Wydarzenia


Ekipa forum
Ogrody i polana
AutorWiadomość
Ogrody i polana [odnośnik]20.02.18 16:37

Ogrody i polana

Posiadłość Macmillanów wydaje się dość skromna w stosunku do otaczającej ją wolnej przestrzeni. Dwór otoczony jest murem z blankami. Przed wejściem znajdują się ogrody z kwiatami w pastelowych kolorach i charakterystycznymi dla Puddlemere wrzosami. Tylna część wydaje się być pusta, z tego względu, że jest przeznaczona na różnego rodzaju aktywności (Quidditch, jeździectwo, szermierka).
Otoczenie jest tutaj najczęściej mgliste, ze względu na znajdujące się w pobliżu moczary. Z tego też powodu przedstawicielki rodu Macmillanów starają się przywiązywać szczególną wagę zagospodarowania terenu i przyrody, by miejsce wydawało się przyjemniejsze. W pobliżu lasu znajduje się stajnia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
ogrody - Ogrody i polana  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody i polana [odnośnik]28.05.18 2:28
| tu będzie data

Zgodnie z obietnicą, złożoną pannie Tonks już jakiś czas temu, dzisiejszy dzień miał upłynąć pod znakiem ujarzmiania dzikich, krwiożerczych i dybiących na ludzkie życie (a na pewno na życie Tonks) bestii, jakie potocznie zwykło nazywać się końmi. W tym celu potrzeba było zgromadzić takową bestię i kobietę w jednym miejscu, a ponieważ o wiele łatwiej było przetransportować to drugie do pierwszego, niż na odwrót, postanowił zaprosić Just w swoje rodzime strony. Jednocześnie zapewniając, że nie spotka jej nic złego - zarówno ze strony nieparzystokopytnych, jak i jego własnego potomka, który to zdawać się mogło, wyjątkowo upodobał sobie kolorową panią.
Przed umówioną godziną wybrał się więc do stajni, by wraz ze stryjem wybrać dla swego gościa jedną z łagodniejszych klaczy, na których zwykły swe pierwsze kroki w jeździe stawiać dzieci. Postanowił jednak przemilczeć ów fakt przed jasnowłosą, gdyż z pewnością nie uznałaby go za gwarancję swego bezpieczeństwa. Choć fobie przyjaciółki budziły w Aydenie raczej rozbawienie - żadna z nich nie stanowiła bowiem sama w sobie realnego zagrożenia - nie zamierzał ich otwarcie negować. Zamiast tego postanowił pokazać jej, że tak naprawdę boi się samego strachu. To zaś mogło okazać się niełatwym zadaniem.
- Gotowa? - spytał, unosząc jedną z gęstych brwi ku górze. - Obiecuję, że nic Ci się nie stanie. A jeśli tylko będziesz chciała, przerwiemy - zapewnił, starając się tym samym dodać jej otuchy i zachęcić do dalszego stawiania kroków w kierunku łąki na tyłach domu, gdzie czekała ją konfrontacja. Nie miał zamiaru do niczego jej zmuszać, nie tędy wiodła droga do sukcesu. Tonks musiała sama chcieć przełamać swój opór - co w porównaniu do ostatnich wydarzeń i panujących nastrojów, mogło być nieco milszą odmianą. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Kiedy dotarli na miejsce, przejął lejce od stajennego i podziękowawszy, odprawił go do dalszej pracy; nie był im już potrzebny. Pogładził klacz delikatnie wzdłuż szyi, po czym przeniósł spojrzenie jasnych tęczówek, na swą towarzyszkę.
- Możesz podejść bliżej, Tonks - zauważył z niekrytym rozbawieniem w głosie. Samo zwierze nie przejawiało żadnych niepokojących zachowań, cierpliwie stojąc w miejscu i mierząc nowoprzybyłą spokojnym spojrzeniem. - Ufasz mi? - spytał po chwili, jednocześnie wyciągając ku niej swą dłoń w celu zmniejszenia odległości pomiędzy kobietą a klaczą. Miał zamiar dać jej tyle czasu ile potrzebowała, jednak w głębi duszy żywił nadzieję, że przyjaciółka chwyci jego rękę, nim ta zdoła ścierpnąć lub, że nie ucieknie z krzykiem - choć obie wersje były wysoce prawdopodobne.


People hope to touch the sky,
I dream of kissing it.

Ayden Macmillan
Ayden Macmillan
Zawód : Młodszy trener Zjednoczonych z Puddlemere
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
There's always a glimmer in those who have been through the dark.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
ogrody - Ogrody i polana  TxUdpQz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5933-ayden-macmillan-budowa#140515 https://www.morsmordre.net/t6049-elips#144453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6052-skrytka-bankowa-nr-1489#144459 https://www.morsmordre.net/t6050-ayden-macmillan#144455
Re: Ogrody i polana [odnośnik]29.05.18 21:30
Właściwie, gdyby ktoś zapytał Tonks dlaczego się zgodziła, chyba nie byłaby w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Tak, musiała ćwiczyć, właściwie każdą dziedzinę, jeśli chciała zdać egzamin który zbliżał się wielkimi krokami, nie tylko uroki, czy obronę przed czarną magią, ale i sprawność i zwinność. Przy czym to pierwsze zdecydowanie znajdowało się na niższym poziomie. Dlatego weszła do wody z Alexem czyniąc pierwsze kroki w nauce pływania - nie chciała już więcej czuć tego okropnego uczucia, gdy woda wypełnia płuca, a jakaś niewidzialna siła ciągnie cię na dno. To dlatego też wszystko co robiła ostatnio miało na celu poprawienie jej, każdej jednej niedoskonałości, rysy, czegoś, co mogło w przyszłości przeszkodzić w ważnym momencie.
Sądziła jednak, że nigdy, ale to nigdy, nie zdecyduje się na podejście - a co dopiero wejście - do konia. Bo przecież, to niemożliwym było, żeby te istoty duszę jakąś czystą miały. Długie jakieś  były takie dziwnie, wielkie - o wiele za duże. Tak dwa razy w górę wyższe od niej i z sześć wzdłuż. I jeszcze ta szczęka, a w niej zębiska, które jak się dobrze przyjrzeć to wielkości jej uszu były. I to w żaden sposób nie pomagało, a jedynie dodawało Just absurdalnego przekonania, że konie to twór spokojny, czy taki z którym obcować należy. Wręcz przeciwnie, bliżej mu było do siódmego kręgu piekieł o którym kiedyś dziadek jej opowiadał niż żywym istotom.
Ale zmieniła się. Ona, cała. Nie sama z siebie. Zmieniła ją Złota Wieża - najbardziej. Zmienił ją Zakon Feniksa i nadal miał zmienić. Kilka dni temu wręczyła Baronowi list w którym oświadczała że oto ona - zwyczajna ratowniczka - chce poddać się Próbie, nie tak bardzo zwyczajnej. Oddać swoje życie, dusze i możliwe ze serce zakonowi. Choć to ostatnie - jeśli będzie konieczne - przyjdzie jej z trudem, to jednocześnie zastanawiała się nad tym co działo się między nią a Skamanderem. Czy może raczej nad tym, że nie działo się nic. A może nawet działo się źle. Miała wrażenie, że z każdym dniem zdaje się jakby odleglejszy, jakby umyślnie budował między nimi przepaść, jakby umyślnie nie pozwalał jej do siebie podchodzić.
Gotowa?. Przedarło się przez potok jej myśli znajomym głosem, gdy obserwowała horyzont dłonie podpierając o biodra. Przeniosła niebieskie tęczówki, pod którymi od jakiegoś czasu niezmiennie królowały fioletowawe zabarwienia, na mężczyznę obok siebie. Uniosła dłoń i założyła kosmyk białych włosów za ucho w charakterystycznym geście. Nadal ją to dziwiło - to, że włosy nie zmieniały się już samoistnie tak jak wcześniej, że znów odzyskała pełną kontrolę nad własnym ciałem i własnymi przemianami. A jednak paradoksalnie, dziwnie czasami za nimi tęskniła. Nie była już kolorowa, jedynie sińce pod oczami i kolor tęczówek zdawał się nadawać barw poszarzałej cerze. Stała się zwyczajnie monochromatyczna.
- Jeśli mi się coś tanie, Macmillan, to wyrwę ci wszystkie zęby po kolei. - zagroziła, siląc się na słaby żart. Kącik ust jednak nie drgnął zwyczajowo ku górze, a uśmiech nie rozświetlił wcześniej jaśniejących oczu i trudno było jednoznacznie stwierdzić czy powodem tego był wchodzący po jej ramionach strach, czy też wszystko to, co spotkało ją w ostatnim czasie. Maszerowała jednak pewnie, a w żadnym z jej kroków na próżno było szukać zawahania. Wydawała się silniejsza, bardziej pewna, a jednocześnie bardziej delikatna i krucha niż kiedykolwiek wcześniej. Chyba po prostu składała się z paradoksów.
- Wiem, że mogę, Ayden. - mruknęła sarkastycznie, trochę dziecinnie, skrywając za słowami swój strach. Zatrzymała się chwilę wcześniej, dostatecznie daleko by nie być w zasięgu ataku, gdy on odbierał lejce od stajennego. Z nieufnością obserwowała bestię, która na razie tylko pozornie wyglądała na spokojną. - Kwestia rozbija się o nie chcę. - mruknęła pod nosem, jednak wiedziała, że słowa dotrą w jego kierunku. Zmarszczyła nos, mierząc dokładnym spojrzeniem klacz, którą ten gładził po szyi - doprawdy, chyba życie było mu nie miłe. Dopiero jego kolejne słowa zwróciły jej spojrzenie ku niemu. Błękitne tęczówki, te koloru letniego, bezchmurnego nieba, zwróciły się w jego kierunku. Pomiędzy nimi zawisła cisza, ostatnio jej najlepsza przyjaciółka. Próbowała zbadać wzrokiem wszystko, może zwyczajnie dybał na jej życie, a może chciał sobie zrobić żart jej kosztem. Ale przecież Ayden nie był taki. Wiedziała, że nie. W końcu westchnęła, opuszczając dłonie wzdłuż ciała. - Tak. - odpowiedziała cicho, swobodnie, równie pewnie bo i jej ufność wobec niego - nie tego czarciego pomiotu który stał obok niego - taka była. Złapała za dłoń, nie ruszając się niepewnie o krok do przodu. - Ale jak umrę i nie będę mogła pozbawić cię zębów, to wierz mi Macmillan, zostanę duchem tylko po to, by do końca twoich dni uprzykrzać ci życie. - wystosowała jeszcze jedną prośbę, próbując ukryć drżenie dłoni, a może już właściwie całego ciała.
Justine Tonks, zabita przez konia - tak będzie brzmiał jej nagłówek, była tego pewna. Choć pewnie jedna z przyjaznych jej dusz, Bott na przykład, będzie tak miły, by skreślić okropną końcówkę jej imienia zostawiając tylko Just. Just Tonks - zabita przez konia. Tak, to brzmiało całkiem sensownie.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
ogrody - Ogrody i polana  1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Ogrody i polana [odnośnik]15.06.18 0:38
trochę wyszedł mi placek, przepraszam podkówka


Jasnoniebieskie tęczówki wodziły za ruchem przyjaciółki, dokładnie rejestrując każde, nawet najmniejsze drgnięcie jej bladej twarzy. Wyglądała inaczej.
Inaczej niż wtedy, kiedy z nieukrywaną niechęcią gratulował jej złapania złotego znicza, a tym samym wygranego meczu. Inaczej niż wtedy, kiedy odbierała decyzję o przyjęciu do czarodziejskiego pogotowia ratunkowego. Inaczej niż wtedy, kiedy dyskutowali o sprawach mniej lub bardziej ważnych nad szklaneczką whiskey. Inaczej niż wtedy, kiedy podczas spacerów uciekała przed groźbą wrzucenia w morskie fale.
Zmieniła się. Tak jak i on się zmienił, choć nie był świadomy wszystkich powodów, dla których zazwyczaj mieniące się barwą kolorów kosmyki włosów, dziś pozostawały w swym naturalnym kolorze. Była inna. Mógł wyczytać to z tych i wielu innych zachowań czy gestów, ale tym co przemawiało do niego najmocniej, było jej spojrzenie. Oczy kogoś, kogo znało się tak długo, niewiele potrafiły ukryć. Ból jaki przyszło jej doświadczyć ostatnimi czasy, był wytłumaczeniem - choć i na temat jego pochodzenia Ayden wiedział niewiele. Znał jednak Tonks na tyle dobrze, by wiedzieć, że reszta nie bez powodu pozostawała milczeniem. Odrzucając swą dociekliwą naturę na rzecz spokoju przyjaciółki, miał więc tylko nadzieję, że pewnego dnia opowie mu całą historię - bo choć starał się na co dzień nie okazywać negatywnych emocji, to coraz bardziej ciążyły mu na sercu krzywdy bliskich, w stosunku do których pozostawał bezsilny.
- Będziesz wtedy musiała zamieszać w Puddlemere, a tam biega dużo dzieci - odpowiedział dość spokojnie, zamykając jej drobną dłoń w lekkim uścisku. Nie potrafił traktować tych gróźb poważnie. Nie, nie dlatego, że nie wierzył w możliwości pośmiertne swej przyjaciółki - z pewnością dotrzymałaby słowa - lecz z powodu wcześniej wymienionego. Tym samym zorientował się, że w zasadzie nie ma pojęcia dlaczego Tonks staje jak spetryfikowana za każdym razem, kiedy gdzieś w pobliżu pojawi się jakaś latorośl. Pytanie dotyczące tej sprawy umieścił jednak z tyłu głowy, obiecując sobie, że zada je blondynce jak tylko znajdą się w bardziej komfortowej dla niej sytuacji.
- Otwórz dłoń - nakazał, choć w tonie jego głosu nie pobrzmiewała ostrzejsza nuta. - Musisz pozwolić jej się poznać - dodał, w międzyczasie pokazując kobiecie jak ma to zrobić. - Spokojnie, nawet jeśliby chciała - a zapewniam, że nie chce - to w ten sposób nie będzie mogła Cię ugryźć - wytłumaczył, w myślach licząc na to, że Justine nie odskoczy od klaczy jak oparzona. Ta zaś cierpliwie stała u boku Aydena, jedynie lekko poruszając nozdrzami, którymi chłonęła nowe zapachy otoczenia. Była przyzwyczajona do podobnych sytuacji. To na jej grzbiecie młode latorośle Macmillanów stawiały pierwsze kroki w jeździectwie, nie raz równie przerażone, co była krukonka.
- Jako przyszły auror, będziesz musiała się zmierzyć z bestiami o wiele gorszymi, od tej stojącej przed Tobą - zauważył po chwili ciszy, kiedy to skupiony był na bacznym śledzeniu postępów blondynki. Twarz nadal miał pogodną, choć jeśli kobieta zerknęła na niego w tym momencie, mogła zauważyć, że przemknął przez nią cień niepokoju. Ayden bowiem wciąż nie do końca rozumiał dlaczego Justine zdecydowała się zaprowadzić tak drastyczne zmiany w swoim życiu. Zawsze wydawała mu się krucha i delikatna, nie tylko pod względem fizycznym - choć trzeba było przyznać, umiała dobrze wyprowadzić cios, szczególnie w przeponę - ale także pod względem psychicznym. Nie więc mógł wyobrazić sobie jej ganiającej za czarnoksiężnikami, nawet jeśli roztaczała wokół siebie aurę zmiany, wciąż widział w niej dawną Tonks - tą którą traktował jak młodszą siostrę, tą która była mu bratnią duszą i tą, bez której nie wyobrażał sobie dalszego życia.


People hope to touch the sky,
I dream of kissing it.

Ayden Macmillan
Ayden Macmillan
Zawód : Młodszy trener Zjednoczonych z Puddlemere
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
There's always a glimmer in those who have been through the dark.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
ogrody - Ogrody i polana  TxUdpQz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5933-ayden-macmillan-budowa#140515 https://www.morsmordre.net/t6049-elips#144453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6052-skrytka-bankowa-nr-1489#144459 https://www.morsmordre.net/t6050-ayden-macmillan#144455
Re: Ogrody i polana [odnośnik]26.06.18 21:57
Nie czuła się dobrze. Z tym, że musiała mówić kłamstwa swoim najbliższym - a może bardziej, przemilczać niektóre aspekty nie mówiąc całej prawdy. I mimo, że w teorii nie kłamała, zdawało jej się, że ściemnia okrutnie.
Zwłaszcza Aydenowi, mówiła mu wiele. Często przy nim analizując własne myśli. Choć na temat - na przykład samego Skamandera - milczała długo, dopiero niedawno przyznając się do skrzętnie skrywanych uczuć - choć czasem zdawała się, że jej postawa jest aż nadto oczywista. Jednak nigdy nie skłamała w sprawie swojego strachu, nie miała oporów, by opowiedzieć mu o klątwie, która spadła na jej ramiona. Przeważnie narzekała na Rutherforda - swojego szefa bęcwała, który doprowadzał ją do białej gorączki, czy opowiadała o przygodach na dyżurach. Nie mówiła o Zakonie, nie mogła. Choć i wtedy nie wiedziała, czy wtajemniczyłaby go w sprawę. Zakon wymagał poświęcenia. Ona nie posiadała własnej rodziny - męża, dzieci. Z Aydenem było inaczej. Jego priorytetem powinien być syn. Tak jej się wydawało. Nie mogła prosić go, by zaryzykował walkę, mając przed sobą możliwość iż nigdy nie zobaczy, jak ten mały potwór dorasta.
Kolejnego z nich miała przed sobą. I nie, nie myślała wcale o Aydenie, a o wielki, pokracznym stworzeniu, które łypało w jej stronę złowrogo. Niby się nie ruszało, ale Just wiedziała, że tylko czeka, aż nie pojawi się dostatecznie blisko, by chapnąć tymi wielkimi zębiskami i odgryźć jej dłoń. Znów, pocieszała się myślą, że nawet jeśli, to Brendanowi udawało się jakoś funkcjonować. Miała więc nadzieję, że w razie czego i jej się to uda.
- Martwej już mi nic nie zrobią. - odcięła się ponuro, mówiąc jednak całkiem szczerze. Żart jedynie w swoim wydźwięku takim mógł się zdawać. Na próżno było poszukiwać rozbawionego spojrzenia i uniesionych ku górze warg. Nadal przynosiło jej to zbyt wiele wysiłku. Pozwoliła by ją złapał. Jemu akurat - nie to co tej kopytnej bestii - ufała. Posłusznie otworzyła dłoń. Prychnęła, nie mówiąc jednak nic - pozwolić poznać. Cóż za absurd! Konie zdecydowanie miały coś w sobie z psychopatów. Najpierw chciały poznawać ludzi a potem ruszały do mordu. Zamknęła oczy, czekając na rozrywający ból w kończynie, którą podstawiała pod paszczę potwora. Jednak, nic takiego się nie stało. Otworzyła oko, jedno, żeby sprawdzić, czy może z bólu nic nie czuje. Ale okazało się, że koń stał ja stał. Uchyliła więc i drugą powiekę spoglądając na Aydena. Słysząc kolejne za słów westchnęła lekko.
- Czarnoksiężnicy nie są tak straszni jak konie i dzieci. - stwierdziła marszcząc nos. Nie miała racji - wiedziała że nie. Absurd tych słów aż wylewał jej się uszami. Ale nie zmieniało to faktu, że szczerze w to wątpiła. - Teraz mnie na to wsadzisz? - zapytała niepewnie, nie przestając marszczyć nosa i patrząc z niepokojem w kierunku konia. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak miała znaleźć się na czymś, co było właściwie o wiele większe od niej. Ani jak ma w ogóle zacząć. Gdzie postawić nogę, czy rękę i czy którejś z kończyn nie straci po drodze.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
ogrody - Ogrody i polana  1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Ogrody i polana [odnośnik]12.07.18 17:46
Ayden wiedział dużo, jednak wciąż niedostatecznie wiele, by każdego kolejnego ranka zastanawiać się, czy i ona otworzyła swe oczy - choć już wkrótce, owe poranki tak właśnie miały wyglądać. Często natomiast jego myśli krążyły wokół jednego pytania: o ile uboższa w siebie, tym razem stanie przed nim? Z czego tym razem ograbi ją kolejny miesiąc nieszczęsnego roku, który niczym złodziej, co rusz pozbawiał ludzi kolejnych rzeczy - nie przebierając jednak w ich wartości. Żadna ze zmian jednak, jaka zachodziła w życiu Justine, jak i w niej samej, nie mogła sprawić, by arystokrata darzył ją uczuciem innym. Nawet jeśli już nie zachwycała paletą barwnych kosmyków czy uśmiechem rozpoczynającym się przy jednym uchu, a kończącym przy drugim - wciąż była jego Tonks.
Słowa przyjaciółki, choć wypowiedziane w formie żartu, nie wzbudziły jednak w Aydenie rozbawienia - prawdopodobnie też nie miały, bo i jej usta pozostały niewzruszone. Niedługo jednak było mu się nad znaczeniem i słusznością owego zdania zastanawiać, gdy już po chwili - ku lekkiemu zdziwieniu mężczyzny - kobieta posłusznie oddała mu swą dłoń, nie zalewając go potokiem słownego protestu. Forma w jakiej to zrobiła, zmusiła jednak kąciki ust arystokraty do krótkiej wędrówki, gdyż widok sam w sobie był wysoce zabawny. Tonks zdawała się bowiem znów mieć pięć lat a zamknięte oczy miały stanowić swego rodzaju barierę pomiędzy jej ciałem a końskimi zębami; przez chwilę również, przywiodła mu na myśl własnego syna, który równie często stosował podobną ochronę.
- Tylko jak będą w Ciebie trzaskać zaklęciami, to tych oczu nie zamykaj - rzucił półżartem, półserio. - Może się to jednak nie okazać tak skuteczne, jak w przypadku konia - dodał, posyłając jej wymowne spojrzenie. Wiedział jednak, że podobne komentarze w kierunku stojącego obok skrzata (aka Justine), mogły skutkować salwą średnio-bolesnych aczkolwiek dość celnych ciosów, to też odsunął się na krok od kobiety, gdyby podobne myśli przemknęły i przez jej głowę.
- Widzę humor Ci dopisuje, Tonks - rzucił w odpowiedzi na jej stwierdzenie, jakoby czarnoksiężnicy stanowili mniejsze zagrożenie niż konie i dzieci. - Zobaczymy jaka zabawna będziesz tam na górze - bo w istocie, zamierzam Cię na to teraz wsadzić. Głównie dlatego jednak, że kompletnie zapomniałem o podeście na którym mogła byś stanąć, a sama co najwyżej możesz dosięgnąć do jej boku - to mówiąc błysnął zębami w łobuzerskim uśmiechu. W rzeczywistości jednak nie przyniósł ze sobą żadnego podestu czy schodków, gdyż nie sądził, że Justine będzie chciał tak szybko zająć miejsce na grzbiecie wierzchowca - jak widać, nie wszystkie zmiany były złe.
- Tu postawisz nogę - wskazał jej strzemię, podprowadzając kobietę z lewej strony klaczy. - Najlepiej lewą. No chyba, że chcesz opatentować jakąś nową metodę jazdy tyłem, to wtedy prawą. Złapiesz za wodze i o tutaj, za tylną część siodła i się podciągniesz - mówiąc, kolejno wskazywał gdzie kobieta miała położyć nogi, a gdzie ręce i jak mniej więcej wykonać daną czynność. - Ot, cała filozofia. To jak, gotowa? - spytał jeszcze, choć zdawać się mogło niepotrzebnie, gdyż nie zamierzał czekać odpowiedzi; w następnym ruchu złapał więc blondynkę w pasie i uniósł ostrożnie ku górze, pozwalając jej w miarę samodzielnie dosiąść klaczy.


People hope to touch the sky,
I dream of kissing it.

Ayden Macmillan
Ayden Macmillan
Zawód : Młodszy trener Zjednoczonych z Puddlemere
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
There's always a glimmer in those who have been through the dark.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
ogrody - Ogrody i polana  TxUdpQz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5933-ayden-macmillan-budowa#140515 https://www.morsmordre.net/t6049-elips#144453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6052-skrytka-bankowa-nr-1489#144459 https://www.morsmordre.net/t6050-ayden-macmillan#144455
Re: Ogrody i polana [odnośnik]19.07.18 0:23
Nadal nie potrafiła tego zrozumieć. Tego, jak to się działo, że niektórzy ludzie tak idealnie wpasowywali się w rytm życia, jakby od zawsze było dla specjalnie wyznaczone miejsce. Może było, tylko nikt sobie nie zdawał z tego sprawy. Nie potrafiła nawet wyobrazić sobie swojego życia bez znajomości z arystokratą. Znał ją dobrze, jak niewielu i potrafił z niej czytać. A jednak nigdy nie naciskał pozwalając jej dojrzeć do niektórych słów i zwierzeń. Choć pytał, potrafił zrozumieć brak odpowiedzi. I był, zawsze, gdy go potrzebowała. Mimo, że nie wszystko mogła mu powiedzieć. Był jej kolejnym bratem - z innego ojca i innej matki.
Próbowała znów żartować i śmiać się, ale nadal, mimo wszystko, przez większość czasu wydawało jej się to zdradą. Jak miała się śmiać, jak miała dalej żyć, kiedy jej matce odebrano życie zupełnie niesłusznie. I dlaczego? Dla jakiś chorych eksperymentów. Nie zawiniła niczym. A ona? Ona nie była w stanie jej uratować. Nie mogła pozwolić na to, by kiedykolwiek jeszcze się spóźnić. Dlatego ciągle stawała przed nowymi wyzwaniami. Może dla niektórych błahymi, jednak dla niej były one wielki i wiedzieli o tym tylko ci, którzy prawdziwie ją znali - tak jak Ayden.
Nie potrafiła zapanować nad kompletnie głupią reakcją. Ale wiedziała też, że może sobie na nią pozwolić. Czuła się tutaj - przy Aydenie, w tym miejscu - bezpiecznie. Choć na chwilę zostawiając większość problemów poza terenami posiadłości Macmillanów.
Nim zapanowała na odruchami, jej dłoń zawinięta w pięść poszybowało w stronę jego przepony. Jednak przezornie zrobiony krok przez Aydena uchronił go przed całkowitym wymiarem ciosu. A przestrzeń, której nie ujęła w swoich obliczeniach sprawiła, że dłoń natrafiła na pustkę, całkowicie burząc jej równowagę. Poleciała prosto na niego, by twarz zanurzyć w miękkim materiale koszuli. Odepchnęła się dłońmi od jego torsu znów stając w pionie. - Zapamiętam, mądralo. - odcięła się mu marnie. Poprawiając długi płaszcz. Westchnęła jednak przeciągle i głośno, by tym zaznaczyć, że nie podoba jej się to, co miało nastąpić dalej. Ale przecież sama tego chciała. Nie rozumiała jednak o jakim podeście mówi. Nie miała pojęcia o jeździe konnej. Brwi uniosły się jeszcze wyżej, gdy grymas na twarzy Aydena przybrał łobuzerski wygląd. Zerknęła w stronę konia nadal marszcząc brwi, a potem znów na przyjaciela, po czym westchnęła raz jeszcze. - Dobra. - powiedziała w końcu, nadal jednak nie puszczając jego dłoni. Pozwoliła się prowadzić, tak jak wcześniej przyciągnąć. Jednak dłoń zaciskała się trochę mocniej niż powinna, pewnie zostawiając na dłonie przyjaciela czerwone ślady.
- Lewą. - szepnęła, żeby zapamiętać i nóg przypadkiem nie pomylić. Słuchała uważnie wszystkiego co mówił nadal - ze zmarszczonymi brwiami obserwując te dziwaczne wodze czy jak im tam było. Nie zdążyła jednak odpowiedź na jego pytanie, bo nim zrozumiała, o co pyta, już unosiła się ku górze. Krzyknęła zdumiona, lekko zduszonym okrzykiem. - Ostrzegaj, Macmillan, bo ci kiedyś strzelę. - powiedziała wkładając lewą nogę w strzemię, które wcześniej jej wskazywał. Chwilę zastanawiała się, czy to miała być lewa, czy prawa, ale gdy już się upewniła, że jednak ta pierwsza złapała za wodze i tylną część siodła i postarała się dźwignąć ku górze. Trochę się chyba trzęsła ze strachu. i najpierw, zamiast wsiąść, to położyła się brzuchem na siodle. Kilka długich sekund tak leżała nie bardzo wiedząc co dalej, jednak nie zamierzała się poddawać. O nie, co to to nie. Podciągnęła się na nogach, a potem powolutku, okręciła się lekko i przesunęła prawą nogę na drugą stronę.
I nagle, zdziwionymi oczami zerkała z konia - potwora - w stronę Aydena.
- Co, że to tak, to już? - zapytała, nadal trochę nie rozumiejąc. Dziwnie też tak jej było na Macmillana z góry patrzeć, gdy całe życie to na nią z góry patrzono.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
ogrody - Ogrody i polana  1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Ogrody i polana [odnośnik]19.09.18 23:45
ale mam tajming :')

Usta mężczyzny rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, tworząc tym samym po obu stronach twarzy kilka niezbyt głębokich zmarszczek. Poprzedni i jak się zresztą okazało słusznie odstąpiony krok od filigranowej blondynki uchronił go przed prawie na pewno celnym (choć prawie na pewno niezbyt bolesnym) ciosem w przeponę, teraz jednak odległość pomiędzy dwojgiem zmniejszyła się na tyle drastycznie, że Macmillan w istocie winien ważyć swoje słowa i gesty, co by nie dostać na przykład silnego kopniaka od wspierającej się na jego rękach Justine. Powinien, ale w swoim stylu nie mógł odpuścić sobie prawienia kolejnych komentarzy w kierunku swej przyjaciółki - nawet jeśli miałyby one zaowocować serią bluzgów czy okładem z witek wyrastających mniej więcej na wysokości ramion przyszłej aurorki, tam gdzie normalnym ludziom zaczynały się ręce.
- Nie obiecuj - rzucił w odpowiedzi na jej groźbę, ponownie strzelając łobuzerskim uśmiechem w jej kierunku. - Poza tym, gdybym miał Cię ostrzegać, stalibyśmy tu kolejne pół dnia a tak to - przerwał by ocenić starania swej przyjaciółki - ...jesteś prawie na miejscu. Dokończył a goszcząca w jego głosie nuta rozbawienia, nieco straciła na sile. Wodząc wzrokiem za gramolącą się blondynką, rozciągający twarz w uśmiechu grymas, coraz bardziej ustępował miejsca zdziwieniu.
- Just? - spytał niepewnie, kark przekręcając nieco w kierunku twarzy kobiety. - Co Ty właściwie... - unosząc jedną z gęstych brwi ku górze, posłał Tonks nieco wymowne spojrzenie, choć nawet i z tej pozycji mogła dostrzec drżenie kącików jego ust, nad którymi powoli tracił panowanie. Cała sytuacja była na tyle komiczna, że nawet przy największych chęciach, ciężko było zachować powagę - niecodziennie bowiem widziało się podobne, niemal cyrkowe próby dosiadania konia. Koniec końców, kobiecie udało się w końcu zająć miejsce w siodle, na co Macmillan nie mógł zareagować inaczej jak paroma klaśnięciami w dłonie. W duszy tłumiąc cisnące mu się na usta "no w końcu".
- Ano już - odpowiedział jej, wzruszając przy tym lekko ramionami. Nigdy nie odnajdywał w tym większej filozofii, choć miał świadomość faktu, że nie każdy miał szanse wychować w podobnych warunkach. - Ostatni raz taki dumy czułem się kiedy to Heath dosiadał po raz pierwszy swojego kucyka - dodał, jedną rękę kładąc na klatce piersiowej a drugą ścierając niewidzialną łzę z policzka. Następna próba przywalenia mu czymkolwiek za trzy, dwa, jeden...


People hope to touch the sky,
I dream of kissing it.

Ayden Macmillan
Ayden Macmillan
Zawód : Młodszy trener Zjednoczonych z Puddlemere
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
There's always a glimmer in those who have been through the dark.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
ogrody - Ogrody i polana  TxUdpQz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5933-ayden-macmillan-budowa#140515 https://www.morsmordre.net/t6049-elips#144453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6052-skrytka-bankowa-nr-1489#144459 https://www.morsmordre.net/t6050-ayden-macmillan#144455
Re: Ogrody i polana [odnośnik]23.09.18 22:31
Cholernie się bała. Mimo, że każda chwila jedynie jasno wskazywało na to, że jej strach jest jedynie irracjonalny, to nie potrafiła zrzucić go z ramion, chociaż próbowała. Naprawdę. Ale to nie miało znaczenia. W sensie, trochę miało, bo właśnie po to tutaj przyszła, żeby pokonać kolejną ze swoich słabości. Musiała to robić. Pozbywać się ich jedna, po drugiej. Wytrwale. Uczyć się nowych umiejętności, które wcale nie musiały okazać się kiedyś przydatne, jednak nie chciała, by mogły kiedyś zaważyć na powodzeniu powierzonej misji. Musiała stać się najlepszą wersją samą siebie, możliwie najsilniejsza, by zmierzyć się z tymi, którzy skrywali się w mroku. Chciała walczyć o lepsze jutro dla wszystkich, nawet tych, którzy nie byli świadomi zagrożenia - takich, jak Ayden.
- To była groźba, nie obietnica. - sprostowała swobodnie, pozwalając jednak by ją dźwignął i nie wyrywając się. Po krótkiej chwili wahania namówiła samą siebie do podjęcia akcji. To jest wdrapania się na konia. Zdawała sobie sprawę, że może wyglądać komicznie. Jednak nie obawiała się tego przy nim. Zdążyła się już zbłaźnić dostateczną ilość razy w oczach innych - w tym i jego - by nie brać do siebie śmiechu. Zresztą, co za różnica, mama zawsze mawiała, że śmiech to zdrowie. Więc skoro mogła komuś przynieść odrobinę radości, nawet jeśli śmiano się z niej, to przecież nie mogło w tym być nic złego.
Machnęła szybko ręką, odrywając ją tylko na chwilę, dając tym samym mu znać, żeby dał jej na razie spokój, bo on tutaj zmierza się z tym kopytnym stworem, na którego właśnie próbuje się wczołgać. Jak się okazało, nawet skutecznie. Z takiej wysokości mogła obserwować świat tylko wtedy, gdy dosiadała miotły. Rozejrzała się w szoku, lekko drżąc, bo mimo wszystko jednak się bała. Klaskanie Aydena sprowadziło na niego jej spojrzenie. Wywróciła oczami unosząc lekko kącik ust ku górze.
- I dobrze, bo to spore wyzwanie. - powiedziała do niego, pokazując mu język. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie sięgnąć po buta i nim w niego nie rzucić. Ale odpuściła dochodząc do wniosku, że mogłaby - ze swoim szczęściem - spaść z konia i złamać sobie kark.  - Jak się tym steruje. - zapytała zamiast tego przyglądając się końskiej szyi. Uniosła dłoń i założyła kilka kosmyków za ucho.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
ogrody - Ogrody i polana  1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Ogrody i polana [odnośnik]06.11.18 10:45
30 Września

Co z tego, że było już ciemno i Heath powinien spać. Sam zainteresowany miał trochę inne zdanie na ten temat. Cały dzień był paskudny, a w nocy tak jak ostatnio zrobiło się gorąco nie do wytrzymania. Jak w środku lata i to nie takiego brytyjskiego. Tak więc w efekcie chłopiec przez jakiś czas przewracał się z boku na bok, nie mogąc się w ogóle ułożyć. A że to zajęcie było wyjątkowo nudne… sen jest dla słabych, no nie? A, że noc była ciepła i w ogóle raczej ładna to w głowie chłopca zrodził się ‘plan’ jak zagospodarować ten czas.
Według małego Macmillana każdy dzień bez latania to dzień bezpowrotnie stracony to chłopiec szybko się ubrał, wziął dziecięcą miotełkę i wyszedł przez okno w stronę ogrodów. Pewnie jak ktoś go nakryje na takiej eskapadzie to dostanie po uszach, ale kto wie… może mu się poszczęści i nikt się nie dowie? Na razie wszystko szło, można powiedzieć, zgodnie z planem. Udało mu się wyjść nie robiąc większego hałasu. Mithra co prawda się obudził i spojrzał obojętnie na dzieciaka. Dzisiaj akurat spał zwinięty w kłębek w pokoju chłopca i pewnie gdyby nie był środek nocy chętnie potowarzyszyłby Heathowi w jego zabawach. Na szczęście lenistwo czworonoga zwyciężyło. We dwójkę byłoby na pewno raźniej, ale Heath obawiał się, że pies się rozszczeka i na tym skończy się nocne latanie. No, ale skoro został w domu to nie było problemu.
Młody był na tyle rozgarnięty, że nie próbował latać tuż pod oknami. Zamiast tego zarzucił sobie miotłę na ramię i dziarskim krokiem poszedł sobie w bardziej zadrzewioną część ogrodu, licząc na to, że trochę osłonią go przed widokiem z dworku.
Gdy już dotarł na miejsce wsiadł na miotłę i po prostu zaczął latać urządzając sobie slalomy między roślinami, a szczególnie między pniami drzew. Nie muszę chyba wspominać, że niektóre prawdopodobnie nie przetrwają takiej zabawy?
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Ogrody i polana [odnośnik]06.11.18 10:45
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
ogrody - Ogrody i polana  N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
ogrody - Ogrody i polana  Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody i polana [odnośnik]06.11.18 22:09
Ostatni dzień. Ostatni dzień na to, by pozwolić sobie na trzymanie w ryzach wszystkich wydarzeń ostatniego miesiąca i kilku dni w nadmiarze. Nie podobało mu się to, że tak szybko minął wrzesień. Nie podobało mu się, że nie zrobił w tym czasie postępów. Nie podobało mu się, że stał się tak bierny. Wiele spraw uderzyło prosto w astronoma w zdecydowanie za krótkim czasie i nie były to sytuacje błahe - te pozbawione większego znaczenia nie dokonałyby takie spustoszenia w umyśle profesora. Patrząc na to kim był jeszcze niecałe trzydzieści dni temu, a kim był teraz... Można było dojść do brutalnie okrutnych wniosków, których nie podejrzewałby nikt w towarzystwie Vane'a. To się nie przytrafiało. Nie jemu. Nic go nie mogło odpowiednio ruszyć i gdyby nie pomoc, którą otrzymał, byłby zapewne w gorszym stanie niż aktualnie. O ile było to w ogóle możliwe... Sięgnął emocjonalnego dna, zniszczenia, unicestwienia. Anihilacja uczuciowa pożerała jego emocje, odczucia i doświadczenia, pozwalając, by wkradły się tam nie tyle co wątpliwości, ale również i koszmarna obojętność. Na samą myśl o stawieniu się następnego dnia rano w swojej Wieży Astronomicznej nie wpływała na niego w żaden sposób. Czuł jedynie zmęczenie. Niemożliwe w połączeniu z jego osobą. A jednak. Nigdy nie chciał taki być i chyba to go dobijało jeszcze bardziej - złość na siebie samego nakręcała całą resztę, nad którą nie panował. Widział, że krzywdził tym innych, bliskich mu, ale nie potrafił się przemóc. Po prostu trwał dalej, licząc na to, że coś się zmieni. Ta nadzieja była złudnie naiwna i zdawał sobie z tego sprawę. Nie poddał się jeszcze kompletnie przez wzgląd na rodzinę oraz przyjaciół, wiedząc, że równie dobrze mógłby zginąć na wyspie wraz z nimi.
Nie mówiąc nic Pomonie, wymknął się z jej mieszkania i poszedł ku ciemnościom, by stamtąd przenieść się świstoklikiem w wybrane miejsce. Poniekąd nie wiedział, gdzie dokładnie miał wylądować, bo powiedział, że wszystko mu jedno, gdy odbierał zaczarowany przedmiot. Nie sądził też, że użyje go właśnie tej nocy. W końcu od rana miał być na nogach, gotując się na powrót do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Przegapił jednak uroczystość przydziału pierwszorocznych pierwszy raz, odkąd zaczął pracę w Hogwarcie i nigdy tego wspomnienia nie miał nadrobić. Panna Sprout oczywiście opowiadała mu o tym dniu, lecz jego nieobecności nie można było cofnąć. Zastąpiony przez tymczasowego nauczyciela pozwalał sobie na czczą egzystencję. Pustą i mało wyrafinowaną. Przed wyjściem z mieszkania zabrał swoją torbę z naukowymi przedmiotami i spojrzał na zielarkę. Zasnęła na kanapie zbyt zmęczona, by dotrzeć do łóżka. Chciał się delikatnie uśmiechnąć na ten widok, ale nie potrafił. Wyszedł więc, przenosząc się do Kornwalii, gdzie dość szybko znalazł odpowiednią polanę, na której rozstawił teleskop. To miała być cisza, spokojna noc, podczas której chciał być sam pod sklepieniem niebieskim, starając się przypomnieć sobie jak to było znów je badać. W pewnym momencie coś, lub w zasadzie ktoś, śmignęło mu przed nosem i wznieciło taki podmuch, że Jay musiał zrobić krok w tył i podeprzeć się o sąsiadujące drzewo, by nie upaść. Nic mu się nie stało, lecz papiery, które trzymał, rozwiały się we wszystkie strony, tworząc coś na kształt śniegu sporych płatków. Zdecydowanie zbyt cennych, by pozwolić im się zgubić. Vane czym prędzej zostawił więc skórzaną torbę pod dębem i zaczął łapać zguby. - Accio karty - warknął zaklęcie, kierując różdżką w te najbardziej odległe przedmioty. Potrzebował tych notatek, a w tych ciemnościach zajęłoby mu to nieskończoność. Zresztą latając z jednego końca polany na drugi, mógłby zgubić część przewianą dalej wiatrem. Nawet ze słońcem nad głową.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Ogrody i polana [odnośnik]06.11.18 22:09
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 4

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
ogrody - Ogrody i polana  MFlXTtd
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
ogrody - Ogrody i polana  Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody i polana [odnośnik]13.11.18 11:24
Heath bawił się w najlepsze śmigając to w jedną to w drugą stronę na swojej miotełce. Spodobały mu się takie nocne loty. Jedyny problem jaki był to taki, że mało co było widać, szczególnie jak się w miarę szybko poruszało. Można powiedzieć, że Jayden miał sporo szczęścia, bo młody nie wyrżnął w niego z rozpędu i nie wpadł w teleskop. Nad podmuchem i rozwianymi papierami można było bez większego kłopotu zapanować, prawda? Mały Macmillan zorientował się, że ktoś jeszcze jest na polanie dopiero jak usłyszał szelest papierów, które poleciały na wszystkie strony świata.
Korzystając z okazji młody czarodziej postanowił spróbować swoich sił w nowej zabawie i rzucił się na swojej dziecięcej miotle do łapania kart. Samo ich zlokalizowanie nie było zbyt trudne. Biały kolor w miarę odznaczał się w ciemnościach, problemem były przeszkody po drodze. Raz, chłopiec prawie wpadł na jakieś młode drzewko, którego akurat nie spodziewał się w tym miejscu. Tylko dzięki refleksowi udało mu się skręcić w ostatniej chwili. Pewnie nawet jakby na nie wpadł nic poważnego by mu się nie stało, ale po co się obijać bez potrzeby? W każdym razie zabawa była przednia. Lepsza niż zwykłe latanie między przeszkodami. A lekki wiatr, który co jakiś czas sprawiał, że papiery co i rusz podlatywały w inne miejsce był dodatkowym urozmaiceniem. W sumie to spodobało mu się na tyle, że w przyszłości pewnie spróbuje rozrzucić na wietrze skrawki pergaminu i je będzie później łapać.
W końcu, po paru minutach takiej zabawy, gdy już nie było nic więcej do złapania, chłopiec podleciał do czarodzieja.
-Co tutaj robisz? – zapytał zaciekawiony i podał mu te kartki, które wcześniej udało mu się zebrać. W międzyczasie zszedł ze swojej miotły i oparł ją o jakieś młode drzewko w pobliżu.
- I… uhm… przepraszam- dodał jeszcze – nie zauważyłem Cię i nie myślałem, że ktoś tutaj będzie – uznał, że jednak przyda się jakieś wytłumaczenie. Co prawda nie widział zbyt dobrze twarzy mężczyzny, ale zakładał, że był niezadowolony.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Ogrody i polana [odnośnik]13.11.18 11:24
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
ogrody - Ogrody i polana  I0fhVtL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
ogrody - Ogrody i polana  Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 1 z 15 1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next

Ogrody i polana
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach