Claude Cunningham
Nazwisko matki: Wilkes
Miejsce zamieszkania: Dover, Anglia
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: Lokaj w służbie lordowskiej mości
Wzrost: 1.82 m
Waga: 72 kg
Kolor włosów: ciemny brąz, w zacienieniu wydają się być niemal czarne
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: -
11 cali, dość sztywna, migdałowiec, sierść psidwaka
Beauxbatons
Niedźwiedzica
Wilkołak
Mokre liście, wilgotna ziemia, mokry marmur,
Szczęśliwy lord nestor Rosier spoglądający na mnie z wdzięcznością
Taniec, jeździectwo, szermierka, porządkowanie nagrobków, dbanie o porządek nie tylko ten dotyczący pomieszczeń
Nie kibicuje
Taniec, jeździectwo, szermierka
Klasyczna
Sergei Polunin
Był wyczekiwanym dzieckiem pary czarodziei - guwernantki i służącego pracujących w rodowej rezydencji Rosierów. Jego przyszłość była więc rozpisana od samego początku i również miała się zamknąć w monumentalnych murach Chateau Rose. Lojalność oraz serwitut miały w końcu swoją wartość, a Cunninghamowie dążyli skrupulatnie przez stulecia do tego by objąć prym w pielęgnacji, jak i kultywacji tychże. Claude jako spadkobierca rodzinnej sutry miał zatem od samego początku swoje ściśle określone miejsce i choć nie była to jego decyzja to tą miała stać się w przyszłości. Tak miał zostać wychowany.
Szantażujące, prowokujące dziecięce kwilenie domagające się nadmiaru rodzicielskiej uwagi ignorowane było przez rodziców na tyle często, że głos chłopca z czasem przestał się niepotrzebnie podnosić, a łzy nie miały już w zwyczaju spływać po pucołowatych policzkach w nadmiarze. Ignorowane, bądź karane krzywym spojrzeniem pytania szybko nauczały jakiego rodzaju dociekliwość jest mile widziana, wymagana, a jaka nie. Niedosyt pieszczot miał pokazać iż te nie są elementem codzienności, a same w sobie nie powinny być czymś do czego należało dążyć. Podążając za ojcem w milczeniu, jak miniaturowy klon, obserwował jego pracę z kątów przesyconych przepychem sal uczył się hierarchii, tego jakie w tej zajmuje on sam, jego ojciec, lady której służył oraz jej gość. Spuszczał pod nogi spojrzenie, zaplatał za plecami w zniecierpliwieniu ręce, kołysał się na drętwiejących nogach wiedząc, że za to wszystko dostanie po uszach wieczorem. Tak bardzo ciężko było mu jednak wytrzymać w bezruchu, skupieniu. Ignorować inne, przebiegające koło niego, bawiące się dzieci - przyszłych panów i pań którym z cienia miał pomagać, chronić przed niebezpieczeństwami z których nie zdawali sobie nawet sprawy. Było w tym coś bohaterskiego, rycerskiego dlatego też mimo wszystko zaciskał usta w wąską kreskę starając sprostać oczekiwaniem ojca jawiącego się w jego oczach jak taki właśnie cichy heros. Jeżeli nie przy ojcu bądź w towarzystwie służby oraz skrzatów pracujących pod dachem Chateau to czas mijał mu w rodzinnym domostwie wrośniętym w ziemie Dover. W deszczowe dni uczył się francuskiego, a w te słoneczniejsze pomagał swej rodzicielce wypełniając specjalnie wyselekcjonowane dla małego mężczyzny zadania. Choć bogate w obowiązki to jednak swoje dzieciństwo wspomina jako szczęśliwie.
Sama magia obudziła się w nim kiedy to czekał na ojca przy ścianie jednego z wielu holi przecinających rezydencję. Los chciał, że tym samym przykuł uwagę szlachcianki w oczach której wyglądał na zbłąkanego chłopca. Jej nadmiar uwagi i niepotrzebna nadgorliwość sprawiła iż chłopiec spanikował. Służba powinna być w końcu niewidzialna! Co by powiedział tato!? - zakołatało mu się w głowie...i znikł z oczu zaskoczonej damy, jak i całego dworu.
Nauki pobierał w Akademii Magii Beauxbatons. Silny, brytyjski akcent, którego wyjątkowo trudno było mu się wyzbyć towarzyszył mu przez kilka kolejnych lat powodując uśmiechy na twarzach innych i różnego rodzaju zawstydzenie na jego własnej. Niechętnie więc zabierał głos w dyskusjach, recytował, śpiewał. Jako Gryf odnajdywał jednak przyjemność w tańcu - balowym, jak i klasycznym. Posiadał też naturalny talent związany z muzyczną teorią. Stronił jednak od jej praktycznych aspektów - chętniej komponował bądź zaznajamiał się cudzą twórczością niż zmuszał fortepian do wydawania z siebie melodii. Uczniem był spokojnym, życzliwym, stroniącym od pchania się w kłopoty, a raczej będącym dla tych niewidocznym. Zawsze bowiem znajdował się gdzieś na uboczu, czegoś wypatrując, poszukując i...tak właściwie złudzenie to nie było takie dalekie od prawdy. Wraz z wiekiem, kiedy to przestawał być dziecięciem, a stawał się młodzieńcem był coraz bardziej świadomy swojej roli, zadania - miał pilnować młode pokolenie róż, kiedy ani rodzice, ani starsza służba czy skrzaty nie mogły. Łączył więc czas na naukę i obowiązek bacząc na niepokorne, kłopotliwe, obsiane kolcami krzewy - Tristana, Mathieu, jak i te nazbyt wonne, kuszące swym delikatnym pięknem - Melisandre, Marianne oraz później również Fantine. Nie zaburzał złudnej bańki szkolnej wolności w której żyli bo tego potrzebowali by dorosnąć, rozwinąć się. Pilnował ich niczym oddany swej pracy, skrupulatny ogrodnik. Z cienia kontrolował z kim się zadają, jakimi czarodziejami się otaczają, w jakim celu. Donosił i weryfikował wolę ich rodziców poprzez utrzymywanie ciągłej korespondencji z Chateau dyskretnie rozmijając lub krzyżując cudze ścieżki - z powodu jednej z podobnych intryg zaciągnął się na szóstym roku do koła szermierczego. Strzegł ich od krzywych spojrzeń, zduszał niepotrzebne plotki większość swojej energii przelewając ostatecznie na lorda Tristana pocąc się, trojąc i dzieląc nad tym by stajnie klubu jeździeckiego były względnie wyludnione, kiedy ten odbywał tam karę doskonale zdając sobie sprawę z tego iż młody panicz posiadał spust nie mniejszy od pomieszkujących tam abraksanów. Członkostwo w klubie miało mu w tym pomagać. Mnogość obowiązków, pozaobowiązkowych zajęć przekładały się na naukę na którą częstokroć brakowało mu już sił. Jego wiedza była rzadko zadowalająca, lecz dostateczna by pozwalać na zaliczenie, a następnie obumarcie pod innymi troskami. Wyjątkiem była historia magii, której brak przyniósłby mu wstyd oraz ogólna znajomość dotycząca magicznych stworzeń którymi interesowali się jego podopieczni.
Choć szkołę ukończył jako osiemnastolatek to młody duch w nim tkwiący zdawał się postarzeć o dodatkowe dwie lub trzy dekady. Przez te siedem długich lat pełnił rolę niewidzialnego troskliwego ojca, starszego brata, anioła stróża lekkomyślnie trwoniącego swoją energię tylko i wyłącznie dla bezpieczeństwa pnących się ku słońcu różanych kwiatów. Nigdy nie pozwolił sobie jednak na to by podobna myśl przeszła mu przez głowę prywatnie. Nie uznawał się za przyjaciela, czy też kogokolwiek bliższego dla młodych Rosierów od zwykłego sługi bo tym tylko i aż był - nie zapominał o tym, nawet jeżeli ci robili inaczej. Znał swoje miejsce i wiedział komu służył, czyja wola była dla niego najważniejsza. Po powrocie na dwór kontynuował swoją misję jednak już jako pełnoprawny członek rodowej służby Rosierów. Doskonalił swoje umiejętności znajomości manier nie mogąc zawstydzać swego gospodarza podczas uroczystości. Kontynuował swoją cicha posługę domownikom całkiem przypadkowo wysuwając nieznacznie grzbiety tomików poezji Verlaine z rzędu tak by rzucały się w oczy nieznacznie przystępniej dla równie przypadkowego szukającego ukojenia w poezji gościa rodowej biblioteki. Na organizowanych przez Rosierów wernisażach aranżował przypadkowe minięcia w holach ludzi o podobnych gustach w sztuce, tak by nawiązywana wymiana zdań sprawiała jeszcze większą przyjemność. Z lekką wątpliwością, lecz ostatecznie pozwolił by zbiegiem okoliczności prywatny notatnik nie będącej już z nimi Marianne mniej starannie skrywał się przed światem. Jej strata nie była dla niego czymś obojętnym - patrzył jak dorastała, jako sługa współtowarzyszył w jej wychowaniu. Do tego sposób w jaki zginęła wstrząsnęło nim na tyle, że ożywiło w nim nieznany mu dotąd strach przed wilkołakami. Pomyśleć, że mogą żyć tak po prostu tuż obok... Nie miał jednak czasu na odbycie należytej żałoby - stawał na głowie by z jej powodu lordowie nie nabawili się powodów do odbycia kolejnej. Lata spędzone na posłudze Rosierom nauczyły go, że największym zagrożeniem dla nich byli...oni sami. Na wszystkie inne niebezpieczeństwa gotowy był podnieść w stronę materialnego wroga różdżkę - nieustannie szlifował swoje umiejętności w posługiwaniu się magią obronną. Być może w podświadomej nadziei, że tym samym następnym razem nie pozwoli na wyrwanie z ziemi kolejnej róży.
Następne lata były pełne gwałtownych zmian. Do grona tych, które uznał za dobre było ożenienie się Tristana, jak i jego względne spokojne ustatkowanie się choć te nie do końca wiązało się z ucięciem niektórych, niechlubnych procederów - wciąż kochał kobiety, alkohol i niebezpieczeństwo. Na tle odnoszonych przez niego sukcesów wszystko to wydawało się jedynie nic nie znaczącym tłem, lecz wciąż potrzebował kogoś kto by nad nim czuwał. Zwłaszcza kiedy przybyło mu obowiązków jako zarządca rezerwatu. Claude choć nie mógł nazwać się specjalistą od tych stworzeń starał się odciążyć swojego pana starając się kontrolować księgi rachunkowe i pilnować pracowników których pod dach rezerwatu przyjmowali. Nabył w ten sposób umiejętności rachowania, jak i pewnej biegłości w czytaniu finansowych sprawozdań. Poszerzył również swoją znajomość ludzkiej anatomii mając na uwadze genetyczną dolegliwość Evandry, żony Tristana, chcąc być gotowym w każdej chwili udzielić jej pierwszej medycznej pomocy w razie ataku choroby na którą cierpiała, a która obciążała brzemienne ciało. Doskonale zdawał sobie sprawę, że najpewniej przyjdzie mu nieustannie uczyć się nowych rzeczy tak długo jak długo pragną wychodzić na przeciw pokładanych w nim oczekiwań. Nie przeszkadzało mu to. Wolne chwile, jeżeli nie na służbie spędzał w niewielkiej magicznej wiosce znajdującej się na ziemiach Rosierów, gdzie też stał jego dom. Czas mu mijał na kontemplowaniu nad życiem w towarzystwie deszczowej pogody i polowaniu, kiedy ta pozwalała na udanie się do lasu.
Polityczne gry i zamieszanie były coraz widoczne na angielskich salonach, jak również scenie, jaką dla świata stawała się Anglia. Wydarzenia mające miejsce na Stonhenge stały się jego zdaniem kluczowymi. To tam powołany na nowego Nestora rodu Rosier oddał hołd Czarnemu Panu determinując każdy kolejny wybór Claude'a, który chcąc dalej wywiązywać się sumiennie ze swoich obowiązków posługi nie mógł nie złożyć zapewnienia o tejże Rycerzom Walpurgii na czele których stał Voldemort stając się ich sojusznikiem. Nie mógł nie zauważyć jak zaangażowanie Tristana w sprawę kosztuje go energii. Chciał być dalej móc dla niego wsparciem bo taka też rola była sługi. Jego poglądy zbieżne były zresztą z postulatami organizacji. Dlaczego wciąż musieli znosić upokarzające pokłosie historii i w dalszym ciągu kryć się przed mugolami? Nie byli dziś rozbitymi po kraju, czy nawet świecie jednostkami. Tworzyli magiczne społeczeństwo, mieli rząd, swoją kulturę, obyczaje - dlaczego nie mieliby zawalczyć o niezależność właśnie teraz, kiedy pod wodzą Voldemorta byli zjednoczeni i najsilniejsi...?
Chcąc przywołać patronusa Claude przywołuje wspomnienie chwili w której przyjmował oficjalne pismo opieczętowane wzorem nestorowskiej pieczęci Rosierów zgodnie z którym oficjalnie dołączył w szeregi służby rodowej rezydencji.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 25 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 10 | +5 różdżka |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 5 | - |
Zwinność: | 5 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Francuski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Skradanie | III | 25 |
Spostrzegawczość | III | 25 |
Retoryka | I | 2 |
Anatomia | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Historia magii | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Ekonomia | I | 2 |
Savoir-vivr | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walurgii | I | 5 |
Rozpoznawalność | I | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Szermierka | I | 0.5 |
Jeździectwo | I | 0.5 |
Taniec balowy | I | 0.5 |
Taniec klasyczny | I | 0.5 |
Reszta: 3,5 |
-
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Tristan Rosier
[17.08.20] Ingrediencje (kwiecień/czerwiec)
[23.01.21] Wsiąkiewka (lipiec/wrzesień): + 0,5 PB
[29.07.20] Spokojnie jak na wojnie: +25 PD
[26.12.20] Wszyscy jesteśmy szaleni: +150 PD
[21.01.21] Aktualizacja postaci
[23.01.21] Wsiąkiewka (lipiec/wrzesień): + 30 PD