Maghnus Innis Bulstrode
Nazwisko matki: Flint
Miejsce zamieszkania: Gerrards Cross
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: naczelny antagonista rodu Bulstrode, były łamacz klątw, badacz starożytnych run, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wzrost: 184 centymetrów
Waga: 82 kilogramów
Kolor włosów: kasztanowy brąz
Kolor oczu: piwne ze złotymi punkcikami
Znaki szczególne: wysoki wzrost, podłużna blizna przecinająca mostek, biegnąca w stronę żeber, miękkie loki poprzetykane nitkami miedzi i niegdyś pasmami rozjaśnionymi przez pustynne słońce
dość sztywną, mierzącą 15,5 cala, wykonaną z zitanu, o rdzeniu z łuski kappy
Hogwart, Slytherin
brak
Laisrean umiera z powodu klątwy, którą sam na niego ściągnąłem
kwiaty czarnego bzu w majowy poranek, ogród po deszczu, ciepłe piaski pustyni, wzburzone morze, zakurzony pergamin pokryty starożytnymi runami
siebie w posiadaniu kolekcji artefaktów o pradawnej mocy, która podlega mi w pełni
starożytne klątwy, czarnomagiczne przedmioty, jeździectwo, władza nad światem
sobie, quidditch mnie nie interesuje
zaklinam przedmioty i osoby, nadzoruję wychowanie syna, jeżdżę konno, pilnuję porządku w Piórku Feniksa i przynoszę chlubę mojemu rodowi
muzyki klasycznej z wyboru, burleski i jazzu z konieczności
Simone Bredariol
do not mistake me for my mask;
you see light dappling on the water
and forget the deep, cold dark beneath
Himitsu-bako, japońskie pudełko-łamigłówka, obracało się bez końca w drobnych, pulchnych paluszkach, bezskutecznie szukających otwarcia szkatułki, w której czekał prezent od lorda Bulstrode. Maghnus nie potrafił przywołać w pamięci wspomnień wcześniejszych niż to, w którym w zimowy poranek niemalże zapadał się w miękkim, obitym purpurą fotelu tuż przy strzelającym radosnymi iskierkami kominku i marszczył dziecięcą twarzyczkę w śmiesznie nieadekwatnym grymasie konsternacji i niezadowolenia, gdy ozdobione wymyślnymi ornamentami pudełko nie dawało się w żaden sposób otworzyć. Szukał wieczka, szczelin, jakiegokolwiek wolnego brzegu, który dałby się unieść i tylko rozczarowanie odmalowywało się coraz wyraźniej w jego piwnych oczach, którymi bezradnie zerkał w stronę obserwującego go znad książki ojca, niemo prosząc o pomoc, lecz uzyskując tylko przeczący ruch głowy - wszak na prezent trzeba sobie zasłużyć. Rozczarowywał ojca, który po raz pierwszy poświęcał mu tyle niepodzielnej uwagi, w kontrze do czasu, który spędzał ze swoim pierworodnym, ucząc go jazdy konnej i wszystkich innych dorosłych umiejętności i ten przebłysk świadomości był na tyle poważny, że malec o bujnych lokach zdecydowanym gestem odsunął od siebie pachnące nęcąco świąteczne pierniki i tym gorliwiej badał każdy możliwy punkt szkatułki. Otworzył ją ostatecznie, gdy wieczorny mrok rozświetlała mnogość odległych konstelacji i pokazał wnętrze ojcu; było zwęglone, podobnie jak obrócona w popiół zabawka, którą pochłonął przypływ ujawnionej po raz pierwszy magii. To jest twój prezent, powiedział miękki baryton, potęgując tylko zdziwienie Maghnusa, który czując na sobie wyczekujące spojrzenie matki, zgodnie z wychowaniem, przybrał maskę wdzięczności i podziękował ojcu gorliwie. Minęło wiele dni, nim zrozumiał tę lekcję - lecz nie zapomniał jej już nigdy.
Kłęby pary dziko buchające spod ciężkich kół Hogwart Expressu wyznaczały początek nowej ery w jego życiu; oto starszy brat wyjeżdżał pobierać nauki w odległej szkole, tym samym czyniąc go na okres trzech lat, z pominięciem wakacji i przerw świątecznych, pierwszym synem. Słodko-gorzkie myśli przeplatały się bez końca w jego głowie - kłamałby mówiąc, że tak stan rzeczy mu nie pasował, kłamałby również mówiąc, że nie brakowało mu Brutusa, który zawsze malował się jako wzór, do którego powinien dążyć. Korzystał bez końca z niemalże niepodzielnej atencji ojca, ucząc się od niego chłodnej logiki i kalkulacji, obserwując teatr wielu masek idealnie dopasowanych do okoliczności, przysłuchując się opowieściom o zawiłościach historii zamierzchłej i tej nie tak odległej, o tajemnicach skrywanych w starożytnym świecie, o relacjach rodów zaprzyjaźnionych i zwaśnionych oraz o sposobach wpływania na ludzkie umysły, by w sposób niezauważalny naginać je pod dyktando własnych pragnień. Spędził niezliczoną ilość godzin, podążając za nim krok w krok niczym cień, głowiąc się nad coraz to wymyślniejszymi zagadkami, chłonąc jak gąbka każde słowo i każdy gest, z każdym dniem stając się coraz wierniejszą kopią pierwowzoru - lord Bulstrode był wszak idealnym przykładem tego, jakim powinien być wielki człowiek. A to, że Magnusowi już od urodzenia była pisana wielkość, nie ulegało żadnej wątpliwości.
Wkrótce i na parapecie jego sypialni zaszeleściły pióra rdzawozłotej sowy, obwieszczając rozpoczęcie ścieżki formalnej edukacji. Do Hogwartu ruszał jako jednostka o całkowicie ukształtowanych poglądach, którymi nasiąkał od maleńkości i które skierowały go pod skrzydła Slytherinu. Wiedział doskonale jakich niepisanych zasad powinien przestrzegać, by przynieść rodzinie dumę zamiast wstydu, na jakich niewidzialnych granicach balansować, by zaadaptować się do otoczenia niczym kameleon, jakich słów używać, by osiągać swój cel. Nierzadko błyszczał w towarzystwie rówieśników godnych uwagi, zabawiając ich złożonymi łamigłówkami o ciekawych morałach lub historyjkami o najsoczystszych wyskokach nieśmiałków koegzystujących w Bulstrode Park i przykładających rękę do niefortunnych wypadków posiadaczy plugawej krwi, lecz zdecydowanie częściej usuwał się w cień, biorąc na siebie rolę lalkarza, w niezauważalny sposób pociągającego za nitki zdarzeń. Był cierpliwym słuchaczem, noszącym bez końca maskę empatii, której nie potrafił odczuwać, gdy sprawa nie dotyczyła go w bezpośredni sposób. Zachęcał do rozmów, zawsze znajdował na nie czas, nawet gdy na poczekaniu mógłby wymienić listę dziesięciu czynności, których chętniej by się podjął - sprawiał, że chłonęli jego pozorne ciepło, że mu ufali i nigdy nie dawał powodów do podejrzewania, że w każdej uncji jego iluzorycznego zainteresowania kryje się drugie dno i każdą pozyskaną informację, nawet tę z pozoru błahą i bezwartościową, przechowywał bezpiecznie w szufladkach swojej pamięci, kierując się sobie tylko znanymi motywami. Pilność, z jaką pobierał nauki, wierność wyższym wartościom i łatwość w zadzierzganiu znaczących relacji zaowocowały pobłyskującą szmaragdem odznaką prefekta, która otworzyła przed nim kolejne możliwości.
W zainteresowaniach Maghnusa wciąż niepodzielnie królowały tajemnice, nad którymi większość skupionych na beztroskich rozrywkach uczniów nie była skłonna za bardzo się pochylać. Zamiast tracić cenny czas na miotlarskie popisy na boisku do Quidditcha, zaczytywał się bez końca w coraz to kolejnych księgach, studiując tajniki starożytnych run i obrony przed czarną magią. Można by rzec, że pozostałym przedmiotom poświęcał tylko tyle uwagi, ile faktycznie od niego wymagały, by przynosić mu odpowiednie wyniki - lata spędzone w chłodnych murach Hogwartu utwierdzały go w przekonaniu, że warto być specjalistą w swojej dziedzinie, zamiast rozdrabniać się nad wszystkim po trochu i być miernym w każdej dyscyplinie.
Świat zagadek upomniał się o niego po raz kolejny, gdy po ukończeniu edukacji udał się na ministerialny kurs łamania klątw, gdzie jego mentorem został przeraźliwie przeciętny człowieczek o zaskakująco bystrym umyśle. Otoczył Maghnusa należytą opieką, stopniowo odkrywając przed nim arkana czarnej magii wtłaczanej z przeklęte przedmioty; opowiadał o niej z pasją właściwą wysokiej klasy naukowcowi, prezentował liczne przykłady, bogato tłumaczył i obrazował mechanizmy jej działania, kompletnie nieświadomy tego, że powierzonego mu młodego adepta coraz bardziej interesowała sama czarna magia, a nie sposoby jej neutralizowania. Któż normalny, mając przed sobą taki żywioł, pragnąłby go stłamsić zamiast okiełznać? Szybko pojął jak wielką moc ma w sobie odpowiednio użyta sekwencja run nasączonych nienawistnymi inkantacjami - równie szybko zapragnął wiedzieć więcej, umieć więcej.
Czas pędził jak szalony, lecz po zakończonym kursie i pomyślnym zdaniu egzaminu, do którego wielu obawiało się podchodzić, Maghnus wciąż czuł niedosyt. Dzięki pozytywnym referencjom, znaczącym koneksjom i statusowi drugiego syna, cieszącego się odrobiną swobody i możliwością realizowania pasji, gdy kto inny przewodził korowodowi obowiązków pierworodnego, dołączył do wyprawy organizowanej przez Bank Gringotta, by badać tę niepojętą moc u samych jej źródeł, w starożytnych grobowcach tonących w złotych piaskach pustyni. Zrezygnował z wygód szlacheckiego dworku na rzecz nieznającego komfortu koczowniczego trybu życia i w ciągu zaledwie paru miesięcy nauczył się więcej niż przez całe dotychczasowe życie. Mało tego, wydoroślał. Nie zwykł opowiadać zbyt wiele o przygodach przeżytych pod palącym słońcem dolnego Egiptu czy w dorzeczu Eufratu, niewątpliwie jednak odcisnęły one na nim swoje piętno i nauczyły pokory w stosunku do pradawnych klątw i obleczonych nimi miejsc; z jednego takiego miejsca wyniósł paskudne oparzenie ciągnące się od mostka aż do żeber, lecz i tak miał szczęście - trzech jego towarzyszy już na zawsze zostało w katakumbach, których tajemnic nie zdołali złamać. Właśnie po tym wydarzeniu został wezwany do domu, nadeszła pora by skończyć nadstawianie karku w imię własnych ambicji niespełnionego badacza, miał przecież do odegrania inną rolę i dopóki jej nie wypełni, był zbyt cenny, by umierać w tak bezsensowny sposób.
Usta Maghnusa rozciągnęły się w miękkim uśmiechu, gdy usłyszał o zaplanowanych przez dwa znamienite rody zaręczynach. Lady Malfoy była doskonałym wyborem, nikt nie miał wątpliwości, że bez problemu odnajdzie się w Gerrards Cross i uczyni go swoim domem. Nieprzyjemne ukłucie gdzieś w okolicach splotu słonecznego, ukłucie zaskoczenia, gdy dowiedział się, że mowa o innej lady Malfoy niż tej, którą miał przed oczyma słysząc ten tytuł, nie odnalazło odzwierciedlenia w kolejnej masce, którą przybrał, zduszając w sobie gorzkie rozczarowanie. Rozczarowanie samym sobą - co za głupiec miałby się kierować ulotnymi, niczym nieuzasadnionymi zrywami serca i nie wierzyć w to, że rodzina wie lepiej?
Wraz z upływem kolejnych dni niejako z zaskoczeniem odkrywał, że wraz z młodą lady Callisto Bulstrode tworzą wyjątkowo zgrany duet. Nić sympatii i wzajemnego szacunku zacieśniała się z każdą chwilą, oto u jego boku znalazła się kobieta, która dotrzymywała mu kroku, kobieta, która zdawała się widzieć jego prawdziwe wnętrze na wskroś, niezależnie od tego, jak grubym kokonem białych kłamstw się otaczał. Widziała i rozumiała, sprawiając, że coraz częściej ponad przesiadywanie w swoim gabinecie nad następnym przeklętym przedmiotem, wybierał jej towarzystwo i drobne przyjemności, którym sam wcześniej nie poświęcał zbyt wiele uwagi. Była dobrą inwestycją; okazywała biegłość w teatrze wielu ról, dbała o pielęgnowanie bliskich relacji z lordami Wiltshire oraz swoim kuzynostwem, a jednocześnie ocieplała wizerunek Maghnusa, będąc wzorową gospodynią organizowanych pod ich dachem wydarzeń towarzyskich.
Nigdy nie był z niej bardziej dumny niż w dniu, w którym powiła mu syna, piękne dziecię o włosach srebrzystych jak jej własne, stanowiące idealne połączenie obu rodów. Pijany szczęściem wybiegł do ogrodu, by nazrywać dla niej naręcze uginających się pod własnym ciężarem kwiatów czarnego bzu, który tak uwielbiała, oboje uwielbiali. Podarowałby jej gwiazdkę z nieba, gdyby tylko mógł, zasługiwała na wszystko, czego dusza zapragnie.
Ale nic nigdy nie kończyło się poetycko. Zebrane kwiaty rozsypały się z głuchym tąpnięciem po podłodze sypialni. Najpiękniejsza z możliwych śmierci, oddać życie za życie - oznajmił uzdrowiciel w ramach próby pokrzepienia niedowierzającego Maghnusa, patrzącego bezradnie, jak jego Callisto wypuszcza ze zmęczonych płuc ostatnie strzępy powietrza i zastyga w niewzruszonym bezruchu pośród satynowych prześcieradeł przesiąkniętych szkarłatem. Co za idiotyczny frazes - wyły jego myśli jak opętane, gdy przesuwał spojrzeniem po sinej masce jej niegdyś porcelanowej twarzy, a jego serce pompowało w żyły wściekłość, jakiej dotąd nie zaznał, lecz usta wciąż miał zasznurowane milczeniem. Cała ta krew nigdy nie będzie piękna. Jest po prostu czerwona - odpowiedział oschle, czując obezwładniający ścisk w gardle. Nigdy nie powiedział jej, co czuł do niej naprawdę.
Dużo czasu zajęło mu wyplenienie niewygodnych nawyków, takich jak ten, by odruchowo szukać jej spojrzeniem i upewniać się, czy uśmiechnęła się tak samo jak on, ilekroć ktoś powiedział coś zabawnego. Później nie śmiał się już otwarcie w towarzystwie, nie szukał więc i jej. Tak było wygodniej.
Wychowaniem syna zajmowała się guwernantka, odpowiednio wytypowana do tej roli przez matkę Maghnusa, która wzięła na swoje barki ciężar pokierowania losem wnuka w czasie żałoby po tak nagłej i niespodziewanej śmierci Callisto. Zastanawiał się bez końca co poszło nie tak, gdzie został popełniony błąd; smukła blondynka o oczach błyszczących lazurem była wszak okazem zdrowia, nic nie zwiastowało tragedii, z jaką przyszło im się mierzyć. Wdzięczny za syna, stanowiącego przedłużenie jego gałęzi rodu, jednocześnie nie potrafił spojrzeć na drobną istotkę śpiącą błogo w purpurowo-złotych becikach i nie zastanawiać się czy Laisrean był wart jej śmierci.
Zatapiał się w pracy, szukając w niej ucieczki od rzeczywistości. Ciężkie drzwi do gabinetu były zamknięte od świtu do nocy, skrywając tajemnice spowijające myśli Maghnusa niczym ciężka mgła. Wybrane z przejętych przez Ministerstwo nielegalnie zaklętych przedmiotów były dostarczane do Gerrards Cross ze zleceniem neutralizowania zagrożenia, jakie stanowiły - chociaż prawda była taka, że mało który z nich faktycznie opatrzony był klątwą tak wytworną, by jej złamanie stanowiło większą trudność. Jego rozwój stanął w miejscu, a pozbawiony nowych bodźców umysł domagał się treningu. Zgromadził już wystarczającą ilość doświadczeń, by podjąć się samodzielnie powrotu do eksperymentów rozpoczętych w czasach podróży u źródeł Nilu, gdy razem z dwoma współtowarzyszami badań, postanowił spróbować odwrócić ćwiczony przez nich proces i przy użyciu run i odpowiednich inkantacji samodzielnie zakląć przedmiot użytku codziennego. Wtedy, spędzając większość czasu w grobowcach, ludzkich szczątków niezbędnych do przygotowania atramentu mieli pod dostatkiem, ale i teraz bez problemu znalazł dostawcę z Nokturnu, który za odpowiednią ceną zapewniał mu dostęp do potrzebnych składników. Długo czekał na szpik, stanowiący bazę mikstury, którą nakreślił na pergaminie sekwencję znaków przed wyryciem odwróconej runy hagalaz na złotym galeonie, posłanym w sakiewce nieudolnemu uzdrowicielowi, który swoim dyletanctwem odebrał mu Callisto. Zaledwie parę tygodni później do Maghnusa dotarła informacja o szaleństwie, w jaki popadł rzeczony magomedyk, dręczony bezustannymi wizjami ponuraka. Niecałe sześć dni upłynęło nim nadeszły wieści o jego samobójczej śmierci. Nie poczuł ulgi, na jaką liczył. Odnalazł jednak odpowiednią dla siebie nową ścieżkę rozwoju i już wkrótce stała się ona tajemnicą poliszynela w odpowiednich kręgach, a pierwsze zlecenia prywatne zaczęły stopniowo napływać. Odkrywał mroczne zakamarki swojej duszy, z wolna tonąc w nieprzebranych odmętach czarnej magii.
Propozycja zainwestowania w Piórko Feniksa praktycznie sama spadła mu na kolana. Choć początkowo nie był przekonany do tego absurdalnego z pozoru pomysłu, szybko stało się jasne, że poprzedni właściciel stracił do sławetnego miejsca serce, pozwalając mu powoli podupadać, nim ostatecznie zdecydował się sprzedać lokal za cenę, którą Maghnus był gotów zapłacić lekką ręką i nie odczuć ubytku w skrytce w banku Gringotta. Nigdy nie próbował nawet pretendować do miana dyrektora artystycznego; znalazł na to stanowisko odpowiednią osobę i nadał jej pełnomocnictwa do działania w jego imieniu, po raz kolejny odsuwając się w cień - cieszące się popularnością Piórko stało się dla niego idealnym miejscem do obserwowania rozluźnionych beztroską atmosferą gości oraz łowienia wszelkiego rodzaju informacji, gdy alkohol tańczący w kryształowych kieliszkach rozwiązywał języki klienteli bawiącej w zacisznych lożach obleczonych rubinowym perkalem. Z czasem przedsięwzięcie zaczęło pochłaniać jego myśli do tego stopnia, że pewnego popołudnia, ku uciesze bliskich, bez żalu skreślił krótki list do Ministerstwa, stanowiący jednocześnie jego oficjalną rezygnację z etatu łamacza klątw, który już dawno przestał mu sprawiać przyjemność.
Często doglądał swojej inwestycji, prześlizgując się pomiędzy coraz to kolejnymi stolikami w roli duszy towarzystwa, nie pozwalając sobie na zaniedbanie którejkolwiek z osób odwiedzających Piórko. Nie znaczy to jednak, że nie interesował się wcale oprawą wieczorów. Korzystając z budowanych latami kontaktów, niejednokrotnie zapraszał wielkie nazwiska świata muzyki do gościnnych występów, podnosząc tym samym renomę lokalu, który na nowo tętnił życiem, rozbrzmiewał figlarnymi dźwiękami instrumentów dętych i echem rozbawionych głosów, gdy zza atłasowej kurtyny wyłaniały się smukłe sylwetki przyozdobione pobłyskującymi strojami i puszystymi piórami. Część z tych sylwetek wybrał samodzielnie - co do żadnej się nie pomylił; były wyborne, nawet jeśli nie do końca zdawały sobie sprawę z tego, jak wielkie szczęście miały, trafiając pod jego skrzydła.
Nie pozostawał ślepy na zmiany nastrojów, które po długim czasie wysycania się w ukryciu doszły ostatecznie do głosu, zmieniając całkowicie układ sceny politycznej szarganego anomaliami kraju. Rozumiał i popierał idee przyświecające Rycerzom Walpurgii, czując coś na kształt ukontentowania na wieść o ich coraz śmielszych działaniach, które miały doprowadzić znany im świat do porządku, w który wierzył od najmłodszych lat. Wiedział doskonale, że tym, co rozróżniało wilki od owiec nie była kwestia dobra i zła; wszyscy mieli zęby, lecz tylko niektórzy byli skorzy ich użyć. Odsłaniasz kły lub gardło, wybór był oczywisty. Beznamiętnie przetrawiał doniesienia o prześladowaniach plugawej krwi i ich sprzymierzeńców, nie potrafiąc wykrzesać z siebie ani odrobiny współczucia dla istnień, które w jego głowie były w jakiś sposób odczłowieczone - i bezwartościowe. Trzymał się blisko tych wydarzeń, lecz nigdy za blisko, taka wszak była rola cienia, rola, którą otrzymał w dniu urodzenia wraz z nazwiskiem. Sprzyjał działaniom rosnącego w siłę ugrupowania, wspierając ich swoją działalnością badawczą z zakresu starożytnych run i głębokimi kieszeniami. Uwadze Maghnusa nie uszła niewyobrażalna moc, jaką obłaskawili sobie poplecznicy Czarnego Pana, zmieniający się w kłęby czarnego dymu i rzucający najwymyślniejsze z zakazanych zaklęć bez mrugnięcia okiem, jakby to była błahostka. Właśnie ta moc przyciągała go niczym ćma do ognia, sprawiając, że nie chciał już dłużej pozostawać za kulisami głównych wydarzeń. Był ich sojusznikiem - i miał apetyt na więcej.
Śmierć po raz kolejny wyciągnęła łapczywe szpony w kierunku jego rodziny, tym razem pozbawiając ich Brutusa, ich dumę i pierworodnego syna. Prywatna tragedia rzuciła się cieniem na rodzinę, której doskonale ułożony świat zadrżał w posadach. Z dnia na dzień względnie doprowadzona do normalności rzeczywistość Maghnusa zarządała od niego podporządkowania się nowym zasadom gry, w której nagle zyskał tytuł pierwszego syna, tytuł, o który nigdy nie zabiegał, przez całe dotychczasowe życie korzystając z pozornej wolności, jaka towarzyszyła kolejnym w linii potomkom, których nie wpasowywano za wszelką cenę w ramy idealnego portretu, nieprzewidującego nawet najmniejszych odstępstw od utkanego z ideałów wzoru. Zaczął się pilnować jeszcze uważniej, jeszcze szczelniej scalając odpowiednie maski ze swoją twarzą, jeszcze gorliwiej ważąc każde z wypowiadanych słów, jeszcze chłodniej kalkulując każde ze swoich posunięć. Nowa rola, która przypadła mu w udziale, wyciągnęła go ponownie na salony, nakazując odświeżyć nieco przykurzone umiejętności taneczne i pokazywać się w towarzystwie przy każdej okazji, czarując słowami i uśmiechami szlachetnie urodzone panny. Żadnej nie pozwolił poznać prawdziwego siebie, ze wszystkimi skrywanymi głęboko kaprysami i nastrojami zmieniającymi się jak w kalejdoskopie, dawkując wrażenia jak lekarstwo na receptę i decydując pragmatycznie, które wyretuszowane elementy układanki mającej stworzyć jego kompletny obraz zostaną dostarczone jako kolejne. Nie miał wątpliwości, że wkrótce zostanie wytypowana następna kandydatka do miana lady Bulstrode - jeden potomek to przecież za mało, by spać spokojnie. Wiedział to aż za dobrze.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 25 | 2 (rożdżka), 1 (fluoryt) |
Uroki: | 0 | 0 |
Czarna magia: | 26 | 3 (rożdżka) |
Uzdrawianie: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 0 | 0 |
Alchemia: | 0 | 0 |
Sprawność: | 6 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język obcy: francuski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | II | 10 |
Numerologia | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Starożytne Runy | III | 25 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Skradanie | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Ekonomia | II | 10 |
Savoir-vivre | II | 0 |
Wytrzymałość psychiczna | I | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | I | 6 |
Rozpoznawalność | II | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Quidditch | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Taniec balowy | I | 0.5 |
Jeździectwo | I | 0.5 |
Polowanie | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 2 |
in wine and flowers
Ostatnio zmieniony przez Maghnus Bulstrode dnia 17.05.21 14:26, w całości zmieniany 9 razy
go hand in hand
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: William Moore
[27.07.21] Styczeń/marzec
[17.07.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień); + 3 PB
[07.09.21] Wsiąkiewka (styczeń-marzec):+3 PB
[27.05.21] Wykonywanie zawodu (październik/listopad/grudzień): +20 PD
[10.06.21] Zdobycie osiągnięcia; Złoty myśliciel: +30 PD
[17.07.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień); + 120 PD
[18.07.21] Otrzymanie od Fantine fluorytu
[19.07.21] Przekazanie Fantine białych kryształów
[23.07.21] Spokojnie jak na wojnie: +109 PD, +3 PB organizacji
[29.07.21] Lusterko: +3PD
[04.08.21] Rozwój postaci: + 5 CM; - 400 PD, [G] Zakup: Czarodziejska kusza; - 150 PM
[05.08.21] Osiągnięcie: Do wyboru, do koloru; Mroczny Znak I, Ostrożny sprzymierzeniec, Wór pełen ziół, Mały pędzibimber +150 PD
[05.08.21] Lusterko: +3PD
[11.08.21] Wykonywanie zawodu (styczeń-marzec): +15 PD
[12.08.21] Wykonywanie zawodu II (styczeń-marzec): +15 PD
[16.08.21] Spokojnie jak na wojnie: +15 PD
[18.08.21] Osiągnięcia (Wielki głód): +30 PD
[01.09.21] Aktualizacja zdolności: +1 CM, +1 PB do reszty
[02.09.21] Osiągnięcia (Architekt, Obieżyświat): +60 PD
[07.09.21] Wsiąkiewka (styczeń-marzec): +120 PD, +3 PB
[08.09.21] Rozwój postaci; +6 OPCM: -480 PD
[27.10.21] Osiągnięcia (Władca lochów); +30 PD
[02.11.21] Rozwój postaci: 1 punkt statystyk do OPCM, 2 punkty statystyk do CM; - 240 PD
[28.02.22] Wydarzenie: Pan na włościach +100 PD
[20.03.22] Spokojnie jak na wojnie: +150 PD; +3 PB organizacji