Wydarzenia


Ekipa forum
Opuszczony plac zabaw
AutorWiadomość
Opuszczony plac zabaw [odnośnik]10.03.12 23:23

Opuszczony plac zabaw

Opuszczone place zabaw bywają doprawdy przygnębiającymi widokami, i ten nie stanowi wyjątku od reguły. Pomimo tego, że od końca wojny minęło już sporo czasu, przychodząc w to miejsce można nabrać wrażenia, jakby ciągle ona trwała. Nie słychać śmiechu dzieci, pojawiają się tu bardzo rzadko, częściej można tu spotkać starsze dzieciaki z biedniejszych sfer społecznych, bez przyszłości.
W rozkopanej piaskownicy leży kilka niedbale rozrzuconych foremek, jakby ktoś dopiero co się tutaj bawił, jakby ktoś w popłochu przed czymś uciekał. Tuż obok piętrzył się niski, ceglany murek, umazany czerwono-czarną farbą osiedlowych łobuzów. Barierki zardzewiałych drabinek zdawały się być nieco pokrzywione, jakby choć raz uderzono w nie z wyjątkowo imponującą siłą. Smagana wiatrem huśtawka buja się w tę i wewte, przy wtórze upiornego skrzypu. Po nieprzystrzyżonym trawniku wokół placu tańczą porozrzucane śmierci: folie, papierki.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
plac - Opuszczony plac zabaw Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]13.10.15 15:41
Nigdy nie bała się samotności. Traktowała ją jak towarzyszkę na różnych etapach życia, zawsze obecną, głównie w zakamarkach umysłu. W pewien sposób bardziej ją uszczęśliwiała niż obecność ludzi. Chociaż trzeba przyznać, że nawet w tłumie człowiek może czuć się osamotniony. Nieprzychylne spojrzenia, wymuszone gesty; to wręcz niesamowite, jak bardzo lubimy oszukiwać się nawzajem. Kiedyś Cassiopeia nie potrafiła doszukać się drugiego dna w ruchach, jednak po tylu latach praktyki coraz łatwiej jej to przychodziło. Może nawet nieco za łatwo. Opuszczony plac zabaw, na którym się pojawiła,  nie był miejscem napawającym optymizmem. Ba, wydawał się być placówką zapomnianą przez Boga i ludzi. Huśtawki smętnie poruszane przez letni wiatr, stojąca, pokryta kurzem karuzela, która zapewne zaczęłaby nieprzyjemnie skrzypieć, gdyby ktoś spróbowałby nią pokręcić i obdrapane ławki, częściowo zarysowane jakimiś bazgrołami, kto wie, może miłosnymi wyznaniami? To nie było miejsce dla kogoś takiego, jak Black. Ale w pewien sposób wydawało się pasować - mo że nigdy nie była wyrzutkiem, to czasem tak się czuła. Zwłaszcza teraz, po śmierci ojca. Nigdy nie darzyła go szczególnie głębokimi uczuciami, aczkolwiek przez pewien okres czasu był dla niej wzorem i zgadzała się z każdą jego decyzją...
Wiedziała, że porwie Doreę.
Wiedziała, że chce sprawić, aby zapomniała o Potterze.
Wiedziała o wszystkim... a pomimo tego nic z tym nie zrobiła.
Mała siostrzyczka, którą przyszło jej nienawidzić. Teraz, kiedy nie było tu nikogo poza nią samą, wargi wygięły się w grymasie tłumionej do tej pory rozpaczy. Ale była już tak zagubiona we własnych słowach, że nawet przed sobą nie potrafiła być szczera, a maska ponownie została nałożona na twarz aktora, doskonale wywiązującego się ze swojej roli. Opadła na jedną z tych ponurych ławek, wizytówkę tego przeklętego miejsca i wbiła wzrok w ziemię, jakby to ona miała jej udzielić odpowiedzi na frapujące ją pytania. Czekała. Na zemstę losu? Zadośćuczynienie? Czy może liczyła, iż wreszcie odważy się na wypowiedzenie gorzkiej prawdy, teraz, kiedy osądzić mógł ją jedynie letni wiatr?


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]14.10.15 20:22
| 8 sierpnia

Wszystko zaczynało się układać. Dorea odnalazła drogę do domu Charlusa, wytłumaczyli sobie wszystko, opowiedziała mu te wszystkie trzy lata w najmniejszych szczegółach i... zaczęli się poznawać na nowo. Już bez łez, bez żalu i wzruszeń. Czuła, że od tego momentu jej poziom szczęścia, zamiast spadać, zacznie iść powoli do góry i zupełnie zalewać ją całą. Bardzo tego potrzebowała.
Ale, jak to ktoś mądry kiedyś powiedział, wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Niczego nie naprawi się już, teraz, przez pstryknięcie palców. Dlatego Dorea musiała sobie jakoś zagospodarować te kilka godzin, kiedy Charlus szedł do pracy, spełniać się w roli aurora, kiedy nie mogli mieć ze sobą kontaktu. Szybko odkryła, że przesiadywanie w miejscu, w którym kiedyś wydarzyło się dla niej coś tak traumatycznego, sprawia jej niemały problem. Gdy patrzyła na kanapę w salonie, która porażona tamtego dnia zaklęciem wybuchnęła kłębami waty i strzępami materiału, czuła jak po jej plecach przebiegają miliony kąsających ją dreszczy.
Nie mogła siedzieć w domu sama, nie mogła pozwolić na to, by te wszystkie wspomnienia otworzyły się niczym świeże rany, o które ktoś zdołał zadbać. Dlatego wyszła z domu i pozwoli swoim nogom iść tam, gdzie chcą.
W taki sposób dotarła do placu zabaw, na który kiedyś przychodziła z Cassiopeią i ich guwernantką. Był zarezerwowany tylko dla dzieciaków krwi szlachetnej, więc rodzice posyłali je tam bez strachu o to, że ktoś splami ich czystość.
Podniosła się spod drzewa, przy którym bawiła się źdźbłem trawy, gdy usłyszała czyjeś kroki. Spojrzała przed siebie i... własnym oczom nie mogła uwierzyć. Cassiopeia Black. Jej starsza siostra, niegdyś powierniczka jej miłości i tajemnic, teraz... ktoś obcy, podejrzany. Doskonale pamiętała moment, w którym ugodziła ją czubkiem swojej różdżki.
- Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek tu przyjdziesz. - powiedziała łagodnie i cicho, chociaż wiedziała, że pustka otaczająca to miejsce, spotęguje brzmienie jej głosu. - Odwiedzanie takich miejsc nie przystoi szlachetnokrwistym damom.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]15.10.15 18:22
Nie spodziewała się, iż spotka dawno niewidzianą siostrę w tym miejscu. Jednak po raz kolejny nie dała po sobie niczego poznać, nawet nie podniosła na nią wzroku, jakby obawiała się, co może zobaczyć; malujących się uczuć nie tyle na twarzy Dorei, co w jej oczach. Gdzieś w środku bała się tej nieskrywanej nieufności, bowiem czyż nie jest strasznym ujrzeć takie emocje u osoby, którą niegdyś kochało się najmocniej? Uparcie wpatrywała się w jeden punkt, jednocześnie powtarzając sobie w myślach, iż musi mieć się na baczności; nie znała w końcu myśli Dorki, kto wie, co wiedziała o udziale Cassio w tym wielkim spisku. Ponownie myślami wróciła do tego dnia, gdy znalazła ciało ojca. Nie otrzymywała od niego wiadomości od dłuższego czasu, ale sądziła, iż po prostu jest zajęty. Torturowaniem ukochanej córki, gorzkie słowa przemknęły jej przez głowę. Jak cudownie byłoby być urodzonym w prostej rodzinie, nieobarczonej bzdurnymi regułami! Zapewne zderzałaby się z różnymi problemami, ale na pewnego lżejszego kalibru; zamiast bezradnie patrzeć, jak ojciec usilnie próbuje wybić z głowy pociechy niepoprawnymi metodami uczucie, zastanawiałaby się na przykład, jak pogodzić ciotki, których przedmiotem sporu była suknia, upatrzona przez obie niewiasty. Pewnych rzeczy nie da się zmienić, trzeba je przyjąć takimi, jakie są. Wygładziła sztywnym, wyuczonym gestem nader prostą suknię po czym postanowiła, że nadeszła pora zmierzenia się z losem. Z wrodzoną gracją podniosła się z kamiennej ławki. Ostatni raz omiotła wzrokiem plac zabaw, niegdyś miejsce wspólnych zabaw z Dorką po czym wreszcie zatrzymała go na siostrze. Wargi nie chciały uformować się w choć delikatny uśmiech; co najmniej, jakby widok Pani Potter na wieki miał przestać wzbudzać u Cassio radość.
- To miejsce pamięta wiele dobrych chwil – odparła nieco wymijająco, wciąż patrząc prosto na Doreę. Czyżby z obawy, iż siostra odważy się wyciągnąć różdżkę? Przekrzywiła głowę na bok, robiąc jeszcze jeden krok na przód. - W takim razie co tu robisz, Doreo? Twoja krew, o ile mnie pamięć nie myli, również jest bez zarzutu – spytała, ciasno obejmując się ramionami. Nic nie wskazywało na to, żeby dzisiaj miało zawalić się niebo, aczkolwiek los bywa niesamowicie zdradliwy, doskonale zdawała sobie sprawę. Narastająca cisza zaczynała ją przytłaczać. - Jak się czujesz? – cóż za banał! Miała milion innych pytań, a postanowiła zapytać właśnie o to, chociaż z drugiej strony, możliwe, iż w ten sposób chciała delikatnie wybadać, jak dużo przypomniała sobie Dorka.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]15.10.15 19:28
Czuła jakiś niewytłumaczalny spokój, kiedy patrzyła na swoją starszą siostrę, która, jak jej się zdawało na początku, starała się umknąć jej bystremu spojrzeniu brązowych oczu. Nie czuła strachu, chociaż serce chyba nieco zwiększyło metrum swojej wiecznie powtarzającej się melodii. Czuła ciężar jarzębinowego drewna przy pasku zwiewnej sukienki w kwiaty. To był dobry ciężar, zapewniający bezpieczeństwo i pewność, że możesz się obronić w chwili zagrożenia.
Nie ruszyła się z miejsca, patrząc na nią bacznie, obserwując jej ruchy i analizując słowa.
- Owszem, pamięta. I ja też je pamiętam. - odparła cicho, naturalnie. - Moje nogi stwierdziły, że to doskonałe miejsce na odpoczynek. Nie mam pojęcia, czy twoje poczuły to samo, ale to chyba bardzo możliwe, skoro obie znalazłyśmy się w tym ponurym miejscu.
Wyrzuciła z dłoni źdźbło trawy, którym się przed chwilą bawiła. Zawinęła za ucho falujące kosmyki, które nie do końca zdołały oprzeć się letniemu wietrzykowi. Było gorąco. Sierpień zdawał się wrzeć od atmosfery utrzymywanej od rozpoczęcia Festiwalu Lata, na który Dorea bała się jeszcze iść.
Nie wytrzymała. Cały spokój w jednej chwili szlag jasny trafił. Jak się czujesz?
- Tylko na to cię stać? Na tak trywialne pytanie po trzech latach mojej nieobecności? - zmarszczyła brwi, zadzierając delikatnie brodę. - Ileż razy ojciec mówił mi, że powinnam być taka jak ty, kiedy zamykał mnie na całe dnie w chacie. Ileż razy wspominał o tobie w rozmowach. Jaki był dumny, jak puszył się, kiedy wymieniał twoje osiągnięcia wobec Ministerstwa. - wzięła głęboki, drżący oddech. - Niesamowite, że mnie musiał zrównać z ziemią, żeby ciebie wynieść na szczyt.
Miała ochotę pełnym pogardy głosem wyrecytować jej całą listę uwag, pretensji i oskarżeń, które pchały jej się na język. Była pewna, że matka o wszystkim wiedziała. Musiała wiedzieć, bo inaczej ojcu nie udałoby się samemu utrzymać tego w tajemnicy.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]15.10.15 19:56
Cassiopeia była przekonana, iż wystarczyłoby jej jedno słowo, żeby nakręcić całą spiralę złości - dziecinnie proste. I choć ten mały diabeł w niej siedzący pragnął widowiska, postanowiła go uciszyć. To nie była odpowiednia pora, aby przystępować do ataku. Śmieszne, jeszcze kilkanaście lat temu w ogóle do głowy nie przyszłaby jej taka myśl związana z siostrą. Mało tego, mogłaby ręczyć, iż nigdy do tego nie dojdzie. Skrzywdzić kompankę zabaw, najbliższą sercu przyjaciółkę? Cóż za okrutna sterta bzdur! Chyba po raz pierwszy w życiu patrzyła na Doreę jako potencjalnego przeciwnika; kogoś, kogo być może trzeba będzie obezwładnić. I może poczułaby z tego powodu wyrzuty sumienia, gdyby nie ten zatruty żal, jaki tłumiła w sobie względem niej od kilku lat, za wszystkie, w jej opinii, błędne decyzje.
- Nigdy nie zapomnę - rzuciła ledwo słyszalnie, z delikatnością, której brakowało w jej spojrzeniu. Pragnęła powiedzieć coś lekkiego, wesołego, co wywołałoby uśmiech i przełamałoby tę paskudną atmosferę, lecz wiedziała, że to nic nie da. Na to było już niestety za późno. - Potrzebowałam ciszy, a to miejsce jak żadne inne ją zapewnia - mruknęła lakonicznie. Sama nie była pewna, czy odpowiedziała zgodnie z prawdą, ale darowała sobie analizowanie. To nie była odpowiednia pora na podobne rozważania.
Nie wiedziała, co ze sobą zrobić; z nerwowego miętoszenia fałdów sukni już dawno wyrosła, więc po chwili dłonie luźno opuściła wzdłuż ciała. Niewiarygodne, jak bardzo stała się nieczuła przez te kilka lat. Spoglądała na Doreę wciąż tym samym pozbawionym emocji wzrokiem, jakby zupełnie nie rozumiała, o co tyle zamieszania. Nie chciała pozwolić przejąć nad sobą kontrolę uczuciom, jeszcze brakowało, żeby zaczęła ronić łzy, choć tak naprawdę nie robiła tego od wieków.
- Wybacz, cóż innego mogłabym powiedzieć? Tęskniłam, siostrzyczko? Czy wszystko z Tobą w porządku? Brzmi jeszcze gorzej, nie sądzisz? - skomentowała ironicznie, odrzucając ciemne pukle włosów na ramiona. Jeśli jej słowa ją dotknęły, doskonale to zatuszowała. Westchnęła bezgłośnie, z lekką irytacją, zmuszona powtarzać coś, co mówiła już wiele razy. - Nie musiałby tego robić, gdybyś podjęła dobrą decyzję - mocno zaakcentowała przedostatnie słowo. Od niechcenia dodała jeszcze, jak gdyby to miało coś zmienić. - Nie pochwalałam tego, siostro, ale jak już wiesz, nasz ojciec ma niezwykły dar perswazji, a raczej miał, gdyż jak obie wiemy, w dziwnych okolicznościach zmarł - spodziewała się, że tymi słowami może wywołać burzę, aczkolwiek mimo wszystko wciąż miała dumnie wysunięty podbródek i bez mrugnięcia spoglądała na młodszą siostrę.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]15.10.15 20:48
Nie potrafiła nazwać tego kłębka emocji, który rósł w niej z sekundy na sekundę. W jednej chwili czuła niepewność wywołaną jej słowami o poszukiwanej ciszy. Co się stało, że akurat to jej teraz pragnęła? W następnej chwili ta niepewność ustąpiła narastającej złości. Starała się ją w sobie tłamsić, jak to na szlachciankę przystało, ale coś jej mówiło, że tego kruchego efektu długo w sobie nie utrzyma.
No i miała rację. Wybuchy negatywnych emocji przychodziły jeden po drugim.
Wciągnęła powietrze przez nos, powtarzając sobie w myślach, żeby wzięła się w garść, żeby pamiętała Cassiopeia nadal jest jej siostrą.
- Nawet to byłoby już lepsze, o ile nie powiedziałabyś tego z taką beznamiętnością w głosie i spojrzeniu - odparła cicho, zawiedziona.
Wgniotło ją w ziemię, kiedy kolejne słowa zaczęły nieprzyjemnie kąsać ją w uszy. Logiczne myślenie i łączenie faktów było w tej sytuacji niemalże dziecinnie proste. Ojciec to wszystko zorganizował, wtajemniczył też matkę, żeby udawała zrozpaczoną po ucieczce ukochanej córki... i Cass, żeby uspokoiła szalejący w prasie huragan.
Warknęła cicho i wypadła do przodu niczym rozwścieczona bestia, celując w jej pierś swoją różdżką. Już nie starała się być spokojna. Nie dbała o drżący ze wściekłości głos.
- Wiedziałaś - wyrzuciła do niej zachrypniętym głosem. - Wiedziałaś o wszystkim i nie ruszyłaś nawet palcem, żeby mnie stamtąd wydostać! Wiesz, ile się przez ciebie wycierpiałam?! WIESZ?!
Miała dość ukrywania żalu, który w tej chwili przygniatał jej barki niemal do ziemi. Wciąż w nocy budziły ją koszmary, w większej mierze wywołane obrazem jej martwego ojca leżącego na trawie niedaleko chaty, którego całe ciało ubrudzone było błotem. Nie było krwi, nie było śladów klątw. Po prostu nie żył. Może jakaś mugolska choroba ścisnęła mu serce, żeby zakpić z jego dotychczasowego życia. W głębi duszy cieszyła się, że akurat tak wyglądała jego śmierć. Odjęła mu całą dumę i szlacheckie pochodzenie, jakim mógł szczycić się za życia. Zrównała go z ziemią tak, jak on zrównał z ziemią swoją córkę.
Patrzyła na nią oczami pełnymi niewysłowionej złości i nieprzebaczenia.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]15.10.15 21:26
Tak jak kilka lat temu, gdy Dorea wyjawiła Cassio, iż Charlus się jej oświadczył, tak i teraz starsza z sióstr mogła obserwować walkę, jaką Pani Potter toczyła wewnątrz. Choć minęło tyle lat, wciąż z trudem przychodziło jej panowanie nad emocjami; niemal uśmiechnęła się gorzko na wspomnienie ich ostatniej, poważnej kłótni. Może Black poniekąd jej tego zazdrościła, cudownie by było znów poczuć coś bardziej, choćby to były nawet negatywne uczucia. Podejrzewała, że dzisiaj do tego dojdzie, na pewno nie uda jej się długo utrzymać spokoju z rozszalałą ze złości Dorką obok. Na razie nie dolewała oliwy do ognia, ba, specjalnie milczała, aby nie podsycać ognia nienawiści.
- Rozczarowanie potrafi zaboleć, prawda? - zadrwiła. Chciała sprawić, żeby poczuła to wszystko, co odczuwała ona sama parę lat wstecz. Gdy na chwilę światła zgasły, maska aktorki opadła. - Nie stać mnie na to - przyznała szczerze, z nutką wstydu w głosie. Wstydziła się, że najprawdopodobniej zatraciła wrażliwość, którą kiedyś tak skrupulatnie pielęgnowała - na jej miejscu pojawiła się oschłość, nawet w stosunku do najbliższych.
Tego się nie spodziewała. Co za analogiczna sytuacja, do tej sprzed pięciu lat! W jej oczach zaigrały iskierki zaskoczenia, ale nie cofnęła się. Może jedynie drżały wargi, aczkolwiek nadal spoglądała na nią z wyższością starszej siostry. Wypowiedziana na głos prawda ugodziła ją prosto w serce. Nie ruszyłaś nawet palcem... Bezlitośnie szczera ocena sytuacji.
- Wiedziałam - potwierdziła lodowato; jej słowa mogłyby ciąć metal. Pomimo różdżki przytkniętej do piersi, zaśmiała się nieprzyjemnie, a dźwięk ten głośnym echem obił się po placu zabaw. - Nie cierpiałaś przeze mnie, a przez swoją głupotę, zrozum to wreszcie! I ODŁÓŻ TĘ CHOLERNĄ RÓŻDŻKĘ, DOREA! Nie bądź niemądra i nie zmuszaj mnie do wyciągnięcia własnej - syknęła, choć nie wykonała ani najmniejszego ruchu w tym celu. Jak to jest, iż zamiast słów przygotowanych w głowie, z jej ust wyszły zupełnie inne? Chciała przeprosić, a pogorszyła sytuację. Mogła teraz liczyć jedynie na cień rozsądku ze strony Dorei.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]15.10.15 22:05
Rezultat okazał się zupełnie różny od zamierzeń. Ta cisza, która okrutnie zagęściła powietrze, zdawała się dokładać węgli do jej płonącej ze wściekłości krwi. Odrzuciła od siebie aurorskie zasady, które nie pozwalały na jakiekolwiek działania w zamiarze zemsty. Miała dość, serdecznie dość skrywanych uczuć. Były tu same, nie było tu nikogo, kto mógł ich osądzić albo chociażby próbować uspokoić.
Musiała dać upust swoim emocjom, więc ani nie myślał o opuszczeniu swojej różdżki.
- No dalej, wyjmuj ją - syknęła niczym zirytowana żmija. - Chciałam pojedynkować się z ojcem, ale trochę się spóźniłam. Więc teraz, skoro nie chciałaś mi pomóc, odpowiesz za niego. W tej chwili zwalam na ciebie całą winę, jaką powinnam obarczyć ojca. Cierp za niego, skoro byłaś mu tak bardzo uległa.
Nagle poczuła jakiś zryw niepewności, o który w życiu by siebie nie podejrzewała w takiej chwili. A co, jeśli te trzy lata odbiły się na jej umiejętnościach? Co, jeśli jej różdżka, tak długo nie używana, przestała się jej słuchać?
Palcami dłoni, którą ją trzymała, pogładziła wyżłobienia w kształcie gałęzi drzew pnących się ku czubkowi różdżki. No, dalej. Doskonale przeszłaś kurs aurorski, Rogers cię chwalił przy wszystkich, razem z Crispinem możecie pochwalić się wieloma dobrze rozwiązanymi akcjami, twoim mężem był poważany auror... powinnaś wiedzieć, na czym stoisz!
Zacisnęła zęby, żeby dodać sobie odwagi.
- Co, przestraszyłaś się? Jeśli stanęłyśmy przeciwko sobie, to dokończymy to, co zaczęłyśmy. - odpowiedziała, marszcząc gniewnie brwi.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]16.10.15 20:58
Pomimo wszystko nie chciała się pojedynkować z siostrą. Było to jak złamanie jakiejś niespisanej zasady ustanowionej dawno, dawno temu. Jednakże widząc, iż Dorea ani myśli opuszczać różdżkę, wiedziała, że będzie to konieczne. Podczas pojedynku nie powinna dać prowadzić się emocjom; akurat w takich sytuacjach mogły być jedynie jej wrogami, a nie sprzymierzeńcami. Gdyby całkowicie dała ujście kotłującej się w jej organizmie wściekłości, prawdopodobnie mogłaby poważnie skrzywdzić Doreę. Skoro chciała walki - będzie ją miała, ale to nie Cassiopeia będzie tą, która odbierze jej życie. Zmrużyła oczy po usłyszeniu kolejnych słów Dorki; zdawała sobie sprawę, iż młodsza siostrzyczka pragnęła wyprowadzić ją z równowagi, ale nie po to kończyła kurs na Wiedźmią Strażniczkę, aby teraz zachowywać się jak nieopierzony młodzik. Zacisnęła jedynie zęby na ten jawny brak szacunku i posłusznie zrobiła kilka kroków w tył, wyciągając swoją różdżkę. Mając ją w ręce, poczuła się o wiele pewniej.
- Nienawiść ogłupiła Cię do reszty, siostrzyczko. Oko za oko, ząb za ząb? Czyżbyśmy żyli w Babilonie? - zironizowała, mierząc ją pogardliwym wzrokiem. Po namyśle dodała jeszcze. - Ale jeśli tego potrzebujesz, niech tak się stanie, choć zapewniam Cię, iż wciąż nie dostrzegam swojej winy, a jedynie Twoje zaniedbanie.
Stała sztywno, ale zdecydowanie, a z całej jej postaci biła wyniosłość, nieodłączna cecha Blacków. Była gotowa. Szczerze mówiąc, liczyła, że to Dorea zaatakuje pierwsza, jednak jej ostatnie słowa przeważyły szalę.
- Czego miałabym się bać? - parsknęła jeszcze śmiechem, a następnie z niesamowitą precyzją nakierowała różdżkę na postać Dorki, konkretniej na jej ubiór. - Incendio! - wyrzuciła z siebie i zdała się na los.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu


Ostatnio zmieniony przez Cassiopeia Black dnia 16.10.15 21:00, w całości zmieniany 1 raz
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]16.10.15 20:58
The member 'Cassiopeia Black' has done the following action : rzut kością

'k100' : 52
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
plac - Opuszczony plac zabaw Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]16.10.15 22:20
Cassio zapewne nie miała pojęcia, jak bardzo jej głos wywoływał dreszcze na jej ciele. Wciąż w pamięci miała ich spotkanie, tam, w parku, kiedy Dorka, cała w skowronkach, przybiegła, by zawiadomić swoją ukochaną siostrę o szczęście, jakie ją spotkało. Skowronki zostały pozabijane ostrymi słowami Cassio i momentem, w którym Dorea poczuła na szyi zimny czubek jej różdżki wykonanej z tamaryszka. Obie były przy sobie, kiedy kupowały swoje narzędzia pracy. Ojciec również był przy tym obecny. Dostawał wtedy kolejny powód, by być z nich dumny. Tamaryszek i jarzębina. Hart ducha i czystość umysłu.
Tak podobne i tak różne zarazem.
A propo czystości umysłu... ten należący do Dorki wcale taki czysty nie był. Zatruła go wola zemsty, która napędzała ten szalony mechanizm, aż leciały iskry.
- Tak się usprawiedliwiasz? Starożytnymi legendami traktującymi o prawie, którego istnienie jest tak niepewne? Nie spodziewałam się tego po tobie, siostrzyczko - wycedziła przez zęby, głosem noszącym znaczne ślady jadu, którego musiała się pozbyć ze swojego języka.
Ostre słowa płynące w kierunku Cassiopei były idealnym na to sposobem.
Znała tę formułę. Incendio. Proste zaklęcie podpalające. Cóż, nic dziwnego, że jej różdżka zadziałała zgodnie z wolą swojej właścicielki. Sukienka Dorei zajęła się natychmiast ogniem i w pierwszej chwili aż jej serce stanęło. Szybko jednak skierowała czubek różdżki na płonący materiał i wypowiedziała proste zaklęcie:
- Aquamenti!
Miała nadzieję, że strumień wody nie tylko ugasi jej "ognistą kreację", ale też schłodzi jej skórę przy kolanie, która musiała zostać muśnięta nieszczęsnym rąbkiem sukienki.
Zaraz zacznie modlić się w duchu, jeśli jej ukochana jarzębina tupnie ciemną, profilowaną rączką i odwróci się od niej całkowicie. Czy te trzy lata aż tak bardzo mogły na nią podziałać? W tej chwili różdżka była jedyną formą jej obrony - nie tylko przed zaklęciami i ich konsekwencjami, ale też przed kompletnym ośmieszeniem się przed starszą siostrą.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]16.10.15 22:20
The member 'Dorea Potter' has done the following action : rzut kością

'k100' : 30
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
plac - Opuszczony plac zabaw Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]20.10.15 19:15
Impuls.
Szybkie wyciągnięcie różdżki.
Wtedy nie zapanowała nad sobą.
Tamto spotkanie było jedynie złowieszczym preludium; zwiastunem tego, co miało nastąpić w późniejszych latach. Jednak nawet z perspektywy czasu nigdy nie odczuwała wyrzutów sumienia, co więcej, wydawać by się mogło, iż właśnie rozmowa pięć lat temu była magicznym wyłącznikiem, gaszącym wszelkie tlące się w niej wątpliwości. Dzięki temu tak łatwo przyszło jej podporządkowanie się despotycznemu ojcu, dzięki temu też udawała, iż o niczym nie wie. Idealnie odgrywała rolę cierpiącej siostry, dbając o najmniejsze detale. Nikt się nie domyślił, gdyż sumiennie zadbała, aby aurorzy nie natrafili na właściwy trop. Wszystko z miłości do ukochanej siostrzyczki, którą chciała ocalić. Łudziła się, iż Dorea powróci na ścieżkę, jaką pragnęła dla nich ich rodzina - niestety, ponownie nadzieja okazała się być bezwzględną cnotą. Cygnus ją terroryzował, przejmował kontrolę nad jej wspomnieniami, a Cassiopeia zanurzyła się w wirze pracy, nie tylko po to, żeby wspinać się coraz wyżej na szczeblach kariery, ale też i zapomnieć. Banalne rozwiązanie, które wydawało się być najwłaściwszym.
Stopniowo jej kąciki ust unosiły się w uśmiechu, aczkolwiek nie było w nim nic z tej dawnej Cassio; łagodnej i wyrozumiałej, wręcz przeciwnie, jej oczy iskrzyły szaleńczo, niczym u człowieka samotnie więzionego w czterech ścianach przez długi czas.
- Kolejny błąd. Nie usprawiedliwiam się. Trzeba było wyjść za mąż za czarodzieja wybranego przez ojca, a nie prowadziłybyśmy teraz tej bezsensownej konwersacji! - oznajmiła szorstko, z odpowiednim wyczuciem ściskając różdżkę, nie było w tym geście nic z narwanej nerwowości, skądże znowu.
Widząc efekty swojego zaklęcia, głęboko wciągnęła spory haust zatrutego nagromadzonymi negatywnymi emocjami powietrza, jak gdyby nie dowierzając, iż naprawdę posłała je w kierunku swojej siostry. Liczyła na szybki rewanż, ale ku jej ogromnemu rozczarowaniu Dorka jedynie na siebie skierowała różdżkę. Ostentacyjnie spojrzała na elegancki, złoty zegarek założony na prawej ręce, który dumnie błyszczał w świetle letniego słońca.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]20.10.15 21:25
Jak tylko woda ugasiła niewielki pożar na jej sukience, podniosła różdżkę, by znów celować nią w Cassiopeię. Była bezczelna, bezwstydna. Nie dość, że przyznała się do opuszczenia Dorei w najgorszych dla niej chwilach, to jeszcze bardziej podsycała jej gniew, jakby chciała zobaczyć moment, w którym Dora wybucha i porzuca jakiekolwiek nadzieje o hamowaniu swoich czynów. Przełknęła głośno ślinę, siląc się, by nie wykrzywić warg w kwaśnym grymasie bólu spowodowanym narastającym pieczeniem rany na kolanie. Poparzenie nie wydawało się być poważne, ale to wciąż był uraz jej ciała, który na krótki moment wytrącił ją z równowagi.
W głowie przepuszczała przez sitko myśli kolejne zaklęcia, starając się wyselekcjonować tylko te najbardziej bolesne. Takie, które można było porównać do cierpień odczuwanych przez Doreę, siedzącą w starej, zmurszałej chacie przez trzy lata.
Oddychała głośno niczym wilk, który ostrzega przeciwnika przed swoim atakiem.
- Nie jestem tak ułożona jak ty. Nie mam zamiaru siedzieć na kolanach rodziców, nie mam zamiaru słuchać ich pociesznych, słodkich słówek. Nie mam zamiaru wołać o ich atencję i korzyć się przed nimi jak ty. Ojciec był dla ciebie chorym autorytetem. A ja obiecałam sobie, że nie powielę twojego błędu i już nigdy więcej w niczym go nie posłucham. - wycharczała niemal przez zęby.
Posłuchaj mnie jeszcze raz, moja kochana jarzębino. Posłuchaj i spraw, żebym w końcu miała czyste sumienie.
- Timoria - jedno słowo zawisło na gęstym powietrzu niczym siekiera nad głową skazanego.
Strach. Dorea pragnęła, by Cassiopeia poczuła takie samo nagromadzenie obaw i lęku, jaki towarzyszył jej tam, w tym opuszczonym miejscu odgrodzonym od świata magicznymi barierami udaremniającymi ucieczkę.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 1 z 11 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Next

Opuszczony plac zabaw
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach