Wydarzenia


Ekipa forum
Peregrin 'Pippin' Hawkeye
AutorWiadomość
Peregrin 'Pippin' Hawkeye [odnośnik]18.09.17 12:40

Peregrin Hawkeye

Data urodzenia: 5 lipca 1928
Nazwisko matki: Evergreen
Miejsce zamieszkania: Aberdeenshire, Gniazdo (siedziba Hawkeye'ów)
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: hodowca ptaków pocztowych
Wzrost: 185 cm
Waga: 76 kg
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: ciemny brąz
Znaki szczególne: - sieć niewielkich, bladych blizn na przedramionach (pamiątka po wielokrotnym trzymaniu bez rękawicy ptaków drapieżnych)
- jest ponadprzeciętnie wysoki, choć nie należy do gigantów


Cześć, jestem Peregrin Hawkeye ale spokojnie możesz mówić mi Pippin. Właściwie to musisz, bo nienawidzę swojego pełnego imienia. Rodzice mieli rozmach, nie? No, ale tak to już jest jak się pochodzi z rodziny z tradycjami. A Hawkeyeowie tacy są. Jacy jeszcze? Wyzwoleni, niezależni, krnąbrni i nieco szaleni. Kochamy podróżować i właśnie dzięki temu wiemy, że wszędzie dobrze ale w domu najlepiej i potrafimy docenić ciepło własnego łóżka lepiej niż wielu innych. Jaki jestem? Hmm, kocham latać! (śmiech) Nie, serio, to nie jest tak oczywiste jak może się zdawać... No, dobra, trochę jest. Więc kocham latać i kocham podróżować. Gdzie byłem? Och, a gdzie mnie nie było! Europa, bliski Wschód,  Transylwania, nieco czasu spędziłem też w krajach północy - na Islandii i w Norwegii choć zimno jest jak dla mnie zbyt przygnębiające. Podróżował bym napewno więcej ale… Mam teraz obowiązek wychować córkę, więc narazie odpuściłem. Tak, mam córeczkę. Jest najpiękniejsza na świecie i jest moim oczkiem w głowie. Kocham ją tak mocno jak kochałem jej mamę, ale ona… Zmarła. Niestety. Zabiło ją osamotnienie, wysokość, Gniazdo ale… Przede wszystkim przyczyniłem się do tego ja. Czym się zajmuję? Och, przygotowuję się do przejęcia rodzinnego biznesu - hodujemy i sprzedajemy ptaki. Wszelakie, wiadomo, głównie sowy ale są i lelki wróżebniki, sępy (do przesyłek wielkogabarytowych), sokoły, jastrzębie, kosy, papugi… Co tylko zechcesz. Tak! Squeaky, pochodzi z naszej hodowli. Jest pierwszym ptakiem, którego wyhodowałem. Byłem przy tym jak jego matka złożyła jaja, doglądałem inkubatora, byłem przy tym kiedy się wykluł i uczyłem go latać. Jest przyjacielem, praktycznie się nie rozstajemy chociaż często woli być po prostu w pobliżu a ja nie martwię się kiedy znika na całe tygodnie. Rozumiem jego dzikie serce wagabundy, więc nie mam mu tego za złe.  A ten kolor jego piór? Ach, farbowałem niedawno na zjazd absolwentów mojego rocznika w Hogwarcie. Tak, byłem gryfonem. No, jak połowa mojej rodziny. Druga połowa to krukoni. Nie uważam się za przesadnie odważnego, i w tamtych czasach nie miałem w sobie przesadnego ducha pracy zespołowej, ale widocznie Tiara przydziału coś we mnie dostrzegła.  Co sądzę o obecnej sytuacji politycznej? Sądzę, że są tact, którzy uważają za niemądre wypowiadanie się w tej sprawie. Ja powiem tylko tak - nie życzę nikomu śmierci, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wielu osobom ujawnienie się czarodziejów wyszło by na dobre. I że mugole pozwalają sobie na coraz więcej, spychając nas na margines. Trochę to nielogiczne, nie? Boję się spoglądać w przyszłość, boję się o moją córkę, czy będzie potrafiła się odnaleźć w świecie… No, ale dość o mnie. Opowiedz mi coś o sobie.




I will ride, I will fly
Chase the wind and touch the sky

Jak każda historia, tak i ta ma swój początek wraz z narodzinami jej głównego bohatera. Peregrin Hawkeye urodził się jako syn Jonaha Hawkeye oraz Ellesmery Hawkeye (z domu Evergreen). Nie był pierwszym dzieckiem państwa Hawkeye, byli oni już dumnymi rodzicami czteroletniego Crane'a. Pani Hawkeye bardzo dobrze zniosła poród, pomimo braku medycznej pomocy. Była przy niej jedynie domowa elfka o mało wdzięcznym imieniu Wróbel. Pippin ujrzał świat po raz pierwszy piątego lipca, gdy wszędzie na świecie panowały upały i nawet w zazwyczaj mroźnych ścianach Orlego Gniazda można było wyczuć przyjemne ciepło. Całe lato w roku jego narodzin było ciepłe i słoneczne, przez co jemu samemu nie wróżono dobrze.
"Letnie dziecko." Orzekła z lekką dozą zniesmaczenia ciotka Linette, kiedy szczęśliwi państwo Hawkeye przedstawili swojego potomka reszcie rodziny. "Będzie słaby, bo i odporności nie nabierze. Pochoruje ci się zaraz. Szczęście będzie jak przyszłego roku dożyje." Czarnowidziała dalej, cmokając z dezaprobatą nad kołyską. Ellesmera nic sobie z tych utyskiwań nie robiła i nie przywiązywała do nich większej wagi aż do nadejścia jesieni. W zimnym, wilgotnym Szkockim powietrzu mały Pippinek łapał przeziębienie za przeziębieniem. Nie pomagały eliksiry wzmacniające ani talizmany aż w końcu w połowie listopada pani Hawkeye postanowiła wyjechać do swojego domu rodzinnego, gdzie chłopiec miałby lepsze warunki do rozwoju. I tak, pierwsze dwa lata swojego życia Pippin spędził w Londynie, nabierając sił przed powrotem do Gniazda. On tego okresu jednak wcale nie pamięta i dla niego wysokie, nagie góry Aberdeenshire są definicją domu.
Między drugim a czwartym rokiem życia cała aktywność dzienna chłopca sprowadzała się do próby podążania krok w krok za starszym bratem. Różnica więku pomiędzy nim a Cranem była na tyle duża, że mały Pippin ledwie nadążał za drugim chłopcem kiedy biegali po kamienistych ścieżkach wokół domu, lub uciekali przed Demonem - wielkim wilczurem należącym do wujka Edwina. Crane wcale nie zamierzał zwalniać tempa dla młodszego brata, więc Pippin nieustannie chodził cały posiniaczony a jego dziecięcy płacz raz po raz rozlegał się w różnych zakątkach wzgórz. Chłopiec jednak był bardziej uparty niż ktokolwiek mógłby sądzić i mając cztery lata, przestał już płakać po każdym siniaku czy zadrapaniu i wołać za Cranem "Sacekaj!". A i obrażeń znacząco ubyło. Pippin przestał chorować, zahartował się i ciotka Linette na jego widok zamiast cmokać, uśmiechała się z aprobatą.
Kiedy chłopiec miał cztery lata, wydarzyły się dwie ważne dla niego rzeczy. Po pierwsze, Ellesmera urodziła trzecie dziecko, tym razem dziewczynkę, więc chłopiec zyskał młodszą siostrę. Drugą zaś było odkrycie daru zwierzomówstwa. Pippin tak naprawdę odkąd tylko nauczył się mówić, potrafił zrozumieć ptaki zupełnie tak jak ludzi. Był jednak dzieckiem, więc wspominanie dorosłym że "taśki gatają" spotykało się jedynie z protekcjonalnym kiwaniem głową. Wtedy jednak, jednego z zimowych wieczorów, tuż przed Bożym Narodzeniem, Peregrin siedział w okiennym wykuszu w salonie i obserwował stado kosów na tle ciemniejącego nieba. Wszystkie ptaki należały do ich rodziny i były elementem jakichś eksperymentów hodowlanych ojca i wujka, lecz chłopiec wtedy nie zaprzątał sobie tym głowy. Po prostu podobał mu się widok ptaków. Nagle na parapecie pojawił się Diuk, sowa pocztowa ojca. "Mógłbyś mnie wpuścić chłopcze? Chyba odmroziłem sobie nawet czubki piór." zapytała sowa, stukając dziobem w szybę. Pippin bez większego namysłu wpuścił Diuka do środka, jednocześnie wołając "Tatuś, poczta!". Jonah siedział w swoim głębokim fotelu, czytając gazetę, ciężarna Ellesmera siedziała w fotelu na przeciwko, robiąc na drutach szalik zaś Crane bawił się na dywanie swoim nowym zestawem magicznych szachów. Sowa podleciała do swojego właściciela i pozwoliła zdjąć sobie list z nóżki, jednocześnie narzekając na jego niedelikatność. Potem spojrzała na Pippina. "Byłem aż we Francji wiesz? To chyba najdłuższa moja trasa! Skrzydła mi opadają, ale jestem z siebie dumny!" I wtedy chłopiec ni z tego ni z owego wypalił.
- Tato, co to za list ze Franci? - Jonah uniósł wzrok na syna i chłopiec w sekundzie zląkł się, że pytanie było wścibskie lub w jakiś inny sposób nie na miejscu i czeka go kara.
- Skąd wiesz, że list jest z Francji dziecko?
- Diuk mi powiedział, że był we Franci. - odparł Pippin, uznawszy że lepiej mimo wszystko mówić prawdę, bo kłamstwem tylko pogorszy swoją sytuację.
- Och... Diuk powiedział? I co też innego ten stary dziadyga ci mówi? - Oblicze ojca rozjaśniło się i nawet Ellesmera pisnęła cicho.
Zwierzęcouści rodzili się w rodzinie Hawkeye od zawsze. Taki właśnie był jej zalążek - małżeństwo dwojga zwierzęcoustych, którzy potrafili komunikować się z ptakami. Z czasem, w miarę jak rodzina rozrastała się a krew rozrzedzała dar ten przestał pojawiać się u każdego członka, potem zdarzało mu się przeskakiwać pokolenie a obecnie w jednym czasie w całym rodzie żył jeden lub dwoje zwierzoustych. Ostatnim przed Pippinem był brat jego dziadka, który zmarł niedługo przed tym jak chłopiec przyszedł na świat.
Od tego momentu, Peregrin stał się kimś ważnym dla całej rodziny. Zamiast się bawić i dokazywać, zaczął towarzyszyć ojcu w pracy i pomagać mu używając swojego daru. Przez następne siedem lat wtłaczano w niego przekonanie, że kiedyś przejmie rodzinny interes i będzie najważniejszy w całej rodzinie, więc musi się pilnie uczyć - opieki nad ptakami, wiedzy o zwyczajach lęgowych, jazdy na skrzydlatym koniu, genetyki i podstaw prowadzenia firmy.
Prawie z dnia na dzień Pippin stał się "złotym chłopcem" rodziny Hawkeye. Nagle wszyscy zaczęli go zauważać, każdy pokładał w nim nadzieje i traktował go jak kogoś zupełnie wyjątkowego. To z kolei bardzo negatywnie odbiło się na charakterze chłopca. Kiedy skończył 11 lat i otrzymał list z Hogwartu był, co tu dużo mówić, małym nadętym bufonem. Na sucho uchodziło mu dokuczanie młodszej siostrzyczce, wymykanie się z domu na samotne eskapady, podkradanie ciotce ciasta i szereg innych pomniejszych wykroczeń, co utwierdziło go w przekonaniu, że jest praktycznie nietykalny.




Everybody's waiting for you to breakdown
Everybody's watching to see the fallout
Even when you're sleeping, sleeping
Keep your ey-eyes open

Hogwart... - Pippin uśmiecha się a ty widzisz jego pełne nostalgii spojrzenie. - Czyż nie dla każdego z nas są to najlepsze lata w życiu? Czy nie każdy chciałby spędzić tam choć rok dłużej? Kiedy po raz pierwszy wsiadałem do Expressu Hogwart, byłem przerażony choć robiłem wszystko by Crane tego nie zauważył. On wskoczył natychmiast do jakiegoś przedziału pełnego znajomych mu Krukonów, a ja zostałem na korytarzu sam, nie wiedząc gdzie się podziać. Po jakichś dziesięciu minutach przeciskania się znalazłem wolny przedział i usiadłem pod oknem. Wiesz, jak to mówią, że pierwsze przyjaźnie zawiązują się już w pociągu? Otóż do mojego przedziału przysiadła się dwójka gryfonów, ale ja byłem wtedy jeszcze zbyt onieśmielony nową sytuacją i przez całą drogę udawałem że śpię. Ale słuchałem. Podobało mi się, jak bardzo wydali mi się szczęśliwi - musieli być przyjaciółmi i mogłem przysiąc że skoczyli by za sobą w ogień. Wiedziałem, że wujek i ciocia byli kiedyś gryofnami i stwierdziłem, że to nie byłby taki zły los żeby tam trafić. Nie wiem, czy to moje postanowienie czy predyspozycje miały więcej do rzeczy, ale kiedy nałożyłem na głowę Tiarę Przydziału niemal natychmiast wykrzyknęła "GRYFFINDOR!".
Przez pierwsze trzy lata w domu lwa byłem okropnym szaraczkiem. Nie byłem głośny i spontaniczny, tak jak większość innych dzieciaków. Siedziałem zawsze na końcu sali, z nosem w książce albo skrobałem po pergaminie rysując ptaki, i pisząc wiersze. Okazało się zresztą, że ogólnie jakoś ciężko mi szła socjalizacja z innymi, przez to że w domu wyrosłem na raczej aroganckiego dzieciaka. Dopiero z czasem zacząłem szukać wspólnego języka z innymi, w czym sporo pomogła mi gra w Quidditcha. Co jeszcze o Hogwarcie?
Ach, tak! Na drugim roku w szkole poznałem Winnie, moją żonę. Znaczy, wtedy nie miałem zielonego pojęcia, że kiedyś się w sobie zakochamy. Nie, wtedy była dla mnie po prostu o rok młodszą Krukonką, której sowa - Puchatek - lubiła mi towarzyszyć podczas zwiedzania terenów zamku. To od Puchatka dowiedziałem się o tym jaka Winnie jest i w ogóle kim jest a sowa zdawała się wyjątkowo lubić swoją właścicielkę.
Ulubiony przedmiot? Cóż, niby mógłbym odpowiedzieć szybko - Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami, ale prawda jest taka, że za czasów szkolnych wolałem Zaklęcia. Uwielbiałem poczucie potęgi jakie dawała znajomość coraz to bardziej zaawansowanych czarów. Inni mogli sobie warzyć eliksiry, uprawiać rośliny czy być ekspertami od runów, ja wolałem bardziej praktyczne zastosowanie magii. Najgorzej szła mi zawsze chyba Transmutacja.Mam wrażenie, że po prostu nie rozumiałem potrzeby zmieniania świata, który uważałem za idealny taki jakim jest. Do tego dołożył się wymagający nauczyciel. A po dwóch latach i ja przestałem próbować coś na tym polu osiągnąć.
Powiem ci, że, jak tak teraz wspominam, to chociaż w szkole było naprawdę super, to zawsze czułem się tam w jakimś sensie uwięziony. Nie wolno nam było opuszczać terenów szkoły, a ja tęskniłem do górskich wycieczek i otwartej przestrzeni, której w Gnieździe miałem ile dusza zapragnie. Poza tym moje serce od zawsze było sercem odkrywcy - zawsze tęsknie marzyłem za tym wszystkim co kryło się za horyzontem. Z utęsknieniem wyczekiwałem więc każdych ferii i wakacji kiedy to wracałem do domu i znów mogłem biegać w pełnym sprincie po nierównych zboczach górskich, wspinać się wyżej i wyżej, aż powietrze szczypało w nos, i widzieć jeszcze dalej za horyzont. Mogłem wyprowadzić ze stajni Śmigłoskrzydłego - mojego skrzydlatego konia odmiany aetonan - wsiąść na jego grzbiet i w cztery dni zwiedzić całe pasmo górskie Grampian. A potem wracałem na kolejny rok do szkoły, gdzie musiałem polegać tylko na własnych nogach, które miały twardo stąpać po ziemi. I wtedy zacząłem grać w drużynie Quidditcha. Zaczęło się od tego, że ówczesny kapitan drużyny zobaczył jak latam na miotle po boisku, wieczorem kiedy myślałem, że nikt nie patrzy. Jak to określił, "Wyczyniasz na tej miotle takie rzeczy, które nie powiedziałbym, że są w ogóle możliwe." Ale ja wszystkie swoje manewry wywodziłem z dynamiki ptasiego lotu, zaś wątpię by kto inny w szkole miał czas i chęci na wgłębianie się w dziesiątki sposobów na lot szybowy i setki typów pikowań. Nie, nie byłem najlepszy, bo tego co nadrabiałem wymyślnymi technikami brakowało mi w krzepie i umiętności gry w zespole. Ale byłem na tyle dobry, żebyśmy za moich czasów dwukrotnie zdobyli Puchar.
Hogwart skończyłem dobrze, bez ani jednego Miernego na OWUTEMach. Wakacje po zakończeniu roku szkolnego spędziłem w domu i nagle, będąc tam odkryłem że nadal czuję się uwięziony i nieszczęśliwy. Nie chciałem zawieść rodziców, jednak nawet ojciec dostrzegł mój brak zapału do pracy. Perspektywa tego, że na zimę miałem wziąć ślub z wcześniej wybraną mi dziewczyną a potem oddać się pracy przy hodowli, napawała mnie zgrozą i zniesmaczeniem. Czułem jak gdyby jakieś niewidzalne szpony zaciskały się z całej siły wokół mnie i wiedziałem, że muszę działać. Którejś nocy spakowałem cały swój dobytek, osiodłałem Śmigłoskrzydłego i po prostu odleciałem z domu. Szczeniackie posunięcie szczeniaka, który miał jeszcze mleko pod nosem - teraz to wiem, ale wtedy naiwnie sądziłem że to moje jedyne wyjście.



We go where no one goes
We slow for no one
Get out of our way

Złota Era. Tak sobie prywatnie w sercu nazywam te lata, w czasie których dane mi było zwiedzić szmat magicznego i mugolskiego świata. Miałem wtedy ze sobą mojego drucha, Śmigłoskrzydłego, zaczarowany namiot i plecak w którym mieścił się cały mój dobytek. Leciałem tam gdzie mnie poniosło, podejmując tymczasowe prace tam gdzie akurat się zatrzymałem, najpierw badając różne magiczne stworzenia, w szczególności ptaki, potem już głównie szukając celu w życiu. Czasem udało mi się trafić i służyć ekspertyzą w jakiejś sprawie związanej z ptakami, co było dla mnie łatwe dzięki zwierzoustości. Czasem zostawałem kurierem, przenosząc ze sobą paczki, których normalnie nie udźwignęłaby sowa, albo nadawcy zależało na pewności dostarczenia. W większości jednak pracowałem fizycznie, lub podejmowałem bardziej niewdzięczne prace, co nauczyło mnie dużo pokory do życia.
Trwało to od '46 do '50. Przez pierwsze dwa lata podróżowałem samotnie, ale wtedy poznałem ją po raz drugi. Winnie. Była odważna, wyzwolona, niezależna i... Zupełnie mną niezainteresowana. Pochodziła z mugolskiej rodziny, pracowała jako korespondentka zagraniczna do jednej z magicznych gazet i była w tym naprawdę dobra. Cały następny rok jeździłem tam gdzie ona, nocując w namiocie nieopodal jej hoteli, chodząc do restauracji w których przesiadywała i przechadzając się tymi samymi ulicami. Nie nagabywałem jej, po prostu próbowałem ją poznać i zrozumieć, jak w tym całym powojennym chaosie jest w stanie dostrzec piękno. Jenocześnie, zupełnie nieświadomie, Winnie nauczyła mnie na powrót szacunku do ludzi, pokory i cierpliwości. Cech, które zdawało się że zatraciłem jeszcze w dzieciństwie. Kiedy zaś zgodziła się w końcu wybrać ze mną na randkę, stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na całym świecie. Wspólnie spędziliśmy kolejne dwa lata pełne miłości, nie mogąc się sobą nawzajem nacieszyć, z ufnością patrząc w przyszłość. Wtedy to moja rodzina postanowiła się o mnie upomnieć. Jakimś sposobem wiadomość o moim romansie dotarła do domu i spotkała się z dezaprobatą ze strony zarówno ojca jak i dziadka. Dostałem wyjca, w którym przedstawiono mi ultimatum. Albo wrócę do domu i osobiście odpowiem za swoje wybryki, albo zostanę oficjalnie wydziedziczony. Pamiętam jak dziś pokojówkę, która zatrzasnęła szybko drzwi kiedy tylko usłyszała gromki krzyk mego ojca. "Przyjdę później" Wydukała szybko. Pamiętam, że byliśmy w Kairze, było południe a my oboje, z powodu gorąca, musieliśmy chwilę pomyśleć żeby zrozumieć co Squeaky właśnie mi przyniósł. Potem Winnie zbladła, usiadła na skraju kanapy z głośnym "Och, nie!" i ukryła twarz w dłoniach. Coś, czego nigdy nie widziałem by robiła. Załamywanie się było tak bardzo nie w jej stylu, że natychmiast znalazłem się przy niej, odciągając jej dłonie z twarzy.
- Co się stało? - zapytałem, głosem drżącym z przerażenia. Jej reakcja na list ojca wybiła mnie z równowagi bardziej niż sam wyjec.
- Pip... Ja jestem w ciąży! - wybuchła, zaś w jej oczach zaszkliły się łzy. Chciałem powiedzieć coś mądrego, wierzcie mi, że nigdy tak bardzo nie chciałem zostać Krukonem, ale mogłem tylko patrzyć na nią i milczeć. - Chciałam ci powiedzieć jutro po kolacji... Dopiero co się dowiedziałam. Boże, Pippin, przepraszam! Jesteś zły?
- Zły? - wykrztusiłem, czując piekącą suchość w gardle. - Zły?! Winnifredo Aurelio McKinnon, nigdy w swoim życiu nie byłem szczęśliwszy! - wypaliłem, biorąc swoją ukochaną w objęcia.
Miesiąc później oboje stanęliśmy przed moim ojcem i dziadkiem, prosząc ich o błogosławieństwo. I choć obaj byli mną bardzo rozczarowani, wiedzieli, że gdyby odmówili, mogliby się ze mną pożegnać na zawsze. Ślub odbył się skromny, nie zaproszono na niego zbyt wiele osób, z mojej rodziny pojawili się tylko rodzice a ze strony zaledwie garstka osób. A rok później, dokładnie w moje urodziny, na świecie pojawiła się Avis.



And when you smile
The whole world stops and stares for a while
'Cause girl, you're amazing
Just the way you are

Ostatecznie jednak zostałem hodowcą, razem z Winnie zamieszkaliśmy w domu, który zbudowałem kilkaset metrów na wschód od Gniazda. I tak jak ja, choć już nie tak wolny, to jednak wspaniale czułem się w domu rodzinnym, tak Winnie marniała w oczach z dnia na dzień. Po ciężkim porodzie przeszła długi, ciężki i wyczerpujący okres połogu a zaraz potem zaczęła chorować. Zmieniła się z pewnej siebie, wesołej i rezolutnej dziewczyny w "Białą Damę", która snuła się po korytarzach, zazwyczaj tylko w szlafroku i koszuli nocnej. Teraz wiem, że prawdopodobnie cierpiała na depresję poporodową, zaś jej stan tylko pogłębiał się z powodu mojej obojętności. I to nie tak, że nie chciałem być przy niej, ale praca pochłaniała mnie wtedy w takim stopniu, że kiedy wieczorem wracałem do domu to chciałem tylko siąść w fotelu i się odprężyć a nie słuchać jej utyskiwań, płaczu Avis i marznąć bo nikt nie rozpalił ognia w kominku.



Why live a life
That's painted with pity
And sadness and strife
Why dream a dream
That's tainted with trouble
And less than it seems

Była zima, roku 1953.
Avis miała 3 latka kiedy po powrocie do domu zastałem ją bawiącą się widelcami, które jakimś cudem wyjęła z szafki.
- Winnie! - krzyknąłem, szukając cię po całym domu - Winnie, Avis znów dorwała się do czegoś czego jej nie wolno. Czy ty ją w ogóle pilnujesz?!
Nie było cię w całym domu i wtedy coś mnie tknęło i wyszedłem na ośnieżony taras. Podszedłem do niskiej kamiennej barierki i wyjrzałem w dół. Byłaś tam, choć w powodu wysokości ledwie rozróżniałem twoje rysy twarzy. Patrzyłaś się pustym wzrokiem w przestrzeń, a na twojej twarzy malował się spokój jakiego nie widziałem na niej od bardzo dawna.
Pogrzeb był skromny, ale pochowałem cię w lesie nieopodal Blyth, domu rodzinnego mojej matki. Uznałem, że nie po to sięgnęłaś po śmierć by uwolnić się od Gniazda, żebym cię teraz w nim pochował. Obiecałem ci, że otoczę naszą córką najlepszą opieką na jaką mnie będzie stać i staram się wypełniać tą obietnicę po dziś dzień.





Patronus: Niegdyś postacią jego patronusa był krogulec, który najlepiej oddawał jego charakter. Jednak po śmierci jego żony patronus mężczyzny zmienił postać na labradora, ponieważ takiego też patronusa posiadała Winnifreda. Kiedy przywołuje patronusa, wraca myślami do wspomnienia w którym po raz pierwszy zobaczył swoją córkę - malutkie, czerwone, mokre stworzonko, które dopełniło jego świat.  






Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 10 +1
Zaklęcia i uroki: 16 +4
Czarna magia: 0 Brak
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 3 Brak
Eliksiry: 5 Brak
Sprawność: 5 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Język obcy: ArabskiI1
Język obcy: FrancuskiI1
Język obcy: AfrikaansI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
SpostrzegawczośćII5
AstronomiaI2
ONMSIV20
Jasny UmysłI2
Silna WolaII5
ZielarstwoI2
Historia MagiiI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
MugoloznastwoI5
EkonomiaII10
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Brak -0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (wiedza)I1
Muzyka - gra na harmonijceI1
AktywnośćWartośćWydane punkty
JeździectwoII7
Latanie na miotleII7
PływanieI1
GenetykaWartośćWydane punkty
Zwierzustny: ptaki-0
Reszta: 2

Wyposażenie

Jastrząb



Ostatnio zmieniony przez Peregrin Hawkeye dnia 18.10.17 18:04, w całości zmieniany 12 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Peregrin 'Pippin' Hawkeye [odnośnik]27.10.17 20:40

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Żywiołem Peregrina od zawsze było powietrze - wychowany w Gnieździe, z wzrokiem ukrytym w górze, został wychowany na chłopca wolnego jak otaczające go ptaki. Zwierzęcoustość sprawiła, że horyzont przesunął się dla młodzieńca jeszcze dalej a opowieści ptasich przyjaciół wywołały w nim tęsknotę za podróżami. Nawet w grubych murach Hogwartu odnalazł sposób, by latać i świetnie sprawdzał się jako część drużyny Quidditcha. Wyfrunąwszy ze szkoły, udał się w dalekie wojaże, gdzie poznał swoją dawną-nową miłość. Szczęśliwe małżeństwo i pojawienie się na świecie córeczki zapowiadało dobrą passę w życiu Pippina - niestety, zakończyła się ona tragiczną śmiercią ukochanej żony. Jakim ojcem stanie się dla małej Avis? Przyszłość samotnego ojca z pewnością jest pełna wyzwań, lecz Peregrin udowodnił już, że potrafi łączyć chęć bezgranicznej wolności z odpowiedzialnością za bliskich.

OSIĄGNIĘCIA
lotny chłopiec
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
zwierzęcousty
Kartę sprawdzał: Samuel Skamander
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Peregrin 'Pippin' Hawkeye Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Peregrin 'Pippin' Hawkeye [odnośnik]27.10.17 20:40
WYPOSAŻENIE
Różdżka, jastrząb

ELIKSIRY -

INGREDIENCJEposiadane: brak

BIEGŁOŚCI -

HISTORIA ROZWOJU[24.09.17] Karta postaci -75PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Peregrin 'Pippin' Hawkeye Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Peregrin 'Pippin' Hawkeye
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach