Sébastien Arsène Perrot
AutorWiadomość
Sébastien Arsène Perrot
Data urodzenia: 22/03/1931
Nazwisko matki: Sauveterre
Miejsce zamieszkania:Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wzrost: 186 cm
Waga: 76 kg
Kolor włosów: przez znaczną część roku jego włosy przybierają barwę ciemnego blondu, jednakże gdy słońce zbyt długo zaszczyca swoją obecnością, końcówki włosów jaśnieją, tworząc pszeniczno-złote refleksy
Kolor oczu: najczystszy błękit
Znaki szczególne: powściągliwy i grzeczny uśmiech widniejący na jego twarzy; elegancki i schludny ubiór niezależnie od sytuacji, w której się go spotyka; za uchem ma delikatne znamię swoim kształtem przypominające czterolistną koniczynę
Nazwisko matki: Sauveterre
Miejsce zamieszkania:Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wzrost: 186 cm
Waga: 76 kg
Kolor włosów: przez znaczną część roku jego włosy przybierają barwę ciemnego blondu, jednakże gdy słońce zbyt długo zaszczyca swoją obecnością, końcówki włosów jaśnieją, tworząc pszeniczno-złote refleksy
Kolor oczu: najczystszy błękit
Znaki szczególne: powściągliwy i grzeczny uśmiech widniejący na jego twarzy; elegancki i schludny ubiór niezależnie od sytuacji, w której się go spotyka; za uchem ma delikatne znamię swoim kształtem przypominające czterolistną koniczynę
12 i 1/2, dość sztywna, magnolia, róg kozłaga
smok z Beauxbatons
sowa
w okropnie włochatego pająka, odkąd miał do czynienia z tym paskudztwem, nie może patrzeć na to ohydne stworzenie, na samą myśl czuje jego okropne niby nóżki na skórze
jej kwiatowymi perfumami, świeżym pieczywem z francuskich piekarni na paryskich ulicach, świeżo zmieloną kawą, zapachem atramentu i pergaminu,
siebie na jednej z kart z czekoladowych żab, jako uznany czarodziej, który dokonał wielkiego odkrycia
literaturą i sztuką w szerokim tego słowa znaczeniu
Pogromcom Kafla z Quiberon i Francuskiej Drużynie Narodowej
tworzę teksty literackie, gram na fortepianie, latam na miotle i jeżdżę konno
muzyki klasycznej i jazzu
Baptiste Radufe
Ce ne sont pas les richesses qui font le bonheur, mais l'usage qu'on en fait.
W takich okolicznościach na świat przyszedł Sébastien Arsène Perrot, ostatni z synów Luciena i Laurelle Perrotów. Mimo braku umiejętności handlowych Lucien zadbał oto, aby nazwisko przetrwało. Bastien wychował się pod czujnym okiem matki, a później guwernera, który przez lata służył madame Laurelle w okiełznaniu niesfornych młodzieńców. Jego narodziny nie wywołały sensacji, nie były tematem do rozmów na francuskich salonach, na których mimo pogarszającej się sytuacji, Perrotowie nadal brylowali, nie przejmując się płynącymi z kuluarów plotkami. Ot, kolejny potomek nieudanego małżeństwa dawnej mademoiselle Sauveterre. Madame Laurelle zapewne do końca swoich dni będzie przeklinała dzień, w którym dała się uwieść Lucienowi, znosząc godnie (zapewne prawdziwe) pogłoski o jego kochankach. Ona jednak żyła dalej, skupiając swoją uwagę na dzieciach. W zasadzie to ona podjęła nierówną walkę o odzyskanie dobrego imienia rodziny, kierując nieudolnym mężem jak marionetką, wybaczając mu kolejne zdrady. Zadbała oto, aby jej dzieciom nie brakowało niczego, a przede wszystkim musiała dopilnować tego, aby żadne z nich nie popełniło tego samego błędu co ona. Dlatego od najmłodszych lat, starała się zapewnić dzieciom godne wykształcenie, ale brak finansów uniemożliwiał zapewnienie godnych nauczycieli. Dlatego sama zdecydowała się przekazać dzieciom to, co wpojono jej w domu rodzinnym. Nieobce były im zasady dobrego wychowania i stosownego ubioru, wszakże każdy godny Francuz, powinien wiedzieć jak ubrać się ze smakiem. Matka uczyła ich podstaw tańca, aby godnie reprezentowali się na balach, na których bywali coraz rzadziej. Każde z nich od najmłodszych lat uczyło się języka angielskiego. A przynajmniej jego podstaw, głównie z powodu posiadania rodziny na terenie wysp brytyjskich, którą zresztą odwiedzali w każde wakacje.
Jak w tym wszystkim odnajdywał się młody Perrot? Czasem zdawało mu się, że na tle rodziny był niepasującym elementem tej układanki. Z niechęcią włóczył nogami albo chował się w najciemniejszych zakamarkach Château de Perles Blanches, gdy matka zarządziła kolejne zajęcia. Nieco mniej krnąbrnie reagował na lekcje gry na fortepianie. Już wtedy, gdy jego stopy ledwie sięgały do pedałów, lubił uczucie gładkich klawiszy pod jego palcami. Również z mniejszą podkową na dziecięcej twarzy wchodził do sali balowej, gdzie przy akompaniamencie matki, uczył się podstawowych kroków tanecznych, aby w przyszłości zachwycić francuskie damy. Był jednak dzieckiem, a co najważniejsze chłopcem, któremu nie w smak było tańczenie, gdy mógł pobiegać po okolicznych ogrodach w towarzystwie braci, lub spędzić trochę czasu ze starym Albertem – lokajem, który chyba wyłącznie przez zasiedzenie znajdował się w posiadłości Perrotów.
Lubił się bawić i dokazywać, jak na zwykłe dziecko przystało. Bastien wyróżniał się wśród rodzeństwa niesamowitą ciekawością świata, zadręczając starsze rodzeństwo czy też guwernera masą pytań. Przede wszystkim był też dzieckiem wychodzącym się z niemalże nieskazitelnie czysto krwistej rodziny czarodziejów, a w jego żyłach płynęła magia. Nikogo więc nie zdziwiło, gdy podczas jednej z zimowych zabaw w okolicach Bożego Narodzenia, lepiony przez Bastiena bałwan nagle ożył, bawiąc się z resztą dzieci. Bez obaw madame Laurelle obserwowała ten przejaw magii z okna posiadłości. Już niedługo kolejna z jej pociech miała opuścić mury Château de Perles Blanches i udać się do jednej z najlepszych szkół europejskich, Akademii Beauxbatons. I chociaż uchodziła za damę o lodowatym sercu to z bólem żegnała każdą, kolejną pociechę. A Bastien zdawał się być oczkiem w jej głowie, najmłodszym dzieckiem nad którym roztaczała swoją opiekę.
Les personnes âgées croient tout, les adultes doutent de tout et les jeunes savent tout.
W końcu nadszedł ten dzień, w powozie ciągniętym przez abraksany przeleciał nad górskimi szczytami, aby jako dziesięcioletni czarodziej rozpocząć naukę w Akademii. Jednakże nawet w murach szkoły nie mógł pozbyć się łatki kolejnego Perrota, który z dumą nosił szkolne szaty. Przez długi czas niczym nie wyróżniał się spośród uczniów, mimo wielkich oczekiwań ze strony grona pedagogicznego, które było pod wielkim wrażeniem umiejętności artystycznych jego starszego rodzeństwa. On? W sztuce plastycznej nie mógł równać się ze swoją starszą siostrą, Alexandriną, za to nikt tak, jak Etienne nie grał na skrzypcach. I chociaż jego palce coraz sprawniej sunęły po klawiszach szkolnego fortepianu, to nadal nie było to mistrzostwo, które osiągało starsze rodzeństwo. W zasadzie do piętnastego roku życia był uczniem przeciętnym, zlewającym się w ciemną masę z innymi niezbyt wybitnymi uczniami, do końca nie wiedząc, która z dziedzin sztuki mogłaby podbić jego serce. Swój geniusz literacki Bastien ujawnił w czasie, gdy jego twarz przestała przypominać chłopięcą i nabierała zdecydowanie bardziej dojrzałych cech. Wcześniej nie mógł pochwalić się zainteresowaniem ze strony pięknych i uzdolnionych uczennic Akademii, które obchodziły go szerokim łukiem, lub dla których był niewidzialny. Cóż, w trakcie dojrzewania ciało Bastiena zdawało się rosnąć w nierównomierny sposób, a przynajmniej tak twierdził sam Perrot, który w tym okresie odznaczał się wyjątkową niezdarnością, spowodowaną problemem ze skoordynowaniem wszystkich części swojego ciała, w szczególności długich kończyn. Wszystko zmieniło się, gdy wrócił do szkoły na szósty rok nauki. Już w czasie wakacji, matka zauważała niebezpieczne zmiany w wyglądzie i zachowaniu swojego ukochanego syna. Słyszała jak w ogrodach, mamił pięknymi słówkami pannę Lemaire, której policzki barwiły się purpurą. Odkryła w końcu dar, jakim obdarzony został Bastien, chociaż w jej oczach było to przekleństwo – zamiłowanie do poezji i przerażająca lekkość w posługiwaniu się słowem. Jako jedyny poszedł w ślady ojca, dziedzicząc po nim tę niezwykłą umiejętność. Jednak nie tylko charakter młodzieńca uległ zmianie, jego twarz stała się bardziej męska, ramiona sprawiały wrażenie silnych, takich, na których można się oprzeć. Zachwycał swoją sylwetką, która była ideałem, wpisującym się w gusta sporego grona jego przyszłych wielbicielek. Wtedy także on uległ wszechobecnym amorom, zachęcony zainteresowaniem ze strony rówieśniczek. Niejedna Harpia rozpływała się nad jego liścikiem, otoczona wianuszkiem koleżanek. Pełna podziwu dla jego twórczości była również pani profesor, której udało się przejąć wiadomość, która wyszła spod pióra Bastiena. W tym okresie zyskał pewność siebie, nie był już niewidzialnym cieniem, cicho przemykającym przez szkolne korytarze. Zdecydowanym, dystyngowanym krokiem kroczył samym środkiem, posyłając czarujące uśmiechy w stronę swoich wielbicielek. Nie był typowym łamaczem serc, jego łagodna natura nie pozwalała mu igrać z delikatnymi uczuciami dziewcząt. Sam jednak nie potrafił okiełznać tych, które targały nim. Był jednym z tych młodzieńców, którzy z każdym nowym tygodniem znajdowali sobie inny obiekt westchnień i kolejna panna stawała się jego muzą, chociaż na chwilę. Nigdy jednak nie starał się zachowywać niestosownie wobec którejkolwiek z nich, chociaż nie obyło się bez złamanych serc i łez wylanych w poduszkę. Z tego romantycznego rozgorączkowania szybko przeszedł do postawy dużo bardziej spokojnej, gdy już zdążył nacieszyć się nowo zdobytą, szkolną sławą. Nabrał pewnego rodzaju ogłady i powściągliwości, otaczając się aurą tajemniczości, która działała jak magnez.
Le coeur a ses rai sons que la raison ne connaît point.
Po cichu liczył, że jeszcze wszystko się ułoży, ale niewypowiedziane słowa i urażona duma wypełniły przepaść, która powstała między nimi. Nie było już o czym mówić. Wraz z ostatnim dniem szkoły widzieli się po raz ostatni. Naprawdę chciał o niej zapomnieć, wyrzucić z pamięci wszelkie wspomnienia z nią związane. W końcu szkoła dobiegła końca, a on musiał stawić czoło dorosłemu życiu, szarej rzeczywistości, w którą musiał wejść. Po ośmiu wspaniałych latach wrócił już na stałe go rodzinnego Château de Perles Blanches, które z biegiem lat podupadało i zamkiem było jedynie z nazwy.
Lata spędzone nad książkami przyniosły skutki. Duma, ale i zaskoczenie malujące się na twarzy matki, gdy oznajmił jej o rozpoczęciu kursu uzdrowicielskiego, były bezcennym widokiem. Odrzucił wtedy sztukę, skupiając się na kursie. Nie jest w stanie zliczyć, ile nocy spędził nad podręcznikami z anatomii, przyswajając wszelkie niezbędne informacje. Być może w ten sposób próbował leczyć swoje złamane serce, o którym duma nie pozwalała mu mówić? Mimo wielu nalegań młodszej siostry, z którą zawsze miał najlepsze relacje, nie ubrał w słowa tego, co leżało na dnie jego serca. Jednakże wszystko przemija, prawda? Nawet uczucie, które podobno miało niewyczerpane źródło. Życie rządziło się własnymi prawami i niczym nie przypominało tego, co niosła ze sobą rzeczywistość. Dwa lata po ukończeniu Beauxbatons ponownie spotkał się z Odile Delacour, tą samą, z którą spędził ostatni bal w szkolnych murach. Od tego czasu coraz częściej wymieniali korespondencje. Wychodzili razem do teatru, czy też zachwycali się dziełami francuskich artystów podczas nowej wystawy w miejscowej galerii. Czy była to miłość? Zapewne, w końcu ta ma wiele odcieni. Poza tym dzięki perlistemu śmiechowi Odile zapominał o tym, że kiedyś ktoś go skrzywdził. Z czasem sam zaczął wierzyć, że uczucie, którym darzył Solagne, było jedynie młodzieńczym uniesieniem i niczym więcej. To, co mógł stworzyć z Odile, wydawało się dużo bardziej realne i dojrzałe. Na co miał czekać? Po roku podchodów przyjechał do posiadłości rodziny Delacour z zamiarem poproszenia ojca Odile o jej rękę. Zgodził się, Sebastien był w końcu dobrze zapowiadającym się młodzieńcem o odpowiedniej krwi i pochodzeniu. Wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku, niedługo miał wziąć ślub i właśnie stał przed wyborem specjalizacji. Mocno się wahał pomiędzy urazami pozaklęciowymi, chorobami wewnętrznymi, a zakażeniami magicznymi. Tyle możliwości! Świat stał przed nim otworem i grając z nim w otwarte karty, proponował różne ścieżki, którymi mógł podążyć. Pytanie, co wybrać? Ostatecznie wybrał urazy pozaklęciowe, uważając je za wyjątkowo ciekawe, poza tym, gdy cofnął się pamięcią wstecz, to zawsze fascynowały go zaklęcia i wszystko, co z nimi związane, szczególnie podczas zajęć teoretycznych dobierał się do lektur traktujących o zaklęciach i ich skutkach w magomedycynie.
On risque de pleurer un peu si l'on s'est laisse apprivoise
Już jej nie ma.
Strzępki głosu rozsądku docierały do Bastiena, gdy siedział przy łóżku Odile, ściskając jej chłodną, bladą dłoń. Choroba zaatakowała organizm młodej czarownicy, powoli wysysając z niej życie. Naprawdę, starał się być profesjonalny, nie raz niestety oglądał ludzką śmierć, patrzył jak oczy pacjenta gasną, ale nigdy nie był to ktoś tak bliski jego sercu.
Trzy tygodnie – tyle trwało ich małżeństwo, nim choroba zabrała ją do siebie. Zaczęło się od zwyczajnych objawów, które jednak zbagatelizowali wszyscy, przypisując to zwykłej grypie. Po podaniu leków wszystko wracało do normy, ale jak miało się wkrótce okazać, była to jedynie cisza przed burzą. Nie przetrzymała tego, chociaż uzdrowiciele z paryskiego szpitala robili wszystko co w ich mocy, aby przywrócić Odile do zdrowia. Niestety nie udało się. Organizm okazał się zbyt słaby, aby poradzić sobie z objawami choroby, która w tamtym czasie dotknęła sporą część paryskiej społeczności czarodziejów. Niezbyt pamięta co działo się z nim do pogrzebu Odile. A potem? Rzucił się w wir pracy, spędzając kosmiczną ilość godzin na dyżurach, chcąc po prostu zapomnieć.
Jak to się stało, że wylądował w Wielkiej Brytanii?
Po prostu, nadarzyła się okazja, po okrutnym żniwie jakie zebrała choroba, matka postanowiła wyjechać wraz z najmłodszą córką do Wielkiej Brytanii, aby zmienić otoczenie i odetchnąć. Sama też chciała opuścić dworek pod Paryżem, w końcu i jej po tylu latach przyda jej się odpoczynek od ciągłych wyskoków męża. Pretekstem do odwiedzin i dłuższego zatrzymania się na wyspach była choroba genetyczna, na którą cierpiała Laurelle. Podobno brytyjscy uzdrowiciele dużo lepiej zgłębili tajemnice chorób wrodzonych. Początkowo zatrzymali się w znajdującym się na przedmieściach Londynu dworku, należącym do rodziny ze strony matki. Przypadkiem dowiedział się, że szpital św. Munga może być zainteresowany zatrudnieniem uzdrowiciela wyspecjalizowanego w urazach pozaklęciowych, właśnie podczas wizyty z matką u jednego z magomedyków. Co prawda był świeżo po zdaniu egzaminów, ale grzechem byłoby nieskorzystanie z takiej propozycji. Zatem złożył podanie, które zostało rozpatrzone pozytywnie. Wtedy też przeniósł się do własnego mieszkania w mieście.
Od niedawna jest w Londynie i chociaż sytuacja wydaje się być niebezpieczna to Bastien nie chce wracać do Francji. Dobrze mu na wyspach, miał wrażenie, że musi zacząć od początku, a Londyn jest do tego idealnym miejscem. Poświęcił się pracy w szpitalu, zdobywaniu wiedzy z zakresu numerologii, a w wolnych chwilach jest towarzystwem dla matki w wyjściach do teatru, czy galerii sztuki.
Patronus: Sowa - dumna i mądra, podobnie, jak Bastien. Perrot ceni sobie wszystkie cechy przypisywane temu zwierzęciu. Zawsze lubił obserwować je podczas lotu, a patrząc w jej oczy miał wrażenie, że sowa posyła mu pełne mądrości spojrzenie.
Kiedyś cielesna postać patronusa przybierała właśnie postać sowy, ale od ponad roku nie przywoływał swojego świetlistego opiekuna i nie wie wie jak mógłby wyglądać teraz. Wcześniej wracał pamięcią do chwil z dzieciństwa, szczęśliwegoi pozbawionego rozczarowań.
Kiedyś cielesna postać patronusa przybierała właśnie postać sowy, ale od ponad roku nie przywoływał swojego świetlistego opiekuna i nie wie wie jak mógłby wyglądać teraz. Wcześniej wracał pamięcią do chwil z dzieciństwa, szczęśliwegoi pozbawionego rozczarowań.
Statystyki i biegłości | |||
Statystyka | Wartość | Bonus | |
OPCM: | 5 | 0 | |
Zaklęcia i uroki: | 10 | 0 | |
Czarna magia: | 0 | 0 | |
Magia lecznicza: | 20 | +5 różdżka | |
Transmutacja: | 0 | 0 | |
Eliksiry: | 0 | 0 | |
Sprawność: | 4 | Brak | |
Zwinność: | 5 | Brak | |
Język | Wartość | Wydane punkty | |
język francuski | II | 0 | |
język angielski | II | 2 | |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty | |
Anatomia | III | 25 | |
Historia Magii | I | 2 | |
Kłamstwo | I | 2 | |
Numerologia | II | 10 | |
ONMS | I | 2 | |
Retoryka | II | 10 | |
Spostrzegawczość | I | 2 | |
Zielarstwo | I | 2 | |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty | |
Odporność magiczna | I | 5 (0) | |
Wytrzymałość fizyczna | I | 2 | |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty | |
Neutralny | Neutralny | ||
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty | |
Literatura (tworzenie poezji) | II | 3 | |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 | |
Muzyka (gra na pianinie) | I | 0.5 | |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty | |
Latanie na miotle | I | 1 | |
Taniec balowy | I | 1 | |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty | |
Brak | - | (+0) | |
Reszta: 0 |
Ostatnio zmieniony przez Bastien Perrot dnia 10.01.19 16:32, w całości zmieniany 4 razy
Gość
Gość
Witamy wśród Morsów
Twoja karta została zaakceptowana
Choć rodzina Perrotów czasy największej świetności miała już dawno za sobą i po dawnej chwale pozostały tylko szeptane przez babkę historie, dzięki staraniom matki młody Bastien poznał smaki francuskiego życia i odebrał za młodu podstawowe nauki, choć nie ominęły go i uroki dzieciństwa spędzanego wśród rodzeństwa. Jak większość dzieci z niecierpliwością oczekiwał wyjazdu do szkoły, choć w Beauxbatons okazał się uczniem przeciętnym, nie dorównującym starszemu rodzeństwu talentami. Jednak z biegiem lat wydoroślał i wyprzystojniał, a także odkrył w sobie dar do posługiwania się słowem. Przestał być niewidzialnym cieniem, kolejnym Perrotem, a zaczął cieszyć się uwagą płci pięknej i zyskał większą pewność siebie, a dorastające serce znajdowało coraz to nowe fascynacje i jak to w życiu bywa, któregoś razu zostało złamane. Po skończeniu szkoły sztuka zeszła na dalszy plan, kiedy młodzieniec ambitnie skupił się na kursie uzdrowicielskim. Znalazł też nowy obiekt uczuć, który zastąpił szkolną miłość, ale niestety małżeństwo z Odile zakończyło się szybko i tragicznie. Młody wdowiec rzucił się w wir pracy, by później trafić do Wielkiej Brytanii. Jak francuskiemu uzdrowicielowi o artystycznej, choć boleśnie doświadczonej duszy uda się odnaleźć w nowej rzeczywistości targanej przez anomalie i osnutej ciemnymi chmurami nadciągającej wojny?
Kartę sprawdzał: Percival Blake
Sébastien Arsène Perrot
Szybka odpowiedź