Wydarzenia


Ekipa forum
Tajemnica Alisandry
AutorWiadomość
Tajemnica Alisandry [odnośnik]17.07.17 2:12
First topic message reminder :

Tajemnica Alisandry

Jedno z wielu miejsc, które czas zagarnął pod swoje czarne skrzydła. Stary, zaniedbany już dziedziniec, ulokowany na obrzeżach miasta Gloucester, przyciągał najczęściej młodszą, najbardziej pogubioną część społeczności.
Pierwsze próby nietuzinkowej wymiany, zakroplone alkoholem i strachem spotkania. Zbuntowana młodzież obrała sobie zrujnowany plac za miejsce kryjówek. Pełno było tu przejść i ukrytych wejść, pozwalających na względnie szybką ewakuację. Nawet jeśli nie chodziło o szukających ich funkcjonariuszy.
W centrum stała nieużywana już studnia. Przysypana gruzem i ze stojącą, chociaż głęboko idącą wodą miała swoją własną nazwę - Tajemnica Alisandry.
Miano pochodziło oczywiście od ducha małej dziewczynki, którą można było bardzo rzadko spotkać, siedzącą na skraju studni. Mawiano, że kto spojrzał jej w oczy, mógł oczekiwać rychłej śmierci. Legenda niosła, że dziecko było wieszczką, której rodzice tak bardzo bali się posiadanego przez nią daru, że potajemnie utopili ją w studni. Ostatnie spojrzenie małej-widzącej doprowadziło do śmierci rodziców już w kilka tygodni po tragedii, ale w te legendy nikt nie wierzy.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
tajemnica alisandry - Tajemnica Alisandry - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Tajemnica Alisandry [odnośnik]01.09.22 1:58
24 kwietnia '58

Przybyłeś do tego miejsca tylko dlatego, że jedna z osób poprosiła Cię o przysługę. Na początku nie chciała powiedzieć o co chodzi, jednak wraz z przybyciem na miejsce zdałeś sobie sprawę o co chodziło. Ktoś spieprzył swoją robotę, więc musiał kogoś innego poprosić o dodatkową pomoc. To były jednak tylko twoje myśli, nie wiedziałeś w końcu o co konkretnie chodziło i co stało się wcześniej. Przez chwilę zajęło Ci słuchanie wypowiedzi starej, wciąż żywej i bliźniaczej ci w przeszłości duszyczki, która chciała byś wplątał swoje umiejętności i pomógł w tym. Pominęła na początku jednak drobny szczegół - była szmalcownikiem. Zawsze sądziłeś, że szmalcownicy robią swoją pracę tylko i wyłącznie dla przyjemności łapania bezbronnych mugoli, którzy sami się nie potrafili przed niczym obronić. Takich potrafił każdy złapać. Nawet ty sam. Ale jeśli w ich ręce wpadli uzbrojeni, gotowi do bitki i zabicia twoich pobratymców, nie stawiałeś przed tym oporu. Nie chciałeś mieszać się w ten konflikt tak długo, jak nie rozumiałeś o co tak naprawdę chodziło. W głębi duszy jednak rozumiałeś - stare, domowe nauki starszego Zabiniego przypominały Ci o tym. Rodzinna historia Zabinich i dlaczego tacy byli. Jacy? Tacy jak właśnie ty. Z ciągle nałożoną maską wybrakowania, zimna i chłodu. Dumnie znoszący za nią cierpienie i jedynie czasem wylewający swoje żale do najbardziej bliskich Ci osób. Zaufanie. Nie miałeś do tego mężczyzny zaufania, robisz to zadanie tylko dlatego, że kolega obiecał Ci także ofertę przysługi kiedy tylko będziesz chciał. Byłeś w końcu byłym pracownikiem ministerstwa. Stamtąd się znacie.
Westchnąłeś, wychodząc na otwartą drogę, czekając na umówioną przez zleceniodawcę godzinę. To była dla ciebie praca. Oczywiście, że mężczyzna będzie musiał zapłacić. W swoim czasie, ale dobrze o tym będziesz pamiętał. Jeśli szukał specjalisty to zapewne też i wiedział do czego byłbyś zdolny, gdyby ktoś się z umowy nie wywiązał. Wierzyłeś więc na jego słowo, niczym wieczystą przysięgę, że tak się stanie. W pewnym momencie usłyszałeś charakterystyczne pyknięcie i pojawienie się za tobą mężczyzny.
Dobrze pamiętam? To tutaj skopano Ci tyłek, bo nie poradziłeś sobie z duchami? — Może źle zapamiętałeś... A może po prostu zrobiłeś to celowo. Cóż... Mężczyzna na pewno się o tym nie dowie. W końcu to twoja głowa i ty w niej rządzisz. Dlatego twoje kolejne słowa były proste. — Ja zajmę się duchami, ty... czymkolwiek tam chcesz się zająć. Ale jeśli przegrasz swoją część to uratuję Cię tylko dlatego, że wisisz mi zapłatę. Rozumiemy się, panie Wilkes? I tak wziąłem niższą cenę niż mówiłem na początku koledze. — Chciałeś mieć pewność by wiedział na czym stoicie.
Vergil Zabini
Vergil Zabini
Zawód : Spirytysta, własciciel sklepu spirystycznego
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 15 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11353-vergil-zabini#349354 https://www.morsmordre.net/t11360-mercurio#349847 https://www.morsmordre.net/t12153-vergil-zabini https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11361-skrytka-bankowa-2481#349849 https://www.morsmordre.net/t11359-vergil-zabini#349845
Re: Tajemnica Alisandry [odnośnik]01.09.22 17:46
Rzadko pracuję w duecie. Moja profesja budzi tyle kontrowersji, ile budzić może odbieranie ludziom życia, obdzieranie ich ze skóry, patroszenie z organów na zlecenie czy wywoływanie charłactwa — na co dzień, bez cienia skrupułów, czynię każdą z tych rzeczy. Bynajmniej nie bezrefleksyjnie. Cudza krzywda, w parze ze staczaniem się w odmęty uzależnień wyrażanych przepaloną grdyką stała się moim sposobem na odnalezienie ukojenia w tym perfidnym świecie, w którym jedna osoba, własny pierdolony rodzic — pies go jebał, na samo wspomnienie jego gęby robi mi się niedobrze — jest w stanie obrócić WSZYSTKO, do czego doszedłeś, w pył. Straciłem swoje dawne życie, staczając się w głębiny mroku, do roli, której szczerze nienawidzę, czując się niby pies na łańcuchu Ministerstwa. Ale są z tego pieniądze, jest i spokój ducha. Cel był prosty, jak zawsze — miały polecieć głowy. Nieważne kogo, nigdy nie wyznawałem tych dyrdymałów o czystości krwi; mugolak, półszlama, czarodziej — wedle mojej teorii wszyscy stali na tym samym poziomie potencjału magicznego. Tym razem padło na dwoje ludzi, starszego faceta i jego córkę. Nie przewidywałem komplikacji, mimo plotek, że okolica jest nawiedzona; wziąłem pod uwagę treść mitów i legend, lecz po krótkim rekonesansie nie potrafiłem określić, by w okolicy znajdować się podobny byt. O jego obecności dowiedziałem się dopiero podczas inicjacji walki z mieszkańcami domu strzeżonego przez zjawiska nadprzyrodzone. Postanowiłem poszukać pomocy w realizacji tego zlecenia. Nokturn pełen jest szemranych mord, które nie nadają się do życia w społeczeństwie. Uciekłem tam, znalazłem swój azyl przed światem, poznałem wszystkie te mordy, co nie jeden raz okazało się kurewsko przydatne w mojej pracy. Dotarcie do właściwych osób zajęło mi w zasadzie kilka godzin, te zaś umówiły spotkanie na miejscu z niejakim Zabinim — spirytystą wyspecjalizowanym w wypędzaniu złych duchów.
Nie spodziewałem się werbalnej opresji w pierwszym zdaniu. Skwitowałem je bardzo nieprzyjaznym wyrazem zdegustowania, bez słowa ni mruknięcia, tak po prostu — przeszywając go wzrokiem pełnym niechęci. Przypatrywałem mu się przez pewną chwilę, reflektując się, by jednak odeprzeć słowny atak. — Nie płacą mi za to, by radzić sobie z duchami — przechyliłem głowę w bok, a z mych ust wydobył się głos zdradzający przepalenie gardła dużą ilością nikotyny i alkoholu.
Mówiłem już, że rzadko pracuję w duecie? Właśnie dlatego; banda nadętych bufonów zawsze musi podkreślić swoją wyższość, trudno w tym szukać partnerstwa. Jest tylko kilka osób, z którymi jestem w stanie nawiązać cień współpracy — ten obcy gość się do nich nie zaliczał. Szlag by go. — Wydaje mi się, panie Zabini, że nieco pomyliły się Panu role — odparłem, wykonując różdżką gest i niewerbalnie kształtując magię wokół efektu zaklęcia Organus Dolor. Jeśli nie zdołałby się obronić, zaklęcie winno wywołać efekt delikatnego poruszania się narządów wewnętrznych w jego ciele, zadając paskudny, jednakże pozbawiony obrażeń ból. Czarna magia była jednak bronią obosieczną; tuż po tym, jak rzuciłem zaklęcie, spotkały mnie konsekwencje ciśnięcia klątwą. Na chwilę mnie zamroczyło, świat stracił swoje naturalne barwy, obraz stał się czarnobiały — a ja zachwiałem się na nogach, czując jak ciężkość mego ciała, niemal zwala mnie z nóg. Czarna magia żywiła się właśnie moją życiową energią i nie było w tym nic nowego; wiedziałem już, jak zachować się, aby zachować równowagę. Zdołałem wybełkotać z siebie słowa i podtrzymać efekt zaklęcia, jeśli trafił w Zabiniego. — Zrobisz. To. Co. Ci. Każę — łapiąc oddechy między słowami, ewentualnie zakończyłem działanie zaklęcia, dając sobie chwilę na dojście do siebie. — Wypędź duchy, a dostaniesz swoją połowę; nie wywiąż się, a Cię zabiję — zakończyłem.

225/225 HP
rzut na niewerbalne Organus Dolor
3k6 na obrażenia od cm dla mnie
Gilroy Wilkes
Gilroy Wilkes
Zawód : zniesławiony badacz run; szmalcownik
Wiek : 40
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 5
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : 26
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11336-gilroy-wilkes#348785 https://www.morsmordre.net/t11382-ponurak#350333 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11383-skrytka-bankowa-nr-2476#350334 https://www.morsmordre.net/t11381-g-wilkes#350331
Re: Tajemnica Alisandry [odnośnik]01.09.22 17:46
The member 'Gilroy Wilkes' has done the following action : Rzut kością


#1 'k6' : 2, 1, 2

--------------------------------

#2 'Zdarzenia' :
tajemnica alisandry - Tajemnica Alisandry - Page 4 VlB1bQc
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
tajemnica alisandry - Tajemnica Alisandry - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tajemnica Alisandry [odnośnik]02.09.22 2:31
  Cóż, twój ojciec też miał znajomości w ministerstwie, ale nigdy jakoś nie starał się ich wykorzystać przeciwko tobie. Chwalił jedynie ambicję w tym co robiłeś, czasami nie zgadzając się z pewnymi rezultatami twoich działań. Gdy jednak zacząłeś już pracę w Wydziale Duchów - nie interesowały Cię już jego słowa, lecz cicha akceptacja z jego strony. Kiedy odchodziłeś z ministerstwa - ojciec też nie miał ku temu żadnych problemów, czuł, że byłeś już poza jego kontrolą dawno temu. W tamtym momencie uznał po prostu swoją porażkę i dał Ci wieść takie życie jakie chciałeś, a nie takie jakie on chciał. Wyszło więc na to, że ostatecznie wasz konflikt w pewnym momencie zaczął już wygasać. I tak się rzadko do siebie odzywacie. Czasem miniecie na windzie ministerstwa, jednak nie rozmawiacie o pracy. Praktycznie o niczym nie rozmawiacie, jedynie wymieniacie spojrzenia. Zimne, kalkulacyjne, pozbawione chęci zdrady co czujecie. Tacy już byliście. Matka to kompletne przeciwieństwo, a twoje rodzeństwo - zależało od którego. Z każdym jednak starałeś się utrzymywać czasem jakikolwiek kontakt - nawet listowny. W końcu mieliście tę samą krew. Po Borgiach i Zabinich. Dziwne połączenie. Ale na obiadach się dogadujecie jakimś dziwnym trafem. Dlatego mogłeś nie rozumieć dlaczego szmalcownik taki był. Ale w sumie nie interesowała Cię jego historia, bo to on sam był kowalem własnego losu z którego na samym końcu będzie się rozliczał. A może po prostu zostanie kolejnym duchem, którego spotkasz na swojej drodze i albo odpędzisz go z miejsca nawiedzenia albo... pomożesz przejść na drugą stronę. Kiedy będzie się po drugiej stronie - zawsze zmienisz perspektywę w jakimś stopniu. Tak mówiło większość duchów, które spotykałeś. Może była w tym jakaś racja. Dlatego na szczęście oceniałeś go jedynie za to kim był z zawodu, ale nie człowiekiem. Na bycie nazwanym człowiekiem też trzeba było sobie zasłużyć. Nie zasługami, nie przeszłością, a czynami. Ambicją. Czymkolwiek co odróżni Cię od bestii polującej bezcelowo jedynie by zaspokoić swoje pierwotne, dzikie instynkty. Dlatego nie dał Ci wyboru jak w pewnym momencie rzucił na ciebie werbalne zaklęcie, które miało już na ciebie pomknąć, kiedy ty szybszym - wytworzonym już przed laty w klubie pojedynków norweskiej szkoły - nawykiem wyciągnąłeś różdżkę i natychmiastowo rzuciłeś zaklęcie protegujące.
  — Protego Maxima. — Zdawało się słyszeć syknięcie z twoich ust, kiedy nagle zamiast uderzenia go zaklęciem i pokazanie swojej wyższości na nim, jedynie odbiłeś czarnomagiczne zaklęcie które skierowało się ku górze, żeby zaraz rozpłynąć się niczym mgiełka z czarnego pyłu na wietrze. Czarnoksiężnik nie wiedział o tym czy to Cię poirytowało, ale ty zdecydowanie wiedziałeś coś więcej o nim, bo zaraz rozpoznałeś subtelne elementy sinicy. Normik nie wiedziałby o tym nic, uznałby to jedynie za chorobę lub ciągłe chlanie na umór, powodujące zmiany naskórne. Mogłeś domyślić się niedokładnie ile już ją posiadał, ale nigdy nie poznałbyś odpowiedzi bez jego zapytania. Ważne, że nie była to bardziej poważniejsza faza. Pokręciłeś jedynie głową na boki na jego słowa. — Zatrudnia pan sobie do pomocy, nie, zaraz, ktoś zatrudnia kogoś do pomocy panu z polecenia i w ludzkiej uczciwości materialnej w tym pomaga, a pan używa na nim czarnej magii i dodatkowo sam siebie rani? Zróbmy pracę do końca i skończmy tę szaradę... — I tutaj zakończyłbyś swój dialog z Wilkesem, gdyby nie fakt, że powiedział coś, co by cię rozbawiło i zaśmiałbyś się nawet z tego powodu. Nie dlatego, że nie bałeś się śmierci. Tylko dlatego, że wiedziałeś jak bardziej niebezpieczne potrafiły być od ludzi duchy. Bo duchem mógł stać się każdy, nawet mugol, który został zabity przez szmalcownika. Śmierć nie odróżniała czystości krwi. Zawsze każdego traktowała równo. — Ktoś w przeszłości powiedział mi dobre przysłowie, proszę wybaczyć jak powiem je źle: nie bój się duchów, tylko przygłupów. Nie jest to obelga, lecz wskazanie, że jeśli nie irytujesz ducha to ten nie zrobi Ci krzywdy. Człowieka za życia możesz za to rozdrażnić, sprawić, że nie opamięta się i być może sam popełni błąd, którego będzie żałował. Albo po śmierci, albo nie. Na szczęście wiem jaka jest już jej cena. — I nie bałeś się jej w taki sposób w jaki bali się wszyscy inni. Bałeś się jej z powodu poczucia winy, które uwolni Cię od tego kim byłeś za życia. Będziesz wolny "od klątwy", jak czasami to nazywałeś. Myślałeś nawet czasem, że jeśli dokładnie zaplanujesz śmierć to być może nawet obudzisz się jako duch i finalnie odpuścisz sobie ciężar świata doczesnego. Finalnie wolny. — A moją rolą jest tutaj zajęcie się duchami, pana zajęcie się tym... czymkolwiek pan mówił mojemu koledze. — W końcu aż tak bardzo Cię to nie interesowało. Dlatego ruszyłeś już przed siebie, czując zapewne (lub nie) na swoich plecach wzrok mężczyzny. Ale nie obchodziło Cię to. Skupiłeś się jednak na pisku. Dziewczynka. Mała, praktycznie jeszcze dziecko, które mogłoby za parę lat iść do Hogwartu. Ukrywało się zapewne z ojcem, nie wiedząc nic o legendzie tego miejsca. Albo nawet duchach. Twoje usta utworzyły wąską kreskę, kiedy spojrzałeś jedynie wzrokiem na Wilkesa i ruszyłeś w kierunku namiotu.
  Patrzyłeś na ten widok i bardzo dobrze wiedziałeś co się tutaj wydarzyło. Czułeś ten charakterystyczny tylko dla siebie zapach śmierci, który ciężko aby wyczuł go mężczyzna obok. Coś jak aura, którą tylko dobrze wyuczony spirytualista mógł wiedzieć. Zapach wygaśniętej duszy, która odeszła. Pachnęła jednak popiołem, który zanikał. Wiedziałeś, że umarł. Dziewczynkaa na pewno też o tym wiedziała, ale nie mogła tego jeszcze przetrawić. Właściwa reakcja. Tak bardzo ludzka, której brakowało tobie. Rozumiałeś co przeżywała, dlatego podchodząc bliżej starałeś się za bardzo nie zdradzać złych zamiarów, ale kto wie co krył szmalcownik. Nie ufałeś mu. Dlatego w pewnym momencie jedynie chrząknąłeś, ale nie protekcjonalnie, lecz łagodnie na tyle ile to możliwe.
Możesz mi powiedzieć co się stało? — Zapytałeś jej, starając się nie przestraszyć jej. Może powie im co się wydarzyło, może to była sprawka duchów, a może tych idiotów ze zlecenia. Być może wtedy twoja narracja się zmieni i podejdziesz do tego bardziej personalnie... Może. Poczułeś coś znowu. Spojrzałeś w kierunku domostwa, ale nic nie zauważyłeś. Coś się tam faktycznie czaiło, coś bardzo złego lub skonfundowanego tym wszystkim. Musiałeś się więc dowiedzieć za wszelką cenę, ale nie zamierzałeś niczego zrobić dalej dopóki nie zajmiesz się dziewczynką. Tylko pytanie co zrobi Wilkes? Dobrze byłoby się o tym dowiedzieć, dlatego obróciłeś w jego kierunku głowę. Co zamierzasz zrobić, liderze? Zostawisz bezbronne dziecko czy może wymyślisz jakiś plan jak mu pomóc? No dalej, tik-tak-tok, czas ucieka.

Protego Maxima, k100 + OPCM: 89
Vergil Zabini
Vergil Zabini
Zawód : Spirytysta, własciciel sklepu spirystycznego
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 15 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11353-vergil-zabini#349354 https://www.morsmordre.net/t11360-mercurio#349847 https://www.morsmordre.net/t12153-vergil-zabini https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11361-skrytka-bankowa-2481#349849 https://www.morsmordre.net/t11359-vergil-zabini#349845
Re: Tajemnica Alisandry [odnośnik]05.09.22 19:00
Słaniając się na nogach, wyglądałem wręcz żałośnie. Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem pijany, ale tym razem nie miałem ani promila we krwi. Mroczki przed oczami przysłaniające mi obraz nie były obcą reakcją organizmu, to wszak impuls destrukcyjnej energii naznaczył mnie sinicą, świadcząc o tym, jak kurewsko byłem podatny na jej wpływ. Jednakże za wielką moc trzeba zapłacić wysoką cenę — wiedział to każdy, kto choć otarł się o potęgę. Byłem zdolny do wyrzeczeń. Dumny, że posiadłem zdolności, o których wielu mogłoby jedynie pomarzyć. Okupiłem to krwią; cudzą — odbierając niezliczone życia w praktycznym szlifowaniu talentów i własną — pamiętając każdą sytuację, w której moje żyły otwierały się, tryskając krwotokiem po zadaniu krzywdy.
Ale tym razem nie zadałem krzywdy. Tym razem po prostu dałem się ośmieszyć.
Kiedy tarcza Protego Maxima błysnęła z różdżki oponenta, zdałem sobie sprawę, że mam do czynienia z kimś doświadczonym w pojedynkach. W słowach, które z niego spływały, dało się wyczuć pogardę — ale co ważniejsze, racjonalizm. Mógł rzucić się na mnie, dostrzegając cień słabości i prawdopodobnie kończąc przy tym swój żywot, lecz nie uczynił tego. Może dostrzegł siłę tego niepozornego czaru, za którym szła prawdziwa potęga, a może profesjonalizm wziął nad nim górę — to mnie już nie obchodziło. Przyjąłem chłodny, kamienny wyraz na twarzy i odparłem falę krytyki jedynie wrogim spojrzeniem. — Weźmy się do pracy — burknąłem, gdy skończyłem się zataczać. Wystarczyła ledwie chwila, by pozbierać się do kupy. Palce były owinięte wokół cisu, wciąż w gotowości do zadania śmiertelnego czaru — tym razem nie w Zabiniego, a właściwy cel. Ruszyliśmy przed siebie w stronę nawiedzonego domu, by wykonać swoją robotę.
Coś nas zatrzymało. Głos — młodziutki, nasączony aurą eteryzmu, niby oddalony za mgłą. Szloch przeplatany jękiem zawodu, który zwabił mnie z kursu, sprawiając, że jak zaczarowany podążyłem w jego stronę. Szedłem w kierunku zalesienia, które zaczynało się na lewo od placu ochrzczonego mianem Tajemnicy Alisandry, aż dźwięk stał się wyraźniejszy, z czasem — namacalny. Dyskretnie przyspieszyłem kroku, kierowany przedziwnym instynktem, jakbym znał ten głos. Może działo się to jedynie w mojej głowie, ale płacz ustał, przeobraził się w śmiech; w przebłysk ulotnego wspomnienia z czasów, kiedy wszystko było prostsze. Kiedy poranki nie były okupione kacem po zalaniu się spirolem, kiedy budziłem się z uśmiechem i widziałem te błękitne oczęta, kiedy rozumiałem koncepcje szczęścia. Miałem wtedy wszystko, lecz...
...teraz patrzyłem na dziewczynkę, nie starszą niż lat dziesięć, tak niewinną i zrozpaczoną, żałosną jak moje własne odbicie. Z początku pogrążona w histerii nie zwróciła na nas uwagi, ale kiedy Zabini odezwał się, odwróciła głowę. Wtedy to dostrzegłem... efemeryczny cień z przeszłości, który skruszył mi serce. W pamięci rysowała się przede mną sylwetka mojej kochanej córki, zmarłej w mych ramionach przed kilkoma laty. Tragizm chwili wycisnął ze mnie jedną łzę, która obmyła spuchnięty policzek, gdy zmierzałem bezwiednie w jej stronę. — Shh, shh. Nie zrobimy Ci krzywdy — zapewniłem, a kiedy to mówiłem — naprawdę miałem to na myśli. Choćby za jej głowę wyznaczyli nagrodę, nie zamierzałem jej skrzywdzić. — Diagno coro — inkantowałem, przykładając różdżkę do męskiego ciała na ziemi. Subtelne kiwnięcie w zaprzeczeniu zdradziło Zabiniemu, że mężczyzna wyzionął ducha. Dziewczynka w żaden sposób nie reagowała na nasze słowa, wciąż rozpaczliwie błagając, by jej tatuś się obudził. Nie tym razem. Klęknąłem przy niej i odszarpnąłem ją od ciała, przez chwilę siłując się z nią w geście przytulenia, aż w końcu odpuściła — i zatopiła się w moim ramieniu, zalewając je potokiem łez. Zdołałem jedynie kiwnąć w stronę Zabiniego i wskazać na ciało, aby je czymś okrył, aby młoda nie musiała na to patrzeć. — Przykro mi, Twojemu ojcu już nic nie pomoże — pozbawiłem ją złudzeń bezpośrednio i brutalnie. Wiedziałem, że w głębi duszy zdawała sobie z tego sprawę. — No już, skup się. Spróbujemy Ci pomóc. Opowiedz nam, co się stało — odparłem po dłuższej chwili, podejmując decyzję, aby odroczyć wykonanie zlecenia. Informacje, które posiadała ta dziewczynka, mogły być przydatne, ale w tej chwili nade wszystko chciałem jej pomóc. Może czasami budziły się we mnie odruchy dobroci, a może po prostu za bardzo przypominała mi własną córkę. — Wygląda na to, że byliście z ojcem w ruchu. Gdzie się kierowaliście? Jesteś stąd? Masz tu w okolicy jakąś rodzinę? — spytałem, zastanawiając się, co z tym dzieckiem począć. Odwróciłem głowę do Zabiniego, rzucając mu pogardliwe spojrzenie. — Za to extra Ci nie zapłacę. Zamierzasz jej pomóc? — powątpiewałem, ale kto wie, z jakiej gliny był ulepiony.
Gilroy Wilkes
Gilroy Wilkes
Zawód : zniesławiony badacz run; szmalcownik
Wiek : 40
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 5
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : 26
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11336-gilroy-wilkes#348785 https://www.morsmordre.net/t11382-ponurak#350333 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11383-skrytka-bankowa-nr-2476#350334 https://www.morsmordre.net/t11381-g-wilkes#350331

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Tajemnica Alisandry
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach