Wydarzenia


Ekipa forum
Krypta Blacków
AutorWiadomość
Krypta Blacków [odnośnik]05.02.21 12:58

Krypta Blacków

Na Cmentarzu dla magicznych w Londynie znajduje się wysoka krypta, do której prowadzą dwa boczne wejścia. Rzeźbione kolumny pokryte są płaskorzeźbami kruków, które wydają się zmieniać swoje położenie w zależności od pory dnia. Nad bramą wejściową widnieje napis Toujours Pour, hasło rodowe Blacków. Po wejściu do środka widać schody prowadzące do góry lub w dół. Góra wydaje się być całkowicie zamknięta i niedostępna dla jakiegokolwiek odwiedzającego, za to przez parter i podziemia ciągną się korytarze, zwieńczone szerokimi prostokątnymi komnatami. Ściany przyozdabiają nazwiska pochowanych tam członków rodziny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
krypta - Krypta Blacków Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Krypta Blacków [odnośnik]07.02.21 21:10
5 października 1957

W tym dniu na ulicach Londynu panowała zimna mżawka, typowa dla stolicy o tej porze roku. Gorące lato nieuchronnie opuściło miasto, a jego miejsce zajęła gęsta mgła, która spowiła ulice wieczorami i wczesnymi rankami. Teraz niebo było szare, ciężkie chmury wisiały nieruchomo ponad głowami, a widoczność zostawiała wiele do życzenia.
Ulica Grimmauld Place wydawała się być odcięta od otaczającego ją świata. Duża ciemna kamienica z numerem 12 pogrążyła się w mroku na wieść o śmierci członka rodziny, jednego z dumnych synów Szlachetnego i Starożytnego Rodu Blacków - Lorda Alpharda Regulusa, który zmarł w noc z 20 na 21 września, pozostawiając po sobie smutek, pustkę i ból. Zegary w całym domu zatrzymano, wszystkie lustra przykryto ciężkimi, czarnymi jak noc materiałami, a na drzwiach wejściowych zawisł wieniec z lauru i cisu, przewiązany czarną wstążką, ogłaszający, że do tego domu zawitała śmierć.
Już następnego dnia pojawiły się pierwsze sowy, niosąc listy z kondolencjami dla rodziny. Z kolejnymi dniami sów tych były już dziesiątki. Walczący Mag opublikował oświadczenie nestora, jednak ten nie zawarł w nim ani słowa na temat przyczyny śmierci, pisał jedynie o bohaterstwie czynu. Artykuł w popularnym magazynie Czarownica również nie wniósł więcej do sprawy, pozostawiając domysły czytelnikom. Szybko zaczęły krążyć plotki wśród spragnionych sensacji czarodziejów. Mówiono również o Zakonie Feniksa, który przyszedł odebrać życie arystokracie i dopiął swego, ale nikt owych plotek nie potwierdził.
Rodzina Blacków wysłała zaproszenie do wszystkich konserwatywnych i wrogich mugolom rodów, zgodnie z myślą, że tak niespodziewana, lecz heroiczna śmierć musiała zostać upamiętniona w godny i należyty sposób. Oprócz tego w krypcie znaleźć mieli się znaleźć przyjaciele zmarłego, jego towarzysze w walce o lepsze, czystsze magiczne jutro oraz współpracownicy z Ministerstwa Magii.
Zaplanowany został kondukt żałobny, który miał wyruszyć z Grimmauld Place 12 prosto do Krypty Blacków na Cmentarzu dla magicznych w Londynie. Goście mieli zjawić się punktualnie o godzinie 15.
Wzdłuż ulicy w równym rzędzie stało osiem powozów. Dzięki uprzejmości lorda Aresa Carrowa zaprzęgnięto do nich po parze rosłych, czarnych koni o lśniących grzywach. Przy wejściu do powozów eleganccy woźnicy odziani w tradycyjne, eleganckie szaty i wysokie tiary czekali, żeby sprawdzić bilety pogrzebowe gości, a gdy wszystko się zgadzało, kłaniali się nisko, otwierając drzwi. Bezpieczeństwo tego wydarzenia było dla Blacków kluczowe.
Pierwszy z powozów miał należeć do rodziny Black i ich najbliższego, szlachetnie urodzonego, kuzynostwa, a w trzecim i każdym kolejnym zasiąść mieli goście ceremonii, by po raz ostatni odprowadzić zmarłego Lorda Black na wieczny spoczynek. Przed tym goście zostali jednak zaproszeni do złożenia kwiatów, które razem z trumną pojadą do krypty: należało złożyć je na drugim powozie, znacznie różniącym się od reszty.
Z domu, gdzie trwało czuwanie, głową do przodu - zgodnie z tradycją, żeby zmarły nie wezwał innych, żeby podążyli za nim w zaświaty - została wyniesiona na niego zamknięta ciężka dębowa trumna ze złotymi zdobieniami. Drugi powóz jest znacznie niższy i dłuższy od reszty, a jego rolą jest przetransportowanie trumny na miejsce ceremonii. Brak w nim szerokich ścian, co sprawia, że można dojrzeć wszystko, co znajduje się w środku - samą trumnę, przykrytą czarnym materiałem, jak i składane przy niej kwiaty. Karawan był wykonany z czarnego matowego drewna, z misternie rzeźbionymi wzorami roślinnymi, dodającymi konstrukcji lekkości. Drewniane czarne kruki, znajdujące się na dachu, trzymały w dziobach sznury od baldachimu - równie czarnego co pojazd, jednak ozdobionego srebrem w taki sposób, żeby przedstawiał usłane gwiazdami nocne niebo, a na tyle powozu dumnie widnieje rodowy herb Blacków. Do karawanu zaprzęgnięto cztery testrale, które również dostarczył Lord Ares Carrow. Te kroczą naprzód powoli, wystudiowanym, wyniosłym stępem, pod okiem woźnicy. Sam woźnica również wygląda inaczej niż pozostali - jego tiarę wieńczy woalka cienkiego, czarnego materiału opadającego na twarz, dodająca mu metafizycznej powagi.
Gdy wszyscy goście złożyli kwiaty i zasiedli w swoich bryczkach, kondukt pogrzebowy ruszył.
__________

Cześć! Na pogrzebie lorda Alpharda Blacka wita Was Aquila i Rigel. Główną odpowiedzialną mechnicznie i fabularnie jest Aquila i w razie naglących pytań - będę czekać na Wasze pw. Oprócz tego dodatkowo do Rigela możecie zwracać się w kwestiach obyczajowo-pogrzebowych (moda, przesądy). Mistrzem gry, który opiekuje się eventem jest Alex, za co już teraz bardzo mu dziękuję.

Jeżeli ktoś chciałby zabrać ze sobą cokolwiek z wyposażenia postaci (np. eliksir na łagodzenie dolegliwości chorobowych) to proszę o zaznaczenie tego faktu w dopisku pod pierwszym postem.
Na odpis w tym temacie macie 72 godziny. W poście należy złożyć przy trumnie kwiaty (spoiler z opisami poniżej). Kwiaty można składać w pojedynkę, lub parami (np. w przypadku małżeństwa).

Bukiety należy przygotować z 2 lub 3 rodzajów kwiatów, 1 lub 2 rodzajów zielonych dodatków oraz 1 koloru wstążki.

W przypadku kwiatów, opis dzielimy na dwie części.
Biegłość zielarstwa na poziomie minimum I pozwala na znajomość części opisu A.
Biegłość historii magii na poziomie minimum II pozwala na znajomość części opisu B.
Złożenie kwiatów nie jest obowiązkowe, ale niezłożenie ich może zostać źle odebrane przez nestora rodziny.

kwiaty:
zielone dodatki:
wstęgi:

Po napisaniu w temacie możecie przenieść się do przygotowanych dla każdego powozu szafek zniknięć, w których termin odpisu wynosi 96 godziny, czyli do 11 lutego. Po upływie tego czasu rozpocznie się kolejna tura. Jeśli chcecie wziąć udział w wydarzeniu, ale nie zdążycie odpisać - proszę o wiadomość do Aquili przed końcem tury.

Zabrać ze sobą możecie do 3 NPCów, ale muszą to być postacie, które rzeczywiście dostałyby zaproszenie na pogrzeb (członkowie szlacheckiego antymugolskiego rodu, współpracownicy z Ministerstwa Magii, sojusznicy Czarnego Pana, dalsza rodzina Blacków).

Podróż powozem do Krypty Blacków zajmie około 30 minut. Powozy są biletowane. Jeśli chcecie zmienić miejsce należy odegrać przekonanie do tego woźnicy.
Celine, Irino - wy polecicie do krypty ze skrzatem, Marudkiem.

Powóz pierwszy - Aquila Black, Cressida Fawley, Cygnus Black, Oleander Flint, Rigel Black
Powóz drugi - zdjęcie poglądowe 1 i 2
Powóz trzeci* - Caelan Goyle, Calder Borgin, Cillian Macnair, Edgar Burke, Friedrich Schmidt, Zachary Shafiq
Powóz czwarty - Callista Avery, Evandra Rosier, Fantine Rosier, Mathieu Rosier, Melisande Rosier, Tristan Rosier
Powóz piąty - Ares Carrow, Adeline Burke, Charon Burke, Craig Burke, Icar Carrow, Primrose Burke
Powóz szósty - Eurydice Nott, Francis Lestrange, Nicholas Bulstrode, Vivienne Bulstrode
Powóz siódmy - Cornelius Sallow, Deirdre Mericourt, Faustus Crabbe, Forsythia Crabbe, Ramsey Mulciber
Powóz ósmy - Claude Cunningham, Drew Macnair, Elvira Multon, Sigrun Rookwood

*do trzeciego powozu nie można się dosiąść, woźnica jest nie ugięty


I show not your face but your heart's desire


Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 09.02.21 19:36, w całości zmieniany 1 raz
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
krypta - Krypta Blacków 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Krypta Blacków [odnośnik]07.02.21 22:49
Był to pierwszy pogrzeb, w jakim zdecydowała się wziąć udział, i nie czuła się z tym komfortowo. Dotąd zapraszana na podobne uroczystości - znacznie wszak skromniejsze, pozbawione znaczenia - zwykła odmawiać, osłaniając się przed pretensjami zrozumiałym dla wszystkim wyjaśnieniem pracy. Zwolnić się na jeden dyżur ze szpitala nie było wcale prosto, a nawet jeżeli to przecież nie wypadało, po cóż miałaby opłakiwać martwego w trumnie, skoro na oddziale czekały na nią rzesze magów, których życie dało się uratować. Dla odprawianych z niepodpisanym zaproszeniem krewnych mogło brzmieć to altruistycznie, Elvirze zależało jednak wyłącznie na tym, aby uniknąć zamieszania związanego z wielkimi spotkaniami. Nigdy ich nie lubiła, a pogrzebów nie cierpiała podwójnie. Nie potrafiła zrozumieć żałoby, wszystkich idących za nią ceremonii - być może był to z jej strony przejaw grubiaństwa i niewychowania, ale dla niej równie dobrze mogliby zakończyć na zamknięciu trumny. Kwiaty Blackowi na nic się już zdawały, tak samo jak tłumy na cmentarzu i zdobione dorożki.
Jako Rycerz Walpurgii, uzdrowicielka arystokratki, która od miesięcy nie spędziła dnia w szpitalu, nie mogła jednak zrezygnować tak łatwo. Nawet jeżeli większość tego, co widziała wokół, było dla niej niezrozumiałe, musiała się pojawić, aby zrobić dobre wrażenie i dopełnić obowiązku. Sztuka dla sztuki, jedna wielka pokazówka. Ciekawe czy przynajmniej po zamknięciu krypty poczęstują gości Toujours Pur.
Do przybycia na miejsce przygotowywała się właściwie w ostatniej chwili. Nie należała do zwolenniczek nadmiernego strojenia się, ale z uwagi na obecność wielu wysoko postawionych magów, przywdziała stosowną czarną szatę i koronkową woalkę. Sięgnęła nawet po kosmetyki, co robiła rzadko, koniec końców onieśmielając bladą twarzą podkreśloną ciemnym cieniem i czerwienią na ustach. Ciężka suknia powłóczyła się za nią nieprzyjemnie, doceniała jednak możliwość noszenia czarnych rękawiczek w październiku bez przyciągania długich spojrzeń. Pod miękkim materiałem skrywała czarną protezę lewego przedramienia; zakryta, w żaden sposób nie odznaczała się od ciała.
Na kwiatach i wieńcach pogrzebowych znała się tyle, co nic, zdołała się jednak domyśleć, że przyjście bez niczego nie przysporzy jej dobrej opinii, zwłaszcza na pogrzebie lorda. Przy trumnie złożyła więc wieniec z czapetki pachnącej, astra alpejskiego i paproci, owinięte ciemnozieloną wstęgą. Nie wiedziała, czy kwiaty składane na pogrzebie powinny być czarne, białe, czy kolorowe, miała nadzieję, że przynajmniej nie popełniła faux-pas. Testralom rzuciła jedynie krótkie, niezbyt zaciekawione spojrzenie; pracowała jako uzdrowiciel od tak dawna, że nie potrafiła przypomnieć sobie czasów, gdy nie była w stanie tych stworzeń zobaczyć.
Zanim udała się do jednego z powozów nadzorowanych przez woźnicę, zatrzymała się samotnie niedaleko trumny, w milczeniu próbując przywołać sobie sylwetkę Alpharda Blacka i tego, jakim był czarodziejem. Nie znała go zbyt dobrze, nic dziwnego. Był lordem, ona zapracowanym człowiekiem, ale w Hogwarcie uczyli się przecież na jednym roczniku. Mogła przypomnieć go sobie jako ucznia, irytującego dzieciaka, na którego kiedyś w złości napluła. Ale to chyba nie było coś, co mogłaby ująć w mowie pogrzebowej. W ogóle nie będzie się odzywać. Ostatecznie im dłużej próbowała myśleć o tym mężczyźnie, tym wyraźniej na brzeg pamięci wysnuwały się koszmary z podziemi. Labirynt kolorów, bardziej intensywnych niż te kwiaty. Czarne żyłki wędrujące po kamieniu, kolumnach, po skórze. Jak cienkie zdobienia eleganckich powozów. Rozbłysk światła, ciała na schodach i krew, krew skapująca z jej własnych potarganych spodni.
Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, przykładając na moment paznokcie do skroni. Potem wycofała się, zmierzając w stronę najdalej stojącej bryczki.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Krypta Blacków [odnośnik]07.02.21 23:46
To o tym dniu miała koszmary od niemal dwóch tygodni. Od kiedy czarny całun okrył ciało jej brata, od kiedy to zostało sprowadzone na Grimmauld Place 12. Teraz po raz ostatni Alphard miał opuścić dom. Mieli rozpocząć z nim ostatnią podróż, prosto do rodowej krypty Blacków, gdzie miał spocząć pośród swoich przodków.
Podkrążone oczy zasłoniła czarną woalką, tak było lepiej. Twarz dalej była widoczna, ale została przez półprzeźroczysty materiał przymglona. Odpowiednio, tak powinna wyglądać w takim właśnie dniu. Nikt nie powinien zobaczyć czerwieni w oczach i łez w kącikach, nawet jeśli była to całkowicie naturalna reakcja. Czarna i opięta suknia zasłaniała dzisiaj niemal całe jej ciało. Dzisiaj nie zauważała jednak ciasno ściśniętego gorsetu, ten też znajdował się pod dwoma warstwami sukni. Całkowity brak dekoltu zwieńczony był zaledwie gęstą koronką, tuż przy szyi kobiety. Buty zasłonięte przez długą do ziemi suknie stukały po chodniku gdy Aquila razem ze swoją rodziną opuszczała kamienicę. Obserwując jeszcze jak ciało jej brata jest wynoszone z domu, poczuła jak jedna łza poleciała po policzku.
Był bohaterem, tak mówił ojciec, wiec taka była prawda. Alphard zresztą nie mógł być nikim innym i jego śmierć nie mogła być zwykłym przypadkiem. To jednak było gdzieś daleko, teraz nie była w stanie skupić się na samej jego śmierci, a przede wszystkim na konsekwencjach jakie ta śmierć znaczyła dla całego rodu. W domu było jakoś pusto od kiedy nie było w nim brata, pomimo tego, że i tak spędzał tam o wiele mniej czasu niż ona.
Trumna spoczęła na drugim powozie i okryła się czarnym całunem, tak podobnym do tego który dosłownie mignął jej w korytarzu na Grimmauld Place, ponad 2 tygodnie temu. Aquila spojrzała przez chwilę w niemal nieprzebijające się zza chmur słońce. Dzień był szary, ale było tak jasno. Ostatnim razem wyszła z domu tydzień temu i to pod osłoną nocy, po kryjomu, tak by nikt jej nie złapał. Rigel podawał jej wtedy ramię i to w tamtym dniu znaleźli ten okropny list, który dosłownie spadł im pod nogi. Teraz jednak nie było czasu o tym myśleć.
Obserwowała jeszcze jak przybyli składają kwiaty na powozie, tuż obok trumny. Sama powinna to zrobić. Ostrożnym krokiem podeszła do powozu, biorąc głęboki oddech. Nie znała się ani na kwiatach ani na ziołach, ale znała legendy w których te pojawiały się często. Nie stworzyła wieńca sama, chociaż być może powinna. Wolała to zlecić, dając jedynie jasne instrukcje jak owy ma wyglądać. Róże insanire, które rosły w ich ogródku, były piękne, a głębokość czerni wręcz bezkresna. Oznaczały jednak często szaleństwo, a to pasowało do Alpharda bardziej niż Aquila byłaby w stanie sama przed sobą przyznać. Mieczyk abisyński, symbol nieznanej przyszłości, podobno wyostrza zmysły wróżbitów, a przyszłość Blacków po tym wydarzeniu, wcale nie była taka oczywista. Wieniec został przyozdobiony świerkiem i prosem zwyczajnym, a na koniec związany szeroką granatową wstęgą. Położyła bukiet tuż przy trumnie. Sama, choć wspierana przez służbę i woźnice, który dbał o ułożenie kwiatów i porządek. Przy tym powozie nie było koni, wydawało się, że ten będzie jechał sam.
Patrząc ostatni raz na dom, zmierzała w stronę powozu.
- Celine - powiedziała cicho do służki. - Upewnij się, że na miejscu wszystko będzie w porządku, na wszelki wypadek - poleciła jej, a sama, wspierana ramieniem woźnicy, wsiadła do powozu.
Za chwilę powinni pojawić się w nim inni członkowie rodziny i kuzynostwo, a przede wszystkim Cygnus i Rigel. Nie była jednak pewna czy dzisiaj to ona miała dać im wsparcie czy może oni jej? Co jeśli obydwie odpowiedzi były poprawne?

biorę skrzata Marudka, gdy ten teleportuje Irinę i Celine do krypty (od drugiej tury)



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.02.21 1:15
Negatywny rzut na szaleństwo

Niebo nad Durham spowił mrok, a gęsta mgła osiadła w dolinach wokół zamku, przystosowując się do ciężkiej atmosfery wewnątrz posiadłości. Edgar już kończył szykować się na pogrzeb – stał przed szerokim lustrem z pozłacaną ramą, poprawiając szare spinki od mankietów. Ostatni raz spojrzał na swoje odbicie, dochodząc do wniosku, że wygląda dobrze, a przynajmniej lepiej niż przed dwoma tygodniami. W końcu przestał się zmagać z chroniczną bezsennością, która męczyła go od sierpnia, a choroba genetyczna nie dała o sobie znać niemalże od miesiąca. Nie był już chorobliwie blady, choć na jego twarzy dało się dostrzec zmęczenie, głównie spowodowane wybrykami jego pamięci. Zdarzało mu się zapomnieć gdzie jest albo z kim rozmawia, mylił nazwiska i daty. Próba odnalezienia się w takiej sytuacji wymagała od niego dużego skupienia, ale na razie wydawało mu się, że wszystko ma pod kontrolą. Nasunął na palec swój nestorski sygnet i ruszył w stronę głównego holu. Jego strój nie wyróżniał się niczym szczególnym: czarne spodnie zaprasowane w kant, ciemnoszara koszula z elegancką czarną kamizelką w delikatny wzór w tym samym kolorze, i jednorzędowa dopasowana marynarka. Do tego ciemne skórzane wiedenki i długi płaszcz z pasem z tyłu. Ich rodowe barwy były stworzone na takie okazje.
Przed wejściem do zamku czekał na nich magiczny powóz. Usiadł obok żony, starając się nie patrzeć w stronę Craiga – wciąż nie był pewny czy nie jest tylko jego halucynacją, chociaż reszta rodziny zdawała się go widzieć równie wyraźnie, co on. Na wszelki wypadek postanowił go ignorować, by nie postradać zmysłów na tak ważnej uroczystości.
Podróż upłynęła im w milczeniu. W Londynie przywitała ich chłodna mżawka, jakby Blackowie specjalnie zaczarowali niebo, by również opłakiwało ich bliskiego krewnego. Edgar rozejrzał się po zebranych, zauważając wśród nich wiele znajomych twarzy, w tym wielu świadków śmierci Alpharda. Wyjął z powozu dość duży wieniec, którym osobiście zajęła się Adeline – dużo lepiej obracała się w świecie konwenansów, dlatego zaufał jej w wyborze odpowiednich kwiatów. Sam pewnie popełniłby faux pas, wybrane przez nią rośliny absolutnie nic mu nie mówiły. Pamiętał jedynie, że są to róże białokwiatowe ze świerkiem pospolitym, obleczone czarną wstęgą. Gdzieniegdzie poprzetykane były piękne czerwone maki, tak, by nie rzucały się w oczy, lecz były tam obecne jako nieodłączny symbol Burke'ów, a także snu i śmierci. Podał ramię Adeline i podeszli razem do trumny, gdzie Edgar złożył wieniec od swojej rodziny. Pewnie postaliby tam odrobinę dłużej, gdyby nie kolejne osoby, chętne do zostawienia swojego bukietu.
Zobaczymy się na cmentarzu – pożegnał się z rodziną, kiedy już stali przy ich powozie. Skinął głową lordowi Aresowi, kiedy tylko spostrzegł go nieopodal, po czym odszedł do swojej bryczki, stojącej tuż za trumną. Co i rusz zerkał na okazałe testrale, stojące z przodu konduktu – był w stanie je dostrzec od długich kilkunastu lat, ale wciąż robiły na nim wrażenie.


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.02.21 14:20
To wszystko nie tak miało wyglądać.
Miał być ślub, zamiast tego mieli pogrzeb. Alphard opuścił ten świat o wiele za wcześnie, a Cressida nie wiedziała, jak i dlaczego. Nikt nie potrafił lub nie chciał jej tego wyjaśnić, a choć nawet gazety rozpisywały się o jego przedwczesnym odejściu, i tam zabrakło konkretnych informacji.
Ale może pewnych rzeczy lepiej było nie wiedzieć dla własnego spokoju?
Pewne było to, że już nigdy więcej nie porozmawia z Alphardem. Ukochany starszy kuzyn nigdy nie odwiedzi jej po kryjomu, nie wysłucha i nie podzieli się żadną radą. Nigdy nie zobaczy, jak dorastają jej dzieci, dla których miał być wujkiem. Chciała jego obecności w swoim i ich życiu, ale los postanowił inaczej. Zamiast bawić się na jego ślubie mieli wszyscy odprowadzić go na wieczny spoczynek dobrych kilkadziesiąt lat za wcześnie.
Odkąd dowiedziała się o jego śmierci spędziła sporo czasu na płaczu. Była osóbką bardzo wrażliwą i emocjonalną, która wiele rzeczy przeżywała mocniej niż inni. Nie miała ochoty nawet malować. Przeżywała swoją stratę w zaciszu dworku, wiedząc że na pogrzebie, gdzie będzie wiele osób z salonowego towarzystwa, będzie musiała bardziej panować nad emocjami i zachować się z należytą powagą. Dotychczas była w swoim życiu na kilku pogrzebach, ale zazwyczaj chowano starszych krewnych, którzy odeszli w sposób naturalny po przeżyciu swoich lat.
Ubrała się stosownie do okoliczności, w długą, staroświecką czarną suknię ubieraną tylko na pogrzeby. Na co dzień spoczywała ona schowana w czeluściach garderoby, a dziś musiała zostać wyciągnięta i przygotowana do założenia. Służka starannie zasznurowała jej gorset, który podkreślał jej wąską talię. W czerni czuła się dziwacznie; ten żałobny kolor jeszcze bardziej podkreślał mleczną biel skóry i ciemnorudą barwę włosów, uwypuklając niezbyt mile widziane w obecnych czasach dalekie pokrewieństwo ze zhańbionymi Prewettami. Pochodziła jednak z dumnego rodu Flintów, i to krew Flintów łączyła ją ze zmarłym Alphardem. Służka pomogła jej jeszcze w udrapowaniu na upiętych włosach czarnej woalki, i tak przygotowana mogła wraz z mężem opuścić dwór, by udać się do Londynu, do siedziby Blacków. Choć jej męża nie łączyło z Alphardem zbyt wiele, rozumiał, jak wiele znaczył on dla Cressidy i był gotowy okazać jej wsparcie w trudnych momentach pożegnania. Poza tym jako małżeństwo wręcz powinni bywać w takich miejscach razem, podkreślając nie tylko więź ze zmarłym, ale i fakt, że Fawleyowie pamiętali o tradycjach i wartościach przyświecających starym rodom.
Jej rodzice także przybyli na pogrzeb. Oczywiście, że tak, matka Alpharda była w końcu siostrą jej pana ojca. Leander Flint w długiej czarnej szacie wyglądał dostojnie i poważnie jak przystało na konserwatywnego i staromodnego czarodzieja. W jego ciemnych włosach odznaczały się już nitki siwizny; przekroczył pięćdziesiąty rok życia już dłuższy czas temu. Towarzyszyła mu jej matka, także odziana stosownie do okazji i mimo wieku wciąż pełna wdzięku. Cressida żałowała jedynie, że spotykała rodziców i innych krewnych w takich okolicznościach.
Przed posiadłością dostrzegła powozy mające przetransportować ich do krypty. Jeden wyróżniał się i dziewczątko domyśliło się, że to tam znajdowało się ciało Alpharda. Z niewiadomego powodu nie było przy nim koni, a przynajmniej Cressie ich nie widziała; tylko dzięki wiedzy o magicznych stworzeniach domyśliła się, że mogą tam być testrale, których nie widziała i wolałaby nigdy nie zobaczyć. W imieniu swoim i męża złożyła kwiaty. Jej wieniec składał się ze świerku i paproci udekorowanych kwiatami skrzydłokwiatu Wallisa i hortensjami; całość była przewiązana kobaltową wstęgą. Ten kolor zawsze w jakiś sposób kojarzył jej się z Alphardem, więc uznała go za odpowiedni. Kładąc kwiaty zacisnęła lekko usta, starając się panować nad emocjami i nie rozpłakać się. Wiedziała, że w takim miejscu ktoś może to zobaczyć, a choć mąż dawał jej przyzwolenie na słabość i wrażliwość, jej pan ojciec nigdy tego nie pochwalał, salonowe środowisko też nie było wyrozumiałe ani pobłażliwe.
Jako krewni zmarłego zostali zaproszeni do pierwszego powozu, gdzie znajdowali się Blackowie. Mąż przepuścił ją przodem, pozwalając zająć miejsce w powozie, gdzie usiadła, przygładzając sztywny od rzadkiego użytkowania materiał sukni. Spojrzała na towarzyszących im krewnych, na dłużej zatrzymując wzrok na twarzy kuzynki Aquili, z którą może nigdy nie była szczególnie blisko z racji nauki w różnych szkołach, ale która właśnie przeżywała utratę brata. Cressie nawet nie chciała sobie wyobrażać, co czułaby, gdyby to jej brat umarł.
- Tak bardzo mi przykro – powiedziała cicho. – I żałuję też, że przychodzi nam się spotkać w takich, a nie innych okolicznościach.
Bo tak nie powinno być. Powinni spotkać się wszyscy w okolicznościach bardziej radosnych, i Alphard powinien tu być z nimi, żywy i prawdziwy, nie zaś zimny, martwy i zamknięty w trumnie. Myśl o martwym Alphardzie nadal wydawała się abstrakcyjna i niedorzeczna, przez moment mogła odnieść wrażenie, że mężczyzna zaraz wsunie się do powozu i jak gdyby nigdy nic usiądzie pomiędzy swoim rodzeństwem.

| Cressidzie towarzyszy trzech NPC – mąż, William Fawley, oraz rodzice, Leander i Portia Flint


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.02.21 14:41
Faustus Crabbe
Mężczyzna w napięciu czekał na ten dzień. Zginął wspaniały człowiek, utalentowany czarownik, wzór dla młodszego pokolenia czarodziejów, słuszny dla nich drogowskaz w tak zmiennym dziś świecie. Wielka to była strata dla magicznego społeczeństwa, w końcu mowa o dziedzicu starożytnego rodu Blacków, panów Buckinghamshire i Middlesex. Zawsze czystych, jednych z najważniejszych strażników ładu, dumnie biorących imiona z nieboskłonu.
Alphard Black zasługiwał na chwałę, jednak zamiast tego otrzymał śmierć. Wojna nie była sprawiedliwa, czasem dając w zamian za poświęcenie jedynie gorycz i ból.
Faustus marzyłby, żeby mieć takiego syna Alphard, prawdziwą dumę dla ojca! Cóż, rzeczywistość była jednak znacznie bardziej rozczarowująca. Jego syn też nie żył, ale był jednostką znacznie mniej godną. Kimś może niewartym opłakiwania.
- Nie spraw mi znów zawodu - powitał takimi słowami córkę, kiedy rankiem szykowali się do wyjścia.
Wielkim zaszczytem było, że otrzymali zaproszenie na pogrzeb znamienitego Alpharda. Faustus dostrzegał w tym szansę, aby pokazać swe oddanie oraz godność, możliwość zbliżenia się do najznamienitszych rodów. Forsythia miała okazję pokazać się tak szacownemu gronu jako prawdziwa dama, sercem zaangażowana w sprawę. Kto wie, może nawet ktoś spojrzy na nią przychylniejszym okiem, musiała się więc dobrze sprawić.
Znamienici żałobnicy zbierali się na miejscu. Faustus kroczył dostojnie obok Forsythii, uznał obecność swojej nowej żony za zbędną. Nie chciał, aby niepotrzebne pionki zaśmiecały planszę, nie kiedy gra była tak subtelna oraz ważna.
- Wyprostuj się - polecił cicho, nawet nie patrząc na córkę. Nie musiał tego robić, na pewno jej postawa była naganna.
Byli jeszcze na tyle daleko, że mogli wymienić kilka uwag w spokoju. Później wolał tego uniknąć, w końcu grali zgodną rodzinę, wręcz wzorową. Zerknął na kwiaty, które niosła w ich imieniu Forsythia, krytycznie oceniając ich ułożenie.
- Popraw je, nie możesz choć najprostszej rzeczy zrobić dobrze... - wydusił zmęczony jej ciągłymi błędami, nawet nie miał już siły na złość. - Pamiętaj, wiele spojrzenie będzie na nas skierowanych. Jakkolwiek to tragiczna chwila, gra nadal się toczy, oczywiście pod maską smutku i bólu. Nasza pozycja nie jest tak pewna jakbym chciał, nie pozwolę ci nam zaszkodzić - wyjaśnił rzeczowo, kryjąc za spokojem groźbę. Wiedziała, że nie zawahałby się jej ukarać za niekompetencje. - Masz być zasmucona, ale jednocześnie silna, okazywać wsparcie oraz dawać jasno do zrozumienia, że można na tobie polegać. Kto wie, może pewnego dnia rzeczywiście będzie można to robić... - ciągnął swój wywód, nie przyjmując do siebie jakiegokolwiek sprzeciwu. Sięgnął po bilet, sprawdzając którym powozem przyjdzie im jechać. - Siódmy, cóż za rozczarowanie... - mruknął z dezaprobatą, zaraz jednak przyjął szczerze zatroskany wyraz twarzy. - Teraz zachowuj się, jako przyjaciółka lady Black będziesz prowadzić - polecił, mając na myśli ich dwójkę.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
krypta - Krypta Blacków 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.02.21 15:56
Minęło wiele dni, odkąd tragiczna wieść spowiła jej umysł widmem utraty. Ponownie przyszło jej przywdziewać żałobne kreacje, a pazury śmierci nonszalancko przytrzymywały rant sukni, powstrzymując pannę Crabbe przed zdrożnymi działaniami. Najpierw matka, którą pożegnała, jeszcze nim przyszło jej dojrzeć, potem narzeczony, aż w końcu brat… trzy tak bliskie jej osoby, które straciła przez… niego. Gdyby nie chciał kolejnego dziecka, matka by żyła. Gdyby nie liczyła się dla niego własna reputacja, teraz miałaby już męża. Gdyby nie jego chorobliwe dążenie do przetrwania Perseus… nie, tego nie wiedziała. Zaledwie domyślała się, lecz winą i tak go obarczyła. Powinien chronić syna, powinien po nim płakać, powinien przeżywać żałobę, tak jak i ona ją przeżywała, a mimo to rok temu był niewzruszony. Miała serdecznie dosyć tego wszystkiego, lecz podjęcie jakichkolwiek działań wymagało czasu. 
Stała przed lustrem jeszcze długo, nim ostatecznie postanowiła spuścić koronkową woalkę na twarz, długą i ciężką, niemal jak jej poczucie winy za to, że nie była w stanie zrobić nic, zupełnie nic. Ani dziś, ani wczoraj, ani nigdy. 
Gdyby nie to, że była winna to Aquili, z pewnością próbowałaby się wymigać od takiej uroczystości, nie była tu potrzebna dla nikogo więcej, oprócz swej kuzynki. Ewentualnie Rigela, lecz to z lady Black była tak silnie związana. Nigdy też nie musiała walczyć o swoje uznanie w oczach kuzynostwa, kochała ich, więc nawet nie przypuszczała, że zaproszenie mogłoby ją ominąć. Obca jej była walka o względy szlachetnie urodzonego towarzystwa, nigdy jej na tym specjalnie nie zależało, a to, co oferowało urodzenie, w zupełności jej wystarczało. Szkoda, że tak nie było z jej ojcem. Wrześniowa nawałnicy informacji spowodowała, że panna Crabbe nie miała już łez do uronienia, lecz mimo to zabrała ze sobą ciemną chustę, gdyby przyszło jej ocierać własne oczy… a może czyjeś? 
Na pierwsze słowa Faustusa była w jakiś sposób przygotowa, a ciemne woalka na szczęście stanowiła odpowiednią barierę przed jego okrutnym spojrzeniem. Kiwnęła powoli głową, nie mówiąc wiele, nie było po co, doprowadziłoby to jedynie do niepotrzebnej dyskusji. Zależało jej na trwaniu przy Aquili, więc musiała przecierpieć towarzystwo okrutnego człowieka, którego musiała nazywać ojcem. 
Jestem wyprostowana. Odpowiadała w myślach, nie chcąc marnować sił na raczenie go swym głosem. Musiała przywdziać maskę i zgrywać tę idealną córkę, lecz nie dla niego, a dla Aquili. Paradoksalnie mniej ważne wydawało jej się już cierpienie po Alphardzie… z różnych względów. Zależało jej jednak na tym, aby dla ukochanej kuzynki ten dzień przebiegł możliwie spokojnie, więc pogodziła się na te kilka godzin z własnym ego i parciem na bunt. Po prostu trwała. 
Poprawiła wieniec za ojcowskim przykazaniem, przeklinając w myślach, że nie potrafił docenić jej starań. Wszystko musiała zamówić sama, decydując o kwiatach, kolorach i ozdobach, a ojciec nawet nie doceniał finezji włożonej w rozmaitość ozdób. Poprawiła jednak kwiaty, zaciskając szczękę, aby nie wypalić czegokolwiek, co mogłoby przerodzić się w kolejną kłótnię. Nikt na nas nie patrzy, ojcze. Nikt. Nie liczymy się tam, mógłbyś zdać sobie z tego sprawę. Chciałaby mu to powiedzieć, lecz zaledwie spuściła spojrzenie, przeprasowując wolną dłonią materiał ciemnej sukni. Jestem zasmucona, nawet tobą. Zerknęła na jego buty, dostrzegając na nich delikatną plamkę od mokrej pluchy, a kącik ust drgnął w lekkim rozbawieniu. Tak, to zdecydowanie dało jej siłę. Podniosła głowę do góry i odchrząknęła nieznacznie, poprawiając fałdy koronkowej woalki. - Siedem to szczęśliwa liczba, ojcze. Najbardziej mistyczna - powiedziała łagodnie, kierując się ku złożeniu kwiatów. Mieczyk abisyński i lilie królewskie w zestawieniu ze świerkiem i myszopłochem kolczastym, którego czerwone owoce pięknie komponowały się z kobaltową wstęgą
Po złożeniu wieńca udało jej się znaleźć blisko lady Black, więc nie czekając na nic, ścisnęła dłoń Aquili, wyrażając więcej w spojrzeniu, niż cokolwiek mówiąc. Dopiero teraz poczuła, jak jej oczy zaszkliły się, lecz łez nie uroniła. Kochała ją i póki mogła być jeszcze dla niej, to nie chciała sprawiać jej zawodu. Następnie skierowała się powoli do powozu o numerze zaznaczonym na bileciku. Zimna i odseparowana niczym rzeźba na muzealnym piedestale odgrodzona od widzów, zasiadła w powozie, kierując ciemne i smutne spojrzenie za okno w oczekiwaniu na resztę pasażerów.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.02.21 20:38
Rzut na obrażenia

Wieść o śmierci Alpharda szybko rozniosła się wśród czarodziejskiej społeczności rozpalając nie tylko ból w sercach najbliższych, ale i uczucie starty w szeregach Rycerzy Walpurgii. Trudno było opisać towarzyszący mi żal, bo choć Black oddał życie za cele i potęgę Czarnego Pana, to nie był jeszcze jego czas. Każdy z nas zdawał sobie sprawę z ryzyka, niejeden stawiał na szali własne zdrowie, jednakże mimo wszystko w głębi siebie żywił nadzieję, iż los go oszczędzi pozwalając tym samym kontynuować obraną drogę. Nasza była trudna, wyboista, nierzadko naszpikowana wrogiem i przeszkodami, które wówczas okazały się dla młodego lorda nie do obejścia. Nie widziałem jego śmierci, nie mogłem ocenić czy miał jakiekolwiek szanse na uratowanie własnej skóry, jednakże zasłyszałem opowieści o heroicznym czynie będący dowodem na drzemiącą w nim wielką odwagę.
Osobiście nie znałem go zbyt dobrze. Widywaliśmy się jedynie podczas spotkań organizacji, ale w żaden sposób nie umniejszało to towarzyszącym mi emocjom. Czy jeszcze wielu z nas polegnie na placu boju? Kilkukrotnie zadawałem sobie to pytanie przyodziewając czarną szatę – chyba najbardziej elegancką, ze wszystkich które posiadałem. Na całe szczęście zaczerpnąłem informacji o kwiatach, które należało złożyć przy trumnie zmarłego i zdążyłem w czas zaopatrzyć się w takowe. Z pewnością zaliczyłbym ogromny nietakt, gdybym przyszedł z pustymi rękoma, a tego szczerze wolałem uniknąć. Nie było to ani dobre miejsce i tym bardziej czas na naigrywanie się z tradycji. Własna niewiedza zmusiła mnie do czysto intuicyjnego wyboru i pozostało mi liczyć, że nie okaże się on nader trefny.
Zjawiłem się na miejscu przed czasem dzierżąc w dłoni czarne róże insanire przeplecione czapetką pachnącą. Całość otulona była liśćmi paproci oraz granatową wstęgą i choć symbolika koloru nie była mi w żaden sposób znana, to zapewne wybór został dokonany podświadomie. W końcu to właśnie tej barwy żyłki oplatały kamień, który wystawił mą cierpliwość i psychiczną równowagę na ciężką próbę. Z każdym dniem czułem się coraz gorzej; miewałem liczne braki w pamięci i częste wybuchy skrajnych emocji, jakich nie potrafiłem w żaden sposób wytłumaczyć. Przestałem poznawać samego siebie, traciłem kontrolę, podobnie jak nadzieję, że spotkanie w okrągłej komnacie było tylko jednorazową próbą, cholernym koszmarem.
Nie zaczepiając nikogo, nie ściągając też spojrzeniem złożyłem wieniec przy trumnie lorda, a następnie nie zwlekając ani chwili dłużej ruszyłem w stronę ostatniego powozu. Ukazując woźnicy stosowny bilet wsiadłem do środka i zająłem jedno z wolnych miejsc.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.02.21 21:32
Nadszedł dzień pogrzebu Alpharda Blacka, a niebo nad Durham ponure i ciężkie nie pozwalało o tym zapomnieć dopinając czarną suknię uszytą przez Madam Malkin spojrzała na swoje odbicie w lustrze poważne, jasne i młode, a już przywdziewające żałobną czerń. Zapięła pelerynę na srebrną klamrę oraz naciągnęła rękawiczki na smukłe dłonie, po czym opuściła delikatną woalkę od szarego toczka, który miała na głowie. Wyszła ze swojego pokoju aby dołączyć do braci, bratowej oraz kuzyna. W powozie widziała jak nestor unika patrzenia na Craiga jakby nadal nie dowierzał, że ten żyje i nie przebywa między nimi jak duch. Poszukała zresztą dłoni kuzyna i uścisnęła delikatnie, jakby chciała dodać otuchy sobie i jemu.
Był to dzień ponury dla społeczności magicznej, która walczyła o lepsze jutro, w którego obronie zginął brat jej przyjaciół Aquili i Rigela. Pogrzeb był dla nich, ona tam też była właśnie dla nich, by nie czuli się osamotnieni, by wiedzieli, że wokół nich są ludzie, którzy będą wsparciem. Alphard nie żył, nie było dla niego ważne kto go żegna, jak wygląda kondukt żałobny. To było istotne dla jego rodziny, a gdy zobaczyła Aquilę obleczoną w tą ciężką czerń zrobiło jej smutno jakby już nigdy nie miała się uśmiechnąć. Miała ochotę podejść do przyjaciółki i najzwyczajniej ją przytulić, zapewnić, że po raz kolejny, tak jak w listach, że nie jest sama, a Alphard będzie żył w niej i w Rigelu. Zaraz obok niej dojrzała Cygnusa, musiał wrócić niedawno, w końcu o ile dobrze pamiętała przebywał poza Anglią od jakiegoś czasu pilnując interesów rodziny poza krajem. Spojrzenie padło na Rigela, który starał się z całych sił nie rozpaść na kawałki. Wysoko uniesiona głowa, spokój na twarzy - oto dumny i starożytny ród Blacków, nawet w takiej chwili jak ta trzymali wysoko podniesioną gardę. Alphard był bohaterem i oby wszyscy o tym pamiętali. Trzymała w dłoniach wieniec, który miała zamiar złożyć przy jego trumnie. Aster alpejski uzupełniał się z niebieską hortensją, gdzie symbol długiej drogi do celu połączył się z żalem. Alphard dążył do celu jakim było lepsze jutro, przyświecała mu idea i był na pewno świadom, że przed nim dużo pracy, której był oddany całym sercem, a teraz pozostał tylko żal, że taka wspaniała, wybitna jednostka odeszła wypełniając misję. Jednak ta walka nie poszła na marne, paproć świadczyła o tym, że nadzieja na lepsze jutro nadal była żywa, a życie lorda Blacka będzie inspiracją dla innych kiedy tylko żałoba minie. Będzie żył wiecznie w pamięci i sercach innych, o czym mówiły gałązki świerku w wieńcu, który przyozdobiony był czerwona wstęgą - lwia odwaga i oddanie słusznej sprawie, tym w tej chwili był Alphard Black - symbolem i inspiracją, wzorem do naśladowania. Odszedłeś za wcześnie lordzie Black - pomyślała składając wieniec przy trumnie spowitej całunem. Byłeś jednym z tych, którzy swoim życiem mogli pociągnąć za sobą tłumy, mogłeś stać się przywódcą, liderem, a jednak poświęciłeś swoje życie na ołtarzu walki o przyszłość dla społeczności magicznej. Była w tym jakaś pocieszająca myśl. Dołączyła do bratowej - Adeline, a gdy dojrzała Aresa Carrow skinęła mu delikatnie głową oraz przyjęła jego dłoń wsiadając do powozu wcześniej okazując bilet woźnicy.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
krypta - Krypta Blacków 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.02.21 21:35
Minęło tak mało czasu. Zbyt niewiele, aby zdążyła dojść do siebie po tym, co przeżyła w podziemiach Banku Gringotta. Do dwudziestego września Sigrun sądziła, że taka noc jak tamta spędzona w Azkabanie, gdy polowali na nich dementorzy, a potężna anomalia próbowała ich zgładzić wyczuwając, że chcą ją okiełznać, żadna inna nie będzie już gorsza - a przynajmniej do chwili własnej śmierci. Pomyliła się i miała rację jednocześnie. Umarła tam przecież. A mimo to dziś żyła, oddychała, w jej żyłach płynęła krew. Tego nie można było powiedzieć o Blacku, którego mieli dziś pochować w rodowej krypcie. Deirdre przypomniała jej o tym poprzedniego wieczora. Uświadomiła, że Rookwood powinna była się tu dziś pojawić. Kazała obiecać, że będzie trzymać się blisko - tak na wszelki wypadek.
Alphard Black nie żyje. Tak głosiła wieść, która dotarła już chyba do wszystkich w Wielkiej Brytanii. Poniósł bohaterską śmierć w imię Czarnego Pana, a dziś miał zostać pochowany z wszystkimi honorami. Skoro jednak tak było, to dlaczego przez pół nocy, po zniknięciu Deirdre, mówił do niej i nie chciał przestać?
Sigrun zasnęła na krótko przed świtem, snem płytkim i niespokojnym, niemal zaspała. Skończyła się jej kawa, zielonej herbaty tez nie miała, a wychylenie butelki ciemnego ale uznała za wyjątkowo nietrafiony pomysł. Przynajmniej dziś. Zmusiła się do tego, by wciągnąć na ciało czarną, żałobną suknie, którą miała także na ślubie innego Alpharda - Alpharda Montague, który przed laty wsunął jej na palec ślubną obrączkę siłą. Stojąc przed lustrem i rozczesując jasne włosy, aby spiąć je nad karkiem w ciasnym, gładkim koku, widziała w jego odbiciu, że Black stoi za jej plecami i uważnie się przygląda. Milczala. On też. Ślady zmęczenia, niewyspania i choroby starała się ukryć pod grubą warstwą jasnego pudru, który nakładała miękkim puszkiem, dopóki cienie pod oczyma nie zbladły. Przed opuszczeniem Harrogate wypiła wywar od Cassandry. Miał ją wyciszyć, uspokoić. Czuła się po nim przytłoczona i powolna, jakby ociężała, lecz wyciszał strach jaki nagle ją ogarniał i niemal paraliżował. Smakował okropnie, wypiła go jednak co do ostatniej kropli.
Na miejscu pojawiła się niemal spóźniona, miała jednak nadzieję, że przynajmniej odnajdzie Deirdre - naprawdę powinna była trzymać się jej blisko. Wszędzie było jednak pełno ludzi i nie dostrzegła charakterystycznych rysów Śmierciożerczyni. Czas za to naglił. Miała bilecik, który podała woźnicy, a on wskazał Sigrun właściwy powóz.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.02.21 22:26
Pogrzeb ambasadora zapowiadał się na szczególnie interesujące wydarzenie. Nigdy na podobnym nie byłem, chociaż ojciec twierdził, że podczas pogrzebu mojej matki obecni byli przedstawiciele każdego rodu arystokratycznego. Na zdjęciach z tego wydarzenia nie doliczałem się jednak nigdy dwudziestu siedmiu lordów nestorów, ale wierzyłem na słowo ojcu. Podejrzewałem, że prędzej czy później (raczej prędzej) należało na owe pamiątki nałożyć zaklęcia wyganiające pewnych lordów poza kadr. Pamiątka, pamiątką, ale kto chciałby w obecnych czasach mieć zdjęcie z Wesleyem czy Prewettem. Ja nie pamiętałem pogrzebu mamy, bo miałem wtedy kilka dni i spędziłem go pewnie gdzieś na zapleczu, domagając się spania, jedzenia albo przewinięcia. Czy dziś czekało mnie więc pierwsze tak wielkie wydarzenie funeralne? Och nie, swego czasu byłem obecny na pogrzebie brata sułtana tureckiej społeczności magicznej. Po tym krótkim zastanowieniu, uznaję, że można by rzec, że już miałem za sobą pogrzeb ambasadorski.
Nie mogłem jednak ukryć pewnego rodzaju podniecenia, tym, jakiego rodzaju będzie to wydarzenie. W całej swojej fascynacji makabrycznymi obrazami sennymi, zawsze uważałem śmierć za sytuację nadwyraz intrygującą. Sam fakt opuszczania ciała przez ducha, rozważanie, czy wróci do nas w postaci udręczonej duszy, potem chowanie zwłok i trwanie w przekonaniu, że może nie obudzą się, by nawiedzać nas w swoich odruchach piekielnych - ogromnie rozpalające wyobraźnię zagadnienia. Może to kwestia tego, że jako mały chłopiec, zanim Ikar jeszcze został moim najlepszym przyjacielem, uważałem za takiego naszego domowego ducha?
Nie mogłem się powstrzymać przed układaniem sobie w głowie odpowiedniej wypowiedzi, która zaczynałaby  się od kondolencji na ręce lordów Black i przechodziła by prędko w pytanie: czy Alphard wróci jako duch? Słyszałem, że niektóre przebudzenia następowały nawet po dziesięciu dniach od śmierci!
Od kilku dni szykowałem się i swoje aetonany do tego, by uświetnić tę uroczystość. W odpowiedzi na prośbę lorda Rigela Black udałem się nawet na osobistą wyprawę do Konrwalii, skąd udało mi się pożyczyć testrale. Te niecodzienne stworzenia ciągnęły powóz z ciałem, a ja odkryłem, że nagle ciekawi mnie, jak dużo ze zgromadzonych tu czarodziejów, na prawdę może je zobaczyć . Na miejscu byłem przed większością gości. Razem z Icarem postaraliśmy się o to, żeby nasze wierzchowce dotarły tu przed czasem i czekały na pojawienie się żałobników. Ufając lordom Black niezmiernie w kwestii gości, dopiero, kiedy pojawiały się kolejne twarze, zacząłem powątpiewać czy ta decyzja była dobrą. Nie od dziś Carrowowie mają powody do tego, by mieć Blacków na uwadze. Pamięć o tym, jak dali nogę przed końcem Wojny Róż, mimo że odległa, właśnie do mnie powróciła. Z każdym kolejnym gościem, który nie wyglądał mi na arystokratę, martwiłem się coraz bardziej o zdrowie moich zwierząt. To uczucie, mieszało się z ogromną dumą z tego, jak elegancko prezentowały się aetonany zaprzęgnięte w bryczki. Spędzając większość czasu na obserwowaniu gości, stałem w ciszy z boku. Czujne oczy  rozpoznawały rysy twarzy dawnych znajomych ze szkoły. Z większością nigdy nie było mi dane na prawdę zacieśnić kontaktów, skoro oni byli w Slytherinie, a mi przypadł w niedoli Ravenclaw. Miałem nieodparte wrażenie nawet, że... nagle cofam się do znienawidzonych lat szkolnych, kiedy owi ślizgoni nie zauważali mojej osoby. Absurd.
Odganiam tę myśli od siebie, przypominając sobie, że jestem już dorosłym mężczyzną, a nie chłopcem z biblioteki i postanawiam pójść złożyć wieniec z białych róż. Nie było to nic szczególnego, zamówiłem kwiaty u naszego ogrodnika. Miał mi ułożyć  z naszych rodowych kwiatów coś co "będzie odpowiednie". Tuz przede mną wieniec złożyli lordowie Carrow seniorowie, a kiedy już wszyscy byliśmy gotowi, zaprowadziłem ich do odpowiedniego wozu. Sam nie wchodziłem jeszcze do środka, nie widząc ku temu potrzeby. I może dobrze, skoro właśnie przyszedł nestor Burke wraz z rodziną. Przywitaliśmy się, pomogłem wsiąść wszystkim zgromadzonym pod naszym wozem lady Burke, a kiedy zobaczyłem, że i Icar z żoną do nas zmierzają, postanowiłem wsiąść do środka i przekąsić sobie daktyla, bo z tego wszystkiego trochę mi spadł cukier.


(biorę 2 npców, mame i tate, i daktyle do jedzenia)
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.02.21 23:19
Smutny dzień nastał. List otrzymany od lorda Polluxa towarzyszył Zachary'emu, od kiedy udzielił na niego stosownej do sytuacji odpowiedzi. Wiedział, że inaczej nie można było postąpić. Znał Alpharda osobiście. Nie raz i nie dwa wspólnie działali na rzecz Rycerzy Walpurgii i czystości tego miasta, a teraz, po tym wszystkim, przyszło mu go żegnać. Myślami starał się nie wracać do wydarzeń przy ołtarzu Locus Nihil, choć te same mknęły ku kumulacji tamtej nocy, gdzie – rozkojarzony wszystkimi doznaniami – w pierwszej chwili nie spostrzegł, że ktoś poza Sigrun stracił życie. Wiedza i zrozumienie przyszły z czasem, dopiero po paru godzin, gdy emocje opadły, a on, ordynator oddziału, opatrywał rany tych, którzy razem z nim postanowili udać się do szpitala. Dopiero wtedy zyskał możliwość, pracując w ciszy i skupieniu, przetworzyć informacje, słowa, gesty oraz podjęte w podziemiach działania.
O tym wszystkim myślał, gdy służba przygotowywała go do wyjścia. Od momentu otrzymania listu od ojca zmieniło się wiele – otworzył zamknięty gabinet, znalazł pierścień, który dziś dumnie włożył na palec jako jedyny. Reszta biżuterii spoczywała w kufrze, pozostając całkowicie nieadekwatną do sytuacji. Czarne szaty, uszyte specjalnie na zamówienie w ciągu ostatnich trzech dni czekały na wieszaku. Z niepokojem spoglądał na brak nieodzownego szala, który został zastąpiony... fularem, jak powiedziała ciotka. Nie chciał wiedzieć, dlaczego został mu odebrany, lecz nie powiedział ani słowa na ten temat. Pozwolił służbie nałożyć szaty, zawiązać niezbędne troczki, zapiąć guziki, spinki, zawiązać materiał pod szyją i wsunąć go pod rozpiętą pod szyją koszulę. Nie zwracał większej uwagi na to, co z nim robiono, aż został sam z obszerną, ocieplaną futrem abają spiętą broszą w kształcie skarabeusza. Nie licząc fularu w głębokiej zieleni rodu, czerń jego szat kończyła się na eleganckich pantoflach oraz spodniach. Pozostałe elementy były granatowe i były jednocześnie tym, czego oczekiwał. Mimo żałoby, w której się znajdował, nie śmiał konkurować ze smutkiem tych, dla których Alphard był bratem czy synem. Takie same wymagania postawił przed ciotką oraz dwójką zaufanych sług: nieocenionego Tahira, który trwał przy nim od lat oraz Iskandara, nowego, przebywającego zaledwie od kilku dni kuzyna. Każde z nich otrzymało swoją rolę, gdy wydał stosowne polecenie udziału w pogrzebie razem z nim. Wspólnie z ciotką trzymającą bukiet kwiatów oraz służącymi zjawił się. W ciszy wręczył stosowny pogrzebowy bilecik, obojętnym spojrzeniem spoglądając na woźnicę, nie wyobrażając sobie, by w tej oczywistej materii wydarzył się jakikolwiek incydent. Po chwili już spoglądał na Fathme, której twarz przesłaniała niewielka woalka. Nie skomentował wcześniej tego wyboru. Nie wiedział, w co tym razem pogrywała ciotka, ale też nie był zaskoczony w żaden sposób takim zachowaniem. Dlatego miał przy sobie Tahira i Iskandara.
Fathme — odezwał się cicho, nikłym ruchem głowy wskazując na karawan, gdzie należało złożyć kwiaty. Przejął bukiet, dosyć skromny, pozwolił ciotce chwycić się za ramię i poprowadzić, jak kobiety w jego rodzinie zwykły czynić w takich sytuacjach. Wiedział, że Safiya nie mogła tego uczynić, nie będąc z nim spokrewnioną ani nie znającą zwyczaju żałobnego, wedle którego to mężczyźni pozostawali w smutku, a ich żony, córki i siostry podejmowały się symbolicznego podtrzymania na duchu. Choć ze strony Zachary'ego widniała siła, którą w sobie miał, to zgodnie z rodzimym obrządkiem pochylił głowę i ruszył wraz z Fathme w kierunku trumny. Stanął tuż ledwie krok przed nią, gdy tylko znalazła się ku temu stosowna przestrzeń. Zdrową rękę ułożył na moment na zamkniętym wieku. Trwał tak ledwie kilka sekund, mamrocząc słowa w rodzimym języku – starą modlitwę; życzenia pomyślnej podróży do krainy zmarłych. Dopiero wtedy złożył bukiet z czarnych róż i mieczyka abisyńskiego, symboli odczuwanego żalu i światłości dostrzeganej u Alpharda, oplecionych świerkiem pospolitym, wiecznym żywotem, finalnie związanym kobaltową wstęgą. Jeszcze przez chwilę spoglądał na dzieło wykonane przez ciotkę, zgodnie z tym, czego sobie życzył, po czym skinął głową, dając jej znak, by odprowadziła go do powozu. Nachylił się, odbierając od niej wyćwiczony przez lata pocałunek złożony w powietrzu tuż nad prawym policzkiem. W odpowiedzi uścisnął jej dłonie i pozwolił odejść do Tahira i Iskandara. Wziął głęboki oddech, spoglądając na drzwiczki trzeciego powozu, nim chwycił za klamkę, podjąwszy decyzję o wejściu do środka.

Poza różdżką mam też piersiówkę Bez Dna, magiczny kompas i papierosy
Towarzyszący NPC: ciotka Fathme, słudzy: Iskandar i Tahir




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
krypta - Krypta Blacków MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.02.21 23:33
Niebo zapłakało tego dnia nad posępnym Londynem, a Eurydice zapłakała wraz z nim. Wilgoć osiadła na bieli policzków znaczyła ścieżkę kryształowych łez, szklistość nie opuszczała chabrowych oczu i nawet zimny kompres ułożony na powiekach, nie zdołał pozbyć się drzemiącego weń smutku. Czy brał on się z poczucia straty za osobą, której nigdy nie przyszło jej poznać, która trwała gdzieś zawsze obok, lecz nigdy nie objawiła się na orbicie jej istnienia? Czy może to serce doświadczające okrutnych spazmów, drgało niczym dźgany boleśnie przez pręty klatki ptak, gdy wspomnienia przywoływały obraz Aquili, mądrej i dobrej, z pewnością pięknej, nawet jeśli czas zatarł szczegóły rysów szlachetnego oblicza? A co jeśli żal popiołem rozlewający się na języku, brał się li jedynie z rozpaczliwej świadomości, iż oto jej pierwsze pojawienie się pośród znamienitego towarzystwa arystokratów, miało mieć miejsce na pogrzebie? Nie. Nie chciała postrzegać tak przykrego wydarzenia w tak nielitościwy sposób, okrywać go płycizną duszy, kiedy wiele innych drżało w posadach, rozpadając się na drobne kawałeczki. Drobne dłonie objęły instynktownie własne ramiona w imitacji dodającego otuchy objęcia, nie przerywając przy tym tańca rąk służącej przeczesującej srebrzyste pasma włosów. Upięcie miało być skromne, niemal chłodne, dodające powagi ślicznej twarzy świeżo co rozkwitającej panienki. Eteryczną sylwetkę zdołała oblec już czarna suknia, ciężka w swej wymowie, choć piękna w starannie skrojonym materiale, gdzie gęsta koronka skrywała pod sobą jasną skórę rąk długim rękawem, linię dekoltu, tak by kończyć się mógł tuż pod samą szyją. I chociaż wila krew wciąż nawoływała o pochwałę urody, tak Euri nie czuła się ładna wcale. Nie, kiedy hebanowe pantofelki spoczywały niedbale pod krzesełkiem, na którym siedziała z podciągniętymi do piersi kolanami, wciąż przytulając samą siebie niczym przestraszona dziewczynka, która nie wie, jak winna się zachować, co powiedzieć, by nie sprawić więcej bólu, jak poruszać się w gęstwinie cierpienia, co myśleć, żeby nie ukazać światu, jak bardzo jest w tym momencie zagubiona. Czy tak miała wyglądać dorosłość? Spowita wiecznym całunem niepewności, zmuszająca do stąpania po cienkim lodzie oczekiwań, gotowym załamać się przy jednym nieopatrznym geście? Ma ochotę krzyczeć, chociaż jeszcze kilka dni temu pragnęła krzyczeć lwim rykiem pełnym odwagi, świadczącym o tym, iż gotowa jest stanąć w szranki z losem i wyrwać z jego chciwych łap wszystko, co dlań najlepsze. Brawura opuściła ją jednak nader szybko wraz z nadejściem chmurnych zaproszeń i zostały tylko łzy, łzy oraz szemrzący deszcz, a także służka w milczeniu pieczołowicie przygotowująca swą panią do nadchodzącej ceremonii.
Stolicę powitała ciszą, z lekka nieobecnym spojrzeniem, kiedy to magiczny powóz sunął po znajomo nieznajomych ulicach, zbliżając się nieuchronnie do celu i nawet ciepło dłoni pani matki okrywającej jej własną, jeszcze niezasłoniętą rękawiczką, nie potrafiło ukoić trzepocącego serca. Nie musiała nic mówić, słowa pana ojca niosły pociechę, ale i przestrogę, nie musiała bowiem nic mówić, lecz swą postawą, wysoko uniesioną głową musiała reprezentować siłę, ukazać, że nawet w tak tragicznych okolicznościach pozostają zjednoczeni i że podobny występek na krwi szlachetnej zapomniany nie zostanie. Tylko co miało oznaczać, że są zjednoczeni? Jednych przywiódł ledwie obowiązek, innych najprawdziwszy ból, czy naprawdę tak łatwo można było połączyć jedno z drugim? Może rzeczywiście jesteś głuptasem Eurydice, myśli zakładając czarne rękawiczki, pozwalając by pan brat skrył jej buzię pod koronkową woalką, nim poda mu swą rączkę i opuści bezpieczną przestrzeń powozu. Bierze głębszy oddech i oto jest pośród morza obcych ciał, nieznanych uczuć targających równie nieznanymi istnieniami, wsparta na ramieniu starszego brata, trochę drżąca pomimo okrywającej wiotką sylwetkę czarnej peleryny wzmocnionej rozgrzewającymi zaklęciami. Zbliżają się do centrum, do powodu, dla którego tu przybyli i lady Nott sądzi, że nie wykona kolejnego kroku, że nie stanie obok trumny zawierającej puste, zimne ciało, które było kiedyś człowiekiem, które oddychało tak, jak oddychała teraz ona. Ale posłusznie spełnia swój obowiązek, chaber oczu sięga rodzinę Blacków, samotne posągi rozpaczy postawione wśród rozproszonego kwiecia arystokracji i chciałaby szepnąć chociaż kilka słów wsparcia, pokazać Aquili, że jest tutaj, pełna oddania oraz troski. Ale półwila wie, że lady Black ma więcej bliższych osób gotowych bronić jej kruchego wnętrza, niźli niziutka blondyneczka, więc jedyne co może uczynić, to złożyć wieniec na trumnie kogoś, kto był niegdyś synem oraz bratem. Mieczyk abisyński wraz z wrzoścem krwistym stanowiły główną ozdobę wieńca, oprawionego liśćmi paproci oraz gałązkami świerku pospolitego, zwieńczonymi kobaltową wstążką. Kolejne rodziny pragnęły złożyć wyrazy szacunku, odsunęła się więc, niezawodnie chroniona przez postać starszego Notta przed wszelkim uszczerbkiem. Nie chcąc przeciągać pożegnań, kierując się wręczonym bilecikiem, pozwoliła po raz ostatni zaszklonym spojrzeniem sięgnąć Aquili i Rigela, wyraźnie zasmuconej Cressidy wraz z mężem, aż wreszcie płochy wzrok osiadł na postaci Oleandra. Rozchyliła wargi, jakby chciała coś powiedzieć, jednym słowem wyrazić stratę, jakiej doznali, jednak nie potrafi. Oddala się, ostatni raz odwracając głowę, nim zajmie miejsce w wyznaczonym dlań powozie u boku pana brata. Wciąż zagubiona jak nigdy.

| nie biorę ze sobą nic ponad własny urok (albowiem nic nie mam). Towarzyszą mi pan ojciec oraz pani matka, wraz z najstarszym bratem.


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott
Re: Krypta Blacków [odnośnik]08.02.21 23:56
Śmierć Alpharda była tym, czym być musiała, czy tego chcieli, czy nie. Nie rozpaczał. Nie wracał też myślami to zdarzeń, które naturalnie łączyły się we wspomnieniach z czarodziejem, którego przybył dziś pożegnać. Doceniał uśmiech losu, nie był wszak tym, który musiał dokonać tego poświęcenia. Ktoś inny to zrobił. Ktoś inny, świadomie bądź nie, złożył swe życie w ofierze na ołtarzu magicznych kamieni. Śmierć Alpharda była jednak też wielką stratą. Arystokraci stracili w podziemiach banku Gringotta szanowanego, inteligentnego i zdolnego czarodzieja. Rycerze Walpurgii potężnego i wpływowego sojusznika. Black miał w sobie niebywały potencjał, kontakty, zdolność do organizowania informacji i wykorzystywania ich w określony sposób. Pamiętał noc, podczas której wtargnął do rodowej biblioteki i przekazał mu wieści; gdy powiedział mu o tym, co na niego czeka. Czekały go rzeczy wielkie — i dziś, stojąc przez powozem z trumną okrytą czarnym suknem, wiedział, że oddał życie za sukces, który mogli świętować, za potęgę, moc, władzę, którą się będą cieszyć i chełpić; wiedział też, że jego przygoda nie zakończyła się tam, w podziemiach i trwać będzie jeszcze długo.
Może mógł to przewidzieć.
A może to właśnie dlatego przeznaczenie splotło ze sobą ich los. Musiał go przyprowadzić, by teraźniejszość mogła być tą, której doczekali.
To był smutny dzień dla jego bliskich, dla przyjaciół, krewnych — widział to w ich twarzach, oczach, spodziewał się tego, choć żegnając dwóch własnych braci nie poczuł choćby ukłucia żalu i tęsknoty. Przygnał go tu obowiązek względem Rycerzy, Blacków, sojuszników. Obowiązek, którego nie mógł zlekceważyć, nie zjawiając się ana tak ważnym wydarzeniu. Było jednak coś jeszcze. Alphard odszedł, pozostawiając po sobie jedno puste miejsce wśród nich. Ktoś musiał je zapełnić. Któryś z Blacków powinien zasiąść wśród nich i przejąć to, co zaczął.
Ubrany w czarną, elegancką szatę, czarodziejską pelerynę, złożył wiązankę z czarnych i czerwonych róż przeplatanych świerkiem i białą wstążką prosto przy okrytej czarnym suknie trumnie. Ułożył je z boku, pośród wielu innych, nie zastanawiając się nad barwami, rodzajami i znaczeniami pożegnalnych bukietów. Opuszkami palców dotknął trumny osadzonej w imponującym powozie, lekko i na moment, w ten jeden jedyny sposób żegnając towarzysza, by od tej pory już nigdy nie wracać do tej chwili myślami. Testrale, które stały z przodu wydawały się być spokojne. Spojrzał na nie na chwilę, po czym ruszył w stronę siódmego powozu.

| jestem sobą



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
krypta - Krypta Blacków 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber

Strona 1 z 15 1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next

Krypta Blacków
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach