Jadalnia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Jadalnia
Ciemne pomieszczenie z boazerią. Nad drzwiami wejściowymi znajduje się dewiza rodu (Per aspera ad astra). Wielki drewniany stół „ugina się” pod ciężarem kwiatów, którym jest ozdobiony. W samym pomieszczeniu znajdują się rozmaite rośliny, przede wszystkim wrzosy z ogrodu. Na półkach znajduje się pełno świec, które najczęściej przyjmują motyw kwiatowy. Na podłodze znajduje się przyjemny w dotyku ciemnoniebieski dywan. Na suficie znajduje się herb rodowy Macmillanów. Naprzeciw okna znajduje się szary kominek z kamienia. Drzwi do kuchni ukryte są poprzez upodobnienie ich do ciemnych, drewnianych ścian. Z okien można dostrzec bramę wejściową.
Steffen, dla pewności rzucił zaklęcie, które miało go utwierdzić, że klątwa, którą złamał nikomu już nie zagrażała. Kiedy tylko wypowiedział inkantację dowiedział się jednak, że nic się praktycznie nie zmieniło. W jadalni powietrze zrobiło się białe jak mleko, klątwa wciąż była obecna. Wciąż ta sama, choć o wiele słabsza niż wcześniej — a przecież przełamał ją i był pewien, że mu się udało, choć walka była trudna. Intensywniej powietrze wskazywało wokół nich, w obrębie jego, Archibalda, Lorraine, Sorphona i Alexandra. Im dalej nich, bledło.
Lord Macmillan spojrzał na Prewetta i prychnął, patrząc na niego. Rozejrzał się jednak po wszystkich, myśląc intensywnie, co było widać po jego twarzy.
— No, lordzie nestorze, mam nadzieję, żeś przestał się zachowywać jak hucpiarz.— Pomruczał jeszcze pod nosem i wygładził brodę, powoli, dając upust frustracji wywołanej całą tą sytuacja. — Jeśli to już, to zabierajcie się stąd wszyscy — burknął niezadowolony i wciąż urażony zachowaniem Archibalda. Odebrał gniewnie płaszcz od Pryncypałka i ruszył żwawym krokiem w stronę drzwi, wyraźnie dając do zrozumienia, jak wygląda sytuacja pomiędzy rodami.
Lorraine czuła się coraz gorzej. Nerwy zaczynały brać górę, emocje szukały upustu. To, co się wydarzyło było potworne, wszyscy widzieli, w jaki sposób jej mąż ją zaatakował, jak ją potraktował. A przecież tyle lat wierzyła, że tworzyli zgodną, szczęśliwą parę, która darzyła się wzajemnie szacunkiem... Archibald nie miał za grosz szacunku. Klątwa nie sprawiła, że był innym człowiekiem, uwypukliła tylko to, co w sobie skrywał. Bo tak, Lorraine, on to wszystko w sobie skrywał. Udawał przed Tobą cały czas. Nie wiesz, że przyuczają do tego arystokratów od małego? Do zachowywania się tak, jak należy, tłumienia wszystkich odruchów, zachowań, jeśli nie pasują do sytuacji? Myślisz, że coś w niego wstąpiło? Nie... on po prostu pokazał w końcu swoje prawdziwe oblicze. Chciał cię skrzywdzić, a teraz będzie usprawiedliwiał się klątwą, która ktoś podstępnie na niego rzucił....
| Na odpis 24h.
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszecie w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone. (ani ciosy walki wręcz).
Magicus Extremos +25 (od Alexandra) 2/3
Archibald: 187/208; kara: -10
-21 (psychiczne).
Lorraine: 188/213; kara: -5
-5 (podduszenie), 20 (psychiczne)
Alexander: 215/220
-5 (tłuczone)
Steffen: 211/216
-5 (kąsane) [/size][/b][/b]
Lord Macmillan spojrzał na Prewetta i prychnął, patrząc na niego. Rozejrzał się jednak po wszystkich, myśląc intensywnie, co było widać po jego twarzy.
— No, lordzie nestorze, mam nadzieję, żeś przestał się zachowywać jak hucpiarz.— Pomruczał jeszcze pod nosem i wygładził brodę, powoli, dając upust frustracji wywołanej całą tą sytuacja. — Jeśli to już, to zabierajcie się stąd wszyscy — burknął niezadowolony i wciąż urażony zachowaniem Archibalda. Odebrał gniewnie płaszcz od Pryncypałka i ruszył żwawym krokiem w stronę drzwi, wyraźnie dając do zrozumienia, jak wygląda sytuacja pomiędzy rodami.
Lorraine czuła się coraz gorzej. Nerwy zaczynały brać górę, emocje szukały upustu. To, co się wydarzyło było potworne, wszyscy widzieli, w jaki sposób jej mąż ją zaatakował, jak ją potraktował. A przecież tyle lat wierzyła, że tworzyli zgodną, szczęśliwą parę, która darzyła się wzajemnie szacunkiem... Archibald nie miał za grosz szacunku. Klątwa nie sprawiła, że był innym człowiekiem, uwypukliła tylko to, co w sobie skrywał. Bo tak, Lorraine, on to wszystko w sobie skrywał. Udawał przed Tobą cały czas. Nie wiesz, że przyuczają do tego arystokratów od małego? Do zachowywania się tak, jak należy, tłumienia wszystkich odruchów, zachowań, jeśli nie pasują do sytuacji? Myślisz, że coś w niego wstąpiło? Nie... on po prostu pokazał w końcu swoje prawdziwe oblicze. Chciał cię skrzywdzić, a teraz będzie usprawiedliwiał się klątwą, która ktoś podstępnie na niego rzucił....
| Na odpis 24h.
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszecie w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone. (ani ciosy walki wręcz).
Magicus Extremos +25 (od Alexandra) 2/3
Archibald: 187/208; kara: -10
-21 (psychiczne).
Lorraine: 188/213; kara: -5
-5 (podduszenie), 20 (psychiczne)
Alexander: 215/220
-5 (tłuczone)
Steffen: 211/216
-5 (kąsane) [/size][/b][/b]
Alexander stał wciąż pomiędzy dwoma nestorami, trzymając różdżkę w palcach i czujnym spojrzeniem badając ruchy wszystkich w pomieszczeniu. Nie chciał przeszkadzać Steffenowi w jakikolwiek sposób: wiedział, ze zadanie łamacza klątw było w tej chwili aż nazbyt istotne, aby próbować rozpraszać go dalszymi dysputami z nestorem czy niepotrzebnymi pytaniami. Jedyną jego reakcją na zdjęcie przez Macmillana kajdan pętających kończyny Archibalda było jedynie delikatne uniesienie czubka różdżki, tak aby być w możliwie najlepszej pozycji do ewentualnego zareagowania gdyby coś poszło bardzo nie po ich myśli/
Powietrze zdawało się brzęczeć od magii, lecz Farley nie miał pewności czy to nie jest jedynie jego własne odczucie. Nie odprężył się nawet wtedy, gdy jego kuzyn wyraźnie złagodniał; Alexander czekał na znak od Steffena, ogniskując na Zakonniku większość swojej uwagi. Nie poświęcił nawet jej odrobiny na zaadresowanie jakkolwiek opuszczenia pomieszczenia przez Sorphona. Wciąż trzymając różdżkę w pogotowiu wodził spojrzeniem od Cattermole'a do Prewetta.
– Steffen? – zapytał po chwili ciszy, lecz w tej samej chwili odezwała się Lorraine. Alexander spojrzał zaskoczony na żonę Archibalda. – Lorraine? Spokojnie, przecież wiesz, że nie chciał tego zrobić. Na pewno wszystko zostanie wyjaśniona między Prewettami a Macmillanami, nie musisz się o to martwić. Na pewno takie wylewanie emocji nam teraz nie pomoże – powiedział, postępując o krok bliżej lady Prewett i kładąc dłoń na jej ramieniu w geście mającym wyrażać wsparcie.
Powietrze zdawało się brzęczeć od magii, lecz Farley nie miał pewności czy to nie jest jedynie jego własne odczucie. Nie odprężył się nawet wtedy, gdy jego kuzyn wyraźnie złagodniał; Alexander czekał na znak od Steffena, ogniskując na Zakonniku większość swojej uwagi. Nie poświęcił nawet jej odrobiny na zaadresowanie jakkolwiek opuszczenia pomieszczenia przez Sorphona. Wciąż trzymając różdżkę w pogotowiu wodził spojrzeniem od Cattermole'a do Prewetta.
– Steffen? – zapytał po chwili ciszy, lecz w tej samej chwili odezwała się Lorraine. Alexander spojrzał zaskoczony na żonę Archibalda. – Lorraine? Spokojnie, przecież wiesz, że nie chciał tego zrobić. Na pewno wszystko zostanie wyjaśniona między Prewettami a Macmillanami, nie musisz się o to martwić. Na pewno takie wylewanie emocji nam teraz nie pomoże – powiedział, postępując o krok bliżej lady Prewett i kładąc dłoń na jej ramieniu w geście mającym wyrażać wsparcie.
Steffen gwałtownie wciągnął w powietrze płuca, widząc białą mgiełkę w pokoju, a szczególnie w okolicy zgromadzonych. Serce ścisnęło mu się w przestrachu - skoro pokonał klątwę, a lord Archibald wydawał się przytomniejszy, to czy możliwe, że są...jakieś skutki uboczne? Jak każdy myślący klątwołamacz, był bardzo wyczulony na taką ewentualność, szczególnie po nieudanej próbie.
Zmrużył oczy, chcąc wypatrzeć, czy mgła gromadzi się gęściej wokół jednej konkretnej osoby, kontrolnie zerknął też pod swoje własne nogi. Chyba nie byli wszyscy obarczeni czarną magią, to przecież tak nie działało?
Zazwyczaj tak nie działało, a masz do czynienia z potężną trucizną - wzdrygnął się na samą myśl o powadze sytuacji, a potem przeniósł podejrzliwe spojrzenie na twarze zebranych. Uważnie przesunął wzrokiem po normalnie zachowującym się Alexandrze, normalniejszym Archibaldzie, zwyczajowo zirytowanym Sorphonie i słusznie rozżalonej Lorraine.
-Nie! - wypalił nagle, natychmiast po słowach lorda Sorphona. -Nikt nie może stąd wyjść, jeszcze nie skończyłem! Hexa Revelio wykazało, że klątwa wciąż tutaj jest, choć zdjąłem ją z nestora Prewett. - wyjaśnił spokojniej, przenosząc zaalarmowane spojrzenie na Alexandra. -Musimy się z nią uporać, w przeciwnym razie może znaleźć nowego nosiciela! Jak się czujecie, czy wszyscy czujecie się... normalnie? Lordzie nestorze - zwrócił się do Sorphona -również lordowi grozi niebezpieczeństwo, dopóki klątwa nie zniknie całkiem. Proszę dać mi jeszcze chwilę czasu. - poprosił pokorniej niż ostatnio, choć spoglądał na nestora Macmillana z niekrytym przerażeniem. Jeszcze tylko brakowało, żeby ten furiat zrobił się czarnomagicznie zirytowany!
Chętnie porozmawiałby jeszcze z samym Archibaldem, uspokoił go, wszystko wyjaśnił... ale przy nagłych decyzjach Sorphona nie miał na razie czasu!
spostrzegawczość (II) - usiłuję wypatrzeć gdzie mgła jest choć odrobinę gęstsza i badawczo przyglądam się zachowaniu Alexa, Sorphona, Lorraine (i na wszelki wypadek Archibalda)
Zmrużył oczy, chcąc wypatrzeć, czy mgła gromadzi się gęściej wokół jednej konkretnej osoby, kontrolnie zerknął też pod swoje własne nogi. Chyba nie byli wszyscy obarczeni czarną magią, to przecież tak nie działało?
Zazwyczaj tak nie działało, a masz do czynienia z potężną trucizną - wzdrygnął się na samą myśl o powadze sytuacji, a potem przeniósł podejrzliwe spojrzenie na twarze zebranych. Uważnie przesunął wzrokiem po normalnie zachowującym się Alexandrze, normalniejszym Archibaldzie, zwyczajowo zirytowanym Sorphonie i słusznie rozżalonej Lorraine.
-Nie! - wypalił nagle, natychmiast po słowach lorda Sorphona. -Nikt nie może stąd wyjść, jeszcze nie skończyłem! Hexa Revelio wykazało, że klątwa wciąż tutaj jest, choć zdjąłem ją z nestora Prewett. - wyjaśnił spokojniej, przenosząc zaalarmowane spojrzenie na Alexandra. -Musimy się z nią uporać, w przeciwnym razie może znaleźć nowego nosiciela! Jak się czujecie, czy wszyscy czujecie się... normalnie? Lordzie nestorze - zwrócił się do Sorphona -również lordowi grozi niebezpieczeństwo, dopóki klątwa nie zniknie całkiem. Proszę dać mi jeszcze chwilę czasu. - poprosił pokorniej niż ostatnio, choć spoglądał na nestora Macmillana z niekrytym przerażeniem. Jeszcze tylko brakowało, żeby ten furiat zrobił się czarnomagicznie zirytowany!
Chętnie porozmawiałby jeszcze z samym Archibaldem, uspokoił go, wszystko wyjaśnił... ale przy nagłych decyzjach Sorphona nie miał na razie czasu!
spostrzegawczość (II) - usiłuję wypatrzeć gdzie mgła jest choć odrobinę gęstsza i badawczo przyglądam się zachowaniu Alexa, Sorphona, Lorraine (i na wszelki wypadek Archibalda)
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 90
'k100' : 90
- Hucpiarz... - powtórzył za lordem nestorem, wciąż zdezorientowany, nawet nie wiedząc do końca co oznacza to słowo. Obserwował jak zdenerwowany wychodzi z pomieszczenia i nawet przez chwilę chciał za nim pobiec, uspokoić go i przeprosić, ale wokół działo się jeszcze tak dużo, a nogi miał ciężkie jak z ołowiu. Dlatego ciągle stał w tym samym miejscu i spoglądał na Steffena, czekając na jakieś wyjaśnienia, ale ich nie dostał. - Wiem. Wiem, że nie jesteś niczemu winna - zaczął, zerkając na Aleksandra, jeszcze nie będąc do końca przekonanym, czy podoba mu się wtrącanie w ich rozmowę. Miał rację, to jedno z gorszych miejsc na takie rozmowy, ale z drugiej strony Lorraine zasługiwała na jakieś wyjaśnienie. Nie mógł tak po prostu rozkazać jej zamilknąć. - Steffenie, o jakiej klątwie mówisz, wytłumacz - poprosił spokojnie, ale już zaczynał się czuć o wiele lepiej – zaczynał lepiej rozumieć co się dzieje.
Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning
and began again in the morning
Blondynka poczuła się tak jakby w pomieszczeniu nie było nikogo prócz niej i Archibalda. Nie obchodziły ją już relacje polityczne, klątwy i pojedynki. Powinna poczuć ulgę, kiedy Prewett został uwolniony spod wpływu czarnej magii, ale tak się nie stało. Nie dało się zmienić tego co już się wydarzyło, a w niej przelała się czara, którą pewnie trzymała od dawna.
Na Merlina czy tak powinno wyglądać małżeństwo? Przez lata uważała ich za dobraną parę. Myślała, że mieli szczęście znaleźć się wśród tych wszystkich szlacheckich powinności. Nie wiedziała, że można tak bardzo się pomylić we własnym osądzie. Mówił, że nie chciał zrobić jej krzywdy, ale zrobił i wątpiła by to wszystko było winą jedynie klątwy. Szlachcianka pokręciła głową, a na jej twarzy wymalował się żal trudny nawet do opisania. – Mam przyjąć klątwę jako usprawiedliwienie wszystkiego? – zapytała spoglądając na męża, a potem przeniosła spojrzenie na Alexa szukając w nim wsparcia. Czy tylko ona widziała tę szerzącą się obłudę? Nie zasłużyła sobie na to. – Może po prostu taki jesteś, Archie. Może chciałeś mnie skrzywdzić, a teraz szukasz w klątwie wytłumaczenia, bo nie chcesz by ktokolwiek zobaczył jaki naprawdę jesteś. – dodała nie zważając na to, że to nie było miejsce na taką kłótnie. Z drugiej strony jakie miejsce miało być idealne? On nie zważał na to, że sprawia jej przykrość, nie myślał o tym zaciskając rękę na jej szyi, a teraz ona miała poklepać go po plecach i dziękować, że skończyło się to jedynie w taki sposób? – Nie dam się oszukać – zaczęła cofając się o krok i teraz spoglądając na łamacza klątw, który choć pozbył się zagrożenia to nie sprawiał wrażenia spokojnego. – To maska, która skrywa to kim jesteś naprawdę, a ja nie pozwolę na to byś kiedykolwiek skrzywdził mnie i na Merlina nasze dzieci. – odparła będąc coraz bliżej emocjonalnego wybuchu. Chciała się uspokoić, spojrzeć na to racjonalnie, ale głos w jej głowie był najbardziej racjonalnym jaki udało jej się usłyszeć od lat. Teraz mogła w końcu przejrzeć na oczy.
Na Merlina czy tak powinno wyglądać małżeństwo? Przez lata uważała ich za dobraną parę. Myślała, że mieli szczęście znaleźć się wśród tych wszystkich szlacheckich powinności. Nie wiedziała, że można tak bardzo się pomylić we własnym osądzie. Mówił, że nie chciał zrobić jej krzywdy, ale zrobił i wątpiła by to wszystko było winą jedynie klątwy. Szlachcianka pokręciła głową, a na jej twarzy wymalował się żal trudny nawet do opisania. – Mam przyjąć klątwę jako usprawiedliwienie wszystkiego? – zapytała spoglądając na męża, a potem przeniosła spojrzenie na Alexa szukając w nim wsparcia. Czy tylko ona widziała tę szerzącą się obłudę? Nie zasłużyła sobie na to. – Może po prostu taki jesteś, Archie. Może chciałeś mnie skrzywdzić, a teraz szukasz w klątwie wytłumaczenia, bo nie chcesz by ktokolwiek zobaczył jaki naprawdę jesteś. – dodała nie zważając na to, że to nie było miejsce na taką kłótnie. Z drugiej strony jakie miejsce miało być idealne? On nie zważał na to, że sprawia jej przykrość, nie myślał o tym zaciskając rękę na jej szyi, a teraz ona miała poklepać go po plecach i dziękować, że skończyło się to jedynie w taki sposób? – Nie dam się oszukać – zaczęła cofając się o krok i teraz spoglądając na łamacza klątw, który choć pozbył się zagrożenia to nie sprawiał wrażenia spokojnego. – To maska, która skrywa to kim jesteś naprawdę, a ja nie pozwolę na to byś kiedykolwiek skrzywdził mnie i na Merlina nasze dzieci. – odparła będąc coraz bliżej emocjonalnego wybuchu. Chciała się uspokoić, spojrzeć na to racjonalnie, ale głos w jej głowie był najbardziej racjonalnym jaki udało jej się usłyszeć od lat. Teraz mogła w końcu przejrzeć na oczy.
nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Sorphon Macmillan zatrzymał się w pół kroku po złowieszczych słowach Steffena, ale nic nie odpowiedział. Spojrzał tylko na łamacza klątw, a następnie wszystkich zgromadzonych. Cattermole wiedział, że jego nieudana próba ściągnięcia klątwy mogła odbić się na nim samym, mogła też uczynić krzywdę komuś ze zgromadzonych w pobliżu. Dlatego tak ważne przy łamaniu klątw jest skupienie, względna samotność i spokój. Nic z tego nie miało miejsca podczas pierwszej próby. Gwar musiał zaowocować zapadnięciem na klątwę przez kogoś innego. Kogoś, kto był wśród nich. Biała mgła zniknęła, rozmyła się. Zaklęcie nie było szczególnie precyzyjne, trudno było w zbieraninie osób odczytać, wokół którego z nich mgliste powietrze jest najsilniejsze. Lorraine czuła rosnącą w sobie złość i niechęć do Archibalda. Choć wszystko wskazywało na to, że sprawa była zakończona, nie czuła się z tego powodu lżejsza, w przeciwieństwie do męża. Wszystko tak po prostu zostało zrzucone na klątwę. Wszyscy zdążyli jednak na was patrzeć, wam się przyjrzeć. Wieść o tym jak nestor traktuje swoją małżonkę już się rozeszła. Niczym nie różni się od popleczników lorda Voldemorta. Skąd miałaby na nim ciążyć klątwa? Musiał z nimi obcować. Może za jej plecami zawiązywał sojusz z mordercami? Może zamierzał oddać zbrodniarzom wasze dzieci, by dali wam spokój? A może sam myślał o tym, by się do nich przyłączyć? Głos w głowie Lorraine nasilał się, podpowiadał jej co rusz nowe teorie, którym nie potrafiła się oprzeć. Z każdą chwilą darzyła męża coraz większą niechęcią.
| Na odpis 24h.
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszecie w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone. (ani ciosy walki wręcz).
Magicus Extremos +25 (od Alexandra) 3/3
Archibald: 187/208; kara: -10
-21 (psychiczne).
Lorraine: 178/213; kara: -5
-5 (podduszenie), 30 (psychiczne)
Alexander: 215/220
-5 (tłuczone)
Steffen: 211/216
-5 (kąsane) [/size][/b][/b]
| Na odpis 24h.
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszecie w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone. (ani ciosy walki wręcz).
Magicus Extremos +25 (od Alexandra) 3/3
Archibald: 187/208; kara: -10
-21 (psychiczne).
Lorraine: 178/213; kara: -5
-5 (podduszenie), 30 (psychiczne)
Alexander: 215/220
-5 (tłuczone)
Steffen: 211/216
-5 (kąsane) [/size][/b][/b]
Z frustracją przyglądał się mgle i z frustracją zauważył, jak się rozmywa, nie dając mu żadnych klarownych wyników. Wiedział, że skoro czarna magia pozostała w pomieszczeniu, to klątwa musiała znaleźć sobie nowego nosiciela. Klątwy nie są w końcu zatrutym powietrzem czarnej śmierci i nie unoszą się tak po prostu w pomieszczeniach (bo to na pewno przez powietrze rozprzestrzeniała się dżuma, roznoszenie choroby przez szczury to plugawy wymysł mugoli! A tyle przynajmniej zapamiętał Steffen z historii magii i z opowieści o historii opowiadanych przez swoją mugolską mamę, bo poza szczurami niewiele w dziejach świata go interesowało).
Ale skoro mogła być wciąż wyczuwalna tylko, jeśli przeniosła się na kogoś, to... na kogo? I czy naprawdę będzie musiał czekać na kolejny wybuch żeby się tego dowiedzieć? Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że nie powinien zanadto zwlekać. Nie wiadomo, ile klątwa kiełkowała zanim lord Prewett zaczął dusić żonę - a gdyby nie wpadł na genialny pomysł robienia tego w miejscu publicznym, to mogłoby dojść przecież do tragedii! Steff przekonał się za to naocznie, że jej działanie wzrastało wraz z każdą chwilą i że teraz była osłabiona dzięki jego białej magii. Powinien zadać ostateczny cios jak najszybciej, zanim plugawa moc znowu się spotęguje.
-Cisza! - wzniósł rękę do góry, w życiu nie spodziewając się, że będzie w stanie przemawiać do arystokratów tak władczo. -Proszę o ciszę i cierpliwość, ściąganie klątw w gwarze to proszenie się o tragedię. - wyjaśnił z naciskiem. -Nie możemy się nigdzie rozejść, dopóki nie pozbędę się tej klątwy raz na zawsze. Jeśli nadal istnieje, to znaczy, że przeszła na kogoś z - nas, ale nie będzie podważał własnych kompetencji, tym bardziej, że na razie czuł się normalnie... (oby nie przemawiała przez niego pycha...). -was. - powiódł ostrzegawczym wzrokiem od Sorphona, który o dziwo ucichł, przez skołowanego Archibalda, po łagodzącego sytuację (jak zwykle) Alexandra...
-Alex, będę potrzebował kolejnego Magicusa. - poprosił przy okazji.
...po słusznie zdenerwowaną Lorraine, która nadal wylewała swoje żale przed mężem, ignorując, a wręcz podważając ostrzeżenia Steffena. Z jednej strony, nie mógł się jej dziwić, sam byłby wściekły, gdyby ukochana osoba próbowała go udusić...
...ale z drugiej... przecież zaledwie kilkanaście minut temu sama najgoręcej broniła męża, upierając się, że jego zachowanie to coś nienormalnego, wierząc, że nigdy nie byłby w stanie jej skrzywdzić. Steffen zmrużył oczy, przypatrując się jej uważnie i próbując oszacować, czy ma przed sobą naturalną reakcję rozżalonej kobiety czy...
Dlaczego tak szybko zmieniła zdanie?
... Nie znał się na kobietach, ale znał się troszkę na klątwach. A choć Lorraine nie zachowywała się wybitnie dziwnie, raczej emocjonalnie, to jako jedyna zachowywała się teraz inaczej, bo Alex wciąż przemawiał swobodnie, a Sorphon - choć nie stracił ciętego języka - złagodniał nagle i posłuchał przecież Steffena. Najchętniej odprawiłby stąd zresztą wszystkich, ale nie mógł, nie póki nie miał stuprocentowej gwarancji, że są zdrowi.
Przeniósł wzrok na Archibalda, nie chcąc, aby Lorraine speszyła się pod jego zbyt długim spojrzeniem.
-Padł lord ofiarą klątwy, najprawdopodobniej, Klątwy Opętania, która może być przenoszona przez przedmioty. Wyjaśnię wszystko, gdy całkowicie się z nią uporam, czarnomagiczna energia wciąż tu jest. - wyjaśnił w końcu grzecznie Archibaldowi, w palcach obracając różdżkę...
...którą nagle skierował na/pod nogi Lorraine (w sensie, chcąc wycelować w kobietę, ale nie nazbyt konfrontacyjnie!).
Finite Incantatem. - zaryzykował, mając nadzieję, że nie przyjdzie mu żałować opierania wniosków na domysłach, i że nadal ma w sobie dostatecznie dużo sił (w połączeniu z Magicusem). Zaczął od lady Prewett, ale - w razie potrzeby - będzie musiał przecież rzucić Finite na każdego z obecnych. Na kursie w Ministerstwie - pomyślał z goryczą - nie uczyli, co dokładnie robić w takich sytuacjach! Tak, jakby każdy łamacz klątw miał do dyspozycji cały dział pomocników, pff.
Ale skoro mogła być wciąż wyczuwalna tylko, jeśli przeniosła się na kogoś, to... na kogo? I czy naprawdę będzie musiał czekać na kolejny wybuch żeby się tego dowiedzieć? Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że nie powinien zanadto zwlekać. Nie wiadomo, ile klątwa kiełkowała zanim lord Prewett zaczął dusić żonę - a gdyby nie wpadł na genialny pomysł robienia tego w miejscu publicznym, to mogłoby dojść przecież do tragedii! Steff przekonał się za to naocznie, że jej działanie wzrastało wraz z każdą chwilą i że teraz była osłabiona dzięki jego białej magii. Powinien zadać ostateczny cios jak najszybciej, zanim plugawa moc znowu się spotęguje.
-Cisza! - wzniósł rękę do góry, w życiu nie spodziewając się, że będzie w stanie przemawiać do arystokratów tak władczo. -Proszę o ciszę i cierpliwość, ściąganie klątw w gwarze to proszenie się o tragedię. - wyjaśnił z naciskiem. -Nie możemy się nigdzie rozejść, dopóki nie pozbędę się tej klątwy raz na zawsze. Jeśli nadal istnieje, to znaczy, że przeszła na kogoś z - nas, ale nie będzie podważał własnych kompetencji, tym bardziej, że na razie czuł się normalnie... (oby nie przemawiała przez niego pycha...). -was. - powiódł ostrzegawczym wzrokiem od Sorphona, który o dziwo ucichł, przez skołowanego Archibalda, po łagodzącego sytuację (jak zwykle) Alexandra...
-Alex, będę potrzebował kolejnego Magicusa. - poprosił przy okazji.
...po słusznie zdenerwowaną Lorraine, która nadal wylewała swoje żale przed mężem, ignorując, a wręcz podważając ostrzeżenia Steffena. Z jednej strony, nie mógł się jej dziwić, sam byłby wściekły, gdyby ukochana osoba próbowała go udusić...
...ale z drugiej... przecież zaledwie kilkanaście minut temu sama najgoręcej broniła męża, upierając się, że jego zachowanie to coś nienormalnego, wierząc, że nigdy nie byłby w stanie jej skrzywdzić. Steffen zmrużył oczy, przypatrując się jej uważnie i próbując oszacować, czy ma przed sobą naturalną reakcję rozżalonej kobiety czy...
Dlaczego tak szybko zmieniła zdanie?
... Nie znał się na kobietach, ale znał się troszkę na klątwach. A choć Lorraine nie zachowywała się wybitnie dziwnie, raczej emocjonalnie, to jako jedyna zachowywała się teraz inaczej, bo Alex wciąż przemawiał swobodnie, a Sorphon - choć nie stracił ciętego języka - złagodniał nagle i posłuchał przecież Steffena. Najchętniej odprawiłby stąd zresztą wszystkich, ale nie mógł, nie póki nie miał stuprocentowej gwarancji, że są zdrowi.
Przeniósł wzrok na Archibalda, nie chcąc, aby Lorraine speszyła się pod jego zbyt długim spojrzeniem.
-Padł lord ofiarą klątwy, najprawdopodobniej, Klątwy Opętania, która może być przenoszona przez przedmioty. Wyjaśnię wszystko, gdy całkowicie się z nią uporam, czarnomagiczna energia wciąż tu jest. - wyjaśnił w końcu grzecznie Archibaldowi, w palcach obracając różdżkę...
...którą nagle skierował na/pod nogi Lorraine (w sensie, chcąc wycelować w kobietę, ale nie nazbyt konfrontacyjnie!).
Finite Incantatem. - zaryzykował, mając nadzieję, że nie przyjdzie mu żałować opierania wniosków na domysłach, i że nadal ma w sobie dostatecznie dużo sił (w połączeniu z Magicusem). Zaczął od lady Prewett, ale - w razie potrzeby - będzie musiał przecież rzucić Finite na każdego z obecnych. Na kursie w Ministerstwie - pomyślał z goryczą - nie uczyli, co dokładnie robić w takich sytuacjach! Tak, jakby każdy łamacz klątw miał do dyspozycji cały dział pomocników, pff.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Uspokoił się. Ufał wszystkim w pomieszczeniu, nawet rozeźlonemu lordowi nestorowi. To było bardzo przyjemne uczucie. Mógł czuć się pewnie i bezpiecznie. I po części właśnie tak się czuł. Podejrzliwość uszła w niepamięć, tak samo jak chwilowa dezorientacja. Wyprostował się dumnie, poprawiając poluźnioną muszkę i kołnierz koszuli. Trzeba było wreszcie skończyć z tą farsą. Nestor Macmillan wykazał się ogromnym brakiem zrozumienia, Lorraine posądzała go o rzeczy niemożliwe, Steffen krzyczał coś nad jego głową o spokoju i klątwie. Miał tego wszystkiego serdecznie dość. - Lorraine, pleciesz głupoty - powiedział ze smutkiem, nie mogąc uwierzyć, że takie słowa mogły paść z jej ust. Przecież padł ofiarą klątwy, czym zresztą później będzie się martwił, musiała to zrozumieć. - Przecież wiesz, że nigdy bym się tak nie zachował o zdrowych zmysłach. Nie jestem złym człowiekiem - wytłumaczył, próbując zrozumieć emocje, które nią targały. To nie mogło być dla niej proste, ale przecież nie mógł pozwolić, żeby ktoś go tak oczerniał - nawet własna żona. Musi się uspokoić, tak jak on i prawdopodobnie wszyscy inni w tym pomieszczeniu. - Nie skrzywdziłbym dzieci, przesadzasz - rozumiał nerwy, ale słowa, które padały jej z ust, były grubą przesadą. Przecież go znała, nigdy by się tak nie zachował. Całe życie zajmował się leczeniem ludzi, a nie ich krzywdzeniem. Przeniósł wzrok na Steffena, kiwając głową. Wiedział, co to znaczy pracować w gwarze, kiedy człowiek próbuje się skupić. Jednak zanim zamilkł, zwrócił się do lorda nestora. - Lordzie Sorphonie, będę wdzięczny za rozmowę kiedy pan Cattermole skończy swoją pracę - poprosił uprzejmie, bo jeżeli dobrze pamiętał swoje zachowanie, to nieźle tutaj narozrabiał i musiał to jak najszybciej odkręcić. - Z tobą też - mruknął do Aleksandra, bo tylko od niego mógł dostać szczery opis tego co tutaj zaszło, a musiał wiedzieć. Z Cattermolem też musiał pomówić, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tej klątwie opętania, ale już nic więcej nie powiedział i pozwolił mu pracować. Kto śmiał rzucić na niego klątwę? I jaki mógł mieć w tym interes? Musi się tego dowiedzieć.
Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning
and began again in the morning
Lorraine czuła się oszukana. Gdyby nie świadkowie całego zdarzenia nikt by jej nie uwierzył, że Archie może być zdolny do tego typu rzeczy. Ona sama nigdy by go o to nie posądziła. Zawsze byli zgranym duetem, kochającym się małżeństwem. Tworzyli rodzinę, której zawsze pragnęła. Teraz już nie była tego wcale pewna. Bała się powrotu do domu. A co jeśli całe piekło zacznie się dopiero gdy przekroczą progi posiadłości?
Czując dłoń Alexa na swoim ramieniu wcale nie poczuła się lżejsza. To przecież on brał w wątpliwość zdrowie psychiczne jej męża kiedy ona starała się usprawiedliwić jego zachowanie. - Jesteś Alex pewny, że za tym stoi tylko i wyłącznie klątwa? Możesz mnie zapewnić w stu procentach, że nie dojdzie do tragedii, gdy drzwi posiadłości się zamkną? - nie chciała zrzucać na niego tak wielkiej odpowiedzialności, ale nie mogła też nic poradzić na to, że była przestraszona. Bała się tego co może przynieść kolejny dzień i nawet jeśli strach towarzyszył jej codziennie przez wzgląd na wojnę, w której brali udział to był inny rodzaj strachu.
Blondynka ponownie przeniosła spojrzenie na męża próbującego jej wmówić, że wszystko już wróciło do normy. Czy to kolejna manipulacja? Czym różnił się od tego zepsutego społeczeństwa siejącego terror w stolicy? A może ukrywał znacznie więcej? Może dopiero teraz do niej dotarło z jakim człowiekiem żyła przez te wszystkie lata. Bez problemu łamał zawarte sojusze, sam kładł ich rodzinie kłody pod nogi. Nie mogła dać się omamić kolejny raz. - Boisz się o swoją reputację? - zapytała widząc jak niepewnie podchodzi do poruszanych przez nią tematów. - A co z moją reputacją? Teraz wszyscy będą mówić o tym jak potraktował mnie mój własny mąż. - dodała z niechęcią w głosie.
Cattermole skupił się na klątwie, która nadal miała znajdować się w pomieszczeniu. Ale skąd ona się wzięła? Skoro była zależna od przedmiotu to gdzie w takim razie ów przedmiot się znajdował? Nie wierzyła, że to wszystko było jednym wielkim przypadkiem. - Skoro mówimy o klątwie to gdzie jest przedmiot, który cię przeklął? Czy nie powinniśmy pozbyć się tego przedmiotu? Nie uważam, że przesadzam Archie. Mam wrażenie, że cię nie znam. - odparła, a jej głos ponownie zaczął się łamać. Co za koszmar.
Czując dłoń Alexa na swoim ramieniu wcale nie poczuła się lżejsza. To przecież on brał w wątpliwość zdrowie psychiczne jej męża kiedy ona starała się usprawiedliwić jego zachowanie. - Jesteś Alex pewny, że za tym stoi tylko i wyłącznie klątwa? Możesz mnie zapewnić w stu procentach, że nie dojdzie do tragedii, gdy drzwi posiadłości się zamkną? - nie chciała zrzucać na niego tak wielkiej odpowiedzialności, ale nie mogła też nic poradzić na to, że była przestraszona. Bała się tego co może przynieść kolejny dzień i nawet jeśli strach towarzyszył jej codziennie przez wzgląd na wojnę, w której brali udział to był inny rodzaj strachu.
Blondynka ponownie przeniosła spojrzenie na męża próbującego jej wmówić, że wszystko już wróciło do normy. Czy to kolejna manipulacja? Czym różnił się od tego zepsutego społeczeństwa siejącego terror w stolicy? A może ukrywał znacznie więcej? Może dopiero teraz do niej dotarło z jakim człowiekiem żyła przez te wszystkie lata. Bez problemu łamał zawarte sojusze, sam kładł ich rodzinie kłody pod nogi. Nie mogła dać się omamić kolejny raz. - Boisz się o swoją reputację? - zapytała widząc jak niepewnie podchodzi do poruszanych przez nią tematów. - A co z moją reputacją? Teraz wszyscy będą mówić o tym jak potraktował mnie mój własny mąż. - dodała z niechęcią w głosie.
Cattermole skupił się na klątwie, która nadal miała znajdować się w pomieszczeniu. Ale skąd ona się wzięła? Skoro była zależna od przedmiotu to gdzie w takim razie ów przedmiot się znajdował? Nie wierzyła, że to wszystko było jednym wielkim przypadkiem. - Skoro mówimy o klątwie to gdzie jest przedmiot, który cię przeklął? Czy nie powinniśmy pozbyć się tego przedmiotu? Nie uważam, że przesadzam Archie. Mam wrażenie, że cię nie znam. - odparła, a jej głos ponownie zaczął się łamać. Co za koszmar.
nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Alexander spojrzał an Lorraine spod lekko zmrużonych powiek, przez chwilę analizując pytanie lady Prewett. Spojrzał potem uważnie na Archibalda, następnie wzrok zatrzymując na Steffenie nim nie powrócił znów do lica lady nestorowej.
– Dołożę wszelkich starań, żeby wszytko było stuprocentowo bezpieczne – zapewnił Lorraine, nawet jeżeli oznaczało to powrót z Prewettami do Weymouth i nałożenie nie wiadomo jakiej ilości zaklęć zabezpieczających i ostrzegających lub wspólne wypracowanie ewentualnych środków ostrożności jak przeniesienie się na jakiś czas do osobnych komnat i zwiększenie ochrony. – Wiesz przecież, że Archibald z własnej woli nigdy by Cię nie skrzywdził, Lorraine. Skoro nawet ja to wiem to ty tym bardziej – dalej starał się tłumaczyć i załagodzić sytuację, bez zbędnego wtrącania się w to, co mieli sobie do powiedzenia obecni w jadalni mąż i żona czy nestor i nestor. Wyjaśniania tego bałaganu miało być jeszcze przecież co niemiara, a Farley chciałby pozostać w całej sytuacji jak najbardziej obiektywny.
Alexander skiną głową na żądanie rozmowy wysunięte przez Archibalda, tak samo potwierdzając gotowość do dalszego wspierania Cattermole'a. Zdjął rękę z ramienia lady Prewett i znów uniósł różdżkę, mamrocząc dobrze znaną inkantację:
– Magicus Extremos.
– Dołożę wszelkich starań, żeby wszytko było stuprocentowo bezpieczne – zapewnił Lorraine, nawet jeżeli oznaczało to powrót z Prewettami do Weymouth i nałożenie nie wiadomo jakiej ilości zaklęć zabezpieczających i ostrzegających lub wspólne wypracowanie ewentualnych środków ostrożności jak przeniesienie się na jakiś czas do osobnych komnat i zwiększenie ochrony. – Wiesz przecież, że Archibald z własnej woli nigdy by Cię nie skrzywdził, Lorraine. Skoro nawet ja to wiem to ty tym bardziej – dalej starał się tłumaczyć i załagodzić sytuację, bez zbędnego wtrącania się w to, co mieli sobie do powiedzenia obecni w jadalni mąż i żona czy nestor i nestor. Wyjaśniania tego bałaganu miało być jeszcze przecież co niemiara, a Farley chciałby pozostać w całej sytuacji jak najbardziej obiektywny.
Alexander skiną głową na żądanie rozmowy wysunięte przez Archibalda, tak samo potwierdzając gotowość do dalszego wspierania Cattermole'a. Zdjął rękę z ramienia lady Prewett i znów uniósł różdżkę, mamrocząc dobrze znaną inkantację:
– Magicus Extremos.
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 30
--------------------------------
#2 'k10' : 7, 9, 8, 5, 9, 2, 1, 6, 7
#1 'k100' : 30
--------------------------------
#2 'k10' : 7, 9, 8, 5, 9, 2, 1, 6, 7
Steffen znów spróbował swoich sił. I tak jak poprzednio, wyczuł opór czarnej magii. Ta jednak była znacznie słabsza od poprzedniej, choć jego różdżką drgnęła nerwowo, zdawać się mogło, że blokada szybko minęła. Lord Sorphon Macmillan burknął coś pod nosem i spojrzał na skrzata, który towarzyszył mu nieustannie, idąc za nim krok w krok. Skinął głową Archibaldowi i splótł dłonie na brzuchu, odwracając wzrok od zgromadzonych.
— Dość już tych rodzinnych dram — zagrzmiał, znów odwracając się w stronę drzwi. Ruszył w ich kierunku, a Pryncypałek zaraz za nim. — Pomówimy po uroczystości, lordzie Prewett — odwrócił się jeszcze do Archibalda. Biorąc pod uwagę, że wszystko działo się wciąż na jej początku, trudno było jednak przewidzieć stan nestora i jego chęć rozmowy w dniu dzisiejszym. Sorphon opuścił jadalnie, burcząc pod nosem.
Lorraine, po nerwach i złości, jaka w nią wstąpiła, poczuła bezsilność. Ale nadchodził też spokój. Rosnący gniew opadał, podsycający nienawiść szept zniknął. Mogła znów być sobą.
Zaklęcie Alexandra się powiodło.
| Na odpis 24h.
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszecie w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone. (ani ciosy walki wręcz).
Magicus Extremos (Od Alexandra) +27 1/3
Archibald: 187/208; kara: -10
-21 (psychiczne).
Lorraine: 168/213; kara: -10
-5 (podduszenie), 40 (psychiczne)
Alexander: 215/220
-5 (tłuczone)
Steffen: 211/216
-5 (kąsane) [/size][/b][/b]
— Dość już tych rodzinnych dram — zagrzmiał, znów odwracając się w stronę drzwi. Ruszył w ich kierunku, a Pryncypałek zaraz za nim. — Pomówimy po uroczystości, lordzie Prewett — odwrócił się jeszcze do Archibalda. Biorąc pod uwagę, że wszystko działo się wciąż na jej początku, trudno było jednak przewidzieć stan nestora i jego chęć rozmowy w dniu dzisiejszym. Sorphon opuścił jadalnie, burcząc pod nosem.
Lorraine, po nerwach i złości, jaka w nią wstąpiła, poczuła bezsilność. Ale nadchodził też spokój. Rosnący gniew opadał, podsycający nienawiść szept zniknął. Mogła znów być sobą.
Zaklęcie Alexandra się powiodło.
| Na odpis 24h.
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszecie w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone. (ani ciosy walki wręcz).
Magicus Extremos (Od Alexandra) +27 1/3
Archibald: 187/208; kara: -10
-21 (psychiczne).
Lorraine: 168/213; kara: -10
-5 (podduszenie), 40 (psychiczne)
Alexander: 215/220
-5 (tłuczone)
Steffen: 211/216
-5 (kąsane) [/size][/b][/b]
Chociaż walka z czarną magią była tym razem znacznie prostsza niż wcześniej, to Steffen dopiero teraz - z opóźnieniem - odczuł narastające zmęczenie po pierwszych próbach. Dzięki stresowi, adrenalina dodawała mu uprzednio skrzydeł. Teraz jednak ten sam stres zaczął rozlewać się po żyłach sennym jadem, zmiękczać nogi, rosić czoło potem i szeptać zdradziecko jak będzie po wszystkim, usiądź pod liściem lipy i odpocznij sobie...
Nie, nie nie! Jak będzie po wszystkim, będzie tańczył do upadłego z Isabellą, przecież jej to obiecał! Ile mu starczy tchu w piersiach, choć już tracił dech. A w dodatku, jeszcze nie było po wszystkim.
Posłał za lordem Sorphonem bezradne spojrzenie, bo arystokrata nie zaczekał nawet na jego potwierdzenie, że niebezpieczeństwo minęło...
-Hexa Revelio. - szepnął więc prędko, licząc, że zdąży zanim Pryncypałek zatrzaśnie za nestorem drzwi. Powiódł wzrokiem po pomieszczeniu, chcąc (jeśli zaklęcie się powiedzie) zawczasu wypatrzyć ślady białej mgły i... szukając jakiegoś krzesła. Choć, czy wypada siadać przy nestorze/ofierze klątwy i jego roztrzęsionej żonie?
-Finite się udało, sprawdzam jeszcze raz, na wszelki wypadek... Jak... się czujecie? - zadał pytanie zebranym. Wyglądał jakoś blado i chętnie napiłby się czegoś mocniejszego oraz całkowicie uwolnił się od trosk, zanim zacznie wyjaśniać.
-A w domu lorda Archibalda lepiej nic nie dotykać. Czy teraz potrafi sobie lord przypomnieć jaśniej, od kogo mógł dostać dziwne przedmioty, listy, cokolwiek? Albo czy oddał lord komuś fiolkę swojej krwi? - dodał zmęczonym głosem, pamiętając, że uprzednie wyjaśnienia Archibalda mogły być zmącone przez działanie klątwy. Czy sam Archibald w ogóle cokolwiek pamiętał? Byłby fascynującym przypadkiem badawczym, gdyby Steff nie zrobił się teraz tak głodny.
Nie, nie nie! Jak będzie po wszystkim, będzie tańczył do upadłego z Isabellą, przecież jej to obiecał! Ile mu starczy tchu w piersiach, choć już tracił dech. A w dodatku, jeszcze nie było po wszystkim.
Posłał za lordem Sorphonem bezradne spojrzenie, bo arystokrata nie zaczekał nawet na jego potwierdzenie, że niebezpieczeństwo minęło...
-Hexa Revelio. - szepnął więc prędko, licząc, że zdąży zanim Pryncypałek zatrzaśnie za nestorem drzwi. Powiódł wzrokiem po pomieszczeniu, chcąc (jeśli zaklęcie się powiedzie) zawczasu wypatrzyć ślady białej mgły i... szukając jakiegoś krzesła. Choć, czy wypada siadać przy nestorze/ofierze klątwy i jego roztrzęsionej żonie?
-Finite się udało, sprawdzam jeszcze raz, na wszelki wypadek... Jak... się czujecie? - zadał pytanie zebranym. Wyglądał jakoś blado i chętnie napiłby się czegoś mocniejszego oraz całkowicie uwolnił się od trosk, zanim zacznie wyjaśniać.
-A w domu lorda Archibalda lepiej nic nie dotykać. Czy teraz potrafi sobie lord przypomnieć jaśniej, od kogo mógł dostać dziwne przedmioty, listy, cokolwiek? Albo czy oddał lord komuś fiolkę swojej krwi? - dodał zmęczonym głosem, pamiętając, że uprzednie wyjaśnienia Archibalda mogły być zmącone przez działanie klątwy. Czy sam Archibald w ogóle cokolwiek pamiętał? Byłby fascynującym przypadkiem badawczym, gdyby Steff nie zrobił się teraz tak głodny.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jadalnia
Szybka odpowiedź