Julien de Lapin
AutorWiadomość
Wartość żywotności postaci: 210
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 170 - 189 |
71-80% | brak | -10 | 149 - 169 |
61-70% | brak | -15 | 128 - 148 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 107 - 127 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 86 - 106 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 65 - 85 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 44 - 64 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 43 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
Kiedyś będzie kotek
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker
Różdżka
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker
Tarot
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker
Wahadełka
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker
Szklana kula
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker
Gitara
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker
Dziennik - Brudnopis - Szkicownik
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker
Czerwony szalik Louisa Botta
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker
Witka - miotła
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker
▲ październik-grudzień 1957: 1
[bylobrzydkobedzieladnie]
A on biegł wybrzeżami coraz innych światów. Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów
Ostatnio zmieniony przez Julien de Lapin dnia 05.06.21 3:51, w całości zmieniany 11 razy
sen | Alexander Farley | zobaczycie
będzie
wrzesień 1946 | Cressida Fawley | AKADEMIA
Uśmiechnął się pod nosem, wyciągając dłoń z kieszeni, a karta, która w tej chwili uczepiła się jego dłoni, wskazywała na jedno – idź tam. Schował ją więc w błękit materiału, poprawiając chwyt na dwóch, cienkich książkach. Ostrożnym krokiem zakradł się pod jedno z drzew, zerkając ukradkiem, kto śpiewał razem ze… słowikiem? Nie znał się zbytnio na zwierzętach, a tym bardziej ptakach, równie dobrze mógł być to drozd czy inny wróbelek. I spostrzegł ją, urokliwą dziewczynką - filigranową i uroczą jak laleczka. Nie chciał jej przerywać, szczególnie gdy wyglądała jak najprawdziwsza księżniczka. A może nią była? Schował się ponownie za drzewem, a zaraz potem wydobył różdżkę z kieszeni spodni. Będąc dalej w ukryciu, wychylił się odrobinę, kierując różdżkę gdzieś w korony drzew nad rudowłosą śliczną dziewczynką. – Fae Feli.
KIEDYŚ | ALEXANDER SELWYN | AKADEMIA
będzie
[bylobrzydkobedzieladnie]
A on biegł wybrzeżami coraz innych światów. Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów
Ostatnio zmieniony przez Julien de Lapin dnia 19.03.21 21:32, w całości zmieniany 6 razy
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Były dwie możliwości na pociągnięcie tej sytuacji. A: odegranie teatru godnego paryskiej sceny, o tym, jakie cierpienie wywołało uderzenia, a później zanoszenie się śmiechem z braku własnego talentu. B: podejście do sprawy na poważnie i zapewnienie nowego znajomego o tym, że kamyczek był zaledwie frazesem w tym całym rozgardiaszu życia. Czasu było niewiele, a sekundy dzieliły od przeminięcia okazji. Julien miał tę dziwną tendencję, którą można czytać jako błogosławieństwo, ale również przekleństwo, przez którą nowo poznanych znajomych traktował jak dawnych przyjaciół. Może to była również wina tego, że przyjaciele Alexa byli jego przyjaciółmi?01.10 - wieczór | Michael Tonks | MAKÓWKA
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Wróżbita przetoczył się pospiesznie przez korytarz, jak zwykle boso i bez kapci, zapominając o skarpetkach, które zdjął po wyjściu Botta. Rozchełstana, kwiecista koszula falowała z każdym jego ruchem, frywolnie wyzwolona ze spodni, które ledwo trzymały się na szczupłych biodrach Francuza. Biały podkoszulek, a właściwie bezrękawnik przebijał się swą bielą, pozwalając, aby kilka wisiorków cioteczki, zdobiących pierś jasnowidza wybijało się swym oryginalnym kształtem gwiazd i księżyca. Rozfalowane włosy wynurzyły się pierwsze zza drzwi, a zaraz za nimi cała reszta, włącznie z iskrzącymi oczami, gotowymi na przyjęcie kolejnego gościa.02.10 | Isabella Presley | MAKÓWKA
Odchylił więc firanę, a zaraz potem pociągnął okno, by wreszcie wynurzyć się z niego, układając ramiona na parapecie. Zielona kamizelka spinała rozchełstaną pod szyją białą koszule, której rękawy raz po raz podwiewał figlarny wietrzyk, a brązowe loczki zatańczył wraz z rozmarzonym spojrzeniem wpatrzonym w przepiękną postać czarodziejki, stojącej u jego progu. Ptaszyny ćwierkały, zaciekawione przyglądając się uroczej parze, dopiero dźwięk głosu damy uprosił stworzenia, aby ucichły i zaczęły się przysłuchiwać rozmowie.
03.10 | Alexander Farley | MAKÓWKA
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Westchnął ciężko i zerknął ponownie w stronę koca, a potem spróbował do niego dosięgnąć. Przechylał się… i przechylał… I BUM! Szklane wazoniki zadźwięczały, a tumany kurzu uniosły się w mglistym świetle, przebijającym się przez okno. Julien wylądował na podłodze, przeklinając dźwięcznie pod nosem, rzecz jasna w swoim rodzimym języku. Bolały go przedramiona i biodro z tego całego upadku, a oczy załzawiły od wznoszących się w powietrzu drobinek. Może jednak powinien tu posprzątać? Pojękując, obrócił się na plecy i po prostu wlepił wzrok w pajęczynę na suficie, jaką wił sobie w najlepsze jakiś pajączek. Od drobnego pęknięcia, aż do niedziałającego żyrandola.04.10 | Louis Bott | Makówka
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Pociągnął ciemną zasłonę, tak aby promienie słońca przestały wdzierać się do jego łóżka, swym bezprecedensowym blaskiem. Choć przyjemne ciepło łaskotało twarz i ciało, tak niechybnie przeszkadzało to w drzemaniu, które przydałoby się młodzieńcowi po nocy zarwanej nad kolejnymi dziełami literackimi. Szarpnięcie ciemnego materiału, poskutkowało jednak zerwanie klipsów i majestatycznym opadnięciem na twarz niczego niespodziewającego się czarodzieja. Kurz z materiału zakołysał się w powietrzu, aż wspomnienia zaplątania się w teatralną kurtynę przemknęły ponad myślami. Przez chwilę zastygł w bezruchu, rozważając, czy było mu wygodnie z opończą zarzuconą na twarz, czy może jednak brak możliwości wzięcia swobodnego oddechu psuł całą chwilę. Ostatecznie zerwał z siebie materiał, przekręcając na łóżku i tym samym zrzucając kilka tomików poezji, którymi raczył się do snu.06.10 | AKCJA EWAKUACJA | RÓŻNE
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Wiedziony intuicją otworzył kuchenne okno, a w tej samej chwili dostrzegł trzy znajome sylwetki, zmierzające w kierunku Makówki. Krok Alexa mówił wszystko. Opętany złością, zdenerwowaniem i wściekłością, wydawało się, jakby zaraz gromy miał polecieć z jasnego nieba, niszcząc wszystko wokół. Prędko zamknął okienko i w panice zaczął sprawdzać, czy miał na sobie koszulę, buty i skarpety. A różdżka? Zgarnął ją z komody, wpakowując za pasek. ŁUP! Co oni robili?! Stanął w przedpokoju, a potem rzucił się do otwarcia drzwi. Kiwał głową na wszystko co mówił młody Bott.09.10 | Aurora Sprout | Park Exmoor
Przymknął oczy, aż wróżba spełniła się za jego oczami, którą wyczytał chwilę temu z kłębiastego obłoku. Odwrócił się powoli, odliczając sekundy od tego co miało się zdarzyć – spotkanie z nieznajomą. Przemierzył spojrzeniem po jej sylwetce i twarz, by po chwili ruszyć w jej kierunku, kilka sekund przed tym, jak jej noga została pochłonięta przez kałużę. Znów się spóźnił, znów był zbyt opieszały. Czy kiedykolwiek nauczy się reagować prędzej na znaki? – Mademoiselle – wyrwało się cicho z jego ust, gdy był już przy niej. Pochwycił ją lekko za ramiona, ratując przed upadkiem. Przycisnął do siebie, odciągając od błota na twardszą część ścieżki, odsuwając się dopiero wtedy gdy był pewien, że będzie mogła ustać sama o własnych siłach. Przemknął dłońmi po smukłych ramionach, zatrzymując się jednak asekuracyjnie w połowie i pochylając się lekko, aby móc spojrzeć w oczy zachwycającej niewiasty.
14.10 | Louis Bott | KURNIK
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Wprost z idealnym wyczuciem czasu, stanął przed drzwiami gdy powitał go widok jego ulubionego niemagicznego kolegi. – Bonjour! – wypalił tuż przed pytaniem bruneta, a zaraz potem uniósł brwi w zdziwieniu. Czasem nie pojmował, że ktoś mógł być nieprzyzwyczajony do jego… daru? – Jak to, co robię? Mieliśmy pisać pieśń dla naszych zakochanych gołębi, aby uradować ich serca w dniu ich… Słucham? Nie, Ida wybyła swym miękkim krokiem, pozostawiając Kurnik sam, znaczy pod twoją opieką – stwierdził pełen przekonania. Nie mógł się mylić, wizje rzadko kiedy się nie sprawdzały! A nie sprawdzały się z pewnością te, których doznawał w stanie nietrzeźwości, zaś abstynencję utrzymywał od… Na Merlina, zdał sobie sprawę, że bardzo dawno nie czuł smaku alkoholu w ustach.15.10 | Mathilda Wroński | Hogsmeade
Trzynastego października była niedziela, a jednak pech liczby wydawał się emanować na środę, w którą młody Francuz doznał okrutnej przypadłości czkawki teleportacyjnej. Gdyby tego było mało, rankiem obudził się z dziwnymi zdobieniami na rękach, które najwyraźniej powstały w wyniku jakiegoś niezbyt śmiesznego żartu. Jakim cudem poltergeist znalazł się w Makówce? Młody czarodziej mógł zaledwie gdybać, bo ślad po duchu zaginął, pozostała jedynie pamiątka, która w postaci szarżującego jednorożca zdobiła prawe przedramię poety. Druga ręka miała natomiast na sobie instrukcję i prawdopodobnie Julien pognałby do jakiejś sąsiadki lub sąsiada, prosząc o pomoc w zdjęciu niewinnej klątwy, lecz przez zbieg okoliczności za sprawą czknięcia znalazł się gdzieś, gdzie go nie powinno być.
17.10 | Demelza Fancourt | Bar Old Forge
Poprawiwszy apaszkę mieniącą się równie wieloma kolorami, co koszula, raczył sięgnąć po karty, aby przetasować je, nim przejdą do usłużnego wróżenia. Kilkakrotnie obrócił talię nad płomieniem pobliskiej świecy i żal mu jedynie było braku białej szałwii, której zapach tak kojąco wpływał na zmysły. W międzyczasie zerkał z ukosa na towarzyszkę znajomej czarownicy, z wolna analizując jej rysy twarzy i piegi rozsiane niczym konstelacje gwiazd po niebie. Konstelacje… no tak! Brenda, przecież wyliczał numerologiczne właściwości imienia swojej klientki. Przeniósł więc na nią zielonkawe tęczówki, jednocześnie odkładając znów karty na bok. – Brendo, nim zadasz swe pytania, czy mi się zdaje, czy… twa przyjaciółka nie zna swej tablicy astrologicznej – przekrzywił lekko głowę, powracając spojrzeniem na drobniejszą z kobiet. Niesforne loki zatańczyły na głowie, opadając leciutko na bok.
24.10 | Louis Bott | KURNIK
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Bott obiecał deszcz spadających gwiazd i choć de Lapin początkowo myślał, że chłopak znów z niego żartuje, tak cała ta powaga, gdy mówił o tych naukowych aspektach, uświadomiła jasnowidza, że właściwie mógł być to całkiem przyjemny wieczór. Rzecz jasna, ani myślał przychodzić z pustymi rękami – choć u niego pustkami świeciło. Dostał jakieś przetwory od pani Irene mieszkającej po drugiej stronie wsi, lecz za dobrą wróżbę chętnie podzieliła się świeżutkimi powidłami owocowymi. Dwa słoiczki (każdy po sto gram), brzęczały w kieszeniach kwiecistego płaszcza, gdy Francuz przemierzał ścieżkę prowadzącą do Kurnika. 25.10 | Stevie Beckett | Brown's Point
Poprawił czerwony szalik od Botta i uśmiechnął się pod nosem, lustrując sylwetkę starszego naukowca. Pan Beckett zawsze go w jakimś stopniu rozczulał, a jednocześnie młody jasnowidz posiadał do niego ogromny szacunek. Transmutacja i numerologia stanowiły dla poety trzon tego co chciał zgłębiać, szczególnie teraz, gdy wydawało mu się, że zabawi na dłużej w Anglii, a Stevie zdawał się być wprost idealnym materiałem na nauczyciela. Nie takiego, który karci za błędy, a raczej takiego z polotem, który byłby w stanie porwać każdą chętną do nauki duszę, aby wznieść ją na wyżyny poznania. Gdy tylko usłyszał słowa naukowca, natychmiast odpowiedział, niemal jak gdyby był gotowy na to od dłuższego czasu.
26.10 - rano | Ronja Fancourt | Miasteczko Clovelly
Na miejscu pojawił się… mocno spóźniony. I to by było na tyle z profesjonalizmu. Wylądował nie przy tej uliczce, jakiej powinien, przez swoją własną pomyłkę ulic, które miały do siebie wybitnie podobne nazwy. Zmniejszoną miotłę wpakował do kieszeni marynarki, czyniąc ją niewiele większą od zwykłego ołówka, a pustą butelkę po maślance podrzucił do kosza na butelki po mleku, stojącego przy jednym z progów. Zaraz potem puścił się pędem między uliczkami, ażeby wreszcie dotrzeć pod właściwy adres i dostrzec ciemnowłosą kobietę o dosyć specyficznym typie urody.
26.10 - wieczór | Anne Beddow | ROZBRYKANY HIPOGRYF
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Dziwne uczucie przecięło jego skórę, gdy zdał sobie sprawę, że już tak szedł… kilka dni temu, widział dokładnie ten sam obraz w jednej ze swoich wizji. Tylko tam było barwniej, rzecz jasna. Nie pamiętał zbyt wiele, a i jego dar poskąpił mu tajemnej wiedzy z przyszłości, zaledwie muskając czubek jego umysłu kolorami, sugerującymi nadchodzące wydarzenia. Wszystko ostatecznie sprowadzało się do zamkniętego pubu, w którym miał coś znaleźć i zabrać to do domu. Tylko niejasnym było co. Próbował wspomagać się kartami, fusami czy wahadełkiem, lecz żaden z przedmiotów nie raczył pomóc mu w zrozumieniu przekazu na tyle, na ile młody Francuz by tego chciał. Puścił to więc odrobinę w niepamięć, sądząc, że z pewnością wizja upomni się o samą siebie. Rychło w czas, można by rzec.31.10 | KUPIDYNEK | Na pełnym morzu
Chciał… Musiał tego skosztować, oddać się całkowicie uczuciu, niemal tak bliskiemu pożądaniu, miłości i zauroczeniu – lub w odwrotnej kolejności, jak kto woli. Pochwycił ciastko w dłonie, a smak rozbiegł się tysiącem zauroczeń, jakich doznał w życiu, smagając kubki smakowe dziwną pieszczotą. Nagle jednak wszystko zniknęło, dziwny skurcz w okolicy pępka niemal zmusił go do wyplucia. Niemal. Po chwili był już dwa metry nad pokładem małej rybackiej łodzi. Rybackiej? Właściwie to nie wiedział co to za łódź, jedynie morska bryza sugerowała mu, że nie było to jezioro – i dźwięk fal, i brak lądu w zasięgu wzroku. Francuskie przekleństwo wyrwało mu się z ust, gdy uderzył o miękkie lądowisko. - Mon dieu – mruknął pierwej sam do siebie, jednak gdy tylko usłyszał kobiecy głos, jego spojrzenie natychmiast pochwyciło jej oczy. Tajemnicze i ciemne, skrywające pod sobą więcej, niż zdążyłby zbadać przez całą noc. Przepadł. Zagubiony w jej sylwetce, ustach, włosach… Chłonął ją wzorkiem, choć miał wrażenie, że to mu nie wystarczy. Może była nierealna? Zbyt idealna, by istnieć, zbyt cudowna, aby mieć ludzką formę.
08.11 | Susanne Lovegood & Alexander Farley | KURNIK
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Ach, takie pytania i rozważania trapiły go całą drogę z Makówki do Kurnika, a przecież winien zastanawiać się nad tym jak właściwie miał razem z panną Lovegood powiększyć salonik. I choć trzymał ją pod rękę, prowadząc niczym najprawdziwszą damę, tak myślami wydawał się nieobecny. Niewiele mówił, co było… dosyć dziwne jak na niego, lecz może to wszystko było wynikiem, że mimo wszystko stresował się nadchodzącym wydarzeniem i tym, że ktoś faktycznie powierzył mu jakąś powinność. Odpowiedzialność, paskudne brzemię. Przed wejściem zatrzymał się, zrywając zagubiony biały wrzos, zaś potem wetknął go zwinnie za ucho Susanne. Musnął lekko policzek dziewczęcia i uśmiechnął się przy tym niewinnie, chcąc coś powiedzieć, lecz w tej samej chwili ktoś z Kurnika do nich zamachał.09.11 | Alexander Farley | Plac Zabaw
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Lawendowe barwy cieni i pomarańczowe światło, zdawało się krzyczeć swą symboliką o chorobie. Lecz jakiej? Julien nie znał się na chorobach, od tego był Alex; wiedział jedno… a raczej widział – z postury Idy unosiło się coś na kształt pyłku, prawie kwiatowego, lecz ogniście czerwonego, wręcz ostrzegawczego i większego, niczym groch lub perły. Choć wszystko wokół drżało, a faktury rozrywały przestrzeń, tak chorowita narzeczona była wyraźna, dokładnie jak wznoszące się drobne punkty. Wtem dotknęły jego skóry, bo przecież tam stał, byłam tam, tuż obok, przyglądał się wszystkiemu. Czerwień rozlewała się po jego dłoniach, zmieniając się w purpurowe i fioletowe bąble, trawiącego niczym pleśń zgniliznę.15.11 | Alexander Farley | Makówka
pocieszam
17.11 | Finley Jones | Miasteczko Fowey
wróżę
27.11 | Melody Weasley | Jarmark
Odsunął się od wody, a następnie wrócił myślami z niebios na ziemię, by udać się w kierunku jarmarku. Wcisnął dłonie w kieszenie żółtego płaszcza i ruszył na podbój drobiazgów, mogących uchodzić za całkiem intrygujące prezenty. Zbliżały się święta i młodzieniec nie wyobrażał sobie, aby nie obdarować przyjaciół nawet malutkimi drobiazgami. Chciał również kupić coś i wysłać rodzicom, z którymi próbował utrzymywać listowny kontakt. Martwili się o niego, ale kto by się nie martwił? Jednak słowa otuchy i wiary utrzymywały go w tym, że dobrze czynił. Dopiero po dłuższej chwili wędrowania po labiryncie usłanym z ludzi zaintrygowanych bibelotami, zdał sobie sprawę, że niewiele oglądał z tego wszystkiego. Był znów gdzieś dalej w odległej krainie myśli, porzucając padół nieszczęsnej rzeczywistości. Istniał, ale nie istniał. Był, ale nie był. Przeczesał włosy lewą ręką, nieco zdezorientowany własnym oderwaniem i oparł się o jedną z barierek, zatapiając zieleń oczu w tłumie.
28.11 | Louis Bott | Makówka
Wiosenny deszczyk, malinowy ogród, złote kłosy, miodowe lato, powiew wiosny, wrzosowa dolina, błękitna laguna, zachodzące słońce. Zmieszanie tych barw mogło dać kolejne, ciekawe odcienie, na co młodego jasnowidza mrowiły wręcz palce. Kilka pędzli również się znalazło, jakieś patyczki, szpachelki, zestaw farb olejnych, a i nawet jakieś stare poplamione już farbami prześcieradło, które młodzieniec rozłożył na podłodze dla ochrony posadzki. Poręcz schodów obłożył kolejnymi szmatkami i tak przygotowaną przestrzeń oplótł spojrzeniem. Wyglądało to niemal profesjonalnie, a na środku on, w znoszonej koszuli spowitej plamkami od farb i w podobnie zroszonych kolorami ogrodniczkach z kieszonkami, w których już znajdowało się kilka pędzli.
02.12 | Trixie Beckett | Makówka
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Jednak miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze. Rozbudził go charakterystyczny dźwięk roweru sunącego kołem po podłożu, gdy wpadł przez rozchylone nocą okno sypialni. Zawiasy szwankowały i przy każdym bardziej porywistym wietrze, gdy młody jasnowidz zapominał o szczelnym zamknięciu okiennic, okno uchylało się, wpuszczając mróz do pomieszczenia. A w Makówce i tak bywało już zimno! Przeklęte kłody, wydawały się na złość dogasać nad ranem, prześladując, przyzwyczajonego do ciepła bijącego od teatru, młodzieńca. Trixie. Zerwał się z łóżka, niemal uderzając o nocną szafkę, a zaplątane prześcieradło, skutecznie utrudniło mu, wydostanie się z pieleszy. Zapomniał o rozpiętych nocą guzikach koszuli, pozwalając, aby odbite przez sen wisiorki prezentowały się na klatce piersiowej w całej swojej okazałości. Zaś pierwowzory pobrzękiwały tajemniczo z każdym krokiem, który przybliżał młodzieńca do drzwi frontowych. 05.12 | THREE AMIGOS | Niebieski Las
Z A K O Ń C Z O N E
R O Z L I C Z O N E
Obawiał się tego przedsięwzięcia, a przeczucie drzemiące w jego trzewiach wydawało się przypominać mu, że mogło to wszystko być tragiczne w skutkach. Błękit morza dzwoneczków, pokrywać miał karmin… złowroga wróżba. Pomimo tego, ufał Alexowi, powierzył mu swoje życie już dawno i chciał mu pomagać, być przy nim jak przy bracie, którego nigdy nie miał. Nawet jeśli mieli swoje wzloty i upadki, to stanowili zgrany duet. Natomiast Keata poznał stosunkowo niedawno, kojarzyli się całkiem dobrze z wesela, ale przede wszystkim wydawał mu się porządnym mężczyzną i godnym zaufania człowiekiem. Karty też dobrze go opisywały, więc nawet ucieszył się, słysząc, że to właśnie Burroughs uda się razem z nim i Lexem do Derbyshire. 05.12 - wieczór | Leczenie | Kurnik
Ciepło wnętrza zatrzymało go niemal w progu, chciał się cofnąć do chłodu, a ręka zapiekła, jak gdyby przebiegły po niej chrząszcze z wyjątkowo ostrymi odnóżami, wbijającymi się w skórę przy każdym kroku. Opadł na framugę drzwi i pozwolił różdżce wreszcie ulecieć z dłoni, a ta potoczyła się po posadzce niczym zwykły patyk. Nie krzyczał o pomoc, nie był w stanie wyartykułować niczego, przymknął oczy, mając wrażenie, jak gdyby wszystko zwolniło. Może już był na innej płaszczyźnie rzeczywistości? Dotknęło go uczucie… jakby właśnie miał dostać wizję? Lecz to nie było to. Ta bezsilność i brak kontroli nad ciałem były tak podobne, lecz żadne obrazy nie spływały na młodego jasnowidza. Zrobiło mu się jedynie niedobrze od tego wszystkiego – chciał już upaść, pozwolić, aby ciału nic się nie zdarzyło. Leżeć bezwładnie i wiekuiście. Ciężki oddech podszyty pierzyną płaczu wspinał się po gardzieli, lecz żaden dźwięk nie uleciał z ust. Nie było go tam, chociaż ciało stało oparte o framugę, a potem od niej się odepchnęło, by przejść na schody i na nich usiąść, to nie było tam Juliena. Schował się głęboko wewnątrz własnego umysłu, łkając nad własnym losem.
??? | Louis Bott | ???
akcja ratunkowa
A on biegł wybrzeżami coraz innych światów. Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów
Julien de Lapin
Szybka odpowiedź