorów, tym samym przynosząc zagrożenie dla wszystkich wokół nich. Czarny Pan działał z cienia, poza prawem, atakując niespodziewanie i okrutnie. Niekoniecznie bezpośrednio, ale stał zapewne za większością tajemniczych zaginięć. Czarownicy nie odważyliby się normalnie na taką zuchwałość.
- Nie wykluczam takiej możliwości - przyznał ostrożnie, nie chcąc zamykać się na inne rozwiązania. - Zbrodnia w pewnym sensie bywa sposobem wyrażenia siebie przez mordercę, musimy tylko zrozumieć co do nas mówi - nieświadomie przyznał rację jej przemyśleniom.
Powstrzymał uśmiech, który byłby teraz nie na miejscu. Jackie dobrze myślała, morderca mógł chcieć okrutnej zemsty, a czy jest coś okrutniejszego od męża zabijającego własną żonę pod wpływem zaklęcia?
- Pasowałoby to do sposobu myślenia wielu czarnoksiężników. Bez większego ryzyka mieliby wyjątkowo okrutną zemstę, narzucając swoją wolę ofierze - przyznał. - Z ich czym? - zainteresował się, mając wrażenie, że może to być coś istotnego.
Dotarli na miejsce, ale nie było czasu na dokładniejsze rozeznanie. Też dostrzegł zielone światła. Nie czuł nic, choć kolor wskazywał na mordercze zaklęcie. Spóźnili się? Jeśli mieli ująć sprawce, trzeba było reagować szybko, jednocześnie nie dając się ponieść emocjom. Pobiegł w stronę drzwi, nawet nie oglądając się na Jackie, doskonale wiedząc, że może liczyć na jej reakcję. Wpadli do wnętrza, niczym dwie błyskawice pędząc do pomieszczenia, z którego dobiegało światło. Różdżki czekały w gotowości, w każdej chwili gotowe do rzucenia zaklęcia.
Dostrzegli dwie sylwetki. Pierwsza, prawdopodobnie Frank, leżała na podłodze, drżąc z bólu. Przynajmniej jeszcze żył. Druga postać stała nad nim z różdżką w dłoni, stojąc bokiem do aurorów. Artur zobaczył profil nieznajomego, na moment spotkały się ich spojrzenia. Oprawca musiał mieć dobry refleks, nim Longbottom zdołał cokolwiek zrobić, ten chwycił jakiś przedmiot skryty w kieszeni i niespodziewanie zniknął.
- Świstoklik - wycedził Artur, zupełnie jakby to było przekleństwo.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 10 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Boczna ulica [odnośnik]10.03.19 15:38
Ta teoria przyszła jej na myśl naturalnie, jak uświadomienie sobie faktu, że pory roku zmieniają się systematycznie i zima przychodzi po jesieni, ale w pierwszej chwili ją odrzuciła. Mówiła do siebie, że nie może być tak źle i że świat wciąż jeszcze nie oszalał dostatecznie mocno, szybko się jednak zreflektowała, uznając, że w tej rzeczywistości wszystko mogło okazać się hipotezą, która miała swoje rozwinięcie w przyszłości. Wojna rządziła się własnymi prawami, które tak naprawdę nie miały żadnych ograniczeń. Wszystkie chwyty dozwolone – zwłaszcza te, które do tej pory teoretycznie był tematem tabu.
Wojna to idealny czas na propagowanie chorej sztuki – odburknęła, bardziej do siebie niż do Arthura. Przyszedł ciężki czas, który miał ich doświadczyć, dać okazję, by udowodnili wszystko to, na co pracowali latami. Zwinność, inteligencję, magię. – Do tej pory sądziłam, że trudno jest złapać aurora w pułapkę. A jednak istnieją jednostki, którym się to udało.
Mimowolnie przyspieszała. Jak zawsze, kiedy gonitwa myśli absorbowała ją tak mocno, że nie zauważyła innych rzeczy dookoła siebie.
Zgadzam się, to wyglądało jak zemsta… ale co potem? Zostawił go tak? Czy może zabił? A jeśli zabił, co zrobił z ciałem? – mnogość pytań zawsze była podobna i tak samo nastręczała problemów, zwłaszcza, gdy pytania nie spotykała się z odpowiedziami. – Z synem – zdołała jedynie odpowiedzieć, kiedy zielone światło zajaśniało w oknie mieszkania.
Dotarli szybko – uczono ich skuteczności w sytuacjach, musieli działać trzeźwo pod wpływem impulsu. Mieszkanie było zamknięte, ale nie na klucz. Zanim wpadli do mieszkania, Jackie zdążyła wyjąć z kieszeni różdżkę. Ale nie zdążyli. Na podłodze kulił się w bólu spocony mężczyzna.
Frank Cori? – rzuciła do niego, celując w pierś różdżką.
Brunet pokiwał w panice głową, wysuwając do przodu ręce w poddańczym geście. Spojrzała szybko na Arthura, który już podejmował się rekonesansu. Świstoklik zniknął razem z czarnoksiężnikiem.
Co tu się stało? – wyciągnęła do czarodzieja lewą rękę i pomogła mu się podnieść. Był blady, spocony, przerażony.
To D-Daniel Jackson – wyjąkał słabym głosem, rękawem starej koszuli ocierając krople słonego potu z wysokiego czoła. – Należy do tej przeklętej sz-szajki… chciał ode mnie wył-łudzić informacje o liniach komunikacji Departamentu Przestrzegania Prawa… nic mu nie powiedziałem, przysięgam! – Jackie rzuciła uważne spojrzenie Longbottomowi. Brzmiał przekonująco, ale zawsze było jakieś „ale”. Człowiek pod torturami był zdolny puścić parę z ust. – Ale wiem, gdzie jest Wallace! Powiem wam, tylko nic mi nie róbcie!
Gdzie? – skupiła na nim swoją uwagę. Wielokrotnie polegali na swoich informatorach.
Za Londynem jest ponoć samotnie stojący dom, gdzieś w Little Burstead. Tam musi wracać, tak mówili! – przełknął ślinę, łypiąc na nich w strachu.
Skąd masz takie informacje?
Jackson i ten drugi rozmawiali Dziurawym Kotle. Zobaczył, że ich podsłuchuję i śledził mnie przez całą drogę do domu. Felicia mówiła…
Tak, masz naszą ochronę – przerwała mu, wyczuwając, w jakim kierunku zmierza rozmowa. – Arthur Longbottom, Jackie Rineheart. Gdybyś miał problemy, wyślij wiadomość albo patronusa do Biura Aurorów. Arthur? Podejmujemy trop?
Skinęła mu brodą na otwarte drzwi.
Może mamy szansę jeszcze go dorwać. I znaleźć Doriana.



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
boczna - Boczna ulica - Page 10 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Boczna ulica [odnośnik]12.03.19 0:10
- Niestety nawet my nie jesteśmy w stanie być czujni dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, prędzej czy później popełniamy błędy - stwierdził niechętnie, świadom że ta zasada tyczy się też ich dwójki.
Nawet nie zauważył jak przyspieszył wraz z nią, stanowili sprawny duet, który mimo różnić potrafił rozumieć się bez słów. Coś takiego potrafiło w aurorskiej pracy ratować życie.
- Transmutował w coś innego? - rzucił pospiesznie jedną z propozycji, nie chcąc się teraz wdawać w dłuższe dyskusje, mimo stopnia zainteresowania tematem ukrycia ciała. Musieli się teraz skupić.
Chciał jeszcze dopytać o syna, ale niespodziewany ciąg wydarzeń rozpoczął swój bieg.
***
Zwrócił uwagę na Franka, gdy ten został wywołany do odpowiedzi. Niezauważalnie zamarł słysząc o liniach komunikacji Departamentu Przestrzegania Prawa, bardzo delikatnym i ważnym systemie. Wiedza na jego temat w niepowołanych rękach mogła okazać się skrajnie niebezpieczna. Pochwycił spojrzenie Jackie.
- Spokojnie, panie Cori - powiedział łagodnie, kucając obok ofiary napaści. Naturalnie przyjął rolę "dobrego gliny", gdy Jackie zgrabnie operowała konkretnymi pytaniami. - Nie ma się pan czego obawiać, wszyscy rozumiemy w jak trudnej był pan sytuacji, nawet najodważniejsi ludzie mogliby coś powiedzieć. Jeśli wyznał pan cokolwiek, może pan nam powiedzieć, taka informacja byłaby bardzo pomocna, pozwoliłaby uniknąć prób skrzywdzenia niewinnych osób w Departamencie - starał się go uspokoić, jednocześnie chcąc upewnić się, że nic nie zdradził.
Słuchał uważnie dalszej części nieoficjalnego przesłuchania, próbując wyłapać ewentualny fałsz.
- Gdzie siedzieli? - spytał niespodziewanie, chłodna kalkulacja podpowiadała mu jeden ze sposobów zweryfikowania prawdy. - Skąd ich podsłuchałeś? - dodał po tym niewinnie, w myślach przywołując plan Dziurawego Kotła. Czy Cori miał możliwość ich podsłuchać?
Wstał, podchodząc po chwili do Jackie.
- Proszę nam zaufać - powiedział pewnie. - Warto się temu przyjrzeć - przyznał. Odwrócił się tyłem do Franka, rozglądając się ostatni raz dookoła. Nadal był blisko Jackie, więc szepnął tak, żeby Cori nie mógł usłyszeć. - Robię się chyba paranoikiem, ale możemy potwierdzić że to na pewno on? - wyszeptał niepewnie, gotów zrezygnować z dociekań, w końcu czas naglił. Z drugiej strony, jakieś szybkie pytanie lub Veritas Claro nie zajęłoby dużo czasu.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 10 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495

Strona 10 z 16 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 16  Next

Boczna ulica
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach