Malodora Eimher Parkinson
Nazwisko matki: Abbott
Miejsce zamieszkania: Cotswolds Hills, Broadway Tower
Czystość krwi: Szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: Dama salonowa, projektantka Domu Mody Parkinsonów i rzeźbiarka po godzinach
Wzrost: 158
Waga: 49
Kolor włosów: Blond
Kolor oczu: Niebieskie
Znaki szczególne:
Niski wzrost; burza loków; świetlista cera; bardzo krótkie acz zadbane paznokcie; sznur pereł wpuszczony w dekolt i ciągnący się za nią jak ogon zapach magnolii.
Giętką, długą na 7 cali, z brezylki i rdzeniem z pyłu ze skrzydeł elfa
Beauxbatons, Harpie
Folblut
Martwego jednorożca
Ozonem, paczulą, mokrą gliną i masą papierową
Siebie jako spełnioną artystkę - z mężem i dziećmi u boku
Szeroko pojętą sztuką, oglądaniem wyścigów konnych i pojedynków.
Harpiom z Holyhead
Rzeźbi, obserwuje, szuka natchnienia z końskiego grzbietu.
Klasycznej, operowej, czasem także jazzu.
Tanya Kizko
Wolny duch. Osobowość równie barwna i ciesząca oko, co tęczowy rajski ptak - zamknięty w złotej, rodowej klatce. Niecodzienny, głodny uwagi, odrobinę niespokojny, acz niezwykle wdzięczny i starający się zachować przypisywaną mu dumę. Choć nie śmie wyrwać się z klatki, uważając ją za swój dom - to czasem przy rozpościeraniu skrzydeł, obija się o jej pręty. Stara się robić to rzadko - natura bywa jednak silniejsza.
Pięknowłosa - właśnie tak została ochrzczona już jako maleńka dziewczynka, kiedy pierwsze blond loki zaczęły skręcać się na jej ramionach. Zapewne, gdyby nie urodziła się jako kompletnie łysy niemowlak - Eimher byłoby jej pierwszym, nie drugim, imieniem. Cień legendarnej protoplastki rodu Parkinsonów wisieć miał już nad Malodorą zawsze - wymagano wręcz, by była taka jak ona: czarownicą silną, dumną, zawziętą i wyrazistą. Sama Parkinsonówna ze wszystkich sił się o to starała - bez choćby słowa skargi czy sprzeciwu przyjmując wszystko co rodzina jej zapewniała (i narzucała). Prócz niewątpliwego talentu magicznego, który objawił się wyjątkowo szybko - spełniała jedynie kryteria wyrazistości. Od maleńkości uczona wszystkich podmiotów rodowych, była niezwykle grzeczna i zaangażowana, szukając aprobaty ze strony Matki i Ojca - szukając uwagi na tle swoich braci. Naturalnie ją jednak uzyskiwała, mimowolnie ściągając na siebie wzrok: swoją skromnością w swej niewymuszonej swobodzie; lotnością i błyskotliwością umysłu; bezpretensjonalną radością, cieszącą oko i ogrzewającą serca. Pocieszny charakter młodej Malodory nie przystawał jednak lady - był więc konsekwentnie ograniczany, zarówno przez guwernantki, rodzinę, jak i samą jasnowłosą. Z marnym skutkiem - choć jeszcze nie niepokojącym.
Chcąc by Malodora nabrała ogłady godnej damy - miast do Hogwartu, posłano ją do Beauxbatons. Pomysł wydawał się doskonały - podsunięty przez lady Bulstrode, ciotkę młodej Parkinson, a siostrę jej ojca. Sama blondynka, choć marząca o przydziale do jednego z hogwarckich Domów, tak jak jej bracia - wyraziła jedynie zachwyt nad tą decyzją. Nie miała żadnego realnego wpływu na postanowienia kierujące jej życiem, acz - typowo dla siebie - wszystkie przyjmowała z wdzięcznością i szerokim (zbyt szerokim) uśmiechem. Była córą Parkinsonów, tak też się utożsamiała i była z tego dumna. Nie chciała zawieść, w żadnym stopniu - i choć jej jowialny charakter wywoływał zawód dość często, tak nigdy nie gorycz. Przynajmniej w członkach jej rodziny, gdyż jako uczennica i szkolna koleżanka zdawała się być promykiem Słońca, na który wszyscy chętnie wystawiali twarze. Pozbawiona maniery divy, jako arystokratka z Wysp była przystępna i towarzyska, niezwykle kulturalna i ciepła: nawet jeśli czegoś odmawiała robiła to stanowczo, ale delikatnie. Zgodnie z oczekiwaniami, starała się obracać wśród samych czystokrwistych. Starała się to doskonałe określenie - gdyż chcąc nie chcąc, Malodora natykała się na ludzi spoza narzucanego jej ścisłego kręgu towarzyskiego, czy to w bibliotece czy w pracowni. A kiedy jej myśli i ręce oddawały się nauce i sztuce - towarzystwo przestawało mieć znaczenie. Choć zorientowana w historii, heraldyce i arenie politycznej - nigdy nie potrafiła poświęcić tym sprawom pełni uwagi, skupiając się na sprawach bardziej ulotnych i bliższych jej sercu. Próbowała - tak jak jej polecano - brać przykład ze swoich kuzynek Bulstrode. Prezentowała się zawsze nienagannie, słuchała pilnie i uważnie, ale brakowało jej masek, gry aktorskiej i zainteresowania. Była zbyt wyrazista i prawdziwa. Zbyt rozmarzona.
Akademia Magii Beuxbatons obudziła w niej zamiłowanie do sztuki. Malodora co prawda już wcześniej wykazywała wrażliwość na piękno i ponadprzeciętne zdolności manualne - aczkolwiek dopiero w szkolnych pracowniach na wierzch wyszły jej talenty. I choć z fascynacją praktykowała zaklęcia i przyglądała się magicznym pojedynkom - sama najwięcej czasu spędzała nad kawałkami gliny lub kamienia, podśpiewując pod nosem a capella. Z naturalną dla siebie otwartością, nie ograniczała się jednak do jednej dziedziny sztuki - choć to właśnie faktury i kształty były dla niej najbardziej fascynujące. Z rozgorzałą pasją poświęcała się rzeźbiarstwu, szukając natchnienia w najbliższym otoczeniu: w ludziach i zwierzętach. Z niebywałą precyzją oddawała w twardym kamieniu odbicie rzeczywistości - napięte mięśnie ramion, drobne zmarszczki w kącikach ust, fakturę końskiej grzywy. Szczególnie w swoich pracach upodobała sobie materiały, ludzkie ciało i (od małego zapatrzona w jednorożce, które kojarzyły jej się nierozłącznie z Parkinsonami) parzystokopytne wszelkiej maści.
Ta właśnie fascynacja przerodziła się w coś znacznie... potężniejszego. U kresu jej magicznej edukacji we Francji, na jaw wyszła jej mania. O ile zazwyczaj pozostawała przykładną, choć nieco zbyt niesioną artystycznym duchem szlachcianką - tak podczas epizodów hipomaniakalnych, bywała... mocno ekscentryczna. Wysiłki, by pozostać stonowaną, elegancką damą schodziły na dalszy plan w obliczu tych kilku dni wiedzionych jej pasją. Rzeźba stawała się jej osią, orbitą wokół której nieprzerwanie krążyła - i nieustannie tworzyła. Nie potrzebowała snu, szlacheckie konwenanse i etykieta traciły na znaczeniu, jakby całe jej życiowe starania bycia idealną były tylko mrzonką. Nie umiała się kontrolować - słowa wypływały z jej ust potokiem, miast starannie dobranymi zdaniami. Emocje wylewały się z niej falami - potrafiła skupić się jedynie na rzeźbieniu. Jej promienny charakter w takich momentach oślepiał - ale i przynosił arcydzieła spod jej rozedrganych dłoni.
Początkowo wszyscy uważali to za wyjątkowy stan natchnienia - póki Malodora w swych euforycznych stanach nie zaczęła opuszczać się w nauce i okupować szkolne pracownie do późnych godzin nocnych. Upominana przez nauczycieli - wybuchała. I choć Beauxbatons zdołała ukończyć bez większych problemów, jej przyszłość stanęła pod znakiem zapytania. Rodzina Parkinson początkowo próbowała przekierować jej zainteresowania - za ognisko tych ekscentrycznych zachowań obierając rzeźbiarstwo. Tak więc jasnowłosa z żalem, acz posłusznie, porzuciła dłuto na rzecz farb olejnych, a potem krawiectwa i projektowania dla rodzinnego Domu Mody. Mając już ze szkolnych lat doświadczenie z przeróżnymi gatunkami materiałów - odważnie łączyła je w swoich projektach: nie tylko kolorami, ale także przeplatając faktury. Dbała nie tylko o doznania estetyczne - równie ważny, a nawet bardziej istotny był komfort i przyjemność noszenia jej wytworów. Oddała się temu niemal w równym stopniu jak rzeźbiarstwu - tyle, że za glinę i kamień służyły jej manekiny i warstwy atłasu. Wszyscy mieli nadzieję, że ta zmiana - w dodatku dość intratna dla rodzinnego biznesu - przyniesie jasnowłosej spokój.
Bez skutku - hipomania dalej, okresowo dawała o sobie znać, wykluczając Malodorę z salonów. Zostały więc rozpuszczone wieści o chorowitości młodej Parkinson, by nie wykreślać jej z życia publicznego i towarzyskiego. W końcu lepiej widziana jest chorowita, acz zdolna artystka jako potencjalna narzeczona młodego lorda - aniżeli nienormalna.
Niemniej, prócz regularnych 'twórczych' epizodów, młoda Parkinsonówna dalej nie spoczywała na laurach, by wzbudzić dumę w swej rodzinie. Teraz starała się dwa razy bardziej - próbując na każdym kroku opanować swą rozhulaną artystyczną duszę, zmyć wstyd, którym - jej zdaniem - zdołała okryć swoją rodzinę. Rzeczywiście, przynosiło to efekty, przynajmniej między kolejnymi incydentami, kiedy to znikała na dobre w swojej pracowni, izolowana od wszystkich spoza rodu. Kiedy akurat nie tworzyła - a nie czuła najmniejszej potrzeby snu - odwiedzała rodzinne stajnie. Słowotoki nie wstrzymywane przez arystokratyczną powściągliwość mogły znaleźć swe ujście wśród koni, które na konwenanse nie zwracały najmniejszej uwagi. Reagowały na dotyk jasnowłosej, który prócz tego, że był delikatny - niósł za sobą więcej niż tylko pogładzenie po boku. Być może to właśnie dlatego, kiedy Malodora już znajdowała się w siodle - to zwykła z niego nie spadać. Pasja do jazdy konnej znajdowała swoje odzwierciedlenie w jej sztuce - zarówno tej kamiennej, jak i materiałowej.
Była niewątpliwie piękna, uzdolniona, pełna przymiotów czyniących ją interesującą partią. Kwestia jej zamążpójścia pozostawała jednak wyjątkowo delikatna przez skrywany sekret - skwapliwie tłumaczona tym, że pozostawała jedyną niezamężną córką lorda Parkinsona. Chroniona przez Ojca, pochłonięta samodoskonaleniem i pracą twórczą, pozostawała jedynie w rodowych kręgach. Wieści o wielkiej polityce rozbijały się o roztoczony nad nią klosz, a za uszy jej wrodzonej ciekawości służyły przede wszystkim krewne, choć i anomalie nie przeszły u niej bez echa. Wizja kolejnej wojny zaciskała na jej trzewiach żelazny szpon strachu i zasiewała ziarno niezrozumienia - choć Malodora mimo wszystko stała murem za zdaniem swojego rodu.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 10 | 1 (różdżka) |
Uroki: | 7 | 2 (różdżka) |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Magia lecznicza: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 8 | 2 (różdżka) |
Eliksiry: | 0 | 0 |
Sprawność: | 5 | Brak |
Zwinność: | 15 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Ojczysty: angielski | II | 0 |
Wyuczony: francuski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
Numerologia | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Zręczne ręce | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Savoir-vivre | II | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rozpoznawalność (arystokratka) | II | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Malarstwo (tworzenie) | I | 0.5 |
Malarstwo (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (śpiew) | II | 7 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Rzeźba (tworzenie) | II | 7 |
Rzeźba (wiedza) | II | 7 |
Krawiectwo (projektowanie) | II | 7 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Taniec balowy | II | 7 |
Jazda konna | II | 7 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 3 |
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Malodora Parkinson dnia 11.12.20 18:01, w całości zmieniany 10 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Justine Tonks