Wydarzenia


Ekipa forum
Środek Oceanu
AutorWiadomość
Środek Oceanu [odnośnik]01.11.18 17:09
First topic message reminder :

Środek Oceanu

Wielkie fale znane każdemu żeglarzowi oznaczać mogą tylko jedno - Ocean Atlantycki. Na szczęście nie jego środek, a północną część leżącą nieopodal Szkocji. Dostrzeżenie jednak lądu jest niezwykle trudne ze względu na bardzo słabą widoczność, którą ogranicza nieustannie padający deszcz. Na szczęście duże fale i dmący groźnie wiatr rzadko zamieniają się w prawdziwy sztorm, a i wbrew pozorom wcale nie jest stąd daleko do brzegu. Oczywiście, o ile ma się na czym do niego dopłynąć.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
środek - Środek Oceanu - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Środek Oceanu [odnośnik]20.03.23 18:24
The member 'Manannan Travers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
środek - Środek Oceanu - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Środek Oceanu [odnośnik]23.03.23 1:23
W ustach ugrzęzło jej przekleństwo, kiedy zorientowała się, że korsarz, który się do niej zbliżał nie bardzo brał jej groźby na poważnie. Nie była tym zdziwiona. Zawsze je lekceważyli, zawsze traktowali jak obiekt, który mógł stać się obiektem żartów, których nigdy nie powtórzyłaby głośno. Obiektem komentarzy dotyczących figury, chodu, urody. Co więcej miała więc do zaoferowania światu w ich oczach? W oczach tego kapitana? Przełknęła ślinę, a dłoń, w której dzierżyła widelec zadrżała. Wyglądał przerażająco. Nie była w stanie dostrzec przystojności jego twarzy; był tylko ten dmuchający z boku wiatr, szalejące fale, jego kpiący wyraz twarzy i ciemne, wzbudzające ciarki na plecach spojrzenie. Śmierć w ułamku sekundy wydawała się łaską wobec tego, co mogą im uczynić — co uczynią? Nie chciała wiedzieć. Lęk ją paraliżował, strach o życie dziecka. O to, że najbliższe minuty zadecydują o jego istnieniu — bez niego jej własne życie nie będzie miało sensu. Jeśli tylko ją tkną, pozabija ich wszystkich lub zginie, próbując.
Kiedy spróbował zacisnąć palce na nadgarstku, cofnęła się od razu, cofnęła też dłoń, chcąc uchronić się przed potrzaskiem, jaki zapowiedział kolejnymi krokami ku niej. To było nieuniknione, czuła to już w kościach; świadomość ta rozchodziła się po jej żyłach, kręgosłupie. Gdyby nie chlustająca z boku woda, włoski stanęłyby już dawno dęba, ale nie miała okazji poczuć ani zimna ani wilgoci. Był tylko strach. A jednak równie mocno wiedziała, że nie może mu na to pozwolić. Wyobrażała sobie, co tacy jak on, albo jego szczerbata, kulawa i parszywa załga wyprawiali z takimi jak ona. Nie trudno było jej wyobrazić sobie, co jej zrobią, jeśli ją unieruchomią lub zamkną. Będą bawić się jak z dziwką, szmacianą lalką, nie słuchając ani protestów ani próśb. Mogła bronić się do ostatniej kropli krwi — bronić swoje dziecko, które nosiła pod piersią. Puściła się barierki, by odruchowo, instynktownie objąć ciążowy brzuch. Nie pozwoli mu tego zrobić. Nie pozwoli jej skrzywdzić, jego — tego dziecka.
— Widzisz to? — spytała wściekle, marszcząc brwi. Ruchem głowy wskazała na niebo. Oczy zaszły jej łzami, ale na twarzy malowała się determinacja i furia, która jeszcze nią nie zawładnęła. Jeszcze chwilę, jeszcze nie. Trzęsła się — w panice, strachu, gniewie i pewności, że będzie walczyć do ostatniego paznokcia.— Jeśli wyrzucisz mnie za burtę, zginiecie wszyscy. Spłonięcie w jej blasku. Nie zasługujecie na mnie, na moją pomyślność — zawyrokowała, czując jak drży. Łzy spłynęły jej po policzku, serce zadudniło jej w piersi, a potem zgubiło swój rytm, kiedy zamachnęła się, by próbując bronić, wbić widelec w marynarza. Gdziekolwiek, jakkolwiek. Celowała w niego, wysoko, byle tylko zniechęcić go do dalszych prób zaciągnięcia ją do jakiejkolwiek kajuty. Woda chlusnęła z boku, chlapiąc ją, mocząc jej brodą z błota sukienkę, włosy; mocząc też jego całkowicie. Z syrenami się pomyliła, nie sądziła, że ją sprowokuje do działania. teraz, nie było już odwrotu. — Ani się waż! Ani kroku dalej! — krzyknęła zacięcie, chcąc znów przylgnąć do burty, chwycić się jej.

| próbuję cofnąć dłoń; a jeśli mi się uda, próbuję wbić widelec w szyję Manannana Neutral


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
środek - Środek Oceanu - Page 4 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Środek Oceanu [odnośnik]23.03.23 1:23
The member 'Hannah Moore' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 9

--------------------------------

#2 'k100' : 79
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
środek - Środek Oceanu - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Środek Oceanu [odnośnik]30.04.23 23:01
Czuł się jak w najgorszym koszmarze, jak w pijanym śnie na jawie; z jednej strony wszystko to, co go otaczało: ubrana w żółty sztormiak postać klabaternika, przedziwna kometa jaśniejąca na zasnutym czarnogranatowymi chmurami niebie, ubłocona postać złorzeczącej kobiety – wydawało mu się nierealne i oderwane od rzeczywistości, z drugiej: wiedział, że nie majaczył, rozbudzony jak nigdy, postawiony w stan najwyższej gotowości przez szalejący wokół sztorm. Dźwięki wydawane przez Selmę jeżyły mu włosy na karku, znał każdą deskę, z której zbudowany był jego okręt – i zdawał sobie sprawę, że przeciągłe jęki wyginających się masztów i trzeszczenie burt stanowiły zapowiedź nadchodzącej katastrofy. Musiał wyciągnąć statek z wiru – i musiał zrobić to szybko, zanim ciężkie fale i silny wiatr zamienią go w zbiorowisko połamanych drzazg.
Czy stojąca przy burcie czarownica mogła dać mu jakiekolwiek odpowiedzi? W pierwszej chwili miał nadzieję, że tak, jej pojawienie się nie mogło być dziełem przypadku – musiało w jakiś niezrozumiały dla niego sposób być powiązane zarówno z ostrzegawczym omenem przyniesionym przez morskiego ducha, jak i wszystkim tym, co rozpętało się potem – ale im więcej absurdalnych zdań padało z jej ust, tym mocniej utwierdzał się w przekonaniu, że ubłocona kobieta nie miała o niczym pojęcia. A on nie miał na nią czasu; zaciągnięcie jej gdziekolwiek nie przeszło mu nawet przez myśl, musiał uratować Szaloną Selmę i jej załogę; musiał uratować siebie. – Przestań pieprzyć – warknął ze złością, ślepy na jej przerażenie i łzy spływające po policzkach; charakterystyczny gest, dłoń obejmująca brzuch, zwrócił jego uwagę, ale nie zastanowił się nad nim dłużej – nie obchodziła go w tamtej chwili, jeśli wypadłaby za burtę, miałby jeden problem na głowie mniej. – Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, skarbie, ale za chwilę wyrzucenie za burtę stanie się twoim najmniejszym problemem. O ile nie wyhodujesz szybko skrzydeł albo rybiego ogona, utoniesz razem z nami – oznajmił, podnosząc głos, żeby przekrzyczeć wycie wiatru. Ostatnim krokiem zniwelował dystans, jednocześnie starając się unieruchomić jej wywijającą widelcem dłoń w nadgarstku, ale nie przewidział gwałtownego szarpnięcia walczącego z falami okrętu; dłoń zjechała mu wzdłuż kobiecego przedramienia, na widok wymierzonego ciosu zareagował jednak od razu, silnym uderzeniem starając się odepchnąć od siebie metalowe widełki. Nie udało mu się to do końca, ostre końcówki przejechały po skórze, nerwy zapiekły; zaklął siarczyście, czując, jak ogarnia go furia – a potem Szalona Selma podskoczyła znowu, a siła szarpnięcia pociągnęła go w tył.
Złapał się burty w ostatniej chwili, przez moment mocno się przez nią przechylając; jego górna część ciała, klatka piersiowa i głowa, zakołysały się w powietrzu – a czas na nieskończenie długą sekundę zdawał się zatrzymać. Nagle zniknęło wszystko, kometa, wariatka z widelcem, paniczne okrzyki załogi – był tylko on i granatowe, wzburzone, wściekłe masy wody, gnące się i wybrzuszające niczym żywy organizm; wir, który niechybnie miał ich połknąć – o ile czegoś nie zrobi. – Odciążyć pokład! – krzyknął, odepchnąwszy się najpierw od sterburty, żeby na pewnych nogach stanąć na kołyszącym się intensywnie pokładzie. – Wyrzucić za burtę wszystko, co nie jest do niego przybite! Żwawo, inaczej ląd zobaczycie dopiero, jak morze wyrzuci na brzeg wasze martwe ciała! – ponaglił; jeśli mieli przeciwstawić się morskiemu prądowi, musieli płynąć na lekko – tak, by wiatr mógł wyciągnąć ich poza wirujący kocioł. – Jeśli nie planujesz się przydać, to przynajmniej nie przeszkadzaj – inaczej wylecisz jak te beczki – warknął w stronę kobiety, tracąc nią zainteresowanie; i tak zmarnował zbyt dużo czasu.
Uniósł w górę różdżkę, wykonał nią pętlę nad głową, po czym jej koniec skierował ku grotowi – jednemu z żagli jeszcze trzymających się masztu, największemu. – Ordovento! – wykrzyknął, mając nadzieję, że silny podmuch wiatru wystarczy, by się wydostali.

| tu rzuciłem na blok, redukcja obrażeń od widelca (?) o 50% - jakiekolwiek by nie były...




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Środek Oceanu [odnośnik]30.04.23 23:01
The member 'Manannan Travers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 94
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
środek - Środek Oceanu - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Środek Oceanu [odnośnik]02.05.23 14:08
Otworzyła oczy szerzej, wpierw na jego słowa — próbowała coś wymyślić naprędce, ale nie była w stanie sklecić zdania. Ta sytuacja ją zaskoczyła. Nagłe zniknięcie ze znajomego miejsca, zła teleportacja świstoklikiem, połyskująca na niebie kometa. Mężczyzna, który chciał ją zaatakować wydawał jej się pierwszym i najważniejszym niebezpieczeństwem, jakie jej groziło; nie zdawała sobie sprawy, odsuwała na bok wszystko inne, w tym fakt, że falujący na wodzie okręt zmagał się ze sztormem. Błoto spływało z niej wraz z wodą, ale dopiero jego słowa sprawiły, że skupiła się na czymś innym niż on — kapitanie nieznanego, złowrogiego okrętu. Rozejrzała się, ale tym razem nie po okręcie, a wzburzonym, szalejącym morzy i wirze, który miał lada moment ich pochłonąć. Krew odpłynęła jej z twarzy i choć zbladła jeszcze bardziej, błoto przerzedzone słonymi łzami na twarzy ukryło brak koloru. Zaciskała palce na widelcu, mając w duchu nadzieję, że równie nagle i równie niespodziewanie wróci w ten sposób do domu, na ląd, ale nic z tego nie chciało się wydarzyć. Zamach na mężczyznę był odruchem, musiała się bronić, a tylko to miała w tej chwili w dłoni. Zasłonił się, ręką ją zabolała, a tępy ból przeszedł ją do nadgarstka i w drugą stronę łokcia i samego ramienia, kiedy zetknęła się z jego ręką. Widelec drasnął ją, a ona wypuściła go z dłoni, chwytając się za rękę. Była zdeterminowana i gotowa na wszystko, ale wtedy statek zakołysał się gwałtownie, a ona straciła równowagę, wpadając na ziemię tuż przy burcie. Przeklęty korsarz, radząc sobie lepiej chwycił się burty, ale przez to jego sylwetka zakołysała się nad nią. Nie wiedziała dlaczego, odruchowo, chwyciła jego mokrego ubrania jedną ręką tuż nad lędźwiami. Nie pomyślała nawet, że nie zdołałaby go utrzymać w takiej pozycji. Był wyższy, cięższy, gdyby przechylił się jeszcze trochę i wypadł nie miała szans mu pomóc. To był zwykły odruch, instynkt. Druga ręka dołączyła do pierwszej, na nogach próbowała się podnieść, ale kołyszący się statek niczego nie ułatwiał. Spróbowała podciągnąć się więc, uchwycona jego koszuli, w końcu puszczając jedną rękę i chwytając burtę, a woda chlusnęła z boku. ubłocona twarz pokryła się słoną, morską wodą, podobnie jak włosy, które znów zmokły i sukienka. Puściła go, łapiąc oddech, zaskoczona tym wszystkim, dopiero głos kapitana wyrwał ją z zamyślenia. Co ona miała teraz, na Merlina, zrobić?
Uniosła na niego spojrzenie, gdy zajął się ratowaniem statku, ich, załogi. Przetarła mokrą twarz dłonią, dochodząc do siebie, okręt stale się przechylał.
Kiwnęła głową bezwiednie, niechętnie puszczając burty, by podejść do pierwszych, związanych grubymi linami beczek. Wszystko wokół falowało, ledwie łapała równowagę. Kiedy znalazła się przy beczkach sięgnęła, trzymając oplatającej je liny przeszła na drugą stronę. Okręt przechylał się w stronę wiru, musiała znaleźć się po przeciwnej, by nie poniosły ją ze sobą. Opierając się, mijając rozbieganych marynarzy wykonujących polecenie kapitana, przylgnęła do przeciwnej burty. Chwyciła się jej jedną dłonią, drugą sięgnęła do wszytej kieszonki, w której znajdowała się różdżka — przynajmniej powinna, musiała. Chwyciła za rękojeść i wyciągnęła ją, kierując jej koniec na linę.
— Diffindo— wyrecytowała drżącym głosem, a lina puściła, uwalniając beczki. Sznur upadł na pokład, beczki przesunęły się, kilka z nich przewróciło. — Uwaga! Wingardium leviosa! — Wskazała różdżka na jedną z nich, planując unieść ją i prędko wyrzucić poza okręt. Marynarze radzili sobie jak mogli, część z nich podnosiła wszystko i wyrzucała za pokład. Spojrzała w górę, na żagiel, kiedy wiatr z różdżki korsarza dmuchnął w niego mocno, a okręt zaskrzypiał, walcząc z żywiołem, który próbował go porwać. W głowie słyszała już trzask łamanego dawna, ale przerażające skrzypienie — była pewna, że najstraszniejsze jakie w życiu słyszała — było dowodem na to, jak wielka, drewniana, czarodziejska masa próbowała oprzeć się prądom, które wciągały ją w wir. Jedna z beczek poturlała się prosto na burtę, uderzyła w nią i pękła, ale kolejna prześlizgnęła się po niej wyskakując prosto w wzburzone fale. Zaciskała palce na różdżkę; lada moment następna opuści pokład.

zaklęcie



Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
środek - Środek Oceanu - Page 4 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Środek Oceanu [odnośnik]02.05.23 14:08
The member 'Hannah Moore' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
środek - Środek Oceanu - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Środek Oceanu [odnośnik]03.12.23 21:31
W pierwszej chwili nie zrozumiał, co się działo; nie skojarzył zupełnie ciągnącej go w dół siły z niespodziewaną obecnością ciemnowłosej kobiety, zbyt skupiony na utrzymaniu równowagi na przechylonej burcie, żeby śledzić uważnie, co robiła. Nie potrzebował pomocy, znał Szaloną Selmę wystarczająco dobrze, by wiedzieć, w jaki sposób zachowa się w zetknięciu ze wzburzonymi falami; czuł skrzypiący pod stopami podkład, odepchnął się mocniej od relingu, stając na deskach pewniej, napinając mięśnie. Gnący się pod siłą wiatru maszt obrócił się ponad ich głowami, przeciągły świst sprawił, że serce zabiło mu mocniej; okręt jeszcze przeciwstawiał się sztormowi, ale robił to ostatkami sił – wiedział, jeśli mu nie pomogą, zanurzy się pod wodę, ciągnąc ich za sobą.
Odwrócił się w stronę dziobu, dopiero wtedy orientując się, że coś mu w tym przeszkadzało; druga ubłocona ręka zaciśnięta na koszuli sprawiła, że się zachwiał, z trudem starając się odnaleźć nowy środek ciężkości, gdy czarownica postanowiła użyć go jako drabiny, prawie przewracając przy tym ich oboje. – Puść – zażądał, gotów odepchnąć ją od siebie, ale wtedy Szalona Selma uniosła się na fali po czym pomknęła w dół, uderzając dziobem o wodę – a na pokład wdarła się woda, w jednej sekundzie przesiąkając przez ubranie i chluszcząc go w twarz.
Cofnął się, pozostawiając kobietę przy burcie, nie przejmując się tym, czy za nią wypadnie czy nie. Jej los był mu zupełnie obojętny, musiał ocalić statek; wykrzykując rozkazy, rozejrzał się dookoła, spodziewając się, że gdzieś na krawędzi pola widzenia znów mignie mu skrawek żółtej tkaniny, ale klabaternik już się nie pojawił – a Manannan nie był pewien, czy powinno to budzić w nim ulgę, czy wprost przeciwnie. Nie miał zresztą czasu, żeby się nad tym zastanawiać, nie, gdy wciąż nie rozumiał, z czym się mierzył. Wir wodny nie był naturalnym zjawiskiem, pojawił się znikąd – a teraz był gotów pożreć ich wszystkich, z zapalczywością równą najdalszym, najgroźniejszym morskim toniom. Trudno było uwierzyć, że wciąż znajdowali się u zwykle spokojnych, szkockich wybrzeży.
Dalej, szybciej – ruszajcie się, bo inaczej zaraz wszyscy skończymy na dnie! A ociągających się poślę tam sam! – krzyknął znów, choć załoga uwijała się jak w ukropie; pierwsze skrzynie przetoczyły się przez burtę, wpadając ciężko do wody, bezgłośnie – plusk ginął w ogłuszającym wyciu wiatru i łopotaniu napiętych do granic możliwości żagli. Podmuch wiatru, który wydostał się z jego różdżki, szarpnął nimi jeszcze mocniej, miał jednak wrażenie, że Szalona Selma również się szarpnęła – przesuwając się bliżej krawędzi wiru. Na chwilę, na moment; nadnaturalna siła nadal ciągnęła ich w dół, wodna ściana wznosiła się obok nich coraz wyżej, pokład przechylał się mocniej; teraz musiał na nim balansować, żeby nie polecieć w stronę bakburty.
Kątem oka dostrzegł czarownicę, trzymającą się kurczowo przeciwległej burty; mignął promień zaklęcia, lina z trudem przytrzymująca beczki w miejscu pękła – sprawiając, że te potoczyły się po przechylonym pokładzie; pierwsza z nich uderzyła w bakburtę, powietrze rozdarł trzask drewna; bariera puściła, beczka zniknęła mu z oczu. Statek wynurzał się coraz bardziej, zataczał kolejną pętlę wokół środka wiru; chwiejąc się, Manannan dotarł do sterburty, żeby również się jej uchwycić. Teraz albo nigdy; poczekał na odpowiedni moment i raz jeszcze wycelował różdżką w największy z żagli. – Ordovento! – powtórzył, widząc, jak dziób unosi się w górę, a Selma wspina się po fali; pokład przechylił się znów, tym razem w stronę rufy; uchwycił się śliskiej burty mocniej, zapierając się nogami – czy to miało wystarczyć?
Kolejna fala uderzyła w nich od strony dziobu, wzburzona masa wody pomknęła po pokładzie. – Chwycić się czego możecie i trzymać, tak, jakby od tego zależało wasze życie! – krzyknął, tak jakby było niepotrzebne – zależało. Drugi z masztów znów zaskrzypiał przeraźliwie, drewno jęczało, gotowe poddać się pod naporem wiatru i wody; głośny zgrzyt dotarł do jego uszu, jedna z uwolnionych skrzyń, której marynarze nie zdążyli wyrzucić za burtę, sunęła po mokrych deskach w stronę rufy, z każdą chwilą nabierając prędkości.

| k100 - zaklęcie
k3:
1 - uderza w nas woda
2 - sunie na nas skrzynia
3 - łamie się maszt i lada chwila na nas spadnie




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Środek Oceanu [odnośnik]03.12.23 21:31
The member 'Manannan Travers' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 74

--------------------------------

#2 'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
środek - Środek Oceanu - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Środek Oceanu [odnośnik]09.12.23 12:21
Wszystkie możliwe zmysły atakowały ją nagle, a strach mieszał się z determinacją — była przerażona. Tym, gdzie się znalazła, tym kto ją otaczał i tym, co mogło i miało się za chwilę wydarzyć. W pierwszej chwili największym zagrożeniem był dla niej statek pełen mężczyzn. Obcych, nieprzychylnych, którzy jeśli jej nie zechcą wykorzystać, wyrzucą ją do wody. Nie przetrwa, wiedziała, że magia jej nie ocali, a ona utonie. Nie pływała wciąż za dobrze, a jej szanse na środku oceanu, czy gdziekolwiek się znaleźli były bliskie zeru. Nie chciała umierać. Nie wiedziała, czy jest w stanie błaganiem cokolwiek ugrać; czy kłamstwem, którego się chwytała jak tonący brzytwy, czy może strachem, ale przecież przy takiej ilości czarodziejów na pokładzie ani w jej stanie ani z jej doświadczeniem nie miała możliwości wygrać. Czuła się bezradna, spanikowała. Z jednej trony ratunkiem, a z drugiej kolejnym, być może znacznie większym zagrożeniem okazały się warunki i fale. W przeciwieństwie do marynarzy nie miała pojęcia, co czynić. Do Francji i z Francji płynęła ukryta pod pokładem razem z mamą i babcią, nie wyściubiwszy nosa przetrwała podróż w obie strony. Na pokładzie była tylko wtedy, kiedy musiała dobić targu. Dwa, może trzy razy w życiu, ale czym był olbrzym stojący w londyńskim porcie, a czym potwór walczący z wiatrem i tak silnym żywiołem, jakim była woda?
Puściwszy beczki w ruch padła na mokre deski, poślizgnąwszy się w mokrych i ubłoconych butach. Ból w biodrze przeszył ją prądem, ale nie wypuszczając różdżki z dłoni chwyciła owiniętych wokół masztu lin, próbując przytulić do jedynego stabilnego i względnie według niej bezpiecznego miejsca na całym statku. Wiedziała, że jeśli tylko spróbuje wstać, straci równowagę i poleci jak te beczki, więc wczepiła się palcami w grube sznury, czując jak oczy zachodzą jej łzami. Słyszała głos korsarza, przerywany dmącym wiatrem. Obróciła głowę w tamtą stronę. Tylko przetrwać, tylko to przeczekać — co potem? Nie wiedziała. Chciała pomóc, ale nie wiedziała jak. Jego rozkaz brzmiał ostro, podobnie jak groźba, na którą wszyscy zareagowali błyskawicznie, żwawiej poruszając się po pokładzie. Jak oni to robili? Zastanawiała się przez chwilę, obserwując biegających żeglarzy, zupełnie tak, jakby kołyszący się gwałtownie okręt nie stanowił dla nich żadnego problemu. Dla niej był jak cienka lina, po której balansowanie wydawało się poza granicami jej możliwości. Odnalazła wzrokiem kapitana, w duchu podziwiając i dziękując za jego zorganizowanie, za hart ducha, doświadczenie, za zimną krew, nie potrafiąc na ile to wszystko, co działo się wokół było jego chlebem powszednim, czy może tak samo jak dla niej, zjawiskiem niecodziennym i budzącym krew w żyłach. Automatycznie założyła, że to drugie — że radził sobie z tą sytuacją dobrze i tylko dzięki niemu mają szansę wyjść z tego cało. Patrzyła jak unosi różdżkę i rzuca zaklęcie, a żagiel szamoczący napełnia się powietrzem i rozdyma. Statkiem szarpnęło w tej samej chwili; drewniana konstrukcja pociągnięta przez siłę wiatru wspięła się na fale, a potem nagle przechyliła gwałtownie dziobem w dół, by po niej spłynąć. Trzymała się mocno, ale czuła, jak jej ciało poddaje się grawitacji przemieszcza po ziemi. Woda chlusnęła po niej, a potem wróciła spływając prosto po pokładzie. I wtedy coś trzasnęło. Głos kapitana mówił, by złapać się mocno czego się dało — maszt na środku wydawał jej się najbezpieczniejszym miejscem, najbardziej oddalonym od zmieniających pozycję burt, najmniej chwiejnym. Ale wibracja łamanego drewna była wyczuwalna pod jej ciałem, kiedy trzymając się lin i obejmując częściowo drewniany słup, spojrzała w górę z przestrachem. Pęknięcie było widoczne, a potem wyłamały się drzazgi. Maszt zakołysał się niebezpiecznie; huk łamanego drewna przetoczył się przez statek razem z szumem fal i trzaskiem przesuwających się po pokładzie skrzyń.
Chciała krzyknąć, ale głos ugrzązł jej w gardle, bo przecież krzyczeli wszyscy; każdy zdawał robi sprawę z tego, co się działo. Kiedy okręt zsunął się po fali i wbił w wodę, maszt ostatecznie pękł i runął, a Hannah krzyknęła, zamykając oczy. Niech się dzieje wola nieba.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
środek - Środek Oceanu - Page 4 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Środek Oceanu [odnośnik]09.12.23 15:54
To nie był jego pierwszy sztorm. Pływał po wielu morzach, przemierzał oceany; te najbardziej zdradliwe i najodleglejsze, szarpane magicznymi prądami morskimi i owiane legendami o okrętach znikających bez śladu. Znał na pamięć pieśń ryczącego wiatru i rytm wygrywany przez łopoczące żagle, potrafił rozpoznać jęk mierzącego się z falami drewna – ale nigdy jeszcze nie miał do czynienia z żywiołem tak dziwnym i nienaturalnym, napędzanym gniewem niemal ludzkim, namacalnym i wyczuwalnym w każdym ruchu szarych mas wody. Czuł się prawie tak, jakby nie walczyli z magiczną naturą pokazującą swoją siłę – a z mocą skierowaną prosto w nich, zdeterminowaną, by wepchnąć ich pod śmiercionośne fale. Nie wierzył w przypadki tak nieprawdopodobne, jak wir morski pojawiający się znikąd, zwłaszcza gdy towarzyszył mu (nie)oczywisty omen w postaci wiszącej ponad nimi komety – czerwonej gwiazdy tajemniczo zatrzymanej na niebie. Wszystko to połączone ze sobą sprawiało, że brane gwałtownie hausty powietrza smakowały przerażeniem, ale nie paniką; tej nie miał zamiaru się poddać, zresztą: im silniej nienazwana siła ciągnęła Szaloną Selmę w stronę dna, tym Manannan większą czuł wściekłość i determinację. I to one pozwalały mu na posyłanie celnych zaklęć; kolejny podmuch uderzył w żagiel, pomagając okrętowi w dramatycznej walce z falami, ale tym razem Travers przeszacował wytrzymałość swojego statku. Głośny trzask drewna wdarł się do jego uszu, największy z masztów przechylił się gwałtownie – a kiedy to się stało, za późno już było na cokolwiek. Przytrzymujące go olinowanie napięło się po jednej stronie, podczas gdy liny po drugiej zwiotczały i obwisły; przez chwilę, sekundę, mogłoby się wydawać, że grube sznury uchronią maszt przed upadkiem, zaraz potem jednak ze złowrogim szmerem pękła pierwsza z nich, a za nią podążyły kolejne. Konstrukcja przechyliła się, grot załopotał po raz ostatni rozpaczliwie, po czym zwinął się, spadając razem z grotmasztem, złamanym niczym zapałka zaledwie dwa metry ponad pokładem.
Manannan zamarł, bardziej odruchowo niż świadomie kierując różdżkę na maszt. – Mollio! – krzyknął, chcąc zmiękczyć drewno, przynajmniej częściowo amortyzując upadek; ciężki słup mógł wydrzeć dziurę w statku, sprawić, że zaczną nabierać wody – a na to kapitan pozwolić sobie nie mógł.
Dźwignął się w górę, wspierając się na burcie, gdzieś w tym całym zamieszaniu zapominając zupełnie o nieznajomej kobiecie; nie widział, że kuliła się tuż pod pozostałościami masztu, stracił ją z oczu – nie obchodziło go, czy wypadła za burtę czy zginęła przygnieciona jedną z przesuwających się po pokładzie skrzyń, bo oto Szalona Selma wykonała kolejny kurs wokół wiru, ponownie zbliżając się do stromej krawędzi, niemal pionowej wodnej ściany dzielącej ją od wydostania się z pułapki. Odpychając się od nadburcia, Manannan ruszył bliżej dziobu – a kiedy statek popruł naprzód, wyciągnął przed siebie różdżkę, kierując ją prosto w fale. – Fluxobedio! – wrzasnął, chcąc zmusić je, żeby się rozstąpiły – żeby wypuściły ich na zewnątrz, z dala od wściekłego oka cyklonu.
Podkład pod nim znów się szarpnął, dwa pozostałe w całości żagle załopotały gwałtownie, gdy Selma ruszyła prosto na wodną ścianę – przez moment jeszcze walcząc z morskim prądem, a później: przebijając falę dziobem. Woda zalała ich w ułamku sekundy, przetaczając się górny pokład z rykiem i wściekłością spienionego morza, porywając wszystko, co nie było przytwierdzone na stałe do okrętu – i zmiatając każdego, kto nie usłuchał wcześniejszego rozkazu. Sam Manannan przylgnął do zniszczonego częściowo boku, chwytając się mocno; zaciskając powieki, gdy w twarz uderzyła go lodowata woda, zalewając uszy, ciągnąc w tył przemokniętą szatę. Pokład znów przechylił się gwałtownie, przez moment mogło się wydawać, że osiągnie pion, a potem wywróci się do tyłu – ale nim to się stało, dziób opadł nagle, z dużą siłą uderzając w wodę, a Szalona Selma, wydostawszy się z wiru, zaczęła dryfować tuż przy jego krawędzi, sunąc powoli niczym kulawy psidwak.
Manannan zerwał się na równe nogi jako jeden z pierwszych, wiedząc doskonale, że to nie był koniec. – Pozbyć się wody, żwawo, Fawcett – weź paru ludzi na dolny pokład i zajmijcie się tym. Kierujemy się do brzegu, porzucamy kurs! – Nie wiedział, gdzie dokładnie się znajdowali – walka ze sztormem pozbawiła go orientacji – ale nie mogli być daleko od szkockiego wybrzeża, któryś z portów na pewno znajdował się w ich zasięgu. Musieli tam dotrzeć i dokonać napraw, które pozwoliłyby im na powrót do Norfolku. – Yates, sprawdźcie, czy mamy kogoś za burtą! – zwrócił się do bosmana. – Czy ktoś widział tę nieszczęsną kobietę?! – krzyknął, rozglądając się po pokładzie; dopiero teraz przypominając sobie o wymachującej widelcem czarownicy.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Środek Oceanu [odnośnik]09.12.23 19:15
Trzask łamanego masztu sparaliżował ją na chwilę; a prąd przeszył ją od czubka głowy po kość ogonową. Zadrżała — przemoczona, zmarznięta i wystraszona. Sukienka już nie brudna z błota, a niczym druga skóra lepiąca się do ciała, nie pozostawiała miejsca dla wyobraźni. Skulona w miejscu, trzymając się kurczowo łamiącego słupa, pozostawała niezauważalna dla nikogo — bo wszyscy mieli większe zmartwienie niż ona, będąca złym omenem, przekleństwem marynarzy. Była pewna, że umrze, że maszt posypie się na części a jego kraniec zmiecie ją z pokładu. Słyszała krzyki majtków i pozostałych żeglarzy, słyszała głos kapitana, który przedzierał się przez szum fal i nawoływania czarodziejów. Nie puszczała, tak jak nakazał swoim ludziom, ufając jego doświadczeniu i wiedzy, Pochyliła głowę i zamknęła oczy, czekając na koniec, ale ten nie nadszedł. Kiedy uniosła spojrzenie maszt leciał w jej stronę, materiał niczym płachta zafalowała na wietrze i przedarł się w połowie. Puściła się lin, kiedy okręt przechylił się na drugą stronę, chcąc unikną uderzenia. Nie wiedziała, że drewno było zmiękczone. Położywszy się płasko na deskach zsunęła się na koniec. Sukienka podwinęła jej się po sam brzuch, ale roztargany materiał był jej najmniejszym zmartwieniem. Wokół leciały inne rzeczy, trzymała nisko głowę, osłaniając ją jedną ręką, nie chcąc być czymś uderzoną, choć w zderzeniu ze skrzynią niewiele by jej to dało. Wystawiła nogi przed siebie, zatrzymując zjazd przy wejściu do kajuty. Zaparła się nimi i przewróciła całkiem na plecy, by ochronić brzuch przed ewentualnymi urazami. Usiadła, rozglądając się wokół, poprawiając to co na sobie miała, ale przecież wszyscy trzymali się burty, walcząc z żywiołem, słuchając rozkazów kapitana. Machnęła różdżka na siebie, próbując zniknąć im z oczy — korzystając z zamieszania spróbować się ukryć. Nie mogła się teleportować w tej chwili, było zbyt niebezpiecznie, a ona była zbyt roztrzęsiona. Nie wiedziała jak jest daleko i czy jej próba okaże się skuteczna; bezpieczniej było się schować i przeczekać aż nie dobiją do brzegu, co pierwszego portu. Kiedy zyskała pewność, że jej sylwetka zlała się z otoczeniem, skierowała różdżkę na podłogę i niewerbalnie spróbowała rzucić zaklęcie, które pozwoli jej dostać się pod pokład. Raz, drugi — bez skutku. Uniosła wzrok, nie miała wiele czasu. Okręt przechyli się w drugą stronę, a ona musiała znaleźć bezpieczne miejsce, utrzymać równowagę. Nie mogąc dostać się niżej, w ostatniej próbie, stanęła na nogi, podpierając się o drewnianą ściankę i wpadła do środka kajuty przez drzwi. Straciła równowagę, upadła na kolana i na klęczkach dotarła aż do kąta, gdzie skuliła się, przytykając dłoń do ust, byle tylko opanować szloch i emocje. W dłoni trzymała różdżkę, gotowa do działania, do reakcji do własnej obrony, jeśli jej marna próba zlania się z resztą kajuty okaże się niewystarczająco — ale liczyła, że nim dotąd o portu będą mieć pełne ręce roboty; jeśli w ogóle przetrwają, jeśli opanują żywioł. Nie wiedziała, co działo się wokół; czuła tylko kołysanie, ale tu czuła się bezpieczniej póki drzwi nie otworzą się ponownie.


| :angry: tears rzuty


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
środek - Środek Oceanu - Page 4 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Środek Oceanu [odnośnik]10.12.23 21:58
Nikt jej nie widział – zajęta walką z żywiołem załoga nie zwróciła uwagi na wycofującą się w stronę kajuty kobietę, kiedy więc pytanie Manannana poniosło się ponad pokładem, żaden z marynarzy nie był w stanie mu odpowiedzieć. Choć uniknęli największego niebezpieczeństwa, to wiszące nad nimi zagrożenie jeszcze w pełni nie minęło, dlatego niemal od razu porzucił temat, nawet nie myśląc o zarządzeniu poszukiwań; czarownica musiała wypaść za burtę lub stracić przytomność, przygnieciona jedną ze skrzyń lub beczek. Wypchnął ją ze swoich myśli, odcinając się również od niechcianego dyskomfortu, który ogarniał go na wspomnienie zaokrąglonego, osłanianego kobiecą ręką brzucha – i przez kilka kolejnych kwadransów zajął się wyłącznie Szaloną Selmą, która z gniewnych łap morskiego sztormu wyrwała się nie bez szwanku. Grotmaszt był stracony, leżąc na sterburcie, przechylał ich niebezpiecznie na jedną stronę – musieli więc się go pozbyć, by przywrócić odciążonemu okrętowi chociaż częściową równowagę. Majtkowie zajęli się wyciąganiem załogantów, którzy przy gwałtownym manewrze wypadli za burtę, a nawigator określił ich położenie – oceniając, że w stanie, w jakim znajdował się statek, potrzebowali co najmniej godziny, by dotrzeć do najbliższego portu. Szalona Selma obrała kurs chwiejnie, w leniwym tempie kuśtykała w stronę brzegu; już na pierwszy rzut oka było jasne, że wymagała szerokich napraw – ale z każdym podmuchem wiatru oddalała się od śmiercionośnego wiru. Od komety: nie, czerwona gwiazda wciąż jaśniała na niebie, ciągnąc za sobą długi warkocz. Manannan starał się ku niej nie spoglądać, ale wzrok i tak raz po raz uciekał mu w jej kierunku – jakby gnany potrzebą sprawdzenia, czy wciąż trzymała się nieboskłonu. Czym była, co to były za czary?
Gdy już znaleźli się na względnie stabilnym kursie, oddał dowodzenie pierwszemu, a sam skierował się w stronę kapitańskiej kajuty. Czuł, jak stygnąca adrenalina coraz mocniej pozwalała na przebicie się na powierzchnię zmęczeniu – a tego nie chciał prezentować przed załogą. Potrzebował paru minut na złapanie oddechu, ułożenie planu na resztę dnia; nie miał wątpliwości, że zderzenie się z wirem przeraziło żeglarzy, coś takiego nie powinno mieć miejsca: nie tutaj, nie na spokojnych na ogół szkockich wodach. Musiał ich uspokoić, ale najpierw – musiał uspokoić siebie, zamknął więc za sobą drewniane drzwi, już od wejścia dostrzegając, że coś było nie tak.
Nie zauważył kulącej się w kącie kobiety – ale mokry, błotno-wodny ślad na podłodze zwrócił jego uwagę; przyjrzał mu się przelotnie, dopiero wtedy przypominając sobie o czarownicy; jeszcze niepewny, czy kiełkująca w umyśle teoria miała okazać się prawdziwa. Starając się nie okazać zdziwienia czy podejrzliwości, podszedł do przytwierdzonego do ściany biurka, po czym z wbudowanej w niego skrzyni wyciągnął butelkę rumu. Wciąż stojąc plecami do reszty pomieszczenia, nalał alkoholu do szklanki, a szklanką – potrząsnął lekko, nim przytknął ją do ust, biorąc spory łyk. Potrzebował tego. – No więc – odezwał się, ale się nie odwrócił; mógł mówić do pustej kajuty, ale zdziwiłby się, gdyby tak było. Odstawił szklankę na blat. – Mam propozycję. Powiesz mi, skąd wzięłaś się na moim statku – a ja odstawię cię bezpiecznie do Aberdeen – zaoferował spokojnie, opierając się dłońmi o biurko. Napędzane stresującą sytuacją emocje opadły, a wraz z nimi zniknęła nieodparta chęć na wrzucenie gadającej od rzeczy krzykaczki w morskie odmęty; teraz, gdy Szalona Selma toczyła się mozolnie w stronę bezpiecznej przystani, był gotów przyznać, że chcąc nie chcąc – nieznajoma kobieta była jego jedynym łącznikiem pomiędzy pojawieniem się komety, a niespodziewanym atakiem morskiego wiru. To nie mógł być przypadek, że pojawiła się na pokładzie właśnie wtedy.
Zamilkł, nieruchomiejąc i czekając na cokolwiek: szelest, szmer, słowa – lub zupełną ciszę.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Środek Oceanu [odnośnik]13.12.23 11:54
Nie wiedziała, co działo się na statku, nie wiedziała, co dalej działo się na morzu. Skulona w kącie, próbowała zaprzeć się nogami o drewnianą podłogę i utrzymać w miejscu, kiedy okręt kołysał się, walcząc dzielnie z nieustającym sztormem. Mdliło ją — od emocji, od nerwów, od strachu. Bała się, że tego nie przetrwa, ale bardziej bała się o życie nienarodzonego dziecka. Przyciskając dłoń do ust nie chciała zdradzić się z oddechem, a różdżka drżała w jej dłoni jak osika, kiedy drzwi do kajuty się otwarły. Nie wiedziała ile czasu minęło, nie wiedziała jak duże były zniszczenia, ale kapitan, który znalazł się w środku wydawał się już opanowany — być może poradził sobie z sytuacją, być może była bułką z masłem, codziennością, do której ona nie miała jak przywyknąć. Nie zdawała sobie sprawy kim był i na jakim okręcie się znalazła, ale to nie miało większego znaczenia. Żeglarze byli przesądni, jej obecność na pokładzie złowróżebna i choć nie miała nic wspólnego z pojawieniem się na niebie lśniącej gwiazdy — ona sama, jej pojawienie tu było tak samo zaskakujące. Świstoklik ją zaskoczył; miał przenieść ją w bezpieczne miejsce, nie na środek oceanu.
Próbowała nie oddychać chwilę, ale nie mogła wstrzymywać powietrza w nieskończoność, szczególnie, że czarodziej nie spieszył się z opuszczeniem kajuty. Jego. Kajuty kapitana. Nie chciała się tu znaleźć, ale z nerwów nie podołała w wyczarowaniu przejścia pod pokład, a tam może i tak nie było bezpiecznie, nie miała pojęcia jak wiele wody zalało statek. Była przemoczona. Materiał podobnie jak włosy lepił się do całego ciała, dygotała z zimna i strachu, gotowa, by błagać go o litość, kiedy się odezwał, swobodnie i ze spokojem informując, że doskonale zdawał sobie sprawy z jej obecności. Nie była głupia, wiedziała, że to nastąpi. Miała tylko nadzieję, że nic się nie wydarzy, że po prostu dobiją do jakiegoś portu, a ona wymknie się i oboje będą udawać, że nigdy się nie spotkali. Zacisnęła powieki, czując jak zbierają się pod nimi łzy. Milczała, chciała milczeć, ale przecież niczego to już nie zmieni. Nie zdjęła z siebie zaklęcia, choć wprawne oko mogło dostrzec każdy jej ruch. Starała się unikać go, tkwić nieruchomo, ale dygocąc było jej trudno.
— Ja... ja nie wiem... — zaczęła cicho, kierując na niego spojrzenie z kąta. — Chwyciłam za świstoklik, miał zabrać mnie do Szkocji do znajomych rodziców... Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak się tu znalazłam, byłam go pewna... — wymamrotała drżącym głosem. Czyżby się pomyliła? Powinna mu powiedzieć, przyznać się do stada wron, które ją tak wystraszyło? Do ponuraka, którego widziała? Straszyć go przesądami jeszcze bardziej? Nie. Tylko utwierdzi go w przekonaniu, że była przeklęta, że powinien się jej pozbyć. — Od rana działy się dziwne rzeczy wokół, ale nie myślałam, że coś się wydarzy. Chwyciłam za świstoklik. Ten widelec. Przeniósł mnie na miejsce, wylądowałam w błocie, ale nim zdążyłam go puścić... magia mną szarpnęła znów, od razu, błyskawicznie... I znalazłam się tutaj. Nie mogłam nic zrobić... — Nie powinien był, prowadził przecież do jednego miejsca. Nawet jeśli zadziałałby znów, powinien z nią wrócić do Irlandii, a zamiast tego wypluł ją na obcym okręcie, na środku oceanu. I nie zadziałał ponownie. Nie sprowadził ją do Szkocji. — Błagam, nie rób mi krzywdy... Jestem przy nadziei, nie mam nic wspólneo z syrenami, z tym światłem na niebie... Znalazłam się tu przypadkiem... — Jęknęła i siąknęła nosem, a łzy przysłoniły jej widok. Mierzyła w niego różdżką, celowała nią prosto w plecy, gotowa, by zareagować, ale jeśli to zrobi, nawet jeśli z powodzeniem go unieruchomi, czy marynarze poradzą sobie sami? Czy dobiją bez niego do jakiegokolwiek portu? Nie czuła, by mogła mu ufać i nie ufała, ale jako jedyny mógł ją sprowadzić na ląd.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
środek - Środek Oceanu - Page 4 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Środek Oceanu [odnośnik]14.12.23 0:10
Prawie uśmiechnął się do siebie, kiedy zza jego pleców dotarł do niego cichy głos kobiety. Tutaj, w magicznie wytłumionej kajucie, oddzielonej od odgłosów oddalającego się sztormu, nie brzmiała już tak butnie ani groźnie, a on: przestał w niej tego niebezpieczeństwa upatrywać, zdając sobie sprawę, że żadna czarownica nie mogła ściągnąć na niebo spadającej gwiazdy ani sprowadzić morskiego sztormu. Była złym omenem, to nie podlegało żadnym wątpliwościom, ale im dłużej mówiła, tym mocniej zaczynał wierzyć w to, że była omenem przypadkowym – ściągniętym tu tą samą siłą, która próbowała wepchnąć Szaloną Selmę w głębiny. Westchnął, nie kryjąc rozczarowania, po czym głośno odstawił opróżnioną do połowy szklankę na blat. Oczekiwał konkretnych informacji, zamiast tego dostał łzawą historię, która ani o cal nie przybliżyła go do zrozumienia tego, czego właśnie stał się świadkiem. Wydarzenia, które przeraziło go do głębi – nawet jeśli nie chciał i nie miał zamiaru przyznać tego przed sobą, ani tym bardziej przed załogą. Do tej pory wydawało mu się, że doskonale znał morze; że pojmował je w całej swojej nieprzewidywalności. Ale wir, z jakim się zmierzyli, nie miał w sobie nic normalnego – podobnie zresztą jak kometa, rzucająca czerwonawy, szarpiący zakończeniami nerwowymi blask.
Jakie dziwne rzeczy? – zapytał oschle, odpychając się dłońmi od biurka, wciąż nie odwracając się za siebie. Lekceważąc czarownicę kompletnie, nie dopatrując się w niej zagrożenia – nie wierząc, że mogłaby zrobić mu jakąkolwiek krzywdę, nawet gdyby spróbowała. Czy tego chciała czy nie, był jej jedyną przepustką do bezpiecznego portu. – Co widziałaś? Niewielką istotę w żółtej kurtce? – dopytywał, przypominając sobie przemykającego po maszcie klabaternika. Robiąc krok w tył, płynnym ruchem ściągnął z siebie wierzchni, przemoczony do cna kaftan, po czym niedbale przewiesił go przez oparcie stojącego przy biurku krzesła. Podciągnął rękawy jasnej koszuli, odsłaniając czarne, znaczące skórę linie tatuaży. – Ten widelec – masz go jeszcze? – ciągnął, przypominając sobie przedmiot zaciśnięty w jej ubłoconej ręce – ten sam, którym próbowała go zaatakować. Bezwiednie sięgnął dłonią do karku, pocierając szyję, w którymś momencie zapomniał o szczypiącym zadrapaniu.
Na jej błagalne prośby nie odpowiedział nic, zamiast tego przemierzając kajutę, żeby zatrzymać się przy łóżku, z którego ściągnął okrywającą go narzutę – suchą wyłącznie dzięki chroniącym pomieszczenie zaklęciom. Dopiero wtedy odwrócił się w stronę, z której (jak mu się wydawało) dobiegał głos kobiety. Nie widział jej, musiała schronić się pod jakimś maskującym zaklęciem, choć przestrzeń wokół niej falowała lekko przy każdym ruchu. – Masz – oznajmił krótko, rzucając w jej stronę okryciem. Nie widział powodu, dla którego miałby zabić ją teraz, gdy Szalona Selma powoli kuśtykała w stronę lądu, poza tym – coś w jej słowach wywołało mimowolny dyskomfort, nie wiedział, czy zgaszenie noszonego pod sercem życia miało okazać się złą wróżbą – ale nie miał zamiaru tego sprawdzać. Wbrew pozorom nie odnajdywał też przyjemności w pozbawionym sensu okrucieństwie, to zachowywał dla swoich wrogów – a nie spodziewał się, by kulącą się w kącie czarownicę mógł określić tym słowem. – Jesteśmy jakieś pół godziny od brzegu – rzucił w przestrzeń, znów bezceremonialnie przemierzając przestrzeń własnej kajuty. Jeżeli dostrzegł wyciągniętą w jego stronę różdżkę, to nic sobie z tego nie zrobił; jeśli nieznajoma kobieta miałaby go zaatakować, z pewnością już by to zrobiła – miała ku temu niejedną okazję, stał zwrócony do niej plecami przez dłuższą chwilę. – Jesteś głodna? – zagadnął, powróciwszy do biurka. Schylił się, lekkim ruchem otwierając stojącą obok niego skrzynię, z której po chwili wydobył dwa czerwone jabłka. Jedno zachował dla siebie, drugie wyciągnął w stronę kobiety, wcześniej rozsiadłszy się wygodnie w stojącym przy biurku fotelu. Celowo nadal nie zdradzając, jakie miał wobec niej zamiary – ale ani na moment nie dobywając też przytroczonej do pasa różdżki.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Środek Oceanu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach