Wydarzenia


Ekipa forum
Sala Kolców
AutorWiadomość
Sala Kolców [odnośnik]24.02.19 23:32
First topic message reminder :

Sala Kolców

Sala Kolców, inaczej Komnata Wieczorna lub Sala Obrad, zamknięta jest dla gości. Pełni rolę ważniejszego, bardziej formalnego salonu, odbywają się tu zarówno spotkania towarzyskie, jak i mniejsze i większe obrady pomiędzy członkami rodziny. Stonowane, nieco ciemniejsze barwy niż w pozostałych częściach dworu, mają wyciszać domowników. Wygodne sofy oraz fotele wyposażone zostały w wyższe lub niższe podnóżki, podobnie jak trzy szezlongi, wyścielane są aksamitnymi poduszkami oraz miękkimi kocami z futer białych lisów.
Większe obrady odbywają się przy stole otoczonym krzesłami jedno wyróżniające się - o wyższym oparciu - zwyczajowo przeznaczone jest dla nestora. Ogromny miękki dywan zajmuje większą część pomieszczenia, podczas gdy wysokie zwierciadła luster potęgują wrażenie przestronności. Niekiedy przynoszone są tutaj instrumenty lub niewielkie stoliki przeznaczone na poczęstunek. Wychodzące na pachnący ogród okna przysłaniają ciężkie, przyciemnione firany. Zwłaszcza latem we wnętrzu wyraźnie wyczuwalny jest delikatny zapach róż, kiedy dobiega on nie tylko z wysokich wazonów przyozdobionych świeżo ciętymi kwiatami, ale również z ogrodów. Sufit zdobi plafon przedstawiający smoka oplecionego gałązkami kolczastej czerwonej róży, którym sala zawdzięcza swoją nazwę.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala Kolców - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala Kolców [odnośnik]12.03.19 21:21
Uśmiechnęła się lekko w reakcji na słowa Melisande, kiwając delikatnie głową w potakującym geście, ale powstrzymując się od naprostowania błędnie wysuniętych wniosków – ani przez moment nie wątpiła w to, czyją zasługą był bezpieczny powrót lady Rosier i jej brata, a mówiąc o szczęściu miała na myśli jedynie to, które wypełniało ją na myśl o ich dobrym zdrowiu; już dawno przestała wszak wierzyć w to, że los miał nad nimi jakąkolwiek władzę. Wysokie urodzenie dawało im co prawda prawo do dumnego unoszenia głów i kształtowania otaczającego ich świata, ale to jak go kształtowali, zależało już wyłącznie od nich samych. Właściwe decyzje mogły wznieść ich jeszcze wyżej, te lekkomyślne – na zawsze pogrzebać pod gruzami; była pewna, że zarówno ogarniętego szaleństwem intruza, jak i dopuszczającego się zdrady lorda Macmillana, dotknie właśnie ten drugi scenariusz.
Starała się powstrzymać ogarniający ją niepokój, ale Tristanowi jak zwykle udawało się bez problemu odgadnąć jej myśli, być może przesączające się mimo wszystko do gestów i odznaczające w rysach twarzy; zwróciła ku niemu przepełnione wdzięcznością spojrzenie, nie chciała jednak przesuwać środka ciężkości rozmowy za bardzo w swoim kierunku, pewna, że istniały ważniejsze sprawy do przekazania i omówienia. – Dziękuję, Tristanie – odpowiedziała więc jedynie krótko, wylewniejsze podziękowania, podobnie jak resztę nieodpowiednich dla tego spotkania myśli, odkładając starannie na później.
Nadal słuchała uważnie, gdy Tristan przeszedł płynnie do kwestii rodowych relacji z Crouchami, w tej kwestii decydując się jednak zachować milczenie – wydarzenia prowadzące do dramatycznego pogorszenia się wzajemnych stosunków między rodzinami rozegrały się jeszcze nim przyjęła nazwisko Rosier, a choć znała opowieści i doskonale zdawała sobie sprawę z głębokości zadanej rodzeństwu rany, podskórnie czuła, że decyzje co do sposobu jej uleczenia nie należały do niej. Tristan miał jednak rację – w obliczu poczynionych już zdrad, oraz tych, które dopiero miały mieć miejsce, budowanie silnych sojuszy mogło okazać się kluczowe, a ona – choć od świata polityki trzymała się z daleka – miała zamiar w tym pomóc. Musiała, była od dzisiaj żoną nestora szlachetnego rodu – ale również i chciała, w każdy możliwy sposób; jeżeli Lavinia Crouch zjawi się w ich progach, zadba o to, by odnaleźć między nimi nić porozumienia. – Oczywiście – przytaknęła cicho, choć pewnie nie musiała; wątpiła, by ktokolwiek ze zgromadzonych spodziewał się z jej strony sprzeciwu.


różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,

znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca


Evandra G. Rosier
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna

beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7039-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t7155-melpomena https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7054-skrytka-bankowa-nr-1701#185873 https://www.morsmordre.net/t7053-evandra-rosier#185872
Re: Sala Kolców [odnośnik]13.03.19 13:20
Nigdy nie miała najlepszego mniemania o rodzinie Macmillan; wydawali jej się nieokrzesani, dziwni, zajmowali się alkoholem i quidditchem, niezbyt eleganckie zajęcie; podczas bali, sabatów, przyjęć zawsze odnosiła się do nich uprzejmie, z szacunkiem, tego wymagała wszak etykieta, w głębi ducha czuła jednak niechęć wobec nich wszystkich. Czyż nie powinno jej to nie dziwić, że jeden z nich okazał się na tyle głupi, aby podnieść różdżkę na człowieka, o którym Tristan wypowiadał się z dużym szacunkiem, co sygnalizowało młodszej siostrze znaczenie tego człowieka? Nie. Chyba bardziej oburzała ją postawa Abbottów, o których sądziła, że mieli dość rozumu w głowach, choć podążali nieodpowiednią ścieżką - pozwolili by wśród nich zasiadł szaleniec. Niegodny, aby znaleźć się wśród szlachetnie urodzonych. To była poniekąd ich wina - nie tylko bezimiennego wariata, nie tylko Macmillana, ale i Abbottów, to przecież na ich zaproszenie się tam znalazł. Oni wszyscy - bez wyjątku - powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Nie chciała nawet myśleć co by się stało Melisande, gdyby nie obecność Tristana; zadrżała na samą myśl jaka ją nawiedziła, drobnego ciała siostry pod gruzami starożytnego Stonehedge. Nie zniosłaby tej straty, wciąż nie pogodziła się z innymi, tamte rany wciąż pozostawały żywa - a kolejne słowa Tristana podrażniły je boleśnie.
Wyprostowała się jak struna, poważniejąc i nie potrafiąc ukryć smutku, jaki spowił blade, zmęczone oblicze. Uśmiech spełzł z ust, oczy przygasły, wciąż jednak słuchała uważnie, starając się zrozumieć dlaczego.
- Czy przystali na to? Wszyscy zapomną, że... że.. to coś... - w jej oczach wilkołak nie był człowiekiem, bestią, która odebrała życie ich umiłowanej ponad wszystko siostrze nie była godna spojrzenia, wspomnienia, nie była godna niczego; nie potrafiła się przemóc, by nazwać ją choćby kobietą, czy osobą - była robakiem, a nawet czymś jeszcze niższym. Zgniecionym butem brata, choć nie zasługiwała nawet na to, aby go wyczyścić. - ... istniało? - dokończyła drżącym głosem.
Musiała to wszystko poukładać sobie w głowie. Tak wielka zbrodnia była nie do wybaczenia, nie do zapomnienia; Fantine nigdy nie pogodziła się ze stratą Marie i wiedziała, że nie inaczej było w przypadku Tristana i Melisande. Każde z ich wciąż przeżywało tę tragedię na własny sposób, nie mogąc o niej zapomnieć - ale nie mówił o wybaczeniu. Uniosła wyżej podbródek, starając się opanować emocje, zrozumieć tę decyzję - docierało do niej, że robił to dla dobra ich rodziny, że sojusz z rodem Crouch, wyznającym słuszne poglądy na sprawę mugolską, wzmocni ich front, że mogą na tym skorzystać. Obejmowała to rozumem, nie podważała decyzji brata, jedynie jej serce potrzebowało więcej czasu.
- Wystosuję do lady Lavinii odpowiednie zaproszenie - zawtórowała Evandrze, kiwając głową w odpowiedzi na sugestię Tristana; to będzie trudne spotkanie, dla nich wszystkich, ale ważne - a Fantine nie chciała znowu go zawieść.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Sala Kolców [odnośnik]14.03.19 21:23
Ilość emocji, która ją wypełniała była trudna do opisania. Przebywanie teraz tutaj, wśród rodziny napawało ją bezpieczeństwem. Jednak nie myślała też o niczym więcej, jak momencie zakończenia dzisiejszego wieczoru. Musiała jeszcze wiele przemyśleć we własnych komnatach leżąc już w swoim łożu. Wpatrując się w sufit i myśląc o tym, co dzisiaj się zdarzyło z pewnością długo nie zaśnie. Ale nie musiała, gdy przed nią rozpościerała się nowa droga. Ciekawsza, pozwalająca na sięgnięcie po więcej - więcej wiedzy, możliwości. Wszyscy zaczynali już rozumieć, że dzisiaj było dniem, które miało wszystko dla nich zmienić. Zmienić na lepsze. Malfoy jako Minister nie dopuści by ktokolwiek im zagroził, a jeśli on nie podoła zadaniu jest jeszcze Tristan. A wiedziała, że jej brat zadba o wszystko. Podczas gdy ona - ona będzie mogła rozwijać się dalej, lepiej i mocniej. Dodatkowo poznając praktykę - na wypadek. Gdy musiała jej użyć w praktyce. Nie udzieliła się gdy Evandra zapytała o swoją rodzinę. Sama nie zauważyła wiele w chaosie z którego udało im się umknąć. Trudno było przewidzieć skutki tego, co się stało i tego, jak to się skończyło. O tym, mieli się dopiero dowiedzieć.
Zacisnęła leciuteńko wargi, ledwie widocznie na jego kolejne słowa odwołujące się do Crouch’ów. Wiedziała, że to odpowiedni ruch. Zgadzała się z nim, nie potrafiła jednak nic zrobić na tęsknotę serca, a może ból, który w nim odczuwała na ich wspomnienie, a może bardziej - na jedną sylwetkę. Wiedziała co się stało i jak. Ale w obecnym czasie, stojąc na drodze do nowego świata winni byli się zjednoczyć, by nigdy więcej nie poddać się rządom kogoś takiego, jak Harold Longbottom - szczęśliwie dla nich, usunięty już od swej władzy. Zawiesiła spokojne spojrzenie na siostrze. Emocje nie wypłynęły na jej twarz, ale to Fantine od zawsze była ogniem. Ich własny ból, miał z nimi pozostać na zawsze. Zawsze mieli tęsknić za Marie, zawsze ją wspominać. Zawsze kochać. Ale dla dobra ich dzieci, musieli ruszyć dalej. Nie zapewniała brata, że zjawi się na spotkaniu. To było tak samo pewne, jak obecność jej siostry i bratowej. Zresztą nie wyobrażała sobie, by miało jej tam nie być. Coś zawsze mogło pójść nie tak. Kochała Fantę, ale nie zapominała nigdy, o jej ognistym temperamencie. Pamiętała też to, co powiedział jej Tristan, musieli się zjednoczyć. Dawne spory należało przekuć w nowe przymierza. Zdawała też sobie sprawę z tego, jak zadba o ten, który będzie dla nich najbardziej znaczący. Jej własną ręką. Teraz jej wartość była jeszcze większa, oboje zdawali sobie z tego sprawę.
I dobrze, to znaczyło, że równie wiele będzie trzeba zapłacić.


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Sala Kolców [odnośnik]16.03.19 21:24
Słowa Fantine wzbudzały wiele wątpliwości, z którymi nie zamierzał się jeszcze próbować zmierzyć; nie sądził, by Crouchowie wykazali się ignorancją, z jaką odrzucą ich rozsądną propozycję, nie miał ich za głupców i nie zamierzał też żądać niczego ponad stan. Usunięcie z drzewa genalogicznego tej potwory było tak naprawdę wygodne również dla nich, nikt nie chciał być kojarzony z wilkołakiem. A w razie trudności - nie zawahałby się upewnić, że wszyscy się o tym wilkołaku dowiedzą. Miał solidną kartę przetargową pod postacią listu do Ceasara i choć jego upublicznienie wywołałoby także wątpliwości odnośnie zaginięcia młodej Crouchówny, to na jego związek ze sprawą ponad podejrzeniami nie było więcej dowodów. Opinia publiczna wyższych klas nie powinna też nadto skarcić zemsty na wilkołaczym pomiocie mordującym ciężarną lady.
- To się okaże - odparł na słowa siostry - nie podjęliśmy rozmów przed zgromadzeniem, zostawiłem te informacje dla ich uszu. Nie sądzę jednak, by odczuwali chlubę z poczynań swojej córy. Nie sądzę też, by zaznali szczęścia, jeśli prawda wyjdzie na jaw. W ich interesie jest stanąć w jednej linii z nami. - To coś, trudno było nazywać Dianę wciąż jej imieniem, pamiętał krewniaczkę jak żywą sprzed lat, lubili się - dopiero później straciła godność i człowieczeństwo, zarażając się likantropią i dopiero później utraciła także rozum, zagryzając biedną, niewinną Marianne. - Spotkam się z nimi niebawem - dodał, i choć jego głos pozbawiony był wątpliwości, wewnątrz było inaczej. Zawsze istniała szansa, że Crouchowie wiedzieli o Dianie od zawsze. Że strzegli jej z własnej woli, szargając pamięć Marianne. Była ich wnuczką, jeśli krew znaczyła dla nich cokolwiek - nie mieli takiego prawa.
Skinął głową, przyjmując słowa Fantine; pozycja Evandry była zbyt wysoka, by zajęła się tym osobiście, jednak dotrzymanie pannom towarzystwa było również jej obowiązkiem. Dobrze słyszeć było z jej ust zgodę, potwierdzoną także milczeniem Melisande.
- To był długi dzień, czas najwyższy udać się na spoczynek - zakończył spotkanie, tym samym wstając z siedziska - spoglądając na Evandrę, ku której wyciągnął dłoń, by mogła się na niej wesprzeć i zachować równowagę. W zaciszu komnat zamierzał upewnić się co do jej samopoczucia, a po drodze wysłać obiecaną depeszę - chciałby pocieszyć ją bardziej, jednak odkąd runęły mury, myślał tylko o Melisande, którą musiał wyprowadzić stamtąd całą - nie miał na oku jej krewnych. Spojrzeniem, gestem, chciał jednak dodać jej otuchy. W loży Lestrange'ów znajdowało się wielu potężnych czarodziejów - a każdy z nich potrafił się bronić.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala Kolców - Page 2 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala Kolców [odnośnik]23.03.19 11:21
Ze słów Tristana wysunęła wniosek, że wysunął już w rozmowie z rodem Crouch propozycję, aby wykreślić z drzewa genealogicznego, dlatego zapytała o ich reakcję; wniosek był błędny, jednakże przypuszczenia starszego brata były rozsądne - któż mógłby odczuwać zadowolenie z uczynków Diany? Na ich miejscu wyparłaby się kogoś takiego już dawno. Osoba tej dziewczyny była dla nich wstydem i hańbą, najgorszą z możliwych; nie dość, że została obarczona klątwą, stała się paskudnym, niegodnym życia mieszańcem, to dokonała mordu na niewinnej kobiecie, na własnej krewniaczce, na ich ukochanej Marianne. W oczach Fantine zbrodnia ta zasługiwała na najwyższą z kar - a ją wymierzył już Tristan, za co pozostaną mu wdzięczni na zawsze. To wciąż było za mało. Nazwisko Diany Crouch pojawiało się na kartach historii ich rodziny, a nie powinno. Tristan miał słuszność - powinna zostać zapomniana na wsze czasy, tak, jakby nigdy nie istniała.
- Oby mieli dość rozsądku, by ci nie odmówić - wyszeptała Fantine. Crouchowie powinni na to przystać nie tylko dlatego, że Tristan stał się nestorem, nie tylko ze wzgląd na jego pozycję potężnego i wpływowego czarodzieja, którego dobrze było mieć po swojej stronie - ale też dlatego, że była ona obiektywnie rozsądna. Wiedziała to, choć zajmie jej wiele czasu, aby nie odczuwać złości w obecności krewnych matki. Spotkanie z lady Lavinią będzie dlań wyzwaniem; dotychczas unikała członków jej rodziny jak ognia podczas oficjalnych spotkań, potrafiła jednak grać na tyle dobrze, aby ukryć głęboko pod maską uprzejmości swoje prawdziwe emocje.
Dziś, w gronie samych bliskich, dostrzegała je wyraźnie w oczach matki, która, choć dumna ze swego syna, pozostała milcząca, a wspomnienie Marie sprawiło jej ból. Tristan pozwolił im odejść, udać się na spoczynek, podał rękę Evandrze; Fantine natomiast zbliżyła się do matki, aby to jej podać ramię i odprowadzić do komnat. Zawsze był sobie bliskie, a dziś potrzebowały swojej obecności szczególnie.
- Spokojnej nocy - odezwała się jeszcze cicho, nim brat i jego małżonka opuścili salę harmonii, a w ślad za nimi uczyniła to Melisande i Darcy. Tego dziś wszyscy potrzebowali - nie snów słodkich i pełnych marzeń, a spokojnego i cichego odpoczynku, który pozwoli przetrawić wszystkie te rewelacje.

| zt


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Sala Kolców [odnośnik]23.03.19 17:19
Nie musiała się odzywać. Mogła, ale nie było takiej potrzeby. Tym bardziej, że większość informacji - a właściwie całe te, które uważał za słuszne - powinien przekazać Tristan, nie tylko jako jej starszy brat, ale też jako i nestor rodu, którym dzisiaj się stał. Ona jak zawsze miała być cichym, milczącym wsparciem dla jego działań. Nigdy mu się nie sprzeciwiła, nigdy nie zlekceważyła polecenia i wierzyła w podjęte przez niego kroki. Gdy miała wątpliwości rozwiewał je, zazwyczaj całkowicie. A gdy sam takie posiadał znajdował jej obecność i radził się czy konfrontował myśli z jej własnymi. Działali w harmonii, której nikt nie był w stanie zaburzyć, czy złamać. Cieszyła się z tego, co dziś stało się dla niego. Radowała też z skuteczności ich funkcjonowania. Z zaufania, którą ją darzył i wzroku, który dostrzegał w niej więcej niźli argument w pertraktacjach z wybranym rodem. Wiedziała, że to dla większości patrzących z zewnątrz oczu, była jej główna rola. Wiedziała też, że jej brat nie odda jej w ręcę kogoś, kto nie będzie godny posiadania jej obok siebie. Może była jedynie kobietą, ale i one posiadały sposoby, by sprawować władzę. A Melisande, choć nie lubiła salonowych spędów, do potrafiła odnaleźć się w nieszczerych gierkach wyciągając z nich więcej, niźli rozprawiające o koronkach koleżanki. Wiedziała też jak pociągać za sznurki, choć tego nadal się uczyła. A oboje byli zgodni w jednym - najważniejszy nader wszystko był ich rezerwat i to, by nikt więcej nie mógł zaszkodzić im próbując zburzyć to, co pielęgnowali od wieków. Dlatego zamierzała to sprawdzić, dokładnie, nie tylko transakcję o której wspomniał, ale przejrzeć wszystkie i wyeliminować cokolwiek, co mogłaby zdawać się posiadać skazę. Nikt, nikt nie będzie próbował pozbawić ich dziedzictwa. Nie pozwolą na to.
Jej milczenie, było zgodą i potwierdzeniem. Teraz, po rozmowie która odbyli jeszcze mocniej rozumiała, dlaczego winni zjednoczyć się, odsuwając dawne, choć nadal bolesne kości niezgody. To nie znaczyło, ze miało to być łatwe, ale było konieczne. Skinęła lekko głowa na słowa Tristana. To był długi dzień, i dopiero gdy wypowiedział te słowa, poczuła znużenie dobijające się do jej umysłu od jakiegoś czasu. Z lekkim uśmiechem i życzeniem dobrej nocy oddaliła się, by odnaleźć w spokój i ciszę w znajomych od lat komnatach.

| zt


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Sala Kolców [odnośnik]27.03.19 12:29
Gromadzące się od samego poranka emocje zdawały się rozmywać z każdym kolejnym spokojnym oddechem, pozostawiając po sobie jedynie mdłe zmęczenie. Ciche, senne, skażone jedynie resztkami trzymającego się gładkiej skóry niepokoju, który – z czego Evandra doskonale zdawała sobie już sprawę – nie miał zniknąć jeszcze długo; nie, dopóki Chateau Rose stanowiło samotną, bezpieczną oazę na atakowanym przez wzburzone fale klifie; nie, dopóki czarodziejski świat wciąż pełen był szaleńców, gotowych bezmyślnie rzucić na szalę swoje życia, byle tylko zniszczyć to, czego przecież zachwiać nie było można. Wiedziała, że ostatecznie mieli zwyciężyć, mieli w końcu po swojej stronie czarodziejów wielkich i potężnych, mieli pod stopami budowane latami kamienie tradycji i siły – ale patrzyła na Tristana, na ramiona przyprószone szarym pyłem i niewidzialnym ciężarem odpowiedzialności, na zbyt szybko pogłębiające się zmarszczki w kącikach ukochanych i mądrych oczu, na zdobiony pierścień na palcu, stanowiący symbol nie tylko pozycji i dumy, ale i obowiązku – i nie mogła nie zastanawiać się, ile poświęceń przyjdzie im ponieść, i z iloma troskami się zmierzyć, nim rzeczywistość, oczyszczona z zatruwających ją elementów, znów nabierze właściwego kształtu.
Wyprostowała się odruchowo, gdy Tristan podniósł się z fotela, ogłaszając koniec spotkania. Lubiła przebywać w towarzystwie rodziny – otaczające ją twarze, życzliwe i coraz bardziej znajome, sprawiały, że czuła się na miejscu – ale tym razem cieszyła się, mogąc opuścić już zgromadzenie. Chciała porozmawiać z mężem w zaciszu komnat, bez oficjalnej otoczki, dotknąć palcami zmęczonego policzka, wesprzeć uważnym słuchaniem; być może opowiedzieć o rzeczach błahszych, pozbawionych co prawda towarzyszącej dzisiejszemu dniu wagi i podniosłości, ale i niezabarwionych snującymi się u stóp obawami. Skinęła mu głową w podziękowaniu, unosząc wyżej kąciki ust i wspierając na nim dłoń, gdy podał jej swoją, pomagając powstać z siedziska. Była mu wdzięczna za ten punkt oparcia, nie tylko fizyczny i namacalny – ze względu na jej stan, coraz ciężej było jej poruszać się w pełni swobodnie – ale również i ten mniej oczywisty, niewidoczny dla oka, fantomowy. – Spokojnej nocy – odpowiedziała na pozdrowienie Fantine, uśmiechając się ciepło zarówno do niej, jak i do Melisande i Darcy; miała nadzieję, że wszystkie zaznają tej nocy pozbawionego trosk odpoczynku. Sama opuściła komnatę u boku Tristana, pozwalając, by poprowadził ją wzdłuż doskonale znanych korytarzy.

| Evandra i Tristan zt :pwease:


różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,

znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca


Evandra G. Rosier
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna

beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7039-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t7155-melpomena https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7054-skrytka-bankowa-nr-1701#185873 https://www.morsmordre.net/t7053-evandra-rosier#185872
Re: Sala Kolców [odnośnik]01.06.20 16:47
To powinno odbyć się tutaj - oficjalnie, tak jak należy. Pierścień na dłoni zdawał mu się dotąd nie ciążyć, ale dziś, dziś zdawało mu się, że sygnet ciągnie go ku ziemi. Nikt nie obiecywał mu, że polityka będzie prosta, ale to, co wydarzyło się w ostatnich dniach... było nie lada zaskoczeniem. Otrzymany od Morgany list do ostatniego momentu nie wydawał mu się zwiastować cokolwiek złego, ot wymiana uprzejmości pomiędzy przyszłymi rodzinami. Drobny podarek dla Evana powędrował - po uprzednim sprawdzeniu go przez kompetentne osoby - do kołyski dziecka, ale samą treść listu przeczytał trzykrotnie, nim oderwał od niej wzrok. Gałązka Isabelli uschła. Wkrótce rozsypie się na wietrze i zniknie, a pamięć o niej zaginie. Wybrała swoją drogę, odwróciła się od historii, od obowiązków swojej rodziny, od słusznej idei, zechciała bratać się z motłochem. Nie zastanawiał się nad dokładną przyczyną decyzji Morgany, nie miała dla niego znaczenia. Może miała na nią wpływ rodzina. A może udawała lepiej, niż potrafiła, kiedy spędzała z nimi ostatnie święta.
Żałował drobiazgu, który jej wtedy przekazał. W przyszłości powinien być uważniejszy, nie rozdawać bogactw skarbca obcym. Była obca, ledwie narzeczoną. Dopiero żona, dopiero matka, winna otrzymać pełnię praw na tym dworze - w przyszłości będzie to już wiedział. Popełniał błędy, nie miał doświadczenia, ale każde potknięcie uczyło go patrzeć pod nogi. Tym razem - pozwolił się upokorzyć, podejmując złą decyzję. Narzeczeństwo ze zdrajczynią krwi było skandalem, który trudno będzie zatrzeć: ale zrobi, co będzie w stanie, by to uczynić. Nie chciał cuchnącej reputacji, która pociągnie się za nim ani za jego kuzynem. Nie chciał mieć z tą sprawą nic wspólnego. Isabella Selwyn stała się martwa dla świata i martwa w ich świecie.
Poprosił Prymulkę, by sprowadziła Mathieu do Sali Kolców, z wolna zmierzchało, zachodzące słońce pozwalało świetlistym promieniom przedzierać się przez okna, a płomyki świec rozganiające półmrok chybotały się na wietrze wdzierającym się do wnętrza przez jedno z otwartych okien. W ręku miał list, nie zamierzał przed nim niczego ukrywać - miał prawo go przeczytać. Musieli podjąć dalsze decyzje. Propozycja Morgany wydawała mu się interesująca, nie sądził, by nestorka odważyła się proponować rękę kolejnej damy, gdyby choć trochę obawiała się z jej strony skandalu. Doskonale wytresowana młoda dama mogła w jakiś sposób przyćmić tę aferę i nie zerwać więzi, jaką zdążyli zawrzeć. Nie był jednak pozbawiony wątpliwości. Selwynowie tracili swoją siłę. Trójka zdrajców krwi to trójka czarodziejów mniej. Kto poprowadzi ród po Morganie?
Przysiadł na jednym z foteli, tych zwykłych, nie na wyróżnionym siedzisku przeznaczonym dla niego. Nestorskie miejsce przestało go onieśmielać, ale nie zamierzał się wygłupiać, rozmawiając z Mathieu w cztery oczy. Gestem przywołał skrzatkę, pozwalając Prymulce napełnić alkoholem dwie szklaneczki; akurat wtedy, kiedy zgrzytnęły drzwi.
Nie powiedział mu, w czym rzecz, choć surowy i zaniepokojony wyraz jego twarzy wskazywał na mało przyjemną naturę tego spotkania.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala Kolców - Page 2 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala Kolców [odnośnik]05.06.20 11:13
Przeglądał kolejne strony opasłego tomu księgi o smokach. Nie zagłębiał się w ich treść, myślami odbiegając w zupełnie innym kierunku. Brak kontaktu z Isabellą był niepokojący, ślub miał się odbyć niebawem, a przygotowania z nieznanego mu powodu stanęły w miejscu. Drugą sprawą była kwestia Callisty Avery, której po raz kolejny będzie musiał złamać serce. Wiedział doskonale jak cała sytuacja wpływa na jej zdrowie fizyczna, choroba, która nękała jej ciało doprowadzała do bezdechów, nie mogła oddychać, a świat stawał się dla niej czystym koszarem. Niemniej jednak, złożył obietnice, której nie zamierzał złamać. Czasem należało postępować wbrew sobie, kiedy w grę wchodziło dobro Rodu i jego przyszłość. Tristan pokładał w nim nadzieję, polityka nie była łatwa, ale szanował jego decyzje. Nigdy nie przeciwstawiłby się kuzynowi, był Nestorem Rodu, a na jego barkach ciążył ogromny obowiązek. Dobrze, że Mathieu mógł uniknąć tego losu. Wolał stać z tyłu i nie wychylać się. Tak było lepiej dla niego, bezpieczniej dla niego psychiki. Chmury kłębiące się w jego głowie nie pozwalały mu się skupić. Coraz gorzej znosił całą sytuację, ale jak zawsze robił dobrą minę, żeby nikt nie zorientował się co takiego chodzi mu po głowie.
Prymulka pojawiła się w jego komnacie i poinformowała, że Tristan na niego czeka. Odłożył księgę na bok i podniósł się z fotela. Nie miał pojęcia co mogło być powodem tego nagłego wezwania, być może kuzyn potrzebował towarzystwa do wybornego alkoholu, a może powód tego spotkania był inny. Zaczął sie na poważnie zastanawiać, szczególnie kiedy dowiedział się, że ma się udać do Sali Kolców. Kontrolna lampka zapaliła się w jego głowie. Miał nadzieję, że Fantine nie poinformowała brata o ich rozmowie, nie przekazała mu wątpliwości, które trawiły Mathieu od tygodni. A może dowiedział się o jego wieczornej wizycie w Ludlow Castle. Nie powinien tego robić i doskonale o tym wiedział, ale musiał się upewnić, że z Lady Avery wszystko jest w porządku.
Otworzył drzwi Sali Kolców i wszedł do środka, zamykając je za sobą cicho. Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby Mathieu zorientował się, że coś jest nie w porządku. Prymulka nalewała alkoholu do szkła, a Tristan siedział skupiony z poważnym wyrazem twarzy. Nie sądził, aby miał poważne powodu do złości za postępowanie Mathieu, musiało się stać coś zupełnie innego.
- Wzywałeś. - powiedział podchodząc bliżej i zajmując miejsce obok niego. Nie zamierzał stać na baczność, jak uczniak i wysłuchiwać słów, wszak byli kuzynami i łączyła ich solidnie zbudowana relacja, Tristan był mu jak brat i nic tego nie zmieni. - Mam nadzieję, że nie stało się nic poważnego. - dodał jeszcze, opierając się wygodnie. Pozostało mu jedynie czekać na wieści, które Tristan miał mu do przekazania.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Sala Kolców [odnośnik]05.06.20 13:52
Uchwycił spojrzenie Mathieu - jego wyraz nie zmienił się ani o jotę, bynajmniej nie drogi kuzyn, cioteczny brat, był powodem tego frasunku - a dziewczyna, która zakpiła sobie z ich obu, odrzucając własne dziedzictwo. Przesunął drugą szklaneczkę w kierunku Mathieu, unosząc własną w niemym toaście i przechylił ją, biorąc zdecydowanie zbyt duży łyk alkoholu. Sprawa była poważna, mieli problem: nie tylko polityczny, ale i wizerunkowy. Bo jakże to wyglądało - że dziewczyna ucieka od rodziny, by uniknąć ślubu z Rosierem. Popełniła wielki błąd.  Nie zaprzeczył słowom gościa, sprawa, o której chciał pomówić, zdecydowanie była poważna.
- Chodzi o Isabellę - odparł, nie zamierzając tego przeciągać; Mathieu zasługiwał wszak na całą prawdę, której zresztą nie mieli powodów ukrywać. W przeciwieństwie do Selwynów. - Nasze dziedzictwo jest ciężkie, Mathieu - dodał melancholijnie, unosząc ku niemu spojrzenie. Lady Selwyn nie była jego wymarzoną kandydatką, ale była dość ładna i dość ważna, by wziąć ja za żonę bez zbędnego płaczu. Ale czym innym była wizja małżeństwa a czymś innym wieść o... czynie tak haniebnym. Przez chwilę go zastanawiało - czy między nią a Mathieu zadziało się coś, co mogło mieć na to wpływ? Nie miało to większego znaczenia. Isabella okazała się słaba, winna znieść wszystko, co miało przynieść jej narzeczeństwo. A Mathieu, Mathieu z pewnością nie traktował jej źle. - Jego utrzymanie, przysługujące nam przywileje, wymagają wiele, a dla niektórych zbyt wiele - Obrócił między palcami list od Morgany, w końcu kładąc go na stole i przesuwając w kierunku nie tylko krewniaka, ale przede wszystkim przyjaciela. Przez chwilę milczał, zbierając słowa, ich dobór wydawał mu się w tej sytuacji ważny, ważniejszy może niż kiedykolwiek wcześniej. - Musimy być silni. Ale nie wszyscy jesteśmy. Są wśród nas tacy, którzy nie podołają. Którzy okazują się zbyt słabi. Którzy nie mają szacunku wobec historii własnych przodków. Są wśród nas i tacy, którzy zginą jeszcze za życia i o których będziemy musieli zapomnieć. Isabella wybrała swoją drogę - Dopiero teraz odjął dłoń z listu, pozostawiając go Mathieu. Nie zamierzał przed nim ukrywać ni jednego słowa wypisanego dłonią Morgany. - Wygląda na to, że nasza ocena była mylna. Mamy szczęście, że zrobiła to zanim przyjęła nasze nazwisko. Zanim w jej łonie zakwitło twoje życie. - Wtedy zapewne nikt by jej na to nie pozwolił tak łatwo, ale nic im po kobiecie, która nie potrafiłaby godnie pełnić swojej roli, roli damy, posłanki róż, żony Mathieu. Pokręcił głową z niedowierzaniem - nie potrafił pojąć, jak mógł być tak głupi, by uwierzyć w tę dziewczynę. Wydawało mu się, że widział w niej coś więcej, ogień Wendelny - tymczasem były to tylko przyszłe popioły. Nic po niej nie zostanie, ni pamięć, ni posąg, ni księga; jej imię przeminie, jej nazwisko już przeminęło. Nigdy nie zaistniała i nigdy nie zaistnieje, już istnieć pzzestała.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala Kolców - Page 2 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala Kolców [odnośnik]05.06.20 21:03
Nietęga mina kuzyna i przesunięcie szklanki w jego stronę... Nie zwiastowało to nic pozytywnego. Mathieu przez lata nauczył się rozpoznawać po zachowaniu intencje bądź nastawienie danej osoby. Widząc Tristana w takim skupieniu, z powagą, powściągniętym wyrazem twarzy... Wiedział, że ma mu do przekazania coś złego. Chodziło o Isabellę. Narzeczona Mathieu, z którą od pewnego czasu nie miał kontaktu. Ślub miał odbyć się niebawem, mieli złożyć przysięgę, a on nie mógł się z nią nawet zobaczyć. Nie spodziewał się tego po niej, szczególnie po obietnicach złożonych sobie w marcu, że oboje będą starać się o dobro ich wspólnej przyszłości. Rosier pomimo sentymentu do Lady Avery i serca rwącego się do tej damy, obiecał sobie, że nie złamie danego słowa i zrobi wszystko, aby uczynić Isabellę Selwyn tą najważniejszą kobietą. Potrafił rozgraniczyć obowiązki od porywów uczuć i wiedział co ma zrobić. Słowa Tristana sprawiły za to, że uniósł brew ku górze w geście zaskoczenia. Dziedzictwo było ciężką kwestią, owszem, ale nadal nie rozumiał co kuzyn chce mu przekazać.
Każde kolejne słowo wypowiadane przez Nestora sprawiało, że na czole młodszego mężczyzny pojawiały się kolejne bruzdy. Nie wierzył w to, co właśnie słyszał. Isabella była obiecującą i uroczą młodą damą, czy było jednak możliwe, że tak bardzo przesiąkniętą kłamstwem, że oszukała ich wszystkich? Jej słowa, obietnicy, słodkie kłamstwa... Mathieu otworzył się przed nią, powoli wyjawiał kolejne sekrety swojej osoby, wierząc, że to zbliży ich na tyle mocno, że w dniu ślubu zapałają do siebie prawdziwym uczuciem, a nie będą związani jedynie polityką. Zacisnął mocniej szczękę, linia na jego policzkach uwydatniła się wyraźnie. Popełnił błąd. Nie powinien jej ufać, ani tym bardziej zdradzać o sobie czegokolwiek. Odwieczny problem, który nękał go od dzieciństwa. Niemniej jednak robił to w dobrej wierze, a został potraktowany w ten, a nie inny sposób. Kiedy Tristan skończył i przesunął list w jego stronę, Mathieu przez chwilę w zupełnym milczeniu wpatrywał się w kuzyna, zaciskając zęby. To była zdrada, haniebny czyn, gorszego chyba nie można było popełnić. Najpierw sięgnął po szklankę, opróżnił ją do dna, chcąc uspokoić nerwy targające go od wewnątrz, później sięgnął po list i w milczeniu zapoznał się z jego treścią.
- Nie zgadzam się. - odparł krótko i treściwie, chodziło zapewne o ostatni wers przepięknego listu od Morgany, odnośnie oferowania ręki Wandeliny. Nie zamierzał owijać w bawełnę, ani zachowywać zdrowego rozsądku. Owszem, logicznym byłoby podtrzymanie sojuszu i zaakceptowanie kolejnej Salamandry, ale Rosier miał inne plany na życie. Podniósł się z wygodnego miejsca i zrobił kilka kroków. - Ten ród jest przesiąknięty zdradą. Mieli jedną szansę na poprawienie swojego wizerunku i zmarnowali ją. Morgana powinna bardziej pilnować swoich Salamander. Nie wezmę za żonę Wandeliny. Zostaliśmy potraktowani niepoważnie, zbagatelizowała złożoną obietnicę. - dopowiedział jeszcze, w końcu stając kilka kroków przed kuzynem. Przełknął ślinę. Miał mu do powiedzenia coś jeszcze, skoro już byli na tym etapie rozmów na temat przyszłości Mathieu, a Tristan miał w tym wszystkim swój głos, powinni powiedzieć sobie wszystko.
- Callista Avery wróciła do kraju. O ile nie myli mnie pamięć, istniało porozumienie między naszymi rodami. - powiedział, przyglądając się jego reakcji. - Niech Selwynowie wiedzą co tracą, niech wiedzą, że z nami się nie igra. - dopowiedział, spoglądając na szklankę napełniającą się alkoholem. - Chcę, żeby właśnie ona została moją żoną. Nasze drogi schodzą się i rozchodzą, dobrze o tym wiesz. - dodał bez ogródek. Nie będzie płakał nad rozlanym mlekiem, ani tym bardziej przejmował się zdrajcami krwi. Miał jednocześnie nadzieję, że Tristan przystanie na jego propozycję. Nie mieli przed sobą ogromnych sekretów, kuzyn wiedział jak Mathieu i Callista mieli się ku sobie, ale zawsze coś stało im na przeszkodzie. Wziął głęboki wdech, uspokajając myśli. Ponownie usiadł naprzeciw niego i sięgnął po szklankę, spoglądając na alkohol rozlewający się leniwie po cienkich ściankach.
- Ty i Evandra macie szczęście być ze sobą... Nie chcę kolejnej tresowanej damy, która będzie grała swoją rolę z uśmiechem, przygotowana przez sztab służby na każdą ewentualność. Chcę Lady Avery, bo z nią łączy mnie więcej niż dzieli. - powiedział cały czas patrząc na szklankę, aby na koniec podnieść wzrok na Tristana. Miał nadzieję, że odpowiedź Nestora będzie pozytywna... a on w końcu będzie mógł być szczęśliwy.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Sala Kolców [odnośnik]05.06.20 23:58
Odciągnął wzrok w bok, na pobliskie płótno obrazu, gdy Mathieu zapoznawał się z listem. Milczał, nie przerywając mu skupienia, pozwalając mu dokładnie zapoznać się z treścią wiadomości. Morgana w ostatniej części zaproponowała modyfikację ustalonego mariażu, Tristan nie był pewien, co o tym sądzić: pewniejsze wydało mu się w tym wypadku wydać Fantine za któregoś z synów Morgany - wydawali się jej oddani, co za tym idzie z pewnością wierni idei. Kobiety były z kolei słabe. Łatwo było je złamać, skusić, sprowadzić na złą drogę - czy właśnie to stało się z Isabellą? Nie wiedział, nie zamierzał się domyślać. Podjęła złą decyzję i musiała ponieść jej konsekwencje. Nie spodziewał się po niej takiej lekkomyślności, ale przecież tak naprawdę nie znał jej wcale.
Wzburzenie Mathieu było do przewidzenia, nawet jeśli nie zgadzał się z nim do końca. Nie można było winić drzewa za jego podgniłe gałęzie, Morgana podjęła słuszne decyzje, bezlitośnie i bezpowrotnie je odcinając, a to dawało niejako gwarant jej szczerości. Mogłaby przecież chcieć ukryć kaprysy Isabeli, kazać ją sprowadzić do siebie siłą i wydać mimo woli i mimo kłębiących się w jej głowie myśli o ucieczce. Mogła, wtedy Isabella byłaby wyłącznie ich problemem. Ale nie zrobiła tego, prawdopodobnie z szacunku do nich właśnie. Sojusz z Selwynami mógł przynieść im wiele korzyści, ale od której strony by na to nie spojrzeć - Mathieu nie był jedynym, który mógł go zawrzeć. Nie chciał go do niczego zmuszać. Czuł zresztą, że było coś niewłaściwego w tym, że to on podejmował decyzję dotyczące kuzyna, dzieliła ich zbyt mała różnica wieku i zbyt mały autorytet. Los jednak układa swoje sploty figlarnie - i tym razem musiał się dostosować. Ale nie przerywał Mathieu, wyciągnął papierosy, częstując jednym z nich również krewniaka. Z wolna rozpalił własny, smakując dławiącego dymu i gorzkich słów czarodzieja.
Nie spodziewał się przywołania więzi łączącej niegdyś jego i Elaine, pokładanych w tym nadziei - od tamtej pory minęło wiele lat, ale on nie zapomniał. Nie spoglądał w tamtą stronę więcej, wiedząc, że nie popisał się w tamtym czasie. Ale Mathieu nie był nim, mógł rozpocząć tę przyjaźń od nowa. I właściwie niewiele stało na przeszkodzie - prócz nie takiej koniecznej konieczności poświęcenia Selwynów. Salamandry wciąż miały synów, pewnie silniejszych i bardziej świadomych od córek.
- Jeśli ta kłamliwa suka była wytresowana, to ktoś popełnił w jej tresurze bardzo wiele błędów - podjął, nie odnosząc się od razu do meritum jego słów. Czuł gniew, a gniew szukał ujścia. Zadrwiła sobie z nich wszystkich. - Nieważne, straciła nazwisko. Jej imię nie powinno być więcej wspominane - Zatarcie pamięci - to właśnie było dla nich największą karą. Nie śmierć, śmierć była drogą do nieśmiertelności. To odebranie długowieczności, sławy, musiało zaboleć najmocniej. - Chcesz wymienić Selwynów na Averych - przywołał ku sobie skróconą myśl, zastanawiając się nad tymi słowy. Ród Avery z całą pewnością był stabilniejszy, bardziej zdyscyplinowani. Morganie trudno będzie zapanować nad tym, co z jej rodem i jego wartościami zrobili jej poprzednicy. Musiał przynzać, że w pewien sposób odczuł ulgę - dobrze było widzieć, że Mathieu nie został tym dotknięty. Nie w takim stopniu, w jakim mógł. - Gdzie ona się właściwie podziewała i czemu? - zapytał, ściągając brew, znów wracając wzrokiem do brata. Musiał być ostrożny. Musiał mieć pewność, że Avery nie próbowali się jej pozbyć. Miłość może była piękna, ale przysłaniała zdrowy rozsądek. Musiał się upewnić, że Mathieu go nie stracił. - Słyszę w twoich słowach ogień. Ale musisz mi powiedzieć, że wiesz - że jesteś pewien, że wiesz - co robisz. - Czy znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć? - Widziałeś się z nią? - Tylko w części pytał jako nestor, w pozostałej części - wciąż przecież był jego przyjacielem.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala Kolców - Page 2 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala Kolców [odnośnik]06.06.20 0:40
Być może pochopnie oceniał cały ród, ale wystarczyło spojrzeć na kolejne gałęzie, które Morgana z konieczności musiała ukrócić. Isabella nie była wyjątkiem, przecież Selwynowie w ostatnim czasie oddali w niepamięć kilku członków, skazując ich na wygnanie. Okrywali hańbą nazwisko, stawiając nestorkę w niekomfortowej sytuacji. W zasadzie powinien współczuć Morganie, gnijące od środka drzewo przez wiele lat nie było w stanie odrodzić się całkowicie. Robiła co mogła, aby uczynić ród potężnym, ale efekty poprzednich rządów były nieuniknione i opłakane w skutkach. Wystarczyło spojrzeć jak zagrała im na nosie blondynka, o której w rzeczy samej nie powinni więcej wspominać. Dla niej to zabawa zwana życiem, skoro podjęła podążania inną drogą... Zachowała się nieodpowiedzialnie, całkowicie bez szacunku do tradycji, już nie wspominając o tym, w jaki sposób potraktowała jego. Uzewnętrznienie się przychodziło mu z trudem, a ona miała pełną tego świadomość. A jednak, zignorowała jego próby, być może nawet bawiło ją to, że jej przyszły mąż poświęcał naprawdę wiele, aby móc mówić jej o sobie. Zakłamana suka, oszukała go, oszukała ich wszystkich, a teraz pewnie kpiła sobie z tradycja swego rodu i rodu Rosierów. Najważniejsze, że została odcięta, pogrzebana żywcem i zhańbiona. Będzie mogła dołączyć do innych zdrajców krwi, których przecież w ostatnim czasie było tak wielu... Nie potrafili uszanować tego, co darował im los. Przeklęci niewdzięcznicy.
Zapalił papierosa, kiwając lekko głową na słowa kuzyna. Miał rację, ktoś popełnił błąd, ale nie jemu na szczęście przyjdzie za to płacić. Nawet nie chciał myśleć jakie mogłyby być konsekwencje tego wszystkiego, kiedy byliby już po ślubie. Wyszło to przed zawarciem małżeństwa, więc nic nie było stracone. Wciąż istniała szansa na to, że zazna szczęścia i będzie mógł osiągnąć to, czego pragnie. Frustracja nie pozwalała mu na rozwój, a wiedział, że kiedy będzie miał Avery obok siebie, wszystko potoczy się zupełnie inaczej.
- Wraz z ojcem wyjechała do Szkocji. Prowadził interesy, a Callista musiała zmienić klimat, z uwagi na Klątwę Ondyny. - wyjaśnił od razu. Opowiedziała mu o tym. Początkowo był zły, że zniknęła i nie kontaktowała się z nim, ale najwyraźniej próbowała zapomnieć o nim, zaręczonym z Eunice. Nie miał szczęścia do narzeczonych, a może to zwyczajny znak z góry, że to właśnie Avery powinna zostać jego żoną. Niemniej jednak. Tristan nie miał powodów do zmartwień, Callista z pewnością była odpowiednią kandydatką.
- Wiem co robię, bracie. - odparł, zaciągając się papierosem. Przekręcił lekko głowę w bok i spojrzał na niego. - Nie umknie mi po raz kolejny. Nie tym razem. - dopowiedział jeszcze. To dość istotna kwestia. Callista i Mathieu mijali się - albo on miał narzeczoną albo ona miała narzeczonego, do żadnego ślubu jednak nie doszło i nadal droga do wspólnego małżeństwa była dla nich otwarta. Nawet teraz... Zapewne ciężko będzie mu ukryć fakt, że jest zadowolony z takiego obrotu sprawy i zakopanie Isabelli w przeszłości było mu całkiem na rękę. Nie byłaby w stanie sprostać jego charakterowi, w przeciwieństwie do Callisty...
- Widziałem. Wiem, że nie powinienem. Odwiedziła mnie zaraz po powrocie tutaj, rozmawialiśmy w Sali Burz. Później dwukrotnie udałem się do Ludlow. Zanim wyruszyłem z Deirdre do Olbrzymów. Musiałem uspokoić myśli, a tylko przy niej potrafię. - wyjaśnił mu. Nie zamierzał kłamać, oszukiwać czy kręcić. Tristan musiał znać prawdę, być może to uświadomi go, jak bardzo Mathieu jest pewien swego. Westchnął cicho. - Byłem u niej kilka dni temu. Nie akceptowała myśli, że za kilka tygodni wezmę ślub i pogorszyło jej się. Nie potrafię tak po prostu tego odpuścić. Mam nadzieję, że to zrozumiesz. Callista jest po tej samej stronie co my, ona się nie zawaha... Jeśli chcesz z nią porozmawiać osobiście nie będę oponował. Prosiłbym jednak, żebyś ostrożnie podszedł do sprawy, nie chciałbym, aby doznała kolejnego ataku. - dodał jeszcze, stawiając sprawę jasno. Mathieu naprawdę niewiele się odzywał, ale przy bliskich osobach, takich jak Tristan, Fantine, Melisande... potrafił otworzyć się całkowicie. Tylko oni wiedzieli jaki jest naprawdę. Ta rozmowa była naprawdę... inna niż wszystkie. Ale skoro los obrócił sprawy na jego korzyść, musiał to wykorzystać i musiał przekonać Tristana, za wszelką cenę.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Sala Kolców [odnośnik]09.06.20 23:51
Róże miały kolce, silne łodygi i piękne kwiaty, Isabella nie była różą - przypominała raczej wiotką trawkę, ugietą pod lichym wiatrem, prosty polny kwiat, okazała się zwykła, nijaka, prosta. Okazała się zawodem. Wpatrując się w list leżący przed Mathieu nie potrafił sobie wybaczyć, że nie poznał się na niej wcześniej. Że go omamiła, okazała się cwańsza od niego - winien być w przyszłości uważniejszy, baczniejszy, zdecydowanie mniej ufny. Czy wnioski miał wysnuć już teraz, przy Callisto? Mathieu wydawał się pewien swego, a Tristan nie miał powodów, by próbować to zablokować - sojusz z Averymi miał się okazać nie mniej opłacalny od tego z Morganą - choć zdecydowanie wolałby widywać przy stole piękną nestorkę niżeli wysuszonego zgryźliwca z zamku Elaine. Krzew róży był tym silniejszy, im mocniej wzajemne oplatały się jego gałęzie. Oczywiście, że niewiasta, której Mathieu ufał i której pragnął, mogła stanowić dla niego najlepszą podporę - przynajmniej tak długo, jak długo nie zacznie mydlić mu oczu. Czy Callista Avery była femme fatale? Tak niewiele o niej wiedział.
Nie skomentował rewelacji o jej chorobie. Ważne, że nie została zatajona - Mathieu znał ryzyko. Przedwczesnej śmierci, dodatkowo obciążonego potomstwa. Znał je i się z nim godził, przecież nie był dzieckiem. Może ścieżki ich losu naprawdę splatały się w ten sposób umyślnie - może i one uchroniły ich przed nieurodzajną ziemią, jaką miała stać się dawna lady Selwyn. To zabawne, jak układało się życie - jeszcze przed momentem wiadomość Morgany wydawała mu się tragedią, powoli zaczynał zauważać, że Isabella wyświadczyła jedynie Mathieu przysługę, oddając go w ręce innej kobiety. Być może znacznie wartościowszej od niej samej. Słuchał go w milczeniu, nie przerywając i nie zamierzając prawić morałów.
- W piątek w Fantasmagorii jest premiera nowego spektaklu - stwierdził w końcu. - Zabierz ją, spotkamy się z wami na miejscu. Przedstawisz mi ją osobiście - zaproponował, upijając łyk mocnego alkoholu. Nie odczuwał potrzeby osobistego spotkania z tą dziewczyną, skoro Mathieu wybrał ją sam, ale chciał się dowiedzieć, kim była, nim wieść o zaręczynach stanie się publiczna. Umyślnie przywołał liczbę mnogą, obecność Evandry pozwoli uniknąć plotek wywołanych ewentualnym publicznym wystąpieniem ich obojga razem, gdy wieść o zaginięciu Isabelli pewnie nie dotarła jeszcze do wszystkich. - Mathieu - przywołał jego imię, przypomniawszy sobie o czymś jeszcze - nie mniej istotnym. - Weź dla niej pierścień z rodowego skarbca - Isabella nie wróciła mu własnego. Nie będą za nim płakać, posiadali biżuterię, która zdobiła ich kobiety od prawie tysiąca lat. Pierścień po babce, prababce, będzie równie okazały. I równie ważny, a nie mogli pozwolić sobie na utratę kolejnej bezcennej pamiątki. Jako nestor sprawował nad tym pieczę, chciał, by Mathieu był pewien jego przyzwolenia. - Ale tylko, jeśli jesteś pewien -  Nie zamierzał zagradzać mu drogi, Mathieu nie potrzebował też, by go po tej drodze prowadził. Ale jeśli wybierał ją sam, sam też ponosił za nią odpowiedzialność. - Trwa wojna. Będzie musiała stać się silniejsza - dodał jeszcze, w zamyśleniu przecierając bok brody; nerwy ją zabijały, ale zmartwień nie będzie miała mniej - a syn Mathieu będzie musiał znaleźć u niej opiekę.
- Wiesz, co o tym sądzi jej rodzina? - Nie sądził, by Mathieu dostał odmowę, jeśli Callista nie została nikomu przyrzeczona. Mogła jednak przyrzeczona zostać nawet i bez jej wiedzy. Z rodem Avery łączyły ich silne poglądy, korzenie, dawne układy i wspólne spojrzenie na przyszłość. Ich więzi nigdy nie były bliskie, ale Mathieu słusznie wspomniał, że do bliskości dążyły.
Tak, mogli na tym tylko zyskać.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala Kolców - Page 2 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala Kolców [odnośnik]14.06.20 20:19
Nie obwiniała Tristana o złą opinie dotyczącą Isabelli. Przecież jemu też zwróciła w głowie. Warto byłoby rozważyć czy to od samego początku nie było grą zorganizowaną przez Morganę. Spotkanie na Pokątnej, oblanie go herbatą, słodkie słówka, urocze zachowanie. Próbowała omamić nie tylko Mathieu, ale też Tristana, karmiąc go tym, co chciał usłyszeć. Przebiegła kobieta, była niczym trujący bluszcz, który mógł zatruć ich piękne róże. Mogła zbezcześcić ich najpiękniejszy ogród. Na szczęście została odcięta w odpowiednim momencie. Wstyd, którym okryła swój własny ród... Niepojęte, jak szanująca się kobieta mogła wystąpić przeciwko najbliższym... Morgana musiała przeżywać trudne chwile, mając świadomość, że usychające gałęzie opadały jedna po drugiej, zostawiając drzewo rodu coraz bardziej nagie i upokorzone. Cała jej nadzieja pozostawała w Wandelinie, którą Mathieu odrzucał. Nie chciał jej, kolejnej marionetki, która mogła okazać się równie fałszywa jak jej poprzedniczka. Miał nadzieję, że Tristan zrozumie jego decyzję, zaakceptuje ją i nie będzie robił wyrzutów. Róże były niezwykłe i nie mogły narażać się na takie sytuacje. To szkodziło ich pięknu i ich przyszłości.
- Oczywiście. - odparł na jego słowa. Był gotów przedstawić ją Tristanowi. Był gotów podjąć te kroki, aby osiągnąć to, czego chciał. Czy to nie właśnie szanowny kuzyn nauczył go, że dostają do, co chcą? Czerpał z niego przykład od wielu, wielu lat, był dla niego wzorem. Naturalnym było zrozumienie, które otrzymał. Byli rodziną, najbliższymi sobie osobami, kimś o wiele więcej wartym niż zwykłe koneksje czy umowy zawierane pomiędzy Nestorami potężnych rodów. - Dziękuję, że wykazujesz się zrozumieniem. Callista jest wyjątkową kobietą, która zasługuje na bycie różą. To jej pragnienie, od wielu lat. - powiedział całkiem poważnie. Przecież wiedział, jak bardzo Avery upierała się, że powinna być jego żoną, że to jej należy się miejsce u jego boku. Takie było ich przeznaczenie, a on w to wierzył. Nie miał powodów, by myśleć inaczej.
- To dość zabawne... Kiedy poznałem ją odrzuciła mnie. A ja uparcie chciałem ją zdobyć, udało mi się, mniej więcej w momencie kiedy doszło do porozumienia z Greengrassami i Eunice stała się moją narzeczoną. Najwyraźniej nie miało dojść do ślubu ani z Eunice, ani z Isabellą. Callista też ma za sobą ciekawą drogę, była obiecana innemu Lordowi, a jednak... i tamte układy nie przebiegły pomyślnie. Wierzę w nasze przeznaczenie. - odparł z lekkim uśmiechem, rozbawiony wyraźnie tym co właśnie mówił. Upił solidny łyk alkoholu i przeniósł wzrok na kuzyna. To miało tylko potwierdzić jego pewność. Teraz, kiedy już był wolny... nie zamierzał czekać. Musiał załatwić sprawę z Nestorem Rodu Avery, Juliusem Magnusem, a jeśli ten wyrazi przyzwolenie na ich małżeństwo, nie będzie czekał. Być może uda się wziąć ślub jeszcze w tym roku, jeśli sytuacja na to pozwoli.
- Będzie silna, gdy stanie się różą. Jestem pewien. - odparł, przesuwając palcem po brzegu szklanki w zamyśleniu. Przywyknie, zaakceptuje pewne kwestie i będzie najsilniejszą z kobiet. - Jej rodzina? O ile mi wiadomo uznali, że Klątwa ciążąca na niej czyni ją gorszą kandydatką na żonę. Dlatego poprzednie obietnice nie doszły do skutku, kandydaci na jej mężów obawiali się obciążenia genetycznego. - wyjawił. Sądził, że w tej kwestii chociażby był na wygranej pozycji. Z pełną świadomością chciał starać się o rękę kobiety dotkniętej chorobą genetyczną. Inni się obawiali, a on przecież nie sądził, aby to stanowiło przeszkodę. Tristan coś o tym wiedział. Sam był dotknięty chorobą genetyczną, jego małżonka również i jakoś nie przeszkadzało im to w stworzeniu zgodnego małżeństwa. Z tej prostej kwestii powinien rozumieć Mathieu. - Mogą więc uznać, że postradałem zmysły, chcąc za żonę kobietę z ciężką chorobą. Niemniej jednak, nie powinni robić problemów... Będzie im to na rękę. - dodał, przesuwając wzrok na kuzyna.




Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Sala Kolców
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach