Wydarzenia


Ekipa forum
Boczna ulica
AutorWiadomość
Boczna ulica [odnośnik]02.05.15 13:10
First topic message reminder :

Boczna ulica

Jedna z wielu bocznych uliczek Londynu, mniej zatłoczona, cichsza, otoczona raczej budynkami i kamienicami mieszkalnymi, niż sklepikami i restauracjami. Wzdłuż chodnika piętrzy się rząd przepięknych latarni, rozświetlających nocą gęste mroki nieprzeniknionej londyńskiej mgły. Raz na jakiś czas przejedzie mugolski samochód, kiedy indziej drogę przebiegnie dziecko. Wysoka zabudowa uniemożliwia rozpoznanie jakichkolwiek orientacyjnych punktów miasta w oddali, nie da się dostrzec stąd Big Bena. Łatwo się zgubić, jeśli nie zda się dobrze miasta.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Boczna ulica [odnośnik]06.11.20 22:31
The member 'Hannah Wright' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 80
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
boczna - Boczna ulica - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]13.11.20 23:04
- Jaką łapę - żachnął się, kiedy go upomniała, nie przestając się z nią szamotać; ach, tę łapę, wspomniał, odkrywając, że rzeczywiście wbiła jej się w pierś, w innej sytuacji może poczułby się niezręcznie, ale w tej walczył o życie, przekonany, że miał przed sobą funkcjonariuszkę magicznej policji. - Sama się stąd zabieraj! - odwarknął bez zawahania, odpychając ją mocniej; był od niej silniejszy, był w stanie ją odepchnąć, wypchnąć, przed czym właściwie nawet się nie broniła. Była słabsza. Ale właśnie wtedy, kiedy leżeli twarzą w twarz, uzmysłowił sobie, że potrafił ją rozpoznawać. Każdy ją dzisiaj potrafił rozpoznawać. Przyglądał się plakatom wiszącym na murach często, zastanawiając się nad każdym nazwiskiem z kolei. Każde miało swoją historię, którą czasem układał sobie w głowie. Czy tak widział Hannah Wright? Nie. Ale to nie było teraz istotne. Informacje docierały do niego powoli, starając się doścignąć wychodzące na wierzch gniewne emocje. - A ty niby stoisz, co? Jakbyś mnie nie przygniotła jak słonica, to bym nie leżał - warknął, kiedy wreszcie znalazła się poza szafą; sam wsparł się na bocznych ściankach, podciągając się nieco w gorę  - bahanki zdążyły go otoczyć z obu stron, bzycząc złośliwie, wrednie, sięgając do niego drobnymi rączkami z drobnymi pazurkami. - Na co czekam?! Czekam, aż ze mnie zleziesz!  - dodał zajadle, koncentrując się na tym tak mocno, że nie uchylił się przed nadlatującą bahanką, która chwyciła w dwie dłonie kosmyki jego włosów - szarpiąc je do tylu. - Ałaaaa! - zawył, odpędzając stworzonko dłonią. Odnalazł różdżkę, przez chwilę szukając jej w kieszeni kurtki na oślep, w końcu ujmując między palcami, by skierować ją - nieco na oślep - w tamtym kierunku. - Pertrubo! - zawołał, promień roztrzaskał się o ścianę. - Pertrubo! - ponowił inkantację, ale i druga - skruszyła się o jeden z sąsiednich mebli. - Podłe dranie! - zawołał, odpędzając się od szkodników rękoma. Czarownica poradziła sobie lepiej przynajmniej z miniaturowym zagrożeniem, jedno ze stworzonek opadło na posadzkę; nieznacznie to poprawiało to jej sytuację i wcale nie poprawiało jego. Nie miał czasu się z nimi rozprawiać. Nie zapominał o patrolu, przed którym tutaj zbiegł.
- Znam cię. Jesteś na tych plakatach - zawołał, choć wcale nie wyglądał, jakby mówił do niej - z rozbiegu rzucił się na znajdujący się pod ścianą regał, wyskakując po jego półkach na górę. Został na wierzchu na czworaka, szacując odległość od krańca wyrwy; nie było daleko. Bahanki zostały na dole.  - Zagoniła mnie tu policja. Albo ich zgubiłem albo zaraz tu będą. Nie mogą cię tu znaleźć. Daj mi rękę - zawołał, wyciągając ramię w dół - bez trudu wyciągał Delilah na szarfie, jeśli tylko nie będzie stała jak słup soli - dadzą radę. - Pośpiesz się! - Jego serce znów uderzyło mocniej, nie mógł wiedzieć, ile mieli czasu. Mógłby uciec - tak po prostu - zostawić ją tu, pewnie odwróciłaby od niego uwagę. Na jej tle - był nikim ważnym.
Mógłby. Ale nie potrafił.

próbowałem...


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Boczna ulica [odnośnik]25.11.20 17:29
Po poziomie prowadzonej rozmowy, albo odzywek mogłaby się domyślić, że miała do czynienia z młodym chłopakiem, ale wydawał jej się zbyt silny i zbyt sprytny, by uznała go za zwyczajnego dzieciaka. Pozwoliła się wypchnąć, nie narzekając na ból ani nieprzyjemności, poza nieprzyjemną i wstydliwą kwestią piersi, dla której nie okazał, ślepiec, żadnej litości. Chochliki kornwalijskie ciągły ją już za kraniec spódnicy, wplątały jej się w kosmyki, które wypadły z lekkiego upięcia. Miała długie, gęste włosy, jeśli zamota się na dobre nie pozbędzie się go nigdy, a ostatnie na co miała ochotę do pozwolić, by nieznajomy zbir celował jej prosto w głowę. Szukała oparcia w ścianach szafy; naiwnie, krótko przyglądając mu się — jakby nie patrzeć, atmosfera nie sprzyjała intymności, a leżenie na nim, nawet przez przypadek, było dostatecznie krępujące, by pozwolić mu się usunąć, gdy sama nie dawała rady się wygramolić. Może dlatego nie skupiła się na rysach jego twarzy, pobieżnie ją zapamiętując, nie będąc w stanie ocenić ani wieku ani nastawienia, choć je mogła odgadnąć po głosie.
— Jak co?— wydukała, na krótką chwilę całkiem ignorując szarpanie za włosy, by spiorunować go spojrzeniem. Może w tej krótkiej chwili też łzy — złości i przykrości napłynęły jej do oczu, ale zawsze mogła zrzucić to na karb szarpiących za włosy chochlików. Nie mógł wiedzieć, że zmagała się z wagą, gdy była dzieckiem; słuchała podobnych i tak samo przykrych przytyków i komentarzy od ślizgonów w szkole. Na tyle dotkliwych, że nigdy nie nabrała do tego dystansu. — Frajer — odparowała tylko, próbując rękami odgonić od siebie te małe, podłe kreatury. W jednej chwili wstąpiła w nią taka złość, że odepchnęła od siebie latającego gnojka otwartą dłonią, a towarzyszył temu plask tak głośny, jakby uderzyła nią w cienką deskę. Zaraz tego pożałowała, bo nadleciał i zaatakował ją ze zdwojoną siłą. — Odczepcie się!— krzyknęła, machając rękami. Nie wiedziała, gdzie znajdowały się schody, w tym amoku pogryzą ją i zamęczą zanim je odnajdzie. — I to daje ci prawo do takiej podłej krytyki? — Warknęła , celując różdżką w kolejnego chochlika. — Drętwota! — spróbowała znów, nie czekając jednak na efekt ruszyła się z miejsca. — A ja chciałam ci pomóc, myślałam… Szlag! — Krzyknęła znów, czując jak szarpie ją za włosy. — Myślałam, że potrzebujesz pomocy! — Zignorowała jego przejaw dobrej woli, wciąż nosząc w sobie urazę sprzed chwili. To sprawiło, że poczuła okropny opór, przed podaniem mu dłoni. Nie wiedziała, czy to złość — czy raczej obawa przed tym, że podciągając ją do góry potwierdzi swoje przypuszczenia, co do jej wagi — w jego mniemaniu zapewne o dużo za dużej — wystawiła różdżkę przed siebie, w górę, w dziurę, z której wcześniej spadła. — Ascendio!
Różdżka momentalnie szarpnęła nią i pociągnęła za sobą, wrzucając na parter, na przejście, w którym wcześniej postanowiła z lichych drzwi zrobić kładkę. Oddychała wciąż ciężko, ale stojąc już stopami na ziemi obróciła się przez ramię wpierw na chochliki, które zostały w dole, a później na chłopca, dopiero teraz mogąc mu się przyjrzeć.
— Jeśli potrzebujesz schronienia musisz iść ze mną — powiedziała sucho, ruszając przed siebie, w kierunku wyjścia. Przystanęła w progu i wyjrzała lekko za róg, szukając wzrokiem wspomnianego przez siebie patrolu. Nie wiedziała jeszcze, za za nią nie wyruszy, że zgubi go po drodze. — Sue? — spytała, spoglądając w górę, ale nie usłyszała odpowiedzi. Lovegood musiała już zająć się sprawą, być może odnalazła kogoś i prowadziła go już do oazy. — Nie zgub się — poprosiła go, choć rozżalony głos niósł w sobie coś z polecenia. Ruszyła biegiem przed siebie, by przeciąć ulicę, skąd mogła wystartować z nieznajomym na miotle, ukryta w cieniu gęstniejącej nocy.

Drętwota nieudana, Ascenido udane


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
boczna - Boczna ulica - Page 13 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Boczna ulica [odnośnik]27.12.20 22:01
- Jak słonica! - powtórzył, skoro nie dosłyszała; nie był świadomy, że mógłby tymi słowy rzeczywiście sprawić jej przykrość, gdyby był, pewnie - mimo przedziwnych okoliczności - zacząłby ją przepraszać; ciemności nie pozwoliły mu jednak dostrzec łez, jakie błysnęły w jej oczach. Nawet, gdyby była cięższa, nie widział w swoim porównaniu niczego złego - przecież to tylko słowa, a cyrkowa arena jak nic innego nauczyło go szacunku do inności. Nie było drugiego miejsca w kraju, a może i na świecie, gdzie dało się spotkać tak wiele dziwadeł na jednej przestrzeni, a on, on był jednym z nich. - Co? - Krytyki..? O czym ona mówiła? Zaklęcie wyprowadziło ją z wnęki, magia pociągnęła ją w górę - świsnęła obok, ignorując jego wyciągniętą rękę i pognała przed siebie. Przez chwilę przyglądał się jej plecom, powtarzając w myślach, myślałam, że potrzebujesz pomocy. Nie wszystko było oczywiste na pierwszy rzut oka, czy ona myślała, że to on sprowadził na nią te bahanki? Nie wiedział ani nie rozumiał - wstał i poszedł za nią, szybszym krokiem, razem z nią opuszczając budynek. Wyobrażał sobie w myślach to spotkanie na tysiące sposobów, kiedy, jak, po raz pierwszy napotka Zakon Feniksa, jego członków. Miał nadzieję na rozmowę. Na...
Mrzonki, nie nadawał się do tego. Nie rozumiał, skąd w jej głosie wzięło się rozżalenie, ale nie zamierzał jej narażać - patrol zjawi się tu lada moment, był tego pewien. Podbiegł za nią kilka kroków, przy pierwszym zakręcie podskakując, by chwycić się dłońmi pobliskiego muru; podciągnął się na nim, na moment przysiadł, odprowadzając dziewczynę spojrzeniem. Zniknęła gdzieś w nocnym mroku - nawet się na niego nie obejrzała. Miał nadzieję, że trafi w bezpieczne miejsce, cokolwiek tu robiła i czegokolwiek tu szukała.
Po chwili zawahania przeskoczył przez mur na drugą stronę, przemykając w cień pobliskiego budynku, by przedostać się do sąsiedniej dzielnicy. Musiał umknąć w kierunku portu, to tylko kilka przecznic stąd. O tym, co wydarzyło się dzisiaj, powinien po prostu zapomnieć.

/zt x2 :pwease:


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Boczna ulica [odnośnik]07.01.21 18:49
19 lipca 1957 roku

Badania nad eliksirem szły pełną parą, przynajmniej w pojęciu eterycznej alchemiczki. Pierwszy test eliksiru, nad którym przyszło jej pracować z Belviną okazało się niezwykle pomyślne - mikstura zareagowała dokładnie tak, jak przewidziały wszystkie obliczenia oraz długie godziny budowania odpowiedniej receptury. Frances doskonale jednak wiedziała, że jeden test nie oznacza zakończenia prac. Potrzebowały potwierdzenia, upewnienia się, że z mikstura za każdym przyrządzeniem, będzie działała dokładnie tak samo.
Ubrana w błękitną, zwiewną sukienkę panna Burroughs udała się do centrum Londynu, poinformowana przez znajomego zielarza o pewnym, wyjątkowo dla niej korzystnym wypadku. Uśmiechnęła się na widok ciemnowłosej czarownicy..
- Dzień dobry, Belvino. - Przywitała się, po chwili delikatnie muskając jej policzek swoimi, malinowymi wargami. - Dziś będziemy mieć trochę więcej pracy, chodź. - Rzuciła, po czym owinęła rękę wokół jej ramienia, prowadząc pannę Blythe w głąb uliczki, ku odpowiedniemu mieszkaniu. - Luetta Salmander, lat dziewiętnaście. Cierpi na Śmiertelną Bladość i miała nieprzyjemny wypadek z jadowitymi Tentakulami, podczas pracy jednak z nich owinęła swój pęd wokół jej kostki, wpuszczając jad. Twoim zadaniem będzie sprawdzenie jej stanu, późniejsze uleczenie jej oraz, gdy podamy eliksir, upewnienie się, czy jest bezpieczny przy podobnych schorzeniach. - Wyjaśniła krótko, acz niezwykle treściwie pewna, że dziś panna Blythe będzie miała odrobinę więcej pracy. Teoretycznie, mogłaby wybrać inną osobę, nie posiadającą genetycznej przypadłości... Panna Burroughs była jednak pewna, że sprawdzenie takich warunków z pewnością im pomoże, jeśli będą chciały sprzedać recepturę, z pewnością powinny znać odpowiedzieć na podobne pytania.
Kilka minut później, eteryczna alchemiczka zatrzymała się przy budynku z niebieską fasadą, by wspiąć się po kilkunastu schodkach i zapukać do środka. Drzwi otworzyły się same, zapewne za pomocą magii. Eteryczna alchemiczka weszła ostrożnie do środka, a ciepły uśmiech przyozdobił jej usta.
- Dzień dobry, Luetto. Dziękuję, że się zgodziłaś... - Zaczęła spokojnie, zerkając na dziewczynę leżącą na łóżku. Blada, zapewne zmagająca się z gorączką przypominała typowego pacjenta bardziej, niż Clayton.- To Belvina, moja przyjaciółka, jest uzdrowicielem i z pewnością Ci dziś pomoże. - Dodała, zajmując miejsce na jednym z foteli, aby wyciągnąć podkładkę, pergamin oraz pióro z kałamarzem. Sporządzenie odpowiednich notatek z pewnością pozostanie jej zadaniem.
-Dzień dobry...Miło... Miło mi was poznać... Wybaczcie... jestem... jestem trochę słaba... - Rudowłosa dziewczyna wypowiedziała cicho, zachrypniętym głosem, zapewne spowodowanym niewystarczającą ilością spożywanych płynów. Mieszkała sama i było to jasne już na pierwszy rzut oka po niewielkim mieszkanku. - Odpoczywaj, Luetto i o nic się nie martw, zajmiemy się wszystkim. - Panna Burroughs rzuciła ciepło, spojrzenie szaroniebieskich tęczówek kierując na przyjaciółkę. - Możemy zaczynać? - Spytała z zaciekawieniem w swoim spojrzeniu.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Boczna ulica [odnośnik]14.01.21 0:30
Pierwszy test mikstury był ich małym sukcesem, małym, bo przed nimi był jeszcze jeden, który miał potwierdzić skuteczność i pokładała w nim duże nadzieje. Po powrocie do domu analizowała pierwszą próbę na świeżo, wyciągała wnioski ze wszystkiego, co przyszło jej obserwować, aby w późniejszym czasie mógł przekazać to alchemiczce, gdy zajmie się dopracowywaniem ostatnich szczegółów receptury. Godziny spędzone w pracowni przyniosły pewne nurtujące ją kwestie na które póki co nie posiadała odpowiedzi, lecz drugi przypadek, który miał być próbą dla eliksiru, mógł wyjaśnić część. List od Frances mimo krótkiego odstępu czasowego, był czymś, czego wyczekiwała niecierpliwie, gotowa parę razy zaoferować pomoc w poszukiwaniu kolejnego przypadku, lecz finalnie zrezygnowała z podobnego kroku pamiętając, że ta uzdolniona alchemiczka wolała wyselekcjonować osoby sama. Umówionego dnia i o odpowiedniej godziny czekała na dziewczynę. Stojąc przed jednym z wielu sklepów na Pokątnej, spoglądała na wystawę witryny. Ciemne tęczówki błądziły leniwie po przedmiotach, które miały zachęcić, aby przekroczyć próg i zostawić trochę gotówki. Nie skusiła się, odwracając wzrok, by nieświadomym, dyskretnym ruchem wygładzić materiał beżowej sukienki, której lejący się materiał otulał jej sylwetkę. Dosłownie chwilę później usłyszała dziewczęcy głos, tak dobrze już znany. Obejrzała się na przyjaciółkę, uśmiechając delikatnie i pochylając w jej stronę, aby przywitać się z dziewczyną w identyczny sposób.- Dzień dobry, Frances.- odparła w podobnym tonie.- Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy.- dodała z cieniem rozbawienia. Lubiła wyzwania, im było trudniej, tym ciekawiej, mimo że zwykle w pierwszym momencie przeklinała mocno najgorsze przypadki.
Podążyła równo z alchemiczką, słuchając, gdy zaczęła zdradzać szczegóły odnośnie dzisiejszego przypadku o którym w liście niewiele chciała zdradzić. Śmiertelna Bladość i wypadek z jadowitą Tentakulą, te dwie informacje najbardziej zwróciły jej uwagę. Choroby genetyczne ostatnim czasy były tym, z czym spotykała się częściej, powoli więc wchodziły w zakres jej żywszego zainteresowania i coraz chętniej pochylała się nad księgami oraz wszelkimi zapiskami dotyczących wszelkich genetycznych przypadłości. Teraz znów ta wiedza zdawała się potrzebna i pozwalała już na wstępie określić priorytet.
- Ile czasu minęło od wypadku? – spytała po chwili ciszy, moment przed tym, jak weszły do budynku. Ten fakt był dość istotny, mogła dzięki temu określić, jak szybko trzeba działać i jak bardzo czas mógł być im niekorzystny, gdy chciały przyprowadzić test, ale przy okazji pomóc jak najszybciej dziewczynie.
Pozostała dwa kroki z tyłu, kiedy przechodziły przez nieduże mieszkanie. Skupiła spojrzenie na dzisiejszej młodej pacjentce, uśmiechając się ciepło.- Dzień dobry.- przywitała się lekkim tonem, pozostawiając Frances wyjaśnienie sytuacji, a samej przyjrzała się oceniająco rudowłosej. Podeszła bliżej, kiedy tylko dziewczyna odezwała się, by zaraz przysiąść na skraju łóżka. Dotykając czoła i szyi Luetty potwierdziła tylko to, co widać było na pierwszy rzut oka, gorączka była wysoka, a odwodnienie zauważalne.- Obniżę za moment temperaturę ciała, gorączka przestanie ci dokuczać, ale musisz nawodnić organizm, aby zaczął poprawnie funkcjonować. Przez najbliższe dni przyjmuj więcej płynów.- poinformowała spokojnie. Sięgnęła po różdżkę, by zaraz przysunąć ją do dziewczęcego ciała, poprowadziła ohię wyuczonym ruchem.- Pugno febris.- szepnęła, aby następnie odczekać kilka sekund, dając zaklęciu zadziałać.- Będę musiała zerknąć na miejsce, gdzie Tentakula zacisnęła pnącze.- poinformowała dziewczynę, bo nawet jeśli było to logiczne, wolała zachować komfort dla obu stron.- lecz to za moment, daj sobie chwilkę.- podniosła się, aby przejść do niedużej kuchni i wrócić zaraz ze szklanką wody, która podała Luettcie.- Powoli.- poradziła, asekuracyjnie pomagając jej podnieść się nieco, aby wypiła trochę.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Boczna ulica [odnośnik]15.01.21 0:32
Uśmiechnęła się ślicznie do panny Blythe, gdy ta się z nią przywitała. Doskonale wiedziała, jak bardzo ciemnowłosa może cieszyć się na kolejne testy, zwłaszcza okraszone dodatkowym stopniem trudności. Ostatnim razem wszystko poszło niezwykle gładko, nie zawsze jednak, podczas uzdrowicielskiej pracy, eliksir będzie miał styczność z tak prostymi przypadkami. Z pewnością zdarzyły się również momenty, gdy te przypadki będą bardziej skomplikowane i to właśnie taki wypadek miały sprawdzić dzisiejszego dnia.
- Dwa dni. Ponoć pierwszego dnia Luetta czuła się niezwykle dobrze, lecz gdy wstała następnego ranka… Było gorzej. Sama z resztą za chwilę zobaczysz. - Udzieliła przyjaciółce dodatkowych wyjaśnień, jeszcze nim przekroczyły próg niewielkiego mieszkanka. Przed Belviną stało niezwykle duże wyzwanie, a Frances doskonale o tym wiedziała - jej przyjdzie jedynie spisywać odpowiednie wnioski oraz spostrzeżenia, które pomogą im zakończyć pracę nad eliksirem.
Luetta widocznie była w kiepskim stanie, nawet jeśli pozornie od wypadku minęło niewiele czasu. Dziewczyna nie miała wielu sił, nic więc dziwnego, że nie wstałaby otworzyć drzwi bądź je przywitać.
- Ma gorączkę? - Spytała Frances, gdy rozkładała kolejne kawałki pergaminu, pióro oraz kałamarz, aby móc sporządzić dokładne notatki. Ta informacja mogła okazać się niezwykle istotna, choćby przy późniejszej próbie sprzedaży mikstury do Świętego Munga. Doskonale wiedziała, że podobne pytania z pewnością zostaną zadane. Eteryczna alchemiczka rozpoczęła sporządzanie notatek - zanotowała dokładnie wiadomości o wieku oraz stanie zdrowia poszkodowanej, szykując się do kolejnych notatek.
-Dobrze… Postaram się…Dziękuję… - Odpowiedziała rudowłosa dziewczyna, przenosząc umęczone spojrzenie na buzię uzdrowicielki. Osłabiona oraz zmęczona nie miała najmniejszego zamiaru, aby w jakikolwiek sposób utrudniać im test bądź niesienie im pomocy.
Na słowa uzdrowicielki Luetta ostrożnie odsunęła cienką, gdzieniegdzie poprzecieraną kołdrę, by odsłonić chude, blade nogi. Zauważenie miejsca, w którym pnącze zacisnęło się wokół delikatnego ciała nie było czymś trudnym. Lewa kostka dziewczyny była wyraźnie spuchnięta, zaogniona paskudną czerwienią a z niewielkich ranek po kolcach sączył się biały płyn.
- Ja nie chcę… nie chcę na to patrzeć… - Rzuciła dziewczyna, a gdy Belvina wyszła do kuchni, panna Burroughs delikatnie ujęła jej ramiona, aby pomóc dziewczynie podnieść się do siadu - tak było bezpieczniej, jeśli miała cokolwiek pić. Eteryczna alchemiczka wróciła na swoje miejsce, by ponownie ująć pióro.
- Powiedz mi, droga Belvino, kiedy będziemy mogły bezpiecznie podać eliksir. - Poprosiła uzdrowicielkę, gdy ta wróciła ze szklanką wody. Rudowłosa czarownica ujęła szklankę w dłonie, by ostrożnie wypić kilka łyków wody i nie stawiając oporu przy dalszej części badań, jakie miała wykonać Belvina. Pozostało mieć nadzieję, że badanie oraz test przejdą sprawnie, a one będą mogły przejść do etapu, gdy będą pomagać jej wrócić do zdrowia.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Boczna ulica [odnośnik]17.01.21 22:40
Nie było co ukrywać, że lubiła wyzwania, nawet jeśli w danej sytuacji docierała do momentu, gdy zwyczajnie czułą się bezsilna. Takich sytuacji było jednak mało, a kiedy już zdarzał się taki przypadek, każdorazowo wyciągała z tego wnioski. Miała ambicje, miała plan na przyszłość, który zamierzała realizować zbierając doświadczenie, a w ostatnich tygodniach miała ku temu okazje dzięki współpracy z alchemiczką nad badaniami oraz pewnemu jegomościowi, który zjawiał się u niej z pełnym zakresem obrażeń, jakie tylko można było posiadać. W kącikach jej ust majaczył uśmiech, gdy Frances odpowiedziała na zadane pytanie. Czas miał kluczową rolę, bo jeśli ich dzisiejszy króliczek okaże się zbyt słaby, nie zamierzała pozwolić na testowanie eliksiru, kierując się dobrem drugiej osoby. Potrzebowały przecież żywej czarownicy o tak charakterystycznym profilu zdrowotnym, stąd jeśli trzeba będzie jej pomóc od razu, usuwając jad rośliny, nie zamierzała się wahać. Liczyła, że panna Burroughs zrozumie w razie czego jej decyzję.- Wydawało mi się, że jad rośliny nie jest, aż tak zdradliwy.- rzuciła bardziej do siebie. Wiedzę o roślinach miała podstawową, dlatego dopuszczała myśl, że mogło to być oczywiste dla kogoś bardziej zaznajomionego z florą.- Chociaż, najpewniej choroba genetyczna mogła mieć w tym swój udział.- dodała mimochodem. Strzępki informacji pozwalały jej, już wyciągać pewne wnioski, nie mogła jednak doczekać się aż dotrą na miejsce. Była dziś wyjątkowo pozytywnie nastawiona względem testu, jaki był dopiero przed nimi.
Sprawdzając stan Luetty, obejrzała się krótko na alchemiczkę, gdy dotarło do niej pytanie. Pokiwała powoli głową.- Tak, dość wysoką. Organizm jest osłabiony, ale zaraz coś na to poradzę.- odparła, wiedząc, że obniżenie temperatury to najistotniejszy krok. Nawet jeśli odbierała ciału dziewczyny naturalny sposób na radzenie sobie z chorobą, potrzebowała jej w stabilniejszym stanie. Kiedy dziewczyna wypiła trochę, odłożyła szklankę na stolik obok. Dotknęła ponownie jej czoła i szyi, sprawdzając, jak zareagowała na rzucone wcześniej zaklęcie. Gorączka spadła, była już tylko nieznacznie podwyższona. Tak mogło pozostać. Przesunęła się, aby przyjrzeć miejscu, gdzie roślina zacisnęła pnącze. Wyglądało okropnie, ale jeśli miała być szczera, spodziewała sie gorszego widoku.- Opuchlizna, zaczerwienienie, wygląda na dodatkowe zakażenie rany.- mruknęła, zastanawiając się nad tym. Dwa dni, szybko, aby doprowadzić do takiego stanu.- Mogło być gorzej.- stwierdziła, widywała już podobne rany, ale zwykle niepochodzące od jadowitych roślin.
Uniosła spojrzenie ciemnych tęczówek na Frances.- Możesz podać eliksir już, zanim zacznie w pełni działać, zdążę pomóc Luettcie. Przy okazji sprawdzimy, czy nie będzie kolidować z magią leczniczą.- jeśli czas działania będzie taki sam, wiedziała już ile ma czasu… a więc wystarczająco, aby zaradzić coś na stan dziewczyny.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Boczna ulica [odnośnik]18.01.21 0:19
Dzisiejszy test z pewnością będzie wyzwaniem - nie tylko dla nich, ale i mikstury, jaką przyjdzie im testować. Choroba genetyczna oraz ciężki stan pacjentki z pewnością odpowiadał temu, co znajdowali uzdrowiciele w szpitalnych salach. Panna Burroughs miała szczerą nadzieję, że specyfik zadziała odpowiednio w tych warunkach, w końcu to właśnie do nich był przeznaczony.
Szaroniebieskie spojrzenie błysnęło zaciekawieniem, gdy Belvina wysnuła teorię dotyczącą jadu jadowitej Tentakuli.
- Na jad wiele czynników ma wpływ. W wypadku Tentakuli sporo zależy od wieku rośliny, widzisz, małe nie są bardzo groźne, lecz jeśli Luetta miała do czynienia z wiekowym okazem… Jego substancje trujące mogły być silniejsze… No i jak mówiłaś, dochodzi do tego choroba genetyczna… To jednak Twoje pole zainteresowań oraz praktyki. - Odpowiedziała spokojnie, rzeczowo, spojrzenie szaroniebieskich oczu lokując w buzi uzdrowicielki. Ona mogła opowiedzieć jej o kwestii samych substancji znajdujących się w jadzie oraz teoretycznej wiedzy zielarskiej, nie miała jednak większego pojęcia o anatomii oraz magicznych chorobach genetycznych - to już było dziedziną panny Blythe i Frances doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
- Och, to nie dobrze… - Odpowiedziała na wspomnienie o gorączce, nie było jednak jej dane, aby dalej zgłębić się w rozmowę. Musiała uważnie wynotować wszystko, co mogłoby się później przydać, a Belvina zajęła się odpowiednią pomocą Luettcie. Dziewczyna wyglądała bardzo źle - wymęczona zatruciem, osłabiona oraz niezwykle blada. Gdzieś w środku Frances cieszyła się, że udało im się tak sprawnie dotrzeć do dziewczyny. W końcu to oznaczało, że jeszcze dzisiejszego dnia otrzyma odpowiednią pomoc.
Uważnie wynotowała wszystkie obrażenia, odnalezione na rudowłosej przez Belvinę nie chcąc, by cokolwiek umknęło im z tej próby. Eteryczna alchemiczka przeniosła na chwilę spojrzenie ku przyjaciółce, po czym wyjęła z torby szklaną fiolkę, wypełnioną eliksirem.
- Luetto, wypij proszę wszystko. Nie musisz się obawiać, sprawdzałyśmy go już na jednej osobie i nie wywołuje żadnych, niepożądanych działań. Jeśli zadziała, wybarwi Ci dłonie na niebiesko, to jednak minie w przeciągu maksymalnie pół godziny… - Uprzedziła czarownicę o działaniu mikstury, po czym wręczyła jej fiolkę.
Rudowłosa dziewczyna przyjrzała się zawartości.
- Lubię niebieski… - Wypowiedziała drżącym głosem, po czym wypiła całą zawartość. Panna Burroughs odebrała fiolkę po czym wróciła do stołu, uważnie notując godzinę podania mikstury. - Mów mi wszystko, co będziesz robić Belvino. Nigdy nie wiemy, która kwestia może okazać się przydatna. - Poprosiła przyjaciółkę, tym samym dając znać, iż jest gotowa aby przygotować dokładne sprawozdanie z testu. Moment zakończenia badań zbliżał się coraz bardziej.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Boczna ulica [odnośnik]19.01.21 22:14
Była pewna, że jeśli eliksir sprawdzi się w tym przypadku, gdy poza jadem roślinnym, dochodzi choroba genetyczna, okaże się wyjątkowo przydatny. Co prawda liczba osób, które zmagały się z genetycznymi problemami nie była tak duża, jeśli wyłączało się z tego rody szlachetnej krwi, ale jednak występowały i były tak samo podatne na urazy wszelkiej maści. Możliwość bezpiecznego podania mikstury podnosiła jej wartość zdecydowanie. Dlatego w tym teście pokładała duże nadzieje. Słuchała z zainteresowaniem, kiedy Frances postanowiła podzielić się zdecydowanie większą wiedzą w zakresie flory, a w tym przypadku magicznej. Zawsze z uwagą przysłuchiwała się temu, co mówił ktoś znający się na danej dziedzinie lepiej niż ona. Lubiła pogłębiać wiedzę, dowiadywać się nowych rzeczy, nawet jeśli wysnuwane przez nią teorię, spotykały się z krytyką mniej lub bardziej ostrą. Konstruktywna była wielce przydatna i w sumie uczyła pewnej pokory.
- Sądzisz, że Luetta mogłaby mieć dostęp do starszego okazu? – w duchu liczyła, że nie, bo mogło to skomplikować cały test, jeśli jad w organizmie będzie silniejszy niż przypuszczała.- Choroba na pewno jej nie pomaga. Śmiertelna Bladość to zwyczajniej mówiąc poważne problemy z krążeniem, które mocno osłabiają organizm, nawet gdy jest w fazie uśpienia. Dlatego trzymajmy kciuki, żeby roślina nie doprowadziła do zaostrzenia stanu.- w innym przypadku lista priorytetów zmieni się drastycznie.
Uzupełniały się w wiedzy i nie było co do tego wątpliwości. Z drugiej strony, musiały skoro współpracowały nad eliksirem, wymagającym od nich różnej wiedzy, która zestawiona ze sobą dawała efekt taki jak teraz, gdy bez obaw przeszły do testów, miały pierwszy sukces i czekał je kolejny, chociaż może już nie tak łatwy.
Nie odpowiedziała nic na komentarz względem gorączki, spodziewała się przecież czegoś takiego. Jad rośliny musiał zadziałać na organizm, musiał zmusić go do podjęcia nierównej walki, aby zwalczyć toksyny. Mechanizmy obronne ciała była dla niej jasne, działało to schematycznie, raz za razem i w każdym przypadku. Wiedziała również jak tą próbę obrony zatrzymać, obniżyć temperaturę, co z resztą udało jej się. Potrzebowała stabilnego stanu swej dzisiejszej pacjentki, takiego przy którym nie będzie miała wątpliwości czy coś zaraz nie wymknie się spod kontroli. Odsunęła się, obserwując, gdy Frances podała dziewczynie fiolkę z miksturą, obracając w palcach różdżkę odrobinę nieświadomie, wykonując ten prosty ruch. Uśmiechnęła się delikatnie, słysząc rzucone przez Luette stwierdzenie, ale sama milczała nadal. Przeniosła spojrzenie na alchemiczkę, by zaraz skinąć delikatnie głową. Podeszła z powrotem bliżej, chcąc zrobić to, co zapowiedziała chwilę temu.- Purus.- szepnęła, przesuwając ohią tuż nad rankami widocznymi, mimo opuchlizny.- Odkażę rany i przyspieszę gojenie.- słowa po części kierowała do przyjaciółki, a po części do rudowłosej.- Curatio Vulnera.- wypowiedziała tak samo miękko, jak zawsze, bez zawahania i z pewnością w gestach. Zerknęła na dłonie dziewczyny, później powoli przeniosła wzrok na zegar, czas upływał, ale jeśli kierować się poprzednim razem… jeszcze chwila, nim delikatna niebieska barwa zacznie pojawiać się na bladej skórze.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Boczna ulica [odnośnik]20.01.21 18:18
Zamyślenie pojawiło się na buzi eterycznego dziewczęcia, gdy pytanie uleciało z ust Belviny.
- Starszym od sadzonek? Z pewnością. Takim, który pamięta narodziny Flamela? Z pewnością nie. To jednak jedynie moje podejrzenia, aby w pełni to określić, zapewne musiałybyśmy zobaczyć roślinę na własne oczy, bądź skonsultować całą sprawę z niezwykle zdolnym zielarzem, aby zdobyć pewność w tej kwestii. - Odpowiedziała spokojnie, spojrzenie na dłużej lokując w buzi przyjaciółki. Sama posiadała zaawansowaną wiedzę z zielarstwa, wiedziała jednak, że to mogłoby być odrobinę za mało, aby określić dokładny wiek rośliny, z którą miała styczność Luetta. - Musisz mi kiedyś opowiedzieć o tym więcej… Kto wie, może uda nam się wpaść na pomysł czegoś, co pomogłoby przy tej chorobie? Planuję zajmować się innymi miksturami, lecz kilka leków nie będzie wyglądało źle w moim dorobku. - Zaproponowała miękko, z delikatnym uśmiechem wyrysowanym na malinowych ustach. Nowe odkrycia oraz sporządzenie nowych mikstur na stare, doskonale znane problemy było czymś, czym zajęłaby się z przyjemnością. Co prawda głównie interesowała się manipulacją umysłem oraz zagadnieniami, powiązanymi ze starożytną alchemią, nie widziała jednak powodu, dla którego nie miałaby zająć się czymś odrobinę innym.
Dziewczęa pracowały, gorączka ponoć została ustabilizowana, a panna Burroughs dokładnie notowała wszystkie słowa jakie padały z ust przyjaciółki oraz działania jakie wykonywała. Frances przesunęła się na krześle tak, by dokładnie widzieć scenkę, a co ważniejsze - dłonie drobnej Luetty. Szaroniebieskie spojrzenie wędrowało między pergaminem, jej dłońmi, a zegarem wiszącym na ścianie.
Rudowłosa zaś zdawała się poczuć odrobinę lepiej, zapewne za sprawą zaklęć, jakie rzuciła na nią uzdrowicielka. Gorączka zmalała a skóra w miejscu, gdzie spotkała się z pnączem jadowitej Tentakuli zbladła odrobinę, zdając się goić.
- Kiedy zmieni się kolor moich rąk, Frances? - Spytała już lepszym głosem, odrobinę silniejszym, chociaż nadal było po dziewczynie widać, że w ostatnich godzinach przeszła przez niezwykle spore porcje bólu oraz męk, wywołanych zatruciem.
- W przeciągu kolejnych dwóch minut specyfik powinien zadziałać, powiedz mi, Luetto, jak się czujesz? Czujesz nudności bądź dwoi Ci się w oczach? - Spytała, uważne spojrzenie lokując w buzi dziewczyny.
- Nie, wszystko w porządku. Czuję się trochę lepiej… Dziękuję. - Odpowiedziała rudowłosa, ostatnie słowa kierując do uzdrowicielki. Panna Burroughs dokładnie zapisała jej słowa, dbając, aby nie pominąć żadnego, choćby najmniejszego szczegółu przeprowadzanego testu.
Dwie minuty później, dłonie Luetty poczęły przybierać niebieską barwę odrobinę szybciej, niż miało to miejsce w poprzednim przypadku.
- Belvino? Sprawdzisz, czy wszystko jest w porządku? - Alchemiczka poprosiła przyjaciółkę, gotowa wszystko odnotować.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Boczna ulica [odnośnik]20.01.21 23:27
Kącik jej ust drgnął, gdy powstrzymała uśmiech. Była pewna, że rozbawienie nie szło w parze ze słowami, które zamierzała wypowiedzieć w reakcji na odpowiedź alchemiczki. Poczucie humoru uzdrowicieli czasami było mocno wypaczone przez to jak wyglądała ich codzienność.- Druga opcja, raczej gwarantowałaby zobaczenie trupa, a nie kogoś kto może pomóc nam w ostatnim teście.- słowa rzuciła po prostu, bardziej do siebie niż do alchemiczki, które musiała być tego świadoma zważywszy na wiedzę jaką posiadała. Tak stara roślina, byłaby już śmiertelnie niebezpieczna.
Skupiła na moment spojrzenie na przyjaciółce, by zaraz pokiwać delikatnie głowa.
- Oczywiście, jak tylko będzie ku temu okazja. Ostatnio coraz częściej myślę, aby zagłębić się w temat chorób genetycznych, wiec możliwe, że do tego czasu będę dysponować większą wiedzą i powiem ci o nich więcej, niż wiem teraz.- odparła łagodnie, poddając się chwilowemu entuzjazmowi. Pewne tematy były jej bliskie, a rozmowa o kwestiach anatomicznych i tym samym związanych z jej zawodem, zdecydowanie poprawiały humor, gdy mogła podzielić się pewnymi faktami.- Bez wątpienia można pomyśleć o miksturze, która pomogłaby uporać się z przykrymi skutkami tej konkretnej choroby, chociaż osobiście zwróciłabym uwagę na parę poważniejszych, które nawet odpowiednio leczone, okazują się brutalne dla chorującego.- dodała, odrobinę poważniejąc, kierowała się dwoma przypadkami, które znała, jeden był od czasu do czasu jej pacjentem, natomiast o drugim wolała teraz nie myśleć, aby nie rozpraszać się, gdy ponad wszystko mogła potrzebować skupienia.
Z zadowoleniem obserwowała, jak wypowiadane zaklęcia przynoszą zamierzony efekt. Lubiła takie drobne sukcesy, gdy wszystko szło schematycznie, a jednak nadal satysfakcjonowało i to, co miało być wyzwaniem, póki co wpisywało się w ramy codzienności. Co prawda miała świadomość, że w każdej chwili ta dobra passa może się skończyć, a Śmiertelna Bladość dać o sobie znać, gdy organizm pozostawał nadal słaby. Mogła wzmocnić dziewczynę zaklęciami, ale chciała sprawdzić, jak w tych szczególnych warunkach będzie sprawował się podany chwilę temu eliksir. W razie czego była obok, mogąc zareagować w każdej chwili, a póki co pozostawało czekać. Uśmiechnęła się wyraźnie, gdy w jej kierunku zostało posłane podziękowanie. Na to było jeszcze za szybko, ale nie zamierzała mówić tego na głos. Musiała zrobić jeszcze trochę, aby organizm Luetty wrócił do pełni sił, jednak najpierw trzeba było dokończyć test. Zerknęła na zegarek, zauważając delikatnie wybarwiające się dłonie dziewczyny. Szybko, nie wiedziała dokładnie o ile szybciej niż w pierwszym przypadku, ale nie wątpiła, że Frances miała dokładniejsze dane tworząc szczegółowe raporty.
Zerknęła na alchemiczkę, by zaraz faktycznie sprawdzić czy wszystko było w porządku. Metodycznie przeprowadziła proste badanie, upewniając się, że nic nie odbiegało od normy, a stan dziewczyny nie pogorszył się ani nie polepszył z jakiegoś powodu. Gorączka pozostawała znikoma, dodatek w postaci choroby nie wywołał niczego, co mogło zaskoczyć i zagrozić Luettcie.- Wszystko dobrze. Temperatura prawie w normie, organizm mimo osłabienia reaguje neutralnie na eliksir. Jedynie kolor rozchodzi się trochę nierównomiernie, ale to może być cecha indywidualna, różna u każdego.- takie rzeczy nie były przeszkodą dla uzdrowiciela, nie miały dużego znaczenia.- Duża jest różnica w czasie, jaki potrzebowała mikstura, aby zacząć wybarwiać ręce? – spytała, skupiając spojrzenie na Frances. Informacja była stricte techniczne, ale chciała wiedzieć, by wziąć na to poprawkę na tą chwilę.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Boczna ulica [odnośnik]21.01.21 16:36
Uśmiechnęła się delikatnie na słowa, jakie dobiegły do jej uszu. Z pewnością, gdyby ktoś został zaatakowany przez aż tak starą rośliną nie miałby wielu szans, aby przeżyć… A przynajmniej tak pozornie się wydawało. Eteryczna alchemiczka podjęła w sobie decyzję, aby zgłębić się w ten temat, choćby przez prywatne zainteresowanie substancjami szkodliwymi, których odpowiednia manipulacja mogła przynieść ciekawe skutki w zmiękczaniu umysłu, które mogło przydać się przy jej miksturach.
Kiwnęła głową na jej słowa, tyczące się chorób genetycznych. Frances miała pewność, że Belvina odpowiednio rozwinie się w takim kierunku, w jakim tylko będzie chciała. Czarownica była ambitna i z pewnością była w stanie zgłębić każde zagadnienie, jakie ją zainteresowało.
- Pomyślimy, jak tylko uporam się z innym pomysłem, który męczy mnie od dłuższego czasu. - Odpowiedziała z uśmiechem, pozwalając kwestii odpłynąć w niebyt. Teraz miały ważniejsze sprawy na głowie oraz ważniejsze kwestie, w postaci przetestowania eliksiru na biednej Luettcie oraz przyniesienia jej odpowiedniej ulgi. Wszystkie działania przechodziły całkiem gładko, przynajmniej w pojęciu alchemiczki nie mającej większej styczności z uzdrowicielstwem, po za podstawową wiedzą oraz pracą na szpitalnych korytarzach. Notowała jednak wszystko, co było istotne i co mogłoby przydać się w dalszej pracy nad eliksirem. Zgrabnym, eleganckim pismem sporządzała kolejny raport, który miał pomóc im wyciągnąć odpowiednie wnioski oraz nanieść potrzebne zmiany, jeśli faktycznie by się pojawiły.
A gdy odpowiedź padła z ust Belviny, Frances kiwnęła głową wynotowując wszystko, co było im potrzebne w tym przypadku. Gdy słowa były spisane, panna Buroughs przeniosła spojrzenie w kierunku przyjaciółki, z zaciekawieniem błyszczącym w szaroniebieskim spojrzeniu.
- Zauważyłaś coś, co mogłoby wskazywać na to, że eliksir źle wpływa na osobę ze Śmiertelną Bladością? Czy widzisz coś, co wskazałoby, że źle reaguje na zaklęcia lecznicze? Potrzebuję potwierdzenia, by uznać próbę za udaną. - Zadała kolejne pytania, na które odpowiedzi mogły okazać się niezwykle istotne. Musiały zebrać jak najwięcej potwierdzeń poprawnego działania mikstury, by wiedzieć jak dopracować miksturę oraz jak ją później przedstawić.
Frances zapisała dokładnie informację o tym, że kolor rozchodzi się nierównomiernie. Posiadała jeszcze jedną fiolkę przyrządzonego podczas tej samej sesji eliksiru, była więc dokładnie przyjrzeć się sprawie. - Sprawdzę to, istnieje spora szansa, że to kwestia indywidualna, lecz zrobię wszystko, by to sprawdzić. - Zapewniła, nie chcąc pozostawiać takiej kwestii jedynie domysłom bądź przypadkowi.
- Czas różni się… - Zaczęła, po czym sprawnie przewertowała swoje notatki, by odnaleźć te, jakie wykonała podczas poprzedniego testu i szybko wyliczyć różnicę. - Jakieś pięćdziesiąt cztery sekundy, dopracuję tę kwestię, gdy będę dopracowywać recepturę. To kwestia kilkunastu obliczeń. - Odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, w jaki ułożyły się jej usta. Wiedziała, że z pewnością będzie w stanie dopiąć tę kwestię do uwielbianej przez siebie perfekcji.
Kolejne minuty mijały, a dziewczęta oczekiwały momentu, w którym kolor ucieknie z dłoni kruchej Luetty.
- Dobrze, sprawdzisz ponownie czy wszystko jest w porządku? Po tym możemy zająć się pomocą Luettcie, a test będziemy mogły uznać za zakończony. - Wypowiedziała, robiąc miejsce na ostatnie notatki, na których podstawie będą później mogły dokończyć pracę.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Boczna ulica [odnośnik]21.01.21 20:43
Perspektywa prowadzenia kolejnych badań w przyszłości budziła w niej nowe pokłady ambicji, która i tak towarzyszyła jej każdego dnia, gdy przekraczała próg szpitala, bądź zajmowała się jakimś ciężkim przypadkiem już po godzinach pracy. Wszystko, co okazywało się wyzwaniem, napędzało ją dodatkowo, zachęcało, aby rozwijać się oraz odsłonić każdą tajemnicę z dziedziny anatomii i magii leczniczej, która póki co pozostawała poza jej zasięgiem. Teraz jednak musiała uspokoić myśli, ostudzić entuzjazm względem czegoś, co miało dopiero nadejść za jakiś czas. Obecnie najważniejsza była Luetta, zmagająca się ze skutkami spotkania z jadowitą rośliną. Spokój, jakim wykazywała się dziewczyna najpewniej był wynikiem osłabienia organizmu, ale ufność wobec przyjmowania nieznanego eliksiru była godna podziwu i potrzebna w tej chwili. Dlatego zamierzała zadbać o rudowłosą, gdy tylko będzie po wszystkim, upewnić się na dniach, że wróciła do formy, a być może zaoferować również pomoc, gdyby choroba towarzysząca przez całe życie, przeszła w stan zaostrzenia. Wiedziała dobrze, że czarodzieje woleli mieć jednego, sprawdzonego i pewnego uzdrowiciela niż miotać się między kilkoma. Zwłaszcza w obecnym czasie, było to wygodne.
Zerknęła z uwagą na Frances, gdy padły z jej ust pytania, wyjątkowo trafne. Zastanawiała się nad tą kwestią, odkąd dziewczyna wychyliła zawartość fiolki, obserwując czy w jej zachowaniu nic się nie zmieniło. Z poziomu organizmu wszystko zdawało się być dobrze, żadnych zauważalnych zmian, ale czy było tak na pewno? Z każdą chwilą nabierała pewności, że tak. Sama Luetta również na nic się nie uskarżała.- Na zaklęcia reaguje poprawnie, nie trwa to dłużej ani krócej, wszystko zdaje się przebiegać standardowo. Śmiertelna Bladość… hm, na obecną chwilę brak jakichkolwiek objawów, które wskazywałyby na reakcję choroby względem zażytego eliksiru. Zdecydowanie możesz uznać próbę za udaną.- wyjaśniła, równocześnie sprawdzając kontrolnie stan pacjentki. Nic nie odbiegało od normy w sposób zauważalny, zaklęcia również nie ujawniały odchyleń. Było dobrze, nawet bardzo.
Spojrzała na alchemiczkę, kiedy ta po zapisaniu uwagi o nierównomiernym rozchodzeniu się koloru, zapewniła, że to sprawdzi od strony samego eliksiru. Była ciekawa czy zgodnie z przypuszczeniem to cecha indywidualna czy coś było nie tak z podaną dawką mikstury. Cokolwiek mogło to być, nie wpływało negatywnie na specyfik, bo nadal spełniał swą funkcję. Pokiwała w zamyśleniu głową, gdy usłyszała o ile różni się czas. Prawie minuta, to nie dużo z perspektywy obecnego testu, lecz czy ta minuta nie okaże się zbawienna w chwili stosowania przez uzdrowicieli? Cały czas liczyła, że będzie to działać szybciej i ufała, że Frances poprawi ten aspekt.
- Oczywiście.- odparła z uśmiechem, podchodząc do ostatniego badania. Kolor znikał równomiernie, a Luetta nadal była w takim samym stanie, jak w chwili rozpoczęcia. Nic się nie pogorszyło, neutralność mikstury nadal była potwierdzona przez osłabiony organizm.- Udało się, Frances.- rzuciła do przyjaciółki, a kąciki jej ust uniosły się wyraźniej. Ciemne tęczówki błyszczały zadowoleniem, bo miały za sobą sukces dwóch testów. Przysiadła na krawędzi łóżka, aby wyjaśnić dziewczynie kwestie pomocy.- Odwiedzę Cię jutro, przyniosę parę eliksirów, które wzmocnią organizm i pomogą wrócić do formy. Tak jak mówiłam, przyjmuj dużo płynów, aby się nawodnić i śpij jak najwięcej, odpoczywaj.- sięgnęła z powrotem po ohie, którą odłożyła w połowie badania.- Ignominia.- szepnęła, przesuwając różdżką nad ciałem Luetty.- To pomoże ci trochę.- dodała, wiedząc, że za moment zaklęcie zrobi swoje i dziewczyna straci, tak trzeźwy kontakt z otoczeniem na rzeczy przyjemnego otępienia.
Kiedy opuściły mieszkanie, zerknęła na pannę Burroughs.- Już prawie koniec.- uśmiech przestawał schodzić z jej ust, ale nie mogła tego powstrzymać, gdy wszystko szło po ich myśli. Zostały ostatnie analizy, już prawie.

| zt x2



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Boczna ulica [odnośnik]03.04.21 20:55
13 października '57

Trzynastego dnia października nie spodziewałam się, że będzie dla mnie dniem pechowym. Zazwyczaj nie przykładałam do tego zbyt wiele uwagi, dzień jak co dzień a ja miałam swoje plany i obowiązki, które musiałam wypełnić. Dorosłe życie było czasami przytłaczające, ja dopiero tak naprawdę je rozpoczęłam i przyznam szczerze, brakowało mi czujnego oka matki i jej pomocy, gdy takowej potrzebowałam. Teraz wysłanie sowy trochę trwało. Nie mogłam mieć odpowiedzi na swoje pytania na już. Ani pomocy, gdy z samego rana wszystko szło nie tak jak powinno.
Nie miałam pojęcia co się wydarzyło. Czy ktoś rzucił na mnie jakiś urok? Czy komuś się naraziłam, chociaż byłam tu przecież od paru dni? Nawet nie zdążyłam jeszcze rozpakować wszystkich swoich bagaży. Jak codziennie, chciałam przed wyjściem do pracy wypić na spokojnie herbatę oraz zjeść śniadanie. Już ubrana i umyta weszłam do kuchni, kiedy nagle większość z akcesoriów kuchennych, które znajdowały się w pomieszczeniu się na mnie rzuciły. Nie obyło się bez krzyków, pisku i lamentu. Próbowałam nawet Finite licząc na to, że przyniesie to zamierzony efekt. Ale niestety trzy drewniane łyżki, dwa garnki i duża patelnia nie zostawiły mnie w pokoju.
Porzuciłam pomysł śniadania oraz herbaty. W kamienicy mieszkała moja kuzynka oraz kuzyn. Zapukałam najpierw do jednych drzwi, potem do drugich, ale nikt mi nie otworzył. Pewnie dzień swój już zaczęli wcześniej ode mnie i niestety nie mogli mi teraz pomóc. Jedyna nadzieja w tym, aby dostać się do miejsca pracy i liczyć na to, że zastanę tam swoją kuzynkę. Ona, dojrzała kobieta, z pewnością będzie wiedzieć jak mi pomóc.
Niestety idąc ulicą cały czas słyszałam pobrzękiwanie akcesoriów. Łyżka uderzała o łyżkę, patelnia o garnek i czułam jak wszyscy ludzie spoglądają na mnie dziwnym wzrokiem. Byłam zła. Na pewno ktoś wiedział jak sobie z tym poradzić, więc dlaczego jeszcze nikt do mnie nie podszedł, aby mi o tym powiedzieć? Lepiej było się gapić, śmiać pod nosem i mieć niezłą rozrywkę. Niech no ja tylko dopadnę tego śmieszna, to obiecuję, że ukatrupię. I uszyję najbrzydszą szatę na pogrzeb jaką tylko się da!
Musiałam jak najszybciej dostać się do Iriny, dlatego szybkim krokiem przemierzałam uliczki. Przysłoniłam sobie twarz, nie chciałam by jakiś przechodzień mnie spotkał, zapamiętał jako tą co chodzi po ulicach z latającymi koło głowy garnkami i potem przyjdzie do domu pogrzebowego, pozna mnie i będzie się ze mnie śmiał pod nosem. Nie chciałam sobie psuć reputacji w nowym mieście. Wbrew pozorom świat był mały. A jeśli po drodze spotkam kogoś znajomego? To absolutna porażka towarzyska by była!
I tak bardzo starałam się by nikt mnie nie poznał, tak bardzo starałam się unikać zatłoczonych uliczek, aby nie zwracać na siebie niczyjej uwagi, a udało mi się wpaść na jakąś kobietę. Wyszła z za rogu niespodziewanie i, no nie spodziewając się jej, wpadłam prosto na nią.
- Oh! Przepraszam… Ałć! – zaczęłam zakłopotana, a potem całkowicie nie wiedząc co się dzieje krzyknęłam z bólu, ponieważ dostałam drewnianą łyżką po głowie. – Dlaczego to… ałć! Mnie bije!? Ała! Ałć!
Patrzyłam zdezorientowana na garnki i patelnie, które krążyły nad moją głową. Najpierw uderzyła mnie po głowie łyżka, a potem garnek i patelnia. Zasłoniłam głowę rękoma nie wiedząc co mam począć. Mamo ratunku!
Nessa Macnair
Nessa Macnair
Zawód : Szyję szaty dla zmarłych, płaczę na ich pogrzebach
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9536-nessa-macnair https://www.morsmordre.net/t9609-potworek#292250 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f359-smiertelny-nokturn-13-9 https://www.morsmordre.net/t9611-skrytka-bankowa-nr-2192#292261 https://www.morsmordre.net/t9610-nessa-macnair#292256

Strona 13 z 16 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15, 16  Next

Boczna ulica
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach