Wydarzenia


Ekipa forum
Boczna ulica
AutorWiadomość
Boczna ulica [odnośnik]02.05.15 13:10
First topic message reminder :

Boczna ulica

Jedna z wielu bocznych uliczek Londynu, mniej zatłoczona, cichsza, otoczona raczej budynkami i kamienicami mieszkalnymi, niż sklepikami i restauracjami. Wzdłuż chodnika piętrzy się rząd przepięknych latarni, rozświetlających nocą gęste mroki nieprzeniknionej londyńskiej mgły. Raz na jakiś czas przejedzie mugolski samochód, kiedy indziej drogę przebiegnie dziecko. Wysoka zabudowa uniemożliwia rozpoznanie jakichkolwiek orientacyjnych punktów miasta w oddali, nie da się dostrzec stąd Big Bena. Łatwo się zgubić, jeśli nie zda się dobrze miasta.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Boczna ulica [odnośnik]16.05.20 1:23
Powoli przyzwyczajała się do nowej rzeczywistości, do mniej ruchliwej Pokątnej, do całkiem opustoszałej Baker Street. Te wszystkie mugolskie samochody przestały jeździć po brukowanych ulicach, trąbić. Ustał naturalny dla stolicy gwar, ustały śmiechy w kawiarniach, mugolskie mieszkania stały puste, a dywany zdążyły już wsiąknąć krew z podłogi. Nie odpowiadało jej to. W takiej ciszy czuła się niepewnie. Było niebezpiecznie i to na każdym kroku. Starała się mieć oczy dookoła głowy, lecz wiedziała, że łatwo było ją zaskoczyć. Nie dążyła innych szczególnym zaufaniem, ale wciąż pozostawała naiwna. To
— Ta — mruknęła posępnie, rozglądając się dookoła. Tętniące życiem miasto zmieniło się w zbiorową mogiłę. Odruchowo, gdy tylko o tym pomyślała, spojrzała pod nogi, zastanawiając się ile ludzi uciekało tędy ostatniego marca. Ile ciał posypało się po tej ulicy, stratowanych, porażonych zaklęciami, sparaliżowanych strachem. — Miasto obumarło. Zrobiło się tak... Sama nie wiem. Nie poznaję tego miejsca.— Mieszkała tu tyle lat już i nie pamiętała, by przez jakąkolwiek chwilę miasto było tak opuszczone i straszne. Nie mogły jednak tracić nadziei. Istniała szansa, że w tych opuszczonych mieszkaniach ktoś wciąż był i czekał na pomoc. Z góry nie dostrzegła niczego, co mogłoby wywołać w niej uczucie strachu, czy większej niepewności. Dopiero po wylądowaniu poniosło się echo cudzych głosów, kroków. Nikt jednak nie szedł w ich kierunku, okolica wyglądała na spokojną. Sięgnęła po swoją różdżkę, zastygając na moment w bezruchu, nasłuchując uważnie, wzrokiem przemykając po oknach, w których nie świeciło się żadne światło. Nie wiedziała, czego się spodziewać. Może wypatrywała bladej twarzy ledwie wyłonionej z mroku nocy i spoglądającej na nie. Może liczyła, że ktoś postanowi się ujawnić — przecież żadna z nich nie wyglądała na funkcjonariuszki patrolu egzekucyjnego. Kryjące się w ciemności, przygotowane na wszystko i rozglądające się dookoła nie mogły nikogo oszukać.
Kiedy tyle Susie zaproponowała przechowanie miotły — skorzystała. Ukryła ją w jej torbie, uśmiechając się przelotnie do dziewczyny.
— Zmieścisz tam wszystko, co?— wskazała ruchem brody na jej torbę, spoglądając na nią na dłużej. To był dobry patent, może powinna sama się w podobną zaopatrzyć. — Może spróbujmy tu — zaproponowała, skręcając w stronę drzwi, które wyglądały na wyłamane. Tędy wyraźnie ktoś uciekał, a może ktoś inny próbował dostać się do środka. W budynku nie paliły się świece, w oknach nikt nie czekał. Chwyciła ostrożnie za uszczerbione skrzydło i pociągnęła delikatnie, drugą ręką jednocześnie machając różdżką.
— Carpiene.— Zaklęcie jednak nie wykazało nic i nie była pewna, czy to przez własną pomyłkę, czy budynek był po prostu bezpieczny. — To mógłby być dobry pomysł, ale patronus przemierzający nocą ulice szybko zaalarmuje wszystkich innych. Może nawet sam patrol, który łatwo na nas trafi. Ale może tu, jak będziemy w środku? — zaproponowała, ryzykując wejściem do środka. Przytrzymała skrzypiące drzwi, by Lovegood mogła wejść zaraz za nią. W środku panowała całkowita ciemność, podłoga na klatce schodowej była pokryta kurzem i kawałkami tynku. Spojrzała w górę, ale w ciemności nie dostrzegła zbyt wiele. — Chcesz się rozdzielić? — spytała niepewnie. — Czy najpierw sprawdzimy piwnicę, a później strych?— Spojrzała na blondynkę. — Przyda nam się trochę światła.

nie wyszło Sad


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
boczna - Boczna ulica - Page 12 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Boczna ulica [odnośnik]23.05.20 22:18
Nawet Susanne trudno było przyjąć taki obrót spraw, choć przecież nie mieszkała tu, nie przebywała w tej rzeczywistości dzień w dzień, nie była przesiąknięta codziennym londyńskim zgiełkiem. Mogła bazować tylko na empatii i wyobrażać sobie, jak czuli się ci ludzie - nie było trudno, sama straciła dom oraz bliskich przez ciasne umysły i niezrozumiałą nienawiść. Nic, nigdy, przenigdy nie wstrząsnęło nią tak mocno. Dlatego walczyła, jak mogła, chcąc oszczędzić podobnego losu innym niewinnym ludziom - nie zamierzała przestać, póki tacy istnieli. - Głucho i bezdusznie - odpowiedziała szeptem, lecz jeszcze walczyła z tą obezwładniającą beznadzieją. Rozsądek podpowiadał, że to dopiero początek, nie zatrzymają się na stolicy; to zawsze był początek - gdy płonęło Ministerstwo, gdy przejmowali władzę. Szkło chrzęściło bezlitośnie pod stopami, pył w tym miejscu już opadł. Odetchnęła głęboko, szukając w sobie spokoju
- Wiele. Staram się przygotowywać na każdą okoliczność - przyznała z cieniem uśmiechu, choć wciąż nosił w sobie wiele gorzkich nut. Trzymała w torbie głównie eliksiry, których wolałaby nigdy nie używać, rzeczy niezbędne do pierwszej pomocy. Nosiła ją tak często, że niemal zapomniała, jak to jest ruszać się bez niej z domu. Zawsze spakowana, gotowa do drogi, do nagłego wezwania, odpowiedzi na alarm. - Och - zareagowała, widząc drzwi, wiszące smętnie w zawiasach. Kiwnęła jednak głową, z całkowitą pewnością potwierdzając, że powinny tam zajrzeć - weszła zaraz za Hannah, przyjmując jej odpowiedź z całkowitym zrozumieniem. - Masz rację, nie pomyślałam o tym - przyznała bez bicia, mrużąc już oczy i rozglądając się, lecz trudno było dostrzec cokolwiek w ciemności. - Nie, lepiej się nie rozdzielajmy - odpowiedziała, nie mając żadnych wątpliwości. Uniosła różdżkę, chcąc najpierw ponowić zaklęcie, nim ruszą dalej. - Homenum Revelio - spróbowała, wciąż bez skutku. Odetchnęła, kręcąc głową. - Chyba muszę poćwiczyć to zaklęcie - mruknęła ponuro. Gdyby wyszło, na pewno zauważyłaby, jak sylwetka panny Wright jaśnieje, prawda? - Możemy połączyć światło i patronusa - zaproponowała, pokonując pół kroku do przodu. Przymknęła oczy, koncentrując się na ciepłych wspomnieniach, dzięki którym pod powiekami zaczęły zbierać się łzy wzruszenia - wtedy ogień nie był jej jeszcze straszny, okiełznany trzeszczał w kominku, stanowiąc tło dla jednego z najpiękniejszych wieczorów w życiu Susanne, gdy wszyscy byli razem. Mama próbująca nauczyć dziadka właściwych nut piosenki, by parę chwil później każdy śpiewał ją tak, jak podpowiadało mu serce. Zanuciła jej wstęp, unosząc różdżkę i głowę do góry, pozwoliła pojedynczej łzie spłynąć po policzku, gdy tylko otworzyła oczy, gotowa na najcudowniejsze zaklęcie, jakie mogło powstać. - Expecto Patronum - wypowiedziała z niekrytą iskrą, z fascynacją patrząc, jak płaszczka formuje się tuż obok, rzucając blade światło na otoczenie.
- Chodźmy więc na dół - podjęła, zerkając na towarzyszkę, choć ukradkiem próbowała pozbyć się łez, już ruszając do przodu. Nic nie mogła poradzić, była bardzo emocjonalną osobą. Niemniej, patronus nie mógł trwać przy nich wiecznie, dlatego przedostała się wgłąb klatki, tłumiąc w sobie lęk i rozglądając od razu za drzwiami, mogącymi prowadzić do piwnicy. Tuż za schodami mogły ujrzeć... wyrwę w ścianie, prawie okrągłą, z poszarpanymi krańcami. Gruz leżał wokół, ktoś wyraźnie używał tu zaklęcia i pozostawił po sobie nieco spustoszenia. Kawałek za dziurą (w której wcześniej musiała znajdować się framuga, bowiem pomiędzy kawałkami cegieł widniały też spore drewniane drzazgi) ukazywały się schody, a raczej ich nienaruszona część, poprzedzona przepaścią. Lovegood skierowała płaszczkę nad wyrwę, przyglądając się jej przez chwilę. Gruz był trochę niżej, blokował ewentualne przejście do piwnicy, musiały dostać się na te stopnie - albo pozbyć się gruzu i zeskoczyć. - Nie wiem, czy ryzykowanie skokiem to dobry pomysł. Może Murusio? Od progu do schodów? Chociaż prędzej zamuruje nam to całe wejście... - myślała na głos, choć cicho, szukając rozwiązań. - Albo połóżmy tu drzwi, i tak ledwo trzymały się w wejściu - możemy po nich przejść - zauważyła, mając nadzieję, że wspólnie coś wymyślą.

| Homenum Revelio nieudane, patronus udany klik, przy Homenum na k6 wypadło, że w piwnicy są dwie osoby, więc możemy przyjąć, że są, ale o tym nie wiemy, albo olać ten rzut boczna - Boczna ulica - Page 12 2573766412



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
boczna - Boczna ulica - Page 12 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Boczna ulica [odnośnik]06.07.20 23:57
Głucho i bezdusznie.
Tak się stało. Gdzie nie spojrzała tam panował mrok. Czarodzieje, którzy przemykali ulicami wydawali się być wyjątkowo ostrożni. Czujnie, choć nie ostentacyjnie przyglądali się mijanym osobom, w ostatniej chwili odwracając wzrok. Ci, którzy tego nie robili — byli winni. Wiedziała to na pewno. Spacerując z podniesioną głową, dumnym spojrzeniem, wyprostowaną sylwetką tylko utwierdzali ich w przekonaniu o tym, komu służyli. W kogo wierzyli. Ona nie wierzyła, ale skłamałaby, że nie boi się człowieka, który stanął na szczycie, który podporządkował sobie ministerstwo, ustawił wszystko i wszystkich pod siebie. Jego imię z każdym kolejnym miesiącem, w obliczu rosnących dramatów wydawało jej się coraz straszniejsze. Wymawianie go, obrzydzało ją; wymawianie go z grozą było hymnem na jego cześć. Starała się więc nie wymawiać go wcale.
— Da się za pomocą transmutacji zwiększyć możliwości torby? Powiększyć jej pojemność jakoś? — spytała, spoglądając na nią z zainteresowaniem. Wiedziała, że Sue jest biegła w tej dziedzinie. — Odświeżam ostatnio informacje, znalazłam jeszcze stare księgi ze szkoły. Oferowałaś się z pomocą, może znalazłabyś dla mnie kiedyś chwilę, by pomóc mi przy tym?— Potrzebowała dobrych nauczycieli. Nim sama zdecyduje się użyć czegokolwiek w praktyce; czegoś poważniejszego, mogącego mieć dramatyczne skutki, wolała omówić to z kimś, kto miał w tym zakresie wiedzę i niezbędne doświadczenie. Lovegood miała, liczyła, że jej pomoże i nie tylko przez wzgląd na miotłę Bena. Zerknęła jeszcze na jej torbę, zdając sobie sprawę, że sama zwykle ze sobą nie zabierała zbyt wiele. I któregoś razu zda sobie sprawę, że eliksir czy drobny przedmiot będzie czymś, czego zabraknie, by odwrócić bieg zdarzeń. Na szczęście dziś Sue była przygotowana. Kiedy więc weszły do opuszczonej kamienicy wytężyła wzrok i słuch, by czujnie rozeznać się w sytuacji. Niczego jednak nie słyszała.
— Miejmy się na baczności — przestrzegła ją, idąc przodem. Jeśli nie zamierzały się rozdzielać, musiały obejść wszystko. Najpierw piwnicę, a później górę, o ile cokolwiek z niej jeszcze zostało. Skinęła głową, przystając na propozycję Sue. Świetlista płaszczka po chwili przesunęła się tuż obok, rozświetlając ciemność. — Dzięki — również tę pod stopami. Dzięki temu mogły uniknąć nieprzyjemnych wypadków. Westchnęła na widok zejścia do piwnicy, którego stan pozostawiał wiele do życzenia. — Myślisz, że ktoś próbował się przedrzeć do środka? Albo pogrzebać...kogoś żywcem. Nie dokończyła, przełykając ślinę i zaciskając mocno zęby na dłuższą chwilę. — Zanim rozprawimy się z gruzem minie mnóstwo czasu. Spróbujmy z drzwiami.— Sięgnęła po różdżkę i skierowała ją w stronę zniszczony drzwi. — Wingardium Laviosa — lekkim ruchem nadgarstka przeniosła je na bok, powoli i ostrożnie układając nad przepaścią, tak, aby w miarę bezpiecznie mogły przejść. Nie wyglądało to za dobrze — drewno było liche, mogło się złamać, ale nie miały innego wyjścia. — Pójdę pierwsza — zaproponowała, przechodząc przez wyrwę i dostając się na drugą stronę. Niepewnie stanęła stopą na drzwiach. Krok po kroku zaczęła się przesuwać w stronę stopni.


| rzut na tożsamość ludzi, rzut na zaklęcie; rzucam na wytrzymałość drzwi. <20 mostek się łamie


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
boczna - Boczna ulica - Page 12 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Boczna ulica [odnośnik]06.07.20 23:57
The member 'Hannah Wright' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 14
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]11.10.20 0:36
Serce łomotało, jakby chciało wydostać się z piersi. Może się wydostało, czuł je gdzieś przy krtani. Oddech miał ciężki. Szybki, ale starał się nie oddychać, bo miał wrażenie, że słychać każdy jego wdech i każdy wydech. Zamknął oczy, przywierając tyłem głowy do ściany za zewnętrzną częścią drzwi, w ich cieniu, mocno przylegając plecami do chłodu zakurzonych kamieni. Biegł zbyt chaotycznie, nie znał tego miejsca. Gdyby miał wybór, postawiłby na schody prowadzące w górę - góra nigdy nie była zamkniętą drogą. Przez okno dało się wyskoczyć, kamienica nie była wcale aż tak wysoka, a w pobliżu znajdowały się balkony. Uciekłby. Ale z piwnicy nie ucieknie, bo nie jest pieprzonym kretem.
Nie wiedział, czego od niego chcieli - chyba się zabawić, ludzie Ministerstwa Magii byli teraz jak wściekłe psy spuszczone ze smyczy. Szedł ulicą, nic więcej, choć może godzina była już zbyt późna. Nie miał zarejestrowanej różdżki - co mogli mu za to zrobić? Wsadzić na dołek, skopać? Powyrywać rączki jak złapanej musze? Poturlać kłębek, żeby po nitce dotrzeć do jego mamy? Kiedy zaczęli iść w jego stronę, zbladł, kiedy kazali mu się zatrzymać, stanął, kiedy kazali mu okazać różdżkę - zniknął między kamienicami, w zakamarku obok, biegnąc przed siebie, między cieniami, ile sił w nogach. Słyszał inkantację zaklęć, uchylił się przed jednym i drugim urokiem, kluczył między ścieżkami, wykorzystując jak najwięcej zakrętów, by zgubić pościg, aż w końcu przez uchylone okno wskoczył do kamienicy, która z zewnątrz wyglądała na zrujnowaną i opuszczoną. Unikał okien, przeczołgiwał się pod parapetami, ale wtedy ktoś pchnął drzwi - zniknął w pierwszym lepszym korytarzu i było już za późno, żeby się wycofać, kiedy pojął, że były to schody prowadzące w dół. Wyrwę pokonał jednym susem, ale z pomieszczenia pod ziemią nie było już wyjścia. Co mu zrobią wiedząc, że przed nimi uciekał? Co mu zrobią tutaj: w ciemnej piwnicy, w której nie usłyszą go nawet umarli? Powoli odnalazł w kieszeni szaty różdżkę, zaplatając wokół niej palce; zacisnął pięść na jej rękojeści, przywołując przed umysł proste uroki. Bez walki nie zginie, nic do stracenia już nie miał. Jeśli zdąży ich oszołomić, może zdąży się stąd wymknąć, potrzebował tylko czasu.
Odwróconej uwagi, byli już za ścianą. Słyszał kobiecy głos. Ministerialna suka.
Pochylił się, chwytając między palce rupieć, po ciemku nie widział, czym był dokładnie; może odłamkiem kamienia z posadzki, może kawał śruby albo szkła, cisnął go przez pomieszczenie - na przeciwległy kraniec, z nadzieją, że hałas przyciągnie większą uwagę; sam wciąż krył się za drzwiami, wstrzymując oddech. Ale nie zamykał już oczu.

ukrywanie się 63


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Boczna ulica [odnośnik]14.10.20 23:00
Tak, drzwi były liche. Mimo to jednak postanowiła delikatnie na nich stanąć. Zaskrzypiały wyraźnie, głośno, niosąc się echem po ścianach piwnicy i klatki schodowej. O ile w pierwszej chwili myślała, że to dobry pomysł, tak teraz zdała sobie sprawę, że bezpieczniej byłoby spróbować przeskoczyć lub skorzystać z magii. Obróciła się przez ramię na Sue, by zasugerować jej wątpliwości, co do zaproponowanego przez samą siebie rozwiązania, ale nie mogła się już wycofać. Zadeklarowała, że pójdzie przodem i sprawdzi. Duma nie pozwalała jej nagle zmienić zdania — bo niby dlaczego. Ze strachu?
Drzwi skrzypnęły.
— Może zerknij w tym czasie górę? — Patronusowa płaszczka oświetli jej drogę. Sama zapewni sobie nieco światła dzięki różdżce. — Lumos — szepnęła, wyciągając ją przed siebie, machnęła lekko nadgarstkiem, a jasne światło zalało ścianę przed nią. Wtedy to usłyszała. Jakiś dźwięk na dole. Ktoś tam wciąż był, możliwe, że potrzebował pomocy; że się bał. Ale jeśli to jakiś bandyta musiała być ostrożna. — Wiem, że tam jesteś, nie ruszaj się. Porozmawiajmy, dobrze? Nie zamierzam cię atakować, jeśli nie zrobisz tego pierwszy. Mogę ci pomóc. Przyszłam ci pomóc — krzyknęła do piwnicy, próbując zapewnić osobę na dole, że nie przyszła jej skrzywdzić. Zrobiła jeszcze jeden krok, słysząc jak Sue kieruje się powoli w drugą stronę. Serce z jakiegoś powodu zabiło jej mocniej i szybciej. Przesunęła stopę powoli, a później dosunęła do niej drugą. I tak kroczek po kroczku kierowała się w stronę stabilnego podłoża, kamiennych schodów prowadzących w dół.
Znów skrzypnęły. A potem coś trzasnęło wyraźnie.
— Co?— Zmarszczyła brwi.— Nie...— Chciała skoczyć przed siebie, ale nie zdążyła. Kiedy ciężarem ciała próbowała się odbić do przodu, drzwi załamały się, a ona runęła w dół. Różdżka z automatycznie rozprostowanych dłoni wypadła i zgasła. Nagle zrobiło się ciemno i chłodno. Huk łamanego drewna rozniósł się chyba po całej piwnicy, choć trudno było stwierdzić, czy to same drzwi, czy jakiś mebel, na który przypadkiem wpadła. Zabrakło jej tchu tuż po upadku, a wokół uniosły się tumany pyłu i kurzu, jeszcze silniej utrudniając złapanie oddechu.
— Psia dupa — zaklęła pod nosem, próbując przewrócić się na bok i wstać. Zakaszlała głośno, nie mogąc się powstrzymać — z cichej akcji nici, zaliczyła wejście garborożca. Brawo, Hannah, brawo. Jeżeli ktokolwiek tu był na pewno zdążył już usiec. — Gdzie ta przeklęta różdżka... — szepnęła, wyciągając przed siebie dłonie, szukając wokół siebie różdżki. Liczyła, że oczy szybko przyzwyczają się do ciemności i w mig ją ujrzy. — Jesteś tu jeszcze?— spytała głośniej, starając się wybadać gdzie mógł się znajdować. Nic wciąż nie widziała.


| nie utrzymałam różdżki Sad; zakładam, że między podłogą, a sufitem jest wysoko - 3metry - rzucam na upadek:

1. Na mojej drodze nic nie ma, lecę z góry prosto na podłogę. Tracę oddech i wpadam w panikę.
2. Pod dziurą jest jakaś przewalona szafa, której z góry nie widać, wpadam na nią, a potem do niej, przebijając się przez tylną cienką ściankę. Targam spódnicę i zyskuję szramę na udzie.
3. Spadam z impetem na stary, zużyty, w połowie zjedzony przez szczury materac, który ratuje mnie przed dotkliwym upadkiem. Niestety, w tym samym momencie wybiega ze środka gromadka szczurów, które rozbiegają się po całej piwnicy.

I na spostrzegawczość, szukam różdżki.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
boczna - Boczna ulica - Page 12 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Boczna ulica [odnośnik]14.10.20 23:00
The member 'Hannah Wright' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 13

--------------------------------

#2 'k3' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]18.10.20 2:02
Przylgnął plecami do ściany, usiłując uspokoić rozkołatane nerwami serce, które podeszło aż do gardła; nie miał zwyczaju wpadać w panikę, codzienne stawianie czoła ekstremalnym sytuacjom uczyło go opanowania - bał się, ale w strachu musiał działać i zachować zimne nerwy. Szybka ocena ryzyka była częścią jego codzienności, odległości podczas skoku badał już instynktownie, ale moment, kiedy ciążyła na nim odpowiedzialność za kogoś innego, zawsze budził dreszcz niepewności. I musiał skupić się wtedy na działaniu, na skuteczności, przezwyciężając niezwyciężone bariery; nie inaczej musiało stać się teraz. Stworzyć okazję, skorzystać z niej, zwyciężyć, żyć. Zacisnął powieki, wstrzymując oddech, był zbyt głośny. Obrócił głowę w bok, spoglądając w korytarz przez wąską wyrwę między framugą a drzwiami, skąd padła nagle jasna poświata. I dobiegł go czyjś głos - podstępny - czy zdradziecki? Mogła kłamać, ale czy policja kiedykolwiek zwracała się do niego podobnym tonem? To byli tępi ludzie, urodzeni mordercy, a gruba ryba nie goniłaby po ulicy akurat za nim. Przyszła pomóc - jako niby kto? Tu, w Londynie, można już było liczyć tylko na siebie i każdy o tym wiedział.
Ale nie ona? Skrzypienie drewna, stąd nie potrafił go zidentyfikować, trzask, coś się łamało, wreszcie hałas - coś spadło - a światło zgasło, jak moment, w którym Delilah zeskakiwała w jego stronę; to była chwila, w której musiał przejść do działania - źródło hałasu mogło być tylko jedno, wyrwa w korytarzu, jeśli druga osoba rzeczywiście zwinęła się na poddasze, miał szansę. Odczekał ledwie sekundę, druga i trzecia miała minąć w biegu, nim runął w korytarz ponownie. Oczy zdążyły znów przyzwyczaić się do ciemności, nim postawił stopę tuż przed krawędzią przepaści i pokonał ją jednym susem. Opadając po drugiej stronie wiedział, że musiał biegnąć przed siebie, bo dla niego nie zatrzymałby się nikt. Że musiał się ratować - bo nie wiedział, kogo miał za plecami. Że patrole policyjne były coraz bardziej nienawistne i brutalne. Że musiał uciekać. Że z naprzeciwka cały czas mógł nadejść drugi czarodziej, może bardziej zaradny od kobiety w dole.
Że może jej niezaradność wynikała jednak z braku doświadczenia, że może jej głos nie był wcale okraszony kłamstwem, że może próbowała się tutaj schować tak jak on. Powinien być już za drzwiami, wiedział o tym, powinien biegnąć i zostawić to za sobą - ale z jakiegoś powodu wciąż stał, oglądając się przez ramię na dziurawą posadzkę, nad którą wciąż unosiły się kłęby kurzu. Biegnij, Marcel, nad tobą się nikt nie zatrzyma.
- Flagrate - mruknął, wysunąwszy różdżkę z kieszeni, kierując jej kraniec na wnętrze wyrwy; zatoczył nią koło, pozostawiając krąg zimnego ognia, który mógł dać blade światło, nie rozświetlając przy tym nadto jego twarzy. Nie powinien się zatrzymywać i dobrze o tym wiedział - ale nie potrafił też tak po prostu odejść. Mogła nie kłamać. I nie miała w ręce różdżki, słyszał. Wystarczy, że znajdzie ją przed nią - był pewien - myśli jak burza przeszły przez jego głowę, gdy włożył własną między zęby i wskoczył do środka, wpierw zawieszając się o kraniec wyrwy jedną dłonią, potem lekko lądując na ugiętych kolanach, by poszukać wzrokiem znajomego kształtu.

szukam różdżki hani - spostrzegawczość, st 60?


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Boczna ulica [odnośnik]18.10.20 2:02
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 54
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]26.10.20 12:48
Upadła na ziemię z hukiem. Obiła sobie plecy. Obiła wątrobę. Tak zawsze mówiła babcia; nie wchodź na drzewa bo obijesz sobie wątrobę i nie będziesz mogła ani jeść ani pić. Nie precyzowała wtedy czego dokładnie, ale te słowa utkwiły jej w pamięci. Teraz to na pewno będzie musiała przestać, miała wrażenie, że kręgosłup od tego upadku miała już z przodu, w żebrach, mostku, a wszystkie wnętrzności gdzieś rozlazły się na boki. Była przekonana, że jak wstanie, jej ciało będzie jakieś niekształtne. A może będzie jeszcze gorzej, może z braku odpowiedniej konstrukcji będzie przypominać wygniecioną w ciepłych dłoniach glinę. Uderzenie było na tyle silne, że straciła na chwilę oddech, a do tego wszystkiego doszedł ten cień człowieka, którzy przemknął gdzieś nad nią. Na Merlina, co to za małpiszon, pomyślała w ułamku sekundy, czując jak serce skacze jej do gardła. Umrze tu. Umrze za chwilę. Jeśli nie od obrażeń wewnętrznych to na pewno zamordowana przez jakąś istotę — bo to nie mógł być zwykły człowiek. Zaklęcie sprowadziło ją na dół, by pomóc ludziom, którzy się tu ukrywali. Chciała ich ocalić, pomóc wydostać się z Londynu pod osłoną nocy. A jeśli trzeba, zabrać do bezpiecznej oazy. Tymczasem wykazała się jakąś naiwnością. Człowiek znajdujący się tu nie potrzebował ratunku. Prawdopodobnie, był też wrogo nastawiony. Musiała zareagować szybko. Wskoczył tuż przed nią, jakiś cień, jak postać ze snu. Jak demon, jak mara, istota bez twarzy. Niewiele widziała, zakręciło jej się w głowie. Nabrała powietrza w płuca łapczywie, starając się odzyskać sprawność własnego ciała. Musiała gdzieś znaleźć różdżkę, rozglądała się wkoło. Ciemna postać przed nią chyba robiła to samo, jasny, choć blady ogień miał mu pomóc? Niewiele tu było widać. Nic nie było widać.
— Stój! Zatrzymaj się! — wycharczała, czując jak wzrasta w niej poczucie paniki. Nie dość, że wokół było ciemno, stał przed nią jakiś stwór, była bez różdżki, a na domiar złego gdzieś tu mogły być... — Tu mo-ogą być akromaunt-ule — jęknęła przeraźliwie, nie wiedząc, czy bardziej boi się własnej wizji spotkania z pająkami, czy może tej istoty, która zamierzała na nią napaść. Bo zamierzała, prawda? Serce w piersi biło jak szalona, adrenalina krążyła w żyłach. Miała  jedną szansę. — Nie zo-stawiaj mn-ie tu!— z jej gardła wydobyły się połamane od trudności z oddychaniem głoski.
Poderwała się z ziemi i ruszyła na niego, chcąc rzucić mu się na plecy, uczepić go jak rzep psiego ogona. Nie znajdzie jej różdżki pierwszy i nie wyjdzie stąd bez niej, nie rzuci na nią z bliska żadnego zaklęcia, nie zostawi jej takiej, kalekiej, bezkształtnej, samej. Nie miała sił krzyczeć do Sue, która pewnie była już na górze.

Rzuciłam 1 na spostrzegawczość więc zostawiam do oceny MG... I chyba rzucam się na Ciebie Marcel w akcie desperacji... Sad


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
boczna - Boczna ulica - Page 12 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Boczna ulica [odnośnik]26.10.20 12:48
The member 'Hannah Wright' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 85
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]26.10.20 17:36
Emocje nigdy nie były dobrym doradcą - a w tym konkretnym wypadku nie sprzyjały również poszukiwaniom zagubionej różdżki; chociaż Hannah wiedziała, że wykonany z cyprysowego drewna przedmiot nie mógł upaść daleko, to w oświetlonej jedynie chłodnym blaskiem zaklęcia piwnicy, wszystkie kształty wydawały się wyglądać inaczej - cień rzucany przez nieznajomego drżał i wydłużał się nienaturalnie, stojące w kątach, zdezelowane meble, przypominały przyczajonych ludzi, a połamane fragmenty desek - odnóża wielkiego pająka. Różdżka, schowana gdzieś w tym całym bałaganie, na pierwszy rzut oka niczym nie różniła się od podłużnych, zaścielających podłogę zlepków kurzu, zwłaszcza, że coś chyba na niej siedziało - i prawdopodobnie dlatego Hannah, zmierzając w stronę obcego młodzieńca, jej nie zauważyła - a przynajmniej nie zrobiła tego tak długo, dopóki nie natrafiła na nią stopą. Naciśnięta różdżka poturlała się do tyłu, noga dziewczyny podjechała razem z nią - a ona sama straciła równowagę, lecąc bezwładnie przed siebie.

Hannah, w celu określenia konsekwencji upadku, rzucasz kością k3 (możesz to zrobić w szafce). W zależności od wyniku:

1 - Machasz desperacko rękami szukając oparcia i ratunku przed upadkiem, ale bezskutecznie: lądujesz na czworakach, siniacząc kolana i zdzierając wewnętrzną stronę dłoni. Twoja różdżka, popchnięta stopą, toczy się gdzieś za ciebie, a ty orientujesz się co dokładnie na niej siedziało, ukrywając ją wcześniej przed twoim spojrzeniem: twoje dłonie i przedramiona obłazi chmara chropianków. Chociaż większość z nich udaje ci się strącić, kilka wplątuje się w twoje włosy. Sposoby na ich pozbycie się (a przynajmniej te najprostsze, bo własna kreatywność może podsunąć ci inne) są dwa: gwałtowne potrząsanie głową we wszystkie strony albo pomoc kogoś innego.
2 - Utraciwszy (znów) grunt pod nogami, robisz wszystko, żeby uchronić się przed upadkiem, w efekcie łapiąc za pierwszą rzecz, która znajdzie się w zasięgu twoich rąk. W tym przypadku - za ubranie Marceliusa. Dzięki temu nie upadasz na posadzkę (a przynajmniej - nie od razu), ale impet, z jakim wpadasz na młodzieńca, jest na tyle duży, że równowagę tracicie oboje - po czym wpadacie do środka głębokiej, wywróconej szafy. Lądowanie jest miękkie, szafa okazuje się wypełniona przesiąkniętymi zapachem naftaliny płaszczami, ulga nie trwa jednak długo, bo wokół was rozlega się przeciągły skrzek, a następnie ze sterty szmat wylatuje kilka chochlików kornwalijskich, które zaczynają szarpać was za ubrania i włosy. Musicie pozbyć się ich samodzielnie.
3 - Próbując uratować się przed ponownym zderzeniem z ziemią, łapiesz się pleców Marceliusa. Dzięki jego refleksowi i szybkiej reakcji, udaje wam się nie upaść - ale twoja różdżka, popchnięta w tył nieuważną stopą, turla się w głąb piwnicy, zderza z czymś, po czym... wystrzeliwuje fontanną iskier i kolorowego brokatu, a następnie zaczyna podskakiwać, obijając się o ściany, podłogę i meble niczym kauczukowa piłka. Przez cały ten czas z jej końca wydobywają się snopy tęczowego proszku, który osiądzie na was, kiedy spróbujecie ją złapać. Uda się to tej postaci, która jako pierwsza wyrzuci ST wynoszące 70 (do rzutu dolicza się podwojoną zwinność).

Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]02.11.20 12:00
Nie mógł dostrzec różdżki - usłyszał za to jęk kobiety i miał ochotę przewrócić oczyma, czy naprawdę psychopatyczna służba magicznej policji... bała się pająków? Nie słuchał jej, wiedział, że od tego, kto pierwszy znajdzie jej różdżkę, zależało teraz wszystko; musiał zapanować nad zbyt szybkim biciem serca, skupić się na celu i wypatrzyć drewienko, zanim będzie za późno - wtedy mogli zacząć rozmawiać, kiedy ona przestanie stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Jednak mniej więcej wtedy policjantka przeszła samą siebie. Nie zostawiaj mnie tu - poważnie? Goniła po ulicach dzieciaki, bezbronne kobiety, mordowała normalnych ludzi niemagicznego pochodzenia i nagle przeraziła się, że w piwnicy, do której spadła, mogły być pająki?
- Co?  - zdążył zapytać, kiedy zwróciła się w jego stronę. - Za tobą, akromantula-a-a-a-a! - zawołał, sądząc, że w ten sposób kupi sobie chwilę czasu wystarczającą, by znaleźć jej różdżkę. Nic bardziej mylnego, to ona znalazła ją pierwsza - Marcel przez ciemności nie dostrzegł jednak, jak jej stopa prześlizguje się po różdżce, kiedy wykonała drapieżny skok prosto na niego. Słowa przerodziły się w krzyk, kiedy zaciskała dłoń na krańcu jego kurtki - i w końcu wpadła prosto na niego; impet pchnął jego nogi pod pobliską przeszkodę, jeszcze nie wiedział co, ale pod siłą jej uderzenia nie był w stanie zachować równowagi - deska podcięła jego nogi, przewracając go do skrzyni, a może szafy, jak dało się wyczuć po zapachu; na moment stracił dech pod wpływem bezwładnego uderzenia, kaptur opadł, odsłaniając chłopięcą twarz i złote kosmyki włosów. Lądowanie było miękkie, w szafie były płaszcze, ale na niego spadła jeszcze kobieta - potrzebował chwili, żeby dojść do siebie. - Gdzie magiczna policja znajduje teraz takie niedojdy?! Wyrżnęliście wszystkich i macie braki kadrowe?! - wykrzyczał z frustracją, bo strach przed nią uleciał jak sen, prędzej potknie się o własne nogi, niż go złapie.  - O nie - Zbladł, kiedy usłyszał bzyczenie. Słyszał je wyraźnie, tuż pod głową, z płaszczy, na których leżał. - Nie - powtórzył z przerażeniem, jeszcze nim chochliki zaczęły wynurzać się spod materiałów ubrań - kiedy rozległ się przeraźliwy skrzek - jeden szarpnął go za włosy, drugi za ucho, trzeci i czwarty mknął ku kobiecie. - Złaź ze mnie! - krzyknął, chcąc ją z siebie zepchnąć - bez delikatności odpychając ją ramionami - i jednym kolanem  - w bok, chochliki chwilowo wydawały się bardziej problematyczne od niej.

ZAPASY Z HANIĄ, sprawność chyba +36


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Boczna ulica [odnośnik]02.11.20 12:00
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 18
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]06.11.20 22:31
Wszystko było nie tak. Od samego początku. To nie był jej dzień, pomimo wytrwałości, determinacji i jak najlepszych chęci, los nieustannie rzucał jej kłody pod nogi. Nigdy nie przypuszczałaby, że rzuciłby jej własną różdżkę, którą przeoczyłaby dopatrując się gdzieś dalej podobnego kształtu w ciemnościach; że poślizgnie się w chwili, w której próbowała rzucić się na tego łajdaka, który na pewno chciał ją napaść, udusić, wszystko jedno co. Zdarzało jej się potknąć o własne nogi, gdy zbyt prędko próbowała się odwrócić, czy przydepnąć kawałek włóczącej się po ziemi spódnicy i runąć do przodu w ostatniej chwili łapiąc równowagę. Zdarzało jej się wylać na kogoś herbatę, czy przydepnąć przypadkiem, ale właśnie dawała popis, którego z pewnością ani ona, ani potencjalny łajdak długo nie zapomną. Było w tym coś pokrzepiającego — z pewnością nie spodziewał się takiego obrotu spraw, dzięki czemu nie zdołał jej zaatakować.
— Co?— Chciała się jeszcze odwrócić, naiwnie, za siebie, podążając ślepo za jego rzekomym spojrzeniem, ale wszystko zadziało się za szybko. Straciła równowagę, wpadła na niego, zamiast agresywnie, śmiało go zablokować, przypadkiem jak niezdara z impetem przewracając go na ziemię. — Gdzie... nie! Czek...— Podłoże było miękkie, jęknęła znów, gdy wylądowała na nim. Mniejszym niż się spodziewała, kościstym. Jego łokieć wbił jej się w pierś, gdy prawdopodobnie próbował się osłonić. — Zabieraj tą łapę!— warknęła, próbując wyeliminować wszystkie te wystające kikuty na które się nadziała, wcale z nim nie walcząc, gdy on sam próbował się wyswobodzić. Miała wrażenie, jakby przebił ją włócznią. Bolało ją w kilku miejscach, ale to nie był czas na obdukcję. Zapach naflatliny uderzył w nią równie mocno. Wpadli do jakiejś szafy, nie czuł jednak płaszczy, tylko jego. Wystającego jak pale, na które się nadziała.  — Co ty bredzisz, jaka policja — spytała z niezadowoleniem i drwiną. On sobie żarty robił? — Sam jesteś niedojda, jakby nie parzyć to ty leżysz — dodała pewniej, próbując przytrzymać go chwilę w tej pozycji, dopiero wtedy poczuła przy dłoniach miękkość jakiś płaszczy. I usłyszała bzyczenie.
— Rzuć na nie coś! Na co czekasz?! — fuknęła, próbując jednocześnie wygramolić się z szafy i zejść z niego. Jego ręce, ramiona, kolana, wszystko pomagało jej się jednocześnie wypchnąć z niej, choć wyjątkowo nieprzyjemnie, boleśnie.
Przyzwyczajony do ciemności wzrok w końcu dostrzegł różdżkę. Kiedy jeden z przeklętych chochlików złapał ją za włosy rzuciła się do niej.
— A... Ała! Co za... Podłe... Kreatury!— próbowała odpędzić się dłonią od jednego, padając na kolana i chwytając w prawą dłoń różdżkę. Obróciła się za siebie szybko, butem odrzuciła jednego chochlika i wycelowała w niego różdżką.— Drętwota!

Odnalazłam różdżkę


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
boczna - Boczna ulica - Page 12 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright

Strona 12 z 16 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15, 16  Next

Boczna ulica
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach