Wydarzenia


Ekipa forum
Ogrody różane
AutorWiadomość
Ogrody różane [odnośnik]07.08.21 16:43
First topic message reminder :

Ogrody rózane

Zadbane ogrody, będące chlubą zamku. Traktowane z odpowiednią starannością kwiaty, ze szczególnym namaszczeniem rzecz jasna dba się tutaj o białe róże. Sztab ogrodników dba o ich piękno, a sami mieszkańcy zamku odnajdują się wśród alejek i wysokich krzewów. Zapach w okresie kwitnienia potrafi przyprawić o zawrót głowy, a jednak nie ma nic bardziej zachwycającego jak stare drzewa otoczone młodymi kwiatami. Dziesiątki ławek, zaułków i wierzb sprzyjają rozmowom tym mniej i bardziej dyskretnym. Na tyłach zaś znajduje się szereg niedużych oczek wodnych, gdzie pomieszkują rzadkie okazy ryb, ale i często można słychać koncert dzikich ptaków, czy rechotanie żab.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody różane - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ogrody różane [odnośnik]08.11.21 13:02
Ciało zareagowało jako pierwsze. Przebywanie na obcym terenie zmuszało do ciągłego zachowania ostrożności. Wykrzesywanie niekończących się pokładów szlacheckiej etykiety męczyły nie tylko umysł, ale i przede wszystkim kruche ciało. Juno jeszcze nie rozumiała czego się od niej oczekuje dla tego dla własnego bezpieczeństwa zachowywała się jak na prawdziwą lordowską córkę przystało. Tylko od czasu do czasu z błękitnych oczu wydzierała prawdziwa dzikość Traversów. Krótkie momenty, były niczym wentyl bezpieczeństwa mający pomóc jej przetrwać do kolejnego wschodu słońca. Fakt, że nie zmruży oka było dla niej dość oczywisty. Nie chodziło o ten dom, ani nawet o jego mieszkańców. To po prostu nie było jej miejsce.
W jednej chwili poczuła wszechogarniający spokój, niezrozumiałą pewność, że wszystko jeszcze się ułoży. Gdy tylko dźwięk głosu Aresa przebił się przez pokój i dotarł do Juno, wszystko zniknęło. Na młodym czole pojawiły się delikatne zmarszczki świadczące o zaskoczeniu. Uczucie to nie było spowodowane jednak obecnością Aresa, ale reakcją jej własnego organizmu na jego obecność. Podobne niezrozumiałe zachowania, sprawiły, że jeszcze szybciej chciała się wydostać z Sandal. Zamknęła książkę z głośnym trzaskiem i uśmiechnęła się w ten dziwny na wpół ciepły, na wpół radosny sposób. Typowy, dla których osób jedynym zmartwieniem jest ułożenie kwiatów w wazonach, nie odbijał się on jednak w niebieskich oczach co jedynie podkreślało jego nienaturalność. Ukłoniła się przed nim, jakby próbując na siłę podkreśli groteskowość tej sytuacji. I dopiero w tej chwili, gdy jej oczy zwrócone były w geście świadczącym o skromności, w stronę podłogi, rudowłosa pozwoliła sobie na rozbawiony uśmiech. - Lordzie Carrow-Przywitała się, czego przecież wymagał od niej ogólnie przyjęty protokół. Wciąż przecież pamiętała, że w murach Sandal musiała się odpowiednio zachowywać. Poza tym ostatnie tygodnie zmusiły ją do bardzo ponurej konkluzji. Próbowała zrozumieć, czego właściwie oczekiwał od niej Ares. Ta wiedza była dla niej kluczowa, by móc stworzyć na własny użytek bezpieczne ścieżki postępowania. Doszła w końcu do wniosku, że musiała być na wpół oswojoną wersją samej siebie. Miała go zabawiać, może czasem nawet intrygować swoimi nieskrępowanymi wypowiedziami, ale jednocześnie trzymać się form, które tak dobrze znał. Logika podpowiadała, że w ten sposób zapewni potrzebny spokój. Nawet jeśli to oznaczało zepchnięcie jej samej do roli salonowej małpki. Gdy w końcu to zrozumiała poczuła niechęć do samej siebie i do Aresa, który przecież niejako zmuszał ją do podobnych zachowań. W imię wyższego dobra należało jednak zepchnąć gniew w najdalszych kąt świadomości. Liczyło się przetrwanie i spełnienie oczekiwań. Po tym jak już ponownie zostanie sama będzie mogła sobie pozwolić na wszystko to na co będzie miała ochotę. -Z radością. - odpowiedziała na jego pytanie, choć owej radości ciężko było się doszukiwać w zachowaniu dziewczyny. Odsunęła się od okna i przeszła w stronę półki, z której wyciągnęła swoją książkę, by wsadzić ją na miejsce. Odwrócona do niego tyłem odpowiedziała na drugą część jego propozycji. - Powinniśmy zatem być wdzięczni losowi. Ja za to muszę się postarać, by być godną obrończynią dziedzictwa twojej rodziny lordzie Carrow. - Jakaś część osobowości Juna, która wciąż była obrażona na Aresa właśnie śmiała się w głos. Sama czarownica, uświadomiwszy sobie jak mogły wybrzmieć te zdania ledwo sama powstrzymała się od śmiechu. Jednak gdy się odwróciła nie było po tym nawet śladu. Nie poświęcając Aresowi choćby jednego spojrzenia patrzyła jak skrzat wchodzi do pokoju i stawia na stole talerze z zjedzeniem. - Pozostaje mi jedynie przeprosić, że zajęłam te pokoje, jak zakładam wbrew twojej woli. Wydałeś się lordzie zaskoczony moją obecnością. - Nieświadomie pragnąc zachować dystans pomiędzy nimi nie usiadła. Podeszła jedynie do stolika, na którym stał jeszcze imbryk z herbatką i wypełniła swoją filiżankę. Trzymając naczynie w dłoniach skierowała kroki ponownie w stronę okna. Upijając kolejne łyki patrzyła na opadające płatki śniegu. - Jestem przecież gościem i powinnam znać swoje miejsce- Dodała słabo ukrywając już rozbawienie. Głos w jej głowie przestał się nagle śmiać i z przejętą miną spytał, czy przypadkiem zbyt dobrze się nie bawi przy tym całym udawaniu. Skrzat w końcu zniknął a oni zostali całkiem sami. Teoretycznie mogliby sobie pozwolić teraz na więcej swobody, ale wydawało się, że wspomnienie ich ostatniego spotkania im na to nie pozwoli. Teoretycznie jako ludzie dorośli powinni porozmawiać o tym co zaszło o raz o tym jak widzą swoją wspólną przeszłość. Jednakże koncept zabawy „kto pierwszy pęknie” wydawał się znacznie…ciekawszy. Przeniosła wzrok z ośnieżonych krzewów róż wprost na Aresa. - Wydajesz się lordzie zbyt zmęczony, by zmuszać cię do kurtuazyjnych rozmów. - Rzuciła zaczepnie. Czekała cierpliwie aż przełknie kolejny kęs swojego posiłku i zaleje ją potokiem słów zapewniających jak to cieszy się z jej obecności. Nawet jeśli okaże się, że jawni przyzna się do swych antypatii, to też będzie ważna informacja. Wspominając o owym zmęczeniu nawiązywała również do tego prostego faktu, że Ares jej unikał. -Kto tu przed kim ucieka? Ja dzielnie odgrywam swoją część! - Fuknęła wciąż urażona część osobowości młodej lady Travers. Ona natomiast znów uśmiechnęła się aż nazbyt wesoło. Paranoja, w której oboje utkwili zasługiwała na całe salwy śmiechu i wesołych żartów. Cóż im innego pozostało?


Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you

Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody różane - Page 2 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Ogrody różane
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach