Wydarzenia


Ekipa forum
Przy barze
AutorWiadomość
Przy barze [odnośnik]17.07.19 18:03
First topic message reminder :

Przy barze

Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora, i smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny, w noc ciemną i złą nam będzie się śnił... Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover i znów noc w kubryku wśród legend i bajd...

Każda wizyta w Parszywym Pasażerze zaczyna się od baru. Nim zachęcony syrenim szyldem gość rozejrzy się za stolikiem, nim spojrzy w stronę roztańczonej panienki, podąży ku widocznym od progu rządom szklanych, półpełnych butelek poustawianych nierówno na wąskich półkach przy barze. Tawerna oferuje szeroki wybór trunków, choć niektóre z nich nie pachną zbyt zachęcająco. W blasku taniej żarówki błyszczą się wielokolorowe alkohole, które odmienią każdy nędzny dzień. Żaden barman nie pozwoli, aby ktokolwiek wyszedł stąd niepocieszony.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:29, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przy barze - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Przy barze [odnośnik]30.11.19 13:58
Gotowała się ze złości - nieznajomy wyraźnie z niej kpił i, co gorsza, miał ku temu powody. Podjęła ryzyko świadomie, inaczej nigdy nie pchnęłaby stojącego w miejscu śledztwa do przodu, i doświadczyła bolesnego zawodu, teraz zaś musiała poradzić sobie z konsekwencjami swoich działań. Wyprowadzony z równowagi mężczyzna wpierw zaciskał dłonie w pięści, później zaczął celować w nią różdżką, mimo to jak do tej pory nie wyrządził jej większej krzywdy; wciąż miała szansę na opuszczenie Parszywego w jednym kawałku... W tym celu musiała jednak powstrzymać się przed odpyskowaniem czegoś, wysyczeniem nienawistnego komentarza, a to nie było łatwe. Nie w tej chwili. Musiała powstrzymać tę samonakręcającą się spiralę gniewu, jeśli nie chciała, by zagrażający jej czarodziej posunął się o krok dalej, przekroczył kolejną granicę.
Po chwili przypomniała sobie o wyniesionych ze szkolenia naukach i skupiła się na tym, po co tu przyszła - zdobyciu niezbędnych informacji. Nie próbowała sięgać do kieszeni płaszcza, i tak by nie wygrała, zamiast tego przybrała bardziej otwartą pozę. Chciała sprawiać wrażenie, jak gdyby skapitulowała, zapomniała o możliwości walki.
- Przekażę - odezwała się po dłuższej chwili, a ton jej głosu nie był już tak zaczepny; próbowała przy tym zignorować pulsujące nerwowo żebra, odniesione nie tak dawno obrażenia wciąż odzywały się rwącym bólem. - I nie użyję jej tożsamości - dodała, próbując podchwycić przy tym spojrzenie Keata; nie kłamała i to nie tylko z powodu ewidentniej groźby, która pobrzmiewała w jego wypowiedzi. Nie miała zamiaru podszywać się pod pannę Moss, nie posiadała niezbędnej wiedzy, by robić to przekonująco i względnie bezpiecznie. - Potrzebuję jednak informacji. Informacji, bez których nie mogę się obejść, a które mogłabym zdobyć przychodząc tu po raz kolejny jako marynarz, chłopiec na posyłki... Lub z towarzystwem. - Mówiła cicho, powoli, uważnie dobierając słowa. Nie chciała mu przecież grozić, a jedynie uświadomić, że mogłaby to zrobić po raz kolejny. Bo szarą eminencję obchodziły wyniki, a nie nerwowe rozkazy chłopaczków z podrzędnej portowej knajpy. - Wolałabym tego nie robić. Nie chcę, by znów doszło do takiej sytuacji, on jednak nie pozostawia mi wyboru. Dlatego... mam dla ciebie propozycję. - Tym razem to ona zawahała się, nie wiedząc, czy nie zagalopowała się w swym kłamstwie, czy nie nadwyręża cierpliwości rozmówcy. Wyglądało jednak na to, że nie chce jej skrzywdzić, a jedynie nastraszyć. Zmusić, by zniknęła z ich lokalu i nie pojawiała się tutaj już więcej. To mogła być dla niej nieoczekiwana szansa. - Wiesz, co się tu dzieje. Słyszysz wiele rzeczy. Widzisz wiele rzeczy. - Obserwowała go z uwagą, próbując wyczytać coś z jego twarzy; oburzyła go? Zdenerwowała? Czy raczej zaciekawiła? - Moglibyśmy handlować. Sekret za sekret. Sygnał za sygnał. A moja stopa już nigdy nie postanęłaby w waszych progach - zakończyła swój wywód, siląc się na spokojny i neutralny ton głosu. Znów wiele ryzykowała, lecz wciąż miała nadzieję, że ten wieczór nie zostanie spisany na straty, że czegoś uda jej się dowiedzieć. Odnotowała w pamięci wzmiankę o wyjściu prowadzącym na tyły Pasażera, z którego miała nadzieję zaraz skorzystać. Nie wierzyła jednak, by nieznajomy miał pozostać we wnętrzu i nawet nie próbować poznać jej prawdziwej tożsamości.


my body is a cage
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/f434-szkocja-easter-balmoral-gajowka https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Przy barze [odnośnik]02.12.19 22:26
W tańcu nieufności splotły się ich spojrzenia, każde z nich ważyło pojedyncze słowo na szali, która miała pomóc im podjąć decyzję, jak należy zakończyć to niechciane spotkanie. Wbrew pozorom pozwolenie (przez chwilę myślał naiwnie, że ma ją w garści i może do czegoś ją zmusić) jej tak po prostu odejść kosztowało go więcej, niż dałoby się wywnioskować po jego tonie.
Jej słowo nie znaczyło nic. Było przysięgą człowieka bez twarzy, którego tożsamość rozmywała się w niedopowiedzeniu, skrzętnie ukrywana za maską innej osoby. Ale co miałby innego zrobić - niż właśnie to? Popełnić jeden błąd, pozwalając na to, żeby zemściło się to na nim w przyszłości (lecz wtedy i on gotowy byłby na wymierzenie sprawiedliwości, odmierzonej podług win).
Skinął mechanicznie głową, jakby zwykłe przekażę w zupełności mu wystarczyło, nie dopytywał o to, kto zostanie (bądź nie) adresatem jego wiadomości, wiedząc doskonale, że pytanie to odbije się od próżni zaciętego niewzruszenia. Rupert miał wrogów o wielu twarzach - w tym konkretnym przypadku oczywistość nabierała dosłowności.
Szukał w jej oczach prawdy, lecz wiedział tylko, że zabrakło w nich kłamstwa, nie miał pewności, jak głęboko w tafli swego spojrzenia skrywa to, czego nikt nie powinien dostrzec ani czy z wprawą godną szpiegów nie mąci jej zafałszowanymi emocjami.
- Płynnie przeszłaś do groźby - a wciąż jeszcze nie uwolniłaś się z zasięgu mojej różdżki - chyba nie lubię, kiedy ktoś mi grozi jeszcze przed wymienieniem kilku uprzejmości, powinnaś przynajmniej najpierw się przedstawić - zaakcentował fakt, że wciąż jeszcze mógł jej tożsamość poznać; dawał jej możliwość odejścia stąd bez szwanku, wciąż skrytej za twarzą Moss, czemu więc balansowała na granicy, zakrawając o bezczelność albo postradanie zmysłów - nie wiedział, czy to jeszcze odwaga czy już głupota, ale coś w sposobie jej działania sprawiło, że szkaradny uśmiech pojawił się na jego twarzy i tkwił na niej długo, pogłębiając się w ciszy, która zapadła.
- Skąd pewność, że znasz sekrety, które warte byłyby żądanej przez ciebie ceny? - zapytał, lecz intuicja podpowiadała mu, iż kimkolwiek jest stojąca przed nim kobieta, obraca się w tym półświatku dostatecznie długo; zbyt pewnie poruszała się w sytuacji zagrożenia, zbyt śmiało zaoferowała ten układ, by mogło być inaczej. Nie mogła robić tego po raz pierwszy. Jak rozległa była siatka jej kontaktów, gdzie sięgała ta pajęczyna?
- Jeśli naprawdę jesteś tym zainteresowana, spotkamy się raz jeszcze, w zupełnie innych okolicznościach, gdy będziesz potrzebować konkretnych informacji - oświadczył w końcu, od niechcenia przesuwając kciukiem po fakturze wyciągniętej różdżki, którą ostatecznie wsunął z powrotem do kieszeni, umiejscawiając ją na tyle blisko, by móc po nią w każdej chwili sięgnąć i na tyle daleko, żeby został wysłany jasny, ugodowy sygnał. - Sekret za sekret - przystał czy rozważył?
Dokowej sprawiedliwości musiała stać się zadość, opłata w takiej formie jak najbardziej mu odpowiadała, lecz ona... nie był pewien, czy ich duet to dobry pomysł.
Obrócił się, zmierzając w stronę drzwi do sali, żeby wiedziała, iż jego propozycja nie była blefem. Nie zamierzał jej śledzić. Mogła po prostu stąd odejść - i nigdy nie wracać. Od tego ostatniego nie było jednak odstępstw.
- Nie handluję z osobami, które nie mają odwagi stanąć ze mną twarzą w twarz - swoją prawdziwą twarzą. Jak to potraktuje, zależeć to już będzie wyłącznie od niej - jako kategoryczną odmowę? Bądź otwartą furtkę, jeśli i o ile ujawni mu kiedyś swą tożsamość.
Więc jak - sekret za sekret?

| zt <3333
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Przy barze [odnośnik]10.12.19 16:30
Zachowała kamienną twarz, gdy wypomniał jej groźbę; nie chciała, żeby tak to odbierał, choć niewątpliwie jej słowa podszyte były sugestią niechcianych komplikacji, które mogła mu zapewnić, a których on - oni, cały Pasażer - wolałby uniknąć. Znów podejmowała niemałe ryzyko, desperacko chwytając się ledwie zarysu okazji, być może naiwnie wierząc, że nieznajomy nie należy do grona pozbawionych skrupułów łachudr i miałby opory przed skrzywdzeniem jej. Mimo to szkaradny, wilczy uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, przyprawił ją o dreszcz.
Mierzyli się tak tak uważnymi, badawczymi spojrzeniami, a cisza, której postanowiła nie przerywać, stawała się coraz cięższa i bardziej złowróżbna. W końcu jednak padło pytanie - czyżby szczerze zainteresował się złożoną ofertą? - na co wciąż przemieniona strażniczka zareagowała niemalże mimowolnym drgnięciem kącika ust. Nie mogła wiedzieć, jakich sekretów pożądał wciąż mierzący w nią różdżką czarodziej - dyskredytujących informacji na temat bliskiej konkurencji? a może wiadomości spoza doków? - lecz miała pewność, że uda jej się je zdobyć.
- Znam ich tak wiele, że z pewnością któryś wyda ci się wart tej ceny - odpowiedziała miękko, wprawnie wcielając się w rolę jednej z nich - należącej do półświatka, przyzwyczajonej do zawierania niepewnych umów wiedźmy. Za fasadą opanowania skrywała wszystko to, co mogłoby dać wyraz odczuwanym obawom i trwodze. Serce nieprzerwanie waliło jej głucho, obijając się przy tym o klatkę z obolałych żeber, mężczyzna sprawiał jednak wrażenie, jak gdyby naprawdę przystał na ten prosty w założeniach, lecz prawdziwie szalony układ.
W końcu opuścił różdżkę, tym samym pozwalając czarownicy odetchnąć z ulgą; czy naprawdę pozwoli jej odejść? I czy to obiecane spotkanie w innym miejscu, innym czasie nie ma być pułapką? Nie ruszyła się z miejsca, kiedy dużo spokojniejszy już mężczyzna odwrócił się w przejścia prowadzącego do tętniącej życiem sali głównej, nie mrugnęła też okiem, gdy pokonał kilka pierwszych kroków. Wtedy odezwał się, a spływające z jego ust słowa nadały zaistniałej sytuacji większego prawdopodobieństwa, bo przecież to nie mogło być wszystko. Pokiwała krótko głową na znak, że słyszy i rozumie. A więc taki był jego warunek. Pokazanie prawdziwej twarzy. Lecz jak chciał zyskać pewność, że i poza Pasażerem nie będzie udawać kogoś innego...?
Dopiero w chwili, gdy drzwi się za nim zamknęły, odetchnęła z prawdziwą ulgą. Upewniła się, że różdżka nadal bezpiecznie spoczywa w kieszeni płaszcza i bezzwłocznie skorzystała ze wskazanej przez niego drogi ucieczki. Nie miała tu już czego szukać. Rupert był poza jej zasięgiem, zaś cierpliwość poznanego tego wieczoru czarodzieja musiała mieć swoje granice.

| zt <3


my body is a cage
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/f434-szkocja-easter-balmoral-gajowka https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Przy barze [odnośnik]20.01.20 12:47
31 stycznia

Nie lubiła tego miejsca. Brudnych portowych uliczek, porośniętych zapadłymi koślawo w ziemię budynkami, gdzie wystarczył jeden krok, jeden źle postawiony krok, żeby zapaść się razem z nimi w wyboiste, dziurawe podłoże od pewnego czasu nieustannie przypominające czarną kałużę. Tego specyficznego smrodu, do którego już dawno powinna była przywyknąć, a jednak schodząc na ląd z przeinhalowanymi morskim powietrzem płucami raz po raz dostawała po głowie od przyjaciółki migreny. Ludzi, na których widok nie była pewna czy skrzywić w grymasie usta czy raczej odejść bez słowa, zadzierając czubek nosa tak wysoko, jak się da, skoro i tak doskonale wiedziała jaką opinię mają o niej pracujący wokół mężczyźni. A jednak nie przejmowała się nią w ogóle z prostego powodu: nad znaczną częścią była zwyczajnie wyżej w hierarchii, dowodząc flagowym statkiem rodziny, gdy zachodziła potrzeba i jeszcze ani razu nie zawiodła; nie potwierdziła przekonania, że kobieta na statku przynosiła nieszczęście. Chociaż taką miała pracę i Borgia brała ją z całym dobrodziejstwem inwentarza, w porcie nie zabawiała nigdy krócej niż trzeba ani dłużej niż to konieczne niemal do perfekcji wyrabiając umiejętność rozpływania się w powietrzu.
Z reguły jednak – mimo wszelkich negatywów – Włoszka tryskała energią i nie dawała po sobie poznać, że coś jej nie odpowiada, z podróży wracała szczęśliwa, a przypadki kiedy rzeczywiście w oczach miała wypisaną chęć mordu zdarzały się niezwykle rzadko. Ostatnie rodzinne zlecenie jednak okazało się wystarczająco mocno naciągające wszystkie struny cierpliwości Borgii, choć rodzina wbrew pozorom zawsze była tym co stawiała u siebie na pierwszym miejscu. W imię szacunku, wychowania i danych możliwości dzielnie znosiła całą drogę powrotną wybrednego do potęgi kucharza, po którego musiała udać się przy okazji innego zlecenia i w ten sposób nadrabiając drogi; w imię miłości do siostry zniosła nawet nieoczekiwane problemy i niemal trzydniowy przestój w miejscu, do którego nie zapuściłby się nawet pies z kulawą nogą, ale znoszenie tego wszystkiego stało się dla niej upokarzające.
Dopiero po zejściu ze statku uświadomiła sobie jak ogromnym błędem było wybranie osoby z polecenia i nie sprawdzenie jej wcześniej, lecz to nie było teraz największym problemem – wieść o tym, że kucharz oddalił się, zniknął i ślad po nim zaginął w obcym miejscu wśród nieszczególnie przyjaźnie nastawionych ludzi stanowiło dla niej gwóźdź do trumny całego przedsięwzięcia.
Rozdzielamy się – zaordynowała i sama ruszyła w stronę pobliskich pubów. Po dość długim czasie, odwiedzinach wielu barów, które zwykle omijała, przypominając zmartwychwstałą marę bardziej niż kiedykolwiek dotarła wreszcie do ostatniego miejsca w okolicy, przecisnęła się przez tłum wyraźnie pijanych ludzi i szybko pożałowała, że ze wszystkich możliwości poszukiwań wybrała akurat puby.
Goyle – przywitała się z lekko wyczuwalnym akcentem, zastanawiając się ile z całego zamieszania widział; czy wszystko, bo miała wrażenie, że jego sylwetka mignęła jej przed oczami w porcie; czy może jednak niewiele, słysząc jedynie niosące się z prędkością zaklęcia pogłoski o problemach kobiety, na której potknięcie czekali. Takie przynajmniej zawsze odnosiła wrażenie w rozmowach z tym cudacznym mężczyzną, którego nie potrafiła do końca rozgryźć.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Przy barze [odnośnik]24.01.20 18:13
Był akurat w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej porze, by być świadkiem wpłynięcia statku Borgiów do portu. Załatwił już najpilniejsze interesy, zaopatrzył się nawet w będące na wyczerpaniu używki, zmierzał więc ku jednemu z okolicznych barów, by móc odsapnąć chwilę, zwilżyć wargi rumem i zastanowić się, co dalej, gdy zauważył schodzącą z pokładu Francescę - wyraźnie niezadowoloną, nieszczędzącą swej załodze piorunujących spojrzeń i, jak podejrzewał, niewybrednych słów. Był zbyt daleko, by dosłyszeć, co wyprowadziło Włoszkę z równowagi, wiedział jednak, że plotki dotrą do niego szybciej niż można by się tego spodziewać; pływająca, ba, zarządzająca statkiem kobieta wzbudzała niemałe zainteresowanie wśród portowej gromady, wielu marynarzy, kapitanów i handlarzy przypatrywało się jej z uwagą, tylko czekając na najbłahsze potknięcie się, błąd potwierdzający, że powinna w końcu podkulić ogon i opuścić ich teren. On zaś nadal nie mógł wyjść z zadziwienia, że jej żaglowiec jeszcze nie zatonął albo też - że byli tacy, którzy nie lękali się na nim pracować.
Nie przypatrywał się tej niecodziennej scenie zbyt długo, konfrontację z Borgią odkładając na później; wierzył, że prędzej czy później na siebie wpadną, londyńskie doki nie były aż tak duże, zwłaszcza jeśli chciało się w nich cokolwiek załatwić. Nie podejrzewał jednak, że dojdzie do tego jeszcze tego samego wieczoru, akurat w rozbrzmiewającym szantami Parszywym, wśród zapijaczonych, śmierdzących potem żeglarzy i rozlewanych na prawo i lewo trunków nie najlepszej jakości. Zwykle zdawała się omijać takie miejsca szerokim łukiem, stroniąc od towarzystwa kolegów po fachu - czyżby właśnie tutaj szukała swego kuchcika? Bo przecież słyszał już o jej kłopocie, niektórzy z bywalców baru lubowali się w plotkach bardziej niż koło gospodyń wiejskich, zaś alkohol tylko zachęcał ich do mówienia.
Wyłowił z kakofonii dźwięków swe nazwisko, mimowolnie zerknął w kierunku, z którego padło, a na jego usta wypełzł krzywy, nieco wilczy uśmiech. Akurat wznosił szklankę do ust, nim więc odpowiedział, wychylił resztę zawartości, by na koniec odstawić ją na kontuar z cichym stuknięciem. - Borgia - odpowiedział w podobnym tonie, niedbałym gestem wskazując, że miejsce obok jest wolne. Wątpił, by Francesca z niego skorzystała, lecz sama jej obecność w Parszywym zachęcała go do drobnych uszczypliwości. Do rzucania wyzwań. Sprawdzania, kiedy skrzywi się, zmarszczy nos i opuści lokal z wyraźnym obrzydzeniem. - Zgubiłaś się? - dodał na tyle głośno, by bez problemu mogła go usłyszeć, pokazując pracującej tego wieczoru barmance, by jeszcze raz nalała mu to samo. Po krótkiej chwili zreflektował się, zamówił rum i dla Włoszki. - Myślałem, że to tylko twój kucharz ma takie przygody. - Uniósł brwi do góry, wodząc przy tym tym uważnym, lecz nienachalnym wzrokiem po jej ładnej twarzy o wyraźnych kościach policzkowych, zadbanych włosach, bogatym stroju; nie pasowała tutaj. - Napij się. Powiedz, co cię tu sprowadza. Szukasz go? Jak wygląda? - kontynuował już mniej prowokacyjnie, nie chcąc igrać z ogniem zbyt długo; nie widział sensu we wszczynaniu kłótni. Poprawił podwinięcie rękawów koszuli, powiódł dłonią po pokrywającym brodę zaroście, po czym znów sięgnął po wypełnione rumem szkło i wzniósł je w niemym toaście.[bylobrzydkobedzieladnie]



paint me as a villain


Ostatnio zmieniony przez Caelan Goyle dnia 24.01.20 22:09, w całości zmieniany 2 razy
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Przy barze [odnośnik]24.01.20 19:30
Nadzieja, że Goyle jeszcze jakimś cudem nie usłyszał o jej małych problemach ulotniła się w powietrzu jak kamfora już od razu po pierwszym pytaniu, na które z początku nie chciała w ogóle odpowiadać, lecz zmęczenie i brak pomyślunku wzięły górę nad racjonalnym zachowaniem.
Fila via – wyburczała pod nosem, co docelowo dało się po samym tonie głosu odczytać jako łagodne spadaj a wyraz twarzy Francesci jedynie potęgował to wrażenie, chociaż zdawała sobie sprawę, że jej egzotyczne rzucanie przekleństwami nie zrobi na nim najmniejszego wrażenia – plotkujecie gorzej niż kobiety – nie mogła się nigdy nadziwić ile niesłuszności było w twierdzeniu jakoby plotkowanie było domeną kobiet skoro znajdując się niemal wśród samych mężczyzn niejednokrotnie upewniła się w przekonaniu, że to właśnie w porcie pełnym płci brzydkiej wszystkie informacje, w tym plotki, rozchodziły się z zaskakującą prędkością. Ale wiedziała, że poruszanie tego tematu nie miało najmniejszego sensu i skończyłoby się jak zwykle: przerzucaniem się argumentami, które nie prowadziły do niczego poza irytacją – a apodyktyczną czarownicę irytowało niezmiernie to, gdy ktoś nie zgadzał się z jej zdaniem – i niemym przyznaniem racji przez barmankę.
Kapitanie Goyle, zatrważający brak wiary. Może przyszłam specjalnie po to, żeby się z tobą napić? – pokusiła się o cień zmęczonego uśmiechu i wbrew prawdopodobnemu przekonaniu Caelana, zajęła miejsce obok. Jeśli znajdowała się w ostatniej możliwej spelunie w okolicy, to swoje poszukiwania mogła spisać na straty. Odpoczynek zresztą ceniła sobie bardziej niż empatyczne odruchy i gdyby nie wypadek przy pracy, jak nazywała od kilku minut zaginionego kucharza, już dawno relaksowałaby się z kieliszkiem włoskiego wina w domowym zaciszu wśród zwiezionych z daleka kadzideł. W końcu jednak zadecydowała odpowiedzieć się na jego pytanie.
Wygląda jak Włoch, na pewno każdy zwróciłby na niego uwagę – niestety – zwłaszcza tutaj; był zbyt zadbany, chociaż prawie cały zielony na twarzy, kiedy zszedł ze statku – wzruszyła ramionami. Przywykła do tego, że nie każdy z jej gości tolerował pływanie, zwłaszcza pływanie z przygodami po drodze. – Dużo narzekał, wróżę mu marny los jeśli nie wróci – na dobrą sprawę wcale jej to nie obchodziło, ale obawiała się złości Giovanny, która zapewne zaproponowała mu niemałą sumę. W innym przypadku, który głupiec wybrałby pracę w Anglii od włoskiego spokoju? Wreszcie nawet ujęła w dłoń szklaneczkę ze złotawym płynem i oglądnęła zawartość uważnie.
Wspólne picie alkoholu to krok w stronę rozejmu – zasugerowała ostrożnie, swojego przekonania nie wynosząc z domu a z portu i uważnych, krótkich, obserwacji podrzędnej śmietanki towarzyskiej. I chociaż niektóre nieme zasady obowiązujące w tym miejscu wydawały się dość naiwne, czasami łapała się na niewielkim podziwie wobec tego jak łatwe życie musieli prowadzić. Alkohol łagodził obyczaje, nie smakował pewnie nigdy lepiej niż po wcześniejszym spraniu się po twarzach; wokół panowała wojna, ale tutaj nikt się nią nie przejmował. Mieli muzykę, zabawę, dobry humor. I portowe dziwki, którymi brzydziła się bardziej niż kiedykolwiek, przeplatające się na zmianę z interesami i hazardem, w którym była zwyczajnie kiepska. Czy potrzebowali do życia czegoś więcej? Podejrzewała, że na palcach jednej ręki mogła zliczyć, która ze znajdujących się wokół osób miała jakieś ambicje. – Nie boisz się, że samo moje towarzystwo przyniesie ci pecha? – spytała zaczepnie i próbując nie rozpraszać się panującym za jej plecami harmidrem, utkwiła spojrzenie zielonkawych oczu w naznaczonej losem twarzy mężczyzny. Była okrutnie pamiętliwa; nie było więc nic dziwnego w tym, że zapamiętała jedne z pierwszych słów, które skierował pod jej adresem pierwszego dnia, gdy wkraczała na statek ojca nie jako córka, a jako członek załogi.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Przy barze [odnośnik]24.01.20 23:09
Nie znał języka, w którym przemawiała, domyślał się jednak, cóż mogły znaczyć wybrane na tę okazję słowa - i niewiele sobie z nich robił. Gdyby chciała go urazić, zniechęcić czy chociażby sprawić, by z jego uśmiechu zniknęło widmo niecodziennego dla Goyle'a rozbawienia, musiałaby się bardziej postarać. Wyglądało jednak na to, że była zbyt zmęczona, zbyt zmarnowana niedawną podróżą, by odkryć się ze sławnym włoskim temperamentem. Może to i lepiej, nie miała tu wielu przyjaciół, zaś robienie scen w towarzystwie tłumu niekoniecznie życzliwych jej marynarzy mogło skończyć się różnie. Niedbale wzruszył ramionami, przelotnie podchwytując spojrzenie handlarki. - Jestem tylko ofiarą ich plotkarskich zapędów, nie dało się nie usłyszeć o twoim nieszczęściu - wychrypiał bez większych emocji, nie uważając, by ten przytyk w jakikolwiek sposób odnosił się do jego osoby. Lubił wiedzieć, owszem, wszak nie mógł pozwolić sobie na wypadnięcie z obiegu jeśli nie chciał stracić klientów czy zostać wyeliminowanym przez bezwzględną konkurencję, wpaść w sidła magicznej policji. Lecz to, że jakiś kucharz zwiał ze statku Borgiów...? Nie była to informacja bez której nie mógłby się obyć. Nie czerpał też przyjemności ze śledzenia każdego kolejnego kroku czarownicy, miał wiele własnych zmartwień na głowie i to nie tylko tych związanych z toczącą się stale wojną, zaś działalność jej rodziny nie stanowiła dla niego konkurencji. A przynajmniej tak o tym myślał, być może błędnie.
Sięgnął do kieszeni po bibułki i woreczek z tytoniem, miał ochotę zapalić, wszak w zastałym powietrzu unosiła się nie tylko nieprzyjemna woń potu, ale i zmieszane zapachy alkoholu, kręcących w nosie perfum, tytoniu. Kopcił na tyle często, że trudno byłoby mu bez tego spędzić wieczór; nie zastanawiał się nawet, czy kobiecie będzie to przeszkadzać. - Doprawdy? Chcesz powiedzieć, że mnie śledziłaś? I specjalnie dla mnie postanowiłaś zabawić się w Parszywym Pasażerze? - Użył pełnej nazwy przybytku, by podkreślić absurdalność zadanego pytania; to nie było miejsce, w którym bawiły się takie jak ona. W jego głosie pobrzmiewała ironia, oboje wiedzieli, że nie po to tutaj przyszła, mimo to z jakiegoś powodu wdawał się w tę niespodziewaną rozmowę, nie spławiając Borgii jedynie krótkimi, charakterystycznymi dla siebie burknięciami. Pokiwał krótko głową, gdy zajęła miejsce obok, lecz nie skomentował tego choćby słowem. Zamiast tego spojrzał na nią z góry, chcąc zaobserwować, czy wykona jeszcze kolejny odważny ruch i wychyli szklaneczkę rumu, czy może wzgardzi portowym napitkiem. - Nie wydaje mi się, żebym go widział - przyznał, po czym ulokował pieczołowicie skręconego papierosa między wargami, odpalił go różdżką. Zaciągnął się, wypuścił z płuc chmurę siwego dymu i dopiero wtedy kontynuował. - Nie przyszedłby tutaj, inaczej już byś o tym wiedziała. Po co go tutaj przywiozłaś? I dlaczego postanowił zniknąć? - Przeniósł na bladą twarz Włoszki spojrzenie, w którym na próżno było szukać większego zainteresowania czy współczucia. Próbował jedynie zrozumieć, do czego doszło. I czy to jej wybuchowy temperament sprawił, że kucharz wolał już rozpłynąć się w tłumie niż przebywać z nią choćby chwilę dłużej.
- Rozejmu? - powtórzył powoli, dopiero teraz w jego spojrzeniu pojawiło się coś na kształt zdziwienia. Wypił już dwie szklaneczki rumu, głowę miał jednak twardą, nie miał więc problemów z trzymaniem emocji na wodzy, ukrywaniem ich pod maską opanowania. Wciąż był trzeźwy, lecz zamierzał ten stan zmienić; mieli młodą godzinę. - Chcesz powiedzieć, że toczymy jakąś wojnę, o której nie wiem? - Znów uniósł brwi, mimowolnie lustrując wzrokiem całą sylwetkę rozmówczyni; była mała, drobna, do tego wciąż młoda, a mimo to jakoś dawała sobie radę w ich niezbyt przyjaznym, zdominowanym przez mężczyzn świecie. Jeszcze nie utonęła, dosłownie i w przenośni. - Dopóki nie towarzyszysz mi na statku, to nie - odparł bez choćby cienia wstydu; pamiętał, co jej wtedy powiedział i nadal nie zmienił zdania na temat kobiet przebywających na pokładach żaglowców. Na jakichkolwiek pokładach. Niedawna, a przy tym tragiczna w skutkach, wyprawa z Rookwood tylko utwierdziła go w przekonaniu, że stare marynarskie porzekadło nie przyjęło się bez powodu. - Nie boisz się, że przebywanie tutaj przyniesie ci pecha? Albo coś gorszego? - Bezwiednie przeczesał krótko ścięte włosy, następnie sięgnął po swój rum, nie zwracając przy tym większej uwagi na to, co działo się za ich plecami; przywykł już do marynarskich śpiewów, nerwowych krzyków i piskliwych śmiechów obłapianych dziewcząt.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Przy barze [odnośnik]26.01.20 19:21
Kobiety bywają nieprzewidywalne – przypomniała mu sławetne studium psychologiczne każdej kobiecej istoty stąpającej po tym świecie, stukając mimowolnie paznokciami w zdarty z resztek farby drewniany blat i robiąc stosowną pauzę, dodała po chwili: – twierdzą, że nie lubią takich miejsc a tak naprawdę są ich bardzo ciekawe, podobnie ciekawe są gburowatych kapitanów, którzy wydają im się egzotyczną rozrywką tylko dlatego, że zawsze były przed nimi ostrzegane – westchnęła, zerkając na woreczek z tytoniem i niemal w tej samej sekundzie oprzytomniała, przypominając sobie, że jej przywieziony z zagranicy smakowy tytoń prawdopodobnie zgubił się podczas gorączkowych przeszukiwań portu. Na domiar złego nie posiadała żadnego zapasu, więc tym bardziej Giovanna miała wobec niej spory dług wdzięczności, który zapisała sobie na odpowiedniej liście w pamięci. Mimo to, kontynuowała:
Nie mów, że tam gdzie pływacie nigdy nie trafiłeś na taki przypadek – szybko i być może nie do końca sprawnie odwróciła uwagę od swojej osoby na kobiecy ogół, bo w gruncie rzeczy lubiła opowieści z podróży. Nawet te, których raczej słyszeć nie powinna, jednak coś podpowiadało jej, że wymuszony humor Goyle'a wcale nie zamierzał wdawać się w tę dyskusję. Nie pomyliła się zresztą prawie, kiedy zamiast usłyszeć szerszą odpowiedź na swoją zaczepkę, od razu powrócili do tematu jej zguby.
Ciekawość to pierwszy krok do wiecznego potępienia a wystarczy, że już jedną nogą w nim stoisz – nie zamierzała zdradzać mu żadnych szczegółów i powodów, dla których specjalnie fatygowała się po kucharza mimo wszystko pozostając czujną. Ta informacja przecież mu nie była potrzebna do szczęścia. Wiedziała jednak, że z punktu widzenia osoby trzeciej ta sytuacja mogła wydawać się przesadzona, gdy nie mieli powodów do paniki. Z jej punktu widzenia sytuacja mogła stać się tragiczna skoro wiedziała na jakich warunkach przewoziła na swoim statków ludzi. Do tej pory nigdy nie miała problemu z nadbagażem w postaci pięknych dziewcząt zwożonych na prośbę siostry, lecz w głębi ducha pamiętała, że posłańcom i pośrednikom zawsze ucinano pierwszym głowy. A ona swoją głowę bardzo lubiła. Od problemów trzymała się z daleka, chociaż sama w sobie była kłopotem. – Źle zniósł podróż, zatrzymali nas w porcie na dłużej niż trzeba, później nie sprzyjała nam pogoda – westchnęła na samo wspomnienie ostatnich kilku dni – w dodatku to jest na tyle istotna dostawa, że nie na rękę mi są poszukiwania jej części – jej temperament nie odgrywał żadnej roli w zniknięciu człowieka skoro posiadali wiele cech wspólnych: w końcu w obojgu płynęło sto procent włoskiej krwi. Dla równowagi różnica charakterów i fakt, że przestała tolerować jego widzimisię zaledwie po odbiciu z portu w nieszczęsnej Walencji zapewne znacznie wpłynęła na komfort kucharza – tylko na to już nic poradzić nie mogła.
Wszyscy wiemy, że każdy w tym miejscu źle mi życzy i na pewno nikt nie pokusiłby się o wypicie ze mną – kiedy wreszcie przestała oglądać alkohol, który w życiu próbowała może dwa razy, ponownie na przekór myśli Caelana, opróżniła szkło. Przez twarz Włoszki przemknęło wprawdzie skrzywienie, ale nie zająknęła ani słowem; zawsze mogło być gorzej. Na jego pytanie jednak nie odpowiedziała, a zamiast tego zwróciła się doń bokiem, żeby mieć lepszy widok nie tylko na swojego rozmówcę, ale i na salę.
Coś gorszego? – powtórzyła, chcąc, żeby rozwinął tę myśl.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Przy barze [odnośnik]27.01.20 18:09
Jego humor nie był wymuszony - wszak żeglarz nie widziałby powodu, by silić się na choćby cień grzeczności, na względną rozmowność, gdyby więc nie miał ochoty na tę zaskakującą wymianę zdań, odpowiadałby burkliwie, niechętnie... lub wcale. Lecz nawet w chwilach takich jak ta, gdy był już nie aż tak spięty, miał dobry humor z powodu nadspodziewanie udanych interesów, mógł sprawiać wrażenie zdystansowanego, gruboskórnego, nietaktownego. Wszak takt był jednak ostatnim czym przejmowano się w Parszywym Pasażerze, z kolei on sam nie przywykł do traktowania kobiet z przesadną kurtuazją. - Nieprzewidywalne - powtórzył powoli, cicho, pod nosem; kogoś mu to określenie przypomniało, jasnowłosą wiedźmę o ciętym języku i szalonym błysku w oku. Widzieli się ledwie kilka dni wcześniej, długimi godzinami odreagowywali wspólne polowanie na wilkołaka, Goyle wciąż jednak czuł pewien niedosyt... Lecz dalsza część wypowiedzi Włoszki skutecznie oderwała jego myśli od zajętej tego wieczoru Rookwood, sprawiła, że zogniskował spojrzenie na drobnej twarzy rozmówczyni. Dalsza część opisu nijak nie pasowała do szalonej Śmierciożerczyni, za to podejrzanie dobrze współgrać mogła z sylwetką siedzącej obok handlarki. - Egzotyczną rozrywką - odezwał się znowu, leniwie wypowiadając kolejne zgłoski, drapieżnie mrużąc przy tym oczy; nikt go tak jeszcze nie nazwał, musiał jej to przyznać. Kącik ust drgnął mu w wyrazie rozbawienia, choć stale starał się zachować trzeźwość umysłu; czy była to jedynie niewinna kokieteria, specyficzny sposób prowadzenia rozmowy, czy może raczej zawoalowana propozycja...? Nie podejrzewał jej o rozwiązłość, bezpruderyjność, zawsze jednak mógł się mylić. - Tam, gdzie pływamy, trafiałem już na przeróżne kobiety, mniej lub bardziej nieprzewidywalne. - Nie było tajemnicą, że marynarze lubili rekompensować sobie trudy podróży nie tylko pitym na litry alkoholem, ale i rozkoszami alkowy, bliskością bez zobowiązań. Zaś obrączka, którą nosił, zwykle nie przeszkadzała mu w znalezieniu chętnej czarownicy. - Nie sądziłem jednak, że natrafię na taki ciekawski przypadek tu i teraz - dodał, niewiele robiąc sobie z tej nieudolnej próby zmiany tematu i tego, czy przypadkiem nie zawstydzi jej podobną uwagą. Lecz przecież sama zaczęła, sama tego chciała. - To co mówili o tych gburowatych kapitanach, hm? Że należy trzymać się od nich z daleka, bo...? - Urwał, dając jej pole do popisu. Widać było, że w pewien sposób bawi go kontynuowanie rozpoczętej przez nią dyskusji; nie mógł jednak odmówić jej racji, zdarzało mu się przecież spotykać takie dziewczęta - zwykle bardzo młode, a przy tym zahukane, głupio lgnące do mężczyzn, którzy nie mogli zaoferować im niczego ponad wyzute z romantyzmu uniesienie. Ona jednak taka nie była, nie tego szukała - a mimo to siedziała tu z nim, próbowała wybadać jego reakcje. Dlaczego? Z nudów?
Bezwiednie dotknął naznaczonej tatuażem szyi, przelotnie zerkając przez ramię ku zatłoczonej, ginącej w oparach dymu sali; doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że łatwo było straszyć jego osobą podlotki, nie miał jednak sobie nic do zarzucenia - uważał się za wiele bardziej porządnego niż wielu stawianych na piedestale lordów. Powiódł wzrokiem od wykrzykujących kolejne wersy szantów pijaków, przez pracującą tego wieczoru barmankę, aż do siedzącej obok, sprawiającej na nim niezwykle kruche wrażenie Włoszki. Pokiwał krótko głową, gdy dość oględnie odpowiedziała na zadane pytania. - W takim razie oby się znalazł nim narobi ci większych problemów - mruknął, a następnie upił spory łyk wciąż znajdującego się w trzymanej szklance alkoholu. Kucharz albo wpakował się już w niemałe tarapaty, albo, przerażony londyńskimi dokami, sam próbował odnaleźć drogę powrotną do Borgii; nie widział innej możliwości. Zaraz później zmarszczył brwi, nie do końca zgadzając się z jej kolejną wypowiedzią. - Może i źle ci życzą, ale nie wiem, czy którykolwiek odmówiłby napicia się w twoim towarzystwie - naprostował bezceremonialnie; była zadbaną czarownicą o nietutejszej, przykuwającej wzrok urodzie i choć wielu chciałoby się jej raz na zawsze pozbyć z ich portu, wpierw woleliby jednak zadrzeć spódnicę do góry i sprawdzić, czy to, co mówią o ognistym temperamencie podchodzących z jej stron kobiet, było prawdą, czy jedynie pogłoską. - Wiesz przecież, że w Parszywym dochodzi do naprawdę parszywych sytuacji. - Spojrzał ku zademonstrowanemu profilowi, swobodnie wodząc wzrokiem od wyraźnie zarysowanych kości policzkowych do charakterystycznej linii ust. Musiała wiedzieć, po tych rewirach kręciła się nie od dziś. - Alkohol zbyt dobrze współgra z tendencją do przemocy, Borgia - dodał z kamienną twarzą, a następnie przyłożył szkło do ust, przechylił głowę i dopił swój rum. Ledwie wczoraj wynieśli stąd trupa, nie musiał puszczać wodzy fantazji, by mieć ją czym straszyć.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Przy barze [odnośnik]01.02.20 20:23
Takt w Parszywym Pasażerze był ostatnim, czego można było się po kimkolwiek spodziewać, więc wykazując się całkowitym zrozumieniem wobec tej zasady czarownica bez pytania sięgnęła po bibułki i woreczek z tytoniem jeszcze leżące swobodnie przed Caelanem. Nie spoglądając nawet w stronę kapitana, lecz czując na sobie wilcze spojrzenie, zgrabnie zabrała się za skręcanie papierosa i jednocześnie słuchała tego co miał do powiedzenia. Odniosła wrażenie, że być może nie do końca się zrozumieli lub że to ona nie do końca dobrze się wyraziła, ale nie uznała tego za żadną przeszkodę w kontynuowaniu niezamierzonych słownych zaczepek.
Ciekawe przypadki są bliżej niż nam się wydaje – odparła krótko, po czym z nie mniejszą bezczelnością wsunęła skręconego papierosa między wargi i nachyliła w stronę swojego rozmówcy. Kiedy już zapaliła, wyprostowała się z powrotem, zgarniając za ucho długie, splątane wiatrem pukle. – W moim przypadku uczyli mnie, że kapitanowie są moją konkurencją i gdyby musieli utopiliby mnie w szklance wody – ucięła temat. W gruncie rzeczy mówiono tak o każdym, kto zajmował się zakrojonym na szeroką skalę handlem i znajdował się w pobliżu, więc po pewnym czasie zaczęła patrzeć na ów zasadę przez palce; stosując swoje kryteria i obserwacje dawała każdemu w branży pewien kredyt tolerancji, i dopóki nikt nie wchodził jej w drogę nie widziała powodu by wkraczać na wojenną ścieżkę.
Przemocy wobec kobiet używają tylko słabeusze, Goyle – powiedziała niemal machinalnie, przesuwając znużonym spojrzeniem po obecnych w pubie osobach – znaczna część z nich już ledwo trzyma się na nogach –  wzruszyła ramionami; alkohol nie szedł w parze ani z racjonalnym myśleniem ani tym bardziej z fizyczną sprawnością, więc – przynajmniej na razie – nie czuła się w żaden sposób zagrożona. Dziwiła się zresztą, że Caelan wciąż zapominał o jednym drobnym fakcie: nie musiała przebywać w takich miejscach non stop by być do nich przyzwyczajoną i zaznajomioną z tubylcami, a w związku z tym była w jakiś sposób przygotowana na wszelkie okoliczności i nawet wynoszenie trupa z miejsca pełnego ludzi nie robiło na niej szczególnego wrażenia. Czarodziejski świat nigdy nie był bezpieczny i kolorowy, w ostatnich miesiącach jedynie ta sytuacja się nasiliła i wiedział o tym każdy kto wykazywał jakiekolwiek zainteresowanie czymś więcej poza czubkiem własnego nosa. – Dlaczego zresztą sądzisz, że większa krzywda może spotkać mnie niż barmankę, która nie ma wcale lepszej postury ode mnie? – uniosła brew i wreszcie na chwilę skonfrontowała spojrzenie zielonkawych jak morska woda tęczówek z łagodnym chłodem niebieskich oczu mężczyzny. – Doceniam twoją niezamierzoną troskę, ale poradzę sobie – zapewniła na sam koniec sarkastycznie i przesuwając opróżnioną od dłuższej chwili szklaneczkę w stronę barmanki, odwróciła się do niej przodem. Gwar, gorąc i kobiece piski już powoli zaczynały drażnić jej uszy, nerwy, w konsekwencji przyciągając coraz bardziej nieznośne bóle głowy. – Nie rozumiem jak można tu przebywać dla przyjemności – wyburczała pod nosem i w międzyczasie rozmasowała opuszkami pulsujące skronie, wiedząc, że jej czas w tym kołchozie dobiega końca.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Przy barze [odnośnik]02.02.20 12:07
Było to dość bezczelne, że jak gdyby nigdy nic sięgnęła po zostawione na wyżłobionym, pozalewanym alkoholem kontuarze bibułki i tytoń, mimo to z ust żeglarza nie wydobyło się jednak żadne słowo. Zamiast tego chrząknął cicho, a następnie powiódł wzrokiem za sprawnymi ruchami palców kobiety; wyglądała, jakby miała wprawę, najwidoczniej nie robiła tego po raz pierwszy. - Na zdrowie - skomentował po chwili, kiedy skończył już zaciągać się swoim papierosem, wydmuchał chmurę dymu gdzieś w bok. Nie mógł mieć pojęcia, na ile dobrze się zrozumieli, a na ile błądził we mgle, dlatego też ograniczał się do rozmowy. Niezobowiązującej i urozmaicającej wieczór, owszem, lecz przy tym bezpiecznej. - Możliwe - odpowiedział leniwie, bez zbędnych emocji; było to tylko gdybanie, wolał rozmawiać o konkretach. W końcu pokiwał niby to w zamyśleniu głową, gdy odpowiedziała na zadane pytanie, a przy tym pozornie porzuciła dwuznaczności. - I to sprawia, że są tacy ciekawi? Egzotyczni? - odezwał się znowu; nie wyglądał na przekonanego, kącik jego ust wciąż wyginał się w niewielkim uśmiechu. Zdążył już poznać kobiety na tyle, by wiedzieć, że są i takie - zafascynowane tym, co leży poza ich zasięgiem, nieodpowiednie i groźne. Lecz czy właśnie o to jej chodziło? - Czy może jedynie nie chcesz już o tym rozmawiać? - Uniósł do góry brwi, swą ostatnią uwagą próbując ją sprowokować do dalszych wynurzeń - lub chociażby zobaczyć, jak zareaguje. Czy będzie miała siłę, żeby się złościć, czy może raczej zawstydzi się, ucieknie.
- A to cokolwiek zmienia? Słabeusz czy nie, skrzywdzić dalej może. - Zwykle stawał w obronie kobiet, kiedy tylko widział, że któraś potrzebuje pomocy, że narzuca się jej schlany w trzy dupy, a przy tym agresywny jegomość, nie rozumiał jednak, dlaczego Borgia zdawała się ignorować ewentualne zagrożenie ze strony niechętnych jej, a przy tym rozochoconych przez alkohol czy inne używki marynarzy. Zupełnie jakby chciała, by doszło do jakiejś konfrontacji. - Może, a może mają twardsze głowy niż ci się zdaje. - Wzruszył ramionami, przelotnie oglądając się przez ramię, wodząc obojętnym wzrokiem po ogorzałych, wykrzywionych w pijackich grymasach mordach, a także częściowo roznegliżowanych ciałach rozchichotanych panienek. Było jeszcze wcześnie, zaś zabawa w Parszywym zwykła trwać do samego rana. - Bo barmanka jest u siebie, zaś pani Boyle obdarłaby ze skóry kogokolwiek, kto odważyłby się ją tknąć. Tak samo zresztą jak jakąkolwiek z innych pracujących tu dziewczyn - odpowiedział spokojnie, leniwie tłumacząc handlarce niepisane zasady lokalu, nie uciekając wzrokiem przed jej podszytym kpiną spojrzeniem. Przez krótką chwilę myślał o Philippie, lecz może to i lepiej, że nie polewała tego wieczoru - jeszcze nie zdobył dla niej tego, co obiecał przywieźć zza morza przy ostatnim spotkaniu. - Skoro tak uważasz - dodał, nie odnosząc się do słów o rzekomej trosce; nie wydawał się być przekonanym, lecz przecież skoro uważała, że sobie poradzi i nie ma powodów do strachu, nie miał zamiaru kontynuować tematu. - To dlaczego tu przebywasz, Borgia? - Zaciągnął się papierosem, gestem poprosił o kolejną dolewkę rumu. Wiedziała przecież, że kucharza tutaj nie było, a mimo to nie wychodziła, z niewiadomych powodów znosząc męczący hałas, kręcące w nosie zapachy. Nadal nie zaspokoiła ciekawości?



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Przy barze [odnośnik]02.02.20 17:49
Czarownica zacisnęła suche wargi i podniosła wzrok na Caelana, żałując w głębi ducha, że nie odwróciła się na pięcie przed paroma minutami opuszczając parszywy przybytek. Mimo to dostrzegła wyraźnie, że w jakimś stopniu go zaintrygowała: zamiast pokiwać głową, odejść, czy machnąć ręką, dał się wciągnąć w niezamierzoną prowokację. Pochyliła się nieznacznie w jego stronę, wpatrując się w naznaczoną życiem męską twarz jakby była ładunkiem wybuchowym, mogącym lada chwila eksplodować, nie podejrzewając, że za niedługo role się odwrócą – i to ona rzeczywiście stanie się tykającą bombą.
Nie o to mi chodziło – zaciągnęła się papierosem i oparła łokieć o bar a dłoń o podbródek – nie sądzę, że po kilku latach przebywania w takim towarzystwie można jeszcze dostrzegać w nim rozrywkę – znała takich jak on; znała takich jak pijani ludzie za jej plecami. Wiedziała do czego byli zdolni, jak się zachowywali, pamiętała już nawet na pamięć część odzywek, które na początku wprawdzie kuły ją po uszach, a do których przywykła po pewnym czasie. Pamiętała jednak co kierowało nią wtedy, gdy była młodsza, do portu przychodząc sporadycznie razem z rodzicami. Takich jak siedzący obok człowiek podziwiała za siłę i umiejętność trzymania wszystkich twardą ręką, za niedostępność i skupienie na celu, aspekty wizualne spychała zaś na drugi plan, choć podejrzewała, że to głównie one kierowały dziewczętami niezaznajomionymi z ludźmi związanymi z morzem.
Ludzie lubią nieznane – uśmiechnęła się ledwo zauważalnie w panującym półmroku pubu – a to co jest nieznane traktują jako egzotyczne, inne – kontynuowała lakonicznie, jak gdyby co najmniej któryś raz z rzędu wyjaśniała komuś to samo – uważasz, że dziewczęta z dobrych domów znają środowisko marynarzy i kapitanów, piratów, postawnych, pokrytych tatuażami, przebywającymi w takich miejscach jak to i odwiedzających miejsca, o których mogły nawet nigdy nie słyszeć? – mimowolnie zerknęła na nachodzący na szyję tatuaż – czytają książki, słyszą opowieści; wyobraź sobie lady, która trafia do takiego miejsca, na początku przyjdzie strach, później tłumiona ekscytacja... ale niestety muszę cię rozczarować, nie jestem najlepszym źródłem do wyjaśniania takich rzeczy – skwitowała, czując, że rozmowa powoli zaczynała kierować się na niewłaściwe i niewygodne dla niej tory. Nie była nigdy po tamtej stronie, od dziecka zaznajamiała się ze środowiskiem, w którym od lat pracowała. Może gdyby nie była tym, kim jest, nie zajmowała pozycji przypisanej według społecznych norm płci męskiej, potrafiłaby wyliczyć to, co mogłaby uznać za egzotyczne w jego osobie – niestety rzeczywiście traktowała go jako swojego potencjalnego konkurenta i ewentualne zagrożenie.
Jeden niewygodny temat przerodził się w drugi, który zdecydowanie ugodził jej damskie ego. Zażenowana tym, że tak łatwo dała się podpuścić, zgasiła ostentacyjnie papierosa w prowizorycznej popielniczce.
Mi da sui nervi – spiorunowała go wzrokiem, zaciskając dłoń na materiale płaszcza – Jeśli ktoś mnie tknie, narazi się mojej rodzinie. A kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, że odpowiednie zaklęcia rozwiązują sprawę – Borgia zawsze była zbyt pewna siebie i miała świadomość, że kiedyś ta pewność przysporzy jej kłopotów. Z drugiej strony była pewna, że gdyby cokolwiek jej się stało, Giovanna byłaby pierwszą osobą, która odpowiednio zajęłaby się delikwentem i nie ulegało wątpliwościom, że Włoszka nie powstrzymałaby się przed żadną metodą. Jako siostry były ze sobą bardzo zżyte i wiązała je siostrzana przysięga; w imię starszej potrafiłaby kogoś zabić i ufała, że druga zrobiłaby to samo.
Podobno jest niepisana zasada, że niehandlowanie na morzu jest traktowane jak niepicie na lądzie; kto nie sprzedaje i nie pije, ten donosi – improwizowała – nadrabiam błędy z przeszłości, asymiluję się ze społeczeństwem a przy okazji szukam sobie przyjaciół, mio caro – dodała kąśliwie. Powietrze drżało i pulsowało od gorąca i potu, a ciemnowłosa milknąc, przeczesała włosy palcami, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w jakiś sobie tylko znany punkt po drugiej stronie baru. Jej intencją nigdy nie było zbytnie przystawanie z takimi ludźmi, jak ci tutaj; zawsze uważała się za lepszą i ważniejszą, wiedząc, że nie przystoi jej picie w takim miejscu. Dziś jednak nie kierowała się żadną z tych rzeczy ani nie doszukiwała się powodów, przez które jeszcze tutaj siedziała.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Przy barze [odnośnik]07.02.20 10:59
Przez dłuższy czas słuchał jej w milczeniu, pozwalając, by rozwinęła temat lub też stłumiła go w zarodku; nie wiedział, na co się zdecyduje, co podpowie Borgii kobieca duma, włoski temperament, a co podyktuje ciekawość - lub cokolwiek, co tak naprawdę trzymało ją w progach Pasażera. Przyszła, by sprawdzić, czy nie ma wśród nich zbiegłego kucharza, był skłonny w to uwierzyć, lecz to nijak nie tłumaczyło, dlaczego jeszcze stąd nie wyszła. Był odwrócony do niej bokiem, kątem oka spoglądał ku pochylającej się ku niemu twarzy Franceski, leniwie dopalając skręconego ledwie chwilę temu papierosa. Pokiwał krótko głową w geście, który wyrażać mógł zrozumienie lecz równie dobrze powątpiewanie; może to kwestia krążącego w krwioobiegu alkoholu, może udanych interesów, a może samej wymiany zdań, zachowania kobiety, lecz Caelan nie mógł pozbyć się tej odrobiny rozbawienia, która towarzyszyła mu przez cały czas trwania ich spotkania. Wzruszył ramionami, nie odnosząc się do pierwszej wypowiedzi czarownicy - niewątpliwie, jeśli kierowała kimś jedynie fascynacja nieznanym, towarzystwo żeglarzy, lub czyjekolwiek inne, mogło dość szybko obrzydnąć. Gromada z doków tym prędzej i dotkliwiej odzierała z wszelkich złudzeń, że nie miała zahamowań.
- To zależy z jakich dobrych domów - odpowiedział, rozbierając dalszy ciąg wywodu na czynniki pierwsze. Goyle'owie uchodzili za szanowaną w pewnych kręgach rodzinę, do tego rodzinę o odpowiednich korzeniach i poglądach, lecz czy mieścili się w jej definicji? Zapewne nie. Musiała myśleć o tych wyżej, o jeszcze cięższych sakiewkach i statusie krwi popartym przez skorowidz Nottów. - Ale tak, rozumiem, o co ci chodzi, spotykałem już i takie dziewczęta, Borgia. - Potwierdzała tylko to, o czym sam wcześniej pomyślał. Zapatrzenie w to, co obce, zakazane przez surowych rodziców... Ile już panien skończyło na bruku, lub jeszcze gorzej, przez takie ciągoty? Ile przeklinało dzień, w którym podjęły decyzję o wycieczce do doków? Usta kapitana wygiął niewielki uśmiech, nie był on jednak kierowany do rozmówczyni, nie pojawił się on również świadomie. Była to reakcja na powracające wspomnienia, mniej lub bardziej przyzwoite, niewątpliwie krążące jednak wokół poruszanego przez nich tematu. Na pewno nie zamierzał się przed nią otwierać, zdradzać z faktem, czy zdarzyło mu się poznać jakąś zagubioną, wiedzioną na pokuszenie lady bliżej, czy była to jedynie fantazja większości przebywających w tawernie mężczyzn. - Nie jesteś? Myślałem, że nadal czujesz się tu obco. Lecz z drugiej strony, na pewno jednak poznałaś wystarczająco wielu marynarzy, by mieć ich serdecznie dosyć - mruknął pod nosem, znów skupiając się na tu i teraz, nie zaś na swych zamorskich podbojach. Słyszał, że owdowiała, wciąż jednak była młoda, a z tym nazwiskiem mogła liczyć na kolejne dobre małżeństwo, o ile mówiąc dobre miało się na myśli lukratywną umowę handlową, przekazanie odpowiednich genów, kultywowanie wielowiekowych tradycji. Nie szukała przecież wśród nich męża.
Zmarszczył brwi, gdy nieoczekiwanie zareagowała jakimś włoskim wtrętem, wyraźnie wzburzona jego uwagą. - Oczywiście, narazi się twojej rodzinie - powtórzył po niej bez większych emocji; nie wątpił w to, że mściliby się za każdą, choćby najmniejszą krzywdę, która by ją tutaj spotkała. - Nie każdy jednak myśli na tyle trzeźwo, by o tym pamiętać - burknął, wciąż będąc dalekim od przekonania, że była tutaj bezpieczna. To jednak nie był jego interes, a skoro sama się o siebie nie bała, on nie zamierzał jej do tego zmuszać, choć niewątpliwie jej pewność siebie prowokowała go do dalszych uwag. Przez usta żeglarza przemknął cień uśmiechu, gdy Borgia odpowiedziała na niewygodne pytanie - choć przecież oboje wiedzieli, że żadna z tego odpowiedź, wszak ani nie naprawiała żadnych błędów, ani tym bardziej nie szukała tu sobie przyjaciół. - Brzmi to niezwykle przekonująco - sarknął, kręcąc trzymaną w dłoni szklaneczką, obserwując poruszający się w niej alkohol. W końcu przyłożył ją do ust, wziął kolejny łyk rumu i głośno go przełknął. - Nie wiem tylko, na co ci przyjaciele z Parszywego. Chcesz kogoś zabić? - Uniósł do góry brwi, wyraźnie poddając jej słowa w wątpliwość. Z pewnością znalazłaby tu jakiegoś zakapiora, który mógłby, za odpowiednią opłatą, pomóc z pozbyciem się niechcianego delikwenta, lecz chyba nie o to chodziło.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Przy barze [odnośnik]10.02.20 21:02
Ciemnowłosa przeczuwała, że mężczyzna mimo wszystko dalej upierał się przy swoim i nie uwierzył w jej wyjaśnienia, że nie do końca o tym mówiła, czy też, że nie jest najlepszym źródłem informacji w takich tematach, ale nie miała zamiaru kontynuować tej rozmowy. W gruncie rzeczy pogubiła się w połowie i tracąc wątek, straciła również zainteresowanie tematem, który zapewne po co najmniej kolejnych dwóch szklaneczkach rumu mógł być zabawny i owocny. W swoim przekonaniu utwierdziła się zresztą chwilę później, gdy zostało wymierzone w nią pytanie.
Kiedyś wrócimy do tego tematu – bąknęła na odczep się w ogóle nie zakładając, że którekolwiek z nich będzie pamiętało tę rozmowę za kilka dni. Ot, luźna, dziwna pogawędka, która niekoniecznie wnosiła coś w tę znajomość, ale bywało i tak, że to właśnie te najdziwniejsze rzeczy kojarzyło się z drugą stroną bardziej niż jego chociażby osiągnięcia. Teraz jednak nie zastanawiała się nad tym, że już w pierwszej rozmowie od długiego czasu poruszyła kwestię egzotycznych kapitanów i marynarzy, a przy tym dziewcząt z dobrych domów. Po kolejnym argumencie dotyczącym rodziny i zagrożeń, które niosło za sobą przebywanie w zatęchłym barze, również straciła siły do kontynuowania. Mogli nie pamiętać – wystarczyło, że pamiętałaby ona a zemsta najlepiej smakowała na chłodno i z pewnością byłaby przemyślana. Odkąd Giovanna zaczęła dokształcać się w dziedzinach, które ona z kolei jeszcze omijała, i odkąd miała wokół siebie tylu zaklinaczy przedmiotów, czuła się bezpieczniejsza i pewniejsza siebie. Sama doświadczyła na sobie dwukrotnie skutków przebywania w pobliżu lekko przeklętego przedmiotu i nie polecała tego nikomu.
Później z kolei również i Borgia uniosła brew, konfrontując swoje spojrzenie ze wzrokiem Caelana. Czy on naprawdę sądził, że potrzebowała obcego człowieka do zabijania zarządzając statkiem i pochodząc z włoskiej licznej rodziny?
Wytrawna dama nie brudzi sobie rąk, mam ludzi od tego – odparła pół żartem pół serio, tak, że ciężko było wywnioskować czy skłania się ku prawdzie, czy ku czystemu ironicznemu odgryzieniu się a po tych słowach nie dodała nic więcej, skutecznie ucinając temat. Jej czas rzeczywiście dobiegał końca w tym miejscu i nie widziała ani sensu ani powodu, dla którego mogłaby zostać dłużej; atmosfera za jej plecami gęstniała, robiło się coraz głośniej i mgliściej przez nawarstwiające się kłęby dymu zmieszane z oparami alkoholu i dymu. W dodatku ból głowy narastał a posmak porażki i irytacji na zaginioną przesyłkę drażnił jedynie jej kubki smakowe. Podnosząc się więc z miejsca, poprawiła płaszcz i omiotła wzrokiem swoją potencjalną drogę do wyjścia.
Wspomnisz moje słowa, Goyle – odezwała się, a potem niespodziewanie zbliżyła do mężczyzny i pochyliła się nad jego uchem, drażniąc delikatną skórę szyi swoimi rozpuszczonymi włosami – jeszcze kiedyś zobaczysz, że wspólnie i po przyjacielsku wypijemy za interesy między naszymi rodzinami – nie dając mu jednak możliwości odpowiedzi, skierowała się szybkim krokiem do wyjścia. Naturalnie Borgia była świadoma sytuacji, która miała miejsce dawniej między ich rodzinami i wzgardzenia przez Goyle'ów propozycją wspólnych interesów, a także zdawała sobie sprawę z niechęci jaką żywili wobec włoskiej, napływowej rodziny, choć już od lat zamieszkującej angielskie tereny. Póki co nie miała ani powodu ani pomysłu na podjęcie kolejnej próby wychodzenia z propozycją – nie lubiła porażek i chociaż znosiła je z podniesioną głową, nie cierpiała gorzkiego smaku potrafiącego się przypomnieć w najmniej oczekiwanym momencie.

zt


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Przy barze [odnośnik]08.03.20 19:05
- Oczywiście - odpowiedział po chwili, godząc się na taki koniec tematu, choć doskonale wiedział, że już nigdy do niego nie wrócą, że najwidoczniej coś ułożyło się nie po jej myśli. No cóż, zdawał sobie również sprawę z faktu, że nie był najwdzięczniejszym rozmówcą, że mógł nie podążyć w zaplanowanym przez Borgię kierunku, świadomie lub nie zlekceważyć wysyłane przez nią sygnały. Nie nawykł do rozmawiania z takimi czarownicami - pewnie przedzierającymi się przez świat należący do nich, mężczyzn. Może nawet aż zbyt pewnie, skoro lekceważyła grożące jej w Parszywym niebezpieczeństwo; nie wiedział, czy jest to podyktowane brakiem rozsądku, wpisaną w krew brawurą, czy raczej wynikiem doskonałego poznania swych możliwości.
Upił kolejny łyk alkoholu, po czym sięgnął po paczuszkę z tytoniem, schował ją do kieszeni płaszcza i podchwycił spojrzenie intensywnie wpatrującej się w niego kobiety. Miała od tego swoich ludzi? W kąciku ust żeglarza pojawił się cień uśmiechu, nic jednak nie powiedział. Skoro nie szukała tutaj zbirów mogących pomóc z pozbyciem się niechcianej konkurencji, zbiegłego kucharza czy innego delikwenta, to nie wiedział już, po co przekraczała próg tej lubianej przez niego, lecz niewątpliwie podłej knajpy. Lecz czy powinien się dziwić? Nie pamiętał już, kiedy ostatnio spotkał kobietę, której zachowanie mógłby określić mianem logicznego.
Zamarł w bezruchu, gdy tak niespodziewanie skróciła dzielącą ich odległość, pochylając się do jego ucha, drażniąc odsłoniętą szyję rozpuszczonymi włosami. Starał się nie wdychać towarzyszącego Borgii zapachu perfum, nie reagować w żaden widoczny sposób, choć krążący w krwioobiegu alkohol nie pomagał. Nim zdołał zebrać się w sobie i odpowiedzieć coś, cokolwiek, Francesca przepychała się już między klientelą Parszywego w stronę wyjścia, odbierając mu tym samym szansę na skomentowanie tego odważnego stwierdzenia. - Przekonamy się - mruknął pod nosem, nie bez sceptycyzmu, mimowolnie odprowadzając czarownicę wzrokiem. Dopóki nie stawali się swoją bezpośrednią konkurencją, nie miał zamiaru wstępować na wojenną ścieżkę. Jakkolwiek obecność włoskiej rodziny w londyńskim porcie wcale nie napawała go optymizmem - czasem jednak najlepszym sposobem na pozbycie się potencjalnego wroga jest nawiązanie z nim przyjaźni.
Pokręcił głową, po czym dopił resztkę zalegającego w szklaneczce alkoholu i również zebrał się z zajmowanego do tej pory miejsca. Noc była jeszcze młoda, gdyby się tak pośpieszył, mógłby zdążyć na ostatni pokaz dziewczyn z Piórka feniksa - to zaś byłby idealny sposób na świętowanie dobitego tego dnia targu.

| zt



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Przy barze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach