Wydarzenia


Ekipa forum
Wyspa Coquet, Northumberland
AutorWiadomość
Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]17.07.18 18:43
First topic message reminder :

Wyspa Coquet

Niewielka wyspa na Morzu Północnym do niedawna znana była na Wyspach Brytyjskich z wyjątkowo urokliwej latarni morskiej osadzonej koło niewielkiej mugolskiej wsi. Wraz z nadejściem maja wyspę nawiedził kataklizm. Stanowiące połowę mieszkańców trzysta osób zginęło pod gruzami budynków zniszczonych trzęsieniem ziemi i w powodziach zalewających wyspę. Mugole, którym udało sie ujść z życiem opuścili ją, zostawiając ze wszystkim, co się uchowało. Od tamtej pory nad niewielkim skrawkiem lądu kotłują się czarne chmury, z których nieustannie pada deszcz, można tam również zaobserwować wyjątkowo piękne i zabójczo groźne wyładowania atmosferyczne. Aktualnie na Coquet mieszka kilkunastu czarodziejów, którzy mierzą się z nieprzemijającymi pogodowymi anomaliami. Miejsce to pozostało jednak niezwykle z powodu wyjątkowo rzadkich okazów roślinnych i zwierzęcych ingrediencji, przyciąga również miłośników przygód i nauki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]27.09.20 0:27
Miało się nieodparte wrażenie, że los traktował go dziwnym poczuciem humoru w doborze serwowanych zdarzeń. Z drugiej strony, Kai czuł się, jak jedna z bestii, którą ktoś niewprawny, próbował zmusić do działania, trącając kijem, czy rzucając kamieniem, wymuszając tylko większe rozdrażnienie. Wyjazd i przyjęte zlecenie miało stanowić lekarstwo na panujący w jego głowie chaos, zmęczenie i...gniew. Ten ostatni wciąż tłumiony, zdawał się być bardziej żywy, szarpiąc napięte struny emocji mocniej i mocniej. Całość chował pod znajomą maską rozbawionego prowokacją dystansu, ale i on miał granice, których po przekroczeniu, ciężko było wycofać. Być może też, pokrętnie, to samo fatum chciało mu zafundować okazję do puszczenia wodzy złości. Wiedział jednak, że całkowicie wolna emocja, sprowadzi tylko spustoszenie. Chyba. A obecność czarownicy syczącej na niego, jak rozwścieczona kotka, nie ułatwiała trzymania wszystkiego w szachu. Brzęczący jak irytująca mucha, głos Wren w końcu jednak zmienił ton i to jedno ich łączyło, szczęśliwie każde wyżej ceniło sobie własne życie, niż mniej lub wcale niezawinione utarczki z przymusowym towarzyszem.
Zdarzały mu się słowne utarczki z kobietami, ale ich wydźwięk miał zawsze znaczenie. Ktoś, kto bezmyślnie potrafił tylko ciskać obrazą w próbie popisu nieumiejętnie pojętej inteligencji, sugerowała raczej problemy z psychiką. Karmiona nienawiścią, nawet z ładną buzią coraz mocniej przypominała mu upiora. I na te zdarzało mu się polować, trudne do zdobycia ingrediencje zawsze jednak niosły ze sobą kłopoty, a tych - miał ostatnio pod dostatkiem, więc wieczna zabawa w przepychanki, tez nie wchodziła w grę. Nie lubił spełniać oczekiwań obcych i być może dlatego, tak często prowokował śmiechem, nie wpisując się w schemat zwyczajowych niechęci. Ale - przynajmniej był ze sobą szczery. Ego miał wysoko. Nawet za.
Walką - ich aktualnego starcia, jeszcze ciężko było nazwać. Walka miała być ostatecznością. Bohaterstwo zakończone nie tak szybką śmiercią rozrywanego ciała, nie należało do priorytetów Clearwatera. Na akromantule nie szło się z w duecie. A już na pewno z kimś całkowicie w łowach tego pokroju niedoświadczonym. I nawet gdyby chciał, czarownica radziła sobie świetnie tak w zakresie ciskanych zaklęć, jak i kolejnych pomysłów. Wciąż jednak była kimś bardziej narażonym na niebezpieczeństwo. Mignęła mu nawet niepokojącą w swym ujęciu myśl, że gdyby nie pojawił się na piołunowej polanie, Chang byłaby skazana na samotną próbę przetrwania. I w tym "gdybaniu" nie wróżył jej sukcesu. A niepokój był tym dziwniejszy, że perspektywa wcale go nie satysfakcjonowała. Chociaż, groteskowo powinna.
- To nie na dziś, rozrywka - sam chciałby dziś zmiażdżyć atakujące ich stworzenie, rozerwać długie odnóża i wyrwać ostre szczęki z jadem. Nawet, jeśli walczyło w nim kilka, sprzecznych ze sobą perspektyw. Bestia nie należała do łatwo dostępnych. Była jednym z groźniejszych, magicznych stworzeń. I w tym aspekcie, po prostu fascynowała. Niewystarczająco jednak, by dał się podejść, czy nawet wdać w rozmowę. Druga strona, mimowolnie kalkulowała o możliwych w takiej ilości ingrediencjach. A pomiędzy, znajdował się po prostu fakt o przeżyciu i to wysuwało się na plan pierwszy. I jeśli chociaż na moment, czarownica zdążyła uchwycić spojrzenie łowcy, migotało w nim to samo co u Wren pragnienie rozerwania bestii - Lepiej nie zapominać - niemal na wydechu, kolejna, zdawkowa odpowiedź - pomoże ci na przyszłość - w końcu, podobno najlepiej było uczyć się na błędach. Mieli do tego doskonałe, bardzo praktyczne doświadczenie nauki.
Nie dopatrywał się w swojej odpowiedzi żadnej próby zburzenia tymczasowego porozumienia.
- Nie ma żadnego... - Ignitio - przewodnika - odpowiedział przez zęby, pospiesznie, ciskając między słowami kolejną inkantację, tym razem bardziej ofensywną, prawdopodobnie doprowadzając akromantulę do większej furii, ale - powoli kończyły mu się opcje. Prawie warknął przez zęby, kiedy, jedno z mniejszych pajęczaków, które mimo ciśniętych uroków znalazło się zbyt blisko, skoczyło, by przejechać ostrymi szczękoczułkami po ramieniu, którym zblokował uderzenie. W następnej chwili stworzenie upadło, wierzgając desperacko odnóżami, przewrócone na ostrym grocie wystającej złowieszczo skały, który dzięki czarownicy, on zdołał ominąć - Na głupie pytania, głupie odpowiedzi - dopóki walczyli z akromantulą i jej dziećmi, skupiał się na nich i ostatnim, co miał w głowie to opowieści, co jeszcze można było trafić na wyspie. A dało się niestety (i na szczęście) spotkać różnorodną formę magicznej fauny i flory.
Zacisnął lewą dłoń, kątem oka spoglądając na rozerwany materiał płaszcza i początkowo, tylko piekący nieznośne, rosnący krwawo ślad - To nie pomoże - pokręcił głową, gdy tylko usłyszał inkantację - Nie wyczują zapachu, ale dostrzegą ciepło. Bariera blokuje tylko widok - kroki stawiane w już piaszczystej strukturze plaży, zdawały się bardziej chwiejne. I dla nich i dla goniących ich bestii. Te jednak, wyraźnie zwalniały, ślizgając się w przesypującym, choć wilgotnym od nieustającego deszczu. I jeśli tylko będą na tyle uparte i głodne, by podążyć ich śladem - może być ciężko. A jednak, nie bez powodu Clearwater chciał znaleźć się właśnie w tym miejscu. jedyna droga ucieczki miał jeszcze jeden, ukryty w targanej burzą plaży. Gdy tylko przystanęli, zmuszony do zatrzymania kolejnym szarpnięciem, odwrócił się bardziej gwałtownie sprawiając, ze kaptur płaszcza zatrzepotał od wiatru. Mokre już włosy kleiły się do skroni, a deszcz ciurkiem płynął aż po plecach, ale Kai szukał czegoś konkretnego, a gdy dostrzegł nieduże, bardziej regularne zagłębienie przy brzegu i wystający z piachu fragment starej lampy, nie oglądając na pisk zbliżającej się wciąż akromantuli, ruszył pospiesznie w jej kierunku. Tym razem to on ujął mocniej nadgarstek czarownicy - Trzymaj się mnie mocno - przyciągnął kobietę bliżej, zakleszczając ją w objęciu - i pochwycił przedmiot, gdy tylko znalazł się w zasięgu ręki. W jednej chwili świat zawirował, mocne szarpnięcie w okolicy pępkach dopominało się o uwagę, a świstoklik porwał dwójkę czarodziei do pozostawiony na wyspie, jeden z opuszczonych domów. Tam mieli być bezpieczni.

| zt x2
Kai Clearwater
Kai Clearwater
Zawód : Łowca ingrediencji, podróżnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Cze­mu ty się, zła go­dzi­no,
z nie­po­trzeb­nym mie­szasz lę­kiem?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8473-kai-clearwater-budowa#246888 https://www.morsmordre.net/t8515-yippe#248176 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-lancashire-lancaster-17-2 https://www.morsmordre.net/t8520-skrytka-nr-2013#248322 https://www.morsmordre.net/t8516-kai-clearwater#248180
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]24.01.21 20:22
| 26.11.1957

Wiecie, moi drodzy, z wiekiem robię się chyba coraz bardziej sentymentalny. Przyleciałem na miotle na wyspę Coquet, zdaniem niektórych ledwie skałę na Morzu Północnym, przycupniętą u wybrzeży mojego rodzinnego Northumberlandu. Kiedyś to było urokliwe miejsce, do którego w dzieciństwie zdarzało mi się przyjeżdżać, aby jesienią podziwiać wzburzone wody. To było dawno temu, wydawało się równie realne jak sen o podróży statkiem kosmicznym. Dziś Coquet to zupełnie inne miejsce.
Wyspa bowiem odczuła na sobie gniew natury. Któregoś maja ziemia zadrżała, zupełnie jakby na dnie oceanu zbudził się Jormungand, wielki wąż z mitologii nordyckiej o cielsku tak wielkim, że otaczał cały świat. Budynki łamały się jakby były wykonane z kruchego szkła, morskie fale wdzierały się głęboko w ląd. Niszczycielski żywioł pochłonął aż trzysta osób! Kiedy ta wiadomość dotarła do dworu Longbottomów, to początkowo nie mogłem uwierzyć. Wypierałem ten fakt, musiałem zobaczyć to na własne oczy i pomóc ocalałym na ile zdołam. Widok był przerażający. Ocaleli mugole opuścili wyspę, tym smutnym sposobem Coquet stało się drugim po Hogsmeade miejscem zamieszkałym tylko przez czarodziejów. Ich przyciągała unikalna flora oraz fauna, prawdziwe rarytasy dla alchemików. Poza tym, chyba ten kataklizm nie był naturalny, bo do dziś nad wyspą zbierają się czarne chmury, a pogoda miała tylko dwie opcje do zaoferowania - deszcz oraz burze z piorunami.
Mimo to cieszyłem się, że tu przybyłem... chyba właśnie przez sentyment. Po pierwsze, mimo ponurego wyglądu wyspa ta przypominała mi lepsze czasy, znacznie prostsze. Różne bywały moje relacje z rodzicami, ale tutaj mogliśmy udawać zwykłą rodzinę, która wyjechała nad morze, żeby się rozluźnić i pobyć razem. Oczywiście ojciec dalej myślał o sprawach ważnych, a matka była oderwana od rzeczywistości, ale ten obrazek nadal miał w sobie coś miłego.
Po drugie, wracałem do akcji, po moim wypadzie do Londynu nie miałem okazji na nic innego, a przecież wcześniej niemal pół roku byłem przykuty do łóżka! Pojawiła się grupa bandytów, która rabowała transporty żywności, nie mogłem tego zignorować. Nie w takich czasach, kiedy ludzie głodowali. Wytropiłem ich kryjówkę, musiała być na tej wyspie. Skrupulatne śledztwo, zbieranie poszlak, sojuszników oraz akcja! Znów mogłem poczuć się jak auror, jak Zakonnik. Znów mogłem poczuć się potrzebny.
Po trzecie, co chyba z największym zakłopotaniem przyznaję, cieszyłem się na możliwość spotkania przyjaciela, wyruszenia pod tak długiej przerwie na wspólną akcję. Tak, robiłem się strasznie sentymentalny, bo z tego cieszyłem się najbardziej, oby poszło gładko, jak za dawnych lat.
Czekałem więc w umówionym miejscu, skryty w ruinach jakiegoś mugolskiego domu, z dobrym widokiem na pozostałości opuszczonej latarni. Zamiast uważnie obserwować całą okolicę, spoglądałem trochę nieostrożnie głównie w stronę, z której miał nadlecieć mój druh.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Artur Longbottom dnia 05.02.21 12:32, w całości zmieniany 6 razy
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]30.01.21 20:47
12.11.1957

W Noc Duchów, zmory trapiące Tonksa zdawały się ucichnąć. Cały październik przeżył pod jarzmem wspomnień z Azkabanu, miotany pomiędzy sprzecznymi emocjami (i osobowościami), w mniej lub bardziej zdrowe sposoby zmagający się z traumą po przeżyciach w lodowatym więzieniu.
Czas i eliksiry uspokajające leczą jednak rany. W pierwszych dniach listopada Michael czuł się lepiej, niż od dawna. Nadal nie mógł trochę znaleźć sobie miejsca i przerażała go samotność - w ciszy wyraźniej słyszał wilczy warkot w tyle głowy. Przynajmniej nie widział już dementorów za plecami, przynajmniej z powrotem zaczął ufać sobie samemu. List od Artura przyszedł więc w samą porę - energię rozpierającą Tonksa szkoda było zmarnować, a i cieszył się na spotkanie z przyjacielem.
Nigdy nie był na wyspie Coquet, w młodości nie miał powodów, a potem wydarzył się ten... kataklizm. Zdał się więc na instrukcje Artura i leciał na własnej miotle za Longbottomem, nie spuszczając przewodnika z oczu. Wylądował na ziemi kilka minut po przyjacielu i rozejrzał się wkoło. Mimowolnie się wzdrygnął, widząc opustoszałą wyspę i ślady niszczycielskiego żywiołu.
-Trzeba nie mieć honoru, by okradać tych, którzy i tak niewiele mają... - parsknął pod nosem, krzyżując ramiona. Może i Artur wiedział więcej o honorze, będąc szlachcicem, a nie wychowanym w rodzinie mugolakiem, ale Mike i tak był zdegustowany doniesieniami o rabusiach.
-Jak chcesz się z nimi rozprawić? - odruchowo dotknął zatkniętej u pasa różdżki. Może rok temu byłby chętniejszy do negocjowania z chuliganami, zwłaszcza młodymi. Niedawne przejścia zradykalizowały jednak jego poglądy, wyprały z resztek empatii, wzmogły paranoję. Już w lecie bez ostrzeżenia atakował nieznajomych, choćby Regiego, którego pomylił ze śledzącym go intruzem. Od września wewnętrzny wilk podjudzał go zaś do agresji.
Mimo wszystko, wciąż potrafił nad sobą panować. A dzisiaj zamierzał zdać się na decyzje Artura. To ziemie Longbottomów, to jego sprawa i jego ludzie. Zamilkł, czekając na plan Longbottoma i rozejrzał się raz jeszcze. Ostrożności nigdy za wiele. Kto wie, co mogą tutaj zastać? Wojna rozciągała się na całą Anglię, a Tonks czuł się bezpieczny tylko na Półwyspie Kornwalijskim.



Can I not save one
from the pitiless wave?



Ostatnio zmieniony przez Michael Tonks dnia 17.02.21 16:50, w całości zmieniany 2 razy
Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]30.01.21 20:47
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 QxblXwt
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]31.01.21 21:30
Nie wiedziałem, co dręczyło Michaela przez październik, choć zapewne nie zmieniłoby to mojego postępowania. I tak wysłałbym do niego list, ale wtedy z innymi intencjami - chciałbym wtedy wspólnym działaniem mu pomóc. Ironię stanowił fakt, że nas obu dręczyło widmo dementorów, a nieświadomie zmierzaliśmy na spotkanie z jednym z upiorów.
Skinąłem głową do przyjaciela, rad z jego towarzystwa w obliczu próby. Nie wiedziałem co nas dokładnie miało tu czekać, ale na szczęście na nim zawsze mogłem polegać.
- To już nawet nie kwestia honoru, a brak ludzkiej przyzwoitości - stwierdziłem z niesmakiem, myśląc jak niewinni mogli cierpieć przez działania tej bandy. Tu nie było miejsca na różnice między szlachtą a zwykłymi rodzinami, dla wszystkich odbieranie jedzenia najbiedniejszym powinno być nie do pomyślenia!
Doceniałem, że Tonks postanowił mi pozostawić decyzje. Nawet nie chodziło o kwestie ziem Longbottomów, a bardziej widziałem w tym oznakę szacunku, a to wiele dla mnie znaczyło. Zastanowiłem się nad pytaniem, mimo uczuć nie chciałem postąpić pochopnie. Musiałem być odpowiedzialny i rozsądny, w końcu w tak trudnych czasach było to na wagę złota.
- Nie wiemy co ich do tego pchnęło, ale na pewno muszą odpowiedzieć za swoje czyny. To bandyci, na nic się nie zda dyplomacja - stwierdziłem po namyśle. - Moglibyśmy ich zastraszyć, choć zapewne pamiętasz, że to nigdy nie była moja mocna strona - zaproponowałem, nie wstydząc się przy tym niedoskonałości przed przyjacielem. Jeśli Michael się na to zdecyduje, to mógłbym coś od niego podpatrzeć. - Jeśli to zawiedzie, powstrzymamy ich siłą - zawyrokowałem bez wahania, wiedząc że nie zawsze jest czas na miłosierdzie wobec złych ludzi.
Wtem coś się zmieniło, wraz z ostatnimi słowami z ust wyleciały obłoczki pary, a temperatura zauważalnie się obniżyła. Kamienie i drewno ze zniszczonego domostwa zaczęła pokrywać pajęczyna szronu, kałuże skuł lód. Co jednak najgorsze, pojawił się wewnętrzny chłód, przesiąknięty strachem. Nie było mowy o pomyłce.
- Azkaban... dementor... - wyszeptałem z lękiem, przypominając sobie wyprawę, która przykuła mnie później na miesiące do łóżka. Przytłoczył mnie powrót koszmarów, strach przeplatany z bezsilnością.
Dementor leniwie sunął po ulicy zrujnowanej wioski, zupełnie jakby węszył, szukał czegoś. Czyżby nas?
Sięgnąłem po różdżkę, zużywając w tym prostym ruchu chyba całą siłę woli, bo już nie starczyło jej na rzucenie Potronusa. Wtem zauważyłem, że upiór nas nie widział, może nie my byliśmy jego celem. Mimo to sama jego obecność sprawiała ból, psychiczny i fizyczny. Czułem w zdrętwiałych kończynach okropne zimno, przenikające chyba niemal do kości.
Dementor zaczął się oddalać, a dławiące uczucia osłabły. Wiedziałem jednak, że nadal jesteśmy zagrożeni, choć w bardziej zrozumiały sposób. Zimno było nie do zniesienia, więc wycelowałem różdżką w najbliższą stertę drewna. Musieliśmy działać szybko.
- Incendio - rzuciłem zaklęcie, mając nadzieję, że ogień pokona mróz.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]31.01.21 21:30
The member 'Artur Longbottom' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 16
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]17.02.21 17:12
Skinął z przekonaniem głową - w temacie przyzwoitości czuł się pewniej niż w temacie honoru.
No nie wiem, czy wszystko co robimy jest takie przyzwoite. - przypomniał mu Fenrir, wspominając jak rzucili się na gwałcicieli w lesie w Somerset, jak coraz mniej wahali się przed sięgnięciem po śmiercionośne inkantancje...
Co? Nie ma żadnych "nas" - przypomniał Michael intruzowi, czując zimny dreszcz na plecach.
-Mogę spróbować ich zastraszyć. - zaproponował, bo wydawało mu się, że czuje opór Artura przed rozwiązaniem siłowym. A może to on sam usiłował się przekonać, że wcale nie jest do cna bezwzględny, że pozostało w nim odrobinę zrozumienia i przyzwoitości, że nie chce sięgać po siłę w obliczu jakichś chłystków? -Myślę, że sam twój autorytet jako lorda wystarczy, jeśli chcesz się im przedstawić. Możemy pobawić się w dobrego i złego aurora, jak za starych, dobrych czasów. - uśmiechnął się blado, przypominając Arturowi ich wspólne przesłuchania. Lord Longbottom był dobrze wychowany, rzeczowy, potrafił przemawiać przyjacielsko i łagodnie. Tonks chętnie wchodził wtedy w rolę brutala, złego gliny, cedząc słowa lodowatym tonem i kontrastując z ciepłem Artura.
Lodowatym. Zimno. Znów poczuł ten dreszcz w dole pleców, ale postarał się go zignorować - łudząc się, że to kolejne halucynacje i wspomnienie z Azkabanu. Zimno towarzyszyło mu przez cały październik.
Artur zorientował się pierwszy.
Zaalarmowany Michael wstrzymał oddech i odwrócił się śladem przyjaciela, widząc dementora za nimi - sunął przez wioskę i nagle znalazł się blisko, zbyt blisko.
-Exp... - język mu zdrętwiał, głos zamarł w gardle, palce zesztywniały. Nie był w stanie pomyśleć o żadnym szczęśliwym wspomnieniu - dementor go zaskoczył, przynosząc za sobą ciąg najgorszych wspomnień. Ugryzienie wilkołaka, śmierć Astrid, śmierć mamy, Cruciatus, aresztowanie Justine, a wreszcie pocałunek dementora, którego Michael był świadkiem w Azkabanie. Przed oczyma stanął mu tamten mężczyzna, jego dusza, wysysana z ciała.
Zaraz dementor zrobi to samo z nimi. Podobno ludziom w takich chwilach przelatuje przed oczyma całe życie, ale w sercu Michaela pozostała tylko pustka, zimno. Same najgorsze wspomnienia.
Aż nagle kreatura ruszyła w przeciwną stronę.
Michael złapał wreszcie oddech, szczękając zębami. Na zesztywniałych nogach zbliżył się do drewna, trzęsąc się z zimna.
-Incendio. - rzucił śladem Artura, chcąc wzmocnić jego płomień. Longbottom zdołał już rozpalić drewno, więc Michael przysunął się bliżej. Bliżej ognia. Bliżej Artura. Powinni trzymać się razem, ramię w ramię, ogrzać się wzajemnie, o ile pozostało w nich jeszcze choć odrobinę ciepła.
Przynajmniej własne zaklęcie mu wyszło. Płomień Michaela uderzył w drewno, które buchnęło jaśniejszym ogniem.
-Ja... - powinienem wyczarować patronusa, zawiodłem. -...nie potrafiłem pomyśleć o niczym... szczęśliwym. - wydusił ze skruchą. W Azkabanie potrafił, dlaczego teraz nie, dlaczego jedyne ciepłe wspomnienia budziły w nim ból i wstyd? W październiku zdążył w końcu skompromitować się przed wszystkimi osobami, które budziły w nim ciepłe uczucia - a teraz nie zdołał przywołać patronusa nawet przy koledze z pracy.
Przymknął oczy. Rabusie mogą pojawić się tu lada chwila, musieli dojść do siebie.

dorzucam tutaj, Incendio za 121...



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]27.04.21 21:26
Spojrzałem uważnie na Michaela, zastanawiając się nad jego propozycją. Dawny ja nie lubił się uciekać do takich metod. Zastraszanie było w mojej opinii jedynie krok od przemocy, siało ziarno niezgody, miażdżyło porozumienie, rodziło wrogość oraz strach. Jako auror czułem się kimś odpowiedzialnym za otoczenie, nie wybierającym drogi na skróty...
Cóż, naiwne brednie. Zaniedbałem tak użyteczne narzędzie, które przecież mogło ratować życie, oczywiście rozsądnie użyte. Zastraszanie jako "obietnica przemocy" mogło zatrzymać tą prawdziwą, powstrzymać rozlew krwi, a przecież o to mi właśnie chodziło.
- Zgoda, tak spróbujemy to załatwić - odpowiedziałem, licząc przy okazji na zobaczenie profesjonalisty przy pracy.
Mimowolnie zaśmiałem się, słysząc o czym mówił Tonkst.
- Nie tyle przeceniasz autorytet Longbottomów, a bardziej moje braki w majestacie wielkiego pana - stwierdziłem, uśmiechając się przy tym. - Wiesz, zabrzmi to zapewne głupio, ale chciałbym żebyśmy to zrobili o własnych siłach, bez sięgania po uniwersalną kartę "Longbottom" - zażartowałem, ale w moim głosie można było usłyszeć cień jakiegoś rzeczywistego żalu. Potrzebowałem sukcesu bez pomocy krwi, która przecież nie była moją zasługą. - Dobry i zły auror... prawdziwy klasyk, dobrze nam wychodził... - Ponownie się uśmiechnąłem na wspomnienie lepszych czasów. - Jasne, z przyjemnością...
Wtem zawitał chłód, mróz wyciskający szczęście i wszystko co dobre w życiu. Wiele rzeczy się wydarzyło w tej mroźnej chwili, jednak przetrwaliśmy nawet to.
Powoli ciepło wracało, świat tracił bezlitosną szarość. Czułem krew w swoich żyłach, bicie serca, czułem życie. Było blisko, bardzo blisko. Przypadłem do Michaela, na którego chłód dementora wywarł większy wpływ. Płomienie wsparte jego mocą buchnęły z większą siłą, pozwalając odzyskać tak cenne ciepło.
- Ja też... to właśnie w nich najgorsze, zabijają iskrę, którą możesz się obronić - przyznałem, kładąc rękę na ramieniu przyjaciela. W geście wsparci i aby ukryć drżenie. - Sam przez długi czas miałem problem z wyczarowaniem patronusa nawet bez dementora, to bardzo... kapryśna magia - podzieliłem się własną słabością, w końcu to był Mike.
Przez chwilę nasłuchiwałem, niby w obawie przed bandytami, ale tak naprawdę z lękiem doszukiwałem się mroźnych trzasków towarzyszących gwałtownemu zamarzaniu.
- Mike, wiesz czym jest prawdziwa siła? - zagadnąłem, chcąc przerwać ciszę czymś motywującym. Dla siebie i dla niego.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]18.06.21 23:09
Skinął głową. Czy mu się zdawało, czy przez moment widział wahanie w oczach Artura? Może tak. Dawni oni byli w końcu praworządni, pełni wiary w ludzkie dobro, dość idealistyczni. Dlatego się przyjaźnili, mugolak i szlachcic. Tyle, że teraz...
...Michael przeżył ostatnio zbyt wiele, by znaleźć w sobie choć cień dawnego idealizmu. O empatię też było coraz trudniej. O współczucie i wyrozumiałość też - szczególnie względem siebie samego.
-Ja... - uniósł lekko brwi, słysząc żal w głosie Artura. Wbrew sobie, uśmiechnął się blado. Pokrzepiająco. -...rozumiem. - nie rozumiał tego z doświadczenia, nie. Jego tata był mugolem, nigdy... nie rywalizowali. Nie miał rodziny, na którą mógłby patrzeć. Widział jednak, jak Vincenta męczy cień Kierana. Wiedział, jak surowy i zarazem sprawiedliwy potrafi być Minister Longbottom. Nie mógł winić Artura za to, że ten próbuje być po prostu sobą, a nie jednym z Longbottomów. Ba, tym bardziej go za to szanował.
-Pamiętasz, jak... - chciał przypomnieć Arturowi jedną ze śmieszniejszych sytuacji, w której grali złego i dobrego policjanta, ale nagle urwał i zmarszczył brwi. Przypomniał sobie, że muszą zachować czujność. -Czekaj. Homenum Revelio. - szepnął, wytężając wzrok. Zaklęcie pokazało kilka myszy i ptaków, zero dementorów (co znacznie uspokoiło Tonksa) i kilka sylwetek na horyzoncie. -Czekaj. Kilka sylwetek, jakby na wozie. To pewnie oni. - szepnął do Artura, podrywając się. Rozprostował palce, chwila przy ognisku pomogła. Będzie dobrze. Musi być dobrze.
Tylko serce nadal waliło mu jak oszalałe, a Artur... Artur mówił coś mądrego.
Westchnął. Mieli jeszcze co najmniej kilkanaście sekund zanim rzezimieszkowie - bo Mike widział, jak poruszali się w ich stronę - się zbliżą, więc mogli dokończyć... niewygodny temat.
-Czym jest prawdziwa siła? - podjął, wiedząc, że Artur i tak mu powie. Błagam, nie mów, że wytrwałością. To nie działa.
Uśmiechnął się z pewnym przymusem, nie chcąc okazać słabości.
-Coraz ciężej o szczęśliwe wspomnienia, ale trzeba dbać o te, które się już ma. Dementorów jest teraz w Anglii tyle, że patronusy mogą nam uratować życie. - dodał jeszcze od siebie, choć jego głos brzmiał jakoś smutno. Cały Michael wyglądał jakoś smutno, a Artur nie wiedział przecież, że jego przyjaciel widział pocałunek dementora - i że już nigdy nie będzie taki sam.
Zamrugał, otrząsnął się.
Wytężył wzrok. Homenum Revelio się rozmywało, ale wóz złodziei był coraz bliżej.
-Chodź, zagrodzimy im drogę.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]17.10.21 14:28
Nie byłem pewien czy Michael rzeczywiście rozumie o czym mówiłem, mogłem tylko zgadywać. Czasem pozostawał dla mnie zagadką, nieodgadnioną łamigłówką człowieka pełnego sprzeczności. Czy potrafił sobie wyobrazić co mną kieruje? Nie wiem, to bez znaczenia. Najważniejsze, że był moim przyjacielem i był gotów mi pomóc. Cała reszta traciła na znaczeniu.
Chciałem coś na to odpowiedzieć, ale wtedy zauważyłem skupienie na twarzy Tonksa i zaczekałem aż ten rzuci zaklęcie. Jedno z moich ulubionych, nawiasem mówiąc, będące nieocenioną pomocą w starciu z czającymi się w ciemności przeciwnikami. Cóż, tacy wyjątkowo "lubili się" z aurorami.
Skinąłem głową, wypuszczając powoli powietrze z płuc. Za chwilę nie będzie już odwrotu, więc pozwoliłem sobie na moment przymknąć oczy, żeby uspokoić myśli. Spotkanie z dementorem zdecydowanie temu nie sprzyjało, ale co zrobić, nie mogliśmy teraz odpuścić.
- Prawdziwą siłą jest posiadanie czegoś, co pokrzepia nawet w najczarniejszej godzinie - oznajmiłem, uśmiechając się przy tym chytrze i sięgnąłem do kieszeni płaszcza. - Masz, to nam pomoże po tej nieprzyjemności z dementorem. - Wyciągnąłem w kierunku towarzysza tabliczkę gorzkiej czekolady. - Śmiało, dobrze ci zrobi - zapewniłem pewnym tonem.
Odwzajemniłem uśmiech, próbując mu nadać pozory szczerości, jednak trudno było się na nią zdobyć po spotkaniu z takim potworem. Po tym wszystkim, co musieli przeżyć, po tym jak dni stawały się coraz ciemniejsze, siły wroga większe, a oni zdawali się słabnąć. Jak dopalający się płomyk, który za chwile zgaśnie w obliczu prawdziwej wichury.
Mimo wszystko nie gasnął.
Mimo wszystko potężny wiatr jakimś cudem nie radził sobie ze świeczką.
Mimo wszystko mógł jeszcze wywołać pożar godny szatańskiej pożogi.
Mimo wszystko przyszłość nie była jeszcze ustalona.
- Prawdziwa siła to nadzieja - wyznałem szeptem, po czym ruszyliśmy zgodnie z planem Tonksa. Czas zrobić coś dobrego, oby miało to jakieś znaczenie.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]10.12.21 0:03
-Mhm. - mruknął z bladym uśmiechem, gdy Artur zaczął mówić o sile, o darach na najczarniejszą godzinę. To brzmiało tak doniośle, jak słowa prawdziwego arystokraty. Tonks chyba domyślał się, co Longbottom chciał mu przekazać - czy mówił o sile przyjaźni, miłości, i tym podobnych? Pomimo przeciwności losu, tych uczuć i relacji nie brakowało w życiu Michaela - miał szczęście otaczać się dobrymi ludźmi, dla których zrobiłby bardzo wiele i zaliczał do ich grona przyjaciela. Teraz jednak - zmarznięty i przelękniony tak bliskim spotkaniem z dementorem - nie miał ochoty myśleć o sprawach podniosłych. Gdy trząsł się z zimna nad ogniskiem, trąciły frazesami.
Wtem Artur wyciągnął coś nieoczekiwanego - prawdziwy prezent zdolny pokrzepić w najczarniejszej godzinie. Tonks roześmiał się słabo i szczerze, widząc czekoladę. Od razu zrobiło się cieplej.
-Zawsze przygotowany. - mruknął pod nosem, odłamując kostkę. -Dziękuję. - zapewnił ze szczerą wdzięcznością. Mała rzecz, a cieszy. Pokrzepia.
Wnikliwie przyjrzał się Arturowi, dostrzegając smutek pod cieniem jego uśmiechu.
-Jak się masz, tak naprawdę? - westchnął, przyglądając się mu z troską. Nie tak miało potoczyć się ich życie, gdy obydwoje poznali się w Biurze Aurorów. Mieli chronić czarodziejów przed czarną magią w prestiżowej, elitarnej pracy. Tymczasem zostali zepchnięci do podziemia, a czarna magia panoszyła się nad Anglią. Czy można mówić o porażce, czy wręcz przeciwnie, wciąż byli światłem sprzeciwiającym się nieuniknionemu?
I jak mieli być światłem, być nadzieją, skoro dzisiaj nie zdążyli nawet wyczarować patronusa?
-Nie rozumiem. Wyczarowywałem patronusa w gorszych warunkach, dzisiaj... jakbym stracił czujność, jakby lęk mnie sparaliżował. Myślisz, że to zmęczenie, czy brak nadziei? - westchnął ciężko, choć chyba nie oczekiwał, że przyjaciel zna odpowiedź. Podniósł się z miejsca i poczekał na Artura.
-Ty zacznij... przemowę, ja będę groźnie wyglądał. - uśmiechnął się blado. To jego ziemie, to jego ludzie - i choć miał wprawę w zastraszaniu ludzi i perswadowaniu im swoich racji, to autorytet lorda bardziej przyda się w rozmowie z młodymi rzezimieszkami.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]31.01.23 19:21
Dziwny jest ten świat
3 lipca 1958 r.
Noc była pełna strachów. Zbudzone nad ranem oczy łaknęły dalszego snu, ale ten napawał niepokojem. Niejasne wspomnienia przywoływały czerwone światło, czy było postrzępionym fragmentem snu, czy rzeczywiście dobiegało zza okna? Niewypoczęte ciało wydawało się spięte, lekki ból głowy subtelnie stukał w czaszkę ze wszystkich stron. Każda napotkana od rana twarz wydawała się równie zmęczona. Mogły dotrzeć do ciebie pogłoski o krwawym księżycu, który nocą pokazał się na niebie, barwiąc gęste obłoki szkarłatem. Zawieszenie działań wojennych winno przynieść chwilowy oddech, a jednak...

Thalia: Tego dnia wypłynęłaś z portu bladym świtem. Rejs miał być krótki, jednak od samego rana załodze towarzyszyły smętne nastroje - słyszałaś marynarzy opowiadających o czerwonym księżycu, który miał zwiastować pecha na morzu, rozmawiali ze sobą ściszonymi, zaniepokojonymi głosami. Powietrze było ciężkie, chłodne, a nad wodą unosiła się gęsta mgła, liżąc burty skrzypiącego głośno statku. Gdzieś nad twoją głową zatrzepotały skrzydła - na szczycie grotmasztu usiadł czarny ptak, podobny do wrony, jednak znacznie większy. Zakrakał donośnie, jakby złowieszczo. Wiatr załopotał żaglami, po czym ustał całkowicie - a parę chwil później mgła zaczęła się podnosić, sięgała relingów i wylewała się na pokład, zasnuwała żagle; bocianie gniazdo utonęło w niej zupełnie, a widoczność zmalała do zera. Port na wyspie Coquet, do którego mieliście zawinąć, nie znajdował się daleko, doświadczenie ci jednak mówiło, że nawigowanie przy takiej pogodzie było niemożliwe; gęste jak mleko opary, w połączeniu z wiecznie szalejącą nad wyspą burzą, niemal na pewno popchnęłyby okręt na skały. Kapitan zadecydował o zarzuceniu kotwicy i zwinięciu żagli, mieliście zaczekać, aż mgła opadnie - nie był to jednak koniec kłopotów...

Drew: Na pokład statku płynącego w stronę wyspy Coquet wszedłeś wczesnym rankiem, w żaden sposób nie mogąc pozbyć się zmęczenia spod ciężkich powiek. Powodem były interesy; zaledwie parę dni wcześniej usłyszałeś, że wywołana anomaliami burza szalejąca nad wyspą spowodowała osunięcie się stromych skał, a kamienie odsłoniły wejście do ukrytej do tej pory groty. Wewnątrz jaskini rzekomo odnaleziono cenne artefakty - zwłaszcza jeden z nich przykuł twoją uwagę. Tego dnia miałeś spotkać się na miejscu z człowiekiem, który wszedł w jego posiadanie, jednak ledwie okręt wypłynął z portu, zaczęło towarzyszyć ci dziwne przekonanie, że powinieneś był zostać w mieście. Schodząc pod pokład, przypadkowo potrąciłeś kobietę, wytrącając z jej rąk płócienny worek, z którego wypadło trzynaście szklanych fiolek; szkło rozbiło się z donośnym, przeszywającym brzękiem. Niedługo później świat za okrągłymi bulajami przykryła gęsta mgła, a ty poczułeś jak statek zwalnia i się zatrzymuje, mimo że nie dopłynęliście jeszcze do wyspy. Wiedziałeś, że nie byłeś jedynym kupcem zainteresowanym artefaktem, jeżeli chciałeś go dostać - musiałeś zdążyć na czas, a niezapowiedziany postój miał ci to uniemożliwić. Najlepszym pomysłem wydawało się rozmówienie z żeglarzami - kiedy wyszedłeś na pokład, pierwszym członkiem załogi, jakiego spotkałeś, była rudowłosa kobieta. Nim jednak zdołałbyś się do niej odezwać, stało się coś jeszcze...

Statek się poruszył - mimo zupełnie bezwietrznej pogody i zwiniętych żagli, zaczął się obracać, powoli przesuwając się wokół własnej osi. Obrotowy ruch sprawił, że początkowo trudno było wam utrzymać równowagę, nie to było jednak najgorsze: spoglądając w dół, za burtę, mogliście zauważyć, że woda pod statkiem zaczęła bulgotać; spod spodu wypłynęło coś ciemnego, czarne opary lub smolisty płyn - barwiąc fale czernią. Okręt nie posuwał się naprzód ani nie przyspieszał, ale nie przestawał się też obracać. Przez gęstą jak mleko mgłę przedarło się jaskrawe, jasne światło, coś rozbłysło nad waszymi głowami...

Na niebie rozgorzała kometa, za którą ciągnął się złocisty warkocz. Przyciągała wzrok w przedziwny sposób, jakby hipnotyzowała samą swoją obecnością na niebie. Jaśniała jak drugie słońce, trwała nieruchomo, a im dłużej oko spoglądało w jej światło, tym większy budziła niepokój. Jakby to światło wnikało gdzieś w umysł, w serce, pozostawiając po sobie trwogę i przerażającą pustkę, której nie sposób było zrozumieć.

Mistrz gry nie kontynuuje rozrywki, ale jest gotów odpowiedzieć na ewentualne wątpliwości. Zakończony wątek należy zgłosić w temacie dziwny jest ten świat; jeżeli współgracz nie pojawi się w wątku lub przestanie pisać w jego trakcie postać oczekująca może zaprosić dowolną inną, która odnajdzie się w sytuacji, w zamian za uciekiniera.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]15.03.23 11:58
Nie powinna czuć się tak dobrze na morzu, tak łatwo. Po prawdzie, wrażenie ucieczki niemal mogła wyczuwać na języku, tak jakby budziło się w niej coś co zostawiało po sobie blady posmak. Miała wrażenie, że mimo leczenia, wciąż odczuwa rozpalone rany a widma symboli czaiły się gdzieś w kąciku oczu tak aby wysunąć się nagle, niespodziewanie, mało subtelnie czekając na moment gdy znów zamknie oczy i będą mogły ukazać się, niemal wypalone pod powiekami – a gdy przyzwyczaiła się do ich obecności, gotowa szukać ich gdzie potrzeba, noc na nowo zagościła się w jej umyśle wraz z krwawym księżycem i miała wrażenie, że nie będzie w stanie spokojnie zasnąć jeszcze przez długi, długi czas. A jednak w życiu nie można było rzucić kotwicy i liczyć na to, że niespodziewane przeszkody przedryfują obok, przełknęła więc całą gorycz, żółć, całe niewyspanie i ruszyła na morze tak, jak robiła to od wielu lat – z pokorą, zmęczeniem i pewnym niepokojem.
Cierpliwość jej jednak została wystawiona na próbę, gdy niezdarność pasażera na pokładzie nie pomogła przy lawirowaniu między odłamkami szkła, ale to nie to budziło jej największe zmartwienie, a łopot skrzydeł który przykuł jej uwagę. Unosząc głowę, spodziewała się mignięcia brązowych skrzydeł, ale to czerń piór zwróciła jej uwagę, wzbudzając na nowo zaniepokojenie w jej duszy. Nie dało się siedzieć wśród bandy żeglarzy tyle lat aby nie przyswoić pewnych przesądów i obaw, a jak to mówiła opiekunka w sierocińcu „Jeden na smutek”…
I zaraz potem biała mgła zaczęła gęstnieć co raz bardziej i tym bardziej wzbudziło to w niej niepokój, wiedząc, że przy takiej pogodzie kontynuowanie podróży mogło równać się dość mało wyrafinowanemu sabotażowi w wykonaniu władowania siebie i reszty załogi na skały. Spojrzeniem starała się wyłapać kapitana, próbując dojrzeć jego działania i decyzje, ale nie zdążyła złapać kontaktu wzrokowego zanim statek nie zwolnił, ostatecznie zatrzymując się w pełni kiedy dźwięk zrzucanej kotwicy oznaczał, że przynajmniej chwilę tutaj jeszcze spędzą. I gdy chciała odwrócić się w stronę reszty załogi aby zapytać ich o najnowsze plany, stało się coś, co mało kiedy zdarzało się w takich wypadkach – statek jednak poruszył się.
Złapała się burty z kolejnym przekleństwem, tym razem o wiele głośniejszym, starając się utrzymać na swoich nogach, aczkolwiek po tym gdy ciemność wypłynęła na powierzchnię wody, myśl o tym by jednak puścić się i uderzyć się w głowę aby jednak zostać nieprzytomnym w tej sytuacji, ale gdy tylko udało jej się już jakoś utrzymać, dojrzała, że nie jest sama a obok niej stoi jeden z pasażerów.
- Hej, czy wszystko w porząd- Chciała upewnić się, czy jakoś się trzyma, ale nie zdążyła nawet skończyć zdania – jasne światło odruchowo przyciągnęło jej uwagę, przelewając uczucie niepokoju tym dłużej, im dłużej wpatrywała się w nie jak zahipnotyzowana, nie wiedząc, co powiedzieć ani co zrobić.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]23.03.23 14:46
Paskudna noc zwiastowała jeszcze gorszy dzień. Zbudziłem się wczesnym rankiem; płytki, niespokojny sen sprawił, iż odniosłem wrażenie drzemania zaledwie przez chwilę, krótki moment, jaki nijak miał się do prawdziwego odpoczynku. Czułem się znacznie bardziej zmęczony niżeli kiedy w ogóle nie zmrużałem oka. Przybity, niechętny do jakichkolwiek działań wolałem pozostać w domu, lecz pogłoski o grocie, a zwłaszcza tajemniczym artefakcie były zbyt intrygujące, abym wcielił plan błogiego lenistwa.
Statek miał wkrótce wyruszyć, dlatego w pośpiechu udałem się do portu i wkroczyłem na właściwy pokład. Złapałem się na tym, że dość często spoglądałem w niebo w poszukiwaniu czerwieni, blasku jaki prawdopodobnie był jedynie wytworem wyobraźni, ale czy na pewno? Każda napotkana przeze mnie twarz zdawała się być równie zmęczona i apatyczna. Na próżno było szukać wśród załogi uśmiechów, głośnych żartów, a nawet butelek rumu, które przecież rozlewane były nieustannie. Zapewne bym o to zapytał, lecz wyjątkowo nie miałem ochoty z nikim rozmawiać, zamienić choć słowa, co tylko potęgował tępy ból głowy. Potarłem skroń i ruszyłem pod podkład, gdzie w jakimś kącie miałem nadzieję spędzić całą podróż tylko i wyłącznie w towarzystwie piersiówki.
Odbiliśmy od brzegu, statkiem lekko szarpnęło. Zatrzymałem się w półkroku i złapałem drewnianej poręczy schodów z dziwnym, coraz intensywniej wypełniającym mnie uczuciem niepokoju. Naprawdę musiałem wybrać na środek lokomocji akurat statek? Nie lubiłem ich, nigdy nie przepadałem za bujaniem, morską tonią i żaglami, które podczas silnego wiatru głośno trzepotały. Gdyby nie fakt, że mężczyzna miał mnie wyczekiwać w porcie na wyspie, to przemknąłbym pod postacią czarnej mgły. Nie wiedziałem jednak z kim miałem do czynienia, a ten rodzaj magii z pewnością zwróciłby uwagę i przywiódł na myśl tylko jedno skojarzenie – niekoniecznie przez wszystkich akceptowane. Jeśli był szlamolubem odesłałby mnie z kwitkiem i nie mógłbym z tym nic uczynić, zawieszenie broni było niepodważalne.
Wypuściłem wolno powietrze z ust, po czym ruszyłem w dół sięgając po piersiówkę. Rzecz jasna parszywy dzień nie zamierzał mi niczego ułatwiać – pod wpływem mocniejszego bujnięcia straciłem równowagę i nim zdążyłem wyciągnąć rękę by oprzeć się o ścianę, wpadłem na kobietę. Zakląłem w myślach słysząc huk trzaskanego szkła, lecz nim zdążyłem zareagować czarownica pośpiesznie zabrała płócienny worek i czmychnęła w głąb pomieszczenia. Jej zachowanie mogło wzbudzić czujność, ale machnąłem na nie ręką. Nie miałem na to dzisiaj siły.
Zdążyłem wypić zaledwie kilka łyków ognistej, kiedy odniosłem wrażenie, że statek zwalnia. Ściągnąłem brwi poirytowany i dźwignąłem się na równe nogi chcąc wrócić na pokład i dowiedzieć się co było tego przyczyną. Dźwięk wrzucanej do wody kotwicy tylko upewnił mnie, iż szykował się postój – tylko do cholery jasnej to nie były wakacje, nie mogłem sobie na to pozwolić. Po artefakt czaiło się dużo czarodziejów, więc spóźnienie mogło na dobre uniemożliwić mi chociażby obejrzenie tego cacka.
Już w połowie schodów zauważyłem białą, gęstą mgłę. Bezwietrzna, słoneczna pogoda nie zwiastowała nagłego załamania – nie było to normalne, a przynajmniej tak mi się wydawało. Skierowałem swój wzrok na rudowłosą kobietę, która najwyraźniej należała do części załogi i ruszyłem w jej kierunku, kiedy nagle statkiem szarpnęło i zaczął się obracać. Dookoła własnej osi, przy zwiniętych żaglach i bez wiatru; jakim cudem? W ostatniej chwili chwyciłem się burty i przekląłem pod nosem. Ból głowy nabrał na swej sile. -Nic nie jest w porządku- rzuciłem gniewnym tonem, ale zaraz po tym zreflektowałem się. Nie była to jej wina. -Co się u licha dzieje?- spytałem znacznie łagodniej i nim zdążyłem unieść wzrok na jej twarz, moje spojrzenie przykuło bulgotanie wody. Ciemna smuga wydostała się spode statku, ale zaraz po tym morska toń zaczęła pobłyskiwać intensywnie białą barwą.
Uniosłem wzrok ku niebu i ujrzałem nieruchomą kometę wraz z jej złocistym warkoczem. Zmrużyłem oczy, bo mimo, że wręcz raziła blaskiem, to nie mogłem oderwać od niej wzroku. Nie z uwagi na piękno, nie przez niecodzienne zjawisko, ale uczucie trwogi i pustki, jakobym to właśnie tego wówczas potrzebował.

|opętanie




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Wyspa Coquet, Northumberland [odnośnik]23.03.23 14:46
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 69
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Coquet - Wyspa Coquet, Northumberland - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Wyspa Coquet, Northumberland
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach