Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Durham
Purpurowa knieja
AutorWiadomość
Purpurowa knieja
Ponury las otaczający równie nieprzyjemnie wyrastające ze wzgórza ruiny obłożono specjalnymi zaklęciami, zmieniającymi kolor wyściełanych wysoką trawą ścieżek i dziko rosnących drzew. Korony mienią się ostrą purpurą, mech obrastający drogi razi w oczy przenikliwym różem, kwitnące dziko kwiaty przeplatają się rozmaitymi odcieniami fioletu.
Świstoklik przeniósł was na trawiastą arenę – będącą po prostu leśną ścieżką, wydeptaną niejednym lordowskim butem wśród gąszczu magicznego lasu. Staliście naprzeciw siebie z uniesiony floretami, czując jak powiew wiosennego powietrza uderza was w twarz, a młode liście szumią pod stopami, porwane ciepłym podmuchem wiatru. Słońce przebijało się przez niesamowite fioletowe korony drzew, zalewając was blaskiem królewskiej purpury, jakby podkreślając, kto patronuje dzisiejszemu wydarzeniu. Zajęliście pozycje pełne gotowości, sprężyste i harde, skłoniliście głowy, przywitaliście się odpowiednimi ruchami ramienia dzierżącego broń, lecz nagle niebo dookoła was pociemniało, przybierając brzydki, pochmurny kolor, a na środku polany zmaterializował się duch posępnego starca z bujną brodą. Mężczyzna był odziany w bogate szaty, które jednak lata świetności miały już za sobą, niemniej jednak z jego sylwetki (oraz atmosfery) w jakiej wam się objawił, biło coś niepokojącego.
-Ach, znam ja was pokraki, ale już mnie nie dostaniecie! – wrzasnął staruch zachrypłym głosem, grożąc wam sękatym paluchem. Na jego ustach odmalował się przerażający, złowrogi uśmiech i poczuliście, że nie macie całkowitej pewności, czy duch nie może was skrzywdzić – raz wam się udało, ale ja i tak wygrałem. Wiecie, jak łatwo w takim lesie o chętną panienkę? Wystarczy zrobić tak – tu duch uśmiechnął się jeszcze szerzej, pstrykając palcami i nabierając całkiem materialnej postaci. Jego kontury pozostawały nieco zamazane, lecz przybrał jak najbardziej fizyczną postać. Silne ręce zakończone długimi, żółtymi paznokciami oparte o wystrugany kostur wzbudziły w was instynktowny niepokój – a baby wciąż są takie same i gdy mówię im, że mają czegoś nie robić, to i tak to robią, na swoją zgubę. Nie ochronicie ich wszystkich, rycerzyki – zakpił, gładząc się po siwej brodzie, w której popielatych pasmach mogliście dostrzec zakrzepłą krew.
|Zanim zacznie się pojedynek, musie poradzić sobie z komplikacjami. Rozwiązanie waszego problemu poskutkuje drobnymi bonusami, przydatnymi w czasie walk, zaś nieporadzenie sobie z nim - karami. Tylko jedna osoba może otrzymać nagrodę, obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy.
Możecie podjąć wyłącznie jednej próby przepędzenia ducha.
Na odpis macie 48 godzin
-Ach, znam ja was pokraki, ale już mnie nie dostaniecie! – wrzasnął staruch zachrypłym głosem, grożąc wam sękatym paluchem. Na jego ustach odmalował się przerażający, złowrogi uśmiech i poczuliście, że nie macie całkowitej pewności, czy duch nie może was skrzywdzić – raz wam się udało, ale ja i tak wygrałem. Wiecie, jak łatwo w takim lesie o chętną panienkę? Wystarczy zrobić tak – tu duch uśmiechnął się jeszcze szerzej, pstrykając palcami i nabierając całkiem materialnej postaci. Jego kontury pozostawały nieco zamazane, lecz przybrał jak najbardziej fizyczną postać. Silne ręce zakończone długimi, żółtymi paznokciami oparte o wystrugany kostur wzbudziły w was instynktowny niepokój – a baby wciąż są takie same i gdy mówię im, że mają czegoś nie robić, to i tak to robią, na swoją zgubę. Nie ochronicie ich wszystkich, rycerzyki – zakpił, gładząc się po siwej brodzie, w której popielatych pasmach mogliście dostrzec zakrzepłą krew.
- Sposoby na przegnanie ducha:
- - przepędzenie go imieniem (nie wymaga ST, wystarczy prawidłowo je odgadnąć)
- użycie zaklęcia, które unieszkodliwi ducha (unieruchomi lub sprawi, że zjawa przestanie wam zagrażać), ST zgodne z podanym w tabeli; w związku z tym, że duch przyjął nieznaną wam, półmaterialną formę, czary działają na niego jak na każdego czarodzieja
- zastosowanie zastraszania, ST wynosi 70, do rzutu dolicza się bonus przysługujący z biegłości
- każda inna czynność, która zostanie zaakceptowana przeze mnie
|Zanim zacznie się pojedynek, musie poradzić sobie z komplikacjami. Rozwiązanie waszego problemu poskutkuje drobnymi bonusami, przydatnymi w czasie walk, zaś nieporadzenie sobie z nim - karami. Tylko jedna osoba może otrzymać nagrodę, obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy.
Możecie podjąć wyłącznie jednej próby przepędzenia ducha.
Na odpis macie 48 godzin
I show not your face but your heart's desire
Turniej szermierczy miał odbyć się wcześniej, w dodatku na terenach Cheshire, jednakże los bywał przewrotny. Magnus, jako mózg całej operacji, podjął decyzję o stacjonowaniu w Beamish, nieznanej Louvelowi wiosce w Durham. Mężczyzna był zaskoczony takową decyzją, lecz nie mieszał się w plany starszego brata. Ostatnio nie szło im dogadywanie się. Nadal miał w pamięci wypad do klubu z burleską. Od wczoraj dość świadomie zaczął go unikać, co było na szczęście możliwe w ogromnych połaciach zamku Beeston. I tak większość czasu spędzał w Ministerstwie za biurkiem lub w terenie, obcując z duchami. To powodowało jego mniejszą obecność na dworze niż zwykle, czyli w praktyce na pewno nikt tego nawet nie odnotował. Dobrze, że się tym nie przejmował i robił swoje.
Zjawił się na miejscu punktualnie, ubrany w czarną szatę z purpurową podszewką. Nieco cieplejszą niż wypadałoby to w maju, jednakże pogoda ostatnio nie rozpieszczała nikogo. Najważniejsze, że strój nie krępował ruchów, które należało uskuteczniać podczas turnieju. Liczył na dobrą zabawę w granicach przyzwoitości, doborowe towarzystwo oraz wiele emocji. Z dość dużą dozą nadziei przybył do miejsca zbiórki. Dopiero widok zgromadzonych uczestników wprawił jego minę w zdezorientowaną oraz skonsternowaną. Nie spodziewał się pojedynkować z żadną kobietą, aż dziwne, że którakolwiek umiała utrzymać w dłoni floret i potrafiła go użyć. Wsłuchując się w słowa prowadzącego cały konkurs nie potrafił się dostatecznie mocno skoncentrować na istocie sprawy, którą starał się im przekazać. Uśmiechnął się kpiąco, gdy do Louvela dotarło z kim miał się zmierzyć. Życie go nie rozpieszczało.
Bez słowa chwycił za świstoklik pozwalając mu się przenieść do nieznanego mężczyźnie miejsca. Spodobało mu się ono jednak, soczysta purpura przypominała o rodzinnych stronach i pozwalało na odprężenie.
Pozbywszy się nieprzyjemnego uczucia towarzyszącego tej podróży skinął Magnusowi głową, po raz pierwszy nie mając ochoty na rozmowy. Chciał tylko rozpocząć starcie, rezygnując ze słownych przepychanek. Nawet miał nadzieję na pierwsze ruchy, jednakże na ich drodze stanął duch. Rowle zmarszczył zdenerwowany czoło, wyjątkowo nie wiedząc o czym zjawa mówiła. Nie umknęło jego uwadze przybrani materialnej formy przez zlepek ektoplazmy i to właśnie to postanowił wykorzystać.
- Casa Aranea - wypowiedział zdecydowanie, pewnie. Różdżką celował w nieznanego mężczyznę, próbując go unieruchomić. W okolicy winno być wiele pająków wdzięcznych mu za posiłek, nawet jeśli nie należał do zbyt świeżych. Pozostawała istotna sprawa czy dostatecznie się skoncentrował mogąc obwieścić sukces, lecz pozostawił wszystko w rękach losu oraz nieprzewidywalnej magii.
Zjawił się na miejscu punktualnie, ubrany w czarną szatę z purpurową podszewką. Nieco cieplejszą niż wypadałoby to w maju, jednakże pogoda ostatnio nie rozpieszczała nikogo. Najważniejsze, że strój nie krępował ruchów, które należało uskuteczniać podczas turnieju. Liczył na dobrą zabawę w granicach przyzwoitości, doborowe towarzystwo oraz wiele emocji. Z dość dużą dozą nadziei przybył do miejsca zbiórki. Dopiero widok zgromadzonych uczestników wprawił jego minę w zdezorientowaną oraz skonsternowaną. Nie spodziewał się pojedynkować z żadną kobietą, aż dziwne, że którakolwiek umiała utrzymać w dłoni floret i potrafiła go użyć. Wsłuchując się w słowa prowadzącego cały konkurs nie potrafił się dostatecznie mocno skoncentrować na istocie sprawy, którą starał się im przekazać. Uśmiechnął się kpiąco, gdy do Louvela dotarło z kim miał się zmierzyć. Życie go nie rozpieszczało.
Bez słowa chwycił za świstoklik pozwalając mu się przenieść do nieznanego mężczyźnie miejsca. Spodobało mu się ono jednak, soczysta purpura przypominała o rodzinnych stronach i pozwalało na odprężenie.
Pozbywszy się nieprzyjemnego uczucia towarzyszącego tej podróży skinął Magnusowi głową, po raz pierwszy nie mając ochoty na rozmowy. Chciał tylko rozpocząć starcie, rezygnując ze słownych przepychanek. Nawet miał nadzieję na pierwsze ruchy, jednakże na ich drodze stanął duch. Rowle zmarszczył zdenerwowany czoło, wyjątkowo nie wiedząc o czym zjawa mówiła. Nie umknęło jego uwadze przybrani materialnej formy przez zlepek ektoplazmy i to właśnie to postanowił wykorzystać.
- Casa Aranea - wypowiedział zdecydowanie, pewnie. Różdżką celował w nieznanego mężczyznę, próbując go unieruchomić. W okolicy winno być wiele pająków wdzięcznych mu za posiłek, nawet jeśli nie należał do zbyt świeżych. Pozostawała istotna sprawa czy dostatecznie się skoncentrował mogąc obwieścić sukces, lecz pozostawił wszystko w rękach losu oraz nieprzewidywalnej magii.
When you're standing on the crossroads that you cannot comprehend - just remember that death is not the end
The member 'Louvel Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Wpełznięcie obcych na ziemie należące do Rowle'ów nie miało prawa bytu: podwaliny rodowej tradycji nie traciły na znaczeniu, toteż sygnowane ich herbem sportowe wydarzenie należało umiejscowić w innym, najlepiej równie nieprzychylnym mugolskiemu brudowi terenie. Z pomocą wkroczyli Burke'owie, równie zapamiętali w nienawiści, co sam Magnus, z ukontentowaniem przyjmującym ową propozycję. Więź między szlacheckimi familiami umacniała się poprzez tak drobne gesty, a Rowle doceniał sojusze, które mógł całkiem obiektywnie ocenić w samych superlatywach.
Inauguracja ceremonii przebiegła poprawnie, ze swego miejsca śledził wysiłki mistrza ceremonii, wychodzącego ze skóry, aby zapewnić zgromadzonym gościom rozrywkę. Nonszalancko oparty o pień drzewa Magnusa oceniał go na razie zadowalająco; przynajmniej póki los nie włożył mu w dłonie koedukacyjnej drużyny. Brew mężczyzny drgnęła niebezpiecznie, lecz wstrzymał się z przerwaniem tej farsy, skoro turniej stał się otwarty, pretensje oraz skargi nie powinny mieć miejsca. Nie zostały zakazane tylko kąśliwe artykuły, ale to nie jego opinia miała zostać zbrukana. Ucierpią albo damy, albo ich nieszczęśni partnerzy, zaklinowani między Scyllą a Charybdą. Veni, vidi, vici nie przysporzy im chwały, zaś porażka na długi czas odbierze godność. I jak pokażą się później na salonach?
Rozterki biedaków nie leżały w jego interesie, jemu trafił się poważny przeciwnik, którego absolutnie nie mógł zlekceważyć. Minęły lata, od czasu kiedy ostatni raz ścierali się z floretami w rękach, a teraz niespodziewanie czekało ich przełożenie niedawnego nieporozumienia na fizyczny grunt. Magnus prychnął z niedowierzaniem z ukosa zerkając na Louvela, który zdawał się jak ognia unikać jego spojrzenia. Przez klika dni istotnie nie spotkał go ani razu, a choć Beeston należało do posiadłości przestronnych, zbieg okoliczności wydawał się podejrzany.
-Nie odzywasz się do mnie, bracie? - spytał, dziarskim krokiem maszerując za chłopcem, prowadzącym poszczególne pary do odpowiadających im świstoklików. Wygadany Louvel potrafił jednak milczeć, któż by pomyślał, cierpka uwaga wyraźnie poprawiła nastrój mężczyzny, płynnym ruchem zdejmującego ze swych ramion śliwkową szatę. Nie zamierzał walczyć w okryciu, krępującym ruchy, a na dodatek - dość ciepłym. Wcisnął ją w dłonie zaskoczonemu chłopcu, wraz ze złotą monetą, drobnym przypomnieniem, by nigdzie jej nie zgubił, a potem równocześnie z bratem złapał za świstoklik.
Jaki przeniósł ich w zadziwiająco swojskie miejsce, natychmiastowo kojarzące się z magicznym lasem okalającym Beeston. Fioletowa kora drzew, purpurowe korony, jarzące się różem ścieżki, nie zabrakło nawet dusznego towarzystwa: mogli pomyśleć, iż znaleźli się w domu.
Gdyby nie bezczelne zachowanie niespodziewanego gościa, dość materialnego i żwawego, jak na widmo w tym wieku. Magnus rozsądnie mocniej ścisnął różdżkę, ostrożnie oceniając zagrożenie. Siwa broda grożącego im starca była w plamach krwi, a dłonie oparte o ostro zakończony kostur wyraźnie krzyczały do nich o zagrożeniu.
-Wynocha - warknął, celując w niego różdżką po nieudanej próbie Louvela. Zaklęcie minęło starca o cal, więc przyszła kolej na jego popis. Locomotor Mortis - pomyślał Magnus, smagając różdżką i intensywnie koncentrując się na swoim celu. Obnoszenie się z czarnomagicznymi umiejętnościami nie należało do rozważnych posunięć, z czym zamierzał poradzić sobie niewerbalną inkantacją.
Inauguracja ceremonii przebiegła poprawnie, ze swego miejsca śledził wysiłki mistrza ceremonii, wychodzącego ze skóry, aby zapewnić zgromadzonym gościom rozrywkę. Nonszalancko oparty o pień drzewa Magnusa oceniał go na razie zadowalająco; przynajmniej póki los nie włożył mu w dłonie koedukacyjnej drużyny. Brew mężczyzny drgnęła niebezpiecznie, lecz wstrzymał się z przerwaniem tej farsy, skoro turniej stał się otwarty, pretensje oraz skargi nie powinny mieć miejsca. Nie zostały zakazane tylko kąśliwe artykuły, ale to nie jego opinia miała zostać zbrukana. Ucierpią albo damy, albo ich nieszczęśni partnerzy, zaklinowani między Scyllą a Charybdą. Veni, vidi, vici nie przysporzy im chwały, zaś porażka na długi czas odbierze godność. I jak pokażą się później na salonach?
Rozterki biedaków nie leżały w jego interesie, jemu trafił się poważny przeciwnik, którego absolutnie nie mógł zlekceważyć. Minęły lata, od czasu kiedy ostatni raz ścierali się z floretami w rękach, a teraz niespodziewanie czekało ich przełożenie niedawnego nieporozumienia na fizyczny grunt. Magnus prychnął z niedowierzaniem z ukosa zerkając na Louvela, który zdawał się jak ognia unikać jego spojrzenia. Przez klika dni istotnie nie spotkał go ani razu, a choć Beeston należało do posiadłości przestronnych, zbieg okoliczności wydawał się podejrzany.
-Nie odzywasz się do mnie, bracie? - spytał, dziarskim krokiem maszerując za chłopcem, prowadzącym poszczególne pary do odpowiadających im świstoklików. Wygadany Louvel potrafił jednak milczeć, któż by pomyślał, cierpka uwaga wyraźnie poprawiła nastrój mężczyzny, płynnym ruchem zdejmującego ze swych ramion śliwkową szatę. Nie zamierzał walczyć w okryciu, krępującym ruchy, a na dodatek - dość ciepłym. Wcisnął ją w dłonie zaskoczonemu chłopcu, wraz ze złotą monetą, drobnym przypomnieniem, by nigdzie jej nie zgubił, a potem równocześnie z bratem złapał za świstoklik.
Jaki przeniósł ich w zadziwiająco swojskie miejsce, natychmiastowo kojarzące się z magicznym lasem okalającym Beeston. Fioletowa kora drzew, purpurowe korony, jarzące się różem ścieżki, nie zabrakło nawet dusznego towarzystwa: mogli pomyśleć, iż znaleźli się w domu.
Gdyby nie bezczelne zachowanie niespodziewanego gościa, dość materialnego i żwawego, jak na widmo w tym wieku. Magnus rozsądnie mocniej ścisnął różdżkę, ostrożnie oceniając zagrożenie. Siwa broda grożącego im starca była w plamach krwi, a dłonie oparte o ostro zakończony kostur wyraźnie krzyczały do nich o zagrożeniu.
-Wynocha - warknął, celując w niego różdżką po nieudanej próbie Louvela. Zaklęcie minęło starca o cal, więc przyszła kolej na jego popis. Locomotor Mortis - pomyślał Magnus, smagając różdżką i intensywnie koncentrując się na swoim celu. Obnoszenie się z czarnomagicznymi umiejętnościami nie należało do rozważnych posunięć, z czym zamierzał poradzić sobie niewerbalną inkantacją.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 60
--------------------------------
#2 'k10' : 7
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 60
--------------------------------
#2 'k10' : 7
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Zaklęcie Louvela świsnęło koło głowy starca, który na moment wybałuszył oczy, po czym roześmiał się głośno, nieprzyjemnym, chrypliwym chichotem, przypominającym rzężenie mugolskich, metalowych smoków.
-Tak chcesz pogrywać, co, chłopaczku? - warknął mężczyzna, obnażając nierówne, żółte - ale, co mogliście od razu zauważyć - niezwykle ostre zęby - doskonale, dołączysz do moich martwych żon - zarechotał, wznosząc swój kostur w górę i wymachując nim niezwykle energicznie -nie ma rady, musisz umrzeć, panie - powtarzał, niezwykle zadowolony, oceniając, czy lepiej będzie uciąć Louvelowi głowę, czy przebić mu serce na wylot - nie przechytrzysz Sinobrodego, oj nie - wysyczał triumfalnie, zamierzając się, by uderzyć lagą w klatkę piersiową Louvela, lecz wtem zatrzymało go celne zaklęcie, rzucone przez Magnusa. Promień ugodził starca prosto w pierś, ten zakwiczał, ale kiedy zorientował się, że nic się nie stało, zaśmiał się ponownie, rzucając w obu mężczyzn stekiem soczystych obelg. Uśmiech spełzł mu z pokrytej plamami twarzy dopiero, kiedy zorientował się, że nie może się ruszyć, a kosturem nie zdoła dosięgnąć do dwóch braci. Na jego obliczu wymalowała się wściekłość: smagnął kilka razy laską, lecz kiedy kij jedynie przeciął powietrze, nie czyniąc im krzywdy, złość została zastąpiona widocznym lękiem, z jakim starzec podniósł wzrok na Magnusa. Nie mógł pierzchnąć, choć próbował, zaklęcie stanowczo osadziło go w miejscu, nie pozwalając na wykonanie żadnego ruchu, prócz błagalnego zgięcia rąk w żałosnym, upokarzającym geście. Upodlenie Sinobrodego wystarczyło, by rozwiać jego widmo - starzec odszedł, a Louvel wraz z Magnusem byli bezpieczni. Solidarnie milcząc, schowaliście różdżki, a starszy z braci odrzucił daleko w knieję pozostały po widmie, ostro zakończony kostur. Akurat Ten moment wybrał sędzia odziany w fioletową liberię, aby wynurzyć się zza splątanych konarów drzewa u podstawy schodów (nie wiedzieliście, czy był tam od początku, obserwując wasze perypetie, czy też przybył dopiero teraz) i poinstruować was do właściwego ustawienia. Przywitaliście się odpowiednią konfiguracją ruchów, po czym założyliście ochronne maski, mężczyzna dał znak do rozpoczęcia pojedynku.
|Zaczyna Louvel, link do losowania kolejności znajduje się tutaj.
Wasze początkowe ustawienie (będzie aktualizowane) znajduje się tutaj.
Louvel oznaczony jest kolorem niebieskim, Magnus fioletowym.
Magnus, kiedy odrzucałeś kostur, Twoim ciałem wstrząsnął dziwny dreszcz. Twoje przeczucie co do starca Cię nie zmyliło, a sytuacja, jakiej byłeś świadkiem przed momentem, wyostrzyła Twoje zmysły. Otrzymujesz bonus +5 do każdego rzutu odpowiadającego za uniki.
Na odpis macie 48 godzin.
-Tak chcesz pogrywać, co, chłopaczku? - warknął mężczyzna, obnażając nierówne, żółte - ale, co mogliście od razu zauważyć - niezwykle ostre zęby - doskonale, dołączysz do moich martwych żon - zarechotał, wznosząc swój kostur w górę i wymachując nim niezwykle energicznie -nie ma rady, musisz umrzeć, panie - powtarzał, niezwykle zadowolony, oceniając, czy lepiej będzie uciąć Louvelowi głowę, czy przebić mu serce na wylot - nie przechytrzysz Sinobrodego, oj nie - wysyczał triumfalnie, zamierzając się, by uderzyć lagą w klatkę piersiową Louvela, lecz wtem zatrzymało go celne zaklęcie, rzucone przez Magnusa. Promień ugodził starca prosto w pierś, ten zakwiczał, ale kiedy zorientował się, że nic się nie stało, zaśmiał się ponownie, rzucając w obu mężczyzn stekiem soczystych obelg. Uśmiech spełzł mu z pokrytej plamami twarzy dopiero, kiedy zorientował się, że nie może się ruszyć, a kosturem nie zdoła dosięgnąć do dwóch braci. Na jego obliczu wymalowała się wściekłość: smagnął kilka razy laską, lecz kiedy kij jedynie przeciął powietrze, nie czyniąc im krzywdy, złość została zastąpiona widocznym lękiem, z jakim starzec podniósł wzrok na Magnusa. Nie mógł pierzchnąć, choć próbował, zaklęcie stanowczo osadziło go w miejscu, nie pozwalając na wykonanie żadnego ruchu, prócz błagalnego zgięcia rąk w żałosnym, upokarzającym geście. Upodlenie Sinobrodego wystarczyło, by rozwiać jego widmo - starzec odszedł, a Louvel wraz z Magnusem byli bezpieczni. Solidarnie milcząc, schowaliście różdżki, a starszy z braci odrzucił daleko w knieję pozostały po widmie, ostro zakończony kostur. Akurat Ten moment wybrał sędzia odziany w fioletową liberię, aby wynurzyć się zza splątanych konarów drzewa u podstawy schodów (nie wiedzieliście, czy był tam od początku, obserwując wasze perypetie, czy też przybył dopiero teraz) i poinstruować was do właściwego ustawienia. Przywitaliście się odpowiednią konfiguracją ruchów, po czym założyliście ochronne maski, mężczyzna dał znak do rozpoczęcia pojedynku.
- mechanika:
- Pojedynki szermiercze rozgrywa się turowo – po ataku pierwszego z graczy i akcji drugiego (unik, parowanie, kontratak) kolejka odwraca się lub w szczególnym przypadku kontrataku, wraca do pierwszego gracza. Jeśli atak pierwszego gracza jest nieudany, drugi gracz nie broni się i przysługują mu dwie próby ataku.
Gracz A wykonując atak ma do dyspozycji trzy możliwości:
A.wypad szermierczy – najmniejszy zasięg, niemożliwy do dokonania już z odległości jednego kroku (ST udanego wypadu wynosi 50, do rzutu dodaje się bonus z biegłości)
B.sunięcie szermiercze – można pominąć odległość kroku
(ST udanego sunięcia wynosi 60, do rzutu dodaje się bonus z biegłości)
C.wyskok szermierczy – można pominąć odległość kroku, udany blokuje kontratak przeciwnika
(ST udanego wyskoku wynosi 75, do rzutu dodaje się bonus z biegłości)
PONADTO gracz może poświęcić swoją turę (ataku) na wykonanie odpowiednio kroku w tył lub w przód (np. wykonać atak, po czym cofnąć się o krok, aby dopiero w kolejnym poście zwiększyć dystans). Na krok w tył lub w przód w kolejce atakującej gracz nie musi rzucać kością.
Gracz B broniąc się przed atakiem gracza A (jeśli atak się nie powiódł, oczywiście sam może atakować, wybierając którąś z powyższych opcji) również ma do dyspozycji trzy możliwe rozwiązania:
A. krok w tył – cofnięcie się o krok celem zwiększenia dystansu, skuteczne jedynie wtedy, jeśli gracz A wykonał wypad szermierczy - pozostałe ataki mają większy zasięg
(ST udanego kroku w tył wynosi 50, do rzutu dodaje się bonus ze statystyki uników przemnożoną razy dwa)
B. parowanie – skuteczne zablokowanie ciosu gracza A
(żeby parowanie się powiodło, minimalne ST musi wynosić ST uzyskaną przez gracza A - sumę rzutu kością + bonus przysługujący z biegłości)
C. kontratak – zaatakowanie gracza A w momencie, kiedy on również wykonuje atak, daje możliwość zdobycia punktu w tym samym czasie; wykonanie kontrataku blokuje wyskok szermierczy
(ST kontrataku odpowiada ST poszczególnym z ataków) gracz B wykonując kontratak musi ponadto rzucić kością k10 (nie dotyczy to postaci o III stopniu biegłości)
1) postaciom o II i wyższym stopniu biegłości udaje się wykonać kontratak w momencie, kiedy na k10 wypadnie wynik większy bądź równy 3
2) postaciom o I stopniu biegłości udaje się wykonać kontratak w momencie, kiedy na k10 wypadnie wynik większy bądź równy 7
3) w wypadku nieudanego kontrataku, kolejka wraca do gracza A
4) jeśli gracz B osiągnie odpowiednie ST rzucając kością k100 i dodając do wyniku bonus przysługujący za biegłość, ale z k10 wynika porażka, oznacza to, że gracz B obronił się przed atakiem gracza A, lecz nie zadał mu ciosu
Wygrywa gracz, który jako pierwszy zdobędzie pięć punktów - za każde trafienie przysługuje jeden punkt. W przypadku remisu (wynik cztery do czterech, udany atak gracza A i udany kontratak gracza B) wygrywa gracz, który jako pierwszy zdobędzie kolejny punkt.
Polem trafienia jest jedynie tułów.
|Zaczyna Louvel, link do losowania kolejności znajduje się tutaj.
Wasze początkowe ustawienie (będzie aktualizowane) znajduje się tutaj.
Louvel oznaczony jest kolorem niebieskim, Magnus fioletowym.
Magnus, kiedy odrzucałeś kostur, Twoim ciałem wstrząsnął dziwny dreszcz. Twoje przeczucie co do starca Cię nie zmyliło, a sytuacja, jakiej byłeś świadkiem przed momentem, wyostrzyła Twoje zmysły. Otrzymujesz bonus +5 do każdego rzutu odpowiadającego za uniki.
Na odpis macie 48 godzin.
I show not your face but your heart's desire
Zdenerwował się. Nienawidził wyśmiewania się z cudzych niepowodzeń. Zwłaszcza, kiedy to właśnie jemu się nie powodziło. Zgrzytnął zębami posyłając mężczyźnie zdenerwowane spojrzenie. Gotów był nawet do kolejnego ataku, żeby nie paść ofiarą paskudnie złośliwej zjawy. Nie znał żadnego Sinobrodego i nie rozumiał po co się tu przypałętał. Zwykle rozmawiał z każdym duchem i szło mu to fenomenalnie, lecz dzisiaj nie miał na to najmniejszej ochoty. Nastrój miał chmurny oraz dość nerwowy. Dobrze, że Magnus zareagował unieruchamiając wrednego starca. Złość nieco minęła, zaś Louvel odczuł ulgę widząc wierzgającą, odpychającą marę, która starała się ich dosięgnąć laską. Rowle pokręcił głową, oddalając się o kilka kroków i spoglądając na starszego brata.
- Odzywam. Nie mam najlepszego nastroju - stwierdził jedynie i wzruszył ramionami. Nie czuł potrzeby tłumaczenia się ani rozwodzenia nad tą sprawą. Nie spotkali się tutaj na pogaduszki, a żeby stoczyć szermierczy pojedynek. Patrząc na brak szczęścia młodszego arystokraty to był na straconej pozycji, jednakże nie zamierzał się tym przejmować. Będzie robił swoje.
Miał nawet coś jeszcze dodać, tylko właśnie wtedy pojawił się sędzia wraz z maskami oraz floretami i znakiem, że mogli rozpoczynać turniej. Padło na Lou. Odchrząknął, przyjmując pozycję wyjściową i stosując grzecznościowe powitania przed rozpoczęciem. Bardzo się denerwował porywając się na coś trudniejszego niż standardowy wypad, mianowicie na sunięcie szermiercze, jednakże musiał spróbować. Nawet jeśli to wymagało najpierw wdrożenia się w przebieg takiego pojedynku nim zacznie stosować trudne manewry ataku. Szkoda, że nie posłuchał własnego rozsądku nim próbował wycelować w przeciwnika floretem prosto w jego tors. Może oszczędziłby sobie późniejszej przykrości. Przykrości nieudanego pchnięcia, bowiem Louvel nieszczególnie znał się na szermierce tak po prawdzie. Znał podstawy i na tym się kończyło, jednakże nie zamierzał się poddawać. Naprzeciwko niego stał Magnus, brat, który chociaż nigdy nie był dlań konkurentem w ścisłym znaczeniu tego słowa, to lubił czasem okazywać wobec niego wyższość. Tak jak teraz.
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Odzywam. Nie mam najlepszego nastroju - stwierdził jedynie i wzruszył ramionami. Nie czuł potrzeby tłumaczenia się ani rozwodzenia nad tą sprawą. Nie spotkali się tutaj na pogaduszki, a żeby stoczyć szermierczy pojedynek. Patrząc na brak szczęścia młodszego arystokraty to był na straconej pozycji, jednakże nie zamierzał się tym przejmować. Będzie robił swoje.
Miał nawet coś jeszcze dodać, tylko właśnie wtedy pojawił się sędzia wraz z maskami oraz floretami i znakiem, że mogli rozpoczynać turniej. Padło na Lou. Odchrząknął, przyjmując pozycję wyjściową i stosując grzecznościowe powitania przed rozpoczęciem. Bardzo się denerwował porywając się na coś trudniejszego niż standardowy wypad, mianowicie na sunięcie szermiercze, jednakże musiał spróbować. Nawet jeśli to wymagało najpierw wdrożenia się w przebieg takiego pojedynku nim zacznie stosować trudne manewry ataku. Szkoda, że nie posłuchał własnego rozsądku nim próbował wycelować w przeciwnika floretem prosto w jego tors. Może oszczędziłby sobie późniejszej przykrości. Przykrości nieudanego pchnięcia, bowiem Louvel nieszczególnie znał się na szermierce tak po prawdzie. Znał podstawy i na tym się kończyło, jednakże nie zamierzał się poddawać. Naprzeciwko niego stał Magnus, brat, który chociaż nigdy nie był dlań konkurentem w ścisłym znaczeniu tego słowa, to lubił czasem okazywać wobec niego wyższość. Tak jak teraz.
[bylobrzydkobedzieladnie]
When you're standing on the crossroads that you cannot comprehend - just remember that death is not the end
Ostatnio zmieniony przez Louvel Rowle dnia 19.10.18 16:56, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Louvel Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 43
'k100' : 43
Dziadyga okazał się wcale nie takim łatwym przeciwnikiem: język miał równie ostry, co wyhodowane paznokcie i udowodnił to wybitnie obraźliwym komentarzem, rzuconym butnie w kierunku Louvela. Gdyby nie powaga sytuacji, Magnus przypuszczalnie roześmiałby się serdecznie - pozostawał solidarny z bratem, acz drobne uszczypliwości nie rysowały ich ugodowej relacji - na co jednak nie mógł sobie pozwolić. Sinobrody ewidentnie miał w stosunku do nich złe zamiary, a Rowle nie przewidywał ułatwienia mu wprowadzenia ich w czyn. Niewerbalne zaklęcie trafiło w pierś starucha, skutecznie zatrzymując go w miejscu, Magnus zerknął porozumiewawczo na brata (lepiej, by nikomu o tym nie wspominał), po czym zdecydowanym ruchem cisnął kostur dziada w głąb lasu. Gdy laska wypadła z jego ręki, wzdrygnął się, czując podobny chłód rozchodzący się po ciele, jak w momencie przeniknięcia przez nie ducha. Złożył to na karb zdenerwowania, schował różdżkę do kieszeni szaty i stanął naprzeciw Louvela, oczekując, aż sędzia (żałosny tchórz, na pewno obserwował ich z jakiegoś bezpiecznego miejsca) sygnałem rozpocznie ich pojedynek.
-Boisz się stawać ze mną w szranki? - zakpił Magnus, pozwalając, by na jego usta wpłynął szyderczy uśmiech, jakiego nie powstydziłby się sam kot z Cheshire. Nie zamienili ze sobą słowa od czasu niezbyt chwalebnego wypadu do klubu z burleską, który z mało finezyjnej rozrywki, przekształcił się w równie niesubtelne udzielanie reprymendy. Magnus nie miał prawa do strofowania Louvela - jego brat prowadził się wszak godnie, ale mimo tego, Rowle'a kuła świadomość tej niepożądanej bierności. Obecnie to nie powinno zaprzątać głowy mężczyzny; mechaniczny gest powitania pozostał już za nimi, dając idealną sposobność do ataku, wykorzystaną przez Lou. Pierwszy cios nie sięgnął jednak Magnusa, który zgrabnie przejął pałeczkę, poruszając się gładko w przód, z zamiarem zaatakowania przeciwnika sunięciem szermierczym. Ugięte nogi, wypchnięcie ręki, skręcenie tułowia, aby zwiększyć zasięg: jak przez mgłę przypominał sobie komendy guwernera z dzieciństwa. Nauczyciele fizycznych aktywności rekrutowali się wśród najlepszych, ale minął szmat czasu, odkąd ćwiczył z floretem. Zastane mięśnie mogły zawodzić, lecz nic nie stało na przeszkodzie, by pozwolić im się rozbujać ponownie.
-Boisz się stawać ze mną w szranki? - zakpił Magnus, pozwalając, by na jego usta wpłynął szyderczy uśmiech, jakiego nie powstydziłby się sam kot z Cheshire. Nie zamienili ze sobą słowa od czasu niezbyt chwalebnego wypadu do klubu z burleską, który z mało finezyjnej rozrywki, przekształcił się w równie niesubtelne udzielanie reprymendy. Magnus nie miał prawa do strofowania Louvela - jego brat prowadził się wszak godnie, ale mimo tego, Rowle'a kuła świadomość tej niepożądanej bierności. Obecnie to nie powinno zaprzątać głowy mężczyzny; mechaniczny gest powitania pozostał już za nimi, dając idealną sposobność do ataku, wykorzystaną przez Lou. Pierwszy cios nie sięgnął jednak Magnusa, który zgrabnie przejął pałeczkę, poruszając się gładko w przód, z zamiarem zaatakowania przeciwnika sunięciem szermierczym. Ugięte nogi, wypchnięcie ręki, skręcenie tułowia, aby zwiększyć zasięg: jak przez mgłę przypominał sobie komendy guwernera z dzieciństwa. Nauczyciele fizycznych aktywności rekrutowali się wśród najlepszych, ale minął szmat czasu, odkąd ćwiczył z floretem. Zastane mięśnie mogły zawodzić, lecz nic nie stało na przeszkodzie, by pozwolić im się rozbujać ponownie.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 64
'k100' : 64
Ręka zagrała razem z nogą wykroczną, tę pozostającą z tyłu mocno zaprał się o ziemię, żeby przypadkiem nie stracić równowagi. Błysk floretu, stanowcze pchnięcie, Louvel musiał podjąć się obrony, jeśli już na samym początku nie chciał stracić punktu. Magnus z satysfakcją poruszył się na ścieżce, budując rozsądny dystans od brata i markując natarcie. Bawił się przednio, sprawdzając czujność mężczyzny i przypuszczając fałszywe ataki; podobny rodzaj tańca odpowiadał mu zdecydowanie bardziej niż klasyczny walc, prezentowany na marmurach balowych sal przed ogromnym audytorium. Szermierka była na pewno bardziej szlachetna niż pląsanie do taktów klasycznej muzyki: pocieszał się w ten sposób, świadom, że akurat do "normalnego" tańca ma dwie lewe stopy. Słuch nie miał w tym nic do rzeczy, radził sobie wszak z wiolonczelą, instrumentem wymagającym. I nie przykładał się do niego wyłącznie ze względu na Geraldine.
Głupio wspomniane imię (czemu w takim momencie?) na moment wryło Magnusa w miejsce, co jednak wystarczyło, by obudził się z amoku i zaczął pracować naprawdę. Poruszając się na zgiętych nogach, nieustannie to się przybliżał, to oddalał, by w stosownym momencie wykonać wypad szermierczy. Kombinacja dwóch ruchów powinna być dla Louvela niezłą gratką, aczkolwiek nie wątpił w umiejętności brata. Spodziewał się twardego pojedynku, ba, oczekiwał go, w losowaniu trafiając na najbardziej wymagającego przeciwnika. Dawne lata odżyły w pamięci, choć ich ówczesne sparingi były tylko niepunktowanymi ćwiczeniami, duch rywalizacji dał się w znaki. Magnus nie potrafił przewidzieć finału tej walki, ale ekscytował się pojedynkiem z Louvelem, w którym także przegrana byłaby honorem. Naturalnie dążył do zwycięstwa i okazania swej dominacji, lecz odkrył, że prócz tego potrafi się dobrze bawić. Począwszy od nieco złośliwego zwodzenia brata, po sam fizyczny wysiłek, zmuszający ciało do nieustannego trzymania się w napięciu i gotowości. Nogi, na których chwiał się cały ciężar ciała drżały już nieco z wysiłku - żałosne, Rowle - ale nie poddawał się, uporczywie utrzymując poprawną pozycję, gotowy do odparcia ewentualnego ataku.
Głupio wspomniane imię (czemu w takim momencie?) na moment wryło Magnusa w miejsce, co jednak wystarczyło, by obudził się z amoku i zaczął pracować naprawdę. Poruszając się na zgiętych nogach, nieustannie to się przybliżał, to oddalał, by w stosownym momencie wykonać wypad szermierczy. Kombinacja dwóch ruchów powinna być dla Louvela niezłą gratką, aczkolwiek nie wątpił w umiejętności brata. Spodziewał się twardego pojedynku, ba, oczekiwał go, w losowaniu trafiając na najbardziej wymagającego przeciwnika. Dawne lata odżyły w pamięci, choć ich ówczesne sparingi były tylko niepunktowanymi ćwiczeniami, duch rywalizacji dał się w znaki. Magnus nie potrafił przewidzieć finału tej walki, ale ekscytował się pojedynkiem z Louvelem, w którym także przegrana byłaby honorem. Naturalnie dążył do zwycięstwa i okazania swej dominacji, lecz odkrył, że prócz tego potrafi się dobrze bawić. Począwszy od nieco złośliwego zwodzenia brata, po sam fizyczny wysiłek, zmuszający ciało do nieustannego trzymania się w napięciu i gotowości. Nogi, na których chwiał się cały ciężar ciała drżały już nieco z wysiłku - żałosne, Rowle - ale nie poddawał się, uporczywie utrzymując poprawną pozycję, gotowy do odparcia ewentualnego ataku.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 8
'k100' : 8
Sunięcie szermiercze, jakie popełnił Louvel okazało się nieudane, do osiągnięcia celu zabrakło mu jedynie kilku cali, przewagę tę wykorzystał Magnus, od razu przysposabiając się do natarcia. Ruchom starszego Rowle'a nie zabrakło płynności ani szybkości, wyprowadził udany i prawidłowy atak, grożący jego przeciwnikowi utratą punktu. Drugie zamierzenie się na własnego brata było za to dość pokraczne - być może Magnus stracił swój początkowy impet bądź potknął się o wystający korzeń. Mimo tej wpadki, Louvel i tak musiał podjąć się próby obrony przed wcześniejszym atakiem swego adwersarza.
|0:0
Lou, możesz bronić się za pomocą parowania lub kontrataku
|0:0
Lou, możesz bronić się za pomocą parowania lub kontrataku
I show not your face but your heart's desire
Niemoc oraz niziny intelektualne czy umiejętnościowe od zawsze mierziły Louvela wymagającego od siebie perfekcji. Pozostawał wzburzony, nieszczególnie się z tym kryjąc. Nie dziwne, że Magnus dostrzegł jego poirytowanie. Zwykle jego młodszy brat gadał jak najęty, teraz pozostając milczący oraz rozeźlony. Westchnął słysząc pytanie, które wbrew woli mężczyzny nie rozmyło się w powietrzu zapomnienia. Poprawił włosy spadające na twarz, raźnym krokiem podchodząc do miejsca przeznaczonego dla niego.
- Nie boję się - odparł neutralnie, niezbyt elegancko wzruszając ramionami. Nie dodał, że nie miał czego. Miał, chociażby przegranej. Nienawidził tego uczucia i raczej nikt go nie lubił, dlatego każdy unikał prawdopodobieństwa zbłaźnienia się przed drugim człowiekiem. Lou był w o tyle komfortowej sytuacji, że stanął naprzeciwko własnego brata, który, być może, nie zechce dzielić się porażką młodszego brata z całym światem. On nie posunąłby się do podobnego czynu, jednakże nie mógł mówić za wszystkich. Każdy miał własne sumienie oraz moralny kompas. Nie wiedział jeszcze, że starszy Rowle miał dużo bardziej giętki kręgosłup odpowiadający za wyrzuty sumienia lub ich brak.
Podjął się zadania ataku stosując sunięcie szermiercze, lecz niewiele brakowało żeby mieć okazję trafić Magnusa. Louvel mruknął coś niezrozumiałego pod nosem gotując się do odparcia zagrożenia stworzonego przez brata. Postawił na kontratak, uznając, że nie lubił przebierać w półśrodkach. Jak kraść to miliony, jak mawiano, nawet jeśli ten pomysł wydawał mu się zbyt brawurowy. Zamierzał się dobrze bawić skoro humor mu nie dopisywał. Po raz pierwszy od dawna nie krążył myślami wokół pracy oraz innych obowiązków spoczywających na jego barkach, zatem zrelaksował się próbą nieoddania reporterowi pierwszego punktu. Nawet coś tak błahego jak delikatna przewaga Magnusa byłaby dla Lou ujmą na delikatnym honorze młodszego z braci. Nie, żeby pojedynek szermierczy miałby być starciem na śmierć i życie, lecz w ich środowisku do wszystkiego przykładano się z najwyższym stopniem powagi.
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Nie boję się - odparł neutralnie, niezbyt elegancko wzruszając ramionami. Nie dodał, że nie miał czego. Miał, chociażby przegranej. Nienawidził tego uczucia i raczej nikt go nie lubił, dlatego każdy unikał prawdopodobieństwa zbłaźnienia się przed drugim człowiekiem. Lou był w o tyle komfortowej sytuacji, że stanął naprzeciwko własnego brata, który, być może, nie zechce dzielić się porażką młodszego brata z całym światem. On nie posunąłby się do podobnego czynu, jednakże nie mógł mówić za wszystkich. Każdy miał własne sumienie oraz moralny kompas. Nie wiedział jeszcze, że starszy Rowle miał dużo bardziej giętki kręgosłup odpowiadający za wyrzuty sumienia lub ich brak.
Podjął się zadania ataku stosując sunięcie szermiercze, lecz niewiele brakowało żeby mieć okazję trafić Magnusa. Louvel mruknął coś niezrozumiałego pod nosem gotując się do odparcia zagrożenia stworzonego przez brata. Postawił na kontratak, uznając, że nie lubił przebierać w półśrodkach. Jak kraść to miliony, jak mawiano, nawet jeśli ten pomysł wydawał mu się zbyt brawurowy. Zamierzał się dobrze bawić skoro humor mu nie dopisywał. Po raz pierwszy od dawna nie krążył myślami wokół pracy oraz innych obowiązków spoczywających na jego barkach, zatem zrelaksował się próbą nieoddania reporterowi pierwszego punktu. Nawet coś tak błahego jak delikatna przewaga Magnusa byłaby dla Lou ujmą na delikatnym honorze młodszego z braci. Nie, żeby pojedynek szermierczy miałby być starciem na śmierć i życie, lecz w ich środowisku do wszystkiego przykładano się z najwyższym stopniem powagi.
[bylobrzydkobedzieladnie]
When you're standing on the crossroads that you cannot comprehend - just remember that death is not the end
Ostatnio zmieniony przez Louvel Rowle dnia 19.10.18 17:12, w całości zmieniany 1 raz
Purpurowa knieja
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Durham